Академический Документы
Профессиональный Документы
Культура Документы
pomylcie tylko,
jak bardzo moemy kocha wszyscy razem.
(Sowa Stine Renate Haheims,
ktra ocalaa z masakry na Utaya)
Camilla Lckberg
Fabrykantka aniokw
- Gdzie waciciele?
- Siedz za domem, czekaj na pogotowie. Spniaj si, bo
pojechali do wypadku. Nadal s w szoku. Pomylaem, e przede
wszystkim potrzebuj spokoju. Poza tym uwaaem, e lepiej za duo
tu nie chodzi, zanim nie zabezpieczycie ladw.
- Na tobie zawsze mona polega! - Patrik klepn stena w
rami. Odwrci si do Martina i spyta: - Moe sprbujemy z nimi
porozmawia?
Nie czekajc na odpowied, ruszy za dom. Za wgem, kawaek
dalej, zobaczyli meble ogrodowe. Po wielu latach wystawiania na
niepogod mocno sfatygowane. Przy stole siedzieli kobieta i
mczyzna, mniej wicej trzydziestopicioletni. Oboje wydawali si
zagubieni. Mczyzna wsta, kiedy ich zobaczy, i ruszy im
naprzeciw. Poda im obu rk, szorstk, z odciskami od narzdzi.
Musia ich uywa od duszego czasu.
- Mrten Stark.
Patrik i Martin rwnie si przedstawili.
- Nic z tego nie rozumiemy. Straacy wspomnieli co 0
podpaleniu? - ona Martena podesza za nim. Drobna, niska, sigaa
Patrikowi do ramienia, chocia by zaledwie redniego wzrostu.
Wydawaa si bardzo krucha i mimo upau dygotaa.
- Nie musiao tak by. Na razie nic nie wiadomo na pewno - odpar
Patrik uspokajajco.
- Moja ona, Ebba - wyjani Mrten. Przesun rk po twarzy.
Wida byo, e jest zmczony.
- Moe bymy usiedli? - zaproponowa Martin. - Chcielibymy
usysze co wicej o tym, co si stao.
- Oczywicie, chodmy tam - powiedzia Mrten, wskazujc na
ogrodowe fotele.
- Kto z pastwa pierwszy zauway, e si pali? - Patrik
spojrza na Martena. Mia ciemn plam na czole i, podobnie jak
sten, rce czarne od sadzy.
Widzc jego spojrzenie, Mrten popatrzy na swoje rce, jakby
wanie teraz zauway, e s brudne. Powoli wytar je o dinsy i
Nie daa si stamsi. Nie obchodzio jej, czy to prawda, czy nie.
Rodzice j kochali, a tych wrzeszczcych, brudnych bachorw i tak
nikt nie chcia. Przecie wanie dlatego trafiy do jej matki. Wiele lat
ciko harowaa i w podzice za to, e si opiekowaa niechcianymi
dzieciakami, zostaa upokorzona, sponiewierana i zabita. To samo
zrobili z ojcem. Pomaga matce grzeba dzieci, wic uznali, e on
rwnie zasuy na mier.
Policja zabraa rodzicw, a ona trafia do jdzy. Nikt nie chcia
jej do siebie wzi, ani krewni, ani znajomi. Nikt nie chcia mie do
czynienia z nikim z rodziny. Fabrykantka aniokw z Fjllbacki - tak
zaczli nazywa matk w dniu, gdy policja znalaza szkielety dzieci.
piewali nawet o niej piosenki. O morderczyni dzieci, ktra je topia
w balii, i o jej mu, ktry zakopywa ciaa w piwnicy. Znaa je na
pami. Zasmarkane dzieci jdzy, jej przybranej matki, pieway je
przy kadej okazji.
Znosia to wszystko, bo dla swoich rodzicw bya upragnion i
ukochan ksiniczk. Tylko w nocy, kiedy syszaa, jak skrada si do
niej przybrany ojciec, trzsa si ze strachu. Wtedy aowaa, e nie
umara razem z rodzicami.
Josef nerwowo przesun kciukiem po kamieniu, ktry trzyma w
doni. Dla niego to byo wane spotkanie i nie chcia, eby Sebastian
je zepsu.
- Prosz bardzo. - Sebastian wskaza na lecy na stole projekt
architektoniczny. - Oto nasza wizja. A project for peace in our time.
Josef westchn w duchu. Jako nie chciao mu si wierzy, eby
drtwa mowa, choby po angielsku, miaa zrobi wraenie na
zarzdzie gminy.
- Mj partner chce powiedzie, e dla gminy Tanum to
wspaniaa szansa uczynienia czego dla pokoju. Inicjatywa, ktra
przysporzy wam szacunku.
- Wanie. Pokj na wiecie to fajna rzecz, a z ekonomicznego
punktu widzenia to wcale niegupi pomys. W perspektywie
przyczyni si do zwikszenia napywu turystw i liczby miejsc pracy.
Wiadomo, co to znaczy. - Sebastian podnis rk i potar palcem
wskazujcym
o kciuk. - Wicej pienidzy w kasie gminy.
- Oczywicie, przede wszystkim jednak to wany projekt
pokojowy - powiedzia Josef. Musia si powstrzymywa, eby nie
kopn Sebastiana pod stoem. Kiedy przyjmowa od niego
pienidze, wiedzia, e tak bdzie, ale nie mia wyboru.
Erling W. Larson z aprobat kiwn gow. Po skandalu z
remontem Badhotellet we Fjllbace przyczai si na jaki czas, ale ju
zdy wrci do polityki. Dziki temu projektowi mgby pokaza,
e nadal jest kim, z kim naley si liczy. Josef mia nadziej, e
Erling zdaje sobie z tego spraw.
Cakiem interesujce, nie powiem - powiedzia Erling. Prosz powiedzie co wicej
o tym, jak sobie to wyobraacie.
Sebastian zaczerpn tchu, ale Josef go uprzedzi:
- To kawaek historii - powiedzia, wycigajc rk z
kamieniem. - W tutejszych kamienioomach Albert Speer kupowa
granit dla Trzeciej Rzeszy. Razem z Hitlerem snu wielkie plany
przeksztacenia Berlina w stolic wiata, Germani. Granit mia by
przetransportowany do Niemiec i uyty do budowy. - Josef wsta i
zacz si przechadza. Cay czas opowiada. W uszach mia stukot
butw niemieckich onierzy, o ktrym rodzice opowiadali mu z
przeraeniem. - Potem nastpi zwrot - cign. - Germania nie
wysza poza stadium projektu, chocia Hitler fantazjowa o niej do
ostatnich dni. Niezrealizowane
marzenie, wizja wspaniaych pomnikw i budowli, ktre miay
powsta kosztem milionw ydowskich ofiar.
- Ojej, co za okropno - powiedzia beztrosko Erling.
Josef spojrza na niego z rezygnacj. Oni tego nie rozumiej, nikt
nie rozumie. Ale nie zamierza im pozwoli zapomnie.
- Duych partii granitu nie zdyli wywie...
-1 teraz pojawiamy si my - przerwa mu Sebastian. Wymylilimy, e z tego granitu mona produkowa symbole pokoju.
Mona by je sprzedawa. Przy odpowiednim marketingu mogoby to
pomknli do salonu.
- E tam, i tak mam zamiar si tam wybra. Chc pogada z
Ebb. - Erika dolaa kawy do filianek.
- Ciekawa jestem, co si stao z t rodzin - powiedziaa Anna
w zamyleniu.
- Mamaaa! Zabierz ich! - Z salonu dobieg przeraliwy krzyk
Mai.
Erika westchna i wstaa.
- Wiedziaam, e dugo nie posiedz. Caymi dniami tak jest.
Maja wcieka si na braciszkw. Nie byabym w stanie zliczy, ile
razy dziennie musz interweniowa.
- Hm... - mrukna Anna, patrzc za Erik idc do dzieci.
Zakuo j w sercu. Ona wolaaby nie mc spokojnie posiedzie.
Fjllbacka pokazaa si od najlepszej strony. Z pomostu przed
dawn szop na odzie, gdzie John siedzia razem z on i teciami,
roztacza si widok na wjazd do portu. Wspaniaa pogoda
przycigna wicej eglarzy i turystw ni zwykle. Wzdu
pomostw pontonowych byo gsto od odzi. Dobiegay z nich
muzyka i miechy. John zmruy oczy i obserwowa ten spektakl.
- Szkoda, e w dzisiejszych czasach w naszym kraju jest tak
mao przestrzeni do dyskusji. - John podnis do ust kieliszek i wypi
yk dobrze schodzonego rowego wina. - Tyle si mwi o
demokracji i o tym, e wszyscy maj prawo si wypowiedzie. Tylko
nie my. Nam nie wolno. Najlepiej, eby nas w ogle nie byo.
Zapominaj, e nard nas wybra, e liczca si grupa Szwedw daa
wyraz gbokiej nieufnoci wobec sposobu zarzdzania pastwem.
Oni chc zmian, a my im je obiecalimy.
Odstawi kieliszek i wrci do obierania krewetek. Na talerzyku
mia ju spor kupk skorupek.
- To okropne - powiedzia jego te. Sign do miski z
krewetkami i wzi spor gar.
- Skoro ju mamy t demokracj, mogliby w kocu posucha, co
nard ma do powiedzenia.
- Przecie wiadomo, e wielu cudzoziemcw przyjeda
- Jakie to ma znaczenie, e drzwi bd zamknite? powiedziaa, nie odwracajc si. - Zeszej nocy nie byy dla
podpalacza adn przeszkod.
- No to co robimy? - spyta Mrten. - Mogaby przynajmniej
patrze na mnie, kiedy ze mn rozmawiasz. To wana sprawa. Do
cholery, przecie kto chcia nam spali dom, a my nie wiemy ani
kto, ani dlaczego. Nie masz w zwizku z tym adnych obaw? Nie
boisz si?
Ebba odwrcia si powoli.
- Czego mam si ba? Najgorsze ju si stao. Zamknite czy
nie zamknite, wszystko mi jedno.
- Duej tak by nie moe.
- Dlaczego? Przecie zrobiam, jak chciae. Wrciam tu,
wczyam si do twojego wspaniaego planu, eby odnowi t ruder
i a do koca moich dni y szczliwie w tym raju, podczas gdy
gocie bd przyjeda i wyjeda. Zgodziam si, czego jeszcze
chcesz?
- Sama syszaa ten zimny i nieprzejednany ton.
- Niczego, Ebbo. Niczego nie chc - odpar rwnie zimno.
Obrci si na picie i wyszed.
Fjllbacka 1915
Wreszcie bdzie wolna. Pjdzie na sub do gospodarza do
Hamburgsund i wyrwie si z domu przybranej matki i jej wstrtnych
bachorw. Nie mwic o przybranym ojcu. Od kiedy zacza
dojrzewa i nabiera kobiecych ksztatw, nachodzi j w nocy coraz
czciej. Odkd
zacza miesiczkowa, ya w cigym strachu, e w jej brzuchu
zacznie rosn dziecko. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebowaa. Nie
bdzie taka jak te zapakane, przeraone dziewczyny, ktre z
wrzeszczcym zawinitkiem na rku pukay do drzwi jej matki. Ju
jako dziecko nimi gardzia, byy sabe i bezwolne.
Spakowaa swj skromny dobytek. Z rodzinnego domu nie miaa
nic, a tutaj nie dostaa nic, co warto byoby zabra. Ale nie
zamierzaa odej z pustymi rkami. Zakrada si do sypialni
d.
Wiea do skokw na Badholmen wznosia si majestatycznie ku
niebu. Erika odepchna obraz zwisajcego z niej, koysanego
wiatrem mczyzny. Wolaa nie wraca do tamtego strasznego
wydarzenia. Zreszt Badholmen kojarzya jej si z czym zupenie
innym. Wysepka leca bardzo blisko Fjllbacki mienia si na
wodzie jak klejnot. Znajdujce si na niej schronisko modzieowe
cieszyo si du popularnoci, latem miao pene oboenie. Erika
uwaaa, e to oczywiste. Sprzyjay temu dwie rzeczy - wietna
lokalizacja i fakt, e sam budynek mia mnstwo starowieckiego
uroku.
- S wszyscy? - Rozgldaa si nerwowo, usiujc policzy
dzieci.
Trjka maych dzikusw w pomaraczowych kapokach rozbiega
si po pomocie.
- Patriku! Moe by troch pomg, co? - powiedziaa do ma,
apic za konierz przebiegajc niebezpiecznie blisko skraju pomostu
Maj.
- A kto uruchomi motorwk? Jak to sobie wyobraasz? Patrik rozoy rce, twarz mu poczerwieniaa.
- Jeli nam si uda ich wsadzi do dki, zanim wpadn do
wody, bdziesz mg j spokojnie uruchamia.
Maja wia si jak piskorz, ale Erika mocno chwycia za wieszak
przy jej konierzu. Drug, woln rk Noela, ktry na tuciutkich
nkach goni Antona. Anton zdy ju odbiec spory kawaek w
stron kamiennego mostka czcego Badholmen ze staym ldem.
- Anton, stj! - krzykna, ale nie zatrzyma si. Mkn jak
strzaa, ale i tak szybko go dogonia i wzia na rce. Zacz si
wyrywa, krzycza histerycznie. - Boe, jak ja mogam pomyle, e
to dobry pomys? - powiedziaa, gdy ju podaa mowi
szlochajcego synka. Spywaa potem. Odcumowaa d i wskoczya
do rodka. - Zobaczysz, zaraz bdzie dobrze. Tylko wypyniemy
kawaek w morze. - Patrik przekrci kluczyk i na szczcie ju przy
pierwszej prbie udao mu si uruchomi silnik. Pochyli si, eby
- Leon?
Drgn. Nie musia odwraca gowy, rozpozna po gosie. Josef.
Po tylu latach.
Paula patrzya na poyskujce wody zatoki i rozkoszowaa si
ciepem lata. Pooya rk na brzuchu i umiechna si. Poczua
kopnicie.
- Chyba pora na lody - powiedzia Mellberg, wstajc. Rzuci
okiem na Paul i pogrozi jej palcem. - Wiesz, e nie powinna
wystawia brzucha na soce?
Poszed do kiosku. Patrzya za nim zdziwiona.
- arty sobie ze mnie stroi? - spytaa matk. Rita si rozemiaa.
- Bertilowi chodzi tylko o twoje dobro.
Paula co mrukna, ale przykrya brzuch szalem. W tym
momencie obok przebieg nagusieki Leo. Johanna zapaa go w
przelocie.
- Ma racj - powiedziaa. - Od promieni UV moesz dosta
przebarwie na skrze. Posmaruj porzdnie twarz.
- Przebarwi e? - zdziwia si Paula. -1 tak jestem opalona.
Rita podaa jej buteleczk: plus trzydzieci.
- Nie k si. Ja miaam ca twarz w brzowych plamach,
kiedy si ciebie spodziewaam.
Paula posuchaa. Johanna rwnie starannie natara swoj jasn
skr.
-1 tak masz dobrze - powiedziaa. - Nie musisz si wysila, eby
si opali.
