Академический Документы
Профессиональный Документы
Культура Документы
Saga o Rubieach
Tom 2
Juan Farias
- Thungiirze! Thungiirze!
Od strony wody dobiegay gosy wzywajce
husi-huilkaskiego wodza.
- Niech Thungiir tu przyjdzie, bo nam nie wolno chodzi po
ziemi! Niech wojownik podejdzie do brzegu!
Mczyni dugo zwlekali ze spenieniem proby. Podoba si
im widok pluskajcych w wodzie kobiet-ryb, ich tuowi to
odsanianych, to zasanianych przez fale, ich wosw
ozdobionych wodorostami i muszlami.
Rybacy na tratwach byli w rzeczywistoci wojownikami
Jelenia. Kobiety pyway od jednego do drugiego, dajc
przybycia Thungiira, lecz oni tylko si umiechali i udawali, e
nie sysz, bo chcieli jak najduej podziwia ich urod.
- Zawoajcie Thungiira!
Bagay i bagay, a oni nic sobie z tego nie robili. Zabawa si
skoczya, gdy jedna z kobiet uchwycia si tratwy, uniosa na
rkach i opada caym ciaem na drewniane bale. Kobiety-ryby
rzadko tak bardzo zbliay si do ludzi; ta zrobia to dlatego, e jej
urod przymi smutek.
- Widziaymy na penym morzu flot zmierzajc na
poudnie!
Wojownicy znieruchomieli, opuszczajc wiosa i kciki ust.
- Musimy zawiadomi Thungiira, zawoajcie go!
Wykrzykiwali wiadomo, przekazujc j z tratwy
na tratw. Potem wszyscy skrcili ku brzegowi i szybko
odpynli. Kobiety-ryby zanurkoway w lazurowej wodzie, lecz
trzymay si blisko, wiedzc, e dowdca Jelenia przybdzie
najszybciej, jak to moliwe.
- Thungiirze... Thungiirze... - mwili jeden przez drugiego
mczyni.
Wojownik opuci si na skaln pk, pod ktr podchodzia
woda do gboka, by kobiety-ryby mogy tam podpyn.
Znajdowa si w zatoczce, ktr nocami zalewa przypyw, a
poranny odpyw pozostawia pokryt algami i muszlami. W
wypenionych wci wod nieckach pluskay malekie czarne
rybki - odpryski ycia Lalafke. Husihuilkaski wdz pochyli si,
by wysucha kobiet. Najpierw jednak odkleil od skay wyjt-
kowo wymyln kolorow muszl i wbi w ni wzrok. Nie chcia
patrze na swoje rozmwczynie, wiedzc, e ich uroda
pozostawia w duszy niezatarte wraenie i e mczyzna, ktry
raz je widzia, do koca ycia bdzie przytoczony tsknot.
- Thungiirze, mina nas na penym morzu flota zdajca na
poudnie. To okrty Misaianesa! Syderetycy! Przemierzaj
Yentru, minli ju wioski Morskich Zwiadowcw! Ptaki mwi,
e flota wkrtce dopynie do Jaskek nad ciank. e pynie
bardzo szybko i prosto na poudnie!
Niebo pociemniao. Kobiety-ryby odpyny. Morze zalao
ca pk i przykryo po pas ciao wojownika, ktry wci tam
sta jak zamieniony w sup soli.
Ani przez chwil nie wtpi, e nieprzyjacielska flota zmierza
ku Rubieom. I oczyma wyobrani widzia ju nieuchronny
upadek yznych Ziem.
Najwyraniej Molitzmos dysponowa znacznie wikszymi
silami, ni dotd sdzili i doskonale wiedzia, co z nimi zrobi.
Molitzmos Wadca Soca przygotowa puapk daleko
doskonalsz ni ta, ktr prbowa zastawi Drimus.
Morze i wojownik spogldali na siebie, lecz adne nie
wiedziao, jak unikn klski, ktra dotknie obojga.
Thungiir musia si wyprostowa, wspi po skalistej cianie i
uda si do obozw w Umag, by poinformowa swoich ludzi, e
ich zwycistwo na nic si nie zda. By im powiedzie, e ich ony,
dzieci i dziadkowie wkrtce znajd si na linii frontu. A
wojownikw tam nie bdzie.
Wojsko Jelenia czekao w Umag nad Wielkim rdem na
ostatnie ustalenia dotyczce wsplnej operacji z rebeliantami z
Kraju Soca.
