Вы находитесь на странице: 1из 203

H I S T O R Y C Z N E B I T WY

LESZEK PODHORODECKI

WIEDEŃ 1683

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2001
WSTĘP

W 1983 r. obchodziliśmy w kraju trzechsetletnią rocznicę


zwycięstwa pod Wiedniem, zwycięstwa, które najbardziej w
historii rozsławiło oręŜ polski w Europie i obok Grunwaldu
najsilniej utkwiło w świadomości całego narodu. Do dzisiaj
obecna jest wśród nas pamięć tej sławnej batalii, zwłaszcza
gdy zwiedzamy w muzeach bogate zbiory sztuki Wschodu
stanowiące w znacznym stopniu zdobycz wojsk polskich pod
Wiedniem. Liczna rzesza naszych turystów odwiedzających
stolicę Austrii natrafia równieŜ na ślady pamiętnej bitwy, gdy
pełna wraŜeń po obejrzeniu miasta zatrzyma się na chwilę w
kościółku św. Józefa na Kahlenbergu, spod którego niegdyś
Jan III Sobieski kierował walką wojsk sprzymierzonych.
Na temat bitwy wiedeńskiej pisało wielu polskich histo-
ryków i literatów, sporo swych dzieł poświęcili jej malarze i
rzeźbiarze. Nic w tym dziwnego! PrzecieŜ bitwa ta na całe
wieki przesądziła losy Europy Środkowej i Wschodniej.
Zapoczątkowała zmierzch i upadek mocarstwowego dotąd
Imperium Osmańskiego, przyczyniła się do wyzwolenia
ludów bałkańskich z niewoli tureckiej, otworzyła drogę do
rozwoju potęgi państwa Habsburgów, awansującego szybko
do roli czołowego mocarstwa europejskiego. Stworzyła teŜ
warunki do umocnienia pozycji Rosji nad Morzem Czarnym.
Zwycięstwo wiedeńskie było ostatnim wielkim sukcesem
chylącej się juŜ ku upadkowi Rzeczypospolitej szlacheckiej,
4

która wprawdzie odzyskała dzięki niemu po latach Ukrainę i


Podole, utracone na rzecz Turcji w 1672 r., ale nie była w stanie
wyciągnąć większych korzyści dla siebie i nie potrafiła rozszerzyć
swych wpływów na Bałkanach, o czym marzyli od dawna królowie
polscy i wybitni męŜowie stanu. W późniejszych latach upadku,
zaborów i okupacji pamięć Wiednia mobilizowała naród do walki z
ciemięŜcami, dodając mu otuchy, a postać Jana III urosła do
symbolu rycerskich cnót Polaków.
Przez długie lata mieszkańcy stolicy Austrii pamiętali o swych
wybawcach, a i dzisiaj władze Wiednia nie zapomniały o chlubnej
roli wojsk koronnych w bitwie. Dlatego w powołanym przed laty
do Ŝycia komitecie obchodu trzech-setnej rocznicy bitwy
wiedeńskiej znaleźli się przedstawiciele Polski, a w stolicy Austrii
stanął pomnik Jana III Sobieskiego.
„W RZYMIE MAJĄ BYĆ STAJNIE SUŁTANA!"

„Padyszach-gazi jegomość (tj. sułtan), który zimę tę


(1681/1682) spędził w Adrianopolu, postanowił, iŜ na wiosnę
przyszłego roku odbędzie sam we własnej osobie monarszą
wyprawę na cesarza niemieckiego, poniewaŜ na pogranicznych
terenach państwa muzułmańskiego pobudował zamki i palanki
(tj. małe twierdze drewniane — L. P.) oraz siał wielki zamęt,
wybijając nieustannie tamtejszą ludność i grabiąc jej mienie
— pisał turecki kronikarz Silahdar Mehmed aga z Fyndykły.
— We czwartek drugiego miesiąca szabuna (6 sierpnia - L. P.)
za sprawą dostojników państwa pełne świetności buńczuki
sułtańskie zostały tedy wyniesione i zatknięte przed Bramą
Szczęścia*"1.
Decyzja o rozpoczęciu wojny przeciw Austrii nie stanowiła
dla Europy zaskoczenia. JuŜ od połowy XVII w. w polityce
Turcji wobec sąsiadów wzrosły tendencje agresywne. Po
kilkuletnim okresie anarchii i wewnętrznego rozkładu państwa
za panowania chorego i nieudolnego Ibrahima I (1640-1648)
nastąpił okres stabilizacji władzy centralnej pod rządami
sułtanki Turhan, kierującej państwem w imieniu małoletniego
* Brama Szczęścia — pałac cesarski w Konstantynopolu. Zatknięcie przed nim
buńczuków było znakiem do rozpoczęcia wojny.
1
Kara Mustafa pod Wiedniem. Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeńskiej
1683 roku. Z tureckiego przełoŜył i opracował Z. A b r a h a m o wi c z, Kraków 1973, s.
61.
6

Mehmeda IV, zwanego później Avci, tj. Myśliwy (panował w


latach 1648-1687).
W 1656 r. powołała ona na urząd wielkiego wezyra 75-letniego
Albańczyka, Mehmeda paszę Kópriilu. wprawdzie człowieka
gminnego pochodzenia, ale znanego z wielkiego rozumu, energii i
doświadczenia. Uzyskał on tak szerokie kompetencje, Ŝe zdobył
faktycznie władzę dyktatorską. Mehmed pasza Kópriilu
uporządkował stosunki w wojsku i przywrócił dyscyplinę,
zaprowadził porządek w stolicy, zapewnił bezpieczeństwo w całym
państwie. Uczynił to za pomocą drastycznych metod: dokonał
licznych egzekucji wśród opornych dostojników i wielmoŜów. Z
tego powodu doszło do jawnego buntu wielkich feudałów
przyzwyczajonych do bezkarności i samowoli.
Na czele opozycji stanął bejlerbej* Aleppo (dziś Haleb w
północno-zachodniej Syrii), Abaza Hasan pasza. Sułtan nie zgodził
się na Ŝądanie odsunięcia od władzy wszechwładnego Albańczyka,
a wezwany na pomoc syn wielkiego wezyra, Fazyl (tj. Oświecony)
Ahmed pasza, złamał niebawem opór wielmoŜów i pojmał ich
przywódcę, który oddał głowę pod topór kata.
Po śmierci Mehmeda paszy Köpülü (1661) na urząd wielkiego
wezyra powołany został zgodnie z wolą ojca 27-letni Fazyl Ahmed
pasza, człowiek starannie wykształcony i nieco łagodniejszy,
słabego jednak charakteru, co uwidoczniło się w skłonności do
pijaństwa, które zapewne przyczyniło się do jego przedwczesnego
zgonu w 1676 r. Mało energiczny sułtan zadowolony był z rządów
rodu Kópriiluch, zwolniony bowiem został faktycznie ze
wszystkich powaŜniejszych obowiązków państwowych i mógł
spokojnie zajmować się ulubionym myślistwem. Dlatego na urząd
wielkiego wezyra powołał 4 listopada 1676 r. szwagra Fazyla
Ahmeda paszy i dotychczasowego jego kajmakana, tj. zastępcę, a
od 1660 r. namiestnika Sylistrii — Kara (tj. Czarnego) Mustafę
paszę z Merzifonu, małego miasteczka anatolijskiego. Nowy wielki
wezyr
* Bejlerbej — namiestnik prowincji.
7

miał stosunkowo niewielkie doświadczenie wojskowe, walczył


bowiem dotąd tylko pod Kandią, a w 1674 r. dowodził
wyprawą na Ukrainę.
Za rządów wezyrów z rodu Köpülüch został zaprowadzony
ład w państwie i rozpoczęto nową ekspansję w Europie
Środkowej. „Dla Mehmeda IV i dla wezyrów z rodu Köpülüch
wyprawa wojenna miała być zarazem panaceum na bolączki
wewnętrzne, miała zaspokoić ciągłe pretensje wojsk najemnych
(raczej zacięŜnych — L. P.) o podwyŜkę Ŝołdu, dostarczyć
łupu dla janczarów, segbanów i martolosów (rodzaje wojsk
tureckich — L. P.), skarbów do pustej kasy sułtańskiej. Miała
zabłysnąć mitem niezwycięŜalności państwa osmańskiego,
natchnąć nową wiarą tych, co popadli w zwątpienie w powo-
dzenie «świętej wojny»"2.
Jeszcze za panowania Ibrahima I Turcy rozpoczęli wojnę z
Wenecją o Kretę i Morze Egejskie. Początkowo sukcesy
odnosili Wenecjanie, których flota opanowała morze, zajęła
wiele wysepek i dotarła do przylądka Gallipoli w Cieśninie
Dardanelskiej. Niebawem Turcy przeszli do przeciwuderzenia
i 24 czerwca 1645 r. wysadzili na Krecie 50-tysięczną armię. Po
zaciętych walkach, 14 listopada zdobyła ona twierdzę Rethim-
non, a 5 maja 1648 r. znalazła się pod Kandią (Iraklion), gdzie
doszło do długotrwałych walk. ChociaŜ działania wojenne
niebawem ustały na dłuŜszy okres, to jednak Turcy w 1649 r.
odrzucili weneckie propozycje pokojowe. Gdy władzę w Impe-
rium Osmańskim objął Mehmed pasza Köpülü, wznowiono
działania przeciw Republice św. Marka. Flota turecka rozbudo-
wana w szybkim tempie przez wielkiego wezyra wyparła okręty
weneckie z Morza Egejskiego i zdobyła kilka wysp. Latem 1666 r.
Fazyl Ahmed pasza wylądował z potęŜną armią na Krecie i
ponownie przystąpił do oblęŜenia Kandii, którą po zaciętych
szturmach Turcy ostatecznie zdobyli 29 sierpnia 1669 r.3
2
J. R e y c h m a n , Historia Turcji, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
1973, s. 102-103.
3 A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 379, przypis 437.
8
Dopiero po opanowaniu prawie całej wyspy Porta przystała na
pokój, potwierdzający jej zwycięstwo oraz zapewniający
zdobycze terytorialne na Morzu Egejskim. Wenecji pozostawiono
na Krecie tylko trzy niewielkie porty na wybrzeŜu północnym.
Natomiast nie została załatwiona kwestia granicy turecko-
weneckiej w Dalmacji, gdzie dochodziło do incydentów
zbrojnych między obu państwami. Spór o te ziemie załatwiono
dopiero w dwa lata później, tj. w 1671 r.
Jeszcze się nie skończyła wojna z Wenecją, a juŜ w 1661 r.
wybuchła wojna z Austrią spowodowana długotrwałym sporem o
Węgry i Siedmiogród. Protestancki i niepodległościowy odłam
szlachty węgierskiej od dawna buntował się przeciw
nietolerancyjnej i antywęgierskiej polityce Habsburgów.
Niejednokrotnie zwracał się o pomoc do Turcji. Głównym
powodem zadraŜnienia był tym razem Siedmiogród, w którym od
dawna krzyŜowały się wpływy tureckie i habsburskie. Mehmed
pasza Köpülü usunął z tronu nieposłusznego lennika, księcia
Jerzego II Rakoczego, sojusznika Karola X Gustawa w okresie
„potopu". Tron po nim objął powolny Turkom Akos Barcsay.
Po nieudanej próbie odzyskania władzy i śmierci Jerzego II
Rakoczego pretensje do tronu siedmiogrodzkiego wysunął wódz
pokonanego księcia, Janos Kemeny, który przy pomocy cesarza
Leopolda I pokonał Akosa Barcsaya i zdobył władzę. Turcy
zdecydowali się wtedy na interwencję, rozgromili Kemenyego
oraz posiłkujące go oddziały austriackie i osadzili na tronie
posłusznego im Michała Apafiego I.
W ten sposób doszło do wybuchu wojny turecko-austriackiej.
Dwór wiedeński oskarŜył o jej sprowokowanie przywódcę
opozycji węgierskiej, magnata chorwackiego Mikołaja Zrinyiego,
który zmierzał do odnowienia Królestwa Węgierskiego,
niezaleŜnego zarówno od Stambułu, jak i od Wiednia. W 1651 r.
Zrinyi opracował plan wojny wyzwoleńczej spod jarzma
Imperium Osmańskiego.
Od początku działań wojennych Turcy odnosili sukcesy,
zdobywając wiele twierdz i mocno ufortyfikowanych miast,
9

np.: Újvár (dziś Nowe Zamki w Słowacji), Wielki Waradyn dziś


rum. Oradea), Novigrad (Nógrad w Istrii), Nitrę. Atak turecki
został powstrzymany najpierw przez Mikołaja Zrinyi-ego.
Maszerując wzdłuŜ biegu Raby, Turcy dotarli później do
miejscowości Szentgotthárd. gdzie napotkali 60-tysięczną armię
austriacko-niemiecko-francuską pod dowództwem sławnego
marszałka cesarskiego Rajmunda Montecuccolego. Natarcie
ponad 100-tysięcznej armii osmańskiej Fazyla Ahmeda paszy
Köpülü zakończyło się niepowodzeniem i po kilkudniowych
walkach (1-6 VIII 1664 r.) Turcy rozpoczęli odwrót, straciwszy
w bitwie 6000 ludzi.
Austriacy nie wykorzystali sukcesu i nie przeszli do natarcia.
Dwór wiedeński w obawie, by sukcesy na Węgrzech nie
wzmocniły sił opozycji antyhabsburskiej, postanowił wycofać się
z wojny. 10 sierpnia w Vasvar niedaleko Wiednia podpisano
układ pokojowy, pozostawiający w rękach Turków Újvár i
Novigrad. Inne miasta, jak np. Wielki Waradyn i Nitrę Turcy
oddali Austriakom, którzy w zamian wyrzekli się mieszania w
sprawy Siedmiogrodu, uznanego za strefę wpływów Porty.
Ponadto Austriacy wypłacili Turcji 200 tysięcy czarnych groszy
tytułem odszkodowania wojennego. Porta ze swej strony
obiecała nie popierać opozycji antyhabsburskiej na Węgrzech.
Ledwie przebrzmiały echa wystrzałów na Węgrzech i na
Krecie, a juŜ doszło do nowego konfliktu, tym razem z Polską.
„Skierowanie ostrza ekspansji tureckiej na przełomie lat
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XVII w. ku północy nie
moŜe być rozpatrywane tylko w kontekście czysto teoretycznej i
praktycznej koncepcji Köpülü (tj. polityki ekspansji — L. P.).
Nie moŜna bowiem zapominać o tym, Ŝe zakończenie wojny
między Rzecząpospolitą a Rosją, z wyraźnymi tendencjami do
przekształcenia rozejmu z 30 stycznia 1667 r.* w rozejm
antymuzułmański, stwarzało bezpośrednią i niewątpliwie realną
groźbę nie tylko dla planów tureckich na północ
* Mowa o pokoju andruszowskim kończącym długotrwałą wojnę z Rosją o Białoruś i
Ukrainę.
10

od Morza Czarnego, ale i dla bezpieczeństwa samego Imperium


Osmańskiego, przede wszystkim zaś Chanatu Krymskiego.
Stała groźba antytureckiej ligi cesarza, papieŜa i Wenecji
powiększona została przez moŜliwość utworzenia u północnych
granic państwa sułtańskiego nowego przymierza skierowanego
przeciw Porcie. Jest rzeczą oczywistą, Ŝe Turcja nie mogła
przyglądać się temu obojętnie. Wtedy zapewne zrodziła się
koncepcja wojny z Polską i Rosją, oczywiście z kaŜdym z tych
państw oddzielnie" 4.
Za pretekst do wojny z Polską posłuŜył Turkom fakt poddania
się pod władzę sułtana Kozaków zaporoskich hetmana Piotra
Doroszenki (1669), rozczarowanych podziałem Ukrainy między
Polskę i Rosję oraz łudzących się, Ŝe przy pomocy Porty uda im
się odtworzyć państwo ukraińskie. Najazd turecki na nie
przygotowaną do wojny Rzeczpospolitą w 1672 r. zakończył się
pełnym sukcesem Osmanów. 28 sierpnia padł Kamieniec
Podolski, a 16 października zawarty został pokój w Buczaczu, na
mocy którego Turcja zatrzymywała Podole i podległą Polsce
część Ukrainy. Rzeczpospolita spadła do roli lennika sułtana i
miała wypłacać haracz w wysokości 22 tysięcy złotych rocznie.
Sejm jednak nie zatwierdził haniebnych warunków układu i
zadecydował kontynuowanie wojny, uchwalając wysokie
podatki na wojsko. Na jego czele stanął hetman wielki koronny
Jan Sobieski, który 11 listopada 1673 r. rozgromił Turków pod
Chocimiem. To wspaniałe zwycięstwo zapewniło niebawem
koronę Sobieskiemu, nie zabezpieczyło jednak kraju przed
dalszymi najazdami Turków.
Wiosną 1674 r. przed pałacem sułtańskim znowu zatknięto
buńczuki oznaczające nową kampanię. Tym razem nawała
turecka skierowała się przeciw Rosji. Sułtan chciał jej odebrać
Ukrainę prawobrzeŜną, zajętą uprzednio przez wojska carskie.
Słaba armia rosyjska prawie bez walki wycofała się za Dniepr.
Jan III nie dał się zwieść tureckim obietnicom rokowań
4
Z. W ó j c i k . Rzeczpospolita wobec Turcji i Rosji 1674-1679, Wrocław-Warszawa-
Kraków-Gdańsk 1976. s. 15.
11

i zaproponował Rosji współdziałanie. Zdawał sobie sprawę, Ŝe po


klęsce Rosji nastąpiłby kolejny atak na Rzeczpospolitą.
Gdy dowodzona przez króla armia polska usiłowała wyjść
Turkom na tyły, ci rozpoczęli pospieszny odwrót. W ręce polskie
dostała się wówczas znaczna część Ukrainy. Wiosną 1675 r. w
granice Rzeczypospolitej wkroczyła silna armia turecka. 24
sierpnia Jan III rozgromił pod Lwowem ordę tatarską, po czym
ruszył przeciw głównym siłom nieprzyjaciela oblegającym
wówczas dzielnie bronioną Trembowlę. Unikając spotkania z
niezwycięŜonym wodzem polskim, Turcy wycofali się za Dniestr.
Ale w następnym roku znowu uderzyli na Polskę potęŜnymi
siłami, dowodzonymi przez paszę Damaszku Szejtana (tj. Szatana).
Sobieski spotkał nieprzyjaciela w warownym obozie pod
śórawnem i powstrzymał jego dalszy marsz w długotrwałych
walkach pozycyjnych.
17 października 1676 r. podpisany został traktat pokojowy.
Rzeczpospolita uzyskała zwolnienie od haraczu, natomiast
Kamieniec Podolski, Ukraina i Podole pozostały przy Turcji.
Ukraina zachowała kozacki samorząd, znaczna zaś część Podola
przeszła pod bezpośredni zarząd turecki. Kościoły zamieniono na
meczety, a ziemie porzucone przez zbiegłą do Polski szlachtę
przydzielono sipahom* jako lenna. Stolicą paszałyku** osmańs-
kiego na zdobytych terenach został Kamieniec Podolski,
zamieniony wkrótce w potęŜną twierdzę. W celu ułoŜenia
ostatecznych warunków pokoju wysłano w poselstwie do Turcji
wojewodę chełmińskiego Jana Gnińskiego.
Teraz agresja Porty zwróciła się przeciw Rosji. JuŜ latem 1677
r. ponad 80-tysięczna armia turecka wtargnęła na Ukrainę
moskiewską z zamiarem opanowania jej, a zwłaszcza głównych
ośrodków miejskich — Kijowa i Czehrynia. Na miejsce Piotra
Doroszenki, który dostał się w ręce rosyjskie, Turcy powołali na
urząd hetmana Ukrainy Jerzego Chmielnickiego, nieudolnego
* Sipah — lennik sułtana w Imperium Osmańskim. śołnierz pospolitego ruszenia.
** Paszałyk — okręg administracyjny, odpowiednik województwa.
12
syna wielkiego wodza kozackiego — marionetkę muzułmańskich
mocodawców. W sierpniu wojska tureckie obiegły Czehryń,
niebawem jednak poniosły klęskę pod BuŜynem i wycofały się z
Ukrainy. PoraŜka ta jeszcze bardziej zmobilizowała Turków do
walki, toteŜ gdy w Stambule pojawił się poseł rosyjski z
propozycją układów pokojowych, zdecydowanie mu odmówiono
przystąpienia do rozmów i dano do zrozumienia, Ŝe Porta szykuje
się do jeszcze silniejszego uderzenia.
W lipcu 1678 r. nowa, wielka armia turecka, wsparta posiłkami
tatarskimi, mołdawskimi i wołoskimi, pod wodzą samego Kara
Mustafy obiegła Czehryń. Po miesiącu zaciętych walk miasto
wpadło w ręce Turków. Klęska wojsk carskich odbiła się wówczas
głośnym echem w całej Europie. Podejmowane przez Moskwę
próby wciągnięcia do wojny Polski i Austrii nie powiodły się.
Sobieski bowiem zmienił wtedy kurs polityki zagranicznej
Rzeczypospolitej i usiłował odzyskać Śląsk oraz Prusy, Austria
natomiast szykowała się do wojny z Francją Ludwika XIV i nie
myślała wcale walczyć na dwa fronty.
PoniewaŜ osamotniona Rosja nie mogłaby sprostać przeŜy-
wającemu renesans swej potęgi Imperium Osmańskiemu, dlatego
usiłowała zakończyć wojnę, zanim Turkom uda się osiągnąć nowe
sukcesy militarne. Podjęte z inicjatywy moskiewskiej rokowania z
Krymem uwieńczane zostały traktatem rozejmowym w
Bakczysaraju, podpisanym 3 stycznia 1681 r. W marcu
następnego roku ratyfikował go Mehmed IV, co oznaczało
zakończenie stanu wojny równieŜ z Turcją. Zawarty na 20 lat
rozejm ustalał jako linię graniczną między obu państwami rzekę
Dniepr, pozostawiając we władaniu rosyjskim Kijów z okręgiem.
Tereny miedzy Dnieprem i Bohem miały być nie zasiedloną
pustynią, natomiast ZaporoŜe ,uznano za strefę turecką. W ten
sposób granice Imperium Osmańskiego zostały jeszcze bardziej
przesunięte na północny wschód i sięgały tak daleko, jak jeszcze
nigdy dotąd w historii.
Uwaga Turcji zwróciła się teraz znowu w stronę Węgier.
Zdaniem Węgrów haniebny pokój vasvarski wywołał wśród
13

szlachty nową falę oburzenia na dwór wiedeński, którego


postępowanie uwaŜano powszechnie za zdradę. W tej sytuacji
niektórzy z panów węgierskich znowu zaczęli szukać oparcia w
Turcji, chociaŜ zdawali sobie sprawę z niepopularności takiego
kroku. Sam Mikołaj Zrinyi nie popierał tych planów i starał się
powiązać sprawę swego kraju z anty habsburską polityką
Ludwika XIV, ale w trakcie rokowań z posłem francuskim
zginął niespodziewanie na polowaniu. Po jego śmierci opozycją
węgierską kierował palatyn Ferenc Wesselényi, który
zorganizował spisek przeciw Habsburgom. Spisek został
wykryty, a jego przywódcy straceni (sam Wesselényi zmarł
wcześniej).
Dla Leopolda I spisek stał się dogodnym pretekstem do
zaprowadzenia na Węgrzech rządów terroru i zlikwidowania
resztek stanowej samodzielności tego kraju. Równocześnie
władze wiedeńskie rozpoczęły najostrzejszą — jak dotąd —
walkę z protestantyzmem, stanowiącym wyznanie całej
patriotycznej i antyhabsbursko nastawionej szlachty węgierskiej.
W obawie przed prześladowaniami tysiące ludzi schroniły się
w Siedmiogrodzie, skąd w 1672 r. wtargnęły na teren Górnych
Węgier, wszczynając powszechne powstanie zbrojne. I KI 1678
r. dowodził nim zdolny dyplomata i organizator Emeryk
Thököly, syn hr. Stefana, właściciela znacznych majątków
ziemskich na Węgrzech Górnych i w Siedmiogrodzie, jednego z
członków spisku Wesselényiego.
Po śmierci ojca w 1670 r. Emeryk Thököly zbiegł do
Siedmiogrodu i rychło wstąpił w szeregi wojsk powstańczych,
lecz ze względu na młody wiek nie od razu stanął na ich czele.
„Niepospolity ten pod kaŜdym względem człowiek zdołał
skoncentrować rozproszone po całych Węgrzech oddziały
powstańcze, dotychczasową walkę podjazdową przekształcić w
regularną wojnę, terytorialnemu i moralnemu rozbiciu Węgier
przeciwstawić jednolity plan polityczny o konkretnym celu i
śmiałych środkach działania"5.

5
K. K o n a r s k i , Polska przed odsieczą wiedeńską, Warszawa 1914, s. 108.
14
Powstanie węgierskie spotkało się z Ŝyczliwą postawą Turcji,
chociaŜ sam wezyr Fazyl Ahmed pasza przeciwny był otwartej
interwencji, a takŜe wojującej z Austrią Francji i króla Jana III
Sobieskiego. Korzystając z zaangaŜowania Habsburgów w wojnie z
Francją nad Renem (wojna Ludwika XIV z koalicją państw
europejskich w latach 1672-1679) powstańcy, zwani powszechnie
kurucami, zaczęli odnosić powaŜne sukcesy, co zmusiło dwór
wiedeński do odwołania poprzednich ostrych zarządzeń,
przywrócenia samorządu stanowego na Węgrzech i osłabienia akcji
antyprotestanckiej.
Thököly jednak nie uznał decyzji cesarskich i w dalszym ciągu
prowadził walkę, chociaŜ stracił sporo zwolenników. Gdy po
traktatach pokojowych z koalicją w Nymwegen, St. Germain i
Fontainebleau w latach 1678-1679 Francja przestała interesować się
sprawami węgierskimi, a Jan Sobieski pogodził się z Wiedniem,
Thököly został osamotniony i w lipcu 1682 r. uznał się lennikiem
sułtana. Za cenę 40 tysięcy talarów haraczu rocznie uzyskał tytuł
królewski i protektorat sułtana w walce przeciw absolutyzmowi
Leopolda I.
Do związku z Imperium Osmańskim skłoniła Węgrów w
znacznej mierze sytuacja w Siedmiogrodzie, gdzie za cenę haraczu
ludność wszelkich wyznań i narodowości miała pod opieką Porty
liczne swobody, a kultura węgierska i myśl polityczna w niczym
nie były skrępowane. JuŜ w 1677 r. Węgrzy usiłowali przekupić
Kara Mustafę sumą pięciu tysięcy talarów, ale poseł cesarski dał 30
tysięcy i odsunął na pewien czas interwencję turecką. Ale nie na
długo! Chciwość wielkiego wezyra była ogromna, toteŜ Thököly
„posłał mu wielki majątek i dopiął swego". Kara Mustafa wyjednał u
sułtana list przymierny* dla wodza powstańców węgierskich. Ten
czym prędzej wysłał swego posła do Turcji. „Zamydliwszy
wielkiemu wezyrowi madziarskim złotem oczy, przedłoŜył mu i
perswadował sprawę odebrania i wyzwolenia z rąk Niemców
utraconych
* List przymierny — oficjalne pismo dyplomatyczne sułtana, zapewniające utrzymanie
przyjaznych stosunków z danym państwem.
15

przez się (tj. Węgrów) ziem Węgier Środkowych... wreszcie


zaś prosił o pewną liczbę wojska. Mimo tedy, Ŝe do końca
pokoju újvárskiego (rozejmu w Vasvár — L. P.) pozostały
jeszcze dwa lata, (wielki wezyr) przez swą nieszczęsną
chciwość dopuścił się jednak złamania układów" 6.
Kronikarz turecki twierdzi, Ŝe Kara Mustafa był butnym i
chciwym człowiekiem, niewdzięcznikiem i zarozumialcem,
skłonnym do awanturniczych wojen. Przeciągnąwszy na swą
stronę janczaragę*, wezyra Bekri Mustafę paszę, namówił go
do zorganizowania demonstracji janczarów na rzecz wojny.
Sułtanowi oświadczono na posiedzeniu dywanu, Ŝe korpus
janczarski woła: „Po cóŜ karmi nas padyszach? Od tej
bezczynności robią się z nas niezdary. My chcemy wojny,
chcemy pójść i odebrać od nieprzyjaciela kufry nasze, co się
zostały nad Rabą" (w przegranej bitwie 1664 r. — L. P.)7.
Sam sułtan był przeciwny wojnie, toteŜ Kara Mustafa uciekł
się do podstępu, by pozyskać go dla swoich planów.
Pogranicznym dostojnikom rozkazał pisać listy do monarchy
ze skargami na gwałty ze strony Niemców oraz przysłać
świadków do Stambułu, by potwierdzili wiarygodność tych
relacji. „W końcu skusił padyszacha niby szatan. W swej
Ŝarliwości i poczuciu honoru szach (tj. sułtan) zawrzał i
zapałał (gniewem), a potem postanowił podjąć wyprawę i
zaczął ściągać wojsko"8. Decyzja o wojnie zapadła na wielkiej
radzie w Topkapi Sarayu 6 sierpnia 1682 r.
Zrzucenie winy za wywołanie wojny na samego Kara
Mustafę byłaby jednak zbytnim uproszczeniem sprawy, za
wielkim wezyrem stały bowiem koła dworskie i wielcy
feudałowie, zainteresowani polityką ekspansji.
Na próŜno poseł cesarski Albrecht Caprara starał się
utrzymać pokój. 9 kwietnia 1682 r. rozmawiał na audiencji z
Mehmedem IV,
* Janczaraga — dowódca janczarów.
6
A b r a h a m o w i e z, op. c/7., s. 42.
7
TamŜe, s. 58.
8
TamŜe.
16

22 kwietnia konferował z Kara Mustafą, ale rokowania te nie


dały rezultatu. W ostatniej chwili Caprara starał się jeszcze
odwrócić niebezpieczeństwo od Austrii i skierować agresję
turecką w inną stronę. „Z wszystkiego, co mi jest wiadomem
— pisał cynicznie 6 lipca do cesarza — sądzę, Ŝe byłoby
moŜliwe za cenę powaŜnej sumy pienięŜnej odsunąć od nas
wojnę i skierować ją na Polskę"9. Ale w Stambule wkrótce
zapadła juŜ decyzja o kierunku agresji. 21 grudnia 1682 r.
Caprara został więc przyprowadzony przed oblicze janczaragi.
Oświadczono mu, Ŝe jeśli nie zostanie wydana Turkom
twierdza Jawaryn (dziś Györ na Węgrzech), to dojdzie do
wojny. Poseł odpowiedział, Ŝe zamek moŜna zdobyć tylko za
pomocą szabli, a nie przez rokowania.
Odmowa wydania Jawaryna, zupełnie zrozumiała z racji jego
znaczenia dla Austrii, oznaczała więc wojnę. 2 stycznia 1683 r.
jeszcze raz wystawiono buńczuki przed pałacem sułtana w Stam-
bule. Ze strony tureckiej wojnę miał prowadzić nie tyle sułtan, co
Kara Mustafa, o którym jeden z weneckich obrońców Kandii
wyraził się, iŜ „nie zazna spokoju, dopóki bazyliki św. Piotra
(w Rzymie) nie przerobi na stajnie sułtana" l0.
Po zdobyciu Konstantynopola cesarze tureccy uwaŜali się za
następców cesarzy bizantyjskich i marzyli o odbudowie
Imperium Rzymskiego pod swoim panowaniem. Dlatego przez
długie lata odmawiali Habsburgom prawa do tytułu cesarskiego
i traktowali ich jako głównych przeciwników w realizacji
swych dalekosięŜnych planów.
Marzenia Kara Mustafy o zdobyciu Rzymu podzielała cała
ekipa rządząca w Stambule. W Europie zdawano sobie dobrze
sprawę z tureckich zamiarów. Świadczy o tym najlepiej utwór
9
K o n a r s k i, op. cit., s. 113-114.
10
DąŜenia do opanowania ziem dawnego Imperium Rzymskiego syg
nalizuje Abrahamowicz, op. cit., s. 382, przypis 9. Cytat ze słów
obrońcy Kandii zob. N. A. de S a l v a n d y. Jan III Sobieski, wyd. 6.
Warszawa 1920, s. 231. O wspomnianym później poemacie Kanavelovicia
zob. J. S 1 i z i ń s k i, Jan III Sobieski w literaturze narodów Europy, Warszawa
1979, s. 198.
17

współczesnego wypadkom poety dubrownickiego Petara Ka-


navelovicia pt. Pjesan slavnomu kralju poljačkomu hanu Sobieski,
Turska predobitniku i Beća obranitelju (Pieśń sławnemu królowi
polskiemu Janowi Sobieskiemu, pogromcy Turków i obrońcy
Wiednia), w którym autor wkłada w usta sułtana obietnicę, Ŝe po
zdobyciu Rzymu przez Turków nakarmi swego rumaka przed
ołtarzem w bazylice św. Piotra.
Czy jednak Imperium Osmańskie było na tyle potęŜne, by sułtan
mógł zrealizować aŜ tak dalekosięŜne zamiary?
W drugiej połowie XVII w. Turcja osiągnęła największe w
historii rozmiary terytorialne. Opanowała wschodnią część basenu
Morza Śródziemnego, zawładnęła Marokiem, wybrzeŜami
dzisiejszej Erytrei, Omanem, AzerbejdŜanem, zachodnim Iranem,
zdobyła sobie enklawy w Indiach, rozszerzyła granice na Ukrainie.
Pod jej władzą znajdował się cały Półwysep Bałkański, Azja
Mniejsza, Bliski Wschód, kraje Maghrebu, północne i wschodnie
wybrzeŜe Morza Czarnego, Kaukaz i odległy Jemen. Ogromne
państwo obejmowało w sumie ponad 6 mln km2 i liczyło około 30
mln mieszkańców, a więc znacznie więcej niŜ najludniejsza
wówczas w Europie Francja (ok. 20 mln). Potęga militarna
Imperium Osmańskiego od dawna budziła postrach u wszystkich
sąsiadów, a dochody skarbu Porty przewyŜszały znacznie dochody
kaŜdego państwa europejskiego, Polski zaś kilkunastokrotnie.
Mimo to świetność Turcji była juŜ tylko pozorna, kryła w sobie
znamiona przyszłego upadku!
W ciągu XVI w. Turcja osiągnęła szczyt potęgi i we wszystkich
wojnach kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Ale juŜ pod
koniec tego stulecia weszła w tzw. epokę stagnacji i znalazła się u
schyłku świetności. W ciągu XVII w. wystąpiły wyraźnie pierwsze
objawy kryzysu, widoczne szczególnie w stale postępującej
dewaluacji pieniądza, zmniejszających się dochodach skarbu
sułtańskiego, zmniejszających dochodach z handlu, łupów
wojennych i haraczu, ściąganego od krajów zaleŜnych.
Jednocześnie stale rosły wydatki
18

państwowe, zwłaszcza na wojsko, zaczęły występować róŜne


zjawiska negatywne, jak np. kupczenie stanowiskami i urzę-
dami, bunty chłopskie wywołane rosnącym uciskiem społecz-
nym, szerzenie się anarchii feudalnej oraz upadek bezpieczeń-
stwa na drogach i szlakach handlowych, wzrost zbójnictwa i
inne. Władze centralne traciły autorytet, a lokalna administracja
stawała się coraz bardziej niezaleŜna od stolicy. Doszło do
ogólnego upadku dyscypliny, co osłabiało sprawność działania
niezawodnej dotąd administracji.
Stopniowo narastał kryzys w rolnictwie pozbawiający skarb
państwa źródeł dochodu. W Imperium Osmańskim utrwalił się
system lennego władania ziemią. Majątki: timary — o
niewielkiej lub średniej dochodowości, ziamety — o duŜej
dochodowości i hass — specjalne o najwyŜszej dochodowości,
przydzielane były zasłuŜonym Ŝołnierzom, dowódcom,
dostojnikom państwa i rodzinie panującego. Władający tymi
lennami feudałowie nie byli dziedzicznymi właścicielami
ziemi, formalnie naleŜały one do sułtana, faktycznie zaś do
uprawiających je chłopów. Postępujący stopniowo kryzys
systemu lennego, wynikły z ogólnego zastoju gospodarczego i
spadku dochodów z rolnictwa, spowodował: zmniejszenie się
zainteresowania sipahów swoimi dzierŜawami, porzucanie ich,
przenoszenie się do miast lub innych regionów kraju, uchylanie
się od słuŜby wojskowej.
Wobec zmniejszających się dochodów władze Porty zaczęły
systematycznie zwiększać wymiary podatków, co w konsek-
wencji prowadziło często do ruiny gospodarstw chłopskich.
Rezultatem takiej polityki były bunty chłopskie, masowe
zbiegostwo do miast lub w inne regiony kraju, wyludnianie się
bardziej wyzyskiwanych prowincji.
RównieŜ rzemiosło, zorganizowane w przestarzały juŜ
system cechowy, znalazło się w zastoju. Niekorzystnie od-
działywało na produkcję ogólne rozprzęŜenie w państwie,
ucisk i naduŜycia ze strony wielmoŜów, brak poczucia
pewności
19

i praworządności. Ciasnota rynku wewnętrznego ograniczała


moŜliwości zbytu wyrobów rzemiosła, a rosnąca konkurencja ze
strony towarów francuskich, angielskich, holenderskich i
włoskich prowadziła do wypierania rodzimej produkcji.
Imperium Osmańskie stopniowo stawało się dla bardziej
rozwiniętych państw Europy typowym rynkiem kolonialnym,
dostarczającym surowców w zamian za gotowe wyroby, a
dystans dzielący poziom gospodarki tureckiej od europejskiej
nieustannie się powiększał. W produkcji rzemieślniczej wyjątek
stanowiły: tkactwo, garbarstwo i przemysł zbrojeniowy, roz-
wijające się w dalszym ciągu pomyślnie i mające wysoką markę
za granicą.
Ogólny zastój gospodarczy i narastające zjawiska kryzysowe
odbiły się na potędze militarnej państwa. Wojsko tureckie
dzieliło się wówczas na dwa podstawowe rodzaje broni: oddziały
sułtana otrzymujące Ŝołd ze skarbu państwa, stacjonujące w
Stambule i okolicznych twierdzach oraz siły prowincjonalne
lenników, złoŜone z oddziałów nadwornych i pospolitego
ruszenia powoływanego pod broń na wypadek wojny. Siły
zbrojne Turcji opierały się początkowo na systemie pospolitego
ruszenia lenników sułtana (dzierŜawców timarów i ziametów)
zobowiązanych do słuŜby wojskowej z tytułu otrzymanej we
władanie ziemi.
Wzrost grupy wielkich feudałów i zmniejszenie się liczby
drobnych i średnich dzierŜawców doprowadziły do spadku
liczebnego tych wojsk. W XVII w. w Imperium Osmańskim było
3192 ziametów i 50 160 timarów zobowiązanych do wystawienia
łącznie 126 000 Ŝołnierzy; faktycznie udawało się zmobilizować
na poszczególne kampanie niewiele więcej niŜ połowę tej liczby.
Chcąc zapobiec upadkowi armii, władze tureckie stopniowo
powiększały liczbę wojsk zawodowych. Dzieliły się one na
piechotę i jazdę. Trzon piechoty stanowił korpus janczarów,
pierwotnie rekrutujący się z przymusowo pobranych chłopców
chrześcijańskich, skoszarowanych w Stambule oraz Adrianopolu
(dziś Edirne) i wychowywanych
20

w ślepym posłuszeństwie i fanatyzmie muzułmańskim. Po


zaniechaniu przymusowej branki korpus janczarów rozrósł się do
100 000, z czego tylko 55 000 było właściwymi Ŝołnierzami.
Równocześnie jednak stracił wiele na wartości, zwłaszcza po
uzyskaniu prawa do zawierania małŜeństw i zajmowania się
rzemiosłem.
Oprócz janczarów w skład piechoty zawodowej wchodzili:
kadeci — uczniowie szkół janczarskich, Ŝołnierze przewoŜący
armaty, bombardierzy obsługujący moździerze, artylerzyści,
saperzy i minerzy. Ponadto róŜne słuŜby pomocnicze, jak np.:
straŜnicy lasów pogranicznych, inŜynierowie wyspecjalizowani
w zakładaniu obozów, felczerzy i chirurdzy, słuŜby
transportowe, zbrojmistrze, przyboczni łucznicy sułtana,
orkiestra wojskowa.
Konnica zawodowa nazywana w Polsce sipahami gwardii
dzieliła się na kilka rodzajów, a więc: sipahów, silindarów-
mieczników, lekkozbrojnych ulufecilerów i gariblerów, deli, tj.
szalonych, czyli harcowników, przybocznych gwardzistów
sułtana — muteferików oraz Ŝołnierzy jednostek pomocniczych.
Wojska te były znacznie lepiej uzbrojone niŜ pospolite ruszenie i
bardziej zdyscyplinowane, toteŜ ich wartość bojowa była dość
wysoka. W XVII w. liczba zawodowej jazdy tureckiej sięgała 16
000-20 000 ludzi. Tak mocno rozbudowana armia zawodowa
powaŜnie obciąŜała skarb państwa. Jej morale w porównaniu z
dawnymi czasy znacznie się obniŜyło, upadła dyscyplina, toteŜ
w razie nieotrzymania na czas Ŝołdu (co wobec częstych pustek
w skarbie zdarzało się niejednokrotnie) buntowała się i grabiła
własną ludność.
Najwięcej zawodowych Ŝołnierzy dostarczały Imperium
Osmańskiemu prowincje: Bośnia, Hercegowina, Czarnogóra,
ponadto pasterskie ludy Kurdystanu. Armia turecka — podobnie
jak całe państwo — stanowiła zlepek róŜnych narodowości,
połączonych wspólną religią — islamem, stanowiącym istotny
czynnik ideologiczny, zwłaszcza w czasie wojen toczonych z
chrześcijańskimi państwami Europy.
21

Żołnierzy osmańskich cechowała na ogół duża waleczność i


biegłość w walce na białą broń, natomiast w starciu
ogniowym, odgrywającym coraz większą rolę w bitwach XVII
w., byli mniej odporni. Uzbrojenie armii tureckiej było
róŜnorodne, lecz nie ustępujące pod względem jakości armiom
europejskim, z wyjątkiem sipahów pospolitego ruszenia.
Główną bronią janczarów były tzw. janczarki w istocie duŜe
rusznice kalibru 12-27 mm, z lontowym zamkiem i
celownikiem płytowym. Ustępowały one muszkietom
europejskim celnością oraz zasięgiem strzału, toteŜ w drugiej
połowie XVII w. dowództwo tureckie zaczęło wyposaŜać swe
wojska równieŜ w nowocześniejszą broń, wzorowaną na
europejskiej.
Po reformach rodu Köprülüch skuteczność ognia kompanii
janczarskich znacznie wzrosła, w dalszym ciągu jednak nie
dorównywała wojskom polskim i zachodnioeuropejskim.
Natomiast w walce na białą broń, szablami, janczarzy bili się
dzielnie i byli niebezpieczni nawet dla najlepiej wyszkolonych
oddziałów europejskich. Uzbrojenia ochronnego nie nosili,
ubrani byli jedynie w grube kaftany sukienne i szarawary.
Jako broni zaczepnej jazda turecka uŜywała szabli oraz
długich koncerzy, długich i cięŜkich kopii lub lŜejszych spis, a
takŜe dzirytów słuŜących do miotania i noszonych w pochwie
po trzy sztuki (była to głównie broń agów*), berdyszy i
łuków. Natomiast rzadkością były w armii tureckiej pistolety,
noszone na wzór zachodnioeuropejski w skórzanych olstrach,
pokrytych aksamitem i ozdobionych haftami lub lśniącymi
gwoździami.
Ogromna większość starych rycin przedstawia jeźdźców
tureckich wyłącznie w turbanach, kaftanach i hajdawerach,
bez Ŝadnego uzbrojenia ochronnego. Tylko niektóre oddziały
cięŜkiej jazdy miały szyszaki na głowach, kolczugi, juszmany
(tj. kolczugi połączone z płytkami metalowymi) i bechtery (tj.

* Aga — wyŜszy oficer turecki.


22
zbroje płytkowo-kolcze). Natomiast niemal wszyscy jeźdźcy
uŜywali tarcz, kałkanów; sporządzonych z gałązek spowitych
jedwabiem, ze stalowymi lub srebrnymi umbami. Kałkany
stanowiły czasem istne klejnoty sztuki, wysadzane drogimi
kamieniami i owijane plecionką ze złotogłowiu.
Zawodowi sipahowie oraz bogaci sejmenowie z pospolitego
ruszenia ozdabiali swe stroje skórami lampartów, lwów i innych
zwierząt, a takŜe piórami ptaków. Rzędy końskie były u nich
niejednokrotnie równieŜ dziełami sztuki. Jazda pospolitego
ruszenia była mało zdyscyplinowana i nie przedstawiała duŜej
wartości bojowej, natomiast sipahowie zawodowi stanowili
powaŜną siłę, groźną dla kaŜdego przeciwnika.
Doskonała niegdyś artyleria turecka straciła juŜ swą przewagę
nad artylerią europejską, w dalszym ciągu jednak miała powaŜne
walory bojowe. Była przede wszystkim bardzo liczna i
dysponowała róŜnorodnym kalibrem dział, od najcięŜszych o
wagomiarze ponad 40 okka, tj. wyrzucających pociski wagi ponad
50 kg, aŜ do lekkich, o wagomiarze poniŜej 10 okka, tj. ponad 10
kg. Ponadto mieli Turcy wielkie moździerze. Instruktorami w
artylerii osmańskiej byli przewaŜnie doskonali fachowcy
francuscy, przysłani sułtanowi przez Ludwika XIV. Przyczynili
się oni do podniesienia na wysoki poziom tego rodzaju broni.
RównieŜ duŜe walory bojowe reprezentowały wojska
inŜynieryjne, szczególnie oddziały minierów wyspecjalizowanych
w zdobywaniu twierdz oraz saperów, specjalistów od budowy
mostów. Korpus inŜynierów składał się głównie z cudzoziemców,
zwłaszcza Francuzów, oraz specjalistów z podbitych państw
bałkańskich, przede wszystkim Wołochów i Mołdawian.
Flota turecka w tym okresie dzięki reformom Kópruluch
znacznie podniosła swą wartość bojową, chociaŜ w dalszym ciągu
bardziej nadawała się do działań korsarskich niŜ regularnych walk
na morzu. Przed kampanią wiedeńską składała się z około 200
jednostek obsadzanych przez ponad 20 000 marynarzy, głównie
Greków.
23
Siłę militarną Imperium Osmańskiego uzupełniały wojska
lenników sułtana: chana krymskiego, hospodarów Mołdawii i
Wołoszczyzny oraz bejów Tunisu i Algierii. Największą
wartość bojową przedstawiały oddziały jazdy tatarskiej, nie-
zwykle szybkie, ruchliwe, odporne na trudy Ŝycia wojskowego.
Składały się one z wojowników szlacheckich — bejów i
murzów — doskonale uzbrojonych w łuki, dziryty, dzidy,
szable i koncerze, pancerze, tarcze, szyszaki oraz znacznie
liczniejszych karaczów, czyli czerni. Ci byli na ogół nędznie
uzbrojeni, często tylko w masłaki, tj. ostre kości lub kawałki
Ŝelaza osadzone na gibkim drzewie. Szabla, a nawet łuk
naleŜały u nich do rzadkości. Tatarzy dosiadali niezwykle
szybkich i odpornych na trudy koników, bachmatów, dzięki
czemu potrafili przebyć jednego dnia ponad 100 km, tym
bardziej Ŝe prowadzili zawsze ze sobą zapasowe konie.
Wojska obu hospodarów, złoŜone przewaŜnie z lekkiej
jazdy, przedstawiały znacznie mniejszą wartość bojową.
Wojując z chrześcijańskimi pobratymcami w interesie Turcji,
ciemięŜycielki ludów bałkańskich, niejednokrotnie przecho-
dziły na ich stronę. Wojska Tunisu i Algieru nie brały udziału
w wojnach przeciw Polsce i Austrii 11.
Oceniając ogólnie potęgę militarną Imperium Osmańskiego,
naleŜy stwierdzić, Ŝe mimo zasygnalizowanych tu przejawów
narastającego kryzysu była wciąŜ ogromna, zdolna do zadania
potęŜnego ciosu kaŜdemu przeciwnikowi. Dowiodły tego zresztą
późniejsze działania wojenne przeciw Świętej Lidze. Reformy
Kópruluch znacznie wzmocniły tę potęgę, były jednak zbyt
powierzchowne, by mogły powstrzymać na dłuŜszy okres
narastający kryzys i zapobiec przyszłemu upadkowi państwa.

11
Stosunki wewnętrzne w Imperium Osmańskim oraz jego potęgę militarną
opracowano głównie na podstawie: J. R e y c h m a n , Historia Turcji, Wrocław-
Warszawa-Kraków-Gdańsk 1973; Z. śygulski jun., Broń w dawnej Polsce, Warszawa
1937, s. 233-239; J. W i m m e r . Wyprawa wiedeńska 1683 roku. Warszawa 1975, s.
24-32.
24
Zanim doszło do wielkiej wyprawy przeciw Austrii, oręŜ
osmański i cesarski starły się ze sobą podczas działań
prowadzonych przez Thökölyego. JuŜ w grudniu 1681 r. wódz
węgierski przekroczył granice habsburskiej i tureckiej części
Węgier na czele swoich powstańców oraz oddanych mu pod
komendę oddziałów z podległych Turkom ejaletów węgiers-
kich, z Siedmiogrodu, Bośni, Rumelii, a nawet z Mołdawii i
Wołoszczyzny. Dowodził nimi Hasan pasza, bejlerbej
Wielkiego Waradynu (dziś rum. Oradea). Armia ta opanowała
Debreczyn i Kalio, ale została niebawem wyparta z obu miast
przez wojska cesarskie. Wtedy Kara Mustafa posłał na pomoc
Thókólyemu powaŜniejsze siły, złoŜone z pospolitego ruszenia
europejskiej części Turcji oraz 18 kompanii janczarów i kilku
oddziałów zawodowych sipahów pod ogólnym dowództwem
paszy budzyńskiego, Ibrahima. Wojska te połączyły się pod
Pesztem z oddziałami Thökölyego i latem 1682 r. ponownie
przekroczyły granice cesarstwa, opanowując m.in. Koszyce,
Lewoczę i Tokaj. Niebawem Thököly otrzymał od sułtana
insygnia władzy królewskiej i uznał się lennikiem Turcji.
Garnizony powstańcze pozostały w zdobytych miastach, a
Turcy powrócili niebawem do Pesztu. Po tych wstępnych
sukcesach w całym Imperium Osmańskim rozpoczęły się
przygotowania do wielkiej wyprawy na Węgry.
„Do wszystkich wezyrów, mirimiranów i emirów * w Rumelii
i Anatolii zostały wystosowane prześwietne rozporządzenia z
surowym nakazem, aby sposobili wszystkie swe oddziały
nadworne i wojska ze swych ejaletów, a w dzień Chydyra
(przełom kwietnia i maja — L. P.) znaleźli się w obozie wojsk
monarchy — sułtana świata Ŝądnego — na polu pod Belgradem"
— pisał Silahdar Mehmed aga12. Postanowiono, Ŝe sam sułtan
zatrzyma się w Belgradzie, a na czele wyprawy przeciw Austrii
stanie wielki wezyr Kara Mustafa.

• Mirimiran — po polsku emir, tj. odpowiednik tureckiego tytułu bejlerbej.


Emir — tytuł turecki lub tatarski, odpowiednik beja.
12
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 66.
25

Sułtan juŜ 10 października 1682 r. opuścił komnaty pałacowe


i przeniósł się najpierw do namiotów rozbitych pod Stambułem,
a w dwa dni później, pod pretekstem wyjazdu do leczniczych
wód w Brusie mających ulŜyć jego bólom reumatycznym,
wyjechał w ogóle ze stolicy. W rzeczywistości udał się skrycie
do Adrianopola, aby zabawiać się tam polowaniem i dopilnować
przygotowań do wyprawy. Była to juŜ połowa jesieni, więc w
okolicach padały nieustanne deszcze, tak Ŝe wszystkie równiny
pozamieniały się w morza — pisał Silahdar Mehmed aga. —
Zatopione były zwłaszcza błonia CzyrpydŜy (przez które jechał
sułtan) i cały obóz wojsk monarszych znalazł się wśród wód.
Wielki wezyr przez swój upór nie ruszył się stamtąd, a jedynie
kazał wykopać fosy wokół namiotów monarszych i namiotów
swoich własnych i tam trwał nadal"13 Na próŜno starszyzna
wojskowa namawiała go do opuszczenia niebezpiecznego
miejsca i przeniesienia obozu na inne wyŜej połoŜone
stanowisko. Wezyr uparcie trwał przy swoim i nie usłuchał głosu
doradców. Dopiero gdy wezbrane wody dosięgły juŜ samych
namiotów sułtana, zdecydował się przenieść obóz w bardziej
bezpieczne miejsce. Znaczna część namiotów została jednak
zatopiona, a wielu ludzi znalazło śmierć w topieli. „Miarkowano
więc juŜ tutaj, Ŝe ta wyprawa Ŝałośnie się skończy" — stwierdził
Silahdar Mehmed aga 14. Podobną opinię wyraŜał drugi
kronikarz turecki, Husejn Hezarfenn.
Kara Mustafa nie przejmował się jednak pesymistycznymi
przepowiedniami przeciwników wojny i konsekwentnie przy-
gotowywał wielką wyprawę. Po odprowadzeniu Mehmeda IV
do Adrianopola powrócił do Stambułu, skąd rozesłał rozkazy
mobilizacyjne. Do Rumelii i Anatolii zostali wysłani inspek-
torzy mający dopilnować przygotowań do wojny. Pod pretek-
stem tych przygotowań popełniali tyle zdzierstw i naduŜyć, Ŝe
były one „wprost nie do zniesienia".

13
TamŜe, s. 63.
14
TamŜe.
26
Na przewidywaną trasę marszu wielki wezyr wysłał wojska
inŜynieryjne, mające naprawiać drogi i budować mosty.
Komendantom twierdz na Węgrzech rozkazał czynić przygo-
towania do wojny i wysłać na teren Austrii szpiegów. Mieli oni
zdobyć wiadomości o podjętych przez cesarza środkach
obronnych. Chciwy wezyr ciągle groził wojną posłowi
Republiki św. Marka i dla utrzymania z nią spokoju zmuszał
go do wypłaty znacznych sum pienięŜnych, które przeznaczał
na własne prywatne potrzeby.
Nie będąc jednak pewny neutralności Wenecji w zbliŜają-
cym się konflikcie, przystąpił do rozbudowy sił morskich. W
stoczni wojennej rozpoczęto wówczas budowę dziesięciu
potęŜnych galeonów, z których cztery miały mieć po 80 armat
rozmieszczonych na trzech pokładach, pozostałe zaś po 60. Na
pokrycie kosztów budowy tych okrętów przeznaczono
dochody z Siedmiogrodu. Jednocześnie wezyr wysłał całą flotę
wojenną na Morze Egejskie, by strzegła wybrzeŜy przed
ewentualnym wystąpieniem okrętów weneckich.

