Вы находитесь на странице: 1из 114

2

SPIS TRECI
PUBLICYSTYKA
GALERIA
INNE
POLECANKI
OPOWIADANIA
Ewa Szumowicz Co by byo gdyby...
Agnieszka Zienkowicz Gowologia stosowana
Maciej Lewandowski Co z tym kocem
Anna Sitko Portykon - relacja
Tomasz Bezowski
Anna Thol i Jakub Grabowski Komiks
Aleksandra Broek i Rafa Sala Chimery-
czno rzeczy martwych
Marcin Bekiesz Jest smy maja, wieczr
ukasz Henel O tym, jak parobek Korporacjusz...
Marcin Rusnak Ostatni nieg w roku
Pawe DarkAraghel Rejdak Pasja (fragment)
Pawe Kaleta Po drugiej stronie
Andrzej Biedro Stworzony, a nie zrodzony
Marcin Bekiesz mier w Buszu
Marta Tarasiuk Vlaravn
Kcik Wujka Zo
QFun
Marta Kisiel Doywocie (Jagoda Wochlik)
Antologia Gos Lema (Jacek Orlicz)
Michael J. Sullivan Krlewska krew. Wiea elfw
(Anna Perzyska)
Andrzej Pilipiuk Aparatus (Ewelina Kozik)
Mary Roach Ale kosmos! Jak je, kocha si i ko-
rzysta z WC... (Maryla Kowalska)
Jess Bastante Libana Schizma (Natalia Bilska)
Scott Westerfeld Behemot (Kamil Dolik)
Jeaniene Frost Jedn nog w grobie (Magdalena
Miko)
Mo Hyder Rytua (Olga Michalik)
Robert M. Wegner Opowieci z meekhaskiego
pogranicza. Wschd Zachd (ukasz Szatkowski)
5
10
14
16
26
20
32
36
40
46
56
60
66
70
74
86
91
92
94
95
96
98
100
101
103
104
106
110
SPIS TRECI
3
WSTPNIAK
Wstpniak
Zasiadajc do pi-
sania tego tekstu, za-
stanawiam si nad
przyszoci Qfantu.
Aktualny stan mnie
zupenie nie zado-
wala. Wydawanie w
Internecie miao by
przejciowym stadium,
tak mi obiecywano, gdy
wstpowaem do redak-
cji w dniu utworzenia
naszego czasopisma.
Niedawno miny trzy lata od tego momentu,
a zmianom ulego naprawd niewiele. Troch
mi z tego powodu przykro, std moje postano-
wienie noworoczne, ktre mam nadziej uda
si zrealizowa. Chciabym do koca roku 2012
trzyma w rce papierow wersj Qfantu. Pisz
Wam o tym, by mie wiadkw mojego postano-
wienia i bym nie mg si z niego wykrci.
Jednak, mimo wszystko nie mog powiedzie,
by ten czas by czasem zmarnowanym,
a zwaszcza zeszy rok, ktry by bardzo owoc-
ny i bogaty w niespodzianki. Po raz pierwszy
organizowalimy w takim wskim gronie ogl-
nopolski konkurs Horyzonty Wyobrani i szcze-
rze jestem zaskoczony efektem jaki udao si nam
osign. Dopiero co ogosilimy zwycizcw
i wrczylimy nagrody, a ju rozpoczlimy pra-
ce nad kolejn edycj. Finalistom Horyzontw
Wyobrani chciabym jeszcze raz pogratulowa,
jednak nie tylko im, a wszystkim autorom, kt-
rzy postanowili nadesa swoje opowiadanie na
konkurs, gdy to pierwszy krok, by sta si praw-
dziwym pisarzem. Nie naley chowa tekstw
w szufadzie naraajc je na zapomnienie.
Dobrze, e nie uczynili tego autorzy, kt-
rych opowiadania macie przyjemno przeczyta
w tym numerze naszego dwumiesicznika. Po
raz kolejny gocimy na naszych stronach Marci-
na Bekiesza, ktry powoli staje si jednym
z bardziej podnych autorw jakich znam. War-
to rzuci okiem na wstp do powieci Pasja
Pawa Darkaraghela Rejdaka, ktra, jak za-
pewnia autor , ukae si jeszcze w tym roku.
Jednak to nie jedyne teksty, do ktrych warto
zajrze. Zachcam do przeczytania wszystkich
opowiada, gdy s naprawd ciekawe.
Miej lektury!
5
Ewa Szumowicz
Co by byo gdyby...
Fantastyka od zawsze lubia gdybanie. Jest
ono niejako wpisane w jej kanon. Eksplorowanie
rnych teorii, mniej lub bardziej naukowych,
wizje przyszoci, alternatywne rzeczywistoci
wachlarz moliwych narzdzi jest szeroki. Ale
nie tylko pisarze lubi pofantazjowa. Naukow-
com te si zdarza, a prym wiod przedstawi-
ciele dwch teoretycznie cisych nauk fzycy
i biolodzy. Dokadniej rzecz ujmujc: fzycy teo-
retyczni i astrobiolodzy.
Jednak nie fzykom i ich mocno abstrak-
cyjnym wielowiatom o egzotycznych waci-
wociach powic ten tekst, a biologom. A dok-
adnie rnym, alternatywnym formom ycia.
Ju samo pojcie ycie nastrcza sporo
problemw w kwestii sformuowania defnicji.
Niby kady intuicyjnie rozumie jego znacze-
nie, ale gdy przychodzi do okrelenia, czym ono
waciwie jest, zaczynaj si schody. Wikszo
naukowcw zgadza si co do tego, e istota ywa
to ukad zdolny przechowywa i obrabia pe-
wien rodzaj informacji, potrafcy pobiera ze
rodowiska skadniki odywcze, przeksztaca
je w energi, usuwa zbdne produkty meta-
bolizmu oraz mogcy si rozmnaa. Trzeba
przyzna, e ramy defnicji ycia s bardzo sze-
rokie, a granica midzy ywym a nieywym nie-
zwykle pynna (vide wieczysty spr o ywo
wirusw).
Organizmy ywe wystpujce na Ziemi ce-
chuje zadziwiajca jednorodno na poziomie
molekularnym. Dwadziecia lewoskrtnych
aminokwasw, prawoskrtne cukry i helisa DNA
zoona z czterech nukleotydw. I to waciwie
wszystko. A co z reszt? Pierwotna zupa, kt-
ra buzowaa w oceanach modej Ziemi, miaa
znacznie bogatszy skad. Mona to stwierdzi
choby dziki analizie skadu lodu kometarnego
i meteorytw.
Dlaczego wszystkie zwizki chiralne w or-
ganizmie ywym charakteryzuj si jednolit
symetri, jest akurat atwe do wyjanienia.
Tylko zwizki o tej samej chiralnoci mog
wsptworzy wiksze struktury i tworzy
wsplne szlaki metaboliczne. Dlatego w orga-
nizmach ywych nie ma racematw. Jednak,
przykadowo, dlaczego nasze biaka buduj aku-
rat L-aminokwasy, to ju nie jest takie oczywiste,
ich waciwoci chemiczne poza skrtnoci s
przecie takie same jak D-aminokwasw. Praw-
dopodobnie jest to po prostu dzieo przypadku
i gdyby ycie mogo startowa od zera, rwnie
dobrze helisa DNA mogaby skrci w odwrotn
stron. I wcale nie straciaby przez to na swo-
jej funkcjonalnoci. Lustrzany wiat oparty
na odwrotnej do naszej chiralnoci zasadniczo
mgby by (oczywicie jeli wyeliminujemy
wszystkie inne moliwe zmienne) praktycznie
identyczny z naszym. Skoro tak, to co waciwie
przewayo i dlaczego cay znany nam wiat
oywiony ma jednolit chiralno? Teoria bio-
logicznego determinizmu gosi, e ycie stanowi
naturaln konsekwencj ewolucji wszechwiata
i jest niejako wpisane w prawa przyrody. Wedug
jej zwolennikw wcale nie jest powiedziane, e
nawet tu, na Ziemi, ycie powstao tylko raz.
Moliwe, e w jego pocztkach istniay organiz-
my zarwno prawo-, jak i lewoskrtne (pozwol
sobie uy takich okrele), a dominacja jedne-
go z dwch alternatywnych szlakw to po pros-
tu przypadek, lepy los, ktry da szans akurat
tej, a nie innej ciece metabolicznej. Pniej
Co by byo, gdyby
6
do gosu dosza jeszcze presja rodowiska, co-
raz mocniej dominowanego przez jeden system
skrtnoci. Co wcale nie oznacza, e organizmy
o odwrotnej chiralnoci jeli w ogle powstay
musiay wymrze. Majc cakowicie odrbne
szlaki metaboliczne, nie konkuroway przecie
o rodowisko z dominujc grup. By moe
gdzie wrd otaczajcych nas bakterii istniej
prawdziwi obcy organizmy na pierwszy rzut
oka takie same jak reszta mikrobw, a przecie
o metabolizmie odwrotnym, opartym na
zwizkach kompletnie niemoliwych do wyko-
rzystania przez zwyke ycie (ze wszystkich zna-
nych organizmw tylko jedna bakteria naleca
do naszego szlaku metabolicznego mogaby
ewentualnie konkurowa o skadniki odywcze
z lustrzanymi jest to Anaerovirgula multivo-
rans, posiadajca niezwyk zdolno do mo-
dyfkacji chiralnoci aminokwasw i cukrw).
ycie na innych wiatach, jak wida, wcale nie
musiaoby by oparte na innych szlakach me-
tabolicznych, by sta si obce wystarczyaby
maleka modyfkacja skrcalnoci czsteczek.
Przejdmy moe poziom wyej: do alter-
natywnych czsteczek. Wszystkie organizmy
zbudowane s z dwudziestu podstawowych
aminokwasw. Zdarzaj si oczywicie wyjtki,
ale nie stanowi one podstawowego budulca
i zazwyczaj nie s kodowane w DNA (np. hyd-
roksyprolina, wany skadnik kolagenu). Anali-
za chemiczna skadu lodu kometarnego i znale-
zionych na Ziemi fragmentw komet wykazaa
jednak, e pierwotne ycie miao ich do wyboru
znacznie wicej. Na przykad wykryto izowalin
i pseudoleucyn, egzotyczne aminokwasy, ktre
nie wystpuj w znanych ywych organizmach.
By moe cz aminokwasw zostaa wyeli-
minowana, bo ich waciwoci nie pozwalay
uzyska odpowiedniego zwijania si nici pepty-
dowej, a w konsekwencji budowania wyszych
struktur biaka. Ale niektre z nich chyba si po
prostu nie zaapay. W szczeglnoci dotyczy to
tak zwanych -metyloaminokwasw. Przepro-
wadzone badania wykazay, e nici z nich zsyn-
tetyzowane zwijaj si prawidowo, wic mog
stanowi budulec biaek. A jednak nie ma ich
w adnym znanym organizmie.
Nie tylko struktura biaek wydaje si dziw-
nie ograniczona, take nukleotydw moliwych
do wykorzystania przez alternatywne organiz-
my jest znacznie wicej ni standardowe cztery
budujce DNA plus uracyl. Przykadem mog
by 5-hydroksymetylocytozyna (naturalnie wy-
stpujca tylko u wirusw), hipoksantyna i jej
nukleozyd inozyna oraz nukleozydy pseudoury-
dyna i rybotymina. Wymieniam tylko te, ktre
naturalnie wystpuj w organizmach i s przez
nie wykorzystywane do rnych celw. I przy-
najmniej niektre mogyby skutecznie peni
rol nonika kodu. A co z tymi, ktre w ogle
nie wystpuj u znanych istot ywych? Chemia
zwizkw purynowych i pirymidynowych jest
znacznie bogatsza, nie koczy si na tych kilku
wyej wymienionych zwizkach (samych alka-
loidw jest co najmniej kilkanacie rodzajw).
Alternatywne organizmy mog rwnie dobrze
korzysta z zupenie nam nieznanych, egzoty-
cznych par nukleotydw.
Samo DNA, z jego trjkowym kodowaniem,
wydaje si struktur bardzo skomplikowan,
nazbyt wyrafnowan, by moga by pierwotn.
Bardziej prawdopodobne, e powstao w wy-
niku optymalizacji przez selekcj naturaln
pod ktem wydajnoci. Pierwotnie mg to by
kod dwjkowy, kodujcy tylko dziesi ami-
nokwasw, albo RNA. Albo niewystpujcy
w adnym znanym ywym organizmie PNA,
czyli kwas peptydonukleinowy. Ten ostatni wy-
daje si niezwykle ciekawy z punktu widzenia
alternatywnej biologii. Ma stosunkowo prost
budow chemiczn oraz zdolno tworzenia
dwuniciowych helis. Brak adunku ujemnego
w czsteczce (w DNA i RNA generowanego
przez reszt kwasu fosforowego) powoduje, e
helisa jest duo bardziej stabilna ni np. RNA
oraz e PNA znacznie atwiej przenika przez
bony komrki. Tworzy te stabilne struktury
z DNA i RNA. U alternatywnych organizmw
PNA mogoby peni tak funkcj, jak u nas
peni RNA, a by moe stanowi nawet podsta-
wowy kwas nukleinowy.
Pjdmy krok dalej. Dotd opisywaam op-
cje w ramach znanej nam chemii, niejako ele-
menty przez ewolucj pominite. Nadal jednak
EWA SzUmOWICz
7
moliwe. A gdyby tak cakowicie przebudowa
metabolizm, wykorzystujc do tego zupenie
inne pierwiastki i zwizki? Caa biochemia
opiera si na szeciu podstawowych pierwias-
tkach biogennych: wodorze, wglu, tlenie, azo-
cie, fosforze i siarce. Z tej grupy najbardziej
newralgicznym dla nowo powstajcego ycia
wydaje si fosfor, ktrego na modej Ziemi byo
niewiele. Za to znacznie wicej byo nastpnego
w kolejnoci pierwiastka w grupie azotowcw,
arsenu. Dla naszych, opartych na fosforze, orga-
nizmw arsen jest mierteln trucizn, wanie
dlatego, e jego waciwoci chemiczne s tak
podobne. Prawdopodobnie wchodzi w szlaki
metaboliczne fosforu i je blokuje. A gdyby tak
to podobiestwo wykorzysta, co wtedy? Prze-
waga fosforu nad arsenem wynika z dwch
gwnych cech: estry fosforanowe s znacznie
stabilniejsze ni arsenianowe oraz arsen(V) ma
du tendencj do redukcji do arsenu(III). Jed-
nak pozostae waciwoci, w tym wana z pun-
ktu widzenia ycia zdolno tworzenia wyso-
koenergetycznych wiza, s na tyle zblione, e
w rodowisku, w ktrym panuje znaczcy nie-
dobr fosforu, a atwy dostp do arsenu, ten dru-
gi mgby spokojnie peni funkcj pierwszego
jako jeden z podstawowych pierwiastkw bio-
gennych. Jeden taki organizm prawdopodobnie
znaleziono nawet na Ziemi (prawdopodobnie,
bowiem wyniki bada wywoay spore kont-
rowersje i nadal s weryfkowane). Jest to bak-
teria GFAJ-1, yjca w wysyconym arseniana-
mi Jeziorze Mono w Kalifornii. Jej odkrywcy
wskazuj szereg przystosowa metabolicznych
bakterii, ktre maj za zadanie zmniejszenie
niedoskonaoci arsenu, by by jak najbard-
ziej funkcjonalny (np. podwyszone stenie
polihydroksymalanu, penicego prawdopo-
dobnie funkcj stabilizatora zapobiegajcego
zbyt szybkiej hydrolizie wiza estrowych).
Sugeruj te, e pierwotnie to wanie arsen,
nie fosfor, by gwnym budulcem organiz-
mw ywych i dopiero w trakcie ewolucji zosta
zastpiony stabilniejszym fosforem. Niemniej
jednak bez problemu mona sobie wyobrazi
egzotyczne istoty ywe, ktrych metabolizm na-
dal oparty jest na arsenie i dla ktrych to fosfor
jest mierteln trucizn.
Pjdmy jeszcze krok dalej. Wyeliminuj-
my wod. W tym momencie wchodzimy na
aren czystych spekulacji. Czy aby na pewno?
Spr o ekosfer, czyli stref wok gwiazdy, gd-
zie woda jest w stanie utrzyma form ciek
i gdzie moe powsta ycie, wywoa najwikszy
z ksiycw Saturna Tytan. Jest wikszy od
Merkurego, posiada gst, azotowo-metanow
atmosfer i jest chyba najbardziej podobnym do
Ziemi obiektem w Ukadzie Sonecznym. Poza
atmosfer, ktrej skad niezwykle przypomina
pierwotn Ziemi, z nasz planet cz go je-
szcze dwie cechy wystpuj na nim cykle po-
godowe i ma zbiorniki cieczy na powierzchni.
Dziki temu w rankingu na podobiestwo wy-
przedza planety teoretycznie lece w ekosfe-
rze, czyli suchego jak pieprz Marsa, ktry wod
i atmosfer ju w wikszoci straci, oraz We-
nus, ktra bardziej przypomina chrzecijaskie
wyobraenia pieka ni miejsce nadajce si do
ycia. Jest tylko jeden problem rednia tem-
peratura na Tytanie wynosi 93K, co oznacza, e
woda cho jest jej tam naprawd duo ma
twardo granitu. Zbiorniki s wic wypenione
nie wod, a ciekymi wglowodorami, gwnie
metanem i etanem. Jednak niektrzy naukowcy
spekuluj, e pomimo wszystko na tym ksiycu
moe istnie ycie. W kocu jest tam duo azo-
tu i zwizkw organicznych, a te, jak wiadomo,
mog gromadzi si w niebywale zoone struk-
tury kompleksowe. Czy jednak na tyle skom-
plikowane, by zaczy spenia kryteria ycia?
Jedno jest pewne jeli istnieje tam ycie, jest
ono kracowo rne od tego, jakie znamy. Na
Ziemi niemal wszystkie procesy biochemicz-
ne s zalene od wody, czy to jako rodowiska,
rozpuszczalnika, czy skadnika procesu chemi-
cznego. Jednak pynne wglowodory wykazuj
si zupenie innymi waciwociami chemicz-
nymi ni woda, od rozmieszczenia adunku
po typy wiza. A zatem ycie na nich oparte
bdzie miao skrajnie inny metabolizm, nawet
nie potrafmy sobie wyobrazi jaki. I tylko zasta-
nawiam si, czy jeli kiedykolwiek zostanie
podjta prba znalezienia jego oznak na Tytanie
bdziemy potrafli je rozpozna. Niemniej jed-
Co by byo, gdyby
8
nak odkrycia dokonane na tym ksiycu Satur-
na ponownie przetasoway pogldy na warunki
konieczne do powstania ycia co nie zmienia
faktu, e nadal bdziemy szuka planet podob-
nych do Ziemi i z wod. Mam jednak wraenie,
e nie dlatego, i nie ma moliwoci, by ycie
powstao gdzie indziej, ale dlatego, e tylko ta-
kie jego przejawy znamy i zdoamy rozpozna.
Na koniec pozbdmy si ostatniego ele-
mentu wicego nas ze znanym wiatem
oywionym wgla. Powimy zatem kilka
sw chyba najbardziej ukochanej przez pisa-
rzy fantastyki grupie ze wszystkich omwio-
nych organizmom krzemowym. Krzem jest
nastpnym w kolejnoci pierwiastkiem w gru-
pie wglowcw po wglu, z ktrym dzieli sporo
waciwoci chemicznych. Jego walencyjno
w wikszoci zwizkw jest taka sama jak wgla
i wynosi cztery, ma on te zdolno do two-
rzenia acuchw -Si-Si-, dziki czemu moe
tworzy zwizki bdce opcjami alternatywny-
mi dla zwizkw wgla. Zwizki krzemoorga-
niczne (nawet z wyczeniem tych mieszanych
krzemwgiel) obejmuj spor grup, liczc
okoo trzystu tysicy przedstawicieli (jednak do
wynikw wgla jest krzemowi wci daleko).
Zasadniczo zwizki te dzieli si tak samo jak ich
organiczne odpowiedniki, maj te podobne
waciwoci chemiczne, cho s z reguy bard-
ziej reaktywne (czciej te bywaj niestabilne).
Za to krzem ma jedn przewag nad wglem
zakres rozpowszechnienia. Na powierzchni
Ziemi krzem jest drugim co do liczebnoci
pierwiastkiem, po tlenie. Metabolizm oparty
na jego zwizkach wydaje si by chyba jeszcze
bardziej egzotyczny ni wyej opisany meta-
bolizm bez wody. Pierwszy z brzegu przykad:
dwutlenek wgla, bdcy jednym z podsta-
wowych zwizkw tlenowego metabolizmu, jest
gazem, za jego krzemowa alternatywa ciaem
staym, w dodatku bardzo mao reaktywnym.
Oczywicie, nikt nie powiedzia, e organizmy
krzemowe bd oddycha tlenowo, chciaam
tylko zilustrowa, jak bardzo inne byyby alter-
natywne organizmy. Co nie oznacza jednak, e
ich istnienie jest niemoliwe.
Jak wida, ewolucja ma bardzo wiele
moliwoci. Jeli teoria determinizmu biolo-
gicznego jest prawdziwa, opcjonalne organiz-
my ywe mog by skrajnie rne: od zdrad-
liwie do nas podobnych po tak egzotyczne, e
wyobraenie sobie, na jakich zasadach mogyby
funkcjonowa, zaczyna wychodzi poza ramy
nauki i zmienia si w spekulacje.
Tych moliwoci jest tyle, e by moe ycie
wcale nie powstao tylko raz. Nie bez powodu
naukowcy przeczesuj rne skrajnie nieprzy-
jazne rodowiska i to nie tylko w poszukiwaniu
modeli innych wiatw. Szukaj ycia, ktre
narodzio si na naszej planecie jako alternaty-
wne. Zepchnite na margines przez dominujc
jego form jest gdzie tam, ukryte gboko. Ga-
binet cieni, niemoliwy do zauwaenia, gdy
bada si organizmy klasycznymi metodami, bo-
wiem posiada metabolizm, ktry oparty jest na
zupenie innych podstawach.
By moe nie musimy lecie w kosmos, by
spotka obce formy ycia.
Bo obcy s wrd nas.
Ewa Szumowicz
Urodzia si i wychowaa
na Mazurach w piknej
miejscowoci Pisz. Absolwen-
tka Akademii Medycznej
w Gdasku, wydzia far-
macji, aktualnie zamieszkaa
w Szczytnie (cho akurat to si
moe szybko zmieni, bo nie
lubi dugo mieszka w jednym miejscu), prowa-
dzi jedn z tamtejszych aptek. W wolnym czasie
czyta, gwnie polsk fantastyk, oraz sama pr-
buje swoich si na tym polu, bez wikszych suk-
cesw. Interesuje si wszystkim, od gotyckich
zamkw (zwiedzia ich ponad trzydzieci i pla-
nuje w najbliszym czasie zwikszy t liczb co
najmniej trzykrotnie), przez fzyk kwantow,
po jzykoznawstwo, cho jej najwiksz mioci
na zawsze pozostan roliny lecznicze. Niepop-
rawna i nieuleczalna kociara.
EWA SzUmOWICz
10
Agnieszka Zienkowicz
Gowologia stosowana, czyli szeptuchy,
kotuny i samospeniajce si proroctwo
ilustracja: Kornel Kwieciski
Gowologia termin ukuty przez Terryego
Pratchetta w cyklu wiat Dysku. Stanowi
z jednej strony flozof, z drugiej za nauk, ktra
wyznacza sposb dziaania czarownic na Dysku.
Jest pilnie strzeonym sekretem, gdy sprawia, e
magia wiedm dziaa realnie. W duym uprosz-
czeniu gowologia to otoczone mgiek tajemni-
cy, magii oraz szacunkiem czarnego, szpiczastego
kapelusza leczenie i poradnictwo, ktre wykorzys-
tuje nic innego jak sprawdzone, naukowe sposoby.
Mylc o czarownicy, mamy przed oczami
osob, ktra rzuca uroki, uzdrawia, warzy elik-
siry pomagajce rozwiza kady problem oraz
jest pilotem nietypowych obiektw latajcych
miote, czarnych kotw i kogutw. Rzadko kiedy
zdajemy sobie spraw z tego, e czarownice, te
z bani, jak i yjce na polskich wsiach zama-
wiaczki i szeptuchy, to kobiety na swj sposb
wyksztacone, o nieprzecitnej inteligencji i z da-
rem wgldu w ludzk psychik oraz najczciej
nieprzystajce do spoecznoci, w ktrej yj.
Na uroki czy nage uzdrowienia wikszy wpyw
maj osoby, ktre zwracaj si do nich o pomoc
ni one same. Kim s w takim razie owe wiejskie
zamawiaczki i szeptuchy?
Obie nazwy to okrelenie na t sam kobiec
profesj. Termin szeptucha pochodzi od sowa
szepta i zwizany jest z jedn z czynnoci,
jak wykonuje wiejska czarownica w trakcie od-
prawiania swoich czarw mianowicie z szepta-
niem, czyli cichym odmawianiem modlitwy lub
zaklcia. Zamawiaczka to nazwa o zblionym
pochodzeniu. Wywodzi si od zamawia
w znaczeniu: zamawia uroki, co rwnie
nawizuje do szeptanych w trakcie magicznych
czynnoci sw. Odmawiane modlitwy, czsto
powtarzane w kko jak mantry, s niezwykle
wanym elementem w praktyce szeptuchy. To
one nadaj moc wykonywanym czynnociom
i sprawiaj, e czarownica jest szanowana
w spoecznoci. Tylko ona bowiem zna sowa,
ktre mog uczyni naprawd wiele
Wbrew powszechnym opiniom ludzie nie
zwracali si do zamawiaczek po eliksiry miosne
czy rzucenie zego uroku. To tylko niewielki od-
setek codziennej dziaalnoci szeptuch. Gwne
powody wizyt u czarownicy i zwracania si do
niej o pomoc to wasna choroba lub niedoma-
ganie czonka rodziny, pord, choroba zwierzt
gospodarskich oraz kotuny. Ostatnia przy-
czyna bya jednoczenie najczciej wystpujc.
Brak higieny, dugie, nieobcinane do dnia lubu
i nieznajce grzebienia wosy oraz powszechna
wszawica powodoway tworzenie si na gowach
nierozczesywalnych supw. Taki kotun mg
obj nawet ca gow i way kilka kilogramw
(najduszy zachowany kotun mierzy po
rozwiniciu 1,5 m). Jego powstanie czsto przy-
pisywano zym duchom oraz rzuconemu uro-
kowi. Nie wolno byo go rozczesywa i obcina,
gdy po pierwsze i tak by to raczej nie przynioso
efektu (wyobra sobie, Drogi Czytelniku, prb
rozczesania posklejanych i spltanych wosw,
a nastpnie przemn otrzymany wysiek przez
sto), po drugie mogoby sprowadzi ze moce
i chorob na osob pomagajc. Dodatkowo
skuteczn walk z kotunem uniemoliwiay
pewne zabobony, wedug ktrych kotun zami-
ast by wynikiem dziaania zych mocy, chroni
przed nimi. Tu na pomoc licznym skotunionym
gowom ruszay zamawiaczki. Wiedziay one,
kiedy kotun mona obci oraz co z nim zrobi,
AGNIESzKA zIENKOWICz
11
a dziki znajomoci magii byy chronione przed
zymi duchami. Kotuny byy odpowiednio przy-
palane przy gowie, nastpnie obcinane i spalane
przy wtrze zakl. A osoba uwolniona od nich
nie musiaa si obawia adnych chorb psychi-
cznych (ewentualnie optania przez ze moce)
czy lepoty. Szeptuchy swoj antykotusk
dziaalnoci znacznie ograniczay populacj
wszy oraz leczyy zakaenia i choroby skry.
Wanym obowizkiem zamawiaczek byo
rwnie asystowanie przy porodzie tak ludzi,
jak i zwierzt. Tutaj mniejsze znaczenie miao
klepanie zakl kobieta krzyczca w blach
niezbyt zwracaa uwag na magiczn otoczk.
Gowologia stosowana...
12
Liczyy si sprawne rce, dowiadczenie i szy-
bko podejmowania waciwych decyzji, ok-
raszone odrobin wiedzy na temat ludzkiej
anatomii. Dziki temu dzieci zakleszczone po-
dczas porodu czy owinite ppowin oraz ich
matki miay wiksze szanse na przeycie. Po-
moc ciarnym kobietom wizaa si rwnie
z niechlubnym spdzaniem podw, czyli
wywoywaniem poronie. Gdy (najczciej
moda i niezamna) kobieta zasza w nie-
chcian ci, moga liczy na porad wiejs-
kiej czarownicy. Wystarczyo poda odpowied-
nie napary z zi, by wywoa poronienie lub
przedwczesny pord. Takie dziaania cieszyy
si popularnoci, mimo e byy bardzo ryzy-
kowne i wizay si z wysok miertelnoci
przyszych matek.
Jednym z najwaniejszych i przynoszcych
najwikszy szacunek zada szeptuch byo uz-
drawianie. Brak dostpu do lekarza i wete-
rynarza na polskich wsiach powodowa, e
te role musiay by przejte przez czonkw
spoecznoci. I tak kowal z racji swojej siy i te-
go, e dysponowa odpowiednimi narzdziami
(obcgami) suy mieszkacom jako dentysta
(co sprowadzao si we wszystkich przypadkach
do wyrywania zbw). Szeptuchy natomiast
byy wychowywane i uczone, tak by sta si dla
swojej spoecznoci namiastk suby zdrowia.
Ich sposoby uzdrawiania w gwnej mierze
sprowadzay si do krgarstwa i zioolecznictwa.
Jednak gdy dooymy do tego uwane obser-
wacje, dziki ktrym zamawiaczki poznaway
anatomi ludzi i zwierzt oraz zamiowanie
do eksperymentw (oczywicie na ludziach),
bez ktrych nie powstayby nowe lekarstwa, to
otrzymujemy cakiem skutecznego lekarza. Na
jak terapi moglibymy liczy u zamawia-
czki? W przypadku blu ucha wiecowanie.
W bolce ucho wkadano woskow tubk, ktr
nastpnie podpalano. Szeptucha odmawiaa
kilka niezbdnych zakl, a podcinienie wy-
twarzane przez ponc tubk wyrwnywao
cinienie w uchu wewntrznym i rozgrzewao
przewd suchowy. Bl przechodzi jak rk
odj. Na kaszel bardzo skuteczny by wywar
z babki lancetowatej (oczywicie zbieranej pod-
czas peni ksiyca) z towarzyszeniem odpo-
wiedniego szeptania. Natomiast gdy jakiemu
gospodarzowi pooya si krowa, wystarczyo
wymwi odpowiednie zaklcia i przebi jej
odek ostrym kokiem. Gazy wywoujce nie-
bezpieczne wzdcie ulatyway, a krowa (pra-
wie) w peni si moga wrci do przeuwania
i muczenia. Jednak niezawodnym sposobem na
wszystkie znane i nieznane choroby byo tocze-
nie surowego jajka, ktre wycigao ze moce
z ciaa. I wbrew pozorem to rwnie byo skute-
czne. Dlaczego?
W tym miejscu wracamy do gowologii,
poniewa to w niej tkwi sedno dziaania szep-
tuch. Doskonale ten fenomen opisuje poniszy
fragment Rwnoumagicznienia:
Jeeli dasz komu butelk syropu na wiatry,
moe mu pomc. Ale jeli chcesz, eby pomogo
na pewno, musisz pozwoli, eby jego umys
zmusi lek do dziaania. Powiedz, e to promie-
nie ksiyca rozpuszczone w winie elfw czy co
w tym rodzaju. Pomamrotaj troch. Tak samo
z kltwami.
Stosowan przez zamawiaczki gowologi
mona opisa za pomoc kilku (a waciwie
dwch najistotniejszych) efektw psychologicz-
nych. Pierwszy z nich to efekt placebo.
Dwm pacjentom z identycznym schorze-
niem podajemy identycznie wygldajcy, iden-
tycznie smakujcy i identycznie pachncy lek,
ale tylko jedna z substancji ma waciwoci lecz-
nicze. Jeli efekt placebo zadziaa, obaj pacjenci
wyzdrowiej, mimo e pierwszy otrzyma skute-
czne lekarstwo, a drugi substancj niemajc
wpywu na stan zdrowia (placebo). Ten feno-
men pokazuje, jak wana jest psychika chorego
w procesie leczenia. Osoba niedomagajca jest
w stanie sama siebie uleczy tylko dlatego, e
wierzy w moc medykamentw lub lekarza. Ten
sam efekt wystpowa wrd klientw czarow-
nic. Wierzc w moc zamawiaczki i jej magicz-
nych formu czy naparw, chory wpywa na
popraw swojego zdrowia (tego fzycznego, jak
rwnie psychicznego). Wiele eksperymentw
z placebo pokazao rwnie, e bardzo wana
jest forma podania leku np. zastrzyki daway
wikszy efekt ni tabletki czy krople. Dlatego te
AGNIESzKA zIENKOWICz
13
im bardziej magiczny i niecodzienny by lek od
szeptuchy, tym szybciej i skuteczniej uzdrawia.
Magiczne rytuay czy szeptane zaklcia
peniy w gowologii jeszcze jedn, niezwykle
wan rol. Stanowiy doskonae wytumaczenie,
gdy co w trakcie leczenia poszo nie tak. Krowa
po przebiciu odka moga zdechn wdao
si zakaenie lub czarownica nie trafa w od-
powiednie miejsce. Kobieta podczas porodu
moga umrze, bbenek w uchu pkn od nad-
miernego cinienia. Tym samym zamawiaczka
moga sprowadzi na siebie niemae kopoty.
Jak temu zapobiec? Mona zrzuci win na ze
moce, diaba, duchy i siln czarn magi. Skoro
bowiem istniej czary zamawiaczki, musz
istnie te ze czary. I to one sprowadzaj na lud-
zi wszystko, co najgorsze.
Drugim efektem psychologicznym, za
pomoc ktrego mona opisa gowologi,
jest samospeniajce si proroctwo. Moe ono
dziaa na dwa rne sposoby: pozytywnie
(efekt Galatei) lub negatywnie (efekt Golema).
Posumy si przykadem. W klasie mamy
dwch przecitnych uczniw o zblionych
zdolnociach, motywacji itd. Podajc si za
autorytety z dziedziny psychologii, tumaczymy
nauczycielowi, e jeden z tych uczniw posia-
da wybitne zdolnoci, drugi natomiast nie ma
warunkw, by cokolwiek osign. Po p roku
gwarantuj, e pierwszy ucze nagle zacznie si
wyrnia na tle klasy (efekt Galatei), drugi za
znacznie si pogorszy (efekt Golema). Dlacze-
go? Nauczyciel wierzc w sowa autorytetu,
bdzie faworyzowa jednego ucznia, powica
mu duo uwagi i kade jego dziaanie tumaczy
wybitnymi zdolnociami. Drugiego nato-
miast zacznie lekceway i na skutek wasnych
oczekiwa wpynie na warunki nauki ucz-
niw, a ostatecznie na ich wyniki. Ale wrmy
do zamawiaczek tumacz one chorym, e
tylko to konkretne lekarstwo czy dziaanie ma
olbrzymi moc i najpniej za miesic bd
ju zdrowi. Chory oczekujc poprawy, stosuje
si do wszystkich zalece zamawiaczki i bacz-
nie obserwuje stan swojego zdrowia jest wic
bardzo przykadnym pacjentem. A przykadny
pacjent ma wiksze szanse na wyzdrowienie ni
ignorujcy objawy i lekcewacy lekarza.
Istnieje wiele podobiestw midzy psycho-
logi czy psychiatri a gowologi. Natomiast
jest jedna, ale bardzo znaczca rnica. Jednak
w tej ostatniej kwestii podejmowanej w moim
artykule pozwol sobie odda gos wielkie-
mu autorytetowi w dziedzinie gowologii sir
Terryemu Pratchettowi:
Chocia midzy psychiatr a gowologiem
moe istnie powierzchowne podobiestwo,
w praktyce rni si zasadniczo. Kiedy psychi-
atra ma do czynienia z pacjentem, ktry wierzy,
e ciga go wielki i straszny potwr, bdzie si
stara go przekona, e potwory nie istniej. Bab-
cia da komu takiemu stoek, eby na nim stan,
i bardzo gruby kij.
rda:
1 . ht t p : / / p l . wi k i p e d i a . o r g / wi k i /
Ko%C5%82tun.
2. Aronson E., Wilson T., Akert R., Psycho-
logia spoeczna. Serce i umys, Pozna 1997.
3. Chomiuk M., Dziwy spod strzechy i wie-
rzbowej dziupli, Michw 2005.
4. Pratchett T., Maskarada, Warszawa 2003.
5. Pratchett T., Rwnoumagicznienie, War-
szawa 2006.
Przekazy ustne
Agnieszka Zienkowicz
Rocznik Czarnobyla.
Z wyksztacenia psycholog,
z zamiowania i z zawodu
copywriter. Codziennie zma-
ga si z ubraniem w poetyc-
kie metafory tematu piecw
i kotw C.O. tudzie malo-
wania proszkowego czy obu-
wia sportowego. Dziki temu
przekonaa si, e aden tekst
nie jest jej straszny.
W wolnych chwilach czytuje pisarzy rosyj-
skich i udziela si w Qfancie.
Gowologia stosowana...
14
Maciej Lewandowski
Co z tym kocem?
wiat nie przestanie istnie. Ot, zgasn wiata
i od biedy wybuchnie jaki generator. Przynaj-
mniej tak mwi.
Od jakiego czasu NASA systematycznie wy-
puszcza w eter informacje, e nie zagraa nam
adna kosmiczna katastrofa. Robi to z takim
zapamitaniem, e zaczynam podejrzewa, i
nie mwi wszystkiego
Pomijajc wiszce nad nami (nomen omen)
zagroenie deszczu kosmicznego elastwa
w postaci spadajcych satelitw, co chwila co
dybie na Ziemi, ludzko i mydlane opery.
By nie siga daleko: w zeszym tygodniu nie
uderzy w nas, powtarzam, NIE uderzy meteo-
ryt wielkoci lotniskowca. Szczliwie przecisn
si midzy planet a Ksiycem. Wspomniany
obiekt cyklicznie mija bkitny glob. Nastpne
podejcie czeka go za plus minus sto lat.
Ledwo ludzko zdya si otrzsn po
widmie zagady, a tu ju nadcigaj kolejne. Tym
razem na tapecie jest promie mierci wysany
ze Soca. Wszystko sprowadza si do tego, e
jako tak w przyszym roku Ziemia zamieni si
w skwark.
Taka wizja idzie w parze z pomysami scena-
rzystw-socjopatw usiujcych ubi tak wiele
przedstawicieli ziemskich gatunkw, ile tylko jest
moliwe. Dziki produkcji 2012 przyszy rok
i przypadajcy na ten okres wybuch soneczny
miay spory potencja. NASA zaprzecza.
Naukowcy potwierdzaj, e Soce z racji
swojej natury musi mwic oglnikowo raz
na jaki czas wybuchn. Podug ostatnich po-
miarw wszystko toczy si w cyklach jedena-
stoletnich std data 2012. Agencja podkrela
jednak, e zwyczajnie nie ma wystarczajcej
energii w Socu, by wysa mordercz kul og-
nia na odlego 93 milionw mil, eby zniszczy
Ziemi.
Uf. Kamie z serca.
Niemniej specjalici z NASA wspominaj
o zaburzeniach elektromagnetycznych, jakie wy-
buch moe spowodowa. Nic takiego. Ot, dale-
ko idce zakcenia elektroniki, m.in. w sztucz-
nych satelitach, awarie GPS, kopoty z telefoni
komrkow oraz co bardzo interesujce wy-
buchy transformatorw.
Nic powanego. Naukowcy doradzaj, by
na ten czas wyczy wszelkie urzdzenia,
zabezpieczy co si da i zwyczajnie schodzi
z drogi zagroeniom. Bez wtpienia spadajce
samoloty, satelity itp. wida z daleka.
Jak zostao podane na stronie agencji, nie
moemy ignorowa kosmicznej pogody, ale
moemy si przed ni zabezpieczy. NASA
zapowiedziaa rozsyanie stosownych ko-
munikatw i ostrzee do frm i korporacji
zajmujcych si dostawami prdu oraz trans-
portem lotniczym.
Dobrze, e wszyscy sobie wszystko
wyjanilimy.
Maciej Lewandowski
Jegomo osobliwy. Uro-
dzi si czas jaki temu, na
szczcie moe kupowa sa-
modzielnie piwo.
Dawno temu by Lewan-
dowski poet dekadentem.
Pisa, e smutno mu bardzo, a
wiat jest felerny. Szczliwie,
wiersze owe zaginy.
