Вы находитесь на странице: 1из 20

10. Teorie. - Mog ci zada jeszcze jedno pytanie? poprosia zamiast odpowiedzie na moje danie.

. Byem na skraju wytrzymaoci, oczekujc najgorszego. A jednak, jak kuszce byo przeduanie tej chwili. Mie Bell przy sobie, wci mi przychyln, przez kilka sekund duej. Westchnem z powodu tego dylematu, a potem powiedziaem: - Jedno. - Wic - zawahaa si na chwil, jakby zastanawiaa si, ktre pytanie wybra. Powiedziae, e wiedziae, e nie weszam do ksigarni i e poszam na poudnie. Zastanawiaam si, skd to wiesz. Wyjrzaem przez szyb. To byo kolejne pytanie, ktre z jej strony nic nie zdradzao, a z mojej zbyt wiele. - Mylaam, e wszelkie wykrty s ju za nami powiedziaa krytycznym i rozczarowanym tonem. Co za ironia. Ona bez przerwy si wykrcaa, nawet nie prbujc tego robi. C, chciaa, ebym by szczery. Poza tym, ta rozmowa i tak nie zmierzaa w dobrym kierunku. - Niech ci bdzie powiedziaem. Podaem za twoim zapachem. Chciaem przyjrze si jej twarzy, ale baem si tego, co mgbym zobaczy. Zamiast tego, suchaem, jak jej oddech przypiesza, a potem si wyrwnuje. Po chwili znw przemwia, a jej gos by pewniejszy ni si spodziewaem. - Poza tym, nie odpowiedziae na jedno z moich wczeniejszych pyta. Spojrzaem na ni, marszczc brwi. Graa na zwok. - Ktre? - Jak to dziaa? To czytanie myli? spytaa, powtarzajc swoje pytanie z restauracji. Moesz usysze myli kadego w kadym miejscu? Jak to robisz? Czy reszta twojej rodziny? ucicha, znw czerwieniejc. - To wicej ni jedno powiedziaem. Tylko na mnie spojrzaa, czekajc na odpowied. I dlaczego miabym jej nie udzieli? Wikszo i tak ju zgada, a ten temat by atwiejszy do tego, ktry nadciga. - Tylko ja to potrafi. I nie sysz kadego bez wzgldu na to, gdzie si znajduje. Musz by do blisko. Im bardziej znajomy jest czyj gos, tym dalej mog go usysze. Ale nadal, nie dalej ni kilka mil prbowaem wymyli jaki sposb, by to opisa tak, eby zrozumiaa. Jak analogi, do ktrej mogaby si odnie. To troch jakbym znajdowa si w wielkiej hali wypenionej ludmi, ktrzy mwi wszyscy naraz. To tylko gwar szum gosw w tle. Dopki na jednym z nich si nie skupi. Wtedy to, o czym ta osoba myli, staje si jasne. Przez wikszo czasu wyciszam to potrafi by bardzo rozpraszajce. I jest mi atwiej

zachowywa si normalnie skrzywiem si. kiedy nie odpowiadam przypadkowo na czyje myli zamiast sw tej osoby. - Jak sdzisz, dlaczego mnie nie syszysz? spytaa. Daem jej kolejn prawd i jeszcze jedn analogi. - Nie mam pojcia przyznaem. Zgaduj, e moe twj umys nie dziaa tak jak umysy wszystkich innych. Tak jakby twoje myli nadawane byy na czstotliwoci AM, a ja odbieram tylko FM. Zdaem sobie spraw, e ta analogia jej si nie podoba. Oczekiwanie na jej reakcj sprawio, e si umiechnem. Nie zawioda mnie. - Mj umys nie dziaa prawidowo? spytaa gosem uniesionym z rozgoryczenia. Jestem nienormalna? Och, znw ta ironia. - To ja tu sysz gosy, a ty uwaasz, e ty jeste nienormalna zamiaem si. Rozumiaa wszystkie te niewielkie rzeczy, a jednak te due pojmowaa opacznie. Zawsze ze instynkty Bella przygryzaa warg, zmarszczka pomidzy jej oczami bya gboka. - Nie martw si powiedziaem. To tylko teoria Wci mielimy jednak waniejsz teori do przedyskutowania. Chciaem, eby to byo ju za mn. Z kad mijajc sekund coraz bardziej i bardziej czuem si tak, jakby to by poyczony czas. - Co prowadzi nas z powrotem do ciebie powiedziaem, podzielony na dwoje jedna cz mnie pragna si dowiedzie, druga bya temu niechtna. Westchna, wci przygryzajc warg martwiem si, e zrobi sobie krzywd. Spojrzaa w moje oczy, jej twarz bya zaniepokojona. - Czy wszystkie wykrty nie s ju za nami? spytaem cicho. Opucia wzrok, walczc z jakim wewntrznym dylematem. Nagle zesztywniaa i wytrzeszczya oczy. Pierwszy raz po jej twarzy przemkn strach. - Cholera! sapna. Zaczem panikowa. Co zobaczya? Jak j przeraziem? - Zwolnij! krzykna. - O co chodzi? nie rozumiaem, skd brao si jej przeraenie. - Jedziesz sto mil1 na godzin! wrzasna. Zerkna za okno i wzdrygna si na widok tego, jak szybko mijalimy drzewa. Taka niewielka rzecz, ociupinka prdkoci, a sprawia, e wrzeszczy ze strachu? Przewrciem oczami. - Wyluzuj, Bello. - Prbujesz nas zabi? spytaa natarczywie wysokim i cienkim gosem. - Nie roztrzaskamy si obiecaem jej. Wzia haust powietrza, a potem powiedziaa troch spokojniejszym tonem:
1 mila angielska = 1609,344 metry (za Wikipedi) 100 mil = ok. 160 km/h
1