- To prawda, ale wolaabym, eby Bertil si troch uspokoi powiedziaa Paula, wyciskajc na rk spor porcj kremu. Par dni
temu przyapaam go na czytaniu moich pisemek na temat ciy. A
przedwczoraj przynis mi ze sklepu ze zdrow ywnoci soik
kapsuek Omega 3. Wyczyta, e dobrze wpywaj na rozwj mzgu
podu.
- Nie miej mu tego za ze. On si tak cieszy - powiedziaa Rita i
jeszcze raz zabraa si do smarowania Lea. Dokadnie, od stp do
gw. Odziedziczy po Johannie jasn, piegowat skr. Soce
spojrzenie.
Patrik zwoa narad. Uzna, e przede wszystkim naley
poinformowa Mellberga.
Chrzkn.
- Bertil, nie byo ci w weekend, ale moe syszae, co si
stao?
- Nie, a co? - Mellberg spojrza na Patrika wyczekujco.
- W sobot wybuch poar w dawnym orodku kolonijnym na
Val. Duo wskazuje na podpalenie.
- Podpalenie?
- Na razie nie mamy potwierdzenia. Czekamy na Torbjrna odpar Patrik. Zawaha si, po chwili mwi dalej: - Poszlaki s
jednak na tyle mocne, e powinnimy nad tym popracowa.
Patrik wskaza na Gost. Gsta z mazakiem w rku stan przed
bia tablic.
- Gsta gromadzi materiay na temat rodziny, ktra znikna z
Val. On...
- Wiem, o czym mwisz. Stara sprawa, wszyscy j znaj. Ale
co to ma do rzeczy? - spyta Mellberg. Nachyli si, eby podrapa
lecego pod krzesem Ernsta.
- Tego nie wiemy. - Patrik w jednej chwili poczu si strasznie
zmczony. e te zawsze na pocztku musi si sprzecza z
Mellbergiem. Teoretycznie jest szefem komisariatu, ale w praktyce
zrzeka si odpowiedzialnoci, zrzucaj na niego. Oczywicie pod
warunkiem, e ewentualne zaszczyty przypadn jemu. - Zaczynamy
dochodzenie bez adnych wstpnych zaoe. Ale to dziwne, e co
takiego dzieje si akurat wtedy, gdy jedyna ocalaa crka po
trzydziestu piciu latach wraca na wysp.
- Pewnie sami podpalili chaup, eby dosta kas z
ubezpieczenia - stwierdzi Mellberg.
- Sprawdzam ich sytuacj majtkow. - Martin siedzia obok
Anniki, by wyjtkowo cichy. - Jutro rano powinienem co wiedzie.
- Dobrze. Zobaczycie, e o to chodzio. Przekonali si, e
remont tej rudery bdzie kosztowa za duo i e bardziej si opacaj
- Tak. Przeszukalimy ca wysp, ale ich jakby wywiao. Gsta pokrci gow.
- Ile to byo osb? - Mellberg chyba wbrew wasnej woli
zaciekawi si i pochyli w oczekiwaniu na odpowied.
- Rodzina skadaa si z dwojga dorosych i czworga dzieci.
Jednym z nich bya maa Ebba. Czyli znikno dwoje dorosych i
troje dzieci. - Gsta odwrci si i zacz pisa na tablicy. - Ojciec,
Rune Elvander, dyrektor szkoy, dawny wojskowy. Stworzy szko
dla chopcw z zamonych rodzin, ktrych rodzice oczekiwali
wysokiego poziomu nauczania w poczeniu z surow dyscyplin.
Pierwszorzdne wyksztacenie, ksztatujcy charakter regulamin i
duo ruchu na wieym powietrzu. Jeli dobrze pamitam, tak
opisywano szko w broszurce informacyjnej.
- Boe drogi, jakby to byy lata dwudzieste - zauway
Mellberg.
- Zawsze si znajd rodzice tsknicy za starymi dobrymi
czasami. Wanie do nich kierowa swoj ofert Elvander - odpar
Gsta. - Matka Ebby, Inez, miaa w chwili zniknicia dwadziecia
trzy lata. Bya znacznie modsza od ma. On by ju po
pidziesitce. Rune mia jeszcze troje dzieci z poprzedniego
maestwa. Syna Claesa, lat dziewitnacie, szesnastoletni crk
Annelie i dziewicioletniego Johana. Rok czy dwa po mierci ich
matki, Carli, oeni si powtrnie. Wedug przesuchiwanych
chopakw rodzina miaa jakie problemy, ale nie dowiedzielimy si
wiele wicej.
- Ilu uczniw tam mieszkao w roku szkolnym? - spyta Martin.
- Rnie, ale zazwyczaj okoo dwudziestu. Poza Runem
pracowao tam jeszcze dwch nauczycieli, ale w ferie mieli wolne.
- Domylam si, e mieli alibi. - Patrik spojrza uwanie na
Gost.
- Tak. Jeden pojecha na wita do rodziny, do Sztokholmu.
Drugi na pocztku wyda nam si podejrzany. Strasznie krci, nie
chcia powiedzie, gdzie by. W kocu si okazao, e wyjecha na
krtki urlop do ciepych krajw ze swoim chopakiem. Dlatego by
jej rodzina znikna bez ladu. Wicej i tak na ten temat nie wiadomo,
prawda?
- Rzeczywicie, dochodzenie utkno w martwym punkcie,
chocia policja bardzo si staraa wyjani, co si stao. To
rzeczywicie zagadka, jak mogli tak po prostu znikn.
- A moe cay czas tu s?
Drgnli, kiedy usyszeli gos Ebby.
- Nie wierz, e spoczywaj pod t podog - powiedzia Gsta,
stajc w drzwiach. - Gdyby bya uszkodzona, zauwaylibymy to ju
wtedy. Ale bya nietknita, adnych ladw krwi. Widocznie cieka
przez szpary midzy deskami.
- Tak czy inaczej, chc mie pewno, e ich tam nie ma powiedziaa Ebba.
- Jutro technicy wszystko sprawdz, co do milimetra,
zapewniam ci - powiedzia Gsta, obejmuj c j .
Patrik znieruchomia. Gsta nie mia w zwyczaju zmusza si do
zbdnego wysiku, a ju na pewno nie widziano, eby kogo dotyka.
- Potrzebujesz mocnej kawy. - Gsta klepn Ebb w rami i
podszed do maszynki. Gdy kawa zacza cieka do dzbanka, stan
przy zlewie i umy kilka filianek.
- Mogaby powiedzie, co wiesz o tym, co si tutaj stao? Patrik podsun jej krzeso.
Usiada. Uderzyo go, e wyglda bardzo mizernie. T-shirt wisia
na niej, obojczyki
ostro rysoway si pod materiaem.
- Chyba nie powiem nic nowego. Nic nie pamitam, miaam
nieco ponad rok, gdy zniknli. Moi adopcyjni rodzice te wiedz
tylko tyle, e kto zadzwoni na policj i powiedzia, e co si tutaj
stao. Policja przyjechaa, byam tylko ja, moja rodzina znikna.
To byo w Wielk Sobot. Zniknli w Wielk Sobot. - Tak jak kilka
dni wczeniej wycigna spod koszulki wisiorek i zacza za niego
cign. Wydawaa si jeszcze bardziej krucha.
- Prosz. - Gsta postawi przed ni filiank. Drug zatrzyma dla
siebie i usiad.
skutek.
- Dorastanie w takich warunkach musiao by nieatwe zauway Holm, siadajc na krzele pod potkiem, ktry stanowi
oson przed wiatrem.
Kjell poczu ukucie zazdroci. To niesprawiedliwe, e kto taki
jak John Holm ma co tak piknego, z widokiem na port i archipelag.
Usiad naprzeciwko niego i zaj si magnetofonem, eby ukry
niech. Oczywicie wiedzia, e ycie jest niesprawiedliwe. A poza
tym, jak wynikao z dokumentacji, ktr zebra przed spotkaniem,
Holm urodzi si w czepku.
Wczy magnetofon. Wygldao na to, e dziaa. Mona
zaczyna.
- Jak pan sdzi, jak to si stao, e zasiadacie w Riksdagu 7?
Zawsze lepiej zacz ostronie. Mia szczcie, zastajc Holma
samego. W Sztokholmie na pewno towarzyszyby mu szef biura
prasowego i jeszcze kilka osb. Tu byli sami. Liczy rwnie na to, e
na urlopie, w dodatku na wasnym terenie, szef partii si rozluni.
- Wydaje mi si, e my, Szwedzi, dojrzelimy jako nard.
wiadomie oceniamy otaczajcy wiat i jego wpyw na nas. Dugo
bylimy a nazbyt naiwni, ale si przebudzilimy. Zaszczytn rol w
tym przebudzeniu, rol gosu rozsdku, odegrali Przyjaciele Szwecji odpar Holm z umiechem.
Kjell domyla si, e wyborcom Holm musi si wydawa
pocigajcy. Mia swoisty urok i by pewny siebie. Naprawd budzi
zaufanie. Ale Kjell by zbyt dowiadczony, eby si na to nabra.
Poza tym nie podobao mu si, e kiedy Holm mwi o narodzie
szwedzkim, uywa liczby mnogiej. Jego zdaniem John Holm nie mia
prawa uwaa si za reprezentanta narodu szwedzkiego. Nard
szwedzki jest od niego nieskoczenie lepszy.
Zada jeszcze kilka niewinnych pyta: co czu, gdy wszed do
Riksdagu, jak go tam przyjto i jak ocenia prac politykw w
W 2010 roku w wyborach parlamentarnych skrajnie prawicowa partia Szwedzkich
Demokratw po raz pierwszy pokonaa prg wyborczy i wprowadzia swoich posw do
Riksdagu.
7
przestpcw.
Holm poprawi si na krzele.
- Uwaam, e nasza pobaliwo wobec przestpcw to
prawdziwy skandal. Sankcje i kary nie powinny si sprowadza do
dawania po apach. W partii rwnie wyznaczylimy zaostrzone
standardy, zwaszcza e mamy wiadomo, e wczeniej bylimy
kojarzeni z... Z elementem budzcym wtpliwoci.
Element budzcy wtpliwoci. Mona i tak to okreli, pomyla
Kjell. Ale nie odezwa si, bo wygldao na to, e Holm zmierza w
dobr stron.
- Usunlimy z list kandydatw do Riksdagu cay element
przestpczy. Obowizuje zasada: zero tolerancji. Wszyscy musieli
podpisa owiadczenia o niekaralnoci. Dotyczyo to rwnie
zatartych wyrokw sdowych. Czowiek o kryminalnej przeszoci
nie moe reprezentowa Przyjaci Szwecji. - Holm rozpar si na
krzele i zaoy nog na nog.
Kjell pozwoli mu si chwil cieszy, a potem pooy na stole
kartk z list nazwisk.
- A dlaczego nie macie takich wymaga wobec osb
zatrudnionych w biurze partii? Spord paskich wsppracownikw
co najmniej piciu ma wyroki za pobicia, groby karalne, napady
rabunkowe i atak na funkcjonariusza publicznego. Na przykad szef
paskiego biura prasowego w 2001 roku zosta skazany za brutalne
skopanie Etiopczyka na rynku w Ludvice. - Kjell przesun kartk
tak, eby Holm mia j przed oczami.
Holm si zaczerwieni.
- Nie prowadz rekrutacji do biura prasowego ani nie
koordynuj jego pracy, wic nie mog si wypowiada na ten temat.
- Ale w ostatecznym rozrachunku to pan odpowiada za to, kogo
partia zatrudnia, wic chocia sprawy praktyczne nie nale do pana,
powinny trafia na paskie biurko, prawda?
- Kady ma prawo do drugiej szansy. To gwnie grzechy
modoci.
- Mwi pan o drugiej szansie? Dlaczego pascy
pstrykn palcami - en
garde9.
- Off-guard - poprawi go Patrik. - Mwi si off-guardn.
Kilka minut pniej siedzieli w samochodzie. Jechali do Fjllbacki.
Mellberg pogwizdywa. Chcia prowadzi, ale Patrik doszed do
wniosku, e wszystko ma granice.
- Oni s strasznie ograniczeni w swoim rozumowaniu. Mali ludzie,
ktrzy nie akceptuj naturalnych rnic kulturowych. - Na potwierdzenie
wasnych sw Mellberg pokiwa gow.
Patrika a wierzbi jzyk. Mia ochot mu przypomnie, e kiedy
by tak samo ograniczony. Niektre jego rzucane gdzie popadnie uwagi z
pewnoci znalazyby posuch wrd Przyjaci Szwecji. Na jego obron
przemawia jednak fakt, e z chwil gdy zakocha si w Ricie, pozby si
uprzedze.
- To chyba ta szopa na odzie, co? - Patrik zajecha na wysypany
wirem placyk przed jedn z wielu szop przy Hamngatan. Postanowili
sprawdzi: moe Holm jest tutaj, a nie w domu w Mrhult.
- Zdaje si, e kto siedzi na pomocie. - Mellberg wycign szyj
ponad potem.
Gdy podchodzili do furtki, wir chrzci im pod hutami. Patrik si
zawaha: puka, nie
puka... w kocu pomyla, e to gupie. Pchn furtk.
John Holm. Od razu go pozna. Fotoreporter Bohuslningen
znakomicie uchwyci jego a nadto typow szwedzko. W dodatku
odda groz, jak budzi ten szeroko umiechnity mczyzna.
- Dzie dobry, jestemy z komisariatu policji w Tanum powiedzia Patrik. Przedstawi siebie i Mellberga.
- Sucham? - Patrik od razu zauway czujno w jego spojrzeniu.
- Czy co si stao?
- Zaley, jak na to spojrze. Chodzi o co, co si stao dawno temu
i do czego niestety musimy wrci.
- Val - powiedzia Holm. Z jego oczu ju nic nie dao si
wyczyta.
9
- Ale sobie narobie! Przecie wiesz, jaka jest Erika. Daj jej palec,
a chwyci ca rk. Patrik oszaleje, jak si dowie.
- Wiem. - Gsta a si skrca. Miaa racj, ale z drugiej strony ta
sprawa bya dla niego taka wana. I doskonale wiedzia dlaczego. Robi
to dla niej, dla dziewuszki, ktr kiedy oboje z Maj-Britt zawiedli.
Annika przestaa si mia i spojrzaa na niego z powag.
- Widz, e to dla ciebie wane.
- Tak jest. A Erika moe mi pomc. Jest skuteczna. Wiem, e
Patrikowi by si nie podobao, e j wcigam, ale wyszukiwanie faktw
z przeszoci to jej praca. I ta |ej umiejtno bardzo nam si przyda.
Annika chwil milczaa.
- Okej. Nie powiem Patrikowi, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Na bieco bdziesz mnie informowa, co ustalilicie. Wtedy
bd moga wam pomaga. Te jestem nieza w dokumentowaniu.
Gsta spojrza na ni ze zdumieniem. Tego si nie spodziewa.
- Umowa stoi. Ale jeli Patrik nas przyapie, bdzie dym.
- Nie ma si co martwi na zapas. No wic... do czego doszlicie?
Co mog zrobi?
Gocie kamie spad z serca. Powtrzy Annice to, o czym rano
rozmawiali z Erik.