Wczesną wiosną 1683 r. pod Adrianopolem zebrały się juŜ


znaczne siły tureckie. Część z nich przyprowadził ze Stambułu
Kara Mustafa. Przed wymarszem spędzano czas na ucztach i
efektownych paradach. 13 marca wszyscy wezyrowie zebrani
koło namiotu sułtana zostali odziani w futra sobolowe kryte
złotogłowiem, pomniejsi zaś dostojnicy otrzymali piękne
kaftany. Innego dnia sułtan podarował wielkiemu wezyrowi
konia z rzędem i drugiego nie osiodłanego, starszyźnie zaś po
jednym koniu. Wielka parada wojskowa odbyła się 22 marca.
Między Bramą Monarszą a pałacem cesarskim w Adrianopolu
ustawiły się w podwójnym szyku zakute w niebieskawe zbroje
oddziały sipahów, janczarów i inne rodzaje wojsk. W ko-
mnacie przesłuchań przypięto sułtanowi do turbana wielką
monarszą kitę z piór ostrosępa, „na błogosławione plecy
narzucono kapanicę z soboli krytą białym złotogłowiem,
27

a do szczęśliwego pasa przypięto obsypaną klejnotami szablę


oraz kołczan, który zapiera nieprzyjaciołom dech w piersiach".
Następnie sułtan dosiadł stojącego w pogotowiu przy bramie
„szybkiego jak wiatr konia przystrojonego w pióropusz (w
oprawce) wysadzanej drogimi kamieniami, tudzieŜ w
ozdobiony złotymi chwastami czaprak, podściółkę i siodło".
Mając przy sobie „światło swych oczu — swego najstarszego
syna imieniem sułtan Mustafa"15, ubranego w wysadzany
klejnotami pancerz i hełm, okrytego kaszmirowym szalem ze
złotymi frędzlami, dosiadającego rączego wierzchowca równie
strojnego jak jego pan, sułtan przejechał między szeregami
wojsk w towarzystwie wysokich dostojników państwa, po
czym udał się na spotkanie ze wszystkimi dygnitarzami.
Następnie przed swym namiotem przyjął defiladę pocztów
wielkich dostojników, potem wezwał do siebie Kara Mustafę i
zadowolony z przebiegu całej ceremonii wręczył mu w
podarunku dwa konie i paradne stroje wierzchnie.
We wtorek 30 marca wyruszył spod Adrianopola korpus
janczarów, następnego dnia zaś opuścił dawną stolicę „pady-
szach jegomość, zdobywca krajów, wraz z całym zwycięskim
wojskiem monarszym i niby na skrzydłach pomknęli w stronę
Węgier, aby się zemścić na cesarzu niemieckim" l6. Pierwszego
dnia armia przemaszerowała około 30 km i dotarła do
miasteczka DŜisr-i Mustafa pasza (obecnie bułg. Svilengrad)
nad Maricą, przebywając drogę z wielkim trudem i przy duŜym
zamieszaniu, co Silahdar Mehmed aga przyjął za zapowiedź
trudów całej wyprawy. Podczas postoju zorganizowano
ćwiczenia wojskowe: zapasy i walki wręcz.
Następnie wojsko ruszyło wzdłuŜ, bezegów Maricy na Filipopol
(dziś bułg. Płowdiw). Przemarsz przez Bułgarię był niezmiernie
uciąŜliwy. Wskutek nieustannie padającego deszczu cała równina
koło miejscowości Kajały zalana została wodą. „Ludzie nocowali

15
TamŜe, s. 69-70.
16
TamŜe, s. 71.
28

przewaŜnie na kocach, zwierzęta zaś aŜ po brzuchy tkwiły w


błocie, a ja, biedny, spędziłem noc bezsennie na swoim kufrze"
— pisał Silahdar Mehmed aga. Wezbrane wody pochłonęły
mnóstwo zwierząt. Dopiero za miejscowością Papasły (dziś
Popowica) pogoda się poprawiła i wojsko wyszło na suchy
teren, „toteŜ na owym postoju Ŝołnierze muzułmańscy poczuli
ogromną ulgę i skoro tylko świt nastał, wszyscy zabrali się po
trosze do prania i płukania swoich zabłoconych ubiorów" l7.
Z braku naleŜytej organizacji marszu namioty słuŜby pokojowej
sułtana nie zostały w porę dowiezione i przez dłuŜszy czas
siedziała ona pod gołym niebem, dopóki nie zainterweniował w
tej sprawie jeden z agów, skłaniając Kara Mustafę do odebrania
co piękniejszych namiotów innym dostojnikom.
8 kwietnia sułtan dotarł do Filipopola. Miejscowa ludność
wyległa przed miasto, witając monarchę i ścieląc pod jego stopy
róŜne drogocenni materie. Podczas przeprawy przez rzeczkę
Czaję, prawy dopływ Maricy, powstał taki zator, Ŝe sułtanka-
matka i cały harem Mehmeda IV ledwie zdołali przecisnąć się
przez stłoczone oddziały wojska. W tym zamieszaniu zwierzęta
zatratowały kilku ludzi, jednego zaś „jakiś przeklętnik uderzył
siekierą w głowę"l8. Podczas trzydniowego postoju nad tą
rzeczką wielki wezyr przyjął posłów węgierskich od Emeryka
Thókólyego i obdzielił ich drogocennymi kaftanami.
Jeszcze trudniejsza do przebycia okazała się rzeka Ellisu,
następny prawy dopływ Maricy. Wyszło przy tym na jaw, Ŝe
przeprawy przez rzeki nie zostały wcale przygotowane, mimo
Ŝe jeden z agów otrzymał zimą odpowiednie kwoty na
zorganizowanie robót, a potem ściągnął od miejscowych
chrześcijan dalsze sumy. Rozgniewany sułtan rozkazał natych-
miast stracić owego agę, ale poniewaŜ był on wnukiem Kara
Mustafy, puszczono go wolno, oświadczając władcy, Ŝe uciekł i

17
TamŜe.
18
TamŜe. s. 72.
29

Ŝe wysłano za nim pogoń, która z pewnością go schwyta i ukarze. 17


kwietnia wojsko zatrzymało się na popas pod Sofią. Po Jwóch dniach
odpoczynku wyruszyło na Nisz. Początkowo pogoda była dobra,
toteŜ nastroje w wojsku wyraźnie się poprawiły. W czasie postoju w
jednym z miasteczek miejscowy zamoŜny Turek imieniem Ibrahim
aga zaprosił sułtana i wezyrów do swego domu na wspaniałą ucztę,
„podczas której widziało się na tacach ciasta z miodem i orzechami
grube jak kłody". Gdy w tym czasie wybuchł w miasteczku poŜar i
strawił dwa domy, zadowolony z przyjęcia Mehmed IV wypłacił
odpowiednie odszkodowanie jego mieszkańcom.
24 kwietnia wojska tureckie rozłoŜyły się obozem koło Niszu.
Warunki marszu znowu się pogorszyły, gdyŜ zaczęły padać obfite
deszcze. „Tego dnia (24 IV) podczas marszu po drogach idących raz
stromo w dół, raz zaś do góry, wycierpiano najrozmaitsze udręki,
jakich od wyruszenia z Adrianopola jeszcze nie doświadczono —
pisał Silahdar Mehmed aga. — Wskutek ulewy bowiem, jaka spadła
dzień przedtem, drogi zamieniły się w morze błota" 19.
Przeprawa przez rzeczkę Niszawę odbywała się sprawnie, gdyŜ
wyznaczony do budowy mostów Ali aga zabrał się energicznie do
dzieła i w krótkim czasie zbudował dwa szerokie mosty, ponadto na
licznych w okolicy potokach ustawił jeszcze dalsze kładki. 26
kwietnia wojska pomaszerowały do odległego o 30 km Aleksinacu,
serbskiego miasta nad Morawą Południową. W dalszym ciągu
pochód odbywał się po złych drogach i kosztował wiele trudu. Bydło
i konie masowo padały ze zmęczenia.
28 kwietnia oddziały tureckie przeszły Morawę po wielkim
moście w pobliŜu Čupriji, po czym skierowały się wzdłuŜ lewego
brzegu tej rzeki prosto do Belgradu. Dopiero 3 maja, po 34 dniach
uciąŜliwego marszu, wojska sułtana dotarły do starej stolicy.
Serbii. Na rozkaz sułtana utworzono przed

19
TamŜe, s. 74.
30

miastem paradny orszak, który uroczyście wjechał do miasta,


witany ogniem dział i rusznic. Po rozgoszczeniu się w miejscowym
pałacu Mehmed IV udał się na zwiedzanie twierdzy.
Korpus inŜynierów w szybkim tempie zbudował na Sawie most
na łodziach, po którym 8 maja zaczęły się przeprawiać wojska
tureckie. Na stojące przy brzegu statki (podobno aŜ 150) zaczęto
ładować Ŝywność, proch, amunicję i cięŜkie działa, po czym
wysłano je Dunajem do Budy. 5 maja Kara Mustafa wydał na
cześć sułtana ucztę na zamku belgradzkim. Następnie dostojni
goście udali się łodziami obejrzeć flotyllę dunajską,
wyremontowaną i gotową do działań bojowych.
W Belgradzie sułtan zarządził dłuŜszy postój i oczekiwał
nadejścia dalszych oddziałów. Stąd nawała turecka miała ruszyć
na Węgry.
NA WIEDEŃ!

4 maja sułtan przyjął uroczyście posłów węgierskich przybyłych od


Emeryka Thökölyego. Przed namiotem władcy ustawił się długi
szpaler złoŜony z dwóch tysięcy janczarów oraz przybocznych
sipahów ubranych w odświętne stroje. Posłowie przejechali wśród
tego szpaleru i zatrzymali się w specjalnie przygotowanym dla nich
namiocie, czekając na zebranie się całego dywanu. Gdy wielki wezyr
powiadomił władcę o zgromadzeniu się wszystkich dostojników,
Mehmed IV przybył na obrady i zasiadł na wspaniałym tronie,
ustawionym w głównym namiocie. Obok niego zajęli miejsca
synowie, dostojnicy, dworzanie oraz słuŜba, „a wśród owego
zgromadzenia byłem obecny i ja, autor niegodny" (Silahdar
Mehmed aga) 1. Następnie wezwano przed oblicze monarchy Kara
Mustafę. Wielki wezyr w turbanie i dygnitarskim futrze, mimo
majowego ciepła, przejechał wraz z dostojnikami wśród szeregów
wojska, po czym zsiadł z konia przed namiotem władcy i czekał na
wezwanie. Z głębi pomieszczeń sułtana wyszedł mu na spotkanie
marszałek dworu, Silahdar Szahin Mustafa aga, który, wziąwszy go
pod rękę, zaprowadził do władcy. Następnie wezwano posłów
Thökölyego.
Otoczeni odświętnie ubraną świtą trzej Węgrzy przybyli
przed namiot sułtana, ale tu straŜnicy monarchy zatrzymali całą
grupę i dopuścili przed oblicze Mehmeda IV tylko samych
posłów oraz dwóch ludzi z asysty, zmuszając
1
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 76-77.
32
ich wszystkich do ucałowania ziemi u stóp władcy. Posłowie
wręczyli Mehmedowi IV list od Thókólyego i wyrazili gotowość
dalszego słuŜenia Turcji, a na znak poddaństwa złoŜyli w darze 5
tysięcy złotych monet. Z podobną pompą przyjęta następnie
posła małej republiki kupieckiej, Dubrownika.
W pierwszych dniach maja do obozu wojsk sułtana przybyli
bejlerbejowie: Damaszku, Aleppu, Diarberkiru, Bośni, Siwasu,
Marasu, Karamanu i Anatolii, oraz dostojnicy z wielu
sandŜaków* na czele pospolitego ruszenia swych prowincji.
Jednocześnie przeprawiły się przez Sawę oddziały przedniej
straŜy, a za nimi 58 kompanii janczarów (ok. 8000 ludzi) z
janczaragą Bekri Mustafą paszą na czele. Na 13 maja sułtan
wyznaczył popis zgromadzonych dotąd wojsk tureckich.
W myśl rozkazu sułtana 13 maja o świcie na brzeg belgradzki
przeprawiły się zza Sawy wszystkie zawodowe wojska tureckie,
tworząc długi szpaler po obu stronach drogi wiodącej od kwatery
monarszej aŜ do namiotów wielkiego wezyra. Z tyłu za nimi, w
pobliŜu namiotów władcy, ustawiły się oddziały straŜy oraz
sipahowie wielkiego wezyra, lekka jazda i konnica nieregularna.
Tymczasem wezyrowie i pozostali dygnitarze państwa w oczeki-
waniu na wielkiego wezyra zasiedli w czworokątnym namiocie
rozbitym w pobliŜu namiotów monarszych. Gdy przywieziono
tam buńczuk, chorągiew i sztandar wielkiego wezyra, sułtan
wezwał do siebie Kara Mustafę. Wówczas zagrały trąby i zaczął
się popis wojsk.
Na czele kolumny jechali dowódcy straŜy sułtana w pan-
cerzach i z kołczanami, za nimi dostojnicy dywanu z wiezionymi
dla parady kobiercami, dalej zaś inni dygnitarze i dowódcy,
wszyscy wystrojeni w futra, pancerze, przepiękne kołczany,
pozłacane hełmy, złotogłowe kurty, kolorowe szarawary i
czerkieskie buty, fioletowe zawoje lub kolorowe czapy z
pióropuszami w obsadkach zdobionych drogimi kamieniami.
Wszystkie konie okryte były dywanowymi rzędami i czap-
* SandŜak — okręg terytorialny w Turcji, odpowiednik naszego powiatu.
33
rakami. Za tą grupą strojnych dostojników jechali gwardziści
sułtana, poprzedzający przejazd Kara Mustafy. „(Wielki wezyr)
sam w turbanie i dygnitarskim futrze, z kołczanem, w szara-
warach i sznurowanych butach czerkieskich, dosiadłszy konia
w dywanowym rzędzie i czapraku, ruszył ku namiotowi
monarchy z pełnym blasku orszakiem", złoŜonym z jadących
za nim dostojników, za którymi posuwała się kapela, uświet-
niająca głośną muzyką uroczystą ceremonię.
Wszyscy dygnitarze wylegli wówczas ze swego namiotu i
ruszyli na powitanie wezyra. Ten zsiadł przed nimi z konia i
poczekał chwilę na agę dworu sułtana i głównego podskar-
biego, którzy przywieźli mu w darze od monarchy kryte
złotogłowiem krótkie futro z soboli, szarawary i czerkieskie
buty. Gdy wielki wezyr wdział na siebie strój otrzymany od
padyszacha, Silahdar Szahin Mustafa aga wezwał go przed
oblicze władcy. „Padyszach* jegomość siedział w głównym
namiocie na tronie. Jego błogosław i one nogi były opuszczone
w dół, a kolana miał okryte czerwonym szalem. Po jego
prawicy stali przytuleni do siebie i oparci o tron ksiąŜęta,
ichmoście sułtan Mustafa chan i sułtan Ahmed chan. NiŜej stał
aga domu szczęścia (tj. dworu sułtana — L. P.), aga podskarbi
nadworny, aga dworu i podskarbi główny nadworny, a po
lewicy... inni dygnitarze. Ujrzawszy wielkiego wezyra,
wchodzącego poprzez stojące w ordynku szeregi, monarcha
przez uszanowanie jego podkurczył nogi, a wielki wezyr
podszedł, ucałował z wielką dwornością ziemię (u jego stóp) i
stanął (przed nim). Zaraz potem zostali łaskawie powołani
przed oblicze monarchy równieŜ szejchulislam efendi i szejch
Wani efendi**. Ucałowali oni jego błogosławioną rękę, po
czym szejchulislam efendi stanął niŜej za wielkim wezyrem,
zaś Wani efendiemu pozwolono usiąść w pobliŜu tronu"2.
* Padyszach — sułtan.
** Szejchulislam efendi — najwyŜszy dostojnik duchowny w Turcji. Szejch —
dostojnik duchowny.
2 A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 80.
34
Sułtan wygłosił krótkie przemówienie, następnie na znak swej
łaski kazał przypiąć wielkiemu wezyrowi do turbanu dwa
pióropusze w oprawach zdobionych klejnotami. Pozostałych
dostojników odziano w futra z soboli. Następnie sułtan ujął w swe
ręce świętą zieloną chorągiew Proroka i ucałowawszy ją,
powiedział:
„Chorągiew świętą oddaję pod opiekę twoją, a ciebie
(wezyrze) — pod opiekę Stwórcy NajwyŜszego. Niech będzie on
twoim Obrońcą i WspomoŜycielem!"3
Przyjmując chorągiew z rąk sułtana, Kara Mustafa ucałował
ziemię, a Wani efendi zmówił odpowiednią modlitwę. Wzruszony
wielki wezyr ze łzami w oczach wyszedł przed namiot sułtana,
oddając świętą relikwię oczekującym go dygnitarzom. Wtedy
duchowni zaintonowali świętą surę Zwyciąstwo, podchwyconą
natychmiast przez całe wojsko. Wielki wezyr posiedział potem
nieco na stołku obok chorągwi Proroka, następnie w
ceremonialnym pochodzie powrócił do swego namiotu.
Podniosła uroczystość, mająca na celu wzbudzenie zapału
wojennego w wojsku, dobiegła końca. Po południu wielki koniuszy
przywiózł jeszcze Kara Mustafie klucz od świętej Kaaby z roz-
kazem, by przywiązać go do drzewca świętej chorągwi.
15 maja wielki wezyr uroczyście rozstał się z sułtanem i
przebywszy Sawę po moście zbudowanym z łodzi, zatrzymał się
na równinie zemumskiej, gdzie przebywała juŜ straŜ przednia. 17
maja Mehmed IV odwiedził swego wezyra w jego namiocie za
rzeką, za co Kara Mustafa odwdzięczył mu się wspaniałymi
upominkami — pięcioma jukami pełnymi monet, pięcioma
zwojami materii i jedwabiów oraz pięknym koniem z rzędem.
Monarcha zrewanŜował mu się dwoma chylatami, jednym z
futrem, drugim zwyczajnym.
Tymczasem ściągające pad Belgrad oddziały dokonywały po
drodze przez Anatolie i Rumelię takich gwałtów i grabieŜy,
"jakich świat jeszcze nie widział, jakich nie sposób opisać"4.

3 TamŜe. s. 79-80.
4 TamŜe, s. 83.
35

Szczególnych przestępstw dopuszczali się ludzie bejlerbeja diar-


berkirskiego, wezyra Kara Mehmeda paszy, którego kronikarz
turecki określa mianem tyrana, gwałciciela, człowieka bez czci
i wiary. Wielu duchownych przybyło ze skargami do sułtana, ale
Kara Mustafa nie pozwolił zrobić krzywdy swemu protegowanemu.
20 maja sułtan jeszcze raz przebył Sawę i wraz z Kara
Mustafą dokonał przeglądu wojsk pospolitego ruszenia. 22
maja popłynął łodzią za rzekę, by poŜegnać wielkiego wezyra i
polecić go opiece Ałłacha. W dwa dni później armia turecka
wyruszyła w stronę Węgier. Po drodze miały do niej dołączyć
niektóre oddziały z Albanii, Epiru i Tessalii, Węgrzy
Thókólyego, Tatarzy krymscy, wojska wołoskie i mołdawskie.
Po dwóch dniach marszu armia turecka dotarła do Mitrovicy,
serbskiego miasta nad Driną. Tu zatrzymała się na dwa dni, po
czym ruszyła wzdłuŜ Dunaju na Osijek. W końcu maja znowu
rozpadały się deszcze i rozszalały burze z piorunami, które
spowodowały śmierć kilku ludzi. Wezbrane wody zatopiły wiele
namiotów. Dopiero w Vukovarze wojsko nieco odpoczęło i
wysuszyło mokrą odzieŜ. 2 czerwca armia dotarła do Osijeku.
Tu miała nastąpić przeprawa przez most na Drawie. PoniewaŜ
był on zniszczony, a naprawa ciągnęła się aŜ sześć miesięcy i nie
została jeszcze zakończona, wezyr zarządził dłuŜszy postój,
trwający w sumie 12 dni. Tu 10 czerwca do głównych sił
dołączyły wojska węgierskie Thökölyego oraz spóźnione oddzia-
ły pospolitego ruszenia z europejskiej części Imperium Osmańs-
kiego. Postój pod Osijekiem wykorzystano na wydanie wojsku
Ŝywności i wypłatę Ŝołdu. Kara Mustafa przyjął na uroczystej
audiencji Thökölyego, którego obdarzył futrem z soboli wraz z
czapką i szablą wysadzaną drogimi kamieniami oraz koniem
ze zdobionym klejnotami siodłem i rzędem.
Według relacji Husejna Hezerfenna, Thököly miał prosić
wezyra, by Turcy oszczędzili po drodze ziemie Chorwacji, w
której powstańcy mają wielu zwolenników. Na wiadomość o
zbliŜaniu się wojsk cesarskich pod Pozsonę (dawna węgierska
nazwa Bratysławy), Kara Mustafa kazał rozpocząć przeprawę
36

przez most, sam zaś „zaprowadziwszy króla kuruców do kiosku,


zbudowanego przez Izmaila paszę w połowie mostu, kazał mu
oglądać ceremonialne ciągnienie wojska muzułmańskiego".
Następnego dnia Węgrzy Thökölyego wyruszyli na odsiecz
Pozsony. Wielki wezyr kazał na poŜegnanie odziać przywódcę
węgierskiego w kryte złotogłowiem futro z soboli, na
odjezdnym zaś powiedział: „Wszelkie palanki i wsie w okolicy
Pozsony, jakie tylko zdobędziesz, wcielaj do swych własnych
posiadłości"5. To mówiąc, pozwolił Thökölyemu ucałować
brzeg swojej szaty.
Węgrzy doskonale zdawali sobie sprawę z niepopularności
ich sojuszu z Turkami. JuŜ dawno Ferenc Wesselényi pisał:
„Cały świat chrześcijański będzie się dziwił, Ŝe odrywamy się
od swojego koronowanego króla, a czynimy swym panem
największego nieprzyjaciela naszego, ale innej drogi nie ma"6.
Teraz juŜ rzeczywiście nie mieli innego wyjścia!
Spod Osijeku Turcy puścili wolno posła cesarskiego Caprarę,
któremu na odjezdnym powiedzieli: „Bądźcie na czas gotowi!".
Tymczasem zaczęła się przeprawa wojsk przez Drawę. Jako
pierwsi 4 czerwca sforsowali rzekę na łodziach sipahowie z
pospolitego ruszenia Rumelii, za nimi 12 czerwca przeszli juŜ
po moście Ŝołnierze z Anatolii i część janczarów. 15 czerwca
przebył rzekę sam wielki wezyr. Tego dnia dołączyło do jego
armii 3000 sipahów egipskich, którzy przypłynęli statkami
weneckimi (mimo oficjalnie wrogich stosunków między obu
państwami kupcy Republiki św. Marka nigdy nie gardzili
pieniędzmi i chętnie wysługiwali się nawet nieprzyjaciołom) z
Aleksandrii do Salonik, następnie konno podąŜyli w ślad za
armią Kara Mustafy. Przeprawa przez Drawę trwała 5 dni.
Gwałty i grabieŜe nadal nie ustawały, toteŜ Kara Mustafa
musiał wreszcie zareagować. „Zobaczywszy, jak pewien
Egipcjanin popasał swoje zwierzęta na
5
TamŜe, s. 244.
6
W. Felczak, Historia Węgier, Wrocław-Warszawa-Kraków 1966, s. 147.
37

zasianym polu, a drugi odjeŜdŜał stamtąd z worami pełnymi


zboŜa, kazał obydwu schwytać oraz przez litość dla rajów* i
dla przykładu innym polecił ich stracić"7.
Surowe kary jednak nie pomagały. Podczas przeprawy przez
strumienie i moczary koło Baranyavaru, małego miasteczka w
Sławonii połoŜonego na równinie między Drawą a Dunajem, 17
czerwca doszło do krwawych bójek między Ŝołnierzami. W
ciasnocie zaduszono wielu ludzi; innym wdeptano w błota całe
ich mienie. Ścisk na przeprawach był ogromny. Silahdar
Mehmed aga oblicza, Ŝe samych wozów taborowych było około
50 tysięcy, nie licząc stad mułów i wielbłądów.
W dwa dni później, po minięciu Mohacza, upamiętnionego
sławną bitwą z 1526 r., wystąpiły nowe trudności. Wojsko tureckie
musiało maszerować drogą pełną spadów i wzniesień oraz przez
siedem mostów połoŜonych na mokradłach i rzeczce Sarviz,
prawym dopływie Dunaju. „Wiele tedy wozów rozbiło się tam,
a większa część znajdujących się na nich zapasów Ŝywności
poszła na marne... Janczarzy Wysokiego Progu przy przeprawianiu
się przez mosty wzniecali bijatyki, za co cała jedna oda** ich
została wysłana do pobliskiego zamku w charakterze załogi"8.
24 czerwca w pobliŜu Pakozd Turcy musieli obejść rzeczkę i
jezioro, co kosztowało ich niemało trudu. Następnego dnia
dotarli do stołecznego Białogrodu, tj. połoŜonego o 60 km na
południowy zachód od Budapesztu miasta Székesfehérvár. Ze
względu na niebezpieczeństwo spotkania się z działającymi w
pobliŜu Austriakami, dalszy marsz odbywał się juŜ w szyku
ubezpieczonym. Na czele długiej kolumny wojsk tureckich
posuwała się awangarda złoŜona z 3500 janczarów i 20 000
sipahów pospolitego ruszenia pod wodzą bejlerbeja diarber-
kirskiego Mehmeda paszy. Tylną straŜą dowodził bejlerbej

* Raja — dosłownie: trzoda. Terminem tym określano w Imperium


Osmańskim podbitą ludność chrześcijańską pozbawioną praw politycznych.
** Oda — kompania janczarów.
7
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 92.
8
TamŜe, s. 93.
38

Damaszku Sary Husejn pasza. Pod Szekesfehervdrem Kara


Mustafa zarządził postój, czekając na ordę tatarską, która juŜ
co najmniej od dwóch tygodni grasowała na Węgrzech.
Powracający od Turków Caprara spotkał po drodze ordę i
był zaskoczony jej „plugawym" wyglądem oraz niezwykłą
chciwością, połączoną z gwałtami, jakich dopuszczali się
nawet w stosunku do chrześcijańskich poddanych sułtana. 27
czerwca chan krymski Murad Gerej na czele swej ordy przybył
do obozu wojsk tureckich. Spotkanie obu męŜów miało
nadzwyczaj uroczysty charakter.
Na powitanie chana wysłani zostali z obozu tureckiego liczni
dostojnicy na czele z bejlerbejami Sylistrii, Anatolii i Rumelii.
W pobliŜu namiotu wezyra ustawiono w kilku rzędach ogromne
tace z pieczonymi owocami, cielętami i wołami, misy z wykwin-
tnym jadłem oraz chleb i łyŜki. RównieŜ w namiotach wezyra
rozstawiono w dwóch rzędach tace z wyśmienitymi potrawami,
a w namiocie głównym przygotowano dwa stoły pełne jadła.
Trzeci stół, przeznaczony dla dostojników, ustawiono za
baldachimem. Wokół Kara Mustafy zgromadzili się niemal
wszyscy dostojnicy tureccy. „Gdy chan jegomość zajechał przed
namiot bez ścian, Ŝołnierze tatarscy nic nie zwlekając, niby
głodne wilki rzucili się na wyłoŜone tam potrawy i w okamgnie-
niu zmietli wszystko". Jedynie sam Murad Gerej z powagą
zbliŜył się do namiotu wezyra, zsiadł z konia i usadowił się na
ozdobnym taborecie, czekając na ukazanie się wodza. Wielki
wezyr, strojny w turban i dygnitarskie futro, wyszedł niebawem
ze swego namiotu i przywitał się z chanem, po czym zaprosił go
do swych pomieszczeń. Nureddin sułtan* oraz synowie Murad
Gereja dostąpili zaszczytu ucałowania brzegu szaty wodza
tureckiego, a następnie zasiedli do uczty wraz z dostojnikami
tureckimi i ojcem. Podczas uczty odbyła się narada dowódców
na temat planów wojennych wobec Austrii.
Pierwotnym zamiarem dowództwa tureckiego było zdobycie
Jawaryna (Györ) i opanowanie podległej Habsburgom części
* Nureddin sułtan — zastępca chana.
39

Węgier, która miała następnie dostać się pod władzę lennika


Imperium Osmańskiego, Thökölyego. W ten sposób stałby się on
królem zjednoczonych obu części Korony św. Stefana, tureckiej
i cesarskiej. Dlatego teŜ Turcy zawczasu tytułowali Thökölyego
królem kuruców, choć on sam nazywał siebie skromniej: tylko
regentem Węgier. Opanowanie Wiednia nie mieściło się począt-
kowo w planach wojennych Turków. Liczono się wprawdzie z
moŜliwością zdobycia stolicy Austrii, ale tylko w wypadku
przedłuŜenia się działań wojennych i stawiania przez Cesarstwo
długotrwałego oporu. Tymczasem pod Székesfehérvárem Kara
Mustafa niespodziewanie zmienił plany i podczas uczty oświad-
czył: „Celem naszym jest wprawdzie podbój Jawaryna i zamku
Komarom (warowne miasto węgierskie nad Dunajem o 40 km na
północny wschód od Jawaryna — L. P.), a Bóg łaskawy da, Ŝe ze
zdobyciem ich nie będzie trudności, ale dostaną się nam same
jeno zamki, a nie kraj... Ja pragnę jeśli Ałłach pozwoli, pójść na
Wiedeń. Co powiecie (na to)?"9.
Według Silahdara Mehmeda agi, wielki wezyr juŜ wcześniej
postanowił zmienić plany, gdy ujrzał ogrom swej armii.
Uniesiony pychą, dał się zwieść namowom naczelnika pisarzy
dywanu, Laz Mustafy, swego najbliŜszego doradcy. Mierny
ten urzędnik i jeszcze słabszy polityk był za to pochlebcą co
niemiara i roztaczał przed Kara Mustafą wspaniałą wizję
przyszłości. „Nie słuchaj, mój panie, co ci mówią inni
— powiadał wielkiemu wezyrowi. — Ty moŜesz działać
wedle własnej woli, tyś jest światło zesłane przez Boga i coraz
mocniejszym blaskiem jaśniejące, a takiego wojska Ŝaden król
jeszcze nie posiadał i nawet sam Aleksander (Macedoński
— L. P.) nie osiągnął takich wyŜyn ani takiej wspaniałości...
Ale któŜ by się brał za zamek tak pełen wojska i zapasów
prochu i amunicji, jak ten zamek Jawaryn? Ten zamek kiedyś
naleŜał do nas, a teraz ziemie wokół niego, to timary i ziamety
w posiadaniu gazich*, którzy (stoją na straŜy) tego chronionego

* Gazi — wojownik turecki.


9
A b r a h a m o w i c z. op. cit., s. 97.
40
(przez Allacha) pogranicza. Zatem gdy go zdobędziemy.
zyskamy tylko nagą fortecę, a wszystkie nasze wysiłki i trudy
pójdą na marne. Kiedy wasze błogosławione stopy juŜ są pokryte
podróŜnym kurzem, ruszmyŜ tedy i skierujmy nasze cugle wprost
ku zamkowi Wiedniowi, stolicy cesarza. Da Ałłach najwyŜszy, Ŝe
ziemię tę podbijemy i zdobędziemy w czasie krótszym, niźli
potrzeba na wypicie łyku wody, gdyby zaś nam się poddał,
posiądziemy nieprzebrane skarby... a wtedy nie tylko Ŝe zwrócą
się (wam) koszta wojny, ale jeszcze takie krocie wam przypadną.
Zamek oddacie Emerykowi Thökölyemu, gdy zaś po podbiciu
całego kraju i po zdobyciu zamku Pozsony włoŜycie na jego
głowę przechowywaną tam koronę cesarza niemieckiego (tj.
węgierską — L. P.), weźmie on pod swą władzę siedmiu królów*
oraz stanie się kornym poddanym waszym... wy zaś będziecie w
najwyŜszej błogości zaŜywać pokoju. W ziemi tej utworzy się
mnóstwo ziametów, timarów i fundacji (na cele poboŜne i
dobroczynne), a wtedy i wy będziecie zbierać sumy takie, jakie
się ściąga z Egiptu. Ludzie będą co roku oglądać, jak pięknie
pomnaŜacie skarb sułtański, a wtedy z czcią i pochwałą będzie się
mówić o was na tym nędznym świecie!" l0.
Takimi to słowami Laz Mustafa rozbudził chciwość Kara
Mustafy. Według Silahdara Mehmeda agi, juŜ w drodze pod
Osijek wielki wezyr postanowił uderzyć na Wiedeń zamiast na
Jawaryn, ale decyzji tej nikomu na razie nie ujawnił i trzymał ją
w ścisłej tajemnicy, zwłaszcza przed sułtanem. Dopiero pod
Székesfehérvárem postanowił zagrać w otwarte karty. Nadzieję
na sukces opierał na rozsądnych, wydawało się, podstawach.
Liczył, po pierwsze, na ogromną przewagę sił tureckich nad
armią austriacką, bo teŜ nigdy dotąd w historii Imperium
Osmańskie nie wystawiło tak potęŜnych wojsk. Nie spodziewał
się wielki wezyr pomocy dla Austriaków ze strony
* Według przekonania Turków, cesarz był zwierzchnikiem siedmiu królów w
Europie.
10
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 85-86.
41

Polski, z którą Turcja niedawno podpisała przecieŜ układ


pokojowy. Dobrze znał antyhabsburską politykę Francji,
starającą się w obliczu inwazji osmańskiej doprowadzić do
politycznej izolacji Austrii i skazać ją na samotną walkę z całą
potęgą imperium tureckiego. Mógł więc spodziewać się co
najwyŜej niewielkich posiłków dla cesarza ze strony państw
Rzeszy, ale to nie mogło wpłynąć w istotny sposób na wynik
wojny. W dodatku miał przecieŜ pełne poparcie powstańców
Thökölyego i siedmiogrodzkiego władcy Apafiego:
Kronikarze tureccy zgodnie podkreślają, Ŝe podczas narady
nikt z wodzów nie kwapił się do odpowiedzi na zadane im
przez wezyra pytanie. Gdy więc zniecierpliwiony ich długim
milczeniem Kara Mustafa zapytał, dlaczego nic nie mówią,
Sary Husejn pasza odrzekł: „Wasza rzecz wydawać rozkazy,
nasza zaś słuŜyć!"11. Tylko chan Murad Gerej, a później
bejlerbej Budy Ibrahim pasza, zapytani o zdanie juŜ po radzie
(na którą ich nie zaproszono), gwałtownie zaoponowali.
Szwagier samego sułtana, stary i dzielny namiestnik budziński,
znany z prawego charakteru, twierdził, Ŝe naleŜy najpierw
oblec Jawaryn, a w głąb terytorium Austrii wysłać Tatarów,
którzy szybko zamienią obszar wroga w ruinę. Wówczas
cesarz rychło przystanie na wszystkie warunki pokoju,
przedstawione mu przez Turków. Marsz na Wiedeń z
pozostawieniem na tyłach armii osmańskiej licznych twierdz
austriackich zagraŜających liniom komunikacyjnym Turków
uwaŜał za bardzo ryzykowne posunięcie.
Wielki wezyr nie wybaczył mu tego wystąpienia i w skryto-
ści ducha poprzysiągł paszy srogą zemstę, czekając tylko na
jakiekolwiek potknięcie z jego strony. Znacznie cięŜsza
przeprawa czekała go jednak z chanem. Murad Gerej równieŜ
uwaŜał, Ŝe najpierw naleŜy zdobyć Jawaryn i Komarom oraz
wysłać część wojsk na spustoszenie ziem austriackich, a po
przezimowaniu z całą armią na pograniczu, w następnym roku

11
TamŜe. s. 97.
42
opanować zniszczone ziemie. Przestrzegał wielkiego wezyra
przed królem niemieckim, który nosił przecieŜ tytuł cesarza.
zwierzchniego władcy państw chrześcijańskich, i uderzenie na
jego stolicę spowoduje, Ŝe „nawet ci giaurzy. co prowadzą z
nim wojnę, zaniechają walki oraz pośpieszą mu na pomoc i
ratunek" l2. Podobnego zdania był równieŜ Ibrahim pasza.
PoniewaŜ inni wodzowie przyjęli plan Kara Mustafy bez
sprzeciwu, decyzja o marszu na stolicę Austrii została
zaaprobowana przez radę. Mściwy wezyr nie darował jednak
chanowi tego wystąpienia i w duchu snuł juŜ plany po-
zbawienia go tronu, chociaŜ oficjalnie nie ukazywał mu swej
niechęci. Niesnaski powstałe w dowództwie tureckim na
samym początku działań wojennych stopniowo się pogłębiały,
co w przyszłości wywarło niemały wpływ na przebieg całej
kampanii.
Na razie jednak Kara Mustafa i inni dowódcy byli optymis-
tami. Siły skupione koło granicy austriackiej były ogromne.
Składały się na nie: 20 000-30 000 janczarów pod dowództ-
wem janczaragi wezyra Bekri Mustafy paszy, gorącego, choć
mało uzdolnionego stronnika wielkiego wezyra, 10 000-15 000
sipahów zacięŜnych, 15 000-20 000 Tatarów krymskich chana
Murad Gereja, 15 000-20 000 Węgrów Thökölyego. 5000-
6000 Mołdawian hospodara Jerzego Duci i tyluŜ Wołochów
hospodara Serbana Cantacuzino, przybyłych na wyprawę nieco
później, oraz nadzwyczaj licznego pospolitego ruszenia i
wojsk nadwornych prowincjonalnych dostojników. Skład ich
podajemy na podstawie kronik tureckich wydanych przez
Zygmunta Abrahamowicza, maksymalną liczebność zaś sza-
cujemy za Ricautem, sekretarzem posła angielskiego w Stam-
bule, który, mając wówczas dostęp do archiwów Porty, mógł
podać najbardziej wiarygodne dane l3.
Na wyprawę wiedeńską wyruszyły wojska następujących
ejaletów:
12
TamŜe.
13
R. R i c a u t , Monarchia turecka..., Łuck 1678. s. 210-214.
Egiptu pod dowództwem bejlerbeja
Ibrahima beja ok. 3000 ludzi
Rumelii pod dowództwem bejlerbeja
Kiicziik Hasana paszy ok. 33 000 "
Diarberkiru pod dowództwem wezyra
Mehmeda paszy ok. 1500 "
Aleppo (Haleb) pod dowództwem
bejlerbeja Kurda Bekira paszy ok. 2550 "
Anatolii pod dowództwem bejlerbeja
Ahmeda paszy ok. 16 000 "
Temesvaru (dziś rum. Timisoara) pod do-
wództwem namiestnika Ahmeda paszy kilka tys. "
Siwasu pod dowództwem bejlerbeja
Binamaza Chalila paszy ok. 6500 ludzi
Karamanu pod dowództwem bejlerbeja
Sziszmana Mehmed paszy ok. 4900 "
Damaszku pod dowództwem bejlerbeja
Sary Husejna paszy ok. 2250 "
Marasu pod dowództwem bejlerbeja
Sarchosa Ahmeda paszy ok. 1130 "
Bośni pod dowództwem bejlerbeja
Chyzyra paszy (dołączyły koło granicy) ok. 4000-5000 "
Erzerumu pod dowództwem bejlerbeja
Ibrahima paszy ok. 11 580 "
Egeru pod dowództwem bejlerbeja
Husejna paszy ok. 2000-3000 "
Kanizsy (Węgry) pod dowództwem bej-
lerbeja Sejdioglu Mehmeda paszy ok. 1000 ludzi
Oczakowa pod dowództwem bejlerbeja
Mustafy paszy z Mityleny ok. 3000 "
Janowanu (dziś Borosineu w rumuńskim
Siedmiogrodzie) pod dowództwem
Czelebiego Husejna paszy ok. 2000-3000 "
Adany i Alaije z ejaletu cypryjskiego ok. 1000 ludzi
Belgradu ok. 3000-4000 "
44
Budy pod dowództwem bejlerbeja KodŜy
Arnawuda Ibrahima paszy (dołączyły
juŜ w toku oblęŜenia Wiednia) ok. 8000 "

Razem ok. 110 000 ludzi

Stan faktyczny daleko jednak odbiegał od teoretycznych,


maksymalnych liczb, zwaŜywszy Ŝe Turcy ponieśli przecieŜ w
drodze powaŜne straty, nieuniknione podczas pokonywania tak
wielkich odległości, a takŜe z powodu dezercji. Zapewne nie
wszyscy lennicy stawili się na wyprawę. MoŜna więc przyjąć, Ŝe
nad granicą austriacką stanęło w rzeczywistości 80 000-90 000
Ŝołnierzy z pospolitego ruszenia i oddziałów nadwornych. W
sumie więc podczas wyprawy wiedeńskiej armia turecka
osiągnęła liczbę 150 000-160 000 Ŝołnierzy. PoniewaŜ jeden
wóz taborowy przypadał wówczas przeciętnie na 3-4 ludzi, dane
te zgadzają się z podaną przez Silahdara Mehmeda agę liczbą
50 000 wozów, posiadanych przez armię turecką. Liczebność
wojsk Kara Mustafy podnosiło kilkadziesiąt tysięcy czeladzi.
JuŜ w toku walk pod Wiedniem przybyło Turkom na pomoc
ponad 10 000 wojsk siedmiogrodzkich. W sumie Imperium
Osmańskie zmobilizowało w 1683 r. największą w swej
dotychczasowej historii armię w Europie, znacznie większą niŜ
pod Chocimiem w 1621 r. i nad Rabą w 1664 r. (w obu
bitwach uczestniczyło po przeszło 100 000 Ŝołnierzy). Turcy
wystawili teŜ potęŜną artylerię, składającą się według Silahdara
Mehmeda agi z 19 kolubryn, 5 moździerzy oraz 120 dział
lŜejszych kalibrów. Powiększono ją później, zabierając działa
z pogranicznych zamków węgierskich.
Oceniając stan uzbrojenia armii tureckiej, Silahdar Mehmed
aga stwierdził:
„Dziwne jest jednak, Ŝe pomimo znakomitego uzbrojenia
wojsk, pomimo takich zapasów kul, prochu i sprzętu oraz takich
kosztów i wydatków wielki serdar nie sprowadził wielkich dział
i moździerzy do (miotania) bomb. Właśnie rozpoczynając wyprawę
45

na Niemcy i waŜąc się w swym sercu na oblęŜenie zamku takiego


jak zamek wiedeński, winien on był wyposaŜyć obóz wojsk
monarszych w 40 czy 50 baljemezów z rodzaju tych, które strzelają
kulami o wadze co najmniej od 10 do 30 okka, w 15 albo 20
kolubryn, w takąŜ samą liczbę moździerzy do (miotania) bomb oraz
ok. 300 szahi-darbuzenów (tj. lŜejszych dział — L P.)... Wielkich
dział nie potrzeba było sprowadzać aŜ ze Stambułu, bo od dawna
istniało prawo pozwalające zabierać i ściągać je z Budy i okolicznych
zamków granicznych. Dawnymi bowiem czasy padyszachowie i
serdarowie z (ich) ramienia, wyruszając na wyprawy węgierskie,
zwykli byli brać i sprowadzać wielkie działa wedle potrzeby
najczęściej z zamków granicznych” l4.
Zdaniem Silahdara Mehmeda agi, Kara Mustafa zlekcewaŜył
przeciwnika i był pewien łatwego sukcesu, dlatego zaniedbał
odpowiednich przygotowań, co odbiło się później ujemnie na
wyniku oblęŜenia stolicy Austrii.
Zaopatrzenie armii tureckiej w Ŝywność było na ogół dobre,
lecz w trakcie długiego i wyczerpującego marszu zapasy
prowiantu szybko się wyczerpały, tym bardziej Ŝe wiele wozów
utknęło po drodze lub zostało pochłoniętych przez wody
spływające po obfitych opadach deszczowych. W czasie pochodu
padło mnóstwo bydła rzeźnego. W drodze do granicy austriackiej
oddziały azjatyckie musiały przebyć ok. 2700 km z Damaszku.
2400 z Erzerumu, tyleŜ z Diarberkiru, 2250 z Marasu i 1950 km z
Karamanu. Z Adrianopola, gdzie koncentrowały się wojska
tureckie, odległość do granicy wynosiła 1200 km, a sam marsz
trwał 91 dni. Odbiło się to bardzo niekorzystnie na stanie koni
bojowych. Mimo zmęczenia tak długim pochodem, duch bojowy
Turków był dobry i wojsko pałało Ŝądzą walki z „niewiernymi".
Ogromnej potędze tureckiej Austriacy mogli przeciwstawić
znacznie mniejsze siły. Według oceny historyka wojskowości i
znawcy czasów Sobieskiego — prof. Jana Wimmera — w 1679 r.
armia cesarska liczyła około 35 000 Ŝołnierzy, w tym ponad 23 000

14
A b r a h a m o w i c z. op. cit., s. 118.
46

piechoty i około 11 500 jazdy. Po wybuchu powstania na Węgrzech


liczba regimentów piechoty wzrosła z 11 do 22, a w 1683 r. do 27,
tj. etatowej liczby ponad 55 000 Ŝołnierzy, kirasjerów do 17 pułków, tj.
13 600 koni, dragonów do 9 regimentów, tj. 9000 Ŝołnierzy. W ten
sposób stan etatów wojsk cesarskich wzrósł teoretycznie do 80 000
ludzi, nie licząc formacji pomocniczych, w rzeczywistości był jednak
znacznie niŜszy, gdyŜ wiele jednostek dopiero organizowano, a inne
nie miały jeszcze pełnych stanów osobowych.
Zaopatrzenie armii w prowiant było na ogół marne, a prywatni
dostawcy zawierający odpowiednie umowy z władzami
wojskowymi dopuszczali się przy tym skandalicznych naduŜyć,
pogarszając sytuację. Piechota austriacka składała się z musz-
kieterów i pikinierów, przy czym ich wzajemny stosunek wynosił
jak 2:1. Ponadto w kaŜdej kompanii pieszej znajdowało się po
ośmiu grenadierów wyposaŜonych w granaty. Oficerowie uzbrojeni
byli w szpady, podoficerowie w halabardy. Piechota austriacka na
ogół dysponowała duŜą siłą ognia i dlatego była groźna dla kaŜdego
nieprzyjaciela. Jej regimenty składały się z 10 kompanii po 204
Ŝołnierzy oraz sztabu dowódcy i liczyły etatowo po 2051 ludzi.
Kirasjerzy zbrojni byli w rapiery oraz pistolety, ochronne
pancerze na piersiach, tzw. kirysy, i hełmy. Atakowali stępem,
strzelając z pistoletów. Niechętnie walczyli na białą broń, dlatego
ustępowali walorami bojowymi tak jeździe polskiej, jak i tureckiej.
Zorganizowani byli w regimenty złoŜone z 10 kompanii i sztabu,
łącznie w sile 800 Ŝołnierzy.
Znacznie większą wartość bojową przedstawiali dragoni,
umiejący walczyć zarówno pieszo muszkietem, jak i konno,
uŜywając pałaszy i rapierów. Szczególnie przydatni byli jako
ogniowe wsparcie dla jazdy, gdy nie podąŜała za nią piechota. W
toku wojny z Turkami zorganizowano w armii cesarskiej równieŜ
lekkozbrojną jazdę huzarów, rekrutowaną zwłaszcza na Węgrzech.
Mieli teŜ Austriacy oddziały straŜy granicznej oraz nieregularną
jazdę lekkozbrojną, jak np. pułki serbskie i chorwa-
47

ckie. Dobrze zorganizowana była artyleria, dysponująca licznym


parkiem, w tym cięŜkimi działami fortecznymi. Wysoki paziom
reprezentowały teŜ wojska inŜynieryjne, złoŜone z saperów i
minierów.
Ogółem armia austriacka, doświadczona w walkach z Turk-
ami i Francuzami, odznaczała się duŜymi walorami bojowymi,
nie była jednak w stanie sama przeciwstawić się potęŜnemu
osmańskiemu przeciwnikowi,5. Tymczasem mające ją wes-
przeć oddziały państw Rzeszy znajdowały się dopiero w trakcie
mobilizacji, daleko od teatru działań wojennych. W tej sytuacji
od początku wojny wojska cesarskie musiały przejść do
defensywy i bronić się w licznych twierdzach, zagradzających
Turkom drogę do Wiednia. Spowodowało to rozdrobnienie
znacznej części sił, rozmieszczonych w garnizonach.

28 czerwca armia turecka ruszyła w stronę granicy austriac-


kiej. Pierwszy postój nastąpił koło miejscowości Mór, 25 km na
północny zachód od Székesfehérváru. 30 czerwca pod Kis-Bér
(20 km za Morem) Turcy przekroczyli granicę. „Od północy aŜ
do wieczora... padał deszcz zmiłowanie niosący (po poprzednich
upałach — L. P.), tak gwałtowny, iŜ zdawało się, Ŝe to się juŜ
zima zaczyna. Tego dnia prawie przez cztery godziny maszero-
wano przez góry i dąbrowy. Wkroczono tu juŜ na tereny
naleŜące do giaurów, przeto wojska muzułmańskie zabierały
napotkane owce, bydło rogate i konie oraz wypasały (swoje
zwierzęta) na tutejszych polach uprawnych" l6.
W momencie przekraczania przez Turków granicy au-
striackiej na Węgrzech działania wojenne były juŜ w pełnym
toku. Austria z pewnym opóźnieniem, ale energicznie przy-
gotowywała się do odparcia agresji. Rząd wiedeński zwrócił
się do króla Jana III Sobieskiego z prośbą o zezwolenie
15
Organizację i uzbrojenie armii austriackiej podaję za podstawowym
opracowaniem do naszego tematu pióra J . W i m m e r a. Wyprawa wiedeńska
1683 roku. s. 34-39.
16
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 100.
48

na zwerbowanie w Polsce 3000 jeźdźców. Władzom cesarskim


zaleŜało bowiem na pozyskaniu znacznej liczby doskonałej
kawalerii. Sobieski udzielił zezwolenia i juŜ od 1 lutego
werbownicy austriaccy przystąpili do organizowania dwóch
regimentów polskich kirasjerów pod dowództwem doświadczonych
pułkowników: Jana Kazimierza Tetwina oraz Hieronima
Lubomirskiego, i regimentu dragonów, dowodzonego tytularnie
przez Austriaka, barona Kazimierza Kónigsecka, faktycznie zaś
przez Polaka, płk. Remigiana Grocholskiego. Jednocześnie
formowano i inne jednostki pomocnicze, pułki lekkiej jazdy
węgierskiej i chorwackiej, odlewano działa, gromadzono zapasy
Ŝywności i amunicji, umacniano obwarowania twierdz.
Naczelną komendę nad armią cesarską otrzymał wybitny
dowódca austriacki, ks. Karol Lotaryński, dawny konkurent Jana
Sobieskiego do korony polskiej i szwagier Leopolda I. W 1864 r.
jako pułkownik walczył przeciw Turkom pod rozkazami
Mantecuccolego i brał udział w bitwie pod Szent-gotthard. W 10 lat
później juŜ jako generał walczył przeciw Francuzom w wielkiej, nie
rozstrzygniętej bitwie pod Seneffe w Belgii. W 1675 r. został
feldmarszałkiem i naczelnym wodzem wojsk cesarskich w wojnie z
Francją nad Renem, był juŜ więc wodzem doświadczonym.
Na marcowej radzie wojennej postanowiono zebrane dotąd
wojska wysłać nad granicę w celu zabezpieczenia kraju przed
najazdem tureckim. PoniewaŜ dowództwo cesarskie nie znało
jeszcze planów nieprzyjaciela, zdecydowało rozrzucić swe wojska
w pięciu korpusach osłonowych, kaŜdy w sile od 5000 do 8000 (razem
29 200), na linii od Przełęczy Jabłonkowskiej aŜ do Adriatyku,
wzdłuŜ rzek: Wag, Raba, Mura i granicy cesarskiej. Dopiero za tym
kordonem, na południe od Preszburga (dzisiejsza Bratysława) miała
skoncentrować się główna armia cesarska: 28 000 piechoty i 14 000
jazdy pod wodzą ks. Lotaryńskiego.
Wiosną 1683 r. wystąpiły przeciw Austriakom oddziały
powstańców Thókólyego. Jednocześnie doszły dowódców
49

cesarskich wieści o tureckich planach zdobycia Jawaryna, co


zmusiło Austriaków do zmiany planów i przesunięcia znacznej
części sił osłonowych bardziej na północ, nad rzekę Wag, by
wzmocnić osłonę Czech i Moraw. Tymczasem juŜ na prawym
brzegu Dunaju przeprowadzona została koncentracja głównych
sił cesarskich. 6 maja Leopold I dokonał przeglądu swych
wojsk koło Kittsee, na południe od Preszburga, i stwierdził, Ŝe
są w pełni gotowe do działań bojowych. Wojska te liczyły
około 40 000 Ŝołnierzy, w tym 14 regimentów piechoty (21
600 ludzi), 14 regimentów jazdy i dragonii (10 800 koni) oraz
około 6000 milicji węgierskiej, przewaŜnie huzarów wiernych
cesarzowi. Pozostałe regimenty piechoty i jazdy (ogółem 10
600 Ŝołnierzy) miały dołączyć do sił głównych nieco później
po zakończeniu mobilizacji.
7 maja w Kittsee odbyła się rada wojenna. Postanowiono na
niej przesunąć główną armię pod komendą ks. Karola Lotaryńs-
kiego pod Komarom, by stąd podjąć działania zaczepne przeciw
twierdzom Újvár (Nowe Zamki) oraz Ostrzyhom (Gran) i zdobyć
je przed nadejściem głównych sił Kara Mustafy. Następnie ks.
Karol Lotaryński miał wzmocnić załogi Jawaryna oraz
Komaromu i bronić przed nadciągającym Kara Mustafą prze-
praw przez Dunaj i Rabę. Pozostałe oddziały cesarskie miały w
tym czasie działać na terenie Słowacji przeciw powstańcom
Thökölyego, starając się nie przepuścić ich poza rzekę Wag.
Później miały do nich dołączyć zwerbowane w Polsce regimenty
pod ogólnym dowództwem Hieronima Lubomirskiego. Właśnie
kończyły one formowanie w pobliŜu granicy Śląska i niebawem
mogły być gotowe do działań.
Postanowiono teŜ zwrócić się z prośbą o pomoc do Jana III
Sobieskiego, apelując, by jak najszybciej wkroczył z wojskiem
polskim do Słowacji i wspierał oddziały cesarskie na głównym
węgierskim teatrze działań wojennych. Dowództwo austriackie
nie miało jeszcze dokładniejszych wiadomości o nieprzyjacielu
i nie zdawało sobie sprawy z ogromu sił tureckich, toteŜ łudziło się
nadzieją, Ŝe zdoła zatrzymać Kara Mustafę nad Dunajem i Rabą.
50

11 maja armia ks. Karola Lotarynskiego wyruszyła spod


Kittsee i przeprawiwszy się między odnogami Dunaju, dotarła
26 maja do Komarom, a następnie ruszyła w stronę
Ostrzyhomia, posuwając się wciąŜ prawym brzegiem Dunaju.
Po długich naradach Austriacy zdecydowali się zaatakować
najpierw Újvár, gdyŜ obawiali się, Ŝe w przypadku oblęŜenia
Ostrzyhomia Turcy przetną im komunikację z Komáromem,
stanowiącym podstawę operacyjną armii cesarskiej. Po
przejściu na lewy brzeg Dunaju wojska ks. Karola
Lotarynskiego 3 czerwca stanęły pod Ujvarem, potęŜną
warownią turecką połoŜoną na prawym brzegu Nitry. Po
sforsowaniu tej rzeki Austriacy otoczyli twierdzę i 5 czerwca
przystąpili do oblęŜenia. Kara Mustafa, stojący wówczas pod
Osijekiem, wysłał czym prędzej na odsiecz wojska bejler-
bejów: Budy, Janowca, Oczakowa, Bośni, Egeru i inne
mniejsze jednostki.
Austriacy oblegali miasta tylko przez trzy dni, na wieść
bowiem o nadciąganiu potęŜnej armii tureckiej, w nocy z 8 na 9
czerwca przerwali działania i wycofali się nad Rabę, by bronić
dziedzicznych krajów cesarskich. Rozkaz nakazujący
przerwanie oblęŜenia twierdzy otrzymał ks. Karol Lotarynski
juŜ 6 czerwca, gdy Nadworna Rada Wojenna dowiedziała się o
wymarszu wojsk Kara Mustafy spod Belgradu w kierunku
Węgier i wyraziła obawy o los Dolnej Austrii, zagroŜonej teraz
przez nieprzyjaciela. Oddziały cesarskie wycofały się w stronę
Komarom, a następnie pomaszerowały do Jawaryna, który
osiągnęły 23 czerwca. Ks. Karol Lotarynski rozstawił tu swoje
siły wzdłuŜ zachodniego brzegu Raby, chcąc bronić przepraw.
Natomiast oddziały pozostawione w Słowacji miały osłaniać
lewe skrzydło wojsk cesarskich przed atakami sił Thökölyego.
Austriacy przechodzili więc do defensywy, zaskoczeni nagłym
zbliŜeniem się głównych sił Kara Mustafy, których spodziewali
się nad granicą dopiero za kilka tygodni17.
17
Działania wojsk austriackich wg: Wimmer, op. cit., s. 56-60.
51

1 lipca armia turecka, maszerująca w trzech ubezpieczonych


kolumnach, zbliŜyła się do Jawaryna. „Wielki jest Ałłach!
— pisał zachwycony Silahdar Mehmed aga. — O takim
bowiem mnóstwie i liczebności, o takiej potędze i wspaniało
ści wojsk muzułmańskich jak w owym dniu, kiedy były one
gromadzone w swym pochodzie, nigdy jeszcze nie słyszano
ini teŜ nigdy czegoś podobnego nie oglądano. Zapełniły się
nimi góry i równiny i nawet igły nie było tam gdzie rzucić na
ziemię. Od okrzyków mahometanskich, od wrzawy bębnów i
kotłów, surm i obojów, błonia pod zamkiem jawaryńskim aŜ
dygotały, a z zamku teŜ donosiła się potęŜna palba" l8.
Austriacy otworzyli silny ogień artyleryjski. Chcąc prze-
szkodzić Turkom w przygotowaniach do przeprawy przez
Rabę, wypadli teŜ z zamku na rozwijające się w szyki bojowe
wojska nieprzyjaciela.
Wycieczkę wojsk cesarskich Turcy z łatwością zlikwidowali,
natomiast ogień artyleryjski spowodował znaczne straty w sze-
regach wojsk Kara Mustafy, a i sam wezyr znalazł się na
moment pod ostrzałem. Ochotnicy spośród janczarów ruszyli
niebawem w stronę obozu austriackiego i przez rzekę zaczęli
ostrzeliwać z rusznic pozycje wojsk cesarskich. Po południu
Turcy ustawili w okopach sześć cięŜkich dział oraz 50 lekkich
i otworzyli intensywny ogień na baterie austriackie, wywołując
wśród nich popłoch i niszcząc działa.
Zgromadzona nad Rabą armia austriacka liczyła tylko
kilkanaście tysięcy Ŝołnierzy (według źródeł austriackich
— 22 000, według tureckich — 12 000), resztę wojsk bowiem
skierował ks. Karol Lotaryński na wzmocnienie załóg Koma-
romu i Jawaryna, nie mogła ona więc długo opierać się całej
potędze tureckiej. „Kara Mehmed pasza z niezliczonym
wojskiem przynaleŜnym do jego owianej zwycięstwem chorą-
gwi, jako teŜ bejlerbej aleppski Bekir pasza; bejlerbej adański
(cypryjski — L. P.) Sejjid Mehmed pasza i bejlerbej siwaski
Chalil pasza — wszyscy z wojskami swych ejaletów, a z nimi
18 Abrahamowicz, op. cit., s. 101.
52
przydani do ich boku mirimiranowie i emirowie oraz około 20 000
innego, niczym nie obciąŜonego i zwinnego zwycięskiego wojska
przebrnęło przez bród zwany Merges (ok. 15 km na południowy
zachód od Jawaryna — L. P.), o trzy godziny powyŜej tego miejsca,
gdzie stał obóz wojsk monarszych, i pospołu z wojskiem tatarskim
zaszło nędznych giaurów od tyłu, znienacka zaskoczywszy ich w ten
sposób, i dzięki łasce Ałłacha NajwyŜszego z zapałem zaczęło
napędzać im śmiertelnego strachu — pisał Defterdar Sary Mehmed
pasza. — Przyłączył się do nich jeszcze nureddin sułtan z blisko
ośmioma tysiącami Tatarów, łowców nieprzyjaciela" 19.
Uchwyciwszy przeprawę, Turcy szybko i sprawnie zbudowali most
na Rabie i zaczęli przeprawiać pozostałe oddziały. Tatarzy wnet
ruszyli w głąb terytorium Austrii na rabunek, pozostałe wojska
zaczęły osaczać stanowiska ks. Karola Lotaryńskiego od prawego
skrzydła i z tyłu, pokonując po drodze nieprzebyte — zdawało się —
grzęzawiska. ZagroŜony otoczeniem wódz austriacki musiał się
wycofać znad Raby, odsyłając piechotę w celu wzmocnienia załogi
Jawaryna, jazdę zaś zabierając ze sobą do osłony Wiednia i przeciw-
stawienia się niszczącym zagonom przeciwnika w Dolnej Austrii.
Wódz cesarski sądził, Ŝe Turcy zajmą się najpierw zdobywaniem
Jawaryna, a dopiero później ruszą na Wiedeń, który w ten sposób
uzyska niezbędny czas na przygotowanie się do obrony.
Tymczasem Kara Mustafa zdecydował się iść prosto na Wiedeń,
pozostawiając jedynie pod Jawarynem silny korpus wydzielony do
blokady twierdzy. Na naradzie dowódców wielki wezyr spotkał się
ponownie z opozycją sędziwego bejlerbeja budzińskiego Ibrahima
paszy, który jeszcze raz gorąco przekonywał, by nie pozostawiać na
tyłach armii tureckiej potęŜnych twierdz nieprzyjacielskich, lecz
skupić główny wysiłek na ich zdobywanie, a ordę tatarską wysłać na
spustoszenie ziemi nieprzyjacielskiej. Rozwścieczony słowami paszy
wielki wezyr zakrzyknął: „Dobrze mówią ludzie, Ŝe

19 Tamże, s. 280.
53

kiedy człowiek przekroczy osiemdziesiątkę, nie ma juŜ rozumu i


głupieje!"20.
Mimo Ŝe do opozycji przyłączył się nie tylko chan, ale
bejlerbej Damaszku Sary Husejn pasza, wielki wezyr
przeforsował swoje zdanie i rozkazał natychmiast budować
mosty na Rabie oraz szykować się do dalszego marszu w
głąb Austrii. Dopiero teraz wysłał do sułtana zawiadomienie o
zmianie planu strategicznego, wywołując duŜe niezadowolenie
monarchy, uraŜonego tym, Ŝe decyzję podjęto bez jego wiedzy
i zgody. „Celem naszym były zamki Jawaryn i Komarom, a o
zamku Wiedniu nie było mowy — powiedział sułtan. —
Dziwnie nierozwaŜny krok popełnił pasza, dając się ponieść
takiej zachciance... Ale dobrze, niech mu Bóg NajwyŜszy
dopomoŜe! WszakŜe, gdyby wcześniej był dał znać o tym, nie
byłbym się zgodził"21.
W ciągu pięciu dni Turcy zbudowali trzy mosty na Rabie oraz
dziewięć mostów i grobli przez błota u ujścia Rabnicy do Raby.
Ponadto Wołosi i Mołdawianie zbudowali jeszcze następne
mosty przez Rabnicę. 7 lipca główne siły tureckie ruszyły ku
Wiedniowi, poprzedzone przez Tatarów, którzy zaciekle ścigali
uchodzących Austriaków, zadając im znaczne straty. Pod
Jawarynem pozostał silny korpus pod dowództwem Ibrahima
paszy, którego Kara Mustafa wyraźnie starał się pozbyć ze swego
obozu, by znowu nie oponował przeciw jego rozkazom. Korpus
paszy budzińskiego składał się z 19 970 ludzi, w tym 7650
janczarów, zawodowych sipahów i artylerzystów oraz 5000
Tatarów krymskich i 22 dział. Zadaniem jego była blokada
twierdzy austriackiej oraz ochrona mostów na Rabie i Rabnicy.
W celu opanowania Preszburga i Nitry Turcy wysłali na
północ korpus Abazy Husejna paszy, złoŜony z ponad 6000
Ŝołnierzy z pogranicza, w tym 1500 janczarów, oraz 10 000
kuruców. 7 lipca korpus ten ruszył w stronę Ostrzyhomia,
20
TamŜe, s. 283.
21
Tamże, s. 109.
54
gdzie przekroczył Dunaj po moście, po czym zwrócił się przeciw
Nitrze. Drobne oddziały tureckie wraz ze stronnikami
Thökölyego, którym Turcy jednak zbytnio nie dowierzali,
zaatakowały mniejsze twierdze austriackie. Bez walki poddał się
zamek Tata połoŜony o 55 km na wschód od Jawaryna, w pobliŜu
Dunaju, za co jego dowódca oraz sześciu oficerów zostało
przedstawionych wielkiemu wezyrowi do nagrody i otrzymało
odeń chylaty. W ślad za nim poszły nieliczne załogi zamków:
Papa, Veszprém i Csobanc oraz 24 innych mniejszych
miejscowości, które skapitulowały bez walki. Obsadzono je
tureckimi załogami w sile 400-500 ludzi kaŜda. Tymczasem
główna armia turecka maszerowała juŜ na Wiedeń. Grasujący na
przedzie Tatarzy pustoszyli ziemie austriackie, paląc, niszcząc i
biorąc jasyr. Za nimi postępowała awangarda złoŜona z wojsk
bejlerbeja diarberkirskiego Kara Mehmeda paszy oraz ejaletów
Aleppo, Temesvaru, Kanizsy i kilku sandŜaków. 7 lipca Kara
Mehmed zdobył szturmem Ovar (obecnie Mosonmagyaróvár),
miasto połoŜone w północno-zachodnim zakątku Węgier o 45 km
na północny zachód od Jawaryna, a 15 km od dzisiejszej granicy
Austrii. „Siedzący w nim giaurzy zostali tedy zabici albo wzięci w
jasyr, zaś ich dobytek oraz zapasy prowiantu złupione i
zagrabione — pisał Silahdar Mehmed aga. — Pszenicy, mąki i
jęczmienia było tam tyle, Ŝe nie da się tego opowiedzieć. Z
jednego spichrza, takiego jak nie przymierzając spichlerz w
Belgradzie, tysiące muzułmańskich gazich nabrały sobie mąki i
byłoby jej starczyło dla całego wojska, ale nie dbając o nią —
zostawiono ją na miejscu. Na jasyr i rzeczy teŜ zresztą nikt nawet
nie spojrzał. A tymczasem gdyby ktokolwiek, kto by miał pieczę
nad owymi bogactwami, był się dobrze zastanowił nad tym i
nabrał przynajmniej resztki tego wszystkiego, byłoby się nie
cierpiało potem plagi droŜyzny i głodu. Ludzie nieświadomi
wartości owych wspaniałych dóbr, połowę ich spalili, a drugą
połowę zdeptali nogami"22.

