Вы находитесь на странице: 1из 354

Jeli jeden czowiek moe tak bardzo nienawidzi,

pomylcie tylko,
jak bardzo moemy kocha wszyscy razem.
(Sowa Stine Renate Haheims,
ktra ocalaa z masakry na Utaya)

Camilla Lckberg

Fabrykantka aniokw

Przeoya Inga Sawicka


Tytu oryginau ANGLAMAKERSAN

Remont mia im pomc upora si z aob. Nie byli pewni, czy to


dobry pomys, ale innego nie mieli. Poza takim, eby si pooy i
usn.
Ebba przejechaa skrobakiem po fasadzie. Farba schodzia
cakiem atwo. Waciwie sama odpadaa, wystarczyo podrapa.
Lipcowe soce niele przypiekao, grzywka kleia jej si do
spoconego czoa. Bolao j rami, bo ju trzeci dzie wykonywaa w
kko ten sam ruch: z gry na d. Bl w ramieniu przynosi jej ulg,
na chwil przymiewa bl serca.
Odwrcia si i spojrzaa na Martena. Przycina deski na trawniku
przed domem. Chyba poczu, e na niego patrzy, bo podnis wzrok i
pomacha do niej, jak si macha do znajomej spotkanej na ulicy. Jej
rka odpowiedziaa takim samym, raczej bezsensownym gestem.
Mino ju wprawdzie ponad p roku od chwili, gdy ich ycie
rozpado si na kawaki, ale nadal nie wiedzieli, jak maj si do siebie
odnosi. Co noc kadli si w ku plecami do siebie. Panicznie si
bali, e przypadkowe dotknicie mogoby wyzwoli co, z czym nie
potrafiliby sobie poradzi. Jakby przepeniajca ich aoba nie
zostawia miejsca na adne inne uczucia. Ani na mio, ani na
ciepo, ani na wspczucie.

Poczucie winy ciyo im tym bardziej, e nie zostao nazwane.


Moe byoby im atwiej, gdyby umieli to zrobi. Ale to si zmieniao,
raz byo tak, raz inaczej, zmieniao si natenie i ksztat ich uczu,
wci ich atakoway znienacka.
Ebba wrcia do skrobania. Spod odchodzcej patami biaej
farby wyjrzao drewno. Pogadzia je woln rk. Ten dom mia
dusz. Nigdy nie dowiadczya czego podobnego. May gteborski
szeregowiec by prawie nowy, gdy go kupili. Wtedy si cieszya, e
byszczy i lni, e jest nowy. Teraz tylko jej przypomina o tym, co
byo. Stary dom ze wszystkimi usterkami lepiej pasowa do obecnego
stanu jej ducha. Dobrze si czua z tym, e dach przecieka, gdy pada,
e zacinajcy si bojler co jaki czas trzeba kopn, eby si wczy,
i z tym, e od okien cignie tak, e ganie wieca postawiona na
parapecie. W jej duszy te przeciekao i wiao, wiatr gasi wszystkie
wieczki.
Moe tu, na Val, uda jej si uleczy dusz. Nie miaa std
adnych wspomnie, a jednak odnosia wraenie, jakby ona i wyspa
si rozpoznay. Val. Dokadnie naprzeciwko Fjllbacki. Wystarczyo
zej na pomost, eby zobaczy po drugiej stronie zatoki osad. Biae
domki u stp stromej skay i czerwone szopy na odzie przypominay
sznur korali. Wygldao to tak piknie, e prawie bolao.
Pot zalewa jej oczy, a szczypao. Wytara je T-shirtem i mruc
powieki, spojrzaa w soce. Mewy kooway nad jej gow,
nawoujc si, ich krzyki mieszay si z gosami odzi
przepywajcych przez cienin. Zamkna oczy, daa si ponie
szumowi. Daleko od siebie, daleko od...
- Moe zrobimy sobie przerw i pjdziemy si wykpa?
Drgna, kiedy usyszaa gos Martena. Przedar si przez kurtyn
dwikw. W pierwszej chwili zdezorientowana pokrcia gow,
potem skina.
- Dobrze, chodmy - powiedziaa, schodzc z rusztowania.
Kostiumy kpielowe schy na sznurze na tyach domu. Zrzucia
przepocone ciuchy i woya bikini. Mrten by szybszy, zacz si
niecierpliwi.

- No jak, idziemy? - powiedzia i ruszy przodem, w stron


cieki prowadzcej na brzeg. Wyspa bya do dua i nie tak jaowa
jak wikszo mniejszych w archipelagu Bohuslan. Po obu stronach
cieki rosy obficie pokryte limi drzewa i wysokie trawy. Ebba
gono tupaa ze strachu przed mijami. Przypomniaa sobie o nich
kilka dni temu, gdy zobaczya jedn. Wygrzewaa si w socu.
Sza opadajc w d ciek i zastanawiaa si, ile dziecicych
stopek biegao tdy nad morze. Nadal nazywano to miejsce
orodkiem kolonijnym, chocia kolonii nie byo tu od lat
trzydziestych ubiegego wieku.
- Uwaaj - ostrzeg j Mrten, wskazujc na wystajce korzenie.
Jego troska powinna j wzrusza. Tymczasem czua si ni
przytoczona. Ostentacyjnie stana na korzeniach. Par metrw dalej
miaa pod stopami szorstki piach. Fale biy o dugi brzeg. Zrzucia
rcznik i od razu wesza do wody. W pierwszej chwili a stracia dech
z zimna, ale ju po chwili delektowaa si chodem. Wok jej ng
wiy si wodorosty. Zza plecw syszaa nawoywanie Martena, ale
nadal sza przed siebie, udawaa, e nie syszy. Ju nie dosigaa dna,
zacza pyn. Kilka ruchw i dopyna do maej tratwy
zakotwiczonej kawaek od brzegu.
- Ebba! - Mrten woa z brzegu, ale nie zwracaa na niego
uwagi. Chwycia si drabinki. Chciaa poby sama. Jeli si pooy i
zamknie oczy, bdzie moga udawa, e jest rozbitkiem na wielkim,
bezkresnym oceanie. Sama. Nic musi zwaa na nikogo innego.
Usyszaa plusk. Mrten wanie dopywa do tratwy, zakoysaa
si, gdy si na ni wdrapywa. Ebba zacisna powieki, eby jeszcze
na chwil si od niego odci.
Potrzebowaa samotnoci, ale w pojedynk, nie takiej jak ostatnio,
gdy byli z Martenem samotni we dwoje. Niechtnie otworzya oczy.
Erika siedziaa przy stole w salonie. Dookoa panowa nieopisany
baagan, jak po wybuchu zabawkowej bomby. Wszdzie walay si
samochodziki, lalki, pluszaki i kostiumy. Przy trjce maych dzieci w
wieku poniej czterech lat salon najczciej tak wyglda, a Erika jak
zwykle, gdy trafia jej si wolna chwila, wolaa pisa, ni sprzta.

Usyszaa, e drzwi si otwieraj. Podniosa wzrok znad komputera i


zobaczya ma.
- A ty co tu robisz? Chyba miae jecha do mamy?
- Nie byo jej w domu. Typowe, trzeba byo wczeniej
zadzwoni - odpar Patrik, zrzucajc z ng crocsy.
- Musisz w nich chodzi? I w dodatku prowadzi w nich
samochd? - Wskazaa na jego obuwie, nie do, e samo w sobie
szkaradne, to na dodatek neonowozielone. Jej siostra Anna
podarowaa mu je dla artu. Od tej pory nie chcia nosi adnych
innych butw.
Patrik podszed do ony i pocaowa j.
- S wygodne - powiedzia, idc do kuchni. - Dodzwonili si do
ciebie z wydawnictwa? Musiao im bardzo zalee, skoro nawet do
mnie zadzwonili.
- Chcieli si upewni, e tak jak obiecaam, przyjad w tym
roku na targi ksiki. Ale nie potrafi si zdecydowa.
- Oczywicie, e powinna jecha. Zajm si dziemi w
weekend. Ju to zaatwiem, nie bd pracowa.
- Dzikuj - odpara, chocia w duchu bya na siebie za, e jest
mu wdziczna. Ile razy to ona braa na siebie wszystkie obowizki
rodzinne, bo jego jako policjanta wezwano w pilnej sprawie. Ile byo
zepsutych wit, uroczystoci i wieczorw, bo jego obowizki nie
mogy czeka? Kochaa Patrika ponad wszystko, ale czasem odnosia
wraenie, e do niego nie dociera, e odpowiedzialno za dom i
dzieci spada gwnie na ni. Przecie ona te pracuje, a w dodatku
odnosi spore sukcesy.
Czsto syszaa, jakie to wspaniae mc utrzymywa si z pisania.
Samemu dysponowa swoim czasem i by swoim wasnym szefem.
Zawsze si wtedy zocia, bo chocia bardzo lubia swoj prac i
zdawaa sobie spraw, e dobrze jej si powodzi, to rzeczywisto
bya nieco inna. Z byciem pisarzem nie kojarzya jej si wolno.
Przeciwnie, bywao, e praca nad ksik zajmowaa cay jej czas i
wszystkie myli przez ca dob, siedem dni w tygodniu. Chwilami
zazdrocia tym, ktrzy chodz do pracy, przez osiem godzin robi,

co do nich naley, kocz i id do domu. Ona nigdy nie moga


przesta myle o pracy. Zreszt sukces nis wymagania i
oczekiwania, ktre musiaa jako pogodzi z obowizkami matki
maych dzieci.
Poza tym trudno byoby twierdzi, e jej praca jest Waniejsza od
pracy Patrika, ktry chroni ludzkie ycie i zwalcza przestpczo,
przyczyniajc si do lepszego funkcjonowania spoeczestwa,
podczas gdy ona pisze ksiki, ktre si czyta dla rozrywki.
Rozumiaa to i godzia si z tym, e musi ustpi, ale chwilami miaa
ochot stan na rodku pokoju i wrzeszcze.
Wstaa z westchnieniem i posza do kuchni, do ma.
- pi? - spyta Patrik, wyjmujc wszystko, czego potrzebowa
do zrobienia sobie ulubionej kanapki: chrupki chleb, maso, past
kawiorow i ser.
Erika wzdrygna si na myl o tym, e za chwil bdzie j
macza w gorcej czekoladzie.
- Tak. Wyjtkowo udao mi si pooy ich spa jednoczenie.
Tak si wybawili przed poudniem, e wszyscy byli wykoczeni.
- Jak to dobrze - powiedzia Patrik, siadajc przy stole.
Erika wrcia do salonu. Chciaa troch popisa, zanim dzieci si
obudz. Kradzione chwile. Tylko na tyle moga liczy.
ni jej si poar. Vincent z przeraeniem w oczach przyciska nos do
szyby. Widziaa, jak pomienie wzbijaj si za nim coraz wyej,
zbliaj si do niego, opalaj jego jasne loczki, a on krzyczy
bezgonie. Chciaa si rzuci, zbi szyb i uratowa Vincenta przed
pomieniami, ktre miay go pochon, ale chocia staraa si ze
wszystkich si, ciao jej nie suchao.
Wtedy usyszaa gos Martena. Syszaa w nim wyrzut.
Nienawidzi jej, bo nie potrafia uratowa Vincenta, staa i
przygldaa si, jak pali si ywcem na ich oczach.
- Ebba! Ebba!
Musi sprbowa jeszcze raz. Musi podbiec i zbi szyb. Musi....
- Ebba, obud si!
Kto szarpn j za ramiona, zmusi, eby usiada. Sen odpywa

powoli. Chciaa go zatrzyma, rzuci si w pomienie i na chwil


poczu w objciach ciako Vincenta, zanim oboje zgin.
- Obud si. Pali si!
Obudzia si w jednej chwili. Dym gryz j w nos, rozkaszlaa si,
zaczo j drapa w gardle. Podniosa wzrok i zobaczya wpadajce
przez otwarte drzwi kby dymu.
- Musimy ucieka! - krzykn Mrten. - Wyczogaj si pod
dymem, ja za tob. Jeszcze tylko sprawdz, moe mi si uda ugasi
ogie.
Ebba wyczogaa si z ka i pada na podog. Poczua na
policzku ciepo desek. Palio j w pucach, bya niewyobraalnie
zmczona. Jak ma zebra siy, eby si wydosta? Najchtniej
poddaaby si i zasna, zamkna oczy. Poczua, jak j ogarnia
ociao. Odpocznie tu. Przepi si chwil.
- Wstawaj! Musisz. - Gos Martena brzmia ostro, obudzia si z
odrtwienia. On nigdy si nie ba. Zapa j mocno za rami i
postawi na czworakach.
Niechtnie zacza posuwa si naprzd. Zacza si ba. Z
kadym oddechem jej puca napeniay si dymem, jak dziaajc
powoli trucizn. Mimo wszystko lepiej zatru si dymem, ni zgin
w ogniu. Sama myl o tym, e miaaby si pali, wystarczya, eby
popiesznie, na czworakach wydostaa si z pokoju.
Stracia orientacj. Powinna wiedzie, gdzie s schody, ale
zupenie nie potrafia myle. Widziaa tylko gst, szaroczarn mg.
Z przeraenia pomkna przed siebie, eby przynajmniej nie utkn w
dymie.
Dotara do schodw i w tym momencie przebieg obok niej
Mrten z ganic w rku. Patrzya, jak w trzech susach pokonuje
schody. Ciao jej nie suchao, tak jak we nie. Rce i nogi nie chciay
si rusza. Bezradnie zastyga na czworakach, dym gstnia. Znw
zakaszlaa, przyszed kolejny atak kaszlu. Oczy jej zawiy, pomylaa
o Martenie, ale nie miaa siy martwi si o niego.
Znw pomylaa o tym, jak dobrze byoby si podda, znikn,
uwolni si od aoby rwcej na strzpy dusz i ciao. Pociemniao jej

w oczach, powoli opada na podog, opara gow na ramionach i


zamkna oczy. Zrobio si ciepo i mikko. Znw wpada w
odrtwienie. Nie zrobi jej nic zego, przyjmie j i uzdrowi.
- Ebba! - Mrten pocign j za rami.
Opieraa si. Wolaa odej tam, gdzie jest tak rozkosznie i
spokojnie, tam, gdzie zmierzaa. Nagle kto jej wymierzy siarczysty
policzek. Zapieko, wstrzsno, podniosa si i spojrzaa Martenowi
w oczy. Zobaczya niepokj i wcieko.
- Ugasiem ogie - powiedzia. - Ale nie moemy tu zosta.
Chcia j wzi na rce, ale zacza si broni. Nie zazna
wytchnienia. Odebra jej t moliwo, jedyn, jak miaa od dawna.
Zacza z furi wali go piciami w pier. Poczua ulg, furia i
rozczarowanie znalazy ujcie. Walia najmocniej jak moga, dopki
nie zapa jej za nadgarstki. Mocno przytuli, przycisn jej twarz do
swojej piersi. Usyszaa bicie jego serca i rozpakaa si. Pozwolia
si wzi na rce. Wynis j na dwr i gdy chodne nocne powietrze
wypenio jej puca, w kocu moga podda si odrtwieniu.
Fjllbacka 1908
Zjawili si wczesnym rankiem. Matka ju bya na nogach, zajmowaa
si maluchami. Dagmar nadal rozkoszowaa si bogim ciepem
ka. To dua rnica: by rodzonym dzieckiem swojej matki, a nie
wzitym pod opiek bkartem. Dagmar zajmowaa w domu
szczegln pozycj.
- Co si dzieje?! - zawoa ojciec z gbi izby.
I jego, i Dagmar obudzio uporczywe walenie w drzwi.
- Otwiera! Policja!
Najwyraniej zabrako im cierpliwoci. Nagle drzwi si otworzyy
i wpad czowiek w policyjnym mundurze.
Dagmar ze strachu usiada na ku, zasonia si kodr.
- Policja? - Ojciec wszed do kuchni, nieporadnie zapina
spodnie. Jego zapadnit pier pokryway rzadkie kpki siwych
wosw. - Prosz mi pozwoli woy koszul, zaraz wszystko si
wyjani. Musiao zaj jakie nieporozumienie. Jestemy porzdnymi
ludmi.

- Tu mieszka Helga Svensson, zgadza si? - upewni si


policjant.
Za nim stao dwch innych. Musieli sta blisko siebie, bo w
kuchni byo ciasno od ek. Mieli pod opiek picioro maluchw.
- Nazywam si Albert Svensson, Helga to moja ona powiedzia ojciec. Ju zdy woy koszul, skrzyowa rce na
piersi.
- Gdzie ona? - Zabrzmiao to jak rozkaz.
Dagmar zobaczya na czole ojca pionow zmarszczk. Matka
zawsze powtarzaa, e on si tak atwo denerwuje.
-Matka jest w ogrodzie, za domem. Z maluchami - powiedziaa
Dagmar. Chyba dopiero wtedy j zauwayli.
- Dzikuj - odpar policjant i obrci si napicie. Ojciec szed
za nimi, krok w krok.
- Nie wolno tak wpada do domu uczciwych ludzi. miertelnie
nas nastraszylicie. Natychmiast mi wyjanijcie, o co chodzi.
Dagmar odrzucia kodr, spucia nogi na zimn podog i
pobiega za nimi w samej koszuli. Za rogiem stana jak wryta.
Dwch policjantw mocno trzymao matk za rce. Wyrywaa si, a
si zasapali z wysiku. Dzieciaki krzyczay. W tym zamcie spado
pranie, ktre matka przed chwil rozwiesia.
-Matko! - zawoaa Dagmar, biegnc.
Rzucia si na policjanta i najmocniej jak moga ugryza go w
udo. Policjant krzykn, puci matk, odwrci si i uderzy j w
twarz. A przysiada na trawie. Ze zdumieniem przesuna doni po
piekcym policzku. Przez cae jej omioletnie ycie jeszcze nigdy nikt
jej nie uderzy. Widywaa, jak matka spuszcza lanie maluchom, ale
nigdy nie podniosa rki na ni. Ojciec te si nigdy nie odway.
- Co wy sobie mylicie?! e bdziecie bi moj crk? - Matka
wpada w furi, zacza kopa policjantw.
- To nic w porwnaniu z tym, co wycie zrobili. - Policjant
znw mocno chwyci j za rami. - Jest pani podejrzana o
mordowanie dzieci. Mamy nakaz przeszukania domu. I zrobimy to
bardzo, ale to bardzo dokadnie.

W tym momencie Dagmar zobaczya, jak matka zapada si w


sobie. Policzek pali j od uderzenia, serce walio w piersi. Dzieci
krzyczay. Istny sdny dzie. Dagmar nie rozumiaa, co si dzieje, ale
patrzc na matk, domylia si, e wanie rozpad si ich wiat.
- Patriku, moesz popyn na Val? Dostalimy telefon, e by
poar, moe podpalenie.
- Co? Przepraszam, co ty powiedziaa?
Patrik zerwa si z ka. Przyciska gow suchawk do
ramienia i jednoczenie wciga dinsy. Nie do koca rozbudzony
zerkn na budzik. Kwadrans po sidmej. By zdziwiony. Co Annika
robi w komisariacie o tej porze?
- Powiedziaam, e by poar na Val - powtrzya cierpliwie. O wicie bya tam stra poarna, podejrzewaj podpalenie.
- W ktrym miejscu na Val?
Erika odwrcia si do niego.
- Co si dzieje? - wymamrotaa.
- Z pracy. Musz pyn na Val - szepn, eby nie obudzi
blinit, skoro cho raz spay duej ni do wp do sidmej.
- W orodku kolonijnym - odpowiedziaa Annika.
- Okej. Zaraz wskakuj do dki. Zadzwoni, obudz Martina.
Chyba to on ma dzisiaj ze mn dyur, prawda?
- Zgadza si. Do zobaczenia w komisariacie.
Patrik si rozczy i woy T-shirt.
- Co si stao? - spytaa Erika, siadajc na ku.
- Stra poarna podejrzewa, e w dawnym orodku kolonijnym
kto podoy ogie.
- W orodku kolonijnym? Kto chcia go spali? - Erika
spucia nogi z ka.
- Przyrzekam, e potem ci wszystko opowiem - powiedzia
Patrik z umiechem. - Wiem, e bardzo si tym interesujesz.
- Dziwny zbieg okolicznoci. Podpalaj dom akurat wtedy, gdy
wrcia Ebba.
Patrik pokrci gow. Wiedzia, e jego ona lubi si wtrca w
nie swoje sprawy, a w dodatku rozpdza si z wyciganiem daleko

idcych wnioskw. Inna rzecz, musia przyzna, e czsto ma racj.


Ale czasem robi niezy zamt.
- Annika powiedziaa, e podejrzewaj podpalenie. To
wszystko. Ale to nie musi znaczy, e tak jest.
- A jednak - upieraa si Erika. - Ciekawe, e zdarzyo si to
wanie teraz. Nie mogabym si zabra z tob? I tak chciaam tam
popyn, pogada z Ebb.
- A dziemi kto si zajmie? Maja raczej nie ugotuje chopcom
kaszki? Chyba jest jeszcze troch za maa, prawda?
Pocaowa Erik w policzek i zbieg ze schodw. Zdy jeszcze
usysze popiskiwanie bliniakw, jak na zamwienie.
W drodze na Val Patrik i Martin nie zamienili zbyt wielu sw.
Myl, e kto z premedytacj podoy ogie, bya przeraajca i
trudna do przyjcia. Kiedy podpynli bliej i zobaczyli roztaczajcy
si przed nimi idylliczny krajobraz, wydaa im si kompletnie
oderwana od rzeczywistoci.
- Jak tu piknie - powiedzia Martin, idc w gr od pomostu,
przy ktrym Patrik cumowa motorwk.
- Chyba ju tu bye? - spyta Patrik, nie odwracajc si. - Nie
tylko w tamto Boe Narodzenie.
Martin co mrukn, jakby nie chcia wraca do tamtych fatalnych
wit na wyspie, gdy sta si uczestnikiem rodzinnego dramatu.
Przystanli przed rozlegym trawnikiem i rozejrzeli si.
- Mam std sporo fajnych wspomnie - powiedzia Patrik. - W
szkole prawie co roku przyjedalimy tu na wycieczki, a ktrego
lata byem tu na obozie eglarskim. Na tamtym trawniku gralimy w
nog. I w palanta.
- Kto tu nie by! Wszyscy. Dziwne, e na to miejsce zawsze
mwio si orodek kolonijny.
Patrik wzruszy ramionami.
- Ju tak zostao. Internat by tutaj do krtko, a ten von
Schlesinger, ktry tu mieszka, nie przyj si. Nie chcieli nazywa
tego miejsca od jego nazwiska.
- Syszaem co nieco o tym zwariowanym staruchu - powiedzia

Martin i zakl, gdy dosta w twarz gazk. - A kto teraz jest


wacicielem?
- Przypuszczam, e maestwo, ktre tam mieszka. Od 1974
roku, o ile wiem, zarzdzaa tym gmina. Szkoda, e dom popad w
ruin, ale wyglda na to, e wanie zabrali si za remont.
Martin spojrza na dom. Cay front pokryway rusztowania.
- Moe by naprawd adny. Miejmy nadziej, e ogie nie
zdy za duo zniszczy.
Podeszli do kamiennych schodkw prowadzcych do wejcia.
Byo spokojnie, straacy
z Ochotniczej Stray Poarnej we Fjllbace zbierali sprzt. Musz
pod tymi kombinezonami spywa potem, pomyla Patrik. Mimo
wczesnej pory upa ju dawa si we znaki.
- Cze! - Dowdca straakw, sten Ronander, skin im
gow na powitanie. Donie mia czarne od sadzy.
- Cze, sten. Co tu si stao? Annika powiedziaa, e
podejrzewacie podpalenie.
- Rzeczywicie, na to wyglda, chocia nie mam kwalifikacji,
eby to stwierdzi jednoznacznie. Mam nadziej, e Torbjrn ju tu
jedzie.
- Dzwoniem do niego z drogi, powiedzia, e bd za... - Patrik
spojrza na zegarek - jakie p godziny.
- Dobrze. Moe tymczasem zajrzymy do rodka? Staralimy si
nie zatrze ladw. Kiedy przyjechalimy, ogie ju ugaszono.
Waciciel uy ganicy, wic tylko sprawdzilimy, czy nie tl si
jakie resztki. Nic wicej nie byo do zrobienia. O, spjrzcie na to. sten pokaza palcem w gb przedpokoju. lady ognia na pododze
za progiem ukaday si w dziwny, nieregularny wzr.
- Jakby kto rozla co atwopalnego? - Martin spojrza pytajcym
wzrokiem na stena.
sten przytakn.
- Wydaje mi si, e kto nala czego pod drzwi i podpali. Po
zapachu zgaduj, e to bya benzyna, ale Torbjrn i jego ludzie na
pewno powiedz wicej.

- Gdzie waciciele?
- Siedz za domem, czekaj na pogotowie. Spniaj si, bo
pojechali do wypadku. Nadal s w szoku. Pomylaem, e przede
wszystkim potrzebuj spokoju. Poza tym uwaaem, e lepiej za duo
tu nie chodzi, zanim nie zabezpieczycie ladw.
- Na tobie zawsze mona polega! - Patrik klepn stena w
rami. Odwrci si do Martina i spyta: - Moe sprbujemy z nimi
porozmawia?
Nie czekajc na odpowied, ruszy za dom. Za wgem, kawaek
dalej, zobaczyli meble ogrodowe. Po wielu latach wystawiania na
niepogod mocno sfatygowane. Przy stole siedzieli kobieta i
mczyzna, mniej wicej trzydziestopicioletni. Oboje wydawali si
zagubieni. Mczyzna wsta, kiedy ich zobaczy, i ruszy im
naprzeciw. Poda im obu rk, szorstk, z odciskami od narzdzi.
Musia ich uywa od duszego czasu.
- Mrten Stark.
Patrik i Martin rwnie si przedstawili.
- Nic z tego nie rozumiemy. Straacy wspomnieli co 0
podpaleniu? - ona Martena podesza za nim. Drobna, niska, sigaa
Patrikowi do ramienia, chocia by zaledwie redniego wzrostu.
Wydawaa si bardzo krucha i mimo upau dygotaa.
- Nie musiao tak by. Na razie nic nie wiadomo na pewno - odpar
Patrik uspokajajco.
- Moja ona, Ebba - wyjani Mrten. Przesun rk po twarzy.
Wida byo, e jest zmczony.
- Moe bymy usiedli? - zaproponowa Martin. - Chcielibymy
usysze co wicej o tym, co si stao.
- Oczywicie, chodmy tam - powiedzia Mrten, wskazujc na
ogrodowe fotele.
- Kto z pastwa pierwszy zauway, e si pali? - Patrik
spojrza na Martena. Mia ciemn plam na czole i, podobnie jak
sten, rce czarne od sadzy.
Widzc jego spojrzenie, Mrten popatrzy na swoje rce, jakby
wanie teraz zauway, e s brudne. Powoli wytar je o dinsy i

dopiero wtedy odpowiedzia:


- Ja. Obudziem si i poczuem dziwny zapach. Zorientowaem
si, e pali si na parterze, i zaczem budzi on. Troch to trwao,
bo spaa bardzo twardo, ale w kocu mi si udao wygoni j z ka.
Pobiegem po ganic. Mylaem tylko o tym, e musz ugasi poar.
- Mwi tak szybko, e si zasapa i musia przerwa, eby zapa
oddech.
- Mylaam, e umr. Byam przekonana, e tak bdzie powiedziaa Ebba, skubic skrki przy paznokciach.
Patrik spojrza na ni ze wspczuciem.
- Zapaem ganic pianow i zaczem polewa ogie w
przedpokoju - cign Mrten.
- Z pocztku wydawao mi si, e bez efektu, ale polewaem dalej, i
nagle ogie zgas. Zosta za to dym, wszdzie bardzo duo dymu. Znw si zasapa.
- Dlaczego kto miaby... zupenie nie rozumiem... powiedziaa Ebba nieobecnym gosem.
Patrik uzna, e naprawd musi by w szoku, jak mwi sten.
Pewnie std te dreszcze. Pomyla, e gdy karetka wreszcie
przyjedzie, powinni j dokadnie zbada i upewni si, czy ona i jej
m nie zatruli si dymem. Ludzie czsto nie wiedz, e dym jest
jeszcze groniejszy od ognia, a skutki jego oddziaywania na puca
mog si objawi dopiero po duszym czasie.
- Dlaczego mylicie, e to byo podpalenie? - spyta Mrten,
pocierajc twarz.
Pewnie niewiele w nocy spa, pomyla Patrik.
- Na razie niczego nie wiemy na pewno - odpar z wahaniem. Pewne rzeczy na to wskazuj, ale nie chciabym mwi za duo,
zanim nie uzyskam potwierdzenia od ekipy kryminalistycznej.
Syszelicie co w nocy?
- Nie. Kiedy si obudziem, ju si palio. Patrik wskaza gow
na ssiedni dom.
- Ssiedzi s w domu? Moe zauwayli kogo obcego?
- Wyjechali na urlop, po tej stronie wyspy jestemy tylko my.

- Czy jest kto, kto wam le yczy? - wtrci Martin.


Najczciej ogranicza si do uwanego ledzenia tego, co mwi
Patrik. Obserwowa przesuchiwanych. Byo to co najmniej rwnie
wane, jak zadawanie pyta.
- O ile wiem, nie. - Ebba powoli pokrcia gow.
- Mieszkamy tu od niedawna. Dopiero od dwch miesicy odpar Mrten. - Dom nalea do rodzicw Ebby, przez lata by
wynajmowany. ona tu nie przyjedaa. Postanowilimy go
wyremontowa i zrobi z niego co fajnego.
Patrik i Martin wymienili spojrzenia. Caa okolica znaa histori
tego domu, a wic rwnie Ebby. Ale to nie bya odpowiednia
chwila, eby o tym mwi. Patrik cieszy si, e nie przejechaa z nim
Erika. Ona by si nie powstrzymaa.
- Gdzie przedtem mieszkalicie? - spyta, chocia wyrany
akcent Martena nie pozostawia wtpliwoci.
- Oczywicie w Goteborgu - odpowiedzia Mrten znaczco, ale
bez umiechu.
-1 z nikim tam nie zadarlicie?
- Nigdy z nikim nie zadarlimy, ani w Goteborgu, ani gdzie
indziej - odpar Mrten szorstko.
- A dlaczego si przeprowadzilicie? - spyta Patrik.
Ebba wbia wzrok w blat stou i zacza majstrowa przy
naszyjniku. Srebrnym, z piknym wisiorkiem w ksztacie anioka.
- Umar nam synek - odpara. Cigna za anioka tak mocno, e
acuszek odcisn si na jej szyi.
- Musielimy co zmieni - powiedzia Mrten. - Ten dom
popada w ruin, nikt si tym jako nie przejmowa, a my uznalimy,
e to dla nas szansa, eby zacz wszystko od nowa. Pochodz z
rodziny knajpiarzy, wic rzecz naturaln bya dla mnie myl o
wasnym biznesie. Chcielimy zacz od pensjonatu bed and
breakfast, a z czasem cign tu rwnie rne konferencje.
- Chyba jeszcze sporo zostao do zrobienia. - Patrik spojrza na
duy budynek z biaym odrapanym frontem. Nie chcia ju pyta o
mier ich synka. Bl malowa si na ich twarzach a nadto wyranie.

- Nie boimy si pracy i postaramy si jak najduej radzi sobie


sami. Jeli nie damy rady, najmiemy kogo do pomocy, ale
wolelibymy nie wydawa na to pienidzy. I tak bdzie nam ciko
wyj na swoje.
- Wic nie ma nikogo, kto chciaby wam uniemoliwi podjcie
dziaalnoci? - dry Martin.
- Dziaalnoci? O czym pan mwi? - Mrten zamia si z
przeksem. - Nie, nie przychodzi mi do gowy nikt, kto mgby nam
zrobi co takiego. yjemy zupenie zwyczajnie. Jestemy
najzwyklejszymi Svenssonami1.
Patrik pomyla o przeszoci Ebby. Niewielu Svenssonw ma w
historii rodziny tak mroczn zagadk. Mieszkacy Fjllbacki i
okolicy od lat snuli przypuszczenia i najdziwniejsze teorie o tym, co
si przydarzyo jej najbliszym krewnym.
- Chyba e... - Mrten spojrza pytajcym wzrokiem na Ebb.
Najwyraniej nie zrozumiaa, o co mu chodzi. Nie odrywajc od niej
wzroku, cign: - Jedyne, co mi przychodzi do gowy, to kartki
urodzinowe.
- Jakie kartki urodzinowe? - spyta Martin.
- Ebba od dziecistwa, w kade urodziny, dostaje kartk z
yczeniami, z podpisem G. I nic wicej. Jej rodzicom adopcyjnym
nie udao si ustali, kim jest nadawca. Kartki przychodziy nawet po
tym, jak Ebba wyprowadzia si z domu.
-1 ona nie wie, kto je przysya? - spyta Patrik, zanim zda sobie
spraw, e zachowuje si tak, jakby Ebby z nimi nie byo. Zwracajc
si do niej, powtrzy: - Nie domyla si pani, kto moe wysya te
kartki?
-Nie.
- A pani rodzice adopcyjni? Jest pani pewna, e oni te nie
wiedz?
- Nie maj pojcia.
- Czy ten G kontaktowa si z wami inaczej? Moe grozi?
- Nie, nigdy. Prawda, Ebbo? - Mrten zrobi ruch, jakby chcia
1

Svensson - bardzo popularne w Szwecji nazwisko, synonim przecitnoci.

dotkn ony, ale opuci rk na kolano.


Potrzsna gow.
- O, jest ju Torbjrn - powiedzia Martin, wskazujc w stron
cieki.
- Na tym na razie skoczymy, odpocznijcie troch. Karetka jest
w drodze. Jeli bd chcieli was zabra do szpitala, to uwaam, e
powinnicie jecha. Takie rzeczy trzeba traktowa powanie.
- Dzikuj - powiedzia Mrten, wstajc. - Odezwijcie si, jak
ju bdziecie co wiedzie.
- Oczywicie. - Patrik spojrza z trosk na Ebb. Sprawiaa
wraenie, jakby nadal tkwia w szklanej bace. By ciekaw, jak na ni
wpyna tragedia z dziecistwa, ale zmusi si do porzucenia tych
myli. Powinien si skupi na tym, co go czeka, na szukaniu
domniemanego podpalacza.
Fjllbacka 1912
Dagmar nadal nie rozumiaa, jak to si stao, e wszystko stracia
i zostaa zupenie sama. Gdziekolwiek posza, ludzie brzydko j
nazywali. Nienawidzili jej za to, co zrobia matka 2.
Czasem w nocy ogarniaa j taka tsknota za matk i ojcem, e
gryza poduszk, eby gono nie paka, eby jdza, u ktrej
mieszkaa, nie stuka jej na kwane jabko. Nie zawsze jej si to
udawao, zwaszcza gdy nachodziy j koszmary. Budzia si wtedy
mokra od potu. We nie widziaa odcite gowy rodzicw. W kocu
oboje zostali cici. Nie byo jej przy egzekucji, ale i tak miaa j
przed oczami.
Czasem nio jej si, e goni j dzieci. Kiedy policja rozkopaa
klepisko w piwnicy, znaleli zwoki omiorga dzieci. Jdza mwia:
Omioro biednych malestw! Krcc gow, powtarzaa to wszystkim
znajomym, ktre j odwiedzay, a one zym wzrokiem patrzyy na ni.
Musiaa o tym wiedzie, mwiy. Bya maa, ale musiaa si
domyla, co si dzieje.
Pierwowzorem Helgi Svensson bya Hilda Nilsson, ktra w 1917 roku jako ostatnia
fabrykantka aniokw zostaa skazana na mier za zamordowanie przyjtych na
wychowanie dzieci (wedug rnych rde omiorga lub siedemnaciorga). Wyroku nie
wykonano, Hilda Nilsson powiesia si w celi.
2

Nie daa si stamsi. Nie obchodzio jej, czy to prawda, czy nie.
Rodzice j kochali, a tych wrzeszczcych, brudnych bachorw i tak
nikt nie chcia. Przecie wanie dlatego trafiy do jej matki. Wiele lat
ciko harowaa i w podzice za to, e si opiekowaa niechcianymi
dzieciakami, zostaa upokorzona, sponiewierana i zabita. To samo
zrobili z ojcem. Pomaga matce grzeba dzieci, wic uznali, e on
rwnie zasuy na mier.
Policja zabraa rodzicw, a ona trafia do jdzy. Nikt nie chcia
jej do siebie wzi, ani krewni, ani znajomi. Nikt nie chcia mie do
czynienia z nikim z rodziny. Fabrykantka aniokw z Fjllbacki - tak
zaczli nazywa matk w dniu, gdy policja znalaza szkielety dzieci.
piewali nawet o niej piosenki. O morderczyni dzieci, ktra je topia
w balii, i o jej mu, ktry zakopywa ciaa w piwnicy. Znaa je na
pami. Zasmarkane dzieci jdzy, jej przybranej matki, pieway je
przy kadej okazji.
Znosia to wszystko, bo dla swoich rodzicw bya upragnion i
ukochan ksiniczk. Tylko w nocy, kiedy syszaa, jak skrada si do
niej przybrany ojciec, trzsa si ze strachu. Wtedy aowaa, e nie
umara razem z rodzicami.
Josef nerwowo przesun kciukiem po kamieniu, ktry trzyma w
doni. Dla niego to byo wane spotkanie i nie chcia, eby Sebastian
je zepsu.
- Prosz bardzo. - Sebastian wskaza na lecy na stole projekt
architektoniczny. - Oto nasza wizja. A project for peace in our time.
Josef westchn w duchu. Jako nie chciao mu si wierzy, eby
drtwa mowa, choby po angielsku, miaa zrobi wraenie na
zarzdzie gminy.
- Mj partner chce powiedzie, e dla gminy Tanum to
wspaniaa szansa uczynienia czego dla pokoju. Inicjatywa, ktra
przysporzy wam szacunku.
- Wanie. Pokj na wiecie to fajna rzecz, a z ekonomicznego
punktu widzenia to wcale niegupi pomys. W perspektywie
przyczyni si do zwikszenia napywu turystw i liczby miejsc pracy.
Wiadomo, co to znaczy. - Sebastian podnis rk i potar palcem

wskazujcym
o kciuk. - Wicej pienidzy w kasie gminy.
- Oczywicie, przede wszystkim jednak to wany projekt
pokojowy - powiedzia Josef. Musia si powstrzymywa, eby nie
kopn Sebastiana pod stoem. Kiedy przyjmowa od niego
pienidze, wiedzia, e tak bdzie, ale nie mia wyboru.
Erling W. Larson z aprobat kiwn gow. Po skandalu z
remontem Badhotellet we Fjllbace przyczai si na jaki czas, ale ju
zdy wrci do polityki. Dziki temu projektowi mgby pokaza,
e nadal jest kim, z kim naley si liczy. Josef mia nadziej, e
Erling zdaje sobie z tego spraw.
Cakiem interesujce, nie powiem - powiedzia Erling. Prosz powiedzie co wicej
o tym, jak sobie to wyobraacie.
Sebastian zaczerpn tchu, ale Josef go uprzedzi:
- To kawaek historii - powiedzia, wycigajc rk z
kamieniem. - W tutejszych kamienioomach Albert Speer kupowa
granit dla Trzeciej Rzeszy. Razem z Hitlerem snu wielkie plany
przeksztacenia Berlina w stolic wiata, Germani. Granit mia by
przetransportowany do Niemiec i uyty do budowy. - Josef wsta i
zacz si przechadza. Cay czas opowiada. W uszach mia stukot
butw niemieckich onierzy, o ktrym rodzice opowiadali mu z
przeraeniem. - Potem nastpi zwrot - cign. - Germania nie
wysza poza stadium projektu, chocia Hitler fantazjowa o niej do
ostatnich dni. Niezrealizowane
marzenie, wizja wspaniaych pomnikw i budowli, ktre miay
powsta kosztem milionw ydowskich ofiar.
- Ojej, co za okropno - powiedzia beztrosko Erling.
Josef spojrza na niego z rezygnacj. Oni tego nie rozumiej, nikt
nie rozumie. Ale nie zamierza im pozwoli zapomnie.
- Duych partii granitu nie zdyli wywie...
-1 teraz pojawiamy si my - przerwa mu Sebastian. Wymylilimy, e z tego granitu mona produkowa symbole pokoju.
Mona by je sprzedawa. Przy odpowiednim marketingu mogoby to

przynie niezy zarobek.


- A za zarobione pienidze mona zbudowa muzeum historii
ydw i postawy Szwecji w kwestii ydowskiej, na przykad
rzekomej neutralnoci podczas drugiej wojny wiatowej - doda Josef.
Usiad, Sebastian obj go za ramiona i uciska. Josef
powstrzyma si przed zrzuceniem rki kolegi. Umiechn si
sztucznie. Poczu si tak samo jak kiedy, na Val. Ani wtedy, ani
teraz nie mia nic wsplnego ani z Sebastianem, ani z reszt tak
zwanych przyjaci. Choby si nie wiadomo jak wysila, nigdy nie
zostanie dopuszczony do eleganckiego wiata, z ktrego pochodz
John, Leon i Percy. Zreszt nawet mu na tym nie zaleao.
Ale teraz potrzebowa Sebastiana. To bya jedyna szansa, eby si
spenio marzenie, ktre snu od wielu lat: chcia uratowa ydowskie
dziedzictwo i szerzy wiedz o zbrodniach popenionych na narodzie
ydowskim. Gotw by zawrze pakt choby z diabem, oczywicie w
nadziei, e z czasem bdzie mg si go pozby.
- Dokadnie tak, jak powiedzia mj wsplnik - wczy si
znw Sebastian - powstanie naprawd dobre muzeum. Bd do niego
pielgrzymowa turyci z caego wiata. A wy zyskacie na tym
projekcie wizerunkowo.
- Cakiem niegupio - zauway Erling. - Co o tym sdzisz? zwrci si do Una Brorssona, swojego zastpcy, ktry mimo upau
woy kraciast flanelow koszul.
- Moe warto si temu przyjrze - mrukn Uno. - Zaley, ile
gmina musiaaby do tego dooy. Czasy s cikie.
Sebastian umiechn si szeroko.
- Na pewno dojdziemy do porozumienia. Najwaniejsze, e jest
zainteresowanie i chci. Sam te zainwestuj spor kwot.
Ale nie mwisz im, na jakich warunkach, pomyla Josef. Zagryz
wargi. Mg zrobi tylko jedno: z celem przed oczami w milczeniu
przyj, co daj. Pochyli si, eby potrzsn wycignit rk
Erlinga. Teraz ju nie ma odwrotu.
Niewielki lad na czole, blizny na ciele i lekkie utykanie. To jedyne
widoczne lady po wypadku sprzed ptora roku. Stracia wtedy

dziecko, ktrego oczekiwali z Danem, i sama o mao nie zgina.


A w rodku... to co innego. Nadal czua si mocno poturbowana.
Stana przed drzwiami i zawahaa si. Czasami byo jej trudno
spotyka si z siostr.
Jej wszystko si poukadao. Na Erice wypadek nie zostawi adnych
ladw, nie stracia niczego. J bolay i swdziay rany, ale kiedy bya
z Erik, goiy si.
Nigdy by nie przypuszczaa, e rekonwalescencja potrwa tak
dugo. I cae szczcie, bo gdyby wiedziaa, moe nie odwayaby si
wyj z apatii, w ktrej si pogrya, gdy jej ycie rozpado si na
tysice kawakw. Niedawno powiedziaa Erice artem, e jest jak
stara waza, z ktrymi miaa do czynienia, gdy pracowaa w domu
aukcyjnym. Waza, ktra rozbia si po upadku na podog i ktr
pieczoowicie sklejono. Z daleka wyglda, jakby bya caa, ale kiedy
si przyjrze bliej, wyranie wida wszystkie rysy. Waciwie to
wcale nie by art. Zdaa sobie z tego spraw, gdy nacisna dzwonek.
Tak wanie jest. Jest rozbit waz.
- Prosz! - zawoaa Erika.
Anna wesza i zrzucia buty.
- Zaraz przyjd, tylko przebior blinita.
Anna wesza do kuchni. Czua si tam jak u siebie. Dom nalea
kiedy do jej rodzicw, znaa kady kt. Kilka lat temu sta si
powodem ktni, ktra omal nie doprowadzia do zerwania
stosunkw, ale to byy inne czasy i inne realia. Teraz potrafiy nawet
artowa na ten temat. Mwiy o CzL i CzpL, Czasach Lucasa i
Czasach po Lucasie. Wzdrygna si. Kiedy obiecaa sobie
uroczycie, e postara si nie wraca mylami do byego ma i tego,
co jej zrobi. Ju go nie ma, zostay jej po nim dzieci, Emma i Adrian,
jedyne dobro, jakie jej da.
- Chcesz co do kawy? - spytaa Erika, wchodzc do kuchni z
bliniakami na biodrach.
Malcy rozjanili si na widok ciotki i gdy Erika postawia ich na
pododze, pomknli do
niej i wpakowali jej si na kolana.

- Spokojnie, zmiecicie si obaj. - Anna podniosa najpierw


jednego, potem drugiego. Spojrzaa na Erik. - Zaley co masz. Wycigna szyj, eby zobaczy, czym siostra chce j poczstowa.
- Co powiesz na babciny placek rabarbarowy z mas
marcepanow? - Erika wycigna rk z ciastem w przezroczystej
torebce.
- Chyba artujesz. W yciu nie odmwi.
Erika ukroia kilka duych kawakw. Pooya je na talerzu i
postawia na stole. Noel natychmiast si na nie rzuci, ale Anna w
ostatniej chwili zdya odsun talerz. Wzia kawaek i odamaa
troch dla Noela i Antona. Noel z zachwycon min wpakowa do
buzi cay kawaek, podczas gdy Anton delikatnie odgryz niewielki
ks i umiechn si szeroko.
- Nie do wiary, jacy oni s rni - powiedziaa Anna, czochrajc
ich jasne czuprynki.
- Doprawdy? - zdziwia si Erika z przeksem. Nalaa kawy i
postawia filiank Anny poza zasigiem bliniakw.
- Dasz rad czy mam jednego zabra? - spytaa, patrzc, jak
Anna prbuje pogodzi trzymanie na kolanach chopcw, picie kawy
i jedzenie placka.
- Bdzie dobrze, fajnie mi z nimi. - Anna przytkna nos do
gwki Noela. - A gdzie Maja?
- Przed telewizorem. Siedzi jak przyklejona. Jej now wielk
mioci jest Mojje3. Wanie leci program Mimmi i Mojje na Morzu
Karaibskim. Jeli jeszcze raz bd musiaa wysucha piosenki Na
sonecznej karaibskiej play, chyba zwymiotuj.
- Adrian ma fioa na punkcie Pokemonw. Mnie doprowadzaj
do szau. - Anna ostronie wypia yk kawy. Baa si, e obleje
krccych si na jej kolanach ptorarocznych chopcw. - Gdzie
Patrik?
- W pracy. Podejrzewaj, e na Val kto podpali dom.
- Na Val? Ktry dom?
Mojje, Morgan Johansson, muzyk i prezenter programu dla dzieci nadawanego w TV4,
najwikszej komercyjnej szwedzkiej stacji telewizyjnej.
3

Erika chwil zwlekaa.


- Stary orodek kolonijny - powiedziaa ze le ukrywanym
podnieceniem.
- Niesamowite. Zimny dreszcz mnie przechodzi na myl o tym
miejscu. Zniknli, tak po prostu.
- Wiem. Kilka razy prbowaam udokumentowa t spraw.
Miaam nadziej, e co znajd i bdzie z tego ksika, ale do tej pory
nie znalazam adnego punktu zaczepienia. A do dzi.
- Co masz na myli? - Anna ugryza kawaek placka. Ona te
miaa przepis babci, ale do pieczenia zabieraa si tak, jak do
maglowania przecierade: nigdy nic z tego nie wychodzio.
- e ona wrcia.
-Kto?
- Ebba Elvander. Teraz nazywa si Stark.
- Ta dziewczynka? - Anna zapatrzya si na Erik.
- Wanie. Przyjechaa na Val z mem i podobno chc
wyremontowa ten dom. A teraz kto prbowa go podpali.
Czowiek zaczyna si zastanawia. - Erika ju nawet nie prbowaa
ukrywa oywienia.
- A moe to przypadek?
- Moe, ale to dziwne, bo Ebba wraca i nagle zaczynaj si
dzia dziwne rzeczy.
- Na razie tylko jedna rzecz - zauwaya Anna. Wiedziaa, jak
atwo przychodzi Erice snu najbardziej fantastyczne teorie. To, e
napisaa kilka ksiek opierajcych si na szczegowo
udokumentowanych faktach, byo cudem, ktry nie mieci jej si w
gowie.
- Dobrze, niech bdzie, e jedna - odpara Erika i lekcewaco
machna rk. - Nie mog si doczeka powrotu Patrika. Chciaam
si z nim zabra, ale nie miaam z kim zostawi dzieci.
- Nie uwaasz, e troch dziwnie by wygldao, gdyby
popyna z nim?
Antonowi i Noel owi znudzio si siedzenie na kolanach cioci.
Zsunli si na podog i

pomknli do salonu.
- E tam, i tak mam zamiar si tam wybra. Chc pogada z
Ebb. - Erika dolaa kawy do filianek.
- Ciekawa jestem, co si stao z t rodzin - powiedziaa Anna
w zamyleniu.
- Mamaaa! Zabierz ich! - Z salonu dobieg przeraliwy krzyk
Mai.
Erika westchna i wstaa.
- Wiedziaam, e dugo nie posiedz. Caymi dniami tak jest.
Maja wcieka si na braciszkw. Nie byabym w stanie zliczy, ile
razy dziennie musz interweniowa.
- Hm... - mrukna Anna, patrzc za Erik idc do dzieci.
Zakuo j w sercu. Ona wolaaby nie mc spokojnie posiedzie.
Fjllbacka pokazaa si od najlepszej strony. Z pomostu przed
dawn szop na odzie, gdzie John siedzia razem z on i teciami,
roztacza si widok na wjazd do portu. Wspaniaa pogoda
przycigna wicej eglarzy i turystw ni zwykle. Wzdu
pomostw pontonowych byo gsto od odzi. Dobiegay z nich
muzyka i miechy. John zmruy oczy i obserwowa ten spektakl.
- Szkoda, e w dzisiejszych czasach w naszym kraju jest tak
mao przestrzeni do dyskusji. - John podnis do ust kieliszek i wypi
yk dobrze schodzonego rowego wina. - Tyle si mwi o
demokracji i o tym, e wszyscy maj prawo si wypowiedzie. Tylko
nie my. Nam nie wolno. Najlepiej, eby nas w ogle nie byo.
Zapominaj, e nard nas wybra, e liczca si grupa Szwedw daa
wyraz gbokiej nieufnoci wobec sposobu zarzdzania pastwem.
Oni chc zmian, a my im je obiecalimy.
Odstawi kieliszek i wrci do obierania krewetek. Na talerzyku
mia ju spor kupk skorupek.
- To okropne - powiedzia jego te. Sign do miski z
krewetkami i wzi spor gar.
- Skoro ju mamy t demokracj, mogliby w kocu posucha, co
nard ma do powiedzenia.
- Przecie wiadomo, e wielu cudzoziemcw przyjeda

wycznie po to, eby wyudza zasiki - dodaa teciowa. - Gdyby


przyjedali tylko ci, ktrzy chc pracowa i pomnaa dobrobyt
spoeczestwa, mona by si jeszcze zgodzi. Ale nie ycz sobie,
eby moje podatki szy na utrzymywanie tych darmozjadw.
John westchn. Durnie. Nie maj pojcia, o czym mwi. Jak
wikszo wyborczego stada baranw upraszczaj problem, nie
dostrzegaj jego zoonoci. Byli uosobieniem ignorancji, ktrej
nienawidzi. Tymczasem od tygodnia by skazany na ich
towarzystwo.
Liv uspokajajco pogaskaa go po udzie. Wiedziaa, co o nich
myli, i nawet w duej mierze podzielaa t opini, ale co moga
poradzi? Przecie to jej rodzice.
- Najgorsze, jak ci ludzie si ze sob mieszaj - powiedziaa
Barbro. - Na nasze osiedle wanie wprowadzia si rodzina. Ona jest
Szwedk, on Arabem. Mona sobie wyobrazi, jak wyglda ycie tej
biednej kobiety, zwaywszy na to, jak Arabowie traktuj swoje ony.
Ich dzieciom te pewnie koledzy nie daj w szkole y. Potem wejd
na drog przestpstwa i dopiero wtedy przyjdzie pora aowa, e si
nie wzio Szweda za ma.
- Co prawda, to prawda - zgodzi si Kent, prbujc odgry
ks olbrzymiej kanapki z krewetkami.
- Moe bycie dali Johnowi odpocz od polityki? powiedziaa z wyrzutem Liv. - W Sztokholmie caymi dniami
rozmawia o imigrantach i naprawd ma do. W kadym razie
przydaaby mu si choby krtka przerwa.
John rzuci onie spojrzenie pene wdzicznoci i podziwu. Po
prostu idealna. Jasne, jedwabiste, mikko zaczesane do tyu wosy.
Czyste rysy, jasne bkitne oczy.
- Przepraszam, kochanie. Nie pomylelimy. Jestemy dumni z
osigni Johna i z jego pozycji. Zostawmy to i porozmawiajmy o
czym innym. Na przykad... jak ci id interesy?
Liv zacza z oywieniem opowiada o swoich zmaganiach z
Urzdem Celnym: chodzio o to, eby nie utrudnia jej pracy.
Dostawy wyposaenia wntrz z Francji cigle si opniay.

Importowane meble i wyposaenie sprzedawaa potem w sklepie


internetowym. Ale John wiedzia, e jej zapa wyranie osab i e
coraz bardziej angauje si w dziaalno partyjn. e w porwnaniu
z tym wszystko inne wydaje jej si nieistotne.
Wsta, mewy kryy nad ich gowami coraz niej.
- Proponuj sprztn ze stou. Mewy robi si denerwujco
nachalne. - Wzi swj talerz, przeszed na koniec pomostu i wrzuci
skorupki do morza. Mewy zanurkoway w powietrzu, usioway
zapa jak najwicej. Reszt zajm si kraby.
Sta jeszcze chwil, odetchn gboko i spojrza na horyzont. Jak
zwykle zatrzyma si przy Val i jak zwykle poczu mic zo. Na
szczcie sygna przerwa mu telefon. Sign do kieszeni spodni i
zerkn na wywietlacz. Premier.
- Co mylisz o tych kartkach? - Patrik przytrzyma drzwi
Martinowi. Byy tak cikie, e musia si zaprze ramieniem.
Komisariat gminy Tanum, zbudowany w latach szedziesitych,
przypomina bunkier. Kiedy Patrik przyszed tu po raz pierwszy,
uderzya go pospno budynku. Od tamtego czasu tak si
przyzwyczai do burych pomieszcze, e w ogle nie zauwaa, e s
nieprzytulne.
- Dziwna sprawa. Kto co roku anonimowo wysya yczenia
urodzinowe?
- Nie cakiem anonimowo. Podpisuje si. G.
- Rzeczywicie, to wiele wyjania - zauway Martin.
Patrik si rozemia.
- Co was tak rozmieszyo? - Annika siedziaa za szyb
recepcji. Gdy weszli, podniosa wzrok.
- Nic takiego - odpar Martin.
Annika obrcia si na krzele i stana w drzwiach swego
pokoiku.
- Jak poszo na wyspie?
- Poczekamy, zobaczymy, co powie Torbjrn. Ale rzeczywicie
wyglda na to, e kto chcia podpali dom.
- Nastawi kaw, pogadamy. - Annika ruszya naprzd,

popychajc ich przed sob.


- Zgosia to Mellbergowi? - spyta Martin, gdy weszli do
pokoju socjalnego.
- Nie. Pomylaam, e jeszcze nie ma potrzeby go informowa.
Ma wolny weekend, po co mu przeszkadza.
- Niewtpliwie masz racj - powiedzia Patrik, siadajc na
krzele najbliej okna.
- No wiecie co... siadacie przy kawce i nic nie mwicie? - W
drzwiach stan Gsta z obraon min.
- To ty jeste dzi w pracy? Przecie masz wolne. Dlaczego nie
poszede na pole golfowe? - Patrik wysun dla niego ssiednie
krzeso.
- Za gorco. Pomylaem, e przyjd, napisz kilka raportw i
odbij to sobie innego dnia, kiedy nie da si smay jajecznicy na
asfalcie. Do jakiego wezwania pojechalicie? Annika wspomniaa co
o podpaleniu?
- Na to wyglda. Prawdopodobnie kto rozla pod drzwiami
benzyn albo co w tym rodzaju. I podpali.
- Paskudna sprawa. - Gsta sign po markiz i starannie
rozdzieli powki. - Gdzie?
- Na Val. W dawnym orodku kolonijnym - odpar Martin.
Gsta znieruchomia.
- W orodku kolonijnym?
- Tak, dziwna sprawa. Nie wiem, czy syszae, ale najmodsza
z dzieci, ta dziewczynka, ktra zostaa, kiedy znikna caa rodzina,
wrcia na wysp i przeja dom.
- Syszaem, ludzie gadaj - powiedzia Gsta, wpatrujc si w
st.
Patrik spojrza na niego z zainteresowaniem.
- No wanie, musiae pracowa przy tamtej sprawie, prawda?
- Zgadza si. A taki stary jestem - stwierdzi Gsta. - Ciekawe,
dlaczego wrcia.
- Powiedziaa, e umar im synek - poinformowa ich Martin.
- Ebba stracia dziecko? Jak to? Kiedy?

- Nie powiedzieli. - Martin wsta, eby wzi mleko z lodwki.


Patrik zmarszczy czoo. To nietypowe dla Gsty tak si
przejmowa. Chocia zdarza si. Kady policjant z duszym staem
ma na koncie jak spraw przez wielkie S, nad ktr rozmyla
caymi latami i do ktrej cigle wraca, usiuje znale rozwizanie
albo odpowied, zanim bdzie za pno.
- Dla ciebie to byo co szczeglnego, prawda?
- Zgadza si. Dabym nie wiem co, eby si dowiedzie, co si
stao w tamt Wielkanoc.
- Nie ty jeden - wtrcia Annika.
- A teraz Ebba wrcia. - Gsta potar podbrdek. -1 kto
podpali dom.
- Spaliby si nie tylko dom - powiedzia Patrik. - Podpalacz
musia si domyla, moe nawet liczy na to, e Ebba i jej m s w
rodku i e pi. Cae szczcie, e Mrten si obudzi i ugasi poar.
- Rzeczywicie, dziwny zbieg okolicznoci - powiedzia Martin
i a podskoczy, kiedy Gsta hukn pici w st.
- aden zbieg okolicznoci, to oczywiste! Spojrzeli na niego
zdziwieni, zapada cisza.
- Moe trzeba wrci do tej starej sprawy - odezwa si w
kocu Patrik. - Na wszelki wypadek.
- Wycign wszystko, co mamy na ten temat - powiedzia
Gsta. Na jego wskiej charciej twarzy zobaczyli oywienie. Czasem zagldaem do tych akt i wiem, gdzie co jest.
- Wycignij. Potem razem przejrzymy. Spojrzymy wieym
okiem, moe znajdziemy co nowego. Anniko, mogaby wyszuka
wszystko co si da na temat Ebby?
- Zaatwione - odpara, sprztajc ze stou.
- Chyba naleaoby rwnie przyjrze si sytuacji finansowej
pastwa Stark. I sprawdzi, czy dom na Val jest ubezpieczony powiedzia Martin, zerkajc ostronie na Gost.
- Chcesz przez to powiedzie, e niby sami mieliby to zrobi?
Co za idiotyzm. Przecie byli w domu, gdy zaczo si pali, i to m
Ebby ugasi poar.

-1 tak warto sprawdzi. Kto wie, moe podpali, a potem si


rozmyli? Zajm si tym.
Gsta otworzy usta, jakby chcia co powiedzie. Po chwili je
zamkn i cikim krokiem wyszed z pokoju. Patrik wsta.
- Wydaje mi si, e Erika te wie co nieco.
- Erika? Niby skd? - Martin zatrzyma si w p kroku.
- Od dawna interesuje si t spraw. W kocu to historia znana
wszystkim w okolicy, a zwaywszy na to, czym Erika si zajmuje,
nic dziwnego, e szczeglnie j zaciekawia.
- No to wypytaj j. Wszystko si przyda.
Patrik nie by pewien, ale kiwn gow. Przeczuwa, co bdzie,
gdy dopuci Erik do dochodzenia.
- Oczywicie, porozmawiam z ni - powiedzia z nadziej, e
nie bdzie musia tego aowa.
Percy drc rk nala do dwch kieliszkw swego najlepszego
koniaku. Jeden poda onie.
- Nie pojmuj toku ich rozumowania. - Pyttan popijaa szybkimi
yczkami.
- Dziadek by si w grobie przewrci, gdyby si o tym
dowiedzia.
- Musisz to jako zaatwi, Percy.
Bez wahania dola do kieliszka, ktry mu podstawia. Wprawdzie
to dopiero wczesne popoudnie, ale gdzie na wiecie jest ju po
siedemnastej. Taki dzie, e trzeba si napi czego mocniejszego.
- Ja? A co mam zrobi? - Jego gos przeszed w falset. By tak
roztrzsiony, e poow koniaku wyla jej na rk.
Cofna j.
- Idiota, co ty wyprawiasz!
- Przepraszam, przepraszam. - Percy opad na wielki wytarty
biblioteczny fotel. Rozleg si trzask. Domyli si, e pko obicie. Cholera jasna!
Zerwa si na nogi i z bezsilnoci kopn fotel. Rozlecia si na
kawaki. Cay paac popada w ruin. Ju dawno nic nie zostao ze
spadku, a teraz jeszcze te dranie z urzdu skarbowego ka mu

zapaci pokan sum, ktrej nie ma.


- Uspokj si. - Pyttan wytara donie w serwetk. - To si na
pewno da zaatwi. Ale nie rozumiem, jak to moliwe, e pienidze
si skoczyy.
Percy spojrza na ni. Widzia, jak j przeraa sama myl o tym,
ale nie czu do niej nic prcz pogardy.
- Jak to si stao, e si skoczyy?! - krzykn. - A masz
pojcie, ile wydajesz co miesic? Nie dociera do ciebie, ile to
wszystko kosztuje? Podre, obiadki, ubrania, torby, buty,
kosztownoci i cholera wie co jeszcze!
Pyttan a si wzdrygna. Ten krzyk by zupenie do niego
niepodobny. Wbia w niego wzrok. Zna j wystarczajco dobrze,
eby wiedzie, e rozwaa: podnie rkawic czy raczej go
udobrucha. Twarz jej zmika, domyli si, e wybraa to drugie.
- Kochanie, przecie nie bdziemy si kci o tak bahostk
jak pienidze. - Poprawia mu krawat i koszul, ktra wysza zza
paska. - No ju. Teraz znw wygldasz jak na mojego przystojnego
pana na zamku przystao.
Przytulia si do niego, a on poczu, e topnieje. Miaa na sobie
sukni od Gucciego. Jak zawsze byo mu trudno jej si oprze.
- Zrbmy tak: zadzwo do audytora, niech jeszcze raz sprawdzi
wszystkie dokumenty. Nie moe by a tak le. Rozmowa z nim na
pewno ci uspokoi.
- Musz porozmawia z Sebastianem - mrukn Percy.
- Z Sebastianem? - powtrzya z tak min, jakby pokna co
obrzydliwego. - Wiesz, e nie lubi, kiedy si z nim spotykasz.
Wtedy ja musz si spotyka z t jego beznadziejn on. To ludzie
bez klasy. Sebastian moe mie nie wiem ile pienidzy, ale zawsze
bdzie prymitywem. Syszaam, e od dawna ma na niego oko
wydzia przestpczoci gospodarczej.
Nie maj przeciwko niemu dowodw, ale to tylko kwestia czasu. Nie
powinnimy si z nim zadawa.
- Pienidze nie mierdz - odpar Percy.
Wiedzia, co powie audytor. Nie zostao ju nic. Pienidze si

rozeszy. Jeli ma si wykaraska z tarapatw i uratowa Fygelsta,


bdzie potrzebowa kapitau, co oznacza, e jego jedyn nadziej jest
Sebastian.
Pojechali do szpitala, do Uddevalli. Okazao si, e wszystko jest
w porzdku, w pucach nie ma ladu zatrucia dymem. Kiedy Ebba
otrzsna si z szoku, miaa wraenie, jakby si obudzia z dziwnego
snu.
Zorientowaa si, e mruy oczy. W pokoju zrobio si ciemno,
zapalia lamp na biurku. Latem zmrok zapada ukradkiem i zawsze
za dugo zwlekaa z zapaleniem lampy, za dugo wysilaa wzrok.
Prbowaa przyczepi ptelk do figurki anioka, nad ktr
pracowaa. Mrten nie potrafi zrozumie, dlaczego robi je rcznie,
zamiast je zamawia w Tajlandii albo w Chinach, zwaszcza teraz,
kiedy tyle zamwie zaczo przychodzi na adres jej sklepu
internetowego. Ale wtedy nie miaaby takiej satysfakcji. Chciaa
kadego anioka zrobi wasnorcznie, we wszystkie woy tyle
samo mioci. Wple swj smutek i wspomnienia. Poza tym bardzo
j to uspokajao, zwaszcza po caym dniu malowania, wbijania
gwodzi i piowania. Rano, kiedy wstawaa, bolay j wszystkie
minie, ale kiedy robia wisiorki, rozluniaa si.
- Ju wszystko pozamykaem - powiedzia Mrten.
Ebba drgna. Nie syszaa, jak wszed.
- Cholera jasna - zakla. Ptelka znw odpada, chocia ju
prawie j przyczepia.
- Moe zrobisz sobie przerw? - powiedzia ostronie Mrten,
stajc za jej plecami.
Czua, e si zastanawia, czy nie pooy rk na jej ramionach.
Dawniej, zanim si stao
to z Vincentem, czsto masowa jej plecy. Wtedy uwielbiaa ten
zdecydowany, a jednoczenie mikki ucisk. Teraz ledwie moga
znie, gdy jej dotyka. Baa si, e go urazi, jeli odruchowo strci
jego rce i jeszcze pogbi przepa midzy nimi.
Podja jeszcze jedn, tym razem udan prb. Przyczepia
ptelk.

- Jakie to ma znaczenie, e drzwi bd zamknite? powiedziaa, nie odwracajc si. - Zeszej nocy nie byy dla
podpalacza adn przeszkod.
- No to co robimy? - spyta Mrten. - Mogaby przynajmniej
patrze na mnie, kiedy ze mn rozmawiasz. To wana sprawa. Do
cholery, przecie kto chcia nam spali dom, a my nie wiemy ani
kto, ani dlaczego. Nie masz w zwizku z tym adnych obaw? Nie
boisz si?
Ebba odwrcia si powoli.
- Czego mam si ba? Najgorsze ju si stao. Zamknite czy
nie zamknite, wszystko mi jedno.
- Duej tak by nie moe.
- Dlaczego? Przecie zrobiam, jak chciae. Wrciam tu,
wczyam si do twojego wspaniaego planu, eby odnowi t ruder
i a do koca moich dni y szczliwie w tym raju, podczas gdy
gocie bd przyjeda i wyjeda. Zgodziam si, czego jeszcze
chcesz?
- Sama syszaa ten zimny i nieprzejednany ton.
- Niczego, Ebbo. Niczego nie chc - odpar rwnie zimno.
Obrci si na picie i wyszed.
Fjllbacka 1915
Wreszcie bdzie wolna. Pjdzie na sub do gospodarza do
Hamburgsund i wyrwie si z domu przybranej matki i jej wstrtnych
bachorw. Nie mwic o przybranym ojcu. Od kiedy zacza
dojrzewa i nabiera kobiecych ksztatw, nachodzi j w nocy coraz
czciej. Odkd
zacza miesiczkowa, ya w cigym strachu, e w jej brzuchu
zacznie rosn dziecko. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebowaa. Nie
bdzie taka jak te zapakane, przeraone dziewczyny, ktre z
wrzeszczcym zawinitkiem na rku pukay do drzwi jej matki. Ju
jako dziecko nimi gardzia, byy sabe i bezwolne.
Spakowaa swj skromny dobytek. Z rodzinnego domu nie miaa
nic, a tutaj nie dostaa nic, co warto byoby zabra. Ale nie
zamierzaa odej z pustymi rkami. Zakrada si do sypialni

przybranych rodzicw. Pod kiem, przy samej cianie, stao


pudeko z biuteri, ktr odziedziczya po matce. Pooya si na
pododze i wycigna je. Nikt jej nie przeszkodzi. Przybrana matka
jest we Fjllbace, a dzieci bawi si na podwrku.
Podniosa wieczko i umiechna si z zadowoleniem.
Wystarczajco duo cennych przedmiotw, eby j zabezpieczy na
jaki czas. Cieszya si, e zabierajc swoje dziedzictwo, sprawi
przykro tej jdzy.
- Co ty robisz? - Drgna. Od drzwi dobieg gos przybranego
ojca.
Mylaa, e jest w oborze. Serce bio jej jak szalone. Po chwili
poczua, jak ogarnia j spokj. Nic nie zniweczy jej planw.
- A jak ci si zdaje? - powiedziaa, wkadajc pudeko z
biuteri do kieszeni spdnicy.
- Czy ty zwariowaa, dziewczyno? Kradniesz biuteri? Zrobi krok w jej stron.
Dagmar powstrzymaa go gestem.
- Zgadza si, ale radz, eby mi nie przeszkadza, bo pjd
prosto na policj i powiem, co mi zrobi.
- Nie odwaysz si! - Zacisn pici, ale po chwili jego
spojrzenie pojaniao. - Kto by tam wierzy crce fabrykantki
aniokw!
- Potrafi by bardzo przekonujca. Po caej okolicy rozejd
si plotki, i to szybciej, ni mylisz.
Spochmurnia, chyba si waha. Postanowia mu pomc podj
decyzj.
- Mam propozycj. Gdy moja droga przybrana matka odkryje,
e nie ma biuterii, postarasz si j udobrucha i przekona, eby
sobie daa spokj. Jeli mi to obiecasz, dostaniesz dodatkow
nagrod, zanim odejd. - Podesza do przybranego ojca. Pooya mu
rk na przyrodzeniu i zacza pociera. Gdy jego oczy zrobiy si
szkliste, wiedziaa, e ma nad nim wadz. - Zgoda? - spytaa,
rozpinajc mu rozporek.
- Zgoda - odpar, kadc do na jej gowie i popychajc j w

d.
Wiea do skokw na Badholmen wznosia si majestatycznie ku
niebu. Erika odepchna obraz zwisajcego z niej, koysanego
wiatrem mczyzny. Wolaa nie wraca do tamtego strasznego
wydarzenia. Zreszt Badholmen kojarzya jej si z czym zupenie
innym. Wysepka leca bardzo blisko Fjllbacki mienia si na
wodzie jak klejnot. Znajdujce si na niej schronisko modzieowe
cieszyo si du popularnoci, latem miao pene oboenie. Erika
uwaaa, e to oczywiste. Sprzyjay temu dwie rzeczy - wietna
lokalizacja i fakt, e sam budynek mia mnstwo starowieckiego
uroku.
- S wszyscy? - Rozgldaa si nerwowo, usiujc policzy
dzieci.
Trjka maych dzikusw w pomaraczowych kapokach rozbiega
si po pomocie.
- Patriku! Moe by troch pomg, co? - powiedziaa do ma,
apic za konierz przebiegajc niebezpiecznie blisko skraju pomostu
Maj.
- A kto uruchomi motorwk? Jak to sobie wyobraasz? Patrik rozoy rce, twarz mu poczerwieniaa.
- Jeli nam si uda ich wsadzi do dki, zanim wpadn do
wody, bdziesz mg j spokojnie uruchamia.
Maja wia si jak piskorz, ale Erika mocno chwycia za wieszak
przy jej konierzu. Drug, woln rk Noela, ktry na tuciutkich
nkach goni Antona. Anton zdy ju odbiec spory kawaek w
stron kamiennego mostka czcego Badholmen ze staym ldem.
- Anton, stj! - krzykna, ale nie zatrzyma si. Mkn jak
strzaa, ale i tak szybko go dogonia i wzia na rce. Zacz si
wyrywa, krzycza histerycznie. - Boe, jak ja mogam pomyle, e
to dobry pomys? - powiedziaa, gdy ju podaa mowi
szlochajcego synka. Spywaa potem. Odcumowaa d i wskoczya
do rodka. - Zobaczysz, zaraz bdzie dobrze. Tylko wypyniemy
kawaek w morze. - Patrik przekrci kluczyk i na szczcie ju przy
pierwszej prbie udao mu si uruchomi silnik. Pochyli si, eby

odczepi cum rufow. Drug rk odpycha si od ssiedniej odzi.


Nieatwo byo wypyn. Przy pomocie byo gsto od odzi. Gdyby
nie miay odbijaczy, adna nie uniknaby uszkodze.
- Przepraszam, e na ciebie burknam. - Erika posadzia dzieci
na dnie dki i usiada na awce.
- Ju zapomniaem - powiedzia, powoli przesuwajc rumpel.
dka odwrcia si ruf do portu, dziobem do Fjllbacki.
By przepikny niedzielny poranek, bezchmurne bkitne niebo,
woda gadka jak lustro. Nad ich gowami z krzykiem kryy mewy.
Erika rozejrzaa si i zobaczya, e na wielu odziach cumujcych w
marinie ludzie jedz niadanie. Wielu pewnie jeszcze odsypiao
nocne pijastwo. Zwaszcza modzi lubili popi w sobotni noc.
Dobrze, e ja mam to ju za sob, pomylaa, patrzc z wiksz ni
przedtem czuoci na dzieci. Teraz ju spokojnie siedziay na dnie
dki.
Podesza do Patrika i pooya mu gow na ramieniu. Obj j i
pocaowa w policzek.
- Suchaj - powiedzia nagle. - Przypomnij mi, jak ju
dopyniemy, ebym ci zada kilka pyta o Val i stary orodek
kolonijny.
- A co chcesz wiedzie? - zainteresowaa si Erika.
- Potem spokojnie o tym pogadamy - odpar i pocaowa j
jeszcze raz.
Wiedziaa, e zrobi to, eby si z ni podrani. Ciekawo a j
rozsadzaa, ale
opanowaa si. Bez sowa osonia oczy doni i spojrzaa w stron
Val. Potem, gdy pyrkoczc powoli, mijali wysp, w przelocie
zobaczya duy biay dom. Czy kiedykolwiek si wyjani, co si tam
stao wiele lat temu? Nie cierpiaa ksiek i filmw niedajcych
odpowiedzi na wszystkie pytania. Wrcz odmawiaa czytania o
niewyjanionych, zagadkowych zbrodniach. Jeli chodzi o Val,
prbowaa si czego dogrzeba, ale jej wysiki spezy na niczym.
Wszystko skrywa mrok tajemnicy, tak jak drzewa skryway dom na
wyspie.

Martin stan z uniesion doni i dopiero po chwili nacisn


dzwonek. Usysza kroki. Przez chwil chcia obrci si na picie i
odej. Drzwi si otworzyy, Annika spojrzaa na niego ze
zdziwieniem.
- O, to ty? Co si stao?
Zmusi si do umiechu, ale Anniki nie dao si oszuka. Zreszt
wanie dlatego do niej przyszed. Jak tylko zacz pracowa w
komisariacie, Annika wzia go pod swoje skrzyda. Bya jak druga
matka. Teraz te z ni najchtniej rozmawia.
-No wic, ja... - wydusi.
- Wejd - przerwaa mu. - Usidziemy w kuchni, napijemy si
kawy, opowiesz mi, co si dzieje.
Martin zdj buty i poszed za ni do kuchni.
- Siadaj. - Wprawnym ruchem nabraa kilka miarek kawy i
wsypaa do filtra. - Co zrobie z Pi i Tuv?
- Zostay w domu. Powiedziaem, e id si przej, wic
niedugo bd musia wraca. Mamy jecha nad wod.
- Leia te uwielbia si kpa. Par dni temu, gdy ju mielimy
wraca do domu, nie moglimy jej wycign z wody. Prawdziwy
stwr wodny z niej. Dzi Lennart te z ni pojecha, ebym moga
troch posprzta.
Promieniaa, opowiadajc o adoptowanej creczce. Wkrtce mia
min rok, odkd przywieli j z mem z Chin. Teraz wszystko w
ich yciu krcio si wok Lei.
Martin nie potrafiby sobie wyobrazi lepszej matki. Bya taka
ciepa i opiekucza, e nawet on czu si przy niej bezpiecznie.
Najchtniej pooyby gow na jej ramieniu i da upust zom, ktre
go paliy pod powiekami. Powstrzyma si. Jeli si rozpacze, nie
bdzie mg przesta.
- Chyba wyjm kilka drodwek. - Signa do zamraarki,
wyja torebk z bukami i woya j do mikrofalwki. - Wczoraj
upiekam, miaam zamiar wzi kilka do pracy.
- Ale wiesz, e pieczenie dla nas buek nie naley do twoich
obowizkw subowych?

- Nie jestem pewna, czy Mellberg by si z tob zgodzi.


Gdybym si bliej przyjrzaa swojej umowie o prac, na pewno by si
okazao, e gdzie stoi drobnym drukiem: pracownica zobowizuje
si rwnie dostarcza na komisariat policji w Tanum domowe
wypieki.
- Prawda. Bertil nie przeyby jednego dnia bez ciebie i twoich
wypiekw.
- Zwaszcza odkd Rita trzyma go na diecie. Paula mwi, e u
Bertila i Rity podaje si teraz wycznie chleb penoziamisty i
jarzyny.
- Chciabym to zobaczy. - Martin wybuchn miechem.
Przyjemne uczucie objo brzuch, napicie zaczo puszcza.
Zabrzmia dzwonek mikrofalwki. Annika wyoya na talerz
gorce bueczki i postawia na stole filianki z kaw.
- Gotowe. A teraz opowiadaj, co ci gryzie. Od paru dni widz,
e co ci jest, ale pomylaam, e jak zechcesz, to sam powiesz.
- Moe to nic takiego, i nie chciaem ci obarcza swoimi
problemami, ale... - Martin si zdenerwowa. Czu, e gardo mu si
zaciska.
- Nie mw gupstw, po to tu siedz. Opowiadaj.
Martin musia odetchn kilka razy.
- Pia jest chora - odezwa si w kocu. Jego sowa odbiy si
echem od cian kuchni.
Annika zblada. Nie tego si spodziewaa. Martin obraca
filiank w doniach. Znw
zaczerpn tchu i wyrzuci z siebie wszystko:
- Od dawna czua si zmczona. Waciwie od urodzenia Tuvy,
ale mylelimy, e to nic dziwnego, zwyczajne zmczenie po poogu.
Ale Tuva ma ju prawie dwa lata, a zmczenie nie ustpowao. Bya
zmczona coraz bardziej. A potem wymacaa sobie na szyi jakie
guzki...
Do Anniki powdrowaa do ust. Ju si domylaa, co bdzie
dalej.
- Kilka tygodni temu pojechaem z ni do lekarza. Od razu

widzielimy, co podejrzewa. Da jej pilne skierowanie do Uddevalli.


Pojechalimy na badania. Jutro przed poudniem ma wyznaczon
wizyt na onkologii, maj jej da wyniki. Ale waciwie ju
wiadomo, co nam powiedz. - zy pocieky mu po policzkach, wytar
je ze zoci.
Annika podaa mu serwetk.
- Popacz sobie, uly ci.
- To okropnie niesprawiedliwe. Pia ma dopiero trzydzieci lat, a
Tuva jest jeszcze taka malutka. Poguglowaem, eby si zorientowa,
jakie statystycznie s szanse na wyleczenie, i okazuje si, e marne.
Pia jest bardzo dzielna, a ja jestem pospolitym tchrzem. Nie potrafi
si zdoby na to, eby z ni o tym rozmawia. Prawie nie mog
patrze, jak si zajmuje Tuv. Nie mog nawet spojrze jej w oczy.
Czuj si jak ostatnia szmata! - Ju nie mg powstrzyma ez. Opar
gow na rkach i zatrzs si od paczu.
Poczu, e Annika go obejmuje i tuli policzek do jego policzka.
Bez sowa gaskaa go po plecach. Po chwili wyprostowa si,
odwrci do niej i przytuli. Koysaa go w objciach, jak zapewne
koysaa Lei, gdy rozbia sobie kolano.
Poszczcio im si. Chocia w kawiarni na pomocie byo peno
ludzi, udao im si znale wolny stolik. Leon patrzy, jak kelnerzy
roznosz kanapki z krewetkami.
Plac Ingrid Bergman, znakomita lokalizacja, stoliki ustawiono
wzdu caego pomostu, a do samej wody.
- Kupmy ten dom - powiedziaa la.
Leon spojrza na on.
- Dziesi milionw koron to nie byle co.
- A czyja mwi, e to mao? - Pochylia si, eby mu poprawi
koc na kolanach.
- Zostaw ten cholerny koc, zaraz umr z przepocenia.
- Przecie wiesz, e nie wolno ci si przezibi.
Podesza do nich kelnerka. Ia poprosia o kieliszek wina dla siebie
i wod mineraln dla ma. Leon spojrza na dziewczyn.
- Jedno due, pene - powiedzia.

Gdy tylko skin kelnerce gow, la popatrzya na niego z


wyrzutem. Kelnerka zachowaa si jak wszyscy, usiowaa nie patrze
na jego oparzenia. Kiedy posza, wpatrzy si w morze.
- Pachnie dokadnie tak, jak zapamitaem - powiedzia. Rce z
mnstwem blizn trzyma na kolanach.
- Nadal mi si to nie podoba, ale zgodz si, jeli kupimy ten
dom. Nie chc mieszka w jakiej norze. Poza tym nie chc tu
przyjeda na cae lato. Kilka tygodni w roku i wystarczy.
- Nie wydaje ci si absurdem kupowanie domu za dziesi
milionw, eby z niego korzysta tylko kilka tygodni w roku?
- To mj warunek - powiedziaa. - W przeciwnym razie
bdziesz tu siedzia sam. Co jest raczej niemoliwe, prawda?
- Tak, wiem, e nie dabym rady. A gdybym przypadkiem o
tym zapomnia, ty mi przypomnisz.
- Czy kiedykolwiek pomylae o tym, ile dla ciebie
powiciam? He razy musiaam si godzi na twoje szalone wyskoki
i co wtedy przeywaam? Nigdy si tym nie przejmowae. Teraz
postanowie tu przyjecha. Jeszcze nie do si sparzye? Nadal
chcesz igra z ogniem?
Kelnerka przyniosa wino i piwo, kieliszek i szklank postawia
na obrusie w biao- niebiesk kratk. Leon wypi kilka ykw i
przesun kciukiem po zimnej szklance.
- Okej, niech ci bdzie. Zadzwo do agenta i powiedz mu, e
kupujemy ten dom. Ale w takim razie chc, ebymy si jak
najprdzej wprowadzili. Nienawidz mieszka w hotelu.
- Bdzie dobrze - powiedziaa la. W jej gosie nie byo sycha
radoci. - W tym domu jako wytrzymam kilka tygodni na rok.
- Kochanie, jeste naprawd bardzo dzielna.
Rzucia mu ponure spojrzenie.
- Miejmy nadziej, e nie bdziesz aowa tej decyzji.
- Od tamtego czasu upyno naprawd duo wody - odpar
spokojnie.
W tym momencie usysza, jak kto traci oddech, wymawiajc
jego imi.

- Leon?
Drgn. Nie musia odwraca gowy, rozpozna po gosie. Josef.
Po tylu latach.
Paula patrzya na poyskujce wody zatoki i rozkoszowaa si
ciepem lata. Pooya rk na brzuchu i umiechna si. Poczua
kopnicie.
- Chyba pora na lody - powiedzia Mellberg, wstajc. Rzuci
okiem na Paul i pogrozi jej palcem. - Wiesz, e nie powinna
wystawia brzucha na soce?
Poszed do kiosku. Patrzya za nim zdziwiona.
- arty sobie ze mnie stroi? - spytaa matk. Rita si rozemiaa.
- Bertilowi chodzi tylko o twoje dobro.
Paula co mrukna, ale przykrya brzuch szalem. W tym
momencie obok przebieg nagusieki Leo. Johanna zapaa go w
przelocie.
- Ma racj - powiedziaa. - Od promieni UV moesz dosta
przebarwie na skrze. Posmaruj porzdnie twarz.
- Przebarwi e? - zdziwia si Paula. -1 tak jestem opalona.
Rita podaa jej buteleczk: plus trzydzieci.
- Nie k si. Ja miaam ca twarz w brzowych plamach,
kiedy si ciebie spodziewaam.
Paula posuchaa. Johanna rwnie starannie natara swoj jasn
skr.
-1 tak masz dobrze - powiedziaa. - Nie musisz si wysila, eby
si opali.
- To prawda, ale wolaabym, eby Bertil si troch uspokoi powiedziaa Paula, wyciskajc na rk spor porcj kremu. Par dni
temu przyapaam go na czytaniu moich pisemek na temat ciy. A
przedwczoraj przynis mi ze sklepu ze zdrow ywnoci soik
kapsuek Omega 3. Wyczyta, e dobrze wpywaj na rozwj mzgu
podu.
- Nie miej mu tego za ze. On si tak cieszy - powiedziaa Rita i
jeszcze raz zabraa si do smarowania Lea. Dokadnie, od stp do
gw. Odziedziczy po Johannie jasn, piegowat skr. Soce

parzyo go bardzo szybko. Paula przez chwil si zastanawiaa, czy


dziecko odziedziczy cer i wosy po niej, czy po nieznanym dawcy.
Dla niej nie miao to najmniejszego znaczenia. Leo by synem
Johanny i jej. Prawie nie pamitaa, e by w to zamieszany kto
jeszcze. Z tym dzieckiem te tak bdzie. Przerway jej radosne
okrzyki Mellberga.
- Mamy lody!
Rita przeszya go spojrzeniem.
- Mam nadziej, e sobie nie kupie.
- Tylko jedno malusiekie magnum. Tak dzielnie si trzymaem
przez cay tydzie. - Umiechn si i mrugn okiem, usiujc j
udobrucha.
- Nic z tego - oznajmia spokojnie Rita. Zabraa mu loda i posza
wyrzuci go do kosza.
Mellberg mrukn co pod nosem.
- Co powiedziae?
Przekn lin.
- Nic. Zupenie nic.
- Wiesz, co ci powiedzia doktor. Jeste w grupie ryzyka,
zagroony zarwno zawaem, jak i cukrzyc.
- Przecie jedno magnum nie moe mi zaszkodzi. Czowiek
powinien si cieszy yciem - powiedzia, rozdajc lody.
- Jeszcze tydzie urlopu. - Paula, lic swoje cornetto, zmruya
oczy.
- Ja uwaam, e nie powinna wraca do pracy - powiedziaa
Johanna. - Tak nieduo ci zostao. Gdyby poprosia poon, na
pewno dostaaby zwolnienie. Powinna odpoczywa.
- Halo, wszystko syszaem - powiedzia Mellberg. - Nie
zapominaj, e jestem jej szefem. - W zamyleniu podrapa si po
poronitej rzadkimi siwymi wosami gowie. - Ale zgadzam si. Ja
rwnie uwaam, e nie powinna pracowa.
- Ju o tym rozmawialimy. Zwariuj, jeli bd siedzie w
domu i czeka. Zreszt teraz jest do spokojnie.
- Jak to spokojnie? - Johanna spojrzaa na ni. - Przecie to

najgorszy okres w roku, pijackie awantury i inne takie.


- Miaam na myli to, e nie prowadzimy adnego wikszego
dochodzenia. Same typowe sprawy, jak to latem, wamania i takie
tam. Takie rzeczy mogabym zaatwia nawet
przez sen. Zreszt nie musz nigdzie jedzi. Mog si zajmowa
papierkow robot w komisariacie. Wic przestacie tru. Jestem w
ciy, ale nie jestem chora.
- Jeszcze zobaczymy - powiedzia Mellberg. - Co do jednego
niewtpliwie masz racj: jest do spokojnie.
Tego dnia wypadaa rocznica ich lubu. Gsta jak zwykle przynis
na grb Maj-Britt kwiaty. Troch go zaniedba, ale nie dlatego, e ju
nic nie czu do zmarej ony. Przeyli razem duo dobrych lat i cigle
odczuwa jej brak. Waciwie co rano, kiedy wstawa z ka. Ale ju
si przyzwyczai do ycia w samotnoci. Dni mia wypenione tak
szczelnie, e chwilami nie potrafi sobie wyobrazi, e kiedy z kim
dzieli swj may domek. Ale to, e si przyzwyczai, nie oznaczao
jeszcze, e polubi takie ycie.
Przykucn i przesun palcem po literach wyobionych w
kamieniu. Imi ich synka. Nie mieli nawet jego zdjcia. Sdzili, e
maj na robienie zdj cae ycie, i nie pomyleli o tym zaraz po jego
narodzinach. Po mierci te nie. W tamtych czasach si tego nie
robio. Dzi, jak sysza, jest inaczej. Wtedy naleao zapomnie i y
dalej.
Jak najprdzej postarajcie si o kolejne dziecko. Tak rad
dostali, kiedy oboje w szoku opuszczali szpital. Nic z tego nie
wyszo. Jedynym dzieckiem w ich yciu bya ta maa. Dziewuszka,
jak na ni mwili. Moe naleao si bardziej postara, eby j
zatrzyma, ale ich aoba bya jeszcze zbyt wiea i myleli, e nie
potrafi jej da tego, czego potrzebuje mae dziecko, poza opiek.
Ostateczn decyzj podja Maj-Britt. Mimo to ostronie
zaproponowa, eby dziewczynka zostaa u nich na stae. ona ze
smutkiem na twarzy i z alem w sercu odpara, e maa potrzebuje
rodzestwa. I w ten sposb dziewuszka znikna z ich ycia. Pniej
ju nigdy o niej nie rozmawiali, ale on nie potrafi zapomnie. Gdyby

za kadym razem, gdy o niej myla, dosta jednokoronwk, byby


dzi bogatym czowiekiem.
Wsta. Wyrwa kilka chwastw. Zdyy si porzdnie ukorzeni.
Kwiatki wstawione do wazonu wyglday naprawd adnie. W jego
gowie odezwa si gos Maj-Britt: Gsta, co ty wyprawiasz!
Wyrzucasz pienidze na takie pikne kwiaty dla mnie? Nigdy nie
wierzya, e naley jej si co wicej, a on aowa, e nie
rozpieszcza jej bardziej. Choby przynoszc kwiaty, gdy jeszcze
mogy jej sprawi przyjemno. Mia tylko nadziej, e widzi z gry,
jakie s liczne, i cieszy si.
Fjllbacka 1919
Sjlinowie znw urzdzili przyjcie. Dagmar bya wdziczna za
kad tak okazj. Przydawa jej si dodatkowy zarobek. Bya
zachwycona rwnie tym, e moe z bliska oglda bogatych i
piknych ludzi, yjcych cudownym, beztroskim yciem. Jedli i pili
duo i smacznie, taczyli, piewali i bawili si do rana. Ona te
chciaaby tak y, ale na razie musiaa si zadowoli usugiwaniem
tym szczciarzom i tym, e moe spdzi wrd nich kilka chwil.
Wygldao na to, e przyjcie bdzie wyjtkowo udane. Razem z
reszt suby ju przed poudniem przewieziono j na wysp lec
naprzeciwko Fjllbacki. odzie cay dzie kursoway midzy wysp a
ldem, woc jedzenie, wino i goci.
- Dagmar! Przynie z piwniczki wicej wina! - zawoaa
doktorowa Sjlin.
Dagmar natychmiast pomkna do piwniczki.
Dbaa o dobre stosunki z pani Sjlin. Wolaa, eby doktorowa
nie przygldaa jej si za bardzo. Szybko dostrzegaby spojrzenia i
czue uszczypnicia, jakimi jej m obdarza j podczas przyj.
Czasem byo nawet wicej, jeli doktorowa, przeprosiwszy goci, sza
do siebie, a uczestnicy przyjcia byli zbyt pijani albo zbyt zajci
zabaw, eby zauway, co si dzieje. Wtedy przy wypacie doktor
wsuwa jej do rki kilka koron wicej.
Wzia z piwniczki cztery butelki i popiesznie ruszya do drzwi.
Przyciskaa je do piersi, ale zderzya si z kim i wypady. Dwie si

stuky. Dagmar uzmysowia sobie z rozpacz, e na pewno zostan


jej odliczone od pensji. zy pocieky jej po policzkach. Spojrzaa na
stojcego przed ni mczyzn.
- Undskyld!4 - powiedzia, ale duskie sowo zabrzmiao w jego
ustach jako dziwnie.
Zaskoczenie i rozpacz zastpia wcieko.
- Co pan robi! Nie rozumie pan, e nie mona sta w samych
drzwiach?!
- Undskyld - powtrzy. - Ich verstehe nicht.
I wtedy Dagmar si zorientowaa, kto to jest. Zderzya si z
gociem honorowym: z niemieckim bohaterem wojennym, lotnikiem,
ktry dzielnie walczy na wojnie, a po sromotnej klsce Niemiec
utrzymywa si z pokazw lotniczych. Od rana syszaa szepty na jego
temat. Podobno przez jaki czas mieszka w Kopenhadze. Plotkowano
o jakim skandalu, po ktrym musia wyjecha do Szwecji.
Dagmar nie odrywaa od niego wzroku. By najprzystojniejszym
mczyzn, jakiego w yciu widziaa. Nie wyglda na pijanego, jak
niektrzy inni gocie, i patrzy jej prosto w oczy. Stali dusz chwil i
patrzyli na siebie. Dagmar si wyprostowaa. Wiedziaa, e jest
pikna. Mnstwo razy syszaa to od mczyzn. Przesuwali domi po
jej ciele i jczc, szeptali prosto do ucha rne sowa. Ale jeszcze
nigdy nie cieszya si ze swojej urody tak jak teraz.
Lotnik nie odrywa od niej wzroku. Schyli si i zebra kawaki
szka. Zanis je do pobliskiego lasku i wyrzuci. Potem pooy palec
na ustach, zszed do piwniczki i przynis kolejne dwie butelki.
Dagmar umiechna si z wdzicznoci i podesza do niego, eby je
wzi. Spojrzaa na jego rce i zauwaya, e z lewego palca
wskazujcego leci mu krew.
Pokazaa, e chce obejrze jego rk. Postawi butelki na
pododze. Skaleczenie nie byo zbyt gbokie, ale krwawio mocno.
Wpatrzona w jego oczy, woya jego palec do ust i wyssaa krew.
Jego renice rozszerzyy si, w oczach ujrzaa znajom szklisto.
Cofna si i podniosa butelki. Idc do goci, czua na plecach jego
4

Undskyld - du.: przepraszam.

spojrzenie.
Patrik zwoa narad. Uzna, e przede wszystkim naley
poinformowa Mellberga.
Chrzkn.
- Bertil, nie byo ci w weekend, ale moe syszae, co si
stao?
- Nie, a co? - Mellberg spojrza na Patrika wyczekujco.
- W sobot wybuch poar w dawnym orodku kolonijnym na
Val. Duo wskazuje na podpalenie.
- Podpalenie?
- Na razie nie mamy potwierdzenia. Czekamy na Torbjrna odpar Patrik. Zawaha si, po chwili mwi dalej: - Poszlaki s
jednak na tyle mocne, e powinnimy nad tym popracowa.
Patrik wskaza na Gost. Gsta z mazakiem w rku stan przed
bia tablic.
- Gsta gromadzi materiay na temat rodziny, ktra znikna z
Val. On...
- Wiem, o czym mwisz. Stara sprawa, wszyscy j znaj. Ale
co to ma do rzeczy? - spyta Mellberg. Nachyli si, eby podrapa
lecego pod krzesem Ernsta.
- Tego nie wiemy. - Patrik w jednej chwili poczu si strasznie
zmczony. e te zawsze na pocztku musi si sprzecza z
Mellbergiem. Teoretycznie jest szefem komisariatu, ale w praktyce
zrzeka si odpowiedzialnoci, zrzucaj na niego. Oczywicie pod
warunkiem, e ewentualne zaszczyty przypadn jemu. - Zaczynamy
dochodzenie bez adnych wstpnych zaoe. Ale to dziwne, e co
takiego dzieje si akurat wtedy, gdy jedyna ocalaa crka po
trzydziestu piciu latach wraca na wysp.
- Pewnie sami podpalili chaup, eby dosta kas z
ubezpieczenia - stwierdzi Mellberg.
- Sprawdzam ich sytuacj majtkow. - Martin siedzia obok
Anniki, by wyjtkowo cichy. - Jutro rano powinienem co wiedzie.
- Dobrze. Zobaczycie, e o to chodzio. Przekonali si, e
remont tej rudery bdzie kosztowa za duo i e bardziej si opacaj

podpali. Kiedy pracowaem w Goteborgu, cigle widywaem takie


numery.
- Jak zaznaczyem, nie upieramy si przy adnej wersji - odpar
Patrik. - Chciabym, eby Gsta nam opowiedzia, co pamita z tej
sprawy.
Usiad i skin gow. Mona zaczyna. Wczoraj podczas
wycieczki Erika opowiedziaa mu fascynujce rzeczy. By ciekaw, co
Gsta powie o dochodzeniu sprzed lat.
- Trzynastego kwietnia 1974 roku, w Wielk Sobot, kto
zadzwoni na komisariat i powiedzia, e trzeba jecha na Val, do
szkoy z internatem. Odoy suchawk, nie powiedzia, co si stao.
Telefon odebra wczesny szef komisariatu. Powiedzia, e nie
potrafi stwierdzi, czy dzwoni mczyzna, czy kobieta. - Gsta
milcza chwil, jakby wraca do dawnych czasw. - Ja i mj kolega
Henry Ljung pojechalimy sprawdzi, co si stao. Na miejscu
znalelimy si w p godziny. Sytuacja bya bardzo dziwna. St w
jadalni by nakryty do obiadu, dania byy ju czciowo zjedzone, ale
nikogo z rodziny nie byo. Zostaa tylko maleka dziewczynka,
roczna Ebba. Dreptaa po domu zupenie sama. Pozostali jakby
wyparowali. Wygldao to tak, jakby w rodku obiadu wstali od stou
i zniknli.
- Pff! - prychn Mellberg.
Gsta rzuci mu mordercze spojrzenie.
- Gdzie byli uczniowie mieszkajcy w internacie? - spyta
Martin.
- Wikszo rozjechaa si do domw, na ferie. Na Val zostao
tylko kilku, ale nigdzie ich nie byo. Dopiero po duszej chwili
zobaczylimy piciu chopakw w dce. Zostali potem bardzo
dokadnie przesuchani, ale nie mieli pojcia, co si stao z rodzin.
Braem udzia w przesuchaniach i wszyscy mwili to samo: nie
zostali zaproszeni na rodzinny obiad wielkanocny, wic popynli na
ryby. Kiedy wypywali, wszystko byo jak zwykle.
- dka naleca do rodziny bya na swoim miejscu? Przy
pomocie? - spyta Patrik.