Na studiach j Lewandowski bazgra proz.
Tak te zostao. W midzyczasie porzuci dokto-
rat, poniewa chcia jecha do Las Vegas. Obec-
nie Lewandowski pisze duo, czasami dostajc
za to marne wynagrodzenie. Nie dotar do Las
Vegas.
mACIEj LEWANDOWSKI
16
Portykon 2011
relacja: Anna Sitko
Z Sosnowca wracam z mieszanymi uczucia-
mi i wci trudno mi zdystansowa si do tego,
czego byam tam wiadkiem. Jedno jest pew-
ne Poryty konwent zdecydowanie zasuy
w moich oczach na swoj nazw (mimo wszys-
tko raczej w negatywnym tego sowa znaczeniu).
Do Sosnowca dotaram w pitek wieczorem.
Po zalogowaniu si w budynku akredytacyjnym,
wraz z mym towarzyszem podraowalimy przez
mrz z budynku A do budynku C, do kt-
rego wie miaa narysowana na przyczepi-
onej do drzewa kartce strzaka. Ach, gdyby
przyklei jeszcze ze dwie takie strzaki po dro-
dze! Wicej wskazwek niestety nie byo, a drog
znalelimy dziki dwm dziewczynom z ko-
cimi uszami wychodzcym wanie z budynku
B. Dostalimy instrukcj (wyjdziecie w lewo,
potem wzdu gwnej ulicy, a gdy zobaczycie po
lewej podejrzanie wygldajc, mroczn uliczk,
gdzie na pewno nie chcielibycie po nocach
skrca tam wanie naley si skierowa) i po
kilku minutach kroczenia mrocznymi ciekami
okraszonymi rnej maci otaku znalelimy
si w odpowiednim budynku.
Gdy tylko przetaram zaparowane okula-
ry, uderzy mnie ogrom mangowych gadetw
noszonych przez konwentowiczw (kocie uszka
to naprawd ndzne minimum szanujcego si
fana mangi) oraz stosunkowo niewielka liczba
ludzi zdajcych si nie utosamia z cosplayujc
gawiedzi. Na adnym jeszcze konwencie nie
widziaam takich dysproporcji midzy mangow-
cami a fantastami. Ci drudzy (o czym przyszo
mi si pniej przekona) na terenie konwentu
utworzyli sobie trzy getta, poza ktrymi ciko
byo uwiadczy kogo ich pokroju pord stad
Pikachu, lolit i Sailor Moon. W zasadzie nic
dziwnego ju pierwsza strona informatora
konwentowego pokryta jest atomwko podob-
nymi obrazkami Batmana, Vadera (z pokebal-
lem) i Hellsinga.
Nasze kroki skierowalimy na pitro pierwsze.
Obecne tam stoiska daway ywy obraz zaobser-
wowanym wczeniej dysproporcjom na jedno
stoisko z grami/rkodzieem przypaday trzy
kramy z mangowymi gadetami. Poogldalimy
asortyment i ruszylimy w stron games roomu.
ANNA SITKO
17
Znajome twarze wydajcych planszwki
przywrciy umiech na twarz. Pochylilimy si
nad asortymentem i zaczlimy szuka czego
dla siebie.
Widzielicie to co ja? Na dole kartki do wpi-
sywania si na sesje i wszystkie puste. Widzia
tu kto moe jakiego mistrza gry? Przyszlimy
sobie pogra, a w sali na sesje ciemno i gucho!
Nie widzia. Ale chodcie do nas, to po-
gramy w Munchkina.
A wic pogralimy.
W games roomie przez dwa dni konwentu
z kilkoma sympatycznymi ekipami zdyam
zagra w Ticket to ride, Banga, Munchkina
i Wiedmina.
Trzeba byo jednak ruszy tyki i pozwiedza.
Mj towarzysz postanowi sprbowa swoich si
w konkursie wiedzy o cRPG (skd w niedugim
czasie uciek z kwikiem), a ja pochodziam po
salach i odkryam, e to, co si w nich dzieje,
niekoniecznie odpowiada temu, co mam zapisa-
ne w informatorze (minus dla organizacji, plus
dla niespodzianki) i trafam na bardzo dobr
prelekcj Japoczyk a spoeczestwo Marcina
Meva Chludziskiego, ktrej przysuchiwaam
si dusz chwil.
Po 23.00 zahaczyam rwnie o jedno z gett
niemangowych trafam na balang Outpostu,
gdzie trwa konkurs na najlepszy postapokalip-
tyczny mski striptiz. Gona muzyka i pozy-
tywna atmosfera roznosiy si echem po caym
pitrze. Posiedzielimy jeszcze chwil, a potem
zawinlimy do portu, by na konwent wrci
w sobot po poudniu.
A w sobot pojawio si wicej atrakcji ses-
je, sale z konsolami, fajne prelekcje i larpy. Co
do tych ostatnich szczeglnie apetycznym
dla naszego towarzysza mia by ten w kli-
matach Star Wars. Z przyczyn obiektywnych
(czyt. ochroniarzy chodzcych po pnocy
po budynku i wyrzucajcych tych, ktrzy nie
mieli akredytacji na niedziel), nie byo nam
jednak dane przekona si o jego rzeczywistej
atrakcyjnoci. Tak czy inaczej zarwno atrak-
Portykon 2011
18
cji dla erpegowcw, jak i samych erpegowcw
byo jakby wicej. Wywieszono nawet kartk
zapowiadajc potyczk Mangowcy vs Fantaci.
Nie spodziewaam si wielkiej frekwencji tej
drugiej grupy (nie wiem, jak to jest z mangow-
cami) bo kto normalny wstawaby na to o dzie-
sitej rano? Powasaam si troch po salach
z grami, pograam w Dyn, poobserwowaam
nauk skonookiej kaligrafi, poogldaam, jak
jeden z kamratw dostaje bcki w Mortal Kom-
bat i znw skierowaam swoje kroki w poszuki-
waniu interesujcej prelekcji.
Chyba adna prelekcja nie przycigna takiej
publicznoci, co ta o magii ludowej (wdziczny
temat a jake!) prowadzona przez Mateus-
za Kocielnickiego. Krtki wykad z etnologii
praktycznej okraszony wieloma soczystymi
przykadami z ycia polskiej wsi sprawi, e
suchacze to miali si, to truchleli. Gdy po god-
zinie wychodzilimy z sali, kady wiedzia ju,
dlaczego kobieta wszelkiego za jest siedliskiem
i czemu zmare niemowlaki naley chowa pod
progiem domu.
Na wysokoci zadania stan rwnie Portal.
Sympatyczni jego przedstawiciele zorganizowa-
li turniej gry Zombiaki II i cho nie dostaam
si do fnau, to bawiam si naprawd wietnie.
Nie wiedziaam, e zasady tak prostej gry daj
miejsce tylu wtpliwociom
Oczekiwania zawioda prelekcja Janusza
Ivelliosa Kamieskiego Etnografa Stosowa-
na w RPG. Raport obieywiata. Uboga warto
merytoryczna prezentacji i ogrom bdw rze-
czowych sprawiy, e opuciam sal po czter-
dziestu mczcych minutach. Wypisaam so-
bie nawet na kartce uwagi, jakie miaam do tej
prelekcji, eby je tutaj cho w czci przytoczy,
ale nawet tego mi si nie chce
Z braku miejsca w salach grajcy zaczli
wychodzi z gett na korytarze i siadali, gdzie si
dao. Outpost niezmiennie prowadzi prelki
i imprezowa, a gracze przy konsolach napinali
swoje e-muskuy. Sobota to by dobry dzie dla
ludzi niezainteresowanych cosplayowaniem czy
konkursami wiedzy o Kuroshitsuji. Widzc ju
wiele osobliwoci, nie sdziam, e tego dnia co
jeszcze mnie zaskoczy A jednak.
Moj misj byo znalezienie dodatkowych
dwch graczy do Banga. Wyszam na korytarz
i skierowaam si w stron zbiegowiska rozen-
tuzjazmowanych przebieracw czatujcych
pod sal.
Co tu si dzieje? pytam dwie dziewczyny
lat okoo szesnastu.
W sali jest yuri praktyczne. Zaraz wchod-
zimy.
Wiedziona antropologiczn ciekawoci
weszam z nimi.
ANNA SITKO
19
W sali panowa niemoebny zaduch.
Wypeniony po brzegi podnieconymi mangow-
cami pokj, co rusz rozbyskiwa wiatem feszy
i migajcymi wiatekami kamer. Dziewczyny
stany na rodku sali i zaczy przedstawienie.
Ja przycupnam przy drzwiach.
W czym mog pani pomc?
Wracaam od byej dziewczyny i zwichnam
sobie nog Prosz mi pomc.
Od byej dziewczyny? odgrywajca
zacza koysa biodrami, wypina biust,
zarzuca wosami, mruy oczy i wykonywa
szereg innych kocich ruchw wszystkie na
raz.
Tak, teraz ju od byej.
No to trzeba bdzie temu zaradzi.
Usiada jej na kolanach, tamta j
podniosa i nastpi dugo wyczekiwany,
namitny pocaunek, ktry wzbudzi salw
rozbyskujcych feszy. Wyszam z sali.
Czemu nie byo ci tak dugo? spytali
mnie kamraci.
Nie wiem, co to byo dziewczyny
odgrywaj yuri praktyczne.
Znaczy, e co?
Znaczy, e machaj dupami i li si przed
publicznoci.
Caujce si nastki?! Zaraz wracamy! I
pobiegli.
A wrcili rzeczywicie zaraz. Wida seks
oralny przez spodnie dwch napalonych man-
gowych kotek nie jest czym, co satysfakcjonuje
tak jak lesbijskie pornosy ;)
Podsumowujc konwent zapewni mi wie-
le rozrywki, cho gwnie poprzez dostarczanie
odpowiedniej nerdowej poywki w postaci gier
planszowych. Zaliczy kilka drobnych wpa-
dek organizacyjnych (czsto rozsypujcy si
harmonogram, brak informacji przy opisach
prelekcji i wydarze o miejscu ich przeprowad-
zania). Zamieszczano jednak atwe w obsudze
mapki Co? Gdzie? Kiedy?, za co serdeczne
dziki. Niewtpliwym plusem byo te otwarcie
stowki dla konwentowiczw (czynna nawet
pno w nocy), zapewnienie zniek w Telepizzy
i okolicznym pubie. Nie mona byo odmwi
mu porytoci w pewnych jego dziedzinach.
Nie zawsze owa poryto mi odpowiadaa, ale
zdoaa zaskarbi sobie rzesze fanw. Kon-
went by rajem dla mangowcw. Mniej miejsca
powicono tym, ktrzy przybyli tu dla innych
ni manga rozrywek, i niewiele mogam znale
w ofercie dla siebie. Ciekawa jestem, czy kon-
went nadrobi braki w przyszym roku.
Anna Sitko
Studentka krakows-
kiej etnologii oraz flologii
wschodniosowiaskiej. Mi-
oci do fantastyki zostaa
zaraona w wieku lat czte-
rech, do literatury kilka lat
pniej. W wolnych chwilach
gra w planszwki, jedzi na
konwenty, praktykuje piew biay i mniej lub
bardziej skutecznie prbuje swoich si w r-
kodzielnictwie. Sowianoflka.
Portykon 2011
20
Aleksandra Broek i Rafa Sala
Chimeryczno rzeczy martwych
ilustracja: Magda Miko
Prolog
Zrodziy mnie nienawi i udrka. Kade
uderzenie, kada rysa przybliay moment inic-
jacji. Powstawaem w blu i nieasce, nkany
fantasmagoryczn obsesj samozwaczego de-
miurga. Zapamitay artysta stworzy mnie na
swoje podobiestwo, dzielc si czci wasnej,
zatrutej duszy. Jego ebro moim ebrem, jego zy
moj radoci, jego niech moj pogard.
A w kocu, po niezliczonych nocach, z bez-
ksztatnej bryy wyoniem si ja. Kim by mj
stwrca?
Gdy zaledwie kilkuletni chopiec szed
przez las, kada trzaskajca pod nog gazka
wzbudzaa strach i popychaa do ucieczki. Gael,
bo tak nazywali go prawie wszyscy, wanie tutaj
usiowa znale azyl. Las by cichy i nierucho-
my. Drzewa wpuciy go na swoje terytorium
i kusiy obietnic schronienia. Promienie soca
przewityway przez licie. Chopiec rozglda
si czujnie. Przystan przy wskim strumyku
i napi si zimnej, orzewiajcej wody. Podnis
gow, bo zdawao mu si, e syszy czyje kro-
ki, jednak uspokoi si, gdy w lenej gstwinie
zamajaczyy dwie sarny. Ominy chopca
i znikny midzy drzewami. Na brodzie Ga-
ela zostao kilka kropel wody. Wytar je wierz-
chem doni i wsta. Wtedy co przykuo jego
uwag. Nieco dalej, pomidzy dwoma sosnami
lea gaz. Chopiec uklkn przy znalezisku.
Na jednym z bokw, tu przy ziemi, zostay
wyryte dziwne symbole. Nigdy wczeniej nie
widzia takich znakw i cho usiowa znale
w nich jaki sens, nie potraf. Umiechn si
na sam myl, e udao mu si odnale wasny
skarb. Pogadzi szorstk powierzchni kamie-
nia, a znaki zalniy na chwil ledwie widocz-
nym wiatem. Nabra pewnoci, e symbole
musz by magiczne. Chopiec przytuli si do
ciepego kamienia i postanowi nada mu imi.
Gdy soce przygaso, a Gael poczu chd,
postanowi wrci do domu. Obieca sobie jed-
nak pojawi si tu nazajutrz. I dotrzyma sowa.
Przychodzi, gdy tylko nadarzya si ku temu
okazja. Wymyka si z domu i bieg do lasu, by
podziwia swj skarb. Traktowa go jak przy-
jaciela. Szepta w kamienne ucho wszystko, co
go trapio, przynosi te troski innych. Czasem
sprawy bahe i prawie nieznaczce, innym ra-
zem prawdziwe tragedie. Kamie sucha i do-
piero po wielu latach wypowiedzia pierwsze
sowa. I nie bya to proba, a raczej rozkaz.
Daj mi ciao zabrzmiao w gowie Gaela.
Gael okaza si posusznym i penym pas-
ji wykonawc woli magicznej skay. Mozolnie
rzebi w granicie, postpujc wedle wskazwek
tego, ktry zosta uwiziony w bladorowym
kamieniu.
I
Etienne spoglda od niechcenia na te
wiato latarni, ktrej blask zdawa si tworzy
magiczn kul lewitujc nad brukiem parys-
kiej ulicy, lecz jego myli kryy gdzie indziej.
Niespena p godziny wczeniej sta na mocie
gotowy rzuci si w smolist gbi Sekwa-
ny. Co go powstrzymao? Na pewno nie myl
o Yvonne, podrzdnej aktoreczce siedzcej
teraz u jego boku i trajkoczcej co tym swoim
irytujcym gosikiem. Leniwie przenis wzrok
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
21
na przesadnie wypudrowan twarz i czerwone
usta. Nie bya pikna, lecz gdy patrzy w jasno-
zielone oczy, ktre miay niemal ten sam kolor,
co oprniona do poowy butelka stojcego na
stoliku absyntu, przychodzia mu na myl bez-
troska dziecistwa i szmaragdowa gbia morza,
w ktrym nurkowa w modoci.
Przymkn na chwil powieki i wsucha si
w kawiarniany gwar. Dwiki niezbyt do-
brze nastrojonego pianina mieszay si z echem
rozmw, a nad wszystkim groway okrzyki
prostytutek stojcych w grupce gdzie z tyu.
Jeszcze dwa lata temu pachncy papierosami
i absyntem wiat, w ktrym krloway muzyka,
poezja i wolno, stanowi inspiracj i sens ycia.
A teraz? Pene uroku uliczne kawiarenki byy
ju tylko knajpami, w ktrych zaspokaja alko-
holowy gd, w piknych kochankach widzia
jedynie prostytutki, ktre pod dugimi, kolo-
rowymi sukniami skryway niedoskonaoci
urody, a zielony wiat miechu i tacw o wicie
przeraa szaroci niewyspania, skacowanym
brudem i ziewajc nagoci. By te Grard.
Widujecie si? piskliwy gos Yvonne
wyrwa go z zamylenia.
Wyprowadziem si. Ju w zeszym
miesicu.
Wiem przerwaa mu. Pytaam, czy si
spotykacie.
Czasem mrukn, podnoszc si z miejs-
ca.
Etienne! krzykna. Mylaam, e dzi
e my
Jestem zmczony. Do widzenia. Au revoir.
Przed odejciem dopi napoczty kieliszek.
Nic nie mogo si zmarnowa. Dzi wyda os-
tatniego franka.
II
Oddaliwszy si od stolika o zaledwie kilka
krokw, poczu si nieswojo. Mia wraenie, e
przemykajcy uliczk ludzie rzucaj mu ukrad-
kowe spojrzenia. Jake wydawali mu si proci!
Rozpdzone insekty, dla ktrych peny brzuch,
dach nad gow i gorczkowo powtarzane plotki
stanowiy istot egzystencji. Mia ochot splun
prosto w pozbawione wyrazu twarze. Ze zoci
kopn walajcy si pod nogami kamie.
Auu! krzykn elegancik z lask i odwrci
si, by poszuka winowajcy, ale towarzyszca
mu, wyzywajco ubrana kobieta pocigna go
za rkaw. Venons! Nie mam dla ciebie caej
nocy!
Etienne dopiero teraz dostrzeg stojcego
porodku ulicy cudacznego czowieka. Chu-
dy garbus o prawdopodobnie najbrzydszej
facjacie w caym Paryu wyciga w stron
przechodniw pokurczone palce. Usiowa
zatrzyma mijajce go pary, ale te zdaway si
go nie dostrzega. Szkaradno garbusa bya na
swj sposb pocigajca. Paskudny obkaniec
zdawa si by kim wyjtkowym. Etienne mia
wraenie, e przechodnie nie tyle ignoruj star-
ca, co naprawd go nie widz. I wtedy stao
si. Podpity mczyzna zderzy si z garbusem
i przewrci razem z nim. Gramolc si z bru-
ku, szuka przeszkody, przez ktr upad. Na
prno. Garbus by niewidzialny! Ale nie dla
Etiennea. Kiedy niefortunny przechodzie od-
dali si, rzucajc przeklestwa na prawo i lewo,
Etienne podszed do lecego i wycign do
niego drc do.
Potrzebuje pan pomocy?
Nieznajomy unis gow. Podkrone oczy
popatrzyy badawczo, rozleg si obleny chi-
chot. miay si gbokie bruzdy na czole i sze-
rokie blizny na policzkach. mia si haczyko-
waty nochal.
A moe to ty potrzebujesz pomocy w za-
chrypnitym gosie pobrzmiaa nutka szyder-
stwa poeto?
Ja?! Czy my si znamy?
Suszne pytanie. Garbus chwyci do
modzieca i gwatownie przycign go do sie-
bie. Spjrz mi w oczy.
Mczyzna okaza si silniejszy, ni si
wydawao. I to kamienne spojrzenie. Czy gar-
bus zna jego najskrytsze marzenia? Wpatrujc
si jak zahipnotyzowany w wielkie renice
szaleca, ujrza Gerarda ale nie wycieczonego
chorob czowieka, lecz pewnego siebie, but-
nego mczyzn, ktrego pozna przed laty,
spacerujc po Polach Elizejskich.
Chimeryczno rzeczy martwych
22
Tego wanie pragniesz, prawda? eby by
zdrowy. Mog da wam nawet wicej. Bogactwo
i niemiertelno.
A cco... czego chcesz w zamian?
A jakiej ceny si spodziewasz? odpo-
wiedzia nieznajomy, puszczajc do modzie-
ca. Proponuj rzecz dla ciebie nieosigaln,
wic i zapata musi by odpowiednia.
Nastpia chwila penej napicia ciszy.
Nie bd gupi, Etienne! warkn w kocu
garbus, marszczc czoo.
Etienne nie usiowa nawet domyla si,
skd ten zna jego imi.
Nie jestem twoim wrogiem doda
agodniej nieznajomy. Wrcz przeciwnie.
Co zatem miabym zrobi?
Wzrok garbusa spocz na grupce przechod-
niw. Etienne zauway, e ich twarze zrobiy si
rozmyte i niewyrane. Tymczasem kostropate
palce rozmwcy znw zacisny si na jego de-
likatnej rce.
Ciesz si, e mylimy o tym samym.
Etienne poczu si nieswojo. Gosy zleway
si w jednostajny szum, wibroway w uszach
i nie pozwalay na trzewe mylenie. Wtedy
dosysza jeszcze co. Najpierw ciche, bardzo
odlege westchnicie. Potem gos przybra na
sile. Etienne! Etienne!, gdzie za nim sta kto,
kogo zna. Resztkami si obrci si. Kosztowao
to sporo wysiku, bowiem do garbusa zdawaa
si miady mu koci. Jednak w kocu spojrza
przez rami. W gbi kawiarenki dostrzeg
kobiet. Widziaa go, woaa. To bya Yvonne.
Naraz wszystko ustao. Bl w doni min pra-
wie natychmiast, podobnie jak zamroczenie.
Spojrza w miejsce, gdzie powinien sta garbus,
ale nie zobaczy nikogo. Nieznajomy znikn.
A moe wcale nie byo go tu wczeniej?
Pozdrw ode mnie Gerarda! Bonne nuit!
krzykna Yvonne i ruszya w kierunku grupki
znajomych przy pianinie.
III

Wsuchany w tupot uderzajcych o bruk
obcasw, oddala si od miejsca, gdzie spotka
niepokojcego dziwaka. Z kadym krokiem
jego nogi robiy si lejsze. Stuk, stuk. Szyb-
ciej i szybciej. Bez dachu nad gow, bez
grosza w kieszeni, bez obowizkw. Tak, teraz
naprawd czu si wolny. By moe znw spdzi
noc w zauku czy, jak wczoraj, zdrzemnie si
pod drzewem, oparty o jeden z grobowcw na
cmentarzu Pere-Lachaise. Przystan na chwil,
aby pozachwyca si aur paryskiej nocy. mieci
walajce si przy murze, smrd z rynsztokw,
wrzaski i jki dobiegajce z otwartych okien.
Jeszcze nie czas na sen.
Gerard. Byway chwile, kiedy szczerze go
nienawidzi. Przyjaciel potraf obudzi w nim
najgorsze instynkty, przy nim mier i ycie
splatay si w jedno.
Hotelik La Marquise. Kanciasta rudera
stanowica schronienie dla samozwaczych ge-
niuszy i zatwardziaych naogowcw. Etienne
nacisn klamk i wszed do zadymionego prze-
dsionka. Recepcjonistka chrapaa. Ostronie
pokona odlego dzielc go od schodw. Dwu-
krotnie cisza od niego kobiecina z pewnoci
zamaaby go wp. W napiciu wchodzi na
kolejne stopnie, przy kadej goniejszej skar-
dze sprchniaych desek wstrzymujc oddech
w oczekiwaniu na tubalne jusquou?!.
Na drugim pitrze zatrzyma si przy
pierwszych drzwiach po prawej. Drzwi Gerar-
da. Etienne nie by tu od kilku tygodni, ale mia
niezmcon pewno co do tego, kogo znajdzie
w rodku. Przyjaciel mieszka tu przed dwo-
ma miesicami, dwoma laty, a moliwe, e te
dwadziecia lat wczeniej.
Kto tam? odezwa si znajomy, chrapliwy
gos po tym, jak zaskrzypiay popchnite przez
Etiennea drzwi. Wiedziaem, e przyjdziesz.
Gerard, zapomnijmy o tamtym. To
gupstwo.
Gupstwo. Cae ycie jest gupstwem...
przerwa mu nagy atak kaszlu. Poszarzaa twarz
skurczya si. Przymkn powieki, zacisn
pici i upad na kolana. Etienne podnis go
z podogi i zacign w stron ka. Gerard
nie nalea do najlejszych. Przez chwil mia
wraenie, e wlecze za sob trupa. Tylko e tru-
py nie plugawi plwocin czystej poduszki.
Etienne
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
23
Tak?
Wody
Prosz.
Wziwszy kilka ykw, Gerard usiad na
ku.
Ju dobrze.
Atak min. Przyjaciel wyranie uspokoi si,
co nie zmieniao faktu, e bardziej przypomina
kociotrupa ni czowieka.
Zmizerniae.
Nic nie mw! Etienne zdziwi si, e
chory potraf krzycze tak gono. Teraz ju
nie wyglda na wycieczonego. Wychudzo-
na twarz nabraa rumiecw, oczy pojaniay,
ruchy nabray wigoru. Nie mwmy o mnie
doda przez zacinite zby Gerard.
Widz, e
Ani sowa! Wiesz, o czym Ani sowa
Jak chcesz.
Gerard z ulg pooy gow na poduszce.
Etienne rozejrza si po tak dobrze znanym mu
miejscu. Zielona farba odchodzia od cian, st
pokrywaa warstewka kurzu, na pododze leao
przewrcone drewniane krzeso. Na parapecie,
pod przesonitym zabrudzon frank oknem
sta rzd pustych butelek. Etienne poczu nag-
le na szyi silny ucisk, szczupe palce zapay
go za konierz koszuli i pocigny na ko.
Leeli obok siebie, rami przy ramieniu. Jak
dawniej. Gerard pooy do pomidzy noga-
mi Etiennea, ktry przymkn oczy, wcigajc
w nozdrza przesiknite zapachem alkoho-
lu i choroby powietrze. Gerard by niezwykle
namitnym kochankiem. adna uliczna tancer-
ka nie moga si z nim rwna.
IV
Kiedy si obudzi, bya jeszcze noc. Poczeka,
a wzrok przyzwyczai si do ciemnoci i zerkn
na lece obok wychudzone ciao. Oddech
Gerarda by ciki i urywany. Etienne poczu
nagy przypyw wyrzutw sumienia. Koszula,
spodnie, buty. Oby si tylko nie obudzi! Nie
chciaby mu teraz spojrze w oczy.
Ukradkiem wymkn si z pokoju, boso zbieg
po schodach, min wci pic recepcjonistk
i wyszed z budynku. Chd twardego bruku
i kaleczce stopy kamienie jeszcze dotkliwiej
przypomniay o beznadziejnoci sytuacji.
Wtedy podj decyzj. Tak, zrobi to. Poszuka
garbusa i wysucha jego propozycji.
Noc miaa si ku kocowi, gdy dotar do
miejsca, gdzie wieczorem spotka nieznajome-
go. Etienne co chwil mia wraenie, e z cienia
wyania si poszukiwany czowiek, jednak raz
za razem okazywao si, e to tylko zabkany
achmaniarz albo prostytutka z klientem.
Walczc z rozgoryczeniem, przypomnia so-
bie wiersz. Napisa go tak dawno, e nie pamita
tytuu, lecz sowa uparcie tkwiy w jego gowie.
Przyjaciele, co katu gow pod topr oddali,
najkrwawsz ofar szafujc na prawo i lewo,
ci, ktrzy szarf poddastwa z szyi zerwali,
a gdy acuch ich oplt, spogldali w niebo,
nie spadn w otchanie potpieczych ogni,
lecz zasid na tronach, jako bogom
podobni!
Jego gos przybra na sile:
Ci za, co sowo szlachetne butem podeptali,
i pospnie powlekli si do kocielnej bramy,
gdzie pyem przydronym si przeegnali,
strwoeni wielce panowie i lkliwe damy.
Ci rozpadn si prdko jak skruszona
skaa
bo yli nie dla duszy, lecz dla marnego
ciaa dokoczy kto za jego plecami.
Natychmiast rozpozna ten gos.
Jeste powiedzia, odwracajc si. Cze-
kaem na ciebie.
Pikne sowa, poeto rzek garbus,
umiechajc si krzywo. Taki wiat zasuguje
jedynie na mier.
Etienne skin gow, cho nie by do koca
przekonany co do prawdziwoci tego twierdze-
nia. W kadym razie za nic nie chcia, by garbus
znw znikn. By pewien, e ten czowiek jest
jego ostatni desk ratunku.
Przemylaem twoj propozycj. Jestem
gotw ci pomc.
Chimeryczno rzeczy martwych
24
Nam, drogi Etienne, nam poprawi go
mczyzna.
Przejdmy moe do konkretw, panie
Arsene przedstawi si z pokracznym
ukonem. Po prostu Arsene.
Co zatem mam zrobi?
Garbus pogrzeba pod paszczem i wycign
z kieszonki may fakonik. Trzyma go z t
szczegln ostronoci, ktr mona zauway
u ksiy dziercych w doniach relikwi.
Co to takiego? spyta Etienne, przygldajc
si gstej cieczy.
Chcesz zna szczegy? Garbus zdawa
si uradowany swoim pytaniem.
Chyba nie musz stwierdzi Etienne.
Ale co mam z tym zrobi?
W odpowiednim momencie oprnisz j.
Bardzo ostronie odkorkowa buteleczk,
z ktrej wydobya si delikatna mgieka.
Rozejrza si po ulicy. W ich kierunku zmierza
wyranie utykajcy na praw nog czowiek.
To lek, Etienne powiedzia i dmuchn
delikatnie w szyjk fakonika.
Opary pofruny w stron nozdrzy
kulejcego. Mczyzna upad na bruk.
Widzisz? To lek. Przesta kule.
Etienne mimowolnie umiechn si na ten
dowcip.
Zabie go powiedzia spokojnie.
Mylisz si, chopcze. Mwiem, e to le-
karstwo.
Garbus zakorkowa buteleczk, zupenie
nie zwracajc uwagi na tum, ktry zbiera si
wok lecego na ulicy czowieka. W kocu
udao im si go ocuci. Podnis si, rozejrza
w popochu i pobieg przed siebie. Najwyraniej
odzyska wadz w nogach.
Musisz wiedzie, e moje lekarstwo
dziaa nie tylko na ciao, ale te na umysy
wyszczerzy zby garbus.
Co mam z tym zrobi?
To proste rzek Arsene bdziesz moim
apostoem. Udasz si do wity i tam rozgosisz
moje sowo.
Nie rozumiem?
Zmieszasz to z wod wicon w kadym
kociele.
Dlaczego sam tego nie zrobisz?
Garbus wcisn fakonik w do Etiennea.
Chcesz wiedzie, dlaczego? Zamknij na
chwil oczy.
Etienne zawaha si, lecz nie chcc drani
Arsenea, zrobi, co mu kazano.
Bo mnie nie ma dosysza.
Zdziwiony, podnis powieki, ale garbusa ju
nie byo. Zmieszany, wcisn fakon do kieszeni
i zerkn na zegarek, jedyn rzecz, ktrej jes-
zcze nie sprzeda. Ludzie mwi, e poeci nie
licz czasu. Ale Etienne mia swoje dziwactwa.
Lubi wiedzie, ktra jest godzina. Nie spieszy
si nigdzie, nie mia zobowiza i nie musia
dostosowywa rytmu ycia do ruchu wska-
zwek zegara. Za to by obserwatorem. Godziny
i minuty nie byy tylko liczbami. Symbolizoway
szalon rotacj codziennoci. W wiecie Etien-
nea nie byo kupcw, arystokratw czy literatw.
Byli ludzie godziny czwartej, ktrzy z pierwszy-
mi promieniami witu wypywali odziami,
by zarzuci sieci w rzece, byli ludzie godziny
dwunastej, ktrzy sennie przecierali oczy, gdy
katedralny dzwon obwieci poudnie i wielu
innych. To dla nich mierzy czas. Zreszt, bla-
szany, odrapany czasomierz z pewnoci nie by
wiele wart u adnego z lichwiarzy.
Pita. Senny, letni Pary godziny pitej by
miastem skpanym w niewyranej, mglistej
powiacie poranka. Okrutny wit malowa si
ju na cianach najwyszych kamienic, dogasza
tlce si wiata latarni. Budynki dopiero
nabieray ksztatw, a na ulicach krlowaa ci-
sza. Kopotliwa cisza. Etienne nie znosi poran-
kw. Wraz ze wschodzcym socem wracao
wspomnienie wydarze ubiegej nocy, ktremu
towarzyszy bl w skroniach i uczucie suchoci
w ustach. A dzi dodatkowo mia mtlik w go-
wie z powodu tego przekltego garbusa.
Przechodzc obok zamknitej jeszcze pie-
karni, zauway kilka ustawionych pod cian
skrzynek. Chwyci jedn i usiad. Trzeba ze-
bra myli. Jego do powdrowaa do kiesze-
ni, gdzie znajdowa si przekazany mu przez
Arsenea fakon. Wycign go i obrci w pal-
cach. Czyby dziwna substancja rzeczywicie
miaa uzdrawiajc moc? Jeli tak, to powinien
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
25
czym prdzej uda si z ni do Gerarda. A jeli
to trucizna? Moe numer z kulawym by tylko
sztuczk nieznajomego?
Jego dywagacje zostay przerwane przez
gone gruchanie. Dopiero teraz zauway,
e kilka metrw dalej na lewo stalowoszary
gob drepcze wok sporego skrawka bagietki.
Zadowolone ptaszysko raz po raz stukao dzio-
bem w tward skrk. Wtem obok pierwszego
gobia pojawiy si dwa inne. Natary ze zoci
na dumnego waciciela buki, ktry, sposzony,
odskoczy pod sam mur. Nastpnie zwycizcy
zaczli walczy ze sob. Grruuuu... gruuuuu...
ghrrruuuuuuu... W powietrze uleciao kilka
pir, po czym przegrany odfrun na bezpieczn
odlego. Etienne lubi patrze na ptaki. Byy
takie... ludzkie.
Symbole pokoju, te co mrukn. No
ju, wynocha! Kopn czubkiem buta sku-
bicego bagietk gobia i podnis j z ziemi.
Chimeryczno rzeczy martwych
26
Wyglda niele, pomyla i nadgryz may ks.
Zazwyczaj nie by godny przed poudniem,
ale nauczy si ju, e trzeba korzysta z kadej
nadarzajcej si okazji. Nie wiadomo, czy po-
tem zdobdzie co do jedzenia. Przydaaby si
jeszcze tylko butelka wina.
Schowa buk do kieszeni (lecz nie tej sa-
mej, w ktrej znajdowaa si zagadkowa sub-
stancja) i ruszy przed siebie. Kilka przecznic
dalej spodziewa si znale may kociek,
ktrego nazwy nie pamita. Zlecenie garbusa
wydawao si nazbyt absurdalne, by w ogle
zawraca sobie nim gow, ale czy mia co in-
nego do roboty? Mgby pj do Gerarda, ale
na myl o wychudzonej, trupiobladej twarzy
przyjaciela i o wydobywajcym si z jego piersi
rzeniu czu ucisk w gardle. Niech si dzieje,
co chce! Ostatecznie to dziwne zadanie i tak jest
nasz ostatni desk ratunku.
Kiedy dotar do schodw wityni, miasto
budzio si ju do ycia. Na ulicach pojawili si
przechodnie, sycha byo terkotanie wozw
i okrzyki handlarzy. Cikim krokiem wspi
si na stopnie wityni i wszed do rodka.
W pachncym kadzidami wntrzu byo jesz-
cze chodniej ni na ulicy. Na otarzu paliy si
wiece, ale w kociele nie byo nikogo. Do po-
nownie sama trafa do kieszeni, a palce zacisny
si na fakoniku. Wystarczy jedna kropla, gos
garbusa zadwicza mu w gowie. Nie do koca
wierzc w to, co robi, szybkim ruchem wpuci
po kropli do obu naczy z wod wicon. Nic
si nie wydarzyo. Etienne pomyla, e z pew-
noci pad ofar wariata albo artownisia.
Zamia si cicho, przeklinajc wasn gupot.
Szerokie, drewniane awy daway moliwo
odpoczynku, z ktrej skwapliwie skorzysta.
Wsun do ust kawaek umczonej buki i po-
oy si w ostatnim rzdzie. Zanim zacznie si
msza, zdy si troszk zdrzemn. Przymkn
powieki i stara si myle o czym przyjemnym.
Co tu robisz, wczgo?! stentorowy gos
rozwia marzenia o drzemce. Otworzywszy
oczy, zobaczy nad sob nalan twarz sugusa
kocielnego.
Chciaem...
Wyno si! Ale to ju! Va te promener!
Uniesiona w powietrze pi nie wrya nicze-
go dobrego.
Uderzysz mnie? wysycza Etienne.
Przyznaj, e si brzydzisz. Nawet by mnie nie
dotkn, prawda? Prowokacyjnie pochyli si
w stron tuciocha.
Wwwwyjd, bo jak nie, to... Uniesiona
pi zadraa, a z ust pieniacza wydobya si
struka liny.
A niech ci diabli!! Niech was wszyscy dia-
bli! Etienne kopn awk i odwrci si na
picie. Po drodze rbn otwart doni uchy-
lone drzwi konfesjonau, a potem, nie ogldajc
si za siebie, ruszy do wyjcia. Zasrani hipo-
kryci, kamcy, witoszki.... W drzwiach omal
nie zderzy si z postawnym jegomociem w cy-
lindrze. Nieznajomy posa mu pogardliwe spo-
jrzenie, po czym unis dumnie gow, min go
i wszed do kocioa.
W stron wityni zmierzay teraz rozgadane
grupki paryan; kobiety nachylay ku ssiadkom
zdobione pirami kapelusze, a panowie w zielo-
nych i brzowych surdutach ywo rozprawiali,
gestykulujc domi. Ju mia zej ze schodw,
kiedy przyszed mu do gowy pewien pomys.
Zepsuje im t imprez! Oszpeci wityni swoj
szar fzjonomi i podartym, mierdzcym ub-
raniem. cign z gowy przepocony kapelusz
i rozsiad si na schodach, kadc go obok sie-
bie. A co! Moe nawet kto wrzuci kilka monet,
bdzie z czym pj do knajpy starego Claudeta.
Ju za chwil miny go szeleszczce suknie
i stukajce obcasy. Nie patrzy na twarze, ale
wyobraa sobie, z jak pogard bogaci miesz-
czanie zerkaj na podejrzanego obdartusa.
A moe nie patrzyli w ogle? W kocu ebracy
nie byli dla nikogo nowoci.
Cosette! zawoa mody, kobiecy gos.
Cosette, zostaw. Nie chod tam!
Etienne odwrci gow i zobaczy, e w jego
stron podesza maa, mniej wicej picio-,
szecioletnia dziewczynka. Jej matka wanie
zbliaa si do schodw.
Ju mrukna maa, ale nadal wpatrywaa
si z zainteresowaniem w siedzcego na
schodach oberwaca. Zrobia nawet may krok
w jego stron. W kocu matka dogonia j.
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
27
Mwiam, eby si nie oddalaa. Chod!
Pocigna dziewczynk za rk. Ciekawskie
oczy patrzyy za nim jeszcze chwil, dopki
obie, matka i crka, nie znikny we wntrzu
kocioa.
Do rodka weszo jeszcze kilka osb, po czym
rozleg si monotonny piew. Etienne nasun
na gow, pusty niestety, kapelusz i wsta. Nie
wiedzia ju, czy bardziej drani go faszywie
zaintonowana pie, czy gruchanie gobi, ktre
gromadnie obsiady plac przed schodami.
Boe! Pomcie. Ludzie, pomocy!! prze-
nikliwy krzyk zatrzyma go na ostatnim stop-
niu. Chyba nie...? Nie, to bzdura. Pewnie kto
zemdla. Cosette! Cosette! Obud si! Mia
wraenie, e dwiki docieraj do niego z bar-
dzo daleka. Jak we nie, wbieg na schody i zaj-
rza do rodka.
V
Tym razem Etienneowi byo obojtne, czy
gruba recepcjonistka go usyszy. Nie spojrza
nawet w jej kierunku. Obiecana przez Arsenea
nagroda zdawaa si by w tej chwili ledwie
mrzonk, ale nie to byo najgorsze. Dzi sta
si zbrodniarzem. Nie eby przerazi go widok
kilku trupw. Otruci mieszczanie i tak byli dla
niego nikim. Ba si za to, e przeklnie go ten,
na ktrym zaleao mu najbardziej. Wspinajc
si na schody, zastanawia si, czy powinien
opowiedzie o swojej klsce Gerardowi. Obtar
zroszon potem twarz. Jak on to przyjmie?
Znalazszy si pod samymi drzwiami, usysza
gwizdanie. Ze rodka dobiegaa radosna pijac-
ka melodia. Etienne z wahaniem uchyli drzwi
i przez powsta szpar zajrza do rodka. Nie
mg uwierzy wasnym oczom. Przy oknie sta
Gerard. Nie podpiera si na lasce ani nie rzzi.