Kiedy jeszcze obozowali na pustyni, nie majc pojcia, e w
Kraju Soca narodzi si potny ruch oporu, Thungiir za swj
nadrzdny cel uwaa odbicie Beleram. Wiadomo, e dziki
sprzymierzecom z pnocy ich siy si podwoiy, zmienia
wszystko.
Od tamtej pory min niemal rok. Wojsko Jelenia nie od razu
zaufao buntownikom. Poddao ich prbie. W kocu jednak obie
armie poczyy swoje strategie i uwierzyy w zwycistwo.
Armia Thungura szykowaa si do wyruszenia w stron Kraju
Soca kilkoma rnymi drogami. Po przejciu rzeki Yum, gdzie
Zby Jaguara przechodziy w Graniczne Wzgrza, mieli si
spotka z buntownikami.
Los jednak w mgnieniu oka rozwia ich marzenia.
Pierwszym zwycistwem Molitzmosa byo to, co dziao si w
gowie Thungura. Czy husihuilkascy wojownicy mogli
kontynuowa marsz ku Krajowi Soca, wiedzc, e ich wioski s
w tym czasie bezlitonie zrwnywane z ziemi? Czy te mieli
galopowa dniem i noc choby tylko po to, by umrze z
najbliszymi?
Ajeli jednak postanowiliby i dalej... co waciwie mogli
osign?
Strategia Molitzmosa ujawnia Thungiirowi prawd, ktra
dotd skrywaa si w cieniu heroizmu Jelenia: Misaianes mia
tyle czasu, ile miaa go gra bdca jego domem. Wystarczyo
mu dmuchn, by wytworzy kolejn flot i wysa na yzne
Ziemie wraz z wszelkimi plagami. Oni, na odmian, tracili siy.
Kada istota miaa do zaoferowania jedynie wasne ycie i
wasn mier. A to byo za mao.
Misaianes mg spokojnie czeka na dzie, w ktrym Jele
potknie si o wasne nogi i uderzy gow o ziemi, w kocu
pokonany.
Thungiir bez ogrdek oznajmi swoim ludziom, e w oczy
zajrzao mu widmo klski.
- Nie zdoamy dotrze na Rubiee przed flot Misaianesa.
Wieczna Nienawi postawia stopy na dwch przeciwlegych
kracach yznych Ziem. Z jednej z tych stp moemy utoczy
krwi; druga z pewnoci utoczy j nam.
Patrzy! na swoich ludzi, a oni w milczeniu czekali na rozkaz.
Kiedy bl jest zbyt gboki, nie znajduje ksztatu ani sw.
Rozchodzi si niczym powietrze, zajmujc cay wiat. A kady
krok jest bezsensowny, bo nie ma dokd i.
- Zawstydzilicie mnie - rzek Thungiir. - Sdziem, e
bdziecie prbowali mnie zmusi do powrotu na Rubiee.
Zrozumiabym to. Wy jednak wolicie wypeni powinno
wojownikw. To zaszczyt, e mog nazywa was brami.
Najpierw spiera si z Minchem, potem sam wymierzy kar
dezerterom... onierze Thungiira kochali tego czowieka,
penego powicenia i odwagi; czowieka, ktry w dniach
rozejmu walczy z wasnymi mylami, lecz na polu bitwy
zmienia si w dziki krzyk, niepowstrzymany topr i ofiar z
krwi.
- Wkrtce wit - rzek dowdca. - Wtedy si tu zbierzemy.
Wojownicy rozeszli si powoli, pozostawiajc swego wodza
przy poncym jasno ognisku. Thungiir odtwarza w mylach
kady moment tej niekoczcej si wojny, poczwszy od dnia, w
ktrym Cucub zapuka do drzwi jego domu na Wichrowej
Przeczy i ogosi, e przez Yentru pynie flota...
Niewane, ile pamita ani jak wielu rzeczy nie rozumia. O
wicie musia si sta caoci i wyda nieodwoalne rozkazy.
Nim jednak zawitao, do obozu dotar po szalonej jedzie
Cucub. By brudny i rozgorczkowany. Zsiad z grzbietu
grzywaka i szed w stron Thungiira, mamroczc w kko jedno
imi.
- Kuy-Kuyen... Kuy-Kuyen... Thungiir schwyci go mocno za
rami.
- Przesta to powtarza! Nie upieraj si przy powtarzaniu jej
imienia, Cucubie! - Przygarn go do siebie. - Wszyscy mamy
kogo opakiwa i jeszcze nikt nie wypowiedzia adnego imienia.