- Tak. Przeszukalimy ca wysp, ale ich jakby wywiao. Gsta pokrci gow.
- Ile to byo osb? - Mellberg chyba wbrew wasnej woli
zaciekawi si i pochyli w oczekiwaniu na odpowied.
- Rodzina skadaa si z dwojga dorosych i czworga dzieci.
Jednym z nich bya maa Ebba. Czyli znikno dwoje dorosych i
troje dzieci. - Gsta odwrci si i zacz pisa na tablicy. - Ojciec,
Rune Elvander, dyrektor szkoy, dawny wojskowy. Stworzy szko
dla chopcw z zamonych rodzin, ktrych rodzice oczekiwali
wysokiego poziomu nauczania w poczeniu z surow dyscyplin.
Pierwszorzdne wyksztacenie, ksztatujcy charakter regulamin i
duo ruchu na wieym powietrzu. Jeli dobrze pamitam, tak
opisywano szko w broszurce informacyjnej.
- Boe drogi, jakby to byy lata dwudzieste - zauway
Mellberg.
- Zawsze si znajd rodzice tsknicy za starymi dobrymi
czasami. Wanie do nich kierowa swoj ofert Elvander - odpar
Gsta. - Matka Ebby, Inez, miaa w chwili zniknicia dwadziecia
trzy lata. Bya znacznie modsza od ma. On by ju po
pidziesitce. Rune mia jeszcze troje dzieci z poprzedniego
maestwa. Syna Claesa, lat dziewitnacie, szesnastoletni crk
Annelie i dziewicioletniego Johana. Rok czy dwa po mierci ich
matki, Carli, oeni si powtrnie. Wedug przesuchiwanych
chopakw rodzina miaa jakie problemy, ale nie dowiedzielimy si
wiele wicej.
- Ilu uczniw tam mieszkao w roku szkolnym? - spyta Martin.
- Rnie, ale zazwyczaj okoo dwudziestu. Poza Runem
pracowao tam jeszcze dwch nauczycieli, ale w ferie mieli wolne.
- Domylam si, e mieli alibi. - Patrik spojrza uwanie na
Gost.
- Tak. Jeden pojecha na wita do rodziny, do Sztokholmu.
Drugi na pocztku wyda nam si podejrzany. Strasznie krci, nie
chcia powiedzie, gdzie by. W kocu si okazao, e wyjecha na
krtki urlop do ciepych krajw ze swoim chopakiem. Dlatego by

taki tajemniczy. Nie chcia, eby si wydao, e jest gejem. Ukrywa


si z tym w szkole.
- A co z uczniami, ktrzy rozjechali si do domw na wita?
Sprawdzilicie ich? - spyta Patrik.
- Co do jednego. Ich rodziny potwierdziy, e spdzili wita w
domu i nawet nie zbliali si do wyspy. Zreszt wszyscy rodzice byli
zadowoleni z wpywu, jaki szkoa wywiera na ich dzieci. Byli bardzo
wzburzeni, e po feriach nie maj ich dokd odesa. Odniosem
wraenie, e dla wielu z nich pobyt dzieci w domu, choby tylko
podczas ferii, by bardzo mczcy.
- Wic nie znalelicie adnych ladw wskazujcych na to, co
si z nimi stao?
Gsta potrzsn gow.
- Nie mielimy ani takiego sprztu, ani takiej wiedzy jak dzi.
Dlatego raport ekipy kryminalistycznej by taki, a nie inny. Wszyscy
bardzo si starali, ale nic nie znalelimy. Ale zawsze miaem
wraenie, e co nam umkno. Chocia nie umiabym powiedzie
co.
- Co si stao z t dziewczynk? - spytaa Annika, zawsze
bardzo wyczulona na los dzieci.
- Nie miaa adnych yjcych krewnych, wic trafia do rodziny
zastpczej, do Gteborga. O ile wiem, potem j adoptowali. - Gsta
umilk, patrzy na swoje rce. - Omiel si stwierdzi, e zrobilimy
kawa dobrej roboty. W poszukiwaniu motyww badalimy
wszystkie moliwe tropy, w tym przeszo Elvandera. adnych
trupw w szafie. Wypytalimy prawie wszystkich mieszkacw
Fjllbacki, czy nie zauwayli nic szczeglnego. Prbowalimy
podchodzi do tego z kadego moliwego punktu widzenia, ale
donikd nas to nie zaprowadzio. Bez dowodw nie moglimy
stwierdzi, czy zostali zamordowani, uprowadzeni, czy opucili
wysp dobrowolnie.
- To bez wtpienia fascynujce. - Mellberg chrzkn. - Ale
nadal nie rozumiem, dlaczego mielibymy si zajmowa t star
spraw. To oznacza zupenie niepotrzebne komplikacje. Ogie

podoyli albo ta Ebba i jej facet, albo dokazujce dzieciaki - dla


kawau.
- To zbyt skomplikowane jak na zabaw znudzonych maolatw
- stwierdzi Patrik. - Gdyby rzeczywicie mieli ochot co podpali,
byoby im atwiej na miejscu, we Fjllbace, ni pyn na Val. Co
do wyudzenia odszkodowania, jak ju mwiem, Martin to sprawdza.
Ale im duej myl o tej starej sprawie, tym wyraniej czuj, e
poar ma zwizek z ich znikniciem.
- Ty i te twoje przeczucia - prychn Mellberg. - Nie ma nic
konkretnego, co by wskazywao na taki zwizek. Wiem, e czsto
masz racj, ale tym razem przedobrzye. - Mellberg wsta, wyranie
zadowolony z tego, co powiedzia. Uwaa, e to niepodwaalna
prawda.
Patrik wzruszy ramionami, spyno to po nim. Przesta si
przejmowa uwagami Mellberga i to dawno. Jeli w ogle
kiedykolwiek bra je na powanie.
Kiedy wychodzili, Martin wzi Patrika na bok.
- Mgbym dosta wolne popoudnie? Wiem, e troch pno z
tym przychodz...
- Oczywicie, jeli to wane. O co chodzi?
Martin si zawaha.
- Sprawa osobista. Jeli pozwolisz, wolabym teraz o tym nie
rozmawia.
Mia w gosie co takiego, e Patrik da spokj, chocia poczu si
troch dotknity, e Martin nie chce mu powiedzie. Uwaa, e
przez lata wsplnej pracy stali si sobie na tyle bliscy, e mgby mu
zaufa i powiedzie, jeli co jest nie tak.
- W tej chwili nie mam na to siy - powiedzia Martin, jakby si
domyli. - Wic mog si urwa po poudniu, tak?
- Jasne, nie ma problemu.
Martin umiechn si blado i ruszy do siebie.
- Suchaj - powiedzia Patrik. - Gdyby chcia pogada, to
jestem do dyspozycji.
- Wiem. - Martin zastanawia si sekund, a potem poszed.

Schodzc na d, do kuchni, wiedziaa, co tam zastanie. Dana


zagbionego w lekturze porannej gazety, w wytartym szlafroku, z
filiank kawy w rku. Rozjani si na jej widok.
- Dzie dobry, kochanie. - Nadstawi si po causa.
- Dzie dobry. - Anna odwrcia gow. - Rano mam niewiey
oddech - powiedziaa z przepraszajc min, ale mleko ju si
wylao. Dan bez sowa wsta i wstawi filiank do zlewu.
Dlaczego to musi by tak cholernie trudne. Bez przerwy robi albo
mwi co nie tak. Przecie chce, eby midzy nimi byo dobrze, jak
dawniej. Bardzo chciaa wrci do tej oczywistej relacji, jaka ich
czya przed wypadkiem.
Dan zacz zmywa naczynia. Podesza do niego, obja go od
tyu i przytulia twarz do jego plecw. Poczua, e jest spity i
zdenerwowany. Odechciao jej si bliskoci. Nie umiaaby
powiedzie, kiedy to pragnienie znw wrci i czy w ogle wrci.
Z westchnieniem opucia rce i usiada przy stole.
- Musz si rozkrci, wrci do pracy - powiedziaa, biorc
kromk chleba i sigajc po n do masa.
Dan odwrci si, opar o zlew i skrzyowa rce na piersi.
- A co chcesz robi?
Przez chwil zwlekaa z odpowiedzi.
- Chciaabym otworzy wasny interes - odpara w kocu.
- Kapitalny pomys! Co to ma by? Sklep? Mog sprawdzi, gdzie
jest wolny lokal. Umiecha si ca twarz, ale jego zapa ostudzi jej
wasny. To jej pomys, nie chciaa
si nim dzieli, chocia sama nie wiedziaa dlaczego.
- Chc to zrobi sama. - Zdawaa sobie spraw z tego, jak ostro
to powiedziaa.
Rado Dana znikna w sekund.
- To rb - powiedzia i wrci do zmywania. Kurde, kurde,
kurde. Anna zakla w duchu i zacisna pici.
- Mylaam, eby otworzy sklep, ale przyjmowaabym rwnie
zlecenia na aranacj wntrz, wyszukiwanie antykw i tak dalej. Trajkotaa, usiujc udobrucha Dana, ale on tuk naczyniami i nie

odpowiada. Patrzc na jego plecy, widziaa twardo i


nieprzejednanie.
Anna odoya kanapk. Odechciao jej si je.
- Przejd si troch - powiedziaa i posza na pitro, eby si
ubra.
Dan milcza.
- Jak mio, e ci si udao wpa do nas na lunch - powiedziaa
Pyttan.
- To ja si ciesz, e mogem przyj zobaczy, jak si mieszka
drugiej powce. - Sebastian ze miechem grzmotn w plecy
Percy'ego. Percy zakaszla.
- U was te jest niczego sobie.
Percy umiechn si ukradkiem. Pyttan nigdy nie ukrywaa, e
dom Sebastiana, z dwoma basenami i kortem tenisowym, uwaa za
mocno pretensjonalny. Powierzchni mia wprawdzie mniejsz ni
paac Fygelsta, ale wyposaenie drosze. Dobrego gustu nie da si
kupi za pienidze, mwia po kadej wizycie, krzywic si na
byszczce zote ramy i olbrzymie krysztaowe yrandole. Skonny
by przyzna jej racj.
- Chod, usidziemy - powiedzia, prowadzc Sebastiana na
taras, do nakrytego stou. O tej porze roku Fygelsta byo
bezkonkurencyjne. Pikny park rozciga si daleko, jak okiem
sign. Dbao o niego troskliwie wiele pokole. Wkrtce zacznie
podupada, tak jak paac. Dopki nie doprowadzi finansw do
porzdku, musz sobie radzi bez ogrodnika.
Sebastian usiad, rozpar si na krzele. Okulary
przeciwsoneczne zsun na czoo.
- Wina? - Pyttan podsuna mu butelk pierwszorzdnego
Chardonnay. Nie podoba jej si pomys, eby poprosi o pomoc
Sebastiana, ale Percy wiedzia, e skoro tak postanowi, ona zrobi
wszystko, eby mu to uatwi. Nie mia zbyt wielu innych
moliwoci, jeli w ogle jakie mia.
Pyttan napenia kieliszek Sebastiana. Nie czekajc na sygna
gospodyni, zabra si do jedzenia. Naoy sobie spor porcj

skagenrra5, a potem u z potwartymi ustami. Percy zauway, e


Pyttan odwrcia wzrok.
- Wic macie jakie problemy z urzdem skarbowym?
- Istny krzy paski. - Percy pokrci gow. - W dzisiejszych
czasach nie ma ju chyba nic witego.
- Co prawda, to prawda. W tym kraju nie opaca si pracowa.
- Rzeczywicie, za czasw mojego ojca byo inaczej. - Percy
zerkn pytajcym wzrokiem na Pyttan i zacz kroi tosta. Naleaoby nam si troch uznania za to, e woylimy tyle stara w
zarzdzanie tym skarbem kultury. To kawa szwedzkiej historii. Moja
rodzina wzia na siebie odpowiedzialno za utrzymanie go i
wywizaa si z tego w sposb przynoszcy jej prawdziwy zaszczyt.
- Tak, ale teraz wiej inne wiatry - powiedzia Sebastian,
wymachujc widelcem. - Socjaldemokratyczne wiej od dawna i nie
pomogo nawet to, e dzi mamy prawicowy rzd. Nie bdziesz
posiada wicej od ssiada swego, a skoro posiadasz, zabior ci
wszystko, co masz. Odczuwam to na wasnej skrze. W tym roku
miaem do spacenia spor zalego podatkow, na szczcie tylko
od tego, co mam w Szwecji. Trzeba dziaa chytrze i lokowa zasoby
finansowe za granic, eby urzd skarbowy nie mg si dobra do
owocw naszej cikiej pracy.
- Oczywicie, ale znaczna cz mojego majtku jest uziemiona
w paacu.
Percy nie by gupi i zdawa sobie spraw, e Sebastian od lat go
wykorzystywa.
Najczciej w ten sposb, e korzysta z paacu. Zaprasza klientw
na przyjcia z polowaniem albo zwyke balangi, na ktre przywozi
ktr ze swoich licznych panienek. Percy by ciekaw, czy ona
Sebastiana co podejrzewa. Ale to w kocu nie jego rzecz. Jego
Pyttan trzymaa zbyt krtko i nigdy by sobie nie mg pozwoli na
co podobnego. A inni niech sobie robi, co chc.
- Musiae dosta niezy spadek po starym, co? - powiedzia
Skagenrra - saatka, ktrej gwnymi skadnikami s krewetki, majonez i koperek, a
take siekana czerwona cebula, ikra i ryba. Czsto podaje si j na tocie.
5

Sebastian, podstawiajc Pyttan pusty kieliszek.


Pyttan chwycia butelk i nalaa mu po brzegi, nie zdradzajc
nawet najmniejszym skrzywieniem, co o tym myli.
- Tak, ale wiesz... - Percy zacz si niespokojnie krci. Nie
cierpia rozmawia o pienidzach. - Utrzymanie tego wszystkiego jest
strasznie drogie, a koszty stale rosn. Okropna droyzna.
Sebastian wyszczerzy zby.
- Naturalnie, codzienne wydatki s ogromne.
Bez skrpowania zlustrowa Pyttan od stp do gw: od
brylantowych kolczykw po szpilki od Louboutina. Potem zwrci si
do Percyego.
- W czym ci pomc?
- Taaak... - Percy nie mg si zdecydowa. Zerkn na on i
zaczerpn powietrza. Musi rozwiza ten problem, w przeciwnym
razie ona poszuka innej moliwoci. - Chodzi tylko o
krtkoterminow poyczk.
Zapado kopotliwe milczenie, ale Sebastianowi to nie
przeszkadzao. Po jego ustach bka si umieszek.
- Mam propozycj - powiedzia przecigle. - Uwaam jednak,
e powinnimy to omwi sami, we dwch, jak starzy koledzy ze
szkolnej awy.
Pyttan chciaa zaprotestowa, ale Percy rzuci jej wyjtkowo
twarde spojrzenie, wic nic nie powiedziaa. Popatrzy na Sebastiana,
porozumieli si w milczeniu.
- Pewnie tak bdzie najlepiej - powiedzia, pochylajc gow.
Sebastian umiechn si szeroko. Jeszcze raz podsun Pyttan
kieliszek.
Na skrobanie fasady byo za gorco, soce stao wysoko. Postanowili
wic, e w cigu dnia bd pracowa w rodku.
- Moe zaczniemy od podogi? - zaproponowa Mrten.
Rozgldali si po jadalni.
Ebba na prb pocigna za odstajc tapet, spory kawaek
zosta jej w rku.
- A nie lepiej od cian?

- Nie jestem pewien, czy podoga wytrzyma. Deski s


czciowo sprchniae. Trzeba si tym zaj, zanim si zabierzemy
do innych rzeczy. - Nacisn nog na desk, ugia si pod jego
ciarem.
- Okej, niech bdzie podoga - powiedziaa Ebba, wkadajc
okulary ochronne. - Jak to zrobimy?
Nie miaa nic przeciwko temu, eby pracowa ciko i dugo, jak
Mrten, ale kto jej musia powiedzie jak.
- Myl, e motem i omem. Wezm mot, a ty om, dobrze?
- Dobrze.
Wzia od niego om. Zabrali si do pracy. Wbijaa om w szpary
i odginaa deski. Poczua przypyw adrenaliny i przyjemne pieczenie
w ramionach. Dopki zmuszaa ciao do ogromnego wysiku, moga
nie myle o Vincencie. Gdy spywa z niej pot, a w miniach robiy
si zakwasy, czua si tak, jakby odzyskiwaa wolno. Ju nie bya
mam Vincenta, tylko Ebb, ktra porzdkuje swoj spucizn,
zrywa, burzy i odbudowuje. Do poaru te nie chciaa wraca. Gdy
zamykaa oczy, przypominaa sobie paniczny strach, szczypicy w
puca dym i ar, ktry kaza myle, e zaraz zacznie si pali jej
skra. Przypominaa sobie, jak ulg dawao jej poczucie, e moe si
podda.
Patrzya przed siebie, wytaa wszystkie siy, bardziej ni trzeba,
eby odrywa deski od legarw. Skupia si na zadaniu. Ale natrtne
myli powrciy. Kto im tak le yczy i dlaczego? Zadawaa sobie to
pytanie wielokrotnie, ale nie znalaza odpowiedzi. Nikogo takiego nie
ma. Jedynymi osobami, ktre im le ycz, s oni sami. Nieraz
mylaa, e lepiej byoby nie y, i wiedziaa, e Mrten myli tak
samo. Ale wszyscy dookoa okazywali im wycznie wspczucie.
Nigdy si nie spotkaa ani z nieyczliwoci, ani z nienawici.
Zawsze tylko zrozumienie dla ich cierpienia. Ale nie dao si
zapomnie, e kto si zakrad pod oson ciemnoci, eby ich spali
razem z domem. Cigle krya wok tego pytania i nie znajdowaa
odpowiedzi. Przerwaa, otara spocone czoo. - Cholernie gorco powiedzia Mrten, odrzucajc mot. Posypay si drzazgi. Rozebra

si do pasa, T-shirt powiesi na pasie na narzdzia.


- Uwaaj, bo co ci wpadnie do oka.
Ebba spojrzaa uwanie na jego ciao, owietlone socem
wpadajcym przez brudne okna. Wyglda tak samo jak wtedy, gdy
zostali par. Chudy, ylasty i mimo cikiej pracy fizycznej bez
wyranie zarysowanych mini. Jej kobiece ksztaty znikny w cigu
ostatniego procza. Stracia apetyt, mocno schuda, co najmniej
dziesi kilo. Nie wiedziaa dokadnie ile, bo nawet nie chciao jej si
zway.
Dusz chwil pracowali w milczeniu. Jaka mucha tuka
wciekle o szyb. Mrten podszed i otworzy okno na ocie. Nie
przynioso im to ochody, bo na dworze byo bezwietrznie, ale mucha
wyleciaa. Przynajmniej nie musieli sucha uporczywego bzyczenia.
Ebba pracowaa i cay czas czua oddech przeszoci. Osiada w
cianach domu. Przed oczami miaa dzieci, ktre przyjeday tu na
kolonie, eby si wzmocni i pooddycha wieym powietrzem.
Czytaa o tym w starym egzemplarzu Fjllbacka-Bladet, ktry
znalaza w domu. Dom mia rwnie innych mieszkacw, midzy
innymi jej ojca. Ale najczciej przychodziy jej na myl dzieci.
Opuszczenie rodzinnego domu i mieszkanie z innymi, nieznajomymi
dziemi musiay by dla nich niezwyk przygod. Cae dnie na
socu i w morzu, dbanie o ad i porzdek, ale te duo wesoej
zabawy. Miaa w uszach miechy, ale i krzyki. W artykule bya mowa
o doniesieniu na policj w sprawie zncania si, wic moe nie bya
to a taka idylla. Czasem si zastanawiaa, czy to mali kolonici tak
krzycz, czy to jakie inne wspomnienia, ktre jej zostay z tego
domu. Syszaa w nich co znajomego. Przecie bya bardzo malutka,
kiedy tu mieszkaa. Wic jeli to wspomnienia, to raczej maje sam
dom, a nie ona.
- Mylisz, e nam si uda? - spyta Mrten, opierajc si na
mocie.
Ebba bya tak pogrona w mylach, e drgna, kiedy usyszaa
jego gos. Mrten wytar twarz w koszulk i popatrzy na ni. Wolaa
nie napotka jego spojrzenia. Zerkna tylko, nie przestaa siowa si

z desk, ktra nie chciaa si podda. Zapyta tak, jakby chodzio o


remont, ale wiedziaa, e chodzi mu o co wicej. Nie znaa
odpowiedzi.
Milczaa. Mrten westchn i chwyci za mot. Stka przy
kadym uderzeniu. W pododze powstaa spora dziura. Zamachn si
i powoli opuci mot.
- Cholera, co to jest? Ebbo, chod, zobacz - powiedzia,
machajc na ni rk.
Ebba siowaa si z desk, ale cho nie chciaa, zaciekawio j to.
- O co chodzi? - spytaa, podchodzc do niego. Mrten wskaza
palcem to, co zobaczy w dziurze.
- Co to moe by?
Ebba przykucna i zajrzaa. Zmarszczya brwi. W miejscu, gdzie
podoga zostaa zerwana, wida byo wielk ciemn plam. W
pierwszej chwili pomylaa, e to smoa. Potem si domylia.
- Wyglda na krew - odpara. - Duo krwi.
Fjllbacka 1919
Dagmar nie bya gupia, domylaa si, e zatrudniali j do
usugiwania na przyjciach nie tylko z powodu jej umiejtnoci i
adnej buzi. Szeptano niezbyt dyskretnie. Gospodarze dbali, eby
informacja o tym, kim jest, szybko rozesza si wrd goci. Dobrze
znaa te dne sensacji spojrzenia.
- Jej matka... Fabrykantka aniokw... Zostaa cita... - Sowa
latay w powietrzu jak osy. Kuy bolenie, ale nauczya si udawa,
e nie syszy. Umiechaa si.
Znw byo tak samo. Kiedy przechodzia, gocie pochylali si do
siebie i porozumiewawczo kiwali gowami, jedna z pa z przeraenia
zasonia rk usta. Bez skrpowania przygldaa si, jak nalewa
wina do kieliszkw. Niemieckiego lotnika dziwia ta ekscytacja.
Ktem oka zobaczya, jak si nachyla do swojej ssiadki. Szepna
mu co do ucha. Dagmar z bijcym sercem czekaa, co zrobi. Wjego
spojrzeniu co si zmienio. Wjego oku dostrzega bysk. Spojrza na
ni spokojnie i podnis do gry kieliszek. Odpowiedziaa
umiechem, serce zabio jej szybciej.

Mijay godziny, przy stole byo coraz goniej. Zaczo si


ciemnia i cho wieczr by jeszcze ciepy, cz goci przeniosa si
do domu, eby popija dalej. Sjlinowie nie aowali trunkw. Lotnik
te wyglda, jakby ju sporo wypi. Dagmar wiele razy drc rk
napeniaa mu kieliszek. Sama bya zaskoczona. Poznaa wielu
mczyzn. Niektrzy byli naprawd przystojni, wielu wiedziao, co
mwi kobiecie i jak jej dotyka, ale aden nie wprawi jej ciaa w
takie wibracje.
Gdy kolejny raz podesza, eby mu napeni kieliszek, lekko
musn jej rk. Nikt tego nie zauway. Dagmar udaa obojtno,
wypia tylko pier.
- Wie heissen Sie? - spyta, patrzc na ni szklistym wzrokiem.
Odpowiedziaa pytajcym spojrzeniem. Nie znaa adnego
obcego jzyka.
- Jak si panna nazywa? - wybekota mczyzna siedzcy
naprzeciwko lotnika. - On chce wiedzie, jak panienka ma na imi.
Prosz mu powiedzie, moe panienka bdzie moga posiedzie mu
na kolanach. Poczu prawdziwego mczyzn... - Rozemia si z
wasnego artu i poklepa po tustych udach.
Dagmar skrzywia si lekko i spojrzaa na Niemca.
- Dagmar - odpara. - Mam na imi Dagmar.
- Dagmar - powtrzy Niemiec. Przesadnym gestem popuka si
w pier. - Hermann - powiedzia. - Ich heisse Hermann.
Po chwili podnis rk i dotkn jej karku. Poczua, e ma na
ramionach gsi skrk. Znw powiedzia co po niemiecku.
Spojrzaa pytajco na grubasa.
-Mwi, e jest ciekaw, jak wygldaj wosy panny po
rozpuszczeniu. - Znw si gono rozemia, jakby powiedzia co
niesychanie zabawnego.
Dagmar odruchowo dotkna wza z tyu gowy. Jej jasne wosy
byy tak gste i niesforne, e zawsze wystawa jaki kosmyk.
- To niech sobie bdzie ciekaw. Prosz mu powtrzy powiedziaa i chciaa odej.
Grubas rozemia si, a potem dugo mwi po niemiecku.

Niemiec si nie mia.


Odwrcona do niego plecami znw poczua na karku jego do.
Zdecydowanym ruchem wysun grzebie z wza i rozpuci jej
wosy.
Powoli, sztywno odwrcia si do niego. Patrzyli na siebie
dusz chwil, grubas zamiewa si dalej. Nawizali milczce
porozumienie. Dagmar, wci z rozpuszczonymi wosami, ruszya do
domu. Dobiegajcy stamtd gwar i okrzyki zakcay cisz letniej
nocy.
Patrik przykucn nad wielk dziur. Deski byy stare i
sprchniae, z ca pewnoci trzeba je byo zerwa. To, co zobaczy
pod podog, ju nie byo takie oczywiste. Poczu nieprzyjemne
ciskanie w odku.
- Dobrze, e od razu zadzwonilicie - powiedzia, nie odrywajc
wzroku od dziury.
- To krew, prawda? - Mrten przekn lin. - Nie wiem, jak
wyglda stara krew. Rwnie dobrze moe to by smoa albo co
innego. Ale zwaywszy na to, e...
- Rzeczywicie, wyglda na krew. Gsta, mgby cign
ekip kryminalistyczn? Niech przyjad sprawdzi. - Patrik wsta i
skrzywi si, strzykno mu w stawach. Jak przypomnienie, e lat mu
nie ubywa.
Gsta skin gow i odszed na bok. Szed i wybiera numer.
- Czy tam, pod spodem, moe by... co wicej? - spytaa
drcym gosem Ebba.
Patrik domyli si, o co jej chodzi.
- Trudno powiedzie. Trzeba bdzie zerwa ca podog i si
przekona.
- C, kada pomoc si przyda, chocia niezupenie tak to sobie
wyobraalimy - zauway Mrten i rozemia si.
Nikt si nie przyczy. Podszed Gsta.
- Technicy mog przyjecha dopiero jutro. Mam nadziej, e
jako wytrzymacie. Trzeba wszystko zostawi, jak jest. Nie wolno
niczego sprzta ani rusza.

- Nie bdziemy. Zreszt po co? - odpar Mrten.


- Oczywicie - powiedziaa Ebba. - Wreszcie jest szansa, e si
dowiem, co tu si stao.
- Moglibymy o tym porozmawia? - Patrik si cofn, obraz
dziury w pododze zosta mu pod powiekami. By przekonany, e to
krew. Gruba warstwa zaschnitej krwi, sczerniaej od upywu lat.
Ponad trzydziestu, jeli to rzeczywicie krew.
- Moemy usi w kuchni, tam jest jaki taki porzdek powiedzia Mrten i ruszy przodem.
Ebba zostaa z Gost.
- Idziesz? - Mrten odwrci si i spojrza na ni.
- Idcie, idcie. Zaraz do was przyjdziemy - odpar Gsta.
Patrik ju chcia zaprotestowa, bo wanie z Ebb chcia
porozmawia, ale zauway, jaka jest blada, i pomyla, e Gsta ma
racj. Lepiej jej da troch czasu, zreszt nie pieszyo im si.
W tym, e w kuchni jest jaki taki porzdek, byo sporo przesady.
Wszdzie walay si narzdzia i pdzle, zlew by peen brudnych
naczy i resztek po niadaniu.
Mrten usiad przy stole.
- Zasadniczo oboje z Ebb jestemy porzdniccy. A raczej
bylimy - poprawi si. - Patrzc na to, trudno uwierzy, prawda?
- Remont to istne pieko - powiedzia Patrik, siadajc na
krzele. Najpierw strzepn z niego okruchy chleba.
- Utrzymywanie porzdku ju mi si nie wydaje takie wane. Mrten spojrza w okno. Szyby pokrywaa gruba warstwa kurzu,
zasaniaa widok jak firanka.
- Co wiesz o rodzinie ony? - spyta Patrik. Sysza, e Gsta i
Ebba rozmawiaj w jadalni, ale cho prbowa, nie by w stanie
rozrni sw. Zastanawiao go zachowanie Gsty. Wczeniej, w
komisariacie, gdy pobieg powiedzie mu, co si stao, Gsta zrobi
co, czego Patrik jeszcze nie widzia. Potem zamkn si jak limak w
skorupie i przez ca drog na Val nie wypowiedzia ani sowa.
- Moi rodzice i rodzice adopcyjni Ebby si przyjani, wic jej
historia nigdy nie bya dla mnie tajemnic. Od dawna wiedziaem, e

jej rodzina znikna bez ladu. Wicej i tak na ten temat nie wiadomo,
prawda?
- Rzeczywicie, dochodzenie utkno w martwym punkcie,
chocia policja bardzo si staraa wyjani, co si stao. To
rzeczywicie zagadka, jak mogli tak po prostu znikn.
- A moe cay czas tu s?
Drgnli, kiedy usyszeli gos Ebby.
- Nie wierz, e spoczywaj pod t podog - powiedzia Gsta,
stajc w drzwiach. - Gdyby bya uszkodzona, zauwaylibymy to ju
wtedy. Ale bya nietknita, adnych ladw krwi. Widocznie cieka
przez szpary midzy deskami.
- Tak czy inaczej, chc mie pewno, e ich tam nie ma powiedziaa Ebba.
- Jutro technicy wszystko sprawdz, co do milimetra,
zapewniam ci - powiedzia Gsta, obejmuj c j .
Patrik znieruchomia. Gsta nie mia w zwyczaju zmusza si do
zbdnego wysiku, a ju na pewno nie widziano, eby kogo dotyka.
- Potrzebujesz mocnej kawy. - Gsta klepn Ebb w rami i
podszed do maszynki. Gdy kawa zacza cieka do dzbanka, stan
przy zlewie i umy kilka filianek.
- Mogaby powiedzie, co wiesz o tym, co si tutaj stao? Patrik podsun jej krzeso.
Usiada. Uderzyo go, e wyglda bardzo mizernie. T-shirt wisia
na niej, obojczyki
ostro rysoway si pod materiaem.
- Chyba nie powiem nic nowego. Nic nie pamitam, miaam
nieco ponad rok, gdy zniknli. Moi adopcyjni rodzice te wiedz
tylko tyle, e kto zadzwoni na policj i powiedzia, e co si tutaj
stao. Policja przyjechaa, byam tylko ja, moja rodzina znikna.
To byo w Wielk Sobot. Zniknli w Wielk Sobot. - Tak jak kilka
dni wczeniej wycigna spod koszulki wisiorek i zacza za niego
cign. Wydawaa si jeszcze bardziej krucha.
- Prosz. - Gsta postawi przed ni filiank. Drug zatrzyma dla
siebie i usiad.

Patrik nie mg si nie umiechn. Oto Gsta, jakiego zna.


- Nie moge nam te nala?
- Czyja tu jestem od podawania kawy?
Mrten wsta.
- Zaraz podam.
- Naprawd zostaa zupenie sama? Nie miaa adnych krewnych? spyta Patrik.
Ebba przytakna. - Tak. Mama bya jedynaczk, a babcia umara,
zanim skoczyam
rok. Ojciec by znacznie starszy od mamy, jego rodzice ju od dawna
nie yli. Wic mam tylko rodzin adopcyjn. Mona powiedzie, e
miaam szczcie. Berit i Sture zawsze traktowali mnie jak wasne
dziecko.
- Kilku uczniw zostao wtedy w internacie na Wielkanoc,
mimo ferii. Czy potem kiedykolwiek si z nimi kontaktowaa?
- Nie, po co? - W szczupej twarzy jej oczy wydaway si
jeszcze wiksze.
- Nigdy tu nie bylimy, a do przeprowadzki - powiedzia
Mrten. - Ebba odziedziczya dom, gdy jej biologiczni rodzice zostali
uznani za zmarych. Pocztkowo by wynajmowany, pniej sta
pusty. Pewnie dlatego tyle tu do zrobienia. Nikt o niego nie dba,
wszyscy ograniczali si do najpilniejszych napraw.
- Moe wanie o to chodzio, ebymy tu przyjechali i
wszystko rozgrzebali - powiedziaa Ebba. - We wszystkim jest jaki
zamys.
- Tak? - zdziwi si Mrten. - Na pewno?
Ebba nie odpowiedziaa. Nie ruszya si z miejsca, gdy Mrten
odprowadza policjantw do drzwi.
Kiedy odpywali, Patrik si zastanawia, co bdzie, jeli si
potwierdzi, e pod podog jest krew. Zbrodnia ju si przedawnia,
mino tyle lat, nie ma pewnoci, e uda si j wyjani. Wic jakie
znaczenie ma dzisiejsze odkrycie? Sterowa motorwk z gow
nabit niepokojem.
Lekarz umilk, w gabinecie zapada kompletna cisza. Martin usysza

bicie wasnego serca. Spojrza na lekarza. Jak moe by tak obojtny


po tym, co powiedzia? Moe przekazuje pacjentom takie
wiadomoci kilka razy w tygodniu. Ale jeli tak, to jak sobie z tym
radzi?
Martin musia si niemal zmusi do oddychania, lakby
zapomnia, jak to si robi. Kady oddech wymaga dokadnej
instrukcji od mzgu.
- Ile jej zostao? - wykrztusi.
- Jest wiele metod leczenia, poza tym medycyna stale robi postpy... Lekarz rozoy
rce.
- A co mwi statystyki? - spyta Martin. Narzuca sobie
spokj, chocia mia ochot zapa go za klapy i wytrzsn
odpowied.
Nie by w stanie patrze na milczc Pi. Ba si, e co w nim
pknie. Mg tylko skupi si na faktach, na czym uchwytnym, na
czym, do czego mona si ustosunkowa.
- Nie da si tego przewidzie. W gr wchodzi mnstwo
czynnikw.
Znw ta mina, to ubolewanie, rozoone rce. Martin ju zdy
znienawidzi ten gest.
- Prosz wreszcie powiedzie! - krzykn i a drgn, kiedy
usysza swj gos.
- Bezzwocznie wdroymy leczenie i zobaczymy, jak pacjentka
zareaguje. Ale zwaywszy na liczb przerzutw i na zoliw posta...
myl, e p roku, moe rok.
Martin wpatrywa si w niego. Dobrze usysza? Tuva nie ma
nawet dwch lat. Przecie nie moe straci matki. Tak nie wolno.
Zacz si trz. W maym gabinecie byo bardzo gorco, ale Martin
z zimna szczka zbami. Pia pooya mu do na ramieniu.
- Uspokj si. Musimy zachowa spokj. Zawsze jest szansa,
e to pomyka. Poza tym jestem gotowa zrobi wszystko... - Zwrcia
si do lekarza: - Prosz o najostrzejsz moliw terapi. Nie poddam
si, bd walczy.

- Natychmiast przyjmiemy pani do szpitala. Prosz jecha do


domu, spakowa si. Miejsce bdzie czeka.
Martin si zawstydzi. Pia jest silna, on by bliski zaamania. Mia
przed oczami Tuv, od pierwszych chwil po narodzinach a do
dzisiejszego poranka, gdy przysza si pobawi do ich ka. Ciemne
woski fruwajce nad gow, rozemiane oczy. Czy teraz przestanie
si mia? Czy straci rado ycia i wiar, e jest dobrze, a jutro
bdzie jeszcze lepiej?
- Damy rad. - Twarz Pii bya szara, ale malowaa si na niej
determinacja.
Martin wiedzia, e ta determinacja wynika z wytrwaoci.
Wytrwao bya jej
potrzebna, eby moga stan do najwaniejszej walki w yciu.
- Pojedziemy do mamy po Tuv, a potem na kaw powiedziaa, wstajc. - Wieczorem, gdy ju j pooymy spa,
spokojnie porozmawiamy. Na jak dugi pobyt mam si przygotowa?
Martin wsta i poczu, e ma zupenie mikkie nogi. Caa Pia,
zawsze praktyczna.
Lekarz zwleka z odpowiedzi.
- Prosz si przygotowa na duszy pobyt poza domem.
Poegna si i poszed do pacjentw.
Martin i Pia zostali na korytarzu. Bez sowa zapali si za rce.
- Dajesz im w butelce sok? Nie boisz si o ich zby? - Kristina z
niezadowoleniem spojrzaa na Antona i Noela. Siedzieli na kanapie i
pili sok przez smoczki.
Erika gboko zaczerpna tchu. Teciowa nawet nie bya za,
zreszt zmienia si na lepsze. Ale i tak chwilami bywaa bardzo
denerwujca.
- Prbowaam poi ich wod, ale bez powodzenia. A w taki
upa musz pi. Wic daam im sok, ale mocno rozcieczony.
- Rb, jak uwaasz, znasz moje zdanie. Ja poiam Patrika i
Lott wod i byo dobrze. Dopki mieszkali w domu, nie mieli nawet
jednej dziurki. Dentysta nie mg si mnie nachwali, e maj takie
zdrowe zby.

Erika staa w kuchni, poza zasigiem jej wzroku. Wgryza si we


wasn pi. W maych dawkach teciowa bya cakiem do
zniesienia, fantastycznie zajmowaa si dziemi. Gorzej, gdy tak jak
dzi spdzaa u nich p dnia.
- Wiesz co, chyba ci nastawi pranie - powiedziaa gono
Kristina, po czym mwia ju do siebie: - Przecie atwiej jest zbiera
po trochu, pilnujc porzdku, zamiast skada takie sterty. Kada
rzecz musi mie swoje miejsce. Maja jest ju na tyle dua, e
mogaby si uczy po sobie sprzta. Inaczej wyronie na
rozpuszczon nastolatk, nie bdzie si chciaa wyprowadzi z domu
i bdzie oczekiwa penej obsugi. Moja przyjacika Berit, no wiesz,
jej synowi niedugo stuknie czterdziestka, a mimo to...
Erika zatkaa uszy palcami i lekko uderzaa gow w drzwiczki
szafki. Modlia si o cierpliwo. Poczua puknicie w rami i niemal
podskoczya.
- Co ty robisz? - Kristina staa obok. Przed ni, na pododze, sta kosz
z brudn bielizn.
- Nie odpowiadaa, gdy do ciebie mwiam.
Erika wci trzymaa palce w uszach. Usiowaa wymyli
sensowne wytumaczenie.
- Ja...prbuj wyrwna cinienie w uszach. - cisna nos i
dmuchna. - Ostatnio mam co z uszami.
- Ojej... Nie wolno lekceway takich rzeczy - odpara Kristina.
- Upewnia si, e to nie zapalenie uszu? Dzieci, ktre chodz do
przedszkola, s bardzo czstym rdem infekcji. Zawsze mwi, e
przedszkole to nic dobrego. Ja siedziaam w domu z Patrikiem i
Lott, dopki nie poszli do gimnazjum. Nie musieli chodzi do
przedszkola ani mie opiekunki i nigdy nie chorowali. Nasz lekarz
domowy nie mg si mnie nachwali...
Erika przerwaa jej ostro:
- Dzieci od tygodni nie byy w przedszkolu, wic nie sdz,
eby to przez to...
- No tak - odpara Kristina, wyranie dotknita. - Ale znasz
moje zdanie. Zreszt wiadomo, do kogo przyjdziecie po pomoc, gdy

dzieci zachoruj, a wy bdziecie musieli pracowa. Od razu


zadzwonicie po mnie - obruszya si i wysza, zabierajc pranie.
Erika policzya w mylach do dziesiciu. To prawda, jest bardzo
pomocna, nie da si zaprzeczy. Ale cena czsto jest bardzo wysoka.
Rodzice Josefa byli ju po czterdziestce, gdy nieoczekiwanie okazao
si, e matka jest w ciy. Zdyli si ju pogodzi z tym, e nie bd
mieli dzieci, i urzdzili sobie ycie. Wikszo uwagi powicali
swojemu niewielkiemu zakadowi krawieckiemu we Fjllbace.
Przyjcie na wiat Josefa wszystko zmienio. Cieszyli si z jego
narodzin, a radoci towarzyszya wiadomo, e ich syn bdzie
kolejnym ogniwem w historii rodziny.
Josef z czuoci spojrza na ich zdjcie w cikiej srebrnej
ramce. Za nim stay zdjcia Rebecki i dzieci. Kiedy on by
najwaniejszy dla swoich rodzicw. Tak samo jest teraz z jego
dziemi i rodzina musi si z tym pogodzi.
- Zaraz bdzie obiad. - Rebecka zajrzaa ostronie do gabinetu.
- Nie jestem godny. Zjedzcie sami - odpar, nie podnoszc
wzroku. Mia na gowie waniejsze sprawy ni obiad.
- Nie mgby usi z nami do stou, kiedy dzieci przyjechay
w odwiedziny?
Josef spojrza na ni zdziwiony. Zazwyczaj si nie upieraa.
Zirytowa si, ale szybko
si opanowa. Ma racj. Dzieci nie odwiedzaj ich ju tak czsto jak
dawniej.
- Ju id - powiedzia z westchnieniem, zamykajc notatnik z
zapiskami dotyczcymi projektu. Nosi go stale przy sobie na
wypadek, gdyby przyszed mu do gowy jaki nowy pomys.
- Dzikuj - powiedziaa Rebecka, a potem obrcia si na
picie i wysza.
Josef poszed za ni. Zdya ju nakry w jadalni, na stole staa
najlepsza zastawa. Pomyla, e to ta jej sabo do blichtru i
przesady, ale postanowi nie zwraca na to uwagi.
- Cze, tato - powiedziaa Judith, caujc go w policzek.
Daniel wsta i uciska ojca. Josef poczu si dumny.

Szkoda, e jego ojciec nie doczeka wnukw.


- Siadajmy, zanim jedzenie wystygnie - powiedzia, sadowic si u
szczytu stou. Rebecka przygotowaa ulubione danie Judith,
pieczonego kurczaka i puree z
ziemniakw. Josef nagle poczu, e jest bardzo godny, i zda sobie
spraw, e nie jad lunchu. Odmwi bogosawiestwo, Rebecka
naoya na talerze. Jedli w milczeniu. Josef zaspokoi pierwszy gd
i odoy sztuce.
- Jak tam studia? W porzdku?
Daniel kiwn gow.
- Wszystkie egzaminy w semestrze letnim zdaem z najwysz
ocen. Teraz najwaniejsze, ebym jesieni dosta si na jak dobr
praktyk.
- A ja jestem bardzo zadowolona z pracy, ktr znalazam na
lato - wtrcia Judith. Oczy jej byszczay. - Mamo, gdyby widziaa,
jakie te dzieci s dzielne. Przechodz cikie operacje, dugie
nawietlania, wszystko, co tylko mona sobie wyobrazi, a mimo to
nie narzekaj i nie poddaj si. S po prostu niesamowite.
Josef zaczerpn tchu. Sukcesy dzieci nie byy w stanie umierzy
jego wiecznego niepokoju. Wiedzia, e zawsze mog si wysili
jeszcze bardziej, zaj jeszcze wyej. Jego dzieci maj speni tyle
oczekiwa, zrewanowa si za tyle rzeczy. Musia dopilnowa, eby
day z siebie wszystko.
- A twoja praca badawcza? Masz na to czas? - Wbi wzrok w
crk i zapa w jej oczach przygas. Oczekiwaa aprobaty, pochway,
ale on uwaa, e nie powinien pozwoli dzieciom myle, e
wystarczy to, co robi. Nie czekajc na odpowied, zwrci si do
Daniela: - W zeszym tygodniu rozmawiaem z opiekunem twojego
roku. Powiedzia mi, e opucie ostatnie dwa dni. Dlaczego?
Ktem oka dostrzeg zawiedzione spojrzenie Rebecki. Trudno. Im
bardziej ona pobaaa dzieciom, tym on wyraniej czu, e na nim
spoczywa odpowiedzialno, e musi nimi waciwie kierowa.
- Chorowaem na odek - odpar Daniel. - Nie najlepiej by to
wygldao, gdybym w sali wykadowej rzyga do torebki.

- arty sobie stroisz?


- Nie, po prostu odpowiadam szczerze.
- Wiesz, e si dowiem, jeli kamiesz - powiedzia Josef.
Sztuce leay na talerzu. Ju mu si odechciao je. Nie potrafi si
pogodzi z tym, e nie ma teraz nad dziemi takiej kontroli jak
dawniej, gdy jeszcze mieszkay w domu.
- Chorowaem na odek - powtrzy Daniel, spuszczajc
wzrok. Najwyraniej i jego apetyt opuci.
Josef wsta.
- Musz popracowa.
Uciek do swojego gabinetu. Pewnie si ciesz, e sobie poszed.
Zza drzwi dochodziy odgosy rozmowy i brzk naczy. Judith
zamiaa si gono, radonie. Sysza j tak wyranie, jakby siedziaa
obok. Uzmysowi sobie, e rado dzieci, ich miech, zawsze cichy,
gdy si zjawia.
Judith znw si zamiaa. Poczu si tak, jakby mu kto wbi n
w serce i obrci ostrze. Przy nim nigdy si tak nie miaa. Zacz si
zastanawia, czy mogo by inaczej, cho nie wiedzia, co miaoby
by inaczej. Kocha ich a do blu, a jednoczenie nie potrafi by
takim ojcem, jakiego chcieli mie. Mg by tylko taki, jakim go
uksztatowao ycie, i kocha ich na swj sposb, przekazywa
wasne dziedzictwo.
Gsta zagapi si na migajcy telewizor. Na ekranie ludzie chodzili
tam i z powrotem, a poniewa wanie leciay Morderstwa w
Midsomer6, zapewne kto zosta zamordowany. Ju dawno zgubi
wtek i mylami by zupenie gdzie indziej.
Przed nim na stoliku sta talerzyk z dwiema kanapkami z
kiebas. W domu jada waciwie tylko to. Gotowanie dla samego
siebie wydawao mu si bezsensowne i wymagaoby zbyt wiele
wysiku.
Kanapa, na ktrej siedzia, bya bardzo stara, ale nie mia serca jej
wyrzuci. Pamita jeszcze, jaka Maj-Britt bya dumna, gdy j
przywieli ze sklepu. Kilka razy przyapa j, jak przesuwaa doni
6

Morderstwa w Midsomer - brytyjski serial telewizyjny.

po gadkim kwiecistym obiciu, jakby gaskaa kotka. Przez pierwszy


rok prawie mu nie pozwalaa na niej siada. Ale dziewuszce wolno
byo i skaka po niej, i zjeda jak ze zjedalni. Maj-Britt z
umiechem trzymaa j za rczki, a maa skakaa coraz wyej.
Dzi obicie byo zmatowiae i wytarte, tu i wdzie pojawiy si
spore dziury. W prawym rogu, przy podokietniku, wystawaa
spryna. Ale i tak zawsze siedzia w lewym rogu.
Prawy nalea kiedy do Maj-Britt. Tamtego lata wieczorami
dziewuszka siadywaa midzy
nimi. Nigdy wczeniej nie ogldaa telewizji i a krzyczaa z
zachwytu, gdy co si dziao na ekranie. Najbardziej lubia bajki o
krokodylu Gienie. Ogldaa je z zachwytem i nie moga usiedzie na
miejscu. Cay czas podskakiwaa z radoci.
Od dawna nikt nie podskakiwa na tej kanapie. Dziewuszka
znikna z ich ycia, a wraz z ni znikna rado. Potem byo wiele
milczcych wieczorw. Wczeniej nie zdawali sobie sprawy, e al
moe bole a tak. Myleli, e podejmuj waciw decyzj, a gdy
zdali sobie spraw, e zrobili fatalny bd, byo za pno.
Gsta patrzy pustym wzrokiem na komisarza Barnaby, ktry
wanie znalaz kolejnego trupa. Wzi do rki kanapk i ugryz.
Zwyky wieczr, jakich wiele ju mia za sob. A jeszcze wicej
przed sob.
Fjllbacka 1919
W sypialni dla suby nie mogli si spotka, wic Dagmar czekaa na
sygna, e moe pj do niego. Sama mu przygotowaa pokj i ko,
cho wtedy jeszcze nie wiedziaa, e bdzie tsknie wyczekiwa
chwili, gdy wlizgnie si w pikn bawenian pociel.
Zabawa trwaa w najlepsze. Wreszcie da jej znak, na ktry tak
czekaa. Chwia si troch na nogach, jasne wosy mia potargane,
oczy szkliste, ale nie by na tyle pijany, eby nie mg jej ukradkiem
wsun do rki klucza. Musn jej rk i jej serce zaczo bi
szybciej. Nie patrzc na niego, woya klucz do kieszeni fartuszka.
Nikt nie zauway, e jej nie ma. Zarwno gospodarze, jak i gocie
byli zbyt pijani, eby zwraca uwag na co innego ni pene

kieliszki, a suby byo wystarczajco duo.


Ale zanim otworzya drzwi do najwikszego pokoju gocinnego,
rozejrzaa si uwanie. Kiedy wesza do rodka, opara si o drzwi i
odetchna gboko. Na sam widok piknie posanego ka z
odwinit kodr przeszy j dreszcz. Pomylaa, e on zaraz
przyjdzie, i pobiega do maej azienki. Szybko przyczesaa wosy,
zdja uniform i umya si pod pachami. Zagryza wargi i
poszczypaa policzki, eby sobie doda kolorw. Taka moda wrd
dziewczyn z miasta.
Usyszaa, e kto chwyta za klamk, i popiesznie wrcia do
pokoju. Usiada na ku, w samej koszuli.
Rozrzucone na ramionach wosy mieniy si w agodnym wietle
letniej nocy.
Nie zawioda si. Na jej widok a wytrzeszczy oczy i szybko
zamkn za sob drzwi. Chwil jej si przyglda, potem podszed do
ka, chwyci j za podbrdek i podnis jej twarz. Pochyli si, ich
wargi spotkay si Wpocaunku. Delikatnie, jakby si z ni droczy,
wsun jej do ust czubek jzyka.
Namitnie odpowiadaa na jego pocaunki. Jeszcze nigdy nie
przeya czego podobnego. Czua, e ten mczyzna osta jej zesany
przez jak wysz si, eby j uzdrowi, jednoczc si z ni.
Pociemniao jej w oczach, pod powiekami miaa obrazy z przeszoci.
Dzieci wkadane do balii, przygniatane jakim ciarem, dopki nie
przestay si rusza. Policjanci, ktrzy wtargnli do domu i zabrali
ojca i matk. Mae trupki odkopane w piwnicy. Jdza i przybrany
ojciec, lecy na niej mczyni, stkajcy, mierdzcy wdk i
papierosami. Wszyscy, ktrzy j wykorzystali i ktrzy ni pomiatali teraz bd musieli si jej kania i prosi o wybaczenie. Widzc j u
boku jasnowosego bohatera, bd aowa kadego zego sowa,
ktre wyszeptali za jej plecami.
Powoli podcign jej koszul. Uniosa rce, eby mu to uatwi.
Niczego tak nie pragna jak tego, by poczu jego ciao. Rozpia mu
koszul, guzik za guzikiem. Cae jego ubranie znalazo si na
pododze. Wtedy pooy si na niej. Ju ich nic nie dzielio.

W chwili gdy ich ciaa si zjednoczyy, zamkna oczy. Przestaa


by crk fabrykantki aniokw. Staa si kobiet, ktr los wreszcie
pobogosawi.
Kjell przygotowywa si do tego wywiadu od wielu tygodni. John
Holm mieszka w Sztokholmie i nie udziela wywiadw, ale kiedy
przyjecha na urlop do Fjllbacki, da mu si przekona. Zgodzi si
na godzinn rozmow, ktra miaa posuy do nakrelenia jego
sylwetki na amach Bohuslningen.
Wiedzia, e Holm, szef Przyjaci Szwecji, sysza o jego ojcu,
Fransie Ringholmie, jednym z jej zaoycieli. Midzy innymi z
powodu nazistowskich sympatii ojca odci si od niego. Krtko
przed mierci Fransa doszo do czego w rodzaju pojednania, ale
nigdy nie zaakceptowa pogldw ojca. Tak jak nie akceptowa
Przyjaci Szwecji i jak nie mg si pogodzi z tym, e odnieli
znaczcy sukces w wyborach.
Spotkanie miao si odby w nalecej do Johna szopie na odzie.
Ze wzgldu na panujcy latem duy ruch z Uddevalli do Fjllbacki
jecha prawie godzin. Przyjecha spniony o dziesi minut. Mia
nadziej, e Holm nie odliczy ich od umwionej godziny. Wysiadajc
z samochodu, powiedzia do kolegi: - Mgby zrobi kilka zdj,
kiedy bdziemy rozmawia, na wypadek gdyby potem zabrako
czasu.
Wiedzia, e nie bdzie z tym problemu. Stefan, najbardziej
dowiadczony fotoreporter dziennika Bohuslningen, odnajdywa
si w kadych okolicznociach.
- Witam! - powiedzia Holm, wychodzc im naprzeciw.
- Dzie dobry - odpar Kjell. Musia si przemc, eby ucisn
wycignit rk. Mierziy go jego pogldy, a do tego uwaa, e
Holm jest jednym z najbardziej niebezpiecznych ludzi w Szwecji.
Holm poszed przodem, poprowadzi ich przez dawn szop a na
pomost.
- Nie znaem twojego ojca, ale wiem, e by szanowanym
czowiekiem.
- No c, kilkuletni pobyt w wizieniu moe przynie i taki

skutek.
- Dorastanie w takich warunkach musiao by nieatwe zauway Holm, siadajc na krzele pod potkiem, ktry stanowi
oson przed wiatrem.
Kjell poczu ukucie zazdroci. To niesprawiedliwe, e kto taki
jak John Holm ma co tak piknego, z widokiem na port i archipelag.
Usiad naprzeciwko niego i zaj si magnetofonem, eby ukry
niech. Oczywicie wiedzia, e ycie jest niesprawiedliwe. A poza
tym, jak wynikao z dokumentacji, ktr zebra przed spotkaniem,
Holm urodzi si w czepku.
Wczy magnetofon. Wygldao na to, e dziaa. Mona
zaczyna.
- Jak pan sdzi, jak to si stao, e zasiadacie w Riksdagu 7?
Zawsze lepiej zacz ostronie. Mia szczcie, zastajc Holma
samego. W Sztokholmie na pewno towarzyszyby mu szef biura
prasowego i jeszcze kilka osb. Tu byli sami. Liczy rwnie na to, e
na urlopie, w dodatku na wasnym terenie, szef partii si rozluni.
- Wydaje mi si, e my, Szwedzi, dojrzelimy jako nard.
wiadomie oceniamy otaczajcy wiat i jego wpyw na nas. Dugo
bylimy a nazbyt naiwni, ale si przebudzilimy. Zaszczytn rol w
tym przebudzeniu, rol gosu rozsdku, odegrali Przyjaciele Szwecji odpar Holm z umiechem.
Kjell domyla si, e wyborcom Holm musi si wydawa
pocigajcy. Mia swoisty urok i by pewny siebie. Naprawd budzi
zaufanie. Ale Kjell by zbyt dowiadczony, eby si na to nabra.
Poza tym nie podobao mu si, e kiedy Holm mwi o narodzie
szwedzkim, uywa liczby mnogiej. Jego zdaniem John Holm nie mia
prawa uwaa si za reprezentanta narodu szwedzkiego. Nard
szwedzki jest od niego nieskoczenie lepszy.
Zada jeszcze kilka niewinnych pyta: co czu, gdy wszed do
Riksdagu, jak go tam przyjto i jak ocenia prac politykw w
W 2010 roku w wyborach parlamentarnych skrajnie prawicowa partia Szwedzkich
Demokratw po raz pierwszy pokonaa prg wyborczy i wprowadzia swoich posw do
Riksdagu.
7

Sztokholmie. Stefan cay czas kry wok nich z aparatem. Kjell ju


mia przed oczami zdjcia: John Holm na swoim pomocie, w tle
migocze
morze. To zupenie co innego ni publikowane w prasie zdjcia
Holma z marsow min, w garniturze i pod krawatem.
Zerkn na zegarek. Upyno ju dwadziecia minut. Rozmawiali
w miej, jeli nie serdecznej atmosferze. Pora przej do waciwych
pyta. W cigu kilku tygodni, ktre upyny od czasu, kiedy Holm
zgodzi si na wywiad, przeczyta cae mnstwo artykuw o nim i
obejrza nagrania dyskusji telewizyjnych z jego udziaem. Najczciej
dziennikarze byli nieprzygotowani. Skrobali tylko po wierzchu, a
jeli ju im si udao zada wane pytanie, nie potrafili pocign
tematu. Brali za dobr monet stwierdzenia pene kamstw i
opierajce si na nieprawdziwych danych statystycznych, ale
wygaszane z wielk pewnoci siebie. Kjell chwilami si wstydzi,
e jest dziennikarzem, ale w odrnieniu od wielu kolegw naprawd
porzdnie odrobi lekcje.
- Wasz projekt budetu opiera si na oszczdnociach, jakie
wedug was przyniosoby wstrzymanie napywu imigrantw.
Szacujecie je na siedemdziesit osiem miliardw koron.
Na czym opieracie to wyliczenie?
Holm zesztywnia. Pionowa zmarszczka midzy brwiami
zdradzaa irytacj, ale szybko zastpi j ujmujcy umiech.
- Wyliczenie opiera si na solidnych podstawach.
- Na pewno? Bo wiele danych wskazuje na to, e nie jest
poprawne. Powoam si na nastpujcy przykad: twierdzicie, e
tylko dziesi procent przybywajcych do Szwecji cudzoziemcw
znajduje prac.
- Zgadza si. Wrd imigrantw panuje bardzo due
bezrobocie, co oznacza dla szwedzkiego spoeczestwa ogromne
koszty.
- Dotarem do wylicze, z ktrych wynika, e prac znajduje
szedziesit pi procent imigrantw w wieku Od dwudziestu do
szedziesiciu czterech lat.

Holm milcza. Wida byo, e jego mzg pracuje na penych


obrotach.
- Wedug mnie jedna dziesita - powiedzia w kocu.
- Ale nie wie pan, jak to wyliczylicie?
-Nie.
Kjell poczu, e zaczyna si dobrze bawi.
- Uwaacie, e wstrzymanie napywu imigrantw oznaczaoby
zmniejszenie wydatkw na rozmaite zasiki, co przyniosoby due
oszczdnoci. Ale z analizy budetu w latach 1980- 1990 wynika, e
wpywy z podatkw paconych przez imigrantw znacznie
przekraczaj koszty ponoszone przez pastwo w zwizku z imigracj.
- Mao prawdopodobne - stwierdzi Holm z krzywym
umiechem. - Nard szwedzki ju si nie nabierze na takie lipne
badania. Wszyscy wiedz, e imigranci naduywaj naszych
zasikw.
- To kopia tej publikacji. Moe j pan zatrzyma, wczyta si. Kjell pooy przed Holmem plik kartek.
Holm nawet na nie nie spojrza.
- Od tego mam ludzi.
- Moliwe, ale chyba si nie przygotowali - stwierdzi Kjell. - A
teraz budet od strony wydatkw. Ile bdzie kosztowao postulowane
przez was przywrcenie powszechnej suby wojskowej? Mgby pan
powiedzie, jak si rozo koszty, ebymy uzyskali jasno?
Podsun Holmowi notatnik i dugopis. Holm spojrza na nie z
wyranym niesmakiem.
- Wszystkie te dane znajduj si w naszym projekcie.
Wystarczy zajrze.
- Nie ma ich pan w gowie? Przecie te liczby s podstaw
waszego programu politycznego.
- Oczywicie, e mam. - Odsun notes Kjella. - Ale nie bd
si teraz zajmowa supkami.
- Dobrze, zostawmy kwestie budetowe. Moe jeszcze do nich
wrcimy. - Kjell pogrzeba w teczce i wyj jak kartk. - Oprcz
restrykcyjnej polityki imigracyjnej postulujecie zaostrzenie kar dla

przestpcw.
Holm poprawi si na krzele.
- Uwaam, e nasza pobaliwo wobec przestpcw to
prawdziwy skandal. Sankcje i kary nie powinny si sprowadza do
dawania po apach. W partii rwnie wyznaczylimy zaostrzone
standardy, zwaszcza e mamy wiadomo, e wczeniej bylimy
kojarzeni z... Z elementem budzcym wtpliwoci.
Element budzcy wtpliwoci. Mona i tak to okreli, pomyla
Kjell. Ale nie odezwa si, bo wygldao na to, e Holm zmierza w
dobr stron.
- Usunlimy z list kandydatw do Riksdagu cay element
przestpczy. Obowizuje zasada: zero tolerancji. Wszyscy musieli
podpisa owiadczenia o niekaralnoci. Dotyczyo to rwnie
zatartych wyrokw sdowych. Czowiek o kryminalnej przeszoci
nie moe reprezentowa Przyjaci Szwecji. - Holm rozpar si na
krzele i zaoy nog na nog.
Kjell pozwoli mu si chwil cieszy, a potem pooy na stole
kartk z list nazwisk.
- A dlaczego nie macie takich wymaga wobec osb
zatrudnionych w biurze partii? Spord paskich wsppracownikw
co najmniej piciu ma wyroki za pobicia, groby karalne, napady
rabunkowe i atak na funkcjonariusza publicznego. Na przykad szef
paskiego biura prasowego w 2001 roku zosta skazany za brutalne
skopanie Etiopczyka na rynku w Ludvice. - Kjell przesun kartk
tak, eby Holm mia j przed oczami.
Holm si zaczerwieni.
- Nie prowadz rekrutacji do biura prasowego ani nie
koordynuj jego pracy, wic nie mog si wypowiada na ten temat.
- Ale w ostatecznym rozrachunku to pan odpowiada za to, kogo
partia zatrudnia, wic chocia sprawy praktyczne nie nale do pana,
powinny trafia na paskie biurko, prawda?
- Kady ma prawo do drugiej szansy. To gwnie grzechy
modoci.
- Mwi pan o drugiej szansie? Dlaczego pascy

wsppracownicy maj mie do niej prawo, a imigranci ju nie?


Przecie uwaacie, e powinni by deportowani natychmiast po
zapadniciu wyroku skazujcego.
Holm zacisn szczki, jego rysy wyostrzyy si jeszcze bardziej.
- Jak mwiem, nie zajmuj si rekrutacj. Wrcimy jeszcze do
tej kwestii.
Kjell chcia jeszcze docisn, ale czas ucieka. Holm mg w
kadej chwili oznajmi, e ma do, i przerwa wywiad.
- Mam jeszcze kilka pyta osobistych - powiedzia, zagldajc
do notatek. Wszystko mia w gowie, ale wiedzia z dowiadczenia,
e to, co zapisane, odstrasza bardziej. Budzi respekt.
- Opowiada pan kiedy, e zainteresowa si kwesti imigracji
po tym, jak w wieku dwudziestu lat zosta napadnity i pobity przez
dwch afrykaskich studentw, kolegw z wydziau, z Uniwersytetu
Gteb orski ego. Zoy pan doniesienie na policj, ale sprawa zostaa
umorzona. Potem codziennie spotyka ich pan na uczelni. A do
koca studiw wymiewali si z pana, a tym samym ze szwedzkiego
spoeczestwa. Ostatnie zdanie jest cytatem z wywiadu, ktrego
udzieli pan wiosn Svenska Dagbladet.
Kjell spojrza naHolma, Holm przytakn.
- Istotnie, to wydarzenie pozostawio po sobie gboki lad i
uksztatowao mj wiatopogld, bo pokazao dobitnie, jak dziaa
nasze pastwo. Szwedzi zostali zdegradowani do roli obywateli
drugiej kategorii. Wadza cacka si z osobnikami, ktrych
lekkomylnie do siebie przyjlimy.
- Ciekawe. - Kjell przekrzywi gow. - Zbadaem t histori i
musz powiedzie, e mam... wtpliwoci.
- Co pan chce przez to powiedzie?
- Po pierwsze w policyjnych archiwach w ogle nie ma takiego
doniesienia. Po drugie na paskim wydziale nie byo afrykaskich
studentw. Za paskich czasw na Uniwersytecie Gteborskim nie
byo ani jednego studenta z Afryki.
Holm przekn lin. Kjell widzia, jak chodzi mu grdyka.
- Pamitam to bardzo dobrze. Myli si pan.

- Czy nie jest przypadkiem tak, e pogldy wynis pan z


rodzinnego domu? Syszaem, e paski ojciec sympatyzowa z
nazistami.
- Nie bd si wypowiada na temat rzekomych pogldw
mojego ojca.
Szybki rzut oka na zegarek, zostao tylko pi minut. Kjell by
rozczarowany i zarazem zadowolony. Nie dowiedzia si niczego
nowego, ale wytrci Holma z rwnowagi - z prawdziw
przyjemnoci. Postanowi, e si nie da. Ten wywiad to dopiero
pocztek. Zamierza dry dopty, dopki nie znajdzie czego, co
pozwoli powstrzyma Johna Holma. Moliwe, e bd musieli
porozmawia jeszcze raz, wic dobrze byoby zakoczy pytaniem
niedotyczcym polityki. Umiechn si.
- Syszaem, e chodzi pan do szkoy na Val wtedy, gdy
zagina tamta rodzina. Ciekawe, co si tam stao.
Holm spojrza na niego i szybko wsta.
- Czas si skoczy, mam na gowie inne sprawy. Myl, e sami
traficie do wyjcia. Kjell zawsze mia dziennikarskiego nosa. Reakcja
Holma nie moga go nie zastanowi.
Wyranie chcia co ukry. Kjell nie mg si doczeka chwili, kiedy
wrci do redakcji. Od razu sprbuje si dowiedzie, o co mogo mu
chodzi.
- Gdzie Martin? - Patrik rozejrza si po zebranych w pokoju
socjalnym.
- Zgosi, e jest chory - odpowiedziaa wymijajco Annika. Tu jest jego raport o sytuacji finansowej Starkw i o ubezpieczeniu
domu.
Patrik spojrza na ni, ale ju nie pyta. Jeli sama nie powie, co
wie, adna sia z niej tego nie wycignie.
- Prosz, materiay z tamtego dochodzenia - powiedzia Gsta,
wskazujc na lece na stole grube skoroszyty.
- Szybko si uwine - zauway Mellberg. - Zazwyczaj na
materiay z archiwum trzeba czeka cae wieki.
Gsta chwil milcza.

- Miaem je w domu - powiedzia.


- Trzymasz w domu archiwalne akta ledztwa? Czowieku, czy
ty rozum straci? - Mellberg zerwa si z krzesa.
Ernst, ktry do tej pory lea na jego stopach, usiad, zastrzyg
uszami i szczekn kilka razy. Najwyraniej stwierdzi, e nic si nie
stao, bo pooy si z powrotem.
- Co jaki czas do nich zagldaem. Nie chciao mi si cigle
lata do archiwum. Wychodzi na to, e to dobrze, e trzymaem je u
siebie. Inaczej czekalibymy nie wiadomo jak dugo.
- Jak mona si zachowywa tak nieodpowiedzialnie... - cign
Mellberg.
Patrik uzna, e pora si wczy.
- Posuchaj, Bertilu. Najwaniejsze, e materiay s. Kwestia
procedur to temat na pniej.
Mellberg mrukn co niezadowolony, ale da za wygran.
- Czy ekipa techniczna ju tam jest?
Patrik skin gow.
- Pracuj na caego, zrywaj podog i zabezpieczaj materia
do bada. Torbjrn obieca zadzwoni, jak tylko co ustal.
- Czy kto moe mi wyjani, dlaczego powicamy czas i
rodki na wyjanianie przedawnionej zbrodni? - spyta Mellberg.
Gsta spojrza na niego ze zoci.
- Zapomniae, e kto chcia spali ten dom?
Nie, nie zapomniaem. Tylko nadal nie wiem, skd
przekonanie, e te sprawy si wi
- mwi z naciskiem, jakby chcia si z nim drani.
Patrik znw westchn. Jak dzieci.
- Bertilu, ty tu rzdzisz, ale wydaje mi si, e zrobilibymy
bd, nie uwzgldniajc odkrycia, ktrego wczoraj dokonali
Starkowie.
- Wiem, co mylisz, ale nie ty bdziesz si tumaczy przed
szefostwem, kiedy bd si dziwi, dlaczego marnujemy skpe rodki
na spraw, ktrej termin przydatnoci do spoycia ju dawno min.
- Ale jeli jest tak, jak przypuszcza Hedstrm, e podpalenie

rzeczywicie ma z tym jaki zwizek, to trzeba to wyjani powiedzia z naciskiem Gsta.


Mellberg chwil milcza.
- Okej, w takim razie powimy na to kilka godzin. Do roboty.
Patrik odetchn.
- No to ju. Zacznijmy od tego, co ustali Martin.
Annika woya okulary i zajrzaa do notatek.
- Martin nie znalaz nic szczeglnego. Starkowie nie
ubezpieczyli domu na jak wygrowan sum, wrcz przeciwnie,
wic gdyby spon, nie dostaliby od ubezpieczyciela za duo. Jeli
chodzi o ich sytuacj finansow, maj na koncie spor sum ze
sprzeday domu w Goteborgu. Zakadam, e zamierzaj przeznaczy
te pienidze na remont i ycie do chwili, gdy rozwin dziaalno.
Aha, Ebba Stark ma firm, zarejestrowaa j na swoje nazwisko.
Firma nazywa si Mj Anioek. Wytwarza srebrne zawieszki w
ksztacie aniokw i sprzedaje je w sieci, ale o dochodach z tego
nawet nie ma co mwi.
- Dobrze. Zostawiamy ten trop, nic nie wskazuje na prb
wyudzenia odszkodowania. Przechodzimy do wczorajszego odkrycia
- powiedzia Patrik i zwrci si do Gsty. - Opowiedz, jak to
wygldao podczas ogldzin domu po zaginiciu rodziny.
- Jasne. Moecie rwnie obejrze zdjcia. - Gsta otworzy
jeden ze skoroszytw.
Wyj plik pokych zdj i poda je kolegom.
Patrik by zdumiony. Mimo upywu czasu mieli doskonae
zdjcia.
- W jadalni nic nie wskazywao na to, eby co si tam stao powiedzia Gsta. - Wida byo, e usiedli do stou, ale adnych
oznak walki. adnych zniszcze, podoga czysta. Sami zobaczcie,
jeli mi nie wierzycie.
Patrik przyjrza si dokadnie. Gsta mia racj. Wygldao to tak,
jakby caa rodzina w poowie posiku wstaa i wysza. Przeszy go
dreszcz. Byo co upiornego w odwitnie nakrytym stole,
napocztych daniach i krzesach dosunitych do stou. Na rodku sta

duy wazon z onkilami. Brakowao tylko ludzi. To, co odkryli pod


podog, nadao zdjciom nowy wymiar. Ju rozumia, dlaczego
Erika powicia tyle czasu na badanie tajemniczego zniknicia
rodziny Elvanderw.
- Jeli to rzeczywicie krew, czy uda si stwierdzi czyja? spytaa Annika.
Patrik pokrci gow.
- Nie jestem specjalist, ale nie sdz. Wydaje mi si, e
znalezisko jest za stare na tak analiz. Miejmy nadziej, e uda si
stwierdzi, czy to na pewno ludzka krew. Zreszt nie dysponujemy
adnym materiaem porwnawczym.
- Jest Ebba - zauway Gsta. - Jeli to krew Runego albo Inez,
moe udaoby si wyodrbni DNA i porwna je z DNA Ebby.
- To prawda, ale mino wiele lat, a krew chyba szybko si
rozkada. Ale niezalenie od wynikw analizy musimy ustali, co si
stao w tamt Wielk Sobot. Musimy si cofn w
czasie. - Patrik odoy zdjcia. - Trzeba dokadnie przeczyta
protokoy z przesucha wszystkich, ktrzy mieli jakie zwizki z
internatem, i porozmawia z nimi jeszcze raz. Prawda musi gdzie
by. Niemoliwe, eby caa rodzina tak po prostu znikna. Jeli
uzyskamy potwierdzenie, e pod podog jest ludzka krew, trzeba
bdzie przyj, e w tym pokoju popeniono zbrodni.
Popatrzy na Gst, Gsta lekko pokiwa gow.
- Masz racj. Musimy si cofn w czasie.
Moe to dziwne, e porozstawia zdjcia, chocia to tylko pokj
hotelowy. Ale nikt mu nie zwrci uwagi. To jedna z zalet
wynajmowania apartamentu. Ludzie zakadaj, e kto tak bogaty
musi by ekscentrykiem. Zreszt z takim wygldem mg robi co
chcia, bez ogldania si na innych.
Zdjcia byy dla niego wane. Zawsze je ze sob wozi. Bya to
jedna z niewielu rzeczy, co do ktrych la nie miaa nic do
powiedzenia. Poza tym by cakowicie od niej zaleny. Ale nie moga
mu odebra tego, kim kiedy by i co osign.
Podjecha wzkiem do komody, na ktrej stay zdjcia.

Przymkn powieki i pomkn mylami do tamtych miejsc.


Przypomnia sobie, jak pustynny wiatr pali mu policzki, jak palce rk
i ng bolay od lodowatego zimna. Uwielbia ten bl. No pain, no
gain8, to bya jego dewiza. Teraz, jak na ironi, y z nieustannym
blem, i nic z tego nie mia.
Umiechnita twarz na zdjciach bya pikna, a moe raczej
urodziwa. Sowo pikna sugerowaoby zniewieciao. Tymczasem
z tej twarzy bia msko i sia. Odwaga, brawura
i tsknota za adrenalin.
Lew rk, w odrnieniu od prawej sprawn, sign po
ulubione zdjcie. Zrobili mu je na szczycie Mount Everestu.
Wspinaczka okazaa si cika, wielu czonkw wyprawy odpado na
kolejnych etapach. Niektrzy wycofali si, zanim naprawd si
zaczo. W jego oczach bya to niewytumaczalna sabo,
rezygnowanie nie leao w jego naturze. Wielu z niedowierzaniem
krcio gowami, gdy postanowi wej na szczyt bez tlenu. Nie da
si, mwili specjalici. Nawet szef wyprawy apelowa do niego, eby
jednak wzi tlen. Ale on wiedzia, e da rad bez. Reinhold Messner
i Peter Habeler dokonali tego w 1978 roku.
Wtedy te uwaano, e nie da si wej na szczyt bez tlenu. Nie udao
si to nawet miejscowym, nepalskim wspinaczom. Skoro oni
potrafili, on rwnie to zrobi. Wszed na szczyt ju przy pierwszej
prbie - bez tlenu. Na zdjciu sta szeroko umiechnity, ze szwedzk
flag w rku. Za nim, w tle, powiewao mnstwo kolorowych
chorgiewek modlitewnych. Sta najwyej ze wszystkich ludzi na
caym wiecie. Wyglda na czowieka silnego, szczliwego.
Ostronie odstawi zdjcie i sign po kolejne. Rajd ParyDakar. Oczywicie na motocyklu. Nadal nie przestawa si gry, e
nie wygra i musia si zadowoli miejscem w pierwszej dziesitce.
Niby wiedzia, e to fantastyczne osignicie, ale dla niego liczyo si
tylko pierwsze miejsce. Zawsze tak byo. eby nie wiem co, musia
stan na najwyszym podium. Z czuoci przesun kciukiem po
szkle, powstrzyma si od umiechu. Cigno go wtedy zjednej
8

No pain, no gain - ang.: bez cierpienia, wyrzecze niczego si nie osignie.

strony, a tego nie znosi.


Ia bardzo si baa. Jeden z zawodnikw zabi si od razu na
pocztku rajdu. Zacza go baga, eby si wycofa. Ale ten
wypadek zdopingowa go jeszcze bardziej. Niebezpieczestwo
zawsze go podniecao, wiadomo, e w kadej chwili moe straci
ycie. Lepiej wtedy smakowa szampan, kobiety wydaway si
pikniejsze, jedwabna pociel jeszcze bardziej mikka. Jego majtek
by tym wicej wart, im bardziej ryzykowa. Natomiast la baa si
straci wszystko. Nienawidzia, gdy mia si ze mierci i gra o due
stawki w kasynach Monako, Saint-Tropez i Cannes. Nie rozumiaa
jego podniecenia, kiedy przegrywa ogromne sumy, eby nastpnego
wieczoru si odegra. Nie moga wtedy spa, przewracaa si z boku
na bok, podczas gdy on spokojnie rozkoszowa si cygarem na
balkonie.
Tak naprawd jej niepokj sprawia mu przyjemno. Wiedzia,
e la uwielbia ycie, ktre jej ofiarowa. Nie tylko uwielbia:
potrzebuje go, wrcz domaga si. Jej mina, gdy kulka wpadaa nie
tam gdzie trzeba, zagryzanie warg, eby nie krzycze, gdy postawi
wszystko na czerwone, a wygrana pada na czarne - dodaway jeszcze
yciu pieprzu.
Usysza zgrzyt klucza w zamku. Odstawi zdjcie na miejsce.
Mczyzna na motocyklu umiecha si do niego szeroko.
Fjllbacka 1919
Cudowny poranek, przyjemnie si obudzi. Dagmar przecigna si
jak kotka. Teraz wszystko si zmieni. Wreszcie ma kogo, dziki komu
skoczy si obgadywanie, miech uwinie plotkarom w gardach.
Crka fabrykantki aniokw i bohaterski lotnik - bd miay nowy
temat, ale jej ju to nie dotknie, bo wyjad razem. Dokd? Nie
wiedziaa, ale to bez znaczenia.
W nocy pieci j tak, jak jeszcze nikt. Szepta sowa, ktrych nie
rozumiaa, ale sercem wyczytaa w nich obietnic wsplnej
przyszoci. Jego gorcy oddech obudzi jej podanie. Ogarno
najdalsze zakamarki jej ciaa. Daa mu z siebie wszystko.
Powoli usiada na brzegu ka. Nago podesza do okna i

otworzya je na ocie. wierkay ptaki, soce wanie wzeszo.


Ciekawe, gdzie jest Hermann. Moe poszed po niadanie?
Posza do azienki i zrobia starann toalet. Waciwie nie
chciaa zmywa z siebie jego zapachu, ale te chciaa pachnie jak
ra, gdy do niej wrci. Zreszt zaraz znw poczuje jego zapach.
Bdzie na to miaa cae ycie.
Pooya si na ku. Czekaa, ale wyranie zwleka. Zacza si
niecierpliwi. Soce stao coraz wyej, ptaki wiergotay coraz
goniej. Gdzie on si podzia? Nie rozumie, e na niego czeka?
W kocu wstaa, ubraa si i z wysoko uniesion gow wysza z
pokoju. Dlaczego miaaby si przejmowa, e j zobacz? Wkrtce
si dowiedz, jakie Hermann ma wobec niej zamiary.
W domu byo cicho. Wszyscy spali. Wytrzewiej dopiero za kilka
godzin. Gocie zazwyczaj budz si dopiero okoo jedenastej. Ale z
kuchni ju dochodziy jakie odgosy. Suba przygotowywaa
niadanie. Rano gocie zwykle maj wilczy apetyt. Trzeba byo w
por ugotowa jajka i zaparzy kaw. Ostronie zajrzaa do kuchni.
Nie, Hermanna nie byo. Jedna z podkuchennych na jej widok
zmarszczya brwi. Dagmar dumnie zadara podbrdek i zamkna
drzwi.
Obesza cay dom, posza na pomost. Moe chcia si rano
wykpa? By tak atletycznie zbudowany, na pewno zszed na pomost,
eby popywa, odwiey si.
Przypieszya, pobiega na brzeg. Prawie fruna w powietrzu.
Na brzegu zacza si rozglda z umiechem, ale szybko
spowaniaa. Nie byo go. Rozejrzaa si jeszcze raz, ale Hermanna
nie byo w wodzie, na pomocie nie byo jego ubrania. Chopak
sucy u doktorostwa szed powoli w jej stron.
-Moe panience pomc? - spyta, mruc oczy od soca.
Podszed bliej, dopiero wtedy j pozna i rozemia si. - No prosz,
kogo ja widz. Dagmar, co tu robisz o tej porze? Syszaem, e nie
spaa razem ze sub, tylko zabawiaa si gdzie indziej.
-Daj spokj, Edvinie - powiedziaa. - Szukam niemieckiego
lotnika. Moe go widziae?

Edvin woy rce do kieszeni.


- Lotnika? U niego bya? - Zamia si szyderczo. - Wie, e
poszed do ka z crk morderczyni? A moe cudzoziemcw to
rajcuje?
- Przesta! Odpowiadaj, widziae go dzisiaj?
Edvin patrzy na ni dusz chwil.
- Powinnimy si kiedy umwi - powiedzia wreszcie i
podszed bliej. - Do tej pory nie byo okazji si pozna.
Spojrzaa na niego ze zoci. Jake nienawidzia obrzydliwych
facetw bez wychowania, bez krzty finezji. Nie maj prawa jej
dotyka tymi swoimi brudnymi apskami. Zasuguje na co lepszego.
Rodzice zawsze jej powtarzali, e zasuguje na godne ycie.
-No wic? Widziae go?
Splun na ziemi, spojrza jej prosto w oczy i z nieukrywan
satysfakcj powiedzia:
- Wyjecha.
- Co to znaczy? Dokd wyjecha?
- Wczenie rano dosta depesz, e ma si stawi na lotnisku.
Dwie godziny temu zabrali go odzi.
Dagmar nie moga zapa tchu.
- Kamiesz! - Miaa ochot wyrn pici w t wyszczerzon
gb.
- Nie chcesz, to nie wierz - powiedzia, odwracajc si. - Tak
czy inaczej, nie ma go.
Spojrzaa na morze, tam, dokd odpyn Hermann, i przysiga
sobie, e go odnajdzie.
Bdzie jej, choby miaa dugo szuka. Tak ma by, i ju.
Erika czua si winna, chocia nie tyle okamaa Patrika, ile nie
powiedziaa caej prawdy. Wieczorem miaa mu opowiedzie o
swoich planach, ale nie byo okazji. Zreszt Patrik by w jakim
dziwnym nastroju. Spytaa, czy co si stao w pracy, alej zby i
wieczr spdzili w milczeniu, przed telewizorem.
Dodaa gazu i przesuna ster w lewo. W mylach podzikowaa
ojcu, ktry nalega, eby crki nauczyy si sterowa motorwk.

Mwi, e jeli si mieszka nad morzem, trzeba umie sterowa


dk. Radzia sobie lepiej ni Patrik, ale dla witego spokoju nie
przypominaa o tym. Mczyni maj kruche ego.
Pomachaa zaodze kutra ratownictwa morskiego zmierzajcej do
Fjllbacki. Chyba wracali z Val. Ciekawe, co tam robili, pomylaa,
ale szybko skupia si na przybijaniu do pomostu. Wyszo cakiem
elegancko. Ku wasnemu zdziwieniu poczua, e jest spita. Tyle si
naczytaa o tej historii, e a dziwnie jej si zrobio na myl, e za
chwil spotka jedn z gwnych postaci. Chwycia torebk i
wyskoczya na brzeg.
Dawno nie bya na Val. Podobnie jak innym mieszkacom
Fjllbacki wyspa kojarzya si jej z letnimi obozami i wycieczkami
szkolnymi. Idc midzy drzewami, miaa jeszcze w nozdrzach zapach
kiebasek i chleba pieczonego na patyku.
Zbliaa si ju do domu, gdy nagle przystana ze zdumieniem.
Zauwaya jaki gorczkowy ruch, na schodkach zobaczya ywo
gestykulujc znajom posta. Ruszya przed siebie szybko, prawie
biegiem.
- Cze, Torbjrn! - Pomachaa do niego. Wreszcie na ni
spojrza. - Co wy tu robicie?
Zdziwi si.
- Erika? Mgbym spyta o to samo. Patrik wie, e tu jeste?
- Raczej nie. Ale powiedz, co tu robicie.
Torbjrn musia si zastanowi.
- Waciciele dokonali wczoraj pewnego odkrycia. Podczas
remontu - powiedzia w kocu.
- Jakiego odkrycia? Odnaleli zaginion rodzin? Gdzie?
Torbjrn pokrci gow.
- Niestety nie mog ci powiedzie.
- Mog wej i popatrze? - Erika stana na schodku.
- Co to, to nie. Nikomu nie wolno wchodzi. Pracujemy, nikt
postronny nie moe tu biega. - Umiechn si. - Domylam si, e
szukasz wacicieli. S za domem.
Erika si cofna.

- Okej - powiedziaa, nie kryjc rozczarowania. Przesza wzdu


frontu i skrcia za rogiem. Zobaczya mczyzn i kobiet, mniej
wicej w tym samym wieku co ona. W milczeniu, z zacitymi
minami patrzyli na dom.
Zawahaa si. W popiechu nawet si nie zastanowia, jak
uzasadni swoj wizyt. Ale wtpliwoci szybko znikny. Przecie
wtykanie nosa w nie swoje sprawy, grzebanie si w cudzych
tajemnicach i tragediach to jej praca. Ju dawno nauczya si radzi
sobie z obiekcjami. Poza tym wiedziaa, e jej ksiki podobaj si
bliskim osb, o ktrych pisaa. No
i atwiej jest zajmowa si przeszoci, gdy rany ju zdyy si
zagoi, a tragiczne przeycia przeszy do historii.
- Dzie dobry! - zawoaa. Spojrzeli na ni oboje, kobieta po chwili
si umiechna.
- Poznaam ci. Jeste Erika Falek. Czytaam wszystkie twoje
ksiki, uwielbiam je - powiedziaa i umilka, jakby si zawstydzia
tej spontanicznoci.
- Cze, ty pewnie jeste Ebba. - Erika potrzsna jej rk.
Mimo wyranych odciskw od pracy przy remoncie wydaa jej si
delikatna. - Dzikuj.
Oniemielona Ebba przedstawia ma.
- Niele si wstrzelia. - Usiada i czekaa, e Erika zrobi to
samo.
- W jakim sensie?
- Pewnie chcesz napisa o zaginiciu mojej rodziny, prawda? W
takim razie zjawia si w sam por.
- Wanie. Syszaam, e znalelicie co w domu.
- Tak, podczas zrywania podogi - wczy si Mrten. - Nie
wiedzielimy, co to jest, ale pomylelimy, e moe krew. Bya
policja, popatrzyli i zdecydowali, e trzeba to zbada. Dlatego tyle tu
ludzi.
Erika zrozumiaa, dlaczego Patrik nie by skory do rozmowy, gdy
go wczoraj spytaa, czy co si stao. Bya ciekawa, co on o tym
myli, czy zakada, e rodzina zgina w jadalni, a potem ciaa

wyniesiono. Ju miaa spyta, czy znaleli jeszcze co, ale si


powstrzymaa.
- To musi by nieprzyjemne. Nie przecz, ta historia zawsze
mnie ciekawia, ale dla ciebie to bardzo osobista sprawa powiedziaa, zwracajc si do Ebby.
Ebba potrzsna gow.
- Byam taka maa, e nie pamitam swojej rodziny, wic nie
mog po nich paka. To zupenie co innego ni... - Urwaa i
odwrcia wzrok.
- Wrd policjantw, ktrzy do was przyjechali, musia by mj
m, Patrik Hedstrm. Zreszt w sobot le tu by. Zaszo co
paskudnego, tak?
- Mona to tak nazwa. Bez wtpienia paskudnego, ale zupenie
nie rozumiem, dlaczego kto miaby nastawne na nasze ycie. Mrten rozoy rce.
- Patrik przypuszcza, e moe si to wiza z tym, co si stao
w 1974 roku - odpara Erika bez zastanowienia. Zakla w duchu.
Patrik bdzie wcieky, jeli si dowie, te ujawnia co, co moe mie
wpyw na dochodzenie.
- Niby jak? Przecie to byo tak dawno. - Ebba spojrzaa na
dom. Z miejsca, w ktrym siedzieli, nic nie byo wida, ale syszeli,
jak technicy wyamuj deski z podogi.
- Jeli nie masz nic przeciwko temu, chciaabym z tob
porozmawia o tamtym znikniciu - powiedziaa Erika.
Ebba skina gow.
- Prosz bardzo. Mwiam ju twojemu mowi, e niewiele
wiem, ale pytaj.
- A nie bdzie wam przeszkadzao, jeli bd nagrywa? spytaa Erika, wyjmujc z torebki dyktafon.
Mrten spojrza pytajco na Ebb, Ebba wzruszya ramionami.
- Nie, moesz nagrywa.
Szmer pracujcego urzdzenia wprawi Erik w przyjemne
podniecenie. Ju tyle razy chciaa odszuka Ebb w Goteborgu, ale
cigle nie moga si zebra. Teraz Ebba jest tutaj i moe wyjdzie na

jaw co, co popchnie dokumentowanie tej sprawy naprzd.


- Zostao ci co po rodzicach? Co std?
- Nie, nic. Rodzice adopcyjni mwili mi, e kiedy do nich
przyjechaam, miaam tylko ma torb z ubraniami. Chyba te nie
std. Wedug mojej mamy jaka dobra dusza uszya mi komplet
ubranek i wyhaftowaa na nich moje inicjay. Mam je do dzi. Mama
je zachowaa dla mojej przyszej crki.
- adnych listw, zdj? - dopytywaa si Erika.
- Nie. W kadym razie nic takiego nie widziaam.
- Czy twoi rodzice mieli krewnych, ktrzy mogliby zachowa
takie rzeczy?
- Nikogo nie mieli. Mwiam twojemu mowi. Z tego co
wiem, obaj dziadkowie ju nie yli, rodzice nie mieli rwnie
rodzestwa. Jeli nawet s jacy dalsi krewni, to nikt si do mnie nie
odzywa. I nikt mnie nie chcia.
Zabrzmiao to tak smutno, e Erika spojrzaa na ni ze
wspczuciem, ale Ebba si umiechna.
- Nie mam powodu narzeka. Mam kochajcych rodzicw i
dwoje rodzestwa. Niczego mi nie brakowao.
Erika odpowiedziaa umiechem:
- Niewielu moe to o sobie powiedzie.
Czua do tej drobnej kobiety coraz wiksz sympati.
- Wiesz co jeszcze o swoich biologicznych rodzicach?
- Nie. Jako mi nie zaleao, eby si dowiedzie. Oczywicie,
czasem si zastanawiaam, co si stao, ale w jakim sensie chyba nie
chciaam miesza tamtych wydarze ze swoim obecnym yciem.
Moe si baam, e mamie i tacie bdzie przykro, e pomyl, e nie
do si starali, skoro interesuj si biologicznymi rodzicami.
- Nie sdzisz, e bardziej by ci interesoway wasne korzenie,
gdybycie mieli dzieci? - spytaa Erika ostronie. Temat mg si
okaza draliwy.
- Mielimy synka - odpara Ebba.
Erika drgna, jakby jej wymierzono policzek. Tego si nie
spodziewaa. Chciaa jeszcze o co spyta, ale z postawy Ebby

wyczytaa, e nie zamierza o tym rozmawia.


- Wydaje mi si, e nasza przeprowadzka na Val jest w
pewnym sensie poszukiwaniem korzeni, prawda? - odezwa si
Mrten.
Poruszy si z pewnym zakopotaniem. Erika zauwaya, e z
pozoru niewiadomie troch si od siebie odsunli, jakby nie mogli
znie zbytniej bliskoci. Atmosfera gstniaa. Erika poczua si
niepodanym wiadkiem czego bardzo osobistego.
- Dokumentowaam histori twojej rodziny i troch znalazam.
Powiedz tylko, gdyby chciaa si z tym zapozna. Mam wszystko w
domu - powiedziaa.
- To mio - odpara Ebba bez entuzjazmu. Sprawiaa wraenie,
jakby zesza z niej caa energia.
Erika zdaa sobie spraw, e przeciganie wizyty nie ma sensu.
Wstaa.
- Dzikuj wam. Odezw si jeszcze albo moe lepiej wy
zadzwocie, jeli bdziecie mieli ochot. - Signa po notes, zapisaa
swj numer, e-maila i wyrwaa kartk. Wyczya magnetofon i
woya go do torebki.
- Wiesz, gdzie nas szuka. Jestemy na miejscu, zajmujemy si
wycznie remontem, na okrgo - powiedzia Mrten.
- Domylam si. Dacie rad zrobi wszystko sami?
- Taki mamy zamiar. W kadym razie jak najwicej.
- Ale daj nam zna, gdyby usyszaa o kim z okolicy, kto si
specjalizuje w urzdzaniu wntrz - wtrcia Ebba. - Ani mnie, ani
Martenowi za bardzo to nie wychodzi.
Erika ju miaa odpowiedzie, e nie orientuje si w tej
dziedzinie, gdy przyszed jej do gowy pewien pomys.
- Znam kogo, kto na pewno mgby wam pomc. Jeszcze si
do was odezw w tej sprawie.
Poegnaa si i obesza dom od drugiej strony. Torbjrn wydawa
instrukcje dwm wsppracownikom.
- Jak wam idzie?! - zawoaa, przekrzykujc warkot piy
spalinowej.

- Nie bd taka ciekawa! - odkrzykn. - Zadzwoni pniej do


twojego ma, wieczorem bdziesz moga go wypyta.
Zamiaa si i pomachaa do niego. Idc w stron pomostu,
spowaniaa. Gdzie si podziao to wszystko, co naleao do
Elvanderw? Dlaczego Ebba i Mrten zachowuj si wobec siebie tak
dziwnie? Co si stao z ich dzieckiem? I wreszcie: czy mwic, e nie
maj pojcia, kto chcia ich spali, mwi prawd? Rozmowa z Ebb
nie wniosa wiele, ale wystarczajco duo, eby w drodze do domu
miaa o czym myle.
Gsta mamrota co pod nosem. Uwaga Mellberga go nie zabolaa,
ale rozzocio go gadanie
o tym, e zabra do domu materiay z dochodzenia. Liczy si rezultat,
nie? Nie musieli traci czasu na szukanie w archiwum, gdzie tak
trudno znale materiay z czasw sprzed archiwizacji elektronicznej.
Pooy przed sob kartk i dugopis, otworzy pierwszy
skoroszyt. Ile godzin powici na rozmylania, co si tam wtedy
stao. Ile razy uwanie studiowa zdjcia, czy ta protokoy z
przesucha i raport z ogldzin miejsca zdarzenia! Jeli maj to zrobi
porzdnie, konieczne jest metodyczne podejcie. Patrik kaza mu
zrobi list osb objtych poprzednim dochodzeniem i ustali
porzdek ponownych przesucha. Nie mogli przesucha wszystkich
jednoczenie. Tym waniejsze byo, eby zacz od waciwej strony.
Opad na krzeso i zacz si przekopywa przez niewiele
mwice raporty z przesucha. Czyta je tyle razy. Wiedzia, e nie
ma w nich nic konkretnego, e powinien si skupi na niuansach i na
tym, co midzy wierszami. Trudno mu byo si skoncentrowa.
Cigle wraca mylami do dziewuszki, ktra zdya ju dorosn.
Dziwne uczucie, zobaczy j ponownie i doda jej i oczywisty obraz
do tego, ktry stworzy w wyobrani.
Krci si niespokojnie. Mino wiele lat od czasu, gdy do pracy
podchodzi z czym w rodzaju zapau. Tym razem by bardzo
przejty, ale jego umys nie kwapi si sucha polece. Odoy
raporty na bok i zabra si do uwanego przegldania zdj. Byy
wrd nich zdjcia chopcw, ktrzy mimo ferii zostali w internacie.