Wyprostowany, trzymajc si pod boki, gwizda,
przytupujc wesoo do rytmu. Etienne raz po
raz zamyka i otwiera oczy, ale przy kadej pr-
bie okazywao si, e to, co widzi, jest prawd.
Gerard
Ten odwrci si w zgrabnym, jakby od daw-
na wiczonym piruecie i umiechn si. Ko-
lory, ktre tak dawno temu znikny z twarzy
Gerarda za spraw choroby, wrciy. Wskie
usta nie byy ju sine. A to, co Etienne dostrzeg
w byszczcych oczach przyjaciela, sprawio, e
grulica staa si tylko zym snem.
Wiesz, co sobie kiedy postanowiem?
zapyta nonszalancko Gerard, jak gdyby powrt
do zdrowia by czym normalnym.
Nie?
e jeli bd mia w sobie tyle siy, by wspi
si na parapet, to z niego zeskocz. Chciaem
cho przez chwil poczu si
Wolny? spyta Etienne. Ju nie musisz
tego robi. Jeste wolny Gerardzie, jeste.
Etienne. Nie rozumiesz mnie. Gerard
podszed do towarzysza. Obj go i zatopi palce
w jego wosach.
Wyskoczyem szepn mu do ucha.
Wyskoczyem i yj.
Spojrzeli sobie w oczy i cho Etienne naj-
pierw wzi sowa przyjaciela za metafor, to po
chwili dotaro do niego ich znaczenie.
Nie wiem, jak to si stao. Gerard mwi
przez zy. Moe
Etienne pooy palec na jego wargach.
Wszystko wyjani rzek caujc go
w szyj. Ale nie teraz. Jzykiem otar o wosy
kochanka, przygryz delikatnie patek uszny.
Wsun do pod materia spodni i pociera
rozpalone podbrzusze.
Mamy duo czasu, Gerardzie powiedzia.
Nawet nie wiesz, jak duo.
VI

Ich gadka, ciemnoszara kdka kontrastowaa
z grawerowanymi i zdobionymi kdeczkami
zawieszonymi tu przez wspczesn modzie.
Mimo wszystko nie bya pordzewiaa. A oni?
Croissants! Croissants! donony gos
sprzedawcy rogali wyrwa Etiennea z zamy-
lenia. Popoudniami Pont des Arts, na ktrym
zakochani zawieszali kdki z inicjaami, ttni
yciem.
Mamy jeszcze pi euro. Chyba moemy
kupi po jednym? Pytanie Gerarda odebrao
mu apetyt. Owszem, byli niemiertelni, ale od
prawie dwch wiekw yli jak ebracy. Nie
Chimeryczno rzeczy martwych
28
wykona zadania do koca, wic zasuyli tylko
na cz nagrody.
Nie jestem godny odpar ponuro. Jego
wzrok powdrowa ku lewemu brzegowi Sek-
wany, gdzie rozciga si budynek Luwru.
Wiem, obiecaem ci, e tam pjdziemy
odezwa si Gerard i zrobimy to. Mamy duo
czasu, prawda?
Tak, Gerard. Ca zafajdan wieczno!
A ja mam dosy! Dosy! Gdybymy chocia
mogli std wyjecha
Daj spokj. Bdzie dobrze. Pamitasz, co
mi powiedziae? e bieda nie ma znaczenia,
dopki jestemy razem. Co w tonie Gerarda
sugerowao, e nie jest do koca szczery.
Etienne z trudem zdusi jk. Mia mu
powiedzie, e go nienawidzi? Gdyby nie on, nie
pisaby si na ten piekielny pakt. Nie zgodziby
si zrobi czego tak gupiego, gdyby nie mia
na uwadze troski o najblisz osob.
Chc by sam burkn.
W porzdku odpar Gerard i oddali si.
Etienne rozejrza si dokoa. Z otaczajcych
go ludzi emanoway entuzjazm i rado ycia.
Rozemiane twarze, nadzieja, butnie przechyla-
ne butelki z winem. Z gorycz przyzna przed
samym sob, e chciaby by taki, jak oni.
A moe powinien poszuka sobie modego
Zobacz, co znalazem! Gerard z umie-
chem ciska banknot o wartoci pidziesiciu
euro. Pjdziemy do Luwru, tak jak zawsze
chciae. Zobaczymy obrazy, jakie namalowano
przez te wszystkie lata.
Etienne oywi si.
Nie zwlekajmy. Chodmy tam!
Mimo biedy przyjaciele wygldali w miar
przyzwoicie. Lepsze czy gorsze ubrania mona
byo znale przy mietnikach, z myciem te nie
byo wikszego problemu, a u progu XXI wie-
ku cudaczne fryzury czy zarost nie przycigay
niczyjej uwagi. Zwiedzanie zajo im cay
dzie. Kiedy wychodzili z pawilonu Riche-
lieu, mieszczcego rzeby rodzimych artystw,
znuone soce wisiao ju nisko nad miastem.
Chodmy jeszcze na cmentarz! Dawno
tam nie bylimy. Etienne mimo wszystko czu
pewien niedosyt.
Pere-Lachaise? To prawie godzina drogi.
To nic! Chodmy, Gerard, chodmy. Prze-
cie nie umrzemy z przemczenia! Sarkasty-
czny miech Etiennea przypiecztowa decyzj.
VII
Ukadajce si do snu miasto oszukao ich
pryzmatycznymi ksztatami. To by jeden
z tych wieczorw, kiedy mimo podarowa-
nej im niezniszczalnoci, musieli stawi czoo
niepewnoci i lkowi. Realno znw zastawia
na nich widmowe puapki, by brutalnie przy-
pomnie, e nale do banitw normalnego
wiata. Miasto pokurczyo si jak pogniecio-
na mapa, zapdzajc ich do labiryntu boles-
nych wspomnie. Rado, ktra towarzyszya
im za dnia, ulotnia si, a pozostay tylko
przygnbienie i smutek.
Niezrozumiay letarg trwa, dopki nie sta-
nli przy eliwnej bramie zapuszczonego cmen-
tarza. Nie, to nie by uporzdkowany i czysty
Pere-Lachaise. Przekrzywione krzye, przearte
pleni nagrobki i oplecione pdami krzeww
tablice odstraszay potencjalnych turystw.
Zostan tu odezwa si z rezerw Gerard.
Ale rozejrzyj si, jeli chcesz doda, siadajc
na murku.
Dobrze mrukn Etienne i uda si w gb
cmentarza.
Im bardziej oddala si od bramy, tym wsza
robia si prowadzca pomidzy grobami
cieka. Z pewnoci nikt nie zaglda tu od lat.
Na nagrobkach spoczywaa gruba warstwa lici,
wiele tablic byo popkanych, a fgury witych
pokrywa brud.
Jedna rzeba szczeglnie przycigna uwag
Etiennea. Za grubym pniem przygarbia si nie-
wielka, marmurowa posta. Zamar na chwil.
Deja vu? Gdzie ju widzia podobn fgur.
Podszed bliej i szybkimi ruchami pocz
ciera zaschnite boto. Pod grub warstw
brudu odnalaz doskonale znane rysy. Arsene!
Dotykajc chropowatej, kamiennej twarzy,
dowiadcza czego niezwykego. Zerkn
w pozbawione renic oczy i znw poczu si tak,
jak przed laty, kiedy to spotka Arsenea po raz
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
29
pierwszy. Mia wiadomo, e garbus nigdy nie
powiedzia, kim jest. Tymczasem teraz sta tu
zaklty w kamie, nieruchomy, a jednak peen
uroku i wyczekiwania.
Nieopodal rozgrucha si gob. Mczyzna
spojrza w kierunku, z ktrego dobiega dwik.
I znw naszy go wspomnienia. Gobie wal-
czce o kawaek bagietki. Takie ludzkie, parszy-
we. Szczliwe tylko wtedy, gdy pokonaj pobra-
tymcw, gdy zostan same.
Same mrukn do siebie Etienne i rozejrza
si dokoa. Gerard najwyraniej rzeczywicie
pozosta przy bramie. Ostatnimi laty obaj czuli
coraz silniejsz potrzeb samotnoci.
Etienne dotkn sztywnej rki garbusa. Zim-
ny kamie przez chwil wyda si mu odrobin
cieplejszy. Z trudem powstrzyma okrzyk, gdy
wyrzebione rami poruszyo si. Oywiona
rzeba poprowadzia jego do do wewntrznej
kieszeni paszcza. Pod palcami poczu dosko-
nale znany mu przedmiot. Z niedowierzaniem
wyszarpn go ze schowka. Pamitnik Gerarda!
Oprawionej w skr ksieczki z kluczykiem nie
sposb byo z niczym pomyli. Przyjaciel nigdy
nie pozwoli mu do niej zajrze. A dzi Etienne
wycign j z posgu. Kluczyka nie byo.
Sprbowa otworzy pamitnik i bez zdziwienia
spostrzeg, i ten jest otwarty. Niestety na adnej
ze stron nie znalaz zapiskw kochanka.
Karty s puste rozleg si gos, ktry
dobiega od strony przeraajcego pomnika.
Etienne podnis gow i zauway, e dotd
zacinite, kamienne usta, s teraz potwarte.
To on mnie wyrzebi. Jestem jego dzieem
powiedziaa rzeba.
Ttty? Znowu chcesz mnie oszuka! Gerard
nigdy nie rzebi.
Tak, wypali si. Po tym, jak stworzy mnie.
Swoje alter ego. Syszae mit o Pigmalionie?
Bzdura! Ty ty yjesz! Poza tym w niczym
go nie przypominasz. Etienne gorczkowo
rozejrza si dokoa. Nagle zacz obawia si,
e Gerard przyapie go na rozmowie z tym de-
monem. Przez te wszystkie lata nie wyjawi mu
caej prawdy.
Jeste tego pewien? przemwi Arse-
ne, tym razem podnoszc marmurowe po-
wieki. Etienne ju mia mu przytakn, kiedy
w brzowych tczwkach oywionego posgu
spostrzeg co niepokojcego. Znajomy bysk.
Otwrz go jeszcze raz doda garbus, wskazujc
na pamitnik.
Etienne posucha go. Okazao si, e pierwsza
strona zapisana jest drobnym, pochyym, tak do-
brze znanym mu pismem. Dwustrofowy wiersz.
Gerard nie pisa wierszy? zauway nie-
pewnie, wpatrujc si w Arsenea.
Tak mao o nim wiesz, prawda? Nie, jego
zapiskw nie mona nazwa wierszami. To tylko
taki... zapis myli. Przeczytasz? tym razem w
gosie Arsenea, poza szyderstwem, mona byo
dosysze te smutek.
Etienne przenis wzrok na papier i cicho
przeczyta:
Oywiony woa: jeste mj! Jak gdyby nie
wiedzia,
e mog nalee tylko do siebie. Zostawiam
pord
drzew tego, ktry chroni mnie przed
zem tego wiata: przed krzykiem, biciem
i gwatem. Przed
matk i ojcem.
Odgraa si. Mj runiczny twr, mj
wskrzeszony posg twierdzi, e zostawiem
w nim
cz wasnej duszy.
Rzekomo kiedy odnajdzie mnie
i uratuje po raz drugi.
On, ktry czy wiat
karczmarzy i poetw
chamw i mizantropw
potworw i frcykw
wrci po mnie.
Wyrosem z jego nienawici do wiata,
z wciekoci na wiecznie pijan matk,
ojca sadyst, siostr kurw i tych pijakw
mianujcych si dziemi cyganerii, ktrzy
zgwacili go w mierdzcym zauku. Powici
mi wiele lat. A potem pozna ciebie. A mnie
wyrzuci.
A ty uratowae mu ycie? Nonsens.
Chimeryczno rzeczy martwych
30
Nie mog istnie bez niego, tak jak on bez
ciebie.
To znaczy, e Gerard przez cay czas
wiedzia o tym, co si stao?!
Nie, modziecze. Nasze istnienia s od sie-
bie zalene, ale ju od dawna posiadam wasn
wol. Woln wol.
Nie rozumiem. Jeli jeste zwykym kamie-
niem, jak to moliwe, e podarowae nam wie-
czne ycie?
aden kamie nie jest zwyczajny, Etienne.
Pozwl, e wyjani ci to od pocztku. W natu-
rze nie ma podziau na ywe i martwe. To lu-
dzie nie potraf dostrzec przejaww ycia
w tym, co nieruchome. Drzewa, skay, nawet
woda maj swoj dusz. Dziki Gerardowi
staem si cznikiem pomidzy wiatem tak
zwanej martwej przyrody, a ludmi. Mogem
przekaza wam cz mocy, jak dysponuje na-
tura. Ale we wszechwiecie musi panowa rw-
nowaga. ycie za ycie.
A gdybym wwczas wypeni zadanie do
koca? Otru cae rzesze mieszczan?
Arsene zarechota, rwnoczenie prostujc
si. Gdzie przepad garb i kamienna powoka.
Sylwetka wyszczuplaa, wyduya si. Twarz
staa si o wiele mniej odpychajca.
Posaby ich tam, gdzie byoby im o wie-
le lepiej. Przyznaj czy jeste szczliwy tu na
ziemi?
Nie czekajc na odpowied, Arsene odwrci
si i odszed w gb cmentarza.
Trzepot skrzyde sprawi, e Etienne
wzdrygn si z przestrachem. Szybkim ruchem
ukry pamitnik pod koszul. Gob min jego
gow o zaledwie kilka centymetrw i przysiad
na ssiednim nagrobku. Gerard, ktry pojawi
si jak z podziemi, rzuci si do przodu i schwyci
ptaka, po czym bez wahania ukrci niewielki
ebek. Etienne patrzy na to bez emocji, podob-
nie jak wtedy w kociele, gdy leaa przed nim
martwa dziewczynka.
Moemy i rzek Gerard, umiechajc
si.
Etienne odwzajemni umiech i spojrza
na ptasiego trupka, ktrego Gerard rzuci na
ziemi. Gobie jednak wiedz lepiej, pomyla
z narastajcym przygnbieniem. Nigdy nie
uwolni si od nich dwch. Niemiertelno to
nie byle jaki kawaek bagietki.
Rafa Sala
Urodzony w Maopolsce
i tam mieszkajcy. Lubi
cisz i spokj, a dom na wsi
(Juszczyn tak si zwie)
mu je gwarantuje. Poza
tym oddaje si grze na gita-
rze i pseudopiewaniu. Od
okoo roku pisze gwnie
fantastyk ale coraz bardziej otwiera si na
tak zwany mainstream. Uwaa, e pisanie
w duecie to wietny sposb doskonalenia warsz-
tatu, ale te szkoa cierpliwoci (mieje si). Nie
obawia si koca wiata (umiech nieznacznie
ganie) i nie wierzy w przesdy. No moe poza
jednym. Urodzeni w niedziele s leniwi.
Aleksandra Broek
Rocznik 1979. Miesz-
ka w Gdasku, ale kocha
Skandynawi (na zdjciu
troll z tamtych okolic).
Tumaczka jzyka angiel-
skiego, mama picioletniej
Julii. Pomidzy prac
a opiek nad dzieckiem
znajduje czas na pisanie.
A e ten czas przypada akurat na noc, czsto
chodzi niewyspana. Lubi tworzy przy muzyce
i nosi glany. Swojemu duetowemu partnerowi
usiuje wyjani zasady wstawiania przecinkw.
Bezskutecznie. Gdy obierze sobie cel, uparcie
do niego dy. Jej naogiem jest kawa i czytanie,
niekoniecznie w tej kolejnoci.
ALEKSANDRA BROEK I RAfA SALA
www.zysk.com.pl
OWCY GW
ROBERT ZIKOWSKI
Zikowski w olniewajcym debiucie godnym wprawnego pira dowiadczonego pisarza
powieci sensacyjnych prowadzi nas po zakamarkach ludzkich dusz i kuluarach policyjnej
pracy.
Polskim kryminaom bardzo czsto zarzuca si powierzchowno w kreowaniu realiw pra-
cy policyjnej. owcy gw temu zaprzeczaj i po raz kolejny potwierdza si znana prawda, e
najbardziej nieprawdopodobnie historie dziej si w prawdziwym yciu, tu obok nas.
P
o
lic
ja
n
c
i Z
e
sp
o
u
P
o
szu
k
iw
a

C
e
lo
w
y
c
h

n
a
tro
p
ie
n
ie
u
c
h
w
y
tn
y
c
h
m
o
rd
e
rc

w
www.zysk.com.pl
OWCY GW
ROBERT ZIKOWSKI
Zikowski w olniewajcym debiucie godnym wprawnego pira dowiadczonego pisarza
powieci sensacyjnych prowadzi nas po zakamarkach ludzkich dusz i kuluarach policyjnej
pracy.
Polskim kryminaom bardzo czsto zarzuca si powierzchowno w kreowaniu realiw pra-
cy policyjnej. owcy gw temu zaprzeczaj i po raz kolejny potwierdza si znana prawda, e
najbardziej nieprawdopodobnie historie dziej si w prawdziwym yciu, tu obok nas.
P
o
lic
ja
n
c
i Z
e
sp
o
u
P
o
szu
k
iw
a

C
e
lo
w
y
c
h

n
a
tro
p
ie
n
ie
u
c
h
w
y
tn
y
c
h
m
o
rd
e
rc

w
32
Marcin Bekiesz
Jest smy maja, wieczr
ilustracja: Tomasz Bezowski
O mj Boe.
Mj dobry Boe, ktry zawsze bye mi opar-
ciem w godzinie strachu i zwtpienia, wiatem
w ciemnej dolinie, schronieniem na czas burz.
Radoci i tarcz moj. Dlaczego odszede?
Dlaczego, za jakie winy zesae nas za ycia tu,
do pieka na ziemi, i zostawie na poarcie wro-
gom naszym? Czym Ci obrazilimy? Czy tym,
e sami to pieko zbudowalimy?
Dlaczego odszede?
Zwtpiem w Ciebie. Zwtpiem, bo nie mo-
gem poj sensu tej prby, jakiej nas poddae.
Nie chciaem na to przysta. Po raz pierwszy
w yciu powiedziaem Ci: nie.
Ale czy mnie syszae?
Normandia, 6 czerwca 1944, plaa Omaha
Nie mog uspokoi oddechu. Jestemy jes-
zcze daleko od brzegu, ale ju czuj strach
wgryzajcy si w moje ciao, jego tpe zby
zaciskajce si na moich wntrznociach. Zacina
mawka, ajb kolebie nieprzyjemnie. Kto wy-
miotuje, kto szepcze modlitw. Wikszo mil-
czy, starajc si nie patrze sobie w oczy. Tylko
huk fal i monotonny warkot silnika Podnosz
wzrok, patrz na stalowoszare niebo. Czemu nie
widz adnych mew? Powinny chyba tu by?
Nie czulimy si wtedy jak bohaterowie. Nie
bylimy nimi. Bylimy normalnymi chopakami,
ktrzy zamiast podrywa dziewczyny czy myle
o skoczeniu studiw, srali w gacie ze strachu na
sam myl o tym, co si stanie, gdy za moment
dobijemy do brzegu. Nie bylimy kuloodpor-
ni ani szybcy jak byskawice. Bylimy choler-
nie zwyczajni. I wanie o tym mylaem, gdy
zblialimy si do tej francuskiej play.
Kto kiedy powiedzia, e nic tak nie uspo-
kaja jak szum morza. Chciabym, eby by tam
wtedy z nami.
Biegnij.
Gdy huk fal powraca, wyrywajc ci z za-
mylenia a raczej przepojonej strachem apatii,
a wraz z nim oskot piorunw ciskanych przez
rozwcieczonych bogw, nieustajcy warkot
dobywajcy si z garde dnych krwi brytanw,
ktre spucili ze smyczy wtedy w gowie, jak
latarnia pord mroku, ponie tylko jedna myl.
Biegnij.
Biegnij, by y.
To nie pioruny lec z niebios na ziemi, to
pociski. To nie optane psy o wielu pyskach
warcz i szczekaj to dziaa i karabiny. To nie
makabryczne kraby zagrzebay si w tym pia-
sku play. To miny.
A krzyki, ktre syszysz ze wszystkich stron,
nie wzywaj do bohaterskiej walki z bogami
o ich tajemnice. Wzywaj pomocy. Czasem mat-
ki. Nie usyszysz w nich odwagi ani radoci ze
mierci z broni w rku. Usyszysz strach, groz,
przeraenie. Usyszysz, jak wraz ze piewnym
wizgiem oowianych, morderczych pszcz
porywajcych rozum do miertelnego taca, co
pka ludziom w ich umysach. Co si koczy.
Co si poddaje.
Bliej ju nie podpyniemy.
Klapa barki opada niczym most do Tartaru.
Biegnij
Na powitanie kto chlusn mi szampanem
w twarz. Szampan jest gsty, ciepy i czerwony.
Facet stojcy przede mn, w pierwszym
mARCIN BEKIESz
33
rzdzie, rzuca mi si w ramiona. Nie daj rady
go utrzyma i obaj lecimy do tyu. Lduje na
mnie, odwraca twarz i widz potok krwawych
ez pyncy z lewego oka. Jakby paka z radoci,
e traf w tak wspaniae miejsce.
Z brzuchw kolejnych barek dobijajcych
do brzegu wysypuj si niezliczone szeregi sza-
rozielonych mrwek. Ich celem s bure ciastka
bunkrw, upuszczone wrd wydm przez nie-
mieckich budowniczych, ktrzy niedawno urz-
dzili sobie piknik. Piknik na play! Fajerwerki!
Tygodnie treningu, wicze, przygotowa,
oswajania si z hukiem dzia, z ciasnot na
barce, ze zgiekiem walki. Plany, makiety,
szczegowo przydzielane zadania. Orientacja
w terenie, czytanie map, zaznajamianie si z ek-
wipunkiem. Harmonogramy, zdjcia lotnicze,
wyszukiwanie najsabszych punktw w obronie
przeciwnika. Nawet sobie nie wyobraacie, ile
czasu powicono na to wszystko. eby wszyst-
ko poszo sprawnie, szybko, eby byo zapite na
ostatni guzik To wszystko wzio w eb, zanim
jeszcze na dobre wyldowalimy. Burdel, chaos,
rozpierducha. Rwnie dobrze mogli nas wzi
wprost z ulicy i wysa w to pieko z drewniany-
mi kijkami, efekt byby z grubsza taki sam. Nikt
nie wiedzia, gdzie si znajduje, gdzie jest jego
oddzia ani co ma robi, gdy wszystkie plany
poszy si ju pieprzy. Moglimy tylko szuka
schronienia i prbowa doy do momentu, gdy
co lub kto bdzie w stanie zmieni sytuacj,
powstrzyma dne krwi demony krce w
powietrzu. Nie wiem tylko, czy kiedykolwiek
prbowalicie gra w chowanego na play?
Skacz.
Skacz za burt, niech zimna woda zamknie
ci w swoich objciach, niech ukryje ci przed
wzrokiem mordercw, niech otuli cisz niczym
ono matki. Niech na ten krtki moment od-
grodzi ci od mierci, blu, od strachu i rozpa-
czy. Od krwi i nieuniknionego koca. Od wro-
gw i przyjaci.
Skacz, bo jeli nie skoczysz, oowiani dra-
piecy rozedr twoje ciao na strzpy. Ukryj si
pod falujcym sklepieniem, na chwil zejd im
z oczu. Dopki twoje puca nie zaczn krzycze
z tsknoty za powietrzem, okryj si paszczem fal
dajcym zudne poczucie bezpieczestwa. Jak
w dziecistwie, gdy zamykajc oczy, mylae, e
stajesz si niewidzialny.
Skacz!
Wic skacz. Zrzucam z siebie ciao przy-
jaciela, podnosz si i skacz. Obok mnie kto
osuwa si w d z krtkim jkiem; nie widz kto
to, jestem ju po drugiej stronie. Chowam si
w wodzie jak aba. Tak, mam nawet w miar
odpowiedni kolor; maa abka chowajca si
w wodzie przed paskudnymi ropuchami, ktre
rozsiady si na brzegu i wypluwaj piekielny
rechot z tysica czarnych luf.
Przez chwil, ktra mogaby trwa wiecz-
no, sysz tylko szum wody, jednak nie
mog tu zosta. Podnosz si wic i ponownie
ude-rza mnie pieko huk, wrzaski, smrd.
Smrd strachu i mierci. Powietrze tn posacy
nienawici, nioscy krtkie wiadomoci swoich
panw w tej ognistej wymianie zda.
Biegnij.
Biegn wic, biegn z innymi; szukamy
osony za metalowymi blokadami, na ktrych
jest smy maja, wieczr
34
oowiane demony wojny wygrywaj piekielne
staccato za ciaami polegych, w lejach po wy-
buchach. Ale to nie jest tak jak w tym dowcipie,
gdzie so schowa si za mrwk. Nikt si nie
mieje.
Pamitam. Nie potraf wyrzuci tych upi-
orw z pamici. S niczym sowa okrutnej zem-
sty, ktre jaki barbarzyski bg wytrawi na me-
talowej pycie mojego umysu. W dzie, ukryte
przed wiatem soca, szepcz tylko, chowajc
si za drzwiami wiadomoci. Wracaj w nocy,
drcz mnie, trzymaj tu pod powierzchni
snu tak bym pon, ale nie mg si obudzi.
Co noc przechodz nad piekem po cienkiej li-
nie zawieszonej w otchani szalestwa. Co noc
poddaj si twojej prbie Boe, ale wiem, e
werdykt zapad ju dawno. I ogoszony zostanie
ju niedugo, w najwikszym, niewybaczalnym
blunierstwie przeciw Tobie.
Wci si zastanawiam, czy to zaczo si
wanie wtedy. Czy to by pocztek koca?
Koca naszego czowieczestwa? Gdy czogajc
si w mokrym piachu, wrd stygncych cia,
parlimy wci naprzd, by pierwsi zabi
ich zanim oni zabij nas? Czy to wtedy, gdy
zaprosilimy ciemno do naszych umysw,
gdy zmienilimy si w bezlitosnych oprawcw,
ktrzy krew i przemoc prbowali zmy jeszcze
wiksz iloci krwi i przemocy? Ktrzy pili, by
zapomnie, e pij
Nie, to wszystko byo przecie takie ludzkie.
Czy nie tego uczy nas historia?
mier, trupia kochanka, delikatnie pieci
nasze twarze zimnym wiatrem. Stoimy na szczy-
cie niemieckich umocnie, wrd setek cia,
wrd dymu, niczym mityczni bohaterowie.
Znw da si sysze szum morza, w ciszy, jaka
zapada po bitwie, zdaje ci si nawet, e syszysz
bicie wasnego serca ale to nie serce; to demo-
ny szalestwa wal w bramy twojego rozsdku.
Ju tu s. Niedugo urzdz sobie uczt z twojej
przeraonej duszy, ale jeszcze nie teraz. Niech
dojrzewa, w strachu i blu nabierajc smaku.
Jakie to uczucie zabija ludzi? Z przeraeniem
stwierdzam, e adne. Jak rozgnie karalucha.
Ale wiem to tylko kwestia czasu.
Gdy opadnie adrenalina, demony rzygn mi
do krwi trucizn.
Patrz na barki, ktre niczym ryby wyrzuco-
ne przez fale na brzeg osiady na ciemnotym
piasku. Na zdobice go plamy czerwieni i nieru-
chome, szarozielone ksztaty. Patrz na ywych,
zbierajcych umarych. Kogo jest tu wicej?
mier, trupia kochanka, pieci nasze twa-
rze zimnym wiatrem. Czuj j w powietrzu,
w ziemi, we krwi. Jest wszdzie. Niemal sysz,
jak szepce nam do uszu swoj pie. Czeka na
nas, wie, e wkrtce wszyscy do niej doczymy.
Dni mijay szybko, zleway si ze sob jak
krople wosku kapicego z poncych wiec nas-
zej pamici. Dni wypenione gr z Czarn Pann
o to, kto z nas nie doczeka jutra, dni wypenione
arciem z konserw, botem, krwi, pogoni za
wrogiem lub ucieczk przed nim. Zleway si
w tygodnie, w miesice, odmierzane jedy-
nie zbyt czstym widokiem starych przyjaci
niepodnoszcych si ju z ziemi i zbyt rzadkim
pojawieniem si nowych twarzy w ich miejsce.
A ona wci sza za nami, niemal codzien-
nie zabierajc kogo ze sob. Krya wok
nas, nie pozwalaa zasn, nie dawaa cho
na chwil uciec mylom gdzie indziej. Cigle
jeszcze trzymaa brytany szalestwa na smy-
czy; noc zdawao mi si, e sysz ich warkot.
Nieraz budziem si z krzykiem z udajcego sen
letargu, przekonany, e jeden z nich wanie
przebieg obok mnie, e poczuem na twarzy
gorcy, tchncy zgnilizn oddech. Pozwalaa im
wdycha nasz strach, ktry zaostrza im apetyt.
Ale koniec wci nie nadchodzi.
Tumacz sobie, e na wojnie to normal-
ne. e to jedyny sposb, by nie oszale, by nie
zacz krzycze i wali gow w mur tak dugo,
a ochrypn i krew zaleje mi ca twarz. Nie-
ludzki, ale jedyny skuteczny. Znieczuli si. Nie
myle, nie pozwoli, by to, co widz, przedaro
si do wntrza umysu. Patrze, ale nie widzie.
Powtarzam to jak mantr, ale mimo to cza-
sami czuj, jak co we mnie wzbiera, jak rzuca
si z wciekoci na ciany klatki, w ktrej
jest zamknite. Od nienawici metalowe prty
rdzewiej, pojawiaj si pierwsze pknicia.
Ju niedugo.
mARCIN BEKIESz
35
Moga mie szesnacie, moe osiemnacie
lat. Patrz w niebieskie oczy, szeroko otwarte ze
strachu i niewidzce ju szarego nieba nad nimi.
Na zaschnit, sta czerwie, makabryczn
krwaw r, ktra wykwita spomidzy jej eber.
Na zeszyt do nut, mokncy w kauy, dzielcy
si z ni muzyk zapisan na jego picioliniach.
Spogldam w te oczy nawet teraz, kiedy daw-
no ju mnie tam nie ma. Widz je w snach, pene
ycia i radoci, cudem niezauwaajce wn-
trznoci wylewajcych si z rozdartego brzucha.
Widz te innych. Widz ich cay czas, niekie-
dy nawet za dnia. Zaczli do mnie przychodzi
od kiedy wrciem.
Od kiedy zacz si koniec.
Za siedmioma morzami, za siedmioma gra-
mi leaa szczliwa kraina, gdzie ludzie yli ze
sob w zgodzie, bez wiary w bogw i ideologie,
bez poncych stosw i koci bielejcych wrd
bezkresnych pl. Nieba nie zasnuwa czarny
dym, powietrza nie psu odr rozkadajcych si
zwok. Krain rzdzi mdry krl, a dosta si
tam mona byo jedynie po uku tczy.
Widziaem morza krwi. Widziaem gry cia.
A jednak nie ujrzaem utkanego z promieni
soca uku, wiodcego do nierealnego snu.
Dotarem w zupenie inne miejsce.
Jest smy maja, wieczr. Od wczoraj prawie
cay wiat pijany jest z radoci, gdy ogoszono,
e nazistowska bestia wydaa swe ostatnie tchni-
enie. Ludzie tacz na ulicach.
Ale nie ja.
Wrciem do domu na pocztku marca.
Wrciem, ale ju nie byem mn. Byem pust
skorup, mnie ju tam nie byo. To mg by
pocztek nowego ycia w nowym wiecie
Ale by to pocztek koca.
Siedz w ciemnej piwnicy, w rku ciskam
sznur. Przez mae okienko pod suftem dobiegaj
mnie stumione kanonady sztucznych ogni, ale
nie budz we mnie adnej radoci.
Odkd wrciem, mj umys jest jak twierdza
bez obrocw. Pozbawiony adrenaliny, niezajty
cigym wycigiem ze mierci; ju nie musi
wypatrywa wroga ani nasuchiwa, czy nie
skrada si za plecami. Nie musi cigle czuwa.
wiadomo, pozbawiona resztek tego, co
trzymao j przy normalnoci, ulega demonom.
Widz obrazy. Zabijam na nich ludzi tylko
dlatego, e kto kaza im zabi mnie. Zabawne,
to byli tacy sami ludzie jak ja. Czy potrafliby mi
wybaczy?
Sysz gosy. Krzycz z blu, przeraenia, a-
lu za yciem uchodzcym z kadym oddechem.
Widz krew, ktra jest jak olej do trybw
torturujcej nas machiny pamici.
Widz, jak rozpada si klatka, ta klatka we-
wntrz mnie, w ktrej dojrzewa mj koszmar.
I moje wasne rce, zaciskajce na sznurze
ptl.
Boe, czy wiat nie radowaby si dzisiaj,
gdyby mnie oszczdzi od przeprawy przez sam
rodek pieka?
Sysz obkaczy skowyt demonw, ktre
przyszy za mn stamtd. Mj strach by dla nich
jak posoka dla myliwskich ogarw. Dopady
swoj zwierzyn.
Boe, dlaczego w takim razie nie pobogo-
sawie mnie ask zapomnienia w mierci?
Dlaczego nie odpowiadasz?
S coraz bliej.
mier, trupia kochanka, szepce mi do ucha
swoj tskn pie. Czeka ju tylko na mnie.
Przygarnie mnie, odegna upiory. Jej chd ukoi
wszelki bl.
Ptla jest gotowa.
Zawieszam sznur.
Marcin Bekiesz
Rocznik 1983, opolanin z uro-
dzenia, mieszka w Krapkowicach.
Ukoczyanglistyk i po dzi dzie
zastanawia si, po co mu to byo.
Uwielbia pizz, czekolad, ciemne
piwo i seri Command & Conquer.
Ju od przedszkola chcia robi dwie rzeczy:
pisa opowiadania i gra na gitarze w rocko-
wej kapeli. Owoc pierwszej pasji wanie przed
wami, twrczo muzyczna do posuchania na
myspace.com/anahatapolaand.
jest smy maja, wieczr
36
ukasz Henel
O tym, jak parobek Korporacjusz
dtk do roweru atomowego kupowa
ilustracja: Tomasz Bezowski
W opowiadaniu historii dobry nie jestem,
wic od razu napisz, e by sobie raz, dawno
temu, parobek Korporacjusz. Razu jednego,
zanim jeszcze ranne wstay zorze, koo godzi-
ny czwartej zerwa si z ka, krtki pacierz
zmwi i do roboty si szykowa zacz.
Gdy jednak z domu wyszed, do pracy w te
pdy jecha, spostrzeg Korporacjusz z przes-
trachem, e mu w rowerze zasilanym atomowo
dtka posza. Nasamprzd klejem usterk
usun prbowa, ale rce sobie jeno sklei,
bo majster z niego aden by. A e klej mocny,
najnowszej generacji, dwie godziny pod ciep
wod rce trzyma musia, eby si rozkleiy.
A e soce ju zza horyzontu wychyno,
zadra Korporacjusz przeraony, e si do pra-
cy spni. Nic na to jednak poradzi nie mg,
bo do fabryki daleko mia, a na teleportacj go
sta nie byo.
Trudno, tylko ten jeden raz pomyla Kor-
poracjusz spni si do pracy, przynajm-
niej zobacz, jak to jest. W tym momencie a
wiato przygaso, wida czujniki myli takiego
obcienia anarchi znie nie mogy, a obrazy
wite, rwnie w czujniki myli wyposaone,
gniewliwie na niego spojrzay.
Struchla Korporacjusz, ale nic wicej si nie
wydarzyo. Wyruszy wic z domu, eby dtk
do roweru zakupi i ca spraw rozwiza. Na-
samprzd wyruszy do miasta, na gwn ulic,
gdzie jak mu si zdawao, sklep z czciami do
rowerw atomowych ostatnio widzia. Daleka to
droga bya i nieatwa, bo pojazdy monowadcw
co rusz botem go ochlapyway. Gdy na miejsce
dotar, sklepu z dtkami ju nie byo, a jedynie
punkt z szybkimi poyczkami, gdzie pienidze
na procent poycza mona byo. Ale co to
rozejrza si zdumiony Korporacjusz niepe-
wien do koca, czy mu si nie zwiduje tam,
gdzie sklepy kiedy byy, teraz banki pootwierali.
A byo ich tak duo, e parobkowi a si w go-
wie zakrcio: szybkie poyczki i nadwietlne
poyczki, nanopoyczki z nanorat i poyczki
maxi przez Bank Galaktyczny gwarantowane.
I poyczki na dobre sowo i za dobry
umiech, i pod zastaw narzdw, i pod zastaw
swoich przyszych dochodw, pod zastaw krew-
nych, pod zastaw dobrych myli, pod zastaw
domowych pupili, dla zaduonych po uszy, dla
dugowosych, dla piegowatych z upustem, Bank
Reinkarnacyjny nawet pod zastaw przyszych
wciele poyczki oferowa.
A przed kadym bankiem kolejka staa, nie-
ktrym z czekajcych koczyn brakowao i z-
bw, bo je ju wida wczeniej zastawili.
Bd mdrzejszy i tak nie skocz pomyla
Korporacjusz i rano przed siebie na poszuki-
wanie sklepu wyruszy. A smrd w miecie od
wyzieww, dymw i spalin, i odpadw radioak-
tywnych by nie do zniesienia. Drzew ju w og-
le nie byo, bo je dla bezpieczestwa wycito,
poniewa podobno na pojazdy monowadcw
gazie spaday. Co rusz tylko z bramy akwizy-
tor namolny wyskakiwa i poyczk lub kredyt
podstpnie ofarowa. Mie si na bacznoci
musia nasz parobek, bo na mniej uczszczanych
ulicach zbjcy grasowali, co grob, z karabina-
mi neutronowymi do podpisania umowy kredy-
towej na niekorzystnych warunkach zmuszali.
Na ulicach raz po raz dostrzec si dao stylizo-
wane na czarne trumny pojazdy Wielkiej Win-
dykacji. Z zamontowanych na nich gonikw
UKASz HENEL
37
dobiegay pogrzebowe pieni. Po chodnikach
spacerowali tu i wdzie przedstawiciele Policji
Bankowej i bankowi szpicle.
Na supach ogoszeniowych i na plaz-
mowych bilbordach wywietlay si twa-
rze Niewypacalnych Dunikw, wrogw
spoecznych numer jeden.
Straszna to bya wizja i straszna wdrwka,
dlatego drog przez miasto znuony parobek
duchowej osody potrzebowa zacz. A tu okaz-
ja akurat si dobra napatoczya, bo przy drodze
koci si nadarzy.
Ale i tu co si pozmieniao. Rozglda si
zdumiony parobek i oczom nie wierzy, bo na
otarzu posg witej Mamony stoi, co byska
arwkami energooszczdnymi zamiast oczu,
a za kade bynicie dziesi zotych europejs-
kich paci kae sobie.
Na zbone cele aowa nie bd pomyla
Korporacjusz, ostatnie dziesi zotych euro-
pejskich wysupa i w otwr przy otarzu woy.
Rozdygotaa i rozdzwonia si maszyneria,
popyna odtwarzana z komputerowej pamici
pobona pie:
Oto gos pyncy z nieba,
dugi zawsze spaca trzeba,
bo pienidze to rzecz wita,
od Pana Boga wzita,
aby wspiera niebota.
Wzruszy si t prost pieni Korporacjusz
do ez, jako e serce mia wraliwe. Ze wityni
wyszed tak wewntrznie pokrzepiony, e wiat
mu si naraz zda weselszy. Ruszy przed siebie
rano i niebawem ujrza na kocu ulicy sklep
z czciami do rowerw atomowych.
Stao ich tu bez liku, a wszystkie nowiusiekie,
tylko bra. A sprzedawca elegancki i adny, jakby
w wito Mamony na procesj si wyrychtowa.
Dtek jednak w sklepie nie byo. Zdziwi si nie-
pomiernie Korporacjusz, jak to wiat naprzd
poszed, a on w tyle zosta, dlatego e przez
prac czasu w ogle nie mia. Ale go sprzedawca
na szczcie szybko owieci, e dtek ani innych
czci ju nie produkuj, nowe, cae rowery ato-
mowe tylko s w sprzeday, a koszt jednego nie-
O tym, jak parobek Korporacjusz...
38
wielki, bo od tysica piciuset polskich zotych
europejskich.
Zawaha si by Korporacjusz srodze, bo
tysic piset europejskich zotych polskich
w miesic zarabia. A jeszcze mu z tego po-
datki potrcali, na drogi, co po nich wielmoe
jedzili, na badania nad niemiertelnoci, na
badania nad kosmosem, na dzieci, co maj si
urodzi i na lasy, ktre trzeba bdzie na nowo
zasadzi, na Wielk Windykacj, na Policj
Bankow, na pogrzebanie umarych, na ubez-
pieczenie od kolizji z asteroid, na witych
Obcowanie, na prowizj od wypaty, odsetki od
prowizji i prowizj od odsetek. Tak e mu tysic
europejskich zotych, ale na minusie zostawao,
tak e wypat dostajc, chcc nie chcc, auto-
matycznie poyczk zaciga.