Cucub zamkn oczy. Thungiir zrozumia, e jego przyjaciel
uspokaja swoje serce.
- A teraz siadaj i mw szybko, bo o wicie musz wiedzie, w
ktr stron wyruszymy.
Kiedy Cucub skoczy opowie, byo ju jasno. Dowdcy
garnizonw toczyli si wok resztek wygasego ogniska.
Wszyscy usyszeli spor cz jego relacji.
Najgorsza wie bya spniona. Wiedzieli ju od kobiet-ryb o
flocie, ktr Flauro i Molitzmos wysali na Rubiee. Cucub
powiedzia jednak co nowego.
- Z t flot pyn te buntownicy.
Te sowa przyniosy im odrobin ulgi, niczym podmuch
powietrza, ktry nie wystarcza, by ochodzi, lecz i tak jest mile
widziany. Husihuilkaskie wioski nie bd osamotnione - ani w
boju, ani w mierci.
Po wysuchaniu Zitzahaya Thungiir mg podj decyzj.
- Ty, Cucubie, popdzisz co si z powrotem do Beleram.
Sprbujesz uwolni winiw, a zaraz potem udasz si z
pozostaymi kukulami na Graniczne Wzgrza, gdzie doczycie
do nas. A poudnie?" - pytay dusze.
- Dwa pene garnizony wyrusz na Rubiee. Nie dotr tam
przed okrtami, ale jeli nasz lud z pomoc onierzy Soca
zdoa si broni do dugo, przybycie wojownikw moe
odwrci losy bitwy. Reszta armii
- Husihuilkowie i Zitzahayowie - od dzi bdzie maszerowa
bez wytchnienia do Kraju Soca. Nie ma ju na co czeka. Jeli
buntownicy s gotowi, niech walcz u naszego boku. Jeli nie,
niech umieraj w samotnoci
- mwi Thungiir. - Bdziemy walczy tak, jak potrafimy.
Kiedy nasz lud ginie, nie ma chwili do stracenia. Wiemy, e
kady mieszkaniec kadej wioski bdzie
walczy do upadego jedynie po to, by mc honorowo
poegna si z yciem. To samo dotyczy nas. Zrobimy to, co
zrobiliby Dulkancellin i Minche; to, czego da gos przodkw.
Kto ginie, przestrzegajc prawa, ktre uczynio go czowiekiem,
rodzi si na nowo".
C Z T R ZE C I A
CZTERY WARTOCI
Pi gobeczek czekao.
Drobne podostki rosn, gdy znajd towarzyszy.
Bezwstydno rwnie. Wystarczyo, e jedna wypowiedziaa
partem jakie groteskowe sowa, a pozostae to
podchwytyway. Czekay w ukryciu, szepczc do siebie, gotowe
rani, dzioba, ksa.
Droga od piecw, w ktrych wypiekano chleb, do komnaty
Acili bya duga - zwaszcza dla zgrzybiaej staruszki. Puste
korytarze z rzebionego kamienia wyguszay dwiki,
ukrywajc obecno gobeczek w biaych tunikach.
A one czekay, zatykajc sobie usta domi lub wciskajc je w
plecy ssiadki, by zdawi miech.
Wyglday piknie w swym okruciestwie. Ramiona, kolana,
ostre zby. Paznokcie, szeleszczce tuniki. Wosy, zazdro
spuszczona ze smyczy.
Ta, ktr wyznaczono do pilnowania wyjcia z kuchni,
przybiega z okrzykiem:
- Idzie! Idzie!
Suca Powolnej Mowy bya w drodze. Poniewa gobeczka
przybiega bardzo szybko, midzy jej podekscytowanym
obwieszczeniem
a dwikiem krokw staruszki na posadzce upyno sporo
czasu.
- Zaraz tu bdzie, zaraz bdzie...
Niewolnica Acili sza nieznonie wolno, niosc na srebrnej
tacy chleb dla swojej pani.
Nagle usyszaa jaki szmer i nim zdya poj, co si dzieje,
drog zagrodzio jej pi wciekych gobic.
- A czeg to sobie zayczya twoja pani? Chce jeszcze
bardziej rozd swoje opase cielsko? - pytay ze zoliwymi
umieszkami.
- Co si dzieje z Powoln Mow? Czyby zapychaa si
chlebem, eby zapomnie, e jej maonek odwiedza nas po
nocach?
Suca chciaa i dalej, ale gobki j otoczyy.