Przymkn powieki i wrci mylami do sonecznej, cho chodnej


Wielkiej Soboty z 1974 roku. Razem z nieyjcym ju koleg
Henrym Ljungiem szli pod gr, do duego biaego domu. Panowaa
absolutna, niemal upiorna cisza. A moe wmwi to sobie po fakcie.
By jednak pewny, e kiedy tam szli, przeszy go dreszcz. Popatrzyli
na siebie z Henrym, niepewni, co zastan. Telefon by jaki dziwny.
wczesny szef komisariatu wysa ich dwch, eby sprawdzili, co si
stao. Powiedzia, e pewnie dzieciaki rozrabiaj, ale wysa ich, eby
si go nie czepiali, gdyby si okazao, e jednak nie chodzi o
wyczyny bogatych smarkaczy, ktrym z nudw przewraca si w
gowach. Na pocztku semestru jesiennego, gdy szkoa dopiero co
ruszya, mieli z tym troch problemw. Skoczyy si po telefonie
szefa do Runego Elvandera. Gsta nie wiedzia, jak Elvander to
osign, ale cokolwiek zrobi, przynosio skutek. A do teraz.
Przed wejciem przystanli. Ze rodka nie dochodziy adne
odgosy. Nagle cisz przeci przeraliwy krzyk dziecka. Wytrcio
ich to z chwilowego bezwadu. Zapukali i od razu weszli. Halo! zawoa. Dzi, po tylu latach, nie mg si nadziwi, e pamita
wszystko tak dokadnie, w najdrobniejszych szczegach. Nikt nie
odpowiedzia, ale dziecko krzyczao
jeszcze goniej. Przyspieszyli i stanli jak wryci. Po jadalni dreptaa
samotnie maa dziewczynka. Pakaa rozdzierajco. Gsta odruchowo
rzuci si do niej i wzi j na rce.
A gdzie reszta rodziny? - zastanawia si Henry. Halo! - zawoa,
wracajc do przedpokoju. adnej odpowiedzi. Sprawdz na grze! krzykn do Gsty zajtego uspokajaniem maej.
Jeszcze nigdy nie trzyma na rkach dziecka i nie bardzo wiedzia,
co zrobi, eby przestao paka. Koysa j niezdarnie w ramionach,
gadzi po pleckach i nuci co pod nosem. Zdziwi si, e podziaao.
Pacz przeszed w urywane kanie. Dziewczynka opara gwk na jego
ramieniu, jej oddech zacz si uspokaja. Nie przestawa nuci i
koysa. Ogarny go uczucia, ktrych zupenie nie umiaby nazwa.
Henry wrci do jadalni. Na grze te nikogo nie ma. Gdzie oni si
podziali? Jak mogli zostawi takie malestwo samo? Przecie mogo jej

si sta co zego. No wanie, a kto zadzwoni na komisariat? Henry


zdj czapk i podrapa si w gow. Moe poszli si przej po wyspie?
Gsta z niedowierzaniem patrzy na st z niedojedzonym obiadem.
W rodku obiadu? Dziwni ludzie. Henry znw naoy czapk. Co
takie malestwo robi tu zupenie samo? - zaszczebiota, podchodzc do
Gsty. Rozpakaa si i obja Gost za szyj tak mocno, e ledwo mg
oddycha. Daj jej spokj, powiedzia, cofajc si o krok.
Zrobio mu si ciepo na sercu. Ciekawe, czy byoby tak samo,
gdyby y ich synek. Odsun od siebie t myl. lepiej si nie
zastanawia, co by byo gdyby. d jest przy pomocie? - spyta po
chwili, gdy maa przestaa paka. Henry zmarszczy czoo. Tak, ale
chyba maj dwie? Wydaje mi si, e zeszej jesieni kupili dk
Stenlvara, ale przy pomocie jest tylko plastikowa. Chyba nie
wypynliby bez dziecka? A tacy nienormalni i hyba nie s, chocia to
ludzie z miasta. Inez jest std - Gsta poprawi go odruchowo. Jej
rodzina pochodzi Fjllbacki. S std, z dziada pradziada.
Henry westchn. Tak czy inaczej, dziwne. Trzeba bdzie zabra
ma. Zobaczymy, czy kto si po ni zgosi.
St jest nakryty na sze osb, powiedzia Gsta. S ferie, pewnie
tylko rodzina zostaa na wyspie. Mamy to tak zostawi? Sytuacja bya co
najmniej dziwna. Tego nie przewidyway adne procedury. Niepokoio
go to. Musia si zastanowi. Tak jak powiedziae, zabieramy dziecko.
Gdyby nikt si nie zgosi, jutro tu wrcimy. Jeli si okae, e nadal ich
nie ma, trzeba bdzie przyj, e co im si stao. To miejsce trzeba
bdzie uzna za miejsce zbrodni.
Nie majc pewnoci, e dobrze robi, wyszli i zamknli za sob
drzwi. Ruszyli w stron pomostu. Ju dochodzili, gdy zobaczyli
zbliajc si d. Zobacz, stara motorwka Stenlvara, powiedzia
Henry, wskazujc palcem. Jacy ludzie. Moe reszta rodziny? Ju ja im
powiem kilka sw. eby tak zostawi dziecko. Mam ochot spuci im
manto.
Henry wielkimi krokami pomaszerowa na pomost. Gsta truchta,
chcc za nim nady, ostronie, eby si nie potkn z dzieckiem na
rku. d przybia, wyskoczy z niej mniej wicej pitnastoletni

chopak o kruczoczarnych wosach. Wyglda na wciekego.


Co robicie z Ebb? - spyta, biorc si pod boki. A ty kto jeste? spyta Henry. Z motorwki wysiado jeszcze czterech chopcw.
Podeszli do Henry'ego i Gsty.
Gdzie Elvanderowie? - spyta czarnowosy chopak. Jego koledzy si
nie odzywali, czekali. Wida byo, kin tu rzdzi.
Te jestemy ciekawi, odpar Gsta. Kto zadzwoni na policj.
Powiedzia, e co si tutaj stao. W domu zastalimy tylko dziecko,
nikogo wicej.
Chopiec spojrza na niego ze zdumieniem. Bya tylko Ebba?
Wic ma na imi Ebba, pomyla Gsta. Maleka dziewuszka, ktra
tak si do niego
tuli.
Jestecie uczniami Runego Elvandera? - wadczym tonem spyta
Henry, ale chopiec nie da si zastraszy. Patrzc na niego spokojnie,
odpowiedzia grzecznie: Jestemy uczniami tutejszej szkoy. Zostalimy
na ferie.
Gdzie bylicie? - spyta Gsta, marszczc czoo.
Wypynlimy z samego rana. Nie bylimy zaproszeni na
wielkanocny obiad do dyrektora i jego rodziny, wic wypynlimy na
ryby. Przy okazji ksztatowalimy charaktery.
Duo zowilicie? Henry wyranie nie dowierza.
Pene koryto, odpar chopak, wskazujc na d.
Gsta zobaczy przyczepiony do rufy wk.
Musicie z nami jecha na posterunek, zoy wyjanienia, oznajmi
Henry, idc do motorwki.
Nie moglibymy najpierw si umy? Jestemy brudni, mierdzi od
nas rybami, powiedzia jeden z chopcw. Wyglda na wystraszonego.
Zrobimy tak, jak powiedzia pan policjant, ofukn go pierwszy
chopak. Najwyraniej by szefem. Oczywicie pojedziemy z panami.
Jeli byem niegrzeczny, to przepraszam, ale przestraszylimy si na
widok obcych ludzi zabierajcych Ebb. Nazywam si Leon Kreutz.
Wycign do Gsty rk.
Henry ju sta na pokadzie motorwki. Chopcy wsiedli, za nimi

Gsta z Ebb na rku. Rzuci jeszcze okiem na dom. Gdzie oni si


podziali? Co tu si stao?
Wrci do rzeczywistoci. Wspomnienia byy tak ywe, e niemal
czu ciepo ciaka, ktre trzyma w ramionach. Wyprostowa si na
krzele i sign po zdjcie. Zrobiono je w komisariacie w tamt Wielk
Sobot. Przedstawiao wszystkich piciu chopakw. Leon Kreutz,
Sebastian Mansson, John Holm, Percy von Bahrn i Josef Meyer. Byli
rozczochrani, w brudnych ubraniach, miny mieli ponure. Wszyscy z
wyjtkiem Leona, ktry umiecha si pogodnie do obiektywu i
wyglda na wicej ni szesnacie lat. Przystojny chopak, wrcz
urodziwy, pomyla Gsta, patrzc na zdjcie. Wtedy nie zwrci na to
uwagi. Przerzuca akta
i myla o nim. Ciekawe, co z niego wyroso, co w yciu osign.
Zapisa co w notesie. Z caej pitki najwyraniejszy lad w jego pamici
pozostawi wanie Leon. Moe to od niego naleaoby zacz powtrne
przesuchania.
Fjllbacka 1920

Dziewczynka pakaa dniami i nocami, bez przerwy, tak


gono, e nie dao si jej przekrzycze, choby zatkaa uszy i sama
zacza wrzeszcze. Wci syszaa krzyk dziecka i walenie w
cian.
Nie tak miao by. Wci czua jego dotyk na swoim ciele,
widziaa jego spojrzenie, gdy leaa z nim W ku. Bya
przekonana, e odwzajemnia jej uczucie. Co musiao si sta.
Przecie by jej nie zostawi w ndzy i ponieniu. Moe musia
wrci do Niemiec? Na pewno go potrzebowali. By bohaterem,
stawi si na wezwanie ojczyzny, cho serce mu krwawio, e musi
j ostawi.
Zanim si zorientowaa, e jest w ciy, szukaa go na wszelkie
moliwe sposoby. Napisaa kilka listw do niemieckiego poselstwa
w Sztokholmie, kadego napotkanego czowieka pytaa, czy zna
bohaterskiego lotnika Hermanna Gringa i czy wie, co si z nim
stao. Na pewno wrci, jeli si dowie, e urodzia mu dziecko.
Choby mia w Niemczech wane obowizki, wszystko zostawi,

eby przyjecha i uratowa j i Laur. Nie pozwoli, eby ya w


takiej ndzy, w pogardzie, wrd ludzi, ktrzy nie wierz, gdy
mwi, kim jest ojciec Laury. Dopiero si zdziwi, gdy pewnego
dnia Hermann stanie u jej drzwi w eleganckim mundurze pilota,
otworzy przed ni ramiona. Przed bdzie czeka elegancki
samochd.
Creczka leaa w koysce i krzyczaa coraz goniej. Dagmar
czua, jak wzbiera w niej wcieko. Ani chwili spokoju! Bachor
robi to specjalnie, to wida po oczach. Taka maa, a ma w nich t
sam pogard dla matki co inni. Nienawidzia ich wszystkich.
Niech si plotkary w piekle sma. Nie mwic ju o dziwkarzach,
ktrzy za dnia rzucaj wyzwiska, a
wieczorami przychodz, byleby jej wsadzi i zapaci za to ndzny
grosz. Kiedy na niej leeli, stkajc i ryczc - wtedy bya dobra.
Odrzucia kodr i wesza do zastawionej brudnymi
naczyniami kuchenki. Nad resztkami jedzenia unosi si subtelny
zapach zgnilizny. Otworzya prawie pust spiarni, wzia flaszk
rozcieczonego spirytusu, ktrym zapaci jej aptekarz, i wrcia
do ka. Nie zwaaa na to, e crka nadal krzyczy, a ssiad znw
wali w cian. Ostronie wydubaa korek, rkawem koszuli nocnej
stara okruchy, ktre przykleiy si do szyjki, i przytkna j do ust.
Jak si napije, zrobi si cicho. Haasy znikn.
Wchodzc do gabinetu Sebastiana, Josef by peen nadziei. Na
biurku leay plany dziaki, na ktrej w przyszoci, oby nieodlegej,
miao stan muzeum.
- Gratuluj! - powiedzia Sebastian, podchodzc do niego. - Gmina
zgodzia si wesprze projekt. - Klepn Josefa w plecy.
- To dobrze - odpar Josef. Ale waciwie niczego innego si nie
spodziewa. Dlaczego mieliby odrzuci tak fantastyczn okazj? - Kiedy
zaczynamy?
- Zaraz, zaraz. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, ile pracy nas
czeka. Trzeba uruchomi produkcj emblematw, zaplanowa budow,
skalkulowa koszty... a przede wszystkim zgromadzi mnstwo kasy.
- Przecie dziaka jest darowizn od wdowy Grnewald, wpyno

mnstwo datkw. W dodatku inwestorem jeste ty, wic to ty decydujesz


o terminie rozpoczcia budowy, nie?
Sebastian si rozemia.
- Inwestycj realizuje moja firma, ale przecie nie za darmo.
Musz paci ludziom pensje i kupowa materiay. Ta budowa - pukn
palcem w plany - bdzie sporo kosztowa. Musz zatrudni
podwykonawcw. Nie zrobi niczego z dobroci serca. Nie to co ja.
Josef westchn i opad na krzeso. Do pobudek Sebastiana odnosi
si, ogldnie mwic, z pewnym niedowierzaniem.
- Zaczniemy od granitu - powiedzia Sebastian, kadc nogi na
biurku. - Dostaem szkice niezych projektw emblematw.
Potrzebujemy jeszcze adnych materiaw promocyjnych i dobrych
opakowa i bdziemy mogli ruszy ze sprzeda tego taatajstwa. Zobaczy min Josefa i wyszczerzy zby w umiechu.
- miej si, miej. Tobie chodzi tylko o pienidze. Nie rozumiesz
symboliki tego projektu? Granit mia budowa Trzeci Rzesz, a
tymczasem jest wiadectwem klski nazistw i zwycistwa dobra nad
zem. W dodatku moemy go uy na przykad do zbudowania tego. Prawie si trzs ze zoci, wskazujc palcem na plany.
Sebastian umiechn si jeszcze szerzej i rozoy rce.
- Nikt ci nie zmusza do wsppracowania ze mn. Mog w tym
momencie podrze umow. Pjdziesz do kogo zechcesz.
Myl bya kuszca. Josef nawet rozwaa tak moliwo, ale tylko
si zgarbi i skuli na krzele. Musi doprowadzi spraw do koca.
Dotychczas niczego nie osign. Nie mia nic do pokazania wiatu, nic,
co by pozwolio uczci pami jego rodzicw.
- Dobrze wiesz, e mog si z tym zwrci tylko do ciebie powiedzia w kocu.
-1 bdziemy si trzyma razem. - Sebastian zdj nogi z biurka i
pochyli si. - Znamy si od tak dawna. Jestemy jak bracia, znasz mnie
przecie. Zawsze pomog bratu.
- Tak, bdziemy si trzyma razem. - Josef spojrza na niego
badawczo. - Syszae, e Leon wrci?
- Tak, obio mi si o uszy. Pomyle, e znw go tu zobaczymy. Z

I. Nigdy bym nie przypuszcza.


- Podobno kupili dom nad Brandparken, ten wystawiony na
sprzeda.
- Maj pienidze, to czemu nie. A moe Leon te miaby ochot
zainwestowa? Nie pytae go?
Josef gwatownie pokrci gow. Gotw by zrobi wszystko, eby
przyspieszy budow muzeum. Wszystko, byle nie zadawa si z
Leonem.
- Nawiasem mwic, wczoraj spotkaem si z Percym - powiedzia
Sebastian.
- Jak mu si powodzi? - Josef cieszy si z tej zmiany tematu. - Ma
jeszcze ten swj paac?
- Tak, na jego szczcie posiado jest ordynacj. Gdyby musia
si podzieli spadkiem z rodzestwem, ju dawno byby spukany. Ale
chyba wyprztyka si z pienidzy do reszty i dlatego zwrci si do mnie.
O doran pomoc, jak to adnie uj. - Zrobi palcami znak cudzysowu. Podobno ciga go urzd skarbowy, a ich nie da si zauroczy
arystokratycznym pochodzeniem i piknym nazwiskiem.
- Jemu te chcesz pomaga?
- Bez obaw. Jeszcze nie wiem. Ale, jak powiedziaem, bratu
zawsze jestem gotw pomc, a Percy jest dla mnie jak brat, tak samo jak
ty, prawda?
- Jasne - odpar Josef, patrzc przez okno na morze. Pewnie, e
tak, s brami, zjednoczeni mrokiem. Jeszcze raz spojrza na plany. Ale
teraz mrok zostanie wyparty przez wiato. Zrobi to ze wzgldu na
ojca i na samego siebie.
- Co si dzieje z Martinem? - Patrik stan w drzwiach pokoju Anniki.
Nie mg si powstrzyma. Niepokoi si, czu, e co jest nie tak.
Annika spojrzaa na niego i splota rce na kolanach.
- Nie mog ci powiedzie. Sam ci powie, kiedy bdzie gotw.
Patrik westchn i usiad na krzele dla interesantw. Gow mia
pen najrniejszych myli.
- A co mylisz o tej sprawie?
- Myl, e masz racj. - Annice wyranie ulyo. - Podpalenie i

zniknicie jako si ze sob wi. Do tego jeszcze to znalezisko pod


podog. Moe kto si ba, e Ebba i jej m co znajd, remontujc
dom.
- Moj ukochan on od dawna to zniknicie fascynuje.
- A ty si boisz, e wetknie nosek w nie swoje sprawy dopowiedziaa Annika.
- Mona tak to uj. Ale moe ma do rozumu, eby tym razem
si nie wtrca.
Annika si umiechna. Patrik zda sobie spraw, e sam w to nie
wierzy.
- Na pewno udao jej si dowiedzie wielu wanych rzeczy,
wietnie sobie z tym radzi. Mgby z tego skorzysta, pod warunkiem
e ograniczy si do robienia dokumentacji - powiedziaa Annika.
- Na pewno. Problem tylko z tym ograniczaniem si.
- Ale potrafi o siebie zadba. Od ktrego koca zaczniesz?
- Sam nie wiem. - Zaoy nog na nog i zacz gmera przy
sznurwce. - Trzeba przesucha wszystkich, ktrzy tam wtedy byli.
Gsta szuka kontaktu z nauczycielami i wszystkimi uczniami.
Najwaniejsze to porozmawia z picioma chopakami, ktrzy byli
wtedy na wyspie. Poprosiem, eby zrobi list wiadkw, ktrych trzeba
przesucha w pierwszej kolejnoci. Ty mogaby /.weryfikowa jego
ustalenia. Nie mam zbyt wielkiego zaufania do jego talentw
administracyjnych. Waciwie od pocztku powinienem by powierzy
to zadanie tobie, ale on najlepiej zna spraw.
-1 wida, e bardzo go to obchodzi. A to si zdarza rzadko zauwaya Annika. - Chyba wiem dlaczego. Syszaam, e ta maa
Elvander mieszkaa u nich przez jaki czas.
- Ebba mieszkaa u Gsty?
- Tak mwi.
- To wyjania, dlaczego tak dziwnie si zachowywa na wyspie. Patrik mia jeszcze przed oczami Gst patrzcego na Ebb. Patrzy z
tak trosk.
- Pewnie dlatego nie mg o tym zapomnie. Pewnie si
przywizali do tej maej. - Annika powdrowaa wzrokiem do stojcej na

biurku ramki z duym zdjciem Lei.


- Oczywicie - powiedzia Patrik. Tylu rzeczy musia si jeszcze
dowiedzie o tym, co si stao na Val. Nagle pomyla, e to zadanie
ponad jego siy. Czy po tylu latach rozwikanie tej zagadki jest w ogle
moliwe? I czy powinni si spieszy?
- Sdzisz, e podpalacz sprbuje jeszcze raz? - Annika jakby
czytaa w jego mylach.
Patrik si zastanowi.
- Nie wiem, moe. Tak czy inaczej, nie moemy ryzykowa.
Musimy si jak najszybciej dowiedzie, co si wtedy stao. Kimkolwiek
jest ten czowiek, trzeba go zapa, zanim znw zaatakuje Ebb i
Martena.
Anna staa nago przed lustrem. Zbierao jej si na pacz. Sama siebie nie
poznawaa. Powoli uniosa rk i przesuna ni po wosach. Po
wypadku odrosy ciemniejsze i grubsze ni dawniej, ale nadal byy
znacznie krtsze ni kiedy. Fryzjer zrobiby z tym porzdek, ale my laa o tym bez przekonania. adna fryzura nie zmieni jej ciaa.
Drc doni przesuna po biegncych w rne strony bliznach.
Kreliy na jej ciele co w rodzaju przypadkowej mapy. Zblady, ale
cakiem nie znikn nigdy. Dwoma palcami chwycia za fad w talii.
Kiedy bya taka szczupa i nawet nie musiaa si stara. Moga szczerze
przyzna, e jest dumna ze swojej figury. Z obrzydzeniem spojrzaa na
tuszczyk. Ze wzgldu na odniesione obraenia niewiele si ruszaa. W
dodatku nie zwracaa uwagi na to, co je. Spojrzaa na swoj twarz.
Niemal nie miaa odwagi spojrze sobie w oczy. Dziki dzieciom i
Danowi zdobya si na ten wysiek i wysza z mroku. Okaza si jeszcze
gbszy od tego, jakiego dowiadczya, bdc on Lucasa. Zadawaa
sobie pytanie, czy byo warto, i wci nie znajdowaa odpowiedzi.
Drgna, kiedy usyszaa dzwonek do drzwi. Bya sama, tylko ona
moga otworzy. Jeszcze jeden rzut oka na nagie ciao. Szybko woya
lecy na pododze dres i zbiega na d. Ulyo jej, gdy zobaczya Erik.
- Cze, co porabiasz?
- Nic szczeglnego. Wejd. Gdzie dzieci?
- Zostay w domu. Miaam co do zaatwienia i Kristina si nimi

zaja. Pomylaam, e wpadn do ciebie, zanim j zmieni.


- Bardzo susznie - odpara Anna. Ruszya do kuchni, eby
zaparzy kaw. Przed oczami miaa fadki tuszczu, ktre przed chwil
widziaa w lustrze. Odsuna od siebie to wspomnienie i wyja z
lodwki czekoladowe biszkopciki.
- Nie powinnam tego je - powiedziaa Erika, krzywic si. - W
ostatni weekend zobaczyam si w lustrze w bikini i nie zrobio mi si
wesoo.
- E tam, wietnie wygldasz. - W sowach Anny sycha byo ton
goryczy. Erika naprawd nie ma powodu narzeka.
Przygotowaa dzbanek soku i zaprowadzia Erik na may taras za
domem.
- Jakie adne meble. Nowe? - Erika przesuna doni po
pomalowanym na biao drewnie.
- Tak, trafilimy na nie u Paulssonw, koo dawnego spoywczaka
Evas Livs, wiesz gdzie.
- Tyto potrafisz wypatrzy co adnego - powiedziaa lirika. Bya
pewna, e Annie spodoba si to, z czym przysza.
- Dzikuj. Nie powiedziaa mi, gdzie bya.
- W dawnym orodku kolonijnym. - Erika opowiedziaa w skrcie,
co si dziao.
- Ciekawa historia. Znaleli krew, ale nie ma zwok. Przecie
musiao si tam co sta.
- Wszystko na to wskazuje. - Erika signa po biszkopta. Chciaa
go przekroi na p, i nawet chwycia n, .ile w kocu go odoya i
odgryza spory ks.
- Umiechnij si szeroko - powiedziaa Anna, czujc ciepy
powiew dziecistwa.
Erika domylia si, co jej chodzi po gowie, i umiechna si jak
najszerzej, pokazujc
pobrudzone czekolad zby
- Patrz teraz. - Wzia z tacy dwie somki i woya sobie do nosa,
robic jednoczenie zeza i pokazujc w umiechu brzowe od czekolady
zby.

Anna nie moga nie zachichota. W dziecistwie uwielbiaa wygupy


starszej siostry. Zwaszcza e zazwyczaj bya bardzo powana. Bardziej
jak mama ni jak starsza siostra.
- Zao si, e ju nie umiesz pi przez nos.
- Wanie e umiem - odpara uraona Anna. Wetkna sobie
somki do dziurek od nosa, pochylia si, zanurzya somki w szklance i
pocigna. Nabraa do nosa soku i zacza na zmian kaszle i kicha.
Erika wybuchna miechem.
- Co wy wyprawiacie?
Na widok Dana zaczy si zwija ze miechu. Wskazyway jedna
na drug, usiujc co powiedzie, ale nie byy w stanie wykrztusi
sowa.
- Widz, e nie powinienem wraca do domu niezapowiedziany. Pokrci gow i poszed.
W kocu si uspokoiy. Anna poczua, jak gula w jej brzuchu
miknie. Stoczya z Erik niejedn potyczk, ale nikt nie potrafi jej
rozgry tak jak siostra.
- Po tym jak ci zobaczy z tymi somkami, chyba nie masz co
liczy na wieczorne czuoci - zauwaya Erika.
Anna prychna.
- To bez rnicy. Wolaabym zmieni temat. Kiedy partner by
kiedy partnerem siostry, gadanie o seksie zalatuje kazirodztwem...
- Boe, sto lat mino od tego czasu! Szczerze mwic, ju nie
pamitam, jak wyglda
nago.
Anna ostentacyjnie zatkaa uszy. Erika ze miechem pokrcia
gow.
- Okej, zmieniam temat, sowo.
Anna opucia rce.
- Opowiedz co jeszcze o Val. Jaka jest ta crka? Emma? Tak
miaa na imi?
- Ebba. Mieszka tam z mem, Martenem. Maj zamiar
wyremontowa dom i otworzy pensjonat bed i and breakfast.
- Naprawd mylisz, e wyjd na swoje? Sezon nie twa zbyt dugo.

- Nie mam pojcia. Zreszt odniosam wraenie, te nie chodzi im o


zarobek, tylko o co innego.
- Moe im si uda. To miejsce ma potencja.
- Wiem. I tu przechodzimy do ciebie.
- Do mnie? A co ja mam z tym wsplnego?
- Jeszcze nic, ale moesz mie. Przyszed mi do gowy
fantastyczny pomys.
- Skromna jak zawsze - prychna Anna, ale zaciekawia si.
- Waciwie temat wrzucili Ebba i Mrten. Dobrze sobie radz z
remontem, ale potrzebuj kogo, kto im pomoe stylowo urzdzi
wntrza. Speniasz wszystkie wymagania: znasz si na projektowaniu
wntrz, na antykach, a do tego masz dobry gust. Krtko mwic,
nadajesz si wprost idealnie! - Erika odetchna i wypia yk soku.
Anna nie wierzya wasnym uszom. Sprawdziaby, czy potrafi
dziaa w brany jako wolny strzelec. Byoby to jej pierwsze zlecenie.
Poczua, jak jej usta rozcigaj si w umiechu.
- Powiedziaa im? Mylisz, e chc kogo zatrudni? Sta ich na
to? Jak mylisz, w jakim stylu chc urzdzi pensjonat? Przecie to nie
musz by drogie rzeczy. Mona by pojedzi po wiejskich aukcjach i
znale adne tanie meble i inne drobiazgi. Wydaje mi si,
e pasowaby styl starowiecki, romantyczny. Zreszt wiem, gdzie
mona znale odpowiednie tkaniny i...
Erika uniosa rk.
- Halo, spokj! Odpowied brzmi: nie, nie mwiam o tobie.
Powiedziaam tylko, e chyba znam kogo, kto mgby im pomc. Nie
mam pojcia, jakim budetem dysponuj. Zadzwo do nich, dowiedz si.
Jeli bd zainteresowani, moemy popyn na wysp i spotka si z
nimi.
Anna uwanie przyjrzaa si siostrze.
- Chodzi ci tylko o pretekst, eby moga tam pomyszkowa?
- Moe... Ale naprawd uwaam, e to wietny pomys, ebycie
si spotkali. Wierz, e poradziaby sobie fantastycznie.
- Wanie mylaam o tym, eby otworzy jak wasn
dziaalno.

- No to ju! Dam ci numer, zadzwo od razu.


Anna poczua, e co si w niej budzi. Entuzjazm. To najlepsze
okrelenie. Po raz pierwszy od bardzo dawna obudzi si w niej
entuzjazm.
- Okej, dawaj, zanim si rozmyl - powiedziaa, sigajc po
komrk.
Nie przestawa si gry porannym wywiadem. Okropnie go mczyo, e
cay czas musi uwaa, co mwi, e nie moe nazywa rzeczy po
imieniu. Ten dziennikarz to idiota. Jak wikszo zreszt. Nie chc
widzie rzeczy oczywistych, przez co na nim spoczywa jeszcze wiksza
odpowiedzialno.
- Mylisz, e to zaszkodzi partii? - John obraca w doni kieliszek
wina.
ona wzruszya ramionami.
- Nic si nie stao. Przecie to nie jest gazeta o zasigu
oglnokrajowym. - Zaoya wosy za uszy i woya okulary, eby
przeczyta lec przed ni stert dokumentw.
- Niewiele trzeba, eby nagoni taki wywiad. Siedz kady nasz
ruch, nie odpuszczaj nawet na chwil. Tylko czekaj, eby zaatakowa.
Liv spojrzaa na niego znad okularw.
- Tylko mi nie mw, e jeste zaskoczony. Przecie wiesz, kto w
tym kraju rzdzi mediami.
John skin gow.
- Nie przekonuj przekonanego.
- Zobaczysz. W nastpnych wyborach bdzie inaczej. Ludziom
otworz si oczy, zobacz, jak wyglda to pastwo. - Ze zwyciskim
umiechem wrcia do przegldania papierw.
- Chciabym mie twoj wiar w ludzko. Czasem si
zastanawiam, czy ludzie kiedykolwiek zrozumiej. Czy Szwedzi tak si
rozleniwili i zgupieli, tak si wymieszali i zdegenerowali, e ju nie
widz, jak to robactwo si pleni? Czy krew w ich yach jest ju tak
zanieczyszczona, e nie warto si dla nich stara?
Liv podniosa gow. Spojrzaa na ma pomiennym wzrokiem.
- Posuchaj. Odkd si poznalimy, zawsze miae przed sob

jasny cel. Wiedziae, co zrobi, do czego jeste przeznaczony. Jeli nie


bd sucha, bdziesz mwi goniej. Jeli bd wtpi - uyjesz
skuteczniejszych argumentw. Nareszcie zasiadamy w Riksdagu. I stao
si to dziki spoeczestwu, w ktre ty teraz wtpisz. Jakie to ma
znaczenie, e jaki pismak podwaa nasze wyliczenia dotyczce
budetu? Skoro wiemy, e mamy racj? Tylko to si liczy.
John patrzy na ni z umiechem.
- Mwisz tak samo jak wtedy, kiedy ci poznaem w
modziewce. Ale musz powiedzie, e adniej ci z wosami ni bez. Podszed i pocaowa j w czoo.
Poza krewkim temperamentem i agitatorsk retoryk w jego onie,
opanowanej i zawsze adnie ubranej, nie byo nic z dawnej skinheadki w
militarnych ciuchach, w ktrej si kiedy zakocha. Ale dzi kocha j
jeszcze mocniej.
- To tylko artyku w lokalnej gazetce. - Ucisna do, ktr
pooy na jej ramieniu.
- Pewnie masz racj - odpar, ale niepokj go nie opuszcza. Musi
zdy przeprowadzi to, co zaplanowa. Robactwo trzeba wypleni, to
jego zadanie. Chocia wolaby mie wicej czasu.
Kafelki rozkosznie chodziy czoo. Ebba zamkna oczy i napawaa si
chodem.
- Nie kadziesz si jeszcze?
Syszaa dochodzcy z sypialni gos Martena, ale nie odpowiedziaa.
Wcale jej si nie chciao spa. Kadc si obok ma, za kadym razem
miaa wraenie, e zdradza Vincenta. Przez pierwszy miesic nie bya w
stanie przebywa w tym samym domu co on. Nawet na niego patrze.
Na widok wasnego odbicia w lustrze odwracaa wzrok. Nie opuszczao
jej poczucie winy.
Rodzice nie odstpowali jej na krok, zajmowali si ni jak
niemowlciem. Mwili do niej, apelowali i przekonywali, e ona i
Mrten potrzebuj siebie nawzajem. W kocu uwierzya, a moe si
poddaa, bo tak byo atwiej.
Powoli, niechtnie, zacza si do niego zblia. Wrcia do domu.
Pierwsze tygodnie przeyli w milczeniu. Bali si, e mog powiedzie

co, czego ju nie bd mogli cofn. Potem zaczli rozmawia o


zwykych sprawach.
- Podaj maso.
- Zrobia pranie?
Obojtne, nieszkodliwe zdania, nieprowokujce do oskare. Z
czasem zaczli rozmawia wicej, wicej byo bezpiecznych tematw.
Zaczli rozmawia o Val. Mrten pierwszy zaproponowa
przeprowadzk na wysp, a ona dostrzega w tym okazj, eby zostawi
za sob wszystko, co przypominao ich dawne ycie. Moe nie idealne,
ale szczliwe.
Siedzc w tej azience, opierajc czoo o kafelki, zacza wtpi, czy
dobrze zrobili. Dom, w ktrym przez cae swoje krtkie ycie mieszka
Vincent, zosta sprzedany. Dom, w ktrym zmieniali mu pieluszki, w
ktrym go nosili caymi nocami, w ktrym nauczy si raczkowa, a
potem chodzi i mwi. Tamten dom ju nie nalea do nich.
Zastanawiaa si, czy bya to wiadoma decyzja, czy ucieczka.
Teraz s tu. W domu, w ktrym moe nie s bezpieczni, w ktrym
zerwano podog w jadalni, bo zapewne zgina w nim caa jej rodzina.
Poruszyo j to bardziej, ni bya gotowa przyzna. Dawniej nie
zastanawiaa si nad swoim pochodzeniem. Nagle si okazao, e nie da
si uciec od przeszoci. Na widok dziwnej wielkiej plamy pod podog
w jednej strasznej chwili zobaczya jasno, e to nie zagadka, tylko
rzeczywisto, e jej rodzice prawdopodobnie ponieli mier wanie w
tym miejscu. O dziwo, wydawao si to bardziej realne ni to, e kto
podpali dom, w ktrym spali z Martenem. Nie wiedziaa, jak si do tego
odnie ani jak z tym y, ale nie mieli si gdzie podzia.
- Ebba?
Domylia si, e jeli nie odpowie, Mrten wstanie i zacznie jej
szuka. Uniosa gow i krzykna:
- Ju id!
Patrzya na swoje odbicie w lustrze i starannie szorowaa zby. Tym
razem nie uciekaa wzrokiem. Zobaczya kobiet o martwym spojrzeniu,
matk bez dziecka. Wypukaa usta i wytara rcznikiem.
- Ale dugo to trwao! - Mrten trzyma otwart ksik.

Zauwaya, e na tej samej stronie co poprzedniego wieczoru.


Nie odpowiedziaa. Uniosa kodr i wsuna si do ka. Mrten
odoy ksik na nocny stolik i zgasi wiato. Dziki roletom, ktre
zaoyli, kiedy si wprowadzili, w pokoju panowaa nieprzenikniona
ciemno, cho na dworze nigdy tak ciemno nie byo.
Leaa bez ruchu, patrzya w sufit. Czua, jak rka Martena szuka jej
rki, ale udawaa, e tego nie zauwaa. Inaczej ni zwykle, nie cofn
doni. Powdrowaa do jej uda, potem pod T-shirt, gaskaa jej brzuch.
Gdy przesuna si w gr i dotkna piersi, ktre kiedy karmiy
Vincenta, sutka, ktry ssa tak chciwie, zrobio jej si niedobrze.
Poczua w ustach smak ci. Wyskoczya z ka i pobiega do
azienki. Ledwo zdya podnie klap Od sedesu. Zwymiotowaa i bez
si opada na podog. Usyszaa pacz Martena.
Fjllbacka 1925

Dagmar spojrzaa na lec na ziemi gazet. Laura cigna j za


rkaw, powtarzajc swoje mamo, mamo , ale ona nie zwracaa
na ni uwagi. Miaa do jczenia crki i powtarzanego bez
przerwy mamo Doprowadzao j to do szau. Schylia si po
gazet.
Byo pne popoudnie. Wzrok miaa ju zmcony, ale tytu nie
pozostawia wtpliwoci. Czarno na biaym: Goring, niemiecki
lotnik bohater, wraca do Szwecji
-Mamo, mamo! - Laura szarpaa coraz mocniej. Dagmar
wyprostowaa rk tak gwatownie, e dziewczynka spada z awki
i zacza paka.
- Cicho bd! - warkna Dagmar. Nie znosia tego
udawanego paczu bez powodu. Przecie miaa dach nad gow i
co na grzbiet woy, nie godowaa, nawet jeli bywao ciko.
Wrcia do artykuu. Sylabizujc, doczytaa do koca. Serce
walio jej w piersi. Wrci, jest w Szwecji, na pewno po ni
przyjedzie. Nagle jej uwag przykua linijka na samym dole:
Goring przeprowadza si do Szwecji wraz ze swoj szwedzk
on Carin A jej zascho w ustach. Oeni si z inn. Zdradzi j!
Ogarna j wcieko. Ijeszcze ten przeraliwy wrzask Laury.

Przechodnie si za nimi ogldali.


- Powiedziaam: cicho! - Wymierzya crce siarczysty policzek, a
j do zapieka. Dziewczynka umilka. Dotkna czerwonego
policzka i wytrzeszczya na matk oczy, a
potem zacza paka jeszcze goniej. Dagmar poczua, jak j
ogarnia rozpacz. Rzucia si na gazet. Carin Goring. Powtarzaa
w mylach to nazwisko. Nie napisali, odjak dawna s
maestwem, ale skoro jest Szwedk, pewnie poznali si w
Szwecji. Musiaa uy jakiego podstpu, eby si z ni oeni. To
na pewno jej wina, e po ni nie wrci, e nie jest z ni i ze swoj
crk, ze swoj rodzin.
Pokiwaa gow, zgniota gazet i signa po stojc na awce
butelk. Zostaa ndzna resztka. Zdziwio j to, bo jeszcze rano
butelka bya pena. Bez zastanowienia wypia wszystko. Poczua w
gardle rozkoszne pieczenie cudownego napoju.
Crka przestaa rycze. Siedziaa na ziemi, chlipic i
obejmujc kolana. Pewnie jak zwykle uala si nad sob.
Cwaniara, cho ma zaledwie pi lat. Ale Dagmar ju wiedziaa,
co robi. Wszystko da si naprawi. Hermann jeszcze bdzie z
nimi, zrobi z Laur porzdek. Dzieciak potrzebuje twardej
ojcowskiej rki. Niech ni pokieruje, bo ona nie da sobie rady,
cho nie auje razw.
Siedziaa na parkowej awce i umiechaa si do siebie. Ju
wie, co jest przyczyn za. Teraz wszystko bdzie dobrze. Iz ni, i z
Laur.
Erika zobaczya, e Gsta zajeda pod dom, i odetchna z ulg. Baa
si, e Patrik spotka go w drodze do pracy.
Otworzya, zanim zdy nacisn dzwonek. Dzieci robiy straszny
haas, musia odnie wraenie, jakby wszed w cian.
- Przepraszam za ten haas. Pewnie wkrtce bdziemy mie
interwencj wydziau ochrony rodowiska. - Odwrcia si, eby
zwrci uwag Noelowi, ktry wanie goni paczcego Antona.
- Bez obaw. Jestem przyzwyczajony. Mellberg cigle si drze powiedzia Gsta, kucajc. - Cze, maluchy. Ale z was psotnicy.

Anton i Noel stanli i zawstydzili si, ale Maja odwanie wystpia


naprzd.
- Cze, stary dziadku. Mam na imi Maja.
- Maju! Tak si nie mwi. - Erika spojrzaa surowo na creczk.
- Nic nie szkodzi. - Gsta si rozemia i wsta. - Od dziecka i
wariata czowiek zawsze dowie si prawdy. A ja rzeczywicie jestem
starym dziadkiem. Prawda, Maju?
Maja kiwna gwk, spojrzaa z triumfem na mam i posza.
Bliniacy nadal nie mieli odwagi podej bliej. Nie spuszczajc z Gsty
wzroku, wycofali si do salonu.
- Chopcy nie daj si tak atwo zbaamuci - zauway, idc za
Erik do kuchni.
- Anton zawsze by niemiay. Noel zwykle jest rezolutny, ale
ostatnio wszed w okres, gdy kady obcy wydaje si paskudny.
- Wcale nie gupie nastawienie. - Gsta usiad na kuchennym
krzele i rozejrza si z niepokojem. - Jeste pewna, e Patrik nie wrci?
- Pojecha do pracy p godziny temu, powinien ju by w
komisariacie.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomys. - Wodzi palcem po
obrusie.
- Zapewniam ci, e znakomity - przekonywaa Erika. - Nie ma
powodu wcza Patrika. Jeszcze za wczenie. Nie jest zachwycony,
kiedy wam pomagam.
- Nie bez powodu. Kilka razy niele namieszaa.
- Ale zawsze dobrze si koczyo.
Nie zamierzaa si podda. Uwaaa, e pomys, ktry wczoraj
przyszed jej do gowy, jest wrcz genialny. Wymkna si, eby
zadzwoni do Gsty. Zgodzi si przyjecha, cho musiaa go dugo
przekonywa, eby im nie mwi Patrikowi.
- Co nas czy - powiedziaa, siadajc przed nim. -I tobie, i mnie
bardzo zaley, eby si dowiedzie, co si stao na Val w tamt Wielk
Sobot.
- Tak, ale teraz pracuje nad tym policja.
-1 bardzo dobrze, ale sam wiesz, jak bardzo was ograniczaj

rozmaite przepisy i regulaminy, podczas gdy ja mam swobod dziaania.


Gsta nie wyglda na przekonanego.
Pewnie tak, ale jeli Patrik si dowie, nie bdzie mia dla mnie
litoci. Nie wiem, czy chc...
- Wanie dlatego nie moe si dowiedzie - przerwaa mu Erika. Pokaesz mi w tajemnicy materiay z dochodzenia, a ja jak najszybciej
przeka ci wszystko, czego si dowiem. Przedstawisz to Patrikowi i
zostaniesz bohaterem, a ja wykorzystam to w ksice. Skorzystaj
wszyscy, Patrik te. Przecie chce rozwika zagadk i zapa
podpalacza. Nie bdzie o nic pyta, przyjmie wszystko, co mu
podsuniemy pod nos. W dodatku macie problemy kadrowe, Martin jest
chory, a Paula ma urlop, prawda? Przyda si kto do pomocy, nie?
- Moe i racja. - Rozchmurzy si.
Erika domylaa si, e musiaa mu si spodoba perspektywa
zostania bohaterem.
- Ale naprawd mylisz, e Patrik niczego nie wywcha?
- Skd! Wie, e ta sprawa ci bardzo interesuje, wici na pewno nie
nabierze podejrze.
Zerwaa si i pobiega do salonu, w ktrym nagle zrobio si
zamieszanie. Kilka razy
upomniaa Noela, eby zostawi w spokoju brata, szybko wczya film o
Pippi i zaprowadziwszy spokj, wrcia do kuchni.
- No to od czego zaczynamy? Wiadomo ju co o tej krwi?
Gsta potrzsn gow.
- Jeszcze nie, ale Torbjrn z ekip dalej pracuj na wyspie, moe
co znajd. Spodziewa si, e dzisiaj si dowie, czy to ludzka krew. Co
do poaru... na razie dysponujemy tylko wstpnym raportem. Patrik
dosta go wczoraj, zanim wyszedem z pracy.
- Zaczlicie ju przesuchiwa ludzi? - Z podniecenia nie moga
usiedzie spokojnie. Postanowia, e si nie podda. Musi si przyczyni
do rozwizania tej zagadki. Powstanie fantastycznej ksiki byoby
dodatkow premi.
- Wczoraj ustaliem kolejno przesucha. Zabraem si rwnie
do zbierania danych kontaktowych. Po tylu latach jest to do

skomplikowane. Po pierwsze trudno ich znale, po drugie moe si


okaza, e ludzie niewiele pamitaj. Zobaczymy, co to da.
- Sdzisz, e chopcy byli w to w jaki sposb zamieszani? spytaa.
Domyli si, o jakich chopcw jej chodzi.
- Pewnie, e si nad tym zastanawiaem, ale sam nie wiem.
Przesuchiwalimy ich wielokrotnie. Zawsze zeznawali zgodnie. Poza
tym nie znalelimy ladw wiadczcych...
- A czy w ogle znalelicie jakie lady? - przerwaa Erika.
- Nie, w zasadzie adnych punktw zaczepienia. Po tym, jak
razem z Henrym znalelimy Ebb sam w domu, zeszlimy na pomost.
Tam spotkalimy tych chopakw. Wanie przypynli motorwk.
Rzeczywicie wygldao na to, e owili ryby.
- Sprawdzilicie dk? Nie mona wykluczy, e wrzucili ciaa
do morza.
- Zostaa dokadnie sprawdzona. Nie znaleziono ladw krwi ani
nic, co by wskazywao na to, e przewozili w niej pi trupw.
Zastanawiam si, czy w ogle daliby rad zanie zwoki do dki.
Wszyscy byli raczej drobni i szczupli. Zreszt morze prdzej czy pniej
wyrzuca zwoki. O ile nie zostay porzdnie obcione, kto powinien je
znale. Musieliby mie solidne obcienie, a czego takiego nie
znajduje si tak na zawoanie.
- Pozostaych uczniw te przesuchalicie?
- Tak, ale niektrzy rodzice si nie zgodzili. Takie lepsze
towarzystwo, co nie moe sobie pozwoli na skandal.
- Dowiedzielicie si czego ciekawego?
Gsta parskn.
- Gdzie tam. Same komunay, e to straszne, ale w szkole
wszystko byo wietnie. Rune wietny, nauczyciele wietni, adnych
konfliktw, adnych awantur. Uczniowie najczciej powtarzali sowa
rodzicw.
- A co z nauczycielami?
- Oczywicie obu przesuchalimy. Z pocztku nawet
podejrzewalimy jednego z nich. Nazywa si Ove Linder. Okazao si,

e jednak mia alibi. - Gsta umilk na chwil. - Nie udao nam si


wytypowa podejrzanego. Przecie nawet nie moglimy udowodni, e
doszo do zbrodni. Ale...
Erika opara si o st i pochylia.
- Ale co?
- Sam nie wiem. Twj m czsto si powouje na przeczucie i
nawet sobie z niego artujemy, ale musz przyzna, e ju wtedy miaem
przeczucie, e ta sprawa ma drugie dno. Bardzo si staralimy, ale i tak
utknlimy w miejscu.
- Wic trzeba sprbowa jeszcze raz. Od 1974 roku wiele si
zmienio.
- Z mojego dowiadczenia wynika, e wiele rzeczy zostaje po
staremu. Ci tak zwani lepsi ludzie umiej o siebie zadba.
- Sprbujemy - cierpliwie powtrzya Erika. - Daj mi list nazwisk
uczniw i nauczycieli, podzielimy si prac.
- Tylko eby...
- Wiem, Patrik si nie dowie. Powiem ci wszystko, co wiem. Tak
si umwilimy, prawda?
-Tak.
Gsta wyglda na wyranie strapionego.
- Wczoraj byam na wyspie, chciaam pogada z Ebb i jej mem.
Gsta szeroko otworzy oczy.
- Jak ona si czuje? Bardzo si niepokoi? Jak...
Erika si rozemiaa.
- Spokojnie, nie wszystko naraz. - Spowaniaa. Powiedziaabym, e jest przygaszona, cho opanowana. Twierdz, e nie
wiedz, kto mg podoy ogie, ale nie potrafi oceni, czy mwi
prawd.
- Uwaam, e powinni wyjecha. - Wzrok mu pociemnia z
niepokoju. - W kadym razie dopki tego nie wyjanimy. Tam nie jest
bezpiecznie. Mieli szczcie, e nie zginli.
- Nie wygldaj na takich, co si szybko poddaj.
- Zgadza si, uparciuch z niej - zauway Gsta z wyran dum.
Erika spojrzaa na niego ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziaa.

Wiedziaa, jak bardzo sama si wczuwa w losy postaci, o ktrych pisze, i


przypuszczaa, e to samo dotyczy policjantw. W pracy maj do
czynienia z tyloma ludzkimi losami.
- Zastanowia mnie tam jedna rzecz...
- Tak? - odezwa si Gsta.
Nagle rozleg si wrzask. Erika zerwaa si i pobiega do salonu
sprawdzi, kto si potuk. Mino kilka minut, zanim moga wrci do
rozmowy.
- O czym mwilimy? Wanie, zdziwio mnie, e Ebba nie ma nic
po rodzinie. Co przecie powinno zosta. Tam by nie tylko internat, ale
rwnie ich dom. Musiay zosta jakie rzeczy osobiste. Wyobraaam
sobie, e Ebba je dostaa, ale ona nie ma pojcia, co si z nimi stao.
- Masz racj. - Gsta przecign doni po podbrdku. - Musz
sprawdzi, czy gdzie to odnotowano. Zupenie nie pamitam.
- Pomylaam, e warto by przejrze ich rzeczy. Moe da si z
nich wyczyta co nowego.
- Niezy pomys. Zobacz, co mi si uda znale. - Spojrza na
zegarek i zerwa si z krzesa. - Rany boskie, ktra to godzina! Hedstrm
musi si zastanawia, gdzie si podziewam.
Erika pooya mu rk na ramieniu.
- Na pewno wymylisz dobre wytumaczenie. Powiedz, e
zaspae albo co w tym rodzaju. Na pewno nie bdzie nic podejrzewa,
zapewniam ci.
- atwo ci mwi - powiedzia Gsta, wkadajc buty.
- Nie zapomnij, jak si umwilimy. Potrzebuj namiarw na
osoby zamieszane w t spraw. I sprawd, co si stao z rzeczami
Elvanderw.
Uciskaa go. Gsta niezgrabnie odwzajemni ucisk.
- Dobra, dobra, pu mnie. Postaram si to zrobi jak najprdzej.
- Jeste prawdziw opok - powiedziaa Erika, puszczajc do niego
oko.
- E tam. Id ju do swoich maluchw. Odezw si, jak bd co
mia.
Erika zamkna za nim drzwi i posza do dzieci. Siedzc na kanapie,

z roztargnieniem ledzia przygody Pippi. Caa trjka walczya o


najlepsze miejsce na jej kolanach.
W komisariacie byo cicho i spokojnie. Tym razem Mellberg przysiad w
pokoju socjalnym, nie w swoim gabinecie. Ernst, ktry nie oddala si od
swego pana dalej ni na metr, uoy si pod stoem, w nadziei, e
prdzej czy pniej przyjdzie pora na kaw i co sodkiego.
- Co za cholerny gupek! - Mellberg wskaza na lec przed nim
gazet. - Bohuslningen daa na pierwsz stron wywiad z Johnem
Holmem.
- Zupenie nie rozumiem, jak ludzie mog chcie, eby taki typ
reprezentowa ich w Riksdagu. To niestety saba strona demokracji. Patrik usiad naprzeciwko Mellberga. Nawiasem mwic, trzeba go przesucha. Jest jednym z tych
chopakw, ktrzy byli wtedy na Val.
- W takim razie lepiej si pospieszmy. Tu pisz, e zostaje tylko
do koca tygodnia, potem wraca do Sztokholmu.
- Tak, czytaem. Pomylaem, e zabior Gost i porozmawiamy z
nim jeszcze przed poudniem. - Odwrci si i wyjrza na korytarz. - Nie
mam pojcia, gdzie on si podziewa. Anniko, Gsta si odzywa?
- Nie. Moe zaspa?! - odkrzykna z recepcji Annika.
- W takim razie ja z tob pjd - powiedzia Mellberg, skadajc
gazet.
- Nie trzeba. Poczekam na Gost, powinien si zjawi lada
moment. Na pewno masz na gowie waniejsze sprawy - powiedzia
przestraszony Patrik. Obecno Mellberga podczas przesuchania
musiaaby doprowadzi do katastrofy.
- Gupstwa! Lepiej, ebym ci towarzyszy, kiedy bdziesz
rozmawia z tym idiot. - Wsta i spojrza stanowczo na Patrika. - To
jak? Jedziemy?
Pstryka palcami. Patrik gorczkowo prbowa wymyli co, co by
im pokrzyowao plany.
- Moe powinnimy si zapowiedzie telefonicznie?
Mellberg parskn.
- Takiego faceta trzeba zaatakowa... jak to si mwi - znw

pstrykn palcami - en

garde9.
- Off-guard - poprawi go Patrik. - Mwi si off-guardn.
Kilka minut pniej siedzieli w samochodzie. Jechali do Fjllbacki.
Mellberg pogwizdywa. Chcia prowadzi, ale Patrik doszed do
wniosku, e wszystko ma granice.
- Oni s strasznie ograniczeni w swoim rozumowaniu. Mali ludzie,
ktrzy nie akceptuj naturalnych rnic kulturowych. - Na potwierdzenie
wasnych sw Mellberg pokiwa gow.
Patrika a wierzbi jzyk. Mia ochot mu przypomnie, e kiedy
by tak samo ograniczony. Niektre jego rzucane gdzie popadnie uwagi z
pewnoci znalazyby posuch wrd Przyjaci Szwecji. Na jego obron
przemawia jednak fakt, e z chwil gdy zakocha si w Ricie, pozby si
uprzedze.
- To chyba ta szopa na odzie, co? - Patrik zajecha na wysypany
wirem placyk przed jedn z wielu szop przy Hamngatan. Postanowili
sprawdzi: moe Holm jest tutaj, a nie w domu w Mrhult.
- Zdaje si, e kto siedzi na pomocie. - Mellberg wycign szyj
ponad potem.
Gdy podchodzili do furtki, wir chrzci im pod hutami. Patrik si
zawaha: puka, nie
puka... w kocu pomyla, e to gupie. Pchn furtk.
John Holm. Od razu go pozna. Fotoreporter Bohuslningen
znakomicie uchwyci jego a nadto typow szwedzko. W dodatku
odda groz, jak budzi ten szeroko umiechnity mczyzna.
- Dzie dobry, jestemy z komisariatu policji w Tanum powiedzia Patrik. Przedstawi siebie i Mellberga.
- Sucham? - Patrik od razu zauway czujno w jego spojrzeniu.
- Czy co si stao?
- Zaley, jak na to spojrze. Chodzi o co, co si stao dawno temu
i do czego niestety musimy wrci.
- Val - powiedzia Holm. Z jego oczu ju nic nie dao si
wyczyta.
9

en garde - franc: po ostrzeeniu.

- Zgadza si - powiedzia Mellberg ostro. - Chodzi o Val.


Patrik odetchn. Usiowa zachowa spokj.
- Moglibymy usi? - spyta.
Holm skin gow.
- Oczywicie, prosz. Tu jest duo soca, ja to lubi, ale jeli
wam za gorco, mog otworzy parasol.
- Dzikuj. Jest dobrze. - Patrik powstrzyma go gestem. Chcia to
mie za sob, zanim Mellberg zdy narozrabia.
- Widz, e czyta pan Bohuslningen. - Mellberg machn rk
w stron lecej na stoliku otwartej gazety.
Holm wzruszy ramionami.
- Zawsze czowiekowi przykro, kiedy ma do czynienia z kiepskim
dziennikarstwem. Moje wypowiedzi zostay znieksztacone, zreszt cay
artyku jest peen pomwie.
Mellberg musia poluzowa konierzyk. Ju zdy poczerwienie na
twarzy.
- Moim zdaniem jest dobrze napisany.
- Gazeta w oczywisty sposb staje pojednej stronie, ale trudno.
Skoro ju mamy si w to bawi, musimy si pogodzi z tym, e
bdziemy celem takich napaci.
- On podaje w wtpliwo tylko te kwestie, ktre sami
wycignlicie na wiato dzienne. Na przykad te bzdury, e imigranci,
ktrzy popeni przestpstwo w Szwecji, powinni by wydalani, choby
mieli prawo staego pobytu. Niby jak miaoby to wyglda? Czowiek
mieszka w Szwecji od wielu lat, zapuci tu korzenie, i miaby zosta
odesany do kraju pochodzenia tylko dlatego, e rbn komu rower? Mellberg mwi coraz goniej. Plu lin na wszystkie strony.
Patrik siedzia jak skamieniay. Czu si jak wiadek majcego za
chwil nastpi wypadku samochodowego. Cakowicie zgadza si z
Mellbergiem, ale to nie by dobry moment na dyskusj o polityce.
Holm by niewzruszony.
- To jest kwestia, ktr nasi przeciwnicy wol interpretowa
cakowicie opacznie. Mgbym to wyjani ze szczegami, ale
domylam si, e nie po to przyszlicie.

- Rzeczywicie. Jak ju mwiem, chcemy wrci do tego, co si


stao na Val w 1974 roku, prawda, Bertilu? - powiedzia szybko Patrik.
Wbi wzrok w Mellberga. Mellberg po chwili niechtnie przytakn.
- Kr pogoski, e znw co si stao - powiedzia Holm. Znalelicie ich?
- Niezupenie - odpar wymijajco Patrik. - Kto chcia spali dom.
Gdyby mu si udao, prawdopodobnie zginliby ich crka i jej m.
Holm wyprostowa si na krzele.
- Crka?
- Tak, Ebba Elvander. A raczej Ebba Stark, bo tak si teraz
nazywa. Zamieszkali na wyspie i zamierzaj wyremontowa dom.
- Przyda si. Syszaem, e jest mocno zniszczony. Odszuka
wysp wzrokiem. Rozcigaa si naprzeciwko, po drugiej stronie lnicej
zatoki.
- Dawno pan tam nie by, prawda?
- Odkd zamknli szko.
- Dlaczego?
Holm rozoy rce.
- Pewnie dlatego, e nie miaem tam nic do roboty.
- Jak pan sdzi, co si z nimi stao?
- Mog tylko zgadywa, jak wszyscy, ale naprawd nie mam
pojcia.
- Jest pan zorientowany troch lepiej ni inni - zauway Patrik. Przecie mieszka pan z nimi i by tam, kiedy zniknli.
- Niezupenie. Popynlimy z kolegami na ryby. Bylimy w
szoku, gdy po powrocie spotkalimy na pomocie dwch policjantw.
Leon nawet si rozzoci. Myla, e Ebb zabieraj jacy obcy.
- Wic nie ma pan adnego pomysu? Przez te wszystkie lata
musia si pan chyba nad tym zastanawia. - W gosie Mellberga sycha
byo powtpiewanie.
Holm, nie zwracajc uwagi na Mellberga, zwrci si do Patrika:
- Ucilijmy: nie mieszkalimy z nimi. Chodzilimy tam do
szkoy, ale midzy nami a rodzin Elvanderw bya wyrana granica.
Nie zostalimy na przykad zaproszeni na wielkanocny obiad. Rune

Elvander bardzo dba o to, eby nas trzyma na dystans, a szko


kierowa jak koszarami. Nie bez powodu zreszt nasi rodzice zachwycali
si nim tak samo mocno, jak mymy go nienawidzili.
- Czy uczniowie trzymali ze sob? Byy jakie konflikty?
- Zdarzay si awantury. Dziwne, eby byo inaczej. W kocu w
szkole uczyli si sami nastoletni chopcy. Ale nigdy nic powanego.
- A nauczyciele? Co sdzili o dyrektorze?
- Miczaki. Bali si go tak bardzo, e chyba nie mieli odwagi go
ocenia. W kadym razie do nas nic nie docierao.
- Dzieci Elvandera byy mniej wicej w waszym wieku. Kolegowalicie
si z nimi?
- Elvander by do tego nie dopuci. Mielimy do czynienia z jego
najstarszym synem, ktry w pewnym sensie pomaga ojcu w szkole.
Straszny skurwysyn.
- Ma pan bardzo jednoznaczn opini o niektrych czonkach rodziny
Elvanderw.
- Nie znosiem ich, jak wszyscy koledzy. Ale nie na tyle, eby ich
zamordowa, jeli tak sdzilicie. Myl, e brak zaufania do
zwierzchnikw to w tym wieku rzecz naturalna.
- A pozostae dzieci?
- Trzymay si z boku. Chyba ze strachu. Podobnie jak Inez, ona
Elvandera. Sama sprztaa, praa i gotowaa. Pomagaa jej troch crka
dyrektora, Annelie. Ale, jak ni wspomniaem, nie wolno nam byo si z
nimi zadawa. Moe nawet byo to uzasadnione. Wrd uczniw byo
wielu prawdziwych obuzw, od dziecistwa rozpuszczonych i
zepsutych. Przypuszczam, e wanie dlatego trafili na Val. Rodzice w
ostatniej chwili zdali sobie spraw, e hodowali nierobw, wic wysali
ich do szkoy Elvandera, ktry mia to zmieni.
- Pascy rodzice te chyba nie naleeli do biednych.
- Mieli pienidze - potwierdzi Holm. Z naciskiem na mieli.
Zacisn usta na znak, e nie zamierza o tym rozmawia.
Patrik da spokj, ale postanowi, e sprawdzi jego rodzin.
- Jak jej si powodzi? - spyta nagle Holm.
Patrik dopiero po chwili si zorientowa, kogo ma na myli.

- Ebbie? Chyba dobrze. Jak mwiem, ma zamiar wyremontowa


dom.
Holm znw spojrza w stron Val. Patrikowi zrobio si al, e nie
potrafi czyta w cudzych mylach. By ciekaw, co mu chodzi po gowie.
- Dzikujemy, e znalaz pan dla nas czas - powiedzia, wstajc.
Tym razem wicej nie osign. Ale teraz by jeszcze bardziej ciekaw, jak
si yo w internacie na Val.
- Tak jest, bardzo dzikujemy. Domylam si, e musi pan by
bardzo zajty - powiedzia Mellberg. - Nawiasem mwic, mam dla pana
pozdrowienia od mojej partnerki. Pochodzi z Chile. Przyjechaa do
Szwecji w latach siedemdziesitych.
Patrik pocign go do furtki. Zamykajc j za nimi, Holm umiecha
si sztucznie.
Gsta prbowa niepostrzeenie wej do komisariatu. Bez powodzenia.
- Zaspae? To do ciebie niepodobne - powiedziaa Annika.
- Budzik nie zadzwoni - odpar, nie patrzc jej w oczy. Annika
potrafia przejrze czowieka na wylot. Zreszt nie lubi jej okamywa. Gdzie wszyscy?
W korytarzu panowaa kompletna cisza. Wygldao na to, e jest
tylko Annika. Poza Ernstem oczywicie, ktry przydrepta, kiedy
usysza jego gos.
- Patrik i Mellberg pojechali porozmawia z Johnem Holmem, a
my z Ernstem strzeemy pozycji, prawda, staruszku? - powiedziaa,
drapic psisko za uszami. - Patrik pyta
o ciebie, wic lepiej powicz t historyjk z budzikiem.
Podniosa wzrok, przyjrzaa mu si.
- Powiedz, co spsocie. Moe bd ci moga pomc, eby nie
zosta zdemaskowany.
- Jasna cholera - mrukn Gsta. Ju wiedzia, e wygraa. Pogadajmy przy kawie.
Ruszy do pokoju socjalnego, Annika za nim.
- No? - powiedziaa, gdy ju usiedli.
Gsta niechtnie opowiedzia o umowie z Erik. A unika rozemiaa
si gono.

- Ale sobie narobie! Przecie wiesz, jaka jest Erika. Daj jej palec,
a chwyci ca rk. Patrik oszaleje, jak si dowie.
- Wiem. - Gsta a si skrca. Miaa racj, ale z drugiej strony ta
sprawa bya dla niego taka wana. I doskonale wiedzia dlaczego. Robi
to dla niej, dla dziewuszki, ktr kiedy oboje z Maj-Britt zawiedli.
Annika przestaa si mia i spojrzaa na niego z powag.
- Widz, e to dla ciebie wane.
- Tak jest. A Erika moe mi pomc. Jest skuteczna. Wiem, e
Patrikowi by si nie podobao, e j wcigam, ale wyszukiwanie faktw
z przeszoci to jej praca. I ta |ej umiejtno bardzo nam si przyda.
Annika chwil milczaa.
- Okej. Nie powiem Patrikowi, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Na bieco bdziesz mnie informowa, co ustalilicie. Wtedy
bd moga wam pomaga. Te jestem nieza w dokumentowaniu.
Gsta spojrza na ni ze zdumieniem. Tego si nie spodziewa.
- Umowa stoi. Ale jeli Patrik nas przyapie, bdzie dym.
- Nie ma si co martwi na zapas. No wic... do czego doszlicie?
Co mog zrobi?
Gocie kamie spad z serca. Powtrzy Annice to, o czym rano
rozmawiali z Erik.
- Musimy znale namiary na wszystkich dawnych uczniw i
nauczycieli. Mam jeszcze star list. Niewiele danych jest aktualnych,
ale wikszo osb dziki niej znajdziemy. Niektrzy nosili do
niepospolite nazwiska. Moe pod starym adresem kto bdzie wiedzia,
co si z nimi stao.
Annika spojrzaa na niego spod uniesionych brwi.
- A co z PESEL-ami? Nie ma ich na licie?
Wpatrywa si w ni jak sroka w gnat. Chyba zgupia. Poczu si jak
ostatni idiota. Nie wiedzia, co powiedzie.
- Czy twoja mina oznacza, e s? Doskonale. Dzi po poudniu,
najdalej jutro, bdziesz mia list z aktualnymi danymi. Zadowolony? Umiechna si.
Niech ma, zasuya.

- Oczywicie - odpar. - Pomylaem, e na rozmow z Leonem


Kreutzem zabior Patrika.
- Czemu wanie na t?
- Waciwie bez powodu, ale jego zapamitaem najlepiej.
Odniosem wraenie, e by przywdc grupy. Poza tym syszaem, e
wanie kupili z on ten duy biay dom na skale. Wiesz ktry? We
Fjllbace.
- Ten biay z widokiem? Za ktry dali dziesiciu milionw
koron?
Ceny domw z widokiem na morze niezmiennie fascynoway
rdzennych mieszkacw Fjllbacki. Wszyscy ledzili, zarwno
wywoawcze, jak i te, za ktre w kocu domy sprzedawano. Ale dziesi
milionw koron robio wraenie nawet na najwikszych specach od
nieruchomoci.
- Widocznie ich sta. - Gsta przypomnia sobie ciemnookiego
chopca o piknej twarzy. Ju wtedy robi wraenie bogacza. Mia w
sobie jeszcze co, co, co trudno nazwa. Gsta pomyla, e moe bya
to wrodzona pewno siebie.
- Bierzemy si do roboty. - Annika wstawia filiank do
zmywarki. Spojrzaa znaczco na Gost, wic zrobi to samo. - Wanie,
zapomniaam, e rano bye u dentysty.
- U dentysty? Przecie ja nie... - urwa i umiechn si. Rzeczywicie. Mwiem ci wczoraj, e id do dentysty. No i spjrz
sama: ani jednej dziury. - Wskaza palcem na swoje usta i mrugn
porozumiewawczo.
- Nie psuj zrcznego kamstwa zbyt wieloma szczegami. Annika artobliwie pogrozia mu palcem i pospieszya do komputera.
Fjllbacka 1925

Mao brakowao, a wyrzuciliby j z pocigu. Konduktor odebra


jej flaszk. Ijeszcze bredzi, e jest zbyt pijana, eby jecha
pocigiem. Wierutne kamstwo. Od czasu do czasu musiaa si
tylko troch pokrzepi, eby radzi sobie z yciem. To powinno by
zrozumiae dla kadego. Cigle musiaa ebra o ndzn prac,
ktr jej askawie dawali ze wzgldu na ma. A i tak

najczciej koczyo si na tym, e musiaa przyjmowa w ku


tych zakamanych sapicych dziwkarzy.
Konduktor w kocu si zlitowa, rwnie ze wzgldu na ma, i
pozwoli im dojecha do Sztokholmu. Cae szczcie. Gdyby je
wysadzi w poowie drogi, nie wiedziaaby, jak wrci do domu.
Cae dwa miesice oszczdzaa na bilet w jedn stron i nic jej nie
zostao. Nie szkodzi, byle dojecha i porozmawia z Hermannem.
Wtedy ju nigdy nie bdzie musiaa si martwi o pienidze. On
si nimi zajmie. Zobaczy, jak im si yo, i od razu zostawi
obudn kobiet, z ktr si oeni.
Przystana przed wystaw i spojrzaa na swoje odbicie w
szybie. Fakt, troch si postarzaa. Wosw nie miaa ju tak
gstych jak wtedy i chyba od dawna ich nie mya.
Suknia, ktr przed wyjazdem ukrada komu ze sznura, wisiaa na
jej chudym ciele jak worek. Gdy brakowao pienidzy, wolaa
wydawa na wdk ni na jedzenie. Ale skoczy z tym. Wkrtce
bdzie wyglda jak dawniej. Hermann spojrzy na ni z czuoci
i alem, e kiedy wyjecha, ycie potraktowao j tak okrutnie.
Chwycia Laur za rczk i ruszya przed siebie. Laura si
opieraa, musiaa j za sob cign.
- Rusz kulasami - warkna. Co za powolny bachor.
Mnstwo razy musiaa pyta o drog. W kocu stany przed
waciw bram. Adres znalaza cakiem atwo. By w ksice
telefonicznej: Odengatan 23. Tak jak sobie wyobraaa, bya to
dua, imponujca kamienica. Pocigna za klamk, ale brama
bya zamknita. Zmarszczya si z niezadowolenia. I wtedy
podszed jaki mczyzna. Wyj klucz i otworzy.
- Do kogo? - spyta.
- Do pana Gringa - odpara, prostujc si z dum.
- Aha, pewnie im si przyda pomoc - powiedzia,
wpuszczajc je.
Zastanowio j to, ale wzruszya ramionami. Niewane. S ju
blisko. Spojrzaa na list lokatorw, zapamitaa pitro i
pocigna Laur na schody. Drc rk nacisna dzwonek.

Wkrtce znw bd razem. Hermann, ona i Laura. Jego crka.


Tak niewiele byo trzeba, pomylaa Anna, stojc przy sterze.
Zadzwonia do Martena, a on zaprosi j na Val. Miaa przypyn, gdy
tylko znajdzie woln chwil. Od tego czasu nie potrafia myle o
niczym innym. Caa rodzina zauwaya, jak zmieni si jej nastrj.
Wczoraj wieczorem w dom wstpia nadzieja.
W gruncie rzeczy to niemao. Zrobia pierwszy krok na drodze do
samodzielnoci. Przez cae ycie zaleaa od innych. W dziecistwie
podpieraa si Erik. Potem uzalenia si od Lucasa, co doprowadzio
do katastrofy, ktrej skutki wci odczuwaa. Ona i dzieci. Potem zjawi
si Dan. Ciepy, dajcy jej poczucie bezpieczestwa, wzi pod swoje
skrzyda zarwno j, jak i jej psychicznie poranione dzieci. Byo jej
dobrze. Znw moga si poczu maa i wierzy, e kto uporzdkuje jej
ycie.
Ale wypadek pokaza, e nawet Dan nie moe wszystkiego. Wanie
to najbardziej ni wstrzsno. Utrata wsplnego dziecka bya wielkim
nieszczciem, ale moe jeszcze ciszym przeyciem byo poczucie
osamotnienia i brak poczucia bezpieczestwa.
Jeli maj nadal y razem, musi si nauczy sta na wasnych
nogach. Wiedziaa, e moe to zrobi. Nawet jeli zabiera si do tego
pniej ni inni ludzie. Pierwszym krokiem mgby by pensjonat na
Val. Musi si przekona, czy ma do tego talent i czy potrafi go
sprzeda.
Z walcym sercem zapukaa do drzwi. Usyszaa kroki, drzwi si
otworzyy. Zobaczya mczyzn, swojego rwienika, w ubraniu
roboczym i okularach ochronnych zsunitych na czoo. Spojrza na ni
pytajcym wzrokiem. By taki przystojny, e si zmieszaa.
- Cze - powiedziaa po chwili. - Jestem Anna. To ja wczoraj
dzwoniam.
- Anna! No wanie. Przepraszam, jeli byem niegrzeczny. Kiedy
pracuj, zapominam o caym wiecie. Zapraszam. Witaj w chaosie.
Odsun si, eby j wpuci. Wesza i rozejrzaa si. Sowo chaos
bez wtpienia byo na miejscu. Z drugiej strony nie moga nie dostrzec,
jaki potencja tkwi w tym domu. Zawsze miaa t umiejtno. Jakby w

jednej chwili moga przez magiczne okulary zobaczy, jak bdzie


kiedy.
Mrten pody za jej spojrzeniem.
- Jak widzisz, zostao jeszcze troch roboty.
Ju miaa odpowiedzie, gdy po schodach zesza szczupa
jasnowosa kobieta.
- Cze, jestem Ebba - powiedziaa, wycierajc rce w jak
szmat. Rce i ubranie miaa poplamione bia farb, twarz i wosy w
biae kropki. Od silnego zapachu terpentyny Annie zy stany w oczach.
- Przepraszam, e tak wygldamy - dodaa i uniosa obie donie. - Chyba
nie podamy sobie rki.
- Nic nie szkodzi, remont ma swoje prawa. Bardziej mnie niepokoi...
wanie, co innego.
- Erika ci mwia? - spytaa Ebba. Zabrzmiao to i raczej jak
stwierdzenie ni jak pytanie.
- Syszaam o poarze i caej reszcie - odpara Anna. Krew pod
podog bya czym tak absurdalnym, e nie wiedziaa, co powiedzie.
- Staramy si kontynuowa remont na tyle, na ile to moliwe stwierdzi Mrten. - Nie sta nas na wstrzymanie prac.
Z gbi domu dochodziy odgosy rozmowy i wyamywania desek.
- Technicy jeszcze tu s - wyjania Ebba. - Zrywaj podog w
jadalni.
- Na pewno jestecie tu bezpieczni? - Anna zorientowaa si, e to
pytanie jest do obcesowe, ale w tych ludziach byo co, co budzio
instynkt opiekuczy.
- Dobrze nam tutaj - odpowiedzia gucho Mrten. Podnis rami,
eby obj Ebb, ale ona wyczua, co chce zrobi, i odsuna si.
- Podobno przydaaby si wam pomoc - powiedziaa Anna, eby
zmieni temat. Atmosfera staa si tak gsta, e trudno byo oddycha.
Mrten wydawa si zadowolony.
- Jak powiedziaem przez telefon, nie wiemy co dalej, kiedy
skoczymy grubsze rzeczy. Nie znamy si na urzdzaniu wntrz.
- Naprawd was podziwiam. To naprawd powane
przedsiwzicie. Zobaczycie, bdzie wspaniale. Wyobraam sobie tu

starowieckie, rustykalne wntrze, biae, troch postarzone meble,


pastelowe kolory, pikne lniane obrusy, drobne przedmioty dekoracyjne
ze srebra dla ubogich10. - Mwia i wyobraaa to sobie. - adnych
drogich antykw, raczej mieszanka staroci i nowych mebli w starym
stylu. Sami bymy je postarzyli. Wystarczy troch stalowych wirw,
jaki acuch...
Mrten si rozemia, jego twarz pojaniaa. Anna zapaa si na
tym, e jej si podoba.
- Widz, e naprawd wiesz, czego chcesz. Mw dalej. Myl, e
obojgu nam si podoba to, co mwisz.
Ebba przytakna.
- Wanie tak to sobie wyobraaam, chocia nie wiedziaam, jak
to zrealizowa. - Zmarszczya czoo. - Niestety budet, ktrym
dysponujemy, jest wicej ni skromny, a ty pewnie jeste
przyzwyczajona dysponowa duymi sumami i dostawa solidne
honorarium...
Anna jej przerwaa.
- Znam wasz sytuacj. Mrten mi wyjani przez telefon.
Bylibycie moimi pierwszymi klientami i jeli bdziecie ze mnie
zadowoleni, bd si na was powoywa. Na pewno si dogadamy co do
honorarium. Zapewniam, bdzie was sta. Co do wntrza, uwaam, e
ma wyglda tak, jakbycie wszystko odziedziczyli albo znaleli na
targach staroci. Potraktuj to jak wyzwanie. I spbuj si zmieci w jak
najmniejszej kwocie.
Anna spojrzaa na nich z nadziej. Bardzo chciaa dosta to zlecenie.
I naprawd tak mylaa. Gdyby dostaa woln rk i szans zrobienia z
dawnego orodka kolonijnego prawdziwej pery, ten fantastyczny
projekt przycignby nastpnych klientw.
- Wiem, co masz na myli. Sama jestem jednoosobow firm.
Referencje od klientw s najcenniejsze - powiedziaa Ebba niemiao.
- A czym si zajmujesz? - spytaa Anna.
Srebro dla ubogich - tak nazywano przedmioty pokryte srebrn foli, ktrymi w latach
siedemdziesitych XIX wieku, zgodnie z wczesn mod, dekorowano mieszkania w
Szwecji.
10

- Robi srebrne naszyjniki z zawieszkami w ksztacie aniokw.


- Fajny pomys. Jak na to wpada?
Twarz Ebby znieruchomiaa. Odwrcia si. Mrten, speszony,
przerwa niezrczn
cisz.
- Jeszcze nie wiadomo, kiedy nam si uda skoczy remont.
Troch si to opni ze wzgldu na obecno policji i poar, wic trudno
powiedzie, kiedy mogaby przystpi do pracy.
- Nie szkodzi, dostosuj si - odpara Anna. Nie moga przesta
myle o Ebbie. - Jeli macie ochot, ju moecie mnie pyta o kolory
cian i tak dalej. Ja tymczasem zaczn szkicowa projekt, pojed po
rnych aukcjach w okolicy. Zobacz, moe co znajd.
- Doskonale - powiedzia Mrten. - Plan by taki, eby czciowo
otworzy pensjonat na przysz Wielkanoc, a do lata rozkrci
dziaalno na dobre.
- W takim razie czasu mamy do. Nie macie nic przeciwko temu,
ebym obejrzaa dom i zrobia notatki?
- Ale prosz bardzo. Czuj si w tym baaganie jak u siebie powiedzia Mrten. I szybko doda: - Ale do jadalni nie wchod.
- Bez obaw. Mog to zrobi pniej.
Ebba i Mrten wrcili do swoich zaj, pozwolili jej swobodnie
chodzi po domu. Anna pilnie notowaa. Czua, jak z podniecenia buzuje
jej w brzuchu. Moe bdzie dobrze. Moe to bdzie wietny pocztek
nowego ycia.
Percy mia podpisa papiery, ale trzsa mu si rka. Odetchn gboko,
eby si uspokoi. Mecenas Buhrman obserwowa go z trosk.
- Jeste pewien, Percy? Twojemu ojcu by si to nie spodobao.
- Ojciec nie yje! - warkn, ale szybko wymamrota przeprosiny. To posunicie moe si wydawa drastyczne, ale albo to, albo bd
musia sprzeda paac.
- A moe poyczka z banku? - powiedzia Buhrman, dawny
penomocnik jego ojca. Percy czasem si zastanawia, ile on moe mie
lat. Lata spdzone na przydomowym polu golfowym na Majorce
sprawiy, e wyglda jak mumia. Mona by go z powodzeniem

pokazywa w muzeum.
- Rozmawiaem z bankiem. To chyba oczywiste? - Znw podnis
gos. Musia si opanowa, eby mwi spokojniej. Buhrman czsto
przemawia do niego jak do mokosa. Jakby zapomnia, e teraz jest
hrabi. - Oznajmili mi jak najwyraniej, e nie zechc mi pomc.
Buhrman si speszy.
- Popatrz, a zawsze mielimy takie dobre ukady ze Svenska
Banken. Przecie twj ojciec i dawny dyrektor chodzili razem do szkoy
w Lundsbergu11. Czy na pewno rozmawiae z waciw osob? Moe
bym jeszcze zadzwoni, powinno...
- Tego dyrektora ju dawno tam nie ma - przerwa mu Percy.
Niedugo ju nie bdzie potrafi si zdoby na uprzejmo wobec
starego. - Zreszt ziemski pad te opuci, i to tak dawno, e musiay z
niego zosta same kosteczki. Teraz s inne czasy. W banku pracuj sami
specjalici od rachunkowoci i chystki z Wyszej Szkoy Handlowej,
bez pojcia o wychowaniu. Dzi bankami kieruj ludzie, ktrzy w domu
zdejmuj buty, nie rozumie mecenas? - Ze zoci podpisa ostatni
dokument i podsun go staremu.
Buhrman by wyranie skonfundowany.
- No c, to bardzo dziwne - powiedzia, krcc gow. - Ciekawe,
co bdzie dalej. Zlikwiduj ordynacje i pozwol dowolnie dzieli stare
majtki? A propos, czy nie byoby lepiej, gdyby si zwrci do
rodzestwa? Przecie Mary bogato wysza za m, a Charles, o ile wiem,
dobrze zarabia na swoich knajpach. Moe by pomogli? W kocu
jestecie rodzin.
Percy patrzy na niego szeroko otwartymi oczami. Stary chyba nie
jest przy zdrowych zmysach. Zapomnia, ile byo awantur i spraw
sdowych pitnacie lat temu, po mierci ojca? Brat i siostra byli na tyle
nierozwani, eby zakwestionowa ordynacj, dajc jemu, najstarszemu
synowi, prawo do przejcia caego majtku. Na szczcie prawo jest
jednoznaczne. Majtek Fygelsta odziedziczy tylko on. Oczywicie w
Lundsberg - prywatna szkoa z internatem w zachodniej Szwecji, zaoona w 1896
roku, wzorowana na angielskich szkoach Eton i Harrow. Uczniami Lundsbergu byo
m.in. kilku czonkw szwedzkiej rodziny krlewskiej.
11

dobrym tonie byoby podzieli si w jaki sposb majtkiem z


rodzestwem, ale ich uporczywe prby odebrania mu tego, co mu si
zgodnie z prawem i zwyczajem naleao, nie skaniay do
wspaniaomylnoci.
- To moja jedyna szansa - powiedzia, wskazujc gow na
papiery. - Mam szczcie, e mam przyjaci, ktrzy chc mi pomc.
Zwrc wszystko, gdy tylko wyjani t nieszczsn spraw z urzdem
skarbowym.
- Zrobisz jak uwaasz, ale sporo ryzykujesz.
- Ufam Sebastianowi - odpar z przekonaniem Percy. Chciaby
mie t pewno.
Kjell cisn suchawk o biurko, a go zabolao rami. Rozocio go to
jeszcze bardziej. Kl i masowa okie.
- Kurwa! - Musia zacisn pici, eby nie rzuci czym o cian.
- Co si dzieje? - Rolf, jego najlepszy przyjaciel, wetkn gow w
otwarte drzwi.
- A jak mylisz? - Kjell przecign doni po ciemnych wosach,
od kilku lat poprzetykanych srebrnymi nitkami.
- Beata? - Rolf wszed do pokoju.
- Oczywicie! Syszae. Najpierw ni std, ni zowd nie zgodzia
si, ebym wzi dzieci na weekend, chocia bya moja kolej. A teraz
zadzwonia z wrzaskiem, e nie mog ich zabra na Majork, bo tydzie
to za dugo.
- Przecie w czerwcu bya z nimi dwa tygodnie na Wyspach
Kanaryjskich. W dodatku zorganizowaa ten wyjazd, nie pytajc ci o
zdanie. Dlaczego ojcu nie wolno wyjecha z dziemi na tydzie?
- Bo to j ej dzieci. Cigle tak mwi. M o j e dzieci. Ja mog je
tylko wypoyczy.
Musia si zmusza, eby spokojnie oddycha. Nienawidzi, gdy
specjalnie go
denerwowaa i obrzydzaa ycie jak moga, zamiast si kierowa dobrem
dzieci.
- Przecie opiek nad dziemi sprawujecie wsplnie, tak? Mgby
nawet uzyska zgod sdu, eby dzieci byway u ciebie czciej ni

teraz.
- Tak, wiem. Z drugiej strony chciabym, eby miay jeden dom.
Ale pod warunkiem e nie bdzie mi przeszkadza, kiedy bd zabiera
dzieci do siebie. Jeden jedyny tydzie urlopu z dziemi. Czy to
naprawd tak duo? Jestem ich ojcem, mam takie samo prawo z nimi
by jak ona.
- Kjell, dorosn i zrozumiej. Staraj si by lepszym czowiekiem i
lepszym rodzicem. One potrzebuj spokoju, wic kiedy ju s u ciebie,
zapewniaj im spokj. Zobaczysz, wszystko si uoy. Tylko si, bro
Boe, nie poddawaj, nie rezygnuj ze spotka z nimi.
- Nie poddam si - odpar Kjell ponuro.
-1 bardzo dobrze - powiedzia Rolf. Machn gazet. - wietny
artyku napisae. Par razy naprawd ci si udao go usadzi. Pierwszy
artyku, ktry dezawuuje i jego, i parti.
- Zupenie nie rozumiem, czym ci dziennikarze si zajmuj. - Kjell
pokrci gow. - W hasach Przyjaci Szwecji jest tyle ewidentnych
luk, e to naprawd nietrudne.
- Miejmy nadziej, e to trafi do czytelnikw - powiedzia Rolf,
wskazujc na otwart gazet. - Ludzie powinni wiedzie, co to za jedni.
- Najgorsze, e ich tania propaganda si sprzedaje. To
przebieracy i oszuci, na pokaz wyrzucaj kilku facetw, ktrzy
przegili, a potem zaczynaj rozprawia o ciciach w budecie i
oszczdnociach. Ale to wci ci sami naziole. Tyle tylko, e jeli
hajluj i wymachuj flagami ze swastyk, to tak, eby ich nikt nie
widzia. A potem si al w telewizji, e s bez powodu atakowani.
- Nie musisz mnie przekonywa, jestemy po tej samej stronie zamia si Rolf, podnoszc do gry rce.
- Myl, e za tym si co kryje - powiedzia Kjell, pocierajc nos.
- Za czym?
- Ten cay Holm jest za gitki i za gadki. Za idealny. Wcale nie
prbowa ukrywa swojej przeszoci, tego, e by skinheadem. Jeszcze
si pokaja publicznie i wypaka w telewizjach niadaniowych. Wic dla
wyborcw to adna nowo. Musz pogrzeba jeszcze gbiej.
- Pewnie masz racj, ale nieatwo bdzie co znale. Woy duo

wysiku w budowanie swojego nowego wizerunku. - Rolf odrzuci


gazet.
-1 tak... - Zadzwoni telefon. - Jeli to znowu Beata... Halo! wrzasn do suchawki.
Szybko zmieni ton. Rolf obserwowa go z rozbawieniem.
- A, cze, Erika... Nie, nie szkodzi... Oczywicie... Co ty mwisz?
artujesz!
Zerkn na Rolfa i umiechn si szeroko. Rozmawia z Erik i
notowa. Kiedy
skoczy, rzuci dugopis, odchyli si do tyu i zaoy rce za gow.
- Co si ruszyo.
- Co takiego? Kto to by?
- Erika Falek. Okazuje si, e nie tylko ja interesuj si Johnem
Holmem. Pochwalia mj artyku i spytaa, czy mogaby przejrze to, co
zebraem na jego temat.
- Dlaczego si nim interesuje? - zdziwi si Rolf, ale natychmiast
otworzy szeroko oczy. - Bo by wtedy na Val? Chce napisa o
znikniciu Elvanderw?
Kjell przytakn.
- Tak zrozumiaem. Ale nie to jest najlepsze. Tylko si trzymaj, bo nie
uwierzysz.
- Kiell, do cholery, nie mcz mnie.
Kjell wyszczerzy zby. Wiedzia, e gdy Rolf si dowie, bdzie
rwnie zachwycony jak
on.
Sztokholm 1925

Kobieta, ktra im otworzya, w ogle nie wygldaa tak, jak j


sobie Dagmar wyobraaa. Ani pikna, ani uwodzicielska, raczej
zmczona i zniszczona yciem. Poza tym wydawaa si starsza od
Hermanna. Bia od niej pospolito. Dagmar staa, nie odzywaa
si. Moe le trafia? Ale na drzwiach wisiaa tabliczka: Goring.
Dosza do wniosku, e to gosposia. Mocno chwycia Laur za
rczk.
- Ja do Hermanna.

- Hermanna nie ma w domu. - Kobieta zlustrowaa j od stp


do gw.
- W takim razie poczekam, a wrci.
Laura schowaa si za jej plecami. Kobieta umiechna si
serdecznie i powiedziaa:
- Jestem on pana Gringa. Mog w czym pomc?
Wic to jest ta straszna kobieta, stale obecna w jej mylach,
odkd znalaza w gazecie jej imi. Ze zdumieniem przygldaa si
pani Goring: praktycznym, solidnym pantoflom, dobrze skrojonej
spdnicy do kostek, bluzce starannie zapitej pod szyj i upitym
w kok wosom. Sieci cieniutkich zmarszczek wok oczu i
chorobliwie bladej cerze. Nagle wszystko uoyo si w cao.
Musiaa uy jakich niecnych sztuczek. Inaczej Hermann nigdy
nie daby si zapa takiej starej pannie.
- Tak, mamy o czym rozmawia. - Wesza, cignc za sob
Laur.
Carin Goring odsuna si od drzwi. Nie prbowaa jej
powstrzyma. Spojrzaa na ni wyczekujco i spytaa:
-Moe wezm od pani paszcz?
Dagmar spojrzaa na ni podejrzliwie i nie czekajc na
zaproszenie, ruszya do najbliszego pokoju. Wesza do wielkiego
salonu i stana jak wryta. Mieszkanie byo pikne, wanie tak to
sobie wyobraaa. Tak powinien mieszka Hermann. Wielkie,
wysokie, due okna i lnica drewniana podoga. Ale prawie
pusto.
-Mamo, dlaczego oni nie maj mebli? - spytaa Laura,
rozgldajc si szeroko otwartymi oczami.
Dagmar zwrcia si do pani Goring:
- Wanie, czemu nie macie mebli? Dlaczego Hermann tak
mieszka?
ona Hermanna zmarszczya czoo. Pytanie byo nie na
miejscu, ale odpowiedziaa uprzejmie:
- Ostatnio byo nam troch ciko. A teraz prosz
powiedzie, kim pani jest.

Zamiast odpowiedzie, Dagmar rzucia jej pene zoci


spojrzenie.
- Ciko? Przecie Hermann jest bogaty. Nie moe tak
mieszka.
- Syszaa pani? Jeli zaraz mi pani nie powie, kim jest i co
tu robi, bd musiaa zadzwoni po policj. Ze wzgldu na ma
wolaabym tego unikn. - Pani Goring kiwna gow w stron
chowajcej si za matk Laury.
Dagmar wycigna Laur zza plecw i pchna w jej stron.
- To nasza crka, moja i Hermanna. On teraz bdzie z nami.
Pani miaa go wystarczajco dugo. Poza tym on pani nie chce.
Czy pani tego nie rozumie?
Twarz Carin Gring drgna. Zachowaa spokj i dusz
chwil przygldaa im si uwanie.
- Nie mam pojcia, o czym pani mwi. Hermann jest moim
mem, jestem pani Gring.
- On kocha mnie. Jestem jego wielk mioci - powiedziaa
Dagmar i tupna nog. - Laura jest jego crk. Pani mi go
zabraa, zanim zdyam mu o tym powiedzie. Gdyby tylko
wiedzia, nigdy by si z pani nie oeni, choby nie wiem co by
pani robia, eby go do tego zmusi. - W gowie jej si zakrcio z
wciekoci. Laura znw si za ni schowaa.
- Prosz wyj, zanim wezw policj. - Pani Gring nadal
mwia spokojnie, ale w jej oczach Dagmar dostrzega strach.
- Gdzie jest Hermann? - nalegaa. Pani Gring w skazaa jej
drzwi.
- Wynocie si! - Ze zdecydowan min podesza do
telefonu, cay czas wskazujc na drzwi. Stukot obcasw odbija si
echem w pustym mieszkaniu.
Dagmar si uspokoia. Dosza do wniosku, e pani Gring i
tak nie powie, gdzie jest jej m. Ale teraz, gdy ju znaa prawd,
bya zadowolona. Wystarczy, e go znajdzie. Poczeka na niego,
choby jej przyszo spa przed bram. A potem bd razem na
wieki. Mocno chwycia Laur za konierz i pocigna do drzwi.

Zamykajc je za sob, rzucia jeszcze Car in Gring zwyciskie


spojrzenie.
- Dzikuj ci, kochana. - Erika pocaowaa siostr w policzek,
pomachaa dzieciom na poegnanie i pospieszya do samochodu. Troch
j gryzo sumienie, e znw je zostawia, ale sdzc po radosnych
okrzykach, jakie wzniosy na widok cioci Anny, nie dziaa im si
krzywda.
Jechaa do Hamburgsund z gow pen rozmaitych myli. Zocio
j, e nie zrobia wikszych postpw w badaniu losw rodziny
Elvanderw. Cigle gdzie grzza i podobnie jak policja nie potrafia
wyjani ich zniknicia. Mimo wszystko postanowia, e nie da za
wygran. Fascynowaa j historia tej rodziny. Im duej szperaa w
archiwach, tym robia si ciekawsza. Pomylaa, e wyglda to tak,
jakby nad przodkiniami Ebby wisiaa kltwa.
Odsuna od siebie te myli. Dziki Gocie miaa wreszcie trop nazwisko. Poszperaa troch i oto jedzie samochodem do kogo, kto
moe wiedzie co wanego. Dokumentowanie starych spraw czsto
przypomina ukadanie olbrzymich puzzli, w ktrych, jak od pocztku
wiadomo, brakuje kilku wanych elementw. Ale Erika wiedziaa z
dowiadczenia, e jeli uoy si reszt, wzr okae si wystarczajco
czytelny. Na razie bya to odlega perspektywa, ale miaa nadziej, e
wkrtce zdobdzie nowe kawaki. W przeciwnym razie wszystkie jej
wysiki oka si daremne.
Zajechaa na stacj benzynow Hanssonw, eby zapyta o drog.
Wiedziaa mniej wicej, jak jecha, ale nie chciaa niepotrzebnie bdzi.
Za lad zastaa Magnusa, waciciela stacji, i jego on Ann. Nikt nie
wiedzia o mieszkacach Hambursund i okolicy tyle co oni. Moe tylko
jego brat i bratowa, Frank i Anette, prowadzcy kiosk z kiebaskami na
rynku.
Magnus spojrza na ni jako dziwnie, ale bez sowa narysowa na
kartce, jak ma jecha. Jechaa i zerkaa to na drog, to na kartk. W
kocu znalaza ten dom.
Dopiero na miejscu zdaa sobie spraw, e w tak pikny dzie moe
nikogo nie zasta. Wikszo ludzi, ktrzy mieli wolne, bya albo na

ktrej z wysp, albo na play. Skoro ju przyjechaa, przynajmniej


sprawdzi. Wysiada z samochodu i zadzwonia do drzwi. Usyszaa
muzyk i obudzia si w niej nadzieja.
Czekaa, podpiewujc Non, je ne regrette rien Edith Piaf. Sam
refren w niby- francuszczynie, ale wcigno j tak bardzo, e w
ostatniej chwili zauwaya, e drzwi si otworzyy.
- Prosz, wielbicielka Piaf! - powiedzia niski mczyzna w
ciemnofioletowym jedwabnym szlafroku ze zotymi zdobieniami. Na
twarzy mia staranny makija.
Erika nie potrafia ukry zdziwienia.
Umiechn si.
- No co, kochanie? Sprzedajesz co czy masz jak inn spraw?
Jeli sprzedajesz, mam ju wszystko. Ale moesz wej i dotrzyma mi
towarzystwa na tarasie. Walter nie lubi soca, wic tkwi tam cakiem
sam, a nie ma nic gorszego ni popijanie dobrego rowego wina w
samotnoci.
- Ja... w innej sprawie - wydusia Erika.
- Prosz bardzo! - Ucieszy si, klasn w donie i cofn si, eby
j wpuci.
Erika stana w holu i rozejrzaa si. Wszdzie zocenia, frdzle i
aksamit. Zbytek to
mao powiedziane.
- Ja urzdziem parter, na grze decydowa Walter. Jeli si chce,
eby maestwo byo trwae, jak nasze, trzeba by gotowym na
kompromisy. Niedugo bdzie pitnacie lat, jak si pobralimy, a
przedtem dziesi lat ylimy w grzechu. - Odwrci si do schodw
prowadzcych na pitro i zawoa: - Kochanie, mamy gocia! Zejd do
nas i zamiast kisn na grze, wypij z nami kieliszek wina na tarasie!
Sunc przez hol, wskaza rk na pitro.
- eby widziaa, jak tam jest. Sterylnie jak w szpitalu. Walter
nazywa to wysmakowanym wntrzem. Uwielbia styl skandynawski,
ktry trudno nazwa przytulnym, cho nietrudno takie wntrze urzdzi.
Wystarczy wszystko pomalowa na biao, wstawi troch tych ohydnych
mebli z Ikei w okleinie brzozowej i myk, myk, ju jest dom.

Obszed wielki fotel z czerwonym brokatowym obiciem i ruszy do


otwartych drzwi na taras. Na stoliku sta kubeek z lodem, obok
oprniony do poowy kieliszek.
- Moe kieliszek wina? - Ju szed po butelk. Poy jedwabnego
szlafroka furkotay wok jego chudych biaych ng.
- To bardzo kuszce, ale niestety prowadz - odpara Erika.
Pomylaa, e mio by byo wypi kieliszek wina na takim licznym
tarasie z widokiem na cienin i wysp Hamburg.
- Daj spokj! Naprawd nie dasz si namwi na kilka ykw? Machn wyjt z kubeka butelk.
Erika si rozemiaa.
- Mj m jest policjantem, wic si nie odwa, chobym bardzo
chciaa.
- Musi by bardzo przystojny. Uwielbiam mczyzn w
mundurach.
- Ja te - powiedziaa Erika, siadajc na leaku. Mczyzna
odwrci si i ciszy muzyk. Nala do szklanki wody i poda jej z
umiechem.
- Co te przywiodo tutaj tak pikn dziewczyn?
- Nazywam si Erika Falek, jestem pisark. Zbieram materiay do
ksiki. Pan jest Ove Linder, prawda? Na pocztku lat siedemdziesitych
by pan nauczycielem w szkole z internatem dla chopcw prowadzonej
przez Runego Elvandera?
Przesta si umiecha.
- Ove. Kiedy to byo...
- Czybym le trafia? - Erika pomylaa, e moe le odczytaa rysunek
Magnusa.
- Nie, ale szmat czasu min od czasu, kiedy byem Ove Linderem.
- W zamyleniu obraca w doniach kieliszek. - Nie zmieniem nazwiska
urzdowo, zreszt wtedy by mnie nie znalaza, ale dzi nazywaj mnie
Liza. Nikt nie mwi Ove, poza Walterem, gdy si na mnie zoci. Liza to
oczywicie po Lizie Minelli, chocia jestem do niej podobny tylko
troch.
- Przekrzywi gow, jakby oczekiwa, e Erika zaprzeczy.