22
TamŜe.
55
Pierwsze, łatwe sukcesy przewróciły Turkom w głowie, toteŜ
pewien zwycięstwa wielki wezyr przestał przestrzegać zasad
bezpieczeństwa i zezwolił wojsku posuwać się oddzielnymi
kolumnami, „niby we własnym kraju". 11 lipca w ręce Turków
dostał się Hainburg na prawym brzegu Dunaju.
W tym czasie cofające się oddziały ks. Karola Lotaryńskiego
przemaszerowały juŜ przez stolicę i przeprawiły się na prawy brzeg
Dunaju, rozbijając obóz naprzeciw miasta. Stąd dowódca cesarski
zamierzał wspierać Wiedeń Ŝywnością, amunicją i posiłkami oraz
współdziałać z operującymi nad górnym Wagiem korpusami gen.
Schultza i Lubomirskiego. Jednocześnie pozostała pod Jawarynem
piechota ks. Lotaryńskiego przedostała się szczęśliwie do stolicy,
wzmacniając wydatnie siły załogi.
Na wiadomość o zbliŜaniu się do Wiednia potęŜnej armii
tureckiej, w mieście wybuchła panika. Pierwszy ratował się
ucieczką cesarz Leopold I, który 7 lipca, na siedem dni przed
nadejściem wroga, opuścił Wiedeń wraz z całym dworem i uszedł
do Linzu. Za jego przykładem poszła szlachta i bogate
mieszczaństwo. Stopniowo miasto wyludniło się. Pozostali w nim
tylko Ŝołnierze załogi oraz zdecydowane bronić się do upadłego
plebs i pospólstwo. Przed odjazdem z Wiednia cesarz mianował
komendantem stolicy świetnego Ŝołnierza i doświadczonego
dowódcę w walkach ze Szwedami, Francuzami i Turkami, hr.
Ernsta Rüdigera von Starhemberga. RównieŜ ludność okolicznych
miast i wsi w panice uchodziła przed Turkami.
Tymczasem wojska wezyra stopniowo zbliŜmy się do Wiednia.
13 lipca Kara Mustafa dotarł do Schwechat, miasta nad prawym
dopływem Dunaju o tejŜe nazwie, tuŜ koło stolicy Austrii. Po
krótkim odpoczynku wielki wezyr na czele 10 000 jazdy ruszył na
rozpoznanie pod Wiedeń. Po drodze zatrzymał się w miejscu, gdzie
w 1529 r., podczas pierwszego oblęŜenia miasta przez Turków,
znajdował się namiot sułtana Sulejmana Wspaniałego,
najwybitniejszego
56

władcy w dziejach Imperium Osmańskiego. W miejscu tym


cesarz Ferdynand zbudował później wspaniały pałac w kształ-
cie namiotu sułtana. „Zamiast ołowiu pokrył go pozłocistą
miedzią, więc w słonecznym świetle błyszczał on tak, Ŝe się w
oczach ćmiło, a ponadto opasał go murem. Wszyscy późniejsi
królowie przyozdabiali (ów pałac) przeróŜnymi kwiatami,
zasadzili tam jabłonie, grusze, granatowce, figowce, palmy
daktylowe i drzewa pomarańczowe, cytryny hodowane w
beczkach i donicach oraz inne drzewa owocowe i nie dające
owoców, a takŜe pełne powabu zagajniki z drzew oraz gaje
palm i cyprysów".
Kronikarz turecki zachwycał się pięknem pałacu i ogrodu
zoologicznego, a takŜe kilkunastu innych pałaców cesarskich
w okolicach Wiednia. „Solidności ich budowy, ich piękna i
ozdobności, owych porfirów i marmurów, niezliczonego
mnóstwa drzew owocowych i nie owocujących oraz kwiatów,
jakie rosły w tamtejszych ogrodach, w Ŝaden sposób nie da się
opisać" — stwierdził Silahdar Mehmed aga, a potem bez
Ŝenady dodał: „Cztery czy moŜe pięć pałaców takich, które się
znajdowały w Wiedniu, puszczono z dymem. Spalono takŜe
pewną rezydencję (cesarską) na równinie wśród gór, odległej
od Wiednia o cztery godziny (jazdy)... Mówiąc krótko, oprócz
kiosku sułtana Sulimana (Sulejmana) nie ocalał tam ani jeden
ogród, ani jedna wspaniała budowla, bo wszystko spalono,
zniszczono, zrujnowano"23.
Silahdar Mehmed aga dostrzegał wyraźnie róŜnice w pozio-
mie rozwoju gospodarki Turcji i Austrii. „(Cały) ten kraj
stanowiły pola uprawne i ogrody, gleba Ŝyzna, falujące morze
zasiewów. Wojska muzułmańskie ciągnąc przez nie, tratowały
(owe zasiewy), wypasały na nich swe konie, podpalały je, a
mimo to większa ich część nadal kołysała się niby morze.
Winnice były tam tak starannie uprawione, a winogron w nich
były takie ilości, Ŝe te winnice, jakie ciągną się wokół
Stambułu, w porównaniu z tymi zgoła się nie liczą. Ogrody
23
TamŜe, s. 113.
57
tamtejsze zaś pełne były przeróŜnych owoców... KaŜda wieś
miała tysiąc albo i więcej domów, niby jakie miasteczko, a po
niektórych wsiach widziało się rynki, jak ów rynek Alego
paszy w Adrianopolu. Wszystkie tamtejsze wsie, winnice,
ogrody, domy, folwarki były własnością prywatną, więc nikt
nie stosował wobec nich bezprawia czy gwałtu, a nawet gdyby
Ktoś znalazł bezpańską gąskę, to by jej nie tknął. Stąd teŜ tak
wielki dobrobyt i rozkwit tego kraju. Pałace tamtejsze od-
znaczają się takim pięknem architektury, taką solidnością
warownością oraz takimi rozmiarami, Ŝe przedstawiały widok
jak na obrazkach chińskich. Najwięksi zaś biedacy mieli tam
domy lepsze od stambulijskich serajów, z posadzkami po
większej części z porfiru lub marmuru, zbudowane z mocnej i
bardzo pięknie wyrobionej cegły surowej albo palonej"24.
Kronikarz turecki widział, zdaje się, wyraźnie wyŜszość
gospodarki prywatnej nad fermami lennej własności, panują-
cymi w jego rodzinnym kraju. ChociaŜ nieco przesadził w
zachwytach nad poziomem Ŝycia Austriaków, docenił jednak
wyraźnie kraj przeciwnika. Ubolewał tylko, Ŝe jego rodacy
bezmyślnie niszczyli wszystko po drodze, zamiast
systematycznie grabić kosztowności, naczynia, bydło i Ŝyw-
ność, dzięki czemu po powrocie do kraju staliby się bogaczami.
Postępowanie Turków na ziemi cesarskiej opisane przez
samych kronikarzy osmańskich najlepiej świadczy o wielkim
barbarzyństwie najeźdźców, nawet jak na XVII-wieczne
metody prowadzenia wojny. Bezmyślne niszczenie wszelkich
dóbr materialnych, wyrzynanie w pień męŜczyzn, zabieranie w
jasyr kobiet i dzieci, ścinanie wszystkich jeńców zabranych do
niewoli, palenie wsi i miasteczek, nie stawiających przecieŜ
oporu, budzą do dziś jeszcze grozę i świadczą, Ŝe zacofana,
barbarzyńska Turcja stanowiła wówczas ogromne zagroŜenie
nie tylko dla samej Austrii, ile i dla całej wysoko rozwiniętej
cywilizacji w Środkowej Europie.

24
TamŜe, s. 113-114.
58

Tatarzy pojawili się pod stolicą cesarstwa juŜ 10 lipca.


Następnego dnia podeszła pod miasto awangarda wojsk
tureckich. 14 lipca pod Wiedniem, w samym sercu Europy,
stanęły główne siły Kara Mustafy. Zgodnie ze zwyczajem
wielki wezyr wezwał cesarza do przyjęcia islamu lub złoŜenia
haraczu, groŜąc w razie odmowy z jego strony całkowitym
zniszczeniem kraju. Z listem Kara Mustafy udał się do
Wiednia urzędnik dworski Ahmed aga. Przed fosą zatrzymali
go obrońcy miasta. Pewien Chorwat odebrał list od Turka i
kazał mu czekać przed bramą. W liście do mieszkańców
Wiednia Kara Mustafa pisał:
"Przybyliśmy z jego (sułtana) zwycięskimi wojskami
takimi, Ŝe ich ziemia nie zdoła pomieścić, pod zamek Wiedeń z
umiarem zdobycia wspomnianego zamku i wyniesienia Słowa
BoŜego na wysokości... JeŜeli staniecie się muzułmanami,
będziecie ocaleni. Jeśli, nie stając się nimi, poddacie
zamek bez walki, to zastosujemy się w nim do przykazania
Ałłacha: maluczkim z was ani wielmoŜom, bogatym ani
biednym wyrządzona nie będzie Ŝadna krzywda, wszyscy
będziecie Ŝyć w bezpieczeństwie i pokoju... Natomiast jeśli
się będziecie sprzeciwiać i stawiać opór, wówczas z łaski
Ałłacha NajwyŜszego zamek Wiedeń zostanie przemoŜną
potęgą padyszacha zdobyty i opanowany, a wtedy ani jednej
osoby nie oszczędzi się i nie poŜałuje... wy będziecie
wyrŜnięci, mienie wasze i zapasy Ŝywności będą złupione, zaś
wasze dzieci pójdą w jasyr"25.
Austriacy nie dali jednak Ŝadnej odpowiedzi, co oznaczało
walkę. Ale wobec ogromnej przewagi sił tureckich załoga miasta
nie miała wielkich szans. Wszyscy zdawali sobie dobrze sprawę,
Ŝe tylko potęŜna armia moŜe dać Wiedniowi skuteczną odsiecz.
Austriacy jednak nie dysponowali taką armią. Dlatego cała
Austria, a wraz z nią i chrześcijańska Europa ze
zniecierpliwieniem i nadzieją spoglądały na północ, gdzie
panował sławny i niezwycięŜony „Lew Lechistanu",
25
TamŜe, s. 328-329.
59

król Jan III Sobieski. A współczesny poeta polski, sekretarz


królewski Stanisław Wojciech Chróściński pisał:
Patrzcie, jak dymem austriackie tleją
Wsi, miasta, osady, zamki i pałace.
Jak Winogrady, pola, jałowieją.
Z obywatelów wygnańcy, tułacze,
Krwawych łez szturmem przenikają nieba!
BoŜe! Polskiego orła tu potrzeba!26

26
A. B e ł c i k o w s k a. Król Jan Sobieski i odsiecz Wiednia, Warszawa 1933, s. 125.
Inne fragmenty poezji zaczerpnięto z opracowań: M. Sandoz, Pieśni o Janie Sobieskim,
Kraków 1883; J. Ł u s z c z e w s k a , Jan Sobieski pod Wiedniem, Lwów 1904.
HISTORYCZNA DECYZJA JANA III

Polska nie zawiodła Austrii, ale droga do przymierza Rzeczy-


pospolitej z Habsburgami była długa i bardzo zawiła. Wojny
polsko-tureckie zakończyły się rozejmem w Zórawnie 17
października 1676 r. na warunkach na dłuŜszy okres nie do
przyjęcia dla Polski. Ale Jan III juŜ od dawna chciał zapewnić
spokój Rzeczypospolitej na południowym wschodzie i skierować
jej uwagę ku Prusom i Bałtykowi, ku prastarym ziemiom
piastowskim wydartym niegdyś Polsce przez chciwych zaborców
niemieckich. Dlatego poszedł na kompromis z Imperium
Osmańskim. Sobieski był nie tylko znakomitym wodzem, ale i
wybitnym politykiem, człowiekiem o bardzo szerokich
horyzontach. Zdawał sobie dobrze sprawę, Ŝe kraj znalazł się w
ślepym zaułku w wyniku niszczących wojen trwających bez
przerwy od 1648 r., których nie jest w stanie kontynuować.
Rzeczpospolita musi zatem dokonać zasadniczej zmiany w
polityce zagranicznej!
W 1672 r. wybuchła w Europie wojna między Francją
Ludwika XIV, najpotęŜniejszym wówczas mocarstwem na
świecie, oraz jej sojuszniczką Anglią a Holandią. Przekształciła się
ona następnie w wielką wojnę koalicji antyfrancuskiej złoŜonej z
Holandii, Austrii, Brandenburgii, Hiszpanii i Danii, występujących
przeciw zaborczej polityce „Króla-Słońce". Po stronie Francji stanęła
tylko Szwecja, natomiast Anglia niebawem wycofała się z sojuszu.
Jan III Sobieski postanowił wykorzystać
61

zaistniałą sytuację i przy pomocy Francji upomnieć się zbrojnie -


Prusy, a nawet i Śląsk. Owocem rozmów polsko-francuskich był
tajny układ podpisany 11 czerwca 1675 r. w Jaworowie. Zgodnie
z obietnicą Ludwika XIV Francja zobowiązała się w nim do
wypłacenia Polsce 200 000 talarów w przypadku zaatakowania
przez Rzeczpospolitą Prus KsiąŜęcych, naleŜących do elektora
brandenburskiego. Jeśli Jan III Sobieski uderzy takŜe i na
Austrię, by odzyskać Śląsk lub opanować część Węgier,
wówczas Francja dodatkowo wypłacać będzie Polsce 200 000
talarów rocznie. Sam Sobieski miał jeszcze otrzymać od Ludwi-
ka XIV 200 000 talarów w razie przyśpieszenia pokoju z Turcją.
Do mediacji w tej sprawie zobowiązał się rząd francuski,
zainteresowany w jak najszybszym zakończeniu wojny polsko-
tureckiej. Jan III zawarł teŜ tajny układ ze Szwecją (w sierpniu
1677 r. w Gdańsku), obiecując jej swą pomoc w wojnie przeciw
Brandenburgii. Liczył przy tym, Ŝe współdziałanie ze Skan-
dynawami pozwoli mu odzyskać Prusy.
Układy zawarte przez Sobieskiego były jak najbardziej
zgodne z polską racją stanu, umoŜliwiały bowiem odzyskanie
prastarych ziem polskich, a ponadto mogły doprowadzić do
połoŜenia kresu wciąŜ rosnącej potędze pruskiej. Ale realizacja
ich natrafiła na ogromne przeszkody. Przeciw planom Sobies-
kiego wystąpiła przede wszystkim opozycja magnacka, hojnie
opłacana przez obce dwory i nie przebierająca w środkach, byle
tylko nie dopuścić do wzmocnienia władzy królewskiej i
utrudnić wszystkie przedsięwzięcia podejmowane przez
monarchę. Polityka królewska nie spotkała się równieŜ ze
zrozumieniem wśród ogółu szlachty. Od ponad wieku cała
uwaga klasy panującej zwrócona była na wschód, gdzie magnaci
zdobywali majątki, a szlachta robiła karierę wojskową i
urzędniczą oraz dzierŜawiła latyfundia wielkich panów i
dorabiała się własnych posiadłości. Dlatego kaŜdy przeciętny
szlachcic gotów był wojować o Ukrainę choćby całe Ŝycie,
natomiast niewiele interesował się Bałtykiem czy Śląskiem. W
tej sytuacji Jan III zdany był wyłącznie na własne siły.
62

O moŜliwościach odzyskania Prus lub Śląska decydowała


jednak głównie sytuacja międzynarodowa w Europie. A ta
układała się niepomyślnie dla Jana III. Sojusznicza Szwecja
poniosła poraŜkę z rąk Prusaków, a w dodatku uwikłała się w
konflikt z Duńczykami. Nie moŜna więc było liczyć na jej
pomoc w odzyskaniu Prus. Nieco lepsze perspektywy rysowały
się w sprawie śląskiej. Powstańcy węgierscy ściągnęli przeciw
sobie znaczne siły cesarskie, powodując ogołocenie Śląska z
wojsk habsburskich. Chcąc zaś zjednać Jana III ofiarowali
początkowo koronę królewiczowi Jakubowi, najstarszemu
synowi Sobieskiego, z którym monarcha polski wiązał nadzieje
dynastyczne. Zdobycie korony węgierskiej ogromnie wzmoc-
niłoby szanse Jakuba w przyszłej elekcji w Polsce! Dlatego Jan
III zgodził się wówczas na zaciąg Polaków do armii
powstańczej. Rychło na pomoc Węgrom ruszył znaczny oddział
pod wodzą Hieronima Lubomirskiego. Ale oponenci
Sobieskiego przeforsowali na sejmie 1678 r. uchwałę, zakazu-
jącą zaciągów wojska w szeregi powstańców węgierskich.
Obóz antykrólewski wzmógł teŜ propagandową kampanię
przeciw Turcji, gotów wplątać Polskę w nową wojnę z Im-
perium Osmańskim, byle tylko Sobieski nie odzyskał Śląska
czy Prus. Obóz ten miał przy tym pełne poparcie papiestwa.
"Zamknijcie, męŜowie sławni, uszy swoje na tak haniebne i
niegodne warunki (układu z Turkami) i pomnąc na wieczną
przodków swoich i własna chwałę, przeciwstawcie pierś waszą
i siłę staroŜytną największemu wrogowi chrześcijaństwa" —
pisał w czerwcu 1678 r. Innocenty XI do senatorów l.
Sam Jan III doskonale zdawał sobie sprawę, Ŝe realizacja
jego planów bałtyckich i śląskich zaleŜy przede wszystkim od
postawy Turcji i Rosji, dwóch najsilniejszych mocarstw
sąsiadujących z Rzecząpospolitą na południowym wschodzie.
Aktywizacja polityki polskiej na zachodzie była moŜliwa tylko
po ułoŜeniu dobrosąsiedzkich stosunków z Imperium
Osmańskim, co z kolei zaleŜało od układów Polski z Rosją.

1
K o n a r s k i, op. cit., s. 44.
63

Jednym z głównych czynników, które legły u podstaw polsko-


rosyjskiej pacyfikacji w Andruszowie w 1667 r., był przemoŜny
wpływ zagroŜenia obu krajów przez Turcję i Chanat Krymski
w dobie agresywnej polityki wezyrów z rodu Köprülü.
ZagroŜenie to, niewątpliwie bardzo realne, nie było jednak
tak silne, by mogło zniwelować wszystkie róŜnice i sprzeczne
interesy istniejące między obu państwami, wśród których
na czoło wysunął się spór o ziemie, które Rosja zdobyła na
Rzeczypospolitej w wyniku wojny 1654-1667"2. Idea anty-
tureckiego sojuszu polsko-moskiewskiego, na który
powaŜnie w Rzeczypospolitej liczono, z tego powodu spaliła
na panewce. Wobec wyraźnie pogarszających się po
Andruszowie stosunków Polski z Rosją w kraju
wzrastała świadomość konieczności nawiązania bardziej
przyjaznych stosunków z Turkami. Wprawdzie po traktacie
Ŝórawińskim nastąpiła w nich znaczna poprawa, do wyraźnego
zbliŜenia jednak nie doszło. O dalszym losie stosunków
polsko-tureckich miał zadecydować przede wszystkim traktat
pokojowy. W celu doprowadzenia do jego zawarcia udał się
do Stambułu poseł Rzeczypospolitej, wojewoda chełmiński
Jan Gniński. Rozejm polsko-turecki jeszcze bardziej
pogorszył stosunki polsko-rosyjskie i — w związku z
wybuchem wojny rosyjsko-tureckiej — po raz pierwszy
stworzył moŜliwość nie tylko pokojowego współŜycia
Rzeczypospolitej z Turcją, ale nawet współdziałania z
Porta przeciw Moskwie. Wszystko jednak zaleŜało od
postawy Imperium Osmańskiego.
Początek rozmów zapowiadał się dobrze. Wysłannicy królew-
scy poprzedzający przyjazd Jana Gnińskiego do Stambułu byli
powitani przez Turków bardzo uprzejmie, a podczaszy sieradzki
Andrzej Modrzejewski został nawet przyjęty na audiencji przez
sułtana. Z tym większą więc nadzieją odprawiano do stolicy
Imperium Osmańskiego Gnińskiego, zaopatrując go w obszerną
instrukcję, w myśl której miał zabiegać o odzyskanie Podola i
Ukrainy, a w razie zdecydowanej odmowy ze
2
W ó j c i k , Rzeczpospolita wobec Turcji i Rosji, s. 230.
64

strony Turków — przynajmniej części obu krain. W razie dalszego


oporu gospodarzy Ŝądania polskie miały być ograniczone do samej
Białej Cerkwi, Pawołoczy, Niemirowa i Bracławia. Gdyby wobec
natarczywych Ŝądań polskich Turcy zaczęli grozić nową wojną i
niebezpieczeństwo jej stawałoby się realne, „zaczem juŜ
umówiony pod śórawnem przyszłoby akceptować pokój". Strona
polska miała ponadto domagać się od Turków, by na zdobytych
przez nich terenach Podola i Ukrainy nie osiedlali Tatarów. W
razie propozycji współdziałania przeciw Moskwie, poseł miał się
wymówić brakiem odpowiednich instrukcji i odłoŜyć sprawę na
później.
14 maja 1677 r. wojewoda Jan Gniński opuścił Warszawę,
poprzedzany famą, Ŝe Turcy oczekują go w Stambule z niecier-
pliwością i usilnie chcą przed rozpoczęciem nowej kampanii
przeciw Rosji ratyfikować układ z Polską. Po przekroczeniu
granicy Imperium Osmańskiego 12 czerwca poseł polski został
uroczyście powitany przez paszę kamienieckiego, a następnie
przez Ibrahima paszę, niedawnego przeciwnika Polaków pod
śórawnem. 10 sierpnia poselstwo polskie uroczyście wjechało do
Stambułu, pokonując jednak w ostatnim etapie drogi niemałe
trudności, powstałe z winy Turków. Na miejscu okazało się, Ŝe
gospodarze nie przygotowali dla Polaków odpowiednich kwater,
które mogłyby pomieścić aŜ 450 osób towarzyszących
Gnińskiemu.
Kara Mustafa, obserwujący przejazd poselstwa, podobno
wyraził się szyderczo: „Za mało ich na zdobycie Konstantynopola.
za wiele na poselstwo". Gdy zaś doniesiono mu, Ŝe konie posłów
mają srebrne podkowy, rzekł: „Podkowy srebrne, ale głowy
ołowiane!". Nie wróŜyło to misji Gnińskiego pomyślnych
rokowań. I rzeczywiście, gdy doszło do rozmów, Turcy nie
wykazali Ŝadnych skłonności do ustępstw, toteŜ atmosfera od
samego początku rokowań stała się napięta. Nieustannie prowa-
dzono spory o Podole i Ukrainę. W miarę upływu czasu Turcy
stawali się coraz bardziej nieustępliwi, i to mimo poraŜek
poniesionych w kampanii przeciw Rosjanom w tym roku.
65

Wielkomocarstwowy szowinizm i zaślepienie, swoista mega-


lomania narodowa, głosząca, Ŝe co miecz muzułmański
zdobędzie na „niewiernych giaurach", to nie moŜe być oddane,
nie pozwalały dyplomatom tureckim na prowadzenie rzeczo-
nych rozmów. W ich toku niejednokrotnie lekcewaŜono
polskiego poda i zaogniano sytuację. Doszło nawet do tego, ze
przedstawiciele Porty zaczęli grozić Rzeczypospolitej nową
wojną, a chan krymski Murad Gerej brutalnie powiedział: „Lubo
się gniewacie, lubo się kłaniacie, nam to jedno, o przyjaźń
waszą, jako i o gniew Porta nie dba"3. Tymi słowy dobitnie
pokazał, Ŝe Turcja zupełnie lekcewaŜy Polskę, pomna jej
niedawnych poraŜek wojennych i dobrze zorientowana w jej
sytuacji wewnętrznej, uniemoŜliwiającej władzom państwowym
podjęcie jakichkolwiek działań bez sprzeciwu zdolnej do
wszystkiego opozycji.
Przyparty do muru Gniński, po naradzie z członkami
poselstwa, zdecydował się na przyjęcie warunków tureckich i
na potwierdzenie traktatu Ŝórawińskiego. Na domiar złego
Turcy odrzucili zdecydowanie jego Ŝądanie, by do swego
przyszłego traktatu pokojowego z Rosją Porta włączyła punkt
mówiący o oddaniu przez nią ziem zabranych Rzeczypospolitej
w latach 1654-1667. „Chcecie zaś odbierać swoje — powie-
dział lekcewaŜąco reis efendi * niechŜe przyjdą wojska wasze i
pokaŜą, co waszego!"4.
Uzgodniony ostatecznie na początku kwietnia 1678 roku
traktat był w zasadzie ratyfikacją układu Ŝórawińskiego i świa-
dectwem zupełnej poraŜki zlekcewaŜonej przez Turków Rze-
czypospolitej. Porta zatrzymała przy sobie całą Ukrainę i Podo-
le, z wyjątkiem oddanych Polsce Białej Cerkwi i Pawołoczy,
Polska natomiast zobowiązała się nie popierać Ŝadnego z nie-
przyjaciół sułtana i nie udzielać azylu politycznego nikomu ze
zbuntowanych jego poddanych z Mołdawii, Siedmiogrodu czy
* Reis efendi — turecki minister spraw zagranicznych.
3
TamŜe, s. 124.
4
W ó j c i k , op. cit., s. 131.
66

Wołoszczyzny. Za wszystkie wymuszone na Polsce ustępstwa


sułtan wspaniałomyślnie zrzeka się haraczu, co faktycznie
wywalczył juŜ oręŜ polski na polach bitew z Osmanami w latach
1673-1676. Inne, drobniejsze ustępstwa Porty w sprawach
handlowych i religijnych nie miały juŜ istotnego znaczenia.
Misja wojewody Gnińskiego skończyła się więc kompletnym
niepowodzeniem. „Wszelkie plany współpracy z Porta, nie mówiąc
juŜ o jakimkolwiek przymierzu, runęły jak domek z kart — i to
niemal w momencie, kiedy zraŜony do Rosji król polski powaŜniej
myślał o lidze z Turcją... Rozwój wydarzeń na arenie
międzynarodowej w ciągu najbliŜszych pięciu lat wykazał jednak
ponad wszelką wątpliwość, Ŝe Turcy popełnili w roku 1678 wielki
błąd. Ich nieustępliwość, na kaŜdym kroku połączona z brutalnym,
nawet jak na stosunki tureckie, a zarazem wysoce upokarzającym
traktowaniem wielkiego posła polskiego, zraziła do nich i Jana III, i
te osobistości w Rzeczypospolitej, które, popierając politykę króla i
widząc większe niebezpieczeństwo ze strony Moskwy niŜ
Stambułu, gotowe były szukać w Imperium Osmańskim nie tylko
modus vivendi, ale i współpracy. Rezultat misji Gnińskiego
wszystkie te nadzieje zniweczył. Upokorzył Polaków i ich króla i
pchnął ich na drogę szukania odwetu na Turkach, co legło, jako
jedna z zasadniczych przyczyn, u źródeł wojny 1683 r."5
Tymczasem zadufani w sobie Turcy byli tak pewni postawy
polskiej w dalszej wojnie z Rosją, a następnie w kampanii
austriackiej 1683 r., Ŝe nie przewidzieli w swoich planach
jakiejkolwiek moŜliwości spotkania się z armią Sobieskiego na
polu bitwy. ToteŜ zaskoczeni polską odsieczą pod Wiedniem
nazwali Jana III zdrajcą, uwaŜając, Ŝe złamał traktat pokojowy z
1678 r. Tymczasem niektórzy z kronikarzy tureckich zdawali się
sami rozumieć przyczyny interwencji polskiej w kampanii
wiedeńskiej. „Wówczas król polski — ten, z którym zawarte były
pakta i pokój... — pisał Defterdar Sary Mehmed pasza — ale
któremu, choć pozornie stał się przyjacielem, pozostał nadal w
pełnym niegodziwości sercu wielki guz z powodu

5
TamŜe, s. 134 i 231.
67

tego, iŜ... wydarto przedtem z ręki jego zamek Kamieniec


tudzieŜ ziemie Ukrainy i Podola, i który zawsze szukał
sposobności i czekał na przyzwolenie (aby te straty odzyskać)
— jako pierwszy naruszył pokój z Wysokim Państwem i...
dotarł do wojska cesarskiego" (z pomocą)6.
Po traktacie Gnińskiego zagroŜenie tureckie znowu stało się
aktualne, a świadomość doznanego w Stambule upokorzenia
zapadła głęboko w serca Polaków. PoniewaŜ w 1679 r. Francja
zawarła układ pokojowy z koalicją, wszelkie projekty bałtyckie
i śląskie Jana III straciły jakąkolwiek szansę realizacji i król
znowu musiał powrócić do polityki wschodniej.
W 1679 r. zapanowało w Polsce powszechne juŜ przekonanie
o nieuchronności wojny z Turcją, której Rzeczpospolita nie
mogła przecieŜ prowadzić sama. Powoli rodziła się więc idea
ligi anty tureckiej. NajwaŜniejszym partnerem Polski w tej
lidze miała być Rosja, toteŜ przymierze z nią stało się głównym
celem polskiej polityki zagranicznej w 1679 r. Podjęta w tej
sprawie misja dyplomatyczna referendarza litewskiego
Cypriana Brzostowskiego w Moskwie skończyła się jednak
całkowitym niepowodzeniem, natomiast traktat rosyjsko-
turecki 1681 roku potwierdził jeszcze polityczne intencje
Moskwy, zmierzającej do utrwalenia swych zdobyczy na
Polsce. W tej sytuacji, w obliczu narastającego niebez-
pieczeństwa tureckiego Jan III podjął próbę utworzenia Ligi
Świętej, wymierzonej przeciw muzułmańskim agresorom. Po
całej niemal Europie rozjechali się wówczas posłowie polscy,
wiozący pismo królewskie do monarchów chrześcijańskich.
Sobieski nawoływał, by „odpłacić barbarzyńcom zdobyczami
za zdobycze, zwycięstwem po zwycięstwie odpierać ich aŜ ku
stepom, które ich wyzionęły na Europę, słowem nie tylko
zwycięŜyć i poskromić potworę, ale wyrzucić ją w pustynię,
dźwignąć z ruin cesarstwo bizantyjskie. To przedsięwzięcie
było jedynie chrześcijańskie, godne, mądre, stanowcze" 7.
6
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 294.
7
L. P o d h o r o d e c k i , Jan Sobieski, Warszawa 1964, s. 188.
68

Ale Europa nie chciała wojny z Turkami! Austrii nie zaleŜało


wtedy na rozpoczynaniu wojny, natomiast chętnie widziałaby
uwikłaną w nią Polskę, co oddaliłoby niebezpieczeństwo tureckie od
granic Cesarstwa. Leopold I nie kwapił się więc początkowo do
sojuszu z Polską i uczynił nawet afront Sobieskiemu,
odmawiając jego najstarszemu synowi ręki swej córki, Marii
Antoniny. Inne państwa, w tym i Wenecja, nie zdradzały chęci do
uczestniczenia w Lidze Świętej.
Francja odniosła się do planów Jana III wręcz wrogo, nie
chciała bowiem osłabiać Turcji, swej dawnej sojuszniczki w
walce z Habsburgami. Plany króla polskiego wywołały w
Wersalu nawet powaŜne zaniepokojenie, gdyŜ świadczyły —
zdaniem dworu francuskiego — o wzroście wpływów
habsburskich w Rzeczypospolitej. Magnackie stronnictwo
profrancuskie poczęło więc wraz z ambasadorem Ludwika XIV
w Warszawie, markizem de Vitry, knuć nowe intrygi, byle tylko
pokrzyŜować plany królowi. Z tych powodów projekty Jana III
uległy pewnej zwłoce.
Sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy powstańcy węgierscy
uznali protekcję Turcji, co oznaczało dla Wiednia groźbę wojny z
potęŜnym Imperium Osmańskim, a Francja wzmogła politykę
aneksji nad Renem i w 1681 r. zajęła Strasburg. Austria zaczęła
teraz gwałtownie szukać sprzymierzeńców, toteŜ z polecenia
dworu cesarskiego jej ambasador w Warszawie, baron Hans
Zierowsky, zimą 1681/1682 r. rozpoczął energiczne starania o
zawarcie z Rzeczpospolitą sojuszu zaczepno-obronnego. Jan III
podjął wtedy jedynie słuszną w ówczesnej sytuacji, historyczną
decyzję postanowił podać pomocną dłoń Cesarstwu. Król
rozumiał, Ŝe opanowanie przez Turków całych Węgier, a moŜe
nawet Austrii i Czech stworzy niebezpieczeństwo agresji
tureckiej na całej południowej granicy państwa i Osmanowie w
kaŜdej chwili mogą pojawić się nie tylko pod Lwowem, jak dotąd
bywało, ale i pod Krakowem.
— Turczyn się gotuje, jak wiemy — powiadał później na
sejmie. — JeŜeli Wiedeń zginie, kto ubezpieczy Warszawę?
69

Słowa te wyjaśniały cały sens królewskiej polityki. W ów-


czesnej sytuacji międzynarodowej Polska musiała mieć sojusz-
nika! Nie mogła nią być Francja, od lat zwodząca Jana III i
zainteresowana teraz w przysporzeniu kłopotów Habsburgom, a
więc sprzyjająca skrycie planom agresji tureckiej. Nie mogła nią
być Rosja, mająca zadawnione spory graniczne z Rzeczą-
pospolitą. Tym bardziej nie mógł nim być zdradziecki elektor
brandenburski ani odległa Wenecja. Jedynym naturalnym
sojusznikiem mogła być w tej sytuacji tylko Austria, jednakowo z
Polską zagroŜona najazdem tureckim.
— Lepiej w cudzej ziemi, o cudzym chlebie i w asyście
wszystkich sił imperii, nie tylko samego cesarza sił, wojować,
aniŜeli samym się bronić o swym chlebie i kiedy nas jeszcze
przyjaciele i sąsiedzi odstąpią, gdy im w takim razie prędkiego
nie damy sukursu — twierdził król8.
Ale Ŝeby doprowadzić do sojuszu z Austrią, naleŜało wpierw
pokonać opozycję stronnictwa francuskiego. Zawiązało ono
spisek przeciw królowi, gotowe nawet doprowadzić do jego
detronizacji. Duszą tego spisku był podskarbi koronny Andrzej
Morsztyn, znany poeta barokowy. Oponenci gotowi byli zerwać
kaŜdy sejm, byle tylko nie dopuścić do podpisania układów,
rozwinęli teŜ gwałtowną kampanię propagandową przeciw
Habsburgom. „Nigdyśmy nie chcieli ksiąŜąt z krwi austriackiej
mieć za swych królów — pisali w jednej z broszur — a mamyŜ
dzisiaj brać się do oręŜa, aby zachować pod ich jarzmem brać
naszą na Węgrzech, Morawii, Kroacji (tj. Chorwacji — L. P.)?
Prawda, Turcy posuną swe panowanie ku Dunajowi. I cóŜ to nas
obchodzi. Kiedy przed dwoma laty cesarz mógł się spodziewać,
Ŝe burza spadnie na nas, czyliŜ poszedł nam z pomocą?"9
Słowa te zawierały wiele gorzkiej prawdy, ale tchnęły teŜ
typową dla mentalności szlachty zaściankowością, niezrozu-
mieniem, Ŝe niepodległość Polski zaleŜy od układu sił na arenie
międzynarodowej. Turcja wyraźnie starała się naruszyć
8
TamŜe, s. 194.
9
TamŜe, s. 192.
70

istniejący dotąd układ sił w Europie Środkowej i Wschodniej,


dlatego naleŜało się temu z całą mocą przeciwstawić.
Stronnicy Francji byli nieostroŜni, toteŜ król przejął całą
korespondencję Morsztyna z Wersalem. Znając zbrodnicze
zamiary spiskowców, postanowił rozprawić się z nimi na
styczniowym sejmie 1683 r. Z góry uniemoŜliwił spiskowcom
zerwanie obrad, zakazał bowiem kupcom warszawskim udzie-
lania poŜyczek ambasadorowi francuskiemu, wiedząc, Ŝe ten
nie ma przy sobie powaŜniejszej gotówki i nie będzie mógł
przekupić Ŝadnego posła. Następnie ujawnił przed całą izbą
spisek i kazał odczytać listy Morsztyna. Oburzeni posłowie
wyzwali poetę od zdrajców, a przeraŜeni stronnicy Francji, w
obawie przed sądem sejmowym publicznie deklarowali teraz
przed królem swą lojalność. Sobieski wspaniałomyślnie
darował im winy, a nawet usiłował niektórych magnatów
przeciągnąć na swoją stronę. Jeden tylko Morsztyn miał pójść
pod sąd, ale zawczasu uciekł do Francji.
Teraz juŜ nic nie stało na przeszkodzie w zawarciu układu z
Austrią. 31 marca 1683 r. sojusz obu państw został formalnie
podpisany. W myśl układu Polska i Austria zobowiązały się do
wspólnego prowadzenia wojny z Turcją i do wspólnego
podpisania z nią pokoju. Austria miała wystawić na wojnę 60
000 Ŝołnierzy, Polska — 40 000. Postanowiono, Ŝe armia
austriacka będzie działać przeciw Turkom na Węgrzech,
polska zaś w Mołdawii i na Podolu. W wypadku bezpośred-
niego zagroŜenia Wiednia lub Krakowa sojusznicy połączą
swe wojska, a dowódcą zostanie ten władca, który aktualnie
znajdzie się w obozie, co z góry przesądzało komendę na rzecz
Sobieskiego, Leopold I bowiem nie znał się na sztuce
wojennej. Dla ułatwienia mobilizacji armii polskiej w krótkim
czasie cesarz miał wypłacić Rzeczypospolitej subsydium w
wysokości 1,2 min zł, ponadto zrzekł się spłaty starych długów
z czasów wojny szwedzkiej za Jana Kazimierza. Sojusznicy
zobowiązali się podjąć starania o wciągnięcie do sojuszu
antytureckiego dalszych państw. Polacy mieli rozpo-
71

cząć w tej sprawie rozmowy z Rosją, Austriacy — z Wenecją i


państwem papieskim. Na wiadomość o podpisaniu układu
polsko-austriackiego w Wiedniu zapanowała powszechna radość.
Dał jej wyraz kronikarz niemiecki Brülig, pisząc: ..A oto po
cięŜkiej burzy błysnął jasny promień słońca i niespodziewanie
smutek przemienił w radość, bo przywieziono z Warszawy (za
co Bogu niech będą dzięki i chwała!) z dawna oczekiwane i
szczęśliwie zawarte dzieło sojuszu" 10.
Idea walki z Turkami cieszyła się wówczas w społeczeństwie
polskim znacznie większą popularnością niŜ hasło zbrojnego
wystąpienia o odzyskanie Śląska lub szerszego dostępu do
Bałtyku. Propaganda duchowieństwa i obozu austriackiego,
głosząca, Ŝe Polska jest przedmurzem chrześcijaństwa, zrobiła
swoje i w społeczeństwie zapanowało powszechne przekonanie o
konieczności walki z Turkami w obronie całej chrześcijańskiej
cywilizacji europejskiej. Agresywna polityka Porty zmuszała
zresztą naród polski do zajęcia takiej postawy. W całym kraju
powszechna była pamięć Cecory i Chocimia 1621 r. oraz
ciągłych, niemal nieustannych w pierwszej połowie XVII w.
najazdów tatarskich, nie mówiąc juŜ o niedawnych zmaganiach
lat 1672-1676. Dlatego Jan III działał teraz zgodnie z postawą i
odczuciami społeczeństwa, z wyjątkiem nielicznej grupki
stronników francuskich, w istocie płatnych agentów Wersalu, nie
mających Ŝadnego oparcia we własnym kraju. Zapał do walki z
Turkami narastał zresztą stopniowo i jeszcze w grudniu 1682 r. na
wielu sejmikach szlachta występowała przeciw wojnie. Po
zawarciu układu z Austrią opozycja ta szybko umilkła.
Tymczasem Turcy niespodziewanie poprosili Polskę o wy-
raŜenie zgody na przepuszczenie ich oddziałów przez Mało-
polskę na cesarski wówczas Śląsk, zobowiązując się przy tym na
pokrycie miejscowej ludności wszystkich kosztów związanych z
tym przemarszem. W ten sposób starali się zapewne zbadać
stanowisko Polski wobec zbliŜającego się konfliktu z Austrią.
Jan III podobno odpowiedział wtedy wymijająco:
10 K o n a r s k i, op. cit., s. 187.
72

„W Polsce lud swawolny, lubo go Turcy zaczepiać by nie


chcieli, jednak Polacy by Turków zaczepiać mogli, aŜeby z tego
nastąpiło zerwanie traktatów"11. Osmanówie nie zorientowali
się jednak, co zamierzają zrobić Polacy.
Zgodnie z układem polsko-austriackim sejm podjął uchwałę
o przygotowaniach do wojny. Datowana 17 kwietnia, pod
nazwą scriptum ad archivum, przewidywała trzykrotne
podniesienie stanu liczebnego armii koronnej, z 12 000 na
etacie pokojowym do 36 000 stawek Ŝołdu, oraz dwukrotne
powięk-szenie etatu wojsk litewskich, z 6000 do 12 000
stawek. Na utrzymanie tak licznej armii uchwalono
odpowiednio wysokie podatki, mające przynieść 13 mln zł w
Koronie i 5 mln zł na Litwie. Uchwała przewidywała
wystawienie przez armię koronną 4000 husarzy, 16 000
jazdy pancernej; 4000 jazdy lekkiej, 9000 piechoty i 3000
dragonii. „Ten nie spotykany w wojsku polskim od
kilkudziesięciu lat stosunek liczebny jazdy do piechoty
(2:1) musiał być spowodowany naleganiem
sprzymierzeńca austriackiego. Dowództwo cesarskie rozpo-
rządzało liczną piechotą i dragonią, a zaleŜało mu przede
wszystkim na pozyskaniu polskiej jazdy, znakomitej i po-
wszechnie cenionej w Europie, a przy tym doświadczonej w
walce z tureckim przeciwnikiem" 12. W Polsce łatwiej było
zmobilizować większą liczbę jazdy niŜ piechoty, co ze względu
na konieczność szybkiego sformowania wojsk nie było równieŜ
sprawą bagatelną. W armii litewskiej przewidywano wy-
stawienie: 1000 husarii, 3000 petyhorców, 1500 jazdy lekkiej,
500 piechoty, 1500 dragonii.
Zakładano utrzymanie tak licznej armii tylko do 31 stycznia
1685 r., tj. przez siedem kwartałów. Następny sejm miał
zredukować tę liczbę znowu do etatu pokojowego, optymis-
tycznie bowiem przewidywano zakończenie wojny po odbyciu
11 J. M i r w i ń s k i , Wyprawa wiedeńska króla Jana III na tle ówczesnej
polityki. Warszawa 1936. s. 7.
12
J. Wimmer. Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku. Warszawa
1965, s. 203.
73

jednej lub dwu kampanii. W celu uniknięcia znanych z do-


świadczeń trudności w zaopatrzeniu piechoty w Ŝywność,
uchwała sejmowa zobowiązywała oficerów do zabrania ze sobą
na wyprawę zapasów prowiantu na pół roku. Koszt tego
wyŜywienia miał potrącać z wypłacanego Ŝołnierzom Ŝołdu
kwatermistrz, generał prowiantmagister.
Etat uchwalony przez sejm został niebawem zmieniony, gdyŜ
dowódcy wojskowi doszli do wniosku, Ŝe armia złoŜona z samej
prawie jazdy nie będzie zdolna do oblegania Kamieńca
Podolskiego i twierdz tureckich na Ukrainie, na odzyskaniu
których najbardziej zaleŜało, oraz uzaleŜni się w pewnym
stopniu od dowódców cesarskich, dysponujących takimi
rodzajami broni, jakich Polacy mieli za mało. Dlatego w
porozumieniu z królem nowy hetman wielki koronny (po
śmierci Dymitra Wiśniowieckiego) Stanisław Jabłonowski
przeprowadził zmiany w zaplanowanym etacie. Wykaz
przyszłych zaciągów, datowany 10 maja 1683 r., przewidywał
wystawienie przez Koronę: 3705 koni husarii, 11 150 koni jazdy
pancernej, 2770 koni jazdy lekkiej, 500 koni arkabuzerii, 13 100
piechoty typu niemieckiego i węgierskiego oraz 4070 dragonii.
Łącznie 35 295 koni i porcji. Powiększenie liczby piechoty i
dragonii miało się odbyć kosztem jazdy pancernej i lekkiej, nie
przewidywano bowiem zmniejszenia husarii, bardzo przydatnej
w przełamywaniu szyków tureckich na polu bitwy. Planowano
teŜ wystawienie niewielkiej liczby arkabuzerii, potrzebnej do
wsparcia jazdy ogniem swych arkabuzów, tj. ręcznej broni
palnej przypominającej późniejszy karabinek kawalerii. Dla
całej tej armii przewidywano podwyŜszony Ŝołd za pierwszy
kwartał oraz dodatek na koszty uzbrojenia i wyposaŜenia.
PoniewaŜ podejmowane przez sejmiki uchwały podatkowe
były za niskie, co nie rokowało nadziei na wystawienie 36-
tysięcznej armii, zaniepokojeni tym hetmani na radzie senatu
odbytej 16 maja zapytali, „czy (mają) zaciągnąć wojsko
74
od późniejszego terminu, czy teŜ zmniejszyć przewidywany
komput",13. Rada senatu postanowiła, Ŝe naleŜy wypłacić
wojsku tylko część Ŝołdu. Mimo trudności finansowych etat
armii uległ ostatecznie nieznacznemu tylko zmniejszeniu
i Korona wystawiła na wojnę 33 600 stawek Ŝołdu, tj.
ponad 30 000 Ŝołnierzy. Rozbudowa armii odbywała się
głównie przez powiększenie etatów istniejących juŜ
jednostek, co gwarantowało lepszą wartość bojową
wojska. Nowe podod-działy utworzono głównie w jeździe
pancernej i lekkiej oraz w dragonii, przypowiadając im słuŜbę
od 1 maja i wyznaczając terminy popisu na lipiec. Tym
jednostkom, które nie zdąŜały z popisem w wyznaczonym
terminie, obiecano słuŜbę od 1 sierpnia. Mobilizację
wojsk przeprowadzono nadzwyczaj szybko i sprawnie, w
lipcu bowiem juŜ 186 jednostek osiągnęło pełną gotowość
bojową. DuŜa w tym była zasługa króla. „Zapał jego jest stale
jednakowy i bezprzykładny" — pisał sekretarz monarchy
Talenti 14.
Entuzjazm króla udzielił się prawie całemu społeczeństwu.
Mimo więc pewnych opóźnień „mobilizację z r. 1683 naleŜy
uznać za wyjątkowo udaną w porównaniu z aukcjami wojska w
okresie wcześniejszym. Wystawienie tej, bądź co bądź, duŜej
armii było moŜliwe dzięki posiadanym przez Koronę duŜym
rezerwom doświadczonego Ŝołnierza. Szeregi wypełnili przede
wszystkim weterani z poprzednich wojen; wraz z młodymi,
niedoświadczonymi jeszcze, ale pełnymi zapału ochotnikami
tworzyli oni wojsko o duŜej wartości bojowej, co wykazał
późniejszy przebieg kampanii" l5.
Oprócz wymienionych tu wojsk komputowych Korona
wystawiła jeszcze na wojnę oddziały wchodzące w skład armii
cesarskiej, wiele chorągwi biorących potem udział w walce, a
nie naleŜących do komputu, i wreszcie licznych ochotników.
Ogólny wysiłek zbrojny Korony w 1683 r. Jan
13
TamŜe, s. 205.
14
K o n a r s k i, op. cit., s. 201.
15
W i m m e r, op. cit., s. 207.
75

Wimmer ocenia na 37 000 ludzi, w tym 6000 wojsk prywatnych i


2000-3000 Kozaków ukraińskich, biorących równieŜ udział w
wojnie przeciw Turkom.
Trudniejszy do ustalenia jest wysiłek zbrojny Litwy. Ocenia
się, Ŝe wystawiła ona około 10 000 ludzi. Świadczy to, Ŝe Litwa
rzetelnie wypełniła przyjęte na siebie obowiązkil6. W ten sposób
cała Rzeczpospolita powołała na wojnę turecką blisko 47 000
ludzi, tj. znacznie więcej niŜ wynosiły jej zobowiązania przyjęte
w traktacie sojuszniczym z Austrią 40 000). Cesarstwo równieŜ
wystawiło na wojnę znacznie większe siły niŜ to przewidywały
traktaty z Polską.
W celu lepszego przygotowania kraju do obrony rozpoczęto w
Polsce budowę wielu fortyfikacji, zwłaszcza wokół Lwowa,
Krakowa, Lubowli i śywca. Posunięcia te były jak najbardziej
uzasadnione, wywiad polski bowiem donosił, iŜ podobno
Thököly doradzał wielkiemu wezyrowi wysłanie silnego korpusu
tureckiego na pogranicze polsko-słowackie, by wraz z kurucami
zniszczyć tereny przylegające do traktu wiodącego z Krakowa na
Węgry. Utrudniłoby to w duŜym stopniu działanie odsieczy
polskiej. Naprawiono teŜ rozsypujące się juŜ wały otaczające
Warszawę, zbudowane jeszcze w czasach Zygmunta III po klęsce
cecorskiej. Zerwano stosunki dyplomatyczne z Turcją oraz
usunięto z kraju stale wichrzącego przeciw królowi ambasadora
francuskiego de Vitry. Natomiast w dalszym ciągu utrzymywano
przyjazne stosunki z powstańcami węgierskimi. W odsieczy dla
Austrii Jan III upatrywał własnych korzyści dynastycznych, liczył
bowiem na odcięcie Węgrów od Turcji i zdobycie tronu
węgierskiego dla swego syna Jakuba.
Koncentracja wojsk Rzeczypospolitej przewidziana była
pierwotnie w rejonie Przemyśla juŜ na początku lipca. PoniewaŜ
w lutym wywiad polski ustalił, Ŝe Turcy uderzą
16
W. S e m k o w i c z , Udział wojsk litewskich Sobieskiego w kampanii roku 1683,
„Ateneum Wileńskie" t. IX, Wilno 1934, s. 7; Wimmer. Wojsko polskie, s. 208.
76

wszystkimi siłami na Węgry, w związku z czym mógł zostać


zagroŜony i Wiedeń, rejon ześrodkowania wojsk przeniesiono
więc do Krakowa. Przygotowania do wojny utrudniał brak
funduszów, gdyŜ uchwalone przez sejm podatki dopiero były
zbierane. Dlatego wojska trzeba było początkowo improwizować
i utrzymywać z prywatnych zasobów finansowych króla,
magnackich dowódców oraz subsydiów cesarskich i papieskich.
Dopiero później zaczęły napływać do skarbu państwa sumy
uzyskane z podatków, natychmiast obracano je na potrzeby
armii. Historycy zachodni, zwłaszcza austriaccy, wyolbrzymiali
często w swych pracach pomoc finansową cesarza i papieŜa dla
Rzeczypospolitej, tymczasem w rzeczywistości otrzymane z
Wiednia i Rzymu kredyty pokryły zaledwie kilkanaście procent
ogólnych wydatków kraju na wojsko. W ciągu bardzo krótkiego
czasu, od kwietnia do lipca, Polska prawie o własnych siłach
osiągnęła wysoką gotowość bojową i mogła przyjść z odsieczą
walczącemu rozpaczliwie z nawałą turecką austriackiemu
sojusznikowi. Zadufane w swą potęgę i lekcewaŜące moŜliwości
wojskowe Rzeczypospolitej władze Porty Osmańskiej zupełnie
tego nie przewidziały, chociaŜ jeszcze podczas postoju armii
tureckiej w Belgradzie Caprara wręczył oficjalnie Kara Mustafie
list od Hermana ks. Badeńskiego, cesarskiego marszałka polnego
i prezydenta rady wojennej, zawiadamiający o zawartym 31
marca przymierzu polsko-austriackim.
NA RATUNEK CESARSKIEJ STOLICY

Wiadomość o marszu Turków na Wiedeń Jan III otrzymał 16 lipca


w Wilanowie, w dwa dni po przybyciu armii Kara Mustafy pod
stolicę Cesarstwa. Do pałacu królewskiego dotarła wtedy równieŜ
wieść o ucieczce Leopolda I i jego Ŝony Marii Eleonory do Linzu
oraz napastowaniu orszaku cesarskiego przez podjazd tatarski,
który przeniknął głęboko na tyły wojsk austriackich. W obawie
przed niebezpieczeństwem dwór habsburski uszedł jeszcze dalej,
do Passawy, ponad 80 km na północny zachód od Linzu. Przed
wyjazdem Leopold I wysłał do Sobieskiego hr. Waldsteina z
błagalnym wezwaniem o pomoc. Wręczając Sobieskiemu list od
cesarza, poseł austriacki na klęczkach prosił o jak najszybsze
przybycie z odsieczą niezwycięŜonego pogromcy Turków. „Nie
tyle oczekujemy wojsk Waszej Królewskiej Mości — pisał Leopold I
— ile osoby waszej, pewni, Ŝe osoba wasza królewska na czele
naszych wojsk i imię wasze, tak groźne dla wspólnych
nieprzyjaciół, same zapewnią mu klęskę" 1.
Znając dobrze wszystkie słabości organizacyjne i finansowe
Rzeczypospolitej, cesarz nie spodziewał się rychłego nadejścia
Polaków. Tym większe było jego zaskoczenie szybkością
1
Akta do dziejów króla Jana III sprawy roku 1683, a osobliwie wyprawy wiedeńskiej
wyjaśniające. Acta historica, t., VI, wyd. F. Kluczycki, Kraków 1883. s. 221. (Dalej cyt.: Acta
historica). Por. ks. F. Coyer, Historia Jana Sobieskiego, króla polskiego..., z uwagami W.
Syrokomli. II. Wilno 1852, s. 23.
78
działań Rzeczypospolitej. Natychmiast wysłane zostały rozkazy
mobilizacyjne, wyznaczające na miejsce koncentracji wojsk
prastary Kraków. Zapał w całym narodzie był powszechny.
Jan III opuścił Wilanów 18 lipca. W drodze do Krakowa
towarzyszył mu dwór wraz z królową Marią Kazimierą i
najstarszym synem Jakubem. „Podobało się królowi, panu i
rodzicowi memu najłaskawszemu... powołać mnie do boku swego
i zrobić uczestnikiem wszystkich niebezpieczeństw i trudów
wojny, aŜebym przy tak wielkim wodzu przeszedł pierwszą
szkołę wojenną i niedoświadczony jeszcze nowicjat — pisał
uszczęśliwiony królewicz w swym diariuszu.
— Chciał, aŜebym chociaŜ nierównym krokiem (albowiem
wyznaję, Ŝem i rekrutowi jeszcze nie równy), lecz o ile
potrafię, szedł w jego ślady i czołgając się przynajmniej na
jego tarczy, przywykł powoli do większych trudów, których
on w pocie czoła doświadczał"2.
Zabierając z sobą Jakuba, król chciał umoŜliwić mu zdobycie
sławy wojennej, sławy obrońcy całego chrześcijaństwa, co mogło
zapewnić mu sukces w przyszłej walce o tron polski.
Pierwszą noc spędził król w Falentach. Następnego dnia,
podczas postoju w Radziejowicach, doszedł do Sobieskiego list
Karola Lotaryńskiego z wezwaniem o pomoc. 20 lipca w Rawie
król dowiedział się juŜ o rozpoczęciu oblęŜenia przez Turków. W
trzy dni później, podczas postoju w Kruszynie koło Piotrkowa,
przybył z Austrii kurier z pierwszymi informacjami o obronie
stolicy. Po dwóch dniach król dotarł do Częstochowy, gdzie
niemal cały dzień spędził na naboŜeństwie w klasztorze
jasnogórskim. Ojcowie paulini wręczyli Sobieskiemu miecz w
pochwie zdobionej drogimi kamieniami. Jan III zatrzymał miecz,
pochwę natomiast oddał zakonnikom. „W starciu z wrogiem
potrzebne Ŝelazo — rzeki. — Srebro, złoto i diamenty niech dla
Najśw. Panny zostaną!"3
2
Jakub S o b i e s k i , Dyaryusz wyprawy wiedeńskiej w 1683 roku, wyd. T. Wierzbowski,
Warszawa 1883, s. 1. (Dalej cyt.: Dyaryusz Jakuba Sobieskiego).
3 W . G r o c h o w s k a , Król Jan III Sobieski, Warszawa 1933, s. 30.
79
29 lipca monarcha wjechał do Krakowa, uroczyście witany w
imieniu władz miejskich przez rajcę Wojciecha Sleszkowskiego.
Oczekując na koncentrację wszystkich wojsk, zatrzymał się na
dłuŜszy czas w starej stolicy. Zamieszkał w pałacu w Łobzowie.
Tu chciwie wysłuchiwał dalszych wiadomości spod Wiednia. 4
sierpnia w towarzystwie rodziny wsiadł na prom pod
Zwierzyńcem i udał się Wisłą do pobliskiej wsi Dąbie, gdzie
rajcy wydali na jego cześć wystawny obiad. 10 sierpnia przybył do
katedry na Wawelu na mszę pontyfikalną, którą w asyście biskupów
polskich celebrował nuncjusz papieski Optius Pallavicini, tytularny
arcybiskup Efezu. Po uzyskaniu błogosławieństwa papieskiego
król wraz z małŜonką udał się pieszo na zwiedzanie miejsc świętych
w krakowskich kościołach. Odwiedził kolejno: jezuitów u św. Piotra
i Pawła, dominikanów, franciszkanów, św. Annę i wreszcie obraz
Madonny Loretańskiej w kościele Mariackim. Przy dźwiękach
muzyki oraz śpiewach dwóch chórów król odmówił tu litanię, a w
momencie przyjazdu i wyjazdu monarchy ze świątyni trębacze
„trąbili w oknie" na wieŜy Mariackiej. Uroczystości religijne miały
przede wszystkim na celu podniesienie morale wojska i ludności
cywilnej, jeszcze silniej przekonanych teraz o słuszności walki w
obronie całej europejskiej cywilizacji.