- Dokd ci si tak pieszy? - Zawsze tak jed. Spojrzaem jej w oczy, rozbawiony jej zaszokowanym wyrazem twarzy. - Patrz na drog! krzykna. - Nigdy nie miaem wypadku, Bello, nigdy nawet nie dostaem mandatu umiechnem si do niej i dotknem swojego czoa. To sprawio, e sytuacja staa si jeszcze bardziej komiczna ta absurdalna moliwo artowania z czego tak dziwnego i tajemniczego. Mam wbudowany wykrywacz radarw. - Bardzo zabawne powiedziaa sarkastycznie, w jej gosie byo wicej strachu ni gniewu. Charlie jest gliniarzem, pamitasz? Zostaam wychowana w poszanowaniu kodeksu drogowego. Poza tym, jeli zawiniesz Volvo w precel dookoa pnia drzewa, prawdopodobnie wyjdziesz z tego bez szwanku. - Prawdopodobnie powtrzyem i zamiaem si bez humoru. Tak, skutki wypadku samochodowego byyby dla kadego z nas odrobin inne. Miaa prawo si ba, mimo moich zdolnoci do prowadzenia auta - Ale ty nie. Z westchnieniem, pozwoliem samochodowi zredukowa prdko, tak e prawie pezalimy. - Zadowolona? Spojrzaa na prdkociomierz. - Prawie. Nadal byo dla niej zbyt szybko? - Nienawidz wolno jedzi mruknem, ale pozwoliem wskazwce opa kolejn kresk. - To jest wolno? spytaa. - Do komentarzy na temat stylu mojej jazdy powiedziaem niecierpliwie. Jak wiele razy unikaa moich pyta? Trzy? Cztery? Czy jej spekulacje byy a takie okropne? Musiaem si dowiedzie natychmiast. Wci czekam na twoj najnowsza teori. Znw przygryza warg, na jej twarzy pojawi si smutek, niemal bl. Opanowaem swoj niecierpliwo i zmieniem gos na delikatniejszy. Nie chciaem, eby si martwia. - Nie bd si mia obiecaem, pragnc, by tylko z winy zakopotania nie chciaa mwi. - Bardziej si boj, e bdziesz na mnie zy szepna. Zmusiem si, by zachowa niewzruszony ton. - Jest tak le? - Tak, chyba tak. Spucia oczy, nie chcc spotka mojego wzroku. Mijay sekundy. - Dawaj zachciem j. - Nie wiem, od czego zacz - jej gos by cichy. - Dlaczego nie zaczniesz od pocztku? przypomniaem sobie jej sowa sprzed kolacji. Mwia, e nie wpada na to sama.

- To prawda zgodzia si i znw zamilka. Pomylaem o rzeczach, ktre mogy j zainspirowa. - Co ci natchno? Ksika? Film? Mogem przejrze jej biblioteczk, kiedy nie byo jej w domu. Nie miaem pojcia, czy miaa Brama Stokera albo Anne Rice wrd swoich wymitoszonych ksiek - Nie odpara. To byo w sobot na play. Nie oczekiwaem czego takiego. Miejscowe plotki na nasz temat nigdy nie zabkay si w jak niespotykan stron ani nie stay si bliskie prawdy. Czy istniaa jaka nowa plotka, ktr przegapiem? Bella uniosa wzrok znad swoich doni i zobaczya zaskoczenie malujce si na mojej twarzy. - Spotkaam starego przyjaciela rodziny, Jacoba Blacka mwia dalej. Jego tata i Charlie przyjani si od kiedy byam dzieckiem. Jacob Black nazwisko nie byo mi znajome, a jednak co mi przypominao jaki czas temu. Wyjrzaem przez szyb, przeczesujc wspomnienia, by odnale powizanie. - Jego tata jest w starszynie Quiletw powiedziaa. Jacob Black. Ephraim Black. Bez wtpienia by jego potomkiem. Byo tak le, jak tylko mogo by. Znaa prawd. Mj umys szybowa wrd moliwych implikacji tego wydarzenia, kiedy samochd mija kolejne ciemne zakrty. Moje ciao byo sztywne z udrki siedziaem bez ruchu z wyjtkiem niewielkich automatycznych reakcji, ktre byy konieczne, by prowadzi auto. Znaa prawd. Ale skoro poznaa j ju w sobot w takim razie wiedziaa o wszystkim przez cay wieczr a jednak - Poszlimy na spacer mwia dalej. A on opowiada mi stare legendy. Myl, e chcia mnie przestraszy. Jedna bya o Umilka, ale teraz nie musiaa ju odczuwa skrupuw wiedziaa, co chciaa powiedzie. Jedyn tajemnic, ktra zostaa do rozwizania, bya ta, dlaczego siedzi tu teraz ze mn. - Mw dalej powiedziaem. - O wampirach odetchna, jej gos by cichszy od szeptu. Jakim sposobem to, e wypowiedziaa to sowo na gos, byo gorsze od wiedzy o tym, e zna prawd. Wzdrygnem si na ten dwik, a potem z powrotem zaczem si kontrolowa. - I natychmiast o mnie pomylaa? spytaem. - Nie. On wspomnia o twojej rodzinie. Co za ironia, e wasny potomek Ephraima, ktry tak postulowa za paktem, sam zama jego warunki. Wnuk, moe nawet prawnuk. Ile to lat mino? Siedemdziesit? Powinienem by zadawa sobie spraw, e to nie starzy ludzie, ktrzy wierz w legendy, stanowi zagroenie. Oczywicie, e to w modszej generacji tych, ktrzy zostali ostrzeeni, ale uwaaj stare przesdy za mieszne ley groba ujawnienia prawdy.

Jak przypuszczaem, to oznaczao, e mogem bez problemu dokona rzezi maego bezbronnego plemienia yjcego na wybrzeu, do ktrej tak si przywizaem. Ephraim i reszta obrocw bya ju dawno martwa - Myla, e to tylko gupi przesd powiedziaa nagle Bella, w jej gosie pobrzmiewao nowe zmartwienie. Nie sdzi, e uznam to za prawd. Ktem oka zobaczyem, jak wykrca sobie nerwowo palce. - To moja wina powiedziaa po krtkiej przerwie, a potem zwiesia gow, jakby jej byo wstyd. Zmusiam go, eby mi powiedzia. - Dlaczego? teraz nie byo mi ju tak trudno utrzyma spokojny ton. Najgorsze byo ju za nami. Dopki omawialimy szczegy tej rewelacji, nie musielimy rozmawia o jej konsekwencjach. - Lauren powiedziaa co o tobie. Chciaa mnie sprowokowa skrzywia si na to wspomnienie. Troch si rozproszyem, zastanawiajc si, jak kto mg sprowokowa Bell mwic o mnie - Wtedy jaki starszy chopak z plemienia powiedzia, e twoja rodzina nie bywa w rezerwacie, ale brzmiao to tak, jakby mia co innego na myli. Wic odcignam Jacoba na bok i wycignam to z niego. Pochylia gow jeszcze niej, kiedy si do tego przyznaa, a na jej twarzy malowao si poczucie winy. Odwrciem od niej wzrok i zamiaem si. Ona czua si winna? Co mogaby zrobi, eby zasuy na jakkolwiek nagan? - Jak to zrobia? spytaem. - Sprbowaam z nim flirtowa. Podziaao lepiej ni mylaam wyjania, a jej gos sta si niedowierzajcy na wspomnienie tego sukcesu. Mogem sobie tylko wyobraa majc w pamici pocig, jaki zdawali si do niej odczuwa wszyscy samcy, a ktrego ona bya cakowicie niewiadoma jak obezwadniajca bya, kiedy staraa si by atrakcyjna. Nagle zrobio mi szkoda tego niczego nie podejrzewajcego chopca, ktry pad ofiar takiej potnej siy. - Chciabym to zobaczy powiedziaem, a potem znw zamiaem si z czarnego humoru. Chciabym usysze reakcj chopca, by wiadkiem zniszcze, jakie posiaa. I ty oskarasz mnie o mcenie ludziom w gowach! Biedny Jacob Black. Nie byem tak zy na przyczyn mojej demaskacji, jak spodziewaem si, e bd. Nie mia wystarczajcej wiedzy, eby nie ujawni prawdy. I jak mogem oczekiwa, e ktokolwiek odmwi tej dziewczynie tego, czego chciaa? Tak, czuem tylko wspczucie dla spustoszenia, jakie posiaa w jego dotd spokojnej duszy. Poczuem, jak jej rumieniec ogrzewa powietrze midzy nami. Spojrzaem na ni, ale ona wygldaa przez okno. Nie mwia nic wicej. - Co wtedy zrobia? zachciem j. Czas wrci do opowieci o duchach. - Szukaam informacji w Internecie. Zawsze praktyczna.