- Musimy znale namiary na wszystkich dawnych uczniw i
nauczycieli. Mam jeszcze star list. Niewiele danych jest aktualnych,
ale wikszo osb dziki niej znajdziemy. Niektrzy nosili do
niepospolite nazwiska. Moe pod starym adresem kto bdzie wiedzia,
co si z nimi stao.
Annika spojrzaa na niego spod uniesionych brwi.
- A co z PESEL-ami? Nie ma ich na licie?
Wpatrywa si w ni jak sroka w gnat. Chyba zgupia. Poczu si jak
ostatni idiota. Nie wiedzia, co powiedzie.
- Czy twoja mina oznacza, e s? Doskonale. Dzi po poudniu,
najdalej jutro, bdziesz mia list z aktualnymi danymi. Zadowolony? Umiechna si.
Niech ma, zasuya.
pokazywa w muzeum.
- Rozmawiaem z bankiem. To chyba oczywiste? - Znw podnis
gos. Musia si opanowa, eby mwi spokojniej. Buhrman czsto
przemawia do niego jak do mokosa. Jakby zapomnia, e teraz jest
hrabi. - Oznajmili mi jak najwyraniej, e nie zechc mi pomc.
Buhrman si speszy.
- Popatrz, a zawsze mielimy takie dobre ukady ze Svenska
Banken. Przecie twj ojciec i dawny dyrektor chodzili razem do szkoy
w Lundsbergu11. Czy na pewno rozmawiae z waciw osob? Moe
bym jeszcze zadzwoni, powinno...
- Tego dyrektora ju dawno tam nie ma - przerwa mu Percy.
Niedugo ju nie bdzie potrafi si zdoby na uprzejmo wobec
starego. - Zreszt ziemski pad te opuci, i to tak dawno, e musiay z
niego zosta same kosteczki. Teraz s inne czasy. W banku pracuj sami
specjalici od rachunkowoci i chystki z Wyszej Szkoy Handlowej,
bez pojcia o wychowaniu. Dzi bankami kieruj ludzie, ktrzy w domu
zdejmuj buty, nie rozumie mecenas? - Ze zoci podpisa ostatni
dokument i podsun go staremu.
Buhrman by wyranie skonfundowany.
- No c, to bardzo dziwne - powiedzia, krcc gow. - Ciekawe,
co bdzie dalej. Zlikwiduj ordynacje i pozwol dowolnie dzieli stare
majtki? A propos, czy nie byoby lepiej, gdyby si zwrci do
rodzestwa? Przecie Mary bogato wysza za m, a Charles, o ile wiem,
dobrze zarabia na swoich knajpach. Moe by pomogli? W kocu
jestecie rodzin.
Percy patrzy na niego szeroko otwartymi oczami. Stary chyba nie
jest przy zdrowych zmysach. Zapomnia, ile byo awantur i spraw
sdowych pitnacie lat temu, po mierci ojca? Brat i siostra byli na tyle
nierozwani, eby zakwestionowa ordynacj, dajc jemu, najstarszemu
synowi, prawo do przejcia caego majtku. Na szczcie prawo jest
jednoznaczne. Majtek Fygelsta odziedziczy tylko on. Oczywicie w
Lundsberg - prywatna szkoa z internatem w zachodniej Szwecji, zaoona w 1896
roku, wzorowana na angielskich szkoach Eton i Harrow. Uczniami Lundsbergu byo
m.in. kilku czonkw szwedzkiej rodziny krlewskiej.
11
teraz.
- Tak, wiem. Z drugiej strony chciabym, eby miay jeden dom.
Ale pod warunkiem e nie bdzie mi przeszkadza, kiedy bd zabiera
dzieci do siebie. Jeden jedyny tydzie urlopu z dziemi. Czy to
naprawd tak duo? Jestem ich ojcem, mam takie samo prawo z nimi
by jak ona.
- Kjell, dorosn i zrozumiej. Staraj si by lepszym czowiekiem i
lepszym rodzicem. One potrzebuj spokoju, wic kiedy ju s u ciebie,
zapewniaj im spokj. Zobaczysz, wszystko si uoy. Tylko si, bro
Boe, nie poddawaj, nie rezygnuj ze spotka z nimi.
- Nie poddam si - odpar Kjell ponuro.
-1 bardzo dobrze - powiedzia Rolf. Machn gazet. - wietny
artyku napisae. Par razy naprawd ci si udao go usadzi. Pierwszy
artyku, ktry dezawuuje i jego, i parti.
- Zupenie nie rozumiem, czym ci dziennikarze si zajmuj. - Kjell
pokrci gow. - W hasach Przyjaci Szwecji jest tyle ewidentnych
luk, e to naprawd nietrudne.
- Miejmy nadziej, e to trafi do czytelnikw - powiedzia Rolf,
wskazujc na otwart gazet. - Ludzie powinni wiedzie, co to za jedni.
- Najgorsze, e ich tania propaganda si sprzedaje. To
przebieracy i oszuci, na pokaz wyrzucaj kilku facetw, ktrzy
przegili, a potem zaczynaj rozprawia o ciciach w budecie i
oszczdnociach. Ale to wci ci sami naziole. Tyle tylko, e jeli
hajluj i wymachuj flagami ze swastyk, to tak, eby ich nikt nie
widzia. A potem si al w telewizji, e s bez powodu atakowani.
- Nie musisz mnie przekonywa, jestemy po tej samej stronie zamia si Rolf, podnoszc do gry rce.
- Myl, e za tym si co kryje - powiedzia Kjell, pocierajc nos.
- Za czym?
- Ten cay Holm jest za gitki i za gadki. Za idealny. Wcale nie
prbowa ukrywa swojej przeszoci, tego, e by skinheadem. Jeszcze
si pokaja publicznie i wypaka w telewizjach niadaniowych. Wic dla
wyborcw to adna nowo. Musz pogrzeba jeszcze gbiej.
- Pewnie masz racj, ale nieatwo bdzie co znale. Woy duo
prawo na nie krzycze. Unosi si, jeli kto si na nie skary. Wiem, e
Inez raz sprbowaa i nigdy wicej tego nie powtrzya. Z caej rodziny
tylko najmodszy Johan by dla niej miy. Czuy, serdeczny. Garn si
do niej. - Liza zrobi smutn min. - Ciekaw jestem, co si stao z ma
Ebb.
- Wrcia na Val. Remontuj z mem dom. A przedwczoraj... Ugryza si w jzyk. Nie bya pewna, czy moe sobie pozwoli na
otwarto. Ale Liza by wobec niej szczery. Odetchna gbiej. Przedwczoraj, gdy zaczli zrywa podog w jadalni, znaleli pod ni
krew.
Liza i Walter wpatrywali si w ni. Syszeli dobiegajcy gdzie z
bliska warkot motorwek i rozmowy, ale na tarasie zapada absolutna
cisza. Walter odezwa si pierwszy:
- Zawsze mwie, e na pewno nie yj.
Liza kiwn gow.
- To najbardziej prawdopodobne. Zreszt...
- Co takiego?
- E, to takie gupie. - Machn rk, rkaw szlafroka zatrzepota. Wtedy nawet o tym nie wspomniaem.
- Nic nie jest niewane ani gupie. Prosz powiedzie.
- To waciwie nic takiego, ale przeczuwaem, e stanie si co
niedobrego. Syszaem...
- Potrzsn gow. - Nie, to gupie.
- Prosz powiedzie. - Erika miaa ochot nim potrzsn.
Liza wypi spory yk wina i spojrza jej prosto w oczy.
- W nocy syszaem jakie haasy.
- Haasy?
- Tak. Tak. Syszaem kroki, otwieranie i zamykanie drzwi, gosy
z oddali. Ale jak wstawaem, eby sprawdzi, nikogo nie byo.
- Duchy? - spytaa Erika.
- Nie wierz w duchy - odpar Liza z powag. - Mog tylko
powiedzie, e syszaem haasy i miaem przeczucie, e stanie si co
strasznego. Wic nie zdziwiem si, kiedy si dowiedziaem, e zaginli.
Walter przytakn.
- No i nie zapominajmy o G.
- O jakim G?
- O tym kim, kto przysya Ebbie kartki na urodziny.
- Naprawd mylisz, e to wane? - Gsta zacz ukada papiery.
- Nigdy nic nie wiadomo. Sam powiedziae: trzeba chwyci za
koniec nitki, prbowa rozplta od innej strony.
- Jak si cignie za zbyt wiele kocw naraz, wszystko si plcze mrukn Gsta. - Wydaje mi si to zbdne.
- Skde znowu - odpar Patrik, klepic go po ramieniu. Proponuj...
W tym momencie zabrzczaa jego komrka. Zerkn na
wywietlacz.
- Tylko odbior - powiedzia, zostawiajc Gost przy biurku.
Wrci po kilku minutach, triumfowa.
- Chyba w kocu mamy trop. Dzwoni Torbjrn. Pod podog
poza krwi znaleli co jeszcze lepszego.
- Co takiego?
- Pocisk. Tkwi pod listw podogow. Co oznacza, e w jadalni,
w ktrej jedli obiad, zanim zniknli, kto strzela.
Spojrzeli po sobie. Jeszcze przed chwil martwili si brakiem
postpw. Moe teraz ledztwo ruszy z miejsca.
Zamierzaa jecha prosto do domu i zluzowa Ann, ale ciekawo
zwyciya. Przejechaa przez Fjallback i skrcia na Mrhult.
Zawahaa si. Moe powinna skrci w lewo przy centrum mini golfa i
zjecha w d do szop na odzie? Postanowia jednak sprbowa
szczcia w domu, moe tam bd. Zrobio si pne popoudnie.
Drzwi byy otwarte, zastawiono je pomalowanym w kwiatki
drewniakiem. Zajrzaa do przedpokoju.
- Halo! - zawoaa.
Z gbi domu dobiegy jakie odgosy, po chwili zjawi si John
Holm z kuchennym rcznikiem w rce.
- Przepraszam, moe przeszkodziam w obiedzie? -spytaa.
Spojrza na rcznik.
- Nie, wcale nie. Wanie myem rce. Mog w czym pomc?
szyb.
Patrik zmarszczy brwi.
- Jeste chory?
- Przecie zgosiem. Annika ci nie powiedziaa? - Mwi
opryskliwie. - Potrzebujesz zawiadczenia od lekarza? Po to
przyszede? Sprawdzi, czy nie kami? Bo moe si opalam na jakiej
skace?
Patrik uwaa, e Martin jest najspokojniejszym, najbardziej
dobrodusznym czowiekiem, jakiego mona sobie wyobrazi. W takim
stanie jeszcze nigdy go nie widzia. Zaniepokoi si jeszcze bardziej.
Zdecydowanie co jest nie w porzdku.
- Chod, usidziemy - powiedzia, wskazujc gow w stron
kuchni.
Zo przesza Martinowi tak szybko, jak przysza, wrcio martwe
spojrzenie. Przytakn ospale i poszed za Patrikiem. Usiedli przy stole.
Patrik obserwowa go z trosk.
- Co si stao?
Zapada cisza.
- Pia niedugo umrze - powiedzia w kocu Martin, patrzc w st.
Jakie niezrozumiae sowa. Patrik nie potrafi uwierzy w to, co
usysza.
- Co to znaczy?
- Przedwczoraj przyjli j do szpitala. Podobno miaa szczcie, e
od razu si znalazo miejsce.
- Do szpitala? Co jej jest? - Patrik pokrci gow. Przecie w
ostatni weekend spotka ich na ulicy i wygldao na to, e wszystko jest
w porzdku.
- Lekarze powiedzieli, e jeli nie zdarzy si cud, to moliwe, e
zostao jej tylko p
roku.
- P roku leczenia?
Martin podnis gow i spojrza mu prosto w oczy. W oczach mia
tyle blu, e Patrik a zadra.
- P roku ycia. Potem Tuva zostanie bez mamy.
- Racja.
Podsun jej kartk, zrobia zdjcie. Potem uklka na dywanie i
zacza sprzta po dzieciach.
- Masz pomys, co z tym zrobi?
- Jeszcze nie, ale wiem, w jakich archiwach szuka.
- Jeste pewien, e to nie s bazgroy?
- Nie jestem, ale zawsze warto sprbowa.
Odezwij si, gdyby si czego dowiedzia. Ja te zadzwoni,
jeli znajd co nowego.
- Lekko popchna dzieci do drzwi.
- Jasne, do usyszenia - powiedzia, sigajc po telefon.
Typowe. Raz si spni i zrobia si afera na cay komisariat. A kiedy
Patrika nie ma p dnia, nikt nawet nie mrugnie okiem. Erika zadzwonia
poprzedniego wieczoru, eby mu opowiedzie o spotkaniach z Ove
Linderem i Johnem Holmem. Bardzo chcia pojecha z Patrikiem do
Kreutza. Westchn nad niesprawiedliwoci losu i wrci do swojej
listy.
Zadzwoni telefon, rzuci si na suchawk.
- Flygare, sucham.
- Gsta, dzwoni Torbjrn - powiedziaa Annika. - Przyszy wyniki
pierwszej analizy krwi. Chcia rozmawia z Patrikiem, ale moe ty by
mg?
- Oczywicie.
Gsta sucha uwanie i pilnie notowa, chocia wiedzia, e
Torbjrn przele kopi faksem. Raporty byy jednak pisane
skomplikowanym jzykiem. atwiej byo je zrozumie, gdy Torbjrn
wyjani osobicie.
Kiedy odkada suchawk, kto zapuka do otwartych drzwi.
- Annika mi powiedziaa, e wanie dzwoni Torbjrn. Co
powiedzia? - spyta z zaciekawieniem Patrik. W oczach mia smutek.
- Stao si co? - spyta Gsta. Patrik usiad ciko.
- Byem u Martina, dowiedzie si, co u niego.
-1 co?
- Bierze urlop. Na pocztek trzy tygodnie. Potem zobaczymy.
by on.
Daj mi lekarstwo, suko przeklta. dam! Nie wiesz, kto ja
jestem? Jestem Hermann Goring i musz dosta lekarstwo. Mwi z wyranym niemieckim akcentem, robi pauzy, jakby szuka
waciwego sowa.
cisno j w gardle. Czowiek, ktry krzycza na ni jak
optany, by otyy, mia chorobliwie blad cer i rzadkie, lepice
si do czaszki wosy. Krople potu ciekay mu po twarzy.
Odetchna gboko. Musi si upewni, czy to nie pomyka.
- Hermannie, to ja, Dagmar - powtrzya ostronie.
Pomylaa, e w kadej chwili moe j zaatakowa. yy pulsoway
mu na czole. Blado znikna, od szyi w gr mocno si
zaczerwieni.
- Dagmar? Mam gdzie, jak si nazywacie, suki jedne. Chc
moje lekarstwo. ydzi mnie tu zamknli, a ja musz by zdrowy.
Hitler mnie potrzebuje. Daj mi moje lekarstwo.
Krzycza, plu lin w jej twarz. Dagmar bya przeraona, ale
podja jeszcze jedn prb:
- Nie pamitasz mnie? Poznalimy si na przyjciu u doktora
Sjlina. We Fjllbace.
Nagle ucich, zmarszczy czoo i spojrza na ni ze
zdumieniem.
- We Fjllbace?
- Tak, w domu doktora Sjlina - powtrzya. - Spdzilimy
razem noc.