Obelgi pod adresem Powolnej Mowy i Yocoya-Tzina bolay
staruszk znacznie bardziej, ni gdyby dotyczyy jej samej.
Jedna z modych kobiet podesza i wyrwaa jej chleb z rk.
Staruszka prbowaa go broni, ale jej sabe ciosy tylko
wzbudziy miech.
Odepchno j dwoje modych ramion, a dwoje innych
schwycio za plecy, by nie upada. Nie by to jednak przejaw
troski, lecz szyderstwa: po chwili moda kobieta pchna j do
przodu, a druga schwycia, by znw pchn... Gdy cz on
bawia si wtym ciaem sucej, pozostae podaway sobie nad
gowami chleb Acili.
- Przeklinam chleb Powolnej Mowy i oddaj go... tobie!
- Przyjmuj go i przeklinam na nowo. I oddaj go tobie!
- Przeklinam chleb Powolnej Mowy i oddaj... -Przyjmuj...
Tylko jedna z nich wiedziaa, e to nie zabawa, i zachowaa
dla siebie to, co najwaniejsze; to, czego nie moga si
dowiedzie adna z jej sistr. Gdy po raz drugi podano jej chleb,
podesza do sucej.
- Patrz, stara! - Wsuna chleb za dekolt swojej tuniki,
pozwolia mu si zsun i zatrzymaa na wysokoci brzucha. -
Twoja pani urodzi chleb, a nie ksicia.
Pozwolia, by bochenek upad u jej stp. Suca chciaa go
podnie, ale nie zdya.
- Zaniosaby swojej pani brudny chleb? Powiedz jej, e jeli
jest godna, moe sobie poobgryza palce.
Ta sama moda ona, ktra zainicjowaa zabaw, wygldaa
teraz na znudzon.
- Id ju, starucho! - rzucia, po czym zawoaa do sistr: -
Pobawmy si w chowanego w ogrodzie!
Jej siostry, ktre nie miay dzieci do pomszczenia,
zrezygnoway z zabawy na rzecz kolejnej.
Pobiegy wic, by znika wrd zielonego listowia,
przyapywa si i wymyla dla siebie kary. Kt by si domyli,
e potrafi rani, dzioba i ksa?
Flauro czeka w gszczu krzeww graniczcym z ogrodem.
Gobka przybiega do niego zdyszana i zarumieniona.
- Masz? - zapyta.
Zamiast odpowiedzie, wyja ukryty w fadach tuniki chleb i
podaa mu.
Kapitan Misaianesa zacz ostronie zrywa zocist skrk.
Wok roznis si smakowity zapach ciepego jeszcze wypieku.
Potem palce Flaura wyczuy co w rodku.
- Patrz! - Pokaza to dziewczynie, po czym pogaska j po
twarzy. - Udao si!
Z miszu chleba wystawa zwinity pergamin. Flauro
powstrzyma zachann rk dziewczyny.
- Nie moemy go wyj - rzek. - Molitzmos musi by pewien,
e pergamin woono do chleba, nim ten trafi do pieca.
Kapitan nie mia pojcia, o co chodzi w tej korespondencji, ale
jedno byo pewne: Acila spiskowaa za plecami Molitzmosa. To
wystarczyo.
- Czekaj tu! - powiedzia. - Musz powiedzie straom, eby
nie wypuszczay Powolnej Mowy z komnaty ani nie pozwalay
jej nikogo przyjmowa. Potem wrc i razem pjdziemy do
ksicia.
NAJCZARNIEJSZA NOC
- Wilkilen!
Kuy-Kuyen woaa siostr, przekonana, e lada chwila usyszy
odpowied. Tak si jednak nie stao, wic zawoaa ponownie:
- Wilkilen! Wracaj do nas!
Cisza. Kuy-Kuyen rozejrzaa si wok, sprawdzajc, czy jej
siostra nie stoi gdzie zahipnotyzowana widokiem muszki albo
muszego cienia, lecz nigdzie jej nie dostrzega.
- Wilkilen! - Odwrcia si do crki. - Shampalwe, widziaa
Wilkilen?
- Rozmawiaa z kobietami z wioski - odpara dziewczynka.
Kuy-Kuyen cofaa si powoli, woajc i pytajc:
- Wilkilen! Widziaycie gdzie moj siostr?
- Przed chwil tu bya.
- Rozmawiaam z ni.
- Widziaam, jak si umiecha.