Sprzedawca widzc, e zafrasowany jest Kor-
poracjusz wielce, zaraz wykad z historii naj-
nowszej mu zrobi, a tak mu to skadnie przed-
oy, e Korporacjusz migiem wszystko poj.
A to, e kiedy ludzko ten problem miaa,
e pienidzy nie posiadali co poniektrzy.
Cikie to byy czasy, ale teraz ju dobrze jest,
bo Bank Galaktyczny wszystko i wszystkim
askawie kredytuje.
Korporacjusz olniony ju najtaszy rower
atomowy chcia wzi, kiedy sprzedawca wizj
straszliw przed nim roztoczy: e te najtasze
to tylko katastrofy powoduj i do niczego si nie
nadaj, uranem pluj i truj, i raka powoduj,
i e jak ju bra, to najlepszy i najdroszy, bo
Bank Galaktyczny i tak za wszystko zapaci.
Nie chcia Korporacjusz za wstecznia-
ka uchodzi, wic w kocu si ugi i umow
zawar. Na rower atomowy wskoczy i do fabryki
pogna, a si mu prawie reaktor zagotowa. Na
drug zmian jeszcze zdy chcia, ale go majs-
ter w drzwiach za konierz ucapi i do dyrekto-
ra zawlk. Dyrektor to bya wielka szycha, bo
mu ju jaki czas temu zamiast mzgu procesor
komputerowy o wielkiej wydajnoci wszczepio-
no, dlatego najlepiej wszystko wylicza i emocje
byy mu obce. Tu si okazao, e na miejsce pa-
robka Korporacjusza czeka dwudziestu siedmiu
inynierw, z ktrych kady skoczy cztery po-
litechniki oraz pidziesiciu omiu magistrw,
z ktrych kady mia trzy fakultety.
Z przyczyny spnienia swojego wywalo-
ny zosta Korporacjusz z roboty i na nic si nie
zday jego szlochy, jki i rzewne bagania.
Zaama si by Korporacjusz straszliwie,
a po tygodniu do drzwi zapukaa Policja Banko-
wa, ktra wszdzie miaa swoich szpicli i dobrze
wiedziaa, kto w jakim jest pooeniu. Nie min
miesic, jak i funkcjonariusze Wielkiej Win-
dykacji oprnili mieszkanie Korporacjusza,
zabierajc mu plazmow szczoteczk do zbw,
holografczny telewizor i psa robota, do ktrego
wielce by przywizany.
Wreszcie zabrali si i za samego Korporac-
jusza, i na nic si zday jego bagalne okrzyki.
Wszyscy ssiedzi tonli w dugach, tak samo jak
on i woleli nie wyciubia nosa, poniewa byli
ju zadueni do dwudziestego sidmego poko-
lenia naprzd.
Tak to amputowano Korporacjuszowi naj-
pierw jedn nog, potem drug. Potem obie
rce, a nawet tuw, ktry wystawiono na
licytacj. W kocu zostaa sama, podtrzymywa-
na przez specjaln maszyn przy yciu gowa.
Rzecz jasna, za prac maszyny pobierane byy
ju karne odsetki.
W kocu stay si tak due, e wzburze-
ni susznym gniewem funkcjonariusze Policji
Bankowej postanowili rozszczepi gow Kor-
poracjusza na czstki elementarne i wystawi
je osobno na aukcjach. Byy to biliony bilionw
aukcji i od samego pocztku wiadomo byo, e
realizacja pomysu zajmie dziesitki, jeli nie
setki lat, dlatego z gry za okres ten naoono
ju dodatkowe opaty.
Zdarzy si by jednak cud. Jedna z czstek
elementarnych wymkna si bankowym sie-
paczom i tunelowaa si znienacka na sam ko-
niec galaktyki. Jak na ironi, bya to wanie
ta czsteczka, w ktrej ukryta jest wiadomo
czowieka, jani zwana. Tak wymkn si Kor-
poracjusz z przekltego wiata, i cho pozbawi-
ony zmysw, pozbawiony ciaa, pozbawiony
jakiejkolwiek wiadomoci (na razie) pdzi
przez galaktyki i wiaty, i pdziby zapewne na-
dal, gdyby si nie zbudzi gwatownie ze swoje-
go snu, zlany potem.
UKASz HENEL
39
Jak ulg i nieopisan rado odczu Korpo-
racjusz, gdy zda sobie spraw, e wszystko jeno
snem byo. Z jak radoci spoglda na swo-
je maciupekie mieszkanko, znajome sprzty.
Z jak tkliwoci myla o tym, e ma pj do
pracy. Myla dobrze nawet o dyrektorze-proce-
sorze.
Naraz jednak do drzwi pukanie si rozlego.
W drzwiach Policja Bankowa stoi. Mwi, e za
zakupy, nawet te we nie zapaci trzeba na jawie.
e za rower atomowy ju odsetki karne pyn,
czujniki myli cay zapis snu ju zarejestroway.
Ubra si jak najszybciej Korporacjusz, sam
nie do koca pewien, co jaw jest, a co snem,
niezupenie jeszcze przebudzony i do pracy
pogna. Szczcie, e rower atomowy sprawny
si okaza. Rower kupiony we nie spaca Kor-
poracjusz do koca swoich dni, bo a to si z rat
spni i odsetki karne szybko znw urosy, a to
upomnienie mu przysali i opat pocztow za
odsetki karne i prowizj od odsetek i odsetki od
prowizji plus mar ju naliczy zdyli.
Dziao si to jeszcze przed Kryzysem i Wiel-
k Rewolucj, kiedy to wyrnito w pie Policj
Bankow, a Wielkiego Windykatora powies-
zono na latarni w stolicy Pastwa Europejs-
kiego. Dzi nie ma ju bankw ani poyczek.
Poyczanie na procent jest przestpstwem kara-
nym wizieniem, a umowy bankowe Trybuna
Praw Czowieka uzna za form niewolnictwa
i paszczyzny. Historia Korporacjusza jest pra-
wdziwa, ale dziao si to dobre p wieku temu,
wic co przekrci mogem, za co z gry prze-
praszam.
ukasz Henel
Jest absolwentem flozofi. Fas-
cynacja przyrod, lasem, malow-
niczymi terenami wojewdztwa
lubuskiego oraz niewyjanionymi
zjawiskami zaowocowaa powie-
ci Szkaratny blask, ktra ukae
si w biecym roku nakadem wy-
dawnictwa Zysk i S-ka.
Obecnie pracuje nad kolejn powieci, kt-
rej akcja rozgrywa si w okolicach Poznania.
40
Marcin Rusnak
Ostatni nieg w roku
ilustracja: Magda Miko
Nazywam si Conan Doyle. Sir Arthur Co-
nan Doyle.
Umieram.
Za oknem pada deszcz, chyba deszcz ze
niegiem, nad ranem mrz malowa kwiaty
na szybie. Pokj jest pusty, szary, nijaki; pokj
czowieka, ktry niczego nie potrzebuje, bo ma
wszystko. Prbuj zamkn oczy i zasn, ale nie
mog. Jest dzie, za wczenie na sen.
Unosz powieki i patrz w suft, tak jakbym
potraf przela bl w drewniany strop. Nie
potraf. Boli tak bardzo, e nie zwracam ju na-
wet uwagi na zy cieknce po policzkach.
Najgorszy jednak jest nie bl, ale gos mody
mski gos, nalecy do czowieka pewnego sie-
bie i ufnie spogldajcego w przyszo.
Chc napisa ksik, mwi, ksik o czo-
wieku, ktry bdzi.
Nikt nie chce takich ksiek odpowiadam
szeptem. Na nic wicej mnie nie sta.
Ja chc, oznajmia gos. Brzmi znajomo, jakby
towarzyszy mi od stuleci.
Kim jeste? pytam. Wargi mi dr, jzyk
mam zdrtwiay, wysuszony. Umieram. A na do-
datek boj si, e znam odpowied.
Jak to kim?, dziwi si gos. Nazywam si Sher-
lock Holmes.
Pozwl, e napisz o tobie ksik.
A jednak zasnem. Budz si, gdy zaczy-
na si ciemnia. Sigam do lampy, moment
pniej w pokoju jest ju jasno. Dobrze, gos w
ciemnoci jest wyrany, zowrogi, ale w wietle
sabnie. Przyzwyczajam si powoli do tego, e
prawie nigdy nie milknie.
Bl tymczasem ustpi. Nie mam wtpliwoci,
e wrci, ale ciesz si na myl o kilku chwilach
spokoju. W domu panuje cisza. Jean najpewniej
zapada w poobiedni drzemk. I dobrze. Po-
trzebuje snu, moe nawet bardziej ni ja.
Przez chwil patrz na odbiornik radiowy,
ale nie wczam go. Zamiast tego podnosz si
z ka, bardzo ostronie, jakby bl by psem
picym u moich stp. Nie chc go obudzi.
Podchodz do biblioteczki, przesuwam
doni po grzbietach kolejnych pozycji. Jakie
trzydzieci tytuw, wszystkie moje. Czemu wic
myl o tym, e jestem pisarzem, wydaje si tak
absurdalna?
Pozwl, e napisz o tobie ksik.
Spogldam na najwysz pk. Stoi tam sze-
reg niemal identycznych tomw. Zamykam oczy
i dotykam palcami obie na grzbietach, ledz
kolejne litery. Arthur Conan Doyle Sherlock
Holmes. Ktry to autor, a ktry to twr? Nie mam
odwagi otworzy adnej z nich i si przekona.
Nazywam si Sherlock Holmes. Jestem pisa-
rzem.
Bl pojawia si znikd. Opieram do o st
i wracam do ka. Jako docieram na miejsce,
ale na pociel osuwam si zmczony, z sercem,
wok ktrego zaciska si elazna obrcz. Litoci,
co za bl!
Co si ze mn stao? Kiedy byem na wojnie,
na prawdziwej przekltej wojnie, nie zwracaem
uwagi na wist kul i krew cieknc midzy
palcami. Nie zwaaem na bl. Wtedy byem
mczyzn, byem Sir Arthurem Conanem Do-
ylem, kim wicej ni tylko pisarzem.
Byem kim wicej ni kbkiem blu.
Decydowaem o swoim losie. Byo tak,
przysigam!
mARCIN RUSNAK
41
Pozwl, e napisz o tobie ksik.
Bl sabnie na moment przed tym, jak roz-
lega si pukanie do drzwi. Skrzypi zawiasy,
w szczelinie pojawia si twarz Jean. Zatroskana,
z drobnymi promyczkami nadziei kryjcymi si
gdzie w kcikach oczu. Ona te wie, e umie-
ram. Ma tylko nadziej, e nie cierpi za bar-
dzo.
pisz, skarbie?
Nie szepcz tak cicho, e musz pokrci
gow, eby mnie zrozumiaa.
Jak si czujesz?
Podchodzi bliej, siada na krawdzi ka.
Gadzi mnie doni po policzku.
Dobrze, licznotko. Dobrze mwi.
Umiecha si, jej oczy maj t sam barw
i bysk, co w dniu, gdy si poznalimy.
Przyszed doktor Watkins. Mog go
wpuci? pyta. Kiwam gow. Po chwili zni-
ka, wchodzi natomiast szanowny doktor. Czuj
wilgo, ktr wnis ze sob, oraz przyjemny za-
pach czarnej skry jego lekarskiej torby.
Nie rozmawiamy ze sob, ja i doktor Watkins
jedyny kontakt to yczliwe skinicie gow.
Kiedy bada mnie stetoskopem, myl o setkach
pacjentw, ktrych sam w ten sposb badaem.
Byo to dawno temu, tak dawno, jakby za ycia
kogo innego, jakby...
W pierwszym tomie.
Cicho, na lito bosk mrucz
rozzoszczony.
Sucham? odzywa si doktor Watkins.
Zbywam go machniciem doni. To mu wystar-
czy; jest profesjonalny, yczliwy, nienachal-
ny... stereotypowy lekarz z wieloletnim staem
i waciw Anglikom fegm. Czowiek, ktry
nigdy nie wyszed ze swojej roli, czowiek, ktry
nie...
Nazywam si Sherlock Holmes. Chc napisa
ksik o czowieku, ktry bdzi.
... bdzi. Czasami chciabym mc powiedzie
to samo o sobie. Moe takie ycie nie byoby
wcale ze? Egzystencja spdzona na pomaganiu
innym, zamiast rzucania si od pisania do poli-
tyki, od zabawy w detektywa do firtu ze spiry-
tualizmem. Moe wtedy Luiza...
Nie pochlebiaj sobie. Musiaa umrze.
Syszae chyba o czym takim jak punkt zwrotny
w fabule, prawda?
Do! na wp krzycz, na wp jcz,
bo na to tylko starcza mi si. Doktor Watkins
spoglda na mnie zaniepokojony, chowa steto-
skop do torby i rusza do drzwi.
Nie bd pana duej niepokoi mwi.
Przyjd jutro.
W pierwszej chwili chc go zatrzyma, ale
daj spokj. Umieram, konwenanse przestaj
mie znaczenie. Niech go diabli, tego idiotycz-
nego, sztampowego lekarza paskiego jak... jak
kartka papieru. Jak drugoplanowy bohater.
Zza drzwi docieraj do mnie strzpy
rozmowy Watkinsa z Jean. Pojawiaj si sowa
takie jak pobudzony, saby, bl. I najgorsze
z nich: wkrtce. Budzi si upiony pisarz, jaka
cz mnie z tych kilku wyrazw skada spjn
fabu. Gdy do czstki pisarza docza medyczne
dowiadczenie, nie mam wtpliwoci, e punk-
tem kulminacyjnym tej opowieci bdzie moja
mier. Wkrtce. Na mio bosk. Wkrtce.
Kroki Watkinsa gin w korytarzu, przez mo-
ment w domu panuje cisza. Otwieraj si drzwi
do pokoju, Jean podchodzi bliej, siada, bierze
mnie za rk. Znam j od dawna, wiem, e jest
przeraona. Zarezerwowaa jednak do si na
jeszcze jeden umiech. Kochana Jean.
Umieram mwi. Tego ju nie moe
zignorowa, zy pojawiaj si waciwie znikd,
umiech zamiera na wargach.
Nie mw tak, skarbie.
Umieram i nawet nie wiem, kim jestem.
Patrz jej w oczy, widz, jak pka jej serce. Kim
ja jestem, Jean?
Jeste wspaniaym czowiekiem. Gadzi
mnie doni po policzkach i czole.
Ale kim? Kim ja jestem?
Waha si, nie rozumie. Niedobrze, bo ja te
nie bardzo wiem, o co mi chodzi. Pytanie, kt-
re jeszcze uamek temu wydawao si logiczne,
teraz sprawia wraenie pozbawionego sensu. Jak
cae moje ycie... kiedy logiczne, ale u skraju,
z perspektywy... bezsensowne. I nierzeczywiste.
Musi takie by. Przecie to fkcja.
Wiem, e duej tego nie znios. Patrz na
biblioteczk, z trudem opanowuj szybsze bi-
Ostatni nieg w roku
42
cie serca i drenie rk. Jestem zdecydowany;
przeraony i zdecydowany. Musz wiedzie.
Choby to oznaczao szalestwo.
Jean odzywam si. Zwilam war-
gi jzykiem, ale to nie pomaga. Usta mam
wyschnite na wir, cay si trzs. Musz
wiedzie. Poczytasz mi?
Jean oddycha z ulg, czuje, e wracamy do
normalnoci. Podchodzi do szafi i siga po
moj ulubion pozycj.
Nie mwi nie to. Wyej. Na samej gr-
ze, po lewej.
Wiedzie doni zgodnie z moimi sowami,
zatrzymuje j, kiedy kiwam gow. Waha si
przez krtk chwil, pniej bierze ksik do
rki. Na grzbiecie dwa nazwiska ukadaj si w
autora i tytu.
Arthur Conan Doyle Sherlock Holmes.
Sherlock Holmes Arthur Conan Doyle.
Jeste pewien? pyta mio mojego ycia,
siadajc z powrotem na ku. Kiwam gow.
Jean czeka jeszcze moment i zaczyna czyta.
Ma adny gos to jedna z rzeczy, ktre si u niej
nie zmieniy. Sucham z przymknitymi oczy-
ma, w mylach wyprzedzam jej sowa o uamek
sekundy. Znam je, znam je tak dobrze, jak zna
mona wasne dzieci. Pamitam poszczegl-
ne zdania ukadajce si w ten niepowtarzal-
ny rytm opowieci; rytm hipnotyzujcy chyba
bardziej nawet ni gra nigeryjskich bbniarzy.
mARCIN RUSNAK
43
Zatracam si w nim, odnajduj spokj.
Na krtko. Zaraz wdziera si dysonans, pow-
staje chaos, budz si z transu. Mrugam oczami;
przez uamek sekundy nie wiem, co si dzieje.
Jean zauwaa to, przestaje czyta i przyglda mi
si uwanie.
Przeczytaj jeszcze raz ostatnie zdanie
prosz. Gos mi si amie, czuj, jak na czoo
wystpuje pot.
Jean patrzy na mnie przez moment, po czym
przenosi wzrok na tekst i czyta:
To byo jeszcze zanim zdecydowaem si
pj na szkolenie chirurga wojskowego i uczes-
tniczy w tym makabrycznym szalestwie, ktre
nazwano drug wojn bursk. Zerka na mnie,
w jej oczach dostrzegam trosk. Wszystko w
porzdku, kochanie?
Nie sucham jej. Czy pami pata mi fg-
le? Przecie Watkins... tfu, nie Watkins, tyl-
ko Watson, ten Watson, ktrego stworzyem,
nieodczny towarzysz detektywa wszech-
czasw, suy w Afganistanie! To ja byem na
wojnie burskiej! Nie on, ja!
A moe si myl? Czytaem o obu tych kon-
fiktach tyle, sam napisaem niemao... moe to
ja byem w Afganistanie, a Watson w Oranii?
Problem w tym, e to nie jest powie o Watso-
nie. To powie o czowieku, ktry bdzi.
Do, prosz! cedz przez zacinite zby.
Czuj, e po moich policzkach uciekaj paciorki
ez. Jean ciska mnie za rk; wiem, e mj wi-
dok sprawia jej bl. Nic nie mog na to poradzi.
Wtpliwoci rozsadzaj mi gow, gdy serce
toczy krew jak stara zardzewiaa pompa. Bl
sprawia, e nie wiem, co si wok mnie dzie-
je. Ledwo sysz gos Jean, prawie nie czuj na
ustach dotyku szklanki; leki z trudem odnajduj
drog przez cinity przeyk.
Po chwili bl sabnie, czuj si zmczony,
saby.
Zasypiam.
Sen jest bolenie realny. Gdyby nie fakt, e
nie ma w nim mnie samego, uwierzybym, e
faktycznie ma miejsce.
Pokj jest ciemny, na potnym dbowym
biurku pali si samotna lampka. Okno jest
zamknite, w powietrzu kbi si dym z fajki.
Fajka za tkwi w ustach Sherlocka Holmesa.
Mojego dziecka. Czowieka, ktry uczyni mnie
tym, kim jestem.
Mojego koszmaru.
Za biurkiem siedzi mczyzna z twarz dok-
tora Watkinsa. Nie odzywa si, czeka.
Chciabym napisa ksik mwi Holmes.
Wielk realistyczn powie o czowieku, ktry
bdzi.
Do czego ja ci jestem potrzebny? pyta
czowiek z twarz doktora Watkinsa. Gos ma
inny modszy, ale w jaki sposb bardziej
dowiadczony. Gos kogo, kto by w Afganis-
tanie albo w Oranii; kogo, kto sysza wist kul
i gra w kanast ze mierci.
Nie mam pienidzy. Ty masz. Mgby pomc
mi j wyda.
Doktor waha si, przygryza wargi. Patrzy
przyjacielowi w oczy.
Powiedz mi co wicej. O czym ona miaaby
by?
To historia niezwykego, a zarazem zupenie
zwyczajnego czowieka. Duga, obszerna, pena
niezwykych epizodw. Historia lekarza, wetera-
na, popularnego pisarza. Ale te niespenionego
polityka, wzgardzonego obrocy potrzebujcych.
Czowieka do blu logicznego, a jednak wytrwa-
le poszukujcego i pokadajcego ufno w tym,
co niezwyke, nadprzyrodzone, cudowne. Kogo,
kto bardzo chcia wierzy, tylko nie wiedzia,
w co. Lekarza tak zajtego sob, e pozwoli
umrze onie.
To nieprawda! rycz w mylach. Luiza bya
ciko chora, nie mogem nic poradzi! Chc
krzycze, ale nie mog. Tak naprawd mnie
tam nie ma, nie ma wic te ust, ktre mogyby
wyda z siebie dwik.
To niemoliwe, drogi Holmesie! mwi
doktor. To zupenie nieprawdopodobna
posta. Kt chciaby czyta o kim takim?
Kady, Watsonie odpowiada Sherlock, ale
nie patrzy na rozmwc. Patrzy na mnie i w ko-
cu puszcza do mnie oko. O to chodzi w litera-
turze. Ludzie uwielbiaj czyta o tym, czego nie
ma.
Ostatni nieg w roku
44
Budz si zlany potem, oddycham szybko
i pytko. Jest noc, spojrzenie na zegar mwi
mi, e do witu zostao niecae p godziny. Za
oknem agodnie prszy nieg. Pewnie ostatni
w tym roku.
To niemoliwe, mwi sobie. Cae moje ycie
nie moe by fkcj, nie moe by wycznie
igraszk jakiego czowieka z pirem w rku.
Wszystko mi si miesza, a ywe wspomnie-
nia snu oraz nigdy nie cichncy gos wcale nie
uatwiaj sprawy.
Jestem Sherlock Holmes. Jestem pisarzem.
Chc napisa powie o...
Podnosz si z ka. Wzrok wci mam ut-
kwiony w pyncych za oknem biaych patkach.
Zarzucam na ramiona szlafrok, pniej zawi-
eszone na drzwiach palto. Wychodz z pokoju
powoli i ostronie, eby nie obudzi Jean. Po
chwili docieram do drzwi wychodzcych na
ogrd. Wsuwam stopy w stare znoszone buty
i wychodz na zewntrz.
Jest zimno mrz szczypie w donie
i w twarz, kady oddech budzi do krtkiego
ycia oboczek pary. Ziemi pokrywa cienka
warstwa biaego puchu, ktra najpewniej nie do-
czeka poudnia. Stpam moj ulubion ciek
i na moment zapominam o gosie, o zbliajcej
si mierci, o tym, e tak naprawd nie mam
pojcia, kim jest ten schorowany mczyzna,
ktrym zupenie niepostrzeenie uczynio mnie
ycie. A przecie nie pamitam, ebym kiedy-
kolwiek by kim innym.
Nagle widz ksztat wychylajcy si wstyd-
liwie spod niegu pierwszy w tym roku
przebinieg. Pochylam si nad nim, ale star-
cze minie nie s tak elastyczne jak dawniej.
Musz znale si na kolanach, eby dosign
go doni. Jest liczny, drobny i delikatny,
kompletnie niepowtarzalny w tym pmroku
poprzedzajcym kolejny dzie. Od witu dziel
mnie minuty, a patki niegu osiadaj mi na ra-
mionach.
Chc napisa ksik...
Jak to moliwe powiedzia kto dawno
temu, chyba w moim poprzednim yciu e
krople wody s tak do siebie podobne, a nie
sposb znale dwch identycznych patkw
niegu?
Olnienie. Fikcja czy nie fkcja? ycie czy
jego imitacja? Czy odpowied moe by taka
prosta? Czy moe ni by niepowtarzalno
patkw niegu?
Musi ni by. Bo mam do. Bo musz
wiedzie.
...o czowieku, ktry bdzi.
Wycigam do, aby spado na ni par
patkw i pochylam nad nimi twarz, zanim
zd si roztopi.
Ten czowiek bdzie si nazywa...
W chwili gdy soce wreszcie wydosta-
je si nad horyzont, ja osuwam si na ziemi
z bolesnym jkiem. Jedn doni ciskam ser-
ce, drug pierwszy w tym roku przebinieg.
Bagam, eby mier wreszcie nadesza. Nie
chc zaakceptowa tego, co zobaczyem.
...bdzie si nazywa Conan Doyle. Sir Arthur
Conan Doyle.
Nie chc wiedzie, e wszystkie patki niegu
przypominaj moj twarz.
Marcin Rusnak
Wrocawianin, rocznik 1984. Z wyksztacenia
anglista, z zamiowania pis-
arz. Fan Neila Gaimana, ost-
rego rocka i czeskiego piwa.
Publikowa w Esensji, Qfan-
cie, Creatio Fantastica. Zdo-
bywca I miejsca w konkursie
Horyzonty Wyobrani 2009.
Wicej na:
www.rusnak.unreal-fantasy.pl.
mARCIN RUSNAK
46
Pawe DarkAraghel Rejdak
Pasja
(fragment)
ilustracja: Magda Miko
Egipt, 1330 p.n.e.
Pod niebem krlowaa atramentowa czer.
Rozpalony za dnia piasek styg w lodowa-
tym ucisku nocy, ktra spada na pustyni
wiele godzin temu. W otaczajcych wszyst-
ko ciemnociach wydmy w pobliu Achetaton
wyglday niczym fale czarnego oceanu, ktry
zamar, jakby zapomnia o nim czas.
Konie zaray. Silna do cigna uzd,
osadzajc zwierzta w miejscu. Koa wojenne-
go rydwanu zaryy gboko w ziemi. Hor Ne-
fru zeskoczy na zimny piasek. W jednej rce
trzyma jaki byszczcy przedmiot, w drugiej
drapienego sokoa. W mroku rysoway si
niewyrane kontury nekropolii Horusa.
Wojownik odwrci gow. cigali go. Cho
nie widzia sylwetek, nie sysza odgosw pogo-
ni, to jednak by pewien, e podaj za nim. Na-
wet w zgieku i wrzawie, jakie podniosy si po
mierci Echnatona, wrogowie jego pana nie za-
pomnieli o nim, a nieprzyjaciele byli wszdzie
*
Nowy Jork, czasy obecne
W oddalonym od zgieku nieduym, podzie-
mnym pomieszczeniu zapony wiece. ciany,
obdarte z tynku, nosiy lady gbokich bruzd,
jakby poorano je czym w rodzaju szponw,
do tego pomazane byy zbrzowia ju krwi.
Wkoo unosi si mdlcy odr stchlizny, a nie-
zmcon cisz co jaki czas przerywa rytmiczny
odgos wody spadajcej ze sklepienia.
Delikatna do artysty z namaszczeniem dot-
kna nowego pdzla. Spazm ekstazy przebieg
kilkukrotnie przez twarz i zala cae ciao lawin
ekstatycznych dreszczy. Z plastikowego puda
do powoli wyja krwawy strzp kiedy
ludzki odek. Drug rk artysta chwyci nie-
wielki sznurek. Wystarczy lekki ruch, by jed-
wabna zasona spyna bezszelestnie na ziemi,
ujawniajc biel rozpitego na sztaludze ptna.
Wdech.
Malarz chwyci palet. Jego niezwyky pdzel
dotkn krzykliwych barw.
Wydech.
Kaue kolorw zmieszay si ze sob
i z krwi, ktr ocieka odek. Po krtkiej chwi-
li twrca by gotowy pooy pierwsz kresk.
Wdech.
Drca do zbliya si do ptna, dzikie zie-
lone oczy bysny spod kaptura, spojrzenie arty-
sty pobiego w zacieniony kt. Zdobna, zocona
rama czekaa cierpliwie na gotowe dzieo. Miaa
ju nawet tabliczk z tytuem.
Ptno z lekkim sykiem wessao farb. Smuga
siwej purpury. Jak rzeka. Jak rzeka krwi.
W panujcym wkoo zaduchu, stchlinie
i wilgoci typowej dla podmiejskich kanaw
dao si wyczu jak dziwn wo. Zapach by
ostry, wierccy w nosie, bardzo wyrazisty. Co
jak wilgotne paprocie i zmoczona deszczem
sier, wkoo nie byo jednak adnych zwierzt,
tylko samotna posta artysty-malarza odzianego
w powczysty, lejcy habit.
*
Na rogu Wayne i 211 krlowaa ciemno.
Noc poczernia mury ceglastych kamienic,
zamieniajc je w atramentowe posgi. Ostatnie
plamy zocistego wiata powoli gasy, przykryte
zimnym i nieprzyjaznym mrokiem. W pobliu
cmentarza i krematorium Woodlawn nie byo
nikogo, tylko pospna i wiecznie milczca stra
ulicznych latarni, ktre dzi wieczr jakim
PAWE REjDAK
47
dziwnym trafem zupenie nie chciay si zapali.
Graftowy crown victoria nadjeda samot-
nie od strony Harlem River. Jaskrawa czerwie
i zimny bkit budziy ciekawo w oknach
przycupnitych przy ulicy domw. una policyj-
nych wiate rozganiaa ciemnoci, przeganiajc
z serc mieszkacw Bronxu niepewno i strach.
Suy i chroni. Zawsze.
O ile stre prawa nie przybyli zbyt pno.
Silnik splun resztkami spalin i zamilk, a re-
fektory zamkny swe jasnote lepia. Ju po
chwili nocn cisz przerwa rytmiczny stukot
mskich obcasw. Spieszyli si. Nieopodal bo-
cznego wejcia byo na co popatrze.
Ogrodzenie wyamano tak, jakby jaka
nieznana sia dosownie przeze przebiega,
zostawiajc szczerzc prty wyrw. Powygi-
nana stal umiechaa si szyderczo w stron
dwch detektyww, ktrzy z pospnymi mina-
mi spogldali na otwr wielkoci dwch dobrze
zbudowanych mczyzn.
Aaron odsun t, policyjn tam i pod-
szed z latark bliej, aby przyjrze si dziurze.
Zapewne nikt niczego nie zauway. Jak
zwykle rzuci z ironi Dominic. Ani te nie
usysza. Odpowiedziaa mu tylko cisza, ktr
po chwili przerwa szum krtkofalwki.
Poruczniku Steels, syszy mnie pan?
zatrzeszcza znajomy gos.
Tak, Johnny. Jestemy ju na miejscu
odpowiedzia Dominic. Zaraz bdziemy u was
z Aaronem, ogldamy nowe drzwi.
Niech pan tu lepiej przyjdzie, to pan jeszcze
co zobaczy, panie sierancie zatrzeszczao.
Jasne, ju idziemy.
Zastanawiam si nad czym rzek Aaron,
nie odrywajc wzroku od powyginanych prtw.
Gdzie znw pooye krtkofalwk?
zadrwi Dominic.
Nie odrzek, kierujc wiato latarki na
poblisk kamer. Zastanawiam si, czy system
kamer ma nam co ciekawego do pokazania.
Wiatr wiszcza wrd pospnych nagrob-
kw, kaprynie przeganiajc po ziemi te
i czerwone licie. Stare epitafa wyryte w kamie-
niach skutecznie zatar czas i ignorancja blis-
kich. Nie wszyscy znajdowali w sobie do woli,
by pamita o tych, ktrzy ju odeszli. Noc bya
wyjtkowo zimna, a oplatajca groby szara mga
skutecznie tumia odwag i pewno siebie,
tote nawet uzbrojeni w niezawodne glocki 22
stre prawa nowojorskiej policji nie czuli si tu
zbyt komfortowo. Szli w milczeniu w stron po-
bliskiej kaplicy, gdzie w pobliu srebrzystej lipy
wida byo byski policyjnych feszy.
Oho Dominic zme przeklestwo w us-
tach hienki od koronera.
Nigdy nie rozumiaem, co ty od nich chcesz.
Wykonuj swoj prac. Ktry zalaz ci za skr,
czy co? No co? Zatrzyma si, gdy sierant
Stanton obdarzy go wymownym spojrzeniem.
To nie wiesz, e niedobrze jest przebywa
w towarzystwie takich ludzi? Dominic ciszy
gos, jakby obawia si, i kto moe ich usysze.
Eee? e co?
No wiesz doda, rozgldajc si bacznie.
Obcujcy ze mierci cigaj pono ogrom-
ne nieszczcie. Czytaem o tym w powanej
publikacji.
Czy ty zgupia! Steels machn rk
i ruszy przed siebie.
Tylko eby potem nie byo a nie mwiem!.
Zauek przy kaplicy wyglda naprawd
nieszczeglnie. Ciemnoci potrafy skutecznie
przygasi tak pikno, jak i wszelkie potwornoci,
ale nie mogy zdusi tego parszywego smrodu.
Smrodu krwi. Nic w tym dziwnego, bo krew
bya dosownie wszdzie. Ciao modej dziew-
czyny straszliwie pokiereszowano. Zlepione
posok i rozpapranym mzgiem wosy otaczay
zastyg w przeraeniu twarz. Denatka miaa
rozprut tchawic, z ktrej bezadnie zwisay
strzpki okrwawionej skry. Oberwane i prze-
mieszczone lewe rami dyndao na kawaku
cigna gdzie w okolicy bioder, jednak makabra
zacza si dopiero, gdy Steels do koca odsun
czarny worek. Korpus dosownie wypatroszo-
no. Otwarta jama brzuszna i ebra sterczce
z potrzaskanego mostka wyglday jak okrwa-
wione szpony, wewntrz ktrych dygotay je-
szcze ciepe wntrznoci. Steelsowi zrobio si
Pasja (fragment)
48
niedobrze. Odwrci na chwil twarz, szukajc
po kieszeniach chusteczki. Smrd przyprawia
go o mdoci. aden z gliniarzy nie wyglda
zbyt dobrze. Moe poza jedn osob. Dominic
Goryl Stanton jako jedyny mia ten dziwny
bysk w oczach. Za kadym razem, kiedy przed
oczami mia powiartowane ciao, co dzikiego
budzio si w jego sercu. Co, czego wstydzi si
sam przed sob. Zwierzcy gd, rausz, podnie-
cenie cokolwiek to byo, serce zaczynao bi
mu szybciej, a do ust napywaa lina.
Steels z obrzydzeniem patrzy na partnera,
ktry chon obraz zbrodni, jakby to by dugo
wyczekiwany obiad. Goryl odruchowo sign
do kieszeni i jakby bezwiednie wpakowa do ust
podwjnego Snickersa. u machinalnie, nie
odrywajc wzroku od zmasakrowanego ciaa.
Steels wiedzia o tej przypadoci, ale nie trzeba
byo, aby dwiedzia si o tym ktokolwiek inny.
No ju do tego, napatrzylimy si rzuci
ostro, zakrywajc ciao dziewczyny czarn foli.
Zapakujcie j, a my podjedziemy do prosekto-
rium przejrze analiz jutro wieczorem.
Jasne, poruczniku, dopilnuj, eby bya go-
towa rzuci niski i podpasiony Latynos, zwany
przez kolegw Johnnym.
Aaron stan twarz w twarz z pochylonym
nieco gorylem. Oczy sieranta zdradzay objawy
odurzenia lub jakiej hipnotycznej katatonii.
Ciekawe, czego tym razem brakuje!
krzykn mu prosto w twarz.
Dominic ockn si i podskoczy, jakby kto
obla go wrztkiem.
Ty, aa, eee. Aha no, ciekawe.
Miaa co przy sobie? spyta Johnnyego
porucznik.
Tak, klucze do auta, ktrym powinna
przyjecha, jednak nigdzie go nie moemy
znale, przynajmniej tu w okolicy, a mieszka
tu przecie nie mieszkaa.
Tylko tyle?
Nie.
No dalej, co ja ci za jzyk musz cign,
czowieku?!
Spoko, spoko, co pan taki nerwowy, poru-
czniku.
Johnny poda Steelsowi zwinity bilet do
kina na seans Upade Anioy, zamknity w pla-
stikowym, szczelnym woreczku, wyjaniajc, e
znaleli to w kieszeni.
I jeszcze to rzuci Steelsowi plastikowy wo-
reczek z niewielk alabastrow fgurk.
Miaa to w ustach, jak poprzednie ofary.
Steels tylko kiwn gow i zamyli si,
wpatrujc w gwk szakala wyrzebion w jas-
nym, poyskliwym kamieniu.
Anubis, nie ma co. Na pewno Anubis
powiedzia Stanton, przeykajc resztki. Wiesz,
Aaron, bg mierci i w ogle. Albo to opata dla
tego ich przewonika, Szarona czy co, czytaem
o tym. Ten Szaron mia podobno psa, wanie
chyba Anubisa, o ile dobrze pamitam. Co si
tak patrzysz? spyta z wyrzutem. Byem
kiedy w szkole dobry z historii.
Wanie widz Spojrzenie kolegi
zamkno sierantowi usta. Chc mie na ju-
tro wszystkie tamy z tych kamer, Johnny. Na
jutro do poudnia.
Tak jest, szefe.
Drzwi graftowego forda zamkny si z gu-
chym trzaskiem. Martwe do tej chwili latar-
nie lekko si rozjarzyy. Skpe wiato omioto
samochd, na drzwiach ktrego luminescen-
cyjna farba ukadaa si w napis Interceptor.
Policyjne wozy pocigowe, przeznaczone do
nocnej jazdy, nie rniy si na pozr niczym
od tych dziennych, czarnych sedanw, jakich
stada przemierzay ulice amerykaskich miast
i miasteczek. Oczywicie to byy tylko pozory.
Przechwytywacze jak je potocznie okrelano
byy doskonale wyposaonymi maszynami
do ulicznych pocigw, ktrych potne silni-
ki zbudowano po to, aby po wciniciu pedau
gazu wace niemal dwie tony auto dosownie
pokno przestrze dzielc je od celu.
Nie wiem, czy to Anubis rzek z kwan
min porucznik ale wiem na pewno, e to nie
adna opata i na pewno nie aden Szaron.
Na przyszo nie myl wierze i mitw rnych
krajw i epok. Nie przekrcaj nazw, chocia to
ostatnie mona by zrzuci na dawienie si tym
pieprzonym batonikiem!
O co ci znowu chodzi, wiesz, e lubi
PAWE REjDAK
49
sodycze, a ty si mnie cigle czepiasz. Goryl
spojrza na kumpla z wyrzutem. Poza tym, raz
bye z bab w Egipcie i ju nosa zadzierasz.
Przeszlimy razem przez gwno warkn
Steels, biorc ponad dwumetrowego goryla
za fraki i zawsze, od ponad dwudziestu lat
moemy na sobie polega. Jestem jak twoja
cholerrrna ona, ktrej zreszt nigdy nie miae,
Dominic, i wiem Wiem, e podnieca ci krew.
Jest w tobie co, czego czasem sam si
boj doda po chwili i gdybym ci nie zna,
ju dawno postarabym si, eby dosta bilet
w jedn stron do czubkw! krzykn i ode-
pchn Stantona od siebie. Pracuj nad sob
albo id z tym gdzie, bo kiedy kto si zorien-
tuje i bdzie straszny smrd. A jak nie smrd, to
wstyd. Wic si opanuj.
Nie wiem, co mam z tym zrobi to to
si dzieje jakby samo z siebie. Rozumiesz, ja
Wiem! Widz. lina ci cieknie z ust, a im
bardziej kto pokiereszowany, tym wikszy masz
w spodniach namiot! To jaki szok
Steels krci gow z niedowierzaniem.
Jed rzuci po chwili nie chc ju o tym
gada. Chc, eby co z tym zrobi, bo nam obu
przysporzy to kiedy problemw.
Jasne. Wiesz, sorry, nie wiem co... Zawaha
si, widzc spojrzenie Aarona. Dobra ju, dob-
ra. To dokd jecha?
Sprawdzimy jej mieszkanie. Jak si
nazywaa, wzie te papiery od Johnnyego?
Tak, mam. Trish Lemnor, 9790 Madison
Village.
Co dupa z Manhattanu robia noc sama na
Bronxie?
Co za durne pytanie, a jak mylisz?
Faktycznie, jed. Zobaczymy, co ma w do-
mu.
Kto bdzie mwi?
Hm?
No wiesz, ze nowiny.
Dzi? Ty.
Ale dlaczego ja, ostatnio te byem ja.
are i jarae si przy zwokach, opanuj
si, to nastpna lekcja nie bdzie konieczna.
Kurwa ma! No dobraa wracajc do
sprawy tego boga mwi ci, to moe by Sza-
ron, czytaem o tym w powanej ksice. Facet
jest jak mier, tylko bierze za to pienidze
Wystarczyo jedno spojrzenie Steelsa, eby
tamten si zamkn, tak jakby nagle odcito mu
powietrze.
Goryl skrzywi si kwano i ruszy z piskiem
opon.