- I to ci przekonao? - Nie odpara. Nic nie pasowao. Wikszo z tego to gupoty. A potem - znw przerwaa, a ja usyszaem, jak zaciska zby. - Potem co? spytaem natarczywie. Co znalaza? Co sprawio, e zrozumiaa, e staa si czci koszmaru? Po krtkiej chwili szepna: - Stwierdziam, e to nie ma znaczenia. Szok zmrozi na p sekundy mj umys, a potem elementy ukadanki wskoczyy na swoje miejsce. To dlatego odesaa swoje przyjaciki dzi wieczorem, zamiast z nimi czmychn. Dlatego wsiada ze mn do samochodu, zamiast ucieka, woajc na pomoc policj Jej reakcje zawsze bye nieodpowiednie, cakowicie nieodpowiednie. Przycigaa do siebie niebezpieczestwa. Zapraszaa je. - To nie ma znaczenia? powiedziaem przez zby. Gromadzi si we mnie gniew. Jak miaem chroni kogo tak tak tak uparcie starajcego si pozosta niechronionym? - Nie ma powiedziaa cicho, jej gos by niewytumaczalnie czuy. Nie ma dla mnie znaczenia, kim jeste. Bya niemoliwa. - Nie obchodzi ci, e jestem potworem? e nie jestem czowiekiem? - Nie. Zaczem si zastanawia, czy bya w peni normalna. Mgbym si postara, by otrzymaa najlepsza moliw opiek Carlisle mia znajomoci, by zapewni jej najbardziej utalentowanych lekarzy i najzdolniejszych terapeutw. Moe co da si zrobi, by naprawi to co, co jest z ni nie tak, cokolwiek, co sprawia, e chtnie siedzi obok wampira, a jej serce bije spokojnie i rwno. Oczywicie, bd kontrolowa, w jakich warunkach mieszka i odwiedza j tak czsto, jak tylko bdzie mi wolno - Jeste zy westchna. Nie powinnam bya nic mwi. Jakby ukrywanie jej zych skonnoci mogo pomc ktremukolwiek z nas! - Nieprawda. Wol wiedzie, co mylisz nawet jeli to, co mylisz to jakie wariactwo. - A wic znw si myl? spytaa troch wojowniczo. - Nie o tym mwi! znw zacisnem zby. To nie ma znaczenia! powtrzyem zjadliwym tonem. Sapna. - Mam racj? - Czy to ma znaczenie? odparowaem. Wzia gboki oddech. Czekaem gniewnie na odpowied. - Raczej nie odpara, jej gos znw by spokojny. Ale jestem ciekawa. Raczej nie. To nie ma znaczenia. Nie obchodzi j to. Wiedziaa, e nie jestem czowiekiem, e jestem potworem i to nie miao dla niej znaczenia.

Obok moich obaw o jej zdrowie psychiczne, zaczem odczuwa te rosnc nadziej. Sprbowaem j zdusi. - Co ci interesuje? spytaem. Nie zostay nam ju adne tajemnice, tylko jakie niewielkie szczegy. - Ile masz lat? spytaa. Moja odpowied bya automatyczna, miaem j dobrze wpojon: - Siedemnacie. - A jak dugo masz siedemnacie lat? Staraem si nie umiechn na jej protekcjonalny ton. - Jaki czas przyznaem. - Okej odpara, jej gos sta si nagle entuzjastyczny. Umiechna si do mnie, unoszc wzrok. Kiedy oddaem jej spojrzenie, znw niepokojc si o jej zdrowie psychiczne, jej umiech si powikszy. Skrzywiem si. - Nie miej si ostrzega. Ale jak to si dzieje, e moesz wychodzi w cigu dnia? Zamiaem si, mimo jej proby. Jej poszukiwania, jak wida, nie przyniosy jej nic niezwykego. - To mit odparem. - Soce ci nie spala? - Mit. - pisz w trumnie? - Mit. Sen przez tak dugi czas nie by czci mojego ycia do czasu kilku poprzednich nocy, kiedy obserwowaem, jak Bella ni - Ja nie pi mruknem, peniej odpowiadajc na jej pytanie. Przez chwil nic nie mwia. - W ogle? - Nigdy szepnem. Wpatrywaem si w jej oczy, szeroko otwarte pod wachlarzami rzs, i zapragnem spa. Nie, eby odda si zapomnieniu, nie eby uciec nudzie tak jak wczeniej, ale dlatego, e chciaem ni. Moe, gdybym mg zapada w ten niewiadomy stan, gdybym mg ni, mgbym przez kilka godzin y w wiecie, w ktrym ona i ja moglibymy by razem. Ona nia o mnie. Ja chciaem ni o niej. Oddaa mi spojrzenie, na jej twarzy malowaa si ciekawo. Musiaem odwrci wzrok. Nie mogem o niej ni. Ona nie powinna ni o mnie. - Nie zadaa mi jeszcze najwaniejszego pytania powiedziaem. Moje serce byo jeszcze zimniejsze i twardsze ni wczeniej. Musiaem j zmusi, eby zrozumiaa. Musi zda sobie spraw, co teraz wyprawia. Musz sprawi, e zrozumie, e to ma znaczenie wiksze ni wszystkie inne wzgldy. Wzgldy takie jak fakt, e j kocham. - Jakiego? spytaa zaskoczona i niewiadoma. To tylko sprawio, e mj gos sta si twardszy. - Nie martwi ci moja dieta?