Wzrok mu pojania, przypomnia sobie. Nareszcie. Teraz
wszystko bdzie dobrze. Ju ona si o to postara. Hermann znw
bdzie jej przystojnym kapitanem.
- Ty jeste t suc - powiedzia, ocierajc pot z czoa.
- Mam na imi Dagmar - przypomniaa. Ogarn j niepokj.
Dlaczego nie podbieg, nie wzi jej w objcia? Tak to sobie tyle
razy wyobraaa.
Nagle zacz si mia. Tusty brzuch a mu si trzs.
- Dagmar. No wanie. - Znw si rozemia.
-
biologiczn.
Powinna si ugry w jzyk. Ebba moga to uzna za bezczelno.
Moe zacz j traktowa z jeszcze wiksz
- Nie mam adnej.
- Badaa histori swojej rodziny? Chyba jeste ciekawa, kim byli
twoi rodzice?
Do tej pory mnie to nie ciekawio. - Ebba przestaa
malowa, staa z pdzlem w grze.
- Ale odkd tu przyjechaam, zaczam o tym myle.
- Erika ma jakie materiay.
- Wiem, mwia mi. Chciaabym si kiedy do niej wybra i
obejrze, ale nie mog si zebra. Tu jest tak spokojnie, e utknam.
- Widziaam, e Mrten wybiera si do Fjllbacki.
Ebba kiwna gow.
- Tak, stale kursuje tam i z powrotem. Po zakupy, odbiera poczt i
zaatwia rne sprawy. Prbuj wzi si w gar, ale...
Anna ju chciaa spyta o ich zmare dziecko, ale nie zdobya si na
to. Sama ciko przeywaa aob i nie potrafiaby rozmawia o swojej
tragedii. Dziwio j jednak, e w caym domu nie ma po nim ladu.
adnych zdj, nic, co by przypominao, e kiedy byli rodzicami. Tylko
w oczach mieli co takiego, co widywaa w lustrze.
- Erika mwia, e sprbuje si dowiedzie, co si stao z rzeczami
moich rodzicw. Przecie mieszkajc tutaj, musieli mie mnstwo
rozmaitych przedmiotw. Fajnie byoby co znale, na przykad z
mojego dziecistwa. Ubranka i zabawki. Takie jak te, ktre zachowaam
po... - Przerwaa i wrcia do malowania. W ciszy sycha byo szuranie
pdzla. W rwnych odstpach czasu schylaa si i maczaa go w puszce
biaej farby.
Gdy z dou dobieg gos Martena, zastyga.
- Ebba?
- Jestem na grze.
- Potrzebujesz czego z piwnicy?
Ebba wysza na schody.
- Puszk biaej farby. Jest Anna.
Fjllbacka 1929
Szkoa bya dla Laury jedn wielk udrk. Co rano, zanim wysza
z domu, zwlekaa jak najduej. Na przerwach obrzucano j
wyzwiskami, a wszystko przez matk. Caa Fjllbacka wiedziaa,
e Dagmar jest wariatk i pijaczk. Czasami, wracajc ze szkoy,
widywaa, jak kry po rynku, pokrzykuje na ludzi i plecie co o
Gringu. Udawaa wtedy, e jej nie widzi, i sza dalej.
Matka rzadko bywaa w domu. Wracaa pn noc i spaa,
gdy Laura sza do szkoy. Gdy wracaa, ju jej nie byo. Po
powrocie ze szkoy musiaa posprzta. Uspokajaa si dopiero
wtedy, gdy ju nie byo ladu matki. Chowaa porozrzucane
ubrania, praa, gdy nazbierao si brudw, wycieraa szafki i
podog w kuchni, chowaa maso i sprawdzaa, czy chleb nadaje
si jeszcze do jedzenia. Matka zostawiaa go na wierzchu. cieraa
kurze porzdkowaa mieszkanie. Dopiero gdy wszystko stao na
swoim miejscu i lnio czystoci, moga si spokojnie pobawi
domkiem dla lalek. By najcenniejsz rzecz, jak miaa.
Dostaa go od miej ssiadki. Zapukaa pewnego dnia, kiedy matki
nie byo w domu.
Czasami ludzie byli mili i przynosili jej rne rzeczy: jedzenie,
ubrania albo zabawki.
Ale wikszo gapia si albo wytykaa j palcami. Gdy matka
zostawia j sam w Sztokholmie, nauczya si, e nie wolno prosi
o pomoc. Zabraa j wtedy policja, a potem trafia do raju.
Dwa dni mieszkaa u jakiej rodziny. Mama i tata tak ciepo na
ni spogldali. Miaa wtedy zaledwie pi lat, ale doskonale
wszystko pamitaa. Tamta mama usmaya najwiksz porcj
nalenikw, jak kiedykolwiek widziaa, i bardzo j zachcaa do
jedzenia. Najada si
tak, e mylaa, e ju nigdy nie bdzie godna. Wyjli dla niej z
szuflady sukienki w kwiatki. Nie byy podarte ani brudne. Byy
najpikniejsze, jakie mona sobie wyobrazi. Czua si jak
ksiniczka. Przez dwa kolejne wieczory caowano j w czoo, a
potem zasypiaa w wygodnym ku, w czystej pocieli. Mama o
- Od okoo trzydziestu lat. - Kreutz odwrci si do nich. Poznaem I na jakim przyjciu w Monako. Bya tam najpikniejsz
dziewczyn. I nie dawaa si poderwa. Musiaem si bardzo stara.
- Nic dziwnego, zwaywszy na to, jak miae wtedy reputacj.
Ich przekomarzanki przypominay taniec zgranej pary. Taczyli bez
napicia. Patrik dostrzeg nawet na twarzy pani Kreutz co w rodzaju
umiechu. By ciekaw, jak wyglda bez tych wielkich okularw. Skr
na kociach policzkowych miaa napit, wargi nienaturalnie pene.
Oczy pewnie dopeniyby obrazu osoby, ktra jest gotowa sono
zapaci, eby lepiej wyglda. Patrik znw zwrci si do Kreutza.
- Powodem, dla ktrego chcemy z panem porozmawia, s lady,
ktre znalelimy na Val. Wskazuj na to, e Elvanderowie zostali
zamordowani.
- Wcale mnie to nie dziwi - powiedzia Kreutz po chwili. - Nigdy
nie mogem zrozumie, jak to moliwe, eby caa rodzina tak po prostu
znikna.
Ia Kreutz zakaszlaa. Zblada.
- Przepraszam panw. Nie sdz, ebym moga wnie co
istotnego, wic dokocz lunch w rodku, a wy bdziecie mogli
spokojnie porozmawia.
- Prosz bardzo. Chcielimy rozmawia gwnie z pani mem. Patrik podcign nogi, eby j przepuci.
Wysza z talerzem w rku. Zostawia za sob obok sodkich perfum.
Leon zmruy oczy. Patrzy na Gost.
- Chyba pana skd znam. To nie pan przypyn wtedy na Val? I
zabra nas na komisariat?
- Zgadza si - przytakn Gsta.
- Pamitam, e by pan miy. Za to paski kolega traktowa nas
dosy obcesowo. On te jeszcze pracuje?
- Na pocztku lat osiemdziesitych przenis si do Gteborga.
Straciem z nim kontakt, ale syszaem, e par lat temu odszed z tego
wiata - odpar Gsta. Pochyli si. - Zapamitaem pana jako
urodzonego przywdc.
- Trudno mi si wypowiada na ten temat. Ale owszem, zawsze
- Nie rozumiem, dlaczego si upara, eby ze mn jecha powiedzia Mellberg, kiedy wchodzili na wzniesienie. - Ten, co strzela,
moe tu jeszcze by. To niezbezpieczne, ryzykujesz nie tylko wasne
ycie.
- Od telefonu Anniki mina prawie godzina. Ten, kto strzela, na
pewno jest ju daleko. Poza tym domylam si, e Annika wydzwania
rwnie do Patrika i Gsty. Oni te niedugo tu bd.
- Tak, ale... - zacz Mellberg. Urwa, bo dotarli do drzwi. Zawoa
gono: - Halo! Policja!
Wyszed do nich jasnowosy mczyzna. Wyglda na
wystraszonego. Paula domylia si, e to Mrten Stark. Kiedy pynli na
wysp, udao jej si wycign od Mellberga to i owo.
- Poszlimy na pitro, do sypialni. Wydawao nam si, e tam
bdzie... najbezpieczniej.
Obejrza si za siebie. Na schody wyszy dwie osoby. Na widok
jednej Paula drgna.
- Anna? A ty co tu robisz?
- Przyjechaam zrobi pomiary. Bd urzdza wntrza. - Bya
blada, ale spokojna.
- Nikomu nic si nie stao?
- Na szczcie nie - odpara Anna. Mrten i Ebba przytaknli.
-1 od chwili kiedy zadzwonilicie na policj, nic si nie dzieje? spytaa Paula, rozgldajc si. Sdzia, e napastnik dawno znikn, ale
wolaa nie ryzykowa. Nasuchiwaa uwanie.
- Nic wicej nie syszelimy. Chcecie zobaczy, gdzie utkwiy
pociski? - Wygldao na to, e Anna obja dowodzenie. Mrten i Ebba
stali za ni. Mrten obejmowa on. Patrzya przed siebie, ramiona
skrzyowaa na piersi.
- Oczywicie - odpar Mellberg.
- Tu, w kuchni. - Anna posza przodem. Zatrzymaa si w progu i
pokazaa palcem. - Spjrzcie, ten kto strzela przez to okno.
Paula obejrzaa okno. Szko rozpryso si po caej pododze.
Najwicej leao pod oknem.
- Kto by w kuchni, kiedy pady strzay? Jestecie pewni, e
si, Hedstrm, powtarzaa w mylach. Ale nikt nie sucha jej modw.
Mellberg beztrosko azi po rozbitym szkle.
Fjllbacka 1931
Nie mia pojcia, skd si tu wzia, ale ucieszy si, e kto mu zda
spjny raport z tego, co si stao.
- Wszyscy cali i zdrowi? - spyta, podchodzc do Pauli.
- Tak. Troch roztrzsieni, zwaszcza Ebba. Kto do niej strzela
przez kuchenne okno. W pobliu chyba nikogo nie ma. W kadym razie
nie znalelimy adnych ladw.
- Dzwonilicie po Torbjrna?
- Tak, ju jad. Ale Bertil ju przystpi do bada technicznych, e
tak to ujm.
Tak, znalazem pociski - powiedzia Mellberg, podnoszc
torebk z dwoma pociskami.
- Nie tkwiy gboko, wyjem je z atwoci. Ten, kto strzela, musia
sta spory kawaek std, bo impet nie by duy.
Patrik si zdenerwowa. Pomyla, e zrobienie sceny ju nic nie
zmieni, wic tylko zacisn pici w kieszeni i odetchn gboko. W
odpowiednim momencie odbdzie z Mellbergiem powan rozmow na
temat zasad zabezpieczania ladw na miejscu zbrodni.
- Gdzie bya, kiedy to si stao? - spyta Ann. Prbowaa si
wyswobodzi z obj
Eriki.
- Na pitrze. - Wskazaa na schody. - Minut wczeniej Ebba
zesza do kuchni, eby zaparzy kaw.
- A ty? - spyta Martena.
- Poszedem do piwnicy po farb. Chwil wczeniej wrciem z
ldu i w zasadzie zdyem tylko zej do piwnicy. Nagle usyszaem
huk.
Spod jego opalenizny wyzieraa blado.
- Przy pomocie nie byo adnej obcej odzi? - spyta Gsta.
Mrten pokrci gow.
- Nie, tylko motorwka Anny.
-1 nie krci si tu nikt obcy?
- Nie. - Ebba patrzya przed siebie szklanym wzrokiem.
- Kto to wszystko robi? - Mrten z rezygnacj spojrza na Patrika. Kto nas przeladuje? Czy to ma co wsplnego z pocztwk, ktr wam
daem?
- Nie wiemy.
- Z j ak pocztwk? - spytaa Erika.
Patrik zignorowa to pytanie, ale spojrzenie Eriki mwio mu, e
pniej bdzie musia jej powiedzie.
- Od tej chwili nikomu nie wolno wchodzi do kuchni. To teren
zamknity. Oczywicie musimy przeszuka wysp. Najlepiej by byo,
gdybycie pojechali na ld i znaleli sobie jakie mieszkanie, dopki tu
nie skoczymy.
- Ale... zacz Mrten. - My nie chcemy.
- Owszem, tak zrobimy. - W gosie Ebby sycha byo
determinacj.
- A gdzie znajdziemy pokj w szczycie sezonu turystycznego?
- Moecie mieszka u nas. Mamy pokj gocinny - powiedziaa
Erika.
Patrik drgn. Czy ona oszalaa? Proponuje, eby zamieszkali u nich
podczas
dochodzenia?
- Moemy? Naprawd? - Ebba spojrzaa na Erik.
- No pewnie. Przy okazji poka ci, czego si dowiedziaam o
twojej rodzinie. Wczoraj znw wszystko przegldaam. To naprawd
bardzo ciekawe.
- Mimo wszystko uwaam... - Mrten urwa. Opuci rce. Zrbmy tak: ty pojedziesz, a ja zostan.
- Wolabym, eby adne z was tu nie zostao - powiedzia Patrik.
- Zostan. - Mrten spojrza na Ebb.
Nie zgosia sprzeciwu.
- Okej, w takim razie proponuj, eby Ebba, Erika i Anna
wyruszyy od razu. My w oczekiwaniu na Torbjrna wemiemy si do
pracy. Gsta, sprawd ciek prowadzc na brzeg. Moe s lady,
moe kto tamtdy przechodzi. Paulo, mogaby przeszuka teren wok
domu? Ja sprawdz troch dalej. Bdzie atwiej, jak przywioz
wykrywacz metali. Na razie robimy ile si da. Jeli bdziemy mieli
szczcie, moe si okaza, e wrzuci bro w krzaki.
- Ebba te potrafia sta i zrywa tak dugo, a zjada wszystkie powiedzia z ociganiem. - Tamtego lata, gdy bya u nas, nie byo ani
sokw, ani demw, ale Maj-Britt i tak si cieszya. Kapitalnie to
wygldao. Staa w samej pieluszce i opychaa si malinami.
Sok jej cieka po pulchnym brzuszku.
- Ebba u was mieszkaa?
- Tak, ale to byo tylko jedno lato. Pniej zabraa j ta rodzina z
Gteborga.
Erika zamilka na dusz chwil. Musiaa strawi to, co powiedzia.
Dziwne. Zbierajc materiay, nie znalaza nic o tym, e maa Ebba
mieszkaa u Gsty i jego ony. Teraz zrozumiaa, dlaczego tak bardzo
si zaangaowa.
- Nie mylelicie o tym, eby j zatrzyma? - spytaa w kocu.
Gsta patrzy na filiank, nie przestawa miesza. Zrobio jej si
gupio. Nie podnis wzroku. Domylia si, e ma zy w oczach.
Odchrzkn i przekn lin.
- Jeszcze jak. Duo o tym rozmawialimy. Ale Maj-Britt uwaaa,
e nie damy rady, a ja daem si przekona. Wydawao nam si, e nie
moemy jej zbyt wiele da.