*
Aaron Steels nie odrywa wzroku od monito-
ra. Od blisko dwudziestu siedmiu lat pracowa
w wydziale zabjstw NYPD i przez ten czas pod
nosem przemkny mu dwa maestwa i trzy
obiecujce romanse, jednak jego prawdziw
pasj i mioci bya praca. Tylko jej tak naprawd
si powica. To dlatego nic nigdy nie umkno
jego uwadze. ycie osobiste porucznika byo na-
tomiast obrazem ruiny. Rzec by mona typw-
ka. Prawda jednak bya nieco inna. Steels uywa
pracy jako kamufau, dymnej zasony, za ktr
mg przed swoimi kobietami ukry do nie-
typowe fakty. Aaron by dziwakiem, ktry po
bardzo krtkim czasie bytowania z drug osob
zdawa sobie spraw, e gdzie obok mioci
i oglnego zauroczenia przelizgna si nuda,
a zaraz za ni niech do partnera. Gupio mu
byo przyzna si swoim kobietom, e nie moe
ju na nie patrze i e jedynym fzjologicznym
odruchem, jaki u niego wywouj, s wymioty.
Zwala wic wszystko na prac, to ona bya jego
ucieczk od narzeka, wypominkw i cigych
pretensji. One tego nie wytrzymyway. Izolacja
skutecznie wyciszaa bbny mioci. Steels by
z tego zadowolony i zaciera potajemnie rce,
szukajc sobie nowej podniety, ktra zmyaby
z niego nud. A jak si robio niewesoo, poru-
cznik znw wpada w wir pracy i wszystko si
jako samo rozwizywao. Steels po prostu
nie umia powiedzie nie. Wiedzia o tym,
wiedzia, e jest mikki. Wybiera wic inne
rozwizanie unik. Z czasem nawet uwierzy
w swoje kamstwo i pokocha prac w policji, bo
co mu innego pozostao?
Na rany zbawiciela! warkn i podszed do
okna, by si przecign. Bya prawie dziesita.
Od pitej rano siedzia za biurkiem, ogldajc
nudne i nic nie wnoszce nagrania ze wszyst-
kich dziewiciu kamer, ktre swym cyfrowym
Pasja (fragment)
50
okiem spoglday na cmentarz przy Woodlawn.
Nic nowego. Poza tym, e tak jak podczas ba-
dania sprawy przy mocie Harlemskim i tym
zarnitym w samochodzie biznesmenie ka-
mery, ktre mogy co zarejestrowa, wyczay
si prawie dokadnie na czas sceny morderst-
wa. To jaki spisek! Prawie cztery minuty
szumicego ekranu i adnych odpowiedzi
Porucznik podrapa si po kilkudniowym
zarocie. Nie mia czasu na takie pierdoy jak
golenie. Nie mia czasu na wiele rzeczy. Na jed-
zenie, na toalet, na sen. W zasadzie to na nic
nie mia czasu. To pewnie dlatego kumple z wy-
dziau mwili na niego pan mier, i wcale
nie mieli tu na myli tego, czym si zajmowa.
Aaron Steels by niewysoki, bo mierzy zaled-
wie pi stp i trzy cale, a do tego way mniej
wicej tyle, co zjad. Nie cierpia soca, jego
nieznajcy odpoczynku tryb ycia odcisn
blado i pitno koszmarnego zmczenia na
poznaczonej zmarszczkami twarzy. Do tego te
papieroski. Steels pali jak lokomotywa. Co-
dziennie nawet trzy paczki, a czasem odwitnie
jakie dobre cygaro. Tote nic dziwnego, e
wyglda jak mier.
Zmczony stagnacj bardziej ni brakiem snu
Steels podszed do biurka, chwyci suchawk,
wystuka kilka cyfr. Gdzie po drugiej stronie,
niedaleko Bronx i Pelham Parkway, zadzwoni
telefon.
Mwi Steels rzuci, gdy tylko usysza, jak
kto podnosi suchawk.
Czekaam na pana telefon, poruczniku
odpowiedzia nccy kobiecy gos.
No to si doczekaa. I co mi dzi pokaesz?
Niech pan przyjedzie, to moe co z tym
zrobimy przecigna.
Dobrze, Cat. Bd za p godziny.
Akurat zd si przebra. Czekam.
Steels wyszed na zewntrz, by kwadrans po
dziesitej. Ciepe, spiowozote soce odbijao
si w szybach stojcych wkoo budynkw. Jesie
dawaa si coraz bardziej we znaki, jednak dzi
zanosio si na cakiem przyjemny dzie.
Na parkingu sta znienawidzony samochd.
Cywilny chevrolet, ktrego lakier kademu
przypomina kolor sraki. Nikt w caym
pidziesitym posterunku policji przy Kings-
bridge Avenue na Bronxie nie cierpia tego auta.
Mia chyba ze trzydzieci lat, wybite zawiesze-
nie i co chwila gas, jeli tylko na chwilk zdjo
si nog z gazu. Jednak przez to mao kto z mie-
szkacw Bronxu zwraca na niego uwag. Sta-
rych rumpli byo tu jak napra.
Steels woy do ust kilka listkw Listeri-
ne, eby odwiey oddech, i mocno wcisn
gaz. Silnik zadudni pod mask i stara landara
ruszya z piskiem opon. Cat nie powinna czeka.
Wizyty u niej prawie zawsze byy owocne.
*
Wieczr cichutko przycupn na podrdze-
wiaych parapetach niewielkiego domku przy
Russel Brook Road. Jesienny zmierzch przylgn
do szyb zimn i nieprzyjazn pieszczot.
Budzce si w ogrodzie cienie chciwie cheptay
blask z ostatnich kau wieczornego wiata.
Dominic Stanton akomym wzrokiem
spoglda na stos lukrowanych malanych cias-
teczek. Zapach cynamonowej herbaty przyjem-
nie drani nozdrza, a trzaskajce w kominku
polana dosownie bagay o to, by si rozmarzy
i rozleniwi. Zrobiby to, gdyby tylko nie
przyjecha porozmawia z pani Lemnor o tym,
jak a przede wszystkim dlaczego kto bestia-
lsko zamordowa jej crk.
Pani Lemnor bya kobiet okoo pidzie-
sitki, ale przedwczesna mier ma, a teraz
jej jedynej i ukochanej crki postarzya j o ja-
kie dziesi lat, wciskajc w kciki oczu zy,
usta wykrzywiajc gorycz. Bya niewysoka, jak
Trish, i mimo swych lat zachowaa dobr fgur.
Staraa si, jak moga, aby tylko zatuszowa al,
jaki przez kilka ostatnich nocy spdza jej sen
z powiek, ale sierant Stanton dobrze o nim
wiedzia. Lata pracy nauczyy go patrze.
Wie pani, naprawd strasznie mi gupio.
Moe chce pani to odoy?
Nie, nie, sierancie. Z nowego Jorku do
Downsville jest kawaek drogi. Jechaby pan
na darmo, a tak przecie to, co powiem, moe
panu pomc schwyta tego potwora, ktry zabi
moj creczk, prawda? W kcikach jej oczu
zaszkliy si zy.
PAWE REjDAK
51
Tak, jak najbardziej. Goryl podrapa si
za uchem. To moe zaczniemy od tego, czy
miaa jaki wrogw? Kto jej le yczy?
Moja creczka? Nigdy! achna si ko-
bieta. Pan jej nie zna, ona bya jak anioek, tak
bardzo j kochalimy z mem.
Tak, jestem pewny, naprawd bardzo mi
przykro rzuci, gdy wzrok kobiety wbi si
w ustawione na komodzie zdjcia.
Bya taka dobra w collegeu, mwi panu.
Wszyscy si ni zachwycali. Nie dostaa nawet
mandatu za ze parkowanie. Zawsze bya taka
grzeczna.
Taaak, a bilecik na Upade Anioy to na
pewno nie do niej nalea pomyla i sign
po ciasteczko.
Wie pani, e musz o to spyta. Prosz nie
czu si dotknit. My musimy wiedzie.
Kobieta nie odrywaa wzroku od fotografi
crki.
Wic zacz niemiao czy miaa jak
styczno ze zym rodowiskiem?
Nie, absolutnie, ona nie bya taka, pan jej
nie zna.
Faktycznie, nie znaem. Bardzo pani
wspczuj, ale czy pani crka miaa co wspl-
nego z narkotykami? Gangami? Moe zwizaa
si z kim nieodpowiednim?
Nie. Ona nie bya taka jak inne. Pan
Tak, wiem, pani Lemnor wszed jej w so-
wo nie znaem jej.
Wanie.
Z kim si ostatnio spotykaa? Na pewno
taka licznotka zajkn si, rzucajc okiem
na zdjcia znaczy si yyy pikna moda
dama, miaa wielu tych, no, adoratorw!
Nie, moja crka z nikim si nie spotykaa.
Ale Trish miaa przecie ju blisko
dwadziecia siedem lat spyta zdziwiony
musiaa si z kim widywa.
Nigdy mi o tym nie mwia. Ona bya inna,
nie taka jak wszyscy. Nie zna jej pan, to nie wie.
Goryl powoli czu, jak ronie w nim irytac-
ja, ktra z kad kolejn chwil przybiera na
sile. Wkrtce ocean spokoju, jakim na co dzie
by Stanton, pokryje si zmarszczkami ner-
wowych fal, a potem, gdy ju skoczy mu si
cierpliwo, w pani Lemnor pierdyknie tsu-
nami i przesuchanie dobiegnie koca. Zagryz
jednak zby i zdecydowa, e z tej zduszonej
alem kobiety wycignie wszystko, co tylko si
da. Nerwy trzeba trzyma na wodzy. Za nic nie
chcia jecha tu taki kawa po raz drugi, a gdyby
tylko co pomin, ten cholerny Steels wysaby
go tutaj na pewno z powrotem.
Miaa jakie koleanki? Dobre, wie pani, ta-
kie przyjaciki. Od serca.
Ach tak, miaa mas koleanek, znaam
je wszystkie. Chodziy razem do kina, do teat-
ru, do klubw. Cho mwiam Trish, eby nie
chodzia za czsto do lokali, ktre otwieraj si
po zmroku.
A czemu to?
Niech pan sam spojrzy. Teresa Lemnor
wstaa i podaa gorylowi zdjcie crki z pobytu
na Florydzie.
Goryl by jak dziki pies na przestpcw
i jak stado szalonych bizonw, jeli chodzio
o kobiety. Zdjcie od razu przykuo jego uwag.
Dziewczyna siedziaa na piaszczystej play z u-
pin kokosa w doni i w bardzo skpym bikini
w deseniu zebry. Kaskady platynowych wosw
spyway po ramionach obok piknej i delikat-
nej twarzy, ktrej lekko zadarty nosek nadawa
dziewczcego charakteru. Bya po prostu
przepikna. adna gwiazda telewizji czy wybie-
gu nie powstydziaby si takiej urody.
No taaaa. Pokrci z niedowierzaniem
Pasja (fragment)
52
gow. Rzeczywicie, to bya bardzo pikna
kobieta. Nie dziwi si pani.
Jeszcze ciastek? Widz, e bardzo panu
smakuj.
Pusty talerzyk umiecha si do goryla led-
wie kilkoma okruszkami. Sierant spon
rumiecem i zacz lekko si jka.
Zaraz donios, moja Trish te je uwielbiaa.
Po chwili do uszu sieranta Stantona zaczy
dobiega typowe kuchenne odgosy.
Prosz mi powiedzie, czy Rzuci okiem
po pokoju, szukajc czego niezwykego. Trish
miaa na Manhattanie jakie przyjaciki?
Tam? Oj nie, ona nigdy by tam nie
zamieszkaa.
Wie pani, to dziwne, bo wanie tam
mieszkaa, to jest wynajmowaa tam mieszkanie
i to do, hmm, drogie.
Kobieta stana w drzwiach pokoju ze
zdziwion min.
Mieszkaa w apartamencie? Jest pan pew-
ny?
Jak najbardziej, znalelimy klucze do jej
mieszkania, a po jego przeszukaniu, ktre jest
rutynowym dziaaniem z naszej strony w takich
wypadkach, ustalilimy, e kopia umowy najmu
jest wypisana na pani crk. Na rok z gry.
To niemoliwe, ona nigdy, to jest my nie
bylimy bogaci. Nie byoby j sta naprawd.
Ojej dodaa po chwili pan uwaa, e ona
w co si wpltaa?
Prosz si na zapas nie martwi, niczego
jeszcze nie ustalilimy, ale na pewno ustalimy.
Poprosibym pani tylko o przygotowanie mi
spisu wszystkich koleanek crki. Szczeglnie
tych najbliszych. Bo wie pani, w jej mieszkaniu
znalelimy sporo zdj, a raczej ramek, z kt-
rych kto usun fotografe. Std mamy pewne
domysy, i w morderstwo jest zamieszany kto
bliski, moe narzeczony lub chopak.
Moja crka, sierancie Stanton, nigdy
nie zalegaby w ou z mczyzn bez lubu
zdawaa si nie mwi, a sycze przez zby. To
grzech! Pan jej nie zna, wic niech pan niczego
nie insynuuje. Moja crka bya czysta i cnot-
liwa. Wolna od grzechu. Tak j wychowalimy
z mem!
Klucz zgrzytn w stacyjce. Deska rozdziel-
cza policyjnego forda zapalia si mnstwem
kolorowych cyferek i kontrolek. Goryl rozsiad
si wygodnie i westchn, czujc, jak uchodzi
z niego napicie. Wychowalimy j na woln
od grzechu zakpi, robic do lusterka gupawe
miny. Rodzicie s zawsze tacy durni i lepi
Spojrza na dom, w oknie ktrego staa po-
sgowa posta pani Lemnor. Wzgardliwie wyda
wargi i wcisn gaz do dechy. Stara dewota
Czerwone wiata policyjnego wozu nikny
gdzie w oddali. Goryl nie mia pojcia, e od-
prowadza go nie dwoje, ale czworo oczu. Pord
otulajcej samotny dom ciszy sycha byo
gboki, basowy warkot.
*
Cat bya pikn, seksown Filipink o zmy-
sowych ksztatach. Fale kruczej czerni otaczay
jej buzi puszystymi zakolami uwodzicielskich
wosw. Nie bya wysoka, ale buty na stalowej
dugiej szpilce rekompensoway te braki, a co
wicej dodaway do jej wizerunku tak dawk
erotyki, e niejeden mczyzna czu si przy
niej jak przysowiowa beczka prochu. Do tego
te oczy zielone, szkliste, pocige i pene dzi-
kiej energii, jakby oczy drapienego kota. Mao
kto przejmowa si tym, e na co dzie kroia
dziesitki ludzi i obcowaa ze mierci wicej ni
sami mordercy czy policjanci. Jako szefowa biu-
ra koronera na Bronxie bya ze mierci za pan
brat, ale w obejciu bya ujmujca, prowokujca
i wrcz diabelnie seksowna, a to gubio wielu
ludzi. Gubio mczyzn. Niejeden ni o niej po
nocach, jednak nie byo takiego, ktry mgby
otwarcie powiedzie, e kiedy j mia. W oso-
bie Catherine Sharlize Vellentro kryo si wiele
niespodzianek i Aaron Steels o tym wiedzia.
Kiedy wszed do prosektorium, Cat siedziaa
przy biurku, szperajc nerwowo w zapiskach.
Mio pana widzie, poruczniku. Spojrzaa
kuszco spod opuszczonych okularw.
Jej wzrok widrowa mu gow, ale nie byoby
tak le, gdyby do nozdrzy nie zakrad si zapach.
Jej zapach. Wraz z nim gboko w sercu Aarona
Steelsa zrodzio si podanie.
Ciebie te. Z trudem odwrci wzrok.
Masz podobno co dla mnie. Podszed do
PAWE REjDAK
53
stou, gdzie leaa denatka. Mao kto by j teraz
rozpozna. Wypatroszona jak tusza po uboju.
Sinoszara od lodwek i cuchnca oparami for-
maliny.
Strasznie tu mierdzi.
Wiem odrzeka, idc w kierunku porucz-
nika. To dla twojej ochrony, Steels.
Mojej? Przed kim?
Przede mn stana bardzo blisko niego.
Steelsa znw uderzy jej zapach. Niewiarygod-
nie silny, nieludzki, wrcz zwierzcy Wo
odwiecznych praw natury, ktra krzyczaa mu
w gowie jednym sowem kobieta
Nie nie kobieta
Samica!
Spod biaego chirurgicznego kitla bysn
czerni skrzany gorset. Tego byo za wiele. Ste-
els potrzsn gow i odskoczy jak oparzony.
Musz wyj na powietrze sykn,
niedowierzajc swojej saboci. Albo nie
zmieni zdanie i wczepi si w jej usta.
Cat caowaa przecudnie. Steels jednak
wiedzia, e nic z tego nie bdzie. Catherine bya
przepikna i niejeden pragn jej bardziej ni
powietrza, ale byo te w niej co takiego, co na
przekr wszystkim napawao mczyzn stra-
chem i wymuszao dystans. Steels nie wiedzia
co to, ale czu. Umys fantazjowa, wariowa, gdy
jzyki splatay si ze sob w uwodzicielskim,
wilgotnym tacu. Porucznik by napity,
naprony jak gotowa zaraz pkn struna, ale
o dziwo obok podniecenia czu przed t kobiet
paniczny strach. To wanie strach sprawia, e
w spodniach Aaron Steels pozosta trupem.
Po chwili odstpi od niej, bekoczc jakie
niezrozumiae przeprosiny. Przetar doni
zroszone czoo i drcym krokiem pocz
przemierza pomieszczenie.
Proponuj zacz od nowa i nie mwmy ju
o tym wicej rzucia pani patolog, poprawiajc
ubranie.
Przez chwil Steels chodzi nerwowo wokoo,
wbijajc wzrok to w suft, to w podog.
To co masz dla mnie? zagadn po chwili
niezrcznej ciszy.
Cat usiada przy biurku, dugie zgrabne pal-
ce zastukay w klawiatur. Komputer przywoa
elektroniczn kartotek denatki.
Zbadaam zwoki, do dokadnie, i chyba
ju wszystko mam.
Czy czego brakuje? Jak przy tamtych
dwch?
Tak. Tym razem sprawca usun oferze
odek i to tak jak poprzednio z chirurgiczn
precyzj. Dokadnie na linii odwiernika, pozo-
stawiajc dwunastnic i jelita nienaruszone.
Taaak Steels szepn przecigle jakby
sam do siebie. Po chwili odwrci si i wyj
z wewntrznej kieszeni niewielk fgurk
przedstawiajc eb szakala.
Co to? spytaa z zaciekawieniem Cat.
A nic. Podrzuci fgurk par razy w doni
i zacz spacerowa, zamykajc oczy.
Znalelicie to w jej ustach?
Tak, jak i tamte. Tym razem auj, e ci nie
byo. Stanton odwali tak lekcj z historii, e
dzieci z podstawwki posikaby si po nogach.
To podobno jest wycign w jej stron do
z fgurk Szaron. Stranik umarych. Albo jego
pies Anubis, bo stary mia podobno psa.
O kurde, artujesz! Mimo napicia, jakie
grao jej pod skr, Cat zmusia si do wybuchu
miechu.
Steels skrzywi si kwano i rzuci jej fgurk.
Cat jednak zdya ju odwrci gow. Poru-
cznik odruchowo si skuli, widzc oczami
wyobrani, jak cenny dowd rozbija si na
pododze w drobny mak.
Ju mia co krzykn, ju otwiera usta,
a wtedy Cat zapaa j z zadziwiajc lekkoci.
Jedn rk, bez odwracania gowy.
Twarz Aarona Steelsa skamieniaa z wraenia.
To nie Szaron, ale cakiem moliwe, e
Anubis powiedziaa, przygldajc si fgurce.
Macie co jeszcze?
Nie i raczej, tak jak poprzednio, nie
bdziemy mie. Chyba czas na wizyt u history-
kw, a moe nawet archeologw.
Aha przytakna.
Wracajc co niej. Wskaza podbrdkiem
na ciao. lady przemocy, walki, tortur, sek-
sualnej penetracji? Cat zaprzeczya ruchem
gowy. To co w takim razie? rzuci.
Nic. Tak jak wtedy. We krwi nie miaa na-
Pasja (fragment)
54
wet grama nikotyny czy marihuany, a co do-
piero czego mocniejszego. Tu przed mierci
jada. Duo i bardzo szybko. Znalazam lady
sabo rozdrobnionego pokarmu w przeyku.
Musiaa mao jada w ogle, bo bona luzowa
wpustu i dwunastnicy nie wyglda zdrowo. Ma
kilkanacie naderek i sporo plam zapalnych,
a na dodatek skurczony woreczek ciowy
nie zdy si rozpry po wchoniciu wiel-
kich ksw hamburgera. Moliwe, e zabito j
podczas posiku i usunito odek z treci.
Tote uwaam, e umara okoo godziny 22:45,
moe 23.00. Trudno to okreli. Wieczory s
naprawd chodne, a ona bya ubrana bardziej
ni skpo. Zje musiaa dosownie tu przed
zgonem. Dokona jednak tak precyzyjnej sek-
cji, i to w terenie
Ostatnia wieczerza?
Heretyk sykna.
Prowokujca papistka. Wyszczerzy zby.
Steels ruszy w stron wyjcia i nim znikn
za rogiem, pomacha Cat, nie odwracajc gowy.
Powodzenia, poruczniku powiedziaa
przecigle.
Dziki, bo ju czuj, e bd go potrzebowa.
Do jej uszu dobieg gos z ciemnego korytarza.
Echo krokw zamilko. Drzwi prowadzce
na zewntrz wpuciy nieco wiata, po czym
gono trzasny. Wyszed.
Cat umiechna si, zadziornie przelizgujc
jzykiem po nieco zbyt ostrych i zbyt dugich
kach. Jej wzrok spocz na denatce.
Bya taka pikna rzucia patomor-
folog. Jej ciemnoskra do musna blady,
zlodowaciay policzek. Wybacz mi
Usta Cat dotkny sinych warg denatki.
*
By soneczny, jesienny poranek.
Omiocylindrowy crown victoria pdzi
po Harlem River Drive. Steels u gum
antynikotynow i co jaki czas zaciga si pa-
pierosem. Jego partner za to siedzia rozparty
w fotelu pasaera jak krl i raczy si chipsami
z czosnkiem i cebul. Powietrze wpadao ze
wistem przez otwarte okno po stronie pasaera,
rozwiewajc Santonowi lekko mokre wosy.
To padziernikowe soce, Dominic,
zazibisz si.
Ty prdzej umrzesz na raka. Kto to widzia,
eby re te gumy i jednoczenie pali.
To mi pomaga. Ju prawie rzuciem.
Rzu si pod pocig, a jeli jakim cu-
dem Bg bdzie chcia odesa ci z powrotem,
popro go o nowy mzg.
Steels wybuchn miechem.
Widz, e skory jeste do artw, kolego.
Daj mi spokj. Zrobi dziwny gest rkami
i skrzyowa je na piersi. Wysae mnie do
najciszej roboty wiata.
Nie grzesz. Gdy ty przyjemnie jechae
sobie autostrad i zadawae par rutynowych
pyta starszej pani, ja ciko pracowaem.
Nie wkurwiaj mnie, Steels. Sierant
obrci twarz do okna i zacz wpatrywa si
rzek, ktrej duo bliej byo do miana cieku
ni tej pompatycznej nazwy, jak jej nadano.
Nie poczstowaa ci niczym sodkim? To
zbrodnia! Zarechota.
Stanton przeszy go wciekym spojrzeniem
i sykn co przez zacinite zby.
Nie dsaj si, tylko mw, co tam si dziao,
moe nam to pomoe.
Pomoe, akurat. Stara kretynka. Ty nie
masz pojcia, przez co ja przeszedem. Co
chwila tylko O nie, panie sierancie, PAN-JEJ-
NIE-ZNA. Szkoda, e nie liczyem, ile razy,
na pewno zabrakoby mi baterii w kalkulatorze.
Mam wraenie, e im kto starszy, tym gupszy.
Aaron Steels chichota pod nosem, widzc,
jak jego partner naladuje mimik i gesty jego
niedawnej gospodyni.
Powiniene zosta aktorem, marnujesz si
w policji. Mwi ci.
Pocauj mnie w dup. Stara dewota jest
tak przekonana o witoci i czystoci swojej
ukochanej cruni, jak ty o swojej terapii antyni-
kotynowej. A tu taki wa! liczna Trish Lemnor
sprzedawaa si yuppies i bogaczom z Manhat-
tanu za kup kasiory. Nie dziwi mnie fakt, e
miaa same koleanki kurwy. Takie miecie
spoeczne zawsze trzymaj si razem. Pewnie
znajome po fachu. Nie dziwi mnie te to, e nie
miaa faceta. Ciekawe, ktry idiota by si na co
takiego zgodzi.
PAWE REjDAK
55
S tacy, uwierz mi.
Nawet mi nie mw, chopie, obraz tej sta-
rej mam wci przed oczami, jak mona by tak
lepym, naprawd. Durna baba.
To si nazywa rodzicielska mio.
Albo gupota. Nazywaj to jak chcesz. Ja
jestem pewny, e przy takim trybie ycia to nie
miaa chopa na stae, chyba e
Hmm?
Cicho! Prbuj zebra myli. Ty, a moe
ona miaa chopa, tylko si krya. Tamten si
dowiedzia i j zarn.
Tak jak pozostaych dwch mczyzn?
zakpi Steels. To te byy jego dziewczyny?
Nie wiem, kurde, moe upozorowa. Wiesz
co, w dup sobie wsad te pytania, Steels, i niech
ci wyjd nosem.
Stanton znw zaplt rce na piersiach i od-
wrci si do okna.
Masz w sobie iskr do tej roboty, Dominic
rzek Aaron, wymijajc jakiego zardzewiaego
vana, ktry strasznie si wlk. Ale brak ci
silnej woli. Szybko si zniechcasz. Jednak nie
jest a tak le, bo masz te co, co pomoe ci
rozwiza w zasadzie kad zagadk trafajc
w rce naszego wydziau i to bez zbdnego
wysiku.
Tak, a co to takiego?
To ja! Steels umiechn si szeroko, a po
chwili obaj wybuchli radosnym miechem.
Policyjny Interceptor skrci w Melrose
Avenue, gdy obaj detektywi usyszeli gos dys-
pozytorki.
Siedemset czternacie do bazy. Poruczniku
Steels? Z radia wydobyo si kilka trzaskw.
Tu siedemset czternacie Dominic
przysun gruch do ust.
Patrol sieranta Wolseya odnalaz bordo-
wego camaro, ktrego szukalicie.
Aaronowi a zapaliy si oczy.
Gdzie to jest? spyta do mikrofonu Stan-
ton.
Na rogu Bridge i Ludlow.
Troch daleko szepn pod nosem Aa-
ron, ale po chwili kiwn Dominikowi gow.
Ju tam jedziemy. Sierant umiechn si
pod nosem, odwieszajc radio.
Co si tak cieszysz? zapyta po chwili
porucznik, gdy auto skrcio na pnoc.
Lubi, kiedy samo co si znajduje. Poza
tym doda po chwili mamy coraz mniej
tropw do sprawdzenia, a ja, jak to nazwae, nie
lubi si przemcza. Poza tym nie musz, mam
przecie ciebie. Prawda? zapyta, gupawo
ruszajc brwiami.
Z radia popyna przyjemna muzyka i po
chwili w gonikach zabrzmia uroczy gos Bri-
ana Ferryego. Aaron szybko podapa nuty lat
osiemdziesitych i podkrci potencjometr. Do-
minic skrzywi si z dezaprobat.
Widz, e kompletnie nie znasz si na mu-
zyce.
Wybacz, tato odrzek szyderczo Stanton,
dmuchajc z pogard przez nos.
Jezu, ale korki, dojedziemy tam jutro
rzuci Steels, gdy skrcili w kolejn ulic.
Wcz wyjce i daj po garach, bo nas tu
staro zastanie, i jed Osiemdziesit sidm.
Tam nie powinno by korkw.
Steels wczy syreny i wcisn peda gazu.
Pawe DarkAraghel Rejdak
Prozaik tworzcy gwnie
w nurcie fantasy. Laureat wielu
prestiowych, oglnopolskich
nagrd literackich m.in. Nagro-
dy Specjalnej Ministra Kultury
(2011), witokrzyskiej Nagro-
dy Kultury (2011). Zdobywca
I miejsca na Literackiej Olimpiadzie QFant
(2010).
Debiutowa na rynku w 2009 r. zbiorem
opowiada pt. Oko Wa Opowieci z Borgaanu
t. I. Ksika spotkaa si z szerokim przyjciem
i aprobat czytelnikw, nie tylko gustujcych
w fantasy, co zaowocowao cakowitym wy-
czerpaniem kilkutysicznego nakadu.
Pawe Rejdak w swoich utworach ceniony
jest przede wszystkim za doskonale zbudowa-
ne intrygi, barwne i bogate sownictwo oraz
zaskakujco prowadzon narracj i dynamik
utworu.
Pasja (fragment)
56
Pawe Kaleta
Po drugiej stronie
ilustracja: Konstanty Wolny
Sypialnia czowieka zazwyczaj odzwiercied-
la oglny charakter osoby, do ktrej naley,
tak byo i w tym wypadku. Drobinki kurzu na
pododze, ciuchy rzucone na oparcie skrzane-
go, zadbanego fotela, ktry zupenie nie pasowa
do obdartego, z mniejszymi i wikszymi ubyt-
kami w okleinie meblowej, biurka. Lustro w an-
tycznej, greckiej ramie stojce w kcie. Niegdy
idealna, niena biel cian sczerniaa wskutek
upywu tych omiu lat skoro tak dugo pali,
to z powodu lat, a nie papierosw. To nie jego
wina, lecz czasu lepo sobie to wmawia, co
zmniejszao zapa do pracy. Pedantem nie jest,
wic baagan nie ma znaczenia, co najwyej dla
znajomych lub nowych dziewczyn.
Promienie soca przebijay si przez okna,
owietlajc twarze Patryka i nowej kochan-
ki, Alicji. Do tego cisz rozprasza dwik
biegajcego w koowrotku chomika, Tytana.
Dzie zapowiada si adnie, przynajmniej na
pozr, a pozory tu, na poudniu czsto myl.
Cze, kochanie przywitaa chopaka, po
czym daa mu causa.
Ktra godzina? zapyta sennym gosem.
Dochodzi sidma. Przejdziesz si do skle-
pu po buki i jajka? Gaskaa delikatnie rk
Patryka.
Jasne, daj mi tylko pi minut.
Dobra, to przez ten czas wezm prysznic.
Polea jeszcze par sekund, po czym ubra
si i wyszed do sklepu. W czasie tak krtkiej
chwili od pobudki szarawe chmury przysoniy
soce. Do marketu nie dotara do tej pory
dostawa wieego pieczywa, musia wic wzi
wczorajsze. Niebo przybrao jeszcze ciemniejszy
odcie. Ostatnie metry przebieg, rozwalajc
o siebie setki kropel deszczu. Wbieg do miesz-
kania, zostawi reklamwk z zakupami na stoli-
ku i zmieni zmoczone ubranie na bia koszulk
i ciemne jeansy.
Prysznic? Chyba kpiel rzek do siebie,
patrzc na zapalone wiato w azience.
Postanowi sam zrobi niadanie, skoro nie
mia nic lepszego do roboty. Przed tak trudnym
zadaniem, jakim jest zrobienie jajecznicy, lepiej
zapali. Usiad na fotelu, otworzy szufad,
z ktrej wyj paczk szlugw. Wycign jeden
z dwch pozostaych i odpali. Obok dymu
rozchodzi si po caym pomieszczeniu, a w pry-
mitywnej popielniczce, zrobionej ze spodeczka,
pojawiao si coraz wicej popiou. ar dochodzi
do fltra. Dogasi peta. W drodze do kuchni wzi
zakupy z przedpokoju. niadanie wyszo, jak na
jego zdolnoci kulinarne, naprawd znakomicie.
Rozoy jajecznic na dwa talerze, do kadego
dajc p buki posmarowanej masem. Alicja
jeszcze nie skoczya. Ach, te kobiety, pomyla
i zdecydowa, e j popieszy.
Dugo jeszcze, kochanie? skierowa pyta-
nie w stron drzwi.
Odpowiedziaa cisza. Prysznic dalej wczony,
ale jak sobie przypomnia by te wczony
przed wyjciem jakie p godziny temu. To nie
jest normalne.
Suchaj, wchodz.
Nacisn na klamk. Drzwi powoli si
otwieray, tak wolno, e Dawid nada im nieco
pdu, lekko je popychajc. Kremowe kafelki,
ktrymi oboona bya ciana, nadaway azience
klimatu, trudno stwierdzi jakiego. Kabina pry-
sznicowa bya uchylona, a z niej wystawaa rka
PAWE KALETA
57
partnerki. Podbieg, rozchylajc drzwiczki jesz-
cze bardziej. W brodziku leaa martwa kobie-
ta. Woda lecca z gry spadaa i spywaa po
ramionach, plecach, brzuchu i piersiach dziew-
czyny, za jej rude wosy delikatnie unosiy si
na cienkiej warstwie wody. Dozna szoku. May
gryzo, Tytan, robi sobie uczt z garda Alicji.
Mczyzna stara si go pochwyci, aby wrzuci
z powrotem do klatki, ale gdy wycign ku nie-
mu trzsc si rk, ten zahaczy apczywie
zbami o jego palec wskazujcy i za choler nie
chcia puci. Dawid wykona potny zamach
i z impetem rzuci zwierzakiem o lustro. Nie
by w stanie tego przey, stwierdzi, patrzc na
rozbite szko. Ciao chomika spado do umywal-
ki, a mae strumienie krwi spyway do syfonu.
Procesy mylowe doprowadzay go powoli do
szau, podj decyzj, e nie moe zadzwoni
na policj i oskary gryzonia o zabjstwo. To
byoby gupie. Zada sobie pytanie: Co teraz?
Fajka, trzeba zapali. Ruszy szybko po ostatni.
Klatka postawiona na stoliku w sypialni zostaa
pusta, bez ycia. Usiad i odpali papierosa.
Po cigniciu dwch buchw z trocin Tytan
wystawi eb. Dawid dopali spokojnie fajk,
przygldajc si zwierztku. Wrci do azienki,
aby upewni si, czy to, co widzia wczeniej, to
prawda czy fkcja. Nic si nie zmienio, nadal dwa
trupy. Teraz ma zwidy? Wrci do pokoju. Cho-
mik radonie i energicznie biega w koowrotku.
Mczyzna stan przed imitacj starogreckie-
go lustra, aby spojrze na swoje oblicze. Oczy
przekrwione, na twarzy wida zmczenie, za
na prawym policzku krew, pewnie po przetar-
ciu palcem, ktry ucierpia w walce z Tytanem.
propos gryzonia... nie byo go w odbiciu.
Odwrci si. Chomik dalej biega. Wgapia si
w lustro, nie byo tam rwnie ladu po ugryzie-
niu. Poprawi le uoone czarne wosy. Przetar
otwart doni lady krwi, trudno jest j zmaza,
lecz w znacznym stopniu si udao. Caa sytu-
acja spowodowaa, e na jego twarzy pojawi
si przelotny umiech. W zwierciadle ten gry-
mas nie znika. Przymkn na chwil powieki
z nadziej, e zudy znikn. Wraz z otwarciem
oczu poczu bl przeszywajcy klatk piersiow.
Po drugiej stronie
58
Obraz odbijany przez lustro pokazywa do
trzymajc wbity w ciao n. Biaa koszulka
zmieniaa powoli barw na intensywny szkarat.
Rka powoli si cofaa. Ofara pograa si we
wzmagajcej si czerni. Odbicie mczyzny
przeszo przez szklan barier zwierciada.
Ruszyo pewnie, jakby doskonale znao plan
kwatery, do azienki. Wzio nieywego chomi-
ka i wrcio z powrotem do siebie, zostawiajc
za sob martwe ciaa.
Soce nacierao przez okna, owietlajc
wszystkie ciany lokum. Drzwi mieszka-
nia otworzyy si, a do domu wesza pikna,
rudowosa kobieta z gazet w rku.
Cze, kochanie powitaa siedzcego na
fotelu mczyzn. Nieza wpadka, czytae?
Dzie dobry, Ajcilo powita kobiet.
Raczej nie, a co dokadnie miaem czyta?
Zgadnij, co si ostatnio, do cholery,
wydarzyo. Czekaj, podpowiem Ci, e miao to
miejsce wczoraj.
A!
A!? powtrzya z zapytaniem. Lepiej
poczytaj. Rzucia gazet na biurko.
Diwad wzi gazet do rki i zabra si za
czytanie artykuu na gwnej stronie. Tekst pra-
sowy, z nagwkiem Eksperyment na skraju
zagroenia, traktowa o kolejnej wpadce w tym
roku, ktra dotyczya oglnowiatowego pro-
jektu o nazwie Po drugiej stronie. Mia on na
celu obserwacj swoich karykatur w celi, jak
bya stworzona przez naukowcw atrapa wiata,
tudzie planeta o nazwie Ziemia. Jedno zwierz
z prawdziwego wiata przedaro si do nauko-
wej klatki, gdzie zabio jednego eksperymental-
nego humanoida. Dalsze wydarzenia wywoay
niepotrzebn lawin nastpstw, co sprawio, e
kolejny eksperyment wymkn si spod kon-
troli i zabi niewinnego zwierzaka. Problemy
wywoane przez krwioerczego humanoida
wymagay szybkich dziaa. Bohaterski, jak
napisane jest w gazecie, waciciel przedmiotu
bada zachowa zimn krew i, powicajc wy-
niki eksperymentu, umierci go. Z tekstu wy-
nika, e w najbliszych dniach zostanie zwoana
narada, ktrej celem bdzie zdecydowanie, co
dalej z Po drugiej stronie.
Hm, bohaterski przeczyta pod nosem.
Ta przytakna ironicznie nie moge
zamkn dobrze Natyta?
Mj bd, ale nie jest tak le. Sama nie
chciaa by zmuszana do obserwacji badania.
Nie podobao ci si prowadzenie dziennika
czynnoci wykonywanych przez eksperyment
ani ich imiona, ktre ciko byo wymwi.
Fakt, ale imiona s odwrotnoci nas-
zych, co uatwia wyszukiwanie w bazie, zreszt
jak zamkn projekt, to mylisz, e gdzie bd
pracowa?
Zawsze si co znajdzie, szczeglnie dla ta-
kiego mdrego naukowca jak ty, skarbie.
Dzikuj, ale to nie bdzie atwe. Usiada
mu na kolanach. Musz co wyzna.
Co? zapyta z zaciekawieniem.
Nie bierz tego do siebie szepna mu do
ucha i wbia n w jego serce. Rozkaz agencji,
spieprzye spraw, niestety.
Pawe Kaleta
Ur. 22 czerwca 1993 r. w Sos-
nowcu, gdzie mieszka. Aktualnie
ucze na kierunku informatyki
w lokalnym technikum. Uwielbia
zapach papieru i tuszu. Pasjonat
nowych technologii, gwnie z
dziau IT. Pragnie rozwija swo-
je umiejtnoci pisarskie. Jego
marzeniem jest wyda wasn powie. Od cza-
su do czasu lubi pogra w gry komputerowe lub
obejrze ciekawy flm. Chtny do zdobywania
nowych dowiadcze.
PAWE KALETA
60
Andrzej Biedro
Stworzony, a nie zrodzony
ilustracja: Krzysztof Trzaska
To ja go stworzyem. Jam jego Pan i Wadca.
Zdzisaw Jabolski, czowiek swoich czasw,
jest moj marionetk, postaci z ktr mog
zrobi, co zechc. Nie ma wyboru, nie ma nad-
ziei. Bdc jedynie trybikiem w swoim wiecie,
nie ma wpywu na przeznaczenie. Na tle in-
nych wymylonych przeze mnie postaci wypa-
da niezwykle chwiejnie, przeczc sobie samemu
w wikszoci sytuacji, jakie go spotykaj. Sady-
styczny obroca prawoci, okrutny ratownik
wszelkiego dobra, przygupi mdrzec. Takim
go wymyliem, takie mia mie cechy. Niech to
szlag
I tyle. Jedna posta nie moga stanowi
jakoci caego uniwersum. Wyobrani starczyo
mi jedynie na wymylenie gwnego bohate-
ra, reszta wiata bya w powijakach. Wszelcy
przestpcy, z ktrymi przyszoby walczy Zdzi-
chowi, mieli wycznie imiona, nic wicej. Jedy-
ny wyjtek z tej niechlubnej rzeszy nazwisk mia
stanowi Buczer noownik, od lat skutecznie
wymykajcy si Jabolskiemu z wszystkich zasta-
wionych puapek. Ale to tylko wyjtek.