- A, to powiedziaa cichym tonem, ktrego nie mogem zinterpretowa. - Tak, to. Nie chcesz wiedzie, czy ywi si krwi? Zadraa na to pytanie. Wreszcie. Zaczynaa rozumie. - No c, Jacob mwi co o tym odpara. - Co powiedzia ci Jacob? - e nie polujecie na ludzi. e wasza rodzina nie jest niebezpieczna, bo polujecie tylko na zwierzta. - Powiedzia, e nie jestemy niebezpieczni? powtrzyem cynicznym tonem. - Nie do koca wyjania. Powiedzia, e nie powinnicie by niebezpieczni. Ale Quileci tak na wszelki wypadek nie chc was na swojej ziemi. Wpatrywaem si w drog. Moje myli byy beznadziejnie popltane, a moje gardo nawiedzi znajomy ostry gd. - A wic mia racj? spytaa tak spokojnie, jakby czekaa na potwierdzenie prognozy pogody. e nie polujecie na ludzi? - Quileci maj dug pami. Pokiwaa do siebie gow, mylc intensywnie. - Nie pozwl, eby wypenio ci samozadowolenie z tego powodu powiedziaem szybko. Maj racj, e trzymaj si od nas z daleka. Nadal jestemy niebezpieczni. - Nie rozumiem. Oczywicie, e nie. Jak sprawi, eby zrozumiaa? - Staramy si powiedziaem. Zwykle jestemy bardzo dobrzy w tym, co robimy. Czasami jednak popeniamy bdy. Jak na przykad ja teraz, pozwalajc sobie na bycie z tob sam na sam. Jej zapach nadal stanowi powan si w samochodzie. Przyzwyczajaem si do niego coraz bardziej, mogem go niemal ignorowa, ale nie mogem zaprzeczy, e moje ciao wci si do niej wyrywa z niewaciwego powodu. Moje usta wypenia jad. - To bd? spytaa, a w jej gosie pojawi si smutek. Rozbroio mnie to. Chciaa ze mn by mimo wszystko chciaa ze mn by. Nadzieja znw we mnie rosa, ale j stamsiem. - Bardzo niebezpieczny powiedziaem szczerze, aujc, e prawda nie moe przesta si liczy. Przez chwil nie odpowiadaa. Usyszaem, e zmieni si jej oddech zatrzyma si na chwil w dziwny sposb, nie brzmiao to jak strach. - Powiedz mi co wicej powiedziaa nagle, jej gos by znieksztacony cierpieniem. Przyjrzaem si jej uwanie. Cierpiaa. Jak mogem na to pozwoli? - Co chciaaby jeszcze wiedzie? spytaem, starajc si wymyli jaki sposb, by oszczdzi jej cierpienia. Nie powinna cierpie. Nie mogem na to pozwoli. - Powiedz, dlaczego polujecie na zwierzta zamiast ludzi powiedziaa, wci tym samym tonem.

Czy to nie byo oczywiste? A moe to te nie miao dla niej znaczenia. - Nie chc by potworem mruknem. - Ale zwierzta nie wystarczaj? Szukaem kolejnej analogii, czego, co uatwi jej zrozumienie. - Nie mam pewnoci, ale porwnabym to do ycia na tofu i mleku sojowym. Nazywamy siebie wegetarianami, to taki nasz art. Nie zaspokaja to w peni godu czy raczej pragnienia. Ale pozwala nam si opiera. Przez wikszo czasu mj gos sta si cichszy. Byo mi wstyd, e pozwoliem jej znale si w takim niebezpieczestwie. I wci na to pozwalaem - Czasami jest nam trudniej ni zwykle. - Czy teraz jest ci bardzo trudno? Westchnem. Oczywicie, e zada pytanie, na ktre nie bd chcia odpowiedzie. - Tak przyznaem. Tym razem prawidowo przewidziaem reakcj jej organizmu: jej oddech wci by rwny, tak samo jak rytm serca. Oczekiwaem tego, ale nie mogem poj. Jak moga si nie ba? - Ale teraz nie jeste godny powiedziaa cakowicie pewna swojej racji. - Dlaczego tak uwaasz? - Twoje oczy powiedziaa. Jej ton by lekki Mwiam ci, e mam teori. Zauwayam, e ludzie, a mczyni w szczeglnoci s bardziej zrzdliwi, gdy s godni. Zachichotaem na t jej definicj: zrzdliwi. To byo niedopowiedzenie. Ale jak zwykle miaa cakowit racj. - Jeste spostrzegawcza, prawda? znw si zamiaem. Umiechna si troszk, a pomidzy jej brwiami znw pojawia si zmarszczka, jakby si na czym koncentrowaa. - Polowae w ten weekend z Emmettem, prawda? spytaa, gdy skoczyem si mia. Jej zwyczajny ton by i fascynujcy, i frustrujcy. Czy naprawd moga z marszu zaakceptowa tak wiele? Byem bliszy szoku ni ona. - Tak odpowiedziaem. Miaem zamiar na tym skoczy, ale poczuem t sam potrzeb, co w restauracji: chciaem, eby mnie poznaa. Nie chciaem wyjeda kontynuowaem wolno. ale to byo konieczne. Jest mi troch atwiej przebywa z tob, kiedy nie jestem godny. - Dlaczego nie chciae wyjeda? Wziem gboki wdech i odwrciem si, by spojrze jej w oczy. Ten rodzaj szczeroci by trudny z zupenie innego powodu. - Ja niepokoj si stwierdziem, e to sowo wystarczy, mimo e nie byo do silne. kiedy jestem od ciebie daleko. Nie artowaem, kiedy w czwartek prosiem, eby sprbowaa nie wpa do oceanu albo nie daa si przejecha. Cay weekend nie mogem si skupi, bo si o ciebie martwiem. A po tym, co si dzisiaj zdarzyo, jestem zaskoczony, e

weekend min ci bez adnego zadrapania przypomniay mi si strupy na jej doniach. No, moe nie bez adnego poprawiem si. - Sucham? - Twoje donie przypomniaem jej. Westchna i skrzywia si. - Przewrciam si. A wic dobrze zgadem. - Tak wanie mylaem powiedziaem. Nie byem w stanie ukry umiechu. Przypuszczam, e, w twoim wypadku, mogo by gorzej i ta moliwo drczya mnie cay ten czas, gdy mnie nie byo. To byy bardzo dugie trzy dni. Naprawd wkurzaem Emmetta szczerze mwic, nie powinienem by uy czasu przeszego. Prawdopodobnie wci irytowaem Emmetta i ca reszt mojej rodziny. Z wyjtkiem Alice - Trzy dni? spytaa. Jej gos nagle sta si ostry. To nie wrcie dopiero dzisiaj? Nie zrozumiaem tej ostroci w jej gosie. - Nie, wrcilimy w niedziel. - To dlaczego nie bylicie w szkole? spytaa natarczywie. Jej irytacja mnie zaskoczya. Wygldao na to, e nie zdaje sobie sprawy, e to pytanie ma zwizek z mitologi. - No c, spytaa, czy soce mnie rani i tak nie jest powiedziaem. Ale nie mog wychodzi na soce, nie jeli kto mgby mnie zobaczy. To odwrcio jej uwag od tej niezrozumiaej irytacji. - Dlaczego? spytaa, pochylajc gow na bok. Wtpiem, e tym razem uda mi si wymyli waciw analogi. Wic powiedziaem tylko: - Kiedy ci poka. I zaczem si zastanawia, czy skoczy si tak, e i t obietnic zami. Czy po dzisiejszym wieczorze znw j zobacz? Czy kochaem j wystarczajco, by znie opuszczenie jej? - Moge do mnie zadzwoni powiedziaa. Co za dziwny wniosek. - Przecie wiedziaem, e jeste bezpieczna. - Ale ja nie wiedziaam, gdzie ty jeste. Ja - przerwaa nagle i spojrzaa na swoje donie. - Tak? - Nie podobao mi si to powiedziaa niemiao, a skra na jej policzkach zaczerwienia si. e ci nie widuj. Te si niepokoiam. Czy teraz jeste zadowolony? - spytaem natarczywie samego siebie. Oto moja nagroda za posiadanie nadziei. Byem zdumiony, rozradowany, przeraony gwnie przeraony gdy zdaem sobie spraw, e wszystkie moje najdziksze wyobraenia nie s a tak dalekie od prawdy. To dlatego nie miao dla niej znaczenia to, e jestem potworem. Z tego samego powodu, dla ktrego dla mnie przestay si liczy zasady, dobro i zo nie byy ju istotne, a na licie moich