Tymczasem zewsząd nadciągały pod Kraków wojska koronne.


2 sierpnia przybyła duŜa grupa kawalerii strzegąca dotąd
pogranicza polsko-tureckiego na Podolu i Pokuciu. Dowodził nią
hetman polny koronny Mikołaj Sieniawski. Trasę z rejonu
Trembowli i Sniatynia do Krakowa, długości blisko 500, a
niektórych oddziałów nawet 600 km, przebyła ona w rekor-
dowym czasie zaledwie 2 tygodni. W kilka dni później
nadciągnęły dalsze oddziały koronne pod wodzą hetmana
wielkiego Stanisława Jabłonowskiego.
Pod kierunkiem znakomitego fachowca, gen. Marcina
Kątskiego, przygotowywała się w Krakowie artyleria. Podstawę
do jej wyposaŜenia stanowił arsenał miejski, obficie
80

zaopatrzony w działa i inny sprzęt niezbędny do prowadzenia


walki. Początkowo zamierzano zabrać na wyprawę 48 dział, w
tym sześć 24-funtowych, ciągnionych przez 24 konie kaŜde, oraz
7 moździerzy, w tym jeden 160-funtowy. Do 8 sierpnia przybyły
pod Kraków wszystkie przeznaczone do wyprawy wojska
koronne, oczekiwano jeszcze tylko Litwinów, których
formowanie nieco się opóźniło. Tymczasem z Austrii
przychodziły alarmujące wieści. „Prosił mnie ksiąŜę (Lotaryński)
bardzo — pisał do Jana III Hieronim Lubomirski — abym pocztą
biegł do WKM, jako jest wielka potrzeba, Ŝebyś WKM jako
najprędzej ratował ten zgubiony kraj i dał odsiecz miastu temu"4.
Wobec tego król nie czekając Litwinów 15 sierpnia wyruszył
na ratunek stolicy Cesarstwa. Przed opuszczeniem miasta
odwiedził jeszcze tego dnia kościół Karmelitów na Piasku oraz
Kamedułów na Bielanach, wysłuchując naboŜeństwa. W niedzielę
15 sierpnia wyruszył z Krakowa z częścią wojska. Kilka dni
wcześniej innym traktem podąŜył pod Wiedeń hetman Mikołaj
Sieniawski, mający osłaniać główne siły królewskie.
Jan III był pełen optymizmu. Wychodzące ze stolicy kolumny
Ŝołnierzy Ŝegnał słowami: „Do widzenia pod murami Wiednia",
a do krakowian rzekł na odjezdnym: „Boga proszę, Ŝebym ich
(Turków) tam tylko zastał: niech nie trudno będzie w Polszczę o
tureckie konie"3. Mimo to „miasto Ŝyło w niepokoju o los króla i
polskich oddziałów, biorących udział w wojnie z PółksięŜycem.
Mieszkańców ogarniało przeraŜenie na samą myśl o tym, co
będzie, gdy Turcy zajmą Wiedeń, połaŜony tak blisko Krakowa...
Świątynie zapełniały się tłumami wiernych. Modlono się na
intencję rychłego zwycięstwa. Wierzono, Ŝe polski monarcha nie
zawiedzie i połoŜy kres tureckiej potędze" 6.
4
K o n a r s k i, op. cit., s. 216.
5
S a l v a n d y , op. cit., s. 251; J. Ch. P a s e k , Pamiętniki. Oprac.
W. Czapliński, Warszawa 1968. s. 227.
6
M. R o Ŝ e k , Uroczystości w barokowym Krakowie, Wrocław-War-
szawa-Kraków 1976, s. 207.
81
W intencji zwycięstwa rajcy miejscy 18 sierpnia zamówili -
kościele farnym mszę solenną. Podobnie uczynili gospodarze
wielu innych miast w całej Rzeczypospolitej. Wszędzie naród z
niepokojem oczekiwał wieści o losie wyprawy pod Wiedeń. Na
wojnę wyruszyło ostatecznie: 25 chorągwi husarii (3217 koni), 77
chorągwi pancernych (8061 koni), 31 chorągwi jazdy lekkiej
(2422 konie), 3 chorągwie arkabuzerii (590 koni), 57 jednostek
piechoty (11 259 porcji) oraz 10 jednostek dragonii 3587 porcji).
Razem 29 136 koni i porcji, czyli około 26 200 Ŝołnierzy. Armię
tę uzupełniało 250 artylerzystów z 28 działami lŜejszych kalibrów
(cięŜkich nie brano ze względu na konieczność szybkiego
marszu) oraz około 150 Kozaków zaporoskich. Kilkuset tych
ostatnich dołączyło jeszcze potem pod Preszburgiem
(Bratysławą). Na straŜy granic Rzeczypospolitej pozostawiono 10
chorągwi jazdy pancernej, załogi kilku miast oraz oddziały
prywatne, łącznie około 7000 ludzi, w tym około 1650 Ŝołnierza
komputowego, pod wodzą kasztelana krakowskiego, Andrzeja
Potockiego. W drodze do granicy austriackiej znajdowało się
jeszcze blisko 10 000 wojsk litewskich7.
Decyzja króla o przyśpieszeniu wymarszu pod Wiedeń była
jak najbardziej słuszna, oblegane bowiem juŜ od miesiąca miasto
znajdowało się w trudnym połoŜeniu. Wprawdzie stolica
Cesarstwa uchodziła wówczas za silną twierdzę, wsławioną
odparciem wielkiego najazdu tureckiego pod wodzą Sulejmana
Wspaniałego w 1529 r. i rozbudowywaną od przeszło 130 lat,
niemniej jednak fortyfikacje jej były w drugiej połowie XVII w.
juŜ nieco przestarzałe, a potęga oblegającej armii Kara Mustafy
— ogromna. PołoŜone na prawym brzegu Dunaju centrum miasta
otaczały silne fortyfikacje, złoŜone z obmurowanego wału

7
Dokładny komput wojsk biorących udział w wyprawie wiedeńskiej wymienił J.
Wimmer, Wyprawa wiedeńska, s. 173 n. Uzupełnił go nieznacznie w dziele Wojsko polskie,
s. 209. Imienny wykaz bardziej znanych i zasłuŜonych Ŝołnierzy biorących udział w
wyprawie zamieścił J. O d -r o w ą Ŝ-P i e n i ą Ŝ e k, Rycerstwo polskie w wyprawie
wiedeńskiej pod wodzą króla Jana III Sobieskiego w roku 1683, Warszawa 1933.
82

ziemnego i 12 bastionów, z których część miała tzw. kawaliery,


tj. umocnienia wewnętrzne wznoszące się ponad poziomem
bastionu. Całość tych umocnień otoczona była głęboką, ale
częściowo suchą fosą. Pomiędzy bastionami wysunięte były do
przodu jeszcze dodatkowe umocnienia, raweliny, osłaniające
dostęp do kurtyn, tj. prostych odcinków wału. Przednią linię
obrony stanowiła zakryta droga, biegnąca równolegle do fosy.
Dostępu do miasta broniło ponadto osiem umocnionych bram.
Brak wody w fosie od południowej i zachodniej strony
miasta ułatwiał Turkom prowadzenie prac oblęŜniczych, a
liczne przedmieścia, pełne sadów, ogrodów i winnic umoŜ-
liwiały skryte podejście do twierdzy na bliską odległość.
Spalenie tych przedmieść przez samych Austriaków niewiele
chyba utrudniło Turkom dostęp do fortyfikacji.
Ponad stutysięczne wówczas miasto zrobiło na Turkach
ogromne wraŜenie. Silahdar Mehmed aga porównywał je z
Salonikami. .Jest to wielkie miasto, które otaczają cztery
stykające się ze sobą przedmieścia — pisał. — KaŜdy zakątek
jego budził w człowieku zdumienie, kaŜda dzielnica napawała
tam człowieka radością. JednakŜe wojska muzułmańskie, które
przyciągnęły wcześniej, wznieciły poŜary w jego wnętrzu i na
krańcach, tak Ŝe zostały tam mury i jedynie gdzieniegdzie
domy, w których moŜna było zamieszkać, i w tym stanie
(musiało) ono pomieścić taką liczbę wojska... Tego zaś, by pod
obleganymi zamkami szańce i okopy przebiegały wśród
potęŜnych kamienic i zewsząd były otoczone rozkosznymi
ogrodami — od kiedy państwo osmańskie istnieje, nikt nigdy
jeszcze nie słyszał ani nie oglądał. Poza tym odkryto wodociąg
z rurami z grubych pni sosnowych, który biegł od okopów
janczarów do zamku, a na przedmieściach teŜ była woda zimna
jak bryła lodu, więc ludzie siedzący w okopach nie mieli juŜ
kłopotu z dowoŜeniem wody spoza swoich pozycji"8.
Jeszcze bardziej podziwiał miasto Defterdar Sary Mehmed
pasza. „Zamek wspomniany to niezłomny filar krainy niewiary

8
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 116 i 287.
83

i warowna forteca ziemi wielobóstwa. Rozum mędrców jest za


słaby na to, by określić jego obronność i moc. a gdy trzeba
ustalić długość i szerokość murów i bram, zawodzi dowcip
uczonych. Głębokie jego fosy budzą zdziwienie na rozległych
obszarach, zaś długość rzeki, w jaką zlewają się jego dachy,
wprawia w zdumienie krąg lądów. AŜ do tego momentu uchronił
się on przed złym okiem przeciwności i uniknął ucisku tyrańskiej
ręki losu. choć machiny wojenne wciąŜ pod nim i nad nim
zionęły ogniem i miotały pociski. Nie ma wśród całej zamieszka-
łej przez ludzi ćwierci świata Ŝadnego (zamku), który by się
zrównał z tą warownią i był do niej podobny.
Masowa ucieczka przed Turkami spowodowała wyludnienie
Wiednia. W okresie oblęŜenia w mieście pozostało tylko około
60 000 mieszkańców, w tym 11 000 Ŝołnierzy załogi oraz 5000
ochotników. Obrońcy mieli aŜ 312 dział, ale tylko 141 z nich
było sprawnych do walki. Brakowało prochu i pocisków. Mimo
to obrońcy od początku oblęŜenia skutecznie ostrzeliwali siły
nieprzyjaciela, powodując wśród nich znaczne straty. Niewystar-
czające okazały się zapasy Ŝywności, toteŜ w mieście szybko
zapanował głód. Mimo to duch załogi był dobry, wszyscy
bowiem spodziewali się szybkiej odsieczy. Od początku oblęŜe-
nia wojska ks. Lotaryńskiego dostarczały miastu zaopatrzenie od
strony Dunaju, gdzie na przyległej do miasta wyspie znajdowały
się tabory, z których dowoŜono prowiant po mostach, przerzuco-
nych przez rzekę. Dlatego Turcy z wielką siłą zaatakowali te
mosty, zdobyli je lub zniszczyli. Obrońcy „zostali oblęŜeni ze
wszystkich stron oraz znaleźli się w połoŜeniu psów złapanych
w sieci"9. W ręce tureckie dostała się wyspa i połoŜone na niej
przedmieście Leopoldstadt. Mołdawianie i Wołosi zbudowali tu
dwa mosty, które połączyły wojska operujące na wyspie z
głównymi siłami oblegającymi Wiedeń.
Armia turecka rozłoŜyła się obozem na równinie pod miastem,
pomiędzy wpadającą do Dunaju na południe od Wiednia rzeką
Wiedenką, samym miastem oraz masywem gór Lasu Wiedeń-

9
TamŜe, s. 120.
84

skiego. Kara Mustafa podzielił swe siły na trzy grupy. Sam


razem z janczaragą Bekri Mustafą paszą i jego zastępcą, Czelebi
Ismailem agą oraz dwudziestoma odami janczarów, bejlerbejem
rumelijskim Kuczuk Hasanem paszą i wojskami jego ejaletu.
pięcioma kolubrynami i 20 lŜejszymi działami zajął miejsce
pośrodku. Ta grupa miała wykonać główne uderzenie. Na prawo
od niej, tj. od strony rzeki Wiedenki, zajęli pozycje bejlerbej
Diarberkiru, wezyr Kara Mehmed pasza i bejlerbej Aleppu, Deli
Bekir Basza, ze swymi wojskami oraz 20 kompaniami janczarów,
5 kolubrynami i 20 lŜejszymi działami.
Lewą stronę szyku, od strony Lasu Wiedeńskiego, zajęli:
bejlerbej janowański Ahmed pasza, jego imiennik, bejlerbej
anatolijski, bejlerbej siwaski Binamaz Chalil pasza — wszyscy
z wojskami swych ejaletów, ponadto 20 kompanii janczarów,
500 ludzi zatrudnionych przy produkcji pocisków i amunicji
oraz 5 kolubryn i 20 lŜejszych dział.
Natychmiast po zajęciu stanowisk jednostki te przystąpiły do
sypania wałów, kopania rowów i aproszy oraz budowania
stanowisk dowodzenia dla starszyzny. Wkrótce na miasto
spadły pierwsze pociski tureckie. PoniewaŜ zabrani po drodze w
nadmiarze jeńcy austriaccy zachowywali się w obozie tureckim
dość butnie, a jeden z nich zamordował nawet swego pana,
Kara Mustafa w obawie przed rozruchami we własnym obozie
rozkazał wybić wszystkich Austriaków. Gdy w ciągu
pierwszych kilku dni oblęŜenia wybito kilkanaście tysięcy
jeńców, „ludzie poczuli się trochę bezpieczniej".
Ta masowa zbrodnia dokonana na bezbronnych jeńcach
świadczy najlepiej o okrucieństwie Turków w tej wojnie i nie
moŜna jej tłumaczyć brakiem Ŝywności dla pojmanych.
W celu zabezpieczenia się przed ewentualnym nadejściem
odsieczy Turcy wznieśli na północ i zachód od swego obozu
kilka wysuniętych szańców obsadzonych piechotą i artylerią.
Cała orda tatarska została wysłana w głąb Austrii, by dewas-
tować kraj, siać przestrach wśród ludności i dezorganizować
wszelkie próby udzielenia pomocy Wiedniowi.
85
Pod osłoną ogrodów i winnic Turcy zbliŜyli się do ob-
warowań twierdzy. Głównymi siłami zaatakowali rawelin ; dwa
bastiony broniące dostępu do południowo-zachodniej części
miasta. Wprawdzie naleŜały one do najsilniejszych umocnień
Wiednia, lecz podejście do nich było stosunkowo najłatwiejsze,
dlatego zdecydowali się uderzyć właśnie w tym miejscu.
Ustawione naprzeciw obu bastionów cięŜkie baterie tureckie
otworzyły ogień na miasto, wzniecając liczne poŜary. Po
zbliŜeniu się do rowu otaczającego Wiedeń napastnicy
wykopali kryte galerie, chcąc dostać się pod fortyfikacje i
wysadzić je w powietrze. Obrońcy starali się przeszkadzać im,
wznosząc małe szańce w samej fosie, zostali jednak wyparci za
wały. Próbowali teŜ budować kontrminy i wysadzić w
powietrze galerie tureckie, ale ze względu na małą ilość prochu
i słabe wyszkolenie Ŝołnierzy w tego rodzaju walkach nie
uzyskali powodzenia. Nie dawały teŜ rezultatów nocne wypady,
mające na celu zniszczenie prac oblęŜniczych Turków, gdyŜ
janczarzy czujnie strzegli swych stanowisk i w porę przepędzali
obrońców miasta.
Długotrwałe walki pozycyjne nabierały coraz bardziej zacięte-
go charakteru, a obie strony ponosiły w nich duŜe straty. Od
pocisków austriackich zginął bejlerbej rumelijski Kuczuk Hasan
pasza. 21 lipca podczas spoŜywania posiłku na szańcach omal
nie zginął sam Kara Mustafa. Pocisk uderzył tuŜ obok i cięŜko
zranił cześnika dworu wielkiego wezyra. 10 sierpnia wieczorem
obrońcy dokonali wypadu do krytego chodnika wojsk rumelijs-
kich, jednakŜe zostali odparci ze znacznymi stratami. Walki
toczyły się przy silnych upałach, toteŜ rzadko padający deszcz
łagodził nieco trud wojowników i dawał upragniony chłód.
W celu odwrócenia uwagi obrońców od atakowanego główny-
mi siłami odcinka, znajdujące się na wyspie oddziały tureckie
przeprawiły się przez Dunaj i uderzyły na północne fortyfikacje
miasta, znacznie słabsze od południowych. Kontratak austriacki
nie udał się i Turcy umocnili się na nowych pozycjach
wykopanych przed bastionami. W końcu lipca napastnicy
86

opanowali część zakrytej drogi przed rowem fortecznym i


kilka szańców wysuniętych przed główne umocnienia w połu-
dniowo-zachodniej części miasta, a takŜe zbliŜyli się na całej
długości do samej fosy, uzyskując dogodniejsze pole ostrzału.
Kara Mustafa był dobrej myśli. „Mój (efendi) cnót pełen! —
pisał do Fejzułłaha, wychowawcy synów Mehmeda IV. —
Gdybyście raczyli zapytać o sprawy w tych stronach, tedy —
chwała Ałłachowi NajwyŜszemu! — dzięki wielkiej mocy
zdobywcy świata, majestatycznego pana naszego, jegomości
padyszacha oblicza ziemi, krusząc potęgę wieloboŜców oraz
pustosząc i plądrując posiadłości nieprzyjaciół wiary, we środę
dnia dziewiętnastego tego oto osamotnionego miesiąca redzeba
(tj. 14 lipca) stanęliśmy obozem na polu pod Wiedniem, a
zasiadłszy tejŜe nocy w okopach, dzięki łaskawości i pomocy
Króla NajwyŜszego dusimy oblęŜonych potępieńców jak się
naleŜy, drzemy (księgi) ich spokoju i wytchnienia tudzieŜ
czynimy, co tylko w mocy naszej, aŜeby poprzez niezliczone
wysiłki, (podejmowane) w nocy i we dnie, posuwać się do
przodu i z BoŜą pomocą czym prędzej zdobyć i opanować (ten
zamek). W Bogu Wspaniałym i NajwyŜszym mamy nadzieję, i
o to Go równieŜ prosimy, aby przez dojście do skutku tego
szczęśliwego i upragnionego zwycięstwa wszystek lud
mahometański ucieszył i uradował, natomiast nieprzyjaciół
skazanych na powrót do piekieł — rozbił i pokonał" l0.
Sułtan wybaczył mu juŜ samowolne uderzenie na Wiedeń i
w dowód swej łaski przysłał z Belgradu w darze chylat, szablę
i ozdobiony kindŜał. Dla podniesienia morale wojska prawie
od początku oblęŜenia serdar* kazał grać w okopach kapelom
janczarskim. Przez całe wieczory dźwięki bębnów, surm,
obojów, kotłów i talerzy zlewały się w jeden ton z hukiem
armat i rusznic. Niejednokrotnie Turcy urządzali w swych
okopach popisy wojsk, demonstrując obrońcom swą potęgę.
Nie wszyscy Ŝołnierze tureccy wykazywali wielką

* Serdar — wódz naczelny.


10
TamŜe, s. 329.
87

gorliwość podczas oblęŜenia. Zdarzały się wypadki potajemnego


dostarczania załodze austriackiej bydła i chleba za wysoką opłatą
oraz picia wina przez Ŝołnierzy, co karano trzystoma kijami. Za
niesumienne wykonywanie obowiązków na polu walki groziła kara
dwustu kijów!
22 sierpnia w obozie tureckim zjawił się ksiąŜę siedmiogrodzki
Michał Apafi. Wezyr przyjął go łaskawie, ale podczas dyskusji na
temat planu dalszych działań Apafi ostro skrytykował wodza
tureckiego. Ostrzegł Kara Mustafę przed groŜącym wojsku głodem
i surową zimą, w wypadku przedłuŜenia się oblęŜenia, oraz przed
odsieczą ze strony władców chrześcijańskich, wezwanych przez
cesarza na pomoc. Radził wezyrowi porzucić oblegany Wiedeń i
przez Słowację wrócić pod Budę, pustosząc po drodze ziemie
Leopolda I. W następnym roku zaś moŜna będzie zmusić do
kapitulacji zarówno Wiedeń, jak i Jawaryn — dowodził. Kara
Mustafa srodze rozgniewał się na księcia, uwaŜając, Ŝe sieje panikę
wśród wojska, i zakrzyknął:
— Boisz się Niemca! JedźŜe tedy i baw się Jawarynem!!
Towarzyszące księciu oddziały siedmiogrodzkie wysłane zostały
pod Jawaryn, by wraz z Ibrahimem paszą strzec mostów na Rabie.
Prowadząc prace oblęŜnicze pod Wiedniem, Turcy usiłowali
jednocześnie opanować i inne rejony państwa Habsburgów.
Wysłany za Dunaj korpus Husejna paszy oraz Węgrzy Thökölyego
operowali w Słowacji, próbując bezskutecznie zdobyć Nitrę i
Lewice. Po zniszczeniu okolic obu twierdz Husejn pasza ruszył ku
Preszburgowi, z którego zamierzał uderzyć od tyłu na stojące na
lewym brzegu Dunaju za Wiedniem wojska ks. Karola
Lotaryńskiego. Rozbicie ich pozbawiłoby obrońców stolicy
wszelkiej nadziei na odsiecz, a to z kolei mogłoby przyspieszyć
kapitulację. Maszerujące w awangardzie oddziały powstańców
węgierskich zajęły miasto i obległy zamek. Część wojska
przystąpiła do budowy mostu na Dunaju, by nawiązać łączność z
główną armią oblegającą Wiedeń. Na wieść o tym ks. Karol
Lotaryński poderwał do marszu swoją armię,
88

wzmocnioną korpusem gen. Schultza i ks. Hieronima Lubomir-


skiego, i ruszył pod Preszburg.
Stoczona tu 29 lipca bitwa skończyła się zwycięstwem oręŜa
cesarskiego, w czym powaŜny udział mieli Polacy. Pobity korpus
Husejna paszy, tracąc cały obóz i około tysiąca ludzi, wycofał się
na wschód, a jego dowódca, przeceniający teraz siły wojsk
cesarskich, słał rozpaczliwe listy do Kara Mustafy, prosząc o
pomoc. Wielki wezyr, nie chcąc osłabiać swych wojsk pod
Wiedniem, posłał mu jedynie ordę tatarską. Ale ordyńcy
rozproszyli się za zdobyczą i do obozu Husejna paszy przybyło
zrazu tylko 300 wojowników. Dopiero później zaczęły
stopniowo nadciągać pozostałe oddziały.
Zwycięskie wojska austriackie rozłoŜyły się obozem pod
Angern nad Morawą, zagradzając Turkom i Węgrom drogę na
zachód. Oddziały ks. Lubomirskiego zostały wysłane przeciw
plądrującym kraj Tatarom i w kilku starciach mocno przetrzepały
ordę. Zajmując pozycję pod Angern. ks. Karol Lotaryński
skutecznie osłonił rejon koncentracji armii przybywającej na
odsiecz i nawiązał łączność z maszerującym z Krakowa Janem
III Sobieskim. Po uzyskaniu dokładnych wiadomości o sytuacji
na froncie austriacko-tureckim, wódz polski zdecydował się
wybrać na miejsce koncentracji swej armii miejscowość Krems
nad Dunajem (ok. 60 km na zachód od Wiednia). Krems leŜało
dostatecznie daleko od Wiednia, by zapewnić bezpieczną
koncentrację wojsk, a jednocześnie na tyle blisko, Ŝe moŜna było
stąd szybko dojść z odsieczą. Sobieski planował udzielić pomocy
Wiedniowi albo przez uderzenie na Turków od zachodu, przez
masyw Lasu Wiedeńskiego, albo od północy, wprowadzając
wojska do obleganego miasta. Wódz polski początkowo nie znał
dobrze ani terenu wokół Wiednia, ani moŜliwości przeprawy
przez Dunaj w pobliŜu stolicy, dlatego domagał się od
Austriaków dokładnych informacji. Po uzyskaniu ich od ks.
Karola Lotaryńskiego wraz z dokładnymi mapami okolic stolicy
zrezygnował z drugiego wariantu. Na miejsce ześrodkowania
armii wybrał
89

właśnie Krems, polecając jednocześnie ks. Karolowi Lotaryń-


skiemu osłonić przed nieprzyjacielem tę miejscowość i znaj-
dujące się tu mosty.
Gdy zgodnie z rozkazami Jana III wódz cesarski ruszył spod
Angern w kierunku Korneuburga, by osłaniać Krems przed
nieprzyjacielem, 24 sierpnia pod Bisambergiem natknął się na
korpus Husejna paszy, usiłujący nie dopuścić do połączenia się
Austriaków z wojskami Sobieskiego. Turcy bowiem juŜ
otrzymali o nich pierwsze wiadomości.
Silahdar Mehmed agi twierdzi, Ŝe Kara Mustafa zdradził
Husejna paszę i nie dawszy mu posiłków, skazał na beznadziejną
walkę z przewaŜającymi siłami wroga. Węgrzy uchylili się od
udziału w bitwie i nawet „kropla krwi im z nosa nie pociekła",
podobnie jak Tatarom, którzy wprawdzie ruszyli do walki, ale
zaraz z niej wycofali się, bardziej strzegąc swych łupów, niŜ
myśląc o nieprzyjacielu. W rezultacie przeciw 10 000 wojsk
austriackich walczyło tylko 5000-6000 Turków. Mimo to wojska
Husejna paszy odwaŜnie zaatakowały armię cesarską. „Wśród
szturmów i ataków sypnęły one raz jeden ołowiem, potem zaś
spuściły na szeregi nieprzyjacielskie rwący potok szabel i w ten
sposób dały początek bojowi i bitwie, zmaganiom i walce.
Jednak szeregów nieprzyjaciół wiary było więcej niŜ trzydzieści.
Rozstąpiły się one na dwie strony wysuwając do przodu piechotę
i armaty, po czym otoczyły muzułmanów z obu stron. Ci,
walcząc i poczynając sobie dzielnie i śmiało, zachęcając się
nawzajem i wznosząc okrzyki, wycięli pięć takich szeregów i
skoczyli na te, które stały w głębi. Wtedy jednak (nieprzyjaciele)
pchnęli do przodu trzymaną w zasadzce piechotę, a ponadto
uderzyli ze wszystkich armat naraz oraz sypnęli istnym deszczem
ołowiu. Poniósł śmierć męczeńską aga z Egeru Biczlizade i syn
Bajrama paszy z PoŜegi i (inni)... a wielu gazich muzułmańskich
teŜ stoczyło się na czarną ziemię i poniosło śmierć" 11.
Wojska tureckie rzuciły się do ucieczki. Tylko dzielny
Husejn pasza został ze swym pocztem i walczył do końca,
11
A b r a h a m o w i c z. op. cit., s. 149.
90

czterokrotnie trafiony pociskami padł na pobojowisku. Z całej


armii ocalały tylko niedobitki.
Zwycięstwo pod Bisambergiem zapewniło skuteczną osłonę
koncentracji i powstrzymało aktywność Turków na innych
odcinkach. Wojska Thökölyego pozostały nad Morawą i nie
przejawiały inicjatywy, natomiast ks. Karol Lotaryński za-
trzymał się w Korneuburgu. Dowódcy wojsk sprzymierzonych
doszli niebawem do wniosku, Ŝe miejsce koncentracji naleŜy
przenieść bliŜej Wiednia, pod Tulln nad Dunajem, dlatego ks.
Karol Lotaryński wysłał tam dwa regimenty piechoty dla osłony
budowanych na rzece mostów. Do niewielkiej miejscowości
Klosterneuburg. połoŜonej na prawym brzegu Dunaju powyŜej
Wiednia i zacięcie bronionej od lipca przed Turkami. wysłany
został silny oddział dragonów, mający utrzymać to miasto aŜ do
nadejścia odsieczy.
Tymczasem sytuacja oblęŜonego Wiednia pogarszała się z
dnia na dzień. Miny tureckie czyniły ogromne wyrwy w
fortyfikacjach, a ataki janczarów, odpierane z najwyŜszym
trudem, kosztowały wiele ofiar. Mimo Ŝe wyrwy zasypywano
stale ziemią z gruzem i zastawiano workami z piaskiem,
nieprzyjaciel czynił ciągłe postępy i po zajęciu rowu na
głównym kierunku uderzenia rozpoczął walkę o zdobycie
samych obwarowań miasta. 28 sierpnia janczarzy opanowali
zaciekle broniony rawelin naprzeciw zamku cesarskiego,
uzyskując w ten sposób dostęp do długiego odcinka wałów
fortecznych, słabo bronionego przez artylerię obu najbardziej
naraŜonych bastionów. „Zachęceni sukcesem Turcy z podwójną
energią szturmowali bastiony i łączącą je kurtynę wału. Coraz
nowe wybuchy potęŜnych min otwierały wyłomy w
umocnieniach, do których z zajadłością rzucali się janczarzy.
Ich fanatyzm podniecali liczni duchowni muzułmańscy, znaj-
dujący się przy wojsku tureckim. Mimo to nieprzyjaciel nie
zdołał opanować całkowicie obu bastionów, choć usadowił się
w ich dalszych częściach. OblęŜeni bronili się bohatersko,
zachęceni osobistym przykładem dowódcy, (który mimo
91

trudnej sytuacji miasta zapewniał Karola Lotaryńskiego: «Nie


oddam Wiednia, aŜ z ostatnią kroplą krwi mojej» — L. P.).
Liczebność załogi spadła juŜ w tym czasie do jednej trzeciej,
mimo iŜ pod broń powołano nawet urzędników i ludzi
wykonujących czynności pomocnicze dla obrony. Na zarządzenie
Starhemberga zaczęto wznosić poza wałami miasta umocnienia z
koszów z ziemią, worków i gruzu, barykadować ulice,
fortyfikować domy i przygotowywać miasto do walki ulicznej.
Zaczęto nawet rozbierać dachy, aby zdobyć drzewo potrzebne do
wykonywania kozłów" 12.
Zapał obrońców podtrzymywała wiara w rychłe nadejście
pomocy wzmacniana przez wysłanników ks. Karola Lotaryńs-
kiego, którzy niejednokrotnie przekradali się do oblęŜonego
miasta, przynosząc wieści o zbliŜaniu się wojsk polskich i
cesarskich. Zdarzało się, Ŝe i Ŝołnierze z armii tureckiej,
wywodzący się z chrześcijańskich ludów Europy ujarzmionych
przez Porte, przedzierali się do miasta i donosili o stopniowym
upadku ducha wśród oblegających oraz szerzących się wśród nich
niedostatkach.
Głód dawał się we znaki nie tylko obrońcom Wiednia. JuŜ w
końcu sierpnia w armii tureckiej wystąpiły powaŜne trudności z
wyŜywieniem. Kronikarze tureccy podkreślają, Ŝe było to
skutkiem bezmyślnego niszczenia i palenia przez Turków
wszystkich miejscowości leŜących w okolicach Wiednia, w
których poszły z dymem liczne spichrze z ziarnem oraz domowe
zapasy mieszkańców. W obozie wojsk osmańskich zaczęła się
droŜyzna i mimo Ŝe Kara Mustafa rozkazał wszystkim Węgrom
uznającym zwierzchnictwo sułtana dowozić do obozu prowiant i
sprzedawać go Ŝołnierzom po godziwych cenach, zarządzenie to
niewiele pomagało. Po paszę dla koni trzeba było jeździć na
odległość 3-4 dni drogi: ..W namiotach nie było juŜ choćby
najmniejszego ziarenka prowiantu czy jęczmienia, więc konie
marniały, a Ŝe w kiesach
12
Wimmer, Wyprawa wiedeńska, s. 90. List Starhemberga cytuje Coyer. op. cit..
II, s. 31.
92

nie pozostały (juŜ nawet) miedziaki, większości ludzi poginęły


zwierzęta. Obóz wojsk monarszych przesiąkł odorem trupim,
fetor wypełniał go po brzegi i zapanowała w nim atmosfera
zgnilizny. Padały teŜ ulewne deszcze (w okresie marszu i w
późniejszym etapie oblęŜenia — L. P.), toteŜ potworzyły się
roztopy, a wilgoć i brak prowiantu przyprawiły o śmierć kilka
tysięcy ludzi" l3. Coraz więcej było teŜ rannych.
Takie warunki bytowania ogromnie osłabiały wolę walki
wśród Ŝołnierzy. Stopniowo szerzyło się w obozie zniechęcenie
do dalszej wojny. Trzeba obiektywnie stwierdzić, Ŝe głód był
niemal zawsze stałym towarzyszem wojujących armii w XVII w.,
poniewaŜ ówczesny prymitywny transport nie był w stanie
zabezpieczyć potrzeb ogromnej liczby zgromadzonych w jed-
nym miejscu ludzi. Miejscowe zasoby Austrii i Węgier, mimo
stosunkowo wysokiego poziomu gospodarki rolnej tych ob-
szarów, równieŜ były ograniczone. MoŜna przypuszczać, Ŝe
gdyby nawet Turcy zorganizowali rozsądny system eksploatacji
zdobytych terenów, to i tak nie uchroniliby się od niedostatków
Ŝywności. Musieli przecieŜ wyŜywić ponad 200 000 ludzi
(doliczając słuŜbę oraz oddziały przybyłe na wojnę juŜ w toku
oblęŜenia Wiednia). Armia Kara Mustafy znajdowała się więc w
nie najlepszej sytuacji. „Zdziesiątkowane chorobami i stratami
wojska... same były jakby z trzech stron otoczone. Na
wschodzie broniąca się rozpaczliwie załoga wiązała elitę
piechoty tureckiej i gros artylerii, na północy Dunaj okazał się
przeszkodą w ruchu prawie nie do przebycia, od zachodu
odgradzał armię górzysty Las Wiedeński" l4.
Gdy pod stolicą cesarską obie wygłodzone i przemęczone
długotrwałą walką strony dobywały resztek sił i woli, by
przewaŜyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść, na odsiecz
maszerowały juŜ pospiesznie wojska Jana III. Niemal jedno-
cześnie z Polakami wyruszyły pod Wiedeń posiłki z Bawarii.
13
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 252-253.
14
O. D ą b r o w s k i, Operacja wiedeńska 1683 r.. ..Przegląd Historyczno-
-Wojskowy", II, Warszawa 1930, s. 67.
93

Saksonii i Szwabii. Armia koronna była nieźle zaopatrzona.


Szczególnie piechota i dragonia ciągnęły ze sobą liczne wozy.
Zdawano sobie bowiem sprawę, Ŝe działania toczyć się będą w
terenie doszczętnie splądrowanym przez nieprzyjaciela.
RównieŜ z jazdą jechały liczne wozy z Ŝywnością, paszą i
sprzętem.
Dlatego armia polska prowadziła ze sobą olbrzymi tabor
złoŜony z 6000-8000 wozów, a liczba pachołków, woźniców i
słuŜby pomocniczej dorównywała liczbie Ŝołnierzy. Mimo to
zgromadzone zapasy Ŝywności okazały się niewystarczające dla
tak wielkiej armii. Dla przyspieszenia tempa pochodu i ułatwie-
nia wyŜywienia po drodze ludzi wojsko miało maszerować w
dwóch kolumnach róŜnymi traktami. Lewą kolumnę stanowiła
grupa jazdy hetmana polnego Mikołaja Sieniawskiego, osłaniana
przez straŜ przednią, złoŜoną z 10 chorągwi jazdy i regimentu
dragonii straŜnika koronnego Stefana Bidzińskiego pod ogólną
komendą pułkownika Sariusza Łaźnińskiego. Awangarda ta juŜ
na początku lipca została wysłana w rejon Bielska i śywca, by
osłaniać koncentrację głównych sił przed nieprzyjacielem.
Nieco później wyruszyła z Krakowa prawa kolumna, złoŜona
z pozostałych oddziałów jazdy, głównie husarii, piechoty,
artylerii oraz taborów. Komendę nad nią sprawował hetman
wielki Stanisław Jabłonowski. TuŜ za tą kolumną jechał naczelny
wódz armii, król Jan III w towarzystwie dworu i królowej.
Osłaniająca marsz głównych sił kolumna hetmana Sieniaw-
skiego przez Bielsk, Cieszyn, Nowy Jičin i Hranice dotarła do
Lipnika, ok. 25 km na wschód od Ołomuńca. Tu miała
zatrzymać się i czekać na dalsze rozkazy króla, ale ponaglana
przez ks. Karola Lotaryńskiego ruszyła dalej na Ołomuniec,
Brno do Mikułowa, na pogranicze Moraw i Austrii, (gdzie
dotarła 25 sierpnia) przybliŜając się znacznie do głównych
sił cesarskich. Na rozkaz króla Mikołaj Sieniawski zatrzymał
się dłuŜej w Mikułowie, osłaniając marsz głównych sił
koronnych. Odległość 321 km z Bielska do Mikułowa
oddziały hetmana -sinego przebyły w 12 dni, co było
wówczas wyczynem nie
94
lada, zwaŜywszy, Ŝe juŜ poprzednio dotarły one w bardzo
szybkim tempie z Podola i Pokucia do Krakowa.
20 sierpnia przed Piekarami król dogonił główną kolumnę
armii koronnej. W dwa dni później przed Tarnowskimi Górami
„wojsko polskie stanęło w szyku i prezentowało się królowej
Imci, która poŜegnawszy króla w tenŜe dzień z dworem
wróciła nazad" I5. Następnego dnia oddziały koronne prze-
kroczyły granicę cesarstwa. Powitanie po stronie austriackiej
wypadło nadzwyczaj okazale. W imieniu władz cesarskich
podejmował króla hr. Hans Obersdorf wraz z przedstawicielami
wszystkich stanów. Jan III przyjechał do granicy w berlińskiej
kolasie zaprzęŜonej w szóstkę koni. Obok powozu jechali na
pięknych rumakach dostojnicy dworu, wśród nich królewicz
Jakub. Monarsze towarzyszyły dwie roty gwardii oraz wielu
znakomitych panów.
W imieniu cesarza piękną oracją powitał króla kanclerz
państwa baron Weltschek. „Najjaśniejszy Panie i Królu! — wo-
łał. — Okrutni i nikczemni Turcy oblegają stołeczne miasto
państwa naszego. Straszny, dotkliwy głód trapi mieszkańców
Wiednia, którzy w śmiertelnej trwodze przed Turkami wyglądają
Twojego wybawienia... JeŜeli Wiedeń dostanie się w ręce
naszych nieprzyjaciół, wówczas biada nam!... nikt ich bowiem
nie powstrzyma od triumfalnego pochodu do naszej ziemi
ojczystej, a której dzieci (tu wskazał na tłumy Ślązaków witające
króla — L. P.) Ciebie, Najjaśniejszy Panie — jako obrońcę
swego, powitać i na drogę błogosławić przyszły. Biada nam,
jeŜeli wpadniemy w ręce tych odwiecznych katów naszych! I
któŜ nas wybawi z ręki (ich), jeŜeli nie Ty, Najjaśniejszy Królu i
Panie?... Pan Bóg Cię posyła, abyś ocalił chrześcijaństwo, nas
od śmierci, a Europę od zagłady ratował" l6.
W drodze przez Śląsk lud wszędzie witał armię królewską z
niezwykłym entuzjazmem. W wielu miastach ustawiono po
15
Acta historica. VI, s. 581.
16
M. K o p i e c . Król Sobieski na Sianku w kościołach w drodze pod
Wiedeń, Mikołów-Częstochowa [b.d.w.], s. 12.
95

drodze bramy triumfalne. Wspaniała postawa, piękny wygląd,


niezwykła karność, doskonały duch — wszystko to robiło
wielkie wraŜenie. Niejedno śląskie serce zabiło wtedy mocniej
na widok polskiego Ŝołnierza. Mimo kilkuwiekowej izolacji od
Rzeczypospolitej Śląsk w dalszym ciągu zachowywał przecieŜ
polski charakter, o czym świadczy np. fakt, Ŝe w pogranicznych
Tarnowskich Górach kazania po polsku odbywały się trzy razy
w tygodniu, podczas gdy po niemiecku tylko raz. „Lud tu
niewymownie dobry i błogosławiący nam, kraj cudownie
wesoły" — pisał Jan III do Marysieńki, wzruszony niezwykle
serdecznym przyjęciem ludności. Towarzyszący władcy francuski
pamiętnikarz Daleyrac zapisał: „Nigdy Ŝaden monarcha nie
spotkał się z tak dobitnymi wyrazami hołdu ludności państwa
obcego, jak król polski ze strony poddanych cesarza" l7.
Kronikarz śląski, obserwujący 24 sierpnia przejazd monarchy
przez Racibórz zapisał: „Król jest pełnej tuszy i znakomitego
wyglądu. Miał na sobie niebieski, złotem haftowany Ŝupan,
przepasany niebieską wstęgą, na której od strony lewej widniała
znakomita, nieocenionej wartości diamentowa gwiazda. Na
Ŝupanie zaś kontusz brunatnego koloru z przepięknego sukna
holenderskiego, a na nim równieŜ od strony lewej widniała
gwiazda z samych pereł, takich jak największy groch. Po prawej
stronie wisiał wielki, złoty wijący się łańcuch z przyczepionym
małym, złotym puzderkiem. Na głowie jego była piękna,
szkarłatna sobolowa czapka, lecz król co chwila czapkę tę
zdejmował". Według współczesnej relacji, „tak ludność miast,
jak i wsi... zbiegała się, aby ujrzeć tego, od którego jedynie
oczekiwała zachowania swych wolności, swego Ŝycia i mienia"
l8
.
W Raciborzu gościł Sobieskiego u siebie w domu hr. Obers-
orf w towarzystwie Ŝony, córek, krewnych i miejscowej
arystokracji. Przed obiadem goście zasiedli do gry w karty.
17
K. P i w a r s k i , Pomysły odzyskania Śląska za Jana Sobieskiego,
Katowice 1934. s. 12.
18
K o p i e c , op. cit., s. 13.
96
Jan III zajął miejsce przy stole razem z paniami. Jak pisał później
do Marysieńki, „najstarsza jakaś (z córek hrabiego — L. P.) i
najszpetniejsza ograła mię". Po sutym obiedzie siadł na koń i
dalszą drogę do Wiednia odbył w siodle, wykazując duŜą jeszcze
sprawność fizyczną, mimo iŜ był juŜ tak otyły, Ŝe siadał na
grzbiet wierzchowca po taborecie, który masztaler woził zawsze w
ślad za n i m przy trokach. Przejazd przez Śląsk znuŜył go jednak
nieco. „Dla oracji ustawicznych dziwów... co dzień jako do ślubu
ubierać się muszę i jak pan młody wjeŜdŜać w kawalkadę" —
pisał do Ŝony l9.
14 sierpnia król zatrzymał się na nocleg w Rudzie koło
Raciborza, skąd ruszył przodem na czele 20 chorągwi jazdy i
kilkuset dragonów, pozostawiając nieco w tyle wojska koronne z
hetmanem wielkim Jabłonowskim. W południe awangarda
królewska zatrzymała się na odpoczynek w Opawie, „bardzo
pięknym mieście". Miejscowa szlachta tłumnie wyjechała na
powitanie króla-wybawcy, zsiadając przed nim z szacunkiem z
koni i prawiąc długie oracje. Podobnie było w czeskim juŜ
Ołomuńcu, gdzie 26 sierpnia powitano króla kanonadą z dział.
Serdeczność mieszkańców miasta była tu jednak mniejsza niŜ na
Śląsku, dano królowi niezbyt wygodne kwatery, a za Ŝywność
brano słone ceny. Tylko miejscowi jezuici przyjęli króla z
wielkimi honorami i w licznych oracjach nazwali go Salwatorem,
a ołtarze w kościołach przystroili portretami monarchy i napisami
na jego cześć.
Po drodze, dotarła do Polaków wiadomość, Ŝe ks. Conti,
wbrew woli Ludwika XIV, opuścił Francję i udał się do Wiednia,
„Ŝeby słuŜyć w tej wojnie całego chrześcijaństwa w wojsku
cesarskim"20.
W istocie wyruszyli dwaj bracia z królewskiego rodu. w tym
przyszły niefortunny kandydat do korony polskiej. François
Louis Conti. „Król Francji był mocno z tej eskapady
19
Jan S o b i e s k i , Listy do Marysieńki, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1962, s. 499.
(Dalej cyt.: Listy Sobieskiego).
20
Dyaryusz Jakuba Sobieskiego, s. 6.
97

niezadowolony. Kiedy otrzymał od starszego Contiego (brata


przyszłego elekta — L. P.) dwa napisane z drogi listy, wrzucił je
nie czytając do płonącego kominka. Ten objaw królewskiego
gniewu wywołał duŜe poruszenie w Wersalu"21. Fakt, Ŝe bliscy
królowi arystokraci, przedstawiciele państwa sprzyjającego
Turkom, zgłosili się ochotniczo pod sztandary Jana III, najlepiej
świadczy, jak popularne było wówczas w Europie hasło walki w
obronie chrześcijaństwa przeciw agresji Porty. Podczas podróŜy
przez Niemcy bracia dowiedzieli się, Ŝe działania wojenne toczą
się głównie w Austrii. KsiąŜęta francuscy przybyli w czerwcu pod
Wiedeń i wzięli później chlubny udział w kampanii przeciw
wojskom Kara Mustafy.
29 sierpnia król dotarł do Brna. Przejazd przez Morawy zrobił
na nim duŜe wraŜenie. „Co do kraju, nie masz w świecie nic
równego; ziemia lepsza niŜeli na Ukrainie. Góry wszystkie pełne
Winogradów, któremi, a brzoskwiniami, domy swe okrywają —
pisał do Marysieńki. — Gęstość taka kop w polu, Ŝe temu nikt nic
nigdy nie widział". W Brnie podejmował króla uroczyście
cesarski dostojnik, hr. Kollowrath. Wspaniałe przyjęcie na jego
cześć wydał w tym mieście biskup węgierski Estergomu, Jerzy
Szelepcsenyi. Następnego dnia orszak królewski dotarł do
Dirhoff. Po drodze Polacy zwiedzali ogromną grotę, „w której
duŜo beczek (wina), a jedna osobliwie duŜa, mieszcząca w sobie
2200 wiader, z których w kaŜdym jest 18 garncy". Po
opuszczeniu tego miasta nadleciał nad polską kolumnę ogromny
orzeł, który przez cały niemal dzień krąŜył nad królem. Wojsko
wzięło to za dobry znak i zapowiedź przyszłego zwycięstwa. Za
Mikułowem Sobieski połączył się z kolumną hetmana polnego
Sieniawskiego, który zgodnie z rozkazem zatrzymał się, czekając
na monarchę.
Dzięki staraniom miejscowej ludności, upatrującej w Polakach
wybawicieli od strasznego niebezpieczeństwa tureckiego,
zaopatrzenie wojska podczas przemarszu przez Śląsk i Morawy

21
M. K o m a s z y ń s k i , Księcia Contiego niefortunna wyprawa po koroną
Sobieskiego, Warszawa 1971. s. 57.
98

było bardzo dobre, z wyjątkiem wspomnianego juŜ Ołomuńca.


Natomiast władze cesarskie mniej troszczyły się o Polaków,
uwaŜając, Ŝe Sobieski sam powinien zadbać o wyŜywienie swej
armii na koszt Rzeczypospolitej, przybył bowiem do Austrii tylko
w charakterze sojusznika, a nie gościa mającego zapewnione
utrzymanie u gospodarza.
31 sierpnia pod Hollabrun przybył do obozu polskiego ks. Karol
Lotaryński. Niedawne jeszcze spory polityczne i urazy osobiste w
niczym nie wpłynęły na stosunki między wybitnymi wodzami.
Sobieski przywitał księcia przed frontem wojska. Gdy ks. Karol
zsiadł z konia i pieszo szedł do króla, ten równieŜ uczynił to samo
i przy powitaniu „obłapił" księcia. Następnie wydał bankiet dla
cesarskich gości, na którym — zgodnie ze swym zwyczajem
sowicie raczył Austriaków winem. Ks. Karol zrazu pił tylko wino
mozelskie rozcieńczone z wodą, ale gdy się juŜ rozochocił, pił
jeden kielich po drugim bez wody, aŜ dobrze juŜ podchmielony,
zapragnął nagle uczyć się po polsku i niezdarnie powtarzał wciąŜ
za Polakami słowa: „ojciec, syn, brat". Tego wieczora nikt z
powracających do swego obozu oficerów cesarskich nie trzymał
się mocno na nogach Nie tylko się najedli, ale się i popili, i
dobrze" — napisał potem król do Ŝony.
Nazajutrz w liście do Marysieńki w następujący sposób
scharakteryzował ks. Lotaryńskiego: „Nos orli bardzo i trochę
jakby papusi. Ospa dość znaczna na twarzy... suknia na nim szara
bez wszystkiego; guziki tylko złote samuklerskie (dosyć nowe),
kapelusz bez piór, buty Ŝółte były przed dwoma albo trzema
miesiącami, napiętki z korków. Koń niezły, siedzenie stare; uzdy
na koniu proste, rzemienie złe arcy i stare... Dyskurs bardzo dobry,
w co go tkniesz. Skromny, niewiele mówiący, i zda się być
właśnie poczciwy człowiek. Wojnę rozumie bardzo dobrze i do
niej się aplikuje. Peruka blond niecnotliwa, znać, Ŝe cale o strój nie
dba. Owo zgoła jest człowiek, z którego się fantazją moją łacno
barzo zgodzi i godzien większej daleko fortuny"22.