Staem na werandzie swojego domu,
opierajc si o drewnian balustrad. Przede
mn roztacza si przepikny zachd Soca.
Mylaem o wiecie Zdzicha. Co musiaby czu,
yjc w miejscu, gdzie zo i okruciestwo bijce
z ludzkich serc byy w stanie ukry nawet tak
potn rzecz jak Soce? yjc w cigym mro-
ku i beznadziei, bez szans na lepsze jutro.
Co robisz? zaszczebiotaa mi nad uchem
Monika.
Monika. Mj Anio, moja Mio, mj wiat.
Ostatnia osoba, dla ktrej wci co znaczyem,
przy ktrej mogem by sob, bez wzgldu na
konsekwencje. Gdy poznaa mj problem, nie
odrzucia mnie. Wrcz przeciwnie, pomoga mi
znale pomoc, gdy sam nie byem w stanie tego
zrobi. Wyrwaa mnie ze wiata uroje, ochronia
przed samym sob. Czy wspominaem, e bya
Anioem?
Nie nic wanego mruknem niechtnie.
Mylaem troch o
Na jej twarzy zawita troskliwy umiech.
Znowu przejmujesz si Zdzichem i jego
wiatem? Pooya do na moim policzku.
Moe przestaby si wreszcie tak tym zadrcza?
To tylko twoja wyobrania, nie istnieje kto taki
jak Zdzisaw Jabolski, Mody, Anowi czy nawet
Buczer. Spojrzaa mi gboko w oczy. Ale
mam pomys, jak temu zaradzi.
Pocaowaa mnie w usta. Jej delikatny
pocaunek wyda mi si idealnym lekarstwem
na wszystkie natrtne myli. Pal licho Zdzicha,
pal licho jego wiat! Miaem teraz wasne uni-
wersum, z najwspanialsz dziewczyn u mojego
boku.
Wziem j na rce. Piszczaa z zachwytu, gdy
niosem j do sypialni. Delikatnie pooyem na
ku, zasypujc jej szyj pocaunkami. Jkna
stumionym gosem.
O nie, kochany. Bez najmniejszego trudu
wywina si z moich obj. Tym razem to ja
bd na grze mrukna zachcajcym tonem.
C mogem zrobi? Posusznie pooyem
si na plecach, oddajc jej inicjatyw. Bdc ju
na grze, nachylia si w moj stron. Wtuliem
twarz w jej wosy, chonc ich upojny zapach.
Kocham ci szepna.
I ja ciebie. Ucaowaem jej ciepe usta.
Nagle rozleg si potny huk. Brzdkna
ANDRzEj BIEDRO
61
tuczona szyba. Razem z Monik instynktownie
zerwalimy si z ka.
Kazik! pisna, wystraszona. Co to byo?
Nie bj si kochanie, zaraz to sprawdz. To
na pewno nic gronego uspokajaem j.
Mwiem jej, by si nie baa, cho sam byem
przeraony. Mieszkalimy na odludziu, wic to
nie mg by przypadek. Skrzypienie otwiera-
nych drzwi rozwiao wszelkie moje wtpliwoci.
Kto si wamywa do naszego domu!
Ostronie, nie chcc narobi haasu,
otworzyem szufad biurka. Signem po sta-
ry, jeszcze przedwojenny rewolwer dziadka. Nie
miaem pojcia, czy zadziaa, lecz byem pe-
wien, e sam jego widok skutecznie odstraszy
napastnika. O ile nie okazaby si uzbrojony.
Zosta tu i zadzwo na policj poleciem
Monice. W milczeniu kiwna gow na znak, e
rozumie, po czym signa po telefon. Musiaem
teraz ju tylko powstrzyma zodzieja. Powo-
li wyszedem na korytarz, zmierzajc w stro-
n drzwi wejciowych. Serce jak szalone
pompowao krew, nawet w uszach syszaem
jego nerwowy rytm. Chwyciem mocniej bro.
Jeszcze tego by brakowao, by podczas konfron-
tacji z napastnikiem wypada mi z rki!
Zatrzymaem si na rogu korytarza. Poczuem
uderzenie gorca. Za sekund miaem stan
oko w oko ze sprawc wamania. Ale spokojnie,
policja ju nadjedaa. Musiaem da im troch
czasu. Teraz albo nigdy!
Stj, bo kurwa strzelam! Wypadem
na korytarz, celujc w stron drzwi. Ner-
wowo zerknem w ich stron, spodziewajc
si dostrzec nieznan mi sylwetk. Nikogo nie
zauwayem. Na pododze leay odamki szka,
drzwi byy tylko lekko uchylone. Gdzie by ten
zodziej?
Podszedem bliej, uwanie rozgldajc si
wok. Moe sprawca uciek, moe jakim cu-
dem nas dosysza? No tak, pewnie by kolej-
nym gwniarzem okradajcym puste domy,
zwiewajcym w razie wpadki. Na pewno
Rozleg si wysoki, kobiecy pisk.
Kazik! Ratuj!
Monika!
Pobiegem szybko w stron sypialni. Teraz
stary rewolwer by ju bezuyteczny, wanie
odpada szansa na udane zastraszenie. Skoro
sprawca mia czelno atakowa domowni-
ka, musia by uzbrojony. Stanwszy w pro-
gu, dostrzegem lec na ku nieprzytomn
dziewczyn.
Gdzie jeste, kurewski draniu?! Poka si!
ryknem ile si w pucach.
Tutaj, wedle rozkazu zabrzmiao za moi-
mi plecami.
Nie zdyem si nawet obrci. Usyszaem
wist powietrza i poczuem, jak w moj gow
uderza ciki przedmiot. Zamroczony, osunem
si na podog. Traciem przytomno.
Niech ci szlag, suczy synu
***
Z trudem otworzyem oczy. Musiao troch
potrwa, by wzrok wyostrzy si na tyle, abym
by w stanie zauway, co si stao. Na kostkach
i przegubach poczuem zacinite obrcze kajda-
nek. Co to, do cholery, miao by? Rozejrzaem
si po pokoju na tyle, na ile umoliwio mi
unieruchomione ciao. Znajdowaem si w sy-
pialni, przykuty do ka. Co ten potwr zrobi
z Monik?
Moniko! Gdzie jeste? krzyknem nie-
wyranie. Po uderzeniu wci niewyobraalnie
bolaa mnie gowa, w obecnej chwili nie byem
w stanie nic wicej zrobi.
Wreszcie si obudzie. Usyszaem
przytumiony gos.
Niespodziewanie obok mnie pojawi si
nieznany mczyzna. Ubrany w czarn bluz
i dinsowe spodnie, na gow mia naoon
kominiark.
Skurwielu wydyszaem. Co zrobie
z Monik?
Z t twoj pann? Udawa, e nie rozu-
mie. Jest w ssiednim pokoju. Czekaem z za-
baw, a si ockniesz.
Jak zabaw? Co chcesz jej zrobi, potwor-
ze?! Prbowaem zerwa si z ka. Poczuem
jedynie bl w uwizionych stawach. Szlag, gdy-
by nie te kajdanki!
Zaraz wszystko dokadnie usyszysz,
Stworzony, a nie zrodzony
62
nieszczniku. Powoli wyszed z pokoju.
Zastukay podkute elazem buty.
Czekaem w napiciu na dalszy rozwj wy-
padkw. Przez dusz chwil nic si nie dziao,
nie wiedziaem, co przestpca planowa zrobi.
Cisz przerwa odgos wymierzanego policzka.
Usyszaem stknicie Moniki. Musiaem co
zrobi! Ponownie szarpnem kajdanki, lecz
metal nie puszcza.
Zostaw j! wykrzyknem z trudem.
We sobie mnie zamiast niej!
Spokojnie, spokojnie. Tob zajm si zaraz
po niej. wisno powietrze, a do moich uszu
dobieg krzyk blu.
Aaaaa Potworze Zostaw mnie. Tak
bardzo boli Monika zacza paka.
Aj, aj. Ciem bardzo ostronie. Przecie
chyba nie uszkodziem ci otrzewnej Nie, nic
takiego nie widz. Heh, wic jedziemy dalej!
zawoa radosnym tonem.
Krzyk Moniki ponownie wypeni mi uszy.
Kady zadany jej cios by ciosem prosto
w moje serce. Z kadym ciciem z nas obydwoj-
ga ulatywao ycie. Dlaczego nie mogem nic
zrobi, dlaczego byo to poza moim zasigiem?
Zamknem oczy, prbujc modli si o ratu-
nek. I co z tego, e byem wierzcy, jeli pod-
czas sytuacji takich jak ta nie mogem liczy na
boe miosierdzie? Mijay minuty, a krzyk Mo-
niki zaczyna stopniowo sabn. Co sekund
zbliaa si tam, gdzie z czasem miaem do niej
doczy. Stao si jasne, e nie byo dla niej
nadziei. Szykujc si na najgorsze, zaczem
si modli o jej jak najszybsz mier. Chocia
tyle mogem dla niej zrobi. Zakrcio mi si
w gowie i straciem przytomno. Chocia tyle
mogem zrobi dla siebie
***
Obudzia mnie jaka podejrzana ciecz
spywajca po twarzy. Ostronie wysunem
jzyk, chcc pozna jej smak. Tak bardzo byem
spragniony elazisty, charakterystyczny
smak wypeni mi usta. Z pewnoci nie bya to
woda. Nagle dostrzegem stojcego nade mn
oprawc w kominiarce. Sprbowaem krzykn,
lecz go szybko uciszy mnie doni.
Uspokj si sykn. Nie lubi, jak ofara
krzyczy zanim zaczn. A i tak krzyk nie popra-
wi twojej beznadziejnej sytuacji. Zabra rk
z moich ust.
Kim jeste? spytaem. Jak si nazywasz,
skurwielu!
Nie powinienem ci mwi, ale skoro i tak
zaraz umrzesz Uda, e si waha. Moesz
mi mwi Buczer.
Sam nie wiem, co mnie tak w jego osta-
tnim zdaniu przerazio. To, e wymylona
przeze mnie posta istnieje? e bya w stanie
skrzywdzi najblisz mi osob? Przecie to
byo zbyt szalone, by mogo trzyma si kupy.
I jak? Pomoga ci ta informacja? Buczer
wzi ze stolika zakrwawiony n. Wbiem
w niego zdezorientowane spojrzenie. Tak, tym
wanie zabiem twoj dziewczyn. Z rozani-
elonym wyrazem twarzy obliza ostrze. Praw-
da, e ma naprawd pyszn krew? Przed chwil
i ty moge si o tym przekona.
Nie potrafem powstrzyma wymiotw.
Obrciem gow na bok i zaczem charcze.
Musiaem to z siebie wyrzuci, Boe, musiaem!
Jak mogem to zrobi Jak ON mg to zrobi?
Czego takiego nawet ja nie byem w stanie
wymyli. Picie ludzkiej krwi oby sczezn
w piekle!
Mino kilka chwil, nim udao mi si pozby
caej treci odka. Oprawca wydawa si ze
stoickim spokojem obserwowa moje dziaania.
Naprawd nie robio to na nim adnego
wraenia?
Dlaczego jknem. Dlaczego nam to
zrobie?
Dla zabawy. Wzruszy ramionami. Czy
mgbym mie w tym jaki cel? Tu chodzi o roz-
rywk. A, i jeszcze dlatego doda tonem, jakby
sobie o czym przypomnia e bardzo lubi
smak kobiecej krwi. Jest taki delikatny, z jakby
ranym posmakiem. Obliza wargi.
Znw zrobio mi si niedobrze. Prbowaem
zwymiotowa, lecz nie miaem czym. Musiaem
czym go zaj, musiaem da szans policji
Przecie to niemoliwe. Ja ci wymyliem
zaczem. Ty przecie nie istniejesz. Nie
ANDRzEj BIEDRO
63
moesz istnie
Buczer zanis si gromkim miechem.
Dlaczego miabym nie istnie? spyta,
ocierajc z. Dlatego, e TY tak uwaasz?
Dlatego, e jeste przekonany, e tak ma by? No
prosz ci Czy to, e nikt nie widzia Boga,
ma oznacza, e nie istnieje? Jestem tak samo
rzeczywisty jak ty czy twoja laska. I zaraz ci to
udowodni.
Podnis n do gry. Zamknem oczy,
szykujc si na ostateczny cios
Nagle rozleg si przeraliwy huk. Byem prze-
konany, e to drzwi wypady razem z futryn.
Oprawca zatrzyma rk. Obaj ze wzmoon
uwag nasuchiwalimy odgosw z korytarza.
Puk, puk, he he. O kurwa, przecie byy ot-
warte dobieg nas stumiony gos nieznajo-
mego.
To by na pewno policjant!
Ratunku! Pomocy! krzyczaem.
Cholerny wieprzu. Wamywacz chwyci
jak szmat i wepchn mi j do garda. Teraz
ju sobie nie pokrzyczysz. A jak wrc, nie bd
mia ju dla ciebie litoci. Lubienie obliza
wargi.
Stawiajc powoli kroki, zaczai si w pobliu
drzwi. Zacisn palce na rkojeci noa,
szykujc si do zaatakowania pierwszej oso-
by, ktra weszaby do pokoju. Miarowy stukot
butw policjanta dociera do nas z coraz bliszej
odlegoci. Gdy miaem wraenie, e lada chwila
w drzwiach stanie kolejna nieszczsna ofara sa-
dysty ucich zupenie. Przez chwil wszyscy
trwalimy w milczeniu. Wtedy niespodziewanie
dotaro do mnie, e to bya moja szansa! Mimo
obecnoci knebla w ustach, krzyknem z caych
si, prbujc zwrci na siebie uwag policjanta.
Gruchna pkajca ciana, gdy wyonia
si z niej potna, zacinita pi. Bdc tu
przy szyi Buczera, rozwara palce, po czym
zacisna je na jego krtani. Waciciel rki nie-
mal natychmiast j cofn, prbujc przecign
noownika przez powsta dziur. Trzasny
pkajce krgi szyjne, kiedy przypadkiem
okazao si to niemoliwe. Gliniarz poluzowa
uchwyt, a martwe ciao przestpcy osuno si
na podog.
Nie no, kurwa, Buczer! wychrypia
mj wybawca, wchodzc do pokoju. To po
to cigaem ci przez trzy lata, aby skona po
jednym uderzeniu? przemawia z wyrzutem
w stron zwok. Zarb chocia par kulek,
jak kady uczciwy zbir. Wycign z kiesze-
ni paszcza nietypowy pistolet. Nie znaem si
na broni, lecz mimo to nie miaem problemu
z domyleniem si, e bya to jaka przerbka
popularnego desert eaglea. Powoli wycelowa
w gow trupa i dwukrotnie nacisn spust. Huk
wystrzaw wypeni pokj. Przez moj gow
przemkn potny bl. Do diaba, dlaczego
uywa takiej broni w zamknitym pomieszcze-
Stworzony, a nie zrodzony
64
niu? On sam po kanonadzie schowa bro do
kabury, po czym zacz gmera palcami w usz-
ach. Nie wydawa si zbyt inteligentny.
Zaraz Znaem t skonno do prze-
mocy, gupot i niewiarygodn skuteczno.
Przyjrzaem si uwanie sylwetce mojego wyba-
wiciela. Wysoki, potnie zbudowany, ysy drab
w skrzanym paszczu. W dodatku te czerwone,
pozbawione renic oczy
Zdzich Jabolski jak ywy!
Nic ci nie jest? ysol dopiero teraz zda
sobie spraw z mojej obecnoci. Szybko uwolni
mnie z niewoli, posugujc si wasnym klu-
czem do kajdanek. Nie mam pojcia, w jaki
sposb mogo to zadziaa.
Nie, nie, wszystko w porzdku wyjkaem,
wyjwszy z ust knebel. Tak, wszystko byo w po-
rzdku, z wyjtkiem caej tej tragedii, jaka mnie
wanie spotkaa. Biedna Monika Zdzichu
czy czy to ty? spytaem nieznajomego.
Tak, to ja. Skd ty waciwie mnie znasz?
Unis do gry brew.
Caa ta sytuacja zaczynaa mnie powanie
martwi. Czy to byo normalne, by czyje wizje
staway si rzeczywistoci?
Jestem twoim bogiem, Zdzichu. Wziem
gboki wdech. To ja ci stworzyem.
Policjant wybuchn miechem.
Nie no, kurwa, to naprawd mieszny art.
Poklepa mnie po ramieniu. Gratuluj wy-
czucia chwili. Wanie zabili ci pann, a ty sobie
jaja robisz? Takiego oryginaa jeszcze nigdy nie
spotkaem...
To prawda, Zdzichu. Zaraz ci wszystko
wytumacz.
I wytumaczyem. Opowiedziaem mu
swoje pomysy, bdce histori jego ycia.
Wymieniem personalia wszystkich wanych
dla niego ludzi, o nikim nie zapominajc. ysol
sucha w milczeniu, jedynie czasami kiwajc
gow. Wydawa si wszystko rozumie, nie
podwaa adnej nowo usyszanej teorii. Moe
nie by a tak gupi, jak chciaem, eby by?
W porzdku, a teraz ty posuchaj uwanie.
Skierowa w moj stron baczne spojrzenie.
Bo, widzisz, byem ju wiadkiem podobnej
afery. W tej chwili mnie niele zaskoczy.
Kiedy spotkaem gocia wygldajcego
zupenie tak jak ja, utrzymujcego, e przyby
z rwnolegego wymiaru, by pomc mi pokona
behemota
Behemota? spytaem zaskoczony. Ta-
kiego jak u Hebrajczykw?
Identycznego. Ale nie jestemy tu od opo-
wiadania sobie zabawnych historyjek z prze-
szoci. Byskawicznie powrci do tema-
tu. Chodzi o fakt, e wtedy po raz pierwszy
zetknem si z teori alternatywnych wymia-
rw
Alternatywnych wymiarw? Przecie to
niemoliwe do potwierdzenia. Popukaem si
w czoo.
Ech Dlatego to bya tylko teoria
westchn ciko. Ale teraz widz, e jednak
to prawda. Tamten Zdzich mia racj
Zaraz, zaraz przerwaem mu. Czyli o co
w ogle chodzi w tej caej teorii? Bo jak na razie
nic mi twoje gldzenie nie mwi.
W porzdku Sprbuj wytumaczy ci
wszystko jak najdokadniej. Nie zdziw si jed-
nak, jeeli co nie bdzie miao sensu. T teori
usyszaem od tamtego Zdzicha, a on usysza j
od znajomego fzyka. Sam rozumiesz
Tak, tak, jasne, zaczynaj.
Milcza przez chwil, prbujc zebra myli.
Przyjmijmy, e wiaty maj formy
podunych tuneli zacz. Zazwyczaj biegn
obok siebie rwnolegle, stanowic przestrze-
nie bdce miejscem dziaa dla prawie iden-
tycznych osb lub wydarze. Te rnice mog
przyjmowa rne formy, od innych upodoba
jednostki lub innej pory okrelonego zdarzenia,
a do kompletnie rnej historii wiata. Takich
wiatw jest nieskoczona ilo, wic liczba
potencjalnych kombinacji jest nieograniczona.
Zazwyczaj nie jestemy wiadkami oznak is-
tnienia innego alternatywnego wiata. Zdarzaj
si jednak sytuacje, gdy ludzie nawizuj kon-
takt z takim wymiarem, nie zdajc sobie z tego
sprawy. Pniej sdz, e to jedynie ich wasna
wyobrania, a tylko co bardziej kreatywne jed-
nostki opracowuj na bazie takich kontaktw
pomysy.
Pomysy? wtrciem. Wic std wy-
ANDRzEj BIEDRO
65
nika fakt, e wygldasz niemal identycznie jak
Zdzich, ktrego wymyliem?
Dokadnie. Ty ponadto jeste czonkiem
innej, zdecydowanie waniejszej grupy za-
krzywiaczy.
Kogo?
Zakrzywiaczy powtrzy spokojnie.
Dziki czemu, co rozumie si pod szero-
kim pojciem choroby psychicznej, jeste
w stanie nakada na siebie tunele alterna-
tywnych wiatw. Dziki temu w pewnych
cisych okolicznociach moliwe jest przejcie
okrelonych istot z jednego wymiaru do drug-
iego. Std ja i ten tutaj. Wskaza rk lece
nieopodal zwoki noownika. Rozumiesz
teraz cho troch lepiej, o co chodzi?
Kiwnem lekko gow. To byo zdecydowa-
nie za wiele jak na jeden dzie.
Czyli to tylko zy sen? zapytaem naiw-
nie. Moe nie wszystko jeszcze stracone? Takie
niezwykle wyraziste halucynacje?
Absolutnie nie, to twoja rzeczywisto.
Pokrci przeczco gow. Co si stao, to si
nie odstanie. Jedyne, co ci zostao, to ykn
specjaln tabletk, aby zamkn przejcie midzy
wymiarami. Wycign z kieszeni paszcza
mae, plastikowe pudeeczko. Poknij jedn
z nich. Rzuci mi opakowanie. Ot, zwyky po-
jemniczek, posiadajcy dwie osobne przegrdki
z grzechoczc zawartoci. Tylko uwaaj, co
ykasz! Dostaem je od tamtego Zdzicha. Mwi
co o tym, e jeli pomylisz tabletki, zamiast
poprawi, jedynie wszystko pogorszysz. A jeli
w ogle jej nie ykniesz zawiesi gos tam-
to przejcie nigdy si nie zamknie. Nie musz ci
tumaczy, do czego moe to doprowadzi?
Zdecydowanie nie musisz
Dobra, ja znikam. Ruszy w stron dzi-
ury po drzwiach frontowych. Gnida zabi-
ta, krlewna uratowana, mona i si urn.
A, jeszcze jedno. Odwrci si w ostatniej
chwili. Zdzich wspomnia te co o tym, e to
zielona tabletka zamyka przejcie. Nie musisz
dzikowa. Mrugn porozumiewawczo i wy-
szed.
Drcymi rkami otworzyem wieczko po-
jemnika. Przyjrzaem si jego zawartoci. Ows-
zem, byy dwie grupy tabletek, jedne niebieskie,
drugie zie
CZERWONE?!
Zerwaem si z ka. Rzuciem si w pogo
za Zdzichem. Jak mg wprowadzi mnie
w bd? Wybiegem przed dom, szukajc jego
ladu. Niestety, daremnie wytaem wzrok,
prbujc dostrzec mojego wybawc. Zrezyg-
nowany usiadem na schodach. Dlaczego mnie
okama? Dlaczego? Zaraz Jak on mwi?
Te rnice mog przyjmowa rne formy,
od innych upodoba jednostki lub innej pory
okrelonego zdarzenia, a do kompletnie rnej
historii
Heh, wic o to mu chodzio.
Ponownie spojrzaem na zawarto pojemni-
czka. Niebieskie i czerwone tabletki, identyczny
ksztat, identyczna ilo. Cholera
Ktre z nich byy zielone?
Andrzej Biedro
Pierwsze opowiadanie napisa jeszcze
w szkole podstawowej. Od tamtej pory nieus-
tannie pracuje nad swoim stylem, inspirujc si
m.in. twrczoci Philipa K. Dicka oraz klasyka-
mi mangi i anime. Prezentowane opowiadanie
pochodzi z antologii Rutyniarz, opowiadajcej
o przygodach Zdzisawa Jabolskiego jed-
noosobowej armii ds. zwalczania wszelkiej
przestpczoci.
Stworzony, a nie zrodzony
66
Marcin Bekiesz
mier w Buszu
ilustracja: Kornel Kwieciski
Chciaam by Anioem mierci. To byo moje
najwiksze marzenie. Wysoko mierzyam, am-
bitnie, ale tego wanie chciaam. Bo po co by
kim przecitnym, jednym z wielu? Gotowa
byam na wszystko, byle tylko dosta t posadk.
A oni mi dali gupie skrzydeka, debilny kape-
lusik, jaki durny kijek z gwiazdk na jednym
kocu, ktra i tak nie wiecia, bo nie byo sty-
ku. I kolorowe ciuszki, jakbym sza w jakiej
pieprzonej paradzie lesbijek. A na koniec worek
monet, ktre miaam po nocach podkada ba-
chorom za ich zby! Tak, tak, wanie to: zro-
bili ze mnie Wrk-Zbuszk. Ucisnli do
i wrczyli krtk broszurk: Co kada wrka
wiedzie powinna. I lataj po nocach od okna do
okna, jak dziwka na dwa etaty! Po jak choler
komu te zby byy? Kto mi powie? A mierzyam
tak wysoko
Ale trudno, co zrobi. Robota jest robota, y
trzeba
* * *
Zaczekaj. Nie odchod jeszcze. Skoro tu
po mnie osobicie przyszede, zosta jeszcze
chwil.
Nie mog. Musz ju i, i ty rwnie.
Dlaczego? Mwie, e czas nie ma dla cie-
bie znaczenia. Wic zosta.
Tam. Ale tu, jeli zostan w jednym miejscu
zbyt dugo, mog si sta hm, zbyt widoczny
dla otoczenia. A to jest na pewno nieprzepisowe
i
Tylko chwil. Chciabym zapyta ci o tyle
rzeczy
Naprawd, nie powinienem.
Przecie nikogo tu nie ma. Kogo si boisz?
Kto ci moe tu zobaczy?
Zapominasz, kim jestem. Ja nie mam si
czego ba. Jestem na kocu strachu, zaraz po
nim, jeli ju doszukiwa by si jakiego zwizku.
Zosta. Mam jeszcze kilka pyta. Dosownie
par. Nie o to co jest potem, spokojnie. O to nie
ma sensu pyta, w kocu kady i tak si dowie.
Zreszt, ty te chyba nie masz czsto okazji
z kim porozmawia?
Hm... To fakt. Moe rzeczywicie znajd
chwileczk.
* * *
Busz nie spa. Nie o tej porze. Nocne ycie wca-
le nie jest wymysem paryan. Byo rozwinite
ju na dugo, zanim przyszli paryanie przestali
si okada kokosami po gowach i zeszli z drze-
wa. I chocia moe paryanom to nie w smak, to
jednak taka jest prawda.
Tu, z dala od wiate Parya i jakichkolwiek
innych noc bya tak czarna, e kawa ze wstydu
brzowiaa, a gwiazdy lniy tak niezwykle, e
wszystkie diamenty wiata rezygnoway z karie-
ry u jubilera i dobrowolnie daway si przerobi
na wierta i tarcze szliferek. Tak tutaj, w sercu
Czarnego Ldu, skpana w migotliwym wietle
miriad gwiazd, chonca uciekajce od ziemi
ciepo, rozbrzmiewajca tysicem odgosw
nocnego ycia buszu, przepojona nieuchwytn
woni pierwotnoci ta noc nie miaa so-
bie rwnych. Bya przesiknita tajemnicz
energi, jakby zdawaa sobie spraw ze swej
wyjtkowoci. I miaa racj, bowiem tej nocy
miao wydarzy si co wyjtkowego.
mARCIN BEKIESz
67
Stary szaman umiera.
Mia ponad sto lat. Posiad wiedz, o jak
nie podejrzewaliby go zwykli miertelnicy. Nie
podejrzewaliby nawet, e mona wiedzie takie
rzeczy.
A teraz umiera. Oczywicie, przewidzia
to wczeniej i zdy si przygotowa. Zaatwi
ziemskie sprawy, poegna ziemskie miejsca
i istoty. Odprawi rytualne mody i wypi na-
par z korzenia rytualnej roliny. Siedzia teraz
w wysokiej trawie, pod ogromnym, rozoystym
drzewem i nuci rytualn pie poegnania,
zlewajc si w jedno z optacz gr cykad.
Dookoa, kryjc si w trawie, kryy lwy, nocni
owcy. Ale on wiedzia, e zwierzta nic mu nie
zrobi. Jego przyjaciele przyszli tu, by pilnowa
jego spokoju. Ich oczy byskay w ciemnoci
pord traw. Nie tkn go. Nie jego. Nuci dalej
monotonn pie.
Nagle urwa.
Urway si te popisy cykad. Zarechotaa
aba w pobliskim bajorze, ale i ona zmitygowaa
si i wnet ucicha. Ucicho wszystko, jak noem
uci. Nawet powietrze zdawao si by bardziej
nieruchome ni zwykle.
Noc wstrzymaa oddech, jak gdyby mier
we wasnej osobie zaszczyci okolic sw ponur
obecnoci.
I chocia niektrzy twierdzili, e jest okro-
pnie brzydka, nie mogliby w tym momencie
odmwi jej racji. Stary szaman umiechn si,
bo zdarzyo si co, o czym doskonale wiedzia,
e si wydarzy.
Czuem w moich starych kociach, e nad-
chodzisz.
mier podszed bliej. Bezszelestnie. Czarne
jak noc ostrze kosy byszczao blado w wietle
gwiazd.
Osobicie powiedzia szaman. Jak ty to
robisz, e potrafsz pojawia si w tylu miejscach
naraz?
Ponad siedemdziesit procent klientw
zadaje mi to pytanie.
A odpowied na nie brzmi? Pyta da-
lej niezraony szaman. mier milcza przez
chwil. Moe chcia dramatycznie westchn;
nigdy si tego nie dowiemy, bo nie mia nosa.
Czas nie ma dla mnie znaczenia odrzek.
Czy tak trudno si tego domyli? przerwa
na moment, po czym podj: Zreszt, ukaza
si mog tylko tym, ktrzy we mnie wierz. To
znaczy w jak personifkacj. Ale ja zawsze
zjawiam si w tej samej postaci. Nie uwierzyby,
co niektrzy mog wymyli.
To wci dosy spora grupa.
Cisza. Na jedno mgnienie oka.
Z niej wybieram tych, ktrzy chc mnie
zobaczy. Potem tych, ktrzy na to zasuguj.
A z nich wreszcie tych, ktrym ja si chc
ukaza. A wtedy ju wtedy ju naprawd czas
nie ma znaczenia.
Ciekawe umiechn si szaman.
Czuj si wic zaszczycony. Tym suszniej
podejrzewaem, e si zjawisz.
Jako szaman w zasadzie rzadko mylie si
mier w Buszu
68
w sprawach zwizanych ze mn. Z zawodowego
punktu widzenia.
Szaman zamia si. Ba, pomyla, trudno
si myli w takich sprawach, kiedy kto naje si
niewaciwych grzybw albo podepcze go so.
Tak, chocia czasem wykazywae si
swoistym poczuciem humoru
Masz na myli fenomen zombie? Nie mam
nic wsplnego z t sztuczk. Dopki oczywicie,
nie przedawkuj.
Szaman wpatrywa si w dal. Co odwaniejsze
cykady niemiao podejmoway swj kon-
cert, wiecce w ciemnoci kocie oczy byskay
spord traw jak zabkane duchy. Lwy zdaway
si podchodzi bliej.
Nie auj odezwa si w kocu szaman
niczego, co zrobiem. Ani tego, e odchodz;
byem tu dostatecznie dugo. Ale chciabym
wiedzie wicej.
Nigdy nie dowiedziaby si wszystkiego,
co chciaby wiedzie odrzek mier.
Nigdy bym nie wiedzia, e ju to wiem!
Umiechn si czowiek.
Saby wietrzyk zaszeleci w gaziach drze-
wa. Spord traw dobiegay leniwe pomruki,
znowu jakby bliej.
Chodmy rzek mier. Czas ju na
nas.
Zaczekaj powiedzia szaman. Nie
odchod jeszcze. Skoro tu po mnie osobicie
przyszede, zosta jeszcze chwil
* * *
Stary szaman po raz ostatni gboko wcign
w puca ziemskie powietrze, do ktrego tak
si przyzwyczai. Przez moment rozkoszowa
si nim, smakowa jak najwspanialsz delicj.
Zamkn oczy.
I umar.
mier podszed do tego z zawodowym dys-
tansem. Lwy podeszy cakiem blisko, jakby
chciay pilnowa stygncego ciaa. Odpdzi je
machniciem kocistej doni.
Nic tu po was zadudni, czujc jak ulatuje
ludzkie ycie. I po wszystkim, pomyla.
Jake si myli.
Gniewne pomruki tym razem byy skierowa-
ne do niego. Wielkie koty okryy ciao, ypic
na niego latarkami oczu. A niech to, pomyla
mier, dunder winie. Zasiedziaem si.
Uciekaj! hukn, nastroszywszy si. Efekt
by zupenie odwrotny do zamierzonego. Bestia
skoczya ku niemu z rykiem i poszarpaa pazu-
rami jego szat. mier zakl szpetnie w jzyku
nieznanym mieszkacom Ziemi, sowami
niemajcymi odpowiednikw w ich mowie.
Miarka si przebraa. Kiedy nastpny kocur
zamierzy si na niego, ci kos. I bardzo si
zdziwi. Wiedzia, e koty maj po dziewi y,
jednak tym razem nie o to chodzio.
Po prostu czas tych kotw jeszcze nie
nadszed. mier nagle poj jak wysoce niedo-
pracowane byy najnowsze regulacje urzdowe
dotyczce jego funkcji. I poczu si strasznie
gupio.
* * *
Wrka-Zbuszka numer 47-303, pomylaa
Dairy. Taki mi dali numer. Pikny, prawda? Jak
jakiej maszynie w fabryce konserw albo co.
No, ale trudno. Robota jest robota. Trzeba si
przyzwyczai. Twardym trzeba by, nie mien-
tkim. A mierzyam, pomylaa sobie, tak wyso-
ko.
Wanie wykradaa si z kolejnego okna
w maej, afrykaskiej wiosce, gdy nagle poczua
impuls. Cholera, pomylaa. Tego te nie lubi.
Nie lubi, kiedy bez pytania mnie o zgod, im-
pulsem przypominajcym kangura skaczcego
mi po mzgu, prbuje porozumie si ze mn
Centrala. Ale, trzeba byo przyzna by to naj-
dyskretniejszy i najbardziej skuteczny sposb
komunikacji, o jakim syszaa.
Dairy, syszysz mnie? Tu Centrala.
Sysz, odmylaa. Jak mam nie sysze. Co
jest? Jaki bachor ekstra na t noc?
Nie, co powaniejszego, usyszaa.
Stracilimy kontakt ze mierciem.
Jak to?
Zamarudzi przy tym szamanie, do ktrego
dzi si wybiera. Na pewno ci o nim wspomina.
No i teraz nie mog si z nim skontaktowa.
mARCIN BEKIESz
69
Dairy odleciaa w cie chaty, z dala od kurni-
ka, obok ktrego drzema pies. Prawo, mwice
o pozostawaniu duej w jednym miejscu, jej
rwnie si tyczyo. Nie to, eby baa si psw.
Po prostu bya jedyn bia w okolicy.
Moe z nim jeszcze gada? Albo gdzie si
przenis. Potraf o siebie zadba, przecie nie
urodzi si wczoraj.
Wiedziabym, gdyby wci tam sta albo gdy-
by gdzie polaz. Ale ja nie mam nic. Dlatego
sprawd to, prosz. Jeste jedyna w okolicy.
Musz?
Tak.
Pewnie, e musz mrukna, gdy Cen-
trala si wyczya przecie jestem Wrka-
Zbuszka, a kada Wrka-Zbuszka w razie
potrzeby moe si przedzierzgn w jednostk
patrolow Wrka Mk III. Wetkna wic sw
rdk za pas i pomkna na spotkanie mierci.
* * *
Kiedy dotara na miejsce, przez dugi mo-
ment wisiaa w powietrzu z otwartymi ustami,
nie mogc uwierzy w to, co zobaczya. Ale
przecie nie moga przeczy faktom.
Podleciaa bliej. Lwy spojrzay na ni,
fukny, pokazay ky. Nie chciay si dzieli sw
zdobycz.
Nie moga uwierzy. Lwy chrupay bielutkie
koci. Koci, ktre zdaway si by tak znajo-
me. To niemoliwe, pomylaa. Ale jednak. Te
ydki Cz gnatw znika ju, pozostae byy
rozrzucone tu i tam. Nigdzie nie widziaa czasz-
ki. Ale i bez tego bya pewna.
Machna rdk. Snop iskier odpdzi
drapieniki, ktre nie omieszkay zabra paru
koci ze sob. Ale nie to j obchodzio. Przyjrzaa
si uwanie. Patrzya. I umiechna si trium-
falnie, gdy wreszcie ujrzaa rozwizanie. Jedyne
rozwizanie waciwe w tej sytuacji.
Czarna szata bya podarta, ale to nic, par
minut roboty i zrobi now, lepsz. Za to kosa,
czarne jak noc ostrze osadzone na mahoniowym
stylisku, jedyna taka we wszechwiecie, bya nie-
naruszona. Podniosa j, wci po trochu nie
mogc uwierzy w to, co si stao. Kosa bya le-
ciutka jak pirko.
Mierzyam tak wysoko, powtarzaa sobie
w mylach Dairy. Tyle lat o tym marzyam. A po
tym, co si dzisiaj stao, na pewno zmieni re-
gulacje. I nie mog zignorowa postpu eman-
cypacji. A wic tym bardziej nie dam sobie
tego wydrze.
Chciao jej si krzycze ze szczcia.
Krzykna wic. Krzyczaa dugo, ciskajc kos,
a na koniec dorzucia:
Nie dam sobie tego wydrze!!!
I zamiaa si obkaczo.
Zawsze chciaa by Anioem mierci.
Marcin Bekiesz
Rocznik 1983, opolanin z
urodzenia, mieszka w Krapko-
wicach. Ukoczy anglistyk
i po dzi dzie zastanawia si,
po co mu to byo. Uwielbia
pizz, czekolad, ciemne piwo
i seri Command & Conquer.
Ju od przedszkola chcia
robi dwie rzeczy: pisa opowiadania i gra na
gitarze w rockowej kapeli. Owoc pierwszej pas-
ji wanie przed wami, twrczo muzyczna do
posuchania na myspace.com/anahatapolaand.
mier w Buszu
70
Marta Tarasiuk
Vlaravn
ilustracja: Barbara Wyrowiska
C teraz, krlu?
Gdzie twoje wojsko? Lennicy? Dworzanie?
Gdzie twa narzeczona? Jeste tu sam. Porzu-
cony w krzewach niczym pies bezpaski leysz.
Oczy szeroko otwarte jeno pustk widz. Serce
martwym gazem w piersi stoi. Koszula, niegdy
biaa, kwitnie czerwieni. Na co ci teraz korona?
C za wrg tego dokona? Czy jak bohater
w bitwie polege? Smok okrutny przebi tw
pier szponem? Pobi ci nieprzyjaciel przybyy
zza morza? Dzieo to zego czarnoksinika?
Nie! To twj brat wasny ciosem zdradziecko
zadanym mio okaza.
C teraz, krlu?
Czy zaraz przybd poddani? zami rzewny-
mi ran mierteln obmyj? Lament podnios?
Do miasta ciao zabior? Godny pochwek
przygotuj? Gdzie oni s? Jeste tu sam. Gdzie
ci, ktrzy mienili si by przyjacimi twemi?
S! Przybywaj jedyni aobnicy trzy kruki.
adna do nie zamyka powiek, lecz martwe
oczy ju nie patrz. Pierwszy ptak lewe wydzio-
buje, drugi prawe. Co z trzecim krukiem? C
si jemu dostanie? On dzib potny w pier
wbija. Wyjmuje serce. Poyka.
Wiatr po dolinie krakanie niesie, co miech
przypomina.
***
Dlaczego paczesz, Birgitte? Przecie nicze-
go ci nie brakuje. Oczy twe jak gwiazdy, wosy
niczym an zboa, a w szkatule liczne klejnoty.
Osusz wic swe lice. Obdarz wiat umiechem.
Nie pacz ju, Birgitte.
Jake mam nie paka? rzeczesz. Ju
osiemnasta wiosna mi mija, a ja nie mam na-
rzeczonego!
Nie masz? A twj luby krl Hkon? Jesz-
cze niedawno ci na rkach nosi, nieba gotw
by ci przychyli. Co z nim?
Hkon nie yje.
Nie yje!? Jake to?! Kiedy by pogrzeb?
Gdzie jego mogia?
Nie byo pogrzebu. Nie ma mogiy. Krl
przepad bez wieci. Od miesicy go nie widzia-
no. Och, ja nieszczsna! C teraz poczn?
Nie rozpaczaj, Birgitte! Moe twj miy
yje? Moe wkrtce powrci?
Nawet jeli, c z tego!?
Ale?
Hkon nazbyt dugo nie dawa znaku ist-
nienia. Utraci koron. Nawet jeli powrci, ju
jej nie odzyska. Teraz na tronie zasiada brat jego
Ryker. Zabiegaam o jego wzgldy, lecz mnie
odtrci!
A Hkon? C z nim? Czy go nie kochasz?
Ty w gos si miejesz.
Hkon bez tronu rwnie dobry jak martwy.
Czyme jest mio wobec wadzy?!