Wprawdzie Wilkilen zawsze wloka si z tyu, gubia drog
albo zapominaa o caym wiecie, zafascynowana widokiem
wasnych stp, ale przecie tym
razem wiedziaa, e trwa wojna, a oni uciekaj przed Syder
etykami.
Nadal nie uzyskawszy odpowiedzi, Kuy-Kuyen i reszta kobiet
zaczy si niepokoi. W kocu cakowicie wstrzymay marsz,
przywoay dzieci i zaczy szuka dziewczyny po obu stronach
drogi, wiedzc, e jest zdolna do popenienia najwikszych
gupstw.
- Wilkilen! - nawoyway.
- Pewnie zachciao si jej pociesza jaki kamie...
- Wilkilen!
- Albo towarzyszy mrwkom w pochodzie...
Ich uspokajajce domysy z kad chwil staway si mniej
prawdopodobne. Dziewczyna nie odpowiadaa, a soce
wspinao si coraz wyej na firmament.
Jedna z kobiet znalaza porzucon mask Wilkilen. Na jej
widok Kuy-Kuyen przycisna donie do piersi.
- To moja wina! To moja wina! - powtarzaa. Shampalwe i
Kreskowie zbili si w ciasn gromadk
wok niej. Przeraa ich pacz matki. Z drugiej strony tylko
on mg obudzi Wilkilen, ktra z pewnoci spaa w cieniu
jakiego ukwieconego krzewu.
- Cofn si ciek, ktr przyszlimy - oznajmia
Kuy-Kuyen. Kobiety nie tylko si zgodziy, ale postanowiy do
niej doczy. Nim jednak wyruszyy w powrotn drog,
podskoczyy na dwik gosu:
- A wy co? Dlaczego tak stoicie?
To by Trjlicy, ktry zgodnie z obietnic przyszed, by je
poprowadzi do jaski w Maduinach.
Kuy-Kuyen i kilka innych kobiet pobiegy mu na spotkanie.
- To moja wina, Trjlicy - wyszlochaa ona Cucu-ba. - Nie
przypilnowaam jej.
Czarownik Ziemi chwyci j za ramiona.
- Powoli, Kuy-Kuyen - powiedzia, przybierajc coraz to inne
oblicze. - Uspokj si i opowiedz mi, co si stao.
Ona jednak, zamiast si uspokoi, wci rozgldaa si
nerwowo.
- Wilkilen! - powtarzaa. - Wilkilen!
Inne kobiety musiay j zastpi i wyjani czarownikowi, w
czym rzecz.
- Dlatego postanowiymy zawrci t sam ciek, ktra nas
tu przywioda - powiedziay na koniec.
Trjlicy podszed do Kuy-Kuyen, ktra oddalia si od grupy,
chcc dalej szuka siostry.
- Posuchaj mnie - rzek. - Nie moecie teraz wrci. To
nierozwane. Okrty ju przybijaj do wyspy. Sama rozumiesz
ogrom zagroenia. Id z pozostaymi w stron gr i zabierz swoje
dzieci, a ja poszukam Wilkilen.
- Ja powinnam to zrobi - upieraa si Kuy-Kuyen. - Nie
umiaam jej przypilnowa.
Gdyby na miejscu Trjlicego by Kupuka, kobieta usyszaaby
surow odpowied: Niektre wyrzuty sumienia s lekarstwem,
inne bezczelnoci. Twoje, Kuy-Kuyen, nale do tych drugich.
Dlaczego uwaasz, e twoje oczy mog wszystko i e
potrafiaby unikn kadego nieszczcia? Co, jeli nie
bezczelno, pozwala ci myle, e tam, gdzie jeste, nie moe si
sta nic zego?".
Tak odpowiedziaby jej Kupuka. Trjlicy jednak, bdc
dzieckiem wody, tumaczy jej to znacznie agodniej. Na koniec,
przekonana cierpliw argumentacj czarownika, Kuy-Kuyen
zgodzia si pj z pozostaymi w stron gr.
- Kuy-Kuyen - zapyta Trjlicy - a ty gdzie by jej szukaa?
- W lesie - odpara bez wahania. - Wilkilen kocha las i czsto
po nim spaceruje.
Kobiety i dzieci ruszyy w dalsz drog, a czarownik uda si
na poszukiwanie dziewczyny - bynajmniej nie we waciwym
kierunku.
Wilkilen nie byo w lesie, bo nie byo tam Welenkma. Trjlicy
by wic w bdzie, szukajc jej tam, podobnie jak w bdzie bya
ona, budujc tratw, by speni swoje marzenie. Kto przebywa
na wyspie - ale tym kim nie by jej ukochany.