- A potem, kiedy j zabrali do Gteborga, mielicie z ni jaki
kontakt?
Gsta jakby si zawaha. Potrzsn gow.
- Nie. Uwaalimy, e lepiej bdzie cakiem go zerwa. Kiedy
odjedaa... - Gos mu si zaama, nic mg dokoczy. Erika si
domylia, nie musia nic tumaczy.
- Jak to byo spotka si z ni po latach?
- Byo do szczeglnie. Jest doros kobiet, nie znam jej. Z
drugiej strony mam wraenie, jakbym w niej widzia tamt ma
dziewuszk, ktra staa przy krzaku malin i odpowiadaa umiechem na
kade spojrzenie.
- Teraz ju si tak nie umiecha.
- Nie umiecha si. - Zmarszczy czoo. - Wiesz, co si stao z ich
synkiem?
- Nie, nie chciaam pyta. Patrik i Paula jad wanie do Gteborga
przepychajcych si dzieci.
- Bo Noel wzi moj malink. I... on j zjad! - Maja rozryczaa
si na caego. Prbowaa kopn Noela.
Erika mocno chwycia crk za rami i spojrzaa na ni surowo.
- Przesta! Nie wolno kopa brata. Na krzaku jest jeszcze cae
mnstwo malin. - Wskazaa na uginajcy si od dojrzaych owocw
krzak.
- Ale ja chciaam t! - Maja miaa tak min, jakby j spotkaa
wielka niesprawiedliwo. Erika pucia j, eby wzi na rce i
pocieszy Noela. Maja skorzystaa z okazji
- Wujku Gsto! Noel zabra moj malink! - szlochaa.
Gsta przyjrza si jej umazanej buzi i z umiechem posadzi j
sobie na kolanach. Od razu zwina si w rozczulajcy kbuszek.
- No ju - powiedzia i pogaska j po gwce, jakby cae ycie
nie robi nic innego, tylko pociesza zrozpaczone trzylatki. - Wiesz, ta
malinka, na ktrej ci tak zaleao, nie bya najlepsza.
- Nie? - zdziwia si Maja i nagle przestaa paka.
- Nie. Ja wiem, gdzie s najlepsze maliny, ale to bdzie nasza
tajemnica. Nie wolno ci tego powiedzie nikomu, ani braciom, ani nawet
mamie.
- Nie powiem.
- W takim razie posuchaj - powiedzia Gsta i zacz jej szepta
do ucha.
Maja suchaa uwanie. Potem zsuna si z jego kolan i pobiega do
krzakw. Noel ju si uspokoi, Erika wrcia do stou.
- Co jej powiedziae? e gdzie s najlepsze maliny?
- Powiedziabym ci, ale potem musiabym ci niestety
zamordowa - odpar Gsta z umiechem.
Erika odwrcia gow i spojrzaa w stron krzakw. Maja staa na
paluszkach i zrywaa maliny, ktre dla bliniakw rosy zbyt wysoko.
- Spryciarz z ciebie - zauwaya ze miechem. - O czym
rozmawialimy? Wanie, o wczorajszej prbie zamordowania Ebby.
Musimy ruszy z miejsca. Udao ci si ustali, co si stao z rzeczami
Elvanderw? Mogyby si okaza bezcennym rdem informacji. Czy
osiem lat, gdy zaczlimy si zastanawia, czy nie sprawi sobie jeszcze
jednego. Wtedy Berit wpada na pomys, ebymy si zaopiekowali
takim, ktre nikogo nie ma.
- Mieli pastwo inne przybrane dzieci? - spytaa Paula.
- Nie. Ebba bya pierwszym i jedynym dzieckiem, ktre wzilimy
na wychowanie. Po jakim czasie zdecydowalimy, e zostanie u nas.
Postanowilimy j adoptowa. Berit nie spaa po nocach, dopki adopcja
nie przesza w sdzie. Okropnie si baa, e kto nam j zabierze.
- Jaka bya Ebba, kiedy bya dzieckiem? - spyta Patrik. Co mu
mwio, e Ebba, jak zna, jest bladym cieniem dawnej siebie.
- By z niej pdziwiatr, tyle powiem.
- Oj, tak! - Berit wrcia ze wie kaw. - Strasznie psotny
dzieciak, ale taka bya zawsze wesoa, e nie mona byo si na ni
gniewa.
- Przez to byo nam jeszcze ciej - wtrci Sture. - Strcilimy nie
tylko wnuka, ale rwnie Ebb, bo razem z nim umara cz niej. To
samo dotyczy Martena. Zawsze mia bardzo zmienne nastroje, okresowo
nawet depresje, ale dopki y Vincent, byo im dobrze razem. A teraz...
sam nie wiem. Na pocztku nie byli w stanie przebywa w tym samym
pomieszczeniu, a teraz tkwi we dwoje na wyspie. Nie moemy przesta
si o nich martwi.
- Kto mg podpali dom, a potem strzela do Ebby? Maj
pastwo jaki pomys? - spyta Patrik.
Berit i Sture skamienieli.
- Ebba nic pastwu nie powiedziaa? - Patrik spojrza na Paul. Do
gowy mu nie przyszo, e mog nic wiedzie, co si przydarzyo ich
crce. Postaraby si formuowa pytania delikatniej.
- Nie. Powiedziaa tylko o krwi pod podog - odpai Sture.
Patrik zacz szuka waciwych sw, eby opowiedzie o tym, co
si stao na Val. Paula go uprzedzia Spokojnie i rzeczowo
opowiedziaa o poarze i strzaach.
Berit chwycia za blat stou. Mocno, a jej zbielay kostki.
- Nie rozumiem, dlaczego nic nam nie powiedziaa
- Pewnie nie chciaa nas niepokoi - powiedzia Sture. Byo wida,
e on te jest poruszony.
- Ale dlaczego oni si upieraj, eby tam zosta. Przecie to
szalestwo! Powinni si natychmiast wynie. Sture, jedmy do nich.
Trzeba z nimi porozmawia.
- Wydaj si zdecydowani zosta - powiedzia Patrik. - Ale Ebba
jest w tej chwili u nas. Przyjechaa wczoraj z moj on i nocowaa u
nas. Mrten odmwi i nadal jest na wyspie.
- Czy on oszala? - powiedziaa Berit. - Jedmy tam od razu, w tej
chwili. - Wstaa, ale m j zatrzyma i posadzi z powrotem na krzele.
- Nie rbmy nic pochopnie. Zadzwonimy do Ebby i zobaczymy,
co powie. Przecie wiesz, jacy s uparci. Nie ma sensu si z nimi kci.
Berit pokrcia gow, ale przestaa si rwa m wyjazdu.
- Czy kto mgby chcie im zrobi krzywd? Przychodzi pastwu
kto do gowy? - Paula poruszya si. Cho fotel by naprawd wygodny,
rozbolay j stawy.
- Absolutnie nikt - odpara zdecydowanie Berit. - yli bardzo
zwyczajnie. Zreszt dlaczego kto miaby ich krzywdzi po tym, co ju
przeszli?
- Moe to ma co wsplnego z tym, co si stao z rodzin Ebby? powiedzia Sture. - Moe kto si boi, e co wyjdzie na jaw?
- Bierzemy to pod uwag, ale wci wiemy za mao, Wic
jestemy ostroni w formuowaniu sdw - powiedzia Patrik. Zastanawia nas jednak jedna rzecz. Kartki, ktre Ebba dostawaa od
kogo, kto si podpisywa G.
- Rzeczywicie, dziwna historia - odpar Sture. - Przychodziy na
kade jej urodziny. Mylelimy, e przysya je jaki jej daleki krewny.
Niewinne yczenia, wic dalimy sobie spokj.
- Wczoraj dostaa kolejn. Wcale nie bya niewinna.
Rodzice Ebby zdziwili si.
- Co napisano tym razem? - Sture wsta i zacign zasony. Soce za
mocno owietlao
st.
- Powiem tylko tyle, e jej groono.
- W takim razie to pierwsza taka kartka. Sdzicie, e przysa j ten
saboci.
Fjllbacka 1939
dziewitnacie lat. Ich matka, Carla, pierwsza ona twojego ojca, umara
nieco ponad rok przed lubem twoich rodzicw. Ci, z ktrymi
rozmawiaam, mwili, e twojej mamie nie byo atwo wej do tej
rodziny.
- Zastanawiam si, dlaczego wysza za m za kogo o tyle
starszego - powiedziaa Ebba. - Ojciec mia - policzya w mylach pidziesit jeden lat, gdy si pobierali
- Wyglda na to, e maczaa w tym palce twoja babcia. Podobno
bya z niej, nie wiem, jak to powiedzie...
- Nie mam adnego stosunku do babci, wic nie auj sobie. Moja
rodzina mieszka w Goteborgu, a t cz mojego ycia traktuj jako
ciekawostk.
- Wic nie obrazisz si, jeli powiem, e twoja babcia miaa opini
strasznej jdzy.
- No wiesz co?! - Anna spojrzaa na siostr z obrzeniem.
Ebba rozemiaa si serdecznie. Po raz pierwszy odkd si poznay.
- W porzdku. - Zwracajc si do Anny, dodaa: - Nie sprawio mi
to przykroci. Chciaabym pozna prawd, na tyle, na ile to moliwe.
- Tak, tak - powiedziaa Anna z powtpiewaniem.
- Twoja babcia miaa na imi Laura, urodzia si w 1920 roku - mwia
dalej Erika.
- Wic bya rwienic mojego ojca - zauwaya Ebba. - Tym
bardziej si dziwi, jak do tego mogo doj.
- Jak mwiam, podobno namwia twoj mam do tego
maestwa. Ale nie wiem tego na pewno, wic potraktuj to jak
przypuszczenie.
Pogrzebaa w papierach i pokazaa Ebbie kserokopi zdjcia.
- To twoja babcia Laura i dziadek Sigvard.
Ebba si pochylia.
- Rzeczywicie, nie wyglda na mi - powiedziaa, przygldajc
si kostycznej damie. Mczyzna te nie by zbyt radosny.
- Dziadek zmar w 1954 roku, wkrtce po zrobieniu tego zdjcia.
- Wygldaj na zamonych - zauwaya Anna. Ona rwnie si
pochylia, eby si przyjrze zdjciu.
o nich myla, mia przed oczami piciu chopcw ze zdjcia, ich czujne
spojrzenia i ubrania z lat siedemdziesitych.
- Dobrze im tak. Zwaszcza temu Holmowi - odpad Mellberg,
drapic Ernsta za uszami.
- Patriku? - Annika zajrzaa do pokoju i kiwna na niego. Na
korytarzu podaa mu telefon. - Torbjrn do ciebie. Zdaje si, e ma co
nowego.
Patrik poczu, jak ttno mu przypiesza. Poszed do swojego pokoju i
zamkn drzwi. Sucha Torbjrna dobry kwadrans, potem zada mu
kilka pyta. Poegna si i szybko wrci do pokoju socjalnego. Wszyscy
jeszcze tam byli: Paula, Mellberg, Gsta, teraz rwnie Annika. Zrobio
si pno, ale nikt si nie zbiera.
- Co ci powiedzia? - spytaa Annika.
- Spokojnie, najpierw nalej sobie kawy.
Powoli podszed do maszynki i wycign rk po dzbanek. Zanim
zdy go chwyci, zapaa go Annika. Nalaa mu kawy tak energicznie,
e a przelaa. Potem postawia filiank na stole.
- Prosz bardzo! Siadaj i opowiadaj.
Patrik umiechn si szeroko, ale zrobi, jak kazaa. Chrzkn.
- Torbjrn znalaz pod znaczkiem przyklejonym do kartki od G
wyrany odcisk palca, wic moemy go porwna z odciskiem
ewentualnego podejrzanego.
- To wietnie - powiedziaa Paula, kadc spuchnite nogi na
krzele. - Zrobie min kota, ktry wanie pokn kanarka, wic
pewnie masz co jeszcze lepszego.
- Mam. - Patrik wypi yk gorcej jak ukrop kawy. - Chodzi o
pocisk.
- Ktry? - spyta Gsta, pochylajc si.
- No wanie. Ot pocisk znaleziony pod listw podogow oraz
pociski, ktre wbrew zasadom zostay wyjte ze ciany po prbie
zamordowania Ebby...
- Tak, tak. - Mellberg zby go machniciem rki. - Wiem, do czego
pijesz.
- ...prawdopodobnie zostay wystrzelone z tej samej broni.
ukada plan.
- No wic... - powiedzia Gsta, gadzc si po podbrdku.
Patrik pisa dalej.
- Jutro musimy si spotka z ca pitk. Podzielimy si. Paulo,
moe sprbujesz pocign za nitk z pienidzmi wpacanymi na konto
Ebby?
Paula si rozpromienia.
- Oczywicie, ju si skontaktowaam z bankiem.
- Wiesz, Patriku... - znw zacz Gsta, ale Patrik nie sucha.
Wydawa kolejne polecenia. - Patrik!
Wszyscy spojrzeli na Gost. To do niego niepodobne tak podnosi
gos.
- Sucham, o co chodzi? Co chcesz mi powiedzie? - Patrik
spojrza na niego i nagle zrozumia, e nie spodoba mu si to, co Gsta
chce powiedzie.
- Widzisz, ten nauczyciel, Ove Linder...
- No co?
- Kto ju z nim rozmawia.
- Kto? - Patrik czeka na dalszy cig.
- Pomylaem, e byoby dobrze, gdyby nam pomagao wicej
osb. Nie da si zaprzeczy, e ona naprawd potrafi wyszukiwa
informacje, a nasze moliwoci nie s nieograniczone. Wic
pomylaem, e nie zaszkodzi, jeli nam pomoe. Sam przed chwil
powiedziae, e pewne rzeczy powinnimy zrobi wczeniej. No i
zrobilimy. Wic waciwie dobrze si stao. - Gsta musia odetchn.
Patrik mu si przyglda. Czy on ma nie po kolei w gowie? Zrobi
co za plecami kolegw i teraz usiuje to odkrci, udawa, e zrobi
dobrze? Nagle w jego gowie zrodzio si podejrzenie. Oby nie okazao
si suszne.
- Ona... to moja ukochana maonka? Erika bya u tego
nauczyciela?
- E... tak - odpar Gsta ze wzrokiem wbitym w kolana.
- No wiesz co, Gsta... - Paula powiedziaa to tak jakby mwia do
dziecka, ktre ukrado ciastko.
- Moe powinienem wiedzie o czym jeszcze? - spyta Patrik. Lepiej, eby mi wszystko powiedzia. Co narobilicie?
Gsta westchn gboko i powtrzy, co mu powiedziaa Erika o
swojej wizycie u Johna Holma, o tym, czego si dowiedziaa o jego
przeszoci od Kjella i o kartce znalezionej w jego domu. Chwil si
waha, ale w kocu opowiedzia rwnie o wamaniu.
Patrik zmartwia.
- Co ty powiedzia?
Gsta patrzy w podog.
- Nie, dosy tego. - Patrik zerwa si, wybieg z komisariatu i
wsiad do samochodu. A si gotowa. Przekrci kluczyk w stacyjce i
zmusi si do wzicia kilku gbokich oddechw. A potem wcisn gaz
do dechy.
Ebba nie moga si oderwa od zdj. Poprosia, eby j zostawiy sam.