priorytetw wszystkie pozycje spady o jedno miejsce w d, by zrobi na szczycie miejsce dla tej dziewczyny. Bella te co do mnie czua. Zdawaem sobie spraw, e to nic w porwnaniu z tym, jak ja j kochaem. Ale to wystarczao, by ryzykowaa swoje ycie, siedzc tutaj ze mn. By robia to tak chtnie. Wystarczyoby te, by sprawi jej bl, gdybym zrobi waciw rzecz i wyjecha. Czy istniao cokolwiek, co mgbym teraz zrobi, by nie sprawi jej blu? Cokolwiek? Powinienem by trzyma si z daleka. Nie powinienem nigdy wraca do Forks. Nie dam jej nic oprcz blu. Czy to powstrzyma mnie od zostania? Od pogarszania tego? To, jak si teraz czuem, kiedy odczuwaem jej ciepo na mojej skrze Nie. Nic mnie nie powstrzyma. - Ach jknem do siebie. To niedobrze. - Co takiego powiedziaam? spytaa szybko, gotowa wzi win na siebie. - Nie rozumiesz, Bello? To jedna sprawa, e unieszczliwiam ciebie, ale cakowicie inna, e ty si tak zaangaowaa. Nie chc sysze, e czujesz co takiego To bya prawda, a jednoczenie kamstwo. Najbardziej samolubna cz mojej osobowoci bya uradowana, e ona pragnie mnie tak samo, jak ja jej. To niewaciwe. Niebezpieczne. Jestem niebezpieczny, Bello. Prosz, zrozum to. - Nie nadsana wyda wargi. - Mwi powanie tak bardzo ze sob walczyem poowa mnie chciaa, by to zaakceptowaa, druga poowa pragna, by zignorowaa moje ostrzeenia e te sowa zabrzmiay jak warknicie. - Ja te naciskaa. Ju ci mwiam, e to nie ma dla mnie znaczenia. Ju za pno. Za pno? wiat sta si pospnie czarno-biay na jedn niekoczc si sekund, w ktrej przygldaem si cieniom wycigajcym si po skpanym w socu trawniku w stron picej Belli w moim wspomnieniu. Nieuchronnie, nie do zatrzymania. Krady kolor jej skry i topiy w ciemnoci. Za pno? Wizja Alice zawirowaa w mojej gowie, czerwone od krwi oczy Belli wpatryway si we mnie obojtnie. Byy bez wyrazu ale nie byo mowy, e mogaby mnie nie nienawidzi za przyszo, ktra jej zgotowaem, za to, e okradem j z wszystkiego. Okradem z ycia i duszy. Nie mogo by za pno. - Nigdy tak nie mw syknem. Wyjrzaa przez szyb, znw przygryzajc warg. Jej donie zacinite w pieci spoczyway na jej podoku. Jej oddech si zaama. - O czym mylisz? musiaem si dowiedzie.

Potrzsna gow, nie patrzc w moj stron. Zobaczyem co lnicego, niczym kryszta, na jej policzku. Bl. - Paczesz? przeze mnie pakaa. Tak bardzo j zraniem. Wytara zy zewntrzn stron doni. - Nie skamaa amicym si gosem. Jaki dawno pochowany instynkt nakaza mi wycign w jej stron do w tej chwili czuem si bardziej czowiekiem ni kiedykolwiek wczeniej. A potem przypomniaem sobie, e nim nie jestem. Opuciem rk. - Przykro mi powiedziaem z zacinitymi zbami. Czy bd w stanie kiedykolwiek powiedzie jej, jak bardzo byo mi przykro? Chciaem przeprosi za wszystkie gupie bdy, ktre popeniem. Za moje niekoczce si samolubstwo. Za to, i miaa takiego pecha, e zainspirowaa moj pierwsz tragiczn mio. Take za to, co byo poza moj kontrol za to, e byem potworem, ktrego jej los wybra jako pierwszego, by zakoczy jej ycie. Wziem gboki wdech ignorujc moj nieszczsn reakcj na zapach unoszcy si w samochodzie i staraem si pozbiera. Chciaem zmieni temat, pomyle o czym innym. Na szczcie moja ciekawo dotyczca dziewczyny by nienasycona. Zawsze miaem jakie pytanie. - Powiedz mi co poprosiem. - Tak? spytaa ochryple, w jej gosie nadal sycha byo zy. - O czym mylaa, zanim wyjechaem zza rogu? Nie mogem poj wyrazu twojej twarzy nie wygldaa na przestraszon, raczej jakby si na czym mocno skupiaa przypomniaem sobie jej twarz zmuszajc si, by zapomnie czyimi oczyma patrzyem i malujcy si na niej wyraz determinacji. - Prbowaam sobie przypomnie, jak obezwadni napastnika powiedziaa ju spokojniejszym tonem. No wiesz, samoobrona. Miaam zamiar wbi mu nos w mzg spokj znikn z jej gosu pod koniec tej wypowiedzi. Jej ton zmienia si, a przy ostatnim zdaniu nie zawrza nienawici. To nie bya hiperbola, a jej wcieko kociaka nie bya ju zabawna. Mogem sobie wyobrazi jak jej wte ciao tylko jedwab okrywajcy szko przysaniaj muskularne ludzkie potwory z ogromnymi piciami, ktre by j skrzywdziy. Wcieko znw zawrzaa z tyu mojej gowy. - Miaa zamiar z nimi walczy? chciaem jkn. Jej instynkty byy miertelne dla niej. Nie mylaa o ucieczce? - Czsto si przewracam, kiedy biegam przyznaa z zaenowaniem. - A woanie o pomoc? - Zabieraam si do tego. Pokrciem gow niedowierzajco. Jak udao jej si przey, zanim przyjechaa do Forks?