Bez pomocy staruszki budowa tratwy okazaa si nieatwa.
Mimo to dziewczyna godzinami wizaa grube, lecz lekkie
gazie. Rozumiesz, tratwo? Musisz mnie zanie tylko tam, na
wysp. Nigdzie wicej".
- Rozumiesz, tratwo? - powiedziaa na gos. - Tylko na wysp.
Kiedy uznaa, e konstrukcja jest gotowa, wypchna j na
morze i wdrapaa si na ni.
Tratwa przez jaki czas posusznie pyna, pewnie dlatego, e
zdya pokocha t dziewczyn. Niestety, po przepyniciu
nieco wicej ni poowy drogi day o sobie zna bdy
konstrukcyjne i cao pocza si rozpada.
Wilkilen wiosowaa ze zdwojon si, ale bez pomocy
staruszki to take nie szo jej jak trzeba. Cho wyspa leaa
niedaleko, a morze byo na tym odcinku agodne, dziewczyna
poczua, e nie dotrze do celu. Brakowao jej si, a gazie
rozstpoway si pod ni...
W dali widziaa sylwetki wielkich skal wznoszcych si na
brzegu.
Lewan, biaa wyspa Lulkw, widziaa, co si dzieje.
- Pozwl swojej tratwie si rozpa, Wilkilen. Wybierz dno
morza, bo jest ono lepsze od tego, co czeka ci tutaj...
Trjlicy bdzi po lesie. Wilkilen po morzu. Bdzia te
tratwa, ktra opieraa si rozpadowi, sdzc, e w ten sposb
pomaga dziewczynie dotrze do Welenkma.
Trjlicy, Wilkilen i tratwa. Wszyscy w bdzie.
Obserwujcy morze Syderetycy zauwayli, e kto si zblia.
Przestraszeni, e moe to by jeden z czarownikw, o ktrych
syszeli potworne rzeczy, przygotowali si do ataku. Na rozkaz
dowdcw grupa onierzy wsiada do dwch odzi i ostronie
popyna w stron rozpadajcej si tratwy.
Wilkilen zauwaya odzie i ucieszya si na myl, e nie jest
sama. Kt to si zblia? Czyby Lulkowie wrcili? A moe w
jednej z tych odzi by sam Welenkin? Zamachaa rkami na
powitanie, pewna, e zaogi j widz i pyn jej na ratunek.
Gdy Syderetycy spostrzegli, e tratwa niesie mod kobiet,
ktra w dodatku macha do nich na powitanie, poweseleli.
Najpierw umiechali si ostronie, w obawie przed zasadzk, ale
kiedy podpynli bliej i upewnili si, e wok nie ma nikogo
poza t dziewczyn, zaczli si mia do rozpuku. adnego
czarownika, adnych czarw; tylko wymachujca rkami
dziewczyna.
Ona za zrozumiaa swoj pomyk w chwili, w ktrej
usyszaa ich miech. To nie by miech Welenkma, a tym
bardziej Lulkw, ktrzy w ogle si nie miali. Nie by to take
miech odzi suncych po wodzie. Przypomniaa sobie o wojnie,
o cigych ostrzeeniach Kuy-Kuyen i zrozumiaa, co si dzieje.
Tymczasem w lesie Rubiey Trjlicy nieoczekiwanie spotka
jednego ze swych braci.
- Jestem rwnie zdumiony, co uradowany twoim widokiem,
Welenkinie - rzek mu.
- Wrciem wanie z wyspy Lulkw - odpar tamten.
- Zdyem stamtd zabra kamie alb, nim przypyny
odzie. - Zatrzyma wzrok zotych oczu na twarzy Trjlicego. - A
ty? Mylaem, e udajesz si w Maduiny.
Oblicze Trjlicego wyraao smutek.
- Szukam modszej siostry Kuy-Kuyen. Welenkin zadra.
- Dlaczego? Na pewno wdruje z pozostaymi ku Maduinom.
- Powinna, ale obraa inn drog. Kobiety bezskutecznie jej
szukay. A ja rwnie bezskutecznie przemierzam las...
Trjlicy opowiada, co si zdarzyo, a jednoczenie usiowa
zrozumie wyraz twarzy Welenkma: wicej ni zaniepokojony,
wicej ni przestraszony.
Dlaczego jego bl tak bardzo si rni od mojego?