Wzia wszystkie papiery i posza do gabinetu Eriki. Spojrzaa na
zawalone biurko i usiada na pododze. Rozoya przed sob zdjcia jak
wachlarz. To jej najblisza rodzina, od nich pochodzi. W rodzinie
adopcyjnej bya szczliwa, ale czasami im zazdrocia, e maj
dalszych krewnych, z ktrymi czuj si zwizani. Ona miaa tylko
zagadk. Przypomniaa sobie, jak stawaa przed wielk komod w
salonie, na ktrej stay oprawione zdjcia bab i dziadkw z obu stron,
ciotek i kuzynw, ludzi, dziki ktrym si czuje, e jest si ogniwem
dugiego acucha.
Teraz patrzya na zdjcia swoich krewnych. Wspaniae i zarazem bardzo
dziwne dowiadczenie.
Wzia do rki zdjcie fabrykantki aniokw. Pikna nazwa czego
odraajcego. Podniosa je do oczu, usiowaa dostrzec, czy w spojrzeniu
Helgi wida zo. Nie wiedziaa, czy zdjcie zrobiono wczeniej, czy
wtedy, kiedy mordowaa dzieci. Ale uwiecznione na nim dziecko - na
pewno Dagmar - byo tak mae, e musia to by rok 1902. Dagmar w
jasnej sukieneczce z falbankami, niewiadoma, jaki los j czeka. Co si z
ni stao? Utopia si w morzu, jak przypuszczaj? Moe jej zniknicie
byo naturalnym kocem jej ycia? Moe
zostaa skazana na zgub ju wtedy, gdy ujawniono zbrodnie jej
Cajsa Warg - wac. Anna Christina Warg, XVIII-wieczna autorka ksiki kucharskiej.
powinno.
Gsta spojrza uwanie na Patrika. Bbni palcami w kierownic i
zawzicie wpatrywa si w samochody jadce przed nimi. Musia si
trzyma blisko pobocza, bo wskie drogi nie byy przystosowane do
duego mchu w obu kierunkach. A latem ruch by naprawd duy.
- Mam nadziej, e nie bye dla niej zbyt surowy, co?
Gsta odwrci gow. Wyglda przez boczne okno.
- Zachowalicie si idiotycznie, nadal tak uwaam - odpar Patrik,
ale by duo spokojniejszy ni wczoraj.
Gsta milcza. Nie chciao mu si kci. Prawie ca noc jeszcze raz
przeglda materiay z dochodzenia, ale nie chcia o tym mwi
Patrikowi. Pewnie nie byby zadowolony, gdyby wystpi z jak
propozycj. Zasoni usta rk, eby ukry, e ziewa. By rozczarowany,
e jego nocna na nasiadwka nie przyniosa adnych efektw. Nie
znalaz nic, co by go zainteresowao. Nic nowego. Czu si tak, jakby z
niego drwiono. A jednoczenie nie mg si pozby wraenia, e
odpowied ma przed nosem, e ukrywa si w ktrej ze stert papierw.
Wczeniej by zy, e nie moe jej znale. Do wyjanienia tej sprawy
pchaa go ciekawo i zawodowa ambicja. Teraz pchaa go do tego
obawa o Ebb. Ebba nie bya bezpieczna, jej ycie zaleao od tego, czy
zapi sprawc.
- Skr w lewo. - Wskaza na boczn drog kawaek dalej.
- Wiem, gdzie to jest - odpar Patrik i skrci w sposb wiadczcy
o tym, e gardzi mierci.
- Widz, e nadal nie masz prawa jazdy - mrukn Gsta. Trzyma
si uchwytu nad drzwiami.
- Jestem bardzo dobrym kierowc.
Gsta prychn. Dojedali do domu Ollego.
Jego dzieci nie bd szczliwe, kiedy pewnego dnia bd
musiay tu zrobi porzdek
- zauway.
Posesja przypominaa raczej zomowisko ni miejsce zamieszkania.
Ludzie z okolicy wiedzieli, e jeli chc si czego pozby, powinni
dzwoni do Ollego. Chtnie bra wszystko. Pomidzy kilkoma
kilka razy.
- Na zdrowie - powiedzia Olle z szerokim umiechem. W grnej
szczce brakowao mu trzech zbw
- Dzikuj.
Gsta troch narzeka, kiedy wstawiali puda do baganika, ale mia
nadziej, e znajd jak wskazwk. Najbardziej jednak cieszyo go to,
e bdzie mg powiedzie Ebbie, e rzeczy jej rodzicw si znalazy.
Nawet gdyby mia si nadwery, i tak warto.
Wyjtkowo pospali duej. Uwaa, e zasuy, bo wczoraj pracowa do
pna.
- Boe, jeszcze chce mi si spa - powiedziaa Carina, kadc mu
rk na ramieniu.
- Mnie te, ale kto powiedzia, e mamy wstawa? - Kjell
przysun si do niej i mocno j przytuli.
- Mmm... zmczona jestem.
- Chc si tylko poprzytula.
- Ju ci wierz - odpara, z luboci wyginajc szyj. W kieszeni
spodni Kjella przewieszonych przez oparcie ka gono rozdzwonia
si komrka.
- Nie odbieraj. - Carina przycisna si do niego.
Ale telefon dzwoni i dzwoni. Kjell nie wytrzyma. Szarpn
spodnie i wyj go z kieszeni. Na wywietlaczu zobaczy nazwisko: Sven
Niklasson. Wymaca przycisk z zielon suchawk.
Cze, Sven. Ale nie, nie spaem. - Zerkn na zegarek,
byo po dziesitej. Chrzkn.
- Dowiedziae si czego?
Sven Niklasson mwi do dugo. Kjell sucha z rosncym
zdziwieniem. Mrucza pod nosem, co miao Niklassonowi wystarczy za
odpowied. Widzia, e Carina ley na boku z gow opart na ramieniu
i patrzy na niego.
- Moemy si spotka na Malga23 - powiedzia w kocu. Doceniam to, e mnie do tego dopuszczasz. Nie kadego z naszych
kolegw byoby na to sta. Dali zna policji z Tanum? Z Gteborga? W
23
- Policz je.
Policzy i szeroko otworzy oczy.
- Cztery - powiedziaa. - Nie powinno by pi?
- Nie, jeli przyjmiemy, e Ebbie nie zdyli wyrobi.
Patrik podszed i wzi paszporty do rki. Otwiera kolejno,
sprawdza nazwiska i zdjcia. Potem odwrci si do Eriki.
- No i? Ktrego brakuje? - spytaa.
- Annelie. Jej paszportu nie ma.
Fjllbacka 1961
dziecko. Nie teraz. Wszystko jest jeszcze wiee i kruche, a do tego maj
przed sob tyle pracy, i nad domem, i nad sob. Ale w przyszoci
Vincent mgby mie rodzestwo. Tak to widziaa. Rodzestwo dla ich
anioka.
Uspokoia rodzicw. Przeprosia, e nie powiedziaa im o
wszystkim, i przekonaa, eby nie przyjedali. Wieczorem zadzwonia
jeszcze raz, eby im opowiedzie, czego si dowiedziaa o swojej
rodzinie. Cieszyli si razem z ni. Wiedzieli, ile to dla niej znaczy.
Stanowczo odradzali powrt na wysp, dopki sytuacja si nie wyjani.
Wic skamaa, e spdzi u Eriki i Patrika jeszcze jedn noc.
Tak naprawd sama si baa. Przecie kto chcia ich pozabija. Ale
Mrten postanowi zosta na wyspie, a zdecydowaa, e zostanie z nim.
Wybraa go po raz drugi. Obawa, e go
Straci, okazaa si silniejsza od lku przed nieznanym. mier Vincenta
nauczya j, e czowiek nie do koca jest w stanie zapanowa nad
swoim yciem, a zwizek z Martenem to jej los. Bez wzgldu na to, co
si stanie.
- Halo! - Rzucia torb w kt przedpokoju. - Mrten, gdzie jeste?
W domu panowaa absolutna cisza. Sza na gr, nasuchiwaa.
Moe popyn po co do Fjllbacki? Nie, widziaa dk przy pomocie.
Obok przycumowano drug. Maj gocia?
- Halo! - powtrzya, ale odpowiedzia jej tylko jej wasny gos
odbity od nagich cian. Promienie soca wpaday przez okno,
przewietlay wzbijane jej krokami kby kurzu. Wesza do sypialni.
- Mrten?
Zdumiaa si, kiedy go zobaczya. Siedzia na pododze, oparty
plecami o cian, ze wzrokiem wbitym w jaki punkt. Nie rusza si.
Zaniepokoia si. Przykucna i pogadzia go po gowie. Wyglda
na wyczerpanego.
- Co tam? - spytaa. Spojrza na ni.
- Wrcia? - spyta monotonnym gosem.
Przytakna z zapaem.
- Nawet sobie nie wyobraasz, ile ci mam do opowiedzenia.
Miaam czas, eby wszystko przemyle. Zrozumiaam to, co ty
byy dorose, nadal wymagay silnej rki. Nie mia pewnoci, e Rebecka
sobie z nimi poradzi. Wtpi te, czy bdzie dla nich pielgnowa
ydowskie tradycje. Ale nie mia wyboru. Jego haba przywrze do nich,
nie pozwoli im i przez ycie z podniesionymi gowami. Dla nich musi
zoy ofiar z siebie.
W chwili saboci pomyla o zemcie, ale natychmiast odrzuci t
myl. Wiedzia, e zemsta nie przynosi nic dobrego. Pomnaa tylko zo.
Zjad jajko, starannie wytar usta i wsta od stou. Wychodzc z
domu po raz ostatni, nie obejrza si za siebie.
Obudzi j odgos otwierania cikich drzwi. Bya kompletnie
zdezorientowana. Zmruya oczy, patrzya na padajce przez szczelin
wiato. Gdzie jest? upao j w skroniach, usiada z wysikiem.
Zmarza, jej nagie ciao okrywao tylko cienkie przecierado. Trzsa si
z zimna, obja si za ramiona. Ogarnia j coraz wikszy strach. Mrten.
Zacza sobie przypomina. Leeli razem w maeskim ku. Pili
wino, obudzio si w niej podanie. Teraz ju przypominaa sobie
wyranie, chocia wolaaby nie pamita splecionych cia w
wietle ksiyca. Potem zrobio si ciemno. Nic wicej nie pamitaa. Halo! - zawoaa. Nikt nie odpowiedzia. Miaa poczucie, jakby to si nie
dziao naprawd, jakby bya Alicj w krainie czarw i jakby wanie
wpada do krliczej nory. - Halo! - zawoaa. Prbowaa wsta, ale nogi
si pod ni ugiy i pada na ziemi.
Kto wrzuci co duego, a potem drzwi zamkny si z hukiem.
Znieruchomiaa. Znw zapada absolutna ciemno. Pomylaa, e mimo
wszystko powinna sprawdzi, co to. Peza powoli, macaa domi. Od
zimnej, chropowatej podogi drtwiay jej palce. Podrapaa sobie kolana.
Wreszcie na co trafia, chyba na tkanin. Drgna, gdy poczua, e
dotyka ciaa. Czowiek. Zamknite oczy. Nie wyczua oddechu, ale ciao
byo ciepe. Dotkna szyi. Wyczua palcami saby puls i bez
zastanowienia cisna tego kogo za nos. Gow odchylia do tyu i
obja wargami usta. Zapach i wosy wiadczyy o tym, e to kobieta.
Wtaczaa jej do ust powietrze i miaa wraenie, e zna ten zapach.
Nie umiaaby powiedzie, jak dugo j reanimowaa. Co jaki czas
kada jedn do na drugiej i uciskaa klatk piersiow. Nie miaa
rozgrzeje.
- Skd si tu wzia? - spytaa nagle Ebba, jakby dopiero teraz j
zastanowio, dlaczego s tu razem.
- Widocznie Mrten mnie te chcia zamordowa. - Anna owina
si szczelniej kocem.
Ebba zmarszczya brwi.
- Dlaczego? Bez powodu czy stao si co, co... - Gwatownym
ruchem pooya rk na ustach. Spojrzaa twardo na Ann. - Widziaam
tac w sypialni. Po co waciwie tu wczoraj przypyna? Zostaa na
kolacji? Co tu si dziao?
Jej sowa odbijay si od cian jak pociski. Anna draa przy kadym
pytaniu, jakby dostawaa w twarz. Nie musiaa nic mwi. Wiedziaa, e
odpowied ma wypisan na twarzy.
Oczy Ebby napeniy si zami.
- Jak moga? Przecie wiesz, przez co przeszlimy i jak jest
midzy nami.
Annie zascho w ustach. Zupenie nie wiedziaa, jak si tumaczy i
jak przeprosi. Ebba dusz chwil patrzya na ni oczami penymi ez.
Kilka razy gboko odetchna, a potem spokojnie powiedziaa:
- Nie bdziemy teraz o tym mwi. Musimy trzyma razem, jeli
mamy si std wydosta. Moe znajdziemy w tych skrzyniach co, czym
mogybymy wyway drzwi. - Odwrcia si plecami do Anny. Z caej
jej postaci bia powstrzymywana zo.
Anna z wdzicznoci przystaa na zawieszenie broni. Jeli si std
nie wydostan, nie bd musiay sobie niczego wyjania. Przez jaki
czas nikt nie bdzie ich szuka. Dan wyjecha z dziemi, rodzice Ebby
na razie te nie bd si niepokoi. Zostaa Erika. Denerwuje si, ilekro
nie moe si skontaktowa z siostr. Ann zazwyczaj doprowadzao to
do szau. Teraz marzya o tym, eby si zaniepokoia, eby wypytywaa i
uparcie drya, jak zawsze, kiedy nie moga si doczeka odpowiedzi.
Siostro kochana, bd wcibska i niespokojna jak zawsze, modlia si w
duchu.
Ebba podesza do drugiej skrzyni i zacza kopa w kdk. Kdka
ani drgna, ale po jakim czasie obluzowa si skobel.
- Wykluczone!
- Aleja naprawd powinnam tam jecha. Pomyl, jeli co si
stao...
- Nie ma mowy. - Po chwili zmik: - Przepraszam ci, ale bdzie
lepiej, jeli zaatwimy to sami - doda obejmujc j.
Erika niechtnie kiwna gow i posza do samochodu. Patrik
patrzy, jak odjeda. Sign po telefon i zadzwoni do Victora. Po
omiu sygnaach wczya si poczta gosowa.
- Ratownictwo morskie nie odpowiada. Typowe. Akurat teraz,
kiedy nasza motorwka podobno jest na Val.
Usysza chrzknicie. W drzwiach staa Erika.
- Niestety nie mog jecha do domu. Nie mog odpali
samochodu.
Patrik spojrza na ni z niedowierzaniem.
- Dziwne. Gsta, mgby j odwie? Ja tymczasem zaatwi
kilka spraw. I tak musimy poczeka ni transport.
- Dobrze - odpar Gsta. Nie patrzy na Erik.
- To do zobaczenia w porcie. Sprbujesz si dodzwoni do
Victora?
- Oczywicie.
Znw mu zabrzczao w kieszeni. Odruchowo zerkn na
wywietlacz. Kjell Ringholm. Niech bdzie.