- Lizo, przesta si doprasza komplementw.


Erika odwrcia gow. Domylia si, e posta stojca w drzwiach
to Walter, maonek Lindera.
Wyszed na taras, stan za Liz i z czuoci pooy donie na jego
ramionach. Liza pooy do na rce ma i ucisn j. Erika
pomylaa, e chciaaby, eby po dwudziestu piciu latach zwizku j i
Patrika czya taka sama czuo.
- O co chodzi? - spyta Walter, siadajc z nimi. W odrnieniu od
swego partnera wyglda bardzo przecitnie: redniego wzrostu i
redniej budowy, lekko ysiejcy od czoa, ubrany z dyskretn elegancj.
Erika pomylaa, e gdyby dokona przestpstwa, aden wiadek by go
nie rozpozna. Ale spojrzenie mia inteligentne, sympatyczne. Byli
nietypow, ale najwyraniej dobran par.
Chrzkna.
- Jak ju wspomniaam, prbuj si czego dowiedzie o szkole na
Val. Uczy pan tam, prawda?
- Tak. Fuj! - Liza westchn. - Okropne czasy. Wtedy jeszcze
siedziaem w szafie. Bycie ciot nie byo akceptowane, jak dzi. W
dodatku Rune Elvander mia mnstwo okropnych przesdw i
bynajmniej ich nie kry. Dugo prbowaem si dopasowa do
obowizujcego wzorca. Nigdy nie miaem postury drwala, ale
udawaem, e jestem heteroseksualny, jak to mwi, normalny. Gdy
dorastaem, musiaem si sporo nagimnastykowa, eby stworzy takie
pozory.
Mwic, patrzy w st. Walter pogaska go po ramieniu.
- Myl, e Runego udao mi si oszuka, natomiast uczniowie
pozwalali sobie na rne docinki. W szkole byo wielu obuzw, ktrzy
drczyli innych, jak tylko znaleli ich czuy punkt. Pracowaem tam
nieco ponad p roku, duej bym chyba nie wytrzyma. Faktem jest, e
miaem zamiar nie wraca po feriach wielkanocnych, ale ostatecznie nie
musiaem skada wymwienia.
- Co pan wtedy pomyla o tym, co si tam stao? Ma pan jak
teori na ten temat? - spytaa Erika.
- Okropna historia, niezalenie od tego, co sdziem o tej rodzinie.

Myl, e spotkao ich co strasznego.


- Ale nie wie pan co?
Liza potrzsn gow.
- Nie. Dla mnie to tak samo wielka zagadka jak dla innych.
- Jaka atmosfera panowaa w szkole? Czy wrd uczniw byy
jakie nieporozumienia?
- Mao powiedziane. W szkole a wrzao.
- W jakim sensie? - Erika poczua, e jej ttno przyspiesza.
Wreszcie ma szans si dowiedzie, co si dziao za kulisami. Dlaczego
wczeniej o tym nie pomylaa?
- Wedug mojego poprzednika uczniowie od pocztku skakali
sobie do garde. Byli przyzwyczajeni, e zawsze jest tak, jak chc, a
jednoczenie mieli wiadomo wielkich oczekiwa, jakie maj wobec
nich rodzice. Musiao si skoczy walk kogutw, nie mogo by
inaczej. Kiedy si tam zjawiem, Rune zdy im przetrzepa skr i
zmusi do wyrwnania szeregu, ale pod powierzchni wyczuwao si
napicia.
- Co myleli o Elvanderze?
- Nienawidzili go. By psychopat i sadyst. - Liza powiedzia to
tak, jakby po prostu stwierdza fakt.
- Nie jest to pochlebny opis. - Erika aowaa, e i nie wzia
magnetofonu. Pomylaa, e musi sprbowa zapamita jak najwicej
szczegw.
Liza si wzdrygn, jakby mu si zrobio zimno.
- Rune Elvander by najbardziej odraajcym czowiekiem, z
jakim si kiedykolwiek zetknem. A moesz mi wierzy - zerkn na
ma - e jak si yje tak jak my, jest si naraonym na kontakty z
mnstwem bardzo nieprzyjemnych typw.
- A jak traktowa rodzin?
- Zaley, o kogo pytasz. Inez miaa niewesoe ycie. Pytanie,
dlaczego w ogle za niego wysza. Taka moda i adna. Podejrzewaem,
e matka j zmusia. Straszna jdza. Umara wkrtce po tym, jak tam
przyjechaem. Myl, e Inez przyja jej mier z ulg.
- A dzieci? - pytaa dalej Erika. - Jak si zachowyway wobec ojca

i macochy? Dla Inez wejcie do tej rodziny musiao by trudne. W kocu


bya niewiele starsza od najstarszego pasierba.
- To by paskudny chopak, bardzo podobny do ojca.
- Kto? Najstarszy syn?
- Tak. Claes.
Zapada cisza, Erika cierpliwie czekaa.
- Jego pamitam najlepiej. Na sam myl o nim ciarki chodz mi
po plecach. Nie umiem powiedzie dlaczego, bo zawsze by wobec mnie
uprzejmy. Ale mia w twarzy co takiego, e w jego obecnoci zawsze
wolaem zachowa czujno.
- Jak mu si ukadao z ojcem?
- Trudno powiedzie. Kryli wok siebie jak planety, ktrych
orbity si nie przecinaj.
- Liza zamia si z zaenowaniem. - Plot jak jaka apostoka New Age
albo kiepski poeta...
- Ale skd, prosz mwi dalej - powiedziaa Erika, pochylajc
si. - Rozumiem, o co panu chodzi. Wic midzy ojcem i najstarszym
synem nie byo konfliktw?
- Powiedziabym raczej, e odnosili si do siebie z rezerw. Claes
sprawia wraenie, e jest posuszny ojcu, ale co naprawd myla, tego
nikt nie potrafiby powiedzie. czyo ich to, e obaj kochali Carl,
nieyjc on Runego, matk Claesa, i to, e obaj wydawali si
nienawidzi Inez. W przypadku pasierba daoby si to zrozumie, zaja
przecie miejsce jego matki. Ale Rune przecie si z ni oeni.
- Wic Elvander le traktowa on, tak?
- Na pewno nie odnosi si do niej z mioci. Cigle na ni
pokrzykiwa i rozkazywa, jakby bya jego podwadn, a nie on. Z
kolei Claes by wobec macochy otwarcie zoliwy i bezczelny, za Ebb
te nie przepada. Jego siostra Annelie bya niewiele lepsza.
-Co o zachowaniu swoich dzieci sdzi Elvander? Zachca je do
tego? - Erika wypia yk wody. Na tarasie byo bardzo gorco, nawet pod
wielkim parasolem.
- Wedug niego zachowyway si bez zarzutu. Stosowa wobec
nich ten sam wojskowy dryl co wobec wszystkich, ale tylko on mia

prawo na nie krzycze. Unosi si, jeli kto si na nie skary. Wiem, e
Inez raz sprbowaa i nigdy wicej tego nie powtrzya. Z caej rodziny
tylko najmodszy Johan by dla niej miy. Czuy, serdeczny. Garn si
do niej. - Liza zrobi smutn min. - Ciekaw jestem, co si stao z ma
Ebb.
- Wrcia na Val. Remontuj z mem dom. A przedwczoraj... Ugryza si w jzyk. Nie bya pewna, czy moe sobie pozwoli na
otwarto. Ale Liza by wobec niej szczery. Odetchna gbiej. Przedwczoraj, gdy zaczli zrywa podog w jadalni, znaleli pod ni
krew.
Liza i Walter wpatrywali si w ni. Syszeli dobiegajcy gdzie z
bliska warkot motorwek i rozmowy, ale na tarasie zapada absolutna
cisza. Walter odezwa si pierwszy:
- Zawsze mwie, e na pewno nie yj.
Liza kiwn gow.
- To najbardziej prawdopodobne. Zreszt...
- Co takiego?
- E, to takie gupie. - Machn rk, rkaw szlafroka zatrzepota. Wtedy nawet o tym nie wspomniaem.
- Nic nie jest niewane ani gupie. Prosz powiedzie.
- To waciwie nic takiego, ale przeczuwaem, e stanie si co
niedobrego. Syszaem...
- Potrzsn gow. - Nie, to gupie.
- Prosz powiedzie. - Erika miaa ochot nim potrzsn.
Liza wypi spory yk wina i spojrza jej prosto w oczy.
- W nocy syszaem jakie haasy.
- Haasy?
- Tak. Tak. Syszaem kroki, otwieranie i zamykanie drzwi, gosy
z oddali. Ale jak wstawaem, eby sprawdzi, nikogo nie byo.
- Duchy? - spytaa Erika.
- Nie wierz w duchy - odpar Liza z powag. - Mog tylko
powiedzie, e syszaem haasy i miaem przeczucie, e stanie si co
strasznego. Wic nie zdziwiem si, kiedy si dowiedziaem, e zaginli.
Walter przytakn.

- Zawsze miae szsty zmys.


- Ale przytruem, fuj! - powiedzia Liza. - Zrobio si jako
smtnie. Erika pomyli, e smutasy z nas. - W jego oczach znw pojawi
si bysk, umiechn si szeroko.
- W adnym razie. Dzikuj, e powici mi pan czas. Bd miaa
o czym myle. Musz ju wraca. - Erika wstaa.
- Pozdrw Ebb - powiedzia Liza.
- Obiecuj.
Obaj zrobili gest, jakby zamierzali j odprowadzi do drzwi, ale
uprzedzia ich:
- Siedcie sobie. Trafi do wyjcia.
Mijajc bogactwo zoce, frdzli i aksamitnych poduszek, syszaa,
jak za ni Edith Piaf piewa o swoim zamanym sercu.
- Gdzie si podziewae rano? - spyta Patrik, wchodzc do pokoju
Gsty. - Chciaem, eby ze mn pojecha do Johna Holma.
Gsta spojrza na niego.
- Annika ci nie mwia? Byem u dentysty.
- U dentysty? - Patrik usiad i przyjrza mu si badawczo. adnych dziur, mam nadziej?
- adnych.
- Jak ci idzie z list? - Patrik spojrza na stert lecych przed nim
papierw.
- Mam ju wikszo aktualnych adresw dawnych uczniw.
- Szybko poszo.
- Miaem ich PESEL-e. - Gsta wskaza na star list. - Wystarczy
ruszy gow. - Poda Patrikowi papier. - A tobie jak poszo z przywdc
nazistw?
- Na pewno by zaprotestowa przeciwko takiemu okreleniu. Patrik przeglda list.
- Ale to prawda. Przestali si goli na yso, ale to wci ci sami
faceci. Mellberg si zachowa?
- A jak mylisz? - Patrik pooy list na kolanach. - Mona
powiedzie, e jako policja z Tanum nie wypadlimy najlepiej.
- Dowiedzielicie si chocia czego nowego?

Patrik pokrci gow.


- Niewiele. Nic nie wie o zaginiciu. W szkole nie dziao si nic,
co by je wyjaniao, a jeli ju, to byy to normalne napicia midzy
grup nastolatkw a surowym dyrektorem. I tak dalej.
- Dostae raport od Torbjma?
- Nie. Obieca, e si pospieszy, ale nie mamy wieego trupa,
wic nie moemy liczy na pierwszestwo. Poza tym nawet gdyby si
okazao, e zostali zamordowani, sprawa jest ju przedawniona.
- Ale wyniki mog by istotne dla naszego dochodzenia.
Zapomniae, e kto chcia razem z domem spali Ebb i Martena?
Przecie ty pierwszy uznae, e podpalenie i
zaginicie musz si ze sob wiza. Pomylae o Ebbie? Czy ona nie
ma prawa si dowiedzie, co si stao z jej rodzin?
Patrik podnis obie rce.
- Wiem, wiem. Ale w materiaach z tamtego dochodzenia nie
znalazem nic interesujcego i jako czarno to widz.
- W raporcie Torbjrna dotyczcym podpalenia te nie ma
adnego punktu zaczepienia?
- Nic. Podpalacz uy zwykej benzyny, podpali j zwyk
zapak. To wszystko.
- W takim razie trzeba zacz od drugiego koca.
Gsta odwrci si i wskaza gow przyczepione do ciany zdjcie.
- Uwaam, e trzeba przycisn tych chopakw. Wiedz wicej, ni
wtedy powiedzieli.
Patrik podszed i zacz si uwanie przyglda piciu chopcom.
- Na pewno masz racj. Widz, e wedug ciebie naley zacz od
przesuchania Leona Kreutza. Moe zrobimy to od razu?
- Niestety nie wiadomo, gdzie jest. Ma wyczon komrk. W
hotelu powiedzieli, e wyprowadzili si z on. Pewnie si instaluj w
nowym domu. Poczekajmy do jutra, wtedy bd ju na miejscu i da si
spokojnie porozmawia, co?
- Okej, niech bdzie. W takim razie porozmawiajmy Sebastianem
Manssonem i Josefem Meyerem. Nadal tu mieszkaj.
- Dobrze. Tylko pozbieram graty.

- No i nie zapominajmy o G.
- O jakim G?
- O tym kim, kto przysya Ebbie kartki na urodziny.
- Naprawd mylisz, e to wane? - Gsta zacz ukada papiery.
- Nigdy nic nie wiadomo. Sam powiedziae: trzeba chwyci za
koniec nitki, prbowa rozplta od innej strony.
- Jak si cignie za zbyt wiele kocw naraz, wszystko si plcze mrukn Gsta. - Wydaje mi si to zbdne.
- Skde znowu - odpar Patrik, klepic go po ramieniu. Proponuj...
W tym momencie zabrzczaa jego komrka. Zerkn na
wywietlacz.
- Tylko odbior - powiedzia, zostawiajc Gost przy biurku.
Wrci po kilku minutach, triumfowa.
- Chyba w kocu mamy trop. Dzwoni Torbjrn. Pod podog
poza krwi znaleli co jeszcze lepszego.
- Co takiego?
- Pocisk. Tkwi pod listw podogow. Co oznacza, e w jadalni,
w ktrej jedli obiad, zanim zniknli, kto strzela.
Spojrzeli po sobie. Jeszcze przed chwil martwili si brakiem
postpw. Moe teraz ledztwo ruszy z miejsca.
Zamierzaa jecha prosto do domu i zluzowa Ann, ale ciekawo
zwyciya. Przejechaa przez Fjallback i skrcia na Mrhult.
Zawahaa si. Moe powinna skrci w lewo przy centrum mini golfa i
zjecha w d do szop na odzie? Postanowia jednak sprbowa
szczcia w domu, moe tam bd. Zrobio si pne popoudnie.
Drzwi byy otwarte, zastawiono je pomalowanym w kwiatki
drewniakiem. Zajrzaa do przedpokoju.
- Halo! - zawoaa.
Z gbi domu dobiegy jakie odgosy, po chwili zjawi si John
Holm z kuchennym rcznikiem w rce.
- Przepraszam, moe przeszkodziam w obiedzie? -spytaa.
Spojrza na rcznik.
- Nie, wcale nie. Wanie myem rce. Mog w czym pomc?

- Nazywam si Erika Falek i pracuj nad ksik...


- Wic to pani jest t sawn pisark z Fjllbacki? Prosz za mn
do kuchni, chtnie pani poczstuj filiank kawy - powiedzia,
umiechajc si serdecznie. - Co pani do mnie sprowadza?
Usiedli przy stole.
- Zamierzam napisa ksik o tym, co si stao na Val. - Czyby
dostrzega bysk niepokoju w jego niebieskich oczach? Moe jej si
tylko zdawao. Zreszt szybko znikn.
- To co niebywaego. Nagle wszyscy interesuj si Val. Jeli
wycigam suszny wniosek z plotek, przed poudniem rozmawiaem z
twoim mem.
- Tak, mj m jest policjantem. Patrik Hedstrm.
- Towarzyszy mu pewien typ, do... interesujcy.
Nie musiaa si szczeglnie wysila, eby si domyli, o kim mwi.
- O, mia pan zaszczyt pozna Bertila Mellberga. Czowieka mit,
legend.
Holm si rozemia. Erika zapaa si na tym, e jest pod jego
urokiem. Rozocio j to. Nienawidzia wszystkiego, co reprezentowa i
on, i jego partia, ale w bezporednim kontakcie sprawia wraenie
czowieka niegronego, sympatycznego, a nawet pocigajcego.
- Miewaem do czynienia z takimi typami. Za to twj m robi
wraenie zawodowca.
- Oczywicie jestem nieobiektywna, ale naprawd jest dobrym
policjantem. Dry dopty, dopki si wszystkiego nie dowie. Tak samo
jak ja.
- We dwoje stanowicie miertelnie niebezpieczn kombinacj. Holm si umiechn, na jego twarzy pokazay si dwa idealne doeczki.
- Moe i tak. Ale czasem grzniemy. Ju kilka razy prbowaam
wyjani t spraw, rezygnowaam, a teraz znw si do tego zabraam.
-1 z tego ma by ksika? - Znw bysk niepokoju w spojrzeniu.
- Taki mam zamiar. Mogabym panu zada kilka pyta? - Wyja
kartk i dugopis.
Holm chwil si waha.
- Prosz bardzo. Ale, jak ju powiedziaem pani mowi i jego

koledze, nie mog doda nic istotnego.


- Syszaam, e w rodzinie Elvanderw byy konflikty.
- Konflikty?
- Podobno dzieci nie lubiy macochy.
- My, uczniowie, nic nie wiedzielimy o ich rodzinnych sprawach.
- Przecie to bya maa szkoa. Nie moglicie nie zauway, co si
dzieje.
- Nas to nie interesowao. Nie chcielimy mie z nimi nic do
czynienia. Zupenie nam wystarczyy przepychanki z dyrektorem. Holm mia min, jakby aowa, e si zgodzi na rozmow. Skurczy si
i wierci na krzele. Erik tylko to zachcio do zadawania pyta. By
wyranie nieswj.
- A co z Annelie? Szesnastoletnia dziewczyna i banda nastoletnich
chopakw. Jak z tym byo?
John Holm parskn.
- Annelie miaa kompletnego fioa na punkcie chopakw, ale bez
wzajemnoci. Od niektrych dziewczyn naley si trzyma z daleka i
ona wanie taka bya. Zreszt dyrektor by nas pozabija, gdybymy si
omielili choby tkn jego crk.
- Co to znaczy, e bya dziewczyn, od jakich trzeba si trzyma z
daleka?
- Lataa za nami, kokietowaa. Wydaje mi si, e bardzo chciaa
nas wpakowa w jak kaba. Pewnego razu postanowia si opala
topless dokadnie pod naszym oknem, ale podglda j tylko Leon. Ju
wtedy by nieustraszony.
-1 co si stao? Ojciec jej nie przyapa? - Erika miaa wraenie,
jakby si znalaza w innym wiecie.
- Zazwyczaj Claes j osania. Wtedy te j zobaczy. Cign j za
sob tak, e mylaem, e jej rk urwie.
- Podkochiwaa si w ktrym z was?
- A jak pani sdzi? - odpar Holm. Po chwili si zorientowa, e
Erika nie wie, kogo ma na myli. - Oczywicie w Leonie. By ideaem. Z
obrzydliwie bogatej rodziny, nieprzyzwoicie przystojny i pewny siebie.
Nikt z nas nie mgby si z nim rwna.

- Ale nie interesowa si ni?


- Powiedziaem: zadawanie si z Annelie oznaczao kopoty. Leon
by zbyt sprytny, eby si w to pakowa. - W tym momencie w salonie
zadzwonia jego komrka. Holm si zerwa. - Prosz wybaczy, odbior
tam.
Wyszed, nie czekajc na odpowied. Po chwili usyszaa, jak
rozmawia ciszonym gosem. W domu chyba nikogo poza nim nie byo.
Erika zacza si rozglda.
Zaciekawia j sterta papierw na krzele. Spojrzaa przez rami i
zacza przerzuca kartki. W wikszoci byy to protokoy z posiedze
Riksdagu albo z zebra. Nagle co zauwaya. Rcznie zapisana kartka,
ktrej nie umiaa odczyta. Syszaa, e Holm si egna, i szybko
wsuna j do torebki. Wszed do kuchni. Na jego widok umiechna si
niewinnie.
- Wszystko w porzdku?
Skin gow i usiad.
- To wada tej pracy. Nigdy si nie ma wolnego, nawet podczas
urlopu.
Erika wymamrotaa co o tym, e si zgadza. Nie chciaa rozmawia
o jego dziaalnoci politycznej. Domyliby si, jakie ma pogldy, a nie
chciaa ryzykowa, e si porni. Wtedy niczego wicej by si od
niego nie dowiedziaa.
Znw chwycia za dugopis.
- Jak Inez Elvander odnosia si do uczniw?
- Inez? - Unika jej wzroku. - Prawie jej nie widywalimy. Miaa
pene rce roboty z gospodarstwem i z maym dzieckiem.
- Przecie musielicie co o niej myle. Znam ten dom. Nie jest
a tak duy. Na pewno czsto na siebie wpadalicie.
- Oczywicie, e j widywalimy, ale bya zahukana i zamknita w
sobie. Nie zwracaa na nas uwagi, my na ni te nie.
- Zdaje si, e jej m rwnie nie zwraca na ni uwagi.
- Rzeczywicie, to a dziwne, e komu takiemu udao si spodzi
czworo dzieci. artowalimy, e moe urodziy si w wyniku
niepokalanego poczcia. - Holm umiechn si krzywo.

- Jak si panu podobali nauczyciele?


- Dziwacy. Obaj byli dobrymi nauczycielami. Per Arne, dawny
wojskowy, by chyba jeszcze surowszy od dyrektora.
- A ten drugi?
- Ove... Niejasna sprawa. Podejrzewalimy, e jest ciot. Ciekawe,
czy si potem ujawni.
Erika pomylaa o Lizie z przyklejonymi sztucznymi rzsami, w
piknym jedwabnym szlafroku, i zachciao jej si mia.
- Moe - powiedziaa z umiechem.
Holm spojrza na ni pytajcym wzrokiem, ale nie chciaa cign
tego wtku. Nie do niej naley informowanie go o losach Lizy. Poza tym
znaa pogldy Przyjaci Szwecji na homoseksualizm.
- Nic si panu nie przypomina, jeli chodzi o nauczycieli?
- Nie. Granice midzy nauczycielami, uczniami i rodzin
Elvanderw byy bardzo wyrane. Kada grupa osobno. Kady zna
swoje miejsce.
Jak w waszej polityce, pomylaa Erika. Musiaa si ugry w jzyk,
eby tego nie powiedzie gono. Czua, e Holm zaczyna si
niecierpliwi. Zadaa ostatnie pytanie:
- Kto mi powiedzia, e nocami sycha byo w domu jakie
dziwne haasy.
Przypomina pan sobie co takiego?
Holm drgn.
- Kto tak powiedzia?
- Niewane.
- Brednie - odpar Holm, wstajc.
- Wic nic pan o tym nie wie? - spojrzaa na niego uwanie.
- Absolutnie nic. Przepraszam, musz pilnie zadzwoni w kilka
miejsc.
Erika zdaa sobie spraw, e wicej z niego nie wycignie. W
kadym razie nie dzi.
- Dzikuj, e powici mi pan tyle czasu - powiedziaa, zbierajc
swoje rzeczy.
- Nie ma za co. - Znw uruchomi cay swj urok osobisty, chocia

niemal popycha j do wyjcia.


Ia wcigna Leonowi kalesony i spodnie. Potem pomoga mu si
przesi z sedesu na wzek.
- Prosz ci, przesta robi miny.
- Nie rozumiem, dlaczego nie zatrudnimy do takich rzeczy
pielgniarki - powiedzia
Leon.
- Sama chc si tob zajmowa.
- Twoje serce a kipi dobroci. - Parskn. - Zniszczysz sobie
krgosup, jak tak dalej pjdzie. Potrzebny ci kto do pomocy.
- Mio, e si martwisz o mj krgosup, ale jestem silna i nie
chciaabym, eby kto... wtargn midzy nas. Jestemy razem. Dopki
mier nas nie rozczy. - la pogaskaa go po zdrowym policzku.
Odwrci gow, cofna rk.
Odjecha, la usiada na kanapie. Kupili dom z meblami. Dzi, po
zatwierdzeniu wpaty przez bank w Monako, wreszcie mogli si
wprowadzi. Cao wpacili gotwk. Za oknem rozpociera si
fantstyczny widok na Fjallback. Cieszy j bardziej, ni si
spodziewaa. Z kuchni dobiegy przeklestwa Leona. Nic w domu nie
byo przystosowane do potrzeb osoby niepenosprawnej. Do niczego nie
siga, cigle si obija o kanty i szafki.
- Ju id! - zawoaa, ale nie od razu wstaa. Niech czasem troch
poczeka, dobrze mu to zrobi. Jej pomoc nie powinna si dla niego sta
czym tak oczywistym jak jej mio.
Spojrzaa na swoje donie, cae w bliznach, jak u Leona. Poza
domem zawsze je ukrywaa w rkawiczkach, ale w domu nawet chciaa,
eby widzia obraenia, jakich doznaa, wycigajc go z poncego
samochodu. Wdziczno - to wszystko, czego od niego oczekiwaa. Na
mio stracia nadziej. Nie umiaaby powiedzie, czy Leon jest w
stanie kogo kocha. Kiedy, dawno temu, mylaa, e jest. Kiedy,
dawno temu, dla niej liczya si tylko jego mio. Kiedy mio
zamienia si w nienawi? Nie wiedziaa. Wiele lat szukaa przyczyny
w sobie, prbowaa si zmieni, prbowaa da mu wszystko, czego, jak
sdzia, od niej oczekiwa. A mimo to rczy j i wiadomie rani. Gry,

oceany, pustynie, kobiety. Niewane. Traktowa to wszystko jak


kochanki, czekaa na jego powrt i cierpiaa nieznonie.
Podniosa do do twarzy. Gadkiej, bez wyrazu. Przypomnia jej si
bl po operacjach. Nie byo go przy niej, gdy si po nich budzia. Ani
gdy wracaa do domu. Goio si strasznie dugo. Teraz, gdy patrzya w
lustro, nie poznawaa samej siebie. Miaa twarz obcej kobiety. Ale ju
nie musiaa si wysila. Nie byo gr, na ktre mgby si wspina,
pusty do pokonania ani kobiet, dla ktrych mgby j zostawi. Teraz
Leon nalea do niej, tylko do niej.
Mrten si skrzywi, kiedy si prostowa. Od wysiku bolao go cae
ciao. Prawie zapomnia, jak to jest, kiedy nic nie boli. Wiedzia, e z
Ebb jest tak samo. Czsto gdy mylaa, e on nie widzi, masowaa sobie
ramiona i stawy. Krzywia si tak jak on.
Jeszcze bardziej bolay ich serca. yli z tym blem dniami i nocami i
z tsknot bez pocztku i bez koca. Mrten tskni nie tylko za synem,
ale take za Ebb. Gorzej, e tsknota mieszaa si ze zoci i
poczuciem winy. Nie potrafi si od tego uwolni.
Siedzia na schodkach przed domem z kubkiem herbaty w rku i
patrzy na drug stron zatoki, na Fjallback. W wieczornym zotawym
wietle widok by szczeglnie pikny.
Zawsze wiedzia, e tu wrc. Wierzy, gdy Ebba mwia, e miaa
szczliwe dziecistwo i modo, ale czu, e nosi w sobie pytania, na
ktre musi znale odpowied. Gdyby wspomnia o tym wczeniej,
zanim to si stao, pewnie by zaprzeczya. Ale nigdy nie wtpi, e
kiedy tu przyjad. Tutaj wszystko si zaczo.
W kocu okolicznoci zmusiy ich do ucieczki w miejsce znane i
nieznane zarazem, do ycia, w ktrym Vincenta nigdy nie byo. Wiza z
tym wielkie nadzieje. Liczy na to, e do siebie wrc, e im si uda
pozby zoci i poczucia winy. Ale Ebba zamkna si przed nim,
odpychaa go, kiedy prbowa si zbliy. Czy miaa do tego prawo? Nie
tylko ona pogrya si w smutku i alu, on rwnie. Zasuy na to,
eby chocia sprbowaa.
Wpatrywa si w horyzont i coraz mocniej zaciska donie na kubku.
Mia przed oczami Vincenta. By do niego bardzo podobny. Ju na

porodwce si z tego miali. Po narodzinach lea w wzku, zawinity w


kocyk, i wyglda jak maleka karykatura ojca. Z czasem zrobi si
podobny jeszcze bardziej. Uwielbia tat. W wieku trzech lat chodzi za
nim krok w krok, jak may piesek, i najpierw woa tat. Ebba alia si
czasem na t niewdziczno. Przecie nosia go dziewi miesicy,
potem jeszcze bolesny pord. Ale nie mwia tego powanie. Cieszya
si, e syn i ojciec s sobie tak bliscy, i zadowalaa si dobrym drugim
miejscem.
zy zapieky go pod powiekami. Star je wierzchem doni. Nie mia
ju siy paka. Zreszt nie miao to sensu. Pragn tylko, eby Ebba
znw pozwolia mu si do siebie zbliy. Postanowi, e si nie podda.
Bdzie prbowa tak dugo, a ona zrozumie, e potrzebuj siebie
nawzajem.
Wsta i wszed do domu. Szed na gr i nasuchiwa, cho i tak
wiedzia, gdzie ona jest. Jak zwykle, gdy nie zajmowaa si remontem,
siedziaa przy warsztacie, gboko skupiona nad kolejnym
zamwieniem. Wszed i stan za ni.
- Masz nowe zamwienie?
Drgna.
- Tak - odpara, nie przerywajc pracy.
- Dla kogo? - Rozzocia go jej obojtno. Musia si
pohamowa, eby nie wybuchn.
- Ma na imi Linda. Stracia synka. Mia cztery miesice. Naga
mier eczkowa. By jej pierwszym dzieckiem.
- Aha - odpar, odwracajc wzrok. Nie rozumia, jak moe by
taka otwarta na te historie, na aob cakiem obcych ludzi. Wasne
cierpienie jej nie wystarczy? Nie musia sprawdza, wiedzia, e nosi
swj naszyjnik z aniokiem. Pierwszy, jaki zrobia. Na odwrocie
wygrawerowaa imi: Vincent. Czasami mia ochot jej go zerwa.
Wtedy, gdy uwaa, e nie jest godna nosi naszyjnika z imieniem ich
syna. Potem przychodziy chwile, gdy najbardziej na wiecie pragn,
eby go nosia jak najbliej serca. Dlaczego to musi by takie trudne? Co
by si stao, gdyby odpuci, gdyby pogodzi si z tym, co si stao, i
przyzna, e oboje s winni?

Odstawi kubek na pk i zrobi krok w jej stron. Zawaha si,


pooy donie na jej ramionach. Zesztywniaa. Zacz j delikatnie
masowa. Czu, e jest tak samo spita jak on. Bez sowa patrzya przed
siebie. Jej donie, wczeniej zajte aniokiem, teraz spoczyway na
stole. Sycha byo tylko ich oddechy. Obudzia si w nim nadzieja. Czu
pod palcami jej ciao. Moe jeszcze znajd drog do wsplnej
przyszoci.
Nagle Ebba wstaa i wysza bez sowa. Mrten sta z rkami w
powietrzu. Przez chwil spoglda na zawalony rnymi przedmiotami
warsztat. Rce opady mu jakby same z siebie i szerokim ukiem z
oskotem zmioty wszystko na podog. W ciszy, ktra potem zapada,
uwiadomi sobie, e zostao mu ju tylko jedno i e na to musi postawi
wszystko.
Sztokholm 1925
- Mamo, zimno mi.

Dagmar nie zwracaa uwagi na narzekania Laury. Bd tu


czeka, dopki Hermann nie wrci. Przecie wczeniej czy pniej
musi wrci. Ucieszy si na jej widok. Marzya, e zobaczy jego
oczy, rozpalone podaniem i mioci, po tylu latach czekania
jeszcze wiksz.
- Mamo... - Laura z zimna szczkaa zbami.
- Cicho! - sykna Dagmar. Ten dzieciak zawsze wszystko
psuje. Czy ona nie chce, eby w kocu byy szczliwe?
Wprzypywie niepohamowanej zoci podniosa rk, eby j
uderzy.
- Na pani miejscu bym tego nie robi.
Czyja silna rka zapaa j za nadgarstek. Odwrcia si
przestraszona. Za ni sta elegancki pan w ciemnym palcie,
ciemnych spodniach i kapeluszu. Obruszya si.
- Niech si pan nie wtrca, to moja sprawa, jak wychowuj
dziecko.
- Jeli j pani uderzy, uderz pani tak samo mocno. Wtedy si
pani przekona, jak to jest
- oznajmi spokojnie, tonem nieznoszcym sprzeciwu.

Ju miaa na kocu jzyka, co myli o ludziach wtrcajcych


si w nie swoje sprawy, ale dosza do wniosku, e nic nie zyska.
- Prosz wybaczy - powiedziaa. - Crka przez cay dzie
bya nieznona. Czasem ciko by matk... - usprawiedliwiaa si,
patrzc w ziemi, eby nie widzia jej wciekego spojrzenia.
Puci jej nadgarstek i cofn si.
- Co robicie przed bram mojego domu?
- Czekamy na mojego tat - odpowiedziaa Laura, patrzc na
niego bagalnie. Rzadko widziaa, eby kto si przeciwstawia jej
matce.
- Tak? Twj tata tu mieszka? - Mczyzna spojrza uwanie
na Dagmar.
- Czekamy na kapitana Gringa - powiedziaa Dagmar,
przycigajc do siebie Laur.
- To dugo moecie czeka - odpar, nie przestajc im si
przyglda.
Dagmar poczua, e serce wali jej w piersi. Czy Hermannowi
co si stao? Dlaczego ta nieszczsna kobieta nic jej nie
powiedziaa?
- Jak to? - spytaa.
Mczyzna skrzyowa ramiona na piersi.
- Zabraa go karetka. W kaftanie bezpieczestwa.
- Nie rozumiem.
- Zamknli go w szpitalu w Lngbro12.
Mczyzna podszed do bramy, wyranie chcia si poegna.
Zapaa go za rami, ale wyrwa si z obrzydzeniem.
- Prosz, niech mi pan powie, gdzie ten szpital! Musz
znale Hermanna!
Na twarzy mia wypisan niech. Nie odpowiedzia, otworzy
bram i wszed. Cikie drzwi zamkny si za nim. Dagmar
osuna si na chodnik. Co teraz?
Langbro - miejscowo pod Sztokholmem. Hermann Gring trzykrotnie (w latach
1925-1927) by hospitalizowany w tamtejszym szpitalu psychiatrycznym z powodu
zaburze wynikajcych z uzalenienia od morfiny.
12

Laura pakaa rozdzierajco i szarpaa j. Chciaa j postawi


na nogi. Dagmar odpychaa jej rce. Nie mogaby jej da
spokoju? Nie mogaby sobie pj? Na co jej to dziecko, jeli nie
moe mie Hermanna? Laura nie naleaa do niej, tylko do nich
obojga.
Patrik wpad do komisariatu, ale zatrzyma si przed okienkiem recepcji.
Annika musiaa by bardzo zajta, bo podniosa gow dopiero po
chwili. Na widok Patrika umiechna si i znw spucia wzrok.
- Czy Martin nadal jest chory? - spyta Patrik.
- Tak - odpara, wpatrujc si w ekran monitora. Patrik spojrza na
ni ze zdziwieniem i obrci si na picie. Pozostao tylko jedno.
- Jad co zaatwi - powiedzia i wyszed. Zdy jeszcze
zobaczy, jak otwiera usta, ale ju nie usysza, co powiedziaa.
Spojrza na zegarek. Dochodzia dziewita. Co prawda troch za
wczenie na skadanie wizyt, ale zaniepokoi si tak bardzo, e
postanowi machn rk na to, e ich obudzi.
Dojazd zabra mu tylko kilka minut. Stan przed drzwiami i
zawaha si. Moe nie dzieje si nic takiego, moe Martin rzeczywicie
ley w ku i tylko niepotrzebnie go obudzi. Moe si nawet obrazi, e
go sprawdza. Ale przeczucie mwio mu, e Martin na pewno by si
odezwa, gdyby po prostu by chory. Przyoy palec do dzwonka.
Odczeka dusz chwil. Zastanawia si, czy zadzwoni jeszcze
raz. Wiedzia, e mieszkanie nie jest due, wic musieli sysze. W
kocu usysza kroki.
Drzwi si otworzyy. Widok Martina nim wstrzsn. Rzeczywicie
wyglda na chorego. Nieogolony, wosy potargane, zalatywao od niego
potem. A przede wszystkim mia martwe spojrzenie. Nigdy go takiego
nie widzia.
- A, to ty - powiedzia Martin.
- Mog wej ?
Martin wzruszy ramionami, odwrci si i powlk w gb
mieszkania.
- Pia w pracy? - spyta Patrik, rozgldajc si.
- Nie. - Martin stan przy drzwiach balkonowych i patrzy przez

szyb.
Patrik zmarszczy brwi.
- Jeste chory?
- Przecie zgosiem. Annika ci nie powiedziaa? - Mwi
opryskliwie. - Potrzebujesz zawiadczenia od lekarza? Po to
przyszede? Sprawdzi, czy nie kami? Bo moe si opalam na jakiej
skace?
Patrik uwaa, e Martin jest najspokojniejszym, najbardziej
dobrodusznym czowiekiem, jakiego mona sobie wyobrazi. W takim
stanie jeszcze nigdy go nie widzia. Zaniepokoi si jeszcze bardziej.
Zdecydowanie co jest nie w porzdku.
- Chod, usidziemy - powiedzia, wskazujc gow w stron
kuchni.
Zo przesza Martinowi tak szybko, jak przysza, wrcio martwe
spojrzenie. Przytakn ospale i poszed za Patrikiem. Usiedli przy stole.
Patrik obserwowa go z trosk.
- Co si stao?
Zapada cisza.
- Pia niedugo umrze - powiedzia w kocu Martin, patrzc w st.
Jakie niezrozumiae sowa. Patrik nie potrafi uwierzy w to, co
usysza.
- Co to znaczy?
- Przedwczoraj przyjli j do szpitala. Podobno miaa szczcie, e
od razu si znalazo miejsce.
- Do szpitala? Co jej jest? - Patrik pokrci gow. Przecie w
ostatni weekend spotka ich na ulicy i wygldao na to, e wszystko jest
w porzdku.
- Lekarze powiedzieli, e jeli nie zdarzy si cud, to moliwe, e
zostao jej tylko p
roku.
- P roku leczenia?
Martin podnis gow i spojrza mu prosto w oczy. W oczach mia
tyle blu, e Patrik a zadra.
- P roku ycia. Potem Tuva zostanie bez mamy.

- Co... jak... kiedy si dowiedzielicie? - jka si Patrik. Po tym,


co usysza, nie by w stanie wykrztusi nic sensownego.
Nie dosta odpowiedzi. Martin opar gow na rkach i zatrzs si
od paczu. Patrik podszed i obj go. Nie potrafiby powiedzie, jak
dugo to trwao, ale w kocu Martin przesta paka.
- Gdzie jest Tuva? - spyta Patrik, nie przestajc go obejmowa.
- U teciowej. Nie mam siy... teraz. - Znw zacz paka, ale
troch spokojniej. Patrik pogaska go po plecach.
- No ju, wywal to z siebie.
Gupio mu si zrobio, e wygasza frazesy, ale co mona
powiedzie w takiej sytuacji? Co jest waciwe, a co nie? Pytanie, czy
miao to jakiekolwiek znaczenie. Czy Martin w ogle usysza, co
powiedzia?
- Jade co?
Martin pocign nosem. Wytar go w rkaw szlafroka i pokrci
gow.
- Nie chce mi si je.
- Nie szkodzi. Musisz je. - Patrik zajrza do lodwki. Byo sporo
jedzenia, ale domyla si, e nie ma sensu przygotowywa duego
posiku. Wyj tylko maso i ser. Zrobi tosty z pszennej buki, ktr
znalaz w zamraarce. Dwa. Pomyla, e wicej Martin i tak nie zje. Po
chwili namysu sobie te zrobi jeden. Lepiej si je w towarzystwie.
- A teraz opowiedz, jak to wyglda - powiedzia, gdy Martin zjad
pierwsz kanapk i jego twarz zacza od zyskiwa kolory.
Jkajc si, z przerwami, Martin opowiedzia mu o nowotworze Pii i
o tym, jaki przey wstrzs. Jednego dnia wierzy, e wszystko bdzie
dobrze, a nastpnego dowiedzia si, e Pia musi si podda bardzo
cikiej terapii, ktra pewnie i tak jej nie pomoe.
- Kiedy bdzie moga wrci do domu?
- Chyba w przyszym tygodniu. Nie wiem dokadnie, nie
mogem... - odpowiedzia Martin zawstydzony. Trzsa mu si rka, w
ktrej trzyma kanapk.
- Nie rozmawiae z nimi? Bye u Pii w szpitalu? - Patrik bardzo
si stara, eby to nie brzmiao jak wyrzut. Byaby to ostatnia rzecz,

jakiej potrzebowa Martin. Rozumia go. Tyle razy widzia ludzi w


szoku. Zna to puste spojrzenie i sztywne ruchy.
- Zaparz herbat - powiedzia, zanim Martin zdy
odpowiedzie. - A moe wolisz kaw?
- Wol kaw - odpar Martin. u i u, najwyraniej nie mg
przekn.
Patrik nala wody do szklanki.
- Popij. Zaraz bdzie kawa.
- Nie byem u niej - powiedzia Martin, przestajc u.
- Nic dziwnego. Jeste w szoku - odrzek Patrik, odmierzajc
kaw.
- Zawiodem j. Wanie wtedy, kiedy jestem jej najbardziej
potrzebny. Tuv te. Tak si spieszyem, eby jak najprdzej odwie j
do babci. Jakby matce Pii te nie byo ciko. - Znw by bliski paczu.
Musia zrobi gboki wdech i dugi wydech. - Zupenie nie rozumiem,
skd ona ma tyle siy. Wydzwania, martwi si o mnie. Kompletne
wariactwo, nie? Nawietlaj j i dostaje chemi, i cholera wie, co
jeszcze. Na pewno si boi i le si czuje, ale martwi si o mnie!
- To wcale nie jest takie dziwne - odpar Patrik. - Zrbmy tak.
We prysznic i ogol si. Kawa bdzie akurat jak skoczysz.
- Nie, ja... - Martin chcia zaprotestowa, ale Patrik mu przerwa:
- Albo sam pjdziesz pod prysznic, albo ci tam zacign i
osobicie wyszoruj. Wolabym unikn takiego dowiadczenia. Mam
nadziej, e ty te.
Martin musia si rozemia.
- Nie licz na to, e podejdziesz do mnie z mydem w rku. Sam si
umyj.
- Okej. - Patrik odwrci si i zacz szuka kubkw. Usysza, jak
Martin wstaje i idzie do azienki.
Po dziesiciu minutach do kuchni wszed zupenie inny czowiek.
- Teraz ci poznaj. - Patrik nala do kubkw gorcej kawy.
- Ju mi troch lepiej. Dzikuj - powiedzia Martin, siadajc.
Twarz nadal mia t, wyglda na wycieczonego, ale w zielonych
oczach pojawio si wicej ycia. Mokre rude wosy sterczay mu na

wszystkie strony. Wyglda jak przeronity Kalle Blomkvist13.


- Mam propozycj - powiedzia Patrik. Przemyla wszystko,
kiedy Martin by w azience. - Cay swj czas powiniene powici Pii.
Powiniene te przej opiek nad Tuv. We urlop, od dzi.
Zobaczymy, co bdzie. W razie czego bdziemy go przedua.
- Zostay mi tylko trzy tygodnie.
- Jako si to zaatwi - odpar Patrik. - Teraz o tym nie myl.
Martin spojrza na niego pustym wzrokiem i kiwn gow. Patrik
pomyla o wypadku Eriki. On te mgby tak siedzie. Mao brakowao,
eby straci wszystko.
Ca noc si nad tym zastanawiaa. Kiedy Patrik pojecha do pracy,
usiada na werandzie, eby w spokoju zebra myli. Dzieci bawiy si
same. Uwielbiaa ten widok na archipelag. Bya bardzo szczliwa, e
nie dopucia do sprzeday domu po rodzicach. Dziki temu rwnie jej
dzieci bd mogy tutaj dorasta. Nieatwo go byo utrzyma. Wiatr i
sona woda niszczyy drewno, cigle trzeba byo co naprawia albo
ulepsza.
Nie mieli ju problemw finansowych. Kosztowao j to kilka lat
harwki, ale teraz zarabiaa na ksikach cakiem dobrze. Jej
przyzwyczajenia i potrzeby nie zmieniy si znaczco, ale wiadomo,
e awaria pieca albo konieczno odnowienia fasady nie zrujnuj
domowego budetu, zapewniaa jej poczucie bezpieczestwa.
Zdawaa sobie spraw, e inni nie maj tak dobrze. e gdy brakuje
pienidzy i nagle traci si prac, zaczyna si szuka winnych. Pewnie to
czciowo wyjania sukces Przyjaci Szwecji. Od spotkania z Johnem
Holmem nie przestawaa myle o nim i o tym, kim by. Spodziewaa
si, e spotka czowieka niesympatycznego, otwarcie bronicego swoich
pogldw. Tymczasem zetkna si z czym znacznie gorszym: z
czowiekiem elokwentnym, ktry w sposb budzcy zaufanie udziela
prostych odpowiedzi, wskazywa wyborcom koza ofiarnego i obiecywa
go usun.
Wzdrygna si. Bya przekonana, e Holm co ukrywa. Moe ma to
co wsplnego z tym, co si stao na Val a moe nie. Musi si
13

Kalle Blomkvist - bohater trzech ksiek Astrid Lindgren.

dowiedzie. Ju wiedziaa, kogo pyta.


- Dzieciaki, przejedziemy si! - zawoaa, odwracajc si.
Usyszaa okrzyk radoci. Caa trjka uwielbiaa jedzi samochodem.
- Mama jeszcze tylko zadzwoni w jedno miejsce. Maju, ty w tym
czasie w buciki, a ja zaraz porno Antonowi i Noel owi.
- Ja im pomog - powiedziaa Maja, cignc braci do przedpokoju.
Erika si umiechna. Maja coraz czciej zachowywaa si jak
mama.
Po kwadransie siedzieli w samochodzie. Jechali do Uddevalli.
Zadzwonia, eby si upewni, e zastanie Kjella, eby niepotrzebnie nie
cign ze sob dzieci. Najpierw chciaa mu wszystko wyjani przez
telefon, ale dosza do wniosku, e powinien zobaczy t kartk na
wasne oczy.
Przez ca drog piewali piosenki. Kiedy stanli przed recepcj,
Erika bya zachrypnita. Po chwili wyszed do nich Kjell.
- Ojej, widz, e przyjechalicie ca gromad - powiedzia,
spogldajc na troje zerkajcych na niego niemiao dzieciakw.
Obj Erik, podrapa j brod po policzku. Umiechna si. Poznali
si kilka lat wczeniej w zwizku ze ledztwem, podczas ktrego
okazao si, e jej matka i ojciec Kjella przyjanili si podczas wojny.
Erika i Patrik polubili Kjella i bardzo go szanowali jako dziennikarza.
- Nie miaam z kim zostawi dzieci.
Nie szkodzi. Mio was widzie - powiedzia Kjell, patrzc z
umiechem na dzieci. - W moim pokoju jest kosz, s tam chyba jakie
zabawki. Pobawicie si, a my sobie z mam porozmawiamy.
- Zabawki?
Niemiao znikna. Maja szybko podreptaa za Kjellem.
- Prosz, okazao si, e jest tylko papier i kredki - powiedzia
Kjell, wysypujc wszystko na podog.
- Nie rcz, e ci nie poplami dywanu - powiedziaa Erika. - Nie
bardzo rozumiej, e maj poprzesta na papierze.
- Mylisz, e jedna czy dwie plamy wicej zrobi rnic? - odpar
Kjell, siadajc za biurkiem.
Popatrzya na brudny dywan i przyznaa mu racj.

- Spotkaam si wczoraj z Johnem Holmem - powiedziaa, siadajc na


fotelu dla goci.
Kjell spojrza na ni badawczo.
-1 jakie wraenia?
- Czarujcy. I miertelnie niebezpieczny.
- Trafne okrelenie. W modoci nalea dojednej z najbardziej
niebezpiecznych grup skinheadw. Tam zreszt pozna swoj on.
- Trudno mi go sobie wyobrazi z ogolon gow. - Erika zerkna
na dzieci. Jak dotd zachowyway si wrcz przykadnie.
- Tak, gruntownie zmieni wizerunek. Ale tacy jak on nie
zmieniaj pogldw. Z biegiem lat staj si tylko sprytniejsi, ucz si,
jak si zachowywa.
- Figuruje w rejestrze skazanych?
- Nie, nigdy go za nic nie zamknli, chocia par razy byo blisko.
By jeszcze mody. Ale jestem przekonany, e nie zmieni si od czasw,
kiedy bra udzia w pochodach Karola XII 14. Uwaam rwnie, e to
wycznie jego zasuga, e Przyjaciele Szwecji zasiadaj dzi w
Riksdagu.
- Co zrobi?
- Jego pierwszym genialnym posuniciem byo wykorzystanie
podziaw wrd ugrupowa narodowosocjalistycznych, do ktrych
doszo po podpaleniu szkoy w Uppsali.
- Za ktre sd skaza trzech nazistw? - Erika przypomniaa sobie
nagwki gazet sprzed wielu lat.
- Wanie. Pomijajc te podziay, nagle zainteresoway si nimi
media. Policja te miaa ich na oku. I wtedy do akcji wkroczy Holm.
Zebra co tsze gowy z rnych ugrupowa i zaproponowa im
wspprac, dziki czemu Przyjaciele Szwecji stali si czoow parti.
Przez nastpnych kilka lat pokazowo, czyli powierzchownie, czyci
szeregi i powtarza, e ich program wyraa prawdziwe pogldy i denia
szwedzkiego spoeczestwa. Ustawili si na pozycji partii robotniczej,
reprezentujcej przecitnych, skromnych ludzi.
Pochody organizowane przez skrajn prawic szwedzk 30 listopada, w rocznic
mierci krla Karola XII, uwaanego za ostatniego wielkiego krla wojownika.
14

- Utrzymanie jednoci w takiej partii musi chyba by trudne. Na


pewno maj tam wielu ekstremistw.
Kjell przytakn.
- Oczywicie, cho wielu odeszo. Wedug nich Holm to mazgaj,
ktry zdradzi dawne ideay. Odnosz wraenie, e w partii obowizuje
niepisana zasada, eby si nie wdawa w publiczne dyskusje na temat
polityki imigracyjnej, bo mogoby to doprowadzi do rozamu. Za duo
odmiennych pogldw, poczwszy od propozycji, aby wszystkich
imigrantw wsadzi w samolot i odesa do kraju pochodzenia, a po
stanowisko, e wystarczy jedynie stawia imigrantom wiksze
wymagania.
- Do ktrej kategorii naley Holm? - spytaa Erika. Odwrcia si,
eby uciszy haasujcych chopcw.
- Oficjalnie do drugiej, a nieoficjalnie... Powiem tak: nie
zdziwibym si, gdyby trzyma w szafie nazistowski mundur.
- Jak si znalaz w tym rodowisku?
- Po twoim telefonie troch poszperaem. Wiedziaem, e
pochodzi z bardzo zamonej rodziny. W latach czterdziestych jego
ojciec zaoy firm eksportow. Po wojnie j rozwin. Interes kwit.
Ale w 1976... - Kjell zrobi pauz, Erika wyprostowaa si na fotelu.
-Co w 1976?
- W eleganckich krgach Sztokholmu wybuch skandal. Matka
Holma, Greta, opucia jego ojca, Ottona, dla libaskiego biznesmena, z
ktrym Otto robi interesy. Okazao si, e Ibrahim Jaber, bo tak si
nazywa w biznesmen, wyudzi od Ottona wiksz cz jego majtku.
Okradziony i porzucony Otto zastrzeli si przy swoim biurku w kocu
lipca 1976 roku.
- Co si stao z Gret i Holmem?
- mier Ottona nie bya kocem tragedii. Okazao si, e Jaber
ju mia on i dzieci i w ogle nie zamierza si z Gret eni. Wzi
pienidze i zostawi j. Kilka miesicy pniej John po raz pierwszy by
notowany przez policj za jak nazistowsk sprawk.
- A nienawi zostaa - powiedziaa Erika.
Signa po torebk i podaa Kjellowi karteczk.

- Znalazam wczoraj w domu Holma. Nie rozum nic z tego, ale


moe co w tym jest?
Rozemia si.
- Co to znaczy: znalazam?
- Mwisz jak Patrik - powiedziaa Erika z umiechem. - Po prostu
sobie leaa. To zwyka notatka na brudno, nie zauway jej braku.
- Przyjrzyjmy si. - Kjell zsun z czoa okulary. - Gimle odczyta gono i zmarszczy
brwi.
- Co to znaczy? Nigdy nie syszaam tego sowa. To jaki skrt?
Kjell potrzsn gow
- Wedug mitologii nordyckiej Gimle nastpi po Ragnarku 15. To
co w rodzaju nieba albo raju. Pojcie znane i uywane w rodowisku
neonazistw. Jest to rwnie nazwa stowarzyszenia kulturalnego. Oni
twierdz, e s politycznie niezaleni, ale wtpi. W kadym razie s
houbieni zarwno przez Przyjaci Szwecji, jak i przez Dusk Parti
Ludow.
- Czym si zajmuj?
- Przywracaj, jak sami twierdz, poczucie wsplnoty i dumy
narodowej. Interesuj ich stare szwedzkie zwyczaje, tace ludowe,
staroszwedzka poezja, zabytki historyczne i inne takie. Co wspbrzmi z
ide Przyjaci Szwecji kultywowania szwedzkich tradycji.
- Wic sowo Gimle mogoby wskazywa na to stowarzyszenie,
tak? - Wskazaa na kartk.
- Trudno zgadn. To moe by cokolwiek. Poza tym nie
wiadomo, co znacz te cyfry. 1920211851612114. A potem jeszcze 5 08
1400.
Erinka wzruszya ramionami.
- Te nie mam pojcia. Rwnie dobrze mog to by nic
nieznaczce bazgroy. Wyglda, jakby napisano w popiechu.
- Moliwe - powiedzia Kjell. Machn kartk. - Mog zatrzyma?
- Oczywicie. Tylko zrobi zdjcie komrk. A nu przyjdzie mi
do gowy genialny pomys i nagle to rozszyfruj.
15

Ragnark - w mitologii nordyckiej zmierzch bogw albo koniec wiata.

- Racja.
Podsun jej kartk, zrobia zdjcie. Potem uklka na dywanie i
zacza sprzta po dzieciach.
- Masz pomys, co z tym zrobi?
- Jeszcze nie, ale wiem, w jakich archiwach szuka.
- Jeste pewien, e to nie s bazgroy?
- Nie jestem, ale zawsze warto sprbowa.
Odezwij si, gdyby si czego dowiedzia. Ja te zadzwoni,
jeli znajd co nowego.
- Lekko popchna dzieci do drzwi.
- Jasne, do usyszenia - powiedzia, sigajc po telefon.
Typowe. Raz si spni i zrobia si afera na cay komisariat. A kiedy
Patrika nie ma p dnia, nikt nawet nie mrugnie okiem. Erika zadzwonia
poprzedniego wieczoru, eby mu opowiedzie o spotkaniach z Ove
Linderem i Johnem Holmem. Bardzo chcia pojecha z Patrikiem do
Kreutza. Westchn nad niesprawiedliwoci losu i wrci do swojej
listy.
Zadzwoni telefon, rzuci si na suchawk.
- Flygare, sucham.
- Gsta, dzwoni Torbjrn - powiedziaa Annika. - Przyszy wyniki
pierwszej analizy krwi. Chcia rozmawia z Patrikiem, ale moe ty by
mg?
- Oczywicie.
Gsta sucha uwanie i pilnie notowa, chocia wiedzia, e
Torbjrn przele kopi faksem. Raporty byy jednak pisane
skomplikowanym jzykiem. atwiej byo je zrozumie, gdy Torbjrn
wyjani osobicie.
Kiedy odkada suchawk, kto zapuka do otwartych drzwi.
- Annika mi powiedziaa, e wanie dzwoni Torbjrn. Co
powiedzia? - spyta z zaciekawieniem Patrik. W oczach mia smutek.
- Stao si co? - spyta Gsta. Patrik usiad ciko.
- Byem u Martina, dowiedzie si, co u niego.
-1 co?
- Bierze urlop. Na pocztek trzy tygodnie. Potem zobaczymy.

- Dlaczego? - Gsta si zaniepokoi. Zdarzao si wprawdzie, e


komenderowa Martinem, ale lubi go. Nie zna nikogo, kto by nie lubi
Martina Molina.
Patrik powtrzy, czego si dowiedzia o chorobie Pii. Gsta poyka
zy. Biedny chopak. I jeszcze ta malutka, tak szybko zostanie bez
mamy. Odwrci si i zacz szybko mruga. Przecie nie bdzie paka
w pracy.
- Musimy sobie poradzi bez Martina - podsumowa Patrik. - Wic
co ci powiedzia Torbjrn?
Gsta dyskretnie wytar oczy i odchrzkn. Odwrci si i zajrza do
notatek.
- Pastwowe Laboratorium Kryminalistyczne potwierdza, e to
ludzka krew. Ale prbki s na tyle stare, e nie udao si odtworzy
profilu DNA, eby go porwna z krwi Ebby.
Nie ustalono rwnie, czy to krew jednej, czy wielu osb.
- Okej. Czyli tak jak mylaem. A pocisk?
- Torbjrn pokaza go wczoraj znajomemu, ekspertowi od broni
palnej. Facet zrobi pobien analiz. Nie ma zgodnoci z pociskami
pochodzcymi z niewyjanionych zabjstw.
- Czowiek zawsze si udzi - powiedzia Patrik.
- Tak. Kaliber dziewi milimetrw.
- Dziewi milimetrw? Nie mona powiedzie, eby nam to zawzio
poszukiwania.
- Rzeczywicie. Ale Torbjrn powiedzia, e na pocisku s
wyrane rysy, wic ten facet ma go zbada dokadniej. Moe uda si
okreli rodzaj broni, z ktrej zosta wystrzelony. Gdybymy znaleli
bro, byoby z czym porwnywa.
- Pozostaje tylko ta bahostka: odnalezienie broni. Na ile dokadnie
przeszukalicie dom i okolic?
-Wtedy, w 1974?
Patrik przytakn.
- Staralimy si, jak moglimy - odpar Gsta. - Mielimy mao
ludzi, ale mona powiedzie, e przeczesalimy ca wysp. Gdyby bro
gdzie porzucono, na pewno bymy j znaleli.

- Pewnie ley na dnie morza.


- Pewnie tak. Nawiasem mwic, zaczem ju dzwoni do byych
uczniw, jak dotd bez rezultatu. Do wielu si nie dodzwoniem. Nic
dziwnego, sezon urlopowy, pewnie wyjechali.
- Dobrze, e si za to zabrae - powiedzia Patrik, przecigajc
doni po wosach. - Gdyby ktry z nich zainteresowa ci szczeglnie,
moemy si do niego wybra.
- S rozrzuceni po caej Szwecji - odpar Gsta. - Musielibymy
si niele najedzi, gdybymy z kadym chcieli rozmawia osobicie.
- Zastanowimy si, kiedy bdzie wiadomo, ilu moe wchodzi w
gr. - Patrik podszed do drzwi. - Moe po lunchu pojedziemy do Leona
Kreutza? On na szczcie mieszka niedaleko.
- Dobrze. Miejmy nadziej, e rozmowa z nim przyniesie wicej
ni wczorajsze przesuchania. Meyer by tak samo zamknity w sobie jak
wtedy.
- Rzeczywicie, trzeba byo z niego wyciga kade sowo. A ten
Mansson to liski typ - powiedzia Patrik, wychodzc.
Gsta odwrci si i zacz wybiera kolejny numer. Nie znosi
rozmawia przez telefon i gdyby nie chodzio Ebb, zrobiby wszystko,
eby tego unikn. Dobrze, e cz rozmw wzia na siebie Erika.
- Gsta! Chod na chwil - zawoa Patrik.
W korytarzu sta Mrten Stark, z zacit min i foliow torebk w
rku. Byo w niej co, co wygldao na pocztwk.
- Mrten chce nam co pokaza - powiedzia Patrik.
Woyem to szybko do torebki - powiedzia Mrten. - Ale wczeniej
wziem do rki, wic mogem zatrze jakie lady.
- Dobrze, e o tym pomylae - uspokoi go Patrik.
Gsta obejrza pocztwk przez foli. Najzwyklejsza pocztwka
przedstawiajca rozkoszne kocitko. Odwrci i przeczyta.
- A to co?! - wykrzykn.
- Wyglda na to, e G pokaza swoj prawdziw twarz powiedzia Patrik. - Grozi jej mierci, bez wtpienia.
Szpital Lngbro 1925

Musiao zaj jakie nieporozumienie, pewnie przez t okropne

kobiet. Ale ona mu pomoe. Cokolwiek si stao, wszystko si


uoy. Jak tylko znw bd razem.
Crk zostawia w cukierni. Nic jej nie bdzie. Gdyby kto
pyta, dlaczego siedzi sama, miaa odpowiada, e matka posza
do toalety.
Przyjrzaa si uwanie budynkowi. Nietrudno byo trafi.
Zaczepia kilka osb, eby spyta o drog. W kocu trafia na
kobiet, ktra opisaa jej dokadnie, jak wej do szpitala
Lngbro. Teraz musiaa si dosta do rodka. Przy gwnym
wejciu, odfrontu, krcio si mnstwo pracownikw. Z atwoci
by j zauwayli. Chciaa si poda za pani Gring, ale jeli
tamta ju tu bya, oszustwo by si wydao i byaby bez szans.
Chykiem, eby nikt jej nie zobaczy z okien, zakrada si na
tyy. Zobaczya wejcie dla pracownikw. Dusz chwil
obserwowaa wchodzce i wychodzce kobiety: w rnym wieku,
w wykrochmalonych fartuchach. Niektre wrzucay co do wzka
na brudn bielizn stojcego na prawo od drzwi. Wreszcie
przyszed jej do gowy ten pomys. Podesza do wzka i rozejrzaa
si. Nie odrywaa wzroku od drzwi. Nikt nie wychodzi, wic
szybko przeszukaa zawarto wzka. Gwnie pociel i obrusy,
ale na samym dnie nalaza fartuch. Taki, jaki nosiy pielgniarki.
Chwycia go i ukrya si za rogiem, eby si przebra.
Potem starannie schowaa wosy pod czepek. Fartuch by
troch brudny na dole, ale poza tym nie wyglda niewieo.
Pozostao jej mie nadziej, e nie wszystkie pielgniarki si znaj
i e si nie zorientuj, e zjawi si kto nowy.
Otworzya drzwi i zajrzaa do rodka. Wygldao to na
przebieralni dla pracownikw. Nikogo nie byo. Wysza na
korytarz, rzucajc dookoa ukradkowe spojrzenia. Mina dugi
rzd zamknitych drzwi. Nigdzie tabliczek z nazwiskami.
Uzmysowia sobie, e nie znajdzie Hermanna. Zasonia rk
usta, eby nie jkn z rozpaczy. Nie wolno si poddawa.
Nadeszy dwie mode pielgniarki, rozmawiay cicho. Dagmar
wytya such. Czyby wymieniy nazwisko Gring? Nadstawia

uszu i powoli ruszya w ich stron. Pielgniarka z tac alia si


koleance:
- Ostatnim razem gdy do niego weszam, rzuci we mnie tac
zjedzeniem - powiedziaa.
- Dlatego siostra przeoona kazaa, ebymy do Gringa
wchodziy we dwie - odpara druga. Jej rwnie gos lekko dra.
Przystany przed jakimi drzwiami. Wyranie si wahay.
Dagmar zrozumiaa, e teraz albo nigdy. Musi przystpi do
dziea. Chrzkna.
- Polecono mi zaj si Gringiem, wic wy, dziewczyny,
moecie i - powiedziaa wadczym tonem i signa po tac.
- Naprawd? - spytaa dziewczyna z wahaniem, ale i
wyran ulg.
- Wiem, jak si obchodzi z takimi jak on. Idcie, zajmijcie
si czym poytecznym, ja to zaatwi. Tylko pomcie mi otworzy
drzwi.
- Dzikujemy - powiedziay obie, dygajc.
Jedna wyja z kieszeni wielki pk kluczy i wprawnym ruchem
woya ktry z nich do zamka. Przytrzymaa drzwi. Kiedy
Dagmar wesza do pokoju, odeszy, cieszc si, e je omino to
nieprzyjemne zadanie.
Dagmar poczua, e serce jej wali. Oto jej Hermann. Ley na
zwykej pryczy, plecami do
niej.
- Hermannie, teraz ju wszystko bdzie dobrze - powiedziaa,
stawiajc tac na pododze. - Jestem przy tobie.
Nie poruszy si. Patrzya na jego plecy, przeszy j dreszcz.
Wreszcie jest przy nim.
- Hermannie - powtrzya, kadc mu rk na ramieniu.
Odsun si i usiad na brzegu pryczy.
- Czego pani chce!? - wrzasn.
Dagmar si wzdrygna. To jest Hermann? Przystojny lotnik,
ktry wprawia jej ciao w drenie? Postawny, o szerokich
ramionach i wosach zoccych si w socu? To chyba nie moe

by on.
Daj mi lekarstwo, suko przeklta. dam! Nie wiesz, kto ja
jestem? Jestem Hermann Goring i musz dosta lekarstwo. Mwi z wyranym niemieckim akcentem, robi pauzy, jakby szuka
waciwego sowa.
cisno j w gardle. Czowiek, ktry krzycza na ni jak
optany, by otyy, mia chorobliwie blad cer i rzadkie, lepice
si do czaszki wosy. Krople potu ciekay mu po twarzy.
Odetchna gboko. Musi si upewni, czy to nie pomyka.
- Hermannie, to ja, Dagmar - powtrzya ostronie.
Pomylaa, e w kadej chwili moe j zaatakowa. yy pulsoway
mu na czole. Blado znikna, od szyi w gr mocno si
zaczerwieni.
- Dagmar? Mam gdzie, jak si nazywacie, suki jedne. Chc
moje lekarstwo. ydzi mnie tu zamknli, a ja musz by zdrowy.
Hitler mnie potrzebuje. Daj mi moje lekarstwo.
Krzycza, plu lin w jej twarz. Dagmar bya przeraona, ale
podja jeszcze jedn prb:
- Nie pamitasz mnie? Poznalimy si na przyjciu u doktora
Sjlina. We Fjllbace.
Nagle ucich, zmarszczy czoo i spojrza na ni ze
zdumieniem.
- We Fjllbace?
- Tak, w domu doktora Sjlina - powtrzya. - Spdzilimy
razem noc.
Wzrok mu pojania, przypomnia sobie. Nareszcie. Teraz
wszystko bdzie dobrze. Ju ona si o to postara. Hermann znw
bdzie jej przystojnym kapitanem.
- Ty jeste t suc - powiedzia, ocierajc pot z czoa.
- Mam na imi Dagmar - przypomniaa. Ogarn j niepokj.
Dlaczego nie podbieg, nie wzi jej w objcia? Tak to sobie tyle
razy wyobraaa.
Nagle zacz si mia. Tusty brzuch a mu si trzs.
- Dagmar. No wanie. - Znw si rozemia.
-

Dagmar zacisna pici.


- Mamy crk. Ma na imi Laura.
- Crk? - Przyjrza jej si uwanie, mruc oczy. - Nie
pierwszy raz sysz co takiego. Nie bybym taki pewny, Zwaszcza
gdy chodzi o suc.
Ostatnie sowa wypowiedzia z wyran pogard Dagmar
wpada we wcieko. W sterylnym biaym pokoju, do ktrego nie
docieraa nawet odrobina dziennego wiata, legy w gruzach
wszystkie jej marzenia i nadzieje. Jej ycie okazao si iluzj.
Niepotrzebnie przez cae lata usychaa z tsknoty, mczya si z
wrzeszczcym bachorem, jego crk, ktra bez przerwy czego si
od niej domagaa. Krzykna ochryple i rzucia si na niego.
Chciaa mu odpaci za to, co jej zrobi. Rozoraa mu paznokciami
twarz. Gdzie z oddali docierao do niej, e krzyczy co po
niemiecku. Drzwi si otworzyy, poczua, e kto j szarpie,
odciga od mczyzny, ktrego kochaa tak dugo.
Zapada si w ciemno.
Ojciec nauczy go, jak si robi interesy. W tej dziedzinie Lars Ake
Lovart Mansson by legend. Sebastian zawsze podziwia ojca.
Lovartem16 zosta dziki swojemu powodzeniu w interesach i temu, e
potrafi si wykaraska z najgorszych tarapatw. Mwio si, e Lars
Ake moe plu pod wiatr i nie spadnie mu na twarz ani kropla liny.
Lovart twierdzi, e bardzo atwo zmusi czowieka, eby robi,
czego si od niego chce. Podstawowa zasada jest taka sama jak w
boksie: trzeba znale najsabszy punkt przeciwnika
i atakowa tak dugo, a bdzie mona unie rce w gecie zwycistwa.
Albo, tak jak on, zgarn gwn wygran. Ale ten sposb robienia
interesw nie przysporzy mu ani popularnoci, ani szacunku. Kwitowa
to sowami: szacunkiem si nie najesz.
Stao si to rwnie dewiz jego syna. Sebastian zdawa sobie
spraw, e jedni go nienawidz, a inni, i tych jest jeszcze wicej, si go
boj. Ale popijajc przy basenie zimne piwo, zupenie si tym nie
przejmowa. Na przyjaniach mu nie zaleao. Posiadanie przyjaci
16

Lovart - raczej: loyart, w eglarstwie: po nawietrznej.

oznaczao konieczno godzenia si na kompromisy i dzielenia si z


kim wadz.
- Tato, chcemy si z chopakami wybra do Strmstad, ale nie
mam pienidzy. - Jon sta przed nim w samych kpielwkach i patrzy
bagalnie.
Sebastian osoni doni oczy i spojrza na syna. Elisabeth czasem
narzekaa, e rozpuszcza chopaka i jego o dwa lata modsz siostr
Jossan, ale on tylko parska. Surowe wychowanie, egzekwowanie zasad i
tak dalej - to dobre dla zwykych Svenssonw, nie dla nich. Dzieciaki
maj wiedzie, co ycie ma do zaoferowania, e naley bra, co si chce.
Kiedy przyjdzie pora, wemie Jona do firmy i nauczy go wszystkiego,
czego sam si nauczy od swojego ojca. A na razie niech si chopak
bawi.
- We moj zot kart. Jest w portfelu, w przedpokoju.
- Super. Dziki, ojciec! - Jon szybko pobieg do domu, jakby si
ba, e Sebastian zmieni zdanie.
Na turnieju tenisowym Swedish Open w Bastad te mia zot kart
ojca. Rachunek wynis siedemdziesit tysicy koron. Ale to drobiazg,
jeli to moe pomc Jonowi utrzyma odpowiedni pozycj w szkole w
Lundsbergu. Pogoski o zamonoci jego ojca szybko zapewniy mu
wielu kolegw, takich, ktrzy w przyszoci zostan ludmi
wpywowymi.
Lovart wpoi Sebastianowi, e trzeba nawizywa odpowidnie
znajomoci, e s one znacznie waniejsze od przyjaci. Posa go do
szkoy na Val, gdy pozna nazwiska uczniw. Przeszkadzao mu tylko,
e jest tam rwnie ten y d e k, jak go nazywa. Chopak nie mia ani
pienidzy, ani rodziny, ktrymi mgby u pochwali. Jego obecno
psua opini szkoy. Ale gdy Sebastian wraca pamici do tamtych
odlegych czasw, przypomina sobie, e bardzo Josefa lubi. Mia
energi i upr, tak jak on.
Dzi, gdy szalony pomys Josefa poczy ich na nowo, musia
przyzna, e podziwia go za to, e jest gotw zrobi wszystko, eby
osign cel. Fakt, e maj odmienne cele, nie mia w tym wypadku
znaczenia. Wiedzia, e przebudzenie bdzie brutalne, ale czu, e Josef

w gbi duszy te to wie. Ale, jak si to mwi, nadzieja umiera ostatnia.


Josef zdawa sobie spraw, e musi robi to, co chce Sebastian. Wszyscy
musz.
To, co si ostatnio dziao, bez wtpienia byo bardzo ciekawe.
Plotka, e znaleziono co na Val, rozesza si szybko, ale to zaczo si
wczeniej, zaraz po powrocie Ebby. Ludzi ciekawio wszystko, co si
wizao z tamt histori, a teraz jeszcze wczya si policja.
Sebastian w zamyleniu obraca w rce szklank z piwem. Potem dla
ochody przytkn j do piersi. By ciekaw, co tamci myl o tym, co si
dzieje, i czy do nich te przysza policja. Z podjazdu dobieg ryk
ruszajcego porsche. Prosz, gwniarz podwdzi kluczyki do
samochodu. Leay obok portfela. Umiechn si. Chopak z fantazj.
Lovart byby z niego dumny.
Od powrotu z Val bez przerwy rozwaaa rozmaite pomysy na
urzdzenie pensjonatu. Rano po prostu wyskoczya z ka. Dan si z
niej podmiewa, ale widziaa w jego oczach, e bardzo go cieszy jej
zapa.
Minie jeszcze sporo czasu, zanim na serio bdzie si moga zabra
do roboty, ale chciaa zacz natychmiast Ledwie moga si
powstrzyma. W tym domu byo co pocigajcego. Moe dlatego, e
Mrten odnis si do jej pomysw z takim entuzjazmem. W oczach
mia co w rodzaju podziwu. Anna po raz pierwszy od dawna poczua si
interesujca i
kompetentna. Gdy zadzwonia, eby zapyta, czy moe przyjecha, eby
zrobi pomiary i zdjcia, odpar, e bdzie wicej ni mile widzianym
gociem.
Brakowao jej go, kiedy mierzya odlego midzy oknami w ich
sypialni na pitrze. Kiedy go nie byo, atmosfera bya zupenie inna.
Zerkna na zajt malowaniem futryny Ebb.
- Nie dokucza ci samotno?
- Raczej nie, lubi cisz i spokj.
Odpowiadaa niechtnie, ale cisza w pokoju przytaczaa tak bardzo,
e Anna musiaa mwi.
- Masz jaki kontakt z rodzin? Mam na myli rodzin

biologiczn.
Powinna si ugry w jzyk. Ebba moga to uzna za bezczelno.
Moe zacz j traktowa z jeszcze wiksz
- Nie mam adnej.
- Badaa histori swojej rodziny? Chyba jeste ciekawa, kim byli
twoi rodzice?
Do tej pory mnie to nie ciekawio. - Ebba przestaa
malowa, staa z pdzlem w grze.
- Ale odkd tu przyjechaam, zaczam o tym myle.
- Erika ma jakie materiay.
- Wiem, mwia mi. Chciaabym si kiedy do niej wybra i
obejrze, ale nie mog si zebra. Tu jest tak spokojnie, e utknam.
- Widziaam, e Mrten wybiera si do Fjllbacki.
Ebba kiwna gow.
- Tak, stale kursuje tam i z powrotem. Po zakupy, odbiera poczt i
zaatwia rne sprawy. Prbuj wzi si w gar, ale...
Anna ju chciaa spyta o ich zmare dziecko, ale nie zdobya si na
to. Sama ciko przeywaa aob i nie potrafiaby rozmawia o swojej
tragedii. Dziwio j jednak, e w caym domu nie ma po nim ladu.
adnych zdj, nic, co by przypominao, e kiedy byli rodzicami. Tylko
w oczach mieli co takiego, co widywaa w lustrze.
- Erika mwia, e sprbuje si dowiedzie, co si stao z rzeczami
moich rodzicw. Przecie mieszkajc tutaj, musieli mie mnstwo
rozmaitych przedmiotw. Fajnie byoby co znale, na przykad z
mojego dziecistwa. Ubranka i zabawki. Takie jak te, ktre zachowaam
po... - Przerwaa i wrcia do malowania. W ciszy sycha byo szuranie
pdzla. W rwnych odstpach czasu schylaa si i maczaa go w puszce
biaej farby.
Gdy z dou dobieg gos Martena, zastyga.
- Ebba?
- Jestem na grze.
- Potrzebujesz czego z piwnicy?
Ebba wysza na schody.
- Puszk biaej farby. Jest Anna.

- Widziaem jej dk! - odkrzykn Mrten. - Przynios ci t


farb. Mogaby w tym czasie zaparzy kaw?
- Okej. - Ebba zwrcia si do Anny: - Ty te si napijesz, prawda?
- Bardzo chtnie. - Anna zacza skada miark.
- Moesz mierzy dalej, jeli chcesz. Zawoam, kiedy kawa bdzie
gotowa.
- Dzikuj, w takim razie mierz. - Rozoya miark i starannie
zapisaa co na szkicu. Dziki temu bdzie jej atwiej.
Pracowaa w skupieniu. Syszaa, jak Ebba krzta si w kuchni.
Dobrze bdzie si napi kawy. Najlepiej w cieniu, bo tu, na pitrze,
zrobio si nieznonie gorco. Koszulka kleia jej si do plecw.
Nagle usyszaa huk i gony krzyk. Drgna, miarka wypada jej z
rk. Kolejny huk.
Bez zastanowienia zbiega na d. lizgaa si po wytartych stopniach.
Omal si nie przewrcia.
- Ebba!? - zawoaa.
W drzwiach do kuchni stana jak wryta. Pod oknem wychodzcym
na tyy domu leao szko z rozbitej szyby, kawaki byy rozrzucone po
caej kuchni. Ebba kucaa przy kuchence, osaniaa ramionami gow.
Ju nie krzyczaa, oddychaa nierwno.
Anna wpada do kuchni, szko zatrzeszczao jej pod nogami. Obja
Ebb. Sprawdzia, czy nie jest ranna, ale nie zauwaya krwi. Omiota
wzrokiem kuchni. Chciaa zobaczy, co rozbio szyb. Kiedy spojrzaa
na przeciwlega cian, zaparo jej dech. Dwa wyrane otwory po
pociskach.
- Ebba? Co to byo? - Mrten wbieg po schodach. - Co si stao?
Wodzi wzrokiem od Ebby do rozbitego okna. Potem rzuci si do
ony.
- Jest ranna? - Obj Ebb i tuli j w ramionach.
- Nie wydaje mi si, ale wyglda na to, e kto chcia j zastrzeli.
Serce tuko jej si w piersi. Uwiadomia sobie, e nadal mog by
w
niebezpieczestwie. Moe ten, kto strzela, wci gdzie tu jest?
- Musimy std wyj - powiedziaa, wskazujc na okno.

Mrten domyli si, o co jej chodzi.


- Nie wstawaj, Ebbo. Powinnimy si trzyma jak najdalej od okna
- powiedzia wyranie, jakby mwi do dziecka.
Ebba skina gow. Zgici wp wybiegli do przed pokoju. Anna z
przeraeniem spojrzaa na drzwi. A jeli ten kto wpadnie i ich zastrzeli?
Mrten dostrzeg jej spojrzenie. Rzuci si do drzwi i przekrci klucz.
- Jest drugie wejcie? - spytaa. Serce walio jej jak oszalae.
- Przez piwnic, ale drzwi s zamknite na klucz.
- A okno w kuchni? Przecie jest wybite.
- Za wysoko - odpar. Gos mia spokojniejszy ni wyraz twarzy.
- Zadzwoni na policj. - Anna signa do lecej na peczce
torebki. Trzscymi si rkami wyja komrk. Czekajc na poczenie,
spojrzaa na Martena i Ebb. Siedzieli na najniszym schodku. Mrten
obejmowa Ebb. Pooya gow na jego piersi.
- Halo, a wy gdzie si podziewalicie?
Erika a podskoczya.
- Kristina? - Zagapia si na teciow. Wysza z kuchni ze cierk
w rku.
- Sama weszam. Na szczcie od czasu, kiedy podlewaam wam
kwiatki, kiedy bylicie na Majorce, mam klucz. Inaczej tukabym si tu
z Tanumshede na darmo - powiedziaa wesoo i wrcia do kuchni.
Chyba eby najpierw zadzwonia i zapytaa, czy moesz wpa,
pomylaa Erika. Zdja dzieciom buty, odetchna gboko i wesza do
kuchni.
- Pomylaam, e wpadn na kilka godzin, eby wam pomc.
Widz przecie, jak tu wyglda. Za moich czasw byoby to nie do
pomylenia. Nigdy nie wiadomo, kto wpadnie z wizyt. Czowiek nie
chce, eby ludzie widzieli dom w takim stanie - stwierdzia Kristina, z
zapaem wycierajc zlew.
- Rzeczywicie, nigdy nie wiadomo, kiedy krl zechce do nas
wpa na filiank kawy.
Kristina zdumiaa si.
- Krl? Dlaczego miaby wpa krl?
Erika zacisna zby. Nie odpowiedziaa. Czasem tak jest lepiej.

- Gdzie bylicie? - spytaa ponownie Kristina, ruszajc ze


ciereczk do stou.
- W Uddevalli.
- Ojej, wpakowaa te biedne dzieci do samochodu, eby pojecha
do Uddevalli i z powrotem? Biedactwa moje kochane. Dlaczego do mnie
nie zadzwonia? Przecie bym przyjechaa z nimi posiedzie.
Musiaabym odwoa porann kaw z Grel, ale czego si nie robi dla
dzieci i wnukw. Taki los. Zrozumiesz, jak bdziesz stara i dzieci troch
podrosn.
Przerwaa, eby mocniej potrze cerat w miejscu, gdzie zascha
plama z demu.
- Nadejdzie dzie, kiedy ju nie bd moga wam pomc. To moe
nastpi w kadej chwili. Jestem ju po siedemdziesitce i nie wiadomo,
na jak dugo wystarczy mi si.
Erika zmusia si do umiechu. Mia wyraa wdziczno.
- Czy dzieci jady? - spytaa Kristina.
Erika zdrtwiaa. Zapomniaa im da je. Musz by strasznie
godne, ale pod adnym pozorem nie zamierzaa si do tego przyzna.
- Zatrzymalimy si po drodze na hot doga. Ale na pewno chtnie
zjedz lunch.
Zdecydowanym krokiem podesza do lodwki. Co im zrobi?
Najprociej bdzie da im
patki ze zsiadym mlekiem, pomylaa, stawiajc na stole mleko i paczki
Frosties.
Kristina westchna smutno.
- Za moich czasw nikomu do gowy by nie przy szo da dziecku
co innego ni posiek przygotowany w domu. Patrik i Lotta nigdy nie
jedli adnych pproduktw i prosz, jacy zdrowi. Zdrowe nawyki
ywieniowe to podstawa, zawsze to mwi. Ale kto dzisiaj sucha
starych ludzi. Wy, modzi, wszystko wiecie najlepiej. Zreszt teraz
wszystko musi by szybko, szybko - musiaa zaczerpn tchu.
Do kuchni wesza Maja.
- Mamo, jestem strasznie godna. Noel i Anton te. Mam pusto w
brzuchu. - Pogadzia si po okrgym jak niemowlcia brzuszku.

- Przecie po drodze jedlicie hot dogi - powiedziaa Kristina,


gaszczc j po policzku.
Maja pokrcia gow, jasne kosmyki fruway na wszystkie strony.
- Nie jedlimy adnych hot dogw. Zjedlimy tylko niadanie,
wic jestem strasznie godna.
Erika ze zoci spojrzaa na ma donosicielk. Na plecach czua
oskarycielskie spojrzenie teciowej.
- Mog im usmay naleniki - zaproponowaa Kristina.
Maja a podskoczya z radoci.
- Naleniki babci! Ja chc naleniki babci.
- Dzikuj. - Erika wstawia mleko do lodwki. - To ja id na gr,
przebior si i co sprawdz. Co zwizanego z prac.
Kristina ju zacza wyjmowa wszystko, czego potrzebowaa do
ciasta. Patelnia grzaa si na kuchence.
- Id, a ja dopilnuj, eby te biedactwa co zjady.
Erika powoli policzya w mylach do dziesiciu i posza na gr. Nie
zamierzaa nic sprawdza, ale musiaa odsapn. Kristina chciaa dobrze,
ale wietnie wiedziaa, gdzie i jak mocno nacisn, eby j doprowadzi
do szau. Patrika to nie ruszao i to zocio j jeszcze bardziej. Za
kadym razem, kiedy chciaa mu opowiedzie, co jego matka
powiedziaa albo zrobia, mwi: Odpu sobie. Mama czasem
przesadza, po prostu nie zwracaj na ni uwagi.
Moe tak ju jest z matkami i synami. Moe kiedy i ona bdzie
nieznon teciow dla on Noela i Antona? W gbi duszy w to nie
wierzya. Z ca pewnoci bdzie najlepsz teciow na wiecie, tak, z
ktr synowe bd si chciay spotyka, a nawet si jej zwierza. Bd
chciay, eby ona i Patrik towarzyszyli im we wszystkich podrach.
Pomoe im opiekowa si dziemi, a jeli bd miay duo pracy,
przyjdzie do nich posprzta albo co ugotowa. Na pewno bdzie miaa
wasny klucz i... powstrzymaa si. Moe jednak nie jest tak atwo by
idealn teciow.
W sypialni przebraa si w dinsowe szorty i T-shirt. Biay,
ulubiony. Wmawiaa sobie, e j wyszczupla. W ostatnich latach jej
waga si wahaa, ale kiedy nosia rozmiar trzydzieci osiem. Od paru

lat, dokadnie od urodzenia Mai, musiaa kupowa rozmiar czterdzieci


dwa. Jak to si stao? Patrik nie by lepszy. Przesad byo by
stwierdzenie, e kiedy zaczli si spotyka, mia wysportowan
sylwetk, ale brzuch na pewno mia paski. Teraz wyranie stercza i
musiaa z przykroci stwierdzi, e takie brzucho jest bardzo
nieatrakcyjne. Moe Patrik myli tak samo o niej. Przecie ona te nie
wyglda tak jak kiedy. Spojrzaa w lustro. Drgna i odwrcia si. Co
si zmienio. Rozejrzaa si, usiowaa sobie przypomnie, jak pokj
wyglda rano. Nie potrafia, ale mogaby przysic, e co jest nie tak.
Moe Kristina tu bya? Nie. Gdyby tu wesza, posprztaaby i posaa
ko, a nie zrobia tego. Poduszki i kodry walay si w nieadzie,
narzuta jak zwykle leaa zmitoszona w nogach ka. Rozejrzaa si
jeszcze raz, wzruszya ramionami. Musiao jej si przywidzie.
Posza do gabinetu i usiada przed komputerem. Ze zdumieniem
spojrzaa na ekran.
Kto prbowa si zaogowa do jej komputera. Po trzech nieudanych
podejciach komputer zada jej pytanie: Jak si wabio twoje pierwsze
zwierz domowe?.
Poczua si dziwnie, rozejrzaa si po pokoju. Tak, kto tu by, na
pewno. Moe nie utrzymywaa idealnego porzdku, ale potrafiaby
powiedzie, gdzie dokadnie co ley. Natychmiast si zorientowaa, e
kto grzeba w jej rzeczach. Dlaczego? Szuka czego? A jeli tak, to
czego? Dusz chwil upewniaa si, czy czego nie brakuje. Chyba nie.
- Erika?! - zawoaa z dou teciowa.
Erika z wci tym samym nieprzyjemnym uczuciem wysza na
schody.
- Sucham. - Wychylia si nad porcz. Kristina spogldaa na ni
z wyrzutem.
- Musisz pamita, eby porzdnie zamyka drzwi od werandy. To
si mogo le skoczy. Na szczcie zobaczyam Noela przez okno. Ju
by na dworze i pdzi w d, w stron ulicy. Zapaam go w ostatniej
chwili. Naprawd nie mona zostawia niezamknitych drzwi, kiedy w
domu s mae dzieci. Mog si wymkn w jednej chwili. Czowiek
nawet nie zdy mrugn!

Mrz przeszed jej po kociach. Dobrze pamitaa, e kiedy


wyjedali, drzwi od werandy byy zamknite na klucz. Po namyle
signa po telefon i wybraa numer Patrika. Usyszaa dzwonek jego
komrki na kuchennym blacie. Rozczya si.
Paula podniosa si z kanapy. Stkna. Pora lunchu. Mdlio j na sam
myl o jedzeniu, ale wiedziaa, e musi je. Zawsze uwielbiaa kuchni
matki, ale w ciy stracia apetyt. Gdyby to od niej zaleao, ywiaby
si wycznie krakersami i lodami.
- O, jest nasz hipcio! - powiedzia Mellberg, odsuwajc dla niej
krzeso.
Nie chciao jej si odpowiada. Syszaa ten art tysice razy.
- Co bdzie na obiad?
- Miso z warzywami duszone w eliwnym garnku. Musisz je
elazo - powiedziaa matka. Naoya ogromn porcj i postawia przed
ni talerz.
- Dzikuj, e mnie zapraszacie. Zupenie mi si nie chce gotowa,
zwaszcza kiedy Johanna jest w pracy.
- Przecie to oczywiste, creczko. - Rita si umiechna.
Paula odetchna gboko i wzia do ust pierwszy ks. Rs jej w
ustach, ale ua, nie poddawaa si. Dziecko musi si dobrze odywia.
- Co sycha w pracy? - spytaa. - Zrobilicie jakie postpy w
sprawie Val?
Mellberg apczywie pochon swoj porcj. Dopiero wtedy
odpowiedzia:
- Tak, posuwamy si naprzd. Musiaem si naharowa, ale tylko wtedy
s wyniki.
- No i do czego doszlicie? - spytaa Paula, cho doskonale
zdawaa sobie spraw, e Bertil, mimo e jest szefem komisariatu, nie
bdzie umia odpowiedzie.
- Taak... - Speszy si. - Prawd mwic, jeszcze nie uporzdkowalimy
wnioskw.
W tym momencie zadzwonia jego komrka. Wdziczny losowi,
poszed odebra.
- Mellberg, sucham... Cze, Anniko... A gdzie, do cholery, jest

Hedstrm? A Gsta? Jak to nie moesz si dodzwoni? Na Val?


Dobrze, bior to na siebie... Mwi, e bior to na siebie! - Rozczy si
i mruczc co pod nosem, wyszed do przedpokoju.
- A ty dokd? Nie sprztne po sobie! - zawoaa Rita.
- Wana sprawa subowa. Strzelanina na Val. Nie mam czasu na
porzdki.
Paula poczua, e budzi si do ycia. Zerwaa si na rwne nogi.
- Zaczekaj! Co powiedziae? Postrzelono kogo na Val?
- Nie znam szczegw, ale jak ju powiedziaem Annice, jad
tam. Zajm si tym osobicie.
- Jad z tob - powiedziaa Paula i z jkiem usiada na stoku, eby
woy buty.
- Mowy nie ma - odpar Bertil. - Zreszt jeste na urlopie.
Z kuchni wybiega Rita. Natychmiast go popara.
- Zwariowaa! - krzykna gono. Cud, e nie obudzia Lea. Spa
po obiedzie w eczku, w sypialni jej i Bertia. - Nigdzie w tym stanie
nie pojedziesz.
- Dobrze, przemw jej do rozsdku.
Mellberg pooy rk na klamce i ju mia si wymkn, kiedy
Paula powiedziaa:
- Nie pojedziesz beze mnie. A jeli sprbujesz, pojad do
Fjllbacki autostopem, a stamtd na wysp.
Paula nie artowaa. Miaa do spokoju i bezczynnoci. Nie
zwracaa uwagi na matk.
- Cholera z tymi babami - powiedzia Mellberg rezygnacj. Ruszy
do samochodu, uruchomi silnik i wczy klimatyzacj. - Masz mi
obieca, e bdziesz si zachowywa spokojnie, a w razie jakiej
awantury bdziesz si trzyma z daleka.
- Obiecuj - powiedziaa Paula i usiada obok niego.
Po raz pierwszy od miesicy poczua, e jest sob, a nie chodzcym
inkubatorem. Mellberg zadzwoni do Victora Bogesj z Ratownictwa
Morskiego, eby go poprosi o transport na Val. Zastanawiaa si, co
tam zastan.

Fjllbacka 1929

Szkoa bya dla Laury jedn wielk udrk. Co rano, zanim wysza
z domu, zwlekaa jak najduej. Na przerwach obrzucano j
wyzwiskami, a wszystko przez matk. Caa Fjllbacka wiedziaa,
e Dagmar jest wariatk i pijaczk. Czasami, wracajc ze szkoy,
widywaa, jak kry po rynku, pokrzykuje na ludzi i plecie co o
Gringu. Udawaa wtedy, e jej nie widzi, i sza dalej.
Matka rzadko bywaa w domu. Wracaa pn noc i spaa,
gdy Laura sza do szkoy. Gdy wracaa, ju jej nie byo. Po
powrocie ze szkoy musiaa posprzta. Uspokajaa si dopiero
wtedy, gdy ju nie byo ladu matki. Chowaa porozrzucane
ubrania, praa, gdy nazbierao si brudw, wycieraa szafki i
podog w kuchni, chowaa maso i sprawdzaa, czy chleb nadaje
si jeszcze do jedzenia. Matka zostawiaa go na wierzchu. cieraa
kurze porzdkowaa mieszkanie. Dopiero gdy wszystko stao na
swoim miejscu i lnio czystoci, moga si spokojnie pobawi
domkiem dla lalek. By najcenniejsz rzecz, jak miaa.
Dostaa go od miej ssiadki. Zapukaa pewnego dnia, kiedy matki
nie byo w domu.
Czasami ludzie byli mili i przynosili jej rne rzeczy: jedzenie,
ubrania albo zabawki.
Ale wikszo gapia si albo wytykaa j palcami. Gdy matka
zostawia j sam w Sztokholmie, nauczya si, e nie wolno prosi
o pomoc. Zabraa j wtedy policja, a potem trafia do raju.
Dwa dni mieszkaa u jakiej rodziny. Mama i tata tak ciepo na
ni spogldali. Miaa wtedy zaledwie pi lat, ale doskonale
wszystko pamitaa. Tamta mama usmaya najwiksz porcj
nalenikw, jak kiedykolwiek widziaa, i bardzo j zachcaa do
jedzenia. Najada si
tak, e mylaa, e ju nigdy nie bdzie godna. Wyjli dla niej z
szuflady sukienki w kwiatki. Nie byy podarte ani brudne. Byy
najpikniejsze, jakie mona sobie wyobrazi. Czua si jak
ksiniczka. Przez dwa kolejne wieczory caowano j w czoo, a
potem zasypiaa w wygodnym ku, w czystej pocieli. Mama o

miym spojrzeniu tak adnie pachniaa. Nie wdk i stchym


brudem, jak jej matka. Mieli adny dom, porcelanowe figurki, na
cianach makatki. Ju po pierwszym dniu Laura zacza prosi i
baga, eby moga u nich zosta. Tamta mama nic nie
powiedziaa, tylko mocno j przytulia.
Wkrtce jednak, jakby nic si nie stao, znw bya w domu, z
matk. Matka bya na ni wcieka jak nigdy i spucia jej takie
lanie, e ledwo moga usi na pupie. Wtedy postanowia, e ju
nigdy nie bdzie marzy o dobrej mamie. Nikt jej nie uratuje, wic
nie ma sensu walczy. Cokolwiek si stanie, zawsze znw trafi do
matki, jej ciemnego i ciasnego domu. Za to gdy ju bdzie dua, w
jej domu zawsze bdzie porzdek, bd szydekowe serwety, a na
nich porcelanowe kotki, i haftowane makatki w kadym pokoju.
Przyklka przed domkiem dla lalek. Mieszkanie ju
wysprztaa, poskadaa i pochowaa pranie. Potem zrobia sobie
kanapk. Przez chwil moga poby w innym, lepszym wiecie.
Trzymaa w rce lalk - mam. Bya leciutka i pikna, w biaej
sukni ozdobionej koronkami, z konierzem zachodzcym na szyj,
uczesana w kok. Kochaa t lalk. Pogaskaa j palcem po
twarzyczce. Wygldaa tak adnie, zupenie jak tamta pachnca
mama.
Delikatnie posadzia lalk na kanapie w salonie domku dla
lalek. Wanie salon lubia najbardziej. Wszystko byo tam idealne,
nawet maciupeki krysztaowy yrandol. Potrafia godzinami
oglda krysztaki i dziwi si, e mona zrobi co tak maego i
doskonaego zarazem. Zmruya oczy i krytycznie spojrzaa na
salonik. Na pewno ju nic nie da si poprawi? Przesuna st w
lewo, potem krzeseka. Troch trwao, zanim je ustawia w
idealnie rwne rzdy. Udao si. Ale potem musiaa przesun
kanap, bo na rodku salonu zrobio si dziwnie pusto. A przecie
tak nie mogo by. Jedn rk podniosa lalk mam, drug
kanap. Postawia kanap i poszukaa dwch laleczek dzieci. One
te mog tu by, pod warunkiem e bd grzeczne. W salonie nie
mona biega ani baagani, trzeba by grzecznym i siedzie

spokojnie. Wiedziaa to na pewno.