- zachodzi w gow. Czy Wilkilen nie znaczy dla nas obu
tyle samo?
- Wyspa! - wykrzykn nagle Welenkin, przerywajc jego
rozmylania. - Popyna na wysp!
- Dlaczego?
- Chod ze mn, Trjlicy - mwi gorczkowo.
- Tylko ty, ktry w czci skadasz si z wody, moesz zanie
moj tratw na Lewan. Szybko, bracie!
Bez dalszych wyjanie ruszy biegiem do miejsca na play, w
ktrym ukry tratw. Trjlicy ze wszystkich sil stara si
dotrzyma mu kroku. Pikny Welenkin zwinnie torowa sobie
drog w gszczu, a jego brat truchta z tyu, kaleczc si o
kolczaste krzewy.
W kocu dotarli na wybrzee. Welenkin wycign tratw z
kryjwki, a Trjlicy zanurzy si w wodzie
i zmieni ksztat, by niczym pynce pod prd morskie zwierz
nie brata na plecach ku wyspie.
W pobliu jej brzegw trwao polowanie. odzie
Syderetykw otoczyy z obu stron tratw Wilkilen, ktra nie
miaa ju szans zawrci.
Misaianes doskonale wytresowa swoich ludzi. Karmieni
ofiarami, nie byli zdolni do litoci, bo to by ich zabio.
By moe wanie dlatego celebrowali ponianie wszelkiego
stworzenia, wracajc w ten sposb do poywki, na ktrej wyroli.
mier czowieka bya krtka i prosta. Jeden ruch, uderzenie i
koniec. Ponienie natomiast byo zabaw odbierajc blowi
godno; dug rozgrywk przypominajc Syderetykom wielk
uczt, po ktrej zasypia si wrd resztek.
Przygotowali wic dla Wilkilen dugi rytua upokorzenia.
Nie mogc doj do porozumienia, kto maj zabra na brzeg,
Syderetycy z jednej odzi schwycili j za rk, a ci z drugiej za
dugie rozpuszczone wosy.
Patrzca na to ze swoich posad wyspa Lulkw ujrzaa, jak
szarpi wt posta i zatrzsa si mocno.
- Rozerwij si, zotko. Pozwl swemu ciau rozdzieli si na
dwoje - mrukna. - To bdzie lepsze od losu, ktry ci czeka.
Ale Wilkilen bya ju w odzi, w brudnych apach
Syderetykw.
Nie krzyczaa. Prosia cichutko, z szeroko otwartymi oczami.
Wzywaa Kupuk. Mylaa o starym ojcu Rubiey, w nadziei e
ten umierzy jej bl, tak jak kiedy umierzy swdzenie po
ukszeniach mrwek.
Gdy dopynli do brzegu i zeszli z odzi, Wilkilen miaa krew
w ustach, a jej zesztywniae rce poruszay si w przd i w ty, w
przd i w ty, jak gdyby ciao uparo si, by trwa przy zabawie.
Syderetycy otoczyli j, domagajc si swego. Ci, ktrzy
przywieli dziewczyn, zachowywali si jak jej waciciele,
uzurpujcy sobie prawo do ustalania warunkw gry i
przyjmowania zakadw.
Wyspa Lewan bywaa ju wiadkiem wielkiego cierpienia.
Towarzyszya nieutulonemu alowi Lulkw po rzezi w dolinie;
patrzya, jak pograj si w blu, a potem odchodz do morza,
by umrze bez skazy.
adna z tych rzeczy nie dorwnywaa jednak spojrzeniu
Wilkilen bagajcej bezlitosnych o lito ani widokowi jej
szczupego ciaa, ktre zesztywniao, by sta si niezdatnym do
uytku.
Przemieniony w morsk wod Trjlicy pdzi najszybciej, jak
si dao. Od czasu do czasu na powierzchni wynurza si
fragment jego gowy, by po chwili znw znikn i upodobni si
do morza.
Welenkin sta na tratwie, nie odrywajc wzroku od
przybliajcej si wyspy. Jego rozpacz biega przodem.
O zmierzchu nadesza udrka.
N rozkroi tunik niewinitka, a gdy dziewczyna krzykna,
pi zatkaa jej usta, rozrywajc kciki warg.
Wilkilen przyklka na biaym piasku wyspy Lulkw.
- Chod do mnie! - krzyczao morze. - Chod, chod do mego
domu!