- Dobrze, wszyscy robi, co do nich naley. - Patrzc na
wychodzcych kolegw, wcisn zielon suchawk - Hedstrm,
sucham - powiedzia z westchnieniem. Lubi Kjella, ale akurat w tej
chwili nie mia gowy do dziennikarzy.
Val 1972
jak si potoczyo ich ycie. Ale kiedy si znw spotkali, mia wraenie,
jakby wszystko, co si dziao po Val, nie miao najmniejszego
znaczenia.
Nie odpowiedzia Sebastianowi, powtrzy tylko:
- Trzeba to zakoczy, powiedzie, jak byo.
- Czemu miaoby to suy? - spyta John. - Przecie to ju
zamierzcha przeszo.
- Wiem, e to by mj pomys, ale im jestem starszy, tym
wyraniej widz, e to by bd - odpar Leon, patrzc na Johna.
Wiedzia, e jego trudno bdzie przekona. Ale i tak to zrobi. Nie
pozwoli, eby kto mu przeszkodzi. Zamierza ujawni wszystko, bez
wzgldu na to, czy ich przekona, czy nie. Chcia tylko by w porzdku i
powiedzie im, co zamierza, bo miao to zmieni ycie ich wszystkich.
- Zgadzam si z Johnem - powiedzia Josef bezbarwnym gosem. Nie ma powodu grzeba si w tej sprawie, dawno zakopanej i
zapomnianej.
- To ty zawsze mwie o przeszoci i odpowiedzialnoci za
swoje czyny. Nie pamitasz? - spyta Leon.
Josef zblad i odwrci si.
- To nie to samo.
- Wanie e to samo. Przeszo wci jest ywa. Cay czas o niej
pamitam i wiem, e wy te.
- To nie to samo - powtrzy Josef.
- Mwie, e ludzie odpowiedzialni za cierpienia twoich
przodkw powinni zosta pocignici do odpowiedzialnoci. Moe my
te powinnimy wzi na siebie odpowiedzialno i przyzna si do
winy? - Leon mwi mikkim gosem. Widzia, e Josef jest bardzo
poruszony.
- Nie pozwol na to. - Siedzcy obok Sebastiana John splt rce
na kolanach.
- Nie masz nic do gadania - odpar Leon. Teraz wiedz, e ju
podj decyzj.
- Rb, co chcesz - powiedzia nagle Sebastian. Z kieszeni spodni
wyj klucz. Poda go Leonowi, Leon wzi go z ociganiem. Wiele lat
Expressen.
- Do jakiej akcji? I dlaczego my nic o tym nie wiemy? - Paula z
niedowierzaniem pokrcia gow.
- Kjell nic nie powiedzia. Mwi o bezpieczestwie pastwa i e
to powana sprawa... Wiesz, jaki jest Kjell
- Jedziemy tam? - spytaa.
- Nie, zwaszcza nie ty w tym stanie. Lepiej nie wchodmy w
drog kolegom z Gteborga. Zadzwoni do nich, sprbuj si
dowiedzie czego wicej. Ale podejrzewam, e Holm przez duszy
czas bdzie niedostpny.
- Ciekawe, o co chodzi. - Paula wiercia si na krzele.
Dowiemy si w swoim czasie. Jeli Kjell i Sven Niklasson s na
miejscu, przeczytamy
o tym w gazetach
- Zaczniemy w takim razie od tamtych.
- To musi troch poczeka - odpar Patrik, wstajc. Popyn z
Gost na Val. Sprawdzimy, co si tam dzieje.
- Ciekawe, e pienidze wpaca ojciec Leona Kreutza powiedziaa Paula w zamyleniu.
- Pogadamy z Kreutzem, jak tylko wrcimy z Val. - W jego
gowie kbiy si rne myli. - Leon i Annelie. Moe jednak maj z
tym co wsplnego.
Poda Pauli rk, pomg jej wsta.
- Id. Dowiem si czego o Aronie Kreutzu - powiedziaa i
kolebic si na boki, ruszya korytarzem.
Patrik chwyci kurtk i wyszed. Mia nadziej, e Gsta odwiz
Erik do Fjllbacki. Domyla si, e przez ca drog upieraa si, e
jednak popynie z nimi na Val. Postanowi, e nie ulegnie. Nie
denerwowa si a tak jak ona, ale czu, e co jest nie tak, i wola, eby
w razie czego Eriki tam nie byo.
Ju by na parkingu, kiedy zawoaa go Paula. Staa w drzwiach
komisariatu.
Co si stao? Machaa rk, eby wrci. Widzc jej powan min,
natychmiast ruszy z powrotem.
edzie do Gteborga.
Erika kiwna gow, cho wiedziaa, e to kamstwo. Przecie
Maria z kutra
pocztowego powiedziaa jej, e wysadzia Ebb na pomocie. Rozejrzaa
si dyskretnie i midzy drzwiami a cian dostrzega torb. Ebba miaa
ja ze sob, kiedy u nich nocowaa. A wic nie pojechaa prosto do
Gteborga.
- Gdzie jest Anna?
Mrten nadal patrzy na nich martwym wzrokiem.
Wzruszy ramionami.
Erika ju wiedziaa. Nie zastanawiajc si duej, wypucia z rki
torebk i rzucia si na schody.
- Anna! Ebba!
Nikt nie odpowiedzia. Usyszaa za sob szybkie kroki, Mrten
bieg za ni. Wbiega na pitro, wpada do sypialni i stana jak wryta.
Obok tacy z resztkami jedzenia i kieliszkami po winie leaa torebka
Anny.
Najpierw d, teraz torebka. Wniosek nasuwa si sam. Anna jest na
wyspie, Ebba rwnie.
Gwatownym ruchem odwrcia si do Martena i krzyk uwiz jej w
gardle. Sta za ni i mierzy do niej z rewolweru. Ktem oka zobaczya,
jak Gsta nieruchomieje. - Stj spokojnie
- sykn Mrten i zrobi krok w przd. Trzyma rewolwer pewn rk,
lufa znalaza si o centymetr od czoa Eriki. - A ty id tam! - kiwn
gow na Gost. Kaza mu stan obok Eriki.
Gsta zrobi, co kaza. Wszed do sypialni z rkami w grze i nie
odrywajc wzroku od Martena, stan obok Eriki.
- Siada! - powiedzia Mrten.
Usiedli na wycyklinowanej pododze. Erika patrzya na rewolwer.
Skd on go ma?
- Od to, sprbujemy to jako rozwiza - powiedziaa
pojednawczo.
Mrten spojrza na ni z nienawici.
- Co rozwiza? Mj syn nie yje przez t kurw. Co tu jest do
zbami.
Nagle wyrosa przed ni ciemna posta. Drgna wiedziaa,
kto to.
- A, to ty. Dlaczego biegasz po nocy?
Patrzy na ni lodowatym wzrokiem. Zrobio jej si jeszcze
zimniej. Oczy mia czarne jak ta noc. Zacza si powoli cofa. Nie
musia nic mwi. Ju wiedziaa, e popenia bd. Jeszcze kilka
krokw i dojdzie do rogu, a potem szybko do drzwi. Niby blisko, a
wydawao si, e to wiele kilometrw. Z przeraeniem spojrzaa w
czarne oczy. Wiedziaa, e ju nigdy nie wejdzie do domu.
Pomylaa o matce. Czua si tak samo jak wtedy: bya bezradna,
nie widziaa wyjcia z puapki, nie miaa dokd pj. Nagle
poczua, e co jej pka w piersi.
Patrik spojrza na zegarek.
- Gdzie ten Gsta? Powinien tu by przed nami. - Siedzieli z
Mellbergiem w samochodzie i czekali. Wpatrywali si w dom Kreutza.
Nagle obok stan znajomy samochd. Patrik ze zdumieniem
zobaczy za kierownic Martina.
- Dzwonia twoja ona. Powiedziaa, e sytuacja jest
podbramkowa i e potrzebujecie pomocy.
- Jak... - zacz Patrik. Przerwa i zacisn usta. Ach, ta Erika.
Pewnie oszukaa Gost i zabraa si z nim na Val.
By na ni zy, ale rwnie zaniepokojony. To ostatnia rzecz, jakiej
w tej chwili potrzebowa. Nie mieli pojcia, co si dzieje w domu
Kreutza. Powinien si skupi na tym. Ale by wdziczny Martinowi.
Wyglda na zmczonego, ale w tej sytuacji nawet zmczony Martin si
przyda.
- Co si stao? - Martin osoni rk oczy i spojrza na dom.
- Pady strzay. Nic wicej nie wiemy.
- Kto jest w rodku?
- Tego te nie wiemy. - Patrik poczu, e puls mu przyspiesza. Nie
cierpia tego. Za mao danych, eby oceni sytuacj. A w takich
wypadkach najczciej jest niebezpiecznie.
- Nie powinnimy wezwa posikw? - spyta Mellberg.
rozbawieniem.
Mansson wzruszy ramionami.
- Dlaczego paski ojciec wpaca pienidze na konto Ebby? A do
jej osiemnastych urodzin? - spyta Patrik, patrzc na Kreutza. Zadzwonilicie wtedy do niego? Bogaty, wpywowy czowiek, z
kontaktami. Pomg wam, kiedy ich wymordowalicie? Tak byo?
Elvander posun si za daleko? Musielicie zabi pozostaych, bo byli
wiadkami? - Mwi to ze zoci. Chcia nimi wstrzsn, chcia, eby
zaczli mwi.
- Musisz by zadowolony, co, Leonie? - powiedzia szyderczym
tonem Percy. - Prosz, teraz moesz wyoy karty na st.
John Holm zerwa si z miejsca.
- To jakie szalestwo. Nie zamierzam bra w tym udziau. Id.
Zrobi krok naprzd. Percy wymierzy, nieco na prawo od niego, i
strzeli.
- Co ty robisz?! - krzykn Holm i usiad.
Patrik i Martin podnieli pistolety, wymierzyli w von Bahma. Potem
opucili rce, bo von Bahrn nadal celowa w Holma.
- Nastpnym razem nie strzel obok. Chocia to mi zostao po
ojcu. Wreszcie jaka korzy z tego, e kaza mi chodzi na strzelnic.
Gdybym chcia, mgbym ci odstrzeli t twoj liczn grzywk. - Von
Bahru przekrzywi gow i spojrza na Holma. Holm by blady jak
ciana.
Patrik dopiero teraz zda sobie spraw, e policjanci z Gteborga z
pewnoci prbowali zatrzyma Holma w domu. Nie wiedzieli, e jest
we Fjllbace.
- Prosz si uspokoi, panie von Bahrn - powiedzia Martin. Wtedy nikomu nie stanie si krzywda. Nikt std nie wyjdzie, dopki
wszystkiego si nie dowiemy.
- Chodzio o Annelie? - Patrik znw zwrci si do Kreutza. Na co
on czeka, jeli naprawd chcia ujawni, co si stao w wigili
Wielkanocy w 1974 roku? Strach go oblecia? - Przypuszczamy, e
zabraa paszport i ucieka za granic. Ale najpierw zamordowalicie
pozostaych, zgadza si?
wysa do redakcji.
Kjell zdawa sobie spraw, e powinien jecha do swojej. Bez
wtpienia powitaj go jak bohatera. Zadzwoni wczeniej, eby
poinformowa, co si dzieje. Redaktor naczelny wyraa zachwyt tak
gono, e omal nie popkay mu bbenki. Ale nie chcia wraca, dopki
nie dowie si, co si stao z Holmem.
- Nie sdz, eby wyjecha bez ony. Bya kompletnie zaskoczona,
wic on rwnie z ca pewnoci nic nie wiedzia. Mwi si, e s
bardzo zgranym maestwem.
- W maych miasteczkach i osadach pogoski rozchodz si lotem
byskawicy, wic istnieje ryzyko, e jeli nie zwia do tej pory, zrobi to
teraz. - Sven Niklasson zacisn usta. Patrzy na dom Holmw.
- Hm... - mrukn Kjell z roztargnieniem. Zastanawia si, gdzie
moe by Holm. W mylach porzdkowa wszystko, co o nim wiedzia.
Policja ju sprawdzia szopy na odzie. Nic nie znaleli.
- Nie wiesz, jak si udaa akcja w Sztokholmie? - spyta.
- Doskonale. Przynajmniej raz Sapo26 i policji udao si
wsppracowa. Bez rozgosu zatrzymali cae kierownictwo partii. Jak
przychodzi co do czego, ci faceci wcale nie s tacy butni.
- Chyba nie. - Kjell by ju mylami przy tytuach z najbliszych
wyda gazet. Sprawa ma wymiar nie tylko krajowy. wiat si zdziwi, e
co takiego mogo si wydarzy w malekiej Szwecji, kraju czsto
postrzeganym jako szczeglnie dobrze zorganizowany, a do absurdu.
Zadzwonia jego komrka.
- Cze, Rolf... No tak, jest mae zamieszanie. Nie wiedz, gdzie
si podziewa Holm... Co mwisz? Strzay... Dobra, ju tam jedziemy. Rozczy si i skin na Svena. - Wskakuj. Podobno doszo do
strzelaniny u Leona Kreutza. Jedziemy tam.
- Jakiego Leona Kreutza?
- Faceta, ktry chodzi z Holmem do szkoy na Val. Mocno
podejrzana sprawa.
- Nie jestem przekonany, czy powinienem jecha. Holm moe si
Sapo - Skerhetspolisen, Policja Bezpieczestwa, ktrej podlega kontrwywiad,
zwalczanie terroryzmu, ochrona konstytucji, pastwa i obywateli.
26
jego boku. Zaskoczya go jej odwaga. Moe kiedy po prostu jej nie
docenia, moe nie chcia si czu wspodpowiedzialny za jej wielkie
powicenie.
Ale dlaczego Josef zdoby si na to, eby popyn na Val?
Wydawao mu si, e zna odpowied. Ju w chwili gdy wszed, wyczyta
w jego oczach, e jest gotw umrze. Zna to spojrzenie. Widzia je na
Mount Everecie, kiedy nad ich gowami rozszalaa si burza. I na
tratwie ratunkowej, kiedy ich statek poszed na dno na Oceanie
Indyjskim. Spojrzenie czowieka, ktry wypuci z rk ster ycia.
- Nie bd w tym uczestniczy. - John Holm wsta, obcign
nogawki. - Koniec farsy. Wszystkiemu zaprzecz. Dowodw nie ma,
wic moesz mwi jedynie we wasnym imieniu.
- John Holm? - usyszeli od drzwi.
Holm podnis gow.
- Bertil Mellberg. Tylko tego brakowao. Czego pan chce? Jeli
zamierza pan rozmawia ze mn takim tonem jak poprzednio, to prosz
si zwrci do mojego adwokata.
- Nie bd tego komentowa.
-1 bardzo dobrze. Jad do domu. Mio byo.
Holm ruszy do drzwi, ale Mellberg zagrodzi mu drog. Za nim
stao trzech mczyzn. Jeden trzyma wielki aparat fotograficzny i
pstryka zdjcie zdjciem.
- Pojedzie pan ze mn - oznajmi Mellberg.
Holm westchn.
- Co to za brednie? To jest zwyczajne nkanie Zapewniam, e to
si dla pana przykro skoczy.