Laleczki dzieci posadzia po obu stronach lalki mamy. Kiedy
odpowiednio przekrzywia gow, lalka mama wygldaa, jakby si
umiechaa. Bya pikna, po prostu idealna. Ona bdzie taka
sama, jak uronie.
Patrik dotar na miejsce mocno zasapany. Dom by piknie pooony, na
wzniesieniu. Samochd zostawili na parkingu przy Brandparken i poszli
pieszo krt drog. Zocio go, e sapie jak miech kowalski, podczas
gdy Gsta nie wydaje si ani troch zmczony.
- Halo?! - zawoa, zagldajc w otwarte drzwi. Latem ludzie
czsto zostawiaj okna i drzwi otwarte, wic zamiast puka czy dzwoni,
woa si gospodarzy. Pojawia si kobieta w kapeluszu
przeciwsonecznym, okularach przeciwsonecznych i czym w rodzaju
kolorowej zwiewnej tuniki. Mimo upau miaa na rkach cienkie
rkawiczki.
- Sucham? - Zrobia min, jakby chciaa sobie pj.
- Jestemy z policji z Tanum. Szukamy Leona Kreutza.
- To mj m. Jestem la Kreutz. - Podaa mu rk w rkawiczce. Wanie jemy lunch.
Wyranie daa do zrozumienia, e przeszkadzaj. Patrik i Gsta
spojrzeli po sobie. Jeli
Leon Kreutz bdzie tak samo powcigliwy jak jego ona, czeka ich
powane wyzwanie. Poszli za ni na taras. Leon Kreutz siedzia przy
stole, na wzku inwalidzkim.
- Mamy goci. Z policji.
Kreutz spojrza na nich i skin gow. Nie by zdziwiony.
- Prosz usi. Jemy saatk. Moja ona preferuje takie posiki powiedzia z krzywym umiechem.
- Mj m wolaby darowa sobie lunch i zapali papierosa powiedziaa jego ona. Usiada przy stole i rozoya na kolanach
serwetk. - Nie bdzie wam przeszkadzao, e bd jada?
Patrik zrobi gest, ktry mia znaczy: prosz je t swoj saatk,
porozmawiamy z mem.
- Przypuszczam, e przyszlicie porozmawia o Val - Kreutz

przesta je, rce zoy na kolanach. Na kawaku kurczaka na jego


talerzu usiada osa. Nie przeszkadza jej.
- Zgadza si.
- Co tam si dzieje? Kr dziwne plotki.
- Dokonalimy tam pewnych odkry - odpar z rezerw Patrik. Pastwo niedawno wrcili do Fjllbacki?
Patrzy na twarz Kreutza. Pojednej stronie bya gadka, bez blizn. Po
drugiej mia ich mnstwo. Wygity w gr kcik ust odsania zby.
- Kupilimy ten dom kilka dni temu, wczoraj si wprowadzilimy powiedzia Kreutz.
- Dlaczego pan wrci po tylu latach? - spyta Gsta.
- Z wiekiem czowiek zaczyna czu, e powinien wrci. - Kreutz
odwrci gow. Patrzy na morze.
Patrik widzia tylko profil bez blizn. Uzmysowi sobie, e kiedy
Kreutz musia by bardzo przystojny.
- Ja wolaabym zosta w naszym domu na Riwierze - powiedziaa
jego ona.
Wymienili z mem zagadkowe spojrzenia.
- Ona zazwyczaj stawia na swoim. - Kreutz znw si umiechn
tym swoim szczeglnym umiechem. - Ale tym razem si uparem.
Chciaem tu wrci.
- Paska rodzina chyba miaa w okolicy letni dom? - powiedzia
Gsta.
- Tak. Letniak, jak si wtedy mwio. Zwyky domek na Kalvo.
Niestety ojciec go sprzeda. Nie pytajcie dlaczego. Po prostu co go
naszo. Zreszt na stare lata zrobi si nieco ekscentryczny.
- Syszaem, e mia pan ciki wypadek samochodowy powiedzia Patrik.
- Tak. Ju bym nie y, gdyby nie la. Prawda, kochanie?
Jej sztuce szczkny tak gono, e Patrik drgn. Nie
odpowiedziaa, spojrzaa tylko na ma. Po chwili jej twarz zagodniaa.
- Prawda, kochanie. Gdyby nie ja, ju by nie y.
- Wanie. Nie pozwalasz mi o tym zapomnie.
- Od jak dawna s pastwo maestwem? - spyta Patrik.

- Od okoo trzydziestu lat. - Kreutz odwrci si do nich. Poznaem I na jakim przyjciu w Monako. Bya tam najpikniejsz
dziewczyn. I nie dawaa si poderwa. Musiaem si bardzo stara.
- Nic dziwnego, zwaywszy na to, jak miae wtedy reputacj.
Ich przekomarzanki przypominay taniec zgranej pary. Taczyli bez
napicia. Patrik dostrzeg nawet na twarzy pani Kreutz co w rodzaju
umiechu. By ciekaw, jak wyglda bez tych wielkich okularw. Skr
na kociach policzkowych miaa napit, wargi nienaturalnie pene.
Oczy pewnie dopeniyby obrazu osoby, ktra jest gotowa sono
zapaci, eby lepiej wyglda. Patrik znw zwrci si do Kreutza.
- Powodem, dla ktrego chcemy z panem porozmawia, s lady,
ktre znalelimy na Val. Wskazuj na to, e Elvanderowie zostali
zamordowani.
- Wcale mnie to nie dziwi - powiedzia Kreutz po chwili. - Nigdy
nie mogem zrozumie, jak to moliwe, eby caa rodzina tak po prostu
znikna.
Ia Kreutz zakaszlaa. Zblada.
- Przepraszam panw. Nie sdz, ebym moga wnie co
istotnego, wic dokocz lunch w rodku, a wy bdziecie mogli
spokojnie porozmawia.
- Prosz bardzo. Chcielimy rozmawia gwnie z pani mem. Patrik podcign nogi, eby j przepuci.
Wysza z talerzem w rku. Zostawia za sob obok sodkich perfum.
Leon zmruy oczy. Patrzy na Gost.
- Chyba pana skd znam. To nie pan przypyn wtedy na Val? I
zabra nas na komisariat?
- Zgadza si - przytakn Gsta.
- Pamitam, e by pan miy. Za to paski kolega traktowa nas
dosy obcesowo. On te jeszcze pracuje?
- Na pocztku lat osiemdziesitych przenis si do Gteborga.
Straciem z nim kontakt, ale syszaem, e par lat temu odszed z tego
wiata - odpar Gsta. Pochyli si. - Zapamitaem pana jako
urodzonego przywdc.
- Trudno mi si wypowiada na ten temat. Ale owszem, zawsze

potrafiem skoni ludzi, eby mnie suchali.


- Odniosem wraenie, e tamci chopcy pana podziwiali.
Kreutz pokiwa gow.
- Chyba tak. Swoj drog, co za zgraja! - Rozemia si. - Tak
zbieranin mona znale tylko w mskiej szkole z internatem.
- Ale wy mielicie ze sob duo wsplnego, prawda? Wszyscy
pochodzilicie z zamonych rodzin - powiedzia Gsta.
- Z wyjtkiem Josefa. Chodzi do tej szkoy, bo jego rodzice mieli
wielkie ambicje. Zrobili mu istne pranie mzgu. Mia zrealizowa
zobowizanie, uczci ydowskie dziedzictwo, dokona wielkiego dziea,
eby zrwnoway straty, jakie ponieli w czasie wojny.
- To nieatwe zadanie dla nastoletniego chopca - powiedzia
Patrik.
- Rzeczywicie nieatwe, ale potraktowa je po wanie. Nadal stara
si robi wszystko, eby speni te oczekiwania. Chyba syszelicie o
muzeum ydw?
- Tak, chyba czytaem w gazecie - odpar Gsta.
- Dlaczego chce budowa to muzeum wanie tutaj? - spyta Patrik.
- Bo w naszej okolicy w czasie wojny duo si dziao. Zreszt to
muzeum ma rwnie pokaza rol Szwecji w drugiej wojnie wiatowej.
Patrik przypomnia sobie dochodzenie sprzed kilku lat. Kreutz ma
racj. Okrg Bohuslan ley blisko okupowanej przez Niemcw
Norwegii, a biae autobusy17 przywoziy byych winiw niemieckich
obozw koncentracyjnych midzy innymi do Uddevalli. Inna rzecz, e
mieszkacy mieli rne sympatie. Powszechna neutralno bya pewnym
zaoeniem przyjtym po fakcie.
- Skd pan wie, jakie plany ma Josef Meyer? - spyta Patrik.
- Par dni temu spotkalimy si w Cafe Bryggan. - Kreutz sign po
szklank wody.
Biae autobusy - akcja Szwedzkiego Czerwonego Krzya pod przewodu i hrabiego
Folkego Bemadotte'a. W cigu dwch ostatnich miesicy drugiej wojny wiatowej
biaymi autobusami z czerwonymi krzyami na dachach i na bokach wywieziono z
obozw koncentracyjnych w III Rzeszy ponad trzydzieci tysicy winiw ze
Skandynawii (gwnie Norwegw i Duczykw), ale rwnie prawie sze tysicy
Polakw.
17

- Czy wasza pitka, ci, ktrzy wtedy zostali na wyspie, utrzymywaa


kontakt przez te
lata?
Kreutz wypi kilka duych ykw i odstawi szklank. Struka wody
pocieka mu po brodzie, star j wierzchem doni.
- Nie, dlaczego? Kady poszed w swoj stron. Mnie wysali do
szkoy do Francji. Ojciec by nadopiekuczy. Domylam si, e tamtych
posali do rnych szk. Jak powiedziaem, nie mielimy ze sob wiele
wsplnego i potem ju si nie kontaktowalimy.
Chocia mog mwi tylko za siebie. Wedug Josefa Sebastian robi
interesy zarwno z nim, jak i z Percym.
- A z panem nie?
- Ale skd! Wolabym nurkowa wrd rekinw ludojadw.
Nawiasem mwic, nurkowaem.
- Dlaczego nie chciaby pan robi interesw z Sebastianem
Manssonem? - spyta Patrik, chocia si domyla, jak brzmi odpowied.
Mansson syn w caej okolicy. Po wczorajszej rozmowie z nim
rozumia Kreutza.
- Bo jeli jest taki jak kiedy, w razie potrzeby sprzeda wasn
matk.
- Tamci tego nie wiedz? Dlaczego robi z nim interesy?
- Nie mam pojcia. Ich prosz pyta.
- Co si stao z Elvanderami? Ma pan jaki pomys? - spyta Gsta.
Patrik rzuci okiem na salon. ona Kreutza ju zjada i wysza.
Talerz zostawia na stole.
- Nie. - Kreutz pokrci gow. - Oczywicie zastanawiaem si
nad tym, ale nijak nie mog zrozumie, kto mgby chcie ich zabi. To
musieli by jacy wamywacze albo szalecy w rodzaju ludzi Charlesa
Mansona.
- W takim razie mieli piekielne szczcie, e zjawili si akurat
wtedy, gdy wypynlicie na ryby - zauway sucho Gsta.
Patrik chcia da koledze do zrozumienia, e to nie przesuchanie,
tylko rozmowa. Nic nie zyskaj, robic sobie z niego wroga.
- Nie znajduj lepszego wytumaczenia. - Kreutz machn rk. -

Moe El vandera dopado co z przeszoci? Moe kto obserwowa dom


i skorzysta z okazji, e wypynlimy? Byy ferie wielkanocne,
wystarczyo, e znikna nasza pitka. Zazwyczaj byo nas na wyspie
znacznie wicej. Wic jeli kto chcia ich zaatakowa wybra dobry
moment.
- Czy w szkole nie byo nikogo, kto by im le yczy? Nie
zauway pan nic podejrzanego? Nie sysza pan na przykad w nocy
dziwnych haasw? - spyta Gsta.
Patrik spojrza na niego pytajcym wzrokiem.
- Nie, niczego takiego sobie nie przypominam. - Kreutz
zmarszczy brwi. - Wszystko byo jak zwykle.
- Moe pan opowiedzie o Elvanderach co wicej? - Patrik
machn rk, eby odpdzi os, ktra uparcie lataa mu przed nosem.
- Rune trzyma ich bardzo krtko, w kadym razie tak mu si
zdawao. A jednoczenie by dziwnie lepy na wady swoich dzieci.
Zwaszcza najstarszych. Claesa i Annelie.
- Czego nie dostrzega? Zabrzmiao to tak, jakby mia pan na
myli co konkretnego.
Kreutz patrzy na nich pustym wzrokiem.
- Po prostu byli nieznoni, jak wikszo nastolatkw. Claes lubi
dokucza modszym, kiedy ojciec nie widzia. A Annelie... - Zastanawia
si. - Gdyby bya starsza, powiedziabym, e uganiaa si za
mczyznami.
- A ona Elvandera, Inez. Jak wygldao jej ycie?
- Myl, e nie byo jej atwo. Prowadzia gospodarstwo i
opiekowaa si Ebb. Claes i Annelie cigle robili |ej jakie przykroci.
Pranie, z ktrym si ueraa cay dzie, nagle ldowao na ziemi. Miso,
ktre dusia kilka godzin, przypalao si, bo kto podkrci palnik. Tak
byo cay czas, ale ona nigdy si nie alia. Wiedziaa, e nie ma sensu,
eby chodzia z tym do ma.
- Nie moglicie jej pomc? - spyta Gsta.
- Niestety wszystko odbywao si bez wiadkw. Mona si byo
domyla, kto to wszystko robi, ale to nie to samo, co mie w rku
dowd i przedstawi go Elvanderowi. - Kreutz spojrza na nich z

namysem. - W jaki sposb informacje o stosunkach w rodzinie


llvanderw mog si przyda podczas dochodzenia?
Patrik musia si namyli. Waciwie sam nie wiedzia, ale co mu
mwio, e kluczem do tego, co si stao, s relacje czce
mieszkacw wyspy. Zupenie nie wierzy w wersj o krwioerczej
bandzie wamywaczy. Co mieliby rabowa?
- Jak to si stao, e akurat wasza pitka mimo ferii zostaa w
szkole? - spyta. Nie odpowiedzia na pytanie Kreutza.
- Percy, John i ja zostalimy, bo nasi rodzice wyjechali za granic.
Sebastian za kar, bo znw zosta na czym przyapany. A biedny Josef
mia si uczy. Jego rodzice nie widzieli powodu, eby mia jakie
niepotrzebne ferie, wic umwili si z Elvanderem, e zapac mu za
dodatkowe lekcje.
- Wydaje si, e midzy wami rwnie musiao dochodzi do
konfliktw.
- Dlaczego pan tak sdzi? - Kreutz spojrza Patrikowi w oczy.
Odpowiedzia Gsta:
- Bo czterej z was, ci z bogatych rodzin, byli przyzwyczajeni
dostawa wszystko, na co tylko wskazali palcem. Podejrzewam, e
musielicie ze sob rywalizowa. Do tego Josef Meyer, nie do, e z
zupenie innego rodowiska, to jeszcze yd. - Gsta zrobi pauz. - A
wiadomo, jaki jest John Holm.
- Wtedy taki nie by - powiedzia Kreutz. - Wiem e jego ojcu si
nie podobao, e do szkoy, w ktrej uczy si jego syn, chodzi ydowski
chopiec, ale, jak na ironi oni lubili si najbardziej.
Patrik pokiwa gow. By ciekaw, dlaczego Holm zmieni
przekonania. Czy pogldy ojca udzieliy mu si, kiedy zacz dorasta?
A moe jest inne wytumaczenie?
- A pozostali? Jak by ich pan opisa?
Kreutz musia si zastanowi. Wychyli si z wzka, odwrci si w
stron pokoju i zawoa:
- Ia? Mogaby nam zrobi kawy? - Opad z powrotem na wzek. Percy to szwedzki arystokrata, od stp do gw. By rozpuszczony i
arogancki, ale w gruncie rzeczy nie by zy. Po prostu wmwili mu, e

jest kim lepszym. Chtnie opowiada o bitwach, w ktrych walczyli


jego przodkowie, chocia sam ba si wasnego cienia. Z kolei
Sebastiana interesowao tylko zrobienie kolejnego dobrego interesu. Na
wyspie prowadzi cakiem lukratywny biznes. Nikt nie wiedzia, jak to
dziaao. Przypuszczam, e paci za dostarczanie towarw jakiemu
miejscowemu rybakowi. Potem je sprzedawa po lichwiarskich cenach.
Handlowa czekolad, papierosami, napojami gazowanymi, pisemkami
pornograficznymi, czasem nawet wdk. Ale szybko z tym skoczy, bo
Elvander o mao go nie przyapa.
Wesza la Kreutz z tac z kaw. Postawia filianki na stole. Wida
byo, e nie jest przyzwyczajona do odgrywania roli usugujcej ony.
- Mam nadziej, e nada si do picia. Nie wyznaj si na tych
maszynach.
- Na pewno bdzie dobra - uspokoi j m. - la nie bya
przyzwyczajona do takich spartaskich warunkw. Musiaa si
przestawi. W domu w Monako parzeniem kawy zajmuje si suba.
Patrik nie by pewien, ale odnis wraenie, e w jego glosie usysza
niech. Po chwili znw by tym samym uprzejmym gospodarzem.
- Nauczyem si, jak wyglda proste ycie, podczas wakacji na
Kalvo. W miecie mielimy wszelkie wygody. Natomiast tam - spojrza
na morze - ojciec odwiesza garnitur, chodzi w szortach i bawenianej
koszulce, a mymy owili ryby, zbierali poziomki i kpali si. Luksus
wynikajcy z prostoty.
Przerwa. Jego ona zacza nalewa kaw.
- Od tamtej pory nie kosztowa ju pan prostego ycia - zauway
Gsta, popijajc maymi ykami.
- Trafne spostrzeenie - odpar Kreutz. - Akurat tego byo
niewiele. Bardziej pocigay mnie przygody ni spokj.
- Szuka si tego, co daje kopa? - spyta Patrik.
- Ujcie nieco prostackie, ale mona tak powiedzie Myl, e to
dziaa troch jak narkotyk, chocia osobicie u nigdy si nie skalaem
adnymi dragami. Oczywicie, e czowiek si uzalenia. Gdy si raz
sprbuje, nie mona przesta. Nie pi si po nocach i myli: czy mog
si wspi jeszcze wyej? Jak gboko mgbym zanurkowa? Jak

szybko jecha? To s pytania, ktre domagaj si odpowiedzi.


- A teraz koniec z tym - stwierdzi Gsta.
Patrik w duchu spyta samego siebie, dlaczego ju dawno nie wysa
Gsty i Mellberga na szkolenie z technik przesuchiwania. Ale Kreutz
si nie obrazi.
- Tak, teraz z tym koniec.
- Jak doszo do wypadku?
- To by zwyky, banalny wypadek samochodowy. Ia prowadzia.
Jak pewnie wiecie, w Monako drogi wskie, krte, tu i wdzie strome. Z
przeciwnej strony wyskoczy samochd. Ia chciaa go omin, ale
skrcia zbyt gwatownie i wypadlimy z drogi. Samochd si zapali. Ju nie mwi tym nonszalanckim tonem. Patrzy przed siebie, jakby
mia przed oczami to, co si wtedy stao. - Wiecie, jak rzadko samochd
si zapala? Wcale nie jest tak jak na filmach, e prawie kady samochd
wybucha, jak tylko si zderzy z przeszkod. Mielimy pecha. Ia wysza z
tego obronn rk, ale mnie zaklinoway si nogi i nie mogem si
wydosta z samochodu. Czuem, e pal mi si rce, nogi i ubranie.
Twarz. Potem straciem przytomno, ale la mnie wycigna. Poparzya
sobie przy tym rce. Poza tym miaa tylko dwa zamane ebra i troch
skalecze. Uratowaa mi ycie. Ile lat mino od tego czasu? - spyta
Patrik.
- Dziewi.
-1 nie ma szans na to, eby... - Gsta wskaza gow na wzek.
- Nie. Jestem sparaliowany od pasa w d i powinienem si
cieszy, e mog samodzielnie oddycha. - Westchn lekko. - Jednym
ze skutkw ubocznych jest to, e szybko si mcz i o tej porze
zazwyczaj odpoczywam. Mog jeszcze w czym pomc? W przeciwnym
razie - wybaczcie mi niegrzeczno - poprosz, ebycie sobie poszli.
Patrik i Gsta spojrzeli po sobie. Patrik wsta.
- Nie sdz, ebymy mieli co jeszcze. Ale moe si zdarzy, e
jeszcze wrcimy.
- Prosz bardzo. - Kreutz puci ich przodem i wjecha do domu.
Ia zesza na d i eleganckim ruchem podaa im rk.
Gsta przystan w drzwiach i odwrci si do niej. Ju miaa

zamkn za nimi drzwi.


- Poprosibym o numer telefonu i adres pastwa w Monako.
- Na wypadek gdybymy chcieli uciec? - Umiechna si lekko.
Gsta wzruszy ramionami. Ia Kreutz stana przy stoliku i zapisaa
w notesie adres i numer telefonu. Gwatownym ruchem wyrwaa kartk i
podaa j Gocie. Bez sowa wsun j do kieszeni.
Ju w samochodzie Gsta chcia porozmawia z Patrikiem o tym, co
usyszeli, ale Patrik go nie sucha. Szuka swojego telefonu.
- Musiaem zostawi komrk w domu - powiedzia w kocu. Moesz mi poyczy swoj?
- Niestety. Zawsze masz przy sobie komrk, wic nie zawracaem
sobie gowy zabieraniem swojej.
Patrik ju chcia powici kilka minut na tumaczenie koledze,
dlaczego policjant zawsze powinien mie przy sobie telefon, ale uzna,
e to nie jest waciwy moment. Przekrci kluczyk w stacyjce.
- W drodze powrotnej podjedziemy do mnie do domu. Musz
zabra telefon.
W kilka minut dojechali do Salvik. Nie odzywali si do siebie. Patrik
nie mg si oprze wraeniu, e co mu podczas tego spotkania
umkno. Nie umiaby powiedzie, czy to co zostao powiedziane, czy
przemilczane, ale zdecydowanie co si nie zgadzao.
Kjell ju si cieszy na lunch. Carina miaa wieczorny dyur, wic
zadzwonia i zaproponowaa, eby lunch zjedli razem, w domu. Trudno
si spotka, gdy jedno pracuje wedug grafiku, a drugie w godzinach
urzdowych. Czasem, kiedy miaa kilka pnych dyurw z rzdu, nie
widywali si kilka dni. Kjell by z niej bardzo dumny. Bya naprawd
dzielna i pracowita. Po rozwodzie z nim bez narzekania utrzymywaa
siebie i syna. Dopiero po czasie dowiedzia si, e miaa problem
alkoholowy. Ale poradzia sobie. O dziwo, do leczenia skoni j jego
ojciec, Frans. Bya to jedna z niewielu dobrych rzeczy, jakie zrobi.
Wspomina ojca z gorycz zmieszan z niechtn mioci.
Natomiast Beata wolaaby w ogle nie pracowa. Kiedy byli
maestwem, wiecznie si kcili o pienidze. Miaa do niego pretensje,
e nie awansuje i nie przynosi do domu mnstwa forsy, ale sama nie

miaa ochoty zarabia. Mwia, e przecie zajmuje si domem.


Zaparkowa na podjedzie przed domem i odetchn gboko.
Nienawidzi byej ony.
W duej czci wynikao to z pogardy, jak ywi do samego siebie. Jak
mg zmarnowa tyle lat na ten zwizek? Oczywicie nie aowa, mieli
dzieci. aowa tylko, e da si uwie. Bya moda i adna, a on by
stary. Pochlebia mu.
Wysiad z samochodu i odsun myli o Beacie. Nie zepsuj mu
lunchu z Carin.
- Cze, kochanie - powiedziaa, gdy wszed. - Siadaj. Wszystko
gotowe. Usmayam placki kartoflane.
Postawia przed nim talerz. Wcign ich zapach. Uwielbia placki
kartoflane.
- Co w pracy? - spytaa, siadajc naprzeciwko. Spojrza na ni z
czuoci. adnie si starzaa. Drobne zmarszczki mimiczne wok oczu
dodaway jej uroku, a dziki godzinom spdzonym na zajmowaniu si
ulubionym ogrodem bya adnie opalona.
- Wanie si zaciem. Sprawdzam co, czego si dowiedziaem o
Johnie Holmie, ale nie mog ruszy z miejsca.
Wzi do ust kawaek placka. Smakowa tak, jak wyglda.
- Nie masz kogo poprosi o pomoc?
Ju mia to puci mimo uszu, gdy zda sobie spraw, e Carina ma
racj. Sprawa bya na tyle powana, e gotw by odoy na bok
ambicj. Po tym, jak si dowiedzia o Holmie rnych rzeczy, czu, e
musi chodzi o co naprawd powanego. Trzeba to koniecznie
wycign na wiato dzienne. Niewane, kto to zrobi: on czy kto inny.
Po raz pierwszy w swojej karierze dziennikarskiej znalaz si w sytuacji,
o jakich wczeniej tylko sysza: mia temat, ktry go przers.
Zerwa si od stou.
- Przepraszam, musz co zrobi.
- Teraz? - Carina spojrzaa na jego niedojedzone placki.
- Tak, przepraszam. Wiem, e si napracowaa i nasmaya,
cieszyem si na ten wsplny lunch, ale...
Widzia, e jest rozczarowana, i ju chcia usi z powrotem. Tyle

razy sprawi jej zawd, e wolaby ju tego nie powtarza. Umiechna


si.
- Dobrze, id i zrb, co masz do zrobienia. Wiem, e nie
zostawiby niedojedzonego placka kartoflanego, gdyby nie chodzio o
bezpieczestwo ojczyzny.
Kjell si rozemia.
- Tak. To co w tym rodzaju. - Nachyli si i pocaowa j w usta.
Kiedy wrci do redakcji, najpierw musia si zastanowi, jak to
powiedzie. eby zainteresowa jednego z czoowych szwedzkich
publicystw, potrzeba czego wicej ni przeczucia i zabazgranej kartki.
Krew, o ktrej powiedziaa mu Erika. Do tej pory adna gazeta nie
napisaa o tym, co znaleziono na Val. Ze zrozumiaych wzgldw
chcia, eby jego Bohuslningen bya pierwsza. Mia ju prawie
gotowy artyku. Z drugiej strony plotka
o krwi na pewno ju si rozesza po okolicy, wic podjcie tematu przez
inne gazety jest
zaledwie kwesti czasu, a w takim razie - wmawia sobie - nie zaszkodzi,
jeli odda newsa komu innemu. Bohuslningen, dobrze /orientowana
w sprawach lokalnych, poradzi sobie z kolejnymi artykuami na ten
temat lepiej ni wielkie gazety oglnokrajowe, choby sam news
przeszed jej koo nosa.
Chwil siedzia i zbiera myli. Zrobi sobie cig. Powinien si
dobrze przygotowa, gdy zadzwoni do Svena Niklassona, publicysty
Expressen, i poprosi go o pomoc w szukaniu informacji na temat
Holma. I Gimle.
Paula wygramolia si z odzi. Mellberg burcza na ni przez ca drog.
Najpierw w samochodzie, potem na pokadzie MinLouis, odzi
Ratownictwa Morskiego. Robi to jednak bez przekonania. Zna j
wystarczajco dobrze. Wiedzia, e jej nie namwi do zmiany decyzji.
- Uwaaj. Jeli wpadniesz do wody, twoja matka mnie zabije. Trzyma j za rk, Victor za drug.
- Zadzwocie, jeli bdziecie potrzebowali podwzki w drug
stron - powiedzia Victor.
Mellberg kiwn gow.

- Nie rozumiem, dlaczego si upara, eby ze mn jecha powiedzia Mellberg, kiedy wchodzili na wzniesienie. - Ten, co strzela,
moe tu jeszcze by. To niezbezpieczne, ryzykujesz nie tylko wasne
ycie.
- Od telefonu Anniki mina prawie godzina. Ten, kto strzela, na
pewno jest ju daleko. Poza tym domylam si, e Annika wydzwania
rwnie do Patrika i Gsty. Oni te niedugo tu bd.
- Tak, ale... - zacz Mellberg. Urwa, bo dotarli do drzwi. Zawoa
gono: - Halo! Policja!
Wyszed do nich jasnowosy mczyzna. Wyglda na
wystraszonego. Paula domylia si, e to Mrten Stark. Kiedy pynli na
wysp, udao jej si wycign od Mellberga to i owo.
- Poszlimy na pitro, do sypialni. Wydawao nam si, e tam
bdzie... najbezpieczniej.
Obejrza si za siebie. Na schody wyszy dwie osoby. Na widok
jednej Paula drgna.
- Anna? A ty co tu robisz?
- Przyjechaam zrobi pomiary. Bd urzdza wntrza. - Bya
blada, ale spokojna.
- Nikomu nic si nie stao?
- Na szczcie nie - odpara Anna. Mrten i Ebba przytaknli.
-1 od chwili kiedy zadzwonilicie na policj, nic si nie dzieje? spytaa Paula, rozgldajc si. Sdzia, e napastnik dawno znikn, ale
wolaa nie ryzykowa. Nasuchiwaa uwanie.
- Nic wicej nie syszelimy. Chcecie zobaczy, gdzie utkwiy
pociski? - Wygldao na to, e Anna obja dowodzenie. Mrten i Ebba
stali za ni. Mrten obejmowa on. Patrzya przed siebie, ramiona
skrzyowaa na piersi.
- Oczywicie - odpar Mellberg.
- Tu, w kuchni. - Anna posza przodem. Zatrzymaa si w progu i
pokazaa palcem. - Spjrzcie, ten kto strzela przez to okno.
Paula obejrzaa okno. Szko rozpryso si po caej pododze.
Najwicej leao pod oknem.
- Kto by w kuchni, kiedy pady strzay? Jestecie pewni, e

strzaw byo wicej?


- Ebba. - Anna szturchna lekko Ebb.
Ebba podniosa wzrok i rozejrzaa si, jakby widziaa t kuchni po
raz pierwszy.
- Nagle rozleg si huk - powiedziaa. - Bardzo gony. Nie
wiedziaam, co si stao. Potem hukno jeszcze raz.
- Dwa strzay - podsumowa Mellberg, wchodzc do kuchni.
- Bertilu, lepiej nie wchodmy - powiedziaa Paula. Wolaaby, eby
Patrik ju tu by.
Nie miaa pewnoci, czy zdoa powstrzyma Mellberga.
- Bez obaw. Widziaem tyle miejsc zbrodni, e nigdy mi nie
dorwnasz. Wiem, co wolno, a czego nie. - Nadepn na duy kawaek
szka. Zmiady go swoim Ciarem.
Paula gboko wcigna powietrze.
- Mimo wszystko uwaam, e Torbjrn i jego ekipa powinni
zasta to miejsce w stanie nienaruszonym.
Mellberg nie zwrci na ni najmniejszej uwagi. Podszed do ciany
w gbi kuchni, tej, w ktrej utkwiy pociski.
- Aha! Mam was, skurczybyki! Gdzie trzymacie foliowe torebki?
- W trzeciej szufladzie od gry - odpara Ebba nieobecnym
gosem.
Mellberg wysun szuflad i wyj rolk woreczkw do mroonek.
Oderwa jeden. Woy gumowe rkawiczki, ktre zwisay z kranu.
- Zobaczmy. Wcale nie tkwi tak gboko. Da si je wyj. To
bdzie dla Torbjma prosta sprawa - stwierdzi, wycigajc pociski.
- Ale najpierw naleaoby zrobi zdjcia i... - Paula prbowaa si
sprzeciwi.
Do Mellberga najwyraniej nic nie docierao. Z zadowolon min
pokaza im torebk. Potem woy j do kieszeni szortw. Zdj z
trzaskiem rkawiczki i wrzuci je do zlewu.
- Zawsze trzeba pamita o odciskach palcw - powiedzia,
marszczc czoo. - To bardzo wany dowd. Czowiek z takim staem w
policji ma to wpojone.
Paula zagryza warg tak mocno, e poczua smak krwi. Popiesz

si, Hedstrm, powtarzaa w mylach. Ale nikt nie sucha jej modw.
Mellberg beztrosko azi po rozbitym szkle.
Fjllbacka 1931

Czua na plecach spojrzenia ludzi. Mog sobie myle, e nic nie


rozumie, ale ona nie da si oszuka. Zwaszcza Laurze. Doskonale
potrafia udawa. Wszyscy jej wspczuli. Ualali si nad ni, e
taka z niej maa gosposia, e szkoda dziecka, e ma tak matk.
Nie wiedzieli, jaka jest naprawd. Ale ona j przejrzaa i
wiedziaa, co si kryje pod adn, witoszkowat fasad. Wisiao
nad ni to samo fatum co nadjej matk. Bya tak samo
napitnowana jak ona, choby pitno miaa pod skr, choby
byo niewidzialne. czy je wsplny los. Niech sobie nie myli.
Dagmar siedziaa na krzele w kuchni. Dygotaa. Poranny
kieliszek zaksia kawakiem suchego, chrupkiego chleba.
Nakruszya przy tym ile si da. Laura nie znosia okruchw na
pododze i nie uspokoia si, dopki wszystkiego nie pozamiataa.
Kilka okruchw spado na st. Strcia je na podog. Niech ma
dziewczyna co robi, jak wrci ze szkoy.
Nerwowo bbnia palcami po kwiecistym obrusie. Szarpa ni
bezustanny niepokj. Musiaa go ukoi. Od dawna nie potrafia
usiedzie spokojnie. Dwanacie lat mino, odkd Hermann j
opuci, ale cigle pamitaa jego dotyk, cho jej ciao si zmienio
i ani troch nie przypominaa tamtej dziewczyny.
Wcieko, ktra j ogarna w malekim sterylnym
szpitalnym pokoiku, wyparowaa jak kamfora. Kochaa go i on j
kocha. Nie stao si tak, jak sobie umylia, ale przynajmniej
wiedziaa, czyja to bya wina. Cigle, na jawie i we nie, miaa
przed oczami twarz Carin Gring. Ta twarz zawsze patrzya na
ni z szydercz min, z wyszoci. Rozkoszowaa si
upokorzeniem, ktre stao si udziaem jej i Laury. Jeszcze
mocniej zabbnia palcami w obrus. Obsesyjne mylenie o Carin
trzymao j przy yciu. To i wdka.
Signa po lec na stole gazet. Nie sta jej byo na kupowanie.
Krada stare egzemplarze ze zwrotw. Leay na tyach sklepu,

czekajc, a je zabior. Zawsze czytaa


uwanie, bo kilka razy znalaza artykuy o Hermannie. Wrci do
Niemiec. Trafiaa te na nazwisko Hitler, to, ktre wykrzykiwa w
szpitalu. Czytaa z rosncym podnieceniem. Ten czowiek z gazety
to jej Hermann. Nie ten wrzeszczcy grubas w szpitalnej piamie.
Znw nosi mundur i mia wadz, chocia nie by ju tak szczupy
i przystojny jak dawniej Trzscymi si rkami otworzya gazet.
Poranny kieliszek jeszcze nie zacz dziaa. Moe od razu wypije
drugi. Nalaa sobie porzdn porcj. Wypia jednym haustem Od
razu poczua, jak po caym jej ciele rozchodzi si ciepo. Nie
trzsa si ju tak bardzo. Znw usiada przy stole i zacza
przeglda gazet.
Przejrzaa j niemal do koca i wreszcie zobaczya ten tytu.
Litery jej si zleway. Przeczytaa z wysikiem Pogrzeb ony
Gringa. Wieniec od Hitlera
Przyjrzaa si zdjciom. Jej usta rozcigny si w umiechu.
Carin Gring nie yje. Naprawd. Rozemiaa si. Teraz ju nic
nie stanie jej na drodze. Hermann wreszcie do niej wrci. Tupna
w podog.
Tym razem pojecha do kamienioomu sam. Nie by szczeglnie
towarzyski. To, czego szuka, znajdowa, tylko kiedy zaglda w gb
siebie. Nikt inny nie mg mu tego da. Czasem wolaby by inny, czy
raczej taki jak inni. Poczu, e jest czci wikszej caoci. Nawet
wasnej rodziny do siebie nie dopuszcza. Gula w piersi bya za twarda.
Czu si jak dziecko, ktre przyciska nos do szyby sklepu z zabawkami,
widzi znajdujce si w rodku cudownoci, ale nie ma odwagi wej.
Co je powstrzymuje.
Przysiad na kamiennym bloku i powdrowa mylami do rodzicw.
Wci czu si bez nich zagubiony, chocia od ich mierci mino
dziesi lat. W dodatku wstydzi si, e im nie zdradzi swojej tajemnicy.
Ojciec zawsze podkrela, jak wane s zaufanie, szczero i
prawdomwno. Dawa mu do zrozumienia, e wie, e co przed nim
ukrywa. Ale jak miaby im powiedzie? Niektre tajemnice s zbyt
wielkie, eby si nimi dzieli. Zreszt rodzice tyle dla niego zrobili.

Podczas wojny stracili wszystko: rodzin, przyjaci, cay dobytek,


poczucie bezpieczestwa i ojczyzn. Nie stracili tylko wiary i nadziei na
lepsze ycie. Podczas gdy oni cierpieli, Albert Speer przechadza si
tutaj, perorowa, pokazujc palcem, i skada zamwienia na kamie, i
ktrego miaa powsta nowa stolicy Rzeszy, zbudowana na krwi
niezliczonych ofiar. Nie wiedzia, czy Speer rzeczywicie tu by, ale
ktry z jego pomagierw na pewno chodzi po kamienioomie niedaleko
Fjllbacki.
Wojna nie bya dla niego wydarzeniem z odlegej przeszoci. Kiedy
dorasta, codziennie sucha opowieci o polowaniach na ydw. O tym,
jak ich wydawano, jaki zapach mia dym leccy z kominw obozowych
krematoriw, o przeraeniu onierzy wyzwalajcych obozy, kiedy
zobaczyli to pieko. O tym, e Szwecja przyja ich z otwartymi
ramionami, ale za nic nie chciaa si przyzna do roli, jak odegraa
podczas wojny. Ojciec codziennie powtarza, e ich nowa ojczyzna musi
si rozliczy ze swoj przeszoci. Jego sowa wary si w wiadomo
Josefa rwnie mocno, jak wytatuowane numery w przedramiona
rodzicw.
Zoy rce do modlitwy i spojrza w niebo. Modli si o si, by
mg uhonorowa swoich przodkw, poradzi sobie z Sebastianem i z
przeszoci, ktra nagle wrcia i moga mu przeszkodzi zrobi to, co
musia zrobi. Mino tyle lat, udao mu si zapomnie. Czowiek sam
ksztatuje swoj histori. Chciaby wymaza z pamici i t cz
swojego ycia i wolaby, eby Sebastian zrobi to samo.
Wsta, otrzepa spodnie z kamiennego pyu. Mia nadziej, e Bg
wysucha jego modlitwy. Modli si przecie w miejscu
symbolizujcym zarwno to, co mogo by, jak i to, co miao si sta.
Zbuduje z kamienia fundament poznania, a poznanie prowadzi do
zrozumienia i pokoju. Spaci dug wobec swoich ydowskich przodkw,
przeladowanych i zamczonych. A gdy ukoczy dzieo, jego haba
zostanie wymazana na zawsze.
Zadzwonia komrka. Erika odrzucia poczenie. Wydawnictwo.
Zabraliby jej czas, ktrego nie miaa.
Jeszcze raz, chyba setny, rozejrzaa si po gabinecie. Z odraz

mylaa o tym, e kto tu by i grzeba w jej rzeczach. Kto to by i czego


szuka? Zamylia si. Drgna, gdy usyszaa, jak drzwi na parterze
otwieraj si i zamykaj.
Szybko zesza na d. W przedpokoju stali Patrik i Gsta.
- Cze. Co tu robicie?
Gsta unika jej spojrzenia, by wyranie zaniepokojony. Nie potrafi
udawa, e nie czy ich tajne porozumienie. Erika nie moga si
powstrzyma, musiaa go troch podrczy.
- Dawno si nie widzielimy. Co sycha, Gsta? - Zauwaya, e
si zaczerwieni po same uszy. Musiaa ukry umiech.
- Hm... jako leci - wymamrota, patrzc pod nogi.
- Wszystko w porzdku? - spyta Patrik.
Erika natychmiast spowaniaa. Udao jej si na chwil zapomnie o
tym, e kto wtargn do ich domu. Wiedziaa, e powinna powiedzie
Patrikowi o swoich podejrzeniach, ale na razie nie miaa dowodw.
Wic moe i dobrze, e si do niego nie dodzwonia. Bardzo si
niepokoi wszystkim, co dotyczyo rodziny. Niewykluczone, e na wie
o wamaniu wysaby j gdzie z dziemi. Po namyle postanowia
jeszcze zaczeka, chocia wcale si nie uspokoia. Cigle spogldaa na
drzwi werandy, j akby w kadej chwili kto znw mg tamtdy wej.
Wanie miaa odpowiedzie, gdy z pralni wynurzya si Kristina. A
w lad za ni dzieci.
- O, jeste, Patriku. Czy ty wiesz, co si stao? Mylaam, e
zawau dostan. Stoj w kuchni, sma dzieciom naleniki i widz przez
okno, jak Noel na tych swoich krtkich nkach pdzi na ulic. Musz ci
powiedzie, e zapaam go w ostatniej chwili. Kto wie, co by si stao.
Naprawd musicie pamita o zamykaniu drzwi. Te szkraby s takie
szybkie. To si moe le skoczy. Potem czowiek bdzie aowa do
koca ycia...
Erika wpatrywaa si w teciow jak urzeczona. Moe jednak w
kocu wemie oddech.
- Zapomniaam zamkn drzwi od werandy - powiedziaa, nie
patrzc Patrikowi w oczy.
- Okej, dobrze si spisaa, mamo. Musimy by uwaniejsi, skoro

dzieciaki robi si takie ruchliwe. - Wzi chopcw w objcia. Z


radoci rzucili si na tat.
- Cze, wujku Gsto - powiedziaa Maja.
Gsta znw si zaczerwieni. Rzuci Erice rozpaczliwe spojrzenie.
Ale Patrik dokazywa z chopcami i niczego nie zauway.
Dopiero po chwili spojrza na Erik.
- Wpadlimy tylko po mj telefon. Widziaa go?
- Zostawie w kuchni, na blacie.
Patrik poszed po komrk.
- Dzwonia do mnie. Co ode mnie chciaa?
- Nie, chciaam ci tylko powiedzie, e ci kocham. - Miaa
nadziej, e jej nie przejrzy.
- Ja ciebie te, kochanie - odpar, wpatrujc m w wywietlacz. Pi nieodebranych pocze od Anniki. Dowiem si, o co chodzi.
Erika prbowaa podsuchiwa, ale Kristina mwia co do Gsty,
wic docieray do niej tylko pojedyncze sowa. Znacznie wicej
powiedziaa jej mina Patrika.
- Kto strzela na Val. Anna te tam jest. Annika mwi, e to ona
zadzwonia na policj.
Erika zasonia usta rk.
- Anna? Nic jej si nie stao? Nie jest ranna? Kto... - Mylaa tylko
o jednym: jej siostrze mogo si co sta.
- Z tego co wiem, nikt nie zosta ranny. I to jest dobra wiadomo.
- Zwrci si do Gsty: - Natomiast za jest taka, e Annika nie moga
dodzwoni si do nas i musiaa zawiadomi Mellberga.
- Mellberga? - powiedzia Gsta z niedowierzaniem.
- Tak. Musimy tam jecha, jak najprdzej.
- Chyba nie pojedziecie, skoro tam kto strzela? - powiedziaa
Kristina, biorc si pod
boki.
- Oczywicie, e pojedziemy. Tak mam prac - odpar Patrik z
irytacj.
Kristina rzucia mu obraone spojrzenie. Zadara gow i posza do
salonu.

- Jad z wami - powiedziaa Erika.


- Nigdy w yciu.
- Wanie e tak. Jad, skoro Anna tam jest.
Patrik wbi w ni spojrzenie.
- Jaki szaleniec strzela do ludzi. Nie pojedziesz!
-1 bdzie mnstwo policji. Co mi si moe sta? Bd absolutnie
bezpieczna. - Zawizaa teniswki.
- A kto si zajmie dziemi?
- Twoja mama na pewno zostanie i ich popilnuje. - Wstaa i
spojrzaa na niego. Jej spojrzenie mwio, e nie warto si jej
sprzeciwia.
W drodze na przysta z kadym uderzeniem serca niepokoia si o
siostr coraz bardziej. Patrik moe si boczy ile chce, a ona czuje si
odpowiedzialna za Ann, i ju.
- Pyttan? Jeste? - Percy obszed cae mieszkanie. Nie mwia, e si
gdzie wybiera.
Przyjechali do Sztokholmu na kilka dni, chcieli by na przyjciu z
okazji szedziesitych urodzin znajomego. Zdrowie jubilata zapewne
wypije wielu przedstawicieli szwedzkiej arystokracji. I szychy ze wiata
biznesu. Podczas takich spotka nie s zreszt szychami. Obowizuje
cisa hierarchia. Jeli si nie pochodzi z odpowiedniego rodowiska, nie
nosi odpowiedniego nazwiska i nie chodzio do odpowiednich szk, nie
ma adnego znaczenia, e jest si szefem jednego z najwikszych
szwedzkich przedsibiorstw.
Sam spenia wszystkie kryteria i zwykle nawet o tym nie myla.
Tak byo zawsze.
Byo to rwnie oczywiste, jak oddychanie. By jednak pewien problem:
wkrtce mg zosta hrabi bez zamku, a to znaczco odbioby si na
jego pozycji. Nie spadnie moe do poziomu nowobogackich, ale
zepchnie go to w d.
Przystan przy barku i nala sobie whisky. Mackmyra Preludium,
okoo piciu tysicy koron za butelk. Nic przyszoby mu do gowy pi
co gorszego. Gdyby mia pi Jim Beam, rwnie dobrze mgby wzi
starego lugera po ojcu i strzeli sobie w skro.

Najbardziej ciya mu wiadomo, e zawid ojca. Jako


najstarszy syn zawsze mg liczy na specjalne traktowanie. W tej
kwestii wszystko byo jasne. Ojciec rzeczowo, bez emocji, mwi jego
modszemu rodzestwu, e Percy jest na specjalnych warunkach, bo
pewnego dnia obejmie ca sched. W duchu si cieszy, kiedy ojciec im
pokazywa, gdzie ich miejsce. Wola za to nie widzie rozczarowania w
oczach ojca, gdy patrzy na niego. Zdawa sobie spraw, e uwaa go za
sabeusza, za chopaka bojaliwego i rozpuszczonego. Moe to prawda,
e matka bya wobec niego nadopiekucza. (Czsto opowiadaa, e
urodzi si za wczenie i by bliski mierci. Urodzi si prawie dwa
miesice przed terminem, maleki jak piskl. Lekarze powiedzieli
rodzicom, e nie powinni liczy na to, e przeyje. Ale on po raz
pierwszy i ostatni w yciu okaza si silny. Podobno nie mia szans, a
jednak przey. Ale zawsze by sabego zdrowia.
Wyjrza na Karlaplan18. Ze szklank whisky w rku sta w piknym
wykuszu wychodzcym na plac z fontann porodku. Spoglda na
kbice si w dole mrowie. Zim byo tu zupenie pusto, ale teraz
wszystkie awki byy zajte. Dzieci bawiy si, jady lody i cieszyy si
socem.
Ze schodw dobieg odgos krokw. Nadstawi uszu. Moe to ona
wraca? Na pewno posza pobiega po sklepach. Mia nadziej, e bank
nie zdy zablokowa karty. Czu si upokorzony. Co to za pastwo?
eby za niezapacone podatki zabiera czowiekowi cay majtek? To
jakie cholerne komunistyczne zwyczaje. Zacisn do na szklance.
Mary i Charles byliby zachwyceni, gdyby si dowiedzieli, jak wielkie
ma problemy. Wci opowiadali kamstwa o tym, jakoby ich wyrzuci z
rodzinnego domu i pozbawi nalenej czci spadku.
Nagle przypomnia sobie Val. Gdyby tam nie trafi, nie staoby si
to wszystko, o czym postanowi nie myle. Od czasu do czasu i tak te
myli powracay.
Na pocztku zmiana szkoy wydawaa si wietnym pomysem.
Odkd mu zarzucono, e si spokojnie przyglda, jak tu przed
uroczystym zakoczeniem roku paru rozwydrzonych obuzw zmusio
18

Karlaplan - okrgy plac ze skwerem w dzielnicy Sztokholmu stermalm.

jego drczonego przez ca szko koleg do poknicia duej porcji


rodka przeczyszczajcego, atmosfera w Lundsbergu zrobia si nie do
zniesienia. Biae letnie ubranie chopaka zrobio si brzowe a po plecy.
Po tym incydencie dyrektor wezwa ojca na rozmow. Powiedzia,
e wolaby unikn skandalu, wic nie chce si posuwa do relegowania
Percy'ego, ale prosi o znalezienie mu innej szkoy. Ojciec si wciek.
Przecie Percy nic nie zrobi, tylko si przyglda, a to chyba nie
przestpstwo. Zosta jednak pokonany. Dyskretnie popyta w
odpowiednich krgach i postanowi, e najlepszym rozwizaniem bdzie
szkoa z internatem na Val, prowadzona przez Runego Elvandera.
Najchtniej wysaby go za granic, ale matka si postawia. Cho raz.
Stano na szkole Elvandera. Zostawia po sobie mnstwo mrocznych
wspomnie.
Wypi spory yk whisky. ycie go nauczyo, e wstyd nie pali tak
bardzo, jeli si go rozcieczy dobr whisky. Rozejrza si po pokoju.
Jeli chodzi o urzdzanie mieszkania, da onie woln rk. Caa ta
prostota i biel nie byy cakiem w jego gucie, ale dopki nie ruszaa
paacu, tutaj moga robi co chciaa. Paac mia pozosta taki, jaki by za
czasw ojca, dziadka i pradziadka. To sprawa honoru.
Niepokoi si coraz bardziej. Poszed do sypialni. Pyttan powinna
ju wrci. Wybierali si na koktajl do przyjaci. Zazwyczaj zaczynaa
si szykowa ju wczesnym popoudniem.
Wszystko wygldao tak jak zwykle, a jednak nie przestawa si
niepokoi. Odstawi szklank na nocny stolik Pyttan i powoli podszed
do jej szafy. Otworzy, wieszaki zadzwoniy, trcay jeden o drugi. Szafa
bya pusta.
Nikt by nie uwierzy, e nieco ponad godzin temu doszo tu do
strzelaniny, pomyla Patrik, gdy przybijali do pomostu. Cisza i spokj
wydaway si a nierzeczywiste.
Erika wyskoczya z motorwki i pognaa do domu, zanim zdy
przycumowa.
Popdzi za ni, w lad za nim Gsta. Biega tak szybko, e nie mg jej
dogoni. Wbieg do domu i zobaczy, jak obejmuje siostr. Mrten i
Ebba siedzieli skuleni na kanapie. Obok sta Mellberg i Paula.

Nie mia pojcia, skd si tu wzia, ale ucieszy si, e kto mu zda
spjny raport z tego, co si stao.
- Wszyscy cali i zdrowi? - spyta, podchodzc do Pauli.
- Tak. Troch roztrzsieni, zwaszcza Ebba. Kto do niej strzela
przez kuchenne okno. W pobliu chyba nikogo nie ma. W kadym razie
nie znalelimy adnych ladw.
- Dzwonilicie po Torbjrna?
- Tak, ju jad. Ale Bertil ju przystpi do bada technicznych, e
tak to ujm.
Tak, znalazem pociski - powiedzia Mellberg, podnoszc
torebk z dwoma pociskami.
- Nie tkwiy gboko, wyjem je z atwoci. Ten, kto strzela, musia
sta spory kawaek std, bo impet nie by duy.
Patrik si zdenerwowa. Pomyla, e zrobienie sceny ju nic nie
zmieni, wic tylko zacisn pici w kieszeni i odetchn gboko. W
odpowiednim momencie odbdzie z Mellbergiem powan rozmow na
temat zasad zabezpieczania ladw na miejscu zbrodni.
- Gdzie bya, kiedy to si stao? - spyta Ann. Prbowaa si
wyswobodzi z obj
Eriki.
- Na pitrze. - Wskazaa na schody. - Minut wczeniej Ebba
zesza do kuchni, eby zaparzy kaw.
- A ty? - spyta Martena.
- Poszedem do piwnicy po farb. Chwil wczeniej wrciem z
ldu i w zasadzie zdyem tylko zej do piwnicy. Nagle usyszaem
huk.
Spod jego opalenizny wyzieraa blado.
- Przy pomocie nie byo adnej obcej odzi? - spyta Gsta.
Mrten pokrci gow.
- Nie, tylko motorwka Anny.
-1 nie krci si tu nikt obcy?
- Nie. - Ebba patrzya przed siebie szklanym wzrokiem.
- Kto to wszystko robi? - Mrten z rezygnacj spojrza na Patrika. Kto nas przeladuje? Czy to ma co wsplnego z pocztwk, ktr wam

daem?
- Nie wiemy.
- Z j ak pocztwk? - spytaa Erika.
Patrik zignorowa to pytanie, ale spojrzenie Eriki mwio mu, e
pniej bdzie musia jej powiedzie.
- Od tej chwili nikomu nie wolno wchodzi do kuchni. To teren
zamknity. Oczywicie musimy przeszuka wysp. Najlepiej by byo,
gdybycie pojechali na ld i znaleli sobie jakie mieszkanie, dopki tu
nie skoczymy.
- Ale... zacz Mrten. - My nie chcemy.
- Owszem, tak zrobimy. - W gosie Ebby sycha byo
determinacj.
- A gdzie znajdziemy pokj w szczycie sezonu turystycznego?
- Moecie mieszka u nas. Mamy pokj gocinny - powiedziaa
Erika.
Patrik drgn. Czy ona oszalaa? Proponuje, eby zamieszkali u nich
podczas
dochodzenia?
- Moemy? Naprawd? - Ebba spojrzaa na Erik.
- No pewnie. Przy okazji poka ci, czego si dowiedziaam o
twojej rodzinie. Wczoraj znw wszystko przegldaam. To naprawd
bardzo ciekawe.
- Mimo wszystko uwaam... - Mrten urwa. Opuci rce. Zrbmy tak: ty pojedziesz, a ja zostan.
- Wolabym, eby adne z was tu nie zostao - powiedzia Patrik.
- Zostan. - Mrten spojrza na Ebb.
Nie zgosia sprzeciwu.
- Okej, w takim razie proponuj, eby Ebba, Erika i Anna
wyruszyy od razu. My w oczekiwaniu na Torbjrna wemiemy si do
pracy. Gsta, sprawd ciek prowadzc na brzeg. Moe s lady,
moe kto tamtdy przechodzi. Paulo, mogaby przeszuka teren wok
domu? Ja sprawdz troch dalej. Bdzie atwiej, jak przywioz
wykrywacz metali. Na razie robimy ile si da. Jeli bdziemy mieli
szczcie, moe si okaza, e wrzuci bro w krzaki.

- A jeli bdziemy mieli pecha, ju ley na dnie morza - zauway


Gsta, bujajc si na pitach.
- Moliwe, ale sprbujmy. - Patrik zwrci si do Martena: - A ty
si za bardzo nie wychylaj. To nie jest dobry pomys, eby tu zosta.
Zwaszcza w nocy, jak nas ju nie bdzie.
- Mog pracowa na pitrze. Nie bd wam przeszkadza powiedzia Mrten bezbarwnym gosem.
Patrik przyglda mu si chwil, w kocu da spokj. Jeli nie chce,
nie zmusi go. Podszed do Eriki. Staa w drzwiach, gotowa do wyjcia.
- Zobaczymy si w domu - powiedzia, caujc j w policzek.
- Tak jest. Anno, chyba popyniemy twoj dk, co? powiedziaa do siostry.
Zagarna swoj trzdk jak pies pasterski.
Patrik nie mg si nie umiechn. Pomacha im, a potem spojrza
na dziwaczn grupk funkcjonariuszy. Bdzie cud, jeli co znajd.
Drzwi otworzyy si powoli. John Holm zdj okulary do czytania i
odoy ksik.
- Co czytasz? - spytaa Liv, siadajc na brzegu ka.
Podnis ksik, eby moga zobaczy okadk. Race, evolution
and behaviour Philippe'a Rushtona.
- Dobra. Czytaam kilka lat temu.
Chwyci j za rk i umiechn si.
- Szkoda, e urlop ju si koczy.
- O ile w ogle ten tydzie mona nazwa urlopem. Ile godzin
dziennie pracowalimy?
- To prawda. - Zmarszczy si.
- Nadal si przejmujesz tym artykuem?
- Nie, masz racj. Nic z tego nie wyniknie. Za tydzie, dwa
wszyscy o nim zapomn.
- Chodzi o Gimle?
Spojrza na ni z powag. Nie powinna w ogle o tym wspomina.
Tylko najcilejszy krg wiedzia o projekcie. Gorzko aowa, e od
razu nie spali kartki z notatkami. To by niewybaczalny bd. Chocia
waciwie nie mia pewnoci, e wzia j ta pisarka. Rwnie dobrze

mg j porwa wiatr albo moga si zapodzia gdzie w domu. Mimo


wszystko wiedzia, e przed wizyt Eriki Falek leaa na stercie
papierw i e kiedy po ni sign, gdy wysza, ju jej nie byo.
- Uda si. - Liv pogadzia go po policzku. - Wierz w to. Sporo
ju osignlimy, ale jeli nie poczynimy drastycznych krokw, istnieje
ryzyko, e dalej nie zajdziemy. Musimy rozszerzy pole dziaania. Dla
dobra wszystkich.
- Kocham ci. - Powiedzia to najszczerzej jak mg. Nikt nie
rozumia go tak dobrze jak ona. Dzielili myli i przeycia, wzloty i
upadki. Bya jedyn osob, ktrej si zwierza, ktra wiedziaa wszystko
o jego rodzinie. Histori t znao wiele osb, od lat o niej plotkowano,
ale tylko jej powiedzia, co wtedy przey.
- Mogabym dzisiaj spa tutaj? - zapytaa nagle, patrzc na niego
niepewnie.
Targay nim sprzeczne uczucia. Niczego tak nie pragn jak tego,
eby poczu blisko
jej gorcego ciaa, zasn z ni w objciach, czu zapach jej wosw.
Wiedzia, e to niemoliwe. Blisko rodzia wiele oczekiwa,
przypominaa niespenione obietnice i rozczarowania.
- A moe bymy sprbowali? - powiedziaa, gaszczc go po rce.
- Od ostatniego razu mino sporo czasu. Moe co si... zmienio?
Odwrci si, gwatownie cofn rk. Dusio go wspomnienie
wasnej niemocy. Nie mia siy przechodzi przez to jeszcze raz. Wizyty
u lekarza, mae niebieskie pastylki, jakie dziwne pompy i spojrzenie
Liv, gdy znw koczyo si porak. Nie, mowy nie ma.
- Id, prosz ci. - Zapa ksik i trzyma j przed sob jak
tarcz.
Patrzy na kartki niewidzcym wzrokiem, sysza kroki Liv
zmierzajce do drzwi. Sysza, jak si za ni zamkny. Okulary do
czytania zostay na nocnym stoliku.
Patrik wrci do domu bardzo pno. Erika siedziaa na kanapie przed
telewizorem. Pooya dzieci spa i nie miaa siy po nich sprzta,
Patrik musia kry midzy porozrzucanymi po caej pododze
zabawkami.

- Ebba pi? - spyta, siadajc obok niej.


- Tak, zasna koo smej. Bya kompletnie wyczerpana.
- Nic dziwnego. - Patrik pooy stopy na stoliku. - Co ogldamy?
- Talk-show Lettermana.
- Kto jest gociem?
- Megan Fox.
- Ooo.... - Patrik westchn i zapad si w kanap jeszcze gbiej.
- Chcesz si podnieca fantazjami o Megan Fox, eby si potem
wyywa na swojej biednej onie?
- Wanie - powiedzia, wtulajc gow w jej szyj. Erika go
odsuna.
- Jak poszo na Val?
Westchn.
- Kiepsko. Przeszukalimy ca wysp, na tyle, na ile si dao,
zanim si ciemnio. Pomogli nam Torbjrn i jego ekipa. Zjawili si
jakie p godziny po waszym wyjedzie. Ale nic nie znalelimy.
- Nic? - Erika ciszya pilotem telewizor.
- Nic. adnych ladw Strzelca. Pewnie wrzuci bro do morza.
Ale pociski mog nam co powiedzie. Torbjrn wysa je do zbadania.
- Co to za pocztwka, o ktrej mwi Mrten?
Nie odpowiedzia od razu. Zastanawia si. Nie powinien ujawnia
onie szczegw dochodzenia, a z drugiej strony wiele razy przydaa
mu si jej umiejtno wydobywania na wiato dzienne rnych rzeczy.
Co tam. Powie jej.
- Ebba przez cae ycie dostawaa kartki z yczeniami
urodzinowymi. Podpisane G. adnych grb. A do dzi. Dzisiaj Mrten
przynis na komisariat kartk, ktr dostali poczt. Tym razem tre
bya zupenie inna.
- Podejrzewacie, e ten, kto wysya te kartki, to sprawca tego, co
si stao na Val?
- Na razie nic nie podejrzewamy, ale trzeba si temu przyjrze.
Jutro pojedziemy z Paul do Gteborga porozmawia z rodzicami
adopcyjnymi Ebby. Gsta, jak wiesz, nie radzi sobie zbyt dobrze w
kontaktach z ludmi, a Paula bagaa, ebym jej pozwoli troch

popracowa. Zdaje si, e od siedzenia w domu chodzi po cianach.


- Tylko uwaaj, eby si nie przemczya. atwo przeceni wasne
siy.
- Moja ty kwoczko. - Umiechn si. - Przeyem ju dwie cie,
nie jestem w tej dziedzinie zupenym ignorantem.
- Pozwl, e ucil: t y nie przeye adnej ciy. Nie
przypominam sobie, eby cierpia z powodu blw w miednicy,
puchnicia stp, mrowienia w nogach i zgagi ani eby przey
dwudziestodwugodzinny pord i cesarskie cicie.
- Okej, rozumiem. - Patrik podnis rce. - Obiecuj, e bd mia
na ni oko. Mellberg nigdy by mi nie darowa, gdyby jej si co stao.
Moesz o nim mwi co chcesz, ale musisz przyzna, e za rodzin
byby gotw pj w ogie.
Na ekranie pojawiy si napisy. Erika zacza skaka po kanaach.
- A co waciwie Mrten ma tam do roboty? Dlaczego si upar,
eby zosta?
- Nie wiem. Nie podobao mi si, e zostaje. Wygld u jakby za
chwil mia si rozlecie. Sprawia wraenie opanowanego, wszystko
przyjmuje z dziwnym spokojem, ale
przypomina mi kaczk, ktra spokojnie sunie po wodzie ale pod
powierzchni szaleczo przebiera apkami. Rozumiesz, o co mi chodzi?
Czy plot bzdury?
- Doskonale ci rozumiem.
Zmieniaa kanay. W kocu wybraa Najbardziej niebezpieczny
zawd wiata na Discovery Channel. Z obojtn min patrzya, jak
mczyni w sztormiakach, zmagajc si z wichur, zgarniaj jeden za
drugim ogromne metalowe wicierze z krabami. Wyglday jak wielkie
pajki.
- Nie wemiecie Ebby?
- Nie. Bez niej bdzie nam zrczniej rozmawia. Paula przyjdzie o
dziewitej. Wsiadamy do volvo i jedziemy do Gteborga.
- Dobrze. Bd moga pokaza Ebbie materiay ojej rodzinie.
- Nie widziaem ich. Masz co, co mogoby by dla nas wane?
Erika musiaa chwil pomyle.

- Nie. O tym, co mogoby mie jakie znaczenie, ju ci


powiedziaam. Wszystkie dotycz odlegej przeszoci. Myl, e bd
ciekawe tylko dla niej.
- Mimo to chtnie je zobacz. Byle nie dzi. Teraz ma by tylko
przyjemnie. - Przysun si do Eriki, obj j i pooy gow na jej
ramieniu. - Boe, ale ci faceci maj robot. Wyglda na miertelnie
niebezpieczn. Co za szczcie, e nie jestem rybakiem i nie owi
krabw.
- Zgadza si, kochanie. Codziennie dzikuj losowi, e nie jeste
rybakiem i nie owisz krabw. - Zamiaa si i pocaowaa go w czubek
gowy.
Od wypadku mia uczucie, jakby mu grao w stawach. Bolao i rwao,
kiedy co si miao wydarzy. Teraz te tak si czu. Jak w najwikszy
upa przed straszliw burz.
Ia doskonale si orientowaa w jego nastrojach i zazwyczaj go
besztaa, kiedy si zamyla albo wpada w melancholijny nastrj. Ale
nie dzi. Dzi starali si unika. Poruszali si po domu tak, eby si nie
spotka. Do pewnego stopnia nawet go to pobudzao. Najbardziej nie
znosi nudy. W dziecistwie nie potrafi usiedzie spokojnie piciu
minut. Ojciec si mia, e cigle szuka nowych wyzwa i sprawdza, jak
daleko moe si posun. Mama biadolia nad wszystkimi zamaniami
koci czy stuczeniami, ale ojciec by z niego dumny.
Od tamtej Wielkanocy ju si nie spotkali. Wyjecha za granic, nie
zdy si nawet z nim poegna. Mijay lata, gwnie uywa ycia.
Ojciec mimo to okaza sil szczodry. Kiedy na koncie robio si pusto,
cigle przelewa pienidze. Nigdy nie robi mu wyrzutw ani nie
prbowa go ogranicza. Pozwala na ten swobodny lot. W kocu
przelecia za blisko soca. Zawsze przeczuwa, e tak si to skoczy.
Rodzice ju nie yli i nie zobaczyli, jak wypadek na krtej grskiej
drodze odbiera mu nie tylko dz przygd, lecz take wadz nad
wasnym ciaem. Ojciec nie musia go oglda przykutego do wzka.
Przeszli z I dug drog. Teraz zblia si przeom. Wystarczy iskra,
eby wszystko spono. Mowy nie ma, eby kto inny wykrzesa t
iskr. Zrobi to sam.

Nasuchiwa. W domu panowaa absolutna cisza. Widocznie la


posza si pooy. Wzi ze stou telefon i pooy go sobie na kolanach.
Potem wyjecha na taras i zacz dzwoni do wszystkich po kolei.
Telefon za telefonem.
Kiedy skoczy, pooy rce na udach i spojrza z gry na
Fjallback. Wygldaa jak wielka tawerna. W ciemnoci nocy jarzya si
mnstwem wiate. Potem spojrza na morze i Val. W starym orodku
kolonijnym byo ciemno.
Cmentarz Lov 1933

Od mierci Carin Gring miny dwa lata, a Hermann wci po


ni nie wraca. Czekaa wiernie. Dni przechodziy w tygodnie,
miesice i lata.
Nadal uwanie czytaa gazety. Hermann zosta w Niemczech
ministrem. W mundurze wyglda bardzo elegancko. Potny
czowiek, podobno wiele dla tego Hitlera znaczy. Rozumiaa, e
dopki jest w Niemczech i robi karier, musi na niego czeka, ale
gazety pisay, e znw przyjecha do Szwecji. Postanowia mu
pomc. Skoro jest zajty i nie moe do niej przyjecha, ona
pojedzie do niego. Jako ona wybitnego polityka bdzie musiaa
si do niego dostosowa i pewnie te przeprowadzi si do Niemiec.
Zdaa sobie spraw, e crka nie bdzie moga jej towarzyszy.
Czowiek z tak pozycj jak Hermann nie moe mie nielubnego
dziecka. Trudno, Laura skoczya trzynacie lat, musi sobie radzi
sama.
W gazetach nie pisali, gdzie Hermann mieszka w Szwecji. Nie
wiedziaa, gdzie go szuka. Pojechaa pod dawny adres, na
Odengatan. Otworzy jej jaki mczyzna Powiedzia, e pastwo
Gring nie mieszkaj tam od wielu lat. Staa przed bram i
zastanawiaa si, co robi. I wtedy pomylaa o cmentarzu, na
ktrym pochowano jego on. Moe znajdzie go przy jej grobie?
Czytaa, e pochowano j na Lov, gdzie pod Sztokholmem.
Troch popytaa i znalaza autobus. Dowiz j prawie na miejsce.
Siedziaa w kucki przed nagrobkiem i wpatrywaa si w napis i
wyryt pod nim swastyk. Zote i te licie wiroway na zimnym

padziernikowym wietrze, ale prawie tego nie zauwaaa. Mylaa,


e mier Carin ostudzi jej nienawi, ale tu, drc w znoszonym
paszczyku, na myl o latach, ktre upyny w cierpieniu i
niedostatku, poczua, jak wzbiera w niej dawna wcieko.
Zerwaa si, cofria kilka krokw i rzucia w przd z ca si.
Poczua dotkliwy bl od barku a po czubki palcw. Nagrobek ani
drgn. Zacza niszczy kwiaty zdobice grb. Wyrywaa je z
korzeniami. Potem podwaya zielon elazn swastyk stojc
przy nagrobku. Udao jej si przewrci j na traw. Odcigna
j najdalej jak moga. Z satysfakcj patrzya na swoje dzieo.
Nagle poczua, e kto j apie za rami.
- Co si tutaj wyprawia? - Sta przed ni wysoki, potny
mczyzna.
Dagmar umiechna si radonie.
- Jestem przysz pani Gring. Wiem, e wedug Hennanna
jego ona nie zasuya na ten pikny grb, wic zrobiam to za
niego. A teraz musz ju do niego jecha.
Wci si umiechaa. Mczyzna patrzy na ni ponuro.
Mrukn co pod nosem i pokrci gow, trzymajc jej rami w
elaznym ucisku, powlk j w stron kocioa.
Godzin pniej, gdy zjawia si policja, wci si umiechaa.
Dom w Falkeliden chwilami wydawa si zdecydowanie za ciasny. Dan
wybiera si z dziemi na weekend do siostry, do Gteborga. Pakowali
si w do nerwowej atmosferze. Anna cigle miaa wraenie, e
zawadza. Kilka razy biegaa na stacj benzynow, a to po sodycze i
napoje, a to po owoce i komiksy do czytania w drodze.
- Macie ju wszystko? - spytaa, patrzc na porozstawiane po
caym przedpokoju torby i pakunki.
Dan kursowa midzy domem i samochodem Widziaa, e
wszystkiego nie wcinie, ale to jego zmartwienie. To on powiedzia
dzieciom, e maj si spakowa same i e mog zabra, co chc.
- Na pewno nie chcesz jecha z nami? Nie podoba mi si, e
zostajesz sama po tym wszystkim.
- Dzikuj. Nie martw si o mnie. Dobrze mi zrobi kilka dni

samotnoci. - Spojrzaa na niego proszco. Chciaa, eby zrozumia i si


nie obrazi.
Obj j.
- Doskonale to rozumiem, kochanie. Nie tumacz si. Spd ten
czas przyjemnie. Myl tylko o sobie. Zjedz co dobrego, popywaj sobie
tak, jak lubisz, id na zakupy. Rb, co chcesz, byleby dom sta na swoim
miejscu, jak wrcimy. - Uciska j jeszcze raz i poszed po kolejne
bagae.
cisno j w gardle. Ju chciaa powiedzie, e zmienia zdanie, ale
nie odezwaa si. Chciaa si zastanowi, dogada z sam sob. Nie
chodzio tylko o to, co si stao wczoraj. Miaa ycie przed sob, ale
cigle nie moga przesta oglda si za siebie. Czas si zdecydowa. Co
zrobi, eby wreszcie zrzuci z siebie przeszo i spojrze w
przyszo?
- Mamo, dlaczego nie jedziesz z nami? - Emma pocigna j za
rkaw.
Anna przykucna. Uderzyo j, jak bardzo Emma urosa od wiosny.
To ju dua dziewczynka.
- Mwiam ci, e mam duo pracy.
- Ale przecie mamy jecha do Liseberg! - Emma spojrzaa na ni
jak na kogo niespena rozumu. Trzeba by zupenie nienormalnym,
eby rezygnowa z wycieczki do parku rozrywki.
- Nastpnym razem pojad z wami. A poza tym wiesz, jaki ze
mnie tchrz. Nie odwayabym si na niczym jedzi. Ty jeste duo
odwaniejsza.
- Jestem! - potwierdzia Emma, prostujc si z dum. -1 przejad
si kolejk grsk, chocia nawet tata boi si ni jecha.
Emma i Adrian nazywali Dana tat. Zawsze j to wzruszao.
Rwnie dlatego potrzebowaa tych dwch dni samotnoci. Musi si
poskleja. Ze wzgldu na rodzin.
Pocaowaa crk w policzek.
- Do zobaczenia w niedziel wieczorem.
Emma pobiega do samochodu. Anna opara si o framug i z
rozbawieniem obserwowaa scen rozgrywajc si na podjedzie. Dan

zacz si poci. Zda sobie spraw, e tego przedsiwzicia nie da si


zrealizowa.
- Boe, ile oni tego nabrali - powiedzia, ocierajc pot z czoa.
Baganik ju by wypeniony po brzegi, a w przedpokoju wci
pitrzya si sterta najrniejszych rzeczy.
- Tylko nic nie mw! - Pogrozi Annie palcem. Rozoya rce.
- Nic nie mwi..
- Adrianku! Czy Dino naprawd musi jecha z nami? - Dan
podnis do gry metrowego dinozaura, ukochan przytulank Adriana,
prezent gwiazdkowy od Eriki i Patrika.
- Jeli Dino nie jedzie, to ja te nie! - zawoa Adrian, apic
dinozaura.
- Lisen - Dan zwrci do crki. - Musisz zabiera wszystkie lalki
Barbie? Nie mogaby wybra dwch najadniejszych?
Lisen natychmiast zacza paka. Anna pokrcia gow. Posaa
Danowi causa.
- Nie chc si do tego miesza. Byoby kiepsko, gdybymy polegli oboje.
Miej zabawy.
Posza na gr, do sypialni. Pooya si na narzucie i wczya
telewizor. Po namyle
miao wcisna trjk. Talk-show Oprah.
Sebastian stuka dugopisem w notatnik. By zirytowany. Wszystko
poszo zgodnie z planem, a jednak nie byt w dobrym humorze.
Uwielbia czu, e steruj e Percym i Josefem. Wygldao na to, e
wsplne interesy oka si bardzo dochodowe. Czasem nie mg si
ludziom nadziwi. Do gowy by mu nie przyszo wdawa si w interesy
z kim takim jak on. Ale tamci byli zdesperowani, kady z innego
powodu: Percy ze strachu, e straci spadek po przodkach, Josef
natomiast chcia si zrehabilitowa i uczci pami rodzicw. Znacznie
lepiej rozumia Percyego ni Josefa. Percyemu grozia utrata czego
wanego: pienidzy i pozycji. Motywy Josefa byy dla niego zagadk.
Jakie to ma znaczenie, co zrobi? Pomys zbudowania Muzeum Zagady
by kompletnym szalestwem, w dodatku nieopacalnym. Josef te by to
rozumia, gdyby nie by takim idiot.

Stan przy oknie. W marinie byo mnstwo odzi pod norwesk


bander. Na ulicach cigle syszao si norweski. Nie przeszkadzao mu
to. Korzystnie sprzeda Norwegom kilka nieruchomoci. Bogactwo
zbudowane na dochodach z ropy naftowej zachcao do kupowania
nieruchomoci z dobrym widokiem na zachodnim wybrzeu Szwecji.
Gotowi byli paci naprawd duo.
Spojrza na Val. Dlaczego Leon musia wrci i tak strasznie
namiesza? Przez chwil myla o Leonie i Johnie. Nad nimi te mia
wadz, ale by na tyle mdry, eby z niej nie korzysta. Zachowa si
jak prawdziwy drapienik: rozpozna sabszych czonkw stada i
oddzieli ich od reszty. Leon znw chcia zebra stado, a on czu, e na
tym nie zyska. Ale sprawa ruszya z miejsca i jest, jak jest. Nie bdzie
si zamartwia czym, na co nie ma wpywu.
Erika patrzya przez okno, dopki Patrik nie odjecha, potem szybko
ubraa dzieci i wsadzia je do samochodu.
Ebba jeszcze spaa. Zostawia jej kartk: w lodwce najdzie
wszystko, eby sobie zrobi niadanie, a ona wyjeda na chwil, eby
co zaatwi. Jak tylko si obudzia, wysaa SMS- a do Gsty.
Wiedziaa, e na nich czeka.
- Dokd jedziemy? - Maja siedziaa na tylnym siedzeniu,
przytulaa lalk.
- Do wujka Gsty - odpara Erika. I w tym momencie uwiadomia
sobie, e Maja na pewno powtrzy to Patrikowi. Trudno, wczeniej czy
pniej i tak si dowie. Bardziej martwio j to, e nie powiedziaa mu,
e chyba kto si do nich wama.
Skrcia przy zjedzie na Anras. Postanowia, e nie bdzie si
zastanawia, kto grzeba w jej rzeczach. Odpowied nasuwaa si sama.
Byy tylko dwie moliwoci: albo kto podejrzewa, e wyszperaa co
wanego o tym, co si stao w dawnym orodku kolonijnym, albo miao
to zwizek z jej wizyt u Johna Holma i z kartk. Raczej to drugie,
zwaywszy na to, kiedy to si stao.
- Zabraa ca gromadk? - powita ich Gsta. Ton
niezadowolenia zrwnoway bysk w oku.
- Jeli masz w domu cenne przedmioty odziedziczone po

przodkach, lepiej je schowaj - powiedziaa, zdejmujc dzieciom buty.


Bliniacy wstydzili si i czepiali jej ng. Maja natomiast wycigna
do Gsty rczki i zawoaa radonie:
- Wujek Gsta!
Gsta zesztywnia. Nie wiedzia, jak zareagowa na takie czuoci.
W kocu si rozczuli i wzi j na rce.
- Sodka z ciebie dziewczynka. - Poszed z ni w gb domu i nie
ogldajc si za siebie, oznajmi: - Nakryem do stou w ogrodzie.
Erika wzia chopcw, posadzia ich sobie na biodrach i posza za
nim. Rozgldaa si z zaciekawieniem. Dom sta w dobrym miejscu, w
pobliu pola golfowego. Sama nie wiedziaa, czego si spodziewaa, ale
na pewno nie byo to typowe przygnbiajce starokawalerskie
mieszkanie. Gsta mieszka w schludnym, przytulnym domu z dobrze
utrzymanymi rolinami w oknach. Rwnie may ogrdek za domem by
zaskakujco zadbany, chocia zapewne nie wymaga duo pracy.
- Mog poczstowa dzieci sokiem i drodwkami. Czy
naleycie do tych rodzicw, ktrzy daj dzieciom tylko to, co zdrowe i
ekologiczne? - spyta, sadzajc Maj na krzele.
Erika umiechna si. Zastanawiaa, czy Gsta nie spdza wolnego
czasu na lekturze Mamy 19.
- Sok i drodwki to jest to - odpara, stawiajc na pododze
bliniakw. Oddalali si od niej coraz mielej.
Maja zauwaya kilka krzakw malin i z radosnymi okrzykami
pobiega w ich stron.
- Nie masz nic przeciwko temu, eby sobie zerwaa? - Znaa swoj
crk i wiedziaa, e za chwil na krzakach nie bdzie nawet jednej
dojrzaej maliny.
- Na zdrowie - powiedzia Gsta, nalewajc do filianek kawy. Inaczej tylko ptaki bd miay z nich poytek. Maj-Britt robia z nich
demy i sok, ale mnie takie rzeczy nie le. Ebba... - Przerwa. Wrzuci
do kawy kostk cukru.
- Co Ebba? - Przypomniaa sobie wyraz twarzy Ebby, kiedy
pyny z Val. Wida byo, e chciaaby i uciec, i zosta.
19

Mama - szwedzki magazyn lifestyleowy.

- Ebba te potrafia sta i zrywa tak dugo, a zjada wszystkie powiedzia z ociganiem. - Tamtego lata, gdy bya u nas, nie byo ani
sokw, ani demw, ale Maj-Britt i tak si cieszya. Kapitalnie to
wygldao. Staa w samej pieluszce i opychaa si malinami.
Sok jej cieka po pulchnym brzuszku.
- Ebba u was mieszkaa?
- Tak, ale to byo tylko jedno lato. Pniej zabraa j ta rodzina z
Gteborga.
Erika zamilka na dusz chwil. Musiaa strawi to, co powiedzia.
Dziwne. Zbierajc materiay, nie znalaza nic o tym, e maa Ebba
mieszkaa u Gsty i jego ony. Teraz zrozumiaa, dlaczego tak bardzo
si zaangaowa.
- Nie mylelicie o tym, eby j zatrzyma? - spytaa w kocu.
Gsta patrzy na filiank, nie przestawa miesza. Zrobio jej si
gupio. Nie podnis wzroku. Domylia si, e ma zy w oczach.
Odchrzkn i przekn lin.
- Jeszcze jak. Duo o tym rozmawialimy. Ale Maj-Britt uwaaa,
e nie damy rady, a ja daem si przekona. Wydawao nam si, e nie
moemy jej zbyt wiele da.
- A potem, kiedy j zabrali do Gteborga, mielicie z ni jaki
kontakt?
Gsta jakby si zawaha. Potrzsn gow.
- Nie. Uwaalimy, e lepiej bdzie cakiem go zerwa. Kiedy
odjedaa... - Gos mu si zaama, nic mg dokoczy. Erika si
domylia, nie musia nic tumaczy.
- Jak to byo spotka si z ni po latach?
- Byo do szczeglnie. Jest doros kobiet, nie znam jej. Z
drugiej strony mam wraenie, jakbym w niej widzia tamt ma
dziewuszk, ktra staa przy krzaku malin i odpowiadaa umiechem na
kade spojrzenie.
- Teraz ju si tak nie umiecha.
- Nie umiecha si. - Zmarszczy czoo. - Wiesz, co si stao z ich
synkiem?
- Nie, nie chciaam pyta. Patrik i Paula jad wanie do Gteborga

porozmawia z jej rodzicami adopcyjnymi. Na pewno si dowiedz.


- Nie podoba mi si ten jej m. - Gsta sign po drodwk.
- Mrten? Nie wydaje mi si, eby co z nim byo nic tak. Ale na
pewno maj problemy. Musz si upora z aob po dziecku, a widz
po siostrze, e ma to ogromny wpyw na relacje. Wsplna aoba
niekoniecznie zblia ludzi.
- Masz racj. - Gsta kiwn gow.
Erika przypomniaa sobie, e on te wie o tym bardzo dobrze. Jego
jedyne dziecko umaro kilka dni po narodzinach. A potem stracili Ebb.
- Wujku, zobacz, ile tu malin! - zawoaa Maja spod krzaka.
- Jedz, ile chcesz! . - odkrzykn i oczy mu si zaszkliy.
- Moe by kiedy z nimi posiedzia?
- Z ca trjk bym sobie nie poradzi, ale ma mgbym si
zaopiekowa, gdybycie potrzebowali pomocy.
- Bd o tym pamita. - Postanowia, e postara si o tak okazj.
Maja nie naleaa do niemiaych. Midzy ni a ponurym koleg taty
zawizaa si ni szczeglnego porozumienia. Poza tym wida byo, e
w sercu Gsty jest puste miejsce, ktre mogaby wypeni.
- Co mylisz o tym, co si wczoraj stao?
- Jako mi si to nie skada. Elvanderowie zniknli w 1974 roku,
prawdopodobnie zostali zamordowani. Potem przez lata nic si nie
dziao, a do powrotu Ebby. I nagle rozptuje si pieko. Dlaczego?
- Z pewnoci nie chodzi o to, e mogaby co ujawni. Bya za
maa, eby cokolwiek pamita.
- To prawda. Sdz raczej, e kto nie chcia dopuci, eby
znaleli krew. To z kolei trudno powiza z wczorajszymi strzaami, bo
krew ju znaleli.
- Ale kartka, ktr przynis Mrten, wiadczy o tym, e kto jej
le yczy. A skoro kartki przychodziy od 1974 roku, mona
przypuszcza, e wszystko, co si przydarzyo Ebbie w ostatnim
tygodniu, ma zwizek z zaginiciem jej rodziny. Chocia dopiero teraz
ten kto jej grozi.
- Wanie, ja...
- Maju! Nie popychaj Noela! - Erika zerwaa si i podbiega do

przepychajcych si dzieci.
- Bo Noel wzi moj malink. I... on j zjad! - Maja rozryczaa
si na caego. Prbowaa kopn Noela.
Erika mocno chwycia crk za rami i spojrzaa na ni surowo.
- Przesta! Nie wolno kopa brata. Na krzaku jest jeszcze cae
mnstwo malin. - Wskazaa na uginajcy si od dojrzaych owocw
krzak.
- Ale ja chciaam t! - Maja miaa tak min, jakby j spotkaa
wielka niesprawiedliwo. Erika pucia j, eby wzi na rce i
pocieszy Noela. Maja skorzystaa z okazji
- Wujku Gsto! Noel zabra moj malink! - szlochaa.
Gsta przyjrza si jej umazanej buzi i z umiechem posadzi j
sobie na kolanach. Od razu zwina si w rozczulajcy kbuszek.
- No ju - powiedzia i pogaska j po gwce, jakby cae ycie
nie robi nic innego, tylko pociesza zrozpaczone trzylatki. - Wiesz, ta
malinka, na ktrej ci tak zaleao, nie bya najlepsza.
- Nie? - zdziwia si Maja i nagle przestaa paka.
- Nie. Ja wiem, gdzie s najlepsze maliny, ale to bdzie nasza
tajemnica. Nie wolno ci tego powiedzie nikomu, ani braciom, ani nawet
mamie.
- Nie powiem.
- W takim razie posuchaj - powiedzia Gsta i zacz jej szepta
do ucha.
Maja suchaa uwanie. Potem zsuna si z jego kolan i pobiega do
krzakw. Noel ju si uspokoi, Erika wrcia do stou.
- Co jej powiedziae? e gdzie s najlepsze maliny?
- Powiedziabym ci, ale potem musiabym ci niestety
zamordowa - odpar Gsta z umiechem.
Erika odwrcia gow i spojrzaa w stron krzakw. Maja staa na
paluszkach i zrywaa maliny, ktre dla bliniakw rosy zbyt wysoko.
- Spryciarz z ciebie - zauwaya ze miechem. - O czym
rozmawialimy? Wanie, o wczorajszej prbie zamordowania Ebby.
Musimy ruszy z miejsca. Udao ci si ustali, co si stao z rzeczami
Elvanderw? Mogyby si okaza bezcennym rdem informacji. Czy

to moliwe, eby wszystko zostao wyrzucone? Moe kto tam przyszed


posprzta? Czy wszystko robili sami, cznie ze sprztaniem i
uprawianiem ogrodu?
Gsta nagle si wyprostowa.
- Boe, jaki ja jestem gupi. Chyba naprawd si starzej.
- Co takiego?
- e te nie pomylaem... Tylko e w pewnym sensie ten facet
nalea do inwentarza, co zreszt znaczy, e powinienem by pomyle o
nim wczeniej.
Erika spojrzaa na niego z irytacj.
- O kim ty mwisz?
- O Ollem, zomiarzu.
- O wacicielu zomowiska w Bracke? Co on ma wsplnego z
Val?
- Bywa tam kiedy chcia. By kim w rodzaju zotej rczki.
- Mylisz, e mg zabra rzeczy?
Gsta rozoy rce.
- To by wszystko tumaczyo. Facet zbiera wszystko, wic nie
zdziwibym si, gdyby wzi ile si da, jeli nikt inny si nie upomnia.
- Pytanie, czy nadal je przechowuje.
- e niby zrobi wiosenne porzdki i wszystkiego si pozby?
Erika si rozemiaa.
- Jeli je zabra, to rzeczywicie mona zaoy, e je ma do tej
pory. Moe bymy od razu do niego pojechali. - Chciaa wsta z krzesa.
Gsta powstrzyma j gestem
- Tylko spokojnie. Jeli s na zomowisku, to znaczy, e le tam
od ponad trzydziestu lat. Mao prawdopodobne, eby miay znikn
wanie dzi. Zreszt to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci.
Zadzwoni do niego i jeli to ma, pojedziemy, jak zaatwisz kogo do
nich
Wiedziaa, e ma racj, ale entuzjazm a j roznosi i nic nie moga
na to poradzi.
- Jak ona si czuje? - spyta.
Erika dopiero po chwili zorientowaa si, o kogo mu chodzi.

- Ebba? Jest wykoczona. Mam wraenie, e z ulg opucia


wysp.
-1 tego swojego Martena.
- Sdz, e si co do niego mylisz. Chocia w pewnym sensie
moesz mie racj. Przez to, e s tam tylko we dwoje, nieuchronnie
dochodzi do zmczenia materiau. Udao mi si j zainteresowa jej
biologiczn rodzin. Jak wrc do domu i poo chopcw spa, poka
jej wszystko, co zebraam.
- Na pewno to doceni. Historia jej rodziny jest rzeczywicie
barwna.
- Co najmniej. - Erika wypia ostatni yk kawy. Skrzywia si, bya
zimna. - Nawiasem mwic, rozmawiaam z Kjellem z Bohuslningen.
Mwi mi troch o przeszoci Johna Holma.
Opowiedziaa pokrtce o rodzinnej tragedii, ktra zasiaa w sercu
Holma nienawi, i o kartce, o ktrej wczeniej baa si wspomnie.
- Gimle? Pojcia nie mam, co to znaczy. Ale to nie musi mie nic
wsplnego z Val.
- To prawda, ale zaniepokoio go to tak bardzo, e zleci komu,
eby si wama do naszego domu - wymskno jej si.
Wamali si do was? Co na to Patrik?
Erika milczaa. Gsta wpatrywa si w ni z niedowierzaniem.
- Nic mu nie powiedziaa? - Jego gos przeszed w falset. - Jeste
pewna, e to John Holm i jego banda?
- To tylko domysy. Zreszt nic si nie stao. Kto wszed przez
werand, poszpera w moim gabinecie, chcia si zaogowa do mojego
komputera, ale nie udao mu si. Powinnam si cieszy, e nie ukrad
twardego dysku.
- Patrik oszaleje, jak si dowie. I wcieknie si na mnie, jeli si
domyli, e wiedziaem i te nic nie powiedziaem.
Erika westchna.
- Powiem mu. A najciekawsze jest to, e w moim gabinecie jest
co tak dla kogo wanego, e jest gotw zaryzykowa wamanie. I
wydaje mi si, e to wanie ta kartka.
- Mylisz, e John Holm naprawd zrobiby co takiego?

Zaszkodziby Przyjacioom Szwecji, gdyby si wydao, e si wama do


domu policjanta?
- Uwaam, e zaryzykowaby, gdyby chodzio o co wanego. Tak
czy inaczej, daam t kartk Kjellowi, Niech on si dowie, o co tam
chodzi.
- Dobrze. Ale wieczorem powiesz o wszystkim Patrikowi. Inaczej
mamie si to dla mnie skoczy.
- Powiem - odpara niechtnie. Mylaa o tym bez entuzjazmu, ale
wiedziaa, e musi to zrobi.
Gsta pokrci gow.
- Jestem ciekaw, czy Patrikowi i Pauli uda si czego dowiedzie.
Zaczynam wtpi.
Erik ucieszya ta zmiana tematu.
- Zosta nam Olle - przypomniaa. - Wic jeszcze jest nadzieja.
- Nadzieja jest zawsze - odpar Gsta.
Szpital S:t Jrgens 1936

W naszej ocenie jest mao prawdopodobne, eby pani matka


zostaa wypisana w dajcej si przewidzie przyszoci powiedzia doktor Jansson, starszawy, siwy mczyzna z wielk
brod, jak wity Mikoaj.
Laura odetchna z ulg. Uoya sobie ycie, miaa dobr
prac i nowe mieszkanie. Pokj u pani Bergstrm przy i
Galrbacken by malutki, ale za to mieszkaa sama i byo tak
adnie jak w domku dla lalek. Postawia go na honorowym miejscu
na wysokiej komodzie przy ku. Lej jej byo bez matki. Ju od
trzech lat przebywaa w gteborskim szpitalu S:t Jorgens. Laura
wreszcie nie musiaa si martwi ani o ni, ani o to, co jeszcze
mogaby nawyprawia.
- Na co waciwie choruje moja matka? - spytaa takim
tonem, jakby si o ni troszczya.
Jak zawsze adnie si ubraa. Siedziaa z nogami elegancko
uoonymi na bok, z torebk na kolanach. Miaa zaledwie
szesnacie lat, ale czua si duo starsza.
- Nie udao nam si postawi diagnozy. Zapewne cierpi na

tak zwan neuroz. Terapia niestety nie przyniosa poprawy, wci


si upiera przy tych urojeniach na temat Hermanna Gringa.
Bynajmniej nie jest to rzadkie. Osoby dotknite neuroz fantazjuj
o ludziach, o ktrych czytay w gazetach.
- Odkd pamitam, matka cigle o nim mwia - odpara
Laura.
Lekarz spojrza na ni ze wspczuciem.
- Domylam si, e musiaa panienka mie nieatwe
dziecistwo. Ale wydaje si, e panienka sobie poradzia. Jest nie
tylko adna, ale i roztropna.
- Staraam si jak mogam - odpara niemiao, ale na samo
wspomnienie podesza jej do garda.
Nienawidzia chwil, gdy nie moga zapanowa nad
wspomnieniami. Najczciej udawao jej si zepchn je w
podwiadomo i nie myle ani o matce, ani o maej, ciemnej,
mierdzcej wdk norze, ktrej nie pomagao adne sprztanie i
szorowanie. Zepchna tam rwnie wyzwiska. Ju nikt nie
przypomina jej o matce. Ludzie szanowali j za to, jaka bya.
A bya sumienna, porzdna i skrupulatna. Nie musiaa
wysuchiwa obelg.
Ale wci si baa, e matk wypuszcz i e wszystko zepsuje.
- Chce si panienka spotka z matk? Nie radz, ale... - Doktor
Jansson rozoy rce.
-Myl, e lepiej nie. Zawsze robi si wtedy taka
podenerwowana. - Przypomniaa sobie wizank, jak jej pucia,
kiedy j ostatnio odwiedzia. Stek wyzwisk, ktrego nie byaby w
stanie powtrzy. Doktor Jansson chyba te to pamita.
- Susznie. Staramy si utrzymywa pani matk w stanie
rwnowagi psychicznej.
-Mam nadziej, e nadal nie wolno jej czyta gazet.
- Nie. Po tym, co si wtedy stao, nie ma dostpu do gazet - odpar
zdecydowanie.
Dwa lata temu zadzwonili do niej ze szpitala. Matka
przeczytaa w gazecie, e Gring

nie tylko przenis szcztki zmarej ony do Niemiec, do swego


majtku Karinhall, lecz take zamierza zbudowa dla niej
mauzoleum. W napadzie szau zdemolowaa pokj i pobia do krwi
pielgniarza. Musieli go opatrzy.
- Prosz mi da zna, gdyby si wydarzyo co nowego,
dobrze? - powiedziaa, wstajc. W lewej rce trzymaa rkawiczki,
praw wycigna do doktora.
Odwrcia si. Kiedy wychodzia z gabinetu, na jej twarzy
igra umiech. Jeszcze przez jaki czas moe si czu wolna.
Dojedali do Torp, na pnoc od Uddevalli. Stanli w potnym korku.
Patrik zwolni. Paula zacza si wierci, usiowaa znale wygodn
pozycj. Spojrza na ni z trosk.
- Na pewno dasz rad jecha do Gteborga i z powrotem?
- Dam. Nie martw si o mnie. Mam wok siebie wystarczajco
duo takich, co si martwi.
- Miejmy nadziej, e ta wyprawa okae si tego warta. Okropny
dzi ruch.
- Zabierze nam to tyle czasu, ile musi - zauwaya] Paula. - Jak si
czuje Ebba?
- Prawd mwic, nie wiem. Spaa, kiedy wczoraj wrciem do
domu. Rano te, jak wychodziem. Erikz mwia, e bya wykoczona.
- Nic dziwnego. Dla niej to musi by koszmar.
- Tak. No, gazu! - Patrik nacisn klakson. Kierowca samochodu
jadcego przed nimi nie zorientowa si dostatecznie szybko, e midzy
samochodami powstaa luka.
Paula pokrcia gow. Wolaa si nie odzywa] Jedzia z nim na tyle
czsto, eby wiedzie, e kiedy siada za kierownic, w jego
usposobieniu zachodzi dramatyczna zmiana.
Jechali przeszo godzin duej ni zwykle. Kiedy w kocu wjechali
w spokojn willow uliczk na Parlilie, Patrik by bliski wybuchu.
Wysiad i zacz si wachlowa poami koszuli. Kleia mu si do ciaa.
- Kurcz, ale gorco. Nie padniesz w tym upale?
Paula z wyszoci spojrzaa na jego spocone czoo.
- Ja cudzoziemka, ja si nie poci - powiedziaa, podnoszc rce,

eby pokaza, e pod pachami ma sucho.