22
Listy Sobieskiego, s. 501.
99
Faktycznie, wyzuty ze swego dziedzicznego księstwa przez
zaborczego Ludwika XIV wódz cesarski nie naleŜał do
najzamoŜniejszych.
Na prośbę Austriaków król rzucił w stronę nieprzyjaciela
dwa podjazdy, dowodzone przez rotmistrzów lekkich chorągwi,
Romana Ruszczyca i Damiana Szumlańskiego, kaŜdy w sto
koni. Polacy sprawili się znacznie lepiej od zwiadowców
cesarskich. Ruszczyć bowiem wrócił bez strat, prowadząc
trzynastu jeńców tureckich, Szumlański zaś pojmał siedmiu
janczarów. Sam został przy tym jednak cięŜko ranny po-
strzałem w brzuch i w kilka dni później wyzionął ducha.
3 września na zamku Stetteldorf pod Tulln odbyła się wielka
rada wojenna. Uczestniczyli w niej: król, hetmani Jabłonowski
i Sieniawski, gen. Kątski, ks. Karol Lotaryński, margrabia
Herman Badeński, Ludwik Badeński, elektor saski Jan Jerzy
III, ojciec przyszłego króla Polski, elektor bawarski
Maksymilian Emanuel, przyszły zięć Jana III, ks. Waldeck,
dowódcy posiłkowych oddziałów szwabskich, liczni dowódcy
cesarscy i niemieccy. Margrabia Badeński wręczył Sobies-
kiemu buławę marszałkowską wojsk cesarskich, co oznaczało
symboliczne uznanie go naczelnym wodzem wojsk sprzymie-
rzonych. W toku dyskusji nad planem działania starły się trzy
róŜne koncepcje przeprowadzenia całej operacji. Pierwszą z
nich reprezentował ks. Karol Lotaryński, który zaproponował
natarcie przez Las Wiedeński z północy, by wprowadzić do
Wiednia całą armię i tym manewrem zmusić Turków do
odstąpienia spod Wiednia. Drugi projekt wysunął Herman
Badeński. Planował on przesunięcie wojsk sojuszniczych w
rejon połoŜonego na południe od Wiednia miasteczka Wiener
Neustadt i uderzenie z tego kierunku na armię Kara Mustafy,
co było trudne do zrealizowania ze względu na ogromne
zniszczenie tych okolic przez nieprzyjaciela, uniemoŜliwiające
zaprowiantowanie licznej armii chrześcijańskiej. Jeszcze mniej
realny był inny projekt austriacki, przewidujący marsz ku
Preszburgowi, przeprawę przez rzekę koło tego
100
miasta i natarcie na Turków od wschodu. Podczas jego
realizacji trzeba było liczyć się z pozostawieniem na własnych
tyłach niedobitków korpusu Husejna paszy oraz stojącego pod
Jawarynem silnego korpusu Ibrahima paszy.
W przeciwieństwie do poglądów dowódców austriackich i
niemieckich, traktujących manewr jako najwyŜszą zasadę sztuki
wojennej, Jan III zaproponował uderzenie przez górzysty i gęsty
Las Wiedeński oraz jedyną dogodną tu drogę wzdłuŜ Dunaju,
prosto na główne siły nieprzyjaciela i rozbicie ich w walnej
bitwie na przedpolu stolicy. Plan króla zgodny był z zasadami
staropolskiej sztuki wojennej, głoszącymi, Ŝe najpierw trzeba
zniszczyć główną siłę nieprzyjaciela w walnej bitwie, a potem
ścigać ją nieustannie aŜ do osiągnięcia całkowitego i szybkiego
zwycięstwa w wojnie. Ostatecznie autorytet wielokrotnego
zwycięzcy Turków przewaŜył i rada wojenna zaaprobowała
plan Jana III.
Postanowiono więc, Ŝe cała armia sojusznicza przeprawi się
na prawy brzeg Dunaju. Polacy i cesarscy mieli to uczynić pod
Tulln, znacznie bliŜej Wiednia, natomiast Niemcy z oddziałów
posiłkowych Rzeszy — pod Krems, w planowanym poprzednio
miejscu przeprawy głównych sił. Jako pierwsze miały ruszyć na
przeprawę wojska koronne, które otrzymały zadanie osłonięcia
oddziałów niemieckich i austriackich. Nad Dunajem zdecydowa-
no pozostawić tylko niewielki, dwutysięczny oddział jazdy.
mający zabezpieczyć mosty na rzece oraz zaczekać na przybycie
wojsk litewskich. Po przeprawieniu się przez Dunaj wojska
sojusznicze miały ruszyć na nieprzyjaciela jednocześnie drogą
wzdłuŜ Dunaju i przez Las Wiedeński. Na czoło kolumny
powinna była wysunąć się piechota, aby ubezpieczyć marsz całej
armii oraz oczyścić teren z ewentualnych oddziałów wroga. Po
wyjściu z Lasu Wiedeńskiego sojusznicy mieli uderzyć na armię
Kara Mustafy, a po jej rozbiciu ścigać ją lub przystąpić do
oblęŜenia Újváru (Nowych Zamków). „Zgaśli przy nas cudzoziem-
cy, i tak się zdało, iŜ tym rozkazywać, a tamtym słuchać naleŜy"
— skomentował wynik dyskusji na radzie gen. Kątski 23.

23
Acta historica, s. 586.
101

Teren rozciągający się między Tulln i Wiedniem był trudny do


przebycia ze względu na Las Wiedeński, pokryty pasmem wzgórz,
między którymi biegły wąwozy z licznymi strumieniami. W
kierunku wschodnim, tj. w stronę Wiednia, teren ten obniŜał się
stopniowo i przechodził w równinę, przeciętą wstęgą rzeczki
Wiedenki, wpadającej do Dunaju. Po sforsowaniu pasma wzgórz
Lasu Wiedeńskiego Jan III zamierzał wszcząć bitwę najpierw
siłami lewego skrzydła, które maszerując wygodną stosunkowo
drugą prowadzącą wzdłuŜ Dunaju powinno było pierwsze dotrzeć
do równiny zajętej przez Turków. Miało ono związać walką
przeciwnika i odwrócić jego uwagę od manewru wykonywanego
przez prawe skrzydło wojsk sprzymierzonych. Następnie miały
wkroczyć do walki siły zajmujące pozycje w centrum szyku,
wspierając swym działaniem lewe skrzydło. W tym czasie oddziały
prawego skrzydła powinny były wyjść na najwyŜsze pasmo wzgórz
przed równinę i wykonać z jego zboczy decydujące uderzenie w
kierunku Wiednia, rozbijając nieprzyjaciela i odcinając mu Jrogę
odwrotu. Równoczesny atak lewego skrzydła i centrum miał do
reszty zniszczyć armię Kara Mustafy.
Znakomity ten plan zawierał jednak pewne ryzyko. Polegało ono
na tym, Ŝe maszerujące wzdłuŜ Dunaju wojska lewego skrzydła
mogły zostać rozbite przez potęŜny kontratak nieprzyjaciela, zanim
zdąŜyłyby przyjść im na pomoc siły centrum i prawego skrzydła,
uwikłane w gąszczach i górach Lasu Wiedeńskiego. Na podstawie
danych rozpoznania król polski słusznie jednak przypuszczał, Ŝe
Kara Mustafa nie przerwie oblęŜenia, będąc tak bliskim sukcesu, i
przyjmie bitwę na równinie pod miastem, utrudniając najwyŜej
marsz sojusznikom przez Las Wiedeński. Na drodze ewentualnego
manewru Turków znajdował się zresztą mocno obsadzony przez
Austriaków Klosterneuburg, trudny do zdobycia i niebezpieczny
dla tyłów przeciwnika w razie jego ominięcia. Nawet ewentualna
poraŜka lewego skrzydła nie przesądzała zresztą przebiegu całej
operacji, gdyŜ w tym czasie wojska
102

prawego skrzydła i centrum mogłyby przedrzeć się do


oblęŜonego miasta. Ryzyko niepowodzenia było więc w sumie
niewielkie24.
Najbardziej sporną sprawą okazało się ustalenie szyku
wojsk do bitwy, wszyscy bowiem chcieli walczyć na najbar-
dziej zaszczytnym — według ówczesnych pojęć — prawym
skrzydle. Dopiero autorytet króla przesądził cały spór o miejsce
w szyku. Postanowiono, Ŝe na prawym skrzydle walczyć będą
Polacy, którzy wykonają najwaŜniejsze zadanie w bitwie.
Ustalony na radzie ordre de bataille wojsk sojuszniczych,
podany przez inŜyniera francuskiego słuŜącego w armii
polskiej, Filipa Duponta, i przytoczony przez Jana Wimmera
w Wyprawie wiedeńskiej przewidywał, Ŝe środek szyku
bojowego składać się będzie z wojsk cesarskich pod dowództ-
wem ks. Karola Lotaryńskiego wzmocnionych pułkiem jazdy
marszałka nadwornego Hieronima Lubomirskiego (wchodzą-
cym w skład armii koronnej, a więc nie złoŜonym z jednostek
walczących pod komendą marszałka pod Bratysławą i Bisam-
bergiem) oraz kilkoma chorągwiami husarii. Kilka oddziałów
cesarskich (piechoty lub dragonii) z tego skrzydła miało zostać
oddanych do bezpośredniej dyspozycji króla. Prawe skrzydło
miało się składać z wojsk koronnych pod wodzą hetmana
wielkiego Stanisława Jabłonowskiego. Na lewym skrzydle
wyznaczono miejsce oddziałom elektorów bawarskiego i
saskiego, wzmocnionym kilkoma chorągwiami husarii i
innymi jednostkami polskiej jazdy. Kilka pododdziałów
piechoty i dragonii z tego skrzydła zostało równieŜ oddanych
pod bezpośrednią komendę królowi. Artyleria miała być
rozdzielona między poszczególne ugrupowania, przy czym ks.
Karol Lotaryński zobowiązany został do przekazania części
swych dział obu elektorom, gdyby ich środki ogniowe
24
W i m m e r, Wyprawa wiedeńska, s. 96-97. Podobny pogląd przed nim wyraŜali
O. D ą b r o w s k i , Operacja wiedeńska 1683 r., s. 83-84; O. L a s k o w s k i ,
Wyprawa wiedeńska, „Przegląd Historyczno-Wojskowy", VI. Warszawa 1933. s. 23-24.
103

okazały się niewystarczające. Wojska szwabskie pod


dowództwem księcia Waldecka ulokowane zostały na skraju
lewego skrzydła. Zwrócone frontem nieco w prawo miały
niepokoić nieprzyjaciela i utwierdzić go w przekonaniu, Ŝe główne
natarcie wyjdzie właśnie z tego kierunku i ruszy wzdłuŜ Dunaju.
W razie niepowodzenia wojsk sojuszniczych lewe skrzydło
powinno przedrzeć się do Wiednia i wesprzeć jego załogę.
W pierwszej linii miała posuwać się piechota z działami, tuŜ za
nią — druga linia złoŜona z kawalerii. „Gdyby te dwie linie
zostały zmieszane, powstałyby niewątpliwie trudności podczas
przejścia przez wąwozy, lasy i góry, ale skoro tylko nastąpi
wkroczenie na równinę, jazda zajmie stanowiska w odstępach
między batalionami, które zostaną odpowiednio rozstawione,
dotyczy to zwłaszcza naszych husarzy, którzy uderzą pierwsi"25.
Ze względu na ciasnotę miejsca, ograniczonego z prawej strony
rzeką Wiedenką, dowódcy sprzymierzonych postanowili
uformować swe wojska aŜ w cztery linie bojowe, przy czym
ostatnia z nich miała stanowić zarazem korpus odwodowy. Dla
zabezpieczenia wojsk przed atakami groźnej zawsze jazdy
tureckiej rozkazano, by wojska pierwszego rzutu niosły ze sobą
lekkie kozły hiszpańskie lub fryzyjskie, wygodne do ustawienia w
kaŜdej chwili przed frontem batalionów. W zakończeniu instrukcji
Jan III pisał: „Proszę wszystkich panów generałów, aŜeby, w
miarę jak wojska zstępować będą z ostatniej góry, wchodząc na
równinę, kaŜdy zajął swe stanowisko, jak to jest oznaczone w
niniejszym planie".
Mimo podpisania dokumentu przez wszystkich wyŜszych
generałów spór o miejsce w szyku nie został jeszcze zakończony i
wobec zdecydowanego sprzeciwu ks. Karola Lotaryńskiego
Sobieski zgodził się ostatecznie na zmianę w pierwotnym planie i
przekazał lewe skrzydło Austriakom, mającym przyjąć na siebie
główny cięŜar walki z Turkami, dopóki pozostałe wojska nie
sforsują lasów i wzgórz Lasu Wiedeńskiego. Wobec tego
posiłkowe wojska ksiąŜąt Rzeszy przesunięto do centrum.
25
W i m m e r. Wyprawa wiedeńska, s. 99.
104
Wbrew opinii niektórych zbyt ostroŜnych i kunktatorskch
dowódców austriackich król dąŜył do natychmiastowego udzielenia
pomocy goniącemu resztkami sił Wiedniowi i zaskoczenia Turków
szybkością manewru. Pracował więc nieustannie nad
przygotowaniem całego planu ostatecznej rozprawy z Turkami.
„Spieszna droga, przejazdy przez miasta, komplementa, witania.
konferencje ustawiczne z ks. Lotaryńskim i innymi, ordynansa
róŜne, nie tylko nie dające siła pisać, ale ani jeść, ani spać
wcześnie — pisał 4 września do Marysieńki, w oczekiwaniu na
przeprawę wojsk przez Dunaj. — Mnie katar dotąd nie opuszcza i
ustawiczne tyłu głowy bolenie, osobliwie w nocy, lubo i w
kaftaniku sypiam, i w pawilonie, i w cieple" 26 — dodawał.
skarŜąc się na słabe zdrowie.
Powodem zaziębienia była prawdopodobnie pogarszająca się w
ostatnich dniach pogoda i kilkudniowe, obfite deszcze,
utrudniające marsz armii. Mimo to nie opuszczał króla humor.
Bardzo chwalił sobie kuchnię austriacką. „Fanfanik (tak rodzice
nazywali pieszczotliwie królewicza Jakuba — L. P.) ze mną
najczęściej jada — donosił w tym liście małŜonce. — Co zaś do
kuropatw, do baŜantów, do innych zwierząt, mógłby ich zjadać i
po kilkoro na dzień, bo tego mamy dostatek, jako i fruktów"27. Z ks.
Karolem nawiązał serdeczne stosunki i często chwalił go w
listach do Ŝony. „On bardziej Francuz niŜ Niemiec" — pisał.
Tymczasem połączone juŜ kolumny wojsk koronnych dotarły 5
września na miejsce przeprawy pod Tulln, gdzie zatrzymały się
na krótki odpoczynek. Kolumna hetmana Jabłonowskiego
przebyła z Krakowa odległość 450 km, z czego w ciągu ostatnich
15 dni aŜ 350 km, co było niezwykłym wyczynem, zwaŜywszy
Ŝe wraz z wojskiem ciągnęła przecieŜ cała artyleria i ogromne
tabory. Świadczy to najlepiej o doskonałej organizacji marszu i
wysokiej dyscyplinie Ŝołnierzy, którzy mimo wielkiego
zmęczenia pałali wprost Ŝądzą walki z tureckimi najeźdźcami.
„Wielka we wszystkich nas na tę
26
Listy Sobieskiego, s. 507, 510.
27
TamŜe, s. 509-510.
105

wojnę ochota — pisał do matki wojewoda halicki Stanisław


Potocki, ukazując nastroje wojska. — Mamy gruntowną nadzieję
w Bogu, Ŝe pobłogosławi wojskom chrześcijańskim"28. TuŜ za
Polakami nadeszły na miejsce przeprawy oddziały cesarskie,
przybyłe do Tulln z pobliskiego Korneuburga.
W nocy z 5 na 6 września Austriacy ukończyli budowę trzech
mostów przez Dunaj. Mimo Ŝe po ostatnich deszczach drogi na
wyspach dunajskich, leŜących między mostami, były
..haniebnie błotniste", Sobieski, nie chcąc tracić czasu, sam
raniutko przeprawił się przez rzekę. Za nim ruszyło ku mostom
całe wojsko koronne, maszerujące w tak pięknym szyku, Ŝe ks.
Karol Lotaryński i generałowie cesarscy patrzyli nań z „wielkim
ukontentowaniem". Austriacy zwrócili jednak uwagę na nędzny
ubiór jednej z chorągwi. Sobieski spostrzegł to natychmiast i
rzekł: „Przypatrzcie się tym walecznym. Jest to wojsko
niezwycięŜone, które przysięgło ubierać się nie inaczej, jak
tylko w szaty zdobyte na nieprzyjacielu"29. Austriacy pokiwali
tylko głowami z uznaniem.
W dzień słońce mocno przygrzało i błota znacznie obeschły,
toteŜ cała armia, z wyjątkiem taborów, szczęśliwie przeszła rzekę
i stanęła u stóp Lasu Wiedeńskiego, „którego szczyty w chmu-
rach ginęły". Nazajutrz, 7 września, przeprawili się przez Dunaj
Austriacy z ks. Lotaryńskim na czele. 8 września przeszły przez
mosty tyłowe oddziały cesarskie oraz tabory polskie. Tego dnia
spod Krems przybyły pod Tulln wojska Rzeszy, z których część
przypłynęła statkami. 9 września po południu cała juŜ skoncent-
rowana armia sprzymierzonych stanęła pod Tulln w zaplanowa-
nym wcześniej szyku bojowym, zwrócona frontem na południe.
Król Jan III dysponował wówczas następującymi siłami:
armia koronna (uwzględniając niewielkie straty marszowe
oraz przybyłych Kozaków) — 12 888 jazdy, 10 370 piechoty,
3200 dragonii, 250 artylerii i inŜynierii. Łącznie 26 708 ludzi i
28 dział;
28
Acta historica, VI, s. 330.
29
S a 1 v a n d y, op. cit., s. 264; C o y e r, op. cit., II, s. 28.
106

armia cesarska — 10 000 jazdy i 8000 piechoty oraz 70 dział.


Ponadto na lewym brzegu Dunaju pozostało 2000 jazdy;
korpus saski — 2000 jazdy i 7000 piechoty oraz 16 dział z
obsługą;
korpus bawarski — 3000 jazdy, 7500 piechoty i 14 dział z
obsługą;
korpus szwabski — 2500 jazdy, 7000 piechoty oraz 12 dział
wraz z obsługą.
Cała armia liczyła więc około 42 500 piechoty, ponad 30
000 jazdy i 140 dział. Bez sił pozostawionych na straŜy
taborów i mostów pod Tulln moŜna przyjąć, Ŝe wojska
wyznaczone do udzielenia bezpośredniej pomocy Wiedniowi
liczyły 70 000 ludzi30.
Koncentracja i przeprawa wojsk sojuszniczych odbywała się
w odległości zaledwie 25 km od głównych sił Kara Mustafy,
szturmujących stolicę cesarską. A mimo to sojuszników nie
spotkała nad Dunajem Ŝadna przykra niespodzianka ze strony
Turków, nie było teŜ najmniejszej choćby próby
przeszkodzenia przeprawie! CzyŜby Turcy nic nie wiedzieli o
zbliŜaniu się odsieczy? Sam Sobieski długo łudził się właśnie
taką nadzieją. „O nas cale ani Węgrowie, ani Turcy nie wiedzą,
ani wierzyć nie chcą, co bardzo dobrze na naszą stronę" —
pisał 4 września z zamku Stetelsdorf do Marysieńki.
W rzeczywistości jednak sprawa miała się nieco inaczej.
Według Silahdara Mehmeda agi juŜ w drugiej połowie sierpnia,
na kilka dni przed klęską pod Bisambergiem. Husejn pasza
przestrzegał Kara Mustafę przed odsieczą i donosił, Ŝe „w
pobliŜu (znajduje się) równieŜ król polski, przeklętnik
nazwiskiem Sobieski, który ciągnie na odsiecz Wiedniowi sam
we własnej osobie, z wielkim i mniejszym hetmanem podległej
Polsce Litwy tudzieŜ z trzydziestoma pięcioma tysiącami
pieszych i konnych giaurów polskich"31. Pomijając błędną
ocenę udziału Litwinów w wyprawie, Turcy stosunkowo
30
W i m m e r, Odsiecz wiedeńska, s. 102-103.
31 A b r a h a m o w i c z , o p . cit., s. 147.
107

szybko i precyzyjnie określili siły polskie biorące udział odsieczy.


Kara Mustafa nie dowierzał jednak wywiadowi i święcie ufał
układowi polsko-tureckiemu z 1678 r. „Wodza ogarnęło jednak
tak wysokie mniemanie o sobie i taka niefrasobliwość, iŜ ani
trochę nie dawał wiary chwytanym językom, jak teŜ nie kazał (na
własną rękę) podejmować przeszpiegów — komentuje ten fakt
drugi turecki kronikarz, Husejn Hezarfenn. — A tymczasem wedle
oświadczenia języków, których wziął i przyprowadził jegomość
chan tatarski, liczba giaurów (ciągnących na odsiecz Wiednia)
przechodziła wszelkie wyobraŜenie: król polski i inni (mylnie
wymienieni przez kronikarza — L P.) mieli wespół z wojskiem
niemieckim nadejść z całą pewnością za trzy dni (niezbyt ścisłe —
L. P.), a po nadejściu mieli niechybnie wkroczyć do zamku oraz
rozgromić obóz wojsk monarszych. JednakŜe owych ich zeznań
nikt a nikt nie brał powaŜnie. (Wielki wezyr) wprowadził zwyczaj,
iŜ po przymuszeniu języków do mówienia ścinano ich, aby wojsko
(o niczym) nie wiedziało"32.
Dopiero 4 września, gdy schwytany jeniec zeznał, Ŝe na pomoc
stolicy maszeruje 35 000 Polaków z królem na czele oraz 85 000
Niemców i Austriaków pod komendą cesarza (co było nieścisłe —
L. P.), a pojmani przez chana Austriacy zeznali to samo. Kara
Mustafa uwierzył wreszcie w te informacje i podjął przygotowania
do odparcia odsieczy. Według relacji kronikarzy tureckich, oblegał
dotąd Wiedeń „leniwie". Potwierdza to i Sobieski w liście do Ŝony
z 9 września pisząc: „Koło Wiednia czemu bardzo rzadko
strzelają, zgadnąć nie moŜemy". Kara Mustafa liczył, Ŝe i tak
miasto wpadnie mu wkrótce w ręce z braku Ŝywności i amunicji.
Generalnego szturmu przeprowadzać nie chciał, gdyŜ zdobycie
miasta takim sposobem zapewniłoby łupy nie jemu i nie skarbowi
państwa, lecz plądrującym Wiedeń Ŝołnierzom. Teraz dopiero, po
otrzymaniu wiadomości o zbliŜaniu się odsieczy, przyspieszył
tempo prac oblęŜniczych i wzmógł ostrzał

32
TamŜe, s. 254.
108
artyleryjski, by przystosować grunt do decydującego szturmu,
który miał oddać miasto Turkom tuŜ przed nadejściem odsieczy.
Gdy wysłany 8 września na zwiady administrator jednego z
sandŜaków, Deli Omer bej potwierdził nowe zeznania jeńca
austriackiego, który powiedział, iŜ król polski oraz cesarz
niemiecki (to ostatnie nieścisłe — L. P.) przeszli juŜ Dunaj po
moście i, pozostawiwszy bagaŜe, ciągną z samym wojskiem na
odsiecz, wielki wezyr zwołał swych dowódców na radę wojenną.
Po blisko godzinnej dyskusji zapadła decyzja: „Po nadejściu
nieprzyjaciół wiary wszyscy, którzy siedzą w okopach, nadal
pozostaną na swoich odcinkach, wszyscy zaś paszowie z
oddziałami swej jazdy nadwornej i jazdy ze swych ejaletów ruszą
na nieprzyjaciół oraz podejmą bitwę i walkę z nimi. Gdy z łaski
Ałłacha ich odeprzemy i pokonamy, zdobędziemy wówczas
przemocą równieŜ i zamek"33.
Innego zdania był tylko wezwany na pomoc spod Jawaryna
bejlerbej budzyński Ibrahim pasza z 8 tysiącami ludzi, który
proponował, by wyprowadzić z okopów pod Wiedniem wszyst-
kich janczarów, wykopać przed obozem tureckim szeroki rów i
obsadzić go całą posiadaną piechotą i artylerią, za którą miała
stanąć w pogotowiu jazda. „Kiedy skazani na piekło giaurzy
znajdą się w zasięgu pocisków, da się ognia ze wszystkich armat
naraz, następnie sypnie się raz ołowiem (z rusznic i muszkietów),
potem zaś, poleciwszy się Ałłachowi, rzucimy do ataku od razu
całą jazdę. Jest nadzieja, Ŝe z pomocą Pana Przesławnego wojsko
muzułmańskie zwycięŜy i zatriumfuje, zaś wojsko giaurskie
będzie rozbite i rozgromione" — powiadał.
Janczaraga i niektórzy paszowie zakrzyczeli jednak Ibrahima
paszę, dowodząc, Ŝe zdobycie Wiednia jest juŜ tak bliskie, iŜ nie
moŜna wyprowadzić w pole osaczającej miasto piechoty i artylerii.
Kara Mustafa w pełni poparł swego poplecznika i narzucił radzie
własny plan, zaakceptowany słuŜalczo przez innych.
Rozdzielenie sił w obliczu nadciągającej potęŜnej odsieczy
było fatalnym błędem dowództwa tureckiego, tym bardziej Ŝe

33
TamŜe, s. 156.
109

w okopach pod Wiedniem pozostawiono najlepsze oddziały, a


przeciw sojusznikom skierowano przewaŜnie tylko nieregu-
larną jazdę i pospolite ruszenie. Kara Mustafa naiwnie przy
tym sądził, Ŝe siły te wystarczą do powstrzymania sprzymie-
rzeńców i niedopuszczenia odsieczy do miasta.
Po podjęciu niefortunnej decyzji wielki wezyr dosiadł konia i
wraz z dowódcami udał się na rekonesans, badając teren i drogi
wiodące do Wiednia, którymi miała nadciągnąć armia chrześci-
jańska. Po powrocie do swego namiotu wydał rozkaz bejlerbejo-
wi dijarberkirskiemu Kara Mehmedowi paszy, by wraz z bejler-
bejami siwaskim Binamazem Chalil paszą, aleppskim Deli
Bekirem paszą i adańskim Deli Emir Mehmedem paszą oraz
5400 wojownikami z pospolitego ruszenia ich ejaletów zajęli
wysunięte stanowisko u podnóŜa Lasu Wiedeńskiego. Bejlerbe-
jowi budzyńskiemu Ibrahimowi paszy wraz z 4000 nadwornej
jazdy i tyluŜ sipahami pospolitego ruszenia kazał zająć pozycję
obok klasztoru kamedułów na Kahlenbergu. Obok niego stanęli
bejlerbejowie: bośniacki wezyr Chyzyr pasza, karamański
Sziszman Mehmed pasza, maraski Omer pasza, ujvarski Szejcho-
głu Ali pasza oraz administratorzy wielu sandŜaków, ponadto
5000 janczarów, 500 dŜebedzich*, 3000 sipahów z róŜnych
formacji. Łącznie siły oddane pod komendę Ibrahima paszy
liczyły 23 000 Ŝołnierzy. Wojska te ustawiły się wzdłuŜ Dunaju
oraz przed obozem wojsk tureckich.
Chan tatarski juŜ na początku oblęŜenia otrzymał rozkaz
strzeŜenia przepraw na Dunaju pod Tulln i niedopuszczenia do
sforsowania rzeki przez armię zdąŜającą na odsiecz Wiednia.
Skłócony od dawna z Kara Mustafą nie usłuchał jednak
rozkazu i biernie przypatrywał się z daleka przeprawie wojsk
chrześcijańskich. Gdy pewien imam zaczął go namawiać, by
uderzył na mosty i przeszkodził sojusznikom w forsowaniu
rzeki, odpowiedział:
"Ech, ty efendi! Czy ty nie wiesz, jak się ten Osman znęcał
nad nami! Doprowadził do tego, Ŝe nie znaczymy dla niego

* DŜebedŜi — Ŝołnierze zatrudnieni przy produkcji broni i amunicji.


110
tyle, co ci giaurzy, Wołoszyn i Mołdawianin. IleŜ to razy
pisałem o gromadzeniu się i ruchach tego nieprzyjaciela, dając
znać, Ŝe wrogów jest moc i Ŝe niepodobna stawić im czoła,
oraz namawiałem go, Ŝeby wojska i armaty wyprowadził z
okopów i byśmy w razie potrzeby podjęli otwartą walkę, a
jeśli nie, to odeszli w spokoju. Ale on trwał w swoim uporze i
nie udało mi się uzyskać uznania dla mojego słowa, w listach
zaś, które przysłał w odpowiedzi na moje, wśród tysięcy
najrozmaitszych połajanek posyłał nawet takie rzeczy, jak to,
Ŝe jemy śmierdzącą koninę! A przecieŜ z pomocą Ałłacha
NajwyŜszego nic by mu nie znaczyło do spółki ze mną
pokonać tego nieprzyjaciela... Ja wiem, Ŝe to czyn haniebny, z
religią naszą niezgodny, ale juŜ nie czuję w sobie zapału...
Niech sami zobaczą, jak mało wart jest ten człowiek, i niech
wiedzą, co znaczy Tatarzyn. To rzekłszy, smagnął konia i
zabrawszy wojsko tatarskie, puścił się przed giaurami"34.
Przytoczone przez Silahdara Mehmeda agę słowa chana
najlepiej mówią o sprzecznościach interesów Turcji i Tatarsz-
czyzny, usiłującej wyrwać się spod przemoŜnej kurateli sułtana
i prowadzić bardziej samodzielną politykę. Realizowana przez
Köprülüch polityka centralizacji państwa uderzała w chanów
krymskich, toteŜ wcale nie pragnęli oni nowych zwycięstw
Turcji. Wystarczyło im w pełni zdobycie wielkich łupów w
Austrii. Dlatego Tatarzy bez walki wycofali się znad Dunaju i
nie usiłowali wcale przeszkodzić sprzymierzeńcom w trudnej
przeprawie przez wzgórza Lasu Wiedeńskiego. A więc nie
brak wiadomości o sojusznikach, lecz sprzeczności polityczne i
fatalne decyzje zapadłe w obozie tureckim umoŜliwiły
wojskom Jana III spokojną przeprawę przez Dunaj, a potem
marsz ku Wiedniowi.
„Nie mamy się co tych Turków i tego czarnego Mustafy
obawiać, bo nieprzyjaciel, który nam bez przeszkody daje most
na Dunaju budować, zaprawdę nie jest straszny" krytycznie
ocenił król swego przeciwnika35. Kara Mustafa tymczasem
34
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 158.
111

udawał, Ŝe nie ma Ŝadnych pretensji do Murad Gereja. Gdy 9


września chan stawił się ze swym wojskiem w obozie tureckim,
przyjął go z honorami i wydał na jego cześć wspaniałą ucztę,
następnie kazał przyodziać go w dygnitarskie futro z soboli. Na
wieść o ogromnej potędze nadciągających wojsk odsieczy
rozkazał ściągnąć z wałów wokół Wiednia 62 działa i ustawić
je u wylotu drogi nad Dunajem, skąd spodziewano się nadejścia
nieprzyjaciela. Tego dnia nadjechały z Węgier wozy z
prowiantem, toteŜ przed namiotem wielkiego wezyra zaczęto
sprzedawać wojsku Ŝywność po ustalonych cenach, co znacznie
poprawiło nastroje Ŝołnierzy.
Tymczasem wojska odsieczy maszerowały juŜ ku Lasowi
Wiedeńskiemu w trzech kolumnach, poprzedzanych przez silne
podjazdy. Wieczorem 9 września sojusznicy dotarli do podnóŜy
górskich. Maszerowali po terenie zupełnie spustoszonym przez
Tatarów, pozbawionym nie tylko Ŝywności, ale i paszy dla koni.
Cała okoliczna ludność w przestrachu uciekła dawno przed ordą,
a kto nie zdąŜył, ten trafiał w łyka tatarskie lub szedł pod ostrze
szabli. Nawet zasiewy były wszędzie stratowane. Droga przez
zniszczony teren była więc bardzo uciąŜliwa dla maszerującej na
odsiecz armii. Posuwający się w prawej kolumnie Polacy
zatrzymali się na noc pod spalonym miasteczkiem Königstadt,
maszerujący w centrum i na lewym skrzydle Niemcy i Austriacy
rozbili obóz pod St. Andra.
10 września wojska cesarskie pomaszerowały drogą wzdłuŜ
Dunaju. Tego dnia był przy nich i Sobieski, obawiający się, by
mający łatwiejszą drogę Austriacy nie wysunęli się zbyt do
przodu, co mogło narazić ich na kontratak całej armii tureckiej.
śołnierze cesarscy szli jednak wolno po zniszczonej drodze,
pozostawiając w tyle wszystkie cięŜsze działa. RównieŜ
Niemcy porzucili u podnóŜa Lasu Wiedeńskiego swą artylerię.
Wieczorem Austriacy dotarli do Klosterneuburga, Niemcy zaś
do Kierling.
35
Istnieje kilka wersji wypowiedzi króla na ten temat. Nieco inną podaje S a 1 v a n d
y. op. cit., s. 264.
112

Znacznie trudniejszą od nich drogę mieli Polacy. „Poszliśmy


w Imię Pańskie w nieprzebyte jako się rozumowi ludzkiemu
zdały dla ciasności dróg, kamieni i gęstych lasów, góry" — pisał
gen. Kątski. Polacy maszerowali „przez nieprzebyte przepaści
i lasy, zwierzętom tylko wiadome ścieŜki, komunikiem" — wtó-
rował mu autor anonimowej relacji36. Okazało się przy tym, Ŝe
mapy, jakimi dysponowali Polacy, były niedokładne i nie
pokazywały wcale faktycznych trudności terenowych. Wojsko
podzielono więc na małe kolumny, kaŜdej dano miejscowego
leśnika, doskonale znającego cały teren i wszystkie przejścia.
Z trudem forsowano ciaśniny, taszcząc ze sobą wszystkie armaty.
Gdy ustawały juŜ ze zmęczenia konie, wtedy zaprzęgali się do
dział piechurzy, inni pchali za koła, robili podkłady i tak wszyscy
posuwali się mozolnie krok za krokiem. Pozostałe nieco w tyle
prawe skrzydło wojsk polskich przez całą noc z 10 na 11
września taszczyło armaty i wozy z amunicją, nie śpiąc ani na
moment. W dodatku przez ponad dobę wiał w oczy Polakom
gwałtowny wiatr, utrudniający poruszanie się do przodu. Ale
wszystkie działa polskie, w przeciwieństwie do austriackich i
niemieckich, dotarły na pole walki!
Sam Sobieski stale znajdował się w przodzie. komenderując
przeprawiającymi się przez góry wojskami. „Począwszy tedy
od piątku (tj. 10 września) nie jemy nic ani śpimy, ani konie
nasze" — pisał do Marysieńki37. Faktycznie był tak zajęty, Ŝe
od śniadania w piątek nie miał czasu nic zjeść aŜ do obiadu w
sobotę. Mimo Ŝe w Lesie Wiedeńskim nie było obiecanego
przez Austriaków prowiantu dla ludzi i koni, nastrój w wojsku
był bardzo dobry.
Wieczorem 10 września lewa kolumna polska dotarła do
miejscowości Kirchbach, przebywając tego dnia w linii prostej
zaledwie 3,5 km. Jazda zanocowała na pobliskim pagórku,
natomiast pozostała w tyle piechota maszerowała dalej lub
36
O. L a s k o w s k i, Relacja wyprawy wiedeńskiej z 1683 roku, „Przegląd
Historyczno-Wojskowy", II, Warszawa 1930. s. 164.
37
Listy Sobieskiego, s. 517.
113

przeciągała armaty. PoniewaŜ tabory pozostawiono w pobliŜu


Dunaju, zamiast gorącej strawy wydano Ŝołnierzom tylko
suchary. Przedzierające się przez góry i lasy oddziały straŜy
przedniej kilkakrotnie napotykały po drodze drobne grupki
Tatarów, które szybko uchodziły przed Polakami, nie próbując
utrudniać im forsowania przeszkód terenowych. Przybywszy do
Austriaków pod Klosterneuburg, Jan III przeprowadził
rekonesans. Gdy się zorientował, jakie znaczenie mogły mieć w
walce z Turkami wzgórza Kahlenberg i Leopoldsberg,
wznoszące się przed równiną podmiejską, wydał rozkaz jak
najszybszego opanowania ich. zanim nie uczynią tego Turcy.
Kahlenberg zajęła przyboczna chorągiew husarska króla oraz
kilka batalionów piechoty cesarskiej, natomiast Leopoldsberg
opanowały wojska saskie.
Po zajęciu obu wzgórz lewe skrzydło armii sprzymierzonych
miało mocną pozycję z silnie ufortyfikowanym Klosterneu-
burgiem na tyłach. Przed wojskiem nie było teraz większych
przeszkód terenowych; stąd moŜna było rozpocząć atak na
znajdujących się na równinie Turków. 10 września doszło do
pierwszych starć Austriaków z Tatarami, usiłującymi nieśmiało
powstrzymać wysłany w awangardzie oddział gen. Mercy.
11 września cała armia cesarska wraz z przydzielonymi jej do
pomocy oddziałami polskimi podeszła do linii wzgórz Kahlen-
berg-Leopoldsberg i, obsadziwszy je duŜymi siłami, wysunęła
do przodu oddziały piechoty, które zdobyły południowe zbocza
tych wzgórz, wypierając stamtąd po drobnych utarczkach
niewielkie, osłonowe grupy Turków. W ten sposób wojska
cesarskie zajęły dogodną pozycję wyjściową do ataku na główne
siły nieprzyjaciela. Na wzgórza podciągnięto kilka dział pol-
skich, przydzielonych Austriakom wobec pozostawienia przez
nich po drodze większości własnej artylerii. W celu przygotowania
drogi do planowanego nazajutrz ataku, ks. Karol Lotaryński
rozkazał poszerzyć przejścia w wąwozach i wyrównać teren.
Jednocześnie wojska niemieckie przez miejscowość Weidling
wyszły na wzgórze Vogelsang i równieŜ zajęły dogodne pozycje
114

wyjściowe do ataku. Wszyscy czekali jeszcze na Polaków,


którzy i tego dnia mieli najtrudniejszą do przebycia drogę.
Oddziały jazdy dotarły najpierw do doliny rzeczki Weidlingbach,
przepływającej za masywem Kahlenbergu i Vogelsangu, po
czym ruszyły na wzgórze Hermannskogel. Natomiast piechota
prawego skrzydła pozostała w tyle z działami i z trudem
posuwała się przez wąskie i rozmiękłe po ostatnich deszczach
drogi. Wieczorem zaś błądziła po błotach i wertepach. Tylko
piechota lewego skrzydła polskiego zdołała nadąŜyć za jazdą.
Oddział Kozaków zaporoskich pod dowództwem MęŜyńskiego
w ciągu dnia wypadł niespodziewanie na równinę i starł się z
Tatarami, zdobywając nieco bydła.
Wieczorem 11 września Sobieski stanął na szczycie Kah-
lenbergu. Oczom jego ukazał się las namiotów tureckich.
Daleko na horyzoncie widać było wieŜe kościołów wiedeńskich.
Z oddali dochodził huk armat, widać było błyski wystrzałów i
łuny poŜarów. Kara Mustafa do ostatnich chwil dobywał
Wiednia, licząc, Ŝe zdoła jeszcze wziąć miasto przed nadejściem
odsieczy. Był juŜ nawet bliski sukcesu, gdyŜ wygłodzone
miasto goniło resztkami sił, a pozycje janczarów znajdowały się
niemal na odległość strzału z rusznicy od pałacu cesarskiego,
połoŜonego w samym centrum stolicy.
„Ten wódz, który pomimo zbliŜania się wojsk naszych nie
skupił swej armii, nie okopał się i obozuje tak, jakbyśmy byli o
100 mil od niego, przeznaczony jest na zgubę"38 oświadczył król
po rekonesansie, oceniając krytycznie przeciwnika. I rzeczy-
wiście. Kara Mustafa nie tylko, Ŝe nie poczynił odpowiednich
przygotowań do bitwy, ale nawet nie obsadził wojskiem
okalających dolinę podmiejskich wzgórz Lasu Wiedeńskiego,
ułatwiając przez to sprzymierzonym zajęcie dogodnej pozycji do
ataku. Ibrahim pasza nie przeszkodził wcale sojusznikom w
zajęciu wzgórza Kahlenberg. Obserwując przedpole, Sobieski
zauwaŜył, Ŝe pomiędzy wzgórzem Hermannskogel a leŜącym
bardziej na południe Dreimarksteinem biegnie droga z Wiednia,
38
P o d h o r o d e c k i , Jan Sobieski, s. 208.
115

po której Turcy mogli stosunkowo szybko wyjść na tyły


oddziałów piechoty i artylerii skupionych nad rzeczką Weidling-
bach oraz jazdy stojącej na wzgórzu Hermannskogel. Dlatego
kazał obsadzić przejście między obu wzgórzami całą dragonia
polską oraz zamknąć je zasiekami, by uniemoŜliwić atak jeździe
nieprzyjacielskiej. Widok zboczy górskich opadających ku
Wiedniowi zmartwił go jednak powaŜnie. „Większe się nam z
tym stało oszukanie — pisał tej nocy do Marysieńki — Ŝe nam
wszyscy powiadali, nawet generałowie (austriaccy — L. P.)
sami, Ŝe skoro wynijdziemy na tę tu górę Kalemberk nazwaną,
Ŝe tam juŜ będzie dobrze, Ŝe tylko winnicami pochyła nam
będzie ku Wiedniowi droga. AŜ gdy my tu stawamy, naprzód
widzimy obóz turecki bardzo wielki, jako na dłoni, miasto
Wiedeń za mil kilkanaście dalej; ale od nas tam nie pole, ale lasy
jeszcze i des presipices, et une grandissime montagne du côté
droit, o czym nam nigdy nie powiedziano, et cinq ou six ravines
(tj. przepaście, i ogromne góry po prawej stronie... i pięć czy
sześć wąwozów), dlatego tedy ledwo nam jeszcze za dwa dni
przyjdzie do samej akcji, bo musimy odmienić cale teraz i szyk,
i manierę wojny i zacząć z nimi a la manierę owych wielkich
Maurycych, Spinolów i innych, którzy szli a la secura, gagnant
peu a le terrain (ubezpieczeni powoli posuwając się naprzód)"39.
Natarcie z gór wcale nie zapowiadało się łatwe.
Okazało się, Ŝe teren opadał tarasami i przechodził w rów-
ninę tuŜ przed obozem tureckim, a kaŜda z winnic rosnących
ma trasie przyszłego uderzenia sojuszników otoczona była
małym przymurkiem, stanowiącym doskonałą osłonę dla
piechoty nieprzyjacielskiej. Sobieski zrozumiał, Ŝe atak ze
wzgórz będzie mógł nastąpić dopiero po opanowaniu przez
piechotę wszystkich pagórków broniących dostępu do obozu
nieprzyjaciela. Mimo to był dobrej myśli i liczył na roz-
strzygające zwycięstwo. Jeszcze tego dnia zwołał do wypalo-
nego klasztoru kamedułów na Kahlenbergu radę wojenną, na
której wydał ostatnie rozkazy do bitwy. Późnym wieczorem
39
Listy Sobieskiego, s. 518.
116

wraz z królewiczem Jakubem połoŜył się na materacu w swym


namiocie na wzgórzu Kahlenberg, lecz długo nie mógł zasnąć. Tej
nocy nie spała zresztą i większość Ŝołnierzy polskich, zwłaszcza
piechota prawego skrzydła, która zmordowana uciąŜliwym
marszem z działami zatrzymała się u stóp Kahlenbergu. „Jeszcze
accesit (dodając) do nieszczęścia, Ŝeśmy zabłądzili z armatą, w
ciasne bardzo miasteczko spalone, które było pod samą górą, tak,
Ŝe tyłem, całą noc klucząc, trzeba było ciągnąć armatę i wozy z
prochami między piwnicami pełnymi win, z których wyganiać
spracowanych Ŝołnierzy trudność była niemała"40.
Po godz. 22.00 z wieŜy katedry św. Stefana w Wiedniu
(wysokiej na 137 m) Austriacy wystrzelili kilka świetlnych rac,
dając w ten sposób znak, Ŝe wiedzą juŜ o zbliŜaniu się odsieczy.
ZauwaŜyło je natychmiast całe wojsko, podnosząc krzyk radości.
Silahdar Mehmed aga napisał, Ŝe w oblęŜonych wstąpiło teraz
jakby nowe Ŝycie. „AŜ do wieczora, a potem od wieczora aŜ do
rana (giaurzy) jedni i drudzy na znak radości tak palili z armat i
muszkietów oraz wystrzelili rac tyle, Ŝe się tego nie da opisać. A
niech ich Ałłach pobije! A niech ich Ałłach pokona"41 —
zakończył ze złością. Morale Turków zostało wyraźnie zachwiane.
W obozie sojuszniczym wiedziano o upadku ducha wśród
oblegających Wiedeń Turków. Powiadano, Ŝe janczarzy oskarŜali
Kara Mustafę o zniewieściałość. chciwość i tchórzostwo i szeptali
między, sobą: „Przybywajcie, niewierni, na widok (waszego)
kapelusza uciekniemy"42.
Przez cały czas oblęŜenia monarcha polski utrzymywał łączność
z oblęŜonym miastem przez kurierów, z naraŜeniem Ŝycia
przedzierających się przez wojska tureckie. Szczególne zasługi
mieli w tym dwaj Polacy, Franciszek Kulczycki i jego sługa Jerzy
Michałowicz, obaj znający dobrze język i obyczaje tureckie.
Przebrani za Turków przedostali się do Wiednia
40
Acta historica, VI, s. 591.
41
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 161.
42
S a 1 v a n d y, op. cit., s. 279.
117

i powiadomili komendanta stolicy o zbliŜającej się odsieczy.


W czasie trzeciej przeprawy Michałowicz został prawdopodob-
nie rozpoznany i zabity przez Turków, nie znalazł się bowiem
po bitwie wśród nagrodzonych. Kulczycki natomiast przeŜył
wojnę i zasłynął później jako załoŜyciel pierwszej w Wiedniu
kawiarni.
Późną nocą ucichł gwar w obozie sprzymierzonych i tylko z
dala słychać było huk armat tureckich, ostrzeliwujących
miasto. ZbliŜała się decydująca chwila dla Austrii oraz całej
Środkowej i Wschodniej Europy.
BITWA

Tymczasem w obozie tureckim nie spano juŜ od dwóch dni. Gdy


rankiem 10 września Kara Mustafa w otoczeniu swej świty udał
się ponownie na rekonesans, przyjechał doń wysłannik od
Mehmeda paszy z informacją, Ŝe wojska chrześcijańskie
przybyły juŜ znad Dunaju dwiema drogami i dotarły do miejsca
odległego od obozu tureckiego zaledwie o trzy godziny marszu,
gdzie zatrzymały się na postój. Wielki wezyr natychmiast
rozkazał zaalarmować całe wojsko i ustawić je w szyki bojowe.
Jednocześnie ściągnął z wyspy dunajskiej oddziały wezyra
bośniackiego Chyzyr paszy i wzmocnił nimi front wojsk
skierowany przeciw nadchodzącej odsieczy. Miejsce Bośniaków
na wyspie zajęli mniej pewni Wołosi i Mołdawianie z hospodara-
mi na czele oraz drobne oddziały tureckie pod wodzą agów
wielkiego wezyra. Nocą z 10 na 11 września Turcy usiłowali
jeszcze podłoŜyć miny pod samymi murami Wiednia, drąŜąc w
pięciu miejscach głębokie otwory. W tym czasie chan przysłał do
wielkiego wezyra dwudziestu Austriaków schwytanych przez
Tatarów. Dziewiętnastu z nich zostało natychmiast ściętych po
drodze, jedyny pozostały przy Ŝyciu oświadczył:
„«Królowie niemiecki i polski we własnych osobach swoich
są razem. W ich obozach znajduje się 80 000 wojska pieszego i
40 000 jazdy tudzieŜ 200 armat małych i wielkich. Na obóz
wojsk monarszych uderzą jutro».
Wielki serdar rozkazał przeto, aŜeby całe wojsko miało się na
baczności i było w pogotowiu. śołnierze i wojownicy
119

zbrojni w łuki i rusznice czuwali więc niby gwiazdy i nie dali


się opanować niefrasobliwej senności, aŜ dopóki nie zaświtało i
nie pojawił się poranny brzask"'.
Rankiem 11 września pod namiot wezyra przybyli wszyscy
dowódcy z pełnym uzbrojeniem, z bębnami i sztandarami.
Zaufani Ŝołnierze Kara Mustafy objęli straŜ przy skarbcu armii.
Niebawem przybył do wodza tureckiego goniec od Mehmeda
paszy z wiadomością, Ŝe Austriacy zaatakowali juŜ awangardę
osmańską nad Dunajem. Wielki wezyr ustawił więc swą armię
do bitwy. Sam zajął miejsce w swoim namiocie i rozkazał, by
janczarzy okopali się przed armatami.
Pierwsze starcia przednich straŜy nad Dunajem zakończyły się
dość pomyślnie dla Turków. Przed południem nadszedł list od
bejlerbeja maraskiego Omera paszy, który dowodził, Ŝe chrześci-
janie nie są zwykli rozpoczynać walkę w niedzielę, toteŜ tego
dnia nie naleŜy spodziewać się generalnego ataku. Po pierwszych
starciach zatrzymali się oni w szyku bojowym naprzeciw obozu
tureckiego. Kara Mustafa odczekał więc jeszcze dwie godziny, a
gdy istotnie sojusznicy nie natarli, pozwolił Ŝołnierzom rozejść
się do namiotów, rozkazując zachować im jak największą
czujność. Wieczorem niemal wszyscy Turcy obserwowali
wymianę znaków świetlnych między obrońcami miasta a wojs-
kami odsieczy oraz potęŜną strzelaninę na wiwat z obu stron.
W obozie osmańskim powszechnie odczuwano juŜ znuŜenie
długotrwałym oblęŜeniem Wiednia, zniechęcenie spowodowane
głodem, chorobami, licznymi zgonami Ŝołnierzy, ostatnimi
niepowodzeniami. Teraz, na widok nadciągającej odsieczy, w
wielu sercach upadła wiara w zwycięstwo. Całe rzesze
Ŝołnierzy, zamiast myśleć o czekającej ich nazajutrz walce,
zaczęły pakować w namiotach bogate łupy i uchodzić
cichaczem z obozu. Jednoznacznie mówią o tym wszystkie
źródła tureckie. Oto słowa DŜebedŜi Hasana Esiri:
„W obozie wojsk monarszych panowała wśród ludzi
anarchia. Wszyscy niepokoili się o swoje mienie. Wielu
1
A b r a h a m o w i c z. op. cit., s. 159-160.
120

z tych, którzy siedzieli w okopach, opuściła je i z nastaniem nocy


wojsko tłumnie uciekło w góry ciągnące się po drodze do
Jawaryna lub do Tatarów. Ze wszystkich jednostek zostali tedy
wyznaczeni naganiacze, którzy mieli spędzać Ŝołnierzy przeciw
taborowi (sprzymierzeńców — L. P.) i do okopów. Zganiali oni
takich, którzy siedzieli po namiotach, ale liczba zbiegów
przewyŜszała liczbę tych, którzy zostali przez nich zapędzeni na
bojowisko i do okopów. Gnani przez nich do walki, przewaŜnie
słuŜba albo prości Ŝołnierze tacy, co się to trzymali za rękę, to za
nogę, Ŝadnej nie znali karności i nikt nie mógł im powiedzieć:
«Dokąd to idziecie?», bo z ich ust padały wymyślenia takie, Ŝe
niech Ałłach uchowa, bo nie sposób je powtórzyć. Słowem, u
boku serdara znajdowali się członkowie dywanu, dowódcy i
ich słuŜba (tj. od działy nadworne — L. P.), a z prostego
Ŝołnierza zostało razem tylko trzy lub cztery tysiące piechoty i
pięć czy sześć tysięcy jazdy"2.
Według Defterdera Sary Mehmeda paszy, większa część
wojska muzułmańskiego nie zjawiła się wcale na polu bitwy.
Husejn Hezarfenn pisał, Ŝe „skoro tylko (chrześcijanie) zobaczy-
li, iŜ wojska, które wyszło im na spotkanie, jest niewielka
garstka, natychmiast rzucili się do ataku" \ W świetle tych źródeł
muszą ulec rewizji dotychczasowe oceny liczebności armii
tureckiej, biorącej udział w bitwie pod Wiedniem. Wprawdzie
kronikarze osmańscy z pewnością przesadzali w umniejszaniu
siły wojsk Kara Mustafy, by usprawiedliwić późniejszą ich
bezprzykładną klęskę, bezspornym faktem jest jednak, Ŝe stawiła
się ona do bitwy w niepełnym stanie, dalekim od maksymalnych
moŜliwości. 11 września wezyr ściąga na pole bitwy nowe
oddziały spod oblęŜonego Wiednia, kierując je głównie ku
stokom Kahlenbergu i Leopoldsbergu, by nie dopuścić do zejścia
wojsk cesarskich w dolinę i rozwinięcia przez nie natarcia.
Jednostki te wzmocniły korpus Ibrahima paszy, zajmując
stanowiska pomiędzy brzegiem Dunaju a rzeczką Schreiberbach

2
TamŜe. s. 225.
3
TamŜe, s. 256.
121

(piechota) oraz bardziej na lewo, między miejscowościami


Grünzing i Dornbach, gdzie stanęła jazda. W ten sposób całość
sił tureckich stojących naprzeciw sojuszników 11 września
wzrosła teoretycznie do około 55 000 Ŝołnierzy, łącznie z Tatara-
mi. Nocą z 11 na 12 września Kara Mustafa ściągał dalsze
oddziały spod Wiednia, wzmacniając nimi wydatnie swe siły.
Jednocześnie jednak duŜo ludzi uciekało w tym czasie z obozu.
Rankiem 12 września ugrupowanie wojsk tureckich pod
Wiedniem przedstawiało się następująco: na prawym skrzydle,
tuŜ nad Dunajem, stali hospodarowie mołdawski i wołoski ze
swymi wojskami, ściągniętymi w ostatniej chwili z wyspy
dunajskiej. Za nimi — idąc w kierunku centrum — zajmowali
kolejno pozycje: bejlerbej siwaski Binamaz Chalil pasza i kilku
mirimiranów. bejlerbej budzyński Ibrahim pasza, dowódca
całego skrzydła, bejlerbej aleppski Bekir pasza i bejlerbej
dijarberkirski Mehmed pasza oraz część zawodowych sipahów
gwardii. W centrum zajął pozycję sam Kara Mustafa ze swą
świtą i świętą chorągwią Proroka, otoczony sipahami gwardii
oraz licznymi lennikami. W pierwszej linii zajęli przed nim
pozycje lewendowie* bośniaccy w liczbie 800 ludzi, a tuŜ za
nimi janczarzy z janczaragą na czele oraz kilka cięŜkich dział.
Rdzeń ich stanowił oddział piechoty arnawuckiej w czerwonych
napierśnikach. Na lewym skrzydle zajęli miejsce sipahowie
gwardii, dalej oddziały róŜnych lenników, bejlerbej damasceński
Sary Husejn pasza, dowódca całego skrzydła, i wreszcie na
samym skraju chan Murad Gerej z ordą tatarską.
Siły tureckie oceniano dotychczas na 80 000-85 000 Ŝoł-
nierzy. W rzeczywistości były one znacznie mniejsze, gdyŜ w
obozie pod opieką nielicznej straŜy pozostało aŜ 10 000
chorych, rannych i kalek, a wspomniane juŜ nocne zamieszanie
spowodowało powaŜny ubytek sił. Armia turecka zapewne nie
przekraczała faktycznie 55 000-60 000 ludzi. Na swoim
prawym skrzydle Turcy zajmowali mocno ufortyfikowane
stanowiska, natomiast w centrum obsadzili miejscowości:

* Lewendowie — wyborowe oddziały piechoty.


122

Grünzing, Sievering i Pötzleinsdorf, na lewym skrzydle zaś


obwarowali się na stokach pagórków aŜ do Heubergu. Wojska
Kara Mustafy dysponowały przewagą w artylerii, sojusznicy
bowiem pozostawili znaczną część swoich dział po drodze.
Turcy rozstawili armaty dość gęsto wzdłuŜ całego szyku,
koncentrując je szczególnie nad Dunajem i w centrum. Tatarzy
zajmowali wysuniętą pozycję na północ od miejscowości
Mariabrunn, skąd magli zagraŜać prawemu skrzydłu polskiemu.
W okopach wokół oblęŜonego Wiednia w dalszym ciągu
znajdowało się kilkanaście tysięcy janczarów i nieco mniej
jazdy, teoretycznie łącznie ponad 20 000 ludzi, faktycznie
znacznie mniej, gdyŜ i stamtąd duŜo Ŝołnierzy zdezerterowało w
nocy przed bitwą. W toku długotrwałego oblęŜenia miasta
zginęło kilka tysięcy Turków, a drugie tyle zmarło z głodu,
chorób i epidemii. Podczas narady przed bitwą Kara Mustafa
powiedział: „Tysiące ludzi padło śmiercią męczeńską lub
odniosło rany i z tyłu za namiotami kaŜdej formacji i kaŜdego
pułku powstał juŜ (cały) cmentarz"4.
Pod Jawarynem stało w tym czasie kilkanaście tysięcy
Turków i ponad 10 000 Siedmiogrodzian Apafiego, łącznie
20 000-25 000. W Słowacji działało jeszcze do 10 000 Węgrów
Thökölyego, topniejących gwałtownie z powodu masowej
dezercji oraz przechodzenia na stronę wojsk cesarskich, ponadto
zaś niedobitki wojsk Husejna paszy, mogące liczyć 2000-3000
ludzi. W garnizonach miejscowości zdobytych przez Turków
stało ponad 10 000 Ŝołnierzy tureckich. W momencie bitwy siły
Kara Mustafy były więc rozdzielone, co znacznie ułatwiło
sojusznikom zadanie. Zamieszczony poniŜej opis bitwy oparliś-
my głównie na najlepszym dotąd opracowaniu pióra Jana
Wimmera, uzupełnionym nieco źródłami przytoczonymi przez
Janusza Pajewskiego oraz źródłami tureckimi przetłumaczonymi
przez Zygmunta Abrahamowicza. Nowe spojrzenie na przebieg
bitwy wiedeńskiej wymaga podjęcia szerokich badań źródłowych
i to raczej poza granicami naszego kraju.