- Niniejszym zatrzymuj pana za podeganie do zabjstwa. Idzie
pan ze mn - odpar Mellberg z szerokim umiechem.
Kreutz obserwowa ten spektakl. Rwnie von Bahrn i Mansson
przygldali si w napiciu. Holm si zaczerwieni. Zrobi ruch, jakby
chcia si przecisn do wyjcia, ale Mellberg pchn go na cian,
zamaszystym ruchem zapa za rce i zaoy kajdanki.
Fotograf nadal pstryka zdjcia. Pozostali dwaj mczyni podeszli
bliej.
- Co si stao?
- To wina Ebby.
- Jak to?
- Dopiero teraz to do mnie dotaro.
Erika troch si zniecierpliwia.
- Zabia go? - Wstrzymaa oddech. Ktem oka widziaa, e Gsta
uwanie im si przyglda. - Dlatego chciae j zabi?
Mrten bawi si rewolwerem.
- Wcale nie chciaem, eby ten ogie tak si rozbucha powiedzia, kadc bro na kolanach. - Chodzio mi o to, eby
zrozumiaa, e mnie potrzebuje. e potrafi j ochroni.
-1 dlatego do niej strzelae?
- eby zrozumiaa, e powinnimy si trzyma razem. Ale to nie
pomogo. Teraz ju wiem dlaczego. Manipulowaa mn, ebym nie
dostrzeg tego, co oczywiste. e go zabia. - Pokiwa gow, jakby chcia
podkreli to, co powiedzia.
Erika spojrzaa mu w oczy i wystraszya si. Musia ze sob
walczy, eby zachowa spokj.
- e zabia Vincenta?
- Wanie. Zrozumiaem to, kiedy wrcia od ciebie. Odziedziczya
t win. Takie zo nie moe tak po prosi u znikn.
- Chodzi ci ojej praprababk? Fabrykantk aniokw? - zdziwia
si Erika.
- Tak. Ebba mwia, e topia te dzieci w balii i zakopywaa w
piwnicy. Uwaaa, e nikt ich nie chce i nikt si o nie nie upomni. A ja
przecie chciaem Vincenta. Szukaem go, ale ju go nie byo. Utopia
go. Zakopali go razem z tamtymi zabitymi dziemi i nie mg si
wydosta. - Mrten wyrzuca z siebie sowa, jakby plu. W kciku jego
ust pokazaa si struka liny.
Erika zdaa sobie spraw, e ta rozmowa nie ma sensu. Z rnych
pomieszanych rzeczywistoci stworzy krain cieni. Tam ju nie moga
dotrze. Ogarn j strach. Spojrzaa
na Gst. Wyglda na zrezygnowanego. Pewnie doszed do tego
samego wniosku. Nie pozostao im nic innego, jak modli si, eby im
Val 1974
patrzc na Inez.
Sosjerka z hukiem spada na podog. Brzowy sos cieka w
szpary midzy deskami.
Inez spojrzaa mu w oczy. Wiedziaa, e zrobi to umylnie, a on
wiedzia, e ona wie.
- Co za niezdara - powiedzia Rune, patrzc na podog. Inez, wytrzyj to.
- Oczywicie - odpara z wymuszonym umiechem. Nawet do
gowy mu nie przyszo, e to Claes powinien to zrobi.
-I przynie jeszcze sosu - powiedzia Rune, gdy sza do kuchni.
Odwrcia si.
- Wicej nie ma.
- Carla zawsze miaa zapas, na wypadek gdyby zabrako.
-Moliwe, ale ja nie mam. Wszystko wlaam do sosjerki.
Uklka przy krzele Claesa i wytara podog, a potem
wrcia na swoje miejsce. Jedzenie ju wystygo, ale i tak stracia
apetyt.
- Byo pyszne - powiedzia Johan, podstawiajc jej talerz po
dokadk. - wietnie gotujesz.
Mia takie niewinne bkitne oczy. Bya bliska paczu. Naoya
mu. Johan w tym czasie karmi Ebb srebrn yeczk.
- Prosz, jeszcze troch kartofelkw. Mmm... jakie pyszne. Rozpromienia si za kadym razem, kiedy przeykaa kolejny ks i
otwieraa buzi.
Claes zamia si ordynarnie.
- Ale z ciebie wstrtny miczak.
- Nie mw tak do brata - warkn ojciec. - Ma najlepsze
stopnie ze wszystkich przedmiotw i jest mdrzejszy od was
dwojga razem wzitych. Ty nie byszczae w szkole, wic dopki
nie udowodnisz, e si do czego nadajesz, masz by dla niego
bardziej uprzejmy. Gdyby mama zobaczya twoje wiadectwo,
wstydziaby si, e ma syna nieuka.
jej w skro.
-Mwiem, e ma by cisza - powiedzia matowym gosem.
Inez poczua, e ma zy pod powiekami. Ile ycia im jeszcze
zostao? Nic nie mogli zrobi. Mogli tylko czeka, a ich kolejno
pozabija.
Ebba znw zacza paka. Claes drgn. Pakaa coraz
goniej. Inez chciaa wsta, ale nie bya w stanie.
- Ucisz dzieciaka. - Claes spojrza na ni. - No mwi, ucisz
tego bkarta!
Otworzya usta, ale nie moga wydusi sowa. Claes wzruszy
ramionami.
- W takim razie ja to zrobi - powiedzia i znw wycelowa w
Ebb.
Nacisn spust. Inez rzucia si na ni, zasonia j wasnym
ciaem.
Ale strza nie pad. Claes znw nacisn spust. Ze zdumieniem
patrzy na rewolwer. Nie wystrzeli. I wtedy Leon rzuci si na
niego.
Inez wzia Ebb na rce, tulia j do serca. Walio jak
szalone. Claes lea na pododze. Usiowa zrzuci z siebie Leona.
- Pomcie mi! - zawoa Leon. Krzykn, bo dosta pici w
brzuch.
Wygldao na to, e nie poradzi sobie z rzucajcym si pod
nim Claesem. Nagle John wymierzy Claesowi kopniaka. W gow.
Rozleg si nieprzyjemny chrobot i Claes przesta si rzuca.
Leon sturla si z Claesa. Sta na czworakach. Percy zamierzy
si i kopn Claesa w brzuch. John wci kopa w gow. Josef
pocztkowo tylko si przyglda. Potem z zacit min przeszed
nad ciaem Elvandera, podszed do stou i sign po n do
misa. Uklk obok Claesa, spojrza na Johna i Percy ego.
Przestali kopa, obaj byli zdyszani. Z ust Claesa wydoby si
bulgot, przewrci oczami. Josef powoli, jakby mu to sprawiao
przyjemno, przyoy n do szyi Claesa i podci mu gardo. Od
razu buchna krew.
czekoladowych.
- Chcesz?
- Tak, poprosz. - Patrik usiad przy stole. Dzieci ju spay, w
domu byo cicho. Trzeba korzysta z okazji.
- Musi by uszczliwiony, co?
- Mao powiedziane. A Gteborska policja ma do niego al, e si
postara, eby wszelkie zasugi przypisano jemu. Najwaniejsze, e
pokrzyowali im plany i udaremnili zamach. Przyjaciele Szwecji dugo
si nie podnios.
Erika pomylaa, e chciaaby w to wierzy. Z powag spojrzaa na
ma.
- Opowiedz, jak byo u Kreutza i Inez.
- Sam nie wiem - odpar z westchnieniem. - Dostaem odpowiedzi
na pytania, ale nie jestem pewien, czy wszystko rozumiem.
- Co masz na myli?
- Kreutz opowiedzia, co i jak si stao, ale jego rozumowanie nie
wydaje si cakiem przekonujce. Podejrzewa, e w szkole le si
dzieje. W kocu Meyer nie wytrzyma i powiedzia mu, co Claes robi z
nim, Holmem i von Bahmem.
- Czy to Kreutz wpad na pomys, eby pj z tym do dyrektora?
Patrik przytakn.
- Nie chcieli, ale ich przekona. Odniosem wraenie, e czsto si
zastanawia, jak by im si ycie uoyo, gdyby mu si nie udao.
- Ale dobrze zrobi. Przecie nie mg wiedzie, e Claes jest a
tak nienormalny.
Czego takiego nie mona przewidzie. - Erika wyskrobaa yeczk
resztk lodw z miseczki. Nie odrywaa wzroku od Patrika. Bardzo
chciaa pojecha z nim na spotkanie z Kreutzem i Inez, ale uzna, e
wszystko ma swoje granice. Musi jej wystarczy, e pniej jej opowie.
- To samo mu powiedziaem.
- A potem? Dlaczego od razu nie zadzwonili na policj? Bali si,
e im nie uwierz. Oprcz tego pewnie byli w szoku. Nie myleli
racjonalnie. Poza tym nie naley lekceway wstydu. Wystarczyo, e
pomyleli, e wyjdzie na jaw, przez co przeszli, i od razu przystali na
plan Kreutza.
- Przecie Kreutz nie mia nic do stracenia. Nie by ofiar Claesa i
nie zabi go.
- Mia do stracenia Inez. - Patrik odoy yeczk. Nawet nie
sprbowa lodw. - Gdyby wszystko wyszo na jaw, wybuchby taki
skandal, e prawdopodobnie nie mogliby by razem.
- A Ebba? Jak mogli j zostawi?
- Chyba wanie to drczyo go najbardziej przez wszystkie te lata.
Nie powiedzia tego wprost, ale sdz, e nigdy nie przesta sobie
wyrzuca, e namwi Inez, eby j zostawili. Ale nie spytaem o to.
Myl, e oboje do si z tego powodu nacierpieli.
- Po prostu nie mam pojcia, jak mu si udao j przekona.
- Byli w sobie bardzo zakochani. Przeywali namitny romans i
miertelnie si bali, e Elvander si dowie. Zakazana mio to mocna
rzecz. Cz winy ponosi chyba ojciec Kreutza. Kreutz zadzwoni do
niego i poprosi o pomoc, a on go przekona, e Inez bdzie moga
wyjecha z kraju, ale sama, bez dziecka.
- Mog jeszcze zrozumie, e Kreutz si zgodzi. Ale Inez? Nawet
jeli bya zakochana po same uszy. Jak moga zostawi wasne dziecko?
- Wyobrazia sobie, e miaaby wyjecha, zostawiajc ktre z dzieci i
wiedzc, e ju nigdy go nie zobaczy, i gos jej si zaama.
- Ona chyba te nie mylaa racjonalnie. Pewnie Kreutz j
przekona, e dla Ebby tak bdzie najlepiej. Mg j postraszy,
powiedzie, e jeli zostan, pjd do wizienia, a wtedy
i tak straci Ebb.
Erika pokrcia gow. Nigdy nie zrozumie, jak mona opuci
wasne dziecko.
- Wic ukryli ciaa i uzgodnili, e byli na rybach?
- Kreutz mwi, e ojciec im poradzi, eby wrzucili ciaa do
morza, ale on si ba, e wypyn, i wymyli, e ukryj je w schronie.
Znieli je razem i woyli do skrzy. Wrzucili tam te zdjcia. Rewolwer
te, bo uznali, e Claes go tam znalaz. Potem zamknli schron. Liczyli
na to, e wejcie jest ukryte tak dobrze, e policja go nie znajdzie.
- No i nie znalaza - stwierdzia Erika.
Posowie
Pisz te sowa tydzie po zamachu bombowym w Oslo i masakrze
na Utoya. Siedziaam jak wszyscy przed telewizorem, z przeraeniem
ogldaam dzienniki i usiowaam zrozumie, jak mona by zdolnym do
takiego okruciestwa. Zdjcia z Oslo uzmysowiy mi, e pisz w tej
ksice o tym samym. Przypadek sprawi, e moja opowie o ludziach,
ktrzy swoje ze postpowanie usprawiedliwiaj polityk, powstaa
przed zamachami w Norwegii. Ale mwi ona o tym, jakie jest
spoeczestwo, w ktrym yjemy.
W Fabrykantce aniokw s rwnie inne wtki nawizujce do
rzeczywistych
wydarze.
Dzikuj
Lassemu
Lundbergowi,
przewodnikowi z Fjllbacki. Poruszy moj wyobrani opowieciami o
granitach z Boshuslan, z ktrych Albert Speer chcia budowa Germani,
jak rwnie o wizycie, ktr Hermann Gring mia zoy najednej z
wysp archipelagu Fjllbacki. Pozwoliam sobie opowiedzie o tym
wasn histori.
Aby j napisa, musiaam si duo dowiedzie o Gringu.
Wspaniaym rdem wiedzy okazaa si ksika Bjrna Fontandera
Carin Gring skriver hem. Dowiedziaam si z niej duo zwaszcza o
pobycie Gringa w Szwecji. Znalazam w niej rwnie wspania
zagadk, ktr w magiczny sposb - co tylko od czasu do czasu trafia si
pisarzowi - udao mi si wple do mojej historii. To zawsze ogromna
frajda. Dzikuj, Bjrn, za inspiracj, jak bya dla mnie twoja ksika.
We Fjllbace nigdy nie mieszkaa adna fabrykantka aniokw, ale
oczywicie s podobiestwa midzy powieciow Helg Svensson a
Hild Nilsson z Helginsborga, ktra powiesia si w celi w 1917 roku.
Nie zdono wykona na niej wyroku.
Orodek kolonijny na Val istnieje naprawd i zajmuje szczeglne
miejsce w historii Fjllbacki. Spdziam tam wiele tygodni na letnich
obozach. Wrd mieszkacw Fjllbacki nie ma nikogo, kto by nie
Od 1 lipca 2010 roku wedug szwedzkiego prawa zabjstwo nie ulega przedawnieniu.
wszystkich pamitam. Nie mog spotyka si z wami tak czsto, jak bym
chciaa, ale kiedy ju si spotkamy, zawsze wracam do domu
przepeniona pozytywn energi i radoci tworzenia. Wiem, e
jestecie. Szczeglne miejsce w moim sercu zajmuje Denise Rudberg,
przyjacika, koleanka i sojuszniczka od wielu lat. Co ja bym bez ciebie
zrobia?
Nie mogabym napisa swoich ksiek, gdyby mieszkacy
Fjllbacki z radoci nie zgodzili si, ebym w ich maej miejscowoci
ulokowaa najrozmaitsze okropnoci. Czasem si martwi: co ja wam
najlepszego robi? Ale wydaje mi si, e mimo wszystko nie
przeszkadza wam inwazja ekip telewizyjnych i filmowych. Wkrtce
znw was to czeka, ale mam nadziej, e bdziecie dumni z tego filmu,
kiedy Fjllbacka zaprezentuje swoje wyjtkowe walory rwnie za
granic.
Chc wreszcie podzikowa swoim czytelnikom, ktrzy cierpliwie
czekaj na kolejn ksik, wspieraj mnie, gdy wieje przeciwny wiatr, i
klepi po ramieniu, kiedy tego potrzebuj. Jestecie ze mn ju od
adnych kilku lat. Ogromnie to sobie ceni. Dzikuj.
Camilla Lckberg Masholmen, 29 lipca 2011 roku
A project for peace in our time - projekt pokojowy na miar naszych czasw.
off-guard - ang.: bez ostrzeenia.
12
Ali-Baba