- Masz racj powiedziaem, w moim gosie pobrzmiewaa gorycz. Zdecydowanie walcz z przeznaczeniem, starajc si utrzyma ci przy yciu. Westchna i wyjrzaa przez okno. Potem spojrzaa z powrotem na mnie. - Zobacz ci jutro? nagle spytaa natarczywie. Skoro ju i tak byem na drodze do pieka - rwnie dobrze mogem si cieszy podr. - Tak. Ja te musz odda wypracowanie umiechnem si do niej. Poczuem si dobrze, robic to. Zajm ci miejsce na lunchu. Jej serce zatrzepotao. Moje martwe serce nagle stao si cieplejsze. Zatrzymaem samochd przed domem jej ojca. Nie uczynia adnego ruchu, by mnie opuci. - Obiecujesz, e bdziesz jutro? spytaa natarczywie. - Obiecuj. Jak robienie rzeczy niewaciwej mogo dawa mi tak wiele szczcia? Z pewnoci byo z tym co nie tak. Usatysfakcjonowana pokiwaa do siebie gow i zacza zdejmowa moj kurtk. - Moesz j zatrzyma zapewniem j szybko. Wolabym zostawi jej co mojego. Symbol, jak zakrtka od butelki, ktra bya teraz w mojej kieszeni - Jutro nie bdziesz miaa kurtki. Podaa mi j, umiechajc si smutno. - Nie chc tumaczy si przed Charliem. Wyobraaem sobie, dlaczego nie chce. Umiechnem si do niej. - No dobrze. Pooya rk na klamce i si zatrzymaa. Nie chciaa odchodzi, tak samo jak ja nie chciaem, by odchodzia. eby zostaa bez ochrony, choby tylko na kilka chwil Peter i Charlotte do tej pory byli ju z pewnoci w podry, bez wtpienia gdzie daleko za Seattle. Ale zawsze byli inni. Ten wiat nie by bezpiecznym miejscem dla adnego czowieka, a dla niej wydawa si jeszcze bardziej niebezpieczny ni dla innych ludzi. - Bello? powiedziaem pytajco, zaskoczony przyjemnoci, jak znalazem w zwykym wymwieniu jej imienia. - Tak? - Obiecasz mi co? - Dobrze zgodzia si atwo, a potem jej oczy zwziy si, jakby pomylaa o powodzie do sprzeciwu. - Nie chod sama do lasu ostrzegem j, zastanawiajc si, czy ta proba obudzi sprzeciw, ktry znajdowa si w jej oczach. Zaskoczona zamrugaa powiekami. - Dlaczego? Spojrzaem gniewnie w niegodn zaufania ciemno. Brak wiata nie by adnym problemem dla moich oczu, ale nie byby te dla innego myliwego. Ciemno olepiaa tylko ludzi.

- Nie zawsze jestem najbardziej niebezpiecznym stworzeniem w okolicy powiedziaem. Poprzestamy na tym. Zadraa, ale pozbieraa si szybko, a nawet umiechna si, kiedy powiedziaa: - O cokolwiek poprosisz. Jej oddech dotkn mojej twarzy. By taki sodki i pachncy. Mgbym tu zosta na ca noc, ale ona potrzebowaa swojej dawki snu. Dwa pragnienia wydaway si tak samo silne, gdy toczyem wewntrzn walk: pragnienie jej kontra pragnienie jej bezpieczestwa. Westchnem z powodu tych dwch wykluczajcych si rzeczy. - Zobaczymy si jutro powiedziaem, wiedzc, e ja ujrz j o wiele wczeniej. To ona zobaczy mnie dopiero jutro. - Do jutra w takim razie zgodzia si, otwierajc drzwi. Znw cierpiaem, obserwujc, jak odchodzi. Pochyliem si w jej stron, pragnc j zatrzyma. - Bello? Odwrcia si, a potem zamara, zaskoczona tym, jak blisko znalazy si nasze twarze. Mnie te obezwadnia ta blisko. Fale jej ciepa pieciy moj twarz. Tak mao brakowao bym poczu jedwab jej skry. Jej serce zatrzepotao, a wargi si rozsuny. - pij dobrze szepnem i cofnem si, nim potrzeby mojego ciaa albo znajome pragnienie, albo nowy i dziwny gd, ktry nagle poczuem sprawi, e zrobi co, co mogoby j zrani. Siedziaa przez chwil bez ruchu. W jej szeroko otwartych oczach malowao si zaskoczenie. Jak sdz, zmciem jej w gowie. Ona mnie te. Pozbieraa si mimo e jej twarz wci by zamroczona i na wp wypada z samochodu, potykajc si o wasne nogi. Musiaa zapa si ramy samochodu, by zapa rwnowag. Zachichotaem mam nadziej, e zbyt cicho, by to usyszaa. Obserwowaem, jak potyka si, idc w stron plamy wiata, w ktrej znajdoway si drzwi. Przez chwil bya bezpieczna. A ja zaraz wrc, by si upewni. Czuem, jak jej wzrok poda za mn, gdy odjedaem ciemn ulic. Zupenie inne uczucie ni to, do ktrego przywykem. Zwykle, po prostu obserwowaem samego siebie oczyma jakiej osoby, ktrej wzrok poda za mn. To byo dziwnie ekscytujce to niepojte odczucie obserwujcych mnie oczu. Wiedziaem, e to tylko dlatego, e te oczy naleay do niej. Miliony myli gnao w mojej gowie, gdy jechaem bez celu w noc. Przez dugi czas jedziem ulicami, nie zdajc w adne konkretne miejsce, i mylaem o Belli i nieprawdopodobnej wolnoci, ktr odczuwaem teraz, gdy znaa prawd. Nie musiaem duej ba si, e dowie si, kim jestem. Wiedziaa. To nie miao dla niej znaczenia. Nawet jeli to bya z pewnoci za rzecz dla niej, mnie przyniosa niewiarygodn wolno.

Nawet wicej, mylaem te o Belli i odwzajemnionej mioci. Nie moga kocha mnie w sposb, w jaki ja kochaem j taka obezwadniajca, pochaniajca wszystko mio prawdopodobnie zamaaby jej kruche ciao. Ale kochaa mnie do mocno. Wystarczajco, by poskromi instynktowny strach. Wystarczajco, by by ze mn. A dla mnie przebywanie z ni byo najwikszym szczciem, jakiegokolwiek zaznaem. Przez chwil skoro byem sam i dla odmiany nikogo nie krzywdziem pozwoliem odczuwa sobie to szczcie bez rozpamitywania jego tragizmu. Po prostu cieszyem si, e co do mnie czua. Radowaem si, tryumfujc, e to ja zdobyem jej afekt. Wyobraaem sobie, jak siedz obok niej dzie po dniu, suchajc jej gosu i zbierajc jej umiechy. Odtworzyem w swojej gowie jeden nich. Widziaem, jak kciki jej ust unosz si, niewielki doek, ktry tworzy si w jej spiczastym podbrdku, sposb, w jaki jej oczy ocieplaj si i roztapiaj Dotyk jej palcw na mojej doni dzisiejszego wieczora by taki ciepy i mikki. Wyobraziem sobie, jakby to byo dotkn jej delikatnej skry okrywajcej koci policzkowe jedwabiste, ciepe takie kruche. Jedwab rozcignity na szkle przeraajco amliwe. Nie zdawaem sobie sprawy, dokd zmierzaj moje myli, dopki nie byo ju za pno. Gdy rozmylaem o jej doskonaej kruchoci, w moje fantazje wmieszay si nowe obrazy jej twarzy. Zagubiona w ciemnociach, blada ze strachu a jednak zaciskaa zby z determinacj, w jej oczach pon ogie, koncentrowaa si mocno. Jej szczupe ciao napinao si, by uderzy w ogromne ksztaty zgromadzone dookoa niej, postacie z koszmarw kryjce si w ciemnociach - Ach jknem, gdy buzujca nienawi, o ktrej zapomniaem, radujc si moj mioci do niej, znw wybucha morzem gniewu. Byem sam. Bella, jak ufaem, bya bezpieczna w swoim domu. Przez chwil poczuem zajade zadowolenie, e Charlie Swan szef miejscowego komisariatu policji, wyszkolony i uzbrojony jest jej ojcem. To musiao co znaczy, dawa jej jak ochron. Bya bezpieczna. Pomszczenie obrazy nie zajmie mi wiele czasu Nie. Zasugiwaa na kogo lepszego. Nie mogem pozwoli, by ywia jakie uczucia do mordercy. Ale co z innymi? To prawda, e Bella bya bezpieczna. Angela i Jessica z pewnoci rwnie byy bezpieczne w swoich kach. A jednak potwr grasowa na wolnoci po ulicach Port Angeles. Ludzki potwr czy to sprawiao, e to problem ludzi, nie mj? Popenienie morderstwa, ktre tak bardzo pragnem popeni byo ze. Wiedziaem o tym. Ale puszczenie go wolno, by mg znw zaatakowa te nie byo dobre.