4 A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 224.


123

12 września około godz. 3.00 Sobieski udał się na stanowis-


ko dowodzenia ks. Karola Lotaryńskiego na Kahlenbergu i
rozkazał mu wysłać do przodu dragonów. Dla odróŜnienia
Polaków od podobnie odzianych Ŝołnierzy Kara Mustafy,
..Ŝeby Niemcy nie strzelali naszych zamiast Turków", kazał
wszystkim z armii koronnej, od hetmanów po słuŜbę obozową,
przepasać się słomianymi powrozami. O godz. 4.00 dragoni
cesarscy ruszyli drogą wzdłuŜ Dunaju i szybko natknęli się na
janczarów. Wywiązała się zacięta walka. Dragonów wsparli
niebawem liczni ochotnicy, którzy zeszli w dół ze zboczy
Kahlenbergu. Niedzielny ranek był mglisty, a dzień zapowiadał
się upalny. Po opadnięciu mgły widoczność poprawiła się na
tyle, Ŝe król mógł dokładnie zlustrować stanowiska tureckie.
Szybko zauwaŜył, Ŝe Kara Mustafa silnie obsadził całe pasmo
wzgórz od Heubergu na południu do Nussbergu nad Dunajem.
Turcy z daleka spostrzegli króla. „Z klasztoru u stóp owej
góry (mowa o spalonym klasztorze kamedułów — L. P.) wódz
giaurów za pomocą perspektywy i wielkiego zwierciadła
obserwował obóz wojsk monarszych. Zobaczyli oni więc, Ŝe w
namiotach ludzie pakują rzeczy, a inni ładują (je) na zwierzęta,
Ŝe naganiacze spędzają Ŝołnierzy, ale tych, co odchodzą, jest
więcej niŜ takich, którzy podąŜają w ich stronę, zaś oprócz
wojska stojącego naprzeciw nich — gdzie indziej nie ma
Ŝołnierza. Zaraz (tedy) zastępy ich (sojuszników) krok za
krokiem podeszły do przodu"5.
Źródła polskie, zapewne tendencyjnie, by wyolbrzymić
rozmiary zwycięstwa, nic nie wspominają o masowej ucieczce
Turków przed bitwą. Na podstawie analogii z naszymi dziejami
moŜna przypuszczać, Ŝe uchodziła przede wszystkim czeladź,
Ŝołnierze oddziałów pomocniczych i pospolitego ruszenia.
PoniewaŜ teren, na którym miała się rozegrać walką, był
bardzo rozległy oraz poprzecinany wąwozami i ogarnięcie go
wzrokiem było niemoŜliwe, Jan III musiał dowodzić przy
pomocy oficerów ordynansowych. Dostarczali mu oni meldun-

5
TamŜe. s. 226.
124
ków o sytuacji na poszczególnych odcinkach boju i zanosili
rozkazy do bardziej oddalonych dowódców. Front wojsk
sprzymierzonych rozciągał się w linii powietrznej na szerokość
około 10 km. Ustawiona na rozkaz Sobieskiego bateria dział na
Kahlenbergu otworzyła ogień na przymurki winnic, osłaniające
janczarów broniących stoczy. Kiahia* wielkiego serdara z pie-
szymi i konnymi sejmenami usiłował kontratakować i zdobyć
baterię, lecz odparły go dwa bataliony piechoty cesarskiej
strzegące dział. W chwilę później ks. Karol Lotaryński — odziany
do bitwy od stóp do głowy w piękną zbroję kirysową — uderzył
wszystkimi siłami na lewym skrzydle, by odrzucić Turków od
Dunaju i opanować wzgórze Nussberg. Na sygnał salwy
artyleryjskiej ze wzgórza Leopoldsberg najpierw ruszyły do
natarcia oddziały piechoty i dragoni i cesarskiej oraz saskiej, w
tym równieŜ złoŜony z Polaków regiment dragonów z korpusu
Hieronima Lubomirskiego. Przednie straŜe Ibrahima paszy nie
stawiały silnego oporu i w drobnych starciach ustępowały powoli
ku głównym siłom prawego skrzydła tureckiego.
Dopiero koło miejscowości Heiligenstadt zawrzała zacięta
walka, a trup z obu stron począł ścielić się dość gęsto. Szczególnie
uporczywy bój toczył się o wieś Neussdorf, gdzie Turcy
kilkakrotnie silnie kontratakowali. Chcąc odciąŜyć swe prawe
skrzydło. Kara Mustafa ruszył do natarcia w centrum.
Lewendowie z Bośni, najpierw ostrzelali z muszkietów i rusznic
Niemców, następnie z obnaŜonymi szablami ruszyli do walki
wręcz, szybko jednak zostali odparci silnym ogniem piechoty i
artylerii, ponosząc duŜe straty.
PoraŜka w centrum zawaŜyła niebawem na wyniku walki
toczonej na prawym skrzydle wojsk tureckich. Po nadejściu
świeŜych sił Austriakom udało się około godz. 8.00 opanować
Nussdorf.
Po przegrupowaniu wojsk ks. Karol Lotaryński nakazał
kontynuować natarcie w kierunku na Heiligenstadt, gdzie znowu
doszło do cięŜkich walk, szczególnie nad mocno

* Kiahia — namiestnik dworu wielkiego wezyra i szef jego kancelarii.


125

obsadzonym przez Turków potokiem Grünzingbach. Wspierani


przez silną tu artylerię janczarzy kilkakrotnie zrywali się do
kontrataku. Dochodziło do walki wręcz. Do akcji wkraczała teŜ
jazda turecka. Ponosząc znaczne straty, piechota cesarska
posuwała się jednak z wolna do przodu, oddając co chwila salwy
z muszkietów i przystając w celu naładowania broni. Piechocie
towarzyszyły lekkie działka, niszczące umocnienia tureckie i
ukrywających się za nimi janczarów. Po zaciętej walce
Austriakom udało się wreszcie koło południa sforsować potok, a
następnie wraz ze współdziałającymi oddziałami saskimi zdobyć
Heiligenstadt. Dzięki temu prawe skrzydło tureckie zostało
odrzucone w kierunku wsi Döbling.
Uniesieni zapałem Ŝołnierze cesarscy z okrzykiem: „Zwy-
cięstwo! Zwycięstwo!" parli nadal w kierunku Wiednia.
PoniewaŜ lewe skrzydło sprzymierzonych wysunęło się zbyt
daleko do przodu, a pokonujący stale nowe przeszkody terenowe
Polacy nie doszli jeszcze na pole walki, król rozkazał Austriakom
wstrzymać natarcie. Nie chciał bowiem naraŜać ich na
kontruderzenie znaczniejszych sił Kara Mustafy, który sądził, Ŝe
główne uderzenie sprzymierzonych pójdzie wzdłuŜ Dunaju w
kierunku bliskiego juŜ Wiednia. Wódz turecki faktycznie zaczął
juŜ przegrupowywać swe siły, skupiając większość oddziałów na
prawym skrzydle, by zdecydowanym atakiem zepchnąć
Austriaków w stronę Lasu Wiedeńskiego. Nie wpłynęły na
zmianę tego zamiaru nawet działania wojsk ksiąŜąt Rzeszy,
którzy ze wzgórz Vogelsang i Hermannskogel zaatakowali
pozycje tureckie i posuwali się z wolna w kierunku miejscowości
Sievering i Grünzing, natrafiając po drodze na powaŜne
przeszkody terenowe i silny ogień nieprzyjaciela. W
uporczywych walkach Niemcy wyparli jednak Turków ze wzgórz
oraz z winnic i dotarli do równiny.
Teraz wszyscy czekali na Polaków.
Jazda koronna juŜ rano ustawiła się do walki, ale piechota nie
mogła nadąŜyć w porę i z wielkim trudem zbliŜała się do
126

pola bitwy, forsując po drodze wysoką górę. Margrabia


Herman Badeński pisał:
„Nasi generałowie uznali za rzecz wskazaną zrobić postój w
oczekiwaniu na Polaków, których obóz był bardziej oddalony i
którzy nie mogli przybyć wcześniej. Z wielką niecierpliwością
siedzieliśmy dobre pół godziny, a kaŜdy miał twarz zwróconą w
tamtą stronę (ku zachodowi), gdy nagle ujrzeliśmy małe
proporczyki, które jazda polska nosi na swych lancach. Wojska
nasze podniosły wówczas tak straszliwy krzyk, Ŝe nawet stojący
naprzeciwko nas Turcy wydali się tym wstrząśnięci. śołnierze,
którzy się poprzednio pokładli dla wypoczynku, teraz zerwali się
nagle bez komendy i bez bicia bębnów, trzeba było nawet siłą
zawracać tych, których zbytni zapał pognał przeciwko
nieprzyjacielowi"6.
Wszyscy spodziewali się, Ŝe tu właśnie, na prawym skrzydle
wojsk sprzymierzonych nastąpi rozstrzygnięcie. ToteŜ uniesieni
zapałem Ŝołnierze niemieccy i cesarscy gromkim głosem
zawołali: „Niech Ŝyje król Jan Sobieski!".
Kara Mustafa dopiero teraz zrozumiał, Ŝe główne natarcie
ruszy nie drogą wzdłuŜ Dunaju, lecz ze wzgórz zajętych przez
wojska królewskie. Szybko więc zaczął znowu prze-
grupowywać swe siły, ściągając oddziały z prawego na lewe
skrzydło i wstrzymując kontrataki pod Heiligenstadt. Ale było
juŜ za późno!
Widząc pomyślny dotąd rozwój wydarzeń, Jan III wysłuchał
mszy, następnie opuścił stanowisko dowodzenia ks. Lotaryńs-
kiego, zszedł z Kahlenbergu, dosiadł konia i udał się do swoich
oddziałów. „Zjadłszy obiad, zmieszany z pyłem, który wiatr
silnie na jadło nanosił"7, uszykował wojsko do boju. Na wzgórzu
Rosskopf zajęło pozycję prawe skrzydło pod hetmanem
Jabłonowskim, mające na prawym skraju dragonie,
przygotowaną do odparcia ogniem ewentualnego ataku Tata-
6
Acta historica. VI. s. 647-648. Cyt. za: J. P a j e w s k i. Buńczuk i koncerz. Z dziejów
wojen polsko-tureckich, wyd. 3, Warszawa 1978. s. 205
7
Dyaryusz Jakuba Sobieskiego s. 10.
127

rów, znajdujących się naprzeciw i bardziej na prawo od


Polaków. Środek szyku pod komendą samego króla stanął na
wzgórzu Griinberg. Miejsce wokół monarchy zajęły wyborowe
chorągwie husarskie samego Jana III, królewiczów Jakuba i
Aleksandra oraz arkabuzerzy. Lewe skrzydło pod wodzą
hetmana polnego Sieniawskiego stanęło na wzgórzu Drei-
markstein. Wojska były ugrupowane głęboko, aŜ w pięć rzutów,
z piechotą na przedzie, podzieloną na osiem brygad.
Po uszykowaniu oddziałów król pojawił się przed wojskiem.
Siedział na pięknym arabskim dzianecie, bez zbroi, zbytnia
bowiem otyłość nie pozwalała mu wdziać pancerza. Miał na
sobie biały Ŝupan z chińskiego jedwabiu i ciemnoniebieski
kontusz, na głowie kołpak z czaplim piórem, przytwierdzonym
brylantową agrafą, w ręku trzymał buławę. Przed nim jechali
dwaj chorąŜowie. Pierwszy trzymał proporzec z herbem
Sobieskich, Janiną, drugi włócznię z sokolim piórem, znakiem
naczelnego wodza8. TuŜ obok króla jechał w pięknej, lśniącej
zbroi królewicz Jakub z szyszakiem na głowie, szpadą u boku i
szablą, przytroczoną pod kolanem. W szeregach zapanowała
głucha cisza. Po chwili król przemówił do Ŝołnierzy. PotęŜny
okrzyk z tysięcy piersi był odpowiedzią na jego słowa,
zachęcające do walki.
Najpierw musiała uderzyć piechota, bo tylko ona mogła
wyprzeć Turków z wąwozów oraz winnic i utorować drogę
jeździe. Wytrzymały chłop polski, mimo uciąŜliwego marszu i
bezsennej nocy, mimo spoŜycia tylko kilku sucharów, z ochotą
ruszył do boju, witany na wstępie ogniem setek muszkietów i
rusznic tureckich. „Takie było miejsce na tych górach,
gdzieŜeśmy się bili — pisał gen. Kątski — Ŝe choć się ziemia
zdawała bez zawady, zbliŜywszy się zastaliśmy albo rów
haniebnie głęboki, albo podmurowaną winnicę, z której było na
kilka łokci skakać albo wyłazić trzeba. A tak ustawicznie jedna
trudność za drugą aŜ do samych tureckich

8
Opis ubioru króla w ślad za Kochowskim podają: S a I v a n d y, op. cit, s. 281: P a j e
w s k i, op. cit., s. 208.
128
namiotów... Opanowaliśmy tę pierwszą górę z niewielką pracą i
lokowaliśmy się na niej. Był tedy między nami a Turkami rów
albo dolina bardzo głęboka, w którą się spuszczali Turcy i Tatarzy
z prawego (tj. ich lewego) skrzydła, my zaś na nich z działek
strzelaliśmy i forpoczty nasze w pół góry spuszczono. Tymczasem
konne wojsko wychodziło z lasu. i na tej górze szykiem stawało,
którego ordo (porządek) lubo się pomieszał dla nagłego czasu...
jednak taka była dyspozycja króla imci"9.
Ogień turecki ani przeszkody terenowe nie zatrzymały
piechurów. „W tym naszym spędzeniu Turków zginęło nam
niemało ludzi i nastrzelano siła. ale ochoty Ŝołdaków, którzy oślep
szli jak do tańca (Turcy) wytrzymać Ŝadną miarą nie mogli" l0.
Ogromną pomoc dawała piechocie artyleria, sprawnie
kierowana przez gen. Kątskiego, równocześnie dowodzącego tego
dnia i dragonia. Ona to niszczyła ogniem wały i przymu-rki, za
którymi kryli się janczarzy, i zadawała nieprzyjacielowi dotkliwe
straty swymi kartaczami. Piechurzy atakowali poszczególne
punkty oporu wroga w luźnym szyku. Po zdobyciu jednej pozycji
czekali na podciągnięcie dział, atakowali następną i tak kolejno, aŜ
do zejścia na równinę. W walce ogniowej z janczarami szybko
uzyskali przewagę, podobnie jak w starciu wręcz, w którym długie
berdysze polskie dość łatwo przełamywały opór tureckich szabel.
Między godz. 14.00 a 15.00 piechota polska opanowała
wszystkie cztery wzgórza leŜące na jej drodze i panujące nad
doliną podmiejską, do której zostali teraz zepchnięci Turcy. W ten
sposób otworzyła drogę do ataku kawalerii, do obozu tureckiego
wiodły bowiem juŜ tylko łagodne pochyłości, umoŜliwiające
przeprowadzenie szarŜy. Widmo klęski coraz wyraźniej zaczęło
się rysować przed całą armią Kara Mustafy.
W tym czasie stojące nieco na prawo od polskiego prawego
skrzydła oddziały Tatarów próbowały nieśmiało zaatakować

9
Acta historica, VI, s. 592.
10
TamŜe, s. 592-593.
129

stojącą na wzgórzu Rosskopf grupę wojsk hetmana Jabłonow-


skiego. Ordyńcy podeszli od strony strumienia Mauerbach, ale na
widok gotowych do boju dragonów oraz husarzy bez walki
wycofali się z pola bitwy. DŜebedŜi Hasan Esiri pisał:
„Niebawem (przed wielkim wezyrem) zjawił się chan moŜe z
dwoma czy trzema tysiącami Tatarów.
— Mości chanie, a cóŜ to wszystko ma znaczyć? GdzieŜ
twoje wojsko — zapytał prześwietny serdar jegomość, kiedy
chan podszedł do niego.
— Mój sułtanie! — odpowiedział ten. — A czyŜeśmy ci nie
mówili, Ŝe Tatarzy i inni Ŝołnierze ogromnie się obłowili i
poŜytku z nich nie będzie, Ŝe giaurów nadciągnęło ogromnie
duŜo i Ŝe najrozsądniej byłoby wyciągnąć armaty z okopów i
odjechać z honorem? Doszło do tego, Ŝe moje słowa się
sprawdzają, a inni zostali teŜ (tylko) przez wzgląd na swoje
dobytki!
— Dobrze! Nie roztrząsajmy tego teraz, zostawmy to na
potem! — odparł serdar prześwietny na te jego słowa.
Powiedział tylko:
— Dobrze! — I nic juŜ nie mówił, a tylko zajął się
nieprzyjacielem" 11.
Wymiana słów miała chyba bardziej ostry charakter, niŜ opisał
to kronikarz turecki, wkrótce bowiem cała orda tatarska wraz z
chanem zrejterowała z pola bitwy i uszła daleko w stronę
Węgier, pozostawiając Turków własnemu losowi. Tak więc
konflikty między usiłującą odzyskać samodzielność Tatarszczyz-
ną a ograniczającą jej rolę Porta oraz osobiste antagonizmy
panujące między chanem i wezyrem doprowadziły do odejścia
Tatarów z pola walki w decydującej chwili. Pozostał jedynie na
placu sułtan HodŜy Gerej z 500-600 ludźmi.
Kronikarz tatarski Mehmed Gerej tłumaczy ucieczkę Tatarów
tym, Ŝe po rozpuszczeniu zagonów wokół Wiednia zdobyli oni
tyle łupów, złota, srebra i innych kosztowności, jakich wojsko
nigdy jeszcze nie zdobyło w całej historii

11
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 227.
130

Krymu, toteŜ „ubodzy... wzbogacili się i wołu zarzynali dla skóry


na jeden rzemień", a „Ŝołnierze, najadając się do syta, zrobili się
podobni do brzemiennych niewiast" i myśleli tylko o powrocie do
domu z łupami, a nie o walce z wrogiem. Po odejściu Tatarów i
opanowaniu przez piechotę wyjść na równinę jazda polska około
godz. 16.00 zajęła pozycje wyjściowe do ataku na wzgórzach od
Gallitzinberg po Schafberg.
Tymczasem po dłuŜszej przerwie w walce, „in circa (około)
trzeciej zaczęła się mocna igraszka na lewym skrzydle
(faktycznie w centrum — L. P.), gdzie i sam król imć był. Tam
się strzelali janczarowie z gen. Schultza regimentem,
opanowawszy dolinę, w której wioska spalona i kościółek.
Zginęło niemało Niemców, i oficerów, i Ŝołdaków. Król imć
posłał do naszych regimentów, Ŝebyśmy szli prosto na Turków. Tak
tedy Pan Bóg pomógł, Ŝe dwie brygady, które poszły w lewo,
zaraz ich wypędziły z tej doliny, i za jednymŜe zawodem poszły
w górę, z której Turcy ustąpili, a myśmy na samym wierzchu góry
przy rowie jednym albo przymurku wzięli pozycję" l2. Kontratak
turecki na stojące w centrum oddziały niemieckie został więc
dzięki polskiej interwencji odparty i nieprzyjaciela zepchnięto na
pozycje wyjściowe.
Teraz znowu przeszło do natarcia lewe skrzydło, wojsk
sprzymierzonych. Austriacy i Sasi przekroczyli potok Krotenbach
i zdobyli miejscowość Döbling, po czym kontynuowali atak w
kierunku na Wahring i Weinhaus. Około godz. 17.00
sprzymierzeni rozwinęli swe wojska szerokim półkolem wokół
całej równiny pod Wiedniem. Lewe skrzydło rozciągnęło się od
odnogi Dunaju po Weinhaus. W centrum wchodziła na stanowiska
wyjściowe silna grupa jazdy cesarskiej i niemieckiej pod wodzą
ks. Waldecka, na prawym skrzydle, koło miejscowości
Pötzleinsdorf, rozwinęła się grupa jazdy Sieniawskiego, dalej za nią
na prawo, pod Dornbach — grupa środkowa z królem na czele,
na skraju zaś, na wyŜynie Gallitzinberg — jazda i dragonia
hetmana Jabłonowskiego.
12
Acta historica, VI, s. 593.
131

Bitwa pod Wiedniem w 1683 r.

„Giaurzy doszli do polanki, która leżała za górą (Nussberg),


i stamtąd wysłali swoje zakute w żelazo oraz połyskujące
różnymi odcieniami błękitu, ustawione w bojowym ordynku
132

wojsko piesze i konne, które (pokryło owo) wzniesienie niby


czarna chmura. Jedno ich skrzydło kończyło się na biegu
Dunaju, naprzeciwko Wołochów i Mołdawian natomiast drugie
skrzydło pokrywało wzgórze i nizinę aŜ po ostatnie pozycje
wojska tatarskiego. W takim to ordynku w kształcie rogów
byka spływali oni — niczym czarna smoła, która niszczy i pali
wszystko, co napotyka na swej drodze z niecnym zamiarem
okrąŜenia muzułmańskich gazich" — pisał o natarciu
sprzymierzonych Silahdar Mehmed aga l3.
Sobieski myślał o decydującym uderzeniu dopiero w drugim
niu bitwy, ale zmienił zdanie, gdy zobaczył nadzwyczaj
korzystnie układającą się sytuację. Turcy wyraźnie upadli na
duchu, tymczasem zachęceni dotychczasowymi sukcesami
sprzymierzeńcy wprost rwali się do walki. Król zaczął się
obawiać, by Kara Mustafa nie przegrupował w nocy swych sił
lub nie wycofał ich za Wiedenkę, pozbawiając sojuszników
owoców dotychczasowego sukcesu. Postanowił więc uderzyć
jeszcze tego dnia i rozstrzygnąć od razu los bitwy. Natarcie to
zamierzał przeprowadzić nie tylko siłami polskimi, ale równieŜ
specjalnie utworzoną do tego celu grupą jazdy ks. Waldecka,
stojącą w centrum. Ks. Karol Lotaryński miał tymczasem
kontynuować natarcie wzdłuŜ odnogi Dunaju, by przebić się
do Wiednia i zniszczyć odciętą przez Polaków armię turecką.
Po krótkiej naradzie z wodzem cesarskim król zawołał:
„Ruszajmy!" i wydał rozkaz do ogólnego natarcia.
W celu sprawdzenia moŜliwości uderzenia w nie znanym
sobie terenie poderwał najpierw do ataku chorągiew husarską
straŜnika koronnego Michała ZbroŜka, a za nią kilka innych
chorągwi husarskich i pancernych. Oto natarcie polskie
widziane oczami DŜebedŜiego Hasana Esiri:
„Gdy nieco odpoczęto, wówczas spoza góry, z lasku
naprzeciwko lewego skrzydła sił muzułmańskich, ukazało się
około trzech tysięcy pancernej jazdy polskiej (w rzeczywistości
tylko kilkuset — L. P.) — wszyscy z czerwono-białymi

13
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 161.
133

proporczykami. Jadąc stępa, zajęli oni miejsce na samym


przedzie wszystkich szyków. Za tymi pojawił się takiŜ hufiec z
proporczykami niebiesko-białymi, który stanął w centrum (ich)
szyków, a następnie ukazał się jeszcze taki sam hufiec czarno--
biały, który stanął po drugiej stronie szyków (te ostatnie kolory
naleŜały do Bawarczyków księcia elektora Maksymiliana II
Emanuela — L. P.). Jednych od drugich dzieliła odległość mniej
więcej na strzelanie z rusznicy, a wszyscy byli w Ŝelazach:
Oprócz nich zaczęły spoza góry nadciągać (jeszcze inne)
oddziały jazdy. Wspomniane przez nas trzy hufce zakutej w
Ŝelazo i (powiewającej) proporczykami jazdy polskiej pozostały
tam trochę. Następnie cała piechota zerwała się na nogi, jazda teŜ
się zakołysała, a gdy uderzono w trąby, surmy i bębny oraz gdy
rozwinięto sztandary, wówczas pokrzykując: «Wio! Wio!», jedni
za drugimi ruszyli do przodu. Pierwszy zakuty w Ŝelazo hufiec
rzucił się na sajban* prześwietnego serdara jegomości.
Przeciwko niemu ruszyli i zwarli się z nim wówczas lewendowie
prześwietnego serdara jegomości pod wodzą serczeszmego**,
tudzieŜ jego agowie pałacowi i nadworni. Giaurzy byli jednak
wszyscy w Ŝelazach, więc szabla na nic się tam nie zdała, ale
doświadczeni w bojach bohaterzy wcale się tym nie stropili.
KaŜdy z nich miał młot, maczugę lub topór, więc poczęli
grzmocić giaurów po głowach, twarzach i rękach, ci zaś, którzy
nie mieli takiego sprzętu, swoimi szablami rozpruwali im konie.
W ten sposób z BoŜą łaską zmuszono ich do odwrotu, a
większość ich połoŜono trupem albo raniono" l4.
Turcy rzucili się do pościgu za wycofującymi się z wypadu
husarzami i pancernymi, zostali jednak szybko zatrzymani
przez Niemców i Polaków. Straty polskie rzeczywiście były
powaŜne, sięgały bowiem czwartej części składu osobowego
wysłanych na rekonesans chorągwi. Zginął między innymi
Stanisław Potocki, starosta halicki. Śmiała szarŜa głęboko
* Sajban — świta.
** Serczeszmy — dowódca sipahów.
14
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 226-227.
134

w szyki tureckie aŜ pod stanowiska wielkiego wezyra spełniła


jednak swoje zadanie. Okazało się, Ŝe teren nadaje się do
szarŜy, a nieprzyjaciel nie będzie w stanie oprzeć się prze-
prowadzonemu z góry uderzeniu masy kawalerii.
Stopniowo Kara Mustafa zgromadził przeciw Polakom
prawie trzy czwarte swej armii, ogołacając z wojsk nawet
prawe skrzydło, atakowane przez Austriaków. Bitwa była juŜ
praktycznie wygrana przez sojuszników, gdyŜ Ŝołnierze cesar-
scy, nacierając nad odnogą Dunaju, musieli wyprzeć wroga za
Wiedenkę i dojść z odsieczą do oblęŜonej stolicy. Sobieski
jednak wcale nie myślał poprzestać na tym sukcesie. Chciał
nie tylko odeprzeć Turków od Wiednia, ale otoczyć i zniszczyć
całą armię Kara Mustafy. Wielki wezyr w porę zorientował się
w groŜącym jego siłom niebezpieczeństwie i starał się za
wszelką cenę uratować przynajmniej część swego wojska.
Oblegającym Wiedeń oddziałom wydał rozkaz opuszczenia
stanowisk, i to w chwili, gdy zostały juŜ przygotowane do
wybuchu miny, podłoŜone pod umocnieniami twierdzy. Ale
niepowodzenie na polu bitwy przesądziło o losie oblęŜenia.
Bejlerbejowie: anatolijski, karamański i janowański, ze swymi
wojskami oraz niektóre inne oddziały wsparły teraz wezyra w
centrum siłami kilkunastu tysięcy ludzi, przybyłych na pole
bitwy spod szańców Wiednia. Dzięki temu armia turecka
dorównała prawie sojusznikom pod względem liczebności.
Kara Mustafa skupił równieŜ w centrum większość swej
artylerii, by przynajmniej na pewien czas powstrzymać spo-
dziewane natarcie oddziałów cesarskich i dać wojsku czas na
ucieczkę. Stojącej na lewym skrzydle jeździe rozkazał kontr-
atakować oddziały hetmana Jabłonowskiego. Turcy jednak juŜ
zupełnie upadli na duchu, zaatakowali bowiem bardzo nie-
śmiało i natrafiwszy na silny ogień dragonii i artylerii,
natychmiast się wycofali. Oznaki paniki dały się zauwaŜyć w
szykach bojowych i w całym obozie tureckim, do którego
chyłkiem umykali coraz liczniejsi Ŝołnierze, chwytali łupy i
swoje mienie i uchodzili drogą w stronę Jawaryna. RównieŜ
135

znaczna część janczarów oblegających dotąd Wiedeń, zamiast


wesprzeć siły Kara Mustafy na polu bitwy, zaczęła plądrować
obóz, starając się unieść ze sobą jak najwięcej zdobyczy.
ZbliŜała się godzina osiemnasta. Nadeszła chwila roz-
strzygająca. Piechota i artyleria sojuszników otworzyły do
Turków gwałtowny ogień ze wszystkich dział i muszkietów.
Lawina pocisków spadła na szyki wroga, wywołując zamęt w
jego szeregach. Pod osłoną ognia zaczęła się szykować do
natarcia jazda sojuszników. Hetman Jabłonowski podjechał do
króla.
— Niech moja husaria rozerwie te szyki! — zawołał. — Niech
i królewska skoczy! — odpowiedział SobieskiI5.
Husaria była juŜ w pogotowiu. Król wezwał do siebie starostę
lidzkiego i krzepickiego Anastazego Miączyńskiego i rozkazał:
„Zaraz mi waść idź z pułkiem i opanuj namioty wezyrskie". Po
chwili Jan III pojawił się przy cięŜkiej jeździe i skinął buławą,
wołając: „Dalej w Imię Pańskie!" 16.
Na ten znak pochyliły się do przodu kopie, a ręce jeźdźców
mocno ujęły uzdy swych rumaków, kierując je w sam środek
szyku tureckiego. Na czele cięŜkiej jazdy pędził król Jan III, a
przy nim chorągiew husarska królewicza Aleksandra pod
dowództwem porucznika Zygmunta Zbierzchowskiego.
Przy dźwiękach muzyki wojskowej „sam (król) skoczył tak
rezolutnie, Ŝe prędzej gregarium juŜ agebat militem (jako zwykły
Ŝołnierz) i dotąd consilio (radą), teraz exemplo (przykładem)
wszystkim animując" l7.
Podprowadziwszy jazdę pod szyki tureckie, Jan III zatrzymał się
i wraz ze swym sztabem obserwował natarcie. CięŜka jazda
stopniowo nabierała rozpędu, a zbliŜywszy się do nieprzyjaciela
przeszła w cwał i jak huragan pędziła do boju.
15
F. F r i e d m a n , Nieznana relacja (Wojciecha S. Chróścińskiego) o batalii wiedeńskiej
podał Przegląd Historyczno-Wojskowy", VII, Warszawa 1934, s. 136.
16
TamŜe.
17
Acta historica, VI, s. 594; Pa j c w s k i, op. c/7., s. 209.
136

Za nią stoczyły się ze wzgórza chorągwie pancerne i lekka


jazda, Austriacy i Niemcy. W ciągu kilkunastu minut
runęło na Turków prawie 20 000 jazdy, w tym 2500
husarzy. Nie widziała dotąd Europa w swych dziejach takiej
szarŜy! Na nic zdał się ogień dział i muszkietów tureckich.
Uderzenie było tak gwałtowne, Ŝe janczarzy i artylerzyści
osmańscy zdołali oddać tylko jedną salwę. Po chwili
jeźdźcy sprzymierzonych gwałtownie wpadli w szyki
tureckie. Pędzący na przodzie husarze zderzyli się z
sipahami tak straszliwie, Ŝe tylko dwudziestu skrzydlatych
jeźdźców polskich zachowało nieskruszone kopie. Pod
naporem gwałtownej szarŜy sojuszników szeregi tureckie
prysnęły niczym bańka mydlana, a masy Ŝołnierzy
muzułmańskich w panice rzuciły się do ucieczki.
W centrum szyku trzymały się jeszcze oddziały wielkiego
wezyra, osłonięte jarem przed sojusznikami. „Odcinek środ-
kowy, na którym stał prześwietny serdar jegomość, okazał się
jak gdyby bastionem lub cyplem — pisał DŜebedŜi Hasan Esiri.
— (Wielki wezyr) rozkazał siać istny grad kul z armat,
muszkietów i rusznic, ale giaurzy szturmowali i podchodzili z
wielką przezornością. Gdy zbliŜyli się i zamierzali przejść
przez jar w naszą stronę, skoczono na nich z wyciem. a
połoŜywszy wielu trupem odrzucono ich do tyłu. JednakŜe po
naszej stronie przeciwko jeździe stał tylko jeden jedyny szereg
piechoty, tedy gdy giaurzy przełamali odcinek Ibrahima paszy
(tj. prawe skrzydło tureckie — L. P.), równieŜ i ona porzuciła
gromadą swoje stanowiska i pierzchnęła. Na ten widok ustąpił
teŜ prosty Ŝołnierz jazdy i lewendowie. Przy świętej chorągwi
zostało tedy oprócz dowódców, członków dywanu i słuŜby
(serdara) tylko bardzo niewiele pospolitego Ŝołnierza i
lewendów, natomiast piechota i jazda giaurów, zajmująca
przestrzeń mierzącą wzdłuŜ i wszerz prawie godzinę drogi,
płynęła i nadciągała niby szarańcza. Całe wojsko zgromadziło
się tedy przeto przy świętej chorągwi, ale z (kaŜdej)
dwudziestki podwładnych (serdara) nie pozostałe przy nim
(nawet) pięciu, bo wszyscy porzucili go i odeszli
137

W sumie wokół świętej chorągwi zostało tylko pięć lub sześć


tysięcy ludzi" I8.
Niebawem po przełamaniu skrzydeł armii tureckiej jazda
sojuszników wdarła się z obu stron między szeregi gwardii
Kara Mustafy. Święta chorągiew Proroka znalazła się w wiel-
kim niebezpieczeństwie. JuŜ sięgały po nią ręce polskich i
niemieckich jeźdźców, gdy wtem przypadli na ratunek Tatarzy
HadŜy Gereja. Sułtan krymski na czele swych wojowników
„rozdzielił prących ku chorągwi Posłannika Ałłachowego
potępieńców polskich i niemieckich w samym ich środku, a
następnie część z nich oddał na pastwę posoką ociekającej
szabli" l9. W ten sposób Tatarzy uratowali świętą chorągiew,
dzięki czemu niebawem HadŜy Gerej został mianowany
chanem na miejsce usuniętego z tronu Murada Gereja.
Sam wezyr ujął w swe ręce łuk i zaczął strzelać do
atakujących Ŝołnierzy chrześcijańskich. „Nie porzucajcie mnie!"
— wołał do swych wojowników, zagrzewając do walki. Ale pod
naporem sojuszników zaczęły się chwiać szeregi dzielnych dotąd
Ŝołnierzy muzułmańskich i widmo okrąŜenia stanęło im przed
oczami, wszędzie bowiem na skrzydłach triumfowały juŜ wojska
Jana III. Jeden z przybocznych świty wezyra, AndŜa Hasan aga,
przypadł wtedy do wezyra.
— Proszę cię, jedźmy! — zawołał. — Postaraj się wy-
prowadzić cało świętą chorągiew i Ŝołnierzy muzułmańskich,
bo juŜ wszystko stracone! Jeśli więc teraz, od czego niech nas
Ałłach uchowa, pozwolisz giaurom zdobyć świętą chorągiew,
to aŜ do Sądu Ostatecznego (ludzie) będą nas przeklinać!"20
Z cięŜkim sercem wielki wezyr wydał swej świcie rozkaz
wycofania się do obozu, by tam między wałami i namiotami
zatrzymać choć na krótko napór sojuszników i dać wojsku
moŜność ucieczki. Płacząc z Ŝalu, wszedł na stołek, z którego

18
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 228.
19
TamŜe, s. 313.
20
TamŜe, s. 228.
138

dwaj przyboczni wsadzili go na koń, i tak cofając się odpierał po


drodze ataki sojuszników. Tymczasem „giaurzy, nie burząc
porządku swych szyków, pod wtór armat i muszkietów szli do
przodu krok za krokiem". Ścigali Kara Mustafę Węgrzy z
oddziałów cesarskich i Polacy, ale cała świta wielkiego wezyra
szczęśliwie dotarła do namiotów wodza i tu zatarasowała przejścia.
Pozostali przy Kara Mustafie lewendowie i agowie pałacowi
zabarykadowali się za skrzyniami skarbca. Wielki wezyr siadł na
wysokim stołku i kierował walką. W tej krytycznej chwili zachował
się bardzo dzielnie i starał się uczynić wszystko, co w ludzkiej
mocy, by ocalić armię przed całkowitym zniszczeniem i naprawić
choć w części liczne błędy, które popełnił w toku całej kampanii.
Niebawem jakaś chorągiew polska uderzyła na skrzynie skarbca,
ale odpędzono ją ogniem strzelb i szablami. „Prawie pół godziny
trwała taka walka, a kiedy pod namiot bociani (wezyra) podeszły
hurmem wszystkie hufce giaurów z artylerią, ustawiono się w szyki
jeden za drugim i zatknąwszy po zewnętrznej stronie skrzyń wiele
chorągwi oszańcowano (poza nimi). (Wtedy to) pozwolono grabić
skarbiec, ale komu tam były w głowie pieniądze!"21
Mimo trwającej walki część ludzi rzuciła się jednak na
zgromadzone w skarbcu kosztowności i jęła rabować, co się dało,
toteŜ kaŜdy ze schwytanych potem pokojowych wezyra miał przy
sobie broń i klejnoty wartości dwóch-trzech tysięcy dukatów. Przed
zmierzchem garstka Ŝołnierzy muzułmańskich zgromadziła się przy
świętej chorągwi i broniła się zawzięcie, nie chcąc ustąpić ani na
krok. Ochraniająca wielkiego wezyra piechota arnawucka została
wycięta do nogi. padło wielu agów, sekretarz Kara Mustafy i jego
paź pokojowy. Sam wielki wezyr pragnął Ŝołnierskiej śmierci, ale
nie znalazłszy jej, został siłą wsadzony na koń przez gwardzistów i
uprowadzony z pobojowiska. Pora do ucieczki była juŜ jak
najbardziej stosowna, od północy bowiem wdarły się do obozu
oddziały

21
TamŜe, s. 228-229.
139

austriackie, a Polacy zagraŜali odcięciem drogi do mostów na


Wiedence. Teraz cała armia turecka w panice uchodziła juŜ z
pola bitwy i obozu. Ale zacięty opór wyborowych oddziałów
Kara Mustafy w centrum ocalił znaczną część wojska, umoŜ-
liwiając mu ucieczkę. Manewr Sobieskiego nie doprowadził
więc do całkowitego otoczenia Turków.
Współczesny poeta Stanisław Nieświecki tak uwiecznił scenę
ucieczki Kara Mustafy:
„Widzący, Ŝe mu się powinęła noga, Prosi chana usilnie: —
Ratuj mnie na Boga! On mu rzecze: — Nie moŜna, i o mnie gra
chodzi, Bo wiem, co ten król umie, kiedy się rozchodzi! Atoli,
chcąc spróbować, w lewe skrzydło bije, AŜ kiedy go ognisty
coraz proch okryje, W nogi! A wezyr za nim jął cale uciekać, Bo
widział, Ŝe nie było czego dłuŜej czekać!" A tymczasem „król
jegomość, widząc wezyra podającego tyły i pierzchającego przed
rycerstwem, jak wymiótł, w trwodze i popłochu, łyskał jeno
radośnie jak lew oczami, a dyszał z cnotliwej alteracji - Victoria!
- zakrzyknąwszy"22.
Późnym wieczorem lewe skrzydło wojsk sprzymierzonych
wkroczyło do Wiednia i zajęło okopy tureckie pod miastem,
pozostałe oddziały wpadły do obozu nieprzyjaciela. Znaleziono
w nim do 10 000 chorych, rannych i kalek. Według kronikarzy
tureckich, sojusznicy wszystkich „w jednej chwili wyrŜnęli
szablami". Znając XVII-wieczne metody wojowania, wydaje się
to być moŜliwe, tym bardziej Ŝe przecieŜ Turcy w czasie
pochodu pod Wiedeń i oblęŜenia miasta dopuszczali się tylu
bestialstw, iŜ wszyscy Ŝołnierze, zwłaszcza austriaccy, pałali
Ŝądzą zemsty. W zdobytym obozie uwolniono teŜ wiele tysięcy
jasyru, schwytanego przez Turków w czasie całej kampanii.
„Przybiegały tedy do mnie ksiąŜęta, jako to elektor bawarski,
Waldeck, ściskając mię za szyję a całując w gębę, generałowie
zaś w ręce i w nogi, cóŜ dopiero Ŝołnierze! — pisał potem

22
P o d h o r o d e c k i , Jan Sobieski, s. 215.
140

król do Ŝony. — Oficerowie i regimenty wszystkie kawalerii i


infanterii wołały: «Ach, unser brawe Kenik!» (Ach, nasz
dzielny król!)"23.
Tymczasem wielki wezyr ze swoją świtą i świętą chorągwią
Mahometa przez tylną bramę w obozie uchodził w stronę
Jawaryna. Chorągiew Mahometa ocalił jeden z dowódców
sipahów, Osman aga, który „złoŜył ją i ukrył w zanadrzu".
„RównieŜ piesze i konne wojska muzułmańskie, które, po-
rzuciwszy cały dobytek, zabrały jedynie to, co miały lekkiego,
zbolałe i zasmucone poszły za jego przykładem i pojechały
razem z nim, unosząc jedynie głowy i lejąc krwawe łzy. Cały
skarb wielkiego serdara i wszystkie jego rzeczy takŜe pozostały
w namiocie, uratowano bowiem z nich bardzo niewiele — to
tylko, co się zmieściło w zanadrzu lub pod pachą. Pozostały
na miejscu i przypadły w udziale ludowi skazanemu na piekło
równieŜ armaty małe i wielkie w liczbie blisko trzech setek
(faktycznie 117 — L. F.), tudzieŜ nieskończone zasoby prochu
i kul, skarb monarszy i namiot słuŜący za skład — słowem,
wszystkie bogactwa, dobytki i cenne klejnoty, jakie się tylko
znajdowały w obozie wojsk monarszych".
Według Defterdara Sary Mehmeda paszy, w chwili podejścia
sojuszników do namiotu podskarbiego głównego znajdowało
się w nim 102 kiesy pieniędzy, 16 futer z soboli krytych
złotogłowiem oraz 1190 chylatów róŜnego gatunku. Turcy nie
wszystko zdąŜyli zabrać ze sobą, toteŜ znaczna część tych
kosztowności dostała się w ręce zwycięzców. Po obliczeniu
okazało się potem, Ŝe w obozie Kara Mustafy zdobyto m.in.
983 cetnary prochu i 1500 cetnarów ołowiu. W ręce sojusz-
ników dostało się teŜ wiele chorągwi tureckich, w tym jedna
wielka, błędnie uwaŜana początkowo za sztandar Proroka.
Straty tureckie w zabitych szacowano na 15 000 ludzi, co
wydaje się być moŜliwe, uwzględniwszy wybicie przez
rozjuszonych Ŝołnierzy kilku tysięcy rannych i chorych. Nic
dziwnego, Ŝe Silahdar Mehmed aga napisał: „PoraŜka i prze-
23
Listy Sobieskiego, s. 522.
141

grana — od której niech Ałłach zachowa! — była to przeog-


romna, klęska taka, jaka od powstania (osmańskiego) państwa
nigdy jeszcze się nie wydarzyła"24.
W przeciwieństwie do tureckich, straty wojsk chrześcijańskich
były nieznaczne i wynosiły około 3500 zabitych i rannych, w tym
1300 Polaków. Nie przekraczały więc pięciu procent stanu
osobowego armii odsieczowej.
Późnym wieczorem Kara Mustafa wraz ze swą świtą dotarł do
ogrodu cesarskiego, w którym niegdyś stał namiot sułtana
Sulejmana Wspaniałego. Tutaj Turcy zmylili drogę i w ciemnoś-
ciach kluczyli przez godzinę po róŜnych ścieŜkach, aŜ wreszcie po
rozpaleniu jedynej znalezionej wśród świty pochodni oświetlili
nieco teren i wyszli na trakt do Jawaryna. RównieŜ inne oddziały
błądziły w ciemnościach, zanim trafiły na właściwą drogę. Wśród
uciekinierów rozeszła się pogłoska, jakoby strzegący mostów pod
Jawarynem Siedmiogrodzianie zniszczyli przeprawy i odcięli
drogę odwrotu, co powiększyło jeszcze rozmiary paniki. W
rzeczywistości załogi Jawaryna i wyspy Komarom na wieść o
zwycięstwie pod Wiedniem dokonały wypadu w kierunku
mostów i usiłowały je zniszczyć, lecz Siedmiogrodzianie
zachowali lojalność wobec Turków i odparli napastników zadając
im znaczne straty.
Szybko zapadające ciemności przerwały niebawem walkę.
PoniewaŜ Jan III Sobieski nie miał jeszcze rozeznania w rozmiarach
zwycięstwa i obawiał się powrotu nocą rozgromionych Turków,
rozkazał przeto zachować czujność przez całą noc i nie pozwolił
zająć całego obozu, by nie dopuścić do rabunku, prowadzącego
zawsze do upadku dyscypliny. Wojska sojuszników wykazały
przy tym niezwykłą, jak na XVII-wieczne stosunki, karność,
podziwianą nawet przez samych Turków. „Poczynali zaś sobie
giaurzy z taką roztropnością — pisał DŜebedŜi Hasan Esiri — Ŝe
zupełnie nie naruszyli swojego ordynku ani się teŜ nie brali do
grabieŜy, a tylko szli jak te mrówki i praŜyli z armat i muszkietów
(przy końcu bitwy

24
A b r a h a m o w i c z. op. cit.. s. 164.
142

— L. P.). Źle by zaś było, gdyby się nie byli poruszali z taką
oględnością!... Noc tę aŜ do czasu po wschodzie słońca spędziła
ich jazda na koniach, a piechota przestała na nogach"25.
Relację turecką potwierdził gen. Kątski: „Ludzie nocowali po
walce za obozem w pięknym porządku" — pisał. Według opinii
Silahdara Mehmeda agi sojusznicy nie dbali wcale o pościg za
pokonanymi Turkami. Potwierdza to Mikołaj Dyakowski, pisząc,
Ŝe dopiero „następnego dnia lekkie chorągwie jazdy popędziły za
nieprzyjacielem" 26.
Uradowany zwycięstwem, ale teŜ mocno strudzony gorącym i
dramatycznym dniem Jan III obejrzał jeszcze wieczorem namiot
wielkiego wezyra, oprowadzony przez pojmanego do niewoli
Ahmeda Ogli paszę, następnie z królewiczem Jakubem rozłoŜył
się na nocleg pod wielkim dębem wśród Ŝołnierzy bawarskich.
Historyczny dzień 12 września 1683 r. dobiegł końca.
Komentując w 250 lat później przebieg operacji wiedeńskiej
wybitny historyk wojskowości, gen. Marian Kukieł, pisał: „Takie
przeprowadzenie operacji i bitwy było niewątpliwie dziełem
mistrzowskim, przejawem geniuszu wojennego najwyŜszej
miary".
Jeden z większych w Europie teoretyków wojskowości, pruski
generał Carl von Clausewitz zaliczył Sobieskiego do
najwybitniejszych wodzów wszechczasów. „Nie ma Ŝadnej
kariery dowódcy, która bardziej obfitowałaby w czyny błys-
kotliwej odwagi i podziwu godnej wytrwałości, niŜ Sobieskiego"
— stwierdził27.

25
TamŜe, s. 229.
26
M. D y a k o w s k i , Dyaryusz wiedeńskiej okazji, Lwów 1876, s. 45.
27
M. K u k i e ł , Sobieski — wódz, „Przegląd Współczesny" nr 140, VII
1933, s. 314; C. von C l a u s e w i t z , Himerlassene Werke, V, Berlin 1837,
s. 4 i 7, cyt. za: Ś l i z i ń s k i, op. cit., s. 314.
PO ZWYCIĘSTWIE

W poniedziałek 13 września o świcie ogromny huk wstrząsnął


powietrzem, podrywając na nogi całe wojsko. Rychło okazało się,
Ŝe to „hultaj jakiś zapalił prochy tureckie, których srogi tabor stał
na majdanie". Gdy okazało się, Ŝe Turcy uciekli juŜ daleko,
wszyscy rzucili się na rabunek zdobytego obozu. Do zwycięskich
Ŝołnierzy dołączyli mieszkańcy Wiednia i okolicznych
miejscowości, pragnący nagrodzić sobie długie dni cięŜkich
przeŜyć w czasie oblęŜenia, głodu, chorób, a często i utraty całego
mienia. Upadła wszelka dyscyplina, a dotychczasowi
sprzymierzeńcy, wybawcy i wybawieni, wszczęli ze sobą bójki o
zdobycz, nie wahając się nieraz uŜyć nawet i broni. „Niejeden
został panem" — pisał potem król o rezultatach rabunku obozu
tureckiego, mimo Ŝe wielu Ŝołnierzy, często z lekkomyślności, a
czeladź z obawy, by jej nie zabrano zdobyczy, posprzedawało za
bezcen mnóstwo kosztowności kupcom wiedeńskim l. Austriakom
przypadła cała zdobyczna artyleria.
Od pierwszego dnia po zwycięskiej bitwie między sojusznikami
zaczęły narastać niesnaski, prowadzące stopniowo do powstawania
ostrzejszych antagonizmów. Na razie jednak Jan III pisał
uszczęśliwiony do Marysieńki:
„Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i
sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie

l
P a j e w s k i, op. cit., s. 211.
144

słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszaco-


wane dostały się w nasze ręce. Nieprzyjaciel, zasławszy
trupem aprosze, pola i obóz, uciekł w konfuzji. Wielbłądy,
muły, bydło, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś
wojska nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami
tu przed sobą pędzą; drudzy zaś, osobliwie des renegatis
(poturczeńcy), na dobrych koniach i pięknie ubrani od nich tu
do nas uciekają... Wezyr tak uciekł od wszystkiego, Ŝe ledwie
na jednym koniu i w jednej sukni. Jam został jego sukcesorem,
bo po wielkiej części wszystkie mi się po nim dostały
splendory; a to tym trafunkiem, Ŝe będąc w obozie w samym
przedzie i tuŜ za wezyrem postępując, przelał się jeden
pokojowy jego i pokazał namioty jego, tak obszerne, jako
Warszawa albo Lwów w murach. Mam wszystkie znaki jego
wezyrskie, które nad nim noszą; chorągiew mahometańską,
którą mu dał cesarz jego na wojnę i którą dziśŜe jeszcze
posłałem do Rzymu Ojcu Św. przez Talentiego pocztą.
(Wysłannik włoski do papieŜa Innocentego XI wiózł w istocie
największą ze zdobytych chorągwi tureckich, błędnie uwaŜaną
za święty sztandar Proroka. Do niedawna znajdowała się ona w
Rzymie, w kościele św. Jana Lateraneńskiego; ostatnio zastała
oddana Turcji. — L. P.). Namioty, wozy wszystkie dostały mi
się et mille d'autres galanteries fort jolies et fort riches, mais
fort riches (i tysiąc innych drobiazgów pięknych i
kosztownych, ale to bardzo kosztownych), lubo się jeszcze siła
rzeczy (dotąd) nie widziało. (II) n 'y a point de comparaison
avec de Chocim (Nie ma Ŝadnego porównania ze zdobyczą
pod Chocimiem). Kilka samych sajdaków rubinami i szafirami
sadzonych stoją się kilku tysięcy czerwonych złotych... Mam i
konia wezyrskiego ze wszystkim siedzeniem... Złotych szabel
pełno po wojsku i innych wojennych rynsztunków... Noc nam
ostatka przeszkodziła i to, Ŝe uchodząc, okrutnie się bronią et
font la plus belle retirade du monde (formując doskonałą drugą
linię obrony)... Ale to trefna, Ŝe wezyr wziął tu był gdzieś w
którymś ci cesarskim pałacu strusia Ŝywego,
145

dziwnie ślicznego, tedy i tego, aby się nam w ręce nie dostał,
kazał ściąć. Co zaś za delicje miał przy swych namiotach,
wypisać niepodobna. Miał łaźnie, miał ogródek i fontanny,
króliki, koty, nawet papuga była, ale Ŝe latała, nie mogliśmy jej
pojmać"2.
Część zdobyczy Sobieski natychmiast posłał Marysieńce.
Była wśród nich „kołdra z atłasu białego chińskiego ze złotymi
kwiatkami, nowa, wcale nie uŜywana. Na świecie nie ma nic
delikatniejszego. Do kołdry tej posyłam poduszkę do siedzenia
na niej, którą haftowała rękami swymi pierwsza Ŝona wezyra".
O zdobytych pod Wiedniem łupach krąŜyły w kraju istne
legendy. „Złota, koni, wielbłądów, bawołów, bydeł, owiec
stadami koło obozu pełno — pisał Pasek. — Onych namiotów
ślicznych, bogatych, owych sepetów z róŜnymi specjałami ad
munditiem (ku ochędóstwu), nawet pieniędzy nie dostarczyli
pobrać, bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć...
Nawet worki talarów wielkiemi na ziemi leŜały stosami;
dywanami złotymi, srebrnymi ziemia usłana; łóŜko z pościelą
(na) kilkadziesiąt tysięcy talarów szacowano. Pokoiki w tych
namiotach tak skryte, Ŝe ledwie trzeciego dnia znaleziono
utajoną jakąś wezyrską dylektę (nałoŜnicę), a drugą, strojną
bardzo, ściętą przed namiotem leŜącą zastano. Powiadano, Ŝe ją
sam ściął wezyr, Ŝeby się w ręce nieprzyjacielskie nie dostała...
Powiadali nasi, jakie to tam Turcy mieli wygody w tych swoich
namiotach, co to i wanny, i łaźnie ze wszystkim jako w miastach
aparamentem (urządzeniem) i zaraz przy nich studnie śliczne
cebrowane, mydła perfumowane po listwach (półkach) stosami
leŜące, wódki pachnące w baniach, apteczki znowu osobne z
róŜnymi balsamami, wódkami i innymi naleŜnościami, srebrne
naczynia do wody, nalewki i miednice takieŜ do umywania,
noŜe, andŜary (krzywe noŜe tureckie), rubinami i dyjamentami
nasadzane, zegarki specjalne, na złotych obiciach wiszące,
pacierze (róŜańce mahometańskie),
2
Listy Sobieskiego, s. 520-522.
146

albo szafirowe, albo — jeŜeli koralowe — rubinami albo jakimi


drogimi kamieniami nasadzane, nawet pieniądze albo stosami w
workach na ziemi leŜące, albo teŜ goło na ziemi na kupach
posypane"3.
Rankiem przybyli do Sobieskiego ks. Lotaryński i elektor saski
Jerzy III, którzy w czasie bitwy znajdowali się na lewym skrzydle
wojsk sprzymierzonych i nie mogli wieczorem zobaczyć się z
polskim monarchą. Wzajemnym gratulacjom i owacjom nie było
wprost końca. Ale gdy Sobieski powiedział, Ŝe pragnie zwiedzić
wyzwoloną stolicę, wymówili się od towarzyszenia mu w
przejeździe przez miasto. Lud wiedeński natomiast dał upust swej
radości, gorąco wiwatując na cześć Jana III. „Niepodobna opisać,
jak z wielkim aplauzem przyjęli nieboŜęta Eliberatorem suum"
(Wyzwoliciela swego) — zapisał Kątski. Setki ludzi garnęło się
do swego wybawcy, całując go po rękach, nogach i sukni. Inni
starali się tylko chociaŜ dotknąć monarchy, wołając: „Ach, niech
tę rękę tak waleczną ucałujemy!" Jak zapewnia niechętny
Polakom Francuz Deleyrac, wielu wiedeńczyków wołało: „Ach!
dlaczegóŜ ty nie jesteś naszym panem!"4
Wojsko natomiast zachowało się tym razem powściągliwie.
Władze austriackie wyraźnie starały się powstrzymać entuzjazm
wobec Polaków, co król natychmiast zauwaŜył. Dlatego
ograniczył swój pobyt w Wiedniu do kilku godzin, wstępując do
kaplicy Najświętszej Marii Panny Loretańskiej, gdzie wysłuchał
mszy, po czym zaszedł do katedry św. Stefana. Wstąpił teŜ na
krótko do domu jednego z bohaterów bitwy. Czecha Zdenka
Kašpara, hr. Kaplifa.
W całym Wiedniu widać było ślady zniszczeń wojennych i
bestialstw tureckich. „Oko ludzkie nie widziało nigdy takich
rzeczy, co tam miny porobiły; z beluardów (baszt) pod-
murowanych, okrutnie wielkich i wysokich, porobiły skały
straszliwe i tak je zrujnowali, Ŝe więcej trzymać się nie

3
P a s e k , op. cit., s. 498-499.
4
S a l v a n d y, op. cit., s. 521.
147

mogły. Pałac cesarski wniwecz od kul zepsowany" — pisał


potem król do Ŝony. Jego zdaniem Wiedeń mógł bronić się
jeszcze najwyŜej przez pięć dni. „Ludzi niewinnych tutecznych
Austriaków, osobliwie białychgłów i dzieci siła porzucili (tj.
jasyru — L. P.) ale zabijali, kogokolwiek tylko mogli. Siła
bardzo zabitych leŜy białychgłów, ale i siła rannych, które Ŝyć
mogą. Wczora widziałem dzieciątko jedne we trzech leciech,
chłopczyka bardzo najmilejszego, któremu zdrajca przeciął
gębę szkaradnie i głowę"5.
Ze szczególnym zainteresowaniem oglądał monarcha turec-
kie prace oblęŜnicze wokół Wiednia, podziwiając wysoki
kunszt sztuki inŜynieryjnej nieprzyjaciela.
Komendant stolicy, graf Starhemberg, serdecznie przywitał
króla i wydał na jego cześć wystawny obiad. W wielkiej sali w
domu komendanta zastawiono trzy stoły. Przy pierwszym
zasiadł król, ksiąŜęta i najwyŜsi dostojnicy polscy, niemieccy i
austriaccy, przy dwu pozostałych — dowódcy i zasłuŜeni
Ŝołnierze.
Po obiedzie przyprowadzono do sali znaczniejszych jeńców
nieprzyjaciela. Ku niemałemu zdziwieniu Austriaków i Niem-
ców król wszczął z nimi rozmowę po turecku i tatarsku. Nie
przypuszczali gospodarze, Ŝe poliglota Sobieski władał nawet
mało znanymi w Europie językami wschodnimi. Na poŜegnanie
król podarował Starhembergowi „konia tureckiego ze wszyst-
kim siedzeniem".
Wieczorem Sobieski udał się na nocleg do zdobytego obozu
tureckiego. Gdy następnego dnia przybył do Wiednia Leopold I,
lud stolicy powitał go w zupełnie innym nastroju. Podczas
uroczystego wjazdu monarchy do miasta niemal ostentacyjnie
pozamykano wszystkie bramy i okna domów, aby dać wyraz
dezaprobaty dla postawy cesarza w czasie trudnych chwil
obrony Wiednia. Leopold I poczuł głęboką urazę do Sobies-
kiego za to, Ŝe pierwszy przed nim wjechał do stolicy,
radośnie witany przez mieszkańców, podczas gdy on spotkał

5
Listy Sobieskiego, s. 521.
148

się z chłodnym przyjęciem. Rodowa duma cesarza nie po-


zwalała mu uznać w polskim królu elekcyjnym równego sobie
monarchy. Niechętnym okiem patrzył na królewskie plany
wyniesienia Jakuba na tron Węgier i wyswatania go z jedną z
arcyksięŜniczek austriackich. W zamiarach habsburskich
leŜało bowiem opanowanie wszystkich ziem, naleŜących
niegdyś do Korony św. Stefana, i przekształcenie ich we
własne prowincje. Cesarz zaczął się powaŜnie obawiać, Ŝe po
zwycięstwie wiedeńskim król polski będzie realizował swoje
plany zupełnie sprzeczne z jego interesami6.
14 września Sobieski jeszcze raz przyjechał do Wiednia,
aby wraz z ksiąŜętami bawarskim, saskim i dygnitarzami
uczestniczyć w naboŜeństwie w kościele św. Szczepana, w
czasie którego odśpiewano uroczyście Te Deum laudamus.
Następnego dnia spotkał się pod Schwechat z cesarzem
Leopoldem. „Siedział na koniu gniadym, snadź hiszpańskim
relacjonował potem Sobieski Ŝonie. — Justaucorps na nim
bogato broderowany, kapelusz francuski z zaponą (tj. klamrą) i
piórami białawymi i ceglastymi, zapona — szafiry z diamen-
tami, szpada takaŜ. Przywitaliśmy się tedy ludzko. Uczyniłem
mu komplement, słów kilka po łacinie (Miło mi jest bracie,
Ŝem ci tę wyświadczył przysługę). On tymŜe odpowiedział mi
językiem dosyć ludzko. Stanąwszy tedy przeciwko sobie,
prezentowałem mu syna, który mu się zbliŜywszy ukłonił. Nie
pociągnął nawet cesarz do kapelusza, na co ja patrząc,
ledwiem nie zdrętwiał. ToŜ uczynił i wszystkim senatorom i
hetmanom, i swemu allie (powinowatemu), księciu wojewodzie
bełskiemu" (Konstantemu Wiśniowieckiemu)7.
Zachowaniem swym cesarz chciał prawdopodobnie dać do
zrozumienia Jakubowi i jego ojcu, Ŝe młody Sobieski jest
tylko synem hetmańskim, nie królewskim, urodził się bowiem
jeszcze przed elekcją Jana III i nie ma prawa czuć się
człowiekiem równym monarchom. Leopold I nie odkrył nawet

6 P a j e w s k i, op. cit., s. 213.


7
Listy Sobieskiego, s. 527.
149

głowy przed stojącymi w szyku Ŝołnierzami, na co „wszyscy się


obruszyli, Ŝe przynajmniej kapeluszem tak wielkiej ich pracy i
straty nie nagrodził". Leopold I tłumaczył potem swój nietakt:
„Ŝem się schylił do króla wyciągnąwszy ręce, za czym nie mogłem
tak prędko zdjąć kapelusza". Wprawdzie zaprosił niebawem
Jakuba na dwór wiedeński, „Ŝe mu się to wszystko nagrodzi i Ŝe
wielkie mu będą oddawane honory", ale pierwsze spotkanie
pozostawiło uczucie niesmaku.
„Po tym widzeniu zaraz tak wszystko się odmieniło, jakoby nas
nigdy nie znano... Prowiantów Ŝadnych nie dają — skarŜył się
król Marysieńce w liście z 17 września spod Wiednia. — Chorzy
nasi na gnojach leŜą i nieboŜęta postrzeleni, których bardzo siła, a
juŜ dla nich uprosić się nie mogę szkuty jednej... Siła zmarłych na
tej wojnie znaczniejszych Ŝołnierzy w kościele w mieście chować
nie chcą, pokazując pole albo spalone przedmieście i pełne trupów
pogańskie cmentarze... Pazia za mną o cztery ludzi jadącego
uderzył okrutnie dragon (austriacki) fuzją w nos i twarz srogo
rozkrwawił. SkarŜyłem się zaraz ks. Lotaryńskiemu, Ŝadnej nie
odniosłem sprawiedliwości. Drugiemu, takŜe za mną jadącemu,
opończę moją wydarli. Wozy nam rabują, konie gwałtem biorą...
Rajtarów moich kilku... odarli z płaszczów, na których cyfry moje
były"8.
Najbardziej dał się we znaki Polakom brak Ŝywności, gdyŜ w
spustoszonej zupełnie przez Turków okolicy Wiednia nie moŜna
było znaleźć Ŝadnego prowiantu. Podobny głód cierpieli zresztą
równieŜ Ŝołnierze cesarscy. W miarę upływu czasu stosunki
między sojusznikami coraz bardziej się pogarszały. Ale mimo
pogłębiających się sprzeczności polsko-austriackich wróg dla obu
stron był wspólny i trzeba było dalej prowadzić z nim wojnę.
Dlatego mimo wzajemnych antagonizmów sojusznicy starali się
zachować wobec siebie pewne formy grzeczności. „Posłałem dziś
(cesarzowi) — pisał Sobieski do Ŝony — parę bardzo pięknych i
głównych (przednich) koni,

8
TamŜe, s. 528.
150
bo się o to swoim przymówić kazał, z siedzeniami bardzo
bogatymi, suto rubiny z szmaragdami, a rządzik diamentowy. On
teŜ Fanfanikowi (Jakubowi) naszemu przysłał dziś (tj. 19 IX),
przy samym ruszaniu wojska, przez jednego ze swych dworzan,
szpadę diamentami sadzoną, dosyć nieszpetną. któremu oduz-
dnego kazałem dać kilka par głównych soboli, co z niepojętym
odebrał ukontentowaniem"9. Cesarz otrzymał od Sobieskiego
takŜe kołczan Kara Mustafy.