Wic tego pragniesz by krlow? Jeno to
si dla ci liczy?
Tak!
Wtem, chocia dzie to, soce znika. Zapada
ciemno. Nie ma gwiazd ni ksiyca. Na gazi
drzewa ogromny kruk siada. Pira jego bardziej
nili noc czarne, dzib od miecza potniejszy
by si zdaje.
Co by daa, Birgitte ludzkim gosem
przemawia za bycie krlow?
Wszystko bez namysu odpowiadasz.
Magiczny ptaku, spraw, aby Ryker mnie sw
mARTA TARASIUK
71
maonk uczyni, a dostaniesz, co zechcesz.
Niech wic tak bdzie kruk rzecze. Ju
niedugo bdziesz krlow.
Ptak odlatuje, soce powraca. Mylisz, i
jeno ci si nio. Jeeli to bya zaledwie mara,
Birgitte, dlaczego drzewo uscho? Dlaczego, gdy
wracasz do zamku, Ryker na kolana pada i o r-
k prosi?
***
C to za wrzawa? Co to za haasy?! Czyby
wojna jaka!?
Nie, to nie wojna, jeno wito wielkie. Krlo-
wa Birgitte powia dzieci. Krl Ryker ma syna!
***
I jak tam, Birgitte? Czy jeste radosna?
Dostaa wszystko, czego pragna. Masz uwiel-
bienie ludu oraz skarbiec peen dukatw. Na
twej gowie korona ze zota, a przy piersi dzieci.
O tak, radujesz si wielce. Jeno czy o czym nie
zapominasz?
Oto, mimo poudnia, wiat znw ciemnieje.
Przez okno ogromy kruk wlatuje.
Witaj, Birgitte ptak przemawia.
Pamitasz o swym przyrzeczeniu? Ja mej czci
umowy dotrzymaem. Teraz pora na ciebie.
Przybywam po zapat.
Bagam odpowiadasz nie bierz zbyt
wiele. Skarbiec krlewski wieci pustkami.
Birgitte, jak ty piknie kamiesz! Gdyby
zechciaa, mogaby kpa si w zocie, lecz al
ci rozsta si z chociaby jedn monet. Nie mu-
sisz obawia si o swe bogactwo, gdy oto kruk
odzywa si w te sowa:
Nie klejnotw, ni srebra, ni zota pragn,
Birgitte.
Gaz ci z serca spada, jednake na krtko.
Ptak si na ciebie rzuca. Jedynego potomka
z rk porywa. Krzyczysz, walczysz, wszystek
wysiek na nic. Kruk odlatuje z niemowlciem
w dziobie.
***
C to za rwnina? Wyglda znajomo. Czy
to nie tu? Tak! To owo miejsce! Wci jeszcze
wida poke, suche koci tyle zostao z H-
kona.
Dzieci w dziobie kruka kwili. Ptak kadzie
sw zdobycz na ziemi, tu obok szcztkw kr-
la. Przez chwil patrzy na krlewicza, po czym
uderza. Z malekiej piersi krew tryska strumi-
eniem. Ciako nieruchomieje, kanie ustaje.
Kruk w dziobie serduszko dziecice trzyma.
apczywie je poera.
Wiatr po dolinie miech niesie, co brzmi ni-
czym krakanie.
***
C teraz uczynisz, Rykerze? Twj jedyny
syn, dziedzic porwany przez besti. C uczy-
nisz?
Popiesznie zbierasz druyn najdzielniejs-
zych mw, kwiat rycerstwa. Wyruszasz wraz
z nimi na poszukiwanie porywacza. Liczysz, i
chopca ywego odnajdziesz.
Wdrujecie dugo, przemierzacie dziesitki
krain. Szukalicie potwora i go wypatrzylicie.
Drog zagradza wam olbrzym. Stwr bezlitos-
ny, zbrojny w maczug, aden or si go nie
ima. Chocia rycerze mni, rady da mu nie
mog. Jeden po drugim pada. Wkrtce sam na
placu boju zostajesz. Czujesz, i si ci zaczyna
brakowa. Czy przyjdzie ci tu umrze?
Wtem zjawia si Czarny Rycerz. Goymi
rkoma giganta obala. Minie rozrywa, koci
miady, gruby kark skrca.
Wielkie ci dziki, moci rycerzu powia-
dasz. Tobie zawdziczam me ycie. Odso
twarz skryt przez przybic. Zdrad swoje imi.
Niech wiem, kto mym wybawc.
Wybaczcie mi, panie rzecze nie mog
tego uczyni. Zoyem luby. Pki ich nie
speni, nie wolno mi zdradza mojego oblicza.
Ocalie mi dzi ycie. Pragnbym si
odwdziczy. Powiedz sowo, a obsypi ci
zotem.
Nie podam bogactwa.
Czeg zatem chcesz? Co mog ci
podarowa?
Vlaravn
72
mARTA TARASIUK
73
Od dawna ju bkam si po wiecie od-
powiada. Sam, bez domu. Nie mam nawet
gdzie swej gowy zoy. Pozwl mi i ze sob.
Zabierz mnie na dwr swj.
Ty za, Rykerze, przytakujesz skwapliwie,
cieszc si, e si wykpi tak niskim kosztem.
Nic sam nie dajesz, a potnego sprzymierzeca
zyskujesz tak jeno ci si wydaje.
***
Kime jest w rycerz tajemniczy? Czy nie
jest wspaniay? W walce nie ma sobie rwnych,
wygrywa wszystkie turnieje. W potyczce na ko-
pie samego krla Rykera pokonuje.
Wszystkie damy do wzdychaj. Ty rwnie,
nieprawda, Birgitte? Chocia posiadasz
maonka, Czarnego Rycerza mioci wystpn
darzysz. Spokoju mu nie dajesz. Cigle naga-
bujesz. M ten pokona setki wrogw, lecz
z tob szans nie ma. W kocu ulega. Zostanie
twym kochankiem. Odsoni przybic i wyjawi
swe imi. Jednake stawia warunek jeden. Oba-
wia si, aby krl was na grzechu nie pochwyci.
Daje ci zioa nasenne. Masz je z napojem poda
mowi.
Zgadzasz si ochoczo. Mieszasz zioa z wi-
nem, kielich Rykerowi wrczasz. On, podstpu
nie upatrujc, bierze czar i pyn wypija. Jak
kamie zasypia.
Zjawia si Czarny Rycerz. Dopiero teraz lk
si w twym sercu rodzi. Co jeli twj m si
zbudzi?
Nie lkaj si swego maonka, krlowo od-
powiada. On ju nie powstanie. W najgbszy
ze snw zapad.
To mwic, przybic ciga. Znasz go,
prawda, Birgitte? Twarz upiornie blada, oczy
zapadnite w gb czaszki. Mimo to go pozna-
jesz.
Jam jest krl Hkon!
***
C si dzieje? Czy to krzyczy krlowa?
Do komnaty wpadaj strae. Pusto, nikogo
nie ma. Pani Birgitte ani ladu.
Jeno wiatr za oknem niesie trudno
stwierdzi, miech ludzki to czy krakanie ptasie.
Marta Tarasiuk
Prawdopodobnie isto-
ta ludzka, rocznik 1991.
Najczstsze miejsca wy-
stpowania: biaostockie
ksigarnie i antykwariaty.
Uzaleniona od ksiek oraz
czekolady. Potwornie leniwa,
rednio rozgarnita. Do
czsto myli lew rk z praw
nog. Jedyna mapa, ktr potraf przeczyta, to
ta w galerii handlowej i to jedynie pod warun-
kiem, i jest na niej wielki napis TU JESTE.
Ma irytujcy zwyczaj nieodbierania telefonw,
odpowiadanie na maile zajmuje jej cae milenia,
a czas wolny (zajty zreszt te) spdza na robie-
niu nie tego, co trzeba. Z niewiadomych powo-
dw posiada wasn stron internetow: maera-
fey.bnx.pl, a przyjaciele zmusili j do zaoenia
konta na Fecebooku.
Vlaravn
74
TOmASz BEzOWSKI
Tomasz Bezowski
Galeria
Nazywam si Tomek
Bezowski, chocia w sieci
funkcjonuj pod bar-
dziej medialn ksywk jako
Jan Boruta. Rysuj od kiedy
pamitam, ale wytworzone
przeze mnie obrazki, ktre da
si oglda, to kwestia ostat-
nich czterech-piciu lat. Jestem nieuleczalnym
graczem komputerowym, mionikiem serii To-
tal War, Cywilizacji i Mount&Blade. Fascy-
nuje mnie przeszo, w szczeglnoci historia
wojskowoci i wojen morskich. Ostatnimi czasy
mocno dryfuj w kierunku clock-, steam- i die-
selpunku, inspirowanymi histori nowoytn,
z XIX wiekiem i Wielk Wojn wcznie.
Tomasz Bezowski
75 Galeria
76
TOmASz BEzOWSKI
77 Galeria
78
TOmASz BEzOWSKI
79 Galeria
80
TOmASz BEzOWSKI
81 Galeria
82
TOmASz BEzOWSKI
83 Galeria
84
TOmASz BEzOWSKI
85 Galeria
86
Anna Thol i Jakub Grabowski
Komiks
ANNA THOL I jAKUB GRABOWSKI
Obiektywistka. W yciu
afrmujca niezaleno,
w sztuce romantyzm, kt-
rego gwne zaoenia -
jak twierdzi - odrodziy si
w literaturze fantastycznej. Prbuje si w pub-
licystyce, ale po cichu pisze opowiadania pod
animacje dla dzieci, z nadziej wskrzeszenia sty-
listyki disneyowskiej. Scenarzystka qfantowych
komiksw. Weekendowa tenisistka.
Urodzony 4 grudnia
1982 roku w Sosnowcu.
Samouk. Interesuje si
flmem, rysunkiem, komik-
sem, animacj oraz sze-
roko pojt grafk kom-
puterow. Twrca serii
paskw komiksowych Bez
Sensu. Zaczyna od zeszytu
i owka, a od paru lat sto-
suje techniki cyfrowe albo
poczenie technik tradycyjnych i cyfrowych.
Rysuje zarwno paski komiksowe, jak i cae
plansze. Lubi tworzy rne ciekawe postaci.
Spenia si rwnie jako ilustrator, grafk i ani-
mator. Tworzenie to dla niego nie tylko hobby,
ale rwnie praca. Z powodzeniem wsppracuje
z wieloma agencjami reklamowymi oraz klien-
tami gwnie jako ilustrator, storyboardzista
i grafk. Stara si nie ogranicza do jednego sty-
lu, wci szukajc nowych kierunkw rozwoju.
Strona autora: www.kubagraboski.pl
Kuba Grabowski
Anna Thol
87 Komiks
88
ANNA THOL I jAKUB GRABOWSKI
89 Komiks
90
ANNA THOL I jAKUB GRABOWSKI
91
Polecanki
Marta Kisiel
Doywocie
Wydawnictwo: Fabryka Sw
Data wydania: listopad 2010
ISBN: 978-83-7574-253-4
Liczba stron: 376
Narzdzie zbrodni: miech. Wyrok:
doywocie.
Marty Kisiel nikomu nie trzeba ju chyba
przedstawia. Nie trzeba te ju dzi, w rok od pu-
blikacji jej debiutanckiej powieci Doywocie,
nikogo do niej przekonywa. Dziaanie ta-
kie byoby rwnoznaczne z nawracaniem ju
wierzcych. Dzi mona jedynie dorzuci swoje
zachwyty do dugiej listy istniejcych, co te ni-
niejszym (jak stwierdziby zapewne nieszczsny
panicz Szczsny) zamierzam uczyni.
Konrad Romaczuk jest pocztkujcym
pisarzem. Sam ten fakt stanowi dla niego
wystarczajce rdo ustawicznych kopotw,
a tu na dodatek dziedziczy dom po nieznanym
dalekim krewnym. Pakuje manatki do starego
Tico, podnajmuje mieszkanie i rusza na spot-
kanie nowego ycia. Dom, o wdzicznej nazwie
Lichotka, okazuje si dwustuletni rozpadajc
si ruder z gotyck wieyczk, zamieszkiwan
przez dziwacznych lokatorw chadzajcego
w rowych bamboszkach i wycignitych kos-
zulkach z Garfeldem, anioa imieniem Licho,
cztery utopce, widmo bdcego w wiecznej de-
presji romantycznego poety Szczsnego oraz
mieszkajcego w piwnicy pradawnego stwora
za Krakersa. Do tej dziwacznej menaerii
doczy take naley wiecznie ciosajc koki
na gowie biednego Romaczuka wredn
agentk-wampirzyc, ktra domaga si by pisa
wicej, szybciej, lepiej, a mimo to wci dobrze.
Bo lepsze wrogiem dobrego?
Doywocie rozmieszy Was tak bardzo,
e wprost nie bdziecie mogli si pohamowa i
wy-buchniecie rechotem. Dlatego nie poleca si
POLECANKI
92
Antologia
Gos Lema
Data wydania: 20-10-11
Wydawnictwo: Powergraph
Oprawa: mikka
ISBN: 978-83-61187-32-5
Stron: 548
Wymiary: 125x195
Gos Lema to jak stwierdza we wstpie
antologii Jacek Dukaj zbir opowiada
mniej lub bardziej inspirowanych szeroko
pojt twrczoci legendarnego pisarza. Czy
to znaczy, e Stanisaw Lem wytworzy swj
wasny, unikalny styl kreowania fantastycznej
czytania dziea Marty Kisiel w autobusach lub
pocigach, jeli nie chcecie, by wsppasaerowie
popatrywali na was co najmniej dziwnie.
Jednake prawdziwa sia tej ksiki tkwi, moim
zdaniem, w czym innym. Doywocie to nieu-
stanny fajerwerk erudycji. Peno tu ukrytych i
zawoalowanych, a nierzadko take zupenie
jawnych aluzji i nawiza literackich. Wemy
choby imi i nazwisko gwnego bohatera, bo-
wiem nie tylko na pomiewisko otrzyma zgod-
ne z natur nazwisko Konrad Romaczuk.
Zupenie jak nieszczsnych bohater Mickiewi-
czowski, egzystujcy w epoce, na ktr wskazu-
je z kolei nazwisko tego Konrada. Znalazo si
w Doywociu miejsce nie tylko dla Mickiewi-
cza, Sowackiego czy Mochnackiego. Znalazo
si te miejsce dla gotycyzmu, werteryzmu,
szkieka i oka oraz wszelakiego rodzaju i nasi-
lenia boleci dusznych. A to tylko wierzchoek
tej, by nazwa fachowo, skoro profesja zarwno
Konrada jak i nieszczsnego Szczsnego si tego
domaga, intertekstualnej gry.
Peen zachwyt? A to wci jeszcze nie wszys-
tko. Posikujc si kpiarsko-ironicznym i dow-
cipnym tonem, Marta Kisiel pozwolia sobie
na kilka uszczypliwych uwag pod adresem
wspczesnego wiatka literackiego. I cho
krwioercza Carmilla jest jedyn postaci, ktr-
ej nie udao mi si polubi, nie wyobraam sobie,
by miao jej nie by. Tylko dbajca o rozwj li-
terackiej kariery swojego klienta agentka moga
wywoa u Konrada refeksj nastpujcej natu-
ry: Carmillo moja krwioercza, wspczenie
nawet Mickiewicz musiaby krci kiepskie fl-
miki autopromocyjne i rzuca je gdzie popadnie
w sieci, a wstp do Ballad i romansw zapew-
ne zamieciby na swoim blogasku. Dostawaby
sitane komcie, a jaki palant o przerocie am-
bicji bd pragnienia intelektu krytykowaby go
za to, e pisze ballady zamiast haiku, i bredziby
co o zaprzepaszczeniu tradycji kogo tam
przez dwudziestoletnich grafomanw, ktrzy
nie potraf przyj sw krytyki na klat.[1]
To debiut, a przecie jest wietnie inteli-
gentnie, dowcipnie, ciekawie. Zatem dla niko-
go nie bdzie zaskoczeniem, e przed oczyma
duszy mojej widz karier i ogromny literacki
sukces Marty Kisiel. Tylko, pani Marto, prosz
pisa, pisa, pisa, pisa, pisa, pisa. I to szybko,
bo my, mierna, biedna, ale wierna publiczno,
czekamy!
Jagoda Wochlik
[1] Marta Kisiel, Doywocie, Lublin 2010, s.
266
POLECANKI
93
rzeczywistoci tylko po to, aby teraz inni twrcy
kopiowali jego oryginalne pomysy i lepili z nich
wasne, nieudolne dzieka? Skde znowu! Gos
Lema to doskonay ukon w stron mistrza
polskiej fantastyki, wizjonera i nie da si ukry
prawdziwego geniusza. Przez malownicze re-
alia space opery, skomplikowane, zahaczajce
o flozof, utwory ze redniego Lema, a po
ostre jak brzytwa, oddalone w przyszo hard
science-fction ze sztuczn inteligencj, czajc
si na kadym rogu Nowa antologia spod
znaku wydawnictwa Powergraph przenosi nas
w krainy nietuzinkowe i dziwnie znajome.
Czy da si pisa Lemem i jednoczenie robi
to na podobnie wysokim poziomie jak mistrz?
Nie mnie osdza. Jedno mog stwierdzi:
w zbiorku dzieje si duo, oj duo
Tym, czego czytelnik mgby si obawia
w przypadku podobnej antologii, jest wtrno
dosowna, czyli pisanina sowami wyjtymi
wprost z tekstw Lema. Na szczcie konwen-
cja zbioru oparta jest na twrczoci potencjal-
nej pisarza, takiej, jaka rzeczywicie mogaby
zaistnie, gdyby autor y wspczenie. Dziki
temu moemy zapozna si z rzeczywicie ory-
ginalnymi i mocnymi tekstami, ktre cho
stylizowane na Lema zachowuj wieo,
zachwycaj realistycznymi i klarownymi idea-
mi, a przy tym nie odstaj od najlepszych dzie
wspczesnej fantastyki (choby twrczoci
Wattsa, Dukaja czy Strossa). Ju pierwsze
opowiadanie, Trzynacie interwaw Ior-
ri, brutalnie i nieoczekiwanie wrzucio mnie
w sam rodek wysoce rozwinitej, skrajnej
rzeczywistoci fantastycznej, w ktrej manipu-
lacje na poziomie caych ukadw gwiazdowych
s dla ludzkoci (a raczej jej pra-praprawnuk-
w) chlebem powszednim. Krzysztof Piskor-
ski z rozmachem i godnym najlepszych wizjo-
nerw zapaem i odwag opisuje rzeczywisto
ostateczn, gdzie granic dla gatunku ludzkiego
staj si same prawa fzyki, ktre jak si oka-
zuje rwnie mona nagina. Temat walki
z nieubagan, odwieczn potg entropii stano-
wi jeden z dwch torw, ktre wyrniaj si we
wspczesnej fantastyce, a wic take u Lema
wspczesnego. Drugim jest sztuczna inteligen-
cja, temat wdziczny i szeroki, ktry z sukcesem
wykorzystuj niektre z opowiada, jak Po-
ryw czy Lalka.
Warto zauway, e Gos Lema to pew-
nego rodzaju ewenement w kwestii antologii:
zamieszczone tutaj teksty, mimo e zebrane
pod wsplnym mianownikiem, s niezwykle
rnorodne (pod wzgldem stylu, treci i rea-
liw tak jak na Lema przystao!). Wszystkie
stoj na wysokim poziomie i w kadym z nich
czu duch wielkiego pisarza. Mamy tutaj zabaw
sowami, przemycanie wanych treci w postaci
metafor i typowo lemowych pozornie naiw-
nych i dziecinnych tekstw. Ksicia Kordiana
ksiycowych przypadkw cz pierwsza i naj-
prawdopodobniej ostatnia to przykad znako-
mitej zabawy konwencj, gdzie pod pozorem ab-
surdalnych i bajkowych realiw kryj si prawdy
mwice o ponadczasowych problemach dys-
kryminacji, rwnoci i wolnoci. Gos Lema
to swoisty przekrj wspczesnych trendw fan-
tastycznych, ktry dziki krtkim tekstom poz-
wala nam odetchn i jednoczenie zaczerpn
niezy kawaek autentycznej, wartociowej lite-
ratury. Nie wiem jak wy, ale ja, czytajc Lema,
zawsze potrafem zachwyci si nawet najbar-
dziej pokrconym tekstem, choby pisany by
w sposb dziecinny, przesadzony albo trudno
zrozumiay. Ciko poj ten fenomen, ale przy
opowiadaniach z Gosu Lema zaszo to samo
zjawisko. Dobra robota!
Jacek Orlicz
POLECANKI
94
Michael J. Sullivan
Krlewska krew. Wiea elfw
Data wydania: 18 Padziernik 2011
Wydawnictwo: Prszyski i S-ka
Wydanie: I
ISBN: 978-83-7648-951-3
Oprawa: mikka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 736
Cena: 45,00 z
Tom cyklu: 1 i 2
Seria Nowej Fantastyki
Riyira czyli zodzieje do wynajcia
Mae zodziejaszki wieszacie, wielkim nisko
si kaniacie.
Mikoaj Rej
Michael J. Sullivan swoj ksik doprowadzi
mnie do literackiego haju. 728 stron (odjam
okadki, reklamy i takie tam) przeczytaam
w niecae czternacie godzin wprost nie
mogc si oderwa. Mogabym zatem skrci t
recenzj do jednego tylko zdania: powie jest
fantastyczna.

Z przyjemnoci obserwuj wielki powrt
autorw do prawdziwego fantasy. Nie przecz,
lubi wymylne, zwariowane fabuy, lizgajce si
po granicy midzy rzeczywistoci a fantastyk;
nic jednak nie sprawia mi takiej frajdy jak cieka-
wa, miejscami zabawna historia z innego wiata.
I tak wanie opowie serwuje nam Sullivan
w dwch pierwszych tomach przygd pary za-
wodowych zodziei.
Przede wszystkim warto zauway, e au-
tor doskonale umie czy schematy, ktrymi
z zaoenia posuguje si literatura popular-
na fantasy rwnie. Cae mistrzostwo polega
na tym, by umiejtnie je ze sob miesza, cza-
sem przeamywa lub kontaminowa. Zarwno
w Krlewskiej krwi, jak i Wiey elfw fabu-
larne schematy s wyranie widoczne: tu spisek,
niesusznie oskarony wizie, kobieta w opres-
ji, tam zamknita wiea, pradawny potwr, po-
nownie kobieta w opresji; i najwaniejsze: dobry
otr (tu mamy ich a dwch), ktrego profesja
moe nie jest zbyt szlachetna, lecz zawodowa
wirtuozeria, urok i kilka innych cech sprawia, e
nie sposb go nie lubi.
Poza doskonale zaplanowan fabu, obie
powieci odznaczaj si waw akcj i yw
narracj. Autor zrezygnowa z archaizmw,
jzykw obcych uywa tylko fragmentarycznie,
szybko i skrupulatnie tumaczc niezrozumiae
sowa. Ciekawym zabiegiem wydaje mi si
rwnie niezwykle powolne odsanianie przed
Czytelnikiem przeszoci bohaterw. Pozwa-
la to nam wyrobi sobie zdanie na podstawie
ich dziaa i zachowa, a sama historia jest
dziki temu bardziej tajemnicza. Poza tym Sul-
livan doskonale tworzy dialogi i utrzymuje hu-
mor w powieci. Krlewska krew odznacza
si wikszym zwichrowaniem. Bohaterowie,
duet Riyira, zostaj wpltani w ponur intryg
majc na celu przejcie tronu. Oskareni
o morderstwo krla, maj niewielkie szanse na
przeycie. Liczne, nage zwroty akcji sprawiaj,
e do koca nie wiadomo, czyja wersja zdarze
POLECANKI
95
Andrzej Pilipiuk,
Aparatus
Data wydania: 9.11.2011
Wydawnictwo: Fabryka Sw
Liczba stron: 408
Ilustracje: Daniel Grzeszkiewicz
Cena z okadki: 37.80
Z antologiami opowiada bywa rnie.
Nawet jeeli zawieraj teksty jednego autora,
pod okadk natkn si mona na efekty jego
twrczoci zachwycajcej bardziej lub mniej.
Albo wcale. Jeden, w subiektywnej ocenie czy-
telnika, znakomity utwr pord rednich
pozostaych, z pewnoci w jego oczach nie ura-
tuje caoci. Jeeli natomiast wikszo opowieci
przypadnie czytelnikowi do gustu, pisarzowi
miao mona pogratulowa. Czy Andrzejo-
wi Pilipiukowi za antologi Aparatus nale
si gratulacje? C, niezupenie. Przepynam
przez teksty jeden po drugim, zamknam tyln
okadk, lecz owe sowo nie chciao mi przej
przez usta. Nagle okazao si, e jest... jakby za
mae. Najprociej mwic: najnowsza ksika
Andrzeja Pilipiuka sprawia, i brako mi sw.
Czy jest to proza przewrotna, fenomenalna, am-
bitna? spytacie. Nie, nie jest. Wgniata w fotel?
Rozkada na opatki? Sprawia, e podczas lektu-
ry tracimy od... Nie! Rozoycie w konsternacji
rce: c zatem takiego tak bardzo mnie w niej
urzeko? Odpowied brzmi: Wszystko!
Na zbir skada si osiem bezjakubowych
opowiada. Lekarz Pawe Skrzewski, posta
dobrze ju znana fanom prozy Andrzeja Pili-
piuka, w Chorobie biaego czowieka bierze
udzia w wyprawie ratunkowej, zapuszczajc
si do krain wiecznego niegu. Opowie pory-
wa absolutnie, i chocia po zakoczeniu mona
si spodziewa czego wicej, to jednak sam
jest prawdziwa. W tym tomie wyraniej wida
zodziejskie umiejtnoci Roycea i Hadriana
dziki temu moemy przyglda si szalonym
wamaniom przez dach, niezwykym prze-
bierankom i ucieczkom z wizie. Cz druga,
Wiea elfw, jest troch inna. Chciaoby si
powiedzie, spokojniejsza ale nie wydaje mi
si to odpowiednim stwierdzeniem. Sawetnym
zodziejom przyjdzie bowiem zmierzy si
z prastar, latajc kreatur, ktra poera
mieszkacw pewnej malutkiej osady, gdzie na
granicy krlestwa. Oba tomy cz nie tylko bo-
haterowie, lecz take pewien wtek przewodni
dla caej serii, o ktrym nic jednak nie powiem.
Michaelowi J. Sullivanowi udao si to, co
rzadko udaje si pisarzom fantasy. Stworzy
ciekaw, zabawn, miejscami zaskakujc
ksik, ktra wciga. Jeli miaabym okrela
jej gatunek, byaby to dla mnie otrzykowsko-
przygodowa powie fantasy w najlepszym
swoim wydaniu. Krlewska krew. Wiea el-
fw zajmie miejsce na mojej ulubionej pce,
obok Raymonda E. Feista, Gail Z. Martin, Da-
vida Gemmella i J.R.R. Tolkiena jest to bo-
wiem najlepsze miejsce dla ksiki Sullivana.
Z przyjemnoci przeczytam kolejne czci.
Anna Perzyska
POLECANKI
96
wymienity sposb prowadzenia narracji ten
mao oryginalny pomys wynagradza z solidn
nawizk. Skrzewski jest bohaterem take
dwch innych utworw: Ostatniego bisku-
pa, w ktrym przebywajcemu na Syberii le-
karzowi przyjdzie wypeni ostatnie yczenie
umierajcego mnicha, oraz jednego z najlep-
szych w zbiorze Dzwonu Wolnoci, tym ra-
zem z rewelacyjnym wrcz zakoczeniem. Jest
moc! Podczas lektury trzech innych tekstw
spotkamy natomiast Roberta Storma, posta
stosunkowo wspczesn. W Olej opowieci
ten poszukiwacz, badacz i kolekcjoner usiuje
zgbi tajemnic osiokw lipardyjskich.
Tekst niby lekki, niby zabawny, ale jednak do
przeraajcy (przynajmniej dla tych, ktrzy
maj w sobie jeszcze choby odrobin dziec-
ka). Czowiek czyta, umiecha si, a w rodku
cay dry. Opowiadanie Aparatus urzeka fe-
nomenalnym klimatem, a Ksigi drzewne
znakomit fabu. Za kordonem. Lww jest
z kolei histori porucznika Zygmunta Winni-
ckiego, jego podry do Lwowa, w ktrym si
urodzi, w celu odnalezienia pewnej maszyny.
Akcja Stawu natomiast rozgrywa si w War-
szawskich azienkach za okupacji niemieckiej.
Pod paszczem porywajcej fabuy Andrzej
Pilipiuk przemyca obraz dawnych czasw
wiata, ktrego nie moglibymy na wasnej skr-
ze poczu, przegldajc jakikolwiek podrcznik,
wpatrujc si w daty, czytajc artykuy. Opis
wydarze i historyczna data to jedno, a zapach
syberyjskiego lasu, dawnych warunkw ycia,
przedmioty, ktrych faktur niemal mona pod
palcami poczu to drugie. Opisy w Apara-
tusie s niezwykle sugestywne. Proza tryska
od wiedzy, intrygujcej niezalenie od tego czy
autor opowiada akurat o Carskiej Rosji, czy o
sposobie wyrobu kabli w czasach przedwojen-
nych. W zmylny sposb czy w opowieciach
histori, sztuk, technik, legendy oraz, rzecz
jasna, fantastyk! Nie jest to proza przewrotna,
ambitna. Ale czy nie jest tak, e dostarczajcy
podczas lektury prost czyst przyjemno, nie-
zwykle klimatyczny Aparatus nie jest wanie
ksik... genialn? Patrzc z pewn tsknot na
tom stojcy na pce, znam ju odpowied na
to pytanie.
Ewelina Kozik
Mary Roach
Ale kosmos! Jak je, kocha si i korzysta z
WC w stanie niewakoci
Data wydania: Marzec 2011
Wydawnictwo: Znak
Tytu oryginalny: Packing for Mars
Przekad: Maciek Sekerdej
ISBN: 978-83-240-1625-9
Liczba stron: 312
Wymiary: 136 x 205 mm
Pamitacie Apollo 13 z Tomem Hanksem?
Ten moment, w ktrym Hanks stoi w ogrodzie
i zasania kciukiem Ksiyc, zmieni moje ycie.
Wtedy zdaam sobie spraw, e jak dorosn,
polec na Srebrny Glob. Bd skaka jak kan-
gur po poprzecinanej kraterami powierzchni
i patrze na Ziemi, lnic nad gow jak zie-
lony klejnot. Albo przepywa w powietrzu
z jednego pomieszczenia w rakiecie do drugie-
go. I zaczyna wszystkie rozmowy przez radio
od: Houston, tu Apollo
POLECANKI
97
A potem poszam do szkoy i byy lekcje f-
zyki. Dlatego jestem na anglistyce. Jednak jeli
mylicie, e moje marzenia o Ksiycu legy
w gruzach, grubo si mylicie. Tylko e teraz la-
tam, zamiast na Gemini czy Challengerze, na
papierowych samolocikach zadrukowanych
czarnymi literkami. Jeden z tych samolotw
pragn Wam gorco zaproponowa jako wietny
rodek transportu. Zbudowaa go Mary Roach
i ochrzcia Ale kosmos! Jak je, kocha si
i korzysta z WC w stanie niewakoci.
Jak wskazuje na to tytu, na jakich 300 stro-
nach znajdziecie zaskakujce ciekawostki na
temat lotw NASA i misji rosyjskich, ale take
mnstwo wiarygodnych informacji, ktre na
nowo obudz w Was pragnienia udania si
w kosmos.
Ksika Mary Roach ma trzy zalety, ktre s
absolutnie nie do pobicia. Po pierwsze, przyblia
czytelnikowi naukowe zagadnienia, takie jak:
dlaczego na Ziemi mamy wag, a w kosmosie
nie, albo o co waciwie chodzi kosmonaucie
mwicemu z przeraeniem Mamy ju 25 G!.
Po drugie, wyjania to w sposb atwo przy-
swajalny nawet dla kompletnego matematycz-
no-fzycznego gamonia, jakim jestem ja sama
(a to oznacza, e ksik zrozumie absolutnie
kady). Po trzecie, przy okazji rozmw z kos-
monautami autorka zadaje wszystkie pytania,
jakie kiedykolwiek nam chodziy po gowie.
Jak napi si soku w stanie niewakoci, ale tak,
eby si nie utopi. Jak skorzysta tam z toale-
ty i dlaczego wolelibycie tego nie robi. Czy
NASA przeprowadzaa eksperymenty zwizane
z rozmnaaniem w kosmosie i jak t o si tam
waciwie robi. Dla Roach nie ma tematw tabu,
zwierze zbyt krpujcych albo pyta, ktre
mona zby zdawkow odpowiedzi. Ona dry
temat do blu. Zazwyczaj do blu czytelnikw
dobrze Wam radz, nie czytajcie przy jedzeniu.
To si moe skoczy pechowo.
Lektura ksiki jest wielce pouczajca, i nie
tylko dlatego, e moemy przyjrze si przez
lup tej pierwszej, magicznej warstwie dziaa
NASA w postaci trzech facetw zamknitych
w maej kabinie tysice kilometrw nad Zie-
mi. Zagldamy gbiej, w tryby machiny, kt-
ra posaa nieszcznikw tak wysoko. I to jest
dopiero co! To, co dzieje si za kulisami,
czstokro jest skoczenie przyziemne i ca-
kowicie odarte z patosu, ale niepozbawione
ogromnego potencjau komicznego. Mapa-
nimfomanka dyskredytujca misj przed kame-
rami dziennikarzy? Prosz bardzo. Szczegowe
badania na temat czy kurczak moe puci pa-
wia oraz ile i dlaczego wymiotuje pies? Zapra-
szamy do zapoznania si z baz danych. Przy-
gotowania do misji kosmicznej to setki testw,
na ktrych przeprowadzenie nigdy bycie nie
wpadli. Na dowd pozwlcie, e przedstawi
jeden ze swoich ulubionych fragmentw,
traktujcy o prbach zbadania zachowa ciaa
w stanie niewakoci. Mionicy zwierzt pro-
szeni s o wyczenie odbiornikw:
[Pilot] mia poprowadzi samolot w gr
a potem wykona uk i zacz spada na d
Kiedy samolot osign zerow grawitacj
oyway obrazy jak z Salvadora Dal. Badano
midzy innymi zdolnoci orientacyjne kotw
przy zerowej grawitacji. <<Ci faceci brali koty
i patrzyli, co si stanie, jak si bd swobod-
nie unosi>>, wspomina [pilot]. <<Kiedy taki
podlatywa do mnie, wypychaem go z powro-
tem do tyu. Par razy do kabiny wleciaa mapa,
to j te wypchaem do tyu>>
1
.
Podsumowujc: Mary Roach stworzya nie-
samowicie zabawn, interesujc i pouczajc
ksik. To lektura pochaniajca bez reszty
i stanowczo rozszerzajca horyzonty, i to we
wszystkie strony. Jeli jestecie pasjonatami fzy-
ki marsz do ksigarni. Jeli fascynuj Was mis-
je kosmiczne, moecie ju wkada buty. Nawet
jeli macie w nosie loty na Marsa i inne rakiety,
radz Wam chocia rzuci okiem na Ale kos-
mos!, choby po to, eby si pomia. Po pros-
tu trzeba przeczyta ksik, ktrej pierwszy
rozdzia ma tytu: On jest niezy, ale jego ptaki
s do kitu
Maryla Kowalska
1
Ale kosmos! M. Roach, str. 81
POLECANKI
98
Jess Bastante Libana
Schizma
Data wydania: 2010
Wydawnictwo: Esprit
ISBN 978-83-61989-19-6
Format: 165x235
Stron: 360
Rok wydania: 2010
Wydanie 1
Data. Wydarzenie. Przyczyny: pi podpunk-
tw, przebieg: dwa zdania wielokrotnie zoone,
zawierajce kilka nazw wasnych, skutki: trzy
podpunkty o duym poziomie oglnoci, kwin-
tesencja stylu lapidarnego. I koniec, mona
zamkn temat, zapomnie o nim i przej do
kolejnego, potraktowanego przez podrcznik
z tak sam, precyzyjn obojtnoci. Przy-
czyn si nie kwestionuje, przebieg nie podle-
ga dyskusji a nad skutkami i tak nie ma kiedy
si zastanowi w cigu krtkiego czasu trze-
ba przecie ogarn wszystkie epoki! Gdyba-
nie za to domena fantastyki, wic lepiej nie
zawraca sobie gowy mrzonkami. Tak wyglda
szkolne podejcie do historii. A jak na histori
patrz pisarze?
Odpowied brzmi: bardzo rnie. Wydarze-
nia historyczne mog by pretekstem
do mwienia o czasach wspczesnych,
mask, za ktr autor skrywa swoje pogldy.
Mog stanowi barwne to urozmaicajce akcj
lub skarbnic pomysw fabularnych litera-
cki pprodukt, gotowy do natychmiastowego
uycia. Bywa take, e autor wgbia si w ma-
teri przeszoci i wysnuwa z niej daleko idce
wnioski, balansujc na granicy historii i flozo-
fi. Niektrzy twrcy opisuj przygody posta-
ci fkcyjnych, inni skupiaj si na losach ludzi
yjcych naprawd, reinterpretujc biografe
osb znanych nam z kronik czy podrcznikw.
Wadcy, dyplomaci, malarze, odkrywcy, ktrych
znamy jedynie z imienia i krtkiej wzmianki
w sowniku, nagle, dziki powieciom history-
cznym lub z histori zwizanym, staj si blisi
wspczesnemu czytelnikowi.
W zamku Wartburg, na stromym urwisku/
(Te niemieckie przepacie i szczyty)/Wbrew
mej woli a gwoli ucisku/Wyniesiony pod bos-
kie bkity/Pismo wite z wszechwadnej
aciny/Na swj wasny jzyk przekadam [].
Podczas lektury Schizmy Jessa Libany,
po gowie krya mi piosenka Jacka Kacz-
marskiego, chocia byam pewna, e od dawna
nie pamitam ju sw. Okazao si jednak, e
z kad stron powieci, elementy ukadanki
te historyczne take, cho akurat one z niejaki-
mi oporami zaczynaj wraca na swoje miejs-
ca. Marcin Luter, reformacja, cesarz Karol, sejm
w Wormacji
Zaintrygowao mnie, jak strategi przyjmie
hiszpaski pisarz i w jaki sposb przedstawi
przeomowe wydarzenia, ktre zmieniy oblicze
szesnastego stulecia. Czy zajmie si biografa-
mi najwaniejszych decydentw, czyli cesarza,
papiea i mnicha-reformatora? A moe odda
gos komu innemu, wiadkowi tamtych czasw?
Postawi na akcj, sensacyjne wydarzenia, ro-
manse i intrygi (tak lubiane przez czytelnikw),
czy na historiozofczne rozwaania? Wkrt-
ce okazao si, e Libana wybra swoj wasn
drog, dalek od moich przypuszcze, wpisujc
POLECANKI
99
si jednak w nurt powieci historyzujcych,
cieszcych si obecnie sporym zainteresowa-
niem.
Nie znajdziemy tutaj, moim zdaniem, ani
skrajnych emocji, ani suchego przytaczania fak-
tw. Nie poczujemy klimatu epoki, poniewa
autor ani przez chwil nie da nam zapomnie
o historycznoci opisywanych przez siebie
wydarze ale dowiemy si czego wicej
o przyczynach rozamu w Kociele. Nie
zdoamy polubi czy znienawidzi bohaterw
(przynajmniej tak mi si zdaje, cho mog si
myli), bo nie taka jest ich rola w powieci ale
by moe zrozumiemy, dlaczego postpowali
w taki a nie inny sposb. Nie wyobrazimy so-
bie alternatywnej historii: co by byo, gdy-
by papie Hadrian VI, cesarz Karol Habsburg
i Marcin Luter doszli do porozumienia ale
uwiadomimy sobie, jak niewiele potrzeba, by
historii spryna (znowu cytat z Kaczmarskie-
go) zgia si w zupenie inny sposb. Za datami
i suchymi faktami kryje si przecie cae mor-
ze wtpliwoci, osobistych animozji i sympatii,
kontrowersyjnych dziaa i przypadkw. Cza-
sem szal przewaa czynnik, uznawany przez
decydentw za nieistotny, a przez to zupenie
nieprawdopodobny. Mody czowiek, wychowy-
wany na krla Hiszpanii, musi si zmierzy
z problemami caego cesarstwa, zwyky mnich
wznieca ogie spoecznej rewolty a papieem
zostaje humanista, nieroszczcy sobie pretens-
ji do tronu Piotrowego, od lat trzymajcy si
z dala od Rzymu i jego intryg. Skutki cnt
nawet najlepszego z ludzi w wielkim stopniu
zale, niestety, od czasw, w jakich przyszo mu
y! gosi epitafum na grobie Hadriana VI,
zwolennika reform, ktrych, z najrniejszych
wzgldw (politycznych, religijnych, personal-
nych i innych) nie udao si wprowadzi w ycie.