Blond hostessa z restauracji. Kelnerka, na ktr waciwie nie spojrzaem. Obie irytoway mnie w trywialny sposb, ale to nie znaczyo, e zasugiway na to, by znale si w niebezpieczestwie. Kada z nich moga by czyj Bell. Gdy zdaem sobie z tego spraw, podjem decyzj. Zawrciem na pnoc. Teraz, gdy miaem cel, dodaem gazu. Zawsze, kiedy miaem problem, z ktrym nie mogem sobie da rady z czym tak rzeczywistym jak to wiedziaem, gdzie mog si uda po pomoc. Alice siedziaa na ganku, czekajc na mnie. Zatrzymaem si przed domem, zamiast objecha go dookoa, by wjecha do garau. - Carlisle jest w swoim gabinecie powiedziaa Alice, nim zdyem zapyta. - Dzikuj ci powiedziaem, czochrajc jej wosy, kiedy j mijaem. To ja dzikuj tobie, e do mnie oddzwonie, pomylaa sarkastycznie. - Och zatrzymaem si przy drzwiach, wycigajc telefon i podnoszc klapk. Przepraszam. Nie sprawdziem nawet, kto dzwoni. Byem zajty. - Tak, wiem. Ja te ci przepraszam. Zanim zobaczyam, co si stanie, bye ju w drodze. - Niewiele brakowao mruknem. Przepraszam, powtrzya zawstydzona. Teraz, gdy wiedziaem, e Belli nic si nie stao, atwo byo by wspaniaomylnym. - Nie przepraszaj. Wiem, e nie moesz wszystkiego wyapa. Nikt nie oczekuje, e bdziesz wszechwiedzca, Alice. - Dziki. - Prawie zaprosiem ci dzi na kolacj wyapaa to, nim zmieniem zdanie? Umiechna si. - To te przegapiam. Szkoda. Przyjechaabym. - Na czym si koncentrowaa, e tak wiele przegapia? Jasper myli o naszej rocznicy. Zamiaa si. Stara si nie podejmowa decyzji co do prezentu dla mnie, ale myl, e ju chyba wiem, co to bdzie - Jeste bezwstydna. - To prawda. cigna wargi i uniosa na mnie wzrok. Na jej twarzy pojawi si oskarycielski cie. Bd teraz uwaniejsza. Masz zamiar powiedzie im, e ona wie? Westchnem. - Tak. Pniej. Nic im nie powiem. Zrb mi przysug i poinformuj Rosalie, kiedy nie bdzie mnie w pobliu, dobrze? Wzdrygnem si. - Jasne.

Bella przyja to cakiem dobrze. - Zbyt dobrze. Alice umiechna si do mnie. - Nie powiniene nie docenia Belli. Sprbowaem zablokowa obraz, ktrego nie chciaem oglda Bella i Alice jako najlepsze przyjaciki. Westchnem ciko. Byem ju niecierpliwy. Chciaem, eby ju byo po drugiej czci wieczoru, eby to byo ju za mn. Ale troch si baem opuci Forks - Alice - zaczem. Zobaczya, o co miaem zamiar zapyta. Nic si jej dzisiaj nie stanie. Teraz uwaniej si przygldam. Jest troch tak, jakby potrzebowaa dwudziestoczterogodzinnego nadzoru, prawda? - Co najmniej dwudziestoczterogodzinnego. - W kadym razie bdziesz przy niej ju wkrtce. Wziem gboki wdech. Te sowa zabrzmiay dla mnie piknie. - Id ju zrb, co trzeba, eby mg by tam, gdzie pragniesz dodaa. Pokiwaem gow i pobiegem do pokoju Carlislea. Czeka na mnie. Patrzy raczej na drzwi ni na grub ksik na swoim biurku. - Usyszaem, jak Alice mwia ci, gdzie mnie znale powiedzia i si umiechn. Odczuem ulg, bdc z nim i widzc w jego oczach wspczucie i gbok inteligencj. Carlisle bdzie wiedzia, co zrobi. - Potrzebuj pomocy. - Dla ciebie wszystko, Edwardzie obieca. - Czy Alice mwia ci, co spotkao dzisiaj Bell? Prawie spotkao, poprawi. - Tak, prawie. Mam dylemat, Carlisle. Widzisz, pragn bardzo mocno zabi tego mczyzn sowa zaczy wypywa ze mnie szybko i z pasj. Bardzo mocno. Ale wiem, e to byoby ze, bo to byaby zemsta, a nie sprawiedliwo. Powodowaaby mn wcieko i zabrakoby w tym bezstronnoci. A jednak, nie moe by dobrym pozwolenie, by seryjny morderca i gwaciciel wczy si po Port Angeles! Nie znam tam adnych ludzi, ale nie mog pozwoli, by kto zaj miejsce Belli jako ofiary. Te inne kobiety kto moe czu do nich to, co ja czuj do Belli. Mgby cierpie tak, jak ja cierpiabym, gdyby staa si jej krzywda. Tak nie moe by, e Jego szeroki nieoczekiwany umiech zmrozi potok moich sw. Bella ma na ciebie bardzo dobry wpyw, prawda? Tak wiele wspczucia i samokontroli. Jestem pod wraeniem. - Nie szukam komplementw, Carlisle. - Oczywicie, e nie. Ale nie mam wpywu na swoje myli, prawda? znw si umiechn. Zajm si tym. Moesz odpocz w spokoju. Nikt nie zostanie skrzywdzony zamiast Belli.