Na razie osiągnięto nad Turkami pierwsze, największe dotąd w


historii zwycięstwo. W dotychczasowych wojnach na terenie
Europy oręŜ osmański przewaŜnie triumfował i chociaŜ trafiały
mu się czasami i niepowodzenia, nigdy jednak nie zdarzyło się, by
olbrzymia armia sułtana została zupełnie rozgromiona i w panice
uciekła, pozostawiając zwycięzcom cały obóz i liczny sprzęt. Nic
więc dziwnego, Ŝe bitwa wiedeńska miała tak wielki rozgłos w
całej Europie, a nazwisko Sobieskiego stało się sławne nawet poza
jej granicami. W dalekim Iranie Jan III otrzymał zaszczytny
przydomek El Ghazi — Zwycięzca. Przysłał królowi polskiemu
gratulacje papieŜ i elektor brandenburski, król hiszpański i władcy
Rzeszy Niemieckiej, ksiąŜęta róŜnych państw i narodowości.
Wysoko ocenił rolę Jana III pod Wiedniem naoczny świadek i
uczestnik wojny, Jan Jerzy ks. Anhaltu, pełnomocnik wrogiego
Polsce elektora brandenburskiego, Fryderyka Wilhelma. „Król
polski sprawował naczelne dowództwo i był wszędzie tam, gdzie
był największy ogień" — pisał 13 września do Berlina 10. Ks.
Karol Lotaryński sławił Sobieskiego jako „wielkiego króla i
wielkiego wodza".
Najbardziej pompatyczny list przysłała Sobieskiemu była
królowa szwedzka Krystyna, córka sławnego Gustawa II Adolfa:
„Ocaliłeś wszystkie państwa i narody! Dałeś Ŝycie i wolność
przyjaciołom i nieprzyjaciołom (tj. Niemcom).

9
TamŜe, s. 535.
10
Cyt. za: P a j e w s k i. op. cit., s. 210.
151

Tobie się naleŜy panowanie nad światem! Tyś pierwszy, któryś we


mnie zazdrość obudził! Zazdroszczę ci, Ŝe jesteś oswobodzicielem
chrześcijaństwa!" 11.
W odpowiedzi na gratulacje Krystyny Jan III wyraził wolę dalszej
walki z Turkami, aŜ do ostatecznego zwycięstwa12.
Zwycięstwo wiedeńskie wywołało powszechną radość w całej
chrześcijańskiej Europie, szczególnie we Włoszech. We Florencji na
wieść o zwycięstwie odśpiewano we wszystkich kościołach Te
Deum laudamus, zorganizowano uroczyste procesje i piękne
iluminacje. Na koszt cechu tkaczy jedwabiu urządzono wspaniały
fajerwerk, na którym odtworzono obronę Wiednia. Z dworem
Wielkiego Księstwa Toskańskiego Sobieski utrzymywał od dawna
oŜywione kontakty, a po zwycięstwie chocimskim posłał księciu
Cosimie III zdobyty na wrogu rząd Husejna paszy ze złotymi
haftami, wysadzany 1600 rubinami i 50 szmaragdami, za co władca
Toskanii zrewanŜował się niebawem odświętnym rzędem końskim.
Całe Włochy wprost zalała okolicznościowa poezja związana z
triumfem wiedeńskim. Mieczysław Brahmer obliczył, Ŝe wiersze na
ten temat pisało ponad 100 poetów, a w sumie powstało około 500
utworówl3. Byli to jednak autorzy niewielkiego lotu i z wyjątkiem
weneckiego poety Jana Pratiego ich utwory dość szybko poszły w
zapomnienie. ChociaŜ „sam Sobieski nie przeszedł... we Włoszech
do legendy... to... pozostał pogromcą Turków, a jego imię —
chociaŜ nie zawsze pisane bez błędu — nie przestało być jednym z
niewielu znanych powszechnie nazwisk polskich" l4.

11
L. R o g a 1 s k i. Dzieje Jana Ul Sobieskiego, króla polskiego. Warszawa 1847, s. 162-163.
12
L. P u k i a n i e c , Sobieski a Stolica Apostolska na tle wojny z Turcją (1683-1684),
Wilno 1937, s. 105.
13
M. B r a h m e r , Odsiecz wiedeńska w poezji włoskiej. Sprawozdanie PAU, t. 38. nr 9.
14
M. Brahmer, Toskańskie echa zwyciąstwa pod Wiedniem, Kraków 1934, s. 28-29.
152

We Włoszech wystawiano w teatrach okolicznościowe sztuki,


a papieŜ Innocenty XI zarządził obchodzenie święta Marii w
całym kościele katolickim na początku września, aby uczcić
zwycięstwo wiedeńskie l5.
Równie wielka radość zapanowała w ujarzmionych przez
Turcję krajach bałkańskich. Serbowie, Chorwaci, Bułgarzy,
Grecy widzieli juŜ w Sobieskim swego wyzwoliciela, toteŜ Jan
III — pod imieniem Jovan — stał się bohaterem wszystkich
niemal ówczesnych serbskich utworów literackich. Szczególnie
piękny, choć prosty poemat zadedykował mu wspomniany
poprzednio szlachcic z wyspy Korčuli, Petar Kanavelović.
„Polska jest dla niego uosobieniem triumfującego chrześcijań-
stwa i zwycięskiej Słowiańszczyzny. Dzięki bohaterskiemu
królowi oŜyją stratowane tureckimi kopytami ziemie, a zgnie-
ciona zostanie pycha ottomańska. Poeta wzywa króla, aby dalej
prowadził swe wojska i nie zatrzymał się ani nad Bosforem, ani
w Carogrodzie, lecz dopiero w samej Mekce, «Kędy ich
Mahomet leŜy». Poemat kończy się płomienną apoteozą
«zesłanego z nieba» Jana III, którego chwała Ŝyć będzie na
wieki" 16.
O bitwie wiedeńskiej pisali teŜ inni poeci chorwaccy, a
pamięć o niej wieki przetrwała w folklorze narodów Jugosławii.
Pod Wiedniem zginął, jako kapelan wojsk polskich, wybitny
poeta chorwacki Juraj KriŜanić, orędownik jedności całej
Słowiańszczyzny w walce z agresją turecką. Wywarł on
powaŜny wpływ na umysłowość południowych Słowian i stał się
prekursorem jugosłowianizmu.
Odsiecz wiedeńska znalazła odbicie w XVII-wiecznej
literaturze wielu krajów: Hiszpanii, Francji, Portugalii, Szwecji,
Danii, Czech i Słowacji, a w późniejszym okresie równieŜ
Anglii, Stanów Zjednoczonych i Węgier. Pamięć o bitwie
15
S e m k o w i c z, op. cit.. s. 27.
16
P. K a n a v e l o v i ć, Ivanu Sobieski kralju poljačkomu. oswbotitelju
Beča, spievao, Dubrownik 1850. Inną nieco wersję tytułu podaje S 1 i z i ń s k i,
op. cit., s. 198.
153

przetrwała teŜ w folklorze ukraińskim. Wiele strof swej poezji


poświęcili Sobieskiemu i Polakom poeci niemieccy, austriaccy
i śląscy. Pisali teŜ o Janie III liczni biografowie i kronikarze,
jak np. Johann Melesander, Johann Constantin Feigius czy
Christian Wilhelm Huhn, wysławiający pod niebiosa męstwo
króla i jego Ŝołnierzy. W późniejszym okresie w literaturze
niemieckiej i austriackiej wyraźnie „zapomniano" o Polakach i
tylko w folklorze ludowym mieszkańcy Wiednia jeszcze w 200
lat po bitwie pamiętali a Janie III i jego rycerzach.
Sam Sobieski w liście do Ludwika XIV, sprzyjającego w
duchu Turkom, nieco złośliwie napisał: „Sądzę, Ŝe cieszyć się
powinienem z poŜytecznej całemu chrześcijaństwu pomyś-
lności (razem) z pierworodnym kościoła synem" (tj. Lud-
wikiem XIV, tytułującym się królem arcychrześcijańskim)17.
Zwycięstwo wiedeńskie największą radość wywołało w Pol-
sce. Wiadomość o nim dotarła do Krakowa w cztery dni po
bitwie. Natychmiast rajcy zorganizowali wspaniałe uroczystości,
a do królowej wysłali z gratulacjami delegację pod przewodem
Wojciecha Sleszkowskiego. W niedzielę 19 września w katedrze
wawelskiej biskup Małachowski celebrował mszę pontyfikalną
z udziałem licznych przedstawicieli bractw i cechów, a w dwa
dni później w kościele Mariackim nuncjusz Pallavicini odprawił
uroczyście mszę dziękczynną. 2 listopada przywieziono do
Krakowa spod Wiednia m.in. namiot wielkiego wezyra, „który
kazała królowa rozbić pod Łobzowem w polu, gdzie wielu ludzi
róŜnego stanu z Krakowa... chodziło i jeździło, bo tam było co
widzieć" 18. Z zaciekawieniem oglądano teŜ jeńców tureckich.
Całe miasto z niecierpliwością oczekiwało przyjazdu króla--
bohatera. Podobne uroczystości odbywały się w całej Polsce.
Ze szczególną pompą świętował zwycięstwo Sobieskiego
Gdańsk na wielkim festynie 11 stycznia 1684 r. Mniej
entuzjazmu wywołało zwycięstwo wiedeńskie na Litwie,
zdominowanej przez wrogie królowi rody magnackie.
17
C o y e r , op. cit., II, s. 47.
18
RoŜek, op. cit., s. 208-209.
154

W literaturze polskiej zwycięstwo wiedeńskie znalazło


nadzwyczaj szerokie odbicie. Pisał o nim najpierw bardzo popularny
w XVII w. Wespazjan Kochowski, autor Pieśni Wiednia
wybawianego, oraz współczesny mu i popularny do dzisiaj Jan
Chryzostom Pasek. Panegiryczne poematy na cześć króla pisali
uczestnicy wyprawy wiedeńskiej, cytowany juŜ uprzednio Wojciech
Stanisław Chróściński i Jakub Rubinowski, a takŜe kilkunastu
innych, mniej znanych poetów barokowych. Bitwa pod Wiedniem
doczekała się równieŜ wielu inscenizacji w tamtych czasach,
szczególnie w szkołach pijarskich i jezuickich. W późniejszym
okresie pisali o Wiedniu tak znani pisarze, jak: Ignacy Krasicki,
Franciszek Salezy Jezierski, Franciszek Kamiński, Adam
Naruszewicz, Stanisław Trembecki, Julian Ursyn Niemcewicz, Teofil
Lenartowicz, Maria Unicka, Józef Ignacy Kraszewski i dziesiątki
innych.
Późniejsza historiografia zarówno austriacka, jak i niemiecka
usiłowała pomniejszyć rolę Polaków w kampanii wiedeńskiej.
Poglądy takie niestety pokutują w tych krajach do dzisiaj. Tak np.
Hugo Hantsch w wydanej w 1962 r. ksiąŜce pt. Geschichte
Österreichs pisał na ten temat:
„Wreszcie nadciągnęła równieŜ armia polska w sile 13 000 do 14
000 ludzi (!) z olbrzymim taborem 10 000 wozów pod dowództwem
króla Jana Sobieskiego. Z rejonu koncentracji pod Krakowem
(Polacy) pod wodzą hetmana koronnego Jabłonowskiego
przekroczyli Morawy, nie wszędzie pozostawiając po sobie dobrą
pamięć. Zapewne były to najlepsze wojska Polski, lecz niskiemu
poziomowi kulturalnemu ich kraju odpowiadało mało rozwinięte
poczucie porządku i dyscypliny. Dokąd weszli, uciskali miejscową
ludność niewiele mniej niŜ armia nieprzyjacielska... Gdy wobec
uporczywej odmowy Sobieskiego podporządkowania się cesarskiemu
dowództwu groziło zerwanie współpracy z Polakami, cesarz ugiął się
pod naciskiem okoliczności, odstępując zaszczyt dowodzenia królowi
Polski" l9.

19 Cyt. za: Ś l i z i ń s k i, op. cit., s. 312.


155
W tym miejscu naleŜy z naciskiem pokreślić, ze zwycięstwo
nad Turkami zostało odniesione głównie dzięki armii koronnej.
Nie pomniejsza to wcale roli Austriaków i Niemców. Sami
Polacy nie mogliby odnieść zwycięstwa nad całą potęgą
osmańską i tylko zgodne współdziałanie wszystkich sojusz-
ników mogło doprowadzić do takiego triumfu. Wszyscy
sprzymierzeńcy realizowali jednak plan operacji obmyślony
przez polskiego króla, co zapewniło końcowy sukces. W pier-
wszym etapie bitwy główne zadanie spadło na barki wojsk
cesarskich oraz saskich i trzeba przyznać, Ŝe znakomicie się
one z niego wywiązały. W najwaŜniejszej jednak fazie bitwy,
uwieńczonej całkowitym rozgromieniem nieprzyjaciela, głów-
ną rolę odegrali Polacy, przeciwko którym Kara Mustafa
skupił wówczas gros swych oddziałów. Oni to wywalczyli
sobie drogę do szarŜy, pokonując po drodze liczne przeszkody
terenowe i zacięty opór piechoty wroga, oni to wreszcie
poprowadzili całą szarŜę kawalerii decydującą o wyniku
bitwy. Sam zresztą udział Polaków w wyprawie na Turków
umoŜliwił stoczenie zwycięskiej bitwy, na którą nie od-
waŜyłyby się same wojska austriackie i niemieckie. Mistrzow-
skie dowodzenie przez Sobieskiego na polu bitwy, połączone
z męstwem i poświęceniem Ŝołnierzy sojuszniczych armii,
zapewniło końcowy sukces.
W dawnej literaturze prawie wyłączną zasługę zwycięstwa
przypisywano jeździe, tymczasem, obecnie historycy podnoszą
rolę piechoty i artylerii, które wyparły wroga ze zboczy
górskich i na drodze wiodącej wzdłuŜ Dunaju, co umoŜliwiła
dopiero przeprowadzenie szarŜy i ostateczne rozgromienie
przeciwnika. Batalia wiedeńska jeszcze raz potwierdziła
rosnącą rolę piechoty i artylerii na polach bitew w Europie.
Kronikarze tureccy, analizując przyczyny klęski wiedeńskiej,
wysuwali na pierwszy plan czynniki moralne, które ich
zdaniem zawaŜyły na wyniku wyprawy. DŜebedŜi Hasan Esiri
uwaŜał, iŜ podczas wyprawy Turcy dopuścili się niesłychanych
zbrodni i spotkała ich za to kara ze strony Ałłacha. „Jasyru
156

w obozie wojsk monarszych było takie mnóstwo — pisał


— Ŝe nawet wśród parobków do koni, poganiaczy mułów,
stajennych czy wielbłądników rzadki był człowiek, który by
nie miał jeńca. W grabionych miejscowościach bardzo leciwe
kobiety, a takŜe malutkie niemowlęta przy piersiach, wyrwane
z matczynych objęć, zabijano dla wprawy we władaniu szablą.
Gdy zaś rozpaczliwie krzyczały, owi towarzysze znęcali się
nad nimi, przygadując sobie: «Daj, niech kopnę!» i «Odejdźcie,
niech kopnę ja!», a potem je mordowali. Jeśli męŜczyzn było
juŜ ponad wszelką miarę, to mimo iŜ to jest zabronione
— wybijano takŜe ich wszystkich. Gdy zaś jaka kobieta,
matka, której dzieciątko zostało wyrwane z jej objęć i zabite,
padała na jego zwłoki i za nic nie chciała odejść od nich,
mordowano takŜe i ją".
DŜebedŜi Hasan Esiri podkreśla, Ŝe Turcy bezmyślnie
niszczyli po drodze wszystkie osiedla, młyny, spichrze, ogrody,
sady i inne obiekty gospodarcze, a takŜe zapasy Ŝywności,
skutkiem czego szybko poczuli niesłychany głód w swoim
obozie, co powaŜnie przyczyniło się do upadku ducha, a potem
i klęski. śołnierze osmańscy zdemoralizowani zostali nad-
miarem łupów zdobytych w Austrii. Więcej myśleli potem o
wywiezieniu wziętych na wyprawie kosztowności niŜ o
działaniach bojowych: „Posiadłszy takie bogactwo jeszcze
przed osiągnięciem celu (wyprawy), większość Ŝołnierzy
porzucała swoje chorągwie, brała najlepsze konie, przebierała
się w strój wojska z pogranicza bądź w strój tatarski, a potem
krąŜyła po równinach i wzgórzach i (w ogóle) gdzie się jej
tylko zachciało. TakŜe wielu janczarów przebierało się za
lewendów oraz porzucało własne chorągwie i przechodziło do
innych pułków lub do swoich ziomków (tj. jednostek, z których
wywodziła się ich rodzina), przez co zamiast porządku panował
wśród wojska całkowity chaos"20.
Turcy za szybko poczuli się właścicielami opanowanych
przez siebie w Austrii ziem i beztrosko dzielili się lennami,

20
A b r a h a m o w i c z, op. cit., s. 217-219.
157

domami i pałacami, nie myśląc wcale o niebezpieczeństwie ze


strony odsieczy. Pochód pod Wiedeń zdaniem DŜebedŜiego
Hasana Esiri był zbyt powolny, gdyŜ ogromna liczba wojska
posuwała się wąskimi drogami, co hamowało tempo marszu. Po
mostach pod Jawarynem armia turecka przechodziła przez 10
dni i 3 noce, a to pozwoliło Austriakom przygotować Wiedeń do
obrony.
Silahdar Mehmed aga z Fyndykły wymienia jeszcze inne
przyczyny klęski. Jego zdaniem, w obozie tureckim było zbyt
duŜo handlarzy i róŜnych ludzi interesu, którzy bez Ŝołdu poszli
na wyprawę, licząc na szybkie wzbogacenie się. Ludzie ci
fatalnie oddziaływali na morale i dyscyplinę wojska, a wielki
wezyr tolerował ich i nie usunął z obozu. Dalszym błędem
— według niego — było rozrzucenie wojsk w kilku miejscach,
zamiast — na wieść o zbliŜaniu się potęŜnej odsieczy
— skupienie ich w jednym punkcie i umocnienie za okopami.
Silahdar Mehmed aga pisze dalej, Ŝe skutkiem niedoŜywienia
padła masa koni tureckich, a te, które pozostały, były bardzo
osłabione i nie nadawały się juŜ do walki. Stan koni zawaŜył
powaŜnie na sile jazdy osmańskiej. I on podkreśla całkowity
upadek moralności wśród Ŝołnierzy tureckich, którzy nie bacząc
na błogosławione miesiące: redŜeb, szaban i ramazan, „nie bojąc
się Ałłacha, noce i dnie trawili na uciechach z ladacznicami, na
sodomii, na upijaniu się winem do nieprzytomności", przez co
ściągnęli na siebie gniew BoŜy. Silahdar Mehmed aga równieŜ
zauwaŜa, Ŝe nadmierne łupy zdobyte przez Turków podczas
wyprawy przyczyniły się do upadku dyscypliny w wojsku.
Dalszą przyczynę klęski widzi w antagonizmach, dzielących
dowódców na róŜne, skłócone ze sobą obozy.
Świadectwa obu kronikarzy w znacznym stopniu pogłębiają
naszą znajomość przyczyn bezprzykładnej w dziejach klęski
ogromnej armii tureckiej. Dzięki zbiorowi dokumentów turec-
kich, przetłumaczonych i wydanych przez Zygmunta Ab-
rahamowicza, mamy teraz pełny obraz zmagań pod Wiedniem
158

i sytuacji w obu walczących ze sobą obozach, co pozwala nam


obiektywnie spojrzeć na te wydarzenia.
Po klęsce wiedeńskiej armia turecka uchodziła w stronę
Jawaryna. W czasie odwrotu Kara Mustafa zdołał zaprowadzić
porządek w swych oddziałach, toteŜ po połączeniu się ze
stojącymi pod Jawarynem siłami paszy sylistryjskiego Mustafy,
armia turecka szybko odzyskała wartość bojową, tym bardziej
Ŝe straty ludzkie pod Wiedniem były stosunkowo niewielkie.
Winę za niepowodzenie wielki wezyr zwalił na swego
nieprzejednanego przeciwnika Ibrahima paszę, szwagra sułtana,
oskarŜając go o opuszczenie pola walki z częścią wojsk w
chwili, gdy armia toczyła jeszcze walkę z wojskami
sojuszniczymi. Niczemu faktycznie nie winien pasza budzyński
został niebawem stracony, a jego miejsce na stanowisku
bejlerbeja zajął stronnik Kara Mustafy, Kara Mehmed,
dotychczasowy zarządca Diarberkiru. Na karę śmierci skazani
zostali równieŜ dwaj inni paszowie oraz wielu pomniejszych
dowódców. Zastosowano surowe kary wobec licznych maru-
derów i uciekinierów z pola walki, a chana Murada Gereja
usunięto z tronu, oddając władzę nad Tatarami HadŜy
Gerejowi.
Spod Jawaryna armia turecka cofnęła się w stronę Budy,
Tatarzy zaś pomaszerowali jeszcze dalej i zajęli pozycje
między Budą a Szekesfehervarem. Kumce węgierscy wycofali
się za Nitrę, uchylając się od dalszej walki. W Budzie
przeprowadzono mobilizację sił, wysyłając stąd posiłki do
wielu twierdz, znajdujących się w rękach tureckich. Wielki
wezyr liczył, Ŝe sojusznicy nie podejmą na jesieni powaŜniej-
szych działań wojennych i dopiero wiosną przyszłego roku
uderzą na Węgry. Na wszelki wypadek wzmocnił jednak załogi
Ujvaru i Ostrzyhomia oraz zostawił na Węgrzech silny korpus
jazdy pod wodzą Kara Mehmeda. Oddziały z Siedmiogrodu,
Mołdawii i Wołoszczyzny powróciły do domów. natomiast
główne siły tureckie miały udać się na leŜe zimowe w okolice
Belgradu. Na wiosnę 1684 r. wielki wezyr zamierzał
159

ponownie dokonać koncentracji swych wojsk i rozpocząć


działania przeciw sojusznikom.
Tymczasem Sobieski i dowódcy austriaccy zdecydowali się
kontynuować operacje zaczepne przeciw pobitemu pod Wied-
niem przeciwnikowi, by wykorzystać zwycięstwo i zadać
wrogowi dalsze straty, co mogło ułatwić im sytuację w przy-
szłorocznej kampanii. Tylko ksiąŜęta Rzeszy uchylili się od
kontynuowania działań wojennych, uwaŜając, Ŝe spełnili juŜ
swój obowiązek wobec cesarza. Jedynie elektor Maksymilian
Emanuel zgodził się uczestniczyć w dalszych działaniach pod
warunkiem utworzenia samodzielnie działającego korpusu
bawarskiego pod jego dowództwem. Plany wojenne króla i
dowódców cesarskich róŜniły się jednak w sposób zasadniczy.
Jan III zdawał sobie dobrze sprawę, Ŝe w następnym roku
Turcy znowu zgromadzą potęŜne siły i będą kontynuowali
wojnę, na którą Polska — wobec swych słabych moŜliwości
ekonomicznych — nie jest w pełni przygotowana. Aby uniknąć
długotrwałej wojny, zamierzał więc do maksimum wykorzystać
zwycięstwo wiedeńskie i pomaszerować prosto na Budę, by
ostatecznie rozgromić Kara Mustafę i opanować całe Węgry.
Król polski wolał przy tym prowadzić działania przeciw
Turkom na obcym terytorium, oszczędzało to bowiem własny
kraj przed zniszczeniem. Dlatego sprzeciwił się Ŝądaniu wielu
oficerów, domagających się powrotu do domu po zwycięskiej
bitwie. Na Węgrzech miał teŜ — jak wiadomo — własne
interesy dynastyczne.
Powstańcy Thökölyego wcale nie ukrywali swych sympatii
do Sobieskiego. Wielu z nich odstępowało od Turków i prze-
chodziło na stronę sojuszników, a takŜe przysyłało posłów do
króla z zapewnieniami poddaństwa i posłuszeństwa. Nawet
sam Thókóly wyprawił w tej sprawie swego przedstawiciela do
króla, który ze swej strony często podkreślał swą sympatię do
Węgrów i starał się pośredniczyć w ułoŜeniu ich stosunków z
cesarzem. „W Thökölyim, moja duszo — pisał 28 września do
Marysieńki — ja się nie kocham, ale nad narodem
160

węgierskim mam wielkie miłosierdzie, bo są okrutnie utra-


pieni". Wstawiał się za Węgrami do papieŜa, prosząc go o
pomoc w zjednaniu dla nich i cesarza. „Gdy po uspokojeniu
Thökölyego pisał — zyskałoby się jego pomoc przeciwko
Turkom, ziemia siedmiogrodzka, którą brzemię niemieckiego
ucisku wydało w opiekę niewiernych, nabrałaby ufności i
połączyłaby się z mocarstwami chrześcijańskimi.
Wołoszczyzna poszłaby za jej przykładem. Kozacy, Serbowie,
Bułgarzy, ci wszyscy wyznawcy Ewangelii, wkrótce by takŜe
w ślad za nimi poszli"21.
Chciał więc Sobieski wyrwać całe Węgry spod panowania
tureckiego i zjednoczyć je pod swoim berłem, a następnie
przekazać tron węgierski Jakubowi. W dalszej kolejności
pragnął wyzwolić Bałkany spod władzy Porty i zmusić Turków
do wycofania się aŜ do Azji.
DalekosięŜne plany Sobieskiego kłóciły się zupełnie z dąŜe-
niami cesarza. Leopold I chciał siłą stłumić powstanie węgierskie
i podporządkować cały kraj swojej władzy, a następnie. w
zaleŜności od ułoŜenia się sytuacji militarnej, prowadzić
ekspansję w kierunku Serbii i pozostałych krajów bałkańskich.
Z tego powodu Austriacy przeciwstawili się planom królewskim
i zaproponowali jedynie uderzenie tego roku na Újvár i Ost-
rzyhom, sądząc, Ŝe Polacy będą musieli wkrótce powrócić do
domu. „Oby bogowie sprawili, Ŝeby Jan III powrócił jak
najprędzej do Polski — wyraŜał ich myśl wicekanclerz. hr.
Königsegg — gdyŜ rujnuje nasz kraj i oszczędza buntowników,
zamiast pomóc nam ich wytępić"22. Zaczęły się długotrwałe spory
między dowódcami sprzymierzonych armii.
Tymczasem sytuacja wojsk polskich coraz bardziej się
pogarszała. „Nigdyśmy w tak złym nie byli razie — pisał
Sobieski do Ŝony 17 września spod Wiednia — kiedy nas był.
obóz turecki nie posiłkował obrokami, juŜ byśmy byli wszyscy
zostali pieszo. Takie to jest nieszczęście, Ŝe drobiny słomy nie
21
R o g a l s k i. op. cit., s. 233.
22
Cyt. za: P a j e w s k i, op. cit., s. 227-228.
161

dostanie ani takiej trawy, co by się gęś na niej poŜywić mogła.


Ziemia tylko sama czarna została od wielkości wojsk pogańs-
kich, a będzie tego mil kilkanaście, jeśli nie uczynią miłosierdzia,
Ŝe nam na Dunaju nie postawią mostu, abyśmy jako najprędzej
w kraj nieprzyjacielski wniść mogli, gdzie poŜywienia dosyć.
Oni (dowódcy cesarscy) nas zaś zwłóczą ode dnia do dnia, a
sami wszyscy w Wiedniu siedzą, zaŜywając tychŜe podobno
swych gustów i plezyrów, za które ich P. Bóg sprawiedliwie
karać chciał... Na ostatek, Ŝe Polacy cisną się dla poŜywienia do
miasta, aby z głodu nie umierali, postanowił komendant juŜ dziś
ich nie puszczać i kazał na nich ognia dawać, a to za to, Ŝe któryś
strzelił w bramie, co mu konia wydzierano"23.
Coraz częściej dochodziło do konfliktów z Austriakami,
zewsząd docierały do króla skargi na cesarskich, obwinianych o
rabunek polskiego mienia: „Stoimy tu nad tymi brzegami
dunajskimi, jako kiedyś lud izraelski nad babilońską wodą,
płacząc nad końmi naszymi, nad niewdzięcznością, tak nigdy
niesłychaną i Ŝe tak dogodną nad nieprzyjacielem opuszczamy
okazję" — pisał Sobieski. Wśród głodujących Ŝołnierzy zaczęła
szerzyć się epidemia. „Wszystka prawie starszyzna rozchorowała
się na dyzenterię i gorączkę. Nie z owoców pewnie, bo tu ich nie
masz, ale ze srogiego niewczasu, z niejedzenia i srogich gorąc,
Ŝe tylko piciem ledwie prawie pięć albo sześć dni Ŝyli, mało
sypiając i to chyba na ziemi, a pod gołym niebem" (juŜ po
wymarszu spod Wiednia — L. P.). W późniejszym liście (z 24
IX) donosił Ŝonie: „U nas ludzi niemało poczęło mrzeć: jedni od
ran i postrzałów, drudzy z tej nieszczęsnej dyzenterii. Jam tu
kilka czajek kazał sprowadzić z Wiednia do Preszburga, bo tu
ludzie właśnie jako nasi, bardzo dobrzy, poczciwi i nam
przychylni (mowa o Słowacji, wówczas Górnych Węgrzech —
L. P.). Nie masz tu człowieka jednego, tak z panów starszyzny
oficerów, jako i Ŝołnierzy, aby go ta plugawa nie miała napaść
choroba"24.

23
Listy Sobieskiego, s. 528-529.
24
TamŜe, s. 538.
162

Jan III musiał ostatecznie ustąpić przed Austriakami, zgodził


się uderzyć tylko na Újvár i Ostrzyhom (dziś Esztergom),
dawne twierdze cesarskie opanowane przez Turków. Po ich
zdobyciu wojska sojuszników miały rozłoŜyć się na leŜe
zimowe w Górnych Węgrzech. Na dworze cesarskim pewne
kręgi polityków myślały juŜ o zakończeniu wojny i zaraz po
bitwie pod Wiedniem zaczęły badać moŜliwości ułoŜenia się
z Turcją. Dlatego Sobieski postanowił przedłuŜyć działania
wojenne na Węgrzech, by przeszkodzić Austriakom w zawarciu
separatystycznego pokoju, który mógł wystawić Rzeczpospolitą
na dalszą samotną wojnę z potęŜnym jeszcze Imperium
Osmańskim.
18 września wojska polskie i austriackie wymaszerowały bod
Wiednia w kierunku Preszburga. Siły sojuszników były juŜ
powaŜnie uszczuplone dotychczasowymi stratami oraz choro-
bami, a takŜe odejściem posiłków niemieckich. Liczyły około
25 000 Polaków i 20 000 Austriaków, w rzeczywistości jednak
z powodu chorób było znacznie mniej zdolnych do boju
Ŝołnierzy. Maszerowano powoli, gdyŜ wojsku dokuczał upał i
głód, a cały kraj był zniszczony przez Turków. 30 września
sojusznicy stanęli pod Jawarynem (Györ), gdzie Ŝołnierze
pokazywali sobie most na Rabie, przy którym miał podobno
odpoczywać Kara Mustafa po ucieczce spod Wiednia.
2 października król wjechał do Komarom, potęŜnej twierdzy
cesarskiej połoŜonej na wyspie przy ujściu Wagu do Dunaju,
najdalej na wschód wysuniętej pozycji Austriaków. Na skutek
chorób, licznych zgonów i rosnącej dezercji siły sojuszników
stopniały tymczasem do 35 000 Ŝołnierzy. Komarom miał stać
się punktem wypadowym do dalszych operacji przeciw Turk-
om. Tu rozpoczęto narady nad wyborem kierunku dalszego
marszu. Według informacji uzyskanych przez sojuszników,
główne siły tureckie znajdowały się pod odległą o 80 km
Budą, natomiast Újvár obsadzała silna załoga osmańska licząca
około 10 000 ludzi, złoŜona głównie z Ŝołnierzy dawnego
korpusu Husejna paszy. W oddalonych zaś o 60 km od
163

Ostrzyhomia Lewicach stał Thököly ze swymi kurucami (juŜ


tylko 8000), gotów do zawiązania rokowań z cesarzem i
Polakami.
Obecność pod Budą silnej armii Kara Mustafy powaŜnie
krępowała swobodę działania wojsk sojuszniczych, groŜąc im
atakiem z tyłu lub odcięciem od zaplecza w razie usiłowania
zdobycia którejś z wielkich twierdz obsadzonych przez Turk-
ów. Dlatego dowódcy cesarscy zaczęli juŜ podobno Ŝałować,
iŜ od razu nie przyjęli planu Jana III i nie ruszyli prosto na
wielkiego wezyra. Ostatecznie, na wniosek króla postanowiono
ruszyć na Ostrzyhom, a po zdobyciu tej twierdzy pomaszero-
wać na Budę i rozprawić się jeszcze raz z Kara Mustafą.
Liczono przy tym, Ŝe pozostawiony na tyłach i otoczony Újvár
prędzej czy później będzie musiał skapitulować. Pierwszym
celem sojuszników na drodze do Ostrzyhomia miała być
niewielka twierdza Parkany, połoŜona na lewym brzegu Dunaju
i broniąca przyczółka mostowego na tej rzece.
JuŜ 2 października sojusznicy rozpoczęli przeprawę przez
Wag. PoniewaŜ trwała ona cztery dni, kolumna wojsk chrześ-
cijańskich rozciągnęła się na przestrzeni wielu kilometrów. Na
czele postępowała jazda polska, przy której znajdował się król,
za nią piechota i artyleria, a na końcu Austriacy. W środę 6
października podjazdy przyniosły pierwsze, mylne — jak się
później okazało — wiadomości o nieprzyjacielu, zapewniając
króla, Ŝe po tej stronie Dunaju nie ma Ŝadnych sił tureckich
oprócz nielicznej załogi w Parkanach.
Tymczasem 6 października mianowany przez Kara Mustafę
seraskierem całego wojska bejlerbej budzyński Kara Mehmed
przeprawił się po moście pod Ostrzyhomiem na drugi brzeg
Dunaju i zajął pozycję pod Parkanami. Wraz z nim znajdowały
się oddziały bejlerbeja sylistryjskiego wezyra Mustafy paszy,
bośniackiego — Chyzyra paszy, rumelijskiego — Arnawuda
Hasana paszy; karamańskiego Bośniaka Mehmeda paszy, i
siwaskiego — Binamaza Chalila paszy. Łącznie prawie 30 000
Ŝołnierzy. Nocujące z 6 na 7 października zaledwie
164

12 km od Parkan oddziały polskie dowiedziały się wprawdzie


o zbliŜaniu się odsieczy do miasteczka, ale rankiem król, nie
czekając nadejścia wojsk cesarskich, poderwał do marszu całą
awangardę złoŜoną z 6000 jazdy i ruszył do przodu. Na próŜno
wysłany przez ks. Karola Lotaryńskiego gen. Johann Heinrich
Dunewald tłumaczył ryzyko dalszego marszu. Król twierdził,
Ŝe musi zdobyć forteczkę, zanim nadejdą jej posiłki, i polecił
Austriakom postępować za sobą. Decyzja ta pociągnęła za sobą
fatalne następstwa.
Zamiast tysiąca ludzi Jan III zastał pod Parkanami całą
armię Kara Mehmeda. Maszerująca na czele kolumny polskiej
awangarda złoŜona z lekkiej jazdy i dwóch pułków dragonii
pod komendą straŜnika koronnego Stefana Bidzińskiego
natknęła się na ukryte w pagórkowatym terenie siły tureckie i
natychmiast została odrzucona przez przewaŜające oddziały
wroga. Niewiele pomogła pomoc kilku chorągwi jazdy, które
nadbiegły pod wodzą hetmana Jabłonowskiego. Sobieski
szybko zorientował się w sytuacji. Postanowił za wszelką cenę
powstrzymać napór jazdy tureckiej do momentu nadejścia
piechoty i artylerii. Nie wiedział jeszcze, Ŝe główne siły
polskie i austriackie maszerowały opieszale, a wielu Ŝołnierzy
wraz z czeladzią rozbiegło się po okolicy, szukając Ŝywności i
paszy.
Tymczasem Kara Mehmed szybko otrząsnął się z wraŜenia,
Ŝe ma przed sobą samego niezwycięŜonego Lwa Lechistanu, i
dojrzawszy słabość centrum oraz prawego skrzydła polskiego,
postanowił przełamać je i wyjść na tyły wojsk królewskich.
Sobieski jednak przejrzał zamiary przeciwnika i zabronił
wojsku posuwania się do przodu. Ale rozgrzane walką
chorągwie hetmana Jabłonowskiego, wbrew rozkazowi, popę-
dziły za celowo wycofującymi się Turkami. Kara Mehmed
tylko czekał na ten moment. Natychmiast zawrócił swoje
oddziały, które rozbiły chorągwie hetmana Jabłonowskego i
zaczęły wychodzić na tyły wojsk królewskich. Jan III wobec
tego manewru przeciwnika ściągnął pobliskie chorągwie husarii
165

i skierował je frontem do tyłu, przeciw osaczającemu go


wrogowi. Moment ten zauwaŜyło całe wojsko i sądząc, Ŝe król
uchodzi, w panice rzuciło się do ucieczki. „Mnie wszyscy
odbiegli i porzucili, bom wołał, krzyczał i zawracał, jakom
tylko mógł — pisał potem król do Marysieńki (8 X). —
Fanfanikowi kazałem przodem uchodzić, o któregom się
bardzo potem frasował, nie zaraz się o nim dowiedziawszy,
Ŝem mało na miejscu nie skonał"25.
Cala awangarda polska uchodziła teraz bezładnie w stronę sił
głównych. Przy królu pozostało tylko siedmiu towarzyszy.
Otyły monarcha galopował z trudem, głowa opadła mu na
piersi, a ręce odmawiały posłuszeństwa. Z boku podtrzymywał
władcę wierny Matczyński wespół z jakimś szlachcicem
litewskim. A tymczasem sipahowie tureccy byli tuŜ, tuŜ. Dwaj
najlepsi jeźdźcy wysunęli się do przodu i juŜ zbliŜyli się do
króla, gdy wtem wyrósł między nimi a Sobieskim jakiś potęŜny
rajtar, który bez namysłu rzucił się na wrogów. Pchnięciem
rapiera obalił pierwszego Turka, wystrzałem z pistoletu
następnego. Gdy nadjechali dalsi, bez wahania rzucił się na
nich. Pogoń na kilka chwil została zatrzymana, a król
uratowany. Wprawdzie wśród uciekających Ŝołnierzy rozeszła
się pogłoska o śmierci monarchy, ale później okazało się, Ŝe to
poległ wojewoda pomorski Władysław Denhoff, z postawy i
tuszy podobny nieco do Jana III. Turcy takŜe wzięli go za króla
i z triumfem obnosili jego głowę po swoim obozie.
Tymczasem na pole bitwy nadciągały juŜ główne siły
sojuszników. Kara Mehmed wstrzymał więc pogoń i uszczę-
śliwiony, czym prędzej napisał do wielkiego wezyra, donosząc
o zwycięstwie. Tymczasem potłuczony i zmordowany Sobieski
leŜał bez ruchu na słomie, nic nie mówiąc i prawie
nieoddychając. Ze wszystkich stron otaczali go zmartwieni
oficerowie. Gdy wreszcie oprzytomniał, zapytał tylko o Ja-
kuba. Królewicz nie znalazł się jednak w tak powaŜnym

25
Tamże, s. 554.
166

niebezpieczeństwie, jak sam monarcha. Ale straty w szeregach


awangardy były powaŜne, zwłaszcza wśród dragonii. Po bitwie
król kazał odszukać dzielnego rajtara, który ocalił mu Ŝycie, i
chciał go wynagrodzić, ale niestety, bezskutecznie. Nieznany
historii z nazwiska bohater oddał zapewne Ŝycie w obronie
swego władcy. „Godzien przynajmniej, aby za duszę jego
proszono tam Pana Boga" — napisał potem wzruszony król do
Ŝony26.
Przegrana awangardy polskiej pod Parkanami 7 października
nie miała wprawdzie powaŜniejszego znaczenia militarnego,
upokorzyła jednak króla i Polaków, a Turkom dodała otuchy do
walki. Uradowany Kara Mustafa pchnął natychmiast pod
Parkany znajdujące się w pobliŜu oddziały z Damaszku i Aleppo
oraz 1000 Egipcjan, wydatnie wzmacniając siły paszy
budzyńskiego (do 36 000). Sam Jan III rwał się do boju i
pragnął rewanŜu, ale nawet w szeregach polskich spotkał się
teraz z opozycją, domagającą się powrotu do kraju. Szczególnie
gorąco Ŝądał tego pisarz polny koronny, Stefan Czarniecki,
bratanek sławnego hetmana. Ostatecznie jednak autorytet króla-
wojownika przemógł opozycję i nazajutrz zarządzono
przygotowania do nowej bitwy.
8 października, gdy wojsko odpoczywało, król, hetman
Jabłonowski i ks. Karol Lotaryński długo i starannie opraco-
wywali plan nowej bitwy. Doszło do niej nazajutrz, w sobotę 9
października. Tym razem walczyło z Turkami prawie 33 000
Ŝołnierzy chrześcijańskich, dysponujących liczną piechotą i
artylerią, których wojskom muzułmańskim zupełnie brakowało.
Sojusznicy ustępowali nieco Turkom pod względem
liczebności, górowali natomiast zdecydowanie wyposaŜeniem.
Turcy walczyli w niedogodnej pozycji, mając za plecami rzeki
Gran i Dunaj, co w razie poraŜki groziło zupełną katastrofą.
Mehmed pasza nie zdąŜył jeszcze zmienić stanowisk, nie
spodziewał się bowiem, Ŝe w dwa dni po poraŜce Sobieski
znowu wystąpi zaczepnie.

26
Tamże, s. 556; P a j e w s k i, op. cit., s. 222.
167

Według relacji Silahdara Mehmeda agi, dowódcy tureccy na


wiadomość o nadciąganiu potęŜnej armii sojuszniczej doradzali
paszy budzyńskiemu cofnięcie się za Dunaj, po spaleniu forteczki
oraz mostu i udzieleniu pomocy załodze Ostrzyhomia. Seraskier
jednak, „wziąwszy się w dumę i mniemając, iŜ rzeczy mają się tak
samo jak poprzednim razem, zapragnął zmierzyć się i z tym
wojskiem nieprzyjacielskim". Oświadczył, Ŝe taki otrzymał rozkaz
od wielkiego wezyra i musi go wykonać. „Potem, chcąc zapobiec
ucieczce wojska, zniszczył pewną ilość łodzi, na których opierał się
most pod Ostrzyhomiem, i przygotował się do walki"27.
Bitwa zaczęła, się około godz. 12.00. Zgodnie z przewidy-
waniami króla, jazda turecka uderzyła od razu na lewe skrzydło,
zajmowane przez hetmana Jabłonowskiego. Odparta silnym
ogniem, zachwiała się i cofnęła, lecz Kara Mehmed szybko wsparł
ją nowymi oddziałami. Stopniowo cały front turecki zwrócił się
przeciw lewemu skrzydłu. Sobieski właśnie czekał na ten moment.
Na jego rozkaz jazda prawego skrzydła, ukrywszy kopie, zaczęła
się skradać ku Parkanom, obchodząc pozycje Turków. Kara
Mehmed za późno spostrzegł manewr królewski. Prawe skrzydło
sojuszników było juŜ w natarciu, a od frontu ruszyły do walki nowe
chorągwie. Ranny w głowę, szybko stracił orientację i rzucił się do
ucieczki, pociągając za sobą resztę Ŝołnierzy. Uszkodzony most nie
wytrzymał cięŜaru setek ludzi oraz koni i z hukiem zawalił się,
pociągając za sobą w spienione nurty Dunaju mnóstwo
uciekinierów. Zrozpaczeni Turcy zaczęli skakać do wody, „ale na
tysiąc ludzi jeden tylko wychodził cało, reszta zaś potopiła się i
poginęła". Część rozbitego wojska stłoczyła się pod zawalonym
mostem.
Wówczas piechota i artyleria sojuszników posunęły się nad
rzekę i zaczęły razić uciekających. Nie mając innego wyjścia, jazda
turecka rzuciła się na piechurów, ale odparta długimi pikami,
zawróciła znowu do rzeki. Oddziały cesarskie wpadły w tym
czasie do Parkan, zmusiły załogę do kapitulacji

27
A b r a h a m o w i c z , op . cit., s. 182.
168

i otworzyły ogień na most. Na brzeg rzeki zatoczono działa i


przez dwie godziny bombardowano lustro wody. „Od krwi,
która spłynęła do Dunaju, wody jego w jednej chwili zmieniły
się do niepoznaki" — pisał Silahdar Mehmed aga28. Koło
zniszczonego mostu wyrósł istny wał trupów tureckich.
Orszak królewski nadjechał nad rzekę i w milczeniu
przyglądał się krwawej rozprawie z pokonanymi. Na polu legło
5000 Turków, kilka tysięcy utonęło w rzece, wśród nich
bejlerbej bośniacki Chyzyr pasza. Do niewoli dostał się
bejlerbej sylistryjski Mustafa pasza, siwaski Binamaz Chalil
pasza oraz kilkuset Ŝołnierzy i oficerów. Bejlerbej karamański.
Bośniak Sziszman Mehmed pasza na brzegu Dunaju spadł z
konia, ale nie poddał się i walczył do końca, ginąc śmiercią
Ŝołnierza. Jedynie Kara Mehmed z garścią ludzi zdołał ujść
cało z pogromu. W ręce sojuszników, których straty wyniosły
tylko kilkuset ludzi, dostał się cały obóz turecki wraz ze
wszystkimi jego bogactwami: 6000 koni, 20 działami, wieloma
chorągwiami. Sobieski uwaŜał, Ŝe pod Parkanami odniesiono
większe zwycięstwo niŜ pod Wiedniem. „Jam za łaską BoŜą
zdrów po wczorajszym zwycięstwie, jakby mi 20 lat nazad się
wróciło" — pisał nazajutrz do Marysieńki29.
Po zwycięskiej bitwie sojusznicy zatrzymali się na kil-
kudniowy odpoczynek, podczas którego saperzy budowali most
na Dunaju. 19 października rozpoczęła się przeprawa, tym
razem w innej kolejności niŜ poprzednio, pierwsi bowiem
przeszli rzekę Austriacy. Za wojskami cesarskimi przeprawiła
się część Polaków, następnie liczący 1200 ludzi oddział
elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma, przysłany
niedawno na front węgierski w ramach zobowiązań wobec
Polski.
Na lewym brzegu Dunaju pozostała część sił polskich pod
komendą gen. Kątskiego, mająca nie dopuścić kuruców
Thökölyego w pobliŜe twierdzy Ostrzyhom, stanowiącej teraz
28
TamŜe, s. 183.
29
Listy Sobieskiego, s. 556.
169

cel kolejnego uderzenia sojuszników. Po słabej próbie oporu


przybył do obozu polskiego parlamentariusz z propozycją
honorowej kapitulacji przed królem Janem III pod warunkiem
zagwarantowania załodze tureckiej prawa powrotu do Budy.
Sobieski przystał na to i 28 października załoga austriacka
obsadziła opuszczoną przez Turków twierdzę. Za wydanie jej
bez walki komendant turecki zapłacił niebawem własną głową
— został ścięty na rozkaz Kara Mustafy, przebywającego
wówczas juŜ w Belgradzie.
Zdobycie Ostrzyhomia zapewniło sojusznikom panowanie
nad całym biegiem Dunaju aŜ do wielkiego zakrętu na
południe, odcinało załogi twierdz tureckich w miejscowościach
połoŜonych na północ od tej rzeki i ułatwiało armii chrześ-
cijańskiej zaopatrzenie drogą wodną z Austrii.
Nadchodząca zima zmusiła niebawem sojuszników do
przerwania działań wojennych i rozlokowania przemęczonych
dotychczasowymi walkami oraz osłabionych duŜymi stratami
wojsk na leŜe zimowe. W myśl porozumienia między sojusz-
nikami Polacy mieli udać się na kwatery do wschodniej
Słowacji, cesarscy zaś do zachodniej części tej krainy. Król
planował w przyszłym roku kontynuowanie działań przeciw
Turkom na węgierskim teatrze wojennym. Sądził, Ŝe sprzy-
mierzeni zadadzą tu nowe ciosy wrogowi i zmuszą go albo do
wycofania się daleko na południe, albo teŜ do zawarcia
korzystnego układu pokojowego, co mogło wzmocnić pozycję
Sobieskiego na Węgrzech. Powstańcy Thökölyego, po od-
rzuceniu przez cesarza ich Ŝądań, tj.: potwierdzenia dawnych
swobód i przywilejów szlachty węgierskiej, całkowitej amnestii
dla powstańców, zwrotu skonfiskowanych ziem i nadania
Thökölyemu doŜywotniej władzy ksiąŜęcej w kilku komitatach
w Słowacji, gotowi byli przystać na unię z Polską. (Leopold I
zgodził się tylko na amnestię i zwrot skonfiskowanych dóbr).
„Ze wszystkich stron gromadzą się do mnie i wszystkie zamki
poddają" donosił król Ŝonie. Propozycja węgierska była dlań
zachęcająca, ale cała sprawa bardzo delikatna, Jan III bowiem
170

nie chciał być nielojalnym sojusznikiem Leopolda I. Rokowa-


nia z Thökölyem szły więc opornie, a postawa Litwinów
doprowadziła niebawem do całkowitego ich zerwania.
Armia litewska spóźniła się na mobilizację sił Rzeczypos-
politej. Gdy Polacy odnosili wspaniałe zwycięstwo pod
Wiedniem, znajdowała się dopiero pod Krakowem. Wroga
postawa magnatów litewskich wobec króla w powaŜnym
stopniu zawaŜyła na tym spóźnieniu, chociaŜ ogromne odleg-
łości dzielące główne ośrodki Wielkiego Księstwa Litewskiego
od południowo-zachodnich granic Korony są tu pewnym
usprawiedliwieniem. Litwini wymaszerowali spod Krakowa
dopiero 24 września, wobec czego Sobieski skierował ich
prosto na Węgry, gdzie mieli połączyć się z armią koronną.
Król polecił hetmanom trzymać armię w karności, „aby tego
narodu nie draŜnić i ad ultimam (do ostatecznej) nie przy-
prowadzić desperationem"30.
Przybycie na węgierski teatr wojny 10-tysięcznej armii
litewskiej mogło w znacznym stopniu sparaliŜować garnizony
twierdz tureckich i wpłynąć na postawę kuruców. Tymczasem
„zachowanie się podczas marszu armii litewskiej, doprowa-
dzonej przez pozbawionych wszelkich zdolności wojskowych
i wrogo nastawionych do samej wyprawy hetmanów (wielkiego
hetmana Kazimierza Sapiehy i polnego, Jana Ogińskiego —
L. P.), stanowi ciemną plamę na historii wspaniałego udziału
wojsk Rzeczypospolitej w kampanii 1683 r. Podczas gdy
otrzymywane w surowej dyscyplinie wojska koronne w czasie
przemarszów zachowywały się wzorowo, wzbudzając uznanie
wśród ludności, armia litewska — pobudzana przez samych
dowódców — dopuszczała się licznych gwałtów,
okrywających niesławą jej sztandary i piękne tradycje"31.
Po złupieniu województwa krakowskiego Litwini 4 paź-
dziernika przekroczyli granicę Słowacji i rozleli się natychmiast
po całej Orawie, niszcząc, paląc, rabując i gwałcąc nie gorzej

30
S e m k o w i c z , op. cit., s. 9.
31
Wimmer. Wyprawa Wiedeńska, s. 150.
171

od Tatarów. Opozycyjni magnaci dopięli swego! Na wieść o


tych gwałtach Thókóly zerwał rozmowy z Polakami i pozostał
przy Turkach, a przychylna dotąd wojskom koronnym ludność
Słowacji nagle odwróciła się od nich i zaczęta szarpać je wojną
podjazdową.
Jan III nie posiadał się z oburzenia. „AleŜ się nam wszystek
pomieszał traktat tym postępkiem wojska litewskiego! — pisał
do Marysieńki 20 października spod Ostrzyhomia. — A dla
Boga, a cóŜ niewinni chłopkowie cierpieć mają? A czy nie
radziby w domu siedzieć? Ja to nawet wziętych na wojnie
węgierskich Ŝołnierzów nazad odsyłam, wyjmując im z głowy,
Ŝeśmy tu nie chrześcijan ani kalwinów (jak im mówiono)
wojować przyszli, ale tylko samych pogan. Ten naród ustawicz-
nie ręce wznosi do Pana Boga za nami, nam się w protekcję
oddaje, w nas wszystkie pokłada nadzieje. A ich z to ścinać?
A jeszcze tych, którzy nas Ŝywią i Ŝywić będą!"32 Jakiś
nieznany szlachcic koronny napisał wówczas: „Bogdajby tu
byli nie przyszli, bo Węgrów przywodzą ad desperationem"33.
Wobec potęŜnych magnatów król był jednak bezsilny. W
rezultacie takiej ich postawy owoce wspaniałych zwycięstw
oręŜa polskiego w kampanii 1683 r. nie zostały politycznie
wykorzystane i ani Rzeczpospolita, ani sam Sobieski nie
zdobyli wpływów na Węgrzech.
Tymczasem skoncentrowane pod Ostrzyhomiem wojska
sojuszników w końcu października zaczęły rozchodzić się na
leŜe zimowe. 2 listopada wymaszerowali na północny wschód
Polacy, kierując się na miasteczko Seczany, które osiągnęli w
tydzień później. Po zdobyciu tej forteczki i kilkudniowym
odpoczynku, 14 listopada siły koronne ruszyły dalej, ku
Rymanowej Sobocie, dokąd mieli nadejść Litwini. 19 listopada
doszło do spotkania obu wojsk, przy czym nie obeszło się bez
afrontu, jakiego dopuścili się wodzowie litewscy wobec króla,
nie stawiając się na zapowiedziany przegląd wojsk. Na próŜno