- Za to ja poc si za nas dwoje. Powinienem by wzi zapasow
koszul. Co okropnego, i do ludzi w tym stanie. Ja wygldam jak
spocona mysz, a ty jak wyrzucony na brzeg wieloryb. To si zdziwi, e
tak wyglda policja z gminy Tanum - powiedzia Patrik, naciskajc
dzwonek.
- Sam jeste wieloryb. Ja jestem w ciy. A ty co masz na swoje
usprawiedliwienie? - dgna go palcem w bok.
- Tusza dodaje mi powagi, ale zrzuc, jak tylko wrc do wicze.
- Syszaam, e twj fitness klub rozesa ogoszenie o zaginiciu
jednego z czonkw.
W tym momencie otworzyy si drzwi. Patrik nie mg si
odszczekn.
- Dzie dobry, witam! Pewnie jestecie z policji? / Tanumshede? powiedzia sympatyczny mczyzna po szedziesitce.
Patrik potwierdzi i przedstawi ich oboje. W drzwiach stana
kobieta, rwnie po szedziesitce.
- Wejdcie, prosz. Mam na imi Berit. Zapraszamy do inkubatora dla
emerytw. Moe
by?
- Gdzie? - sykna Paula do Patrika.
- Na werand - szepn.
Paula umiechna si z rozbawieniem.
Berit przycigna do stolika duy wiklinowy fotel i skina na
Paul.
- Prosz usi tutaj. Tu bdzie pani najwygodniej.
- Dzikuj! Potem bdzie potrzebny dwig, eby mnie podnie powiedziaa Paula, opierajc si o grube poduszki.
- A nogi prosz oprze na tym stoku. W tym upale na pewno
ciko si znosi zaawansowan ci.
- Rzeczywicie, robi si ciko - przyznaa Paula. Po podry nogi miaa
jak piki.
- Pamitam to lato, kiedy Ebba spodziewaa si Vincenta. Te byo
tak gorco i... - Berit urwaa, jej umiech zgas.

Sture obj on i czule pogaska po ramieniu.


- Siadajmy. Napijemy si kawy i zjemy kawaek domowego
ciasta. Przepis jest tajemnic. Nawet ja nie wiem, jak Berit je robi. Mwi lekkim tonem, eby poprawi wszystkim nastrj, ale spojrzenie
mia smutne, tak jak ona.
Patrik usiad, zdajc sobie spraw, e wczeniej czy pniej bdzie
musia poruszy temat, ktry musi by bardzo bolesny dla rodzicw
Ebby.
- Prosz si czstowa. - Berit podsuna Patrikowi i Pauli talerz. Wiecie ju z mem, kto si urodzi? Chopiec czy dziewczynka?
Paula wanie miaa wbi zby w ciasto. Zamara w p ruchu.
Spojrzaa matce Ebby prosto w oczy i odpowiedziaa uprzejmie:
- Nie, razem z moj partnerk Johann postanowiymy tego nie
sprawdza. Mamy ju synka, wic oczywicie byoby mio, gdyby
urodzia si dziewczynka. Ale najwaniejsze, eby urodzio si zdrowe. Pogaskaa si po brzuchu, czekaa na reakcj gospodarzy. Berit si
rozpromienia.
- Ale on musi by dumny, e zostanie starszym bratem!
- Taka pikna mama na pewno urodzi zdrowe dziecko. Niewane,
czy to bdzie chopiec, czy dziewczynka - doda Sture z umiechem.
Najwyraniej nie przeszkadzao im, e dziecko bdzie miao dwie
mamy. Paula si umiechna.
- Prosz nam teraz powiedzie, co si dzieje - poprosi Sture. Dzwonimy do Ebby i Martena, ale na pytania odpowiadaj lakonicznie.
Nie chc te, ebymy do nich przyjedali.
- Chyba rzeczywicie lepiej, ebycie nie jechali - odpar Patrik.
Pomyla, e ostatnia rzecz, jakiej im trzeba, to wicej ludzi na Val.
- Dlaczego? - Berit poruszya si niespokojnie. - Ebba powiedziaa
tylko, e pod podog znaleli krew. Czy to...
- To najbardziej prawdopodobne, ale jest na tyle stara, e nie da
si stwierdzi ani czy to krew krewnych Ebby, ani ilu osb.
- Straszne - powiedziaa Berit. - Nigdy za duo o tym z Ebb nie
rozmawialimy.
Zreszt wiedzielimy tylko to, co nam przekazaa opieka spoeczna i co

wyczytalimy w gazetach. Dlatego bylimy zdziwieni, kiedy postanowili


z Martenem przej ten dom.
- Mnie si zdaje, e nie tyle chcieli pojecha na Val, ile wyjecha std zauway
Sture.
- Czy mog nam pastwo powiedzie, co si stao z ich synkiem? spytaa ostronie Paula.
Berit i Sture spojrzeli po sobie. Sture powoli opowiedzia, jak zgin
may Vincent. Patrik sucha ze cinitym gardem. ycie bywa okrutne
i bezsensowne.
- Kiedy postanowili si wyprowadzi? - spyta, gdy Sture
skoczy.
- Mniej wicej po p roku - odpara Berit. Sture przytakn.
- Zgadza si. Sprzedali dom, a mieszkali tylko kawaeczek dalej. Wskaza w nieokrelonym kierunku. - Mrten wycofa si ze zlece na
prace stolarskie. Ebba cay czas bya na zwolnieniu. Pracowaa w
urzdzie skarbowym. Bya ekonomistk, ju tam nie wrcia. Troch si
martwimy, jak sobie poradz finansowo, ale dziki pienidzom za dom
mog oczywicie wystartowa.
- Bdziemy im w miar moliwoci pomaga - powiedziaa Berit.
- Mamy jeszcze dwoje dzieci wasnych, by tak rzec, chocia Ebb
rwnie traktujemy jak rodzon crk. Zawsze bya ich ulubienic i oni
te chtnie pomog, na tyle, na ile bd mogli, wic pewnie jako to si
uoy.
- To bdzie pikne miejsce, kiedy ju skocz. Mrten chyba jest
bardzo dobrym stolarzem - zauway Patrik,
- Doskonaym - potwierdzi Sture. - Bardzo duo pracowa, kiedy
tu mieszkali. Czasem a za duo, ale lepszy zi zapracowany ni
leniwy.
- Moe jeszcze kawy? - Berit nie czekaa na odpowied. Posza po
dzbanek.
Sture popatrzy za ni.
- Duo j to kosztuje, chocia stara si tego nie okazywa. Ebba
zjawia si jak anioek zesany z nieba. Nasze dzieci miay ju sze i

osiem lat, gdy zaczlimy si zastanawia, czy nie sprawi sobie jeszcze
jednego. Wtedy Berit wpada na pomys, ebymy si zaopiekowali
takim, ktre nikogo nie ma.
- Mieli pastwo inne przybrane dzieci? - spytaa Paula.
- Nie. Ebba bya pierwszym i jedynym dzieckiem, ktre wzilimy
na wychowanie. Po jakim czasie zdecydowalimy, e zostanie u nas.
Postanowilimy j adoptowa. Berit nie spaa po nocach, dopki adopcja
nie przesza w sdzie. Okropnie si baa, e kto nam j zabierze.
- Jaka bya Ebba, kiedy bya dzieckiem? - spyta Patrik. Co mu
mwio, e Ebba, jak zna, jest bladym cieniem dawnej siebie.
- By z niej pdziwiatr, tyle powiem.
- Oj, tak! - Berit wrcia ze wie kaw. - Strasznie psotny
dzieciak, ale taka bya zawsze wesoa, e nie mona byo si na ni
gniewa.
- Przez to byo nam jeszcze ciej - wtrci Sture. - Strcilimy nie
tylko wnuka, ale rwnie Ebb, bo razem z nim umara cz niej. To
samo dotyczy Martena. Zawsze mia bardzo zmienne nastroje, okresowo
nawet depresje, ale dopki y Vincent, byo im dobrze razem. A teraz...
sam nie wiem. Na pocztku nie byli w stanie przebywa w tym samym
pomieszczeniu, a teraz tkwi we dwoje na wyspie. Nie moemy przesta
si o nich martwi.
- Kto mg podpali dom, a potem strzela do Ebby? Maj
pastwo jaki pomys? - spyta Patrik.
Berit i Sture skamienieli.
- Ebba nic pastwu nie powiedziaa? - Patrik spojrza na Paul. Do
gowy mu nie przyszo, e mog nic wiedzie, co si przydarzyo ich
crce. Postaraby si formuowa pytania delikatniej.
- Nie. Powiedziaa tylko o krwi pod podog - odpai Sture.
Patrik zacz szuka waciwych sw, eby opowiedzie o tym, co
si stao na Val. Paula go uprzedzia Spokojnie i rzeczowo
opowiedziaa o poarze i strzaach.
Berit chwycia za blat stou. Mocno, a jej zbielay kostki.
- Nie rozumiem, dlaczego nic nam nie powiedziaa
- Pewnie nie chciaa nas niepokoi - powiedzia Sture. Byo wida,

e on te jest poruszony.
- Ale dlaczego oni si upieraj, eby tam zosta. Przecie to
szalestwo! Powinni si natychmiast wynie. Sture, jedmy do nich.
Trzeba z nimi porozmawia.
- Wydaj si zdecydowani zosta - powiedzia Patrik. - Ale Ebba
jest w tej chwili u nas. Przyjechaa wczoraj z moj on i nocowaa u
nas. Mrten odmwi i nadal jest na wyspie.
- Czy on oszala? - powiedziaa Berit. - Jedmy tam od razu, w tej
chwili. - Wstaa, ale m j zatrzyma i posadzi z powrotem na krzele.
- Nie rbmy nic pochopnie. Zadzwonimy do Ebby i zobaczymy,
co powie. Przecie wiesz, jacy s uparci. Nie ma sensu si z nimi kci.
Berit pokrcia gow, ale przestaa si rwa m wyjazdu.
- Czy kto mgby chcie im zrobi krzywd? Przychodzi pastwu
kto do gowy? - Paula poruszya si. Cho fotel by naprawd wygodny,
rozbolay j stawy.
- Absolutnie nikt - odpara zdecydowanie Berit. - yli bardzo
zwyczajnie. Zreszt dlaczego kto miaby ich krzywdzi po tym, co ju
przeszli?
- Moe to ma co wsplnego z tym, co si stao z rodzin Ebby? powiedzia Sture. - Moe kto si boi, e co wyjdzie na jaw?
- Bierzemy to pod uwag, ale wci wiemy za mao, Wic
jestemy ostroni w formuowaniu sdw - powiedzia Patrik. Zastanawia nas jednak jedna rzecz. Kartki, ktre Ebba dostawaa od
kogo, kto si podpisywa G.
- Rzeczywicie, dziwna historia - odpar Sture. - Przychodziy na
kade jej urodziny. Mylelimy, e przysya je jaki jej daleki krewny.
Niewinne yczenia, wic dalimy sobie spokj.
- Wczoraj dostaa kolejn. Wcale nie bya niewinna.
Rodzice Ebby zdziwili si.
- Co napisano tym razem? - Sture wsta i zacign zasony. Soce za
mocno owietlao
st.
- Powiem tylko tyle, e jej groono.
- W takim razie to pierwsza taka kartka. Sdzicie, e przysa j ten

kto, kto podpali ich dom i strzela?


- Nie wiemy. Byoby dobrze porwna j z jak inn kartk, jeli
si zachowaa.
Sture z ubolewaniem pokrci gow.
Niestety nie. Pokazywalimy je Ebbie, a potem wyrzucalimy. W
treci nie byo nic osobistego. Tylko Najlepsze yczenia urodzinowe, a
pod spodem G. Nic wicej. Nie byo powodu, eby je zbiera.
- Oczywicie. I nie byo na nich nic, co pozwolioby zgadn, kim
jest nadawca? Co ze stemplem pocztowym?
- Z Gteborga, to adna wskazwka. - Sture umilk. Nagle drgn i
spojrza na on. - Pienidze.
Berit otworzya szeroko oczy
- e te o tym nie pomylelimy! Odkd Ebba z nami zamieszkaa,
a do jej osiemnastych urodzin kto anonimowo wpaca na jej konto
pewn sum. Dostalimy z banku zawiadomienie o otwarciu konta na jej
nazwisko. Nie ruszalimy tych pienidzy. Wzia je, kiedy kupowali z
Martenem dom.
-1 nie wiedz pastwo, kto je wpaca? Nie prbowalicie si
dowiedzie?
- Prbowalimy, kilka razy. To oczywiste, e bylimy ciekawi.
Bank odpowiedzia, e ofiarodawca chce pozosta anonimowy.
Musielimy si tym zadowoli. Pomylelimy, e to pewnie ten kto, kto
przysya kartki, jaki yczliwy daleki krewny.
- Z ktrego banku przyszed list?
- Z oddziau Handelsbanken przy Norrmalmstorg w Sztokholmie.
- Sprawdzimy. Dobrze, e pastwo sobie przypomnieli.
Patrik spojrza pytajco na Paul, Paula skina gow.
- Dzikujemy, e powicili nam pastwo czas. Prosz si
odezwa, gdyby si pastwu co jeszcze przypomniao.
- Oczywicie. Bdziemy si starali pomc, ze wszystkich si. Sture umiechn si blado.
Patrik domyla si, e jak tylko wyjd, rzuci si do telefonu, eby
zadzwoni do crki.
Wyjazd do Gteborga okaza si bardziej owocny, ni si

spodziewa. Follow the money20, jak mawiaj w amerykaskich


filmach. Moe ten trop przyniesie postp w dochodzeniu.
Wsiedli do samochodu i Patrik wczy komrk. Dwadziecia pi
nieodebranych pocze. Westchn.
- Co mi mwi, e media si dowiedziay - powiedzia. Uruchomi silnik i ruszyli z powrotem drog do Tanumshede. To bdzie
ciki dzie.
Expressen jako pierwsza podaa wiadomo o tym, co si stao na
Val. Szef Kjella dowiedzia si poczt panioflow, e mogli by
pierwsi. Mocno mu to zepsuo humor. Kiedy ju przesta wrzeszcze,
posa na miejsce Kjella. Chcia, eby Bohuslningen przebia
wielkomiejskiego molocha. Jak mawia: Jestemy ma lokaln gazet,
ale to nie znaczy, e jestemy gorsi.
Kjell wertowa notatki. Rezygnowanie z pierwszestwa kcio si z
zasadami dziennikarstwa, ale gr wzi gboki sprzeciw wobec
organizacji wrogich cudzoziemcom. Jeli cen za pomoc w
zdemaskowaniu Johna Holma i Przyjaci Szwecji miao by oddanie
newsa, gotw by zaplaci.
Musia si pohamowa, eby od razu nie zadzwoni do Svena
Niklassona i nie zapyta, jak mu poszo. Pewnie nie dowie si za wiele,
dopki nie przeczyta o tym w gazecie. Ale wci si zastanawia, o co
chodzi z tym Gimle. By pewien, e kiedy opowiedzia mu o kartce,
ktr Erika znalaza w domu Holma, usysza zmian w jego gosie.
Jakby ju co o Gimle sysza.
Otworzy Expressen. Chcia przeczyta, co napisali o znalezisku.
Cae cztery strony. W najbliszych dniach bdzie wicej. Policja z
Tanum zwoaa na popoudnie konferencj prasow. Oby powiedzieli
co, z czego da si zrobi ciekawy materia. Zostao jeszcze kilka
godzin. Ale nie chodzi o to, eby si dowiedzie tego samego co
wszyscy. Trzeba znale co, czego nikt inny nie wie. Wychyli si na
krzele. Rozmyla. Wiedzia, e ludzi zawsze ciekawili chopcy, ktrzy
zostali wtedy w internacie. Spekulowano, co mogli wiedzie, a czego nie
wiedzie i czy mieli co wsplnego z zaginiciem Elvanderw. Gdyby
20

Follow the money - ang.: id za pienidzem.

mu si udao dowiedzie o nich czego nowego, mgby z tego wyj


artyku, ktrego adna inna gazeta by nie przebia.
Wyprostowa si na krzele i zacz szuka w sieci. Znalaz co nieco
na oglnie dostpnych stronach. Zawsze dobrze zacz od tego. Mia te
wasne notatki z wywiadu z Holmem. Pozostaych czterech musi zapa
jeszcze dzisiaj. Sporo pracy w krtkim czasie, ale jeli si uda, napisze
dobry tekst.
Przyszo mu na myl, e powinien si skontaktowa z tym
policjantem, ktry bra udzia w tamtym ledztwie. Z Gost Flygare. Od
razu zapisa to w notesie. Jest szansa, e mu opowie o przesuchaniach.
Dziki temu artyku byby bardziej wiarygodny.
Zdecydowanie odsun od siebie myli o Gimle. Wci powracay.
To ju nie jego zmartwienie. Moe to nawet nic nie znaczy. Wyj
komrk i zacz dzwoni. Nie mia czasu na rozterki.
Percy powoli pakowa walizk. Nie zamierza i na przyjcie.
Wystarczyo kilka telefonw. Ju wiedzia, e Pyttan nie tylko go
zostawia, ale rwnie ju si wprowadzia do gospodarza przyjcia.
Jutro rano wsidzie do jaguara i pojedzie do Fjllbacki, chocia nie
jest przekonany, e to dobry pomys. Telefon od Leona uzna za
potwierdzenie, e jego dotychczasowe ycie si wali, wic co ma do
stracenia?
Wszyscy suchali Leona. Zawsze. Ju wtedy by ich przywdc.
Ciekawe, w pewnym sensie nawet zatrwaajce, e ju jako
szesnastolatek cieszy si takim samym autorytetem jak dzi. Moe cae
jego ycie uoyoby si inaczej, gdyby go wtedy nie posucha. Teraz
nie chcia si nad tym zastanawia. Na wiele lat udao mu si wyprze z
pamici to, co si stao na Val. Zreszt potem ju tam nie jedzi. Gdy
wtedy, w Wielk Sobot, wsiedli do motorwki, eby opuci wysp,
nawet si nie obejrza.
Teraz bdzie sobie musia wszystko przypomnie. Wiedzia, e
powinien zosta w Sztokholmie, upi si do nieprzytomnoci i czeka na
wierzycieli. I patrze przez okno na Karlaplan, obserwowa, jak pynie
ycie. Ale kiedy usysza w suchawce gos Leona, sta si tak samo
beezwolny jak wtedy.

Drgn, rozleg si dzwonek do drzwi. Nie spodziewa si nikogo, a


Pyttan zabraa wszystko, co przedstawiao jakkolwiek warto. Nie
mia te zudze, e si rozmyli. Nie bya gupia. Zrozumiaa, e on
wszystko straci, i postanowia uciec, pki czas. Nawet j rozumia. W
jego wiecie zwizek maeski zawiera si z kim, kto ma co do
zaoferowania. To w pewnym sensie handel wymienny, tyle e
arystokratyczny.
Otworzy drzwi. W progu sta mecenas Buhrman.
- Bylimy umwieni? - Percy prbowa sobie przypomnie.
- Nie, nie bylimy. - Adwokat zrobi krok naprzd. Percy musia
si cofn, eby go wpuci. - Miaem tu co do zaatwienia i waciwie
zamierzaem po poudniu jecha do domu, ale to pilne.
Buhrman unika jego spojrzenia. Percy poczu, e trzs si pod nim
nogi. Niedobrze.
- Prosz wej - powiedzia. Stara si, eby gos mu nie dra.
Usysza gos ojca: Cokolwiek si bdzie dziao, nie okazuj saboci.
Przypomniao mu si kilka sytuacji, gdy mu si to nie udao i z paczem
pad na podog, eby prosi i baga. Przekn lin i zamkn oczy.
Nie najlepszy moment na rozpamitywanie przeszoci. Jutro bdzie tego
mia powyej uszu. Teraz musi si dowiedzie, czego chce Buhrman.
- Moe szklaneczk whisky? - spyta, podchodzc do barku. Nala
sobie.
Adwokat ciko opad na kanap.
- Nie, dzikuj.
- Moe kawy?
- Nie, dzikuj. Usid wreszcie - powiedzia, pukajc lask w
podog.
Percy usiad. Buhrman mwi, on milcza. Tylko od czasu do czasu
kiwa gow na znak, e rozumie. Ale nie dawa do zrozumienia, co o
tym myli. Gos ojca rozbrzmiewa coraz goniej: Nie okazuj saboci.
Kiedy Buhrman wyszed, skoczy si pakowa, zostao mu tylko
jedno. Wtedy, dawno temu, okaza sabo i da si pokona zu.
Zamkn walizk i usiad na ku. Wpatrywa si przed siebie. Jest
zrujnowany, nic ju nie ma znaczenia. Ale odtd nigdy nie okae

saboci.
Fjllbacka 1939

Laura jada niadanie i przygldaa si mowi. Byli maestwem


od roku. Przyja owiadczyny Sigvarda w dniu swoich
osiemnastych urodzin. Ju po miesicu w ogrodzie odbya si
skromna ceremonia. Sigvard mia pidziesit trzy lata, mgby
by jej ojcem, ale by bogaty. Wiedziaa, e ju nigdy nie bdzie
musiaa si martwi o przyszo. Zrobia list argumentw za i
przeciw. Tych pierwszych byo wicej. Mio jest dla szalecw,
to luksus, na ktry kobieta w jej sytuacji nie moe sobie pozwoli.
- Niemcy wkroczyli do Polski - powiedzia z podnieceniem. To dopiero pocztek, zapamitaj moje sowa.
- Nie mam siy zawraca sobie gowy polityk.
Laura posmarowaa p kromki chleba. Nie pozwalaa sobie
na wicej. Cigle chodzia godna. Za doskonao bya gotowa
paci t cen. Chwilami nawet dostrzegaa absurd tej sytuacji.
Wysza za Sigvarda, eby si czu bezpiecznie, eby by pewn, e
zawsze bdzie miaa co je. A jednak chodzia godna rwnie
czsto jak w dziecistwie, gdy matka wydawaa pienidze na
wdk zamiast na jedzenie.
Sigvard si rozemia.
- O twoim tatusiu te pisz.
Rzucia mu lodowate spojrzenie. Bya gotowa wiele znie, ale
prosia go wielokrotnie, eby nawet nie wspomina o jej szalonej
matce. Nie chciaa wraca do przeszoci. Matka przebywaa za
murami szpitala Skjrgens. Oby tam zostaa do koca swego
aosnego ycia.
- Naprawd niepotrzebnie to powiedziae.
- Przepraszam ci, kochanie, ale nie masz si czego wstydzi.
Wprost przeciwnie. Przecie ten Gring jest ulubiecem Hitlera i
dowdc Luftwaffe. Cakiem niele.
W zamyleniu pokiwa gow i zagbi si w lekturze. Laura
westchna. Nie ciekawio jej to. Wolaaby wicej nie sysze o
Gringu. Tyle lat musiaa znosi chore fantazje matki. Miaaby

jeszcze teraz o nim sucha tylko dlatego, e jest jednym z


najbliszych wsppracownikw Hitlera? Dobry Boe, co
Szwedw moe obchodzi, e Niemcy napadli na Polsk?
- Chciaabym wprowadzi kilka zmian w salonie. Pozwolisz?
- spytaa mikkim gosem. Niedawno zgodzi si, eby go
cakowicie przemeblowaa. Wyszo adnie, ale jeszcze nie idealnie.
W kadym razie nie tak, jak w saloniku w domku dla lalek.
Kanapa, ktr kupia, nie bardzo pasowaa do reszty, a krysztaki
w yrandolu nie byy tak gadkie i byszczce, jak si spodziewaa.
- Pucisz mnie z torbami - odpar Sigvard, spogldajc na
ni zakochanymi oczami. - Rb, co chcesz, kochanie, aby tylko
bya zadowolona.
- Anna te przyjdzie, ale pod warunkiem, e nie masz nic przeciwko
temu - powiedziaa ostronie Erika, patrzc na Ebb. W chwili kiedy
zaprosia siostr, uwiadomia sobie, e moe to nie najlepszy pomys,
ale wydawao jej si, e Annie dobrze zrobi towarzystwo.
- Bardzo dobrze. - Ebba umiechaa si, ale nadal wygldaa na
zmczon.
- Co powiedzieli rodzice? Patrikowi byo gupio, e dowiedzieli
si o podpaleniu i strzaach w taki sposb. Myla, e im powiedziaa,
co si stao.
- Powinnam, ale cigle to odkadaam. Bardzo si o mnie martwi.
Woleliby, ebymy si poddali i wrcili do Partille.
- A nie mylelicie o tym? - spytaa Erika, wkadaj do
odtwarzacza Lott z ulicy Awanturnikw 21. Chopcy po wyprawie do
Gsty spali jak susy, a Maja usiada na kanapie i czekaa na film.
Ebba chwil si zastanawiaa. Pokrcia gow.
- Nie moemy tam wrci. Jeli tu nam nie wyjdzie, to nie wiem,
co zrobimy. Zdaj sobie spraw, e siedzenie na Val jest idiotyczne, i
naprawd si boj, a z drugie) strony... najgorsze ju si stao.
- Co... - zacza Erika. Zebraa si na odwag, eby spyta, co si
stao z ich synkiem, gdy nagle otworzyy si drzwi i wesza Anna.
- Halo! - zawoaa.
21

Lotta z ulicy Awanturnikw - film na podstawie ksiki Astrid Lindgren.

- Wejd, wczam DVD. Maja bdzie po raz tysiczny oglda


Lott.
- Cze. - Anna skina gow i umiechna si ostronie do
Ebby, jakby nie wiedziaa, jak si zachowa po tym, co razem przeyy.
- Cze, Anno - Ebba rwnie odpowiedziaa niemiao. Ale ona
po prostu bya powcigliwa.
Erika zastanawiaa si, czy za ycia synka bya bardziej otwarta.
Na ekranie telewizora pojawiy si napisy. Erika wstaa.
- Usidmy w kuchni.
Anna i Ebba poszy przodem. Usiady przy stole.
- Spaa w nocy? - spytaa Anna.
- Tak, spaam dwanacie godzin, ale czuj, e mogabym spa
drugie tyle.
- To skutek szoku.
Wesza Erika ze stert papierw.
- To, co zebraam, to na pewno nie wszystko. Zreszt cz tych
materiaw na pewno widziaa - powiedziaa, kadc je na stole.
- Nic nie widziaam - odpara Ebba. - Moe to zabrzmi dziwnie,
ale prawie w ogle si nie zastanawiaam nad swoim pochodzeniem,
dopki nie przejam domu i nie przeprowadzilimy si na Val. Byam
bardzo szczliwa i chyba dlatego caa ta historia wydawaa mi si
jaka... absurdalna. - Wpatrywaa si w papiery, jakby w ten sposb
moga pozna histori swojej rodziny.
- No to ju. - Erika otworzya notes i chrzkna. - Twoja mama,
Inez, urodzia si w 1951 roku. W chwili zaginicia miaa zaledwie
dwadziecia trzy lata. Niewiele si dowiedziaam ojej yciu przed
lubem. Urodzia si i dorastaa we Fjllbace, bya przecitn uczennic.
To waciwie wszystko, co maj na jej temat urzdy. W 1970 roku
wysza za m za twojego ojca, Runego Elvandera. Ty urodzia si w
styczniu 1973 roku.
- Trzeciego - uzupenia Ebba.
- Jak pewnie wiesz, twj ojciec by znacznie starszy od matki.
Urodzi si w 1919 roku. Mia troje dzieci z pierwszego maestwa. W
chwili zaginicia Johan mia dziewi lat, Annelie szesnacie, a Claes

dziewitnacie lat. Ich matka, Carla, pierwsza ona twojego ojca, umara
nieco ponad rok przed lubem twoich rodzicw. Ci, z ktrymi
rozmawiaam, mwili, e twojej mamie nie byo atwo wej do tej
rodziny.
- Zastanawiam si, dlaczego wysza za m za kogo o tyle
starszego - powiedziaa Ebba. - Ojciec mia - policzya w mylach pidziesit jeden lat, gdy si pobierali
- Wyglda na to, e maczaa w tym palce twoja babcia. Podobno
bya z niej, nie wiem, jak to powiedzie...
- Nie mam adnego stosunku do babci, wic nie auj sobie. Moja
rodzina mieszka w Goteborgu, a t cz mojego ycia traktuj jako
ciekawostk.
- Wic nie obrazisz si, jeli powiem, e twoja babcia miaa opini
strasznej jdzy.
- No wiesz co?! - Anna spojrzaa na siostr z obrzeniem.
Ebba rozemiaa si serdecznie. Po raz pierwszy odkd si poznay.
- W porzdku. - Zwracajc si do Anny, dodaa: - Nie sprawio mi
to przykroci. Chciaabym pozna prawd, na tyle, na ile to moliwe.
- Tak, tak - powiedziaa Anna z powtpiewaniem.
- Twoja babcia miaa na imi Laura, urodzia si w 1920 roku - mwia
dalej Erika.
- Wic bya rwienic mojego ojca - zauwaya Ebba. - Tym
bardziej si dziwi, jak do tego mogo doj.
- Jak mwiam, podobno namwia twoj mam do tego
maestwa. Ale nie wiem tego na pewno, wic potraktuj to jak
przypuszczenie.
Pogrzebaa w papierach i pokazaa Ebbie kserokopi zdjcia.
- To twoja babcia Laura i dziadek Sigvard.
Ebba si pochylia.
- Rzeczywicie, nie wyglda na mi - powiedziaa, przygldajc
si kostycznej damie. Mczyzna te nie by zbyt radosny.
- Dziadek zmar w 1954 roku, wkrtce po zrobieniu tego zdjcia.
- Wygldaj na zamonych - zauwaya Anna. Ona rwnie si
pochylia, eby si przyjrze zdjciu.

- Bo byli zamoni - odpara Erika. - W kadym razie do mierci


Sigvarda. Wtedy si okazao, e zrobi kilka nieudanych interesw i
pienidzy zostao niewiele. A poniewa twoja babcia nie pracowaa,
kapita topnia. Prawdopodobnie zostaaby bez grosza, gdyby twoja
matka nie wysza za twojego ojca.
- Ojciec by bogaty? - spytaa Ebba, przygldajc si zdjciu z
bliska. Nie chciaa uroni adnego szczegu.
- Nie tyle bogaty, ile dobrze mu si powodzio Na tyle, eby mg
zapewni twojej babci odpowiednie mieszkanie.
- Ale kiedy rodzice zaginli, chyba ju nie ya, prawda?
Erika przewrcia kilka kartek w lecym przed ni notesie.
- Zgadza si. W 1973 roku umara na zawa serca, zreszt na Val.
Claes, najstarszy syn Elvandera, znalaz j za domem. Ju nie ya.
Erika polizaa kciuk. Przerzucia stert papierw i wycigna kopi
artykuu z Bohuslnigen.
- Prosz, pisali o tym w gazecie.
Ebba przeczytaa artyku.
- Widz, e babcia bya znan osob.
- Tak. Wszyscy wiedzieli, kim jest Laura Blilz. Twj dziadek dorobi si
na egludze.
Po cichu mwio si, e podczas drugiej wojny wiatowej robi interesy
z Niemcami.
- Byli nazistami? - spytaa Ebba z przeraeniem.
- Nie wiem, czy zajmowali si polityk - odpara Erika z
ociganiem. - Ale wszyscy wiedzieli, z kim sympatyzuj.
- Moja mama te miaa takie sympatie? - Ebba otworzya szeroko
oczy.
Anna rzucia Erice ze spojrzenie.
- Nic o tym nie wiem. - Erika pokrcia gow. - Mia, troch
naiwna. Tak j opisuje wikszo osb, z ktrymi rozmawiaam. I
stamszona przez twoj babci.
- To by wyjaniao, dlaczego wysza za ojca. - Ebba przygryza
warg. - On te by despot? Czy to tylko mj domys? W kocu by
dyrektorem szkoy z internatem.

- Tak wanie byo. Mwi, e by czowiekiem twardym i


surowym.
- Babcia pochodzia z Fjllbacki? - Ebba znw wzia do rki zdjcie
ponurej kobiety.
- Tak, jej rodzina mieszkaa we Fjllbace od pokole. Jej matka
miaa na imi Dagmar, urodzia si w 1900 roku.
- Czyli miaa... dwadziecia lat, kiedy urodzia babci. Modo, ale
w tamtych czasach nie byo to chyba dziwne. Kim by ojciec babci?
- W ksidze urodzin napisano: ojciec nieznany. Dagmar to dopiero
bya posta. - Erika znw polizaa palec i zacza przewraca kartki.
Dosza prawie do ostatniej. - To wypis z rejestru wyrokw sdowych.
- Skazana za wczgostwo. Bya prostytutk? - Ebba .pojrzaa pytajco
na Erik.
- Samotna kobieta z dzieckiem z nieprawego oa zapewne
musiaa robi rne rzeczy, eby przey. Na pewno byo jej ciko.
Kilka razy zostaa skazana za kradzie. Bya uwaana za nieco szalon.
Poza tym pia. Z dokumentw wynika, e duszy czas spdzia w
szpitalu psychiatrycznym.
- Babcia musiaa mie straszne dziecistwo - powiedziaa Ebba. Nic dziwnego, e bya
zoz.
- Rzeczywicie, dorastanie u boku kogo takiego musiao by
trudne. Dzi uznano by za skandal, e dziecko mieszka z tak matk. Ale
w tamtych czasach podchodzono do tego inaczej. A niezamne matki
spotykay si z powszechn pogard. - Erika oczyma wyobrani
zobaczya matk i crk. Szperaa w ich przeszoci tak dugo, e czua
si tak, jakby je znaa. Sama nie wiedziaa, dlaczego tak si zagbia w
t spraw, dlaczego tak bardzo chciaa rozwika zagadk zniknicia
Elvanderw. Zafascynoway j ich losy, wic zagldaa coraz gbiej.
- Co si stao z Dagmar? - spytaa Ebba.
Erika podaa jej kolejn kartk, odbitk czarno-biaego zdjcia,
prawdopodobnie zrobionego podczas rozprawy sdowej.
- Boe, to ona?
- Poka - powiedziaa Anna. Ebba podniosa kartk.

- Kiedy zrobiono to zdjcie? Jest bardzo wyniszczona i wyglda


staro.
Erika zajrzaa do notatek.
- W 1945 roku. Miaa czterdzieci pi lat. Bya pacjentk
Gteborskiego szpitala S:t Jrgens. - Przerwaa, eby zrobi na nich
wiksze wraenie. - Zrobili jej to zdjcie cztery lata przed jej
znikniciem.
- Jakim znikniciem? - spytaa Ebba.
- No tak, wyglda na to, e to rodzinne. Ostatnia notatka na jej
temat pochodzi z 1949 roku. Wpada jak kamie w wod.
- Babcia nie wiedziaa, co si stao?
- Z tego co syszaam, duo wczeniej zerwaa kontakt z matk.
Bya on Sigvarda i jej ycie wygldao zupenie inaczej ni wtedy,
kiedy musiaa mieszka z ni.
- S jakie przypuszczenia? Co si z ni stao? - spytaa Anna.
- Przyjmuje si, e si upia i utopia w morzu. Ale ciaa nigdy nie
znaleziono.
- Ratunku! - Ebba znw wzia do rki zdjcie Dagmar. Prababcia zodziejka i nierzdnica. W kocu przepada bez wieci. Nie
wiem, jak sobie z tym poradz.
- Bdzie jeszcze gorzej. - Erika rozejrzaa si, mile poechtana
zainteresowaniem, z jakim jej suchay. - Matka Dagmar...
- No? Co? - ponaglaa j Anna.
- Ech, zjedzmy lunch. Potem wam opowiem - odpara Erika,
chocia wcale nie miaa zamiaru zwleka z ujawnieniem reszty.
- Przesta! - niemal krzykny Anna i Ebba.
- Mwi wam co nazwisko Helga Svensson?
Ebba zastanawiaa si chwil. Powoli pokrcia gow. Anna w
milczeniu marszczya czoo. Spojrzaa na Erik i w jej oczach pojawi
si bysk.
- Fabrykantka aniokw - powiedziaa.
- Co takiego? - spytaa Ebba.
- Fjllbacka jest znana nie tylko z Wwozu Krlewskiego i z tego,
e spdzaa tu wakacje Ingrid Bergman - wyjania Anna. - Nasza

miejscowo miaa te wtpliwy zaszczyt by miejscem zamieszkania


fabrykantki aniokw Helgi Svensson. cito j bodaje w 1908 roku.
- W 1909 - poprawia j Erika.
- cito za co? - dopytywaa si Ebba. Bya oszoomiona.
- Za to, e mordowaa dzieci, ktre jej oddano pod opiek. Topia
je w balii. Odkryli to, gdy jedna z matek rozmylia i wrcia po dziecko.
Kiedy si okazao, e jej synka nie ma, chocia Helga przez cay rok
pisaa o nim w listach, kobieta nabraa podejrze i posza na policj.
Uwierzyli jej. Pewnego ranka policjanci weszli do domu Helgi. Zastali
j, jej ma, crk i dzieci, ktrymi si opiekowaa. Na szczcie ywe.
A kiedy rozkopali podog w piwnicy, znaleli osiem cia.
- Co za paskudna historia. - Ebba skrzywia si, jakby dostaa
mdoci. - Ale nie rozumiem, co to ma wsplnego z moj rodzin. Wskazaa na lece na stole papiery.
- Helga Svensson bya matk Dagmar - powiedzia! Erika. Fabrykantka aniokw Helga Svensson bya matk Dagmar, babk
twojej babki.
- artujesz sobie ze mnie? - Ebba spojrzaa na ni z
niedowierzaniem.
- Nie, to prawda. Pomylaam, e to szczeglni zrzdzenie losu, e
robisz srebrne zawieszki w ksztacie aniokw.
- Teraz myl, e moe lepiej byo si w to nie zagbia powiedziaa Ebba. Nie do koca szczerze.
- Przecie to taka ciekawa historia... - zacza Anna. Urwaa,
zrobio jej si gupio. - Przepraszani, nie chciaam...
- Ja te uwaam, e ciekawa - odpara Ebba. -1 ja te dostrzegam
ironi w tym, e robi wanie takie zawieszki. Jaki ten wiat dziwny.
W jej oczach Erika dostrzega cie. Pewnie myli o synku,
pomylaa.
- Omioro dzieci - powiedziaa powoli. - Omioro maych dzieci
zakopanych w piwnicy.
- Jak mona zrobi co takiego? - powiedziaa Anna.
- Co si stao z Dagmar, gdy cili jej matk? - Ebba skrzyowaa
rce na piersi. Wydawaa si jeszcze bardziej krucha ni zwykle.

- M Helgi, ojciec Dagmar, rwnie zosta city. Uznano go za


wspwinnego, bo zakopywa zwoki, chocia to Helga topia dzieci.
Dagmar jako sierota kilka lat spdzia w gospodarstwie pewnego rolnika
niedaleko Fjllbacki. Wyobraam sobie, e jako crce morderczyni
musiao jej by ciko. Ludzie nie byli skonni wybaczy taki grzech.
Ebba pokiwaa gow. Wygldaa na kompletnie wyczerpan. Erika
uznaa, e wystarczy. Pora na lunch. Poza tym chciaa rzuci okiem na
komrk. Moe Gsta si odezwa. Czekaa na wiadomo o Ollem.
Niechby im si wreszcie poszczcio.
Sycha byo tylko uporczywe bzyczenie muchy. Tuka si
beznadziejnie o szyb. Musi si dziwi. Przeszkody niby nie wida, a
jednak nie da si jej pokona. Mrten doskonale to rozumia.
Obserwowa j dusz chwil. Potem powoli wycign rk i zapa j
w dwa palce. cisn, patrzy jak urzeczony. Potem wytar rk o
parapet.
W pokoju zapanowaa absolutna cisza. Usiad na krzele Ebby.
Leay przed nim narzdzia do robienia srebrnych aniokw. Na stoliku
by jeden, prawie gotowy. Czyje cierpienie zagodzi? Ale kupowano je
nie tylko na pamitk po kim, kto odszed. Rwnie dlatego, e po
prostu byy adne. Mrten czu, e akurat ten ma trafi do kogo
pogronego w aobie. Od mierci Vincenta wyczuwa cudz aob.
Nawet na odlego. Wzi do rki niegotowego anioka. Wiedzc, e
jest przeznaczony dla kogo, kto jest tak samo beznadziejnie samotny jak
oni.
cisn go w doni. Ebba nie rozumiaa, e razem mogliby
przynajmniej czciowo wypeni t samotno. Wystarczyoby, eby
mu pozwolia znw si do siebie zbliy. I eby si przyznaa. Dugo
zalepiao go wasne poczucie winy, ale teraz coraz wyraniej widzia,
e to si stao przez ni. Gdyby si przyznaa, chocia raz, mgby jej
wybaczy i da jej jeszcze jedn szans. Ale ona nic nie mwia, tylko
patrzya na niego, jakby go oskaraa, jakby szukaa w jego oczach winy.
Odsuna si od niego. Zupenie nie potrafi tego zrozumie. Po tym,
co si stao, powinna mu pozwoli si sob zaopiekowa, powinna si na
nim oprze. Kiedy to ona decydowaa o wszystkim: gdzie bd

mieszka, dokd pojad na urlop, kiedy postaraj si o dziecko. Rwnie


wtedy, tamtego ranka, ona zdecydowaa. Ludzie zawsze si nabierali na
jej
krucho i bkitne oczy. Myleli, e jest niemiaa i na wszystko si
zgadza. A nie jest taka. Tamtego ranka te ona zdecydowaa, ale teraz
jego kolej.
Wsta, rzuci anioka. Spad na biurko, poplamiony czym
czerwonym i lepkim. Zdziwi si, spojrza na swoj do. Zobaczy
mnstwo drobnych skalecze. Powoli wytar rk o nogawk. Ebba musi
wrci do domu. Musi jej wytumaczy.
Liv energicznie czycia ogrodowe krzesa. Musiaa to robi codziennie,
jeli miay pozosta czyste i byszczce. W gorcym blasku soca na jej
plecach perli si pot. Godziny spdzone przy szopie zaowocoway
pikn zotaw opalenizn, ale oczy miaa podkrone.
- Uwaam, e nie powiniene tam i - powiedziaa. - Po co masz
chodzi na jakie spotkania po latach! Przecie wiesz, e partia jest w
delikatnej sytuacji. Powinnimy uwaa, nie wychyla si, dopki...
- Wiem, ale czowiek nie nad wszystkim panuje - odpar Holm,
zsuwajc na czoo okulary do czytania.
Mia przed sob stert gazet. Codziennie czyta dzienniki
oglnokrajowe i kilka starannie dobranych gazet lokalnych. Nigdy nie
udawao mu si tego wszystkiego przeczyta bez uczucia niesmaku. Co
za gupota si z tych gazet wylewaa. Wszyscy ci liberalni dziennikarze,
komentatorzy i eksperci myl, e rozumiej, jak dziaa wiat, a w
gruncie rzeczy skazuj na zgub nard szwedzki. Jego obowizkiem jest
otworzy ludziom oczy.
Cena jest wysoka, ale nie da si prowadzi wojny bez ponoszenia strat.
A to jest wojna.
- Ten yd te tam bdzie? - Liv uznaa, e krzesa ju s czyste, i
zabraa si do czyszczenia stou.
John skin gow.
- Chyba tak.
- A jeli kto ci z nim zobaczy i zrobi zdjcie? Jeli si ukae w
jakiej gazecie? Co sobie pomyl twoi zwolennicy? Nietrudno sobie

wyobrazi. Mogliby zacz si zastanawia, czy si nadajesz na szefa


partii. Moe nawet prbowaliby ci zmusi do ustpienia. Nie moesz do
tego dopuci wanie teraz, gdy jestemy tak blisko.
John patrzy w dal, ponad portem. Unika jej spojrzenia. Co ona tam
wie. Jak miaby jej opowiedzie o zacierajcych wszelkie granice
ciemnoci, zimnie i przeraeniu? Tam, wtedy, chodzio o przetrwanie, a
on i Josef byli ze sob zwizani na dobre i na ze, na zawsze. Nie
umiaby jej tego wytumaczy.
- Musz i - powiedzia tonem nieznoszcym sprzeciwu.
Liv wiedziaa, e to koniec dyskusji. Mruczaa tylko pod nosem.
John z umiechem spojrza na on, na jej pikn, wyraajc niezomn
wol twarz. Kocha j, wiele ich czyo, ale z tamtymi poczy go
mrok.
Teraz mieli si spotka, po raz pierwszy od lat. I zarazem ostatni.
Stao przed nim zadanie tak wane, e musia raz na zawsze rozliczy si
z przeszoci. To, co si zdarzyo w 1974 roku, chwilowo wypyno na
powierzchni, ale rwnie szybko moe znikn. Pod warunkiem e bd
solidarni. Dawne tajemnice powinny pozosta w mroku, w ktrym si
zrodziy.
Tylko Sebastiana troch si obawia. Ju wtedy wyranie si cieszy,
e ma nad nimi wadz. Moe narobi kopotw. C, jeli nie da si
przekona, s jeszcze inne sposoby.
Patrik odetchn gboko. Annika wanie koczya przygotowania do
konferencji prasowej. Zjechao si mnstwo dziennikarzy, nawet z
Gteborga. Niektrzy pisali dla gazet oglnokrajowych. Sprawa trafi na
amy najwikszych tytuw. A potem - wiedzia to z dowiadczenia zrobi si jeden wielki cyrk. W rol jego dyrektora wcieli si Mellberg.
Stanie na rodku areny. To te wiedzia z dowiadczenia. Nie mg si
pozbiera z radoci, kiedy si
dowiedzia, e trzeba byskawicznie zwoa konferencj. Na pewno
sterczy teraz w azience i prbuje ukry ysin.
Patrik jak zwykle mia trem. Nie powinien mwi za wiele o tym,
co dotychczas ustalili. Musi si te postara ograniczy szkody, jakie
wywoa Mellberg. Powinien si cieszy, e media nie dowiedziay si

jeszcze wczeniej. Wie o tym, co si dzieje, rozchodzia si po okolicy


lotem byskawicy. Zwaszcza e wszyscy mieszkacy Fjllbacki
wiedzieli, co si stao na Val. To cud, e do tej pory nikt nie
zawiadomi mediw. Ale w kocu kto to zrobi i teraz nic ich nie
powstrzyma.
Z ponurych rozmyla wyrwao go delikatne pukanie. Drzwi si
otworzyy, wszed Gsta. Nie czekajc na zaproszenie, usiad na krzele
dla interesantw.
- Hieny ju si zbiegy - powiedzia, patrzc na swoje kciuki.
Krci nimi mynka.
- Taka praca - odpar Patrik, chocia przed chwil myla o tym
samym. Traktowanie dziennikarzy jak wrogw nie ma sensu, zwaszcza
e media bywaj pomocne.
- Jak wam poszo w Goteborgu? - spyta Gsta, wci nic patrzc
na Patrika.
- Cakiem, cakiem. Okazao si, e Ebba nie powiedziaa
rodzicom ani o podpaleniu, ani o strzaach.
Gsta podnis wzrok.
- Dlaczego?
- Chyba nie chciaa ich martwi. Podejrzewam, e jak tylko
wyszlimy, rzucili si do telefonu. Jej mama bya gotowa natychmiast
jecha na Val.
- Moe to niezy pomys. Byoby jeszcze lepiej, gdyby Ebba i
Mrten si stamtd wynieli, dopki tego nie rozwikamy.
Patrik pokrci gow.
- Ja nie siedziabym ani minuty tam, gdzie kto dybie na moje
ycie.
- Ludzie s dziwni.
- To prawda. W kadym razie Ebba ma sympatycznych rodzicw.
- Dobrzy ludzie, tak?
- Tak. Myl, e byo jej u nich dobrze. Zdaje si, e ma te
dobrze relacje z rodzestwem. Przyjemna dzielnica, stare domy, dookoa
re.
- Dobre miejsce do dorastania.

- Niestety nie dowiedzielimy si niczego, co mogoby nas


doprowadzi do nadawcy pocztwek.
- Nie zachowali ani jednej?
- Nie, wyrzucili wszystkie. Tylko yczenia urodzinowe, adnych
grb, jak na tej ostatniej. Stempel pocztowy z Gteborga.
- Ciekawe. - Gsta znw przyglda si swoim kciukom.
- Jeszcze ciekawsze, e do czasu, kiedy Ebba osigna
penoletnio, kto co miesic przelewa pienidze na jej konto.
- Co takiego? Anonimowo?
- Wanie. Gdyby nam si udao dowiedzie, kto je wysya...
moe to by co dao. W kadym razie tak mam nadziej. Moliwe, e ta
sama osoba wysyaa kartki. A teraz musz ju i. - Patrik wsta. - Masz
co do mnie?
Chwila ciszy. Gsta chrzkn i podnis wzrok na Patrika.
- Nie, ju nic.
- To na razie. - Patrik otworzy drzwi i wyszed na korytarz.
Gsta zawoa:
- Patrik!
- Sucham. Za minut zaczynamy konferencj.
Cisza.
- Ju nic. Niewane - powiedzia Gsta.
-Okej.
Patrik szed do sali konferencyjnej z poczuciem, e powinien
wycign z Gsty to, co chcia mu powiedzie.
Wszed i zapomnia o wszystkim innym. Spojrzenia zebranych
skieroway si w jego stron. Mellberg sta z przodu, umiecha si
szeroko. Przynajmniej jeden pracownik komisariatu by gotowy na
spotkanie mediami.
Josef si rozczy. Nogi si pod nim ugiy. Powoli osun si po
cianie, usiad. Zagapi si na tapet w kwiatki. Bya tam zawsze, odkd
kupili dom. Rebecka ju dawno chciaa j wymieni, ale on nie potrafi
zrozumie, po co wydawa pienidze na now, skoro ta jest w dobrym
stanic. Nie wymienia si czego, co jest cae i dziaa. Czowiek powinien
si cieszy, e ma dach nad gow i co je. U yciu jest tyle

waniejszych rzeczy ni jaka tapeta.


Wanie straci to, co najwaniejsze. Tymczasem ku swojemu
zdziwieniu nie mg przesta si gapi na tapet. Stwierdzi, e jest
ohydna. Naleao posucha Rebecki i zgodzi si, eby kupia now.
Moe w ogle powinien by czciej jej sucha?
Nagle zobaczy siebie cudzymi oczami. May, zarozumiay
czowieczek, ktry myla, e moe zrealizowa swoje marzenie i e
zosta stworzony do wielkich czynw. Teraz siedzi tutaj, zdemaskowany,
naiwny dure. W dodatku pretensje moe mie tylko do siebie. Od
tamtego czasu, gdy otoczy go mrok, gdy serce stwardniao mu od
upokorzenia, wmawia sobie, e jeszcze si podniesie. Co si oczywicie
nie stao. Zo byo potniejsze. Istniao w yciu jego rodzicw i chocia
nigdy o tym nie mwili, wiedzia, e zmusio ich do bezbonych
czynw. On te zosta zaraony zem, ale w swej pysze uwierzy, e Bg
pozwoli mu si oczyci.
Uderzy gow o cian. Najpierw lekko, potem coraz mocniej.
Poczu si lepiej. W jednej chwili przypomnia sobie, jak tam, dawno
temu, odszuka sposb na kojenie blu. Jego rodzice nie znaleli adnej
pociechy w tym, e dzielili cierpienie z innymi. Z nim byo tak samo.
Moe jego wstyd by nawet tym wikszy. Naiwnie myla, e si od
niego uwolni, jeli pokuta bdzie dostatecznie cika.
Zastanawia si, co powiedz Rebecka i dzieci, kiedy si dowiedz,
kiedy wszystko zostanie ujawnione. Leon chcia, eby si spotkali,
chcia obudzi cierpienie, o ktrym powinni zapomnie. Jego wczorajszy
wieczorny telefon go sparaliowa. Groba si urzeczywistni. Nie zdoa
temu zapobiec. Dzi to ju bez znaczenia. Za pno. By bezbronny jak
wtedy, gdy ju nie mia siy si bi. Zreszt na nic by si to nie zdao.
Jego marzenie od pocztku byo skazane na niepowodzenie. Mia al,
gwnie do siebie, e wczeniej tego nie rozumia.
Karinhall 1949

Dagmar pakaa. al miesza si ze szczciem. Wreszcie znalaza


Hermanna. A ju zdya w to zwtpi. Pienidze od Laury
wystarczyy tylko na cz podry. Drczyo j pragnienie.
Musiaa si napi i wydawaa za duo. Potem prawie nic nie

pamitaa, ale za kadym razem podnosia si i jechaa dalej. Bo


przecie czeka na ni jej Hermann.
Wiedziaa, e nie zosta pochowany w Karinhall. Podczas
jednej z wielu podry pocigiem powiedzia jej to z satysfakcj
jaki nieprzyjemny czowiek, ktremu zdradzia, dokdjedzie. Dla
niej nie miao znaczenia, gdzie pochowano Hermanna. Czytaa
gazety, ogldaa zdjcia. Tu byo jego miejsce na ziemi i tu na
zawsze zostaa jego dusza.
Bya tu rwnie Carin Gring. Wredna zdzira, nawet po
mierci nie wypucia go z ucisku. Dagmar zacisna rce w
kieszeni palta, rozgldaa si po posiadoci. Kiedy byo to jego
krlestwo. Wszystko zostao zniszczone. zy napyny jej do oczu.
Jak to moliwe?
Dwr by w ruinie, Ogrd, ktry kiedy musia by pikny, teraz
by spustoszony i zdziczay. Rosncy dookoa bujny las napiera na
mego coraz bardziej.
Musiaa i wiele godzin, eby tu dotrze. Z Berlina
przyjechaa okazj, potem sza pieszo na pnoc, w stron lasu.
Czytaa, e tam znajduje si Karinhall. Nie byo atwo zapa
okazj. Ludzie spogldali podejrzliwie na jej wyniszczon posta.
Nie mwia ani sowa po niemiecku. Cigle tylko powtarzaa:
Karinhall. W kocu jaki starszy pan zabra j swoim
samochodem. Niechtnie. Musiaa wysi na jakim rozjedzie.
Pokaza jej, w ktr stron jedzie. Ona ma i w drug. Pod
koniec zaczy j bole stopy. Sza dalej. Chciaa tylko jednego:
znale si blisko Hermanna.
Krya wrd ruin. Dwie budki wartownicze przy wjedzie
wiadczyy o dawnej wietnoci tego miejsca. Tu i wdzie stay
fragmenty cian i kamiennych zdobie, Kazay si domyla
dawnego przepychu. Gdyby nie Carin, to miejsce nosioby jej imi.
Ogarny j nienawi i al. Ze szlochem pada na kolanu
Przypomniaa sobie cudown letni noc, gdy czua oddech
Hermanna caujcego cae jej ciao. Ta noc daa jej i zarazem
zabraa wszystko. ycie Hermanna byoby o wiele pikniejsze,

gdyby wybra j. Ona by si nim zaopiekowaa, nie to co Carin,


przez ktr sta si ruin czowieka. Widziaa t ruin w szpitalu.
Ona byaby silna za nich oboje.
Nabraa gar ziemi i przesypaa j midzy palcami. Soce
grzao j w kark, z oddali dochodzio wycie zdziczaych psw.
Nieopodal lea posg z odupanym nosem, bez rki. Kamienne
oczy niewidzcym wzrokiem patrzyy w niebo. Poczua, e jest
bardzo zmczona. Soce palio, musiaa odpocz w cieniu.
Podr okazaa si duga, a tsknota wyczerpujca. Musi si
pooy, cho na chwil, zamkn oczy. Rozejrzaa si za cieniem.
Przy schodach, ktre teraz prowadziy donikd, leaa potna
kolumna. Przewrcia si i opara o najwyszy stopie. Pod nim
dostrzega upragniony cie.
Bya zbyt zmczona, eby wsta. Doczogaa si do schodw,
skulia. Z westchnieniem ulgi pooya si w maym skrawku cienia i
zamkna oczy. Od tamtej czerwcowej nocy stale bya w drodze do
niego, do Hermanna. Teraz musiaa odpocz.
Konferencja prasowa skoczya si kilka godzin temu, Wszyscy zebrali
si w pokoju socjalnym. Ernst, ktry podczas konferencji siedzia
grzecznie w gabinecie Mellberga, wreszcie mg wyj. Jak zwykle lea
na stopach swego pana.
- Dobrze nam poszo, prawda? - powiedzia Mellberg z
umiechem, po czym nagle wrzasn: - Paulo, moe by posza do domu
odpocz!
Patrik a podskoczy.
Paula spojrzaa na niego ze zoci.
- Dzikuj, sama decyduj, kiedy odpoczywam.
- Lata tu, cho ma wolne. I jeszcze jedzi do Gteborga i z
powrotem. Jeli co pjdzie nie tak, to pamitaj, e ja...
- Wszystko byo pod kontrol, naprawd - powiedzia Patrik, eby
rozadowa napicie. Zanosio si na awantur. - Chopakom wkrtce
zrobi si gorco.
Nazywanie chopakami mczyzn bdcych po pidziesitce byo
absurdem, ale kiedy

o nich myla, mia przed oczami piciu chopcw ze zdjcia, ich czujne
spojrzenia i ubrania z lat siedemdziesitych.
- Dobrze im tak. Zwaszcza temu Holmowi - odpad Mellberg,
drapic Ernsta za uszami.
- Patriku? - Annika zajrzaa do pokoju i kiwna na niego. Na
korytarzu podaa mu telefon. - Torbjrn do ciebie. Zdaje si, e ma co
nowego.
Patrik poczu, jak ttno mu przypiesza. Poszed do swojego pokoju i
zamkn drzwi. Sucha Torbjrna dobry kwadrans, potem zada mu
kilka pyta. Poegna si i szybko wrci do pokoju socjalnego. Wszyscy
jeszcze tam byli: Paula, Mellberg, Gsta, teraz rwnie Annika. Zrobio
si pno, ale nikt si nie zbiera.
- Co ci powiedzia? - spytaa Annika.
- Spokojnie, najpierw nalej sobie kawy.
Powoli podszed do maszynki i wycign rk po dzbanek. Zanim
zdy go chwyci, zapaa go Annika. Nalaa mu kawy tak energicznie,
e a przelaa. Potem postawia filiank na stole.
- Prosz bardzo! Siadaj i opowiadaj.
Patrik umiechn si szeroko, ale zrobi, jak kazaa. Chrzkn.
- Torbjrn znalaz pod znaczkiem przyklejonym do kartki od G
wyrany odcisk palca, wic moemy go porwna z odciskiem
ewentualnego podejrzanego.
- To wietnie - powiedziaa Paula, kadc spuchnite nogi na
krzele. - Zrobie min kota, ktry wanie pokn kanarka, wic
pewnie masz co jeszcze lepszego.
- Mam. - Patrik wypi yk gorcej jak ukrop kawy. - Chodzi o
pocisk.
- Ktry? - spyta Gsta, pochylajc si.
- No wanie. Ot pocisk znaleziony pod listw podogow oraz
pociski, ktre wbrew zasadom zostay wyjte ze ciany po prbie
zamordowania Ebby...
- Tak, tak. - Mellberg zby go machniciem rki. - Wiem, do czego
pijesz.
- ...prawdopodobnie zostay wystrzelone z tej samej broni.

Wpatryway si w niego cztery pary oczu.


- Brzmi to niewiarygodnie, ale tak jest. Kiedy w 1974 roku zginli
Elvanderowie, sprawca najprawdopodobniej uy tej samej broni, z
ktrej wczoraj strzelano do Ebby Stark.
- Czy to moliwe, eby po tylu latach da o sobie zna ten sam
sprawca? - Paula pokrcia gow. - To brzmi kompletnie niedorzecznie.
- Od pocztku uwaaem, e zamachy na Ebb i jej ma musz
mie co wsplnego z Elvanderami. A to dowodzi, e tak jest. - Patrik
machn rkami. W jego gowie odbio si echem podobne pytanie z
konferencji prasowej. Wtedy mg odpowiedzie tylko tyle, e to jedna z
hipotez. Dopiero teraz maj dowd, ktry potwierdzi jego podejrzenia. Spec z Pastwowego Laboratorium Kryminalistycznego stwierdzi na
podstawie rys na pociskach, z jakiej broni strzelano - doda. - W zwizku
z tym musimy sprawdzi, czy kto w okolicy mia lub ma rewolwer
Smith&Wesson kaliber trzydzieci osiem.
- Wic moemy si pocieszy, e bro, z ktrej zamordowano
Elvanderw, nie ley na dnie morza - zauway Mellberg.
- Wczoraj, kiedy strzelano do Ebby, nie leaa, ale pniej moga
tam spocz - odpar Patrik.
- Nie wydaje mi si - powiedziaa Paula. - Jeli kto zachowa t
bro a do teraz, to raczej si jej nie pozbdzie.
- Chyba masz racj. Moe to trofeum, pamitka. Tak czy inaczej,
te nowe informacje wskazuj na to, e powinnimy si skupi na
rozwikaniu sprawy z 1974 roku. Trzeba jeszcze raz przesucha tych
czterech, z ktrymi ju rozmawialimy, i przeanalizowa, co si dziao
tamtego dnia. Musimy rwnie jak najszybciej skontaktowa si z
Percym von Bahrnem. Ju dawno naleao to zrobi. To moja wina. To
samo z nauczycielem, tym, ktry jeszcze yje. Jak on si nazywa?
Wiesz, ten, ktry w czasie ferii by na urlopie... - Patrik strzeli palcami.
- Ove Linder - podpowiedzia Gsta ze smutn min.
- Wanie, Ove Linder. Zdaje si, e teraz mieszka w
Hamburgsund, tak? Pogadamy z nim jutro rano. Moe powiedzie co
wanego o tym, co si dziao w szkole. Moglibymy do niego pojecha
we dwch. - Sign po zawsze lece na stole papier i dugopis i zacz

ukada plan.
- No wic... - powiedzia Gsta, gadzc si po podbrdku.
Patrik pisa dalej.
- Jutro musimy si spotka z ca pitk. Podzielimy si. Paulo,
moe sprbujesz pocign za nitk z pienidzmi wpacanymi na konto
Ebby?
Paula si rozpromienia.
- Oczywicie, ju si skontaktowaam z bankiem.
- Wiesz, Patriku... - znw zacz Gsta, ale Patrik nie sucha.
Wydawa kolejne polecenia. - Patrik!
Wszyscy spojrzeli na Gost. To do niego niepodobne tak podnosi
gos.
- Sucham, o co chodzi? Co chcesz mi powiedzie? - Patrik
spojrza na niego i nagle zrozumia, e nie spodoba mu si to, co Gsta
chce powiedzie.
- Widzisz, ten nauczyciel, Ove Linder...
- No co?
- Kto ju z nim rozmawia.
- Kto? - Patrik czeka na dalszy cig.
- Pomylaem, e byoby dobrze, gdyby nam pomagao wicej
osb. Nie da si zaprzeczy, e ona naprawd potrafi wyszukiwa
informacje, a nasze moliwoci nie s nieograniczone. Wic
pomylaem, e nie zaszkodzi, jeli nam pomoe. Sam przed chwil
powiedziae, e pewne rzeczy powinnimy zrobi wczeniej. No i
zrobilimy. Wic waciwie dobrze si stao. - Gsta musia odetchn.
Patrik mu si przyglda. Czy on ma nie po kolei w gowie? Zrobi
co za plecami kolegw i teraz usiuje to odkrci, udawa, e zrobi
dobrze? Nagle w jego gowie zrodzio si podejrzenie. Oby nie okazao
si suszne.
- Ona... to moja ukochana maonka? Erika bya u tego
nauczyciela?
- E... tak - odpar Gsta ze wzrokiem wbitym w kolana.
- No wiesz co, Gsta... - Paula powiedziaa to tak jakby mwia do
dziecka, ktre ukrado ciastko.

- Moe powinienem wiedzie o czym jeszcze? - spyta Patrik. Lepiej, eby mi wszystko powiedzia. Co narobilicie?
Gsta westchn gboko i powtrzy, co mu powiedziaa Erika o
swojej wizycie u Johna Holma, o tym, czego si dowiedziaa o jego
przeszoci od Kjella i o kartce znalezionej w jego domu. Chwil si
waha, ale w kocu opowiedzia rwnie o wamaniu.
Patrik zmartwia.
- Co ty powiedzia?
Gsta patrzy w podog.
- Nie, dosy tego. - Patrik zerwa si, wybieg z komisariatu i
wsiad do samochodu. A si gotowa. Przekrci kluczyk w stacyjce i
zmusi si do wzicia kilku gbokich oddechw. A potem wcisn gaz
do dechy.
Ebba nie moga si oderwa od zdj. Poprosia, eby j zostawiy sam.
Wzia wszystkie papiery i posza do gabinetu Eriki. Spojrzaa na
zawalone biurko i usiada na pododze. Rozoya przed sob zdjcia jak
wachlarz. To jej najblisza rodzina, od nich pochodzi. W rodzinie
adopcyjnej bya szczliwa, ale czasami im zazdrocia, e maj
dalszych krewnych, z ktrymi czuj si zwizani. Ona miaa tylko
zagadk. Przypomniaa sobie, jak stawaa przed wielk komod w
salonie, na ktrej stay oprawione zdjcia bab i dziadkw z obu stron,
ciotek i kuzynw, ludzi, dziki ktrym si czuje, e jest si ogniwem
dugiego acucha.
Teraz patrzya na zdjcia swoich krewnych. Wspaniae i zarazem bardzo
dziwne dowiadczenie.
Wzia do rki zdjcie fabrykantki aniokw. Pikna nazwa czego
odraajcego. Podniosa je do oczu, usiowaa dostrzec, czy w spojrzeniu
Helgi wida zo. Nie wiedziaa, czy zdjcie zrobiono wczeniej, czy
wtedy, kiedy mordowaa dzieci. Ale uwiecznione na nim dziecko - na
pewno Dagmar - byo tak mae, e musia to by rok 1902. Dagmar w
jasnej sukieneczce z falbankami, niewiadoma, jaki los j czeka. Co si z
ni stao? Utopia si w morzu, jak przypuszczaj? Moe jej zniknicie
byo naturalnym kocem jej ycia? Moe
zostaa skazana na zgub ju wtedy, gdy ujawniono zbrodnie jej

rodzicw? Czy Helga aowaa tego, co zrobia? Czy zdawaa sobie


spraw, co to bdzie znaczyo dla jej crki, jeli zostanie
zdemaskowana? Czy te bya przekonana, e nikt si nie upomni o mae,
niechciane dzieci? Zadawaa sobie mnstwo pyta. Musiay pozosta
bez odpowiedzi. A jednak odczuwaa bardzo siln wi z tymi
kobietami.
Przyjrzaa si zdjciu Dagmar. Na jej twarzy wyranie byo wida
lady cikiego ycia, ale te to, e kiedy musiaa by pikna. Co si
dziao z babci Laur, gdy jej matk zamykali w areszcie albo w
szpitalu? O ile wiedziaa, nie miaa adnych innych krewnych. Moe
opiekowali si ni jacy zaprzyjanieni ludzie? Moe trafia do
sierocica albo jakiej rodziny?
Przypomniaa sobie, e kiedy si spodziewaa Vincenta, czciej ni
wczeniej rozmylaa o swoim pochodzeniu Przecie to rwnie jego
historia. Ale kiedy si urodzi przestaa o tym myle. Po pierwsze nie
miaa czasu, po drugie swoim zapachem, meszkiem na karku i
doeczkami w nadgarstkach wypeni cae jej ycie. Wszystko inne
wydawao jej si kompletnie niewane. Nawet ona sama. Oboje z
Martenem zostali pomniejszeni, a raczej wywyszeni do roli statystw w
filmie o Vincencie. Pokochaa swoj now rol. Pustka po jego mierci
bya tym bardziej dojmujca. Zostaa matk bez dziecka, nic nieznaczc
statystk w filmie bez gwnego bohatera. Dziki tym zdjciom znw
moga znale swoje miejsce,
Syszaa, jak Erika krzta si po kuchni, syszaa woania i miechy
dzieci. Ona tymczasem siedzi wrd swoich krewnych. Wszyscy ju nie
yj, a mimo to znajduje wielk pociech w wiadomoci, e kiedy yli.
Podcigna kolana pod brod i obja je rkami. Zacza si
zastanawia, jak si czuje Mrten. Odkd tu przyjechaa, prawie o nim
nie mylaa. Gdyby miaa by szczera, musiaaby przyzna, e od
mierci Vincenta w ogle si nim nie przejmowaa. Jak miaaby si
przejmowa nim, skoro przepeniaj wasna aoba? Teraz, kiedy
zobaczya, gdzie jest jej miejsce, po raz pierwszy od dawna pomylaa,
e Mrten jest czci niej. Vincent poczy ich na zawsze. Z kim
innym mogaby dzieli wspomnienia? By przy niej, gaska jej rosncy

brzuch, podczas USG patrzy w monitor na bijce serduszko. Ociera jej


pot z czoa, masowa krzy i dawa pi podczas porodu, dugiej,
potwornej doby, gdy walczya o to, eby Vincent przyszed na wiat.
May si opiera, ale gdy si pokaza i wyzezowa na nich, Mrten
mocno chwyci j za rk. Nie ukrywa ez, wytar je w rkaw. Potem
razem przeywali wypenione krzykiem dziecka noce, widzieli pierwszy
umiech i pierwsze zbki. Kibicowali synkowi, gdy chwiejc si na boki,
zaczyna raczkowa. Mrten filmowa jego pierwsze kroki. Pierwsze
sowa, pierwsze zdanie i pierwszy dzie w przedszkolu. miech i pacz,
dni dobre i ze. Tylko Mrten potrafi zrozumie, jeli ona zechce o tym
opowiedzie. Nikt inny.
Siedziaa na pododze i czua, e robi jej si ciepo na sercu. To co
twardego i zimnego zaczo topnie. Zostanie tu jeszcze jedn noc, a
potem wrci do domu. Do Martena. Pora skoczy z poczuciem winy i
znw zacz y.
Anna wypyna z portu i wystawia twarz do soca. Pod nieobecno
ma i dzieci nieoczekiwanie poczua si wolna. Poyczya od Eriki i
Patrika dk, bo w jej wasnej zabrako paliwa. Cieszya si, e pynie
tak dobrze sobie znan, star ajb. Gra wznoszca si nad portem
zocia si w zachodzcym socu. Z Cafe Bryggan dochodziy miechy,
muzyka graa do taca. Na razie nikt si nie odway ruszy w tany, ale
jeszcze par piw i na parkiecie bdzie peno.
Rzucia okiem na torb z prbkami materiaw lec na dnie
motorwki. Upewnia si, e jest dobrze zamknita.
Ebba ju je widziaa. Kilka bardzo jej si spodobao, ale chciaa,
eby na nie spojrza rwnie Mrten. Annie przyszo do gowy, eby si
wybra na Val jeszcze tego wieczoru.
Wahaa si, wyspa nie bya bezpieczna. Przekonaa si o tym
poprzedniego dnia. Ta spontaniczna decyzja, eby mimo wszystko
popyn, przypominaa jej dawne ycie. Kiedy rzadko mylaa o
skutkach. Postanowia, e pjdzie za impulsem. Co si moe sta?
Popynie, pokae Martenowi prbki i wrci do domu. To tylko sposb na
spdzenie czasu, wmawiaa sobie. Moe Mrten te si ucieszy, e ma
towarzystwo. Ebba postanowia zosta u Eriki na jeszcze jedn noc.

Chciaa dokadnie przejrze materiay o swojej rodzinie. Ale Anna


podejrzewaa, e wymwka, e Ebba ze zrozumiaych wzgldw nie
chce wraca na wysp.
Kiedy dopywaa do pomostu, zobaczya, e Mrten ju na ni
czeka. Dzwonia, eby go uprzedzi, e przyjedzie. Widocznie jej
wypatrywa.
- Jednak si odwaya wrci na ten dziki zachd. - Zamia si i
chwyci za dzib
dki.
- Zawsze lubiam wyzywa los. - Rzucia Martenowi cum.
Przywiza j do pomostu. - Prawdziwy wilk morski z ciebie powiedziaa, wskazujc na fachowy wze na pachoku.
- Skoro ju zostaem wyspiarzem, to na caego. - Poda jej rk i
pomg wyskoczy z dki. Drug mia zabandaowan.
- Dzikuj. Co sobie zrobie w rk?
Mrten spojrza na banda, jakby go wczeniej nie zauway.
- E tam, to normalne podczas remontu. Konieczne.
- Prosz, jaki macho - powiedziaa Anna. Zapaa si na tym, e si
gupawo umiecha. Poczua si troch winna, e jakkolwiek by byo,
flirtuje z mem Ebby. Oczywicie tylko dla artu, cakiem niewinnie,
chocia nie moga zaprzeczy, e Mrten jest niezwykle atrakcyjny.
- Daj, wezm to. - Zdj jej z ramienia cik torb | prbkami.
Ruszya za nim pod gr, do domu.
- Zaprosibym ci do kuchni, ale tam troch wieje - powiedzia,
gdy ju weszli.
Anna si rozemiaa. Zrobio jej si lekko na sercu. Poczua ulg: nie
kojarzy si
ludziom wycznie z nieszczciem, ktre j spotkao.
- Siedzenie w jadalni te oznacza pewne niedogodnoci. Nie ma
podogi - cign, mrugajc do niej porozumiewawczo.
Mrten ponurak, jakiego niedawno poznaa, wyparowa jak kamfora.
Moe nie powinno jej to dziwi, bo Ebba te zachowywaa si inaczej,
kiedy si spotkay u Eriki.
- Jeli nie masz nic przeciwko siedzeniu na pododze chodmy na

pitro, do sypialni. - Nie czekajc na odpowied, wszed na schody.


- Dziwnie si czuj. Po tym, co si wczoraj stao, zajmowa si
takimi rzeczami... - powiedziaa przepraszajco.
- Nie ma powodu. ycie toczy si dalej. Jeli o to chodzi, jestemy
z Ebb do siebie podobni. Oboje bardzo praktyczni.
- Ale naprawd si nie boicie tu zosta?
Mrten wzruszy ramionami.
- Czasem trzeba - powiedzia, stawiajc torb na rodku pokoju.
Anna uklka. Zacza wyjmowa prbki i rozkada je na pododze.
Z entuzjazmem mwia o tym, z ktrych materiaw zostan uszyte
obicia, zasony i poduszki, jakie do siebie pasuj. Nagle umilka i
spojrzaa na Martena. Nie patrzy na prbki, tylko na ni.
- Widz, e bardzo ci to interesuje - powiedziaa z przeksem.
Czua, e si czerwieni. Nerwowym ruchem zaoya wosy za uszy.
Mrten nie odrywa od niej wzroku.
- Jeste godna? - spyta.
Kiwna gow.
- Tak, dosy.
- Dobrze. - Zerwa si. - Zosta tutaj, pozbieraj to wszystko. Zaraz
wrc.
Zbieg do kuchni. Anna siedziaa wrd rozoonych na piknej,
wycyklinowanej pododze prbek. Promienie soca wpaday ukonie
przez okno. Zdaa sobie spraw, e jest znacznie pniej, ni sdzia.
Przemkno jej przez myl, e powinna pdzi do domu, do dzieci.
Przypomniaa sobie, e wszyscy wyjechali. Dom jest pusty. Czekaa j
samotna kolacja przed telewizorem. Rwnie dobrze moga tu zosta.
Mrten te by sam, zawsze przyjemniej je w towarzystwie. W
dodatku ju zacz co szykowa. Byoby niegrzecznie teraz wyj,
skoro ju powiedziaa, e jest godna.
Nerwowymi ruchami poskadaa prbki. W chwili kiedy skoczya i
uoya wszystko na komodzie, usyszaa na schodach kroki i chrzst
szka pod butami. Wszed Mrten, z tac w rkach.
- Kolacja w stylu Cajsy Warg22, czyli zimne misa i sery. Do tego
22

Cajsa Warg - wac. Anna Christina Warg, XVIII-wieczna autorka ksiki kucharskiej.

tosty. Moe da si to przekn, jeli popijemy dobrym czerwonym


winem.
- Na pewno. Ale dla mnie tylko jeden kieliszek. Byby skandal na
ca okolic, gdyby mnie zatrzymano za pywanie motorwk po
pijanemu.
- Nie chciabym si przyczyni do skandalu. - Postawi tac na
pododze.
Anna poczua, e jej serce bije mocniej. Waciwie nie powinna tu
siedzie, je serw i popija wina z mczyzyzn, przy ktrym
zaczynaj jej si poci donie. Ale wanie tego chciaa. Signa po
kawaek chleba.
Dwie godziny pniej wiedziaa, e zostanie jeszcze duej. Nie bya
to wiadoma decyzja, nie rozmawiali o tym. Ale te nie musieli nic
mwi. Gdy zapad zmrok, Mrten zapali wiece i w wietle
migoczcych pomieni Anna postanowia y chwil. Machn rk na
przeszo. Poczua, e yje. I to on to sprawi.
Uwielbiaa wieczorne wiato, o tyle askawsze od bezlitosnego wiata
dnia. Patrzya na swoj twarz w lustrze, powoli przesuwaa doni po
gadkich rysach. Kiedy zacza si przejmowa tym, jak wyglda?
Pamitaa, e kiedy bya modsza, inne rzeczy wydaway jej si znacznie
waniejsze. Potem jedyn naprawd wan staa si mio. A Leon
przyzwyczai si do tego, e wszystko wok niego jest pikne. Odkd
los ich ze sob zwiza szuka coraz to nowych i coraz bardziej
niebezpiecznych wyzwa, a ona kochaa go coraz mocniej i bya mu
coraz bardziej oddana. Pozwolia, eby jego pragnienia nadaway
kierunek jej yciu. Od tego nie byo ju odwrotu. Przysuna si do
lustra, ale nie zobaczya alu w swoich oczach. Dopki Leon by do niej
przywizany tak mocno jak ona do niego, bya gotowa powici dla
niego wszystko. Ale on po jakim czasie zacz si wycofywa jakby
zapomnia, co ich poczyo. Wypadek uzmysowi mu, e tylko mier
moe ich rozczy. Bl, ktry czua, kiedy go wycigaa z samochodu,
by niczym w porwnaniu z tym, co by czua, gdyby j opuci. Tego by
Odegraa w szwedzkiej sztuce kulinarnej podobn rol jak Lucyna wierciakiewiczowa
w polskiej.

nie przeya. Zwaszcza po tym wszystkim, z czego dla niego


zrezygnowaa.
Ale teraz nie moga zosta duej. Nie rozumiaa, po co chcia
wrci. I nie powinna bya mu na to pozwoli. Po co wraca do
przeszoci, skoro to tak boli? Kolejny raz spenia jego yczenie. Ale
teraz koniec. Nie bdzie sta obok i patrze, jak skacze w przepa.
Jedyne, co moe zrobi, to pojecha do domu i czeka, a przyj edzie za
ni i bd mogli y tak jak dotychczas. Bez niej sobie nie poradzi.
Bdzie musia to zrozumie.
Przecigna si i spojrzaa na Leona. Siedzia na tarasie, tyem do
niej. Posza si spakowa.
Erika bya w kuchni. Nagle usyszaa, jak otwieraj si drzwi. W
nastpnej chwili do kuchni wpad Patrik.
- Cholera jasna, co ty wyprawiasz?! - krzykn. - Jak moga mi
nie powiedzie, e mielimy wamanie?
- No bo... nie byam pewna... - tumaczya si bez sensu.
Patrik by wcieky, dokadnie tak, jak zapowiedzia Gsta.
- Gsta powiedzia, e podejrzewasz Holma, a mimo to nic nie
powiedziaa. Przecie to s bardzo niebezpieczni ludzie!
- Mw ciszej. Dopiero co upiam dzieci. - Chodzio nie tylko o
dzieci. Erika nienawidzia konfliktw. Kiedy kto na ni krzycza,
chowaa si jak limak w skorupie. Zwaszcza kiedy krzycza Patrik.
Bardzo rzadko podnosi gos. Teraz byo szczeglnie kiepsko, bo
czciowo musiaa mu przyzna racj.
- Usid, porozmawiajmy o tym. Ebba jest na grze, w moim
gabinecie.
Widziaa, e Patrik stara si odzyska panowanie nad sob. Kilka
razy gboko
odetchn. Wypuszcza powietrze nosem. Chyba si udao. Nadal by
blady, ale kiwn gow i usiad przy stole.
- Mam nadziej, e usysz przekonujce wyjanienie, take tego,
e knulicie z Gost za moimi plecami.
Erika usiada naprzeciwko ma. Wpatrywaa si w st i
zastanawiaa si, jak powiedzie szczer prawd, a jednoczenie

przedstawi siebie w moliwie najlepszym wietle. Nabraa powietrza i


zacza opowiada o tym, jak skontaktowaa si z Gost.
Przecie sam jej powiedzia, e Gsta jest zainteresowany spraw
zaginicia Elvanderw rwnie z powodw osobistych. Przyznaa, e nie
powiedziaa mu, bo wiedziaa, e mu si to nie spodoba. Namwia
Gost, eby przez jaki czas sobie pomagali. Patrik mia nieweso min,
ale sucha jej. Zblad, gdy przesza do wizyty u Johna Holma i tego, jak
odkrya, e kto prbowa si zalogowa do jej komputera.
- Ciesz si, e ci nie sprztnli komputera. Domylam si, e ju
za pno na zabezpieczenie odciskw palcw.
- Rzeczywicie, teraz to bez sensu. Ja go uywaam, dzieci
dotykaj wszystkiego upakanymi rczkami...
Patrik z rezygnacj krci gow.
- Poza tym nie mam pewnoci, e to sprawka Holta - powiedziaa.
- Zaoyam, e tak, bo stao si to wkrtce po tym, jak przypadkiem
wziam t kartk.
- Przypadkiem! - Patrik parskn.
- Ale ju j przekazaam Kjellowi. Bez obaw.
- Przecie oni nie wiedz, e j oddaa. - Spojrza na ni jak na
idiotk.
- Nie, oczywicie, ale ju nic poza tym si nie stao.
- Czy Kjellowi udao si ustali co wicej? Powinna bya mi o
tym powiedzie, to moe mie jaki zwizek ze spraw.
- Nie wiem. Sam go zapytaj.
- Dobrze, ale wolabym wiedzie o tym wczeniej. W kadym
razie Gsta powiedzia mi, czego si dowiedzielicie.
- Wanie, a jutro mamy si spotka z Ollem. Chcemy go zapyta o
rzeczy Elvanderw.
- Z tym zomiarzem?
- Gsta ci nie mwi? Doszlimy do tego, co si stao z dobytkiem
Elvanderw. Okazao si, e zomiarz Olle by w internacie kim w
rodzaju zotej rczki. Kiedy Gsta do niego zadzwoni, eby zapyta o
rzeczy Elvanderw, powiedzia: Strasznie duo czasu potrzebowalicie,
eby si do mnie zgosi! - Zamiaa si gono.

- Trzyma to wszystko tyle lat?


- Tak. Jutro o dziesitej jad do niego z Gost. Zobaczymy, co
zostao.
- Nie jedziesz - powiedzia Patrik. - Ja z nim pojad.
- Aleja... - zacza i zrozumiaa, e pora si podda. - Okej.
- Od dzisiaj trzymasz si z dala od tej sprawy - powiedzia
stanowczo, ale wida byo, e ju mu przeszo.
Erika przyja to z prawdziw ulg.
Na schodach rozlegy si kroki Ebby. Erika wstaa, eby dokoczy
zmywanie.
- Zgoda? - spytaa.
- Zgoda - odpar Patrik.
Siedzia w ciemnociach i patrzy na ni. To jej wina.
Wykorzystaa jego sabo i sprowokowaa go do zamania przysigi,
ktr zoy Ebbie. Bo przecie kiedy przysiga, e bdzie j kocha w
radoci i w smutku, do mierci. Nie zmienio tego nawet to, e zrozumia
e to ona jest winna tego, co si stao. Kocha j i chcia jej przebaczy.
Kiedy sta przed ni odwitnie ubrany i przysiga, e bdzie jej
wiemy.
Bya taka pikna, gdy w prostej biaej sukience patrzya mu w oczy i
braa sobie jego sowa do serca. Anna to wszystko zniszczya.
Mrukna przez sen i wbia gow w poduszk Ebby. W tym
momencie gotw by jej t poduszk wyrwa. Nie powinna jej bruka
swoim zapachem. Ebba zawsze uywaa tego samego szamponu i
poszewka pachniaa tak jak jej wosy. Siedzia na brzegu ka. Zacisn
pi. Powinna tu lee Ebba. wiato ksiyca padaoby na pikn
twarz, tworzyoby cienie wok nosa i pod oczami. To jej nagie piersi
powinny si wznosi i opada pod kodr, w rytm jej oddechu. Piersi
Ebby, drobne jak pki kwiatw, byy zupenie inne ni piersi Anny. Od
piersi Anny biegy blizny, wiy si a do brzucha. Wczeniej czu pod
palcami, e s szorstkie. Teraz na ich widok poczu obrzydzenie.
Ostronie chwyci kodr i podcign j, przykry Ann. Ohydne ciao,
ktre przyciskao si do niego, zacierajc wspomnienie ciaa Ebby.
Zemdlio go na sam myl o tym. Musi to uniewani, zatrze, eby

Ebba moga wrci. Na chwil znieruchomia, wzi swoj poduszk i


powoli opuci j na twarz Anny.
Fjllbacka 1951

Nastpio to niespodziewanie. To nie byo tak, e nie lubia dzieci,


ale mijay lata i nic si nie dziao. W kocu ze spokojem
stwierdzia, e widocznie nie bdzie ich miaa. Sigvard mia ju
dorosych synw i nie wygldao na to, eby go martwia jej
bezpodno.
I oto
rok
temu
nagle
poczua
si
okropnie,
niewytumaczalnie zmczona. Sigvard, bojc si najgorszego,
wysa j do lekarza na dokadne badania. Ju mylaa, e moe to
rak albo inna miertelna choroba. Tymczasem okazao si, e w
wieku trzydziestu lat, po dwunastu latach maestwa, zasza w
ci. Lekarz nie potrafi tego wyjani, a ona potrzebowaa wielu
tygodni, eby przetrawi t nowin. Wjej yciu dziao si niewiele
i bardzo jej to odpowiadao. Najchtniej siedziaaby w domu,
ktrego bya pani. Starannie go urzdzia, wszystko przemylaa.
Teraz kto zakci ten idealny porzdek.
Ciy towarzyszyy dziwne dolegliwoci. Jej ciao si
zmieniao i byy to zmiany niepodane. Sama wiadomo, e
nosi w sobie co, nad czym nie panuje, wprawiaa j niemal w
panik. Pord by przeraajcym dowiadczeniem. Postanowia,
e ju nigdy nie narazi si na co podobnego. Nie zamierzaa
przeywa straszliwego blu i bezsilnoci. Do tego w samym
porodzie byo co zwierzcego. Sigvard musia si na dobre
wynie do pokoju gocinnego, ale chyba nie mia nic przeciwko
temu. Wydawa si cakiem zadowolony z ycia.
Pierwszy okres po narodzinach Inez by dla niej szokiem. Potem
znalaza Nann, bogosawion, cudown Nann, ktra zdja z jej
barkw odpowiedzialno za dziecko.
Dziki temu moga wrci do dawnego ycia. Nanna wprowadzia
si do nich. Jej pokj ssiadowa z pokojem Inez, eby w nocy lub
w razie potrzeby moga szybko do niej pj. Zaja si wszystkim.
Ona moga swobodnie dysponowa swoim czasem. Tylko od czasu

do czasu na chwil zagldaa do pokoju crki, eby si ni


nacieszy. Inez wkrtce miaa
skoczy p roku i bya przeliczna, jeli akurat nie pakaa z
godu albo z powodu mokrej pieluszki. Ale to byy sprawy Nanny.
Laura bya zadowolona, e tak dobrze si wszystko uoyo, mimo
nieoczekiwanego zwrotu, jaki nastpi w jej yciu. Nie lubia
zmian, wic im mniej miejsca dziewczynka zajmowaa w jej yciu,
tym atwiej jej byo si do niej przywiza.
Poprawia stojce na komodzie oprawione fotografie. Na
jednej ona i Sigvard, na pozostaych obaj synowie Sigvarda z
rodzinami. Do tej pory nie udao im si oprawi zdjcia Inez.
Zdjcia swojej matki nigdy by tu nie postawia Lepiej, eby nikt nie
pamita, kim byy jej matka i babka. Matka chyba znikna na
dobre. Ostatni raz daa znak ycia dwa lata temu, nie widziano jej
te w okolicy. Laura wci miaa w pamici ostatnie spotkanie.
Rok wczeniej wypisano j ze szpitala, ale nie omielia si do niej
przyj. Ludzie mwili, e pije i kry po miasteczku, tak jak
wtedy, kiedy Laura bya dzieckiem. Kiedy w kocu stana na
schodach ich domu, bezzbna, brudna, w achmanach, szalona jak
zawsze, Laura nie potrafia poj, jak mogli j wypuci. W
szpitalu przynajmniej dostawaa leki i nie moga pi. Wolaaby,
eby sobie posza, ale wpucia j szybko, eby ssiedzi nie zdyli
jej zobaczy.
- Prosz, jaka elegancka - powiedziaa matka. - Jak wysoko
zasza.
Laura trzymaa rce za plecami, zacisna pici. To, co tak od
siebie odpdzaa i co nawiedzao j tylko w snach, wreszcie j
dogonio.
- Czego chcesz?
- Potrzebuj pomocy - powiedziaa matka paczliwie.
Dziwnie si poruszaa, sztywno.
Jej twarz wykrzywiay nerwowe skurcze.
- Potrzebujesz pienidzy? - Laura signa po torebk.
- Nie dla siebie - odpowiedziaa, nie odrywajc wzroku od

torebki. - Chc jecha do Niemiec.


Laura spojrzaa na ni ze zdumieniem.
- Do Niemiec? A co ty tam masz do roboty?
- Nie dane mi byo si poegna z twoim ojcem. Nie mogam
poegna mojego Hermanna.
Zacza paka. Laura rozejrzaa si nerwowo. Nie chciaa,
eby Sigvard co usysza. Wyszedby do przedpokoju dowiedzie
si, co si dzieje. Nie powinien zobaczy jej matki.
- Cicho! Dostaniesz pienidze, tylko, na mio bosk,
uspokj si! - Podaa jej plik banknotw. -Masz! Powinno
wystarczy na bilet do Niemiec.
- O, dzikuj! - Matka chwycia pienidze i rce crki.
Obsypaa je pocaunkami. Laura z obrzydzeniem wyrwaa rce i
wytara je w spdnic.
- Id ju - powiedziaa. Chciaa jak najszybciej pozby si
matki z domu i z ycia. Chciaa, eby jej ycie znw byo idealne.
Matka wzia pienidze i posza, a ona z ulg opada na krzeso.
Od tamtej pory mino kilka lat. Matka pewnie ju nie ya. Nie
sdzia, eby za pienidze, ktre jej daa, dojechaa daleko.
Zwaszcza w powojennym chaosie. Jeli w dodatku mwia
wszystkim, e musi si poegna z Hermannem Gringiem, na
pewno uznali j za wariatk, ktr w istocie bya, i zatrzymali
gdzie po drodze, Znajomo z Gringiem nie bya czym, o czym
naleao gono mwi. Jego zbrodni nie umniejszyo to, e rok po
wojnie odebra sobie w wizieniu ycie. Na myl o tym, e nadal
twierdzia, e by jej ojcem, przeszy j dreszcz. Teraz nie byo si
czym chwali. Zachowaa mgliste wspomnienie wizyty w
mieszkaniu jego ony w Sztokholmie. Pamitaa za to dobrze, jak
si wstydzia i jak na ni patrzya Carin Gring. Byo w jej
spojrzeniu wspczucie i duo ciepa. Tylko ze wzgldu na ni nie
wezwaa policji, chocia na pewno porzdnie si wystraszya.
Byo, mino. Matki nie ma, ju nikt nie mwi o jej urojeniach.
Nanna dba, eby moga y tak, jak lubi. Porzdek zosta
przywrcony, wszystko jest idealne. Dokadnie takie, jak by

powinno.
Gsta spojrza uwanie na Patrika. Bbni palcami w kierownic i
zawzicie wpatrywa si w samochody jadce przed nimi. Musia si
trzyma blisko pobocza, bo wskie drogi nie byy przystosowane do
duego mchu w obu kierunkach. A latem ruch by naprawd duy.
- Mam nadziej, e nie bye dla niej zbyt surowy, co?
Gsta odwrci gow. Wyglda przez boczne okno.
- Zachowalicie si idiotycznie, nadal tak uwaam - odpar Patrik,
ale by duo spokojniejszy ni wczoraj.
Gsta milcza. Nie chciao mu si kci. Prawie ca noc jeszcze raz
przeglda materiay z dochodzenia, ale nie chcia o tym mwi
Patrikowi. Pewnie nie byby zadowolony, gdyby wystpi z jak
propozycj. Zasoni usta rk, eby ukry, e ziewa. By rozczarowany,
e jego nocna na nasiadwka nie przyniosa adnych efektw. Nie
znalaz nic, co by go zainteresowao. Nic nowego. Czu si tak, jakby z
niego drwiono. A jednoczenie nie mg si pozby wraenia, e
odpowied ma przed nosem, e ukrywa si w ktrej ze stert papierw.
Wczeniej by zy, e nie moe jej znale. Do wyjanienia tej sprawy
pchaa go ciekawo i zawodowa ambicja. Teraz pchaa go do tego
obawa o Ebb. Ebba nie bya bezpieczna, jej ycie zaleao od tego, czy
zapi sprawc.
- Skr w lewo. - Wskaza na boczn drog kawaek dalej.
- Wiem, gdzie to jest - odpar Patrik i skrci w sposb wiadczcy
o tym, e gardzi mierci.
- Widz, e nadal nie masz prawa jazdy - mrukn Gsta. Trzyma
si uchwytu nad drzwiami.
- Jestem bardzo dobrym kierowc.
Gsta prychn. Dojedali do domu Ollego.
Jego dzieci nie bd szczliwe, kiedy pewnego dnia bd
musiay tu zrobi porzdek
- zauway.
Posesja przypominaa raczej zomowisko ni miejsce zamieszkania.
Ludzie z okolicy wiedzieli, e jeli chc si czego pozby, powinni
dzwoni do Ollego. Chtnie bra wszystko. Pomidzy kilkoma

budynkami i magazynami stay auta, lodwki, przyczepy, pralki i


najrniejsze inne rzeczy. Nawet suszarka z salonu fryzjerskiego. Gsta
dostrzeg j, kiedy Patrik parkowa midzy zamraark a starym volvo
amazon.
Wyszed im naprzeciw may zasuszony czowieczek w roboczym
kombinezonie.
- Szkoda, e nie przyjechalicie wczeniej. Stracilicie ju p
dnia.
Gsta spojrza na zegarek. Pi po dziesitej.
- Cze, Olle. Masz co dla nas, prawda?
- Cholernie duo czasu wam to zabrao. Nie rozumiem, czym
policja si zajmuje. Nikt nie pyta o te rzeczy, wic ich nie ruszaem.
Tam le, obok rzeczy szalonego hrabiego.
Weszli za nim do ciemnej szopy.
- Szalonego hrabiego? - spyta Patrik.
- Nie wiem, czy by hrabi, ale mia jakie szlacheckie nazwisko.
- Masz na myli von Schlesingera?
- Wanie. Caa okolica wiedziaa, e sympatyzowa z Hitlerem, a
jego syn nawet si zacign, eby walczy po stronie Niemcw.
Chopaczyna ledwo zdy dojecha na front, jak dosta kulk w gow. Olle zacz grzeba w rupieciach. - Trudno powiedzie, czyjego stary
zwariowa ju wczeniej, czy dopiero po jego mierci. W kadym razie
by przekonany, e alianci go napadn na tej jego wyspie. Nie
uwierzylibycie, co sobie wyobraa i jak si zachowywa. W kocu
dosta udaru i umar.
Olle przystan, podrapa si w gow i zerka na nich. Mruy oczy
w skpym wietle. - To byo w 1953 roku, jeli dobrze pamitam. Potem
byo jeszcze kilku wacicieli. W kocu dom kupi ten cay Elvander.
Dobry Boe, co to za pomys, eby zakada szko z internatem
i ciga dzieciaki z jakich nadzianych rodzin. To si musiao le
skoczy, to oczywiste.
Mrucza pod nosem i grzeba w rupieciach. W powietrze wzbi si
kb kurzu. Gsta i Patrik zaczli kaszle.
- O, s. Cztery kartony rnych rzeczy. Meble zostay na miejscu,

kiedy wynajmowali dom, ale drobne przedmioty zabraem. Nie mona


wszystkiego wyrzuca, zreszt nie wiadomo byo, czy przypadkiem nie
wrc. Chocia wikszo, podobnie jak ja, uwaaa, e le gdzie
nieywi.
- Nie przyszo ci do gowy zawiadomi policj, e masz te rzeczy?
- spyta Patrik.
Olle wyprostowa si i skrzyowa ramiona na piersi.
- Przecie mwiem Henry'emu.
- Co takiego? Henry wiedzia, e tu s? - zdziwi si Gsta. Swoj
drog nie byaby to jedyna rzecz, jaka umkna Henry'emu. Poza tym nie
ma sensu si zo u na kogo, kto ju nie yje i nie moe si broni.
Patrik przyjrza si pudom.
- Powinny si zmieci w samochodzie. Jak mylisz?
Gsta skin gow.
- Chyba tak. W razie czego zoymy tylne siedzenia.
- Kto by pomyla - zamia si Olle. - Trzeba byo trzydziestu lat,
ebycie po to przyjechali.
Spojrzeli na niego ze zoci, ale nic nie powiedzieli. Czasem lepiej
milcze.
- Olle, co ty zrobisz z tym wszystkim? - Gsta nie mg nie
spyta. Czu si wrcz przytoczony iloci rnych przedmiotw. Jego
wasny dom nie by moe szczeglnie nowoczesny, ale panowa w nim
ad i porzdek. By dumny, e nie skoczy jako staruch brodzcy w
mieciach.
- Nigdy nie wiadomo, co si kiedy przyda. Bdcie pewni, e
wiat wygldaby inaczej, gdyby wszyscy byli tacy oszczdni jak ja.
Patrik si schyli. Prbowa podnie pudo, ale tylko stkn.
- Gsta, musimy to podnie razem. Dla jednego za cikie.
Gsta spojrza na niego z przeraeniem. Jeli si nadwery, zepsuje
sobie reszt sezonu golfowego.
- Nie mog dwiga, musz dba o krzy.
- Dobra, ap i podno.
Gsta zda sobie spraw, e Patrik go przejrza. Niechtnie ugi
nogi w kolanach i chwyci pudo. Kurz dosta mu si do nosa, kichn

kilka razy.
- Na zdrowie - powiedzia Olle z szerokim umiechem. W grnej
szczce brakowao mu trzech zbw
- Dzikuj.
Gsta troch narzeka, kiedy wstawiali puda do baganika, ale mia
nadziej, e znajd jak wskazwk. Najbardziej jednak cieszyo go to,
e bdzie mg powiedzie Ebbie, e rzeczy jej rodzicw si znalazy.
Nawet gdyby mia si nadwery, i tak warto.
Wyjtkowo pospali duej. Uwaa, e zasuy, bo wczoraj pracowa do
pna.
- Boe, jeszcze chce mi si spa - powiedziaa Carina, kadc mu
rk na ramieniu.
- Mnie te, ale kto powiedzia, e mamy wstawa? - Kjell
przysun si do niej i mocno j przytuli.
- Mmm... zmczona jestem.
- Chc si tylko poprzytula.
- Ju ci wierz - odpara, z luboci wyginajc szyj. W kieszeni
spodni Kjella przewieszonych przez oparcie ka gono rozdzwonia
si komrka.
- Nie odbieraj. - Carina przycisna si do niego.
Ale telefon dzwoni i dzwoni. Kjell nie wytrzyma. Szarpn
spodnie i wyj go z kieszeni. Na wywietlaczu zobaczy nazwisko: Sven
Niklasson. Wymaca przycisk z zielon suchawk.
Cze, Sven. Ale nie, nie spaem. - Zerkn na zegarek,
byo po dziesitej. Chrzkn.
- Dowiedziae si czego?
Sven Niklasson mwi do dugo. Kjell sucha z rosncym
zdziwieniem. Mrucza pod nosem, co miao Niklassonowi wystarczy za
odpowied. Widzia, e Carina ley na boku z gow opart na ramieniu
i patrzy na niego.
- Moemy si spotka na Malga23 - powiedzia w kocu. Doceniam to, e mnie do tego dopuszczasz. Nie kadego z naszych
kolegw byoby na to sta. Dali zna policji z Tanum? Z Gteborga? W
23

Malga - potoczna nazwa lotniska Trollhattan-Yanersborg.

tej sytuacji moe to i lepiej. Tak, wczoraj mieli konferencj prasow i s


mocno zajci swoimi sprawami. Wikszo z tego, o czym powiedziano
dziennikarzom, pewnie ju wiesz od waszego reportera, ktry te tam
by. Pogadamy, jak po ciebie przyjad. Do zobaczenia.
Kjell niemal si zasapa. Carina spojrzaa na niego z umiechem.
- Domylam si, e dzieje si co wanego, skoro Sven Niklasson
przyjeda.
- eby wiedziaa. - Kjell wsta z ka i zacz si ubiera.
Znikno cae zmczenie. - eby wiedziaa powtrzy.
Szybko zmienia pociel w gocinnym pokoju. Ebba pojechaa. Chciaa
zabra materiay o swojej rodzinie. Erika zaproponowaa, e zrobi dla
niej kopie. Oczywicie powinna bya pomyle o tym wczeniej.
- Noel! Nie bij Antona! - krzykna w stron salonu. Nie musiaa
sprawdza, kto wywoa awantur. Najwyraniej jej nie posucha, bo
Anton paka coraz goniej.
- Mamo! Maaamo, Noel si bije! - krzyczaa Maja.
Erika z westchnieniem odoya pociel. Niemal fizycznie
odczuwaa potrzeb zrobienia czego od pocztku do koca. Chocia
raz. Bez koniecznoci przerywania sobie z powodu wrzasku ktrego z
dzieci. Potrzebowaa odrobiny czasu dla siebie, odrobiny dorosego
ycia. Dzieci byy najwaniejsze, ale chwilami miaa wraenie, e musi
dla nich powici wszystko, take wasne plany i zainteresowania.
Owszem, Patrik wzi kilkumiesiczny urlop ojcowski, ale to ona
musiaa dopilnowa, eby wszystko dziaao jak naley. Pomaga jej, ale
wanie o to chodzio: pomaga. Jeli ktre z dzieci zachorowao, to ona
musiaa przesun termin oddania ksiki albo wywiadu, bo Patrik
musia i do pracy. Buntowaa si przeciwko temu i coraz czciej bya
rozalona, e jej potrzeby i jej praca s na ostatnim miejscu.
- Noel, przesta w tej chwili - powiedziaa, odrywajc go od
szlochajcego na pododze brata. Noel natychmiast si rozpaka, a jej
zrobio si przykro, e go szarpna za mocno.
- Niedobra mama - powiedziaa Maja ze zoci.
- Tak jest, niedobra mama. - Erika usiada na pododze i przytulia
obu zapakanych malcw.