Zobaczyem w jego gowie plan. To nie byo dokadnie to, czego pragnem, nie zaspokaja mojej potrzeby agresji, ale zdawaem sobie spraw, e to by waciwy sposb. - Poka ci, gdzie go znale. - Jedmy. Po drodze chwyci swoj czarn torb. Wolabym jaki brutalniejszy rodek uspokajajcy jak poamana czaszka ale pozwol Carlisleowi zrobi to tak, jak chce. Wzilimy mj samochd. Alice nadal siedziaa na schodkach. Umiechna si i pomachaa nam, gdy odjedalimy. Zobaczyem, e spoglda dla mnie w przyszo: nie bdziemy mieli adnych problemw. Podr po ciemnej pustej drodze bya bardzo krtka. wiata zostawiem wyczone, by nie zwraca na siebie uwagi. Umiechnem si na myl, jak Bella zareagowaaby na t prdko. Wtedy, gdy miaa obiekcje, i tak jechaem ju wolniej ni zwykle by przeduy spdzony z ni czas. Carlisle te myla o Belli. Nie przewidziaem, e bdzie miaa na niego taki dobry wpyw. To nieoczekiwane. Moe tak miao by. Moe to suy wyszemu celowi. Tyle e Wyobrazi sobie Bell z nienobia zimn skr i oczyma czerwonymi od krwi, a potem wzdrygn si na ten widok. Tak. Tyle e. Dokadnie. Bo jak mogo by co dobrego w zniszczeniu czego tak czystego i wspaniaego. Spojrzaem gniewnie w noc. Te myli zniszczyy ca moj rado. Edward zasuguje na szczcie. Los jest mu to winien. Gwatowno tych myli zaskoczya mnie. Musi istnie jakie sposb. Chciabym w to uwierzy i w jedno, i w drugie. Ale nie istnia aden wyszy cel tego, co przytrafio si Belli. To tylko zawzita harpia, okropny gorzki los, ktry nie mg znie, by dostaa ycie, na jakie zasugiwaa. Nie zostaem w Port Angeles. Zawiozem Carlislea do kryjwki, w ktrej potwr o imieniu Lonnie razem z przyjacimi topi swoje rozczarowania dwch z nich ju odleciao. Carlisle widzia, jak trudno jest mi by tak blisko sysze myli potwora i widzie jego wspomnienia, wizje Belli wymieszane z obrazami dziewczyn, ktre miay mniej szczcia i ktrych teraz nikt ju nie mg uratowa. Zaczem szybciej oddycha. Zacisnem palce na kierownicy. Jed, Edwardzie, powiedzia mi delikatnie. Zapewni reszcie z nich bezpieczestwo. Wracaj do Belli. To byy waciwe sowa. Tylko jej imi mogo mnie tak rozproszy, by to co zmienio. Zostawiem go w samochodzie i pobiegem prosto przez las z powrotem do Forks. Zajo mi to mniej czasu ni podr pdzcym samochodem. Ju kilka minut pniej wspinaem si po cianie jej domu i usuwaem okno ze swojej drogi.

Odetchnem cicho z ulg. Wszystko byo tak, jak powinno by. Bella leaa bezpiecznie w ku, jej mokre wosy pltay si jak wodorosty na poduszce. nia. Ale, nie jak przez wikszo nocy, zwina si ma kulk, a kodra bya napita na jej ramionach. Zgadem, e byo jej zimno. Nim zdyem usi na swoim zwykym miejscu, przez sen przebieg po niej dreszcze, a jej wargi zadrgay. Mylaem przez krtk chwil, a potem wyszedem cicho na korytarz, po raz pierwszy penetrujc inn cz jej domu. Chrapanie Charlieego byo gone i rwne. Mogem niemal uchwyci skraj jego snu. Co o pdzie wody i cierpliwym oczekiwaniu moe owienie ryb? Na szczycie schodw znajdowaa si obiecujco wygldajca szafka. Otworzyem j z nadziej i znalazem to, czego szukaem. Wybraem najgrubszy koc z niewielkiego schowka na pociel i zabraem go do jej pokoju. Zwrc go, nim si obudzi, i nikt niczego nie zauway. Wstrzymujc oddech, ostronie przykryem j kocem nie zareagowaa na dodatkow mas. Wrciem na fotel bujany. Kiedy czekaem z niepokojem a si ogrzeje, mylaem o Carlisleu, zastanawiajc si, gdzie teraz by. Wiedziaem, e wszystko pjdzie gadko Alice to przewidziaa. Na myl o swoim ojcu westchnem Carlisle mnie przecenia. Bardzo chciabym by osob, za ktr mnie uwaa. Ta osoba zasugiwaa na szczcie i mogaby mie nadziej, e jest warta picej dziewczyny. Gdybym mg by tamtym Edwardem, wszystko byoby inaczej. Kiedy si na tym zastanawiaem, w mojej gowie pojawi si dziwny nienazwany obraz. Przez chwil los o twarzy wiedmy, jak go sobie wyobraaem, ten, ktry pragn destrukcji Belli, zosta zastpiony najgupszym i najbardziej lekkomylnym anioem. Anio str mgby wystpowa w wersji Carlislea. Z nieostronym umiechem na ustach i oczyma w kolorze nieba przepenionymi psotami, anio uformowa Bell w ten sposb, e nie byo adnej moliwoci, bym mg j przegapi. miesznie silny zapach, by przycign moj uwag, niemy umys, by rozpali moj ciekawo, spokojne pikno, by przycign mj wzrok i altruizm, by przycign mj szacunek. Plus brak naturalnego instynktu samozachowawczego by Bella bya w stanie przebywa blisko mnie. A na koniec dodajmy jeszcze du tendencj do zatrwaajcego pecha. Z beztroskim miechem nieostrony anio wypchn swoje kruche dzieo prosto na moj drog, wierzc w to, e dziki swojej podrasowanej egzystencji utrzymam Bell przy yciu. W tej wizji nie byem wyrokiem dla Belli ona bya moj nagrod. Potrzsnem gow na myl o fantazji nierozsdnego anioa. Nie by o wiele lepszy od harpii. Nie mogem dobrze myle o sile wyszej, ktra zachowywaaby si w taki niebezpieczny i gupi sposb. Przynajmniej nie o okropnym losie, z ktrym mogem walczy.

Nie miaem adnego anioa. Anioowie byli zarezerwowani dla dobrych ludzi takich jak Bella. A wic gdzie teraz by jej anio? Kto si ni opiekowa? Zamiaem si cicho zaskoczony, gdy zdaem sobie spraw, e teraz ja peni t rol. Wampir-anio w tym by haczyk. Mino jakie p godziny i Bella nie bya ju zwinita w kulk. Jej oddech sta si gbszy i zacza mamrota. Umiechnem si usatysfakcjonowany. To nic wielkiego, ale przynajmniej spaa dzi w nocy wygodniej, bo przy niej byem. - Edward westchna i te si umiechna. Na chwil odepchnem od siebie tragizm i znw pozwoliem sobie odczuwa szczcie.

Вам также может понравиться