32
Listy Sobieskiego, s. 566; P a j e w s k i, op. cit., s. 229.
33
S e m k o w i c z , op. cit., s. 16.
172

Sobieski przez sześć godzin czekał w gęstej śnieŜycy i silnej


wichurze na zapowiedziany popis. Sapieha usprawiedliwiał się
później, Ŝe „wczoraj przy haśle, ani pobudką nie ostrzeŜeni, po
siano czeladź rozesłali"34 i nie chcieli pokazywać królowi
wojsk w niepełnym składzie. I ta obraza uszła mu bezkarnie.
Wśród drobnych starć z kurucami armia posuwała się dalej
na Koszyce i Preszów, które ominięto, nie wdając się w powaŜ-
niejszą walkę z załogami węgierskimi. Wobec wrogiego
stosunku miejscowej ludności do wojsk Rzeczypospolitej,
ogromnego przemęczenia i powaŜnych juŜ strat bojowych oraz
marszowych armii koronnej, silnej opozycji hetmanów i
towarzyszących wojsku senatorów przeciw pozostawaniu w
Słowacji na leŜach zimowych, król zrezygnował z pierwotnych
planów i zdecydował się na powrót do kraju. 13 grudnia w
pobliŜu Sabinowa zmniejszona juŜ do 15 000-16 000 Ŝołnierzy
koronnych i ponad 9000 litewskich armia Rzeczypospolitej
przekroczyła granice kraju.
Kampania 1683 r. dobiegła końca. Armia koronna straciła w
niej w sumie około 2500 zabitych i zmarłych, mnóstwo koni,
zwłaszcza wśród dragonii, wiele sprzętu wojennego, ale teŜ
sukcesy odniosła wspaniałe. Chyląca się juŜ do upadku
szlachecka Polska po raz ostatni zadziwiła Europę wspaniałym
blaskiem swego oręŜa i znakomitym kunsztem dowódczym
swojego króla. Rolę wojsk koronnych w kampanii wiedeńskiej
najlepiej ocenili sami Turcy. „Król polski... pod Wiedniem
pierwszy popędził konia na muzułmanów i dobył szabli —
pisał DŜebedŜi Hasan Esiri zaś następnego roku (wg
kalendarza muzułmańskiego — L. P.), podczas oblęŜenia
Újváru i wydarzeń pod Parkanami narobił złego o tyle, Ŝe
najwięcej ze wszystkich on dał pomocy i wsparcia (Austria-
kom), tudzieŜ zagarnął wielu muzułmańskich jeńców"35.
Bitwa pod Wiedniem, w której Sobieski i Polacy odegrali
tak istotną rolę, miała wielkie znaczenie w historii. Roz-
34
TamŜe.
35
A b r a h a m o w i c z. op. cit., s. 231.
173

gromienie ogromnej armii padyszacha w samym sercu Europy


oznaczało zasadniczy zwrot w układzie sił między państwami
środkowej i wschodniej części starego kontynentu. Ekspansja
muzułmańskiej Turcji w Europie została definitywnie przerwana i
słabnące od tej pory Imperium Osmańskie musiało teraz samo
przejść do obrony swych zdobyczy na Półwyspie Bałkańskim.
Pozostające dotąd w defensywie państwa chrześcijańskie przeszły
z kolei do natarcia i krok po kroku zaczęły wypierać osmańskich
zdobywców z podbitych przez nich krajów.
Złamanie potęgi tureckiej pod Wiedniem przyczyniło się do
niebywałego wzrostu ruchu narodowowyzwoleńczego na Bał-
kanach, wybuchu wielu antytureckich powstań ludowych,
zwłaszcza w Serbii, a w konsekwencji do powstania i rozwoju
niepodległych państw w tej części Europy. Bez tego zwycięstwa
nie byłoby późniejszej potęgi państwa Habsburgów, a następnie
Austro-Węgier, podobnie jak Rosja nie mogłaby wywalczyć sobie
szerokiego dostępu do Morza Czarnego, znajdującego się dotąd w
niepodzielnym władaniu Turcji. Sukces wiedeński zabezpieczył
wreszcie Rzeczpospolitą przed nieustannie groŜącą jej w drugiej
połowie XVII w. nawałą turecką i pozwolił w przyszłości
odzyskać straty terytorialne, poniesione w 1672 r. Niebywała
natomiast klęska Turków stała się silnym wstrząsem dla ich kraju,
pogłębiła narastający kryzys wewnętrzny i przyczynia się do
powaŜnych zmian w rządzie i administracji lokalnej. Dlatego juŜ
współcześni zdawali sobie sprawę ze znaczenia tej bitwy.
15 grudnia Jan III spotkał się w Starym Sączu z Marysieńką, a
23 grudnia triumfalnie wjechał do Krakowa. Całe niemal miasto
wyległo na powitanie zwycięzcy. Na granicy państwa w imieniu
mieszkańców starej stolicy witali króla rajcy Adam DruŜyński i
Paweł Fryznekier. W drodze do miasta towarzyszyła władcy
husaria i dworzanie. Ustrojonymi pięknie ulicami król przejechał
na Wawel, gdzie w katedrze powitał go biskup Jan Małachowski,
intonując dziękczynne Te Deum laudamus.
174

Następnego dnia, w wigilię BoŜego Narodzenia, Jan III


ponownie udał się do katedry i zawiesił na grobie św.
Stanisława chorągiew turecką, zdobytą pod Wiedniem. 27
grudnia z kamienicy Tucciego na Starym Rynku oglądał
urządzone na jego cześć wspaniałe widowisko, wyreŜyserowane
starannie przez rajców. Wśród bogatych dekoracji rozgrywały
się sceny walk z Turkami, strzelano z moździerzy, wypuszczano
świetlne race. Nie obyło się przy tym bez ofiar, gdyŜ
przygotowujący fajerwerk włoscy puszkarze źle obliczyli tory
pocisków i kilka rac wpadło w obserwujący widowisko tłum
mieszczan. Mimo tego wypadku cała uroczystość przysporzyła
miastu sławy i zapewniła mu względy monarchy. Jeszcze przez
kilka tygodni, aŜ do wyjazdu Jana III z Krakowa, pozostałe po
niej dekoracje stały na Rynku, wzbudzając zaciekawienie
wszystkich mieszkańców miasta oraz przyjezdnych.
W tych samych dniach, gdy Kraków wiwatował na cześć
zwycięskiego króla, w dalekim Belgradzie dopełniał się los
Kara Mustafy. JuŜ jego samowolna decyzja marszu na stolicę
Austrii wzbudziła niechęć sułtana. Pogłębiły ją wieści o po-
niesionych klęskach, a jeszcze bardziej chyba surowe represje
zastosowane wobec przeciwników, zwłaszcza stracenie
Ibrahima paszy. Zawistni paszowie, nienawidzący wielkiego
wezyra za jego wyniesienie się ponad innych i dąŜenie do
absolutnej władzy, skorzystali teraz z jego niepowodzeń
militarnych i zaczęli mu zarzucać liczne błędy popełnione w
toku kampanii oraz oskarŜać o spowodowanie klęski. Odsunęli
się od niego nawet dawni stronnicy, jak janczaraga Mustafa
pasza i kajmakan Kara Ibrahim, wyniesieni do wysokich
godności dzięki protekcji wielkiego wezyra. Wtedy Mehmed IV
wydał na Kara Mustafę wyrok śmierci.
Silahdar Mehmed aga pisze, Ŝe gdy 25 grudnia 1683 r. wielki
wezyr kazał rozłoŜyć sobie kobierzec, by rozpocząć modlitwę
południową, a imam rozpoczynał juŜ ceremonię, na ulicy przed
domem dał się słyszeć hałas wszczęty przez
175

pędzące konie. Kara Mustafa podszedł więc do okna i zobaczył


janczaragę Mustafę paszę wraz z grupą dostojników, wcho-
dzących do jego pomieszczeń.
„Przerwij modlitwę, imamie efendi! — rzekł wówczas wielki
wezyr. — Sprawy przybrały inny obrót!"
Janczaraga i towarzyszący mu dygnitarze podąŜyli prosto do
komnaty wielkiego wezyra. Mustafa pasza zbliŜywszy się do
Kara Mustafy ucałował brzeg jego szaty, pozostali zatrzymali się
nieco w tyle. Na pytanie wezyra: „Co nowego?, odpowiedział
kiahia:
— Najjaśniejszy nasz padyszach jegomość Ŝąda pieczęci
monarszej, świętej chorągwi i klucza od Kaaby, które znajdują
się pod twoją pieczą.
— Stanie się, jak mój padyszach rozkazał! — odrzekł na to
wielki wezyr, po czym wyjął ze skarbca pieczęć, świętą
chorągiew i klucz do Kaaby razem z cenną szkatułą, w jakiej się
znajdował. Oddawszy te insygnia w ręce dostojników, zapytał:
— Sądzona nam śmierć?
— Nie inaczej! Niech Ałłach nie pozwoli, abyś utracił wiarę!
— brzmiała odpowiedź.
— Wola Ałłachowa! — rzekł na to spokojnie wielki wezyr,
widocznie przygotowany juŜ na tę ewentualność. Po Wiedniu i
Parkanach wszechwładny ten do niedawna mocarz stał się nagle
małym, słabym człowiekiem, opuszczonym przez wszystkich
stronników i nie posiadającym Ŝadnej siły, by przeciwstawić się
sułtanowi. Z pokorą i godnością przyjął więc wyrok na siebie,
nie okazując przy tym Ŝadnego przestrachu. Odmówił zaczęte
przed chwilą modły, odprawił przybocznego pazia, zdjął futro z
siebie, odwinął zawój z głowy, a następnie powiedział:
— Niech przychodzą (kaci). Ten zaś kobierzec zabierzcie,
aby się mój tułów uwalał w kurzu! (Tzn., aby jego, podobnie jak
poległych w bitewnym kurzu wojowników, spotkał po śmierci
wieczny raj u Ałłacha — L. P.).
176

Gdy kaci weszli i przygotowali sznury, pogodzony z losem


wezyr sam uniósł sobie brodę i rzekł:
— Tylko dobrze załóŜcie!
Ci sprawnie załoŜyli sznury i dwukrotnie ściągnęli, a wtedy
on wyzionął ducha"36.
Pochowano wezyra w Adrianopolu, gdzie trzej jego synowie
ufundowali mu piękny nagrobek. Według relacji weneckich,
Kara Mustafa miał w Stambule wspaniałe mauzoleum, jednak
lud stolicy na wieść o klęsce pod Wiedniem zburzył je
doszczętnie, obwiniając Kara Mustafę o spowodowanie kata-
strofy. Skonfiskowany jego majątek wynosił 2,65 min kuruszy,
czyli prawie jedną czwartą rocznego budŜetu państwa osmań-
skiego w tym okresie. Świadczy to najlepiej, jak bezwzględnym
i chciwym człowiekiem był wielki wezyr, bez skrupułów
wykorzystujący swe wysokie stanowisko dla pomnoŜenia
własnych dochodów.
W lutym 1684 r. los Kara Mustafy podzielił Laz Mustafa
efendi, oskarŜony o to, Ŝe uzyskawszy wpływ na straconego
wezyra doprowadził do podjęcia wyprawy na Wiedeń. Wielkim
wezyrem został teraz Kara Ibrahim, dawny protegowany
straconego wodza tureckiego. Dowództwo nad armią na
Węgrzech otrzymał dotychczasowy janczaraga Mustafa pasza.
Po dokonaniu wielu zmian personalnych na stanowiskach
dowódczych i urzędach bejlerbejów, Porta zaczęła się przygo-
towywać do obrony swego stanu posiadania na Półwyspie
Bałkańskim.

36
TamŜe, s. 208-209.
OWOCE ZEBRALI INNI

Gdy jesienią 1683 r. potęŜne armie sojuszników walczyły z


Turkami w Austrii i na Węgrzech, na Podolu i Ukrainie było
zupełnie cicho. Wspaniały sukces wiedeński pobudził nieba-
wem Polaków do aktywności i na tym terenie. Przebywający
dotąd w Krakowie kasztelan Andrzej Potocki zebrał w końcu
września kilkanaście chorągwi jazdy i ruszył na Podole,
zdobywając po drodze słabo obsadzony przez Turków Jaz-
łowiec. Jednocześnie stojący w pobliŜu Kamieńca Podolskiego
na czele niewielkiej grupy jazdy stolnik bełski Andrzej
Sierakowski zaatakował i zdobył wielki transport Ŝywności,
przeznaczony dla załogi Kamieńca Podolskiego, rozbijając przy
tym silną eskortę turecką. Niebawem obie grupy wojsk polskich
połączyły się i po rozproszeniu zagonu tatarskiego, plądrującego
Wołyń, rozgromiły nowe posiłki maszerujące do Kamieńca
Podolskiego, po czym odebrały Turkom kilka miejscowości na
Podolu. W rezultacie błyskawicznych sukcesów polskich Turcy
utrzymali się tylko w Kamieńcu Podolskim, Barze i
MiędzyboŜu.
Przeciw Turkom wystąpiła teŜ ludność ukraińska, obalając
panowanie hospodara mołdawskiego Jerzego Duki, sprawują-
cego z ramienia sułtana władzę nad przyłączonymi do Im-
perium Osmańskiego terenami między Dniestrem a Dnieprem.
W imieniu Sobieskiego wzywał Kozaków do walki z Turkami
nobilitowany szlachcic Kunicki, mianowany przez króla
178

hetmanem kozackim. Na czele zaimprowizowanej armii liczącej


kilkanaście tysięcy ochotników zdobył on Niemirów, następnie
Bar i MiędzyboŜ. W końcu listopada zawładnął juŜ wszystkimi
ziemiami nad Dniestrem, po czym wkroczył do Mołdawii.
Jednocześnie w granice jej wtargnął Stefan Pet-riceicu, obalony
przed kilku laty władca tej krainy, usiłujący teraz przy pomocy
Polaków odzyskać władzę.
Petriceicu, zwany w Polsce Petryczejką, ogłosił się hospodarem
i wezwał Mołdawian do walki z Turkami oraz ich lennikiem
Duka. Znaczna większość ludności z radością przyjęła
wyzwolenie spod jarzma tureckiego i poparła nowego hospodara,
który z pomocą Polaków i Kozaków niebawem opanował całą
Mołdawię. Udzielając pomocy Stefanowi Petriceicu, dowódcy
polscy liczyli, Ŝe wraz z jego panowaniem Mołdawia rychło
znajdzie się pod protektoratem Rzeczypospolitej i stanie się
buforowym państewkiem zabezpieczającym kraj przed
bezpośrednim uderzeniem Turków od południa1.
Stosunkowo łatwe opanowanie Mołdawii zwróciło uwagę
Sobieskiego na ten kraj. Po nieudanej próbie osadzenia Jakuba na
tronie węgierskim, Jan III pomyślał teraz o hospodarstwie dla
swego syna. Trwałe panowanie pierworodnego potomka w
Mołdawii zwiększyłoby przecieŜ jego szanse w przyszłej elekcji
w Polsce!
Tymczasem w grudniu Kozacy i sprzymierzeni z nimi
Mołdawianie ruszyli na Budziak, by zniszczyć to „gniazdo
szerszeni", zamieszkane przez najbardziej grabieŜczą ordę
tatarską i przeciąć drogę powracającym spod Wiednia na Krym
wojownikom HadŜy Gereja. 5 grudnia oddziały Kunickiego
rozgromiły doraźnie zorganizowane siły Tatarów budziackich
pod Białogrodem, następnie zniszczyły ogniem i mieczem
siedziby ordy, mszcząc się za wieloletnie ich łupiestwa w
Mołdawii, na Podolu i na Ukrainie. Na początku stycznia 1684 r.
pod Janyk Hisar, forteczką połoŜoną na prawym brzegu Dniestru
przy przeprawie przez tę rzekę.

1
Na podstawie Wimmera, Wyprawa wiedeńska, s. 157-162.
179

uderzył na nie HadŜy Gerej z głównymi siłami ordy krymskiej.


Bitwa przyniosła zwycięstwo Tatarom. Pobite wojska Kunic-
kiego wycofały się pod osłoną taboru do Jass, a następnie po
zdradzie Mołdawian, którzy przeszli na stronę Tatarów,
wycofały się za Dniestr i uszły na Ukrainę. Petnceicu wezwał na
pomoc Sobieskiego, ale na próŜno!
Wobec zupełnego wyczerpania wojsk po kampanii 1683 r. i
braku moŜności ściągnięcia ich z leŜ zimowych król nie mógł
udzielić mu skuteczniejszego poparcia. Gdy więc w lutym 1684
r. Turcy i Tatarzy uderzyli znacznymi siłami na Mołdawię,
Petnceicu po przejściowych sukcesach został pokonany i uszedł
do Polski, natomiast tron w Jassach objął posłuszny Porcie
Dymitr Cantacuzino. W końcu kwietnia Turcy i Tatarzy wpadli
na Podole, wzmocnili wydatnie załogę Kamieńca i odebrali
Polakom wiele zamków utraconych jesienią poprzedniego roku.
Nieliczne chorągwie polskie nie mogły skutecznie
przeciwstawić się przewaŜającym siłom wroga. Zapowiadała się
więc długa i wyczerpująca wojna z Imperium Osmańskim o
Mołdawię.
Tymczasem po zwycięstwie wiedeńskim w całej Polsce
zapanował powszechny optymizm. UwaŜano, Ŝe teraz właśnie
nadszedł czas nie tylko na wyrzucenie Turków z Europy, ale
nawet na wyzwolenie Palestyny.
Zdarzy to miłosierny Bóg, Ŝe z naszym Janem.
Przebywszy Morze Czarne, staniem nad Jordanem — po-
wiadano w kraju, nie zdając sobie sprawy, Ŝe sukces pod
Wiedniem tylko na krótko przesłonił istotną słabość
gospodarczą i finansową Rzeczypospolitej. Nie doceniano teŜ
potęgi tureckiej, uwaŜając, Ŝe po Wiedniu upadła ona juŜ
bezpowrotnie.
Jan III poszedł za falą ogólnego uniesienia i optymizmu.
Zabiegając o tron dla własnej dynastii, uwaŜał, Ŝe tylko
błyskotliwe sukcesy militarne i zdobycze terytorialne dla
Rzeczypospolitej zapewnią taką popularność jego rodowi, Ŝe
przyszła elekcja Jakuba będzie juŜ tylko formalnością. Dlatego
180

wysunął sobie cele stanowczo przerastające skromne moŜliwości


Rzeczypospolitej. Chciał więc nie tylko odzyskać Podole i
Ukrainę, ale opanować Mołdawię i Wołoszczyznę, oprzeć granice
państwa na Morzu Czarnym i Dunaju, walczyć nadal o wpływy na
Węgrzech. Po powrocie do kraju rozwinął szeroko działalność
dyplomatyczną, by utworzyć ligę anty-turecką. W zabiegach tych
uzyskał pełne poparcie papieŜa Innocentego XI, który zaczął
nadsyłać teraz Polsce wyŜsze subsydia pienięŜne niŜ Austrii.
Mimo sprzecznych interesów sojusz Polski z Cesarstwem został
utrzymany.
Największe starania o wciągnięcie do wojny z Turkami czynił
król w Wenecji. Wysłał tam Tomasza Talentiego, który w drodze
powrotnej z Rzymu zatrzymał się na dłuŜej w Republice św.
Marka i prowadził rozmowy z jej przywódcami, usiłując nakłonić
ich do przystąpienia do ligi antytureckiej. Zabiegi te uwieńczone
zostały powodzeniem, znane bowiem nam juŜ sprzeczności
interesów we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego oraz
Dalmacji wzięły górę i 21 stycznia 1684 r. poseł wenecki
przywiózł do Warszawy pismo od signorii, zawiadamiające o
zgodzie na przystąpienie Wenecji do ligi antytureckiej.
Uradowany tą wiadomością Jan III obdarzył Wenecjanina
kosztownym łańcuchem.
5 marca 1684 r. w Linzu podpisany został układ o utworze-niu
Ligi Świętej złoŜonej z Polski, Austrii, Wenecji i papiestwa. W
myśl porozumienia Polska miała zdobyć Mołdawię i Wo-
łoszczyznę, które uznane zostały za jej strefę wpływów, Austria
natomiast uzyskała prawo do opanowania całych Węgier.
Wenecja zobowiązała się do zablokowania wybrzeŜy Turcji siłami
swej floty wojennej i przecięcia dowozów Ŝywności dla
Konstantynopola oraz do wysłania wojsk lądowych w celu
odzyskania Morei (Peloponezu) i Krety. PapieŜ obiecał Lidze
Świętej poparcie moralne i finansowe.
Członkowie ligi starali się wciągnąć do sojuszu takŜe i Rosję,
mającą zadawnione konflikty z Turcją o Ukrainę. RównieŜ w
Moskwie zdawano sobie dobrze sprawę z nada-
181

rzającej się moŜliwości wykorzystania klęski Turków pod


Wiedniem i wywalczenia sobie zdobyczy na Ukrainie oraz
dostępu do Morza Czarnego. Przystąpienie do Ligi uzaleŜniała
jednak Rosja od ułoŜenia stosunków z Polską.
Gdy do Moskwy przybyli posłowie Leopolda I z misją
wciągnięcia Rosji do Ligi, kniaź Wasyl Golicyn kierujący
wówczas polityką zagraniczną i wewnętrzną rządu carskiego
oświadczył im. Ŝe kraj jego Ŝywi powaŜne obawy co do
postawy Polski w razie wznowienia wojny z Turcją. Rosja
przystąpi do Ligi Świętej tylko wówczas, gdy Polska zgodzi się
na potwierdzenie warunków układu andruszowskiego i
ostateczne oddanie Rosji Kijowa.
Zdecydowane stanowisko Rosji w tej sprawie, jak równieŜ
nacisk dyplomacji austriackiej i papieskiej zmusiły Rzeczpospo-
litą do podjęcia rokowań. Rzym łudził się wówczas nadzieją, Ŝe
przystąpienie Rosji do Ligi doprowadzi do podporządkowania
mu odrębnego od wieków kościoła prawosławnego. Za pośredni-
ctwem spowiednika królewskiego, ojca Voty, papieŜ wywierał
znaczny wpływ na Sobieskiego, który z drugiej strony łudził się,
Ŝe udział Rosji w wojnie przyspieszy katastrofę Turcji.
Rokowania polsko-rosyjskie prowadzone były w 1684 r. w
Andruszowie w trudnej i napiętej atmosferze. Delegacja carska
nie chciała iść na Ŝadne ustępstwa, domagała się natomiast
całkowitej kapitulacji ze strony polskiej. Ostatecznie
Rzeczpospolita, dla dobra Ligi Świętej i idei wspólnej walki z
Turkami, ustąpiła Moskwie i w 1686 r. wysłała do stolicy
carów wielkie poselstwo z wojewodą poznańskim Grzymuł-
towskim na czele. 6 maja (26 kwietnia starego stylu) tegoŜ roku
podpisany zastał „wieczny pokój" między obu państwami.
Rzeczpospolita odstępowała Rosji juŜ na stałe Kijów wraz z
całym okręgiem oraz wszystkie ziemie utracone na podstawie
układu andruszowskiego z 1667 r. W dodatku pod całkowite
wpływy Rosji przechodziło ZaporoŜe, stanowiące w myśl
układu andruszowskiego wspólne kondominium obu państw.
Nominalnie władzę nad nim, zgodnie z traktatem bakczysaraj-
182

skim, sprawowała nadal Turcja. Za odstąpienie Kijowa Rzecz-


pospolita uzyskała jedynie odszkodowanie finansowe. Zgodnie z
układem Grzymułtowskiego Rosja zobowiązała się zerwać
rozejm z Turcją i chanatem krymskim oraz zawrzeć z Polską
przymierze zaczepno-odporne przeciw muzułmanom. Obie strony
postanowiły przy tym nie podpisywać separatystycznego pokoju z
nieprzyjacielem. Ustalono, Ŝe Rosja zaatakuje Krym, opanuje
twierdzę Azow i wywalczy sobie dostęp do Morza Czarnego.
„«Wieczny pokój», zwany inaczej traktatem Grzymułtows-
kiego, ostatecznie przypieczętował klęskę Polski w walce z Rosją
o hegemonię we wschodniej Europie. Rosja uzyskiwała
bezwzględną przewagę nad swym zachodnim sąsiadem"2. Układ
ten, jak na ironię, był właśnie bezpośrednim następstwem
sukcesu oręŜa polskiego pod Wiedniem i zorganizowania w ślad,
za nim Ligi Świętej. Owoce tego zwycięstwa zagarniała przede
wszystkim Rosja.
Polacy z cięŜkim sercem przyjęli warunki układu Grzymuł-
towskiego.
„— Bodajby był język mój wprzód przyschnął, niŜelim miał
tak cięŜkie kondycje poprzysiąc, które na szkodę Rze-
czypospolitej odbierają tyle ziem — powiedział Sobieski.
Potomność będzie mnie obwiniać, twarda jednak konieczność
zmusza mnie do tego".
Podpisując traktat, król zapłakał. „Widząc rozrzewnienie Jego
Królewskiej Mości, nie było senatora, który by nie płakał" —
zanotował naoczny świadek3. KaŜdy niemal z dostojników
państwowych utracił przecieŜ na kresach jakąś pokaźną fortunę.
Rząd carski wypłacił byłym właścicielom tych włości
odszkodowanie w wysokości miliona złotych, z czego Jan III
otrzymał 60 000, ale wartość utraconych ziem wielokrotnie
przekraczała jednak tę rekompensatę.
2 Z. W ó j c i k, Dzieje Rosji 1533-1801, Warszawa 1971, s. 175
3
A. C z o ł o w s k i , Łzy króla Jana III. Księga pamiątkowa ku czci prof. Balzera, I. s. 163.
183

Po przystąpieniu do Ligi Świętej rząd carski podjął szeroką


akcję dyplomatyczną na dworach zachodniej Europy na rzecz
przystąpienia tych państw do wojny z Turkami. Podobną
kampanię z jeszcze większym rozmachem prowadził juŜ Jan
Sobieski. W celu okrąŜenia Imperium Osmańskiego nawiązał
kontakty z odwiecznym wrogiem Porty, Iranem. Pierwszy list do
szacha Sulejmana został wysłany jeszcze przed bitwą
wiedeńską. Po zwycięstwie Jan III wysłał do Iranu Bogdana
Grudzieckiego, który gorąco namawiał szacha do przystąpienia
do wojny z Turcją4.
Szach przyjął Polaka z honorami, wraz z całą radą upił się na
cześć Jana III, ale do wojny nie przystąpił. Dziesięciokrotnie
jeździli do Iranu posłowie polscy, szczególnie zaś wielkie usługi
wyświadczył królowi pewien Syryjczyk, zwany u nas nr. de Siri,
trzykrotnie jeŜdŜący z misją dyplomatyczną do Isfahanu.
Owocem tych wypraw było tylko nawiązanie stosunków
dyplomatycznych i kulturalnych między obu państwami. Listy
Sobieskiego wysłano równieŜ do Indii, Arabii i do Etiopii, której
Jan III doradzał uderzenie na turecki Egipt. Jednocześnie król
wysyłał poselstwa do zachodniej Europy.
śaden polski monarcha w historii nie podejmował tak
szerokiej akcji dyplomatycznej jak Sobieski. Ale, niestety,
rezultaty jej nie przyniosły spodziewanych efektów, lecz tylko
liczne rozczarowania. Francja, Anglia i Holandia miały własne
interesy na Wschodzie i nie myślały przystępować do Ligi
Świętej. Francja wręcz zainteresowana była podtrzymywaniem
sił swego tradycyjnego sojusznika, Porty Ottomańskiej, rywa-
lizowała bowiem z Habsburgami o wpływy w zachodnich
Niemczech i we Włoszech. Poselstwa z listem do Etiopii w
ogóle nie dotarło5. W rezultacie tylu zabiegów dyplomatycznych
udało się wciągnąć do Ligi Świętej tylko Rosję,

4
Tekst listu Sobieskiego do szacha z 10 II 1684 publikuje P u k i a n i e c, op. cit., s. 109.
5
A. B a r t n i c k i , J. M a n t e l - N i e ć k o . Historia Etiopii, Wrocław 1971, s. 111.
184

i to za cenę wielkich ustępstw ze strony Rzeczypospolitej. Nie


udały się równieŜ próby odciągnięcia Tatarów od Turcji, podjęte
zwłaszcza w 1685 r. (poselstwo Golczewskiego do
Bakczysaraju).
Jan III, zabiegając o utworzenie Ligi Świętej i zmontowanie
koalicji anty tureckiej, popełnił powaŜny błąd. Najbardziej
korzystnym dla kraju byłoby wówczas natychmiastowe wyko-
rzystanie zwycięstwa wiedeńskiego i zawarcie z Turcją układu
pokojowego, wymuszającego na pobitym przeciwniku ustępstwa
terytorialne na Podolu i Ukrainie. Tymczasem król, zachęcony
triumfem wiedeńskim, nabrał pewności siebie i uwaŜał, Ŝe opór
Turcji nie będzie trwać dłuŜej niŜ dwa lub trzy lata. Wojna
toczyła się tymczasem ponad 15 lat i Jan III nie doŜył jej końca.
Rzeczpospolita absolutnie nie była zdolna ani przygotowana do
prowadzenia tak wyczerpującej walki, przekraczającej stanowczo
jej malejące moŜliwości ekonomiczne i finansowe.
ZaangaŜowanie wszystkich sił kraju na południu przekreśliło z
góry wszelką aktywność polityczną i militarną na zachodzie. Jan
III spostrzegł swój błąd juŜ poniewczasie. Kilkakrotnie później
chciał zmienić obrany kurs, ale próby te przerastały jego słabnące
siły.
Na razie wszyscy byli dobrej myśli. W sierpniu 1684 r. Jan III
na czele powaŜnych sił, liczących 22 000-23 000 Ŝołnierzy
koronnych i około 1800 posiłków brandenburskich i kurlan-
dzkich, wyruszył na Podole. Gdy jednak po odzyskaniu Jazłowca
armia dotarła nad Dniestr, wystąpiła przeciw królowi opozycja
magnacka z hetmanem Jabłonowskim na czele. Zaczęły się
długie spory na radzie wojennej, a tymczasem cenny czas uciekał
i niebawem nadciągnęły nad Dniestr powaŜne siły turecko-
tatarskie. O kontynuowaniu wyprawy nie moŜna juŜ było myśleć,
tym bardziej Ŝe w obozie zaczął się głód i choroby, a sojusznicze
wojska cesarskie, mające w myśl uzgodnionych poprzednio
planów uderzyć na Temesvar i nawiązać współdziałanie z
Polakami, po zdobyciu Pesztu utknęły wkrótce pod Budą.
Cesarscy nie zamierzali zresztą
185
szczerze współdziałać z armią koronną w zdobywaniu Mołdawii
i Wołoszczyzny dla króla polskiego. Leopold I bowiem nie
myślał wcale ograniczać się do zdobycia samych tylko Węgier i
w skrytości ducha pragnął podporządkować sobie równieŜ oba
księstwa rumuńskie. Szumnie podjęta wyprawa 1684 r. nie
dotarła nawet do Mołdawii. Nie przyniosła teŜ pomyślnego
rezultatu i następna, w 1685 r., prowadzona przez hetmana
Jabłonowskiego.
W 1686 r. Rzeczpospolita jeszcze raz zdobyła się na
wielki wysiłek militarny — wystawiła około 39 500 Ŝołnierzy,
z czego 36 000 wraz z 88 działami i 15 moździerzami
wyruszyło pod wodzą króla do Mołdawii. Była to większa
armia od tej. która walczyła w 1673 r. pod Chocimiem i w
1683 r. pod Wiedniem.
Przeciw tej potędze broniła się tylko garść Turków,
Tatarów i Mołdawian dowodzonych przez bejlerbeja
sylistryjskiego Mustafę paszę, który starannie unikał spotkania
z Polakami w otwartym boju, a za to skutecznie
szarpał ich walką podjazdową. Tylko 24 sierpnia nad
rzeką Łopuszną pod Pagułem doszło wreszcie do spotkania z
nieprzyjacielem, ale po krótkim starciu orda szybko uszła w
stepy. Sukces Polaków był tylko pozorny.
Warunki marszu stawały się coraz uciąŜliwsze, zwłaszcza
z powodu piętrzących się przed armią przeszkód terenowych,
a takŜe niespotykanej posuchy i upałów, powodujących
masowe padanie koni z braku wody i paszy. Wycofujący
się przed Polakami Tatarzy podpalili w dodatku suche
trawy. Duszący dym i Ŝar utrudniały oddychanie. Dalej
maszerować było juŜ niepodobna. Wobec zawodu ze strony
Rosji, która w tym roku nie wystąpiła jeszcze do walki z
Turkami, król musiał zarządzić odwrót. Trzecia z kolei
wyprawa na Mołdawię skończyła się niepowodzeniem.
W tym czasie kraj ten stał się areną zaciętej walki
wewnętrznej dwóch stronnictw bojarskich — propolskiego i
pro-tureckiego. Znaczna część bojarów olśniona wolnościami
186

szlacheckimi panującymi w Polsce oraz jej wysoką kulturą doby


baroku pragnęła władztwa Rzeczypospolitej. Na czele tej grupy
stał potęŜny ród Costinów z bardzo wpływowym pisarzem i
politykiem Mironem. On to w jednym ze swych wierszy pisał:
„Nie trać ziemio (mołdawska) nadziei i kraju podolski, Wybawi
Was z tej toni wielki Jan Król Polski" 6. Po ucieczce wraz z
Petryczejką do Polski Costin przez pewien czas mieszkał w
pałacyku myśliwskim Jana III w Daszowej koło Stryja, w
województwie ruskim. W końcu 1685 r. wrócił do Mołdawii,
gdzie panował juŜ Konstantyn Cantemir, drobny szlachcic i
półanalfabeta, dawny oficer wojsk polskich. Na Ŝądanie
partii propolskiej hospodar ten powołał Mirona Costina na
stanowiska wielkiego logofeta, tj. kanclerza. Wydawało się
wówczas, Ŝe Mołdawia połączy się z Rzeczpospolitą.
RównieŜ energiczny hospodar wołoski Serban Cantacuzino
zapewniał Sobieskiego o swej gotowości połączenia się z
Polakami przeciw Turkom. Wprawdzie zachował pozornie
lojalność wobec Stambułu i wziął udział w wyprawie pod
Wiedeń, w rzeczywistości jednak dostarczał sojusznikom
wielu cennych informacji, przyczyniając się w pewien
sposób do klęski Kara Mustafy.
Przeciwko stronnictwu Costinów występował w Mołdawii obóz
proturecki z rodem Rosetich na czele. W toku kampanii
1686 r. obaj hospodarowie nie poparli otwarcie Jana III, moŜe
nie wierząc w powodzenie polskiej wyprawy i bojąc się potem
zemsty ze strony Turków, głównie jednak chyba z powodu
niechęci do dynastycznych planów Sobieskiego, oznaczających
dla nich przecieŜ utratę tronów. Po niepowodzeniu wyprawy
1686 r. górę w Mołdawii wzięło stronnictwo Rosetich.
Cantemir pozostał przy Turcji, natomiast Cantacuzino wszczął
potajemnie rozmowy z Habsburgami i zamierzał przejść na
stronę Austrii. Gdy w zamian za uznanie zwierzchnictwa
austriackiego zaŜądał dla siebie władzy absolutnej i dziedzicz-
6
Z. S p i e r a l s k i , Awantury mołdawskie. Warszawa 1967, s. 199.
187
nej na Wołoszczyznie oraz przyłączenia do swego państwa
Banatu, spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem Leopolda I.
Wtedy podjął próbę zbliŜenia się do Rosji.
Jego następca (od 1688 r.), Konstantyn Brincoveanu,
zaniepokojony rosnącą zaborczością Austrii, zerwał podjęte
przez Serbana układy i wezwał na pomoc wojska tatarskie. Z ich
pomocą wyparł z granic hospodarstwa przybyłe tam juŜ
oddziały cesarskie. „Nie mamy do Niemców Ŝadnego zaufania,
jak zresztą nie Ŝywiliśmy go nigdy, i prosimy Boga, abyśmy
nigdy nie mieli z nimi do czynienia" — pisał w jednym ze
swych listów7. Dlatego poparł wiernego Turkom Thökölyego.
Po następnych klęskach Turcji, widząc, Ŝe oparcie się na jej
upadającej potędze nie daje Ŝadnej rękojmi bezpieczeństwa
Wołochów, nawiązał bliŜsze kontakty z carem Piotrem I. Tak
więc niepowodzenia wypraw polskich na Mołdawię odbiły się
szybko na sytuacji politycznej w hospodarstwach rumuńskich.
Zamiast wpływów polskich szerzyły się tam wpływy austriackie
i rosyjskie. Podobnie przedstawiała się sprawa w Siedmio-
grodzie, w którym Polacy bez powodzenia starali się zjednać ks.
Apafiego. Sama Rosja na początku wojny z Turcją równieŜ nie
osiągnęła zresztą Ŝadnych sukcesów, a dwie wielkie wyprawy
wojsk carskich i kozackich na Krym pod wodzą Golicyna,
podjęte w 1687 i 1689 r. skończyły się zupełnym fiaskiem.
Wyprawa królewicza Jakuba na Kamieniec Podolski w 1687 r.
takŜe nie przyniosła sukcesu.
Tymczasem Austria na froncie węgierskim kroczyła od
zwycięstwa do zwycięstwa. W 1686 r. Austriacy zdobyli Budę,
w następnym roku rozbili Turków pod Mohaczem, w 1688 r.
zdobyli Belgrad, w 1689 r. pokonali armię osmańską pod
Niszem. Po opanowaniu przez Austriaków całych Węgier sejm
węgierski w 1687 r. zrzekł się elekcyjności tronu i
średniowiecznego prawa do rokoszu oraz uznał władzę
najstarszego syna cesarza, Józefa, który jeszcze w tym roku
został koronowany. To z kolei przesądziło sprawę jego sukcesji

7
J . D e m e l , Historia Rumunii. Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, s. 204.
188

w Wiedniu na wypadek śmierci ojca. W ten sposób Węgry na


całe stulecia związały się z Austrią, a nie z Polską, o czym
marzył Sobieski. RównieŜ i Wenecjanie odnosili sukcesy. W
1684 r. zajęli znaczną część Dalmacji, a ich flota pod wodzą
admirała Francesco Morosiniego zdobyła wyspę Leukas na
Morzu Jońskim. W latach 1685-1687 Wenecjanie opanowali
Moreę i resztę Dalmacji.
W 1688 r. doszło do wielkiego konfliktu w zachodniej
Europie, w który bezpośrednio zaangaŜowana została Austria.
Przeciw agresywnej polityce Francji powstał potęŜny sojusz
państw, zwany Ligą Augsburską, obejmujący — oprócz
Cesarstwa — równieŜ Hiszpanię, Szwecję, wiele księstw Rzeszy
Niemieckiej, Anglię, Holandię, Bawarię i Sabaudię.
ZaangaŜowanie się Austrii w wojnie nad Renem wpłynęło
niekorzystnie na przebieg zmagań przeciw Turkom, toteŜ w 1690
r. utraciła Nisz, Belgrad i musiała się wycofać z Serbii.
Jan III zaczął się juŜ powaŜnie obawiać, Ŝe angaŜująca się
coraz bardziej nad Renem Austria zawrze oddzielny pokój z
Turcją i pozostawi Polskę jej własnemu losowi. Dlatego podjął
próbę wycofania się z Ligi Świętej, zawarcia pokoju z Turcją i
przejścia na stronę Francji. Wiosną 1689 r. do rokowań
przystąpiły teŜ pozostałe państwa Ligi Świętej. Polska Ŝądała
zwrotu Kamieńca Podolskiego, przesiedlenia Tatarów do Azji,
przyłączenia Mołdawii i Wołoszczyzny oraz podzielenia się z
Rosją stepami czarnomorskimi. Turcy nie zgodzili się na Ŝądania
państw Ligi Świętej, niezgodnych zresztą ze sobą, co widoczne
było zwłaszcza w sprzeciwie Leopolda I wobec polskich
roszczeń do krajów naddunajskich. Wojna toczyła się więc
nadal, mimo wysiłków dyplomacji francuskiej, starającej się
skłonić Portę do ustępstw w sprawie Kamieńca Podolskiego i
Mołdawii.
Cesarska propozycja oŜenienia królewicza Jakuba z księŜ-
niczką neuburską Jadwigą Eleonorą, spowinowaconą z samymi
Habsburgami, skłoniła króla do pozostania w Lidze Świętej. Po
odbytych w marcu 1691 r. uroczystościach weselnych
189

najstarszego syna, Jan III podjął przygotowania do jeszcze


jednej wielkiej wyprawy na Mołdawię. Tym razem działał przy
pełnej zgodzie cesarza, który potwierdził w nowym układzie
prawa Polski do Mołdawii i Wołoszczyzny. Austriacy teraz
znacznie bardziej zaangaŜowali się w działania przeciw
Turkom. 19 sierpnia pod Slankamen, przy ujściu Cisy do
Dunaju, 29-tysięczna armia cesarska pod wodzą margrabiego
Ludwika Badeńskiego rozgromiła prawie 90-tysięczną armię
wielkiego wezyra, Fazyla Mustafy paszy Köprülü, który poległ
w bitwie. Jednocześnie zaktywizowała się działalność
wojskowa Wenecjan, podejmujących akcje zbrojne przeciw
Turkom na Peloponezie. Niepowodzenia militarne Imperium
Osmańskiego doprowadziły do zmian na tronie w Stambule. W
1687 r. bunt janczarów spowodował usunięcie od władzy
Mehmeda IV. Tron po nim objął jego brat Sulejman II, który
zmarł po czterech latach panowania. Zastąpił go u steru rządów
mało uzdolniony Ahmed II (1691-1695).
Latem 1691 r. Jan III jeszcze raz pociągnął na Mołdawię z
28-tysięczną armią koronną, litewską i Kozakami. Początek był
pomyślny. Polacy zdobyli Sorokę i Suczawę, a 13 sierpnia pod
Pererytą nad Prutem pokonali oddziały tureckie i Tatarów
budziackich. Po tym sukcesie król wydał manifest do Moł-
dawian. „JuŜ to powtórnie w ziemię tę nie inszym końcem
idziemy — pisał — tylko aby krajom tym, do wiary, jedności i
wspólnoty chrześcijańskiej naleŜącym, a pod panowanie
pogańskie poniewoli zabranym, podać rękę i ratunek” 8.
W miarę upływu czasu stosunek ludu mołdawskiego do
Polaków zmienił się jednak i zamiast sojuszników zaczęto w
nich widzieć tylko nowych najeźdźców, łupiących wsie i
miasteczka. Wojska polskie wszędzie spotykały się z oporem.
Tymczasem obiecane posiłki cesarskie i transporty Ŝywności z
Siedmiogrodu nie nadeszły, natomiast rozpadały się deszcze i
zaczęły się jesienne chłody. Gdy zabrakło Ŝywności i paszy,

8
P o d h o r o d e c k i . Jan Sobieski, s. 251-252.
190

a partyzantka Tatarów i Mołdawian coraz bardziej zaczęła dawać


się we znaki, Sobieski zarządził odwrót.
Jedynym sukcesem całej wyprawy było pozostawienie załóg
polskich w kilku zdobytych twierdzach mołdawskich. Główną
korzyść z wyprawy polskiej odnieśli znowu Austriacy, którzy po
zwycięstwie pod Slankamen umocnili swą władzę na Węgrzech i
w części Serbii. Niepowodzenie czwartej z kolei wyprawy Jana III
do Mołdawii doprowadziło do upadku stronnictwa propolskiego w
tym kraju. Jego przywódca, Miron Costin, dostał się w ręce
zwolenników Turcji i został stracony.
Okazało się, Ŝe słabnąca Rzeczpospolita nie jest w stanie
opanować Mołdawii, bronionej tylko przez niewielkie stosunkowo
siły muzułmanów i miejscowej ludności. Obiektywnie trzeba
jednak stwierdzić, Ŝe zdobycie terenu hospodarstwa wcale nie
było sprawą łatwą, gdyŜ utrzymanie i wyŜywienie licznej armii w
biednym i słabo zaludnionym kraju przysparzało niemało
kłopotów, a transport ze względu na zły stan dróg i słabą wówczas
organizację zaplecza był prawie niemoŜliwy. W dodatku warunki
klimatyczne zawsze nie sprzyjały Polakom.
Tymczasem w kraju stopniowo nasilała się powszechna niechęć
do przedłuŜającej się wojny. Szlachta chciała pokoju, toteŜ plany
Jana III wobec Mołdawii i Wołoszczyzny nie zdobyły sobie
szerszego uznania, widziano bowiem w nich tylko interesy
dynastyczne Sobieskich, a nie interes państwa. Zgadzano się
jedynie na działania mające przywrócić Polsce ziemie utracone w
1672 r. W miarę rosnących niepowodzeń opinia publiczna w kraju
zaczęła się stopniowo odwracać od wiedeńskiego zwycięzcy.
W 1692 r. do Warszawy przybył poseł tatarski Derwisz Kazy,
który w imieniu chana i sułtana zaproponował Polsce pokój i
obiecał zwrot wszystkich ziem zagarniętych przez Turcję w 1672
r. Jan III po raz ostatni podjął próbę wyplątania się z Ligi Świętej i
przystał na rozmowy. Sejm styczniowy 1693 r., który miał
rozpatrzyć tę sprawę, został jednak
191

zerwany przez przekupionych przez Wiedeń stronników au-


striackich, a Porta wycofała się niebawem ze swych obietnic.
Polska w dalszym ciągu musiała prowadzić beznadziejną i
niepotrzebną wojnę, pozostając juŜ tylko biernym dodatkiem
do Ligi Świętej. W toku tej długiej i wyczerpującej wojny
zagubił się gdzieś główny cel polityki Jana III — wzmocnienie
władzy królewskiej i zapewnienie tronu dla Jakuba. Stary i
schorowany król coraz bardziej tracił energię, a ster rządów z
jego słabnących dłoni przejmowała w swe ręce królowa
Marysieńka. Aktywność militarna i dyplomatyczna Polski
gwałtownie zmalała, natomiast owoce ze zwycięstwa wiedeń-
skiego zagarniali inni.
W 1696 r. Rosja, dzięki śmiałości Kozaków dońskich,
opanowała Azow i wywalczyła sobie dostęp do Morza
Azowskiego. W tym czasie Austria z trudem odpierała Turków
na Węgrzech, ale po przejściowych niepowodzeniach, 11
września 1697 r. pod Sentą w Wojwodinie, nad rzeką Cisą, ks.
Eugeniusz Sabaudzki na czele 40 000 Ŝołnierzy rozgromił
prawie 60-tysięczną armię turecką dowodzoną przez nowego
sułtana Mustafę II (1695-1703). Zwycięstwo to przypieczęto-
wało ostatecznie triumf Austrii nad Turcją i utrwaliło zdobycze
Cesarstwa na Bałkanach. Jednocześnie Wenecjanie, mimo
utraty wyspy Chios w 1695 r., skutecznie obronili Moreę i
utrwalili swój stan posiadania w Dalmacji. Tylko Rzeczpo-
spolita bezskutecznie kusiła się o zdobycie Kamieńca Podols-
kiego i nie potrafiła oprzeć się najazdom tatarskim, które w
1692, 1695 i 1698 r. spustoszyły znaczne połacie kraju.
Jan III nie doŜył końca wojny, zmarł bowiem 17 czerwca
1696 r. w swej rezydencji w Wilanowie. Nie udało mu się
doprowadzić ani do ostatecznego zwycięstwa nad Turkami,
ani do zdobycia Mołdawii oraz Wołoszczyzny i osadzenia
Jakuba na tronie polskim. Wspaniały zwycięzca spod Chocimia
i Wiednia pod koniec Ŝycia przeŜywał gorzkie lata!
Dopiero po długich zmaganiach potęga Imperium Osmańs-
kiego została wreszcie złamana wspólnym wysiłkiem koalicji
192

państw europejskich. Za pośrednictwem Anglii i Holandii


nawiązane zostały między wojującymi stronami rokowania,
które doprowadziły do podpisania 28 stycznia 1699 r. układu
pokojowego w Karłowicach. Austria otrzymała całe Węgry z
Siedmiogrodem, Sławonię oraz Ŝupanie Likę i Krbavę w
Chorwacji, bez Banatu i skrawka Śremu. Wenecja zachowała
w swych rękach Moreę (Peloponez), znaczną połać Dalmacji
(ok. 5000 km2) oraz kilka wysp na Morzu Jońskim i Egejskim,
natomiast Rosja otrzymała Azow i prawo Ŝeglugi na Morzu
Czarnym. Rzeczpospolita wreszcie odzyskała utracone w
1672 r. Podole, Ukrainę i Kamieniec.
„Pokój w Karłowicach stanowił moment przełomowy w
dziejach nowszych Turcji — konkludował Jan Reychman. —
Rozpoczęta za Sulejmana Wspaniałego polityka czynnej
ingerencji i udziału Imperium Osmańskiego w koncercie
europejskim została tym samym zakończona, z podmiotu stała
się ona przedmiotem polityki europejskiej. Rozpoczęła się
odtąd z jednej strony gra państw europejskich o spadek po
Turcji, a z drugiej rozpaczliwe próby Turcji utrzymania
dotychczasowych posiadłości i pozycji"9.
Zwycięstwo pod Wiedniem wydało wreszcie owoce. Ale
najwięcej skorzystali z niego przyszli zaborcy Polski — Austria
i Rosja. W tradycji narodu Wiedeń zapisał się jednak trwale
jako wspaniały, ostatni sukces oręŜa chylącego się do upadku
państwa szlacheckiego, które uratowało przed agresją turecką
nie tylko siebie, ale całą środkową i wschodnią Europę.

9 R e y c h m a n , Historia Turcji, s. 111.


BIBLIOGRAFIA

Literatura dotycząca bitwy wiedeńskiej jest bardzo obfita. Szczególnie


duŜo prac ukazało się w 1883 i 1933 r., tj. w dwusetną i dwieście
pięćdziesiątą rocznicę zwycięstwa. Niniejszy wykaz obejmuje głównie
nowsze opracowania oraz te ze starszych, z których korzystał autor
przy pisaniu ksiąŜki.

ŹRÓDŁA DRUKOWANE
A b r a h a m o w i c z Zygmunt (przełoŜył i oprac). Kara Mustafa
pod Wiedniem, Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeń
skiej, Kraków 1973.
Akta do dziejów króla Jana III sprawy roku 1683, a osobliwie
wyprawy wiedeńskiej wyjaśniające. Acta historica, t. VI, wyd.
Franciszek Kluczycki, Kraków 1883.
D y a k o w s k i Mikołaj, Dyaryusz wiedeńskiej okazji, Lwów 1876,
ostatnio opublikowany w: Dzieje wojskowości polskiej do roku
1831, oprac. B. Baranowski, W. Bortnowski, W. Lewandowski,
Warszawa 1949.
F r i e d m a n Filip, Nieznana relacja (Wojciecha S. Chróścińskiego)
o batalii wiedeńskiej 1683 rokuy „Przegląd Historyczno4Wojs4
kowy", t. VII, Warszawa 1934.
K l u c z y c k i Franciszek (wyd.), Pisma do wieku i spraw Jana
Sobieskiego, t. MI, Acta historica, t. II, Kraków 188041881.
L a s k o w s k i Otto, Relacja wyprawy wiedeńskiej z 1683 roku,
„Przegląd Historyczno4Wojskowy", t. II, Warszawa 1930.
P a s e k Jan Chryzostom, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Warszawa
1968.
R i c a u t R., Monarchia turecka..., Łuck 1678.
194
S o b i e s k i Jakub. Dyaryusz wyprawy wiedeńskiej w 1683 r., wyd.
T. Wierzbowski, Warszawa 1883.
S o b i e s k i Jan, Listy do Marysieńki, oprac. Leszek Kukulski,
Warszawa 1961.
Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej (1648 1683),
oprac. Bohdan Baranowski i Kazimierz Piwarski, Warszawa 1954.

OPRACOWANIA
B e ł c i k o w s k a Alicja, Król Jan III i odsiecz Wiednia.
Opracowania, Warszawa 1933.
C o y e r Gabriel F., Historya Jana Sobieskiego, króla polskiego.
Przekład polski Bezimiennego (Dąbrowskiego) świeŜo odszukany.
Z uwagami Syrokomli, I4II, Wilno 1852.
D ą b r o w s k i Otto, Operacja wiedeńska 1683 r., „Przegląd
Historyczno4Wojskowy", t. II, Warszawa 1930.
Demel Juliusz, Historia Rumunii, Wrocław4Warszawa4Kraków 1970.
Felczak Wacław, Historia Wągier, Wrocław4Warszawa4Kraków 1966.
H n i ł k o Antoni, Przygotowania artylerii na wyprawą wiedeńską,
„Przegląd Historyczno4Wojskowy", t. VI, Warszawa 1933.
K o m a s z y ń s k i Michał, Ksiącia Contiego niefortunna wyprawa
po koroną Sobieskiego, Warszawa 1971.
K o n a r s k i Kazimierz, Polska przed odsieczą wiedeńską. Warszawa 1914.
K o p i e c Marcin, Król Sobieski na Śląsku w kościołach w drodze
pod Wiedeń, Mikołów4Częstochowa [b.m. i r.w.].
K u k i e ł Marian, Sobieski — wódz. „Przegląd Współczesny",
nr 140, XII 1933.
L a s k o w s k i Otto, Wyprawa wiedeńska. „Przegląd Historyczno4
4 Wojskowy", t. VII, Warszawa 1934.
Ł e p k o w s k i Józef, Sobieski w Krakowie po powrocie z Wiednia,
Kraków 1883.
M i r w i ń s k i Jan, Wyprawa wiedeńska króla Jana III na
tle ówczesnej polityki. Warszawa 1936.
P a j e w s k i Janusz, Buńczak i koncerz. Z dziejów wojen polsko
tureckich, wyd. 3, Warszawa 1978.
P i w a r s k i Kazimierz, Jan Sobieski na Śląsku, Katowice 1934.
195

P i w a r s k i Kazimierz, Między Francją i Austrią. 1687 1690,


Kraków 1933.
P o d h o r o d e c k i Leszek, Jan Sobieski, Warszawa 1964.
R e y c h m a n Jan, Historia Turcji, Wrocław4Warszawa4Kraków 4
Gdańsk 1973.
R o g a l s k i Leon, Dzieje Jana III Sobieskiego króla polskiego,
Warszawa 1847.
R o Ŝ e k Michał, Uroczystości w barokowym Krakowie. Kraków 1976.
S a l v a n d y Narcyz, Jan III Sobieski, wyd. 6, Warszawa 1920.
S a n d o z Maria, Pieśni o Janie Sobieskim, Kraków 1883.
S e m k o w i c z Władysław, Udział wojsk litewskich Sobieskiego
w kampanii r. 1683, „Ateneum Wileńskie", t. IX, Wilno 1934.
S p i e r a l s k i Zdzisław, Awantury mołdawskie. Warszawa 1967.
Ś l i z i ń s k i Jerzy, Jan III Sobieski w literaturze narodów Europy,
Warszawa 1979.
W e r e s z y c k i Henryk, Historia Austrii, Wrocław4Warszawa4Kra4
ków4Gdańsk 1972.
W i m m e r Jan. Historia piechoty polskiej do roku 1864, Warszawa
1978.
W i m m e r Jan, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku,
Warszawa 1965.
W i m m e r Jan. Wyprawa wiedeńska 1683, Warszawa 1957.
W o l i ń s k i Janusz, Z dziejów wojny i polityki za Jana Sobieskiego,
Warszawa 1960.
W ó j c i k Zbigniew, Dzieje Rosji 1533 1801, Warszawa 1971.
W ó j c i k Zbigniew, Rzeczpospolita wobec Turcji i Rosji 1674 1679,
Wrocław4Warszawa4Kraków4Gdańsk 1976.
ś y g u l s k i Zdzisław jun., Broń w dawnej Polsce, Warszawa 1975.
ILUSTRACJE
Apoteoza Sobieskiego
Jan III Sobieski w Wiedniu

Medal wybity dla


uczczenia bitwy pod
Wiedniem
Chorążowie tureccy

Posłowie cesarscy proszą o pomoc dla Wiednia


Sułtan Mehmed IV

Wielki wezyr
Kara Mustafa
Wjazd Michała K. Radziwiłła do Rzymu w poselstwie od Jana III
Sobieskiego

Sławny półksiężyc turecki między cesarskiego Polaka i


Wenecjanina podzielony”
Feliks Kazimierz Potocki,
wojewoda krakowski, póź-
niej hetman wielki
koronny

Spotkanie Leopolda I z Janem III Sobieskim pod Wiedniem


Dar papieża dla Jana III
Sobieskiego po bitwie
pod Wiedniem

Franciszek Kulczycki

Вам также может понравиться