- Halo! - rozleg si gos w przedpokoju. Erika drgna.


Natychmiast si domylia, kto to. Tylko jedna osoba wchodzi do domu
bez pytania.
- Cze, Kristino - powiedziaa, podnoszc si z trudem. Blinita
w jednej chwili przestay paka i pobiegy do babci.
- Rozkaz szefa. Teraz ja przejmuj dzieci - powidziaa Kristina,
ocierajc im zy.
- Przejmujesz?
- Ty masz jecha na komisariat. - Teciowa spojrzaa m ni z tak
min, jakby to byo oczywiste. - Nic wicej nie wiem. Ja jestem tylko
emerytk, ktra ma si stawia na wezwanie. Bez uprzedzenia. Patrik
zadzwoni, eby zapyta, czy mog przyjecha od razu.
Cae szczcie, e mnie zasta. Przecie mogam mie co wanego do
zaatwienia, moe nawet by na randce, czy jak dzi mwi date.
Powiedziaam mu, e tym razem niech ju bdzie, ale na przyszo
prosz mnie uprzedza troch wczeniej. Mam wasne ycie, chocia
wam si pewnie zdaje, e jestem na to za stara. - Musiaa przerwa, eby
zaczerpn powietrza. Spojrzaa na Erik. - Na co czekasz? Patrik
powiedzia, e masz jecha na komisariat.
Erika nadal nic nie rozumiaa, ale postanowia o nic nie pyta. Tak
czy inaczej, zanosio si na chwil oddechu, a niczego wicej nie
pragna.
- Powiedziaam Patrikowi, e mog popilnowa dzieci w cigu
dnia, bo wieczorem jest Sommarkrysset24, ktrego za nic nie
odpuszcz. A przedtem musz zrobi zakupy i pranie, wic duej jak do
pitej nie zostan. Wtedy bym nie zdya. W domu te mam co do
zrobienia. Nie mog by tylko na wasze usugi, chocia Bg mi
wiadkiem, jest tutaj co robi.
Erika zatrzasna za sob drzwi i umiechna szeroko. Wolno.
Wsiada do samochodu i dopiero wtedy si zastanowia. Co si nagle
stao? Co nagle jest takie pilne? Przyszo jej do gowy, e musi to mie
co wsplnego z wizyt Patrika i Gsty u Ollego. Znaleli rzeczy
Sommarkrysset - popularny szwedzki program rozrywkowy z konkursem dla
telewidzw.
24

Elvanderw. Pogwizdujc, ruszya w stron Tanumshede. Ju nie miaa


alu do Patrika. W kadym razie nie taki wielki. Skoro jej pozwala by
przy przegldaniu rzeczy, jest gotowa bez szemrania dba o dom przez
najbliszy miesic.
Zajechaa na parking i wbiega do brzydkiego niskiego budynku. W
recepcji nikogo nie
byo.
- Patriku! - zawoaa w gb korytarza.
- Tu jestemy. W sali konferencyjnej.
Na progu stana jak wryta. St i caa podoga byy zarzucone
rnymi przedmiotami.
- To nie by mj pomys - powiedzia Patrik, nie odwracajc si. Gsta uwaa, e zasuya na to, eby wzi w tym udzia.
Posaa Gocie causa. Zaczerwieni si i odwrci wzrok.
- Znalelicie ju co ciekawego? - spytaa, rozgldajc si.
- Nie, na razie wyjmujemy to wszystko z pude. - Patrik
zdmuchn kurz z kilku albumw ze zdjciami i pooy je na stole.
- Pomc wam czy zacz przeglda?
- Zaraz skoczymy oprnia kartony. Ty zacznij ukada. Odwrci si i spojrza na ni. - Mama przyjechaa?
- Nie, ale dzieci s ju na tyle due, e mog zosta same. Rozemiaa si. - No pewnie, e tak. Skd bym wiedziaa, e mam
przyjecha?
- Prawd mwic, najpierw prbowaem zapa Ann, ale nie
odebraa ani w domu, ani komrki.
- Nie odebraa? Dziwne. - Erika zmarszczya czoo. Anna raczej
nie rozstawaa si z komrk.
- Dan i dzieci wyjechali. Pewnie drzemie sobie na leaku.
- Masz racj. - Postanowia si nie denerwowa i zaj lecymi
przed ni przedmiotami.
Dusz chwil pracowali w ciszy. W pudach by gwnie ksiki,
dugopisy, szczotki do wosw, buty i ubrania. Po tylu latach czu je
byo stchlizn i pleni.
- Co si stao z meblami i ozdobami? - spytaa Erika.

- Zostay w domu. Podejrzewam, e wikszo znikaa wraz z


kolejnymi lokatorami. Trzeba spyta Ebb i Martena. Co jednak
powinno zosta, wic moe co znaleli, kiedy si wprowadzali.
- Wanie, wczoraj Anna popyna do Martena. Wzia nasz
motorwk. Mam nadziej, e wrcia caa.
- Na pewno wszystko w porzdku, ale jeli masz si niepokoi,
zadzwo do niego i spytaj, o ktrej wypyna.
- Chyba rzeczywicie tak zrobi.
Signa do torebki po komrk i znalaza numer Martena.
Rozmawiali chwil, a potem spojrzaa na Patrika.
- Siedziaa tam nieco ponad godzin. Kiedy wypywaa, morze byo
zupenie spokojne.
Patrik wytar zakurzone donie o spodnie.
- No to ju wiesz.
- Tak. Dobrze, e ju wiem. - Kiwna gow, ale nie pozbya si
wtpliwoci. Co nie dawao jej spokoju. Zdawaa sobie jednak spraw,
e jest wobec siostry nadopiekucza i e atwo popada w przesad.
Odsuna od siebie te myli i wrcia do przegldania tego, co leao na
stoach.
- Dziwne - powiedziaa, wskazujc na kartk z list zakupw. Musiaa to napisa Inez, ale jako trudno sobie wyobrazi, e ya
normalnie i robia list zakupw: mleko, jajka, cukier, dem, kawa...
Podaa kartk Patrikowi. Spojrza, westchn i odda jej.
- Nie mamy czasu na takie rzeczy. Musimy si skupi na tym, co
istotne.
- Okej. - Erika odoya kartk na st. Przegldali wszystko po
kolei.
- Ten Rune by skrupulatny. - Gsta pokaza im zeszyt, w ktrym
Elvander zapisywa wydatki. Pismo byo tak staranne, jakby zapiski
robiono na maszynie. - Odnotowa kady wydatek, nawet najmniejszy powiedzia, przewracajc kolejne kartki.
- Po tym, co o nim syszaam, jako mnie to nie dziwi powiedziaa Erika.
- Spjrzcie na to. Zdaje si, e kto si podkochiwa w Leonie. -

Patrik wskaza na zabazgran kartk w notesie.


- A serce L - odczytaa Erika. - wiczya przyszy podpis: Annelie
Kreutz. Wic Annelie kochaa si w Kreutzu. Tak wanie mi mwiono.
- Ciekawe, co na to tata Rune - powiedzia Gsta.
- Gdyby rzeczywicie co midzy nimi byo, przy tak surowym
ojcu mogo si skoczy katastrof - stwierdzi Patrik.
- Pytanie, czy uczucie byo odwzajemnione. - Erika przysiada na
stole. - Annelie kochaa si w Kreutzu, ale czy on si kocha w niej?
Wedug Johna Holma nie, ale przecie mg tego nie okazywa.
- Nocne haasy - przypomnia Gsta. - Mwia, e Ove Linder
sysza jakie haasy. Moe to Kreutz i Annelie si skradali?
- Moe duchy? - doda Patrik.
- E tam. - Gsta wyszarpn plik rachunkw i zacz je oglda. Czy Ebba wrcia na wysp?
- Tak, zabraa si odzi pocztow - odpara Erika nieobecnym
gosem. Ogldaa album ze zdjciami. Jedno z nich przedstawiao mod
kobiet z dugim i prostymi wosami. Z maym dzieckiem. - Nie wyglda
na szczliw.
Patrik zajrza jej przez rami.
- Inez z Ebb.
- Tak, a to pewnie reszta dzieci Elvandera. - Wskazaa na trjk
dzieci w rnym wieku i rnego wzrostu. Stay na tle ciany, wyranie
niezadowolone.
- Ebba bdzie przeszczliwa, kiedy to zobaczy - powiedziaa Erika,
odwracajc stron.
- To dla niej bardzo wane. Spjrzcie, to chyba jej babcia Laura.
- Paniusia wyglda na herod-bab - zauway Gsta. Przystan z
drugiej strony, eby popatrze.
- He miaa lat, kiedy umara? - spyta Patrik.
Erika si zamylia.
- Musiaa mie pidziesit trzy. Pewnego ranka znaleli j
martw za domem.
- Nic podejrzanego? - spyta Patrik.
- O ile wiem, nie. Syszae co, Gsta?

Gsta potrzsn gow.


- Lekarz, ktry tam by, stwierdzi, e wysza w nocy, dostaa
zawau i umara. Wszystko wskazywao na to, e z przyczyn
naturalnych.
- Czy to jej matka znikna? - spyta Patrik.
- Tak, w 1949 roku.
- Stara pijaczka - powiedzia Gsta. - Tak syszaem.
- To cud, e Ebba jest normalna, cho pochodzi z takiej rodziny.
- Moe dlatego, e wychowywaa si w Partille, a nie na Val powiedzia Gsta.
- Z pewnoci - odpar Patrik.
Po dwch godzinach przejrzeli wszystko i spojrzeli po sobie. Byli
rozczarowani. Ebba dostanie zdjcia i osobiste rzeczy swoich krewnych,
ale nie znaleli nic, co mogoby popchn naprzd dochodzenie. Erice
prawie chciao si paka. Wizaa z tymi rzeczami wielkie nadzieje.
Tymczasem sterczeli wrd nikomu niepotrzebnych klamotw.
Patrzya na ma. Co go nurtowao, ale nie umia powiedzie co.
Znaa t min.
- O czym mylisz?
- Sam nie wiem. Co mnie... niewane, potem mi si przypomni powiedzia z irytacj.
- Pakujemy wszystko z powrotem - powiedzia Gsta i zacz
wkada rzeczy do najbliszego kartonu.
- Tak, nie pozostaje nam nic innego.
Patrik rwnie zabra si do sprztania. Erika staa chwil.
Rozejrzaa si jeszcze raz. A nu zobaczy co ciekawego. Ju miaa si
podda, kiedy jej wzrok pad na kilka wygldajcych znajomo nieduych
czarnych ksieczek. Paszporty Elvanderw. Gsta uoy je w osobn
kupk. Zmruya oczy, podesza bliej i policzya. Wzia je do rki i
uoya obok siebie.
Patrik przerwa pakowanie i spojrza na ni.
- Co robisz?
- Nie widzisz? - Wskazaa na paszporty.
- Nie. Co?

- Policz je.
Policzy i szeroko otworzy oczy.
- Cztery - powiedziaa. - Nie powinno by pi?
- Nie, jeli przyjmiemy, e Ebbie nie zdyli wyrobi.
Patrik podszed i wzi paszporty do rki. Otwiera kolejno,
sprawdza nazwiska i zdjcia. Potem odwrci si do Eriki.
- No i? Ktrego brakuje? - spytaa.
- Annelie. Jej paszportu nie ma.
Fjllbacka 1961

Mama wie najlepiej. Dla Inez byo to oczywiste. Ojca nie


pamitaa. Miaa zaledwie trzy lata, gdy dosta udaru i po kilku
tygodniach pobytu w szpitalu zmar. Od tamtej pory byy tylko we
trzy: ona, mama i Nanna.
Czasem si zastanawiaa, czy kocha mam. Nie miaa
pewnoci. Kochaa Nann i misia, z ktrym spaa od wczesnego
dziecistwa, ale mam? Wiedziaa, e powinna, bo inne dzieci ze
szkoy kochay swoje mamy. Czasem, rzadko, gdy pozwalano jej
si bawi u koleanki,
widziaa radosne powitania: crka rzucaa si mamie na szyj.
Miaa wtedy gul w brzuchu. Potem te tak robia, kiedy wracaa
do domu. Rzucaa si w zawsze otwarte, ciepe objcia Nanny.
Mama nigdy nie bya dla niej niedobra, nie podniosa gosu.
To Nanna j rugaa, jeli bya nieposuszna. Ale mama bya
bardzo stanowcza i Inez wiedziaa, e nie wolno jej si
sprzeciwia.
Najwaniejsze, eby wszystko robi jak naley. Mama zawsze
powtarzaa: Cokolwiek robisz, rb tak jak naley. Nie wolno byo
niczego robi byle jak. Lekcje miay by odrobione starannie,
literki nie mogy zachodzi na linie, a cyfry musiay sta w
idealnych supkach. Nie wolno byo zostawia ladw po le
wpisanych cyferkach, choby si je wytaro gumk. Jeli nie bya
pewna, powinna najpierw pisa na brudno.
Inna wana rzecz: nie baagani, bo moe si sta si co
strasznego. Nie wiadomo dokadnie co, ale w jej pokoju zawsze ma

by absolutny porzdek. Moga nagle przyj mama. Kiedy


widziaa nieporzdek, na jej twarzy malowa si zawd. Mwia,
e musz porozmawia. Inez nie znosia tych rozmw. Nie chciaa
martwi mamy, a rozmawiay wanie o tym, e j rozczarowaa.
Rwnie w pokoju Nanny i w kuchni nie wolno byo baagani.
Do innych pokojw - sypialni mamy, salonu, gocinnego - w ogle
nie wolno jej byo wchodzi. Mama mwia, e mogaby co
zepsu i e to nie miejsce dla dzieci. Inez bya posuszna, bo to
uatwiao ycie. Nie lubia awantur i rozmw z mam. Jednego i
drugiego moga unikn, jeli postpowaa tak, jak kazaa mama.
W szkole trzymaa si z boku i robia dokadnie to, co powinna.
Wida byo, e nauczycielce si to podoba. Doroli cenili
posuszestwo.
Inne dzieci nie zwracay na ni uwagi, jakby nie byo warto jej
zaczepia. Kilka razy prboway j drani, mwic co o jej
babci. Dziwio j to. Przecie nie miaa babci. Spytaa mam, ale
mama, zamiast odpowiedzie, zapowiedziaa, e bd musiay
porozmawia.
Potem spytaa Nann, a Nanna nieoczekiwanie cigna usta i
odpara, e to nie jej sprawa. Wicej nie pytaa. Nie byo to a tak
wane, eby miaa si naraa na kolejna rozmow. Zreszt mama
wie najlepiej.
Ebba wyskoczya na pomost i wylewnie podzikowaa za podrzucenie na
Val. Sza ciek w stron domu. Po raz pierwszy, odkd tu
przyjechaa, przepeniaa j rado i oczekiwanie. Cieszya si, e ma
Martenowi tyle do opowiedzenia.
Spojrzaa na dom, uderzya j jego uroda. Oczywicie, czeka ich
jeszcze duo pracy, bo chocia ju si naharowali, to dopiero pocztek.
Ale widoczny by ogromny potencja. Biela wrd zieleni jak klejnot. I
chocia sprzed domu nie byo wida morza, wyranie si je wyczuwao.
Bd potrzebowa czasu, eby si na nowo odnale. Ich ycie z
pewnoci bdzie wyglda inaczej ni dotd. Co wcale nie znaczy, e
gorzej. Ich zwizek moe si jeszcze umocni. Do tej pory nie odwaya
si o tym pomyle, ale moe w ich yciu znajdzie si miejsce na

dziecko. Nie teraz. Wszystko jest jeszcze wiee i kruche, a do tego maj
przed sob tyle pracy, i nad domem, i nad sob. Ale w przyszoci
Vincent mgby mie rodzestwo. Tak to widziaa. Rodzestwo dla ich
anioka.
Uspokoia rodzicw. Przeprosia, e nie powiedziaa im o
wszystkim, i przekonaa, eby nie przyjedali. Wieczorem zadzwonia
jeszcze raz, eby im opowiedzie, czego si dowiedziaa o swojej
rodzinie. Cieszyli si razem z ni. Wiedzieli, ile to dla niej znaczy.
Stanowczo odradzali powrt na wysp, dopki sytuacja si nie wyjani.
Wic skamaa, e spdzi u Eriki i Patrika jeszcze jedn noc.
Tak naprawd sama si baa. Przecie kto chcia ich pozabija. Ale
Mrten postanowi zosta na wyspie, a zdecydowaa, e zostanie z nim.
Wybraa go po raz drugi. Obawa, e go
Straci, okazaa si silniejsza od lku przed nieznanym. mier Vincenta
nauczya j, e czowiek nie do koca jest w stanie zapanowa nad
swoim yciem, a zwizek z Martenem to jej los. Bez wzgldu na to, co
si stanie.
- Halo! - Rzucia torb w kt przedpokoju. - Mrten, gdzie jeste?
W domu panowaa absolutna cisza. Sza na gr, nasuchiwaa.
Moe popyn po co do Fjllbacki? Nie, widziaa dk przy pomocie.
Obok przycumowano drug. Maj gocia?
- Halo! - powtrzya, ale odpowiedzia jej tylko jej wasny gos
odbity od nagich cian. Promienie soca wpaday przez okno,
przewietlay wzbijane jej krokami kby kurzu. Wesza do sypialni.
- Mrten?
Zdumiaa si, kiedy go zobaczya. Siedzia na pododze, oparty
plecami o cian, ze wzrokiem wbitym w jaki punkt. Nie rusza si.
Zaniepokoia si. Przykucna i pogadzia go po gowie. Wyglda
na wyczerpanego.
- Co tam? - spytaa. Spojrza na ni.
- Wrcia? - spyta monotonnym gosem.
Przytakna z zapaem.
- Nawet sobie nie wyobraasz, ile ci mam do opowiedzenia.
Miaam czas, eby wszystko przemyle. Zrozumiaam to, co ty

zrozumiae ju dawno: e teraz mamy tylko siebie i e wanie dlatego


powinnimy sprbowa. Kocham ci, Mrten. Zawsze bdziemy nosi w
sercach Vincenta, ale nie moemy y tak, jakbymy te byli martwi.
Umilka. Czekaa na jego reakcj, ale Mrten milcza.
- Wiesz, Erika opowiedziaa mi o mojej rodzinie i wreszcie
wszystko zaczo si skada w cao. - Usiada obok niego i z
entuzjazmem opowiedziaa o Laurze, Dagmar i fabrykantce aniokw.
Mrten pokiwa gow.
- Ten grzech jest dziedziczny.
- Co chcesz przez to powiedzie?
- Ten grzech przeszed na nastpne pokolenia - powtrzy gosem
przechodzcym w falset.
Poczochra doni wosy. Ebba wycigna rk, eby mu je
wygadzi. Odtrci j.
- Nigdy nie przyznaa, e to twoja wina.
- Jaka wina? - Ogarno j ze przeczucie, ale jeszcze prbowaa je
odsun. Przecie to Mrten, jej m.
- e Vincent umar. Jak mielimy nadal by razem, skoro si nie
przyznaa? Ale teraz ju rozumiem. To jest w tobie. Twoja prababka
mordowaa dzieci, a ty zamordowaa nasze dziecko.
achna si, jakby j uderzy. Straszne sowa. Nawet uderzenie nie
byoby gorsze. Ona zabia Vincenta? Ogarna j rozpacz. Chciaa na
niego krzykn, ale widziaa, e co si z nim dzieje. On nie wie, co
mwi. To jedyne wytumaczenie. Gdyby wiedzia, nie powiedziaby
czego tak okrutnego.
- Mrten - powiedziaa najspokojniej jak moga.
Ale on wycelowa w ni palec i mwi dalej:
- To ty go zamordowaa. To twoja wina. Masz to w genach.
- Kochany, co ty mwisz? Przecie wiesz, e to nie tak. Nie
zamordowaam Vincenta. Nikt nie jest winien jego mierci, wiesz o tym!
- Chwycia go za ramiona i potrzsna, jakby chciaa, eby si ockn.
Rozejrzaa si. Dopiero teraz zauwaya, e ko jest rozgrzebane, a
na pododze stoi taca z talerzami z resztkami jedzenia i dwoma
kieliszkami. Chyba z czerwonym winem.

- Kto tu by? - spytaa, ale nie odpowiedzia. Patrzy na ni


lodowatym wzrokiem.
Powoli zacza si cofa. Instynkt podpowiada jej, e powinna
ucieka. To nie Mrten, to kto inny, ale od kiedy jest taki? Od kiedy ma
w oczach ten lodowaty chd, ktrego nigdy wczeniej nie widziaa?
Cofaa si. Mrten podnis si z podogi, nie odrywa od niej
wzroku. Baa si. Chciaa wsta, ale pchn j z powrotem na podog.
- Mrten! - powtrzya.
Jeszcze nigdy nie podnis na ni rki. Protestowa, kiedy chciaa
zabi pajka. Ostronie go wynosi i wypuszcza na wolno. Powoli do
niej docierao, e tamtego Martena ju nie ma. Moe zaama si od razu
po mierci Vincenta, a ona nie zauwaya. Bya zbyt zajta wasnym
blem, a teraz jest ju za pno.
Mrten przekrzywi gow i przyglda jej si jak musze, ktra
zapaa si w sie. Serce jej walio, ale nie miaa siy si broni. Dokd
miaaby ucieka? Najprociej bdzie si podda. Nie baa si mierci,
pjdzie do Vincenta. Ale byo jej strasznie al. e Mrten si zaama i
e nadzieje na przyszo rozpyny si w powietrzu.
Kiedy si pochyli i zapa j za szyj, spokojnie spojrzaa mu w
oczy. Mia ciepe donie. Ich dotyk by taki znajomy, kiedy czsto
pieciy jej skr. ciska coraz mocniej. Poczua, e serce zaczyna bi
szybciej. Zobaczya patki pod powiekami. Jej ciao si bronio, walczyo
o tlen, ale odprya si si woli. Ogarnia j mrok, pogodzia si z
losem. Vincent czeka na ni.
Gsta zosta w sali konferencyjnej. Ochon. Mino podniecenie, ktre
go ogarno, kiedy odkryli, e brakuje jednego paszportu. Pewnie jest
starym niedowiarkiem, ale nie mg si oprze wraeniu, e moe go nie
by z co najmniej kilku powodw. Mg zosta zniszczony albo si
zagubi. A moe przechowywano go gdzie indziej i zagin, gdy
sprztano dom. Oczywicie brak paszportu mg by wan wskazwk,
ale niech si tym zajmie Patrik. On jeszcze raz dokadnie wszystko
przejrzy. Jest to winien Ebbie. Mogli co przeoczy albo zbagatelizowa.
Maj-Britt by mu nie darowaa, gdyby nie zrobi wszystkiego, eby
pomc dziewuszce. Ebba wrcia na Val. Moe j tam spotka co

strasznego. Musi temu zapobiec.


Od chwili kiedy si do niego przytulia na Val, wtedy gdy od nich
wyjedaa, zajmowaa w jego sercu szczeglne miejsce. To by jeden z
najgorszych dni w jego yciu. Nigdy nie zapomni tamtego ranka, kiedy
kobieta z opieki spoecznej przysza j zabra do nowej rodziny. MajBritt j wykpaa, piknie uczesaa i zawizaa kokardk we wosach.
Ubraa j w liczn bia sukieneczk wizan pasie. Uszya j dla niej.
lczaa nad tym kilka wieczorw. Ebba wygldaa w niej tak licznie,
e nie mg na ni patrze bez blu.
Ba si, e przy poegnaniu pknie mu serce. Zamierza si ulotni
bez sowa, ale Maj- Britt powiedziaa, e trzeba si z ma poegna.
Wic przyklkn i otworzy ramiona, a Ebba przybiega. Kokardka na
jej gowie podskakiwaa, a sukieneczka wyda si jak agiel. Obja go
za szyj i cisna mocno, jakby czua e widz si ostatni raz.
Wyj z dopiero co spakowanego kartonu niemowlce ubranka
Ebby. Przekn lin.
- Gsta. - W drzwiach sta Patrik.
Gsta drgn i odwrci si. W rkach trzyma biay kaftanik.
- Skd wiedziae, gdzie mieszkaj rodzice Ebby?
Gsta milcza. Chodziy mu po gowie rne odpowiedzi: na
przykad e gdzie ten adres widzia i zapamita. Pewnie nawet by mu
si udao przekona Patrika, ale tylko westchn i powiedzia:
- To ja wysyaem te pocztwki.
- G - powiedzia Patrik. - Strasznie tpy jestem. e te mi to nie
przyszo do gowy.
- Powinienem ci powiedzie, nawet prbowaem kilka razy. Gsta zwiesi gow. - Ale wysyaem tylko kartki na urodziny. Ta
ostatnia, ta, ktr przynis Mrten, nie bya ode mnie.
- Domylam si. Szczerze mwic, zastanowio mnie to, bo bya
zupenie inna.
- Charakter pisma te nie by podobny do mojego. - Gsta odoy
kaftanik.
- Rzeczywicie, trudno podrobi twoje gryzmoy.
Gsta umiechn si z ulg. Jak to dobrze, e Patrik postanowi by

wyrozumiay. Sam chyba by nie potrafi zachowa si tak


wielkodusznie.
- Wiem, e to dla ciebie szczeglnie wane - powiedzia Patrik,
jakby sysza jego myli.
- Nic jej si nie moe sta. - Gsta znw zacz grzeba w pudle.
Po chwili odwrci si do wci stojcego j drzwiach Patrika. - Gdyby
si okazao, e Annelie yje, wszystko by si zmienio. Dzwonie do
Kreutza? Powiedziae mu, e chcemy z nim jeszcze raz porozmawia?
- Wolabym go zaskoczy. Szanse, e zacznie mwi, bd
wiksze, jeli nam si uda wyprowadzi go z rwnowagi. - Patrik umilk,
jakby nie by pewien, czy powinien mwi dalej. Po chwili powiedzia: Chyba si domylam, kto wysa t ostatni kartk.
-Kto?
Pokrci gow.
- Poprosiem Torbjma, eby co sprawdzi. Na razie wolabym
nic nie mwi. Ale obiecuj, e tobie powiem pierwszemu.
- Mam nadziej. - Gsta znw si odwrci. Zostao mu jeszcze
sporo do przejrzenia.
Co mu witao w gowie i domagao si uwagi. Postanowi nie
odpuszcza, dopki nie dojdzie, co to jest.
Rebecka pewnie nie zrozumie, ale zostawi jej list. Niech wie, e jest jej
wdziczny za spdzone razem lata i e j kocha. Zdawa sobie spraw,
e powici j i dzieci, eby zrealizowa swoje marzenie. Wstyd i bl
zalepiy go tak bardzo, e nie zdawa sobie sprawy, ile dla niego znacz.
A mimo to wiernie przy nim trwali.
Do dzieci te napisa. Im te nic nie wyjania. Poegna si tylko i
wyda dyspozycje. Wane, eby pamitay, e spoczywa na nich
odpowiedzialno za wykonanie zadania. Nawet kiedy jego ju nie
bdzie i nie bdzie mg im przypomnie.
Powoli zjad jajko. Gotowao si dokadnie osiem minut. Na
pocztku ich maestwa, kiedy Rebecka nie staraa si wystarczajco
mocno, bywao rnie: raz siedem, raz dziewi minut. Ale to byo
naprawd dawno temu. Bya dobr, obowizkow on, jego rodzice te
j lubili. Czasem bya zbyt ulega wobec dzieci. Martwio go to, bo cho

byy dorose, nadal wymagay silnej rki. Nie mia pewnoci, e Rebecka
sobie z nimi poradzi. Wtpi te, czy bdzie dla nich pielgnowa
ydowskie tradycje. Ale nie mia wyboru. Jego haba przywrze do nich,
nie pozwoli im i przez ycie z podniesionymi gowami. Dla nich musi
zoy ofiar z siebie.
W chwili saboci pomyla o zemcie, ale natychmiast odrzuci t
myl. Wiedzia, e zemsta nie przynosi nic dobrego. Pomnaa tylko zo.
Zjad jajko, starannie wytar usta i wsta od stou. Wychodzc z
domu po raz ostatni, nie obejrza si za siebie.
Obudzi j odgos otwierania cikich drzwi. Bya kompletnie
zdezorientowana. Zmruya oczy, patrzya na padajce przez szczelin
wiato. Gdzie jest? upao j w skroniach, usiada z wysikiem.
Zmarza, jej nagie ciao okrywao tylko cienkie przecierado. Trzsa si
z zimna, obja si za ramiona. Ogarnia j coraz wikszy strach. Mrten.
Zacza sobie przypomina. Leeli razem w maeskim ku. Pili
wino, obudzio si w niej podanie. Teraz ju przypominaa sobie
wyranie, chocia wolaaby nie pamita splecionych cia w
wietle ksiyca. Potem zrobio si ciemno. Nic wicej nie pamitaa. Halo! - zawoaa. Nikt nie odpowiedzia. Miaa poczucie, jakby to si nie
dziao naprawd, jakby bya Alicj w krainie czarw i jakby wanie
wpada do krliczej nory. - Halo! - zawoaa. Prbowaa wsta, ale nogi
si pod ni ugiy i pada na ziemi.
Kto wrzuci co duego, a potem drzwi zamkny si z hukiem.
Znieruchomiaa. Znw zapada absolutna ciemno. Pomylaa, e mimo
wszystko powinna sprawdzi, co to. Peza powoli, macaa domi. Od
zimnej, chropowatej podogi drtwiay jej palce. Podrapaa sobie kolana.
Wreszcie na co trafia, chyba na tkanin. Drgna, gdy poczua, e
dotyka ciaa. Czowiek. Zamknite oczy. Nie wyczua oddechu, ale ciao
byo ciepe. Dotkna szyi. Wyczua palcami saby puls i bez
zastanowienia cisna tego kogo za nos. Gow odchylia do tyu i
obja wargami usta. Zapach i wosy wiadczyy o tym, e to kobieta.
Wtaczaa jej do ust powietrze i miaa wraenie, e zna ten zapach.
Nie umiaaby powiedzie, jak dugo j reanimowaa. Co jaki czas
kada jedn do na drugiej i uciskaa klatk piersiow. Nie miaa

pewnoci, czy robi to dobrze. Widziaa to tylko w serialach, ale miaa


nadziej, e to nie bya wersja skrcona ani stworzona jedynie na
potrzeby telewizji.
Po duszej chwili, ktra jej wydawaa si wiecznoci, kobieta
zacza kaszle. Wydaa odgos, jakby miaa zwymiotowa. Anna
przewrcia j na bok i zacza gaska po plecach. Powoli przestawaa
kaszle. Miaa wiszczcy oddech.
- Gdzie ja jestem? - wychrypiaa.
Anna gaskaa j po gowie. Gos miaa zmieniony nie do
rozpoznania. Ale domylia
si.
- Ebbo, to ty? Jest tak ciemno, e nic nie wida.
- Anna? A ja ju mylaam, e olepam.
- Nie olepa. Jest zupenie ciemno. Nie wiem, gdzie jestemy.
Ebba zacza co mwi, ale dostaa ataku rozdzierajcego kaszlu.
Anna nadal gaskaa j po gowie. Ebba zrobia ruch, jakby chciaa
usi. Anna pocigna j za rami i po chwili Ebba przestaa kaszle.
- Ja te nie wiem, gdzie jestemy - powiedziaa.
- Jak si tu znalazymy?
Ebba chwil milczaa, a potem powiedziaa cicho:
- Mrten.
- Mrten? - Na wspomnienie ich nagich cia Ann zemdlio.
Ogarno j straszne poczucie winy. O mao nie zwymiotowaa.
- On... - Ebba znw zacza kaszle. - Prbowa mnie udusi.
- Udusi? - powtrzya Anna z niedowierzaniem, ale sowa Ebby
zelektryzoway j. Ju wczeniej czua, e z Martenem co jest nie w
porzdku. Tak jak zwierz potrafi wyczu chorego czonka stada. Ale to
tylko sprawio, e pociga j jeszcze bardziej. Przyzwyczaia si do
zagroenia i umiaa je rozpozna. Wczoraj rozpoznaa w Martenie
Lucasa.
Znw zebrao jej si na mdoci. Zimno bijce od ziemi ogarniao
cae jej ciao. Trzsa si coraz bardziej.
- Boe, ale tu zimno. Gdzie on nas zamkn? - zastanawiaa si
Ebba.

- Chyba bdzie musia nas wypuci, co? - Anna wiedziaa, e w


jej gosie sycha niedowierzanie.
- Zupenie go nie poznawaam. Jakby by innym czowiekiem.
Widziaam to w jego oczach. On... - Urwaa i rozpakaa si. Powiedzia, e zamordowaam Vincenta, naszego synka.
Anna obja j bez sowa. Opara jej gow na swoim ramieniu.
- Jak to si stao? - spytaa po chwili.
Ebba nie moga mwi. Dopiero po pewnym czasie zacza
oddycha spokojniej.
- To byo na pocztku grudnia. Mielimy potwornie duo pracy.
Mrten robi trzy zlecenia naraz, ja te pracowaam caymi dniami. Na
pewno odbio si to na Vincencie. By okropnie przekorny i testowa
nasz wytrzymao. Bylimy wykoczeni. - Znw pocigna nosem.
Anna syszaa, jak go wyciera w koszulk. - Tamtego ranka oboje
mielimy jecha do pracy. Mrten mia zawie Vincenta do obka, ale
zadzwonili do niego z budowy, e musi natychmiast przyjecha, bo jak
zwykle co si zacio. Poprosi, ebym ja go odwioza, aleja miaam
rano wane spotkanie i rozzocio mnie to, e jego praca jest waniejsza
od mojej. Pokcilimy si. W kocu Mrten wyszed, zostawi mnie z
Vincentem. Wiedziaam, e si spni rwnie na nastpne spotkanie, a
Vincent na dodatek znw dosta napadu szau. Miaam do. Zamknam
si w ubikacji i rozryczaam si. Vincent paka, wali w drzwi. Po
minucie zapada cisza. Pomylaam, e da za wygran i poszed do
swojego pokoju. Odczekaam jeszcze par minut, uspokoiam si,
umyam twarz. - Mwia tak szybko, e potykaa si o sowa. Anna
wolaaby zatka uszy, nie sysze, co byo dalej, ale musiaa to zrobi dla
Ebby. - Wyszam z ubikacji i usyszaam huk na podjedzie. Usyszaam,
jak Mrten krzyczy. W yciu nie syszaam takiego krzyku. By
nieludzki, jakby krzyczao ranne zwierz. - Gos jej si zaama. - Od
razu wiedziaam, co si stao. Wiedziaam, e Vincent nie yje, czuam
to. Wybiegam, lea za samochodem. Nie mia na sobie kurtki.
Widziaam, e nie yje, ale mylaam tylko o tym, e wszdzie ley
nieg, a on jest bez kombinezonu i na pewno si przezibi. Patrzyam na
niego i mylaam eby si tylko nie przezibi.

- To by wypadek - powiedziaa Anna cicho. - To nie twoja wina.


- A jednak. Mrten ma racj. Zgin przeze mnie. Gdybym si nie
zamkna w ubikacji, gdybym machna rk na to, e si spni na
spotkanie, gdybym...
Jej pacz przeszed w skowyt.
Anna j przytulia. Niech si wypacze. Gaskaa j i pocieszaa.
Ca sob wczuwaa si w jej rozpacz. Nic zastanawiaa si, co z nimi
bdzie. W tym momencie byy tylko matkami, ktre straciy dzieci.
Ebba w kocu przestaa paka. Anna znw sprbowaa wsta. Tym
razem utrzymaa si na nogach. Prostowaa si powoli, eby nie uderzy
w co gow, zrobia krok w przd i krzykna: co musno jej twarz.
- Co si stao? - Ebba uczepia si jej ng.
- Poczuam co na twarzy, chyba pajczyn. - Uniosa drc rk,
sprbowaa zapa to co, co zwisao przed ni. Udao si. Sznurek.
Pocigna lekko. Zapalio si wiato. Musiaa zamkn oczy.
Otworzya je ostronie i rozejrzaa si. Ebbie zaparo dech w piersi.
Od lat rozkoszowa si tym, e ma nad nimi wadz. Nawet wtedy, kiedy
wola nie robi z niej uytku. danie czego od Johna mogoby si
okaza niebezpieczne. Nie by ju tym samym czowiekim co wtedy na
Val. By tak przepeniony nienawici, owszem, dobrze skrywan, e
on, Sebastian, nie powinien wykorzystywa moliwoci, jakie da mu
los. Byoby to nierozwane.
Rwnie od Leona niczego si nie domaga. Z tego prostego
powodu, e by jedynym czowiekiem poza Lovartem, ktrego
kiedykolwiek szanowa. Wyjecha po tym, co si stao, ale on ledzi
jego losy. Czyta o nim w prasie i sucha docierajcych do Fjllbacki
pogosek. A teraz Leon wmiesza si do jego gry. Ale on zdy ju z
niej wycign, ile si dao. Szalony projekt Josefa pozosta jedynie
wspomnieniem. To, co przedstawiao konkretn warto, ziemi i granit,
zamieni na brzczc monet - zgodnie z umow, ktr Josef podpisa,
nawet jej nie czytajc.
Jest jeszcze Percy. Sebastian mia si pod nosem. Jedzi tym
porsche wskimi uliczkami Fjllbaki i pozdrawia co drugiego
przechodnia. Percy tak dugo y wasnym mitem, e nie przypuszcza,

e moe wszystko straci. Oczywicie mia rne obawy, zanim


niczym Anio Str zjawi si on, ale nie przyszo mu do gowy, e
mgby straci to, co mu przypado z racji urodzenia. Paac przeszed w
rce jego modszego rodzestwa. Z jego wasnej winy, bo nie zadba o
niego. On tylko przypieszy t katastrof.
Na tym interesie te niele zarobi. Chocia w tym przypadku bya to
raczej premia ni zysk. Najwicej satysfakcji dawao mu poczucie, e
ma wadz. Najzabawniejsze, e ani Josef, ani Percy si nie zorientowali,
dopki nie byo za pno. Cay czas liczyli na jego dobr wol i
wierzyli, e chce im pomc. Co za idioci. C, Leon zakoczy t gr, bo
pewnie po to ich wezwa. Pytanie, jak daleko zechce si posun.
Waciwie nie mia obaw. Cieszy si reputacj tego rodzaju, e ludzie
raczej nie bd zaskoczeni, ale ciekaw by, jak zareaguj pozostali,
zwaszcza John. On mia do stracenia najwicej.
Zaparkowa i jeszcze chwil siedzia w samochodzie. Wysiad,
klepn si po kieszeni, eby sprawdzi, czy ma kluczyk, podszed do
drzwi i zadzwoni. Zaczyna si przedstawienie.
Erika czytaa i popijaa kaw. Smakowaa podle, za dugo staa na
podgrzewaczu. Ale nie chciao jej si parzy' wieej.
- Jeste jeszcze? - Gsta wszed do pokoju socjalnego i nala sobie
kawy.
Erika zamkna skoroszyt.
- Tak, askawie pozwolono mi przejrze akta ze starego ledztwa.
Siedz i zastanawiam si, co moe oznacza brak paszportu Annelie.
- He miaa lat? Szesnacie? - Gsta usiad przy stole.
Erika skina gow.
- Tak, szesnacie lat. I wydaje si, e bya zakochana w Kreutzu
na zabj. Moe doszo do awantury, a potem ucieka. Nie byby to
pierwszy przypadek, kiedy modziecza mio prowadzi do tragedii.
Ale trudno uwierzy, eby szesnastoletnia dziewczyna sama
wymordowaa ca rodzin.
- Rzeczywicie, mao prawdopodobne. Kto musiaby jej pomc.
Moe Kreutz, jeli co midzy nimi byo? Tatu si nie zgodzi, wciekli
si...

- Mogo tak by, ale jest tu zeznanie: Kreutz by razem z tamtymi


na rybach. Po co dawaliby mu alibi? Co by im z tego przyszo?
- Raczej wtpliwe, eby wszyscy z ni romansowali, prawda? powiedzia Gsta.
- Nie sdz, eby byli a tak wyzwoleni.
- Ale nawet jeli zaoymy, e chodzi o Annelie i ewentualnie
Kreutza, to i tak nie ma racjonalnego motywu umiercenia caej rodziny.
Wystarczyoby zabi Elvandera.
- O tym samym pomylaam. - Westchna. - Przegldam
protokoy z przesucha i szukam niezgodnoci, ale wszyscy mwi to
samo: wypynli owi makrele, a kiedy wrcili, okazao si, e
Elvanderowie zniknli.
Gsta wanie podnosi filiank do ust. Zastyg w p ruchu.
- Powiedziaa: makrele?
- Tak jest napisane w protokoach.
- Jak mogem przeoczy co tak oczywistego?
- Co mianowicie?
Gsta odstawi filiank i przecign rk po twarzy.
- Wida mona to czyta w nieskoczono i nie zauway czego
tak oczywistego. - Umilk i umiechn si do Eriki zwycisko. - Wiesz
co? Wydaje mi si, e wanie obalilimy ich alibi.
Fjllbacka 1970

Inez bardzo zaleao, eby mama bya z niej zadowolona,


wiedziaa, e mama chce dla niej jak najlepiej i e pragnie j
zabezpieczy na przyszo. A jednak, kiedy tak siedziaa w salonie
na kanapie, nie moga zwalczy niechci. Taki stary!
- Z czasem si poznacie. - Laura rzucia crce stanowcze
spojrzenie. - Rune to czowiek porzdny, godny zaufania,
zaopiekuje si tob. Wiesz, e jestem sabego zdrowia. Gdy odejd
z tego wiata, zostaniesz sama. Nie chc, eby bya taka samotna
jak ja.
Pooya do na jej rce. Bya sucha. Inez nie bya
przyzwyczajona, eby mama jej dotykaa.
- Domylam si, e spado to na ciebie niespodziewanie -

powiedzia siedzcy naprzeciwko niej mczyzna.


Mama spdzia trzy dni w szpitalu. Cierpiaa na jakie
sensacje sercowe. Kiedy wrcia do domu, zaproponowaa, aby
Inez wysza za Runego Elvandera. Owdowia przed rokiem. Nanna
ju nie ya, byy tylko we dwie.
-Moja ukochana ona powiedziaa, e musz sobie znale
kogo, kto mi pomoe wychowa dzieci. A twoja matka mwi, e
jeste pracowit dziewczyn - cign mczyzna.
Inez miaa niejasne poczucie, e nie tak si to powinno
odbywa. Zaczy si lata siedemdziesite, kobiety mogy same
decydowa o swoim yciu. Tyle tylko, e ona nie znaa
prawdziwego wiata. Znaa tylko ten idealny, stworzony przez
mam. W tym wiecie sowo mamy byo prawem. Dlatego nie
potrafia podway jej przekonania, e bdzie dla niej najlepiej,
jeli wyjdzie za m za przeszo pidziesicioletniego wdowca z
trojgiem dzieci.
- Mam zamiar kupi dawny orodek kolonijny na Val
zaoy szko z internatem dla chopcw. Potrzebuj kogo, kto
mi w tym pomoe. Podobno dobrze gotujesz, to prawda?
Inez przytakna. Wiele godzin spdzia w kuchni z Nann.
Nauczya j wszystkiego, co umiaa.
- No to postanowione - powiedziaa matka. Oczywicie musi
min odpowiednio duo czasu od zarczyn. Przyjmijmy zatem, e
skromny lub mgby si odby w czerwcu. Dobrze?
- Doskonale - odpar Elvander.
Inez milczaa. Przygldaa si przyszemu mowi. Dostrzega
zmarszczki wok oczu, wskie, zacite wargi. Tu i wdzie siwe
nitki wrd cofajcych si od czoa ciemnych wosw. Oto
mczyzna, za ktrego ma wyj. Jego dzieci jeszcze nie poznaa.
Wiedziaa tylko, e maj pitnacie, dwanacie i pi lat. Jeszcze
nigdy nie poznaa tylu dzieci naraz. Ale skoro mama tak mwi, na
pewno wszystko bdzie dobrze.
Percy siedzia w samochodzie i patrzy na wejcie do portu. Nie widzia
ani fal, ani odzi. Widzia tylko swoje ycie, w ktrym przeszo splota

si z teraniejszoci. Brat i siostra zadzwonili do niego, odnosili si do


niego uprzejm rezerw. Grzeczno wobec przegranego naleaa w
kocu do dobrego tonu. Ale on dobrze wiedzia, co si kryje za penymi
ubolewania frazesami. Rado z cudzego nieszczcia zawsze jest taka
sama. Niezalenie od tego, czy si jest biednym, czy bogatym.
Powiedzieli, e kupili paac. To akurat nie byo dla niego nowin.
Od mecenasa Buhrmana dowiedzia si, e Sebastian go oszuka.
Powiedzieli mu, uywajc tych samych zwrotw co Sebastian, e paac
stanie si siedzib ekskluzywnego centrum konferencyjnego. Bardzo mu
wspczuj, ale prosz, eby si wyprowadzi, najpniej do koca
miesica. Z oczywistych wzgldw musi to nadzorowa ich adwokat,
eby Percy przypadkiem nie zabra przedmiotw kupionych wraz z
paacem.
Zdziwi si, e mimo to Sebastian si zjawi. Widzia, jak jecha w
gr, do Leona. Opalony, w rozpitej koszuli, w drogich okularach
przeciwsonecznych, z zaczesanymi do gry wosami. Jak zwykle. Dla
niego wszystko byo jak zwykle. Przecie to tylko interes. Na pewno tak
powie.Zerkn do lusterka w osonie przeciwsonecznej. Wyglda
okropnie. Oczy mia przekrwione z niewyspania i od zbyt duej iloci
whisky. Cer szar, gbczast. Idealnie zawizany krawat. To kwestia
honoru. Z trzaskiem podnis oson i wysiad z samochodu. Nie ma co
odkada tego, co nieuniknione.
Ia opara gow o chodn szyb. Takswk na lotnisko Landvetter
jedzie si prawie dwie godziny, moe wicej, w zalenoci od natenia
ruchu. Postanowia si zdrzemn.
Ucaowaa go przed wyjazdem. Bdzie musia sobie poradzi bez
niej. Bdzie to dla niego cika prba. Ale nie zamierzaa by przy
wybuchu. Zapewnia j, e wszystko bdzie dobrze, powtarza, e musi
to zrobi, inaczej nigdy nie zazna spokoju.
Wrcia mylami do tamtej podry. Jechali stromymi drogami
Monako. Zamierza j zostawi. Z jego ust la si potok sw. Bredzi, e
wszystko si zmienio, e teraz ma inne potrzeby, e spdzili ze sob
wiele wspaniaych lat, ale teraz kogo pozna i tak si zoyo, e si
zakocha. Ona te na pewno sobie kogo znajdzie i bdzie szczliwa.

Odwrcia wzrok od krtej drogi, eby mu spojrze w oczy. Wci


wygadywa te bzdury, a ona mylaa o tym co powicia dla niego, dla
mioci.
Samochodem zarzucio, Leon szeroko otworzy oczy. Przesta ple
bzdury.
- Patrz na drog - powiedzia. Na jego piknej twarzy malowa si
niepokj. Nie moga w to uwierzy. Po raz pierwszy, odkd byli razem,
widziaa, e on si boi. Poczucie, e ma nad nim wadz, zawrcio jej w
gowie. Mocno wcisna gaz. Przyspieszenie a j wepchno w oparcie.
- Zwolnij - prosi. - Jedziesz za szybko.
Nie odpowiedziaa, wcisna gaz jeszcze mocniej. May sportowy
samochd ledwo si trzyma drogi. Miaa wraenie, e frun, i nagle
poczua si absolutnie wolna.
Leon chwyci kierownic, ale zarzucio ich jeszcze bardziej. Puci.
Raz za razem prosi, eby zwolnia, ale strach w jego gosie sprawi, e
bya szczliwa jak nigdy. Samochd prawie lecia.
Zobaczya drzewo. Poczua, e przejmuje nad ni wadz dziwna
sia. Spokojnie skrcia lekko w prawo, wprost na drzewo. Gos Leona
dochodzi jakby z oddali, zagusza go szum, ktry miaa w uszach. A
potem zapada cisza. Spokj. Nigdy si nie rozstan, zostan razem na
zawsze.
Zdziwia si, gdy stwierdzia, e yje. Obok niej siedzia Leon. Mia
zamknite oczy i zakrwawion twarz. Zobaczya ogie. Pomienie ju
dotary do ich foteli, smrd drani nozdrza. Musiaa si szybko
zdecydowa: podda si pomieniom czy ratowa siebie i jego. Spojrzaa
w jego pikn twarz. Ogie liza mu policzek. Patrzya jak urzeczona,
jak wgryza si w jego skr. Wtedy podja decyzj: naley do niej. I tak
ju zostao. Od dnia, kiedy go wycigna z poncego samochodu.
Przymkna oczy, szyba chodzia jej czoo. Nie chciaa bra udziau w
tym, co teraz zamierza. Ale ju tsknia za chwil, kiedy znw si
spotkaj.
Anna rozejrzaa si po pustym, owietlonym go arwk
pomieszczeniu. Pachniao ziemi i czym nieokrelonym. Obie
prboway otworzy drzwi. Bez powodzenia, byy zamknite na klucz.

Pod cian stay cztery wielkie skrzynie z elaznymi okuciami. Nad


nimi wisiaa flaga. Zobaczyy j, jak tylko zapalio si wiato.
Pociemniaa od wilgoci i pleni, ale od czerwonego i biaego ta
wyranie odcinaa si czarna swastyka.
Moe jest tam co, co mogaby na siebie woy - powiedziaa
Ebba, patrzc na Ann.
- A si trzsiesz z zimna.
- Oj tak, niechby byo cokolwiek, bo zamarzn.
Anna wstydzia si swojej nagoci. Naleaa do osb, ktre nawet w
przebieralniach unikaj obnaania si. A odkd po wypadku ciao miaa
pokryte bliznami, byo jeszcze
gorzej. I chocia w tej sytuacji wstyd wydawa si najmniej wany,
przebi przez chd i strach.
- Trzy s zamknite, ale ta jest otwarta. - Ebba wskazaa na
skrzyni stojc najbliej drzwi. Podniosa wieko. Na wierzchu lea
gruby szary weniany koc. - Trzymaj.
Rzucia go Annie. Anna, owinita przecieradem owina si
jeszcze kocem. Cuchn obrzydliwie, ale grza i osania.
- S te konserwy - powiedziaa Ebba, wyjmuj ze skrzyni kilka
zakurzonych puszek. - W najgorszym wypadku przez jaki czas sobie
poradzimy.
Anna spojrzaa na ni badawczo. Ebba mwia to tonem niemal
niefrasobliwym. Nie przystawa do sytuacji, nie pasowa te do jej
wczeniejszego samopoczucia. Najwyraniej odruch obronny.
- Ale nie mamy wody.
Uwaga Anny zawisa w powietrzu. Bez wody dugo nie poyj.
Ebba nie przestawaa grzeba w skrzyni. Nie suchaa jej.
Zobacz! - powiedziaa. W rkach trzymaa jakie ubranie.
- Nazistowski mundur? Skd si tu wzi?
- Podczas wojny wacicielem domu podobno by jaki szalony
dziadyga. To pewnie
jego.
- To chore - powiedziaa Anna. Nie przestawaa si trz. Koc
troch pomg, ale przemarza do szpiku mci. Troch potrwa, zanim si

rozgrzeje.
- Skd si tu wzia? - spytaa nagle Ebba, jakby dopiero teraz j
zastanowio, dlaczego s tu razem.
- Widocznie Mrten mnie te chcia zamordowa. - Anna owina
si szczelniej kocem.
Ebba zmarszczya brwi.
- Dlaczego? Bez powodu czy stao si co, co... - Gwatownym
ruchem pooya rk na ustach. Spojrzaa twardo na Ann. - Widziaam
tac w sypialni. Po co waciwie tu wczoraj przypyna? Zostaa na
kolacji? Co tu si dziao?
Jej sowa odbijay si od cian jak pociski. Anna draa przy kadym
pytaniu, jakby dostawaa w twarz. Nie musiaa nic mwi. Wiedziaa, e
odpowied ma wypisan na twarzy.
Oczy Ebby napeniy si zami.
- Jak moga? Przecie wiesz, przez co przeszlimy i jak jest
midzy nami.
Annie zascho w ustach. Zupenie nie wiedziaa, jak si tumaczy i
jak przeprosi. Ebba dusz chwil patrzya na ni oczami penymi ez.
Kilka razy gboko odetchna, a potem spokojnie powiedziaa:
- Nie bdziemy teraz o tym mwi. Musimy trzyma razem, jeli
mamy si std wydosta. Moe znajdziemy w tych skrzyniach co, czym
mogybymy wyway drzwi. - Odwrcia si plecami do Anny. Z caej
jej postaci bia powstrzymywana zo.
Anna z wdzicznoci przystaa na zawieszenie broni. Jeli si std
nie wydostan, nie bd musiay sobie niczego wyjania. Przez jaki
czas nikt nie bdzie ich szuka. Dan wyjecha z dziemi, rodzice Ebby
na razie te nie bd si niepokoi. Zostaa Erika. Denerwuje si, ilekro
nie moe si skontaktowa z siostr. Ann zazwyczaj doprowadzao to
do szau. Teraz marzya o tym, eby si zaniepokoia, eby wypytywaa i
uparcie drya, jak zawsze, kiedy nie moga si doczeka odpowiedzi.
Siostro kochana, bd wcibska i niespokojna jak zawsze, modlia si w
duchu.
Ebba podesza do drugiej skrzyni i zacza kopa w kdk. Kdka
ani drgna, ale po jakim czasie obluzowa si skobel.

- Chod, pom mi - powiedziaa. Wsplnym wysikiem udao im


si oderwa kdk. Chwyciy za wieko i zaczy je podnosi. Pokrywaa
je taka warstwa kurzu, e skrzynia musiaa by zamknita od wielu lat.
Wreszcie im si udao.
Zajrzay do rodka, potem spojrzay na siebie. Na twarzy Ebby Anna
zobaczya przeraenie. Ogarno i j. Usyszaa krzyk. Nie wiedziaa, kto
krzyczy: ona czy Ebba.
- Cze, ty jeste Kjell? - Sven Niklasson podszed z wycignit rk i
przedstawi si.
- Nie ma fotoreportera? - Kjell rozejrza si po niewielkim
pomieszczeniu z tam na bagae.
- Bdzie facet z Gteborga. Przyj edzie wasnym mimochodem,
spotkamy si na miejscu.
Szli na parking. Niklasson cign za sob ma kabinow walizk.
Pewnie jest do tego przyzwyczajony: pakuje si szybko i podruje z
niewielkim bagaem, pomyla Kjell.
- Mylisz, e jednak powinnimy poinformowa policj z Tanum?
- spyta Niklasson, wsiadajc do duego kombi Kjella.
Kjell musia si zastanowi, ale najpierw skrci w prawo i wyjecha
z parkingu.
- Tak, myl, e tak. Rozmawia trzeba z Patrikiem Hedstrmem.
Z nikim innym. - Zerkn na Niklassona. - Zazwyczaj chyba nie
zawracacie sobie gowy tym, ktry komisariat o czym zosta
poinformowany?
Niklasson si umiechn. Podziwia krajobraz. Mia szczcie. W
letnich promieniach soca most w Trollhattan przedstawia si
najpikniej.
- Nigdy nie wiadomo, kiedy bdziemy musieli liczy na przysug
kogo stamtd. Umwiem si z gteborsk policj, e bdziemy na
miejscu, kiedy wkrocz do akcji. W kocu dalimy im cynk. Co do
powiadomienia policji z Tanum - to z naszej strony czysta uprzejmo.
- Gteborsk policja by o tym nie pomylaa, wic przy okazji
powiem Hedstrmowi, komu to zawdzicza. - Kjell umiechn si
szeroko. By szczerze wdziczny Niklassonowi, e mg do niego

doczy. Chodzio nie tylko o newsa. Chodzio o co, co mocno


namiesza na szwedzkiej scenie politycznej i wstrznie caym krajem. Dzikuj ci, e mog przy tym by - mrukn z zaenowaniem.
Niklasson wzruszy ramionami.
- Nie doprowadzilibymy tej sprawy do koca, gdyby nie ty.
- Wic udao wam si rozgry ten szyfr? - Kjella rozsadzaa
ciekawo. Niklasson nie zdy mu powiedzie wszystkiego przez
telefon.
- By dziecinnie prosty. - Niklasson si zamia. - Moje dzieci
dayby mu rad w kwadrans.
- Jak to?
- Jeden to A, dwa to B i tak dalej.
- artujesz. - Spojrza na Niklassona i omal nie wypad z drogi.
- Nie artuj, chocia moe bym wola. To wiele mwi. Oni nie
maj wysokiego mniemania o naszej inteligencji.
-1 co z tego wyszo? - Kjell usiowa przypomnie sobie kombinacj
cyfr, ale ju w szkole nie mia do nich pamici. Teraz ledwo pamita
wasny numer telefonu
- Stureplan25. Chodzio o Stureplan. A dalej data i godzina.
- Rany boskie - powiedzia Kjell, wjedajc na rondo przy Torp.
Skrci w prawo. - Mogo doj do masakry.
- Tak, ale policja uderzya o wicie i zatrzymaa zamachowcw.
Dziki temu nie mog nikogo zawiadomi, e my i policja wszystko
wiemy. Std ten popiech. Ludzie z kierownictwa partii wkrtce si
zorientuj, e z tamtymi nie ma kontaktu. Wtedy szybko poo uszy po
sobie. Te kreatury maj kontakty na caym wiecie. Bez problemu
zeszliby pod ziemi, a my zostalibymy z niczym.
- Na swj sposb genialnie to wymylili - zauway Kjell. Cigle
myla o tym, co by si stao, gdyby plan zosta zrealizowany. Potrafi to
sobie wyobrazi. Prawdziwa tragedia.
- Zgadza si. I waciwie powinnimy si cieszy, e pokazali
swoj prawdziw twarz. Dla wielu z tych, ktrzy uwierzyli w Johna
Holma, bdzie to cholernie przykre przebudzenie. No i cae szczcie.
25

Stureplan - duy plac w centrum Sztokholmu.

Mam nadziej, e nieprdko ich znw zobaczymy. Chocia nie mam


zudze, bo ludzka pami bywa bardzo krtka - powiedzia z
westchnieniem. - Chcesz dzwoni do tego Hedmana, tak?
- Hedstrma. Patrika Hedstrma. Tak, ju dzwoni. - Zerkajc to
na drog, to na telefon, wybra numer Komisariatu w Tanum.
- Co to za raban? - Patrik z umiechem wszed do pokoju socjalnego.
Erika go zawoaa.
- Siadaj - powiedzia Gsta. - Wiesz, ile razy si przekopywaem
przez te akta. Chopcy byli absolutnie zgodni, ale cay czas miaem
dziwne wraenie, e co si nie zgadza.
- No i wpadlimy na to. - Erika wesza mu w sowo.
- Na co?
- Na te makrele.
- Na makrele? - Patrik zmruy oczy. - Przepraszam, moecie mi to
wyjani?
- Nie widziaem ryb, ktre wtedy zowili - powiedzia Gsta. Sam nie wiem dlaczego, ale nie pomylaem o tym, kiedy ich
przesuchiwalimy.
- Niby o czym? - Patrik si niecierpliwi.
- O tym, e makrele wolno owi dopiero po nocy witojaskiej powiedziaa Erika wyranie, powoli jak do dziecka.
Do Patrika wreszcie zaczo dociera.
- A wszyscy zeznali, e owili makrele.
- Wanie. Jeden mgby si pomyli, ale skoro wszyscy mwili to
samo, to znaczy, e to uzgodnili. A poniewa nie znali si na owieniu
ryb, wybrali nie ten gatunek.
- Wpadem na to dziki Erice - powiedzia Gsta i z nieco
zawstydzon min.
Patrik posa jej causa.
- Jeste super! - powiedzia z entuzjazmem.
W tym momencie zadzwoni telefon. Patrik spojrza na wywietlacz.
Torbjrn.
- Musz odebra. wietnie si spisalicie! - Pokaza im
skierowany w gr kciuk i poszed do swojego pokoju.

Uwanie sucha Torbjrna, szybko notowa na pierwszej z brzegu


kartce. Jego dziwne podejrzenie si potwierdzio. Suchajc Torbjrna,
zacz si zastanawia, jaki wniosek z tego pynie. Niby wiedzia wicej,
ale by coraz bardziej zdezorientowany.
Usysza cikie kroki. Otworzy drzwi. Do jego pokoju zmierzaa
Paula. Dwigaa przed sob sterczcy brzuch.
- Nie wytrzymuj w domu. Dziewczyna z banku obiecaa, e si
dzisiaj odezwie, ale jeszcze nie dzwonia... - Musiaa przerwa i nabra
tchu.
Patrik pooy jej rk na ramieniu.
- Oddychaj, na mio bosk! - Poczeka, a wyrwna uldech. Dasz rad by na odprawie?
- No pewnie.
- Gdzie ty si podziewaa, do cholery? - Nagle zza jej plecw
wychyn Mellberg. - Rita tak si zdenerwowaa, kiedy sobie posza, e
kazaa mi za tob lecie. - Otar pot z czoa.
Paula przewrcia oczami.
- Nic mi nie bdzie.
- Dobrze, e i ty jeste. Mamy kilka spraw do omwienia powiedzia Patrik do Mellberga.
Poszli do sali konferencyjnej, po drodze zabrali Gost. Patrik si
zawaha, a potem wrci do pokoju socjalnego.
- Ty te moesz przyj - powiedzia do Eriki. Tak jak si
spodziewa, a podskoczya.
W salce zrobio si ciasno, ale Patrik chcia, eby odprawa odbya
si wanie tu, wrd
rzeczy Elvanderw. Miay im przypomina, dlaczego koniecznie musz
powiza wszystkie nitki.
Pokrtce wyjani Pauli i Mellbergowi, e sporo czasu powicili na
przegldanie zawartoci pude, ktre przywieli od Ollego.
- Kilka kawakw ukadanki udao nam si dopasowa. Teraz
wsplnymi siami musimy zoy reszt. Po pierwsze tajemniczym G,
ktry wysya Ebbie kartki urodzinowe, jest nasz Gsta Flygare.
Gsta si zaczerwieni.

- No wiesz, Gsta... - zacza Paula. Mellberg zrobi si czerwony.


Wyglda, jakby za chwil mia eksplodowa.
- Tak, wiem, e powinienem o tym powiedzie wczeniej, ale ju
to sobie z Hedstrmem wyjanilimy. - Gsta spojrza na niego hardo.
- Do ostatniej kartki Gsta si nie przyznaje. Zreszt niewtpliwie
rni si ona od pozostaych - powiedzia Patrik, opierajc si o st. - W
zwizku z tym przyszed mi do gowy pewien pomys. Rozmawiaem z
Torbjnem. Potwierdza, e odcisk palca, ktry znalaz pod znaczkiem,
pewnie odcisk nadawcy, to ten sam odcisk, ktry znaleli na torebce, w
jakiej bya kartka, ktr nam przekaza Mrten.
- Tej torebki nie dotyka nikt poza wami i Martenem, prawda?
Wic to... - Erika zblada. Wida byo, e przez jej gow pdzi mnstwo
myli.
Zacza gorczkowo grzeba w torebce. Szukaa telefonu. Wszyscy
patrzyli, jak wybiera numer. W absolutnej ciszy usyszeli sygna, potem
wczya si poczta gosowa.
- Cholera jasna - zakla i wybraa kolejny numer. Dzwoni do
Ebby.
Sygna za sygnaem, Ebba nie odbieraa.
- Szlag by to trafi - zakla znowu i wybraa jeszcze jeden numer.
Patrik nawet nie prbowa mwi dalej. Sam si zaniepokoi. Anna
cay dzie nie odbieraa telefonu.
- Kiedy tam popyna? - spytaa Paula.
Erika wci trzymaa telefon przy uchu.
- Wczoraj wieczorem. Od tamtej pory nie mog si do niej
dodzwoni. Natychmiast dzwoni na kuter pocztowy. Wypynli przed
poudniem, zabrali Ebb. Moe co wiedz... Halo, cze, mwi Erika
Falek... Wanie. Zabralicie Ebb... I dowielicie j? Widzielicie przy
pomocie jeszcze jak inn d? Drewniana ajba? Przycumowana do
pomostu orodka kolonijnego? Okej. Dzikuj.
Rozczya si. Patrik widzia, e troch jej si trzsie rka.
- Nasza dka, ktr Anna wczoraj popyna, wci tam jest. To
znaczy, e obie s na Val, z Martenem. I adna nie odbiera.
- Pewnie nic si nie stao. Moe Anna zdya ju wrci do domu

- powiedzia Patrik. Stara si zachowa spokj, chocia wcale nie by


spokojny.
- Ale Mrten mi powiedzia, e bya tam tylko godzin. Dlaczego
kama?
- Spokojnie, wszystko si wyjani. Skoczymy narad i od razu
tam popyniemy.
- Dlaczego Mrten miaby grozi wasnej onie? - spytaa Paula. Czy to znaczy, e to on prbowa j zabi?
Patrik pokrci gow.
- W tej chwili nic nam o tym nie wiadomo. Musimy
przeanalizowa wszystko, co dotychczas ustalilimy, i sprawdzi, czy s
jakie luki. Gsta, opowiedz, co ci przyszo do gowy w zwizku z
zeznaniami chopcw.
- Tak, oczywicie. - Gsta opowiedzia, jak wpad na to, e
chopcy kamali.
- To dowd, e kamali - stwierdzi Patrik. - A skoro kamali w tej
sprawie, zapewne kamali rwnie co do reszty. Bo po co mieliby si
umawia? Wedug mnie naley przyj, e s zamieszani w spraw
zaginicia Elvanderw. Moemy ich przycisn.
- Ale co ma z tym wsplnego Mrten? - spyta Mellberg. Przecie wtedy go tam nie byo, a do Ebby strzelano z tej samej broni co
w 1974 roku.
- Nie wiem - odpar Patrik. - Zajmiemy si tym w swoim czasie.
- Jest jeszcze paszport - powiedzia Gsta, prostujc si na krzele.
- Brakuje paszportu Annelie. Moliwe, e bya w to zamieszana i ucieka
za granic.
Patrik spojrza na Erik. Bya blada. Domyla si, e nie moe
przesta myle o Annie.
- Annelie? Szesnastoletnia crka Elvanderw? - zapytaa Paula.
Nagle zadzwonia jej komrka. Odebraa i suchaa ze zdumieniem.
Rozczya si i spojrzaa na kolegw. - Rodzice adopcyjni Ebby
powiedzieli nam, Patrikowi i mnie, e kto anonimowo co miesic
wpaca na konto Ebby pewn sum, a do jej osiemnastych urodzin. Nie
udao im si dowiedzie, kto to by. Oczywicie pomylelimy, e moe

to mie zwizek z tym, co si stao na Val. Miaam si dowiedzie


czego wicej... - Musiaa odetchn, zaczerpn powietrza.
Tak samo byo z Erik, kiedy bya w ciy, pomyla Patrik.
- Przejd do rzeczy! - Gsta wyprostowa si na krzele. - Ebba
nie miaa krewnych. Nikt nie chcia si ni zaopiekowa i nikt by jej nie
wysya pienidzy. Musia to robi kto, kto mia wyrzuty sumienia.
Nie mam pojcia, czym si kierowa - Paula wyranie
napawaa si tym, e wie wicej
- ale pienidze wpaca Aron Kreutz.
Zapada cisza. Sycha byo tylko szum samochodw Pierwszy
odezwa si Gsta:
- Ojciec Leona Kreutza wysya Ebbie pienidze? Ale dlaczego...
- Musimy si dowiedzie - powiedzia Patrik. Moe odpowied na
to pytanie okae si rozwizaniem zagadki zniknicia Elvanderw.
W jego kieszeni zabrzcza telefon. Zerkn na wywietlacz. Kjell
Ringholm z Bohuslningen. Pewnie chce o co spyta, o co, o czym
mwili podczas konferencji prasowej. Musi poczeka. Odrzuci
poczenie i zwrci si do kolegw:
- Gsta, popyniemy we dwch na Val. Zanim przesuchamy
chopakw, musimy sprawdzi, czy z Ann i Ebb wszystko w
porzdku. I zada kilka pyta Martenowi. Paulo, mogaby jeszcze
poszuka czego o ojcu Leona Kreutza? - Spojrza na Mellberga. Gdzie
wywoa najmniej szkd? Nie lubi si przemcza, ale naleao zadba o
to, eby si nie poczu odstawiony na boczny tor. - Bertilu, jak zwykle
bdzie najlepiej, jeli to ty wemiesz na siebie media. Mgby zosta w
komisariacie i odbiera ewentualne telefony?
Mellberg si rozpromieni.
- Oczywicie. Dla mnie to adna sprawa. Mam wieloletnie
dowiadczenie w kontaktach z mediami.
Patrik westchn w duchu. Za to, eby wszystko toczyo si gadko,
paci wysok cen.
- Nie mogabym popyn z wami? - spytaa Erika. Wci
kurczowo ciskaa komrk.
Patrik potrzsn gow.

- Wykluczone!
- Aleja naprawd powinnam tam jecha. Pomyl, jeli co si
stao...
- Nie ma mowy. - Po chwili zmik: - Przepraszam ci, ale bdzie
lepiej, jeli zaatwimy to sami - doda obejmujc j.
Erika niechtnie kiwna gow i posza do samochodu. Patrik
patrzy, jak odjeda. Sign po telefon i zadzwoni do Victora. Po
omiu sygnaach wczya si poczta gosowa.
- Ratownictwo morskie nie odpowiada. Typowe. Akurat teraz,
kiedy nasza motorwka podobno jest na Val.
Usysza chrzknicie. W drzwiach staa Erika.
- Niestety nie mog jecha do domu. Nie mog odpali
samochodu.
Patrik spojrza na ni z niedowierzaniem.
- Dziwne. Gsta, mgby j odwie? Ja tymczasem zaatwi
kilka spraw. I tak musimy poczeka ni transport.
- Dobrze - odpar Gsta. Nie patrzy na Erik.
- To do zobaczenia w porcie. Sprbujesz si dodzwoni do
Victora?
- Oczywicie.
Znw mu zabrzczao w kieszeni. Odruchowo zerkn na
wywietlacz. Kjell Ringholm. Niech bdzie.
- Dobrze, wszyscy robi, co do nich naley. - Patrzc na
wychodzcych kolegw, wcisn zielon suchawk - Hedstrm,
sucham - powiedzia z westchnieniem. Lubi Kjella, ale akurat w tej
chwili nie mia gowy do dziennikarzy.
Val 1972

Annelie nienawidzia jej od pierwszej chwili. Claes te. Uwaali,


e jest do niczego, zwaszcza w porwnaniu z ich matk, ktra,
gdyby posucha Runego i jego dzieci, chyba musiaa by wit.
ycie duo j nauczyo. Przede wszystkim, e mama nie zawsze
miaa racj. Maestwo z Runem okazao si straszliw pomyk,
ale nie widziaa wyjcia. Zwaszcza teraz, gdy spodziewaa si
jego dziecka.

Otara spocone czoo i wrcia do szorowania kuchennej


podogi. Jej m mia due wymagania. W dniu, kiedy szkoa z
internatem otworzy podwoje, wszystko ma lni. Niczego nie
wolno zostawi przypadkowi. Chodzi o moj reputacj,
powiedzia, wydajc jej kolejny rozkaz. Brzuch rs, a ona
harowaa od witu do nocy. Ze zmczenia ledwo trzymaa si na
nogach.
Zjawi si nagle. Drgna, gdy zobaczya jego cie. - Ojej,
przepraszam, chyba ci przestraszyem -powiedzia tym swoim
gosem, od ktrego ciarki chodziy jej po plecach.
Czua bijc od niego nienawi i zdenerwowaa si tak
bardzo, e ledwo moga oddycha. Nigdy nie miaa dowodw, a
Rune i tak by jej nie uwierzy. Sowo przeciwko sowu. Nie robia
sobie zudze, nie stanby po jej stronie.
- Tu zosta brudny kawaek. - Claes wskaza punkt za jej
plecami.
Inez zacisna zby i odwrcia si, eby wytrze podog we
wskazanym miejscu. Rozleg si oskot. Poczua, e ma mokre
nogi.
- Przykro mi, wiadro si przewrcio - powiedzia Claes
tonem ubolewania, ale jego spojrzenie mwio ni innego.
Inez popatrzya na niego w milczeniu. Z kadym dniem, z
kad niegodziwoci i kadym jego brzydkim zachowaniem bya
coraz bardziej wcieka.
- Pomog ci.
Johan, najmodsze dziecko Runego. Siedmiolatek o mdrych,
yczliwych oczach. Od samego pocztku garn si do niej. Ju
przy pierwszym spotkaniu ukradkiem woy rczk w jej do.
Zerkn niespokojnie na starszego brata. Uklk obok Inez,
wzi od niej cierk i zacz zbiera rozlan po caej pododze
wod.
- Bdziesz mokry - powiedziaa. Ze wzruszeniem patrzya na
jego pochylon gow i opadajc na oczy grzywk.
- Nie szkodzi - odpar.

Claes sta z rkami skrzyowanymi na piersi i tylko patrzy. Z


jego oczu leciay iskry, ale nie odway si zaatakowa brata.
-Miczak - powiedzia, wychodzc.
Inez odetchna. Waciwie to mieszne. Claes ma
siedemnacie lat. Ona jest wprawdzie niewiele starsza, ale jest
jego macoch. W dodatku spodziewa si dziecka, ktre bdzie jego
bratem albo siostr. Nie powinna si ba smarkacza. A jednak gdy
tylko podchodzi bliej, dostawaa gsiej skrki. Czua, e powinna
go unika. W adnym razie nie prowokowa.
Zastanawiaa si, jak to bdzie, gdy przyjad uczniowie. Czy
atmosfera stanie si lejsza, gdy w domu pojawi si chopcy, a
ich gosy wypeni pustk? Oby. Inaczej chyba si udusi.
- Fajny jeste, Johanie - powiedziaa, gadzc chopca po
jasnej czuprynie. Nie odpowiedzia, ale widziaa, e si
umiechn.
Zanim przyszli, dugo siedzia przy oknie. Patrzy na morze i na Val, na
przepywajce odzie i na rozkoszujcych si wakacjami wczasowiczw.
Zazdroci im, ale sam nie potrafiby tak y. Cudowne ycie w caej
swojej prostocie, chocia oni moe tego nie rozumieli. Zadzwoni
dzwonek. Odjecha od okna, ale najpierw w rzuci ostatnie dugie
spojrzenie na Val. Tam wszystko si zaczo.
- Pora doprowadzi t spraw do koca. - Spojrza na nich.
Atmosfera zgstniaa. Zauway, e ani Percy, ani Josef nie chc patrze
na Sebastiana. Sebastian przyjmowa to ze stoickim spokojem.
- Wyldowae na wzku! Ale nieszczcie ci spotkao! Do tego
zmasakrowana twarz. A taki bye przystojny - powiedzia Sebastian,
rozpierajc si na kanapie.
Nie obrazi si. Wiedzia, e Sebastian nie chcia go zrani. Zawsze
by szczery, chyba e zamierza kogo oszuka. Wtedy ga bez oporw.
Ciekawe, e ludzie tak mao si zmieniaj. Tamci te s tacy sami jak
dawniej. Percy wyglda mizernie, w oczach Josefa wida powag, jak
wtedy. A John jest tak samo czarujcy.
Zanim przyjecha do Fjllbacki, popyta o nich. Dobrze opacony
prywatny detektyw spisa si doskonale. Dowiedzia si ze szczegami,

jak si potoczyo ich ycie. Ale kiedy si znw spotkali, mia wraenie,
jakby wszystko, co si dziao po Val, nie miao najmniejszego
znaczenia.
Nie odpowiedzia Sebastianowi, powtrzy tylko:
- Trzeba to zakoczy, powiedzie, jak byo.
- Czemu miaoby to suy? - spyta John. - Przecie to ju
zamierzcha przeszo.
- Wiem, e to by mj pomys, ale im jestem starszy, tym
wyraniej widz, e to by bd - odpar Leon, patrzc na Johna.
Wiedzia, e jego trudno bdzie przekona. Ale i tak to zrobi. Nie
pozwoli, eby kto mu przeszkodzi. Zamierza ujawni wszystko, bez
wzgldu na to, czy ich przekona, czy nie. Chcia tylko by w porzdku i
powiedzie im, co zamierza, bo miao to zmieni ycie ich wszystkich.
- Zgadzam si z Johnem - powiedzia Josef bezbarwnym gosem. Nie ma powodu grzeba si w tej sprawie, dawno zakopanej i
zapomnianej.
- To ty zawsze mwie o przeszoci i odpowiedzialnoci za
swoje czyny. Nie pamitasz? - spyta Leon.
Josef zblad i odwrci si.
- To nie to samo.
- Wanie e to samo. Przeszo wci jest ywa. Cay czas o niej
pamitam i wiem, e wy te.
- To nie to samo - powtrzy Josef.
- Mwie, e ludzie odpowiedzialni za cierpienia twoich
przodkw powinni zosta pocignici do odpowiedzialnoci. Moe my
te powinnimy wzi na siebie odpowiedzialno i przyzna si do
winy? - Leon mwi mikkim gosem. Widzia, e Josef jest bardzo
poruszony.
- Nie pozwol na to. - Siedzcy obok Sebastiana John splt rce
na kolanach.
- Nie masz nic do gadania - odpar Leon. Teraz wiedz, e ju
podj decyzj.
- Rb, co chcesz - powiedzia nagle Sebastian. Z kieszeni spodni
wyj klucz. Poda go Leonowi, Leon wzi go z ociganiem. Wiele lat

mino od chwili, kiedy ten klucz przypiecztowa ich los.


W pokoju zapada absolutna cisza. Wszyscy mieli przed oczami
obrazy, ktre tak mocno wryy im si w pami.
- Trzeba otworzy drzwi. - Leon zacisn klucz w doni. Wolabym to zrobi razem z wami, ale jeli nie chcecie, zrobi to sam.
- A la... - zacz John.
Leon mu przerwa.
- Ia jest w drodze do domu, do Monako. Nie udao mi si jej
przekona, eby zostaa.
- Tak, wy moecie uciec - powiedzia Josef. - Wyjecha sobie za
granic. A my zostaniemy z tym nieszczciem.
- Nie wyjad, dopki sprawa nie zostanie doprowadzona do koca
- odpar Leon. - Zreszt wrcimy.
- Nikt nigdzie nie wyjedzie - powiedzia Percy. Siedzia troch
dalej i dotychczas milcza.
- Co chcesz przez to powiedzie? - Sebastian rozpar si leniwie na
kanapie.
- Nikt nigdzie nie wyjedzie - powtrzy Percy, szukajc czego w
teczce, ktr opar o nog krzesa.
- artujesz? - powiedzia Sebastian. Z niedowierzaniem spojrza
na lecy na kolanach Percyego pistolet.
Percy wycelowa w Sebastiana.
- Nie, z czego miabym artowa? Wszystko mi zabrae.
- Przecie to tylko biznes. Zreszt nie zwalaj winy mnie. Sam
przepucie cay majtek, ktry dostae w spadku.
Hukn strza. Krzyknli. Sebastian ze zdumieniem dotkn swojej
twarzy. Spomidzy palcw pocieka krew. Pocisk musn jego lewy
policzek, przelecia przez pokj i rozbi szyb w wielkim
panoramicznym oknie wychodzcym na morze. Zadzwonio im w
uszach. Leon chwyci za podokietniki tak mocno, e trudno mu byo
rozprostowa palce.
- Co ty wyprawiasz!? - krzykn po chwili John. - Zwariowae?
Od ten pistolet, zanim zrobisz komu krzywd.
- Za pno. Wszystko za pno. - Percy pooy pistolet na

kolanach. - Ale zanim was pozabijam, chc, ebycie wzili na siebie


odpowiedzialno za to, co zrobilicie. Co do tego zgadzam si z
Leonem.
- Co ty wygadujesz? Poza Sebastianem wszyscy jestemy
ofiarami, tak jak ty. - W spojrzeniu Johna wida byo gniew, ale w gosie
usyszeli strach.
- Wszyscy mamy w tym swj udzia. Mnie to zniszczyo ycie.
Ale ty jeste winny najbardziej i zginiesz pierwszy. - Percy znw
wycelowa w Sebastiana.
W ciszy syszay tylko wasne oddechy.
- To na pewno oni.
Ebba zajrzaa do skrzyni. Potem odwrcia si i zwymiotowaa.
Annie te zebrao si na mdoci, ale patrzya, zmusia si do tego.
W skrzyni lea szkielet. Czaszka, ze wszystkimi zbami, patrzya na
ni pustymi oczodoami. Na czubku gowy sterczay kosmyki krtkich
wosw. Domylili si, e to mczyzna.
- Chyba masz racj - powiedziaa, gadzc Ebb po plecach.
Ebba przykucna z paczem, z gow midzy kolanami, jakby si
baa, e zemdleje.
- Wic tu byli przez wszystkie te lata.
- Tak, a pozostali pewnie tam. - Anna kiwna gowi) w stron
dwch zamknitych skrzy.
- Musimy je otworzy - powiedziaa Ebba, wstajc, Anna spojrzaa
na ni niepewnie.
- Moe lepiej to zostawmy. Najpierw si std wydostamy.
- Ja musz wiedzie. - Oczy Ebby pony.
- Ale Mrten... - powiedziaa Anna. Ebba pokrcia gow.
- On nas nie wypuci. Widziaam to w jego oczach. Zreszt on
chyba myli, e ju nie
yjAnna si wystraszya. Ebba ma racj. Mrten nic otworzy drzwi.
Same musz si wydosta. Inaczej tu umr. Nic im nie pomoe to, e
Erika si zaniepokoi i zacznie wypytywa. Przecie ich nie znajdzie.
Mog by w dowolnym miejscu na wyspie. I dlaczego teraz mieliby

znale to pomieszczenie, skoro go nie znaleli, kiedy szukali


Elvanderw?
- Okej, sprbujmy. Moe bdzie w nich co, co nam pomoe
otworzy drzwi.
Ebba zacza kopa kdk kolejnej skrzyni. Tym razem skobel by
solidniejszy.
- Zaczekaj - powiedziaa Anna. - Moesz mi da anioka z
naszyjnika? Sprbuj wykrci rubki.
Ebba zdja acuszek i podaa Annie zawieszk. Anna zacza
odkrca rubki. Zdjy kdki z pozostaych skrzy i w milczeniu
podniosy wieka.
- S. Wszyscy - powiedziaa Ebba. Tym razem patrzya na
szcztki swojej rodziny. Wrzucono ich do skrzy byle jak.
Anna policzya czaszki. Potem jeszcze raz, eby si upewni.
- Kogo brakuje - zauwaya spokojnie.
Ebba drgna.
- Jak to?
- Zagino pi osb, tak?
-Tak.
- Ale czaszki s tylko cztery. To znaczy cztery ciaa, chyba e jedno jest
bez gowy. Ebba si skrzywia. Pochylia si, eby policzy.
- Zgadza si. Kogo brakuje.
- Kogo?
Anna spojrzaa na szkielety. Jeli im si nie uda wyj, czeka je taki
sam koniec. Zamkna oczy i wyobrazia sobie Dana i dzieci. To nie
moe si sta. Musz std wyj. Ebba si rozszlochaa.
- Paulo! - Patrik da jej znak, eby posza za nim do jego pokoju. Gsta i
Erika pojechali do Fjllbacki, Mellberg zamkn si u siebie, eby - jak
powiedzia - opracowa strategi postpowania z mediami.
- Co si stao? - spytaa, sadowic si na niewygodnym krzele dla
interesantw.
- Dzi ju nie porozmawiamy z Holmem - powiedzia
przeczesujc wosy palcami. - Policja wanie wkroczya do akcji.
Dzwoni Kjell Ringholm. Jest na miejscu, on i Sven Niklasson z

Expressen.
- Do jakiej akcji? I dlaczego my nic o tym nie wiemy? - Paula z
niedowierzaniem pokrcia gow.
- Kjell nic nie powiedzia. Mwi o bezpieczestwie pastwa i e
to powana sprawa... Wiesz, jaki jest Kjell
- Jedziemy tam? - spytaa.
- Nie, zwaszcza nie ty w tym stanie. Lepiej nie wchodmy w
drog kolegom z Gteborga. Zadzwoni do nich, sprbuj si
dowiedzie czego wicej. Ale podejrzewam, e Holm przez duszy
czas bdzie niedostpny.
- Ciekawe, o co chodzi. - Paula wiercia si na krzele.
Dowiemy si w swoim czasie. Jeli Kjell i Sven Niklasson s na
miejscu, przeczytamy
o tym w gazetach
- Zaczniemy w takim razie od tamtych.
- To musi troch poczeka - odpar Patrik, wstajc. Popyn z
Gost na Val. Sprawdzimy, co si tam dzieje.
- Ciekawe, e pienidze wpaca ojciec Leona Kreutza powiedziaa Paula w zamyleniu.
- Pogadamy z Kreutzem, jak tylko wrcimy z Val. - W jego
gowie kbiy si rne myli. - Leon i Annelie. Moe jednak maj z
tym co wsplnego.
Poda Pauli rk, pomg jej wsta.
- Id. Dowiem si czego o Aronie Kreutzu - powiedziaa i
kolebic si na boki, ruszya korytarzem.
Patrik chwyci kurtk i wyszed. Mia nadziej, e Gsta odwiz
Erik do Fjllbacki. Domyla si, e przez ca drog upieraa si, e
jednak popynie z nimi na Val. Postanowi, e nie ulegnie. Nie
denerwowa si a tak jak ona, ale czu, e co jest nie tak, i wola, eby
w razie czego Eriki tam nie byo.
Ju by na parkingu, kiedy zawoaa go Paula. Staa w drzwiach
komisariatu.
Co si stao? Machaa rk, eby wrci. Widzc jej powan min,
natychmiast ruszy z powrotem.

- Strzelanina u Kreutza - powiedziaa, dyszc ciko.


Pokrci gow. Dlaczego wszystko musi si dzia jednoczenie?
- Zadzwoni do Gsty, spotkamy si na miejscu. Moesz obudzi
Mellberga? Przyda si kada para rk.
Przed nimi rozpocierao si osiedle Salvik. Domy mieniy si w socu.
Z odlegego o sto metrw kpieliska dochodziy odgosy zabawy i
miechy dzieci. Latem zawsze byo tam mnstwo rodzin z dziemi. Jeli
Patrik pracowa, Erika chodzia tam prawie codziennie.
- Co z tym Victorem? - spytaa.
- No wanie - odpar Gsta. Nie mg si dodzwoni do
Ratownictwa Morskiego. Erika przekonaa go, eby tymczasem wypi
kaw z ni i z jej teciow.
- Sprbuj jeszcze raz - powiedzia, wybierajc numer po raz
czwarty.
Erika patrzya na niego i zastanawiaa si, jak go przekona.
Zwariuje, jeli bdzie musiaa czeka w domu.
- Nikt nie odbiera. Skorzystam z okazji i pjd do toalety. - Gsta wsta i
wyszed.
Telefon zostawi na stole. Mina moe minuta, gdy zadzwoni.
Erika spojrzaa na
wywietlacz: HEDSTRM - wielkimi literami. Zawahaa si. Kristina
biegaa z dziemi po salonie, Gsta by w toalecie. Postanowia odebra.
- Mwi Erika. Gsta poszed do toalety. Chcesz, ebym mu co
przekazaa?
Strzelanina? Okej, przeka. Tak, tak, rozcz si, zaraz go wyl. Za
pi minut bdzie w samochodzie.
Miaa dylemat. Zjednej strony Patrik potrzebowa wsparcia, z
drugiej powinni jak najszybciej pyn na Val. Nasuchiwaa, czy Gsta
nie wraca. Zaraz wrci, musi szybko podj decyzj. Z wasnego
telefonu zadzwonia do Martina. Odebra ju po drugim sygnale.
Wyjania mu wszystko po cichu. Martin szybko zrozumia, o co chodzi.
Zaatwione. Teraz musiaa odegra przed Gost scen na miar Oscara.
- Kto dzwoni? - spyta Gsta.
- Patrik. Dodzwoni si do Ebby, na Val wszystko w porzdku.

Ebba mwi, e Anna miaa dzisiaj pojedzi po okolicy, po aukcjach


garaowych, i pewnie dlatego nie odbiera. Patrik powiedzia, ebymy
popynli na wyspy porozmawia z Ebb i Martenem.
-My?
- Tak. Uwaa, e nie jest niebezpiecznie.
- Jeste pewna... - przerwa mu sygna telefonu. Cze, Victor...
Tak, dzwoniem. Mgby nas podrzu na Val? Najlepiej natychmiast...
Okej, jestemy za pi minut.
Rozczy si i popatrzy podejrzliwie na Erik.
- Zadzwo do Patrika, jeli mi nie wierzysz - powiedziaa z
umiechem.
- E, nie trzeba. No to jedmy.
- Znowu znikasz? - Kristina wyjrzaa na werand. Mocno trzymaa
wyrywajcego si Noela. Z salonu dobiegay wrzaski Antona i woanie
Mai:
- Babciu! Babciuuu!
- Ja tylko na chwil, niedugo ci zmieni - powiedziaa Erika.
Przyrzeka sobie, e bdzie lepiej myle o teciowej. Byleby teraz
moga popyn na Val.
- Dobrze, ale ostatni raz. Nie moecie wymaga, ebym wam
powicaa cay dzie. Poza tym powinna mie wzgld na to, e ja ju
nie mam tyle siy ani na to szalone tempo, ani na takie haasy. Dzieci s
urocze, ale mogyby by lepiej wychowane. To ju nie do mnie naley,
nawyki ksztatuje si na co dzie...
Erika udaa, e nie syszy. Podzikowaa wylewnie i wymkna si
do przedpokoju.
Dziesi minut pniej stali na pokadzie MinLouis i pynli na
Val. Erika prbowaa si uspokoi. Wmawiaa sobie, e jest tak, jak
powiedziaa Gocie. Wszystko jest w porzdku. Ale sama w to nie
wierzya. Czua, e Anna jest w niebezpieczestwie.
- Zaczeka na was? - spyta Victor, elegancko przybijajc do
pomostu.
Gsta pokrci gow.
- Nie trzeba. Ale moe bdziemy potrzebowali transportu z

powrotem. Moemy po ciebie zadzwoni?