Jakiego rodzaju powieci historyczna jest
wic Schizma Jessa Bastante Libany?
Gdy myl o tym utworz, na wasny uytek
okrelam go zbeletryzowanym podrcznikiem,
chocia przychodzi mi take do gowy
konwencja, wypracowana przez Bogusawa
Wooszaskiego w Sensacjach XX wieku.
Istotne s fakty, nastpstwo dziaa, sploty
okolicznoci co wynika z czego innego, jedna
decyzja uruchamia lawin skutkw. Ogldamy
materi historyczn w taki sposb, jakbymy
byli wiadkiem tkania kobierca; zagldamy
przez rami rzemielnikowi. Nie jest istotne,
co czu Karol Habsburg, piszc list do papiea
nota bene swojego byego nauczyciela o ile
nie ma to wpywu na dalszy rozwj wypadkw.
Gniew ma znaczenie niebagatelne, ale bl gowy
czy tsknota za kochank ju niekoniecznie.
W ksice Libany elementy fakultatywne,
suce tylko i wycznie celom literackim, es-
tetycznym, zostaj ograniczone do minimum,
nie znajdziemy tu ornamentw w postaci
wielopitrowych metafor czy opisw przyrody.
Styl powieci jest wic do surowy, cho nie
sposb mu odmwi pewnej lekkoci (zasuga
tumaczenia) i nie prbuje przymi opisy-
wanych wydarze. Podzia na krtkie, zwarte
rozdziay porzdkuje tre i uatwia jej przyswo-
jenie take tym odbiorcom, ktrzy nie posiadaj
obszernej wiedzy historycznej.
Libana nie jest kuglarzem sowa i nie pr-
buje nikogo omami literackimi trikami. Wy-
cofuje si jako pisarz obdarzony okrelon
osobowoci twrcz, eby do gosu mg doj
Libana mionik historii i kronikarz, spisujcy
dzieje wielkich jednostek. Na pocztku baam
si troch, e jako dziennikarz zajmujcy si na
co dzie sprawami spoeczno-religijnymi, nie
uniknie nachalnego moralizatorstwa, ale nic po-
dobnego nie pojawia si w Schizmie powie
jest ideologicznie wywaona a wnioski zostaj
pozostawione bystroci czytelnika. Polecam t
ksik przede wszystkim osobom zaintereso-
wanym histori bardziej histori, ni literatur
pikn ktre za datami i hasami w sownikach
potraf dostrzec burzliwy wiat ludzi sprzed
kilku wiekw.
Natalia Bilska
POLECANKI
100
Scott Westerfeld
Behemot
Data wydania: 2011
Wydawnictwo: Rebis
Przekad: Jarosaw Bybski
Ilustrowa: Keith Tompson
Data wydania polskiego: 2011
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 978-83-7510-590-2
Wydanie: I
Strony: 465
Oprawa: mikka, ze skrzydekami
Do dnia dzisiejszego mile wspominam
chwile spdzone na pokadzie Lewiatana, mons-
trualnego statku eglujcego ponad wynion
przez Scotta Westerfelda, alternatywn Europ
z czasw I Wojny wiatowej. To byo co! Pra-
wdziwa przygoda w znanym, a jednak zupenie
obcym wiecie, pena emocji, zwrotw akcji,
ywych wyrazistych postaci, opisana lekkim
pirem i zobrazowana nastrojowymi ilustracja-
mi. Jej jedynym znaczcym minusem by fakt,
e koczya si zdecydowanie za szybko (tom
starcza na maksymalnie trzy solidne posiedze-
nia).
Po kilku miesicach oczekiwania, moemy
si nareszcie zagbi w cig dalszy tej opowieci.
Drodzy Czytelnicy, powitajcie Behemota.
Tytu brzmi gronie, sam tom ju na pierw-
szy rzut oka wydaje si nieco grubszy od swe-
go poprzednika i podobnie jak on mami wzrok
wietnie wykonan okadk. Pytanie, czy jest
rwnie smakowity?
Behemot stanowi bezporedni kontynuacj
wydarze, jakich bylimy wiadkami w Lewia-
tanie. Nie bd si tu zagbia w szczegy, aby
nie zepsu zabawy osobom, ktre dopiero teraz
(albo za czas jaki) postanowi si zaznajomi
z cyklem Scotta Westerfelda. Powiem tylko, e
gwnymi bohaterami powieci wci pozostaj
syn arcyksicia Franciszka Ferdynanda, Alek
oraz Deryn, crka lotnika, ktra podstpem
zacigna si do brytyjskich Si Powietrznych.
Spor rol odgrywaj rwnie inne posta-
ci znane z poprzedniego tomu opiekunowie
Alka (Klopp, Volger), czy pewna pani doktor.
W Behemocie znalazo si rwnie miejsce
dla nowych bohaterw, midzy innymi sutana
Mehmeda Pitego, czy te tytuowego stwora.
Podobnie jak to miao miejsce w Lewiatanie,
osobowoci poszczeglnych bohaterw zostay
skonstruowane w sposb przemylany, s wyra-
ziste i wywouj w czytelniku rne emocje. Po-
dobnie ma si sprawa wydarze, jakich stajemy
si wiadkami w Behemocie. Powie ta wci
pozostaje ywioow histori pen zwrotw
akcji. Czasem potrzyma w napiciu, czasem
rozbawi, ani przez chwil nie pozwoli si sob
znudzi. Dziki temu przez tom (a chce si
rzec po raz kolejny) czytelnik przechodzi ni-
czym rozgrzane ostrze przez kostk masa. Kil-
ka godzin czytania i nagle koniec, trzeba czeka
na cz trzeci. Znw mona dozna uczucia
niedosytu (na szczcie mniejszego, ni miao
miejsce w przypadku Lewiatana), zwaszcza
jeli na dobre wcigniemy si w fabu powieci.
A wcign si tu mona naprawd atwo, na
POLECANKI
101
przykad ze wzgldu na rozmach wykreowane-
go przez Autora wiata, czy lekko, z jak to
wszystko zostao opisane (mimo i zachodzce
w tle wydarzenia wydaj si by skompliko-
wane, z ich zrozumieniem nie powinni mie
problemu rwnie modsi czytelnicy). Euro-
pa w burzliwych czasach I Wojny wiatowej,
rozdarta pomidzy dwa skrajne ugrupowania
(rozmiowani w bioinynierii Darwinici oraz
zaawansowane technicznie Chrzsty) to miejsce,
ktre naprawd oddziauje na wyobrani czy-
telnika. Zdecydowanie jeden z najfajniejszych
alternatywnych wiatw, z jakimi spotkaem si
w literaturze w cigu tego roku.
Wewntrz tomu, oprcz tekstu, ponownie
czeka na nas solidna porcja ilustracji autorstwa
Keitha Tompsona. w ilustrator, po raz kolej-
ny, stan na wysokoci zadania poszczeglne
rysunki przycigaj wzrok na duej ni kilka
chwil, s szczegowe, sugestywne i znakomi-
cie oddaj nastrj panujcy w lewiatanows-
kiej Europie. Uwaam, e bez nich wydanie
stracioby naprawd sporo ze swego uroku.
Polskiemu wydaniu nie mona nic
zarzuci. Mamy efektown opraw, do-
brze przetumaczony tekst, bez wpadek
wymagajcych korekty. Czyli znany ju z innych
pozycji Wydawnictwa Rebis solidny poziom
wykonania.
Behemot to znakomity tytu dla osb
lubicych lekk, a jednoczenie niebanaln
przygod. Jest to zarazem pozycja uniwersalna,
dla czytelnika w kadym wieku. Tym niemniej
przed zapoznaniem si z nim zalecam rendez-
vous z Lewiatanem.
Kamil Dolik
Jeaniene Frost
Jedn nog w grobie
Tom II serii Nocna owczyni
Data wydania: padziernik 2011
Wydawnictwo: MAG
Seria wydawnicza: Nocna owczyni tom 2
Tumaczenie: Anna Reszka
wydanie: wydanie I
Oprawa: mikka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 440
ISBN: 978-83-7480-231-4
Jeeli czytalicie W p drogi do grobu, nie
moecie przegapi kontynuacji przygd Noc-
nej owczyni Catherine Crawfeld. Z kolejnym
oczkiem w serii, temperatura uczu i tempo ak-
cji skacz w gr i nie pozwol Wam oderwa
si od lektury (no, chyba eby wzi zimny prys-
znic).
Od wydarze opisanych w pierwszym to-
mie cyklu miny cztery lata. Przez ten czas Cat
nie udao si skoczy rozpocztych po wie-
lu trudnociach studiw, znale porzdnego
faceta, ktry spodobaby si jej matce, ani
POLECANKI
102
ograniczy spoycia ginu z tonikiem. Nie ma
jednak tego zego, co by na dobre nie wyszo.
Pwampirzyca w wieku dwudziestu szeciu
lat doczekaa si stanowiska w tajnej jednostce
rzdowej. Korzystajc z wiedzy, jak przekaza
jej Bones, seksowny ekstrener i kochanek w jed-
nej osobie, szkoli agentw do walki z demonami
dziaajcym poza prawem ludzi. Wyposaona
w nowoczesny sprzt, kontynuuje prywatn
krucjat przeciwko wampirom, rozpoczt na
poczet krzywd wyrzdzonych jej matce. I trze-
ba to przyzna w ich zabijaniu jest naprawd
skuteczna.
Gdy jednak nowa tosamo Cat zostaje
odkryta i dziewczyna staje si celem atakw
patnych mordercw, jedyna osob, ktra
bdzie moga jej pomc w stoczeniu nierw-
nej walki z wampirzymi przywdcami bdzie
wampir, ktrego przed laty opucia. Ponowne
spotkanie z Bonesem zmusi Cat do spojrzenia
wstecz i zmierzania si z widmami z przeszoci
oraz cakiem realnymi namitnociami, jakie
wzbudza w niej blisko wampira. Czy jednak
nie jest aby za pno?
Jedn nog w grobie to ksika jedy-
na w swoim rodzaju. Trup ciele si gsto,
a fabua usiana jest zaskakujcymi zwrotami
akcji i soczystymi dialogami. Nawet wtek ro-
mantyczny poprowadzony bez zbdnego pe-
rypatetyzmu i pruderii, napisany zosta z lek-
kim przymrueniem oka i humorem. Gwna
bohaterka z atwoci potraf zyska sympati
czytelnikw, tym bardziej, e mimo mie-
szanego pochodzenia, nie rni si wiele od
przecitnej miertelniczki w jej wieku. Cho
chce uchodzi za wyrachowan profesjonalist,
co krok zdarzaj si jej towarzyskie gafy, a jej
zachowanie trudno okreli godnym prawd-
ziwej damy. Czsto ma to wpyw na jej relacje
z Bonesem, gdy mimo jego zapewnie, nadal
czuje si nie do dobra, nie do pikna, nie
do wysublimowana, by sta si towarzyszk
kilkusetletniego wampira.
Cho ksiki Jeaniene Frost jak na razie
nale do mojej ulubionej serii paranormal ro-
mance, w czasie lektury dwie kwestie wzbudziy
moje wtpliwoci. Po pierwsze nie mog si
pogodzi z decyzj autorki o dokonaniu tak
gwatownego przeskoku czasowego w fabule.
To wybieg na skrty, uatwiajcym prac samej
pisarce, bez wikszych korzyci dla czytelnikw.
Brakuje mi tych elementw powieci, o kt-
rych Cat tylko wspomina. Zdobywania nowej
tosamoci, pocztkw pierwszej prawdziwej
przyjani pomidzy ni a miertelniczk, bu-
dowie relacji z agentami, szczeglnie Donem,
ktry w drugim tomie odegra niebagateln rol,
majc zwizek z przeszoci Cat.
Druga kwestia to postpowanie agencji
wzgldem schwytanych wampirw. W pier-
wszym tomie, autorka bya poruszona tematem
niewolnictwa modych kobiet przetrzymywa-
nych i porywanych przez wampiry. Wyko-
rzystywanych jako poywienie i zmuszanych
do prostytucji. Tymczasem, Cat zupenie bez
emocji relacjonuje jak pojmane wampiry s
przetrzymywane w zamkniciu. Podtrzymywa-
ne przy yciu zwierzc krwi maj dostarcza
surowic, z ktrej produkowane s stopery
piguki z wydestylowanej krwi wampirw,
wzmacniajce siy witalne agentw.
Jedn nog w grobie pozwala na kilka
ekscytujcych godzin oderwa si od przytul-
nej codziennoci. wiat Nocnej owczyni moe
nie zaskoczy co bardziej rozeznanego w tema-
cie nieumarych czytelnika, jednak dynamiczna
narracja z dawk czarnego humoru, doprawi-
onego szczypt sarkazmu i ironii, z pewnoci
zrekompensuje to drobne niedopatrzenie.
Zakoczenie, tym razem mniej melodramaty-
czne i blisze klasycznemu happyendowi, otwi-
era zupenie nowe wtki w trzeciej czci histo-
rii Cat i Bonesa. Jednego mona by pewnym,
seria jeszcze zaskoczy swoich wiernych fanw.
Magdalena Miko
POLECANKI
103
Mo Hyder
Rytua
Data wydania: 2011
Wydawnictwo: Sonia Draga
Oprawa: Mikka ze skrzydekami
Ilo stron: 408
Wymiary: 12.3 x 19.5 cm
ISBN: 9788375084115
Tumaczenie: Penksyk-Kluczkowska Ewa
Chocia Mo Hyder uznawana jest za jedn
z najwikszych wspczesnych gwiazd brytyj-
skiej literatury sensacyjno-kryminalnej, w nas-
zym kraju nie uzyskaa jeszcze znaczcej reno-
my. Mona wrcz powiedzie, e mao kto mia
okazj zetkn si z jej twrczoci. Do niedaw-
na w Polsce opublikowano tylko jedn powie
tej autorki, pt. Ptasznik. Wydawnictwo Sonia
Draga postanowio to zmieni, wydajc w bie-
cym roku dwie najnowsze ksiki: Skr
oraz Rytua. Dzi przybli Wam t drug
pozycj.
Komisarz Jack Cafrey oraz policyjny nu-
rek Pcha Marley prowadz ledztwo w spra-
wie ludzkich szcztkw odnalezionych w ba-
senie portowym. Wszystko wskazuje na to, i
wyowione przez Marley donie zostay odcite
jeszcze za ycia ofary. Poniewa dalsze poszu-
kiwania ciaa nie przynosz efektu, zacho-
dzi podejrzenie, e okaleczony czowiek moe
by przez tajemniczych oprawcw utrzymy-
wany przy yciu. Podajc jego tropem, bo-
haterowie pograj si w nad wyraz brutalnej
rzeczywistoci bristolskiego pwiatka, w ktr-
ym kwitnie przestpczo i narkomania, a mordy
rytualne wykonywane s na zamwienie. Pod-
czas gdy Jack poda tropem narkotykowym,
Pcha zgbia wierzenia i obrzdy kultywowa-
ne przez zamieszkujc tam ludno pochod-
zenia afrykaskiego. Popularne tam bowiem
wierzenia woodoo oraz muti opieraj si na od-
dawaniu ofar z ludzkiej krwi i ludzkich czci
ciaa w celu zapewnienia sobie przychylnoci
rozmaitych bstw.
Mo Hyder znana jest z tego, e swoje powieci
wzbogaca wyjtkowo drastycznymi opisami sa-
dystycznych tortur oraz bestialskich morderstw.
Jej ksiki s wic przeznaczone dla czytelnikw
o silnych nerwach (z pewnoci nie jest to litera-
tura dla modszych czytelnikw). Mona wrcz
powiedzie, e s to nieludzkie opowieci o lu-
dzkim okruciestwie.
Take Rytua, jej najnowsza ksika, nie
jest w tym wzgldzie wyjtkiem. Wciga nas
w przeraajc podr po wiecie makabrycz-
nych wierze, silnych narkotykw oraz tajni-
kw najciemniejszych zakamarkw ludzkiego
umysu.
Wielowtkowa fabua, dynamiczna akcja
oraz dobrze stopniowane napicie pozwalaj
zaliczyRytua do miana doskonaego thril-
lera. Od pierwszej do ostatniej strony autorka
utrzymuje czytelnika w stanie maksymalnego
napicia, nie pozwalajc mu nawet przez mo-
ment myle o oderwaniu si od lektury. Wtek
fabularny autorka urozmaica dokadnymi opi-
sami ycia wewntrznego gwnych bohaterw
ksiki, co odrnia j od klasycznych powieci
sensacyjno-kryminalnych. Zarwno Jack Caf-
POLECANKI
104
Robert M. Wegner
Opowieci z meekhaskiego pogranicza.
Wschd Zachd
Data wydania: wrzesie 2010
Wydawnictwo: Powergraph
ISBN: 978-83-61187-16-5
Liczba stron: 688
O Wegnerze ju od jakiego czasu jest gono.
Jego pierwszy zbir opowiada zebra nad-
zwyczaj pochlebne opinie, a ich zwieczeniem
jest nagroda Zajdla za Wszyscy jestemy
Meekhaczykami. Drugi tom w tym samym
uniwersum rwnie zosta przyjty ciepo,
cho w tym przypadku musia obej si tylko
nominacj do wspomnianej nagrody, co i tak
dla pocztkujcego autora na pewno stanowi
niemay powd do dumy. Jako e po opowia-
dania sigam raczej rzadko, przez dugi czas nie
miaem okazji zapozna si z Opowieciami
z meekhaskiego pogranicza, jednak zasyszane
porwnanie Wegnera do Sapkowskiego przelao
czar i to bynajmniej nie goryczy. Zatem bez
wikszej zwoki signem po oba dziea Ro-
berta Wegnera, a oto dziel si wraeniami: for-
malnie z czci Wschd Zachd, w praktyce
z obydwu.
frey, jak i Pcha Marley zmagaj si z trau-
matycznymi wspomnieniami, ktre rzutuj
na ich obecne ycie i sposb prowadzenia
ledztwa. Gwni bohaterzy nie mog bowiem
pogodzi si ze mierci najbliszych czonkw
swojej rodziny. Pcha niedawno tragicznie
utracia rodzicw, ktrzy podjli prb zejcia
na dno tzw. Dziury Buszmena bezdennego
jeziora w Afryce Poudniowej. Natomiast Jack,
mimo upywu kilkudziesiciu lat od czasw
jego dziecistwa, rozmyla wci o tajemni-
czym zaginiciu swojego kilkuletniego brata,
ktry prawdopodobnie pad ofar seryjnego
mordercy i gwaciciela dzieci. Autorka opisuje
take dramatyczne przeycia modego narko-
mana, ktry dla kolejnej dziaki zgodzi si
zagra rol ofary w makabrycznym spektak-
lu zorganizowanym dla tajemniczych widzw.
Nie wiedzia jednak, e wstpi w ten sposb
na niekoczc si nigdy drog blu, cierpienia
i ponienia.
Dogbne i drobiazgowe przedstawienie
wewntrznych lkw, wspomnie oraz moty-
wacji bohaterw sprawia, i wydaj si nam
oni nie papierowymi postaciami z ksiki,
a niemale ywymi ludmi. Poczenie policyj-
nego ledztwa z opisem krwawych obrzdw
religijnych oraz narkotycznych wizji sprawia,
e Rytua z pewnoci spodoba si nie tylko
fanom klasycznych ksiek sensacyjnych, ale
take wszystkim wielbicielom mrocych krew
w yach powieci grozy.
Olga Michalik
POLECANKI
105
Jak sam tytu wskazuje, odwiedzimy wschod-
nie i zachodnie rubiee Imperium. Na wscho-
dzie jeden z wolnych czaardanw, zoony z wie-
lce podejrzanych osobnikw, zostanie wpltany,
za spraw swojego dowdcy, w wielk polityk
i wojn wywiadw. Granica, jak to ma w zwycza-
ju, ponie. Meekhan szykuje si do wojny z ko-
czowniczymi plemionami Se-kohlandczykw,
ktre by moe wkrtce zostan pozbawione
Ojca Wojny. Zachd musi si mierzy z konfik-
tem zupenie innego rodzaju. W najwikszym
tamtejszym porcie, Ponkee-Laa, toczy si wal-
ka o wadz w miecie. Szlachta, kapani, gildia
zodziei kady walczy z kadym, zmienne so-
jusze jako tako utrzymuj rwnowag, lecz kie-
dy do gry wcz si bogowie, wszystko moe
run jak domek z kart.
Kompozycja drugiego tomu Opowieci
nie zaskakuje. Analogicznie do pierwsze-
go mamy podzia na dwie czci (tym razem
wschd i zachd), a w kadej z nich po cztery
opowiadania, ktre czy jeden z gwnych bo-
haterw. W efekcie dostajemy cztery indywidu-
alne, cakowicie niezalene od siebie postacie
funkcjonujce w czterech zupenie odmiennych
kulturach na czterech zrnicowanych tere-
nach. Doskonay przepis na dobr druyn, jak
na fantasy przystao. Brakuje tylko maga, cho
niektre postaci posiadaj moce, nie do koca
jednak zalene stuprocentowo od ich woli.
Tak czy inaczej wystpuje w Opowieciach
pewna symbolika. Cztery strony wiata gry,
pustynia, stepy i morze. Topr, miecz, uk, sz-
tylet. Dowdca, wojownik, uczniczka, zodziej.
A to wszystko w jednym Imperium. Co jest
na rzeczy, prawda? Podejrzenia o budowaniu
druyny s uzasadnione chociaby tym, e do-
chodzi do, epizodycznego wprawdzie, spotkania
Kennetha z Kailean (pnoc i wschd) oraz Ya-
techa z Altsinem (poudnie i zachd). Nie bd
wic chyba szczeglnie byskotliwym odkrywc,
jeli zaryzykuj stwierdzenie, i Robert Wegner
w dalszych, zapowiedzianych ju czciach swo-
jej historii, pjdzie wanie w stron zoenia tej
caej czwrki do kupy i wymylenia im jakiej
wsplnej przygody.
Brzmi moe dosy banalnie, ale banal-
ne zdecydowanie nie jest. Ju dawno aden
polski autor fantasy nie zaskoczy mnie tak
mile zoonoci i dopracowaniem wiata
wypenionego ywymi, intrygujcymi bohatera-
mi oraz, co najwaniejsze, wietn opowieci.
A waciwie opowieciami, gdy kade opowi-
adanie, cho poczone ze sob wewntrz po-
szczeglnych czci, stanowi odrbn histori.
Niekiedy zabawn, innym razem wzruszajc,
tragiczn czy oburzajc. Jednym sowem cay
barwny wachlarz uczu, ktry autor bardzo
umiejtnie rozwija i zwija przed czytelnikiem,
stosownie do potrzeb i okolicznoci. To naj-
bardziej odpowiadajce mi poczenie, kiedy
mona zarwno podziwia kunsztown prac,
jak autor woy w tworzenie caej otocz-
ki i postaci, jak i da si ponie emocjom, wej
w wiat i histori, wczu si w bohaterw.
Osign stan, w ktrym ksika przestaje by
tylko ksik, a staje si wrotami, przez ktre nie
wiadomo kiedy wkracza si w twr tak drobiaz-
gowo przygotowany przez pisarza. Tym wanie
rni si bardzo dobra pozycja od tej tylko dob-
rej czy ledwie przyzwoitej.
Wracajc na koniec do porwnania z An-
drzejem Sapkowskim, stwierdzi jednak musz,
i Robertowi M. Wegnerowi troch jednak jesz-
cze do mistrza i poziomu Mniejszego za czy
Miecza przeznaczenia brakuje. Niemniej nie
spodziewaem si, e zbliy si a tak, e nie
bd mg bezlitonie wykpi i wymia takie-
go porwnania. C, AS najlepsze lata ma ju
prawdopodobnie za sob, a Wegner dopiero
zaczyna. Na pewno z zaciekawieniem ledzi
bd jego dalsz pisarsk karier, ju w tej
chwili bardzo wyrnia si spord wikszoci
kolegw po pirze o podobnym ksikowym
dorobku mam nadziej, e bdzie tylko
lepiej. W kadym razie, midzy innymi dziki
Opowieciom z meekhaskiego pogranicza,
spokojny jestem o dalszy los polskiej literatury
fantasy. W powszechnym zalewie masowej pap-
ki, przecitnoci i chamu znalaz si kto godny
do przejcia paeczki od starszych, zasuonych
kolegw.
ukasz Szatkowski
POLECANKI
106
KOMIX MADE BY KOMIXIARA
OSKAR jACH
Kcik Wujka Zo
Oskar Jach
WUJEK ZO aka Oskar Jach.
Urodzony w latach osiemdziesitych i mie-
szkajcy od zawsze w Krakowie, optymistycz-
nie nastawiony do ycia poeracz literatury.
Uzaleniony do granic wytrzymaoci od
kofeiny, nikotyny i flmw porno, mionik hor-
rorw (szczeglnie z lat 80. i 90.). Meloman ze
saboci do cikich brzmie i Franka Sinatry.
Lubi czekolad (dawkowanie wskazane: dwie
tabliczki naraz) i placki ziemniaczane z so-
sem myliwskim. Za te ostatnie przehandlowa
w 1998 roku kolekcj alabastrowych pieskw
i wiartk duszy.
Czy wiesz, e...?
Graham Masterton poza horrorami napisa
kilka ksiek erotycznych i jest take autorem
wierszy?
Stephen King publikowa ksiki pod pseudo-
nimem Richard Bachman?
Clive Barker publicznie przyzna si do bycia
homoseksualist?
Stefan Darda by kiedy czonkiem zespou
Orkiestra pod wezwaniem witego Mikoaja?
107
Herezjarcha to wietna pozycja na zimowe
wieczory. Przygody najsynniejszego paryskie-
go rzezimieszka Franciszka Villona pochaniaj
czytelnika bez reszty. Historie o nawiedzonej pa-
rafi, mrocznych zabjstwach, sekretach mart-
wych od lat mnichw i okruciestwie wcigaj
na tyle, e trudno wsta z fotela na siku. Opowi-
adania przesycone s lepkim klimatem siedem-
nastowiecznego spoeczestwa oraz okraszone
paskudnym zapachem brudnych ulic i kana-
lizacji. Podczas lektury niemale czujemy, jak
i na naszej skrze zaciska si ptla szubienicy,
gdy wieszaj bohatera. Jadc razem z postaciami
przez mroczn jaskini, czujemy zimno peznce
po kostkach, a gdy autor zmusza sw posta,
by ta wpeza do jamy pod konarem martwego
drzewa, my, czytelnicy, niemale czujemy smak
bota w ustach.
Polecam!
Warto przeczyta!
Jacek Komuda
Herezjarcha
Wydawnictwo: Fabryka
Sw
Data wydania: Listopad
2008
ISBN: 978-83-7574-006-6
Liczba stron: 344
Wymiary: 125 x 195 mm
Kcik Wujka zo
108
OSKAR jACH
Z ksiki na ekran #1
Istniej ksiki dobre i bardzo dobre. Te
dobre czyta si jednym tchem, a na te bardzo
dobre i tchu czasem zabraknie. Podobnie jest
z ekranizacjami owych ksiek. Istniej te zro-
bione przyzwoicie oraz te, ktre smakuj jak
skrzyowanie langusty z miodem. Zarw-
no autorzy ksiek, jak i reyserzy, ktrzy
przenosz je na duy ekran, musz wykaza
si mistrzostwem warsztatu, jeli chc nas
porzdnie przestraszy. W niniejszym cyklu
przyjrzymy si wanie tym mniej i bardziej uda-
nym ksikom oraz ich ekranizacjom. Zastano-
wimy si, gdzie tkwi sukces lub poraka literatu-
ry na duym i maym ekranie. Wybierzemy si
w podr po umysach szalecw, dewiantw
i ludzi skrzywdzonych przez los, zasmakujemy
magii i, miejmy nadziej, uda nam si poczu
dreszcz przeraenia pezncego po karku
Graham Masterton Manitou vs
William Girdler Manitou
Wszystko zaczyna si w latach 70. W ksi-
garniach pojawia si wtedy ksika Grahama
Mastertona pod tytuem Manitou. Tytu ten by
swoist mieszank horroru, elementw wierze
Indian, czarnego humoru i magii. Ksika opo-
wiada o dziwacznie skrzyowanych losach kilku
postaci. Harry Erskine to okultysta, ktry tyle
ma wsplnego z okultyzmem, co ZUS z ucz-
ciwoci; zarabia on na ycie przepowiadajc
przyszo klientkom, ktrych gwnymi atrybu-
tami jest portfel wypchany pienidzmi i pocztki
starczej demencji. Starsze panie, wodzone za
nos, uwielbiaj wsuchiwa si w prekognicje
modego i przystojnego wrbity. Prawdopo-
dobnie tak mogoby by dugo, niestety jednak
dla Harrego pewnego dnia w jego maym przy-
tulnym gniazdku zjawia si kobieta naprawd
optana przez mroczne siy. Wizyta ta posuwa
za sob cay szereg dziwnych wydarze, na czele
109
ktrych najwaniejszy wydaje si powrt wiel-
kiego indiaskiego szamana, Misquamacusa,
ktry zamiast spokojnie przenie si do krainy
wiecznych oww, decyduje si jednak odrodzi
na plecach dziewczyny Harryego. A jakby tego
byo jeszcze mao, zwariowany szaman ma plan
zniszczenia caej Ameryki w ramach szeroko
pojtej zemsty za krzywdy, jakich dozna jego
nard ze strony bogu ducha winnych obywa-
teli USA. Jedyne, na co teraz moe liczy Har-
ry, to pomoc yjcego w rezerwacie Indianina
piewajcej Skay, jednego z niewielu yjcych
wspczenie szamanw.
Ekranizacja Manitou powstaa w 1978
roku, a reyserii podj si William Girdler.
Film jak na owe czasy posiada cakiem
nieze efekty specjalne, ktre w dobie dzisiejszej
techniki raczej miesz, ni strasz, ale w latach
70. robiy naprawd dobre wraenie. Co wicej,
ekranizacja ta bya jednym z pierwszych flmw
udwikowionych w systemie DOLBY. W flmie
wystpiy bardzo w tamtych czasach popularne
gwiazdy ekranu. Harryego zagra Tony Curtis,
czyli jeden z symboli kina amerykaskiego lat
50. i 60., a prywatnie ojciec Jamie Lee Curtis.
W rol piewajcej Skay wcieli si Michael
Ansara, a posta Karen zagraa Susan Strasberg.
Z tej trjki do dnia dzisiejszego yje ju niestety
tylko pan Ansara.
Zazwyczaj bywa niestety tak, e ekranizacje
ksiek rzdz si wasnymi prawami i w duej
mierze na ich ostateczn form wpyw ma
gwnie architektura wntrz umysu scenarzy-
sty i reysera. W tym wypadku jednak zabieg
przeniesienia kart ksiki na szklany ekran uda
si. Ekranizacja jest do wiernym oddaniem
wydarze majcych miejsce w powieci. Zna-
jdziemy te nieco rnic, ale te, ktre istniej,
nie zaburzaj przekazu i przedstawiaj w mia-
r spjnie i wiernie wydarzenia, o ktrych
czytalimy. Do najbardziej widocznych zmi-
an wzgldem ksiki naley zaleno midzy
dwojgiem gwnych bohaterw, czyli pomidzy
Harrym Erskinem i Karen Tandy. W ksice
byli oni jedynie przypadkowymi znajomy-
mi, podczas gdy w ekranizacji s wieloletnimi
kochankami. W ekranizacji Girdlera nie zoba-
czymy rwnie prby pokonania szamana przez
oddzia policji. Kolejn pominit kwesti,
ktra wystpuje w ksice, a nie znajdziemy jej
w flmie, jest obawa Misquamacusa przed chor-
obami i caa historia zwizana z przepdzeniem
go przez Holendrw w siedemnastym wieku.
Jednak flm jest do wierny swojemu papiero-
wemu oryginaowi. Oglda si go przyjemnie
i bez nudy, najbezpieczniej jednak podchodzi
do niego z lekkim dystansem. Majc w pamici
czasy, w jakich powstawa, oraz to, e reyser nie
doczeka si etapu post produkcji flmu (zgin
w wypadku migowca), przez co by moe
najczciej wytykane jako saby element flmu
efekty specjalne, byby nieco lepszej jakoci.
Przyjemno z ogldania go bdzie wtedy
wiksza, bowiem skupimy si bardziej na fabule
ni na wymiewaniu niektrych sabszych mo-
mentw.
No wic? Ksika czy film?
W tym odcinku nie bdzie prostej odpo-
wiedzi. Wujek Zo sugerowaby zapozna si
w pierwszej kolejnoci z literackim pierwowzo-
rem. Nastpnie w ktry wolny niedzielny wie-
czr odpali na rozgrzanie kawaek Te Mum-
mys Ball zespou Te Verdicts, a nastpnie da
si pochon ekranizacji. Potem kade z Was
bdzie mogo odpowiedzie sobie na pytanie,
czy bardziej pasuje mu ksika, czy flm. Jeli
odpowiedzi bdzie ksika, to czekaj na Was
jeszcze dwie jej bezporednie kontynuacje, czy-
li Zemsta Manitou oraz Duch zagady. Jeli
z kolei na piedestale postawicie ekranizacj, to
c tutaj nie mam ju tak zachcajcych infor-
macji. Nie powstaa do dnia dzisiejszego adna
inna ekranizacja ktrejkolwiek z nastpnych
czci Manitou. Kto wie, moe kiedy jeszcze
przyjdzie na nie czas
Kcik Wujka zo
110
Nadchodzi zima, czy tego chcemy, czy
te nie. Soce zachodzi coraz szyciej, a za-
tem wicej czasu spdzamy w domu. Czas ten
mona spoytkowa na wiele sposobw, na
przykad przy dobrej ksice, albo przy wybor-
nym kinie. Czasami jednak trzeba naadowa
swoje akumulatory humorem, bo jak wiadomo
miech to zdrowie. Mamy nadziej, e te kil-
ka stron przysporzy wam troch umiechu na
twarzy. miejcie si duo, bo to nigdy nie sz-
kodzi. Ahoj, czytelnicy!
QfUN
111
Autentyki, czyli i tak pomylisz,
e kto to wymyli :)
Piszemy kolokwium z fzyki i umawiamy si
z profesorem na ewentualn popraw. Profesor
zaproponowa, eby napisa za tydzie, ale ni-
komu nie pasowao, bo za tydzie s juwenalia.
Profesor na to:
- Najwaniejsza rzecz dla studenta, ktry
przychodzi na egzamin, to traf w drzwi, to jest
poowa sukcesu.
- Wierzysz w mio od pierwszego wejrze-
nia, czy mam przej obok ciebie jeszcze raz?
- Moesz przej jeszcze raz, ale tym razem
ju si nie zatrzymuj...
Pewna 26-latka z Wielkiej Brytanii na dugo
zapamita ostatni gr w paintball. Podczas
jednej ze strzelanek dostaa w pier.
Na pocztku kobieta mylaa, e kulka z fa-
rb zostawia potnego, bolesnego siniaka.
Wiadomo bez blu nie ma zabawy. Bl jed-
nak nie ustpowa, wic kobieta postanowia
uda si do lekarza. Ten stwierdzi, e sia ude-
rzenia rozerwaa jej implant.
Uraz - na nieszczcie - okaza si by bar-
dzo kosztowny. Operacja wymiany implantu
kosztowaa kobiet a 3 tys. funtw.
Ju widzimy pkajcych ze miechu
wacicieli parku Paintzone, na ktrym doszo
do tego zdarzenia. Po tym wypadku wszystkie
panie posiadajce implanty bd miay dodat-
kowe ochraniacze.
QfUN
112
Bo grunt to dialog
<krystek> poszedlem z nudow na wyklad a tam
kolokwium
<sor> Odpowiedzi zaznaczajcie ptaszkiem.
<glos z sali> A dugopisem mona?
<xd> jak napisa brajlem: Nie dotyka,
urzdzenie elektryczne?
<misiek> odchodz
<gosiak>ode mnie ?
<misiek> na razie od kompa, ale daa mi do
mylenia ....
<Rio> Polska to jednak wspaniay kraj
<Rio> oskarzyli u mnie w orodku zdrowia le-
karza
<Rio> bo sam sobie wystawia zwolnienia le-
karskie i nie przychodzi do roboty
<Rio> juz 3 miesiace przenosz termin sprawy
sdowej
<Rio> z powodu jego zlego stanu zdrowia
<Rio> popartego zaswiadczeniami lekarskimi
<Rio> ktore wystawia sobie sam ^^
<marta> suchaj, jestem zaamana
<marta> bartek, wiesz mj chopak umwi si
ze mn w kawiarni
<marta> przychodz, a on siedzi z powan
mini i zanim zdyam si z nim przywita on
wyszed
<marta> podchodz do stolika a tam koperta, a
w niej karta i tam pisze e z nami koniec ;/
<chomik> jest napisane.
<alek> przyszli do mnie jechowi dzisiaj,
otworzya babcia
<pate_q> i co?
<alek> po 30 minutach rozmowy chcieli przej
na chrzecijastwo
<olka21> Wiesz Patryk, chciaam Ci co
powiedzie
<patryk> dawaj ;*
<olka21> No bo ja jestem w trakcie terapii hor-
monalnej, znaczy zmiany pci...
<patryk> jaja sobie robisz?
<skrzat> a jak tam z Mikiem?
<Ania> nie jestem ju z nim...
<skrzat> A co, samochd sprzeda?
<koriiiiii>Czy jak kradn internet od ssiada
i klikam w banner pajacyka, to jestem takim
wspczesnym Janosikiem ?
<Agan> Tymbark zabija....
<Cirr> Jak to ?
<Cirr> Zabija ?
<Agan> tak sie dzis chlastnelem w palca ze mys-
lalem ze sie wykrwawie ^_^
<Cirr> kapslem? xD
<Agan> Tak, przy otwieraniu....
<Agan> A pod kapslem pisalo Moze nastep-
nym razem....
<klon> a Ty onaty?
<zubr> ta .. ale nie praktykujacy
<kazak> ty wiesz ze co piaty czlowiek na swiecie
to chinczyk?
<kylu> ta, a co trzeci anglik to polak
QfUN
113
rda:
www.garfeld.org.pl www.komixxy.pl
www.demotywatory.pl www.kwejk.pl
www.bash.org.pl www.autentyki.pl
Z
o
ta M
yl
yj tak, jakby kady dzie by tw
oim
ostatnim
QfUN
114
QFANT
ZARZD
Redaktor naczelny: Piotr Dresler / piotrdresler@qfant.pl /
Z-ca redaktora naczelnego: Jacek Skowroski / jacek.skowronski7@gmail.com /
P. O. z-ca redaktora naczelnego: Anna Perzyska / aperzynska.lan@gmail.com /
Z-ca redaktora naczelnego: Micha Stonawski / mstonawski@gmail.com /
P. O. sekretarz redakcji: Anna Perzyska / aperzynska.lan@gmail.com /
Mail: redakcja@qfant.pl
Redakcja nie zwraca materiaw niezamwionych, zastrzega sobie prawo do redagowania
nadsyanych tekstw i nie odpowiada za tre reklam.
DZIA REDAKCJI JZYKOWEJ
Kierownik dziau: Anna Perzyska / aperzynska.lan@gmail.com /
DZIA GRAFICZNY
Kierownik dziau: Magdalena Miko / minkomaga@gmail.com /
DZIA PUBLICYSTYCZNY
Kierownik dziau: ukasz Szatkowski / lukaszszatkowski@qfant.pl /
Kierownik dziau recenzji: Katarzyna Tatomir / tatomir.katarzyna@gmail.com /; Maryla Kowalska
/ kowalska.maryla@gmail.com /
DZIA WSPPRACY Z WYDAWNICTWAMI
Kierownik dziau: Marta Konopko / martakonopko@qfant.pl /
Skad wersji PDF: Agata Sienkiewicz
Skad wersji WWW: Nelliusz Frcek
Projekt okadki: Magdalena Miko & Agata Sienkiewicz
Ilustracja na okadce: Magdalena Miko
Ilustracje: Tomasz Bezowski, Kornel Kwieciski, Magdalena Miko, Krzysztof Trzaska, Barbara
Wyrowiska, Radosaw Respond, Konstanty Wolny
Korekta: Agnieszka obik-Przejsz, Paulina Kobia, Iga Pczek, Boena Pierga, Katarzyna Tatomir,
Ewa Wojdyska, Aleksandra urek, Maja Borawska
Stopka redakcyjna

Вам также может понравиться