Musiaa doskonale usysze to woanie, bo uniosa gow,
nieoczekiwanym szarpniciem zdoaa si
wyrwa z ap Syderetykw i pobiec ku morzu. Pycizna
cigna si jednak zbyt dugo i dziewczyna nie miaa szans
rzuci si w odmty, nim zostanie ponownie schwytana.
Oprawcy nie chcieli jej jeszcze zabija. Jeden z nich
wycelowa w jej nogi.
Welenkin zobaczy z daleka, jak Wilkilen biegnie do morza, a
potem upada.
Mcia rkami wod, lecz nie udao si jej wsta.
Wyciekajca ze zranionej nogi krew mieszaa si z morsk pian.
Welenkin nie mg ju mwi, ale Trjlicy wcale nie
potrzebowa zachty.
Syderetycy dobiegli do Wilkilen, rozchlapujc czarnymi
butami zakrwawion wod. Jeden odwrci brutalnie ciao
wzywajcej Kupuk dziewczyny.
Musieli j ukara za czysto. By da upust wciekoci,
kopali niewinn po nogach, na ktrych chodzia po lesie, z
warkoczami i bez. Karali usta za Komara Krwiopijc, rce za
mcenie wody, cae ciao za to, e rozjaniao wiat.
Wyspa przemwia do zotookiego czarownika:
- Welenkinie, musisz jej pomc. Musisz j uchroni przed
nienazwan tortur, ktra j tu czeka. Zrozum, Welenkinie, e to
niewinitko ju umiera.
Czarownik dobrze o tym wiedzia. Chwyci uk i przygotowa
dug, pewn strza.
Wyspa Lulkw szeptaa do ucha dziewczyny:
- Kochanie, wykrzesz z siebie jeszcze troch si. Wyrwij si im
i biegnij do Welenkma!
Usyszane imi obdarzyo dziewczyn nieznan dotd moc.
Raz jeszcze uwolnia si z rk oprawcw i pobiega ku tratwie.
Syderetycy wycelowali w ofiar, lecz przygotowana przez
Welenkma strzaa, nieubagana jak mio, zdya j ugodzi w
samo serce.
Wilkilen skonaa wpatrzona w czerwone niebo.
- Dzikuj, Welenkinie - powiedziaa wyspa. Podobnie jak jej
ojciec, niewinna pada w miejscu,
w ktrym morze cofa si ze wstydu.
Dulkancellin zgin od butnego strzau wroga. Dla jego crki
strzaa oznaczaa wybawienie.
- Py! Py do wyspy! - zawoa Welenkin, gdy si
zorientowa, co chce zrobi Trjlicy. - Nie zawracaj! Zanie mnie
do nich! Zanie mnie tam, bracie!
- Sam nic tu nie zdziaasz - odpar mu przyjaciel wody. -
Znacznie wicej moesz zrobi razem z nami.
Welenkin uderza w wod wiosem i piciami.
- Py tam, Trjlicy, albo ci przekln na zawsze!
- Przeklnij, jeli chcesz - odpar Trjlicy, zawracajc ku
Rubieom.
Welenkin zeskoczy z tratwy. Chcia popyn na wysp, lecz
nie mg, bo fale byy posuszne Trj-licemu. Walczy wciekle z
si, ktra go odpychaa. Na prno. Morze jest silniejsze od
pumy. W kocu fale wyrzuciy go na brzeg. Lea bez ruchu z
twarz zagrzeban w piachu.
Trjlicy podszed i stan nad nim.
- Morze przyniesie jej ciao - powiedzia cicho. - Zaczekaj.
Pochowaj t, ktr tylko ty znae. Ja pjd zawiadomi
Kuy-Kuyen. To bdzie tak, jakbym patrzy na niebo i widzia, jak
wyrywaj jego fragment.
Morski prd przynis Wilkilen i pooy j obok Welenkma,
obmyt wewntrz i na zewntrz, bez ladu krwi, zapiaszczon i
zimn.
Czarownik spojrza w stron wyspy i jego oczy zobaczyy to
samo, co zobaczyyby oczy pumy.
Podnis kruch skorup, w ktrej kiedy ya Wilkilen.
- Zanios ci do babci Kush.
Przyciskajc niewinitko do piersi, ruszy do Doliny
Przodkw.
Owad o przezroczystych skrzydach okra go nie-
zauwaony. Osty dumnie prezentoway kwiaty, lecz czarownik
nie wchon ich urody.
Niewinno wiata umara, a on szed j pogrzeba.
WCIEKO POMROKI
Iwona Michaowska-Gabrych