- Jasne, dzwocie. Zrobi kko i rozejrz si po okolicy.
Erika patrzya na odpywajc d i zastanawiaa si, czy dobrze si
stao. Trudno.
- Suchaj, czy to przypadkiem nie wasza motorwka? - spyta
Gsta.
- Rzeczywicie, to dziwne. - Erika bya zdumiona.
- Moe Anna wrcia. Idziemy? - Ruszya przed siebie. Gsta
szed za ni, mruczc co pod nosem.
Zobaczyli pikny, cho nadgryziony zbem czasu dom. Panowaa
zowieszcza cisza. Erika bya bardzo spita.
- Halo! - zawoaa, zbliajc si do szerokich kamiennych
schodw. Drzwi byy otwarte. Nikt nie odpowiedzia.
Gsta przystan.
- Dziwne. Chyba nikogo nie ma. Patrik powiedzia, e Ebba tu
jest?
- Tak zrozumiaam.
- Moe poszli si wykpa? - Zrobi kilka krokw i zajrza za
wgie.
- Moe - odpara Erika, wchodzc do domu.
- Chyba nie moemy tak po prostu wej.
- Moemy, chod. Halo! - zawoaa. - Mrten! Jest tu kto?
Gsta z ociganiem wszed za ni do przedpokoju. W domu rwnie
byo cicho. Nagle w drzwiach kuchni stan Mrten. Z framugi zwisaa
zerwana policyjna tama.
- Cze - powiedzia guchym gosem.
Erika drgna na jego widok. Wosy mia w strkach, jakby
przepocone. Sine obwdki wok oczu i puste spojrzenie.
- Jest tu Ebba? - spyta Gsta, marszczc czoo.
- Nie, pojechaa do rodzicw.
Gsta ze zdziwieniem spojrza na Erik.
- Przecie Patrik z ni rozmawia. Miaa tu by.
Erika rozoya rce. Gsta spochmurnia, ale nic nie powiedzia.
- Nie wrcia. Zadzwonia, powiedziaa, e bierze samochd i j

edzie do Gteborga.
Erika kiwna gow, cho wiedziaa, e to kamstwo. Przecie
Maria z kutra
pocztowego powiedziaa jej, e wysadzia Ebb na pomocie. Rozejrzaa
si dyskretnie i midzy drzwiami a cian dostrzega torb. Ebba miaa
ja ze sob, kiedy u nich nocowaa. A wic nie pojechaa prosto do
Gteborga.
- Gdzie jest Anna?
Mrten nadal patrzy na nich martwym wzrokiem.
Wzruszy ramionami.
Erika ju wiedziaa. Nie zastanawiajc si duej, wypucia z rki
torebk i rzucia si na schody.
- Anna! Ebba!
Nikt nie odpowiedzia. Usyszaa za sob szybkie kroki, Mrten
bieg za ni. Wbiega na pitro, wpada do sypialni i stana jak wryta.
Obok tacy z resztkami jedzenia i kieliszkami po winie leaa torebka
Anny.
Najpierw d, teraz torebka. Wniosek nasuwa si sam. Anna jest na
wyspie, Ebba rwnie.
Gwatownym ruchem odwrcia si do Martena i krzyk uwiz jej w
gardle. Sta za ni i mierzy do niej z rewolweru. Ktem oka zobaczya,
jak Gsta nieruchomieje. - Stj spokojnie
- sykn Mrten i zrobi krok w przd. Trzyma rewolwer pewn rk,
lufa znalaza si o centymetr od czoa Eriki. - A ty id tam! - kiwn
gow na Gost. Kaza mu stan obok Eriki.
Gsta zrobi, co kaza. Wszed do sypialni z rkami w grze i nie
odrywajc wzroku od Martena, stan obok Eriki.
- Siada! - powiedzia Mrten.
Usiedli na wycyklinowanej pododze. Erika patrzya na rewolwer.
Skd on go ma?
- Od to, sprbujemy to jako rozwiza - powiedziaa
pojednawczo.
Mrten spojrza na ni z nienawici.
- Co rozwiza? Mj syn nie yje przez t kurw. Co tu jest do

rozwizywania? Jak ty to sobie wyobraasz?


Puste spojrzenie nagle si oywio. Erika si przestraszya,
zobaczya w jego oczach szalestwo. Czy zawsze si kryo pod
pozornym spokojem? Czy ujawnio si tutaj, na wyspie?
- Moja siostra... - Z nerww ledwo moga oddycha. Gdyby
chocia wiedziaa, czy Anna yje.
- Nigdy ich nie znajdziecie. Tak jak nie znaleli tamtych.
- Tamtych? Masz na myli rodzin Ebby? - upewni si Gsta.
Mrten nie odpowiedzia. Kucn, wci celowa do nich z
rewolweru.
- Czy Anna yje? - spytaa Erika, cho nie spodziewaa si
odpowiedzi.
Mrten umiechn si i spojrza jej w oczy. Erika uzmysowia
sobie, e pomys, eby oszuka Gost, by jeszcze gupszy, ni mylaa.
- Co chcesz zrobi? - spyta Gsta.
Mrten wzruszy ramionami. Milcza. Usiad na pododze.
Skrzyowa nogi i patrzy na nich. Wygldao to tak, jakby na co czeka
i jakby sam nie wiedzia, na co. By dziwnie spokojny. Ten obraz
zakcay jedynie rewolwer i zimny pomie w jego oczach. Anna i Ebba
byy gdzie na wyspie. ywe lub martwe.
Val 1973

Laura przewracaa si z boku na bok Materac by strasznie


niewygodny. Zwaywszy na to, jak czsto nocuje u Inez i Runego,
mogliby si postara o lepsze ko dla niej. Ipomyle, e nie jest
ju moda. W dodatku zachciaa jej si siusiu.
Spucia nogi na podog i zatrzsa si z zimna. Listopadowy
chd na dobre zagniedzi si w starym domu. Nie sposb byo go
ogrza. Podejrzewaa, e Rune oszczdza na ogrzewaniu. Nigdy
nie by szczeglnie hojny. C. Ale za to maa Ebba jest liczna,
trzeba to przyzna. Chocia rzadko braa j na rce, i tylko na
chwil. Nie przepadaa za maymi dziemi. Zreszt ju nie miaa
siy zajmowa si wnuczk.
Sza na palcach, podoga zatrzeszczaa. W ostatnich latach
tya w zastraszajcym tempie. Po szczupej figurze, z ktrej kiedy

bya taka dumna, zostao tylko wspomnienie. Ale po co miaaby si


stara? Przewanie siedziaa w domu, zupenie sama, i z kadym
dniem bya coraz bardziej rozgoryczona.
Rune nie speni jej oczekiwa. Owszem, kupi jej mieszkanie,
ale i tak gorzko aowaa, e nie poczekaa na lepsz parti. Z tak
urod Inez moga mie kadego. Rune Elvander a za bardzo
liczy si z groszem. W dodatku zmusza Inez do pracy ponad siy.
Zrobia si chuda jak patyk. Bez przerwy si uwijaa. Jeli nie
sprztaa, nie gotowaa ani nie pomagaa mowi trzyma w
ryzach uczniw, obsugiwaa jego bezczelne dzieci. Najmodszy
by nawet miy, ale dwjka starszych bardzo nieprzyjemna.
Schody trzeszczay jej pod stopami. Co za bieda z tym
pcherzem. Ju nie daje jej przespa caej nocy. Istny dopust boy,
e trzeba i do wychodka, zwaszcza kiedy jest tak zimno.
Przystana. Kto by na parterze. Zacza nasuchiwa. Otworzyy
si drzwi. Bardzo ciekawe. Kto to? Po co si szwenda po nocy?
Chyba tylko po to, eby obuzowa. To na pewno ktry z tych
rozpuszczonych chopakw. Ju ona zrobi z nimi porzdek.
Trzasny drzwi. Szybko pokonaa ostatnie stopnie i woya
buty. Owina si ciepym szalem, otworzya drzwi i wyjrzaa. W
ciemnociach trudno byo cokolwiek zobaczy, ale kiedy stana
na schodkach ganku, za lewym rogiem domu zobaczya znikajcy
cie. Musi go przechytrzy. Ostronie zesza na d. Schodki
mogy by oblodzone. Skrcia w prawo, eby przeci temu
komu drog, zapa go na gorcym uczynku, cokolwiek robi.
Sza przycinita do ciany, powoli skrcia za rg. Przy
nastpnym przystana i wyjrzaa, eby zobaczy, co si dzieje na
tyach. Nikogo nie byo. Bya zawiedziona. Skrzywia si i
rozejrzaa jeszcze raz. Gdzie si ten kto podzia? Rozgldajc si
uwanie, zrobia jeszcze kilka krokw. Moe poszed nad wod?
Nie odwayaby si tam pj, za due ryzyko. Mogaby si
polizgn i nie mc wsta. Doktor ostrzega j, mwi, eby si
nie przemczaa. Musi uwaa na serce. Zadraa i owina si
szczelniej szalem. Chd przenika przez ubranie, szczkaa

zbami.
Nagle wyrosa przed ni ciemna posta. Drgna wiedziaa,
kto to.
- A, to ty. Dlaczego biegasz po nocy?
Patrzy na ni lodowatym wzrokiem. Zrobio jej si jeszcze
zimniej. Oczy mia czarne jak ta noc. Zacza si powoli cofa. Nie
musia nic mwi. Ju wiedziaa, e popenia bd. Jeszcze kilka
krokw i dojdzie do rogu, a potem szybko do drzwi. Niby blisko, a
wydawao si, e to wiele kilometrw. Z przeraeniem spojrzaa w
czarne oczy. Wiedziaa, e ju nigdy nie wejdzie do domu.
Pomylaa o matce. Czua si tak samo jak wtedy: bya bezradna,
nie widziaa wyjcia z puapki, nie miaa dokd pj. Nagle
poczua, e co jej pka w piersi.
Patrik spojrza na zegarek.
- Gdzie ten Gsta? Powinien tu by przed nami. - Siedzieli z
Mellbergiem w samochodzie i czekali. Wpatrywali si w dom Kreutza.
Nagle obok stan znajomy samochd. Patrik ze zdumieniem
zobaczy za kierownic Martina.
- Dzwonia twoja ona. Powiedziaa, e sytuacja jest
podbramkowa i e potrzebujecie pomocy.
- Jak... - zacz Patrik. Przerwa i zacisn usta. Ach, ta Erika.
Pewnie oszukaa Gost i zabraa si z nim na Val.
By na ni zy, ale rwnie zaniepokojony. To ostatnia rzecz, jakiej
w tej chwili potrzebowa. Nie mieli pojcia, co si dzieje w domu
Kreutza. Powinien si skupi na tym. Ale by wdziczny Martinowi.
Wyglda na zmczonego, ale w tej sytuacji nawet zmczony Martin si
przyda.
- Co si stao? - Martin osoni rk oczy i spojrza na dom.
- Pady strzay. Nic wicej nie wiemy.
- Kto jest w rodku?
- Tego te nie wiemy. - Patrik poczu, e puls mu przyspiesza. Nie
cierpia tego. Za mao danych, eby oceni sytuacj. A w takich
wypadkach najczciej jest niebezpiecznie.
- Nie powinnimy wezwa posikw? - spyta Mellberg.

- Chyba nie ma na to czasu. Musimy wej.


Mellberg ju chcia si sprzeciwi, ale Patrik go uprzedzi:
- Zosta, ubezpieczaj nas. Zaatwimy to z Martinem. - Spojrza na
Martina. Martin w milczeniu skin gow i wyj subowy pistolet.
- Po drodze podjechaem na komisariat po bro. A nu okae si
potrzebna.
- Dobrze zrobie. - Patrik rwnie wyj pistolet i ostronie
ruszyli do drzwi.
Nacisn dzwonek. Gony dwik rozszed si po caym domu. Kto
zawoa:
- Prosz wej, otwarte!
Weszli, wymieniajc zdziwione spojrzenia. Jeszcze bardziej zdziwili
si na widok mczyzn zebranych w salonie. Leon Kreutz, Sebastian
Mansson, Josef Meyer i John Holm. I jeszcze jeden, szpakowaty, Patrik
domyli si, e to Percy von Bahrn. Mia rozbiegany wzrok, w rce
trzyma pistolet.
- Co tu si dzieje? - spyta Patrik. Opuci rk, w ktrej trzyma
bro. Ktem oka spojrza na Martina. Martin zrobi to samo.
- Spytajcie Percy'ego - odpar Mansson.
- Leon nas wezwa. Chcia zakoczy t spraw. Pomylaem, e
potraktuj to dosownie - powiedzia Percy von Bahrn urywanym
gosem. Drgn i wycelowa w Manssona.
Mansson si poruszy.
- Cholera jasna, uspokj si! - Podnis rce w obronnym gecie.
- Co zakoczy? - zapyta Patrik.
- Ca spraw. To, co nie powinno si wydarzy. To, co zrobilimy
- odpar Percy. Opuci pistolet.
- A co zrobilicie?
Nikt nie odpowiedzia. Patrik postanowi im pomc.
- Podczas przesucha zeznalicie, e bylicie na rybach. W
kwietniu nie wolno owi makreli.
Zapada cisza. Mansson prychn:
- Tylko dzieciaki z miasta mogy zaliczy tak wpadk.
- Ale wtedy nie protestowae - odpar Kreutz z lekkim

rozbawieniem.
Mansson wzruszy ramionami.
- Dlaczego paski ojciec wpaca pienidze na konto Ebby? A do
jej osiemnastych urodzin? - spyta Patrik, patrzc na Kreutza. Zadzwonilicie wtedy do niego? Bogaty, wpywowy czowiek, z
kontaktami. Pomg wam, kiedy ich wymordowalicie? Tak byo?
Elvander posun si za daleko? Musielicie zabi pozostaych, bo byli
wiadkami? - Mwi to ze zoci. Chcia nimi wstrzsn, chcia, eby
zaczli mwi.
- Musisz by zadowolony, co, Leonie? - powiedzia szyderczym
tonem Percy. - Prosz, teraz moesz wyoy karty na st.
John Holm zerwa si z miejsca.
- To jakie szalestwo. Nie zamierzam bra w tym udziau. Id.
Zrobi krok naprzd. Percy wymierzy, nieco na prawo od niego, i
strzeli.
- Co ty robisz?! - krzykn Holm i usiad.
Patrik i Martin podnieli pistolety, wymierzyli w von Bahma. Potem
opucili rce, bo von Bahrn nadal celowa w Holma.
- Nastpnym razem nie strzel obok. Chocia to mi zostao po
ojcu. Wreszcie jaka korzy z tego, e kaza mi chodzi na strzelnic.
Gdybym chcia, mgbym ci odstrzeli t twoj liczn grzywk. - Von
Bahru przekrzywi gow i spojrza na Holma. Holm by blady jak
ciana.
Patrik dopiero teraz zda sobie spraw, e policjanci z Gteborga z
pewnoci prbowali zatrzyma Holma w domu. Nie wiedzieli, e jest
we Fjllbace.
- Prosz si uspokoi, panie von Bahrn - powiedzia Martin. Wtedy nikomu nie stanie si krzywda. Nikt std nie wyjdzie, dopki
wszystkiego si nie dowiemy.
- Chodzio o Annelie? - Patrik znw zwrci si do Kreutza. Na co
on czeka, jeli naprawd chcia ujawni, co si stao w wigili
Wielkanocy w 1974 roku? Strach go oblecia? - Przypuszczamy, e
zabraa paszport i ucieka za granic. Ale najpierw zamordowalicie
pozostaych, zgadza si?

Mansson zacz si mia.


- Co w tym miesznego? - spyta Martin.
- Nic. Absolutnie nic.
- Paski ojciec jej pomg? Bylicie par, ale Elvander was nakry
i wszystko si wydao? Jak si panu udao namwi kolegw, eby panu
pomogli i tyle lat milczeli? - Patrik wycign rk w stron grupki
mczyzn, dzi w rednim wieku. Przypomnia sobie zdjcia, ktre
zrobiono wkrtce po zaginiciu Elvanderw. Ich zacite miny. Kreutz,
urodzony przywdca. Byli tacy jak dawniej, mimo siwych wosw i
zmarszczek. Nadal trzymali si razem.
- Wanie, opowiedz o Annelie. - Mansson wyszczerzy zby w
umiechu. - Skoro jeste takim zwolennikiem prawdy, opowiedz.
W gowie Patrika bysna pewna myl.
- Znam Annelie. To paska ona, la, prawda?
Nikt si nie odezwa. Wszyscy patrzyli na Kreutza. Strach w ich
oczach miesza si z
ulg.
Kreutz wyprostowa si na wzku. Odwrci gow do Patrika.
Soce padao na jego pokryty bliznami profil.
- Opowiem o Annelie. O Runem, Inez, Claesie i Johanie.
- Leonie, zastanw si, co robisz - powiedzia John Holm.
- Ju si zastanowiem. Czas najwyszy.
Nabra powietrza, ale zanim zdy cokolwiek powiedzie,
otworzyy si drzwi i stana w nich la. Rozejrzaa si. Na widok
pistoletu w rku Percy'ego zrobia wielkie oczy.
Zawahaa si, a potem podesza do ma, pooya mu do na ramieniu i
powiedziaa mikko:
- Miae racj. Nie moemy duej ucieka.
Kreutz skin gow i zacz opowiada.
Bardziej ni o siebie Anna niepokoia si o Ebb. Bya blada, na szyi
miaa czerwone plamy. Wyglday jak lady po palcach. Palcach
Martena. Jej szyja nie bolaa. Moe jej co wrzuci
do wina? Nie wiedziaa, i to byo najgorsze. Zasna w jego ramionach,
upojona wiar w siebie, eby si obudzi na zimnej kamiennej pododze.

- Tu ley moja mama - powiedziaa Ebba, zagldajc dojednej ze


skrzy.
- Nie wiesz tego na pewno.
- Tylko jedna czaszka ma dugie wosy. To musi by moja mama.
- Rwnie dobrze moe to by twoja siostra - odpara Anna. Moe
powinna zamkn skrzynie, ale Ebba znalaza w nich co w rodzaju
odpowiedzi na pytanie o losy swojej rodziny.
- Gdzie my jestemy? - spytaa Ebba. Nadal wpatrywaa si w
szkielety.
- Myl, e w jakim schronie. Sdzc po fladze i mundurach,
prawdopodobnie zbudowano go podczas drugiej wojny wiatowej.
-1 pomyle, e cay czas tutaj leeli. Dlaczego nikt ich nie znalaz?
Gos Ebby wydawa si coraz bardziej nieobecny Anna zdaa sobie
spraw, e jeli maj si uratowa, musi obj dowodzenie.
- Musimy poszuka. Moe znajdziemy co, czym mogybymy
podway zawiasy - powiedziaa Anna, lekko popychajc Ebb. Przejrzyj to, co ley w tamtym rogu. Ja sprawdz... - zawahaa si sprawdz w skrzyniach.
Ebba spojrzaa na ni z przeraeniem.
- A jeli... jeli si rozpadn?
- Umrzemy tu obie, jeli nie otworzymy tych drzwi - odpara
Anna, spokojnie i wyranie. - W skrzyniach mog by jakie narzdzia.
Albo ty sprawdzisz, albo ja. Wybieraj.
Ebba staa chwil bez ruchu. Zastanawiaa si nad tym, co
powiedziaa Anna. A potem si odwrcia i zacza przeglda lece w
kcie rupiecie. Anna nie bardzo wierzya, e co znajdzie. Chodzio jej
raczej o to, eby j czym zaj.
Nabraa gboko powietrza i zanurzya rk w skrzyni. Zemdlio j,
gdy dotkna koci. Czua, jak j askocz suche wosy. Krzykna. Nie
moga si powstrzyma.
- Co si stao? - Ebba si odwrcia.
- Nic. - Anna powoli woya rk do skrzyni. Dotkna dna i
pochylia si. Wyczua co twardego, chwycia to co w dwa palce. Za
mae, eby by z tego jaki poytek, a jednak chciaa zobaczy. Zb.

Wypucia go z obrzydzeniem i wytara rk o koc.


- Masz co? - spytaa Ebba.
- Na razie nic.
Anna zebraa siy. Przeszukaa drug skrzyni i opada na kolana.
Nic nie znalaza. Nigdy si std nie wydostan. Umr.
Zmusia si, eby wsta. Zostaa jeszcze jedna skrzynia, nie wolno
si poddawa. Z odraz mylaa o kolejnej prbie. Stanowczym krokiem
podesza do ostatniej skrzyni. Ebba przestaa szuka. Siedziaa oparta o
cian i pakaa. Anna zerkna na ni i woya rk do skrzyni.
Przekna lin i zacza przebiera palcami, eby dotrze do dna.
Przebieraa palcami, tam i z powrotem. Co tu jest. Plik papierw,
dziwnie gadkich zjednej strony. Wyja je i podniosa do wiata.
- Ebbo - powiedziaa.
Nie usyszaa odpowiedzi. Podesza, usiada na pododze obok Ebby
i podaa jej zdjcia.
- Spjrz. - Sama miaa ochot je obejrze, ale pomylaa, e nale
do Ebby, e ona ma prawo je obejrze jako pierwsza.
Zdjcia z polaroidu. Ebba wycigna trzsc c rce.
- Co to jest? - zapytaa, z niedowierzaniem krcc gow.
Patrzyy na zdjcia, chocia najchtniej odwrciyby wzrok. Zday
sobie spraw, e maj przed sob wyjanienie, e wanie to si
wydarzyo w tamt Wielkanoc.
Mrten odpywa coraz bardziej. Powieki mia coraz cisze, gowa
mu zwisaa. Wida byo, e zasypia. Erika baa si nawet spojrze na
Gst. Mrten nadal ciska w rku rewolwer, jakikolwiek nagy ruch
mg si okaza miertelnie niebezpieczny.
Wreszcie zamkn oczy na dobre. Erika odwrcia si powoli,
spojrzaa na Gst i pooya palec na ustach. Skin gow. Kiwna w
stron otwartych drzwi za Martenem, ale Gsta pokrci gow. Ma
racj, to by si nie udao. Gdyby si obudzi i zobaczy, e prbuj
wyj, mgby zacz strzela na olep.
Zacza si zastanawia. Musz sprowadzi pomoc. Zrobia gest,
jakby trzymaa w rku suchawk. Gslta zacz szuka po kieszeniach.
Niestety. Nie wzi komrki. Rozejrzaa si. Kawaek dalej leaa

torebka Anny. Erika zacza si do niej przysuwa. Zastyga, gdy Mrten


drgn przez sen. Nadal spa ze zwieszon gow. Wkrtce dosiga
torebki czubkami palcw. Jeszcze kilka centymetrw i chwycia za
uchwyt. Wstrzymujc oddech, lekko, bezgonie przycigna j i
zacza szuka. Gsta patrzy na ni. Nagle o mao nie zacz kaszle.
Erika zmarszczya brwi. Mrten nie moe si teraz obudzi.
Wymacaa komrk. Sprawdzia, Anna wyczya dwik. Nagle
uzmysowia sobie, e nie zna PIN-u.
Musi zaryzykowa. Data urodzenia Anny. PIN nieprawidowy.
Zakla w duchu. Moliwe, e nawet nie zmienia fabrycznego PIN-u, a
wtedy nie ma szans, eby go odgadn. Moe sprbowa jeszcze dwa
razy. Pomylaa chwil i wpisaa dat urodzenia Adriana.
Znw: PIN nieprawidowy. Wtedy przyszo jej do gowy, e jest jeszcze
jedna wana w yciu Anny data: data mierci Lucasa. Wpisaa cztery
cyfry - i oto zielone wiato. Moga wkroczy do wspaniaego wiata
telefonii.
Zerkna na Gst. Odetchn z ulg. Musz dziaa szybko. Mrten
moe si obudzi lada chwila. Na szczcie Anna miaa taki sam telefon
jak ona. Dziki temu z atwoci poruszaa si po menu. Zacza pisa
SMS-a, zwizego, ale wyczerpujcego. Patrik musi zda sobie spraw z
powagi sytuacji. Mrten poruszy si niespokojnie. Ju miaa wysa
wiadomo. Wstrzymaa si i dodaa leszcze kilku odbiorcw. Jeli
Patrik nie odczyta od razu, moe zrobi to inni. Wcisna wylij i
odsuna torebk. Telefon wsuna pod prawe udo. Bdzie go miaa pod
rk, a Mrten go nie zobaczy, jeli si obudzi. Pozostao im czeka.
Kjell opar si o samochd i spojrza na oddalajcy si radiowz. Akcja
si nie udaa, zatrzymali jedynie on Holma.
- Cholera, gdzie ten Holm?
Wok domu i w rodku gorczkowo uwijaa si policja. Sprawdzali
kady centymetr. Fotoreporter Expressen zwija si jak w ukropie,
fotografowa co si dao. Nie pozwolili mu podchodzi zbyt blisko, ale
to nie by aden problem. Mia odpowiednie obiektywy.
- Mylisz, e mg zwia za granic? - spyta Sven Niklasson.
Siedzc w samochodzie Kjella, napisa piierwsz wersj artykuu. Ju go

wysa do redakcji.
Kjell zdawa sobie spraw, e powinien jecha do swojej. Bez
wtpienia powitaj go jak bohatera. Zadzwoni wczeniej, eby
poinformowa, co si dzieje. Redaktor naczelny wyraa zachwyt tak
gono, e omal nie popkay mu bbenki. Ale nie chcia wraca, dopki
nie dowie si, co si stao z Holmem.
- Nie sdz, eby wyjecha bez ony. Bya kompletnie zaskoczona,
wic on rwnie z ca pewnoci nic nie wiedzia. Mwi si, e s
bardzo zgranym maestwem.
- W maych miasteczkach i osadach pogoski rozchodz si lotem
byskawicy, wic istnieje ryzyko, e jeli nie zwia do tej pory, zrobi to
teraz. - Sven Niklasson zacisn usta. Patrzy na dom Holmw.
- Hm... - mrukn Kjell z roztargnieniem. Zastanawia si, gdzie
moe by Holm. W mylach porzdkowa wszystko, co o nim wiedzia.
Policja ju sprawdzia szopy na odzie. Nic nie znaleli.
- Nie wiesz, jak si udaa akcja w Sztokholmie? - spyta.
- Doskonale. Przynajmniej raz Sapo26 i policji udao si
wsppracowa. Bez rozgosu zatrzymali cae kierownictwo partii. Jak
przychodzi co do czego, ci faceci wcale nie s tacy butni.
- Chyba nie. - Kjell by ju mylami przy tytuach z najbliszych
wyda gazet. Sprawa ma wymiar nie tylko krajowy. wiat si zdziwi, e
co takiego mogo si wydarzy w malekiej Szwecji, kraju czsto
postrzeganym jako szczeglnie dobrze zorganizowany, a do absurdu.
Zadzwonia jego komrka.
- Cze, Rolf... No tak, jest mae zamieszanie. Nie wiedz, gdzie
si podziewa Holm... Co mwisz? Strzay... Dobra, ju tam jedziemy. Rozczy si i skin na Svena. - Wskakuj. Podobno doszo do
strzelaniny u Leona Kreutza. Jedziemy tam.
- Jakiego Leona Kreutza?
- Faceta, ktry chodzi z Holmem do szkoy na Val. Mocno
podejrzana sprawa.
- Nie jestem przekonany, czy powinienem jecha. Holm moe si
Sapo - Skerhetspolisen, Policja Bezpieczestwa, ktrej podlega kontrwywiad,
zwalczanie terroryzmu, ochrona konstytucji, pastwa i obywateli.
26

zjawi w kadej chwili.


Kjell patrzy na niego, pooy rk na dachu samochodu.
- Podejrzewam, e Holm tam jest, ale nie ka mi wyjania,
dlaczego tak sdz. Decyduj si. Jedziesz czy nie? Policja z Tanum ju
tam jest.
Niklasson otworzy drzwi po stronie pasaera i wsiad. Kjell usiad
za kierownic, trzasn drzwiami i ruszy. Wiedzia, e ma racj.
Chopcy z Val co ukrywali, teraz wszystko wyjdzie na jaw. Nie
zamierza pozwoli, eby go to omino.
Val 1974

Odnosia wraenie, e kto j stale obserwuje. Lepiej nie umiaaby


tego okreli. Zaczo si tamtego ranka, kiedy matk znaleli
martw za domem. Nikt nie wiedzia po co wysza z domu w
rodku nocy. Wezwali lekarza. Stwierdzi, e mier nastpia w
wyniku zatrzymaniu akcji serca. Doda, e ostrzega pacjentk.
Ale Inez miaa wtpliwoci. Po mierci matki w domu zasza
jaka zmiana. Wyczuwaa j na kadym kroku. Rune sta si
jeszcze bardziej milczcy i wymagajcy, a Annelie i Claes
zachowywali si coraz bardziej wyzywajco. Rune jakby tego nie
widzia. Odbierali to jako zacht.
Nocami syszaa pacz. Dochodzi z sypialni chopcw.
Stumiony, ledwo syszalny.
Baa si, ale musiao upyn kilka miesicy, zanim sobie
uzmysowia, e to strach. Co byo nie tak. Nie wspomniaa o tym
mowi, bo na pewno by j zby, ale widziaa, e on te to czuje.
To na pewno przez to, e bya zmczona. Wyczerpywaa j
praca w internacie i opieka nad Ebb. I niemwienie o tym, co
musiao pozosta tajemnic.
- Mammammamma! - zawodzia Ebba, stojc w kojcu i
wpatrujc si w matk.
Nie reagowaa. Nie miaa do niej siy. Creczka cigle czego
od niej chciaa, a ona nie potrafia jej tego da. W dodatku bya
taka podobna do Runego. Nos i usta miaa identyczne. Przez to
jeszcze trudniej jej byo si do niej przywiza. Dbaa o ni:

przewijaa, karmia, braa na rce i pocieszaa, jeli si uderzya,


ale na wicej nie byo jej sta. Strach wypenia zbyt duo miejsca.
Na szczcie miaa jeszcze tamto. Dziki temu jeszcze trwaa,
nie ucieka, nie odpyna, nie rzucia wszystkiego. W tych
mrocznych chwilach, kiedy bawia si t myl, nie odwaya si
zada sobie pytania, czy zabraaby ze sob Ebb. Nie miaa
pewnoci, czy chce zna odpowied.
- Mog j wzi na rce?
Drgna, kiedy usyszaa gos Johana. Skadaa w pralni
przecierada i nie syszaa, jak wszed.
- Oczywicie, we - odpara. Zostaa midzy innymi dla
Johana. Kocha j i kocha siostrzyczk. Ebba odwzajemniaa jego
mio, rozpromieniaa si na jego widok, teraz te wycigna do
niego rczki.
- No, chod do mnie - powiedzia Johan. Wyj j z kojca.
Obja go za szyj i przytulia do niego buzi.
Inez patrzya na nich. Przestaa skada przecierada.
Poczua lekkie ukucie zazdroci. Na ni crka nigdy nie patrzya z
tak bezwarunkow mioci. Raczej z alem i tsknot.
- Pjdziemy popatrze na ptaszki? - spyta Johan, trc nosem
o nosek Ebby. A zapiszczaa z radoci. - Mog z ni wyj?
Inez skina gow. Ufaa mu, wiedziaa, e przy nim Ebbie nie
stanie si nic zego.
- Bardzo prosz.
Pochylia si, eby dokoczy skadanie prania. Ebba
zamiewaa si, gdy wychodzili.
Po chwili przestaa ich sysze. Zapada dzwonica w uszach
cisza. Kucna z pochylon gow. Miau wraeni, e dom trzyma
j w ucisku i dusi. Poczucie, e tkwi w puapce, nasilao si z
kadym dniem. Zmierzaa ku przepaci, ale nie bya w stanie nic
zrobi, eby temu zapobiec.
Patrik w pierwszej chwili chcia zignorowa sygna SMS-a. Percy
sprawia wraenie, jakby za chwil mia si zaama. Mogo si to
skoczy katastrof, bo wci trzyma w rku pistolet. Wszyscy jak

zahipnotyzowani suchali Kreutza. Opowiada o Val, o tym, jak si


zaprzyjanili, o Elvanderach, o dyrektorze szkoy i o tym, jak wszystko
zaczo si psu. Jego ona cay czas staa obok, gaskaa go po rce.
Przedstawi to i zawaha si. Patrik domyli si, e teraz opowie o tym,
co zniszczyo ich przyja.
Wkrtce poznaj prawd. Niepokoi si o Erik, wic mimo
wszystko zerkn na wywietlacz. Od Anny. Szybko otworzy,
przeczyta i rka mu si zatrzsa.
- Musimy natychmiast jecha na Val! - rzuci, przerywajc
Kreutzowi w p zdania.
- Co si stao? - spytaa la.
- Uspokj si, powiedz, co si dzieje - chcia wiedzie Martin.
- Myl, e to Mrten podpali dom, a kilka dni temu strzela do
Ebby. Uwizi Gst i Erik. Anny i Ebby nie ma, od wczoraj nie ma z
nimi kontaktu i...
Czu, e zaczyna mwi bez sensu. Musi si uspokoi, bo tylko
wtedy zdoa pomc
Erice.
- Mrten ma bro, chyba t sam, ktrej uyto w tamt Wielk
Sobot. Mwi to panom
co?
Spojrzeli po sobie, Kreutz poda mu klucz.
- Rewolwer by w schronie, widocznie go znalaz. Zgadza si,
Sebastianie?
- Ja, od chwili kiedy go zamknlimy, niczego nie ruszaem. Nie
mam pojcia, jak mg si dosta do rodka. O ile wiem, to jedyny klucz.
- To, e wy znalelicie jeden, nie znaczy, e nie ma ich wicej. Patrik podszed do Kreutza i wzi klucz. - Gdzie jest schron?
- W piwnicy, za ukrytymi drzwiami. Nie da si ich znale, jeli
si nie wie, gdzie szuka - powiedzia Kreutz.
- Moe Ebba tam... - la zblada.
- To cakiem prawdopodobne - powiedzia Patrik wychodzc.
Martin wskaza na Percy'ego.
- Co zrobimy z nim?

Patrik zawrci. Podszed do Percyego i odebra mu pistolet, zanim


Percy zdy si zorientowa.
- Do tych gupot. Potem wyjanimy reszt. Martin, wezwij
posiki. Ja dzwoni do Ratownictwa Morskiego. Poprosz ich o
transport. Kto j edzie ze mn, eby mi pokaza, gdzie ten schron?
- Ja - powiedzia Josef Meyer. Wsta.
- Ja te - powiedziaa la.
- Wystarczy jedna osoba.
Ia pokrcia gow.
- Nie ma mowy. Jad z wami.
- Dobrze, chodmy. - Patrik kiwn na nich.
W drodze do samochodu wpad na Mellberga.
- Jest tam John Holm?
- Tak, ale musimy pyn na Val. Gsta i Erika maj problemy.
- Tak? - Mellberg si zmiesza. - A ja wanie rozmawiaem z
Kjellem i Svenem Niklassonem. Okazuje si, e Holm jest poszukiwany.
Faceci z Gteborga jeszcze nie wiedz, e tu jest, wic pomylaem...
- Zajmij si tym - powiedzia Patrik.
- Dokd jedziecie? - Podszed do niego Kjell Kingholm w
towarzystwie jasnowosego mczyzny. Wyda si Patrikowi znajomy.
- Mamy inn piln spraw. Jeli szukacie Johna Holma, jest w
rodku. Mellberg wam pomoe.
Potruchta do radiowozu, Martin za nim. Meyer i la Kreutz zostali z
tyu. Patrik ze zniecierpliwieniem przytrzymywa tylne drzwi. Zabieranie
cywilw w potencjalnie niebezpieczne miejsce byo sprzeczne z
regulaminem, ale potrzebowa ich pomocy.
Kiedy pynli na Val, sta na dziobie i przestpowa z nogi na nog,
jakby chcia ponagli d. Za jego plecami Martin poucza Meyera i
on Kreutza, eby w miar moliwoci trzymali si z boku, a przede
wszystkim suchali polece. Umiechn si pod nosem. Martin, kiedy
niezorganizowany i rozemocjonowany, wyrs na godnego zaufania,
solidnego policjanta.
Podpywali do Val. Patrik mocno chwyci si relingu. Co chwila
zerka na wywietlacz, ale nie przyszo wicej wiadomoci. Zastanawia

si, czy odpisa, e s w drodze, ale ba si, e si wyda, e Erika ma


telefon.
Zauway, e la Kreutz go obserwuje. Chciaby jej zada mnstwo
pyta. Dlaczego ucieka i wrcia dopiero teraz? Jak rol odegraa w
zamordowaniu ojca i reszty rodziny?
Ale pytania musiay poczeka. Przyjdzie na nie pora i wtedy
wszystkiego si dowiedz. W tej chwili potrafi myle tylko o tym, e
Erika jest w niebezpieczestwie. Nic innego si nie liczyo. Ptora roku
temu omal jej nie straci, omal nie zgina w wypadku samochodowym.
Ju wtedy zda sobie spraw, ile dla niego znaczy.
Wyskoczy na brzeg. Obaj z Martinem wyjli bro. Meyer i la
trzymali si z tyu. Wszyscy ruszyli w stron domu.
Percy zagapi si w jaki punkt na cianie.
- A wic tak - powiedzia.
- Co si z tob dzieje, do cholery? - John przecign rk po
jasnej grzywie. - Chciae nas pozabija?
- Eee... Zamierzaem zastrzeli siebie, ale najpierw chciaem si
troch zabawi. Postraszy was.
- Dlaczego chciae sobie odebra ycie? - Kreutz z czuoci
spojrza na dawnego przyjaciela. Pozornie zarozumiay, a tak naprawd
bardzo delikatny. Ju na Val przeczuwa, e Percy lada chwila moe si
zaama. Cud, e tak si nie stao. Nietrudno byo przewidzie e ciko
mu bdzie y z tymi wspomnieniami. Chyba e odziedziczy rwnie
umiejtno wymazywania z pamici.
- Sebastian wszystko mi zabra, ona mnie zostawia. Zostaem
wystawiony na pomiewisko.
Sebastian rozoy rce.
- Kto dzi w ogle uywa takich sw jak pomiewisko?
Byli jak dzieci. Leon widzia to wyranie. Zatrzymali si w rozwoju,
utknli we wspomnieniach. W porwnaniu z nimi mia szczcie.
Patrzc na nich, zobaczy dawnych chopcw. Poczu, e ich kocha.
Wsplne przeycia zmieniy ich, naday ksztat ich yciu. czya ich
wi tak silna, e nigdy nie zostanie zerwana. Zawsze wiedzia, e wrci,
e kiedy przyjdzie ten dzie, chocia nie sdzi, e la stanie wtedy u

jego boku. Zaskoczya go jej odwaga. Moe kiedy po prostu jej nie
docenia, moe nie chcia si czu wspodpowiedzialny za jej wielkie
powicenie.
Ale dlaczego Josef zdoby si na to, eby popyn na Val?
Wydawao mu si, e zna odpowied. Ju w chwili gdy wszed, wyczyta
w jego oczach, e jest gotw umrze. Zna to spojrzenie. Widzia je na
Mount Everecie, kiedy nad ich gowami rozszalaa si burza. I na
tratwie ratunkowej, kiedy ich statek poszed na dno na Oceanie
Indyjskim. Spojrzenie czowieka, ktry wypuci z rk ster ycia.
- Nie bd w tym uczestniczy. - John Holm wsta, obcign
nogawki. - Koniec farsy. Wszystkiemu zaprzecz. Dowodw nie ma,
wic moesz mwi jedynie we wasnym imieniu.
- John Holm? - usyszeli od drzwi.
Holm podnis gow.
- Bertil Mellberg. Tylko tego brakowao. Czego pan chce? Jeli
zamierza pan rozmawia ze mn takim tonem jak poprzednio, to prosz
si zwrci do mojego adwokata.
- Nie bd tego komentowa.
-1 bardzo dobrze. Jad do domu. Mio byo.
Holm ruszy do drzwi, ale Mellberg zagrodzi mu drog. Za nim
stao trzech mczyzn. Jeden trzyma wielki aparat fotograficzny i
pstryka zdjcie zdjciem.
- Pojedzie pan ze mn - oznajmi Mellberg.
Holm westchn.
- Co to za brednie? To jest zwyczajne nkanie Zapewniam, e to
si dla pana przykro skoczy.
- Niniejszym zatrzymuj pana za podeganie do zabjstwa. Idzie
pan ze mn - odpar Mellberg z szerokim umiechem.
Kreutz obserwowa ten spektakl. Rwnie von Bahrn i Mansson
przygldali si w napiciu. Holm si zaczerwieni. Zrobi ruch, jakby
chcia si przecisn do wyjcia, ale Mellberg pchn go na cian,
zamaszystym ruchem zapa za rce i zaoy kajdanki.
Fotograf nadal pstryka zdjcia. Pozostali dwaj mczyni podeszli
bliej.

- Co pan powie na to, e policja zdekonspirowaa plan Przyjaci


Szwecji zwany Projektem Gimle? - spyta jeden z nich.
Pod Holmem ugiy si kolana. Kreutz patrzy na niego z
zainteresowaniem. Wczeniej czy pniej kady musi odpowiedzie za
swoje czyny. Z niepokojem pomyla o onie. Stanie si, co ma si sta.
Ia musi to zrobi, eby si uwolni od poczucia winy i tsknoty, ktre
kazay jej y tylko dla niego. Jej mio do niego graniczya z
optaniem, ale wiedzia, e
pon w niej ten sam ogie, ktry jemu kaza podejmowa coraz
bardziej szalone wyzwania. W kocu razem ponli w samochodzie, na
stromym zboczu w grach Monako. Nie mieli wyboru, musieli to
zakoczy razem. By z niej dumny, kocha j, a teraz ona wreszcie
wraca do domu. Dzi to si skoczy, oby szczliwie.
Mrten powoli otworzy oczy.
- Strasznie si zmczyem.
Nie odpowiedzieli. Erika rwnie czua si bardzo zmczona.
Adrenalina przestaa dziaa, a myl, e Anna moe ju nie y, wrcz j
paraliowaa. Pragna tylko jednego: skuli si na pododze, zamkn
oczy i obudzi si, kiedy bdzie po wszystkim. Cokolwiek by to miao
znaczy.
Zauwaya, e wywietlacz migocze. Dan. Boe, pewnie skrca go z
nerww. Przeczyta SMS-a. Patrik nie odpowiedzia. Moe jest tak
zajty, e nawet nie zauway, e dosta wiadomo.
Mrten nie odrywa od nich wzroku. Wydawa si odprony,
patrzy na nich obojtnie. Erika aowaa, e nie wypytaa Ebby o ich
synka. Najwidoczniej jego mier uruchomia w Martenie co, co go
doprowadzio do szalestwa. Gdyby wiedziaa, jak to si stao,
wiedziaaby, jak z nim rozmawia. Nie mog tak siedzie i czeka, a
ich pozabija. Nie wtpia, e taki ma zamiar. Zrozumiaa to, gdy
dostrzega zimny bysk w jego oczach.
- Opowiedz mi o Vincencie - powiedziaa mikko. Nie od razu
odpowiedzia. W ciszy sycha byo tylko oddech Gsty i warkot
motorwek w oddali. Czekaa. W kocu Mrten powiedzia monotonnie:
- Vincent nie yje.

- Co si stao?
- To wina Ebby.
- Jak to?
- Dopiero teraz to do mnie dotaro.
Erika troch si zniecierpliwia.
- Zabia go? - Wstrzymaa oddech. Ktem oka widziaa, e Gsta
uwanie im si przyglda. - Dlatego chciae j zabi?
Mrten bawi si rewolwerem.
- Wcale nie chciaem, eby ten ogie tak si rozbucha powiedzia, kadc bro na kolanach. - Chodzio mi o to, eby
zrozumiaa, e mnie potrzebuje. e potrafi j ochroni.
-1 dlatego do niej strzelae?
- eby zrozumiaa, e powinnimy si trzyma razem. Ale to nie
pomogo. Teraz ju wiem dlaczego. Manipulowaa mn, ebym nie
dostrzeg tego, co oczywiste. e go zabia. - Pokiwa gow, jakby chcia
podkreli to, co powiedzia.
Erika spojrzaa mu w oczy i wystraszya si. Musia ze sob
walczy, eby zachowa spokj.
- e zabia Vincenta?
- Wanie. Zrozumiaem to, kiedy wrcia od ciebie. Odziedziczya
t win. Takie zo nie moe tak po prosi u znikn.
- Chodzi ci ojej praprababk? Fabrykantk aniokw? - zdziwia
si Erika.
- Tak. Ebba mwia, e topia te dzieci w balii i zakopywaa w
piwnicy. Uwaaa, e nikt ich nie chce i nikt si o nie nie upomni. A ja
przecie chciaem Vincenta. Szukaem go, ale ju go nie byo. Utopia
go. Zakopali go razem z tamtymi zabitymi dziemi i nie mg si
wydosta. - Mrten wyrzuca z siebie sowa, jakby plu. W kciku jego
ust pokazaa si struka liny.
Erika zdaa sobie spraw, e ta rozmowa nie ma sensu. Z rnych
pomieszanych rzeczywistoci stworzy krain cieni. Tam ju nie moga
dotrze. Ogarn j strach. Spojrzaa
na Gst. Wyglda na zrezygnowanego. Pewnie doszed do tego
samego wniosku. Nie pozostao im nic innego, jak modli si, eby im

si udao wyj z tego cao.


- Cicho - powiedzia nagle Mrten. Wyprostowa si.
Erika i Gsta drgnli.
- Kto idzie. - Mrten zapa rewolwer i zerwa si na rwne nogi.
- Cicho - powtrzy, kadc palec na ustach.
Podbieg do okna. Chwil sta, jakby rozwaa rne moliwoci.
Potem zwrci si do Gsty i Eriki:
- Macie tu zosta. Ja wychodz. Musz dopilnowa, eby ich nie
znaleli.
- Co chcesz zrobi? - Erika nie moga si powstrzyma. Nadzieja,
e kto im pomoe, mieszaa si ze strachem. Anna moe by w
miertelnym niebezpieczestwie. O ile ju nie jest za pno. - Gdzie
moja siostra? Musisz mi powiedzie, gdzie jest Anna. - Jej gos
przeszed w falset.
Gsta pooy do na jej ramieniu.
- Martenie, zaczekamy tu. Nigdzie si nie wybieramy. Poczekamy
na ciebie. - Nie odrywa od niego wzroku.
Mrten w kocu skin gow. Obrci si na picie i zbieg na d.
Erika chciaa si zerwa i pobiec za nim, ale Gsta j przytrzyma.
- Spokojnie. Zobaczymy przez okno, dokd pjdzie.
- Ale Anna... - zaprotestowaa Erika.
Gsta si nie poddawa:
- Zastanw si. adnych pochopnych ruchw. Zobaczymy, dokd
idzie, a potem wyjdziemy na spotkanie tym, ktrzy id nam pomc. To
na pewno Patrik.
- Okej. - Erika wstaa. Zdrtwiay jej nogi. Wygldali przez okno.
Usiowali wypatrzy Martena.
- Widzisz kogo?
- Nie - odpar Gsta. - A ty?
- Nie. Raczej nie poszed na pomost, bo wpadby na tych, ktrzy tu
id.
- Widocznie jest za domem. Bo gdzie by si podzia?
- W kadym razie tu go nie wida. Id na d.
Erika ostronie zesza do przedpokoju. Byo cicho, nic nie syszaa.

Ale oczywicie domylaa si, e sprbuj podej jak najciszej.


Wyjrzaa przez otwarte drzwi. Pusto. Chciao jej si paka.
Nagle zobaczya, e co si rusza wrd drzew. Zmruya oczy i z
ulg rozpoznaa Patrika. Za nim szed Martin i jeszcze dwie osoby.
Dopiero po chwili rozpoznaa Josefa Meyera. I jeszcze elegancko ubrana
kobieta. Czyby la Kreutz? Pomachaa do nich, eby Patrik j zobaczy, i
wrcia do rodka.
- Zostamy tutaj - powiedziaa do Gsty. Wanie zszed na d.
Stanli pod cian, eby nie byo ich wida z zewntrz. Mrten mg
by w pobliu. Lepiej mu nie posuy za tarcz strzelnicz.
- Gdzie on si podzia? - powiedzia Gsta. - Moe nadal jest w
domu?
Erika zdaa sobie spraw, e to moliwe. Rozejrzaa si z
przeraeniem, jakby si spodziewaa, e Mrten za chwil si zjawi i
zacznie strzela. Na szczcie si nie zjawi.
Patrik i Martin w kocu weszli do domu. Erika dostrzega w oczach
ma ulg, ale i niepokj.
- Mrten? - powiedzia.
Erika szybko im opowiedziaa, co si stao.
Patrik i Martin z broni gotow do strzau obeszli cay parter.
Wrcili do holu, krcc gowami. Ia Kreutz i Josef Meyer stali bez
ruchu. Erika zastanawiaa si, co tu robi.
- Nie wiem, gdzie s Anna i Ebba. Mrten bredzi, e musi ich
pilnowa. Moe je gdzie zamkn? - powiedziaa, szlochajc.
- Drzwi do piwnicy s tam - powiedzia Meyer, wskazujc w gb
holu.
- Co tam jest? - spyta Gsta.
- Pniej wam wyjanimy. Teraz nie ma czasu - odpar Patrik. Id za nami. A wy zostajecie tutaj - powiedzia do Eriki i ony Kreutza.
Erika ju miaa zaprotestowa, ale mina Patrika j powstrzymaa. To
nie ma sensu.
- Schodzimy - powiedzia Patrik, rzucajc okiem na on.
Widziaa, e on te si boi tego, co zobaczy na dole.

Val 1974

Wszystko miao by tak jak zwykle. Rune tak chcia. Wikszo


uczniw rozjechaa si do domw na ferie, wic spytaa ostronie,
czy ci, ktrzy zostali, nie mogliby zje obiadu z nimi. Ale Rune
nawet nie raczy odpowiedzie. Dla niego byo rzecz oczywist,
e witeczny obiad jest tylko dla rodziny.
Dwa dni szykowaa witeczne potrawy: piecze jagnic,
jajka na twardo, marynowanego ososia... Rune wci mia nowe
yczenia. Waciwie naleaoby powiedzie: dania.
- Carla zawsze przygotowywaa te potrawy. Co roku oznajmi, kiedy zbliay si ich pierwsze wsplne wita, i wrczy
jej list.
Ju wiedziaa, e sprzeciwianie si nie ma sensu. Jeli Carla
tak robia, to tak ma by. Niech Bg broni, eby cokolwiek zrobia
inaczej.
- Johanie, moesz posadzi Ebb na jej krzele? - poprosia,
stawiajc na stole pmisek z pieczeni. W duchu modlia si, eby
bya dobra.
- Czy ten bachor musi siedzie z nami przy stole? Tylko
przeszkadza. - Annelie wesza leniwym krokiem i usiada przy
stole.
-A co mam z ni zrobi? Jak uwaasz? - spytaa Inez. Po tylu
godzinach harwki w kuchni nie miaa ochoty znosi zoliwoci
pasierbicy.
- Nie wiem, ale niedobrze si robi, jak siedzi z nami przy
stole. Rzyga si chce.
Inez poczua, e co w niej pka.
- Jeli ci to przeszkadza, nie musisz je z nami - sykna.
- Inez!
Drgna. Do jadalni wszed Rune. A poczerwienia.
- Co ty opowiadasz! Moja crka miaaby by niemile
widziana przy stole? - mwi lodowatym tonem. Wpatrywa si w
ni. - W tej rodzinie wszystkich zaprasza si do wsplnego stou.
Annelie si nie odezwaa, ale o mao nie pka z radoci.

- Przepraszam, nie pomylaam. - Inez odwrcia si,


przesuna salaterk z kartoflami. Wszystko si w niej gotowao.
Miaa ochot wrzasn, pj za odruchem serca i uciec. Byle nie
tkwi w tym piekle.
- Ebba troch zwymiotowaa - zmartwi si Johan. Wytar
siostrzyczce buzi serwetk. - Chyba nie jest chora?
- Nie, ulao jej si. Pewnie zjada za duo kaszki powiedziaa Inez.
- Oj, to dobrze - odpar, ale bez przekonania. Pomylaa, e
Johan z kadym dniem staje si coraz bardziej opiekuczy. Nie
moga si nadziwi, e jest tak niepodobny do rodzestwa.
- Piecze jagnica. Na pewno nie jest taka dobra jak mamy.
Claes wszed do jadalni i usiad obok Annelie. Zachichotaa i
mrugna do niego porozumiewawczo, ale nie zwraca na ni
uwagi. Wydawaoby si, e powinni by
najlepszymi przyjacimi, ale Claes sprawia wraenie, jakby nie
dba o nikogo. Poza zmar matk. Wci o niej mwi.
- Staraam si jak mogam - odpowiedziaa Inez.
Claes prychn.
Gdzie bye? - spyta Rune, sigajc po kartofle. - Szukaem
ci. Olle przywiz deski,
o ktre go prosiem. Musisz mi pomc. Trzeba je przynie z
pomostu.
Claes wzruszy ramionami.
- Spacerowaem. Pniej je przenios.
- W takim razie zrb to zaraz po jedzeniu - odpar Rune. Ze
spokojem przyj jego wyjanienia.
- Powinna by bardziej rowa w rodku - stwierdzia
Annelie. Skrzywiona patrzya w swj talerz, na kawaek pieczeni.
Inez zagryza zby.
- Piekarnik jest nie najlepszy, nierwno piecze. Jak ju
mwiam, staraam si jak mogam.
- Obrzydliwe - powiedziaa Annelie, odsuwajc miso.
-Moesz mi poda sos? - powiedziaa do Claesa.

Sosjerka staa obok jego talerza.


- Oczywicie - odpar, wycigajc rk. - Ojej... powiedzia Claes,

patrzc na Inez.
Sosjerka z hukiem spada na podog. Brzowy sos cieka w
szpary midzy deskami.
Inez spojrzaa mu w oczy. Wiedziaa, e zrobi to umylnie, a on
wiedzia, e ona wie.
- Co za niezdara - powiedzia Rune, patrzc na podog. Inez, wytrzyj to.
- Oczywicie - odpara z wymuszonym umiechem. Nawet do
gowy mu nie przyszo, e to Claes powinien to zrobi.
-I przynie jeszcze sosu - powiedzia Rune, gdy sza do kuchni.
Odwrcia si.
- Wicej nie ma.
- Carla zawsze miaa zapas, na wypadek gdyby zabrako.
-Moliwe, ale ja nie mam. Wszystko wlaam do sosjerki.
Uklka przy krzele Claesa i wytara podog, a potem
wrcia na swoje miejsce. Jedzenie ju wystygo, ale i tak stracia
apetyt.
- Byo pyszne - powiedzia Johan, podstawiajc jej talerz po
dokadk. - wietnie gotujesz.
Mia takie niewinne bkitne oczy. Bya bliska paczu. Naoya
mu. Johan w tym czasie karmi Ebb srebrn yeczk.
- Prosz, jeszcze troch kartofelkw. Mmm... jakie pyszne. Rozpromienia si za kadym razem, kiedy przeykaa kolejny ks i
otwieraa buzi.
Claes zamia si ordynarnie.
- Ale z ciebie wstrtny miczak.
- Nie mw tak do brata - warkn ojciec. - Ma najlepsze
stopnie ze wszystkich przedmiotw i jest mdrzejszy od was
dwojga razem wzitych. Ty nie byszczae w szkole, wic dopki
nie udowodnisz, e si do czego nadajesz, masz by dla niego
bardziej uprzejmy. Gdyby mama zobaczya twoje wiadectwo,
wstydziaby si, e ma syna nieuka.

Claes si zatrzs. Jaki misie dra mu w twarzy, oczy mu


pociemniay.
Zapada cisza, nawet Ebba nie wydaa adnego dwiku. Claes
patrzy na ojca. Inez pod stoem zaciskaa pici. Zdawaa sobie
spraw z toczcej si midzy nimi walki i nie bya pewna, czy chce
zna wynik. Po duszej chwili Claes odwrci wzrok.
- Przepraszam, Johanie - powiedzia, ale w jego gosie
sycha byo nienawi.
Przeszy j dreszcz. Poczua, e powinna sucha instynktu.
Jeszcze moga wsta i uciec.
Powinna to zrobi nie zwaajc na konsekwencje.Przepraszam, e
przeszkadzam, ale musz z panem zamieni kilka sw. To pilne. W drzwiach sta Leon. Uprzejmie pochyla gow.
- Czy to nie moe poczeka? Jemy obiad - powiedzia Rune,
marszczc czoo. Nie znosi, kiedy mu przeszkadzano podczas
posiku.
- Rozumiem. I nie prosibym, gdyby to nie byo naprawd
wane.
-O co chodzi? - spyta Rune, wycierajc usta serwetk.
Leon si zawaha. Inez spojrzaa na Annelie. Nie odrywaa
wzroku od Leona.
- Co si stao w domu. Ojciec prosi, ebym z panem
porozmawia.
- Ach, ojciec. Trzeba byo od razu mwi.
Rune wsta od stou. Dla zamonych rodzicw swoich uczniw
zawsze mia czas.
- Jedzcie sobie, to na pewno nie potrwa dugo - powiedzia,
wychodzc.
Inez patrzya za nim. cisno j w odku. Przeczucia z
ostatnich miesicy zbiy si w tward gul. Za chwil co si
stanie.
Wyglda przez okno. Ten obrzydliwy Mellberg siedzia z przodu i
chaotycznie mwi co do telefonu. Wynikao z tego, e nie chce go
przekaza funkcjonariuszom, ktrzy przyjechali po niego do Fjllbacki.

Upiera si, e osobicie odwiezie go a do Gteborga. Jemu byo


wszystko jedno.
Zastanawia si, jak Liv to zniesie. Ona te postawia wszystko na
jedn kart. Moe naleao si zadowoli tym, co ju osignli.
Podkusio ich, eby za jednym zamachem wszystko zmieni, eby zaj
czoow pozycj na scenie politycznej. Nie udao si to jeszcze adnej
szwedzkiej partii narodowej. W Danii Partii Ludowej udao si
zrealizowa sporo z tego, o czym marzyli Przyjaciele Szwecji. Czyby
popenili bd, prbujc przypieszy bieg wydarze?
Projekt Gimle mia zjednoczy Szwedw. Mogliby razem podj si
dziea odbudowy kraju. Plan by prosty. A on mimo pewnych obaw
wierzy, e si uda. Nic z tego. W chaosie, ktry teraz powstanie,
wszystko, co dotychczas stworzyli, zostanie zniszczone, a potem
zapomniane. Nikt nie zrozumie, e chcieli zapewni Szwedom lepsz
przyszo.
Zaczo si od rzuconej artem w zaufanym gronie propozycji. Liv
od razu dostrzega w niej szans. Przekonywaa, e mogoby to
przypieszy zmiany. W przeciwnym razie mog trwa cae pokolenie.
W cigu jednej nocy mona wywoa rewolucj, zmobilizowa
nard do walki z wrogiem, ktry zagniedzi si w Szwecji i prowadzi
pastwo ku rozpadowi. Takie rozumowanie wydawao si logiczne, a
cena moliwa do przyjcia.
Jedna bomba odpalona w godzinach szczytu w samym rodku
Sturegallerian27. Wszystkie lady prowadziyby do muzumaskich
terrorystw. Opracowywanie planu zajo im cay rok, drobiazgowo
analizowali kady szczeg. Chodzio o to, eby nasuwa si tylko jeden
oczywisty wniosek: islamici dokonali zamachu w samym sercu
Sztokholmu, w samym sercu Szwecji. Wszyscy by si przerazili, a kiedy
ludzie si boj, do gosu dochodzi wcieko. Wtedy na scen
wkroczyliby. Przyjaciele Szwecji. Doskonale rozumiej obawy ludzi
Powiedzieliby im, co powinni zrobi, eby w kraju znw byo
bezpiecznie. eby Szwecja bya Szwecj.
A teraz... nic z tego. W porwnaniu ze skandalom, ktry teraz
27

Sturegallerian - galeria handlowa w cisym centrum Sztokholmu.

wybuchnie, obawy, e Leon ujawni tajemnic Val, wyday mu si


mieszne i absurdalne. Bdzie musia stan w wietle reflektorw, ale
nie w takiej roli, w jakiej si widzia. Projekt Gimle skoczy si
katastrof, nie zwycistwem.
Ebba spojrzaa na lece na pododze zdjcia. Przedstawiay nagich
chopcw patrzcych tpo w obiektyw.
- S tacy bezbronni. - Odwrcia gow.
- Nie masz z tym nic wsplnego - powiedziaa Anna, gaszczc j
po ramieniu.
- Wolaabym nic nie wiedzie o swojej rodzinie. Teraz ju zawsze
bd miaa przed oczami ten obraz. Jeli oczywicie...
Nie dokoczya. Anna domylia si, e nie chciaa gono
powiedzie: jeli oczywicie std wyjdziemy.
Ebba znw spojrzaa na zdjcia.
- To pewnie uczniowie ojca. Jeli ich zmusi do czego takiego, to
nawet potrafi zrozumie, e go zabili.
Anna kiwna gow. Wida byo, e chopcy chcieli si zasoni
rkami, ale fotograf im nie pozwoli. I e s udrczeni. Potrafia sobie
wyobrazi, jak furi rodzi takie upokorzenie.
- Jednego nie rozumiem: dlaczego wszyscy musieli zgin powiedziaa Ebba.
Nagle usyszay kroki. Wstay, w napiciu patrzyy na drzwi. Kto
majstrowa przy
zamku.
- Pewnie Mrten - powiedziaa Ebba. Baa si. Rozejrzay si
odruchowo, jakby szukay drogi ucieczki. Ale tkwiy w puapce. Drzwi
si otworzyy i wszed Mrten. W rku trzyma rewolwer.
- Ty yjesz? - powiedzia do Ebby.
Ann przerazia jego obojtno.
- Dlaczego to robisz? - spytaa z paczem Ebba, ruszajc w jego
stron.
- Stj.
Wymierzy w ni. Zatrzymaa si.
- Wypu nas. - Anna chciaa odwrci jego uwag. - Sowo, e

nikomu nie powiemy.


- Miabym w to wierzy? Zreszt niewane. I tak nie chc... Urwa, spojrza na skrzynie. Wystaway z nich koci. - Co to jest?
- Rodzina Ebby - powiedziaa Anna.
Nie mg oderwa wzroku od szkieletw.
- Cay czas tu byli?
- Raczej tak.
Anna dostrzega szans. Moe im si uda poruszy w nim jak
strun, nawiza kontakt. Pochylia si. Drgn i wycelowa w ni
rewolwer.
- Chc ci tylko co pokaza.
Podniosa zdjcia i podaa je Martenowi. Wzi je nieufnie.
- Co to za jedni? - spyta. Mwi prawie normalnie. Anna poczua,
e serce jej wali. Jednak co zostao z dawnego, rozsdnego i
statecznego Martena. Podnis zdjcia do oczu, eby im si przyjrze.
- Sdz, e to mj ojciec im to zrobi. - Wosy zasaniay Ebbie
twarz. Z caej jej postaci bia rezygnacja.
- Rune? - powiedzia Mrten i drgn. Zza drzwi dobieg jaki
odgos. Szybko zatrzasn drzwi.
- Kto to by? - spytaa Anna.
- Oni chc wszystko zepsu - powiedzia Mrten. Znw patrzy na
nie nieobecnym wzrokiem. Anna pomylaa, e ju nie ma nadziei. - Ale
nie dostan si do rodka. Klucz jest u mnie. Lea sobie na framudze
nad drzwiami w piwnicy, zapomniany i zardzewiay. Sprawdziem
wszystkie zamki, do adnego nie pasowa. A tydzie, moe dwa temu
przypadkiem trafiem na te drzwi. Genialnie skonstruowane, prawie nie
do znalezienia.
- Dlaczego nic mi nie powiedziae? - spytaa Ebba.
- Bo ju zaczem rozumie. e Vincent nie yje przez ciebie,
chocia nie chcesz si przyzna i prbujesz zwali to na mnie. W
otwartej skrzyni znalazem to. - Machn rewolwerem. - Wiedziaem, e
si przyda.
- Oni tu wejd, wiesz o tym - powiedziaa Anna. - Rwnie dobrze
mgby im otworzy.

- Nie mog. Kiedy musiaa tu by klamka, ale kto j wycign.


Drzwi si same zatrzaskuj, a oni nie maj klucza, wic nawet, co mao
prawdopodobne, gdyby znaleli drzwi, nie dostan si tu. Te drzwi
skonstruowa jaki paranoik. Wszystkiemu si opr. - Umiechn si. Zanim sprowadz odpowiedni sprzt, bdzie za pno.
- Mrten, prosz - powiedziaa Ebba.
Anna wiedziaa, e przemawianie do jego rozsdku nie ma sensu.
Jest gotw zgin razem z nimi, chyba e ona co zrobi.
Nagle usyszeli zgrzyt klucza w zamku. Mrten ze zdumieniem
odwrci gow. Anna jakby na to czekaa. Gwatownym ruchem
chwycia z podogi srebrnego anioka i rzucia si na Martena. Rozcia
mu policzek. Drug rk prbowaa wymaca rewolwer. Dotkna
chodnej stali, gdy hukn strza.
Postanowi, e dzisiaj umrze. I nawet mu ulyo, bo mier wydawaa si
logicznym nastpstwem jego poraki. Wychodzc z domu, jeszcze nie
wiedzia, jak to zrobi, ale kiedy Percy zacz wymachiwa pistoletem,
pomyla, e ma szans zgin jak bohater.
Teraz to poranne postanowienie wydao mu si zby pochopne.
Schodzc w ciemno piwnicy, poczu, e bardzo chce y. Jak nigdy
dotd. Wcale nie chcia umiera, a ju na pewno nie tu, w miejscu, ktre
od lat wspomina jako najwikszy koszmar. Patrzy na idcych przed
nim uzbrojonych policjantw i bez broni czu si nagi. Nikt si nie
zastanawia, czy ma zej z nimi do piwnicy. Przecie tylko on zna
drog do pieka.
Policjanci zatrzymali si. Patrik Hedstrm spojrza na niego
pytajcym wzrokiem. Wskaza na cian w gbi. Wygldaa tak samo
jak inne: krzywe pki zastawione brudnymi puszkami po farbie.
Widzia, e Patrik ma wtpliwoci. Poszed przodem, eby mu pokaza.
Przypomnia sobie wszystko: zapachy, beton pod stopami, stche
powietrze, ktre wdycha.
Spojrza na Patrika, a potem nacisn na rodkowa pk po prawej.
ciana ustpia, odsaniajc korytarzyk prowadzcy do solidnych drzwi.
Odsun si. Policjanci zastygli ze zdumienia, ale natychmiast si
ocknli i weszli. Przystanli przy drzwiach, nasuchiwali. Ze rodka

dochodziy jakie pomruki. Doskonale pamita, jak tam jest.


Wystarczyo, e zamkn oczy, i widzia to tak wyranie, jakby by tu
wczoraj. Nagie ciany, goa arwka zwisajca z sufitu i cztery skrzynie.
Dojednej woyli rewolwer. M Ebby musia go znale. By ciekaw,
czy otworzy pozostae skrzynie, te zamknite na klucz, i ju wie, co w
nich jest. Teraz wszyscy si dowiedz. Nie ma odwrotu.
Patrik wyj klucz, woy go do zamka i przekrci. Spojrzenie,
ktre rzuci Josefowi i kolegom, mwio wyranie, e obawia si
najgorszego.
Ostronie otworzy drzwi. I wtedy hukno. Zobaczy, jak policjanci
z broni gotow do strzau rzucaj si naprzd. W zamieszaniu nie
widzia, co si dzieje. Zwaszcza e zosta w korytarzyku. Sysza tylko,
jak Patrik krzyczy:
- Rzu bro!
Zobaczy bysk, hukn strza. Odbi si echem tak gonym, e
zabolay go uszy. A potem usysza, jak ciao pada na podog.
Zapada dzwonica w uszach cisza. Sysza wasny oddech, urywany
i pytki. y. By szczliwy, e yje. Rebecka si zaniepokoi, kiedy
znajdzie jego list, ale sprbuje jej wyjani. Bo dzi nie umrze.
Kto zbieg na d. Odwrci si i zobaczy I. Widzia strach w jej
oczach.
- Ebba - powiedziaa. - Gdzie jest Ebba?
Krew opryskaa skrzynie i ciany. Syszaa, jak Ebba krzyczy, ale
jakby z oddali.
- Anno.
Patrik zapa j za rami i potrzsn. Wskazaa palcem na uszy.
- Chyba mi pk bbenek. le sysz.
Jej gos brzmia gucho i dziwnie. Wszystko stao si tak szybko.
Spojrzaa na swoje rce. Byy zakrwawione. Zacza sprawdza, czy jest
ranna. Jednak nie. W rce nadal trzymaa srebrnego anioka Ebby.
Domylia si, e to krew Martena, z rany na policzku. Mrten lea na
pododze, oczy mia otwarte, a w gowie wielk dziur od kuli.
Odwrcia gow. Ebba wci krzyczaa. Nagle do piwnicy wpada
jaka kobieta i wzia j w ramiona. Koysaa j w objciach. Po chwili

krzyk przeszed w jk. Anna w milczeniu wskazaa na skrzynie. Patrik,


Martin i Gsta patrzyli na koci, tu i wdzie opryskane krwi Martena.
- Musimy was std wyprowadzi. - Patrik delikatnie popchn
Ann i Ebb do drzwi. Za nimi sza la.
Wyszli i nagle Anna zobaczya Erik. Sfruna do niej, przeskakujc
po dwa stopnie. Anna rzucia si na ni. Rozpakaa si dopiero, kiedy
wtulia twarz w szyj starszej siostry.
Wyszy do holu, musiay zmruy oczy. Anna si trzsa, jakby
wci byo jej zimno. Erika si domylia i posza na pitro po jej
ubranie. Nie zapytaa, dlaczego byo w sypialni Martena i Ebby, ale
Anna wiedziaa, e bdzie si musiaa natumaczy. Zwaszcza przed
Danem. Zabolao j serce na myl, e sprawi mu przykro, ale w tym
momencie nie chciaa o tym myle. Zajmie si tym pniej.
- Zadzwoniem po posiki, ju tu jad - powiedzia Patrik. Pomg
Annie i Ebbie usi na schodkach przed domem.
Ia usiada obok Ebby i obja j. Z drugiej strony usiad Gsta.
Przyglda im si uwanie. Patrik pochyli si i szepn do niego:
- To jest Annelie. Potem ci powiem wicej.
Gsta spojrza na niego pytajcym wzrokiem. Naga myl uderzya
go jak byskawica. Pokrci gow.
- Charakter pisma. To oczywiste.
Wiedzia, e co przeoczy, kiedy przeglda zawarto kartonw.
Zobaczy tam co, co powinno mu wszystko wyjani. Zwrci si do Ii:
- Moga zosta u nas, ale u rodziny, do ktrej trafia, te byo jej
dobrze. - Wiedzia, e pozostali zupenie nie rozumiej, o czym mwi.
- A ja ju nie miaam siy si zastanawia, kto si ni zaopiekuje.
Tak byo najprociej - odpara la.
- Bya urocza. Zakochalimy si w niej na zabj i pewnie by u nas
zostaa, ale wczeniej stracilimy synka i w pewnym sensie
odzwyczailimy si od myli o dziecku... - Odwrci wzrok.
- Rzeczywicie, bya urocza. Istny anioek - powiedziaa la ze
smutnym umiechem. Ebba patrzya na nich ze zdumieniem.
- Jak na to wpade? - spytaa la.
- Wrd rzeczy, ktre po was zostay, bya lista zakupw. A

wczeniej daa mi kartk z adresem w Monako. To samo pismo.


- Moe kto bdzie uprzejmy mi wyjani, o co chodzi? powiedzia Patrik. - Na przykad ty, Gsta.
- To by pomys Leona, ebym wzia paszport Annelie powiedziaa la. - Bya midzy nami rnica kilku lat, ale na tyle
niewielka, e mogo si uda.
- Nie rozumiem. - Ebba pokrcia gow.
Gsta spojrza jej prosto w oczy. Ujrza w nich dziewuszk, ktra
biegaa po ich ogrodzie i odcisna trway lad w ich sercach: jego i MajBritt. Najwyszy czas, eby dostaa odpowied, na ktr tak dugo
czekaa. - Ebbo, to twoja mama. To Inez.
Zapada cisza. Sycha byo tylko szum wiatru w gaziach brzz.
- Ale, ale... - jkaa si Ebba. Wskazujc za siebie, na piwnic,
spytaa: - Czyje w takim razie s te dugie wosy?
- Annelie. Obie miaymy dugie brzowe wosy - odpara la,
gaszczc j po policzku.
- Dlaczego nigdy... - Gos Ebby dra z emocji.
- Nie mam na to prostej odpowiedzi. Wielu rzeczy nie potrafi
wyjani. Sama tego nie rozumiem. Musiaam przesta o tobie myle.
Inaczej nie byabym w stanie ci zostawi.
- Pani m nie zdy nam opowiedzie wszystkiego - powiedzia
Patrik. - Chyba pora, eby to zrobi.
- Chyba tak - odpara Inez.
Przez zatok pyny kutry. Zmierzay na Val. Gsta si ucieszy,
ale najpierw musia si dowiedzie, co si stao w Wielk Sobot w 1974
roku. Wzi Ebb za rk, la chwycia drug.
Val, Wielka Sobota 1974
- Co to jest? - spyta Rune, stajc w drzwiach jadalni. By blady.

Za nim sta Leon i pozostali chopcy: John, Percy, Sebastian i


Josef.
Inez patrzya na nich ze zdziwieniem. Jeszcze nigdy nie
widziaa, eby Rune straci panowanie nad sob. A si trzs ze
zdenerwowania. Podszed do Claesa. W rkach trzyma plik zdj i
rewolwer. - Co to jest? - powtrzy.

Claes milcza z obojtn min. Chopcy ostronie weszli do


jadalni. Inez chciaa spojrze w oczy Leonowi, ale on unika jej
spojrzenia. Wpatrywa si w Claesa i Runego. Dusz chwil byo
cicho. Powietrze wydawao si gste, ciko jej si oddychao.
Chwycia za blat stou. Czua, e za chwil na jej oczach stanie si
co strasznego.
Claes si umiechn. Wsta i zanim ojciec zdy cokolwiek
zrobi, wyrwa mu rewolwer, przystawi do czoa i nacisn spust.
Rune pad bez ycia. Z osmalonej dziury w czole polaa si krew.
Inez usyszaa wasny krzyk. Brzmia obco, ale wiedziaa, e to jej
gos odbija si od cian w makabrycznym duecie z krzykiem
Annelie.
- Zamknij si! - krzykn Claes. Nadal mierzy w Runego. Zamknij si!
Nie moga. Krzyk cisn jej si na usta. Baa si. Nie odrywaa
wzroku od martwego ciaa ma. Ebba pakaa rozdzierajco.
- Powiedziaem zamknij si! - Claes znw strzeli do ojca.
Ciao podskoczyo. Biaa koszula robia si coraz bardziej
czerwona.
Bya w szoku, nagle ucicha. Annelie te przestaa krzycze.
Tylko Ebba wci pakaa.
Claes przecign doni po twarzy. W drugiej trzyma
rewolwer. Wyglda, jak chopczyk bawicy si w kowboja,
pomylaa, ale uzmysowia sobie, e to porwnanie jest
absurdalne. Wjego twarzy nie byo nic chopicego. Nic ludzkiego.
Spojrzenie mia puste. Umiecha si, jakby jego twarz zastyga w
grymasie. Oddycha pytko, urywanie.
Odwrci si gwatownie do Ebby i wycelowa w ni. Maa
wci krzyczaa, jej buzia poczerwieniaa. Inez staa jak
przyronita do podogi. Patrzya, jak Claes naciska spust. Johan
rzuci si w przd i nagle zatrzyma si w p ruchu. Ze
zdumieniem spojrza na swoj koszul. Pokazaa si na niej
czerwona plama. Z kad chwil robia si coraz wiksza. Run
na podog.

Znw zapada cisza. Nienaturalna. Nawet Ebba umilka i


woya kciuk do buzi. Johan lea na wznak przy jej krzele. Jasna
grzywka opada na bkitne oczy, niewidzcym wzrokiem
wpatrujce si w sufit. Inez zdusia szloch.
Claes si cofiil, dotkn plecami ciany.
-Rbcie, co powiem. I macie by cicho. To najwaniejsze.
-Mwi spokojnie, jakby si rozkoszowa tym, co si dziao.
Ktem oka dostrzega jaki ruch przy drzwiach. Claes
najwyraniej rwnie, bo byskawicznie wycelowa bro w
chopcw.
- Nikt std nie wyjdzie. Nie pozwalam.
- Co chcesz z nami zrobi? - spyta Leon.
- Nie wiem. Jeszcze nie zdecydowaem.
- Mj tata ma duo pienidzy - powiedzia Percy. - Zapaci
ci, jeli nas pucisz.
Claes zamia si gucho.
- Nie chodzi o pienidze. Przecie wiesz.
- Przyrzekamy, e nic nie powiemy - powiedzia proszco
John, ale rwnie dobrze mg mwi do ciany.
Wiedziaa, e to bez sensu. Miaa racj co do Claesa. Zawsze
czua, e czego mu brakuje. Cokolwiek zrobi chopcom,
zamierza to ukry. Za wszelk cen. Ju zabi dwie osoby. Im na
pewno te nie pozwoli uj z yciem. Zgin wszyscy.
Leon poszuka jej spojrzenia. Zrozumiaa, e pomyla o tym
samym. Nie bdzie nic oprcz tych kradzionych chwil, kiedy snuli
plany na przysze wsplne ycie. Myleli, e wystarczy cierpliwie
czeka. Teraz koniec z tym.
- Wiedziaem, e ta kurwa co kombinuje - powiedzia nagle
Claes. - To spojrzenie nie pozostawia adnych wtpliwoci. Leon,
odjak dawna pierdolisz moj macoch?
Inez milczaa. Annelie patrzya to na ni, to na Leona.
- To prawda? - Annelie na chwil zapomniaa o strachu. - Ty
suko wredna! Nie znalaza nikogo w swoim wie...
Nie dokoczya. Claes spokojnie podnis rewolwer i strzeli

jej w skro.
-Mwiem, e ma by cisza - powiedzia matowym gosem.
Inez poczua, e ma zy pod powiekami. Ile ycia im jeszcze
zostao? Nic nie mogli zrobi. Mogli tylko czeka, a ich kolejno
pozabija.
Ebba znw zacza paka. Claes drgn. Pakaa coraz
goniej. Inez chciaa wsta, ale nie bya w stanie.
- Ucisz dzieciaka. - Claes spojrza na ni. - No mwi, ucisz
tego bkarta!
Otworzya usta, ale nie moga wydusi sowa. Claes wzruszy
ramionami.
- W takim razie ja to zrobi - powiedzia i znw wycelowa w
Ebb.
Nacisn spust. Inez rzucia si na ni, zasonia j wasnym
ciaem.
Ale strza nie pad. Claes znw nacisn spust. Ze zdumieniem
patrzy na rewolwer. Nie wystrzeli. I wtedy Leon rzuci si na
niego.
Inez wzia Ebb na rce, tulia j do serca. Walio jak
szalone. Claes lea na pododze. Usiowa zrzuci z siebie Leona.
- Pomcie mi! - zawoa Leon. Krzykn, bo dosta pici w
brzuch.
Wygldao na to, e nie poradzi sobie z rzucajcym si pod
nim Claesem. Nagle John wymierzy Claesowi kopniaka. W gow.
Rozleg si nieprzyjemny chrobot i Claes przesta si rzuca.
Leon sturla si z Claesa. Sta na czworakach. Percy zamierzy
si i kopn Claesa w brzuch. John wci kopa w gow. Josef
pocztkowo tylko si przyglda. Potem z zacit min przeszed
nad ciaem Elvandera, podszed do stou i sign po n do
misa. Uklk obok Claesa, spojrza na Johna i Percy ego.
Przestali kopa, obaj byli zdyszani. Z ust Claesa wydoby si
bulgot, przewrci oczami. Josef powoli, jakby mu to sprawiao
przyjemno, przyoy n do szyi Claesa i podci mu gardo. Od
razu buchna krew.

Ebba wci krzyczaa. Inez przytulia j jeszcze mocniej.


Chciaa tylko j ochroni. To byo silniejsze ni wszystko inne.
Caa si trzsa. Ebba skulia si w jej ramionach jak mae
zwierztko i ciskaa jej szyj tak mocno, e ledwo moga
oddycha. Percy, Josef i John siedzieli w kucki przy
zmasakrowanych zwokach Claesa, jak stado lww wok
zdobyczy.
Leon podszed do Inez i Ebby.
- Musimy tu posprzta - powiedzia cicho. - Nie martw si,
zajm si tym. - Mikko pocaowa j w policzek.
Syszaa jak z oddali, jak zaczyna wydawa kolegom polecenia.
Docieray do niej pojedyncze sowa. O tym, co zrobi Claes, o
dowodach, ktre naley zniszczy, o habie. Ale cay czas miaa
wraenie, e wszystko to dzieje si gdzie daleko. Zamkna oczy i
koysaa Ebb. Wkrtce bdzie po wszystkim. Leon o wszystko
zadba.
Odczuwali dziwn pustk. By poniedziakowy wieczr, zdyli ju
ochon po ostatnich przeyciach. Wczeniej Erika cigle wracaa do
tego, co si przydarzyo Annie i co si mogo sta, a Patrik przez ca
niedziel chucha na ni jak na mae dziecko. Na pocztku jej si to
podobao, ale teraz miaa do.
- Przynie ci koc? - spyta Patrik, caujc j w czoo.
- W domu jest prawie trzydzieci stopni, wic dzikuj, nie chc
koca. I przysigam, e jeli jeszcze raz pocaujesz mnie w czoo, przez
cay miesic nie bdzie seksu.
- Przepraszam, e si troszcz o swoj on. - Patrik wyszed do
kuchni.
- Widziae dzisiejsz gazet?! - zawoaa, ale Patrik tylko
mrukn. Wstaa z kanapy i posza za nim. Byo ju po dwudziestej, ale
upa wcale nie zela. Zachciao jej si lodw.
- Widziaem, niestety. Najbardziej podobaa mi si pierwsza
strona. Mellberg pozujcy z Holmem przy radiowozie. I ten tytu:
BOHATER Z FJLLBACKI.
Erika parskna. Otworzya zamraark i wyja pudeko lodw

czekoladowych.
- Chcesz?
- Tak, poprosz. - Patrik usiad przy stole. Dzieci ju spay, w
domu byo cicho. Trzeba korzysta z okazji.
- Musi by uszczliwiony, co?
- Mao powiedziane. A Gteborska policja ma do niego al, e si
postara, eby wszelkie zasugi przypisano jemu. Najwaniejsze, e
pokrzyowali im plany i udaremnili zamach. Przyjaciele Szwecji dugo
si nie podnios.
Erika pomylaa, e chciaaby w to wierzy. Z powag spojrzaa na
ma.
- Opowiedz, jak byo u Kreutza i Inez.
- Sam nie wiem - odpar z westchnieniem. - Dostaem odpowiedzi
na pytania, ale nie jestem pewien, czy wszystko rozumiem.
- Co masz na myli?
- Kreutz opowiedzia, co i jak si stao, ale jego rozumowanie nie
wydaje si cakiem przekonujce. Podejrzewa, e w szkole le si
dzieje. W kocu Meyer nie wytrzyma i powiedzia mu, co Claes robi z
nim, Holmem i von Bahmem.
- Czy to Kreutz wpad na pomys, eby pj z tym do dyrektora?
Patrik przytakn.
- Nie chcieli, ale ich przekona. Odniosem wraenie, e czsto si
zastanawia, jak by im si ycie uoyo, gdyby mu si nie udao.
- Ale dobrze zrobi. Przecie nie mg wiedzie, e Claes jest a
tak nienormalny.
Czego takiego nie mona przewidzie. - Erika wyskrobaa yeczk
resztk lodw z miseczki. Nie odrywaa wzroku od Patrika. Bardzo
chciaa pojecha z nim na spotkanie z Kreutzem i Inez, ale uzna, e
wszystko ma swoje granice. Musi jej wystarczy, e pniej jej opowie.
- To samo mu powiedziaem.
- A potem? Dlaczego od razu nie zadzwonili na policj? Bali si,
e im nie uwierz. Oprcz tego pewnie byli w szoku. Nie myleli
racjonalnie. Poza tym nie naley lekceway wstydu. Wystarczyo, e
pomyleli, e wyjdzie na jaw, przez co przeszli, i od razu przystali na

plan Kreutza.
- Przecie Kreutz nie mia nic do stracenia. Nie by ofiar Claesa i
nie zabi go.
- Mia do stracenia Inez. - Patrik odoy yeczk. Nawet nie
sprbowa lodw. - Gdyby wszystko wyszo na jaw, wybuchby taki
skandal, e prawdopodobnie nie mogliby by razem.
- A Ebba? Jak mogli j zostawi?
- Chyba wanie to drczyo go najbardziej przez wszystkie te lata.
Nie powiedzia tego wprost, ale sdz, e nigdy nie przesta sobie
wyrzuca, e namwi Inez, eby j zostawili. Ale nie spytaem o to.
Myl, e oboje do si z tego powodu nacierpieli.
- Po prostu nie mam pojcia, jak mu si udao j przekona.
- Byli w sobie bardzo zakochani. Przeywali namitny romans i
miertelnie si bali, e Elvander si dowie. Zakazana mio to mocna
rzecz. Cz winy ponosi chyba ojciec Kreutza. Kreutz zadzwoni do
niego i poprosi o pomoc, a on go przekona, e Inez bdzie moga
wyjecha z kraju, ale sama, bez dziecka.
- Mog jeszcze zrozumie, e Kreutz si zgodzi. Ale Inez? Nawet
jeli bya zakochana po same uszy. Jak moga zostawi wasne dziecko?
- Wyobrazia sobie, e miaaby wyjecha, zostawiajc ktre z dzieci i
wiedzc, e ju nigdy go nie zobaczy, i gos jej si zaama.
- Ona chyba te nie mylaa racjonalnie. Pewnie Kreutz j
przekona, e dla Ebby tak bdzie najlepiej. Mg j postraszy,
powiedzie, e jeli zostan, pjd do wizienia, a wtedy
i tak straci Ebb.
Erika pokrcia gow. Nigdy nie zrozumie, jak mona opuci
wasne dziecko.
- Wic ukryli ciaa i uzgodnili, e byli na rybach?
- Kreutz mwi, e ojciec im poradzi, eby wrzucili ciaa do
morza, ale on si ba, e wypyn, i wymyli, e ukryj je w schronie.
Znieli je razem i woyli do skrzy. Wrzucili tam te zdjcia. Rewolwer
te, bo uznali, e Claes go tam znalaz. Potem zamknli schron. Liczyli
na to, e wejcie jest ukryte tak dobrze, e policja go nie znajdzie.
- No i nie znalaza - stwierdzia Erika.

- Rzeczywicie. Ta cz planu udaa si znakomicie. Poza


jednym: Sebastian wzi klucz. I od tamtej pory chyba trzyma go nad
nimi jak topr.
- Ale dlaczego policja nie znalaza adnych ladw, kiedy
przeszukiwaa dom?
- Wyszorowali podog w jadalni, usunli wszystkie widoczne
lady krwi. Poza tym musisz pamita, e to byo w 1974 roku. Dom
przeszukiwaa tutejsza policja, a daleko jej byo do CSI. Posprztali w
jadalni, przebrali si i wypynli w morze. Ale najpierw zadzwonili na
policj.
- A gdzie si podziaa Inez?
- Ukryli j. To rwnie by pomys ojca Kreutza. Wamali si do
pustego domku letniskowego na ktrej z pobliskich wysp. Przyczaia
si tam do czasu, kiedy moga z Kreutzem wyjecha z kraju.
- Wic policja szukaa Elvanderw, a ona siedziaa sobie na jakiej
wyspie w jakim domku.
- Tak. Kilka miesicy pniej, bliej lata, waciciele z pewnoci
zgosili wamanie na policj, ale nikt nie powiza tego ze znikniciem
Elvanderw.
Erika kiwna gow. Cieszya si, e udao im si poskada
kawaki ukadanki. Tyle godzin spdzia na rozmylaniach o tym, co si
stao z Elvanderami. Teraz wiedziaa prawie wszystko.
- Jestem ciekawa, jak si teraz uoy midzy Inez i Ebb powiedziaa, sigajc po topniejce lody Patrika. - Nie chciaam jej
przeszkadza, ale domylam si, e pojechaa do rodzicw, do
Gteborga.
- To ty nic nie syszaa? - Patrik rozpromieni si po raz pierwszy
od pocztku tej rozmowy.
- Nie, a co? - zaciekawia si Erika.
- Ebba wprowadzia si na kilka dni do Gsty, eby odpocz.
Gsta mwi, e Inez ma ich dzisiaj wieczorem odwiedzi. Przychodzi
na kolacj. Domylam si, e przynajmniej chc sprbowa si do siebie
zbliy.
- To dobrze. Ebba tego potrzebuje. Ta historia z Martenem

musiaa dla niej by strasznym szokiem. Sama myl o tym, e ya z nim


pod jednym dachem, kochaa go i ufaa mu... a on okaza si zdolny do
czego takiego. - Pokrcia gow. - Gsta musi si bardzo cieszy, e
Ebba jest u niego. Pomyl, gdyby...
- Tak, wiem. Na pewno myla o tym czciej, ni jestemy w
stanie sobie wyobrazi. Ale Ebba w nowej rodzinie bya szczliwa i
wydaje mi si, e rwnie dla niego byo to najwaniejsze. - Musia
zmieni temat. Nie chcia rozmyla o tym, co omino Gost. - Co z
Ann?
Erika zrobia zmartwion min.
- adnych wieci. Dan wrci do domu, jak tylko dosta ode mnie
tego SMS-a. Wiem tylko, e zamierzaa mu wszystko powiedzie.
- Wszystko?
Przytakna.
- Co on wedug ciebie zrobi?
- Nie wiem. - Erika zjada jeszcze kilka yeczek lodw, potem
wymieszaa rozpuszczone bocko. Robia tak od dziecistwa. Anna
robia tak samo. - Mam nadziej, e jako sobie z tym poradz.
- Hm... - mrukn Patrik z powtpiewaniem.
Teraz jej kolej, teraz ona musi zmieni temat.
Od kilku dni bardzo si niepokoia o siostr, chocia nawet przed
sob nie chciaa si do tego przyzna. Waciwie nie moga myle o
niczym innym. Mimo wszystko postanowia nie dzwoni. Anna i Dan
potrzebuj spokoju. Musz sprbowa wszystko naprawi. Anna sama
zadzwoni, kiedy bdzie gotowa.
- Czy Kreutz i reszta ponios jakie konsekwencje?
- Nie, zbrodnia si przedawnia. Tylko Martena moglimy
postawi przed sdem. Zobaczymy, co bdzie z Percym.
- Mam nadziej, e Martin nie przeywa za bardzo, e go
zastrzeli. To ostatnia rzecz, jakiej mu trzeba -zauwaya Erika. Wyrzucam sobie, e to przeze mnie. Ja go w to wcignam.
- Nie myl tak. Martin radzi sobie jak moe i chyba wrci do
pracy. Leczenie Pii potrwa, ale i jego rodzice, i jej im pomagaj.
Umwili si, e wrci do pracy na p etatu.

- Wydaje mi si, e to rozsdne - stwierdzia, ale sumienie gryzo


j nadal.
Patrik przyjrza jej si badawczo. Wycign rk i pogaska j po
policzku. Erika
spojrzaa mu w oczy. Jakby si umwili, e nie bd rozmawia o tym,
e znw mg j straci. Najwaniejsze, e jest i e si kochaj. Tylko to
si liczy.
Sztokholm 1991

DWIE CARIN GRING?


Zakad Medycyny Sdowej w Linkpingu zbada szcztki
znajdujce si w ocynkowanej trumnie znalezionej niedawno w pobliu
dawnej posiadoci Hermanna Gringa Karinhall. Do tej pory uwaano,
e znajduj si w niej szcztki zmarej w 1931 roku Carin Gring, z
domu Fock.
Tymczasem w 1951 roku leniczy znalaz rozrzucone kawaki
szkieletu nalece, jak sdzono, do Carin Gring. Skremowano je w
najwikszej tajemnicy. Potem szwedzki pastor zabra urn do Szwecji,
eby je pogrzeba.
By to ju trzeci pogrzeb Carin Gring. Podczas pierwszego ciao
zoono w rodzinnym grobie Fockw na cmentarzu na wyspie Lovn, w
pobliu Sztokholmu. Drugi odby si w Karinhall, trzeci znw w
Szwecji.
Teraz otwiera si nowy rozdzia tej bardzo dziwnej historii. Z
analizy DNA przeprowadzonej w Linkpingu wynika, e w trumnie
rzeczywicie znajduj si szcztki Carin Gring. Czyje zatem szcztki
spoczywaj na cmentarzu na Lovn?

Posowie
Pisz te sowa tydzie po zamachu bombowym w Oslo i masakrze
na Utoya. Siedziaam jak wszyscy przed telewizorem, z przeraeniem
ogldaam dzienniki i usiowaam zrozumie, jak mona by zdolnym do
takiego okruciestwa. Zdjcia z Oslo uzmysowiy mi, e pisz w tej
ksice o tym samym. Przypadek sprawi, e moja opowie o ludziach,
ktrzy swoje ze postpowanie usprawiedliwiaj polityk, powstaa
przed zamachami w Norwegii. Ale mwi ona o tym, jakie jest
spoeczestwo, w ktrym yjemy.
W Fabrykantce aniokw s rwnie inne wtki nawizujce do
rzeczywistych
wydarze.
Dzikuj
Lassemu
Lundbergowi,
przewodnikowi z Fjllbacki. Poruszy moj wyobrani opowieciami o
granitach z Boshuslan, z ktrych Albert Speer chcia budowa Germani,
jak rwnie o wizycie, ktr Hermann Gring mia zoy najednej z
wysp archipelagu Fjllbacki. Pozwoliam sobie opowiedzie o tym
wasn histori.
Aby j napisa, musiaam si duo dowiedzie o Gringu.
Wspaniaym rdem wiedzy okazaa si ksika Bjrna Fontandera
Carin Gring skriver hem. Dowiedziaam si z niej duo zwaszcza o
pobycie Gringa w Szwecji. Znalazam w niej rwnie wspania
zagadk, ktr w magiczny sposb - co tylko od czasu do czasu trafia si
pisarzowi - udao mi si wple do mojej historii. To zawsze ogromna
frajda. Dzikuj, Bjrn, za inspiracj, jak bya dla mnie twoja ksika.
We Fjllbace nigdy nie mieszkaa adna fabrykantka aniokw, ale
oczywicie s podobiestwa midzy powieciow Helg Svensson a
Hild Nilsson z Helginsborga, ktra powiesia si w celi w 1917 roku.
Nie zdono wykona na niej wyroku.
Orodek kolonijny na Val istnieje naprawd i zajmuje szczeglne
miejsce w historii Fjllbacki. Spdziam tam wiele tygodni na letnich
obozach. Wrd mieszkacw Fjllbacki nie ma nikogo, kto by nie

bywa w tym wielkim biaym domu. Dzi mieci si tam schronisko


i restauracja. Warto je odwiedzi. Pozwoliam sobie zmieni daty i
nazwiska wacicieli, tak, eby pasoway do mojej historii. Jeli chodzi o
inne szczegy dotyczce Fjllbacki, niezastpiony okaza si jak zawsze
Anders Torevi.
Dziennikarz Niklas Svensson udzieli mi bardzo cennych informacji,
ktre pomogy mi stworzy wtek polityczny. Bardzo mu za to dzikuj.
Podsumowujc: jak zwykle prawdziwe wydarzenia pomieszaam z
fikcj i jak zwykle za ewentualne bdy ponosz odpowiedzialno tylko
ja. Cz tej historii umiejscowiam w latach, kiedy zabjstwo
przedawniao si w Szwecji po dwudziestu piciu latach. Dzi jest
inaczej28.
Chciaabym podzikowa rwnie wielu innym osobom. Mojej
wydawczyni Karin Ling Nordh, a take mojej redaktorce Matildzie
Lund, ktra wykonaa icie tytaniczn prac.
Dzikuj mojemu mowi Martinowi Melinowi, ktry jak zawsze
by dla mnie wielkim oparciem. Czsto si nawzajem dopingowalimy,
bo on rwnie pracowa nad ksik.
Pisalimy razem wiele godzin. Nie musz chyba wspomina, jakim
dobrodziejstwem jest posiadanie w domu wasnego policjanta, ktrego
zawsze mona spyta o wszystko, co dotyczy policji.
Dzikuj moim dzieciom: Willemu, Mei i Charliemu. Dodaj mi
energii, ktr mog przelewa na karty ksiek. Oraz pozostaym
najbliszym: babci Gunnel Lckberg i Rolfowi Sassarowi
Svenssonowi, Sandrze Wirstrm, tacie moich starszych dzieci Mikael
owi Erikssonowi oraz Christinie Melin, na ktrych, kiedy wszystko si
walio, zawsze mogam liczy. Serdecznie wam dzikuj.
Dzikuj Nordin Agency, a zwaszcza Joakimowi Hanssonowi i jego
zespoowi. Jestem wam ogromnie wdziczna za to, co dla mnie robicie i
w Szwecji, i za granic. Christinie Salibie i Annie sterholm z Weber
Shandwick dzikuj za przyczynienie si do uwieczenia mojego
pisarstwa powodzeniem.
Dzikuj kolegom pisarzom. Nie wymieniam nazwisk, ale o
28

Od 1 lipca 2010 roku wedug szwedzkiego prawa zabjstwo nie ulega przedawnieniu.

wszystkich pamitam. Nie mog spotyka si z wami tak czsto, jak bym
chciaa, ale kiedy ju si spotkamy, zawsze wracam do domu
przepeniona pozytywn energi i radoci tworzenia. Wiem, e
jestecie. Szczeglne miejsce w moim sercu zajmuje Denise Rudberg,
przyjacika, koleanka i sojuszniczka od wielu lat. Co ja bym bez ciebie
zrobia?
Nie mogabym napisa swoich ksiek, gdyby mieszkacy
Fjllbacki z radoci nie zgodzili si, ebym w ich maej miejscowoci
ulokowaa najrozmaitsze okropnoci. Czasem si martwi: co ja wam
najlepszego robi? Ale wydaje mi si, e mimo wszystko nie
przeszkadza wam inwazja ekip telewizyjnych i filmowych. Wkrtce
znw was to czeka, ale mam nadziej, e bdziecie dumni z tego filmu,
kiedy Fjllbacka zaprezentuje swoje wyjtkowe walory rwnie za
granic.
Chc wreszcie podzikowa swoim czytelnikom, ktrzy cierpliwie
czekaj na kolejn ksik, wspieraj mnie, gdy wieje przeciwny wiatr, i
klepi po ramieniu, kiedy tego potrzebuj. Jestecie ze mn ju od
adnych kilku lat. Ogromnie to sobie ceni. Dzikuj.
Camilla Lckberg Masholmen, 29 lipca 2011 roku

A project for peace in our time - projekt pokojowy na miar naszych czasw.
off-guard - ang.: bez ostrzeenia.

12

Ali-Baba

Вам также